05 sierpnia 2025

Każdy umiera w samotności

 

„Każdy umiera w samotności”

Hans Fallada

Autor/ właściwie Rudolf Ditzen (ur. 21 lipca 1893 r. w Greifswaldzie; zm. 5 lutego 1947 r. w Berlinie) – niemiecki pisarz, autor powieści o tematyce społecznej.

Tłumaczenie/ Daria Kuczyńska-Szymala

Tytuł oryginału/ de Jeder stirbt für sich allein

Tematyka/ Powieść Hansa Fallady zdążyła już obrosnąć legendą, podobnie jak życie pisarza. Powstała w październiku 1946 roku, gdy pisarz uzależniony od morfiny i alkoholu przebywał na kolejnym leczeniu psychiatrycznym. Fallada napisał powieść w twórczym natchnieniu trwającym cztery tygodnie; pisanie miało go wydobyć z depresji. Wykorzystał dostarczone mu przez niemieckiego poetę i komunistę Johannesa R. Bechera materiały gestapo, dotyczące historii oporu pewnego berlińskiego małżeństwa.

Główny motyw/ Otto i Elise Hampel byli robotnikami. Po śmierci syna-żołnierza pisali pocztówki z tekstami potępiającymi rządy Hitlera i zostawiali je w miejscach publicznych w całym Berlinie. W taki oto sposób małżonkowie po śmierci syna wypowiadają Hitlerowi prywatną wojnę. Ich czyn jest tak idealistyczny, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że większość ich kart trafia nie w ręce zwykłych obywateli, a policji politycznej. Berlińczycy są tak sparaliżowani strachem, że nawet nie doczytują ich do końca i przekazują władzom. Anna i Otto nie zdają sobie sprawy z tego, że ich protest trafia w pustkę, a gestapo depcze im po piętach. Dopiero ich postawa podczas śledztwa i procesu przed Trybunałem Narodowym napawa innych Niemców otuchą. W końcu zostali schwytani, osądzeni i ścięci w berlińskim więzieniu Plötzensee w kwietniu 1943 roku.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W ogóle nie interesuje się polityką, jest po prostu kobietą i jako kobieta uważa, że nie po to sprowadza się na ten świat dzieci, żeby je potem zastrzelono.”

„Ale to wy to spowodowaliście, tę waszą gównianą wojnę, ty i twój Führer!”

„Po co człowiek w ogóle żyje na tym świecie, po co daje dzieciom życie, po co cieszy się z ich uśmiechów, zabaw, skoro stają się potem bestiami?”

„Bo to właśnie w swoim życiu osiągnęła, że zachowała przyzwoitość.”

„Partia była wszystkim, a lud niczym.”

„Ty jesteś człowieczeństwem, a on tylko dogmatem.”

„No cóż, każdy robi, co może. Głupi głupoty, a mądrzy czasem jeszcze większe głupoty.”

„Cały ten naród stał się narodem szaleńców, jeden zaraża się od drugiego!”

„Wszędzie pierwszeństwo ma pieniądz.”

„Jak zawsze jego wyznanie jest tylko częściowym wyznaniem, odrobiną prawdy wymieszaną z mnóstwem kłamstw.”

„Miłość i kłamstwa zawsze idą w parze.”

„Gdziekolwiek się powęszy, tam cuchnie.”

„Nagradzać i karać to najlepszy sposób rządzenia.”

„Nikt nie mógł już nikomu ufać, a w tej okropnej atmosferze ludzie zdawali się coraz bardziej na wszystko obojętnieć, stawali się niczym części maszyn, które obsługiwali.”

„Przecież wszyscy chcą żyć, wszyscy, wszyscy, nawet najnędzniejszy robaczek woła o życie.”

„Przecież to wszystko jest bez sensu! Dlatego, że wierzą w niebo, to nic nie chcą zmienić na ziemi.”

„Cierpliwość jest czasem więcej warta niż spryt.”

„Trumna na trumnie, dla każdego człowieka z załogi, dla każdego człowieka z narodu niemieckiego! Jeszcze żyją, lecz już zbijają swoje własne trumny.”

„Jaki to wszystko ma sens? Czy po to jestem na tym świecie? Pewnie tak, ale skoro tak, to ja nic z tego świata nie rozumiem i nic nie ma sensu.”

„Czasem nawet umierających trzeba okłamywać.”

„Każdy umiera w samotności" Hansa Fallady to obraz niemieckiego społeczeństwa w czasie II wojny światowej oraz sfabularyzowany opis walki nielicznej grupy obywateli z opresyjnym reżimem. Jak wiemy z historii, społeczeństwo niemieckie albo podporządkowało się i propagowało przekonania partii nazistowskiej, ewentualnie kuliło się cicho w milczeniu, zaledwie nieliczna grupa działała w jakimś ruchu oporu. Niemcy kochali swojego wodza tak bardzo, że naziści nie musieli się nawet przykładać do fałszowania wyborów. Przeciwnicy dyktatury tkwili w tępej apatii. A twardą opozycję trudno było nawet nazwać kanapową. Opozycja antyfaszystowska miała różne źródła i rodowody. Część dysydentów decydowała się na wyrażanie cichego sprzeciwu, bojkotując towarzystwo nazistów, co wyrażało się przede wszystkim tzw. „separacją towarzyską”. Niemiecka inteligencja po cichu snuła plany odsunięcia Hitlera od władzy i organizacji własnego rządu kontynuującego konserwatywną linię nazistów, tyle że już bez totalitarnych wypaczeń systemowych. Podziemie antyhitlerowskie funkcjonowało w niezwykle trudnych warunkach, nieustannie narażone na inwigilację i dekonspirację ze strony prężnie działającego Gestapo. Stąd też każdy przejaw oporu należy rozpatrywać indywidualnie, a skali działań nie da się mierzyć dzisiejszymi kategoriami. Należy również podkreślić, że przynajmniej część opozycjonistów opowiadała się za utrzymaniem ówczesnego kursu względem ludów podbitych, co stawia pod znakiem zapytania słuszność ich misji.

Powieść rozpoczyna się, gdy listonoszka Ewa Kluge dostarcza wiadomość z poczty polowej małżeństwu Otto i Anny Quangel, o śmierci ich syna Ottonka na froncie. Otto Quangel podczas przekazania tej wiadomość Trudel, narzeczonej ich syna, dowiaduje się o jej zaangażowaniu w komórkę ruchu oporu w fabryce mundurów i zaczyna rozważać własne plany walki z faszystami odpowiedzialnymi za śmierć jego syna. Otto obmyśla plan napisania antywojennych wiadomości na pocztówkach i dyskretnego rozrzucenia ich po całym mieście. Anna staje się partnerką w tej konspiracyjnej misji, zdając sobie sprawę, że jeśli zostaną złapani, oboje przypłacą to życiem. Życie Trudel było chwilowo zagrożone, gdy dwóch członków komórki ruchu oporu zasugerowało jej popełnienie samobójstwa, aby chronić organizację przed zdemaskowaniem. Organizacja obawiała się, że Otto Quangel może ich wydać Gestapo. Jednak w jej obronie staje inny członek organizacji, Karl Hergesell, który wyznaje jej miłość. 

Podczas snucia opowieści autor przedstawia czytelnikom pozostałych mieszkańców apartamentowca, w którym mieszka małżeństwo Quangelów. Sąsiad Emil Borkhausen, leniuch, który żyje z innych, próbuje obrabować panią Rosenthal, Żydówkę mieszkającą na czwartym piętrze w ich kamienicy. Zostaje zatrzymany przez Baldura Persicka, najmłodszego członka rodziny z pierwszego piętra, którzy są zagorzałymi zwolennikami partii nazistowskiej. Później Emil spotyka się z Enno Kluge, mężem listonoszki Ewy. Obaj próbują po raz drugi włamać się do mieszkania pani Rosenthal i po raz kolejny zostają zatrzymani, tym razem przez Persicków, Otto Quangela i innego mieszkańca, emerytowanego sędziego Fromma. Tej nocy pani Rosenthal dostała bezpieczne schronienie w mieszkaniu Quangela, a następnego dnia sędzia Fromm ukrył ją w jego mieszkaniu na pierwszym piętrze. Jednak pani Rosenthal nie chciała jednak żyć w ukryciu i ostatecznie popełniła samobójstwo wyskakując z okna.

Anna i Otto są postaciami celowo nieefektownymi, wręcz nieatrakcyjnymi. Otto jest twardym, wymagającym brygadzistą, który ciężko pracuje i dyscyplinuje swoich kolegów w pracy. Jego prawość jest równie surowa, jak jego ptasi profil. Dla niego ta nowa, bezduszna praca była bezwartościowa i godna pogardy. Przed wojną był prawdziwym stolarzem artystą, którego mazerowanie drewna czy wykonanie pięknie rzeźbionej szafy napełniało głębokim zadowoleniem. Przy takiej pracy odczuwał tyle szczęścia, ile mógł odczuwać człowiek o jego chłodnym usposobieniu. A teraz zdegradowano go do roli poganiacza i nadzorcy w fabryce mebli, który musi tylko uważać, żeby jego warsztat wyrabiał normę, a najlepiej więcej niż normę. Zgodnie ze swą naturą nigdy nie powiedział ani słowa na temat swoich odczuć, a jego ostra, ptasia twarz nigdy nie zdradziła nawet śladu pogardy, jaką odczuwał wobec żałosnego klecenia świerczyny. Anna była mu uległa, ale to jej słowa skłaniają go do działania, kiedy oskarża go słowami „Ty i twój Hitler!" po tym, jak ich jedyny syn ginie na froncie. Jednak małżeństwo znajduje w sobie wolę, środki i odwagę, by zrobić to, co robiło niewielu Niemców. Doskonale zdawali sobie sprawę, co się z nimi stanie, jeśli zostaną złapani. Fallada podaje przykłady członków z najniższego szczebla z partii nazistowskiej, skromni, niewidoczni dla innych, którzy próbują poprzez drobne czyny, kruszyć system nazistowski. Quangelowie są głównymi bohaterami umieszczonymi na kartach książki, ale są też inni. Ewa Kluge, listonoszka, rezygnuje z członkostwa w partii i zrywa wszelkie kontakty z synem Karlemannem, gdy dowiaduje się od swojego męża, że ich kochany syn pokazał w miejscowym lokalu grubego Senftenberga zdjęcie, na którym morduje żydowskie dziecko. Do tej pory potrafiła ukrywać się za eufemizmami. Karlemann może był w SS i może „krążyły złe plotki”, ale Ewa nie dopuszczała do świadomości tego, że jej syn Karlemann mógłby dopuścić się tak okropnych zbrodni. „Karlemann na pewno nic takiego nie robi!”. „Ale ona nie wierzyła, że jej chłopak, którego kiedyś nosiła pod sercem, mógł gwałcić żydowskie dziewczęta, a zaraz potem je zabijać”. Ale w przeciwieństwie do wielu innych, nie próbowała wypierać tej okrutnej prawdy o jej synie gestapowcu.

Akcja powieści Fallady przenosi się do biura Gestapo. Na początku 1941 roku, pół roku po kapitulacji Francji przed Niemcami, inspektor Gestapo o nazwisku Escherich stoi w swoim biurze przy Prinz-Albrecht-Strasse, kontemplując mapę miasta, w którą wbił 44 pinezki z czerwoną flagą. Każdy z nich oznacza miejsce, w którym znaleziono inną podżegającą pocztówkę – „Hetzkarten” potępiającą Hitlera, napisaną odręcznie grubym, niezgrabnym drukiem. Na pierwszej kartce widnieje napis: „Matko! Führer zamordował mojego syna…”. Drugie zdanie brzmiało: „Matko! Führer zamorduje także twoich synów, nie skończy, dopóki nie sprowadzi żałoby do każdego domu na tym świecie…”. Zadaniem inspektora Eschericha jest zlokalizowanie i zatrzymanie dystrybutora kart, używając szpilek jako wykresu swoich ruchów. Czy „pocztówkowy upiór” zostanie odnaleziony? Od tego zależy życie Eschericha; brutalny Obergruppenführer Prall, który nadzoruje jego działalność, nie robi z tego tajemnicy. Przerażona ludność zapewnia, że pocztówki będą nadal oddawane władzom. „Klabaternik”[1] – bo tak został nazwany przez Eschericha osobnik podrzucający pocztówki - z konieczności musi żyć wśród innych ludzi – w określonym budynku, na określonej ulicy, w określonej dzielnicy – w czasie, gdy połowa populacji Berlina jest skłonna do tego, aby zadenuncjować drugą połowę odnalezienie sprawcy będzie tylko kwestią czasu. Każdy człowiek może umrzeć w samotności, ale nikt nie żyje samotnie lub zupełnie niezauważony. 


Quangelowie po cichu zajmują się swoimi sprawami, tworzą i rozpowszechniają swoją antyreżimową propagandę, podczas gdy ich sąsiedzi i przyjaciele powoli wikłają się w zło, na które przyzwala wojna. Poznajemy Enno i Ewę Kluge, małżeństwo, które już się nie kocha, a nawet nie mieszka razem. Enno jest kobieciarzem, darmozjadem, hazardzistą, a Ewa Kluge listonoszką, która w końcu chce przejść na emeryturę i przenieść się na wieś, myśląc, że będzie dalej od nazistów i ich wpływu. „Każdy umiera w samotności” jest dziełem umierającego człowieka, a jednak nic nie może być bardziej pełne witalności jak ta książka. Ani jedno zdanie nie reprezentuje kogoś/czegoś konkretnego, ani nie spełnia jawnego celu. Wszyscy są dziwaczni, dokładni, osobliwi, od dzieciaków na ulicy, które rzucają obelgami i łączą siły, by pokonać znęcającego się nad nimi ojców, po starego sędziego Fromma, czytającego Plutarcha, jego żydowskiej sąsiadki pani Rosenthal, której życie próbuje uratować, i z tego powodu sędzia nie śpi z przerażenia. Jest kapelan, który zapomniał o strachu, bo podobnie jak więźniowie jest bliski śmierci, i inspektor policji Escherich, którego pobyt w gestapowskich „piwnicach” przesłuchań uczy go, że nie ma znaczenia, jak wygląda, co robi, jakie zaszczyty i pochwały otrzymuje – wie, że dla systemu nazistowskiego jest nikim. Jeden rozkaz przełożonego może zmienić go w zawodzącego, bełkoczącego, drżącego nieszczęśnika w obozie koncentracyjnym. „W końcu nadejdzie taki dzień, że mnie tam ześlą i już nigdy nie wypuszczą. Czy ja żyję po to, żeby na to czekać? Nie, ten Quangel ma rację, nazywając Hitlera mordercą, a mnie pomocnikiem mordercy. Zawsze było mi wszystko jedno, kto stoi przy sterze, po co toczy się ta wojna, jeśli tylko mogłem wykonywać moją pracę, polować na ludzi. A potem, gdy już ich dopadłem, było mi wszystko jedno, co się z nimi stanie… Ale teraz nie jest mi obojętne. Mam już tego dosyć, brzydzi mnie dostarczanie tym ludziom kolejnych ofiar. Brzydzi mnie to, odkąd złapałem tego Quangla. Jak on tam stał i się na mnie patrzył! Ty to zrobiłeś, mówiło jego spojrzenie, to ty mnie zdradziłeś! Ach, gdyby to było możliwe, poświęcił był dziesięciu Ennów Kluge, żeby uratować tego Quangla, poświęciłbym cały ten budynek, żeby go uwolnić! Gdyby było to możliwe, odszedłbym stąd, zacząłbym robić coś takiego jak Otto Quangel, coś lepiej przemyślanego, ale chciałbym walczyć”. Oto inspektor policji Escherich, jedyny człowiek, którego Otto Quangel nawrócił swoimi kartkami.

Po aresztowaniu Quangelów przez Gestapo współwięźniem Ottona w celi był były prominentny esesman Karl Ziemke, przez wartowników nazywany Karolkiem, obecnie osadzony, który udawał szaleństwo i zachowywał się jak pies, czołgał się nago na czworakach, gryzł nogi Otto i błagał go o zabawę w aportowanie. Kiedy Otto został przeniesiony do innego aresztu śledczego, zyskał nowego współwięźnia, doktora Reichhardta, muzyka i dyrygenta. Otto uczył się nowego sposobu życia w celi, spędzając czas z Reichardtem odkrywając bogactwo życia w izolacji, którego wcześniej nie doświadczył, żyjąc na wolności. Mężczyzna uczył Ottona gry w szachy, zachęcał go i radził, aby przyznał się do winy w sądzie, aby zapewnić sobie szybki wyrok. Otto szczerze oznajmił doktorowi: „Myślę sobie teraz czasem, panie doktorze, ileż to ja mam zadatków, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Dopiero, kiedy pana poznałem, dopiero kiedy trafiłem do tego betonowego pudła, żeby umrzeć, dowiedziałem się, jak wiele przegapiłem w swoim życiu.” Był też Friederich Lorenz życzliwy kapelan, który nie tylko troszczy się o stan duchowy więźniów, ale także przekazuje wiadomości między osadzonymi. Był to człowiek, na którego codziennie czekały setki więźniów, jedyny przyjaciel, jakiego mieli w tym miejscu, który wciąż utrzymywał kontakt, ze światem zewnętrznym, któremu zwierzali się ze swoich trosk i problemów. W rozdziale o dobrym pastorze Lorenzu mamy przedstawioną ironię losu, gdy urzędnik policji kryminalnej rani człowieka kolbą pistoletu tak mocno, że ten kona, albo gdy pijany lekarz pozwala umrzeć rannemu, wtedy wszystko jest w porządku. Lecz gdy duchowny nie zapobiega samobójstwu, gdy przyznaje prawo do własnej woli więźniowi, któremu nie wolno już jej posiadać, wtedy popełnia przestępstwo i musi za to odpokutować.

Do celi Anny Quangel trafiła akurat jej niedoszła synowa Trudel. Gdy Anna myślała, że będzie musiała powtórzyć jej prosto w twarz zdradzieckie słowa, drżała. Jak mogła okazać się taka słaba, jak mogła być tak naiwna podczas przesłuchania, że wymsknęło jej się imię Trudel? W końcu, Anna i Otto spotykają się ze sobą na krótko tuż przed procesem. Trybunał Ludowy w Berlinie, sąd, który nie miał nic wspólnego z ludem i do którego lud nie był dopuszczony nawet jako milczący widz, gdyż większość jego posiedzeń  była tajna – ów Trybunał Ludowy był takim wyrafinowanym i doskonale przemyślanym systemem, że zanim oskarżony wszedł na salę rozpraw, był już praktycznie osądzony i nic nie wskazywało na to, by oskarżony mógł na tej sali doświadczyć czegoś dobrego, nie mówiąc już o sprawiedliwym wyroku. Sędzia Feisler był surowy i okrutny dla oskarżonych. Był wściekły z powodu ich przyznania się do winy i nalegał na przedłużenie rozprawy, aby upokorzyć oskarżonych, którzy odważyli się przeciwstawić państwu nazistowskiemu. Jednak Otto miał odwagę bronić swojej racji podczas procesu i oznajmił sędziemu, że przeprowadził z żoną swoją kampanię pocztówkową, ponieważ wierzył, że III Rzesza szybko upadnie zanim zostaną złapani. Proces trwał, podczas oskarżenia Anna i jej brat Ulrich kilkakrotnie wybuchali złością, przez co zostali usunięci z sali sądowej. Anna została wysłana do celi, a Ulrich, który podczas przesłuchań z przez gestapo został doprowadzony do niestabilności psychicznej, został ostatecznie uznany za niezdolnego do życia i został poddany eutanazji za pomocą śmiertelnego zastrzyku.

Otto i Anna Quangel z powieści Fallady to zbeletryzowana historia Otto i Elise Hampel, pary z klasy robotniczej, która przez ponad dwa lata prowadziła kampanię pocztówkową u szczytu potęgi Hitlera, po tym, jak brat Elise zginął na wojnie. Aresztowani w październiku 1942 r., w styczniu 1943 r. zostali skazani przez Volksgerichtshof (Sąd Ludowy) na karę śmierci i egzekucję przez ścięcie. Jesienią 1945 roku w ręce Fallady trafiły akta Gestapo, powierzone mu przez poetę i powojennego działacza kulturalnego Johannesa Bechera, który znał płodną twórczość literacką Fallady i dostrzegał w nim dar obiektywnego opisania historii małżeństwa Hampel. Hans Fallada napisał wielką książkę, w okolicznościach i czasie, które sprawiają, że osiągnięcie to graniczyło z cudem. Fallada wprowadził wiele epizodów, które dały mu możliwość przedstawienia szerszego spektrum ludzkich zachowań. Z jednej strony ścieżki komisarza Eschericha prowadzą w scenerię szpicli i denuncjatorów, hazardzistów i oszustów. Z drugiej strony jest świat Quanglów, w którym mimo całej izolacji splatają się losy: Hergesellów, Żydówki Rosenthalowej, radcy sądowego Fromma. Postaci tej powieści przeżywają swoją codzienność w najbardziej ponurej epoce w historii Niemiec, są skazane na atmosferę zastraszenia, lęku, zdrady, wzajemnego szpiclowania. Jak sobie z tym radzą, to właśnie temat Fallady. I znów – niczym „wilk pośród wilków” – kulisy tworzy Berlin: ulice i place, podwórza kamienic, knajpy. Miasto jest zawsze obecne. W charakterystycznym dla Fallady stopniu tego, co indywidualne, z tym, co miejskie, przedstawia on jednocześnie realistyczny i przekonujący obraz życia „zwykłych ludzi” w nazistowskim Berlinie.

 


[1] Klabaternik (niem. Klabautermann, w polskim przekładzie także klabater lub rzadziej klawiter) – postać z folkloru germańskiego, opiekuńczy duszek statku. Bardzo wesoły i pracowity. Niewidzialny, czasami ukazywał się tylko kapitanom lub szyprom pod postacią błędnego ognika lub karzełka. Duch ten przypisany był tylko większym statkom (takim, które miały zakryte pokłady i ładownie, gdyż np. w otwartej łodzi rybackiej trudno było sobie wyobrazić ukrytego duszka). Wyobrażano go sobie jako małego człowieka w kapeluszu z szerokim rondem i latarenką w ręce.

 

Co dalej, szary człowieku?

 

„Co dalej, szary człowieku?”

Hans Fallada

Autor/ pseudonim literacki Rudolfa Ditzena (1893-1947), jednego z najwybitniejszych pisarzy niemieckich XX wieku. Autor ma na swym koncie 27 powieści, z czego 13 ukazało się w polskim przekładzie. O jego niesłabnącej popularności świadczą liczne ekranizacje, adaptacje teatralne oraz ciągłe wznowienia powieści.

Tłumaczenie/ Dariusz Guzik

Tytuł oryginału/ de Kleiner Mann, was nun?

Tematyka/ Właściwie sama fabuła książki jest banalna: o zubożeniu w czasach kryzysu i o tragediach z tym związanych. Spróbujmy wyobrazić sobie dzisiejszego polskiego Pinneberga, człowieka wchodzącego w życie zawodowe, obarczonego rodziną, z perspektywą rychłego ojcostwa, bez większych rezerw finansowych, żyjącego dodatkowo w czasach recesji. Czy nie będzie do tej postaci pasował statystyczny polski dwudziestolatek pierwszych lat XXI wieku? Wyobraźmy sobie współczesnego młodziana, który pracuje za najniższe wynagrodzenie i stara się za nie utrzymać powiększającą się rodzinę… Czy jego sytuacja nie jest taka jak Pinneberga w sklepie odzieżowym? Czy ktokolwiek z nas, pracujących na etacie, nie boi się o swoje stanowisko pracy? Wreszcie, czy jak nasz bohater nie dowierzamy czasem populistom i obiecujemy sobie w chwilach słabości oddać na nich głos, po to tylko, by przy wyborach nie zostać w domu? Czyż wreszcie nie stajemy przed bezdusznym urzędnikiem, który traktuje nas jak intruza, czy przed koniecznością zapłaty wygórowanego, naszym zdaniem, czynszu? Los statystycznego Polaka jest dokładnie taki sam jak los Johannesa Pinneberga, człowieka, który chowa w sobie troski i problemy, człowieka, który boi się, ale chce też przetrwać, odpowiedzialnego za los najbliższych. Johannesa Pinneberga, którego jedyne szczęście polegało na tym, że miał wspaniałego towarzysza swej niedoli– piękną Jaginkę.

Główny motyw/ Niemcy. Lata trzydzieste dwudziestego wieku. Johannes Pinneberg boleśnie odczuwa czasy kryzysu, kiedy to bezrobocie sięga prawie sześciu milionów. Haruje jak wół w obawie przed utratą pracy i choć pozwala przełożonym sobą pomiatać i godzi się na wszystkie dodatkowe obowiązki, w końcu i tak traci posadę. Daremnie puka od drzwi do drzwi w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Sytuacja zaczyna wyglądać tragicznie, a przed załamaniem nerwowym chroni go już tylko brzemienna żona.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Tak to już jest. Nas, szaraczków, traktują tak, jak im się spodoba…”

„-Nie chciał ci przejść przez gardło ten >księgowy<. -A tobie >z domu Morschel< (…).”

„-Tylko tyle? Znów tylko tyle. Ech, co za życie.”

„Cóż, można tylko zapłakać, a płakać można i po ciemku, przynajmniej oszczędza się światło, które  tak się marnuje.”

„I znów zalewa się łzami, aż wreszcie zasypia. Tak jak się zawsze zasypia, po bólu zębów i po porodzie, po kłótni i po rzadkich chwilach bezgranicznej radości.”

„Gdyby wszyscy myśleli podobnie jak pan, młody człowieku, to byśmy harowali w kajdanach dla panów pracodawców i psalmy dziękczynne śpiewali za każdy kawałek chleba.”

„Każdej niedzieli depcze po piętach poniedziałek.”

„Czy dla tych słabszych nie będzie już w ogóle miejsca? Będziemy oceniać człowieka po tym, ile par spodni potrafi sprzedać?!”

„Wszystko, co człowieka cieszy, kosztuje.”

„Niech pan pomyśli, młody człowieku, cóż to jest? To wielkie nic, jedna tylko chwila, a nawet jeszcze mniej, raz dwa i po sprawie [płodzenie dziecka]. A potem? Kula u nogi przez resztę życia.”

„Znowu to samo [poród]. Tylko po to, żeby chłopy zaznały trochę przyjemności. A my musimy to znosić.”

„Poza tym zgadzali się w jednej kwestii: że ludzie są obrzydliwi.”

„Tu [w szpitalu] właśnie leżą, setki tysiące ludzi, umierają powoli albo szybko, niektórzy wracają do zdrowia, by umrzeć nieco później. Smutna ta opowieść o ludzkim życiu.”

„Trudno zasnąć w towarzystwie takiej myśli, a przecież nie jest to jeszcze ostatnia.”

„Kwiaty i czekoladki? Od tego mięknie serce każdej kobiety.”

„Życie to jedna z najtrudniejszych sztuk, mówię panu?”

„Boże, przyjemnych stron życia nie zobaczysz nawet w kinie.”

„Jak można się śmiać, śmiać z całego serca, w świecie uzdrowionych przywódców gospodarczych, którzy popełnili tysiące błędów, w świecie szarych, poniżonych, zdeptanych ludzi, którzy wciąż robią wszystko, co w ich mocy?!”

„Skąd wezmą na jedzenie, na opał na przyszły tydzień? Bóg jeden raczy wiedzieć. Choć pewnie i on nie ma pojęcia…”

Taki już jest ten świat, choć niewielka to pociecha, że na każdego przyjdzie pora.”

„To, o czym od dwudziestu lat wiedzieli wszyscy, w dwudziestym pierwszym roku uznano za nadużycie (…).”

„Podczas wojny kobiety także pracowały, a mężczyźni zabijali się nawzajem. I wszyscy uznali, że to w porządku.”

„Taki już jest człowiek, niczego się nie nauczy, wciąż popełnia te same głupstwa.”

„Kiedy człowiek dobiega pięćdziesiątki nie czas myśleć o śmietance. Chude mleko, maślanka.”

                       Kiedy czytamy książki na temat historii, jedną z pierwszych rzeczy na którą musimy zwracać uwagę, jest to, aby nie popełniać błędu czytania historii od tyłu, ale abyśmy kontekstualizowali wydarzenia i starali się spojrzeć na nie oczami ówczesnych. Istnieje zrozumiała obsesja na punkcie tego, gdzie w historii Niemiec coś poszło nie tak i jak możliwa była dyktatura Hitlera. Nie sądzę jednak, by miało to coś wspólnego z rewolucją 1918 roku. Niektórzy badacze historii twierdzą, że rewolucja – która początkowo była w dużej mierze rewolucją mającą zakończyć I wojnę światową – w rzeczywistości odniosła kilka znaczących sukcesów. Przede wszystkim warto pamiętać, że Niemcy właśnie przegrały najbardziej katastrofalną wojnę w historii ludzkości. Kontekst był więc szczególnie trudny dla Friedricha Eberta i bardziej umiarkowanych socjaldemokratów, którzy ukształtowali pierwszą fazę historii Weimaru. Warto też pamiętać, że ośmiogodzinny dzień pracy, wprowadzenie pełnych praw wyborczych dla kobiet i uniknięcie krwawej wojny domowej były znaczącymi osiągnięciami. A wyzwania były ogromne. W całej Europie wciąż znajdowało się kilka milionów niemieckich żołnierzy. Sprowadzenie ich z powrotem i demobilizacja bez większych incydentów przemocy było samo w sobie dość znaczącym osiągnięciem.

W 1923 roku, kiedy burzliwa pierwsza faza Republiki Weimarskiej dobiegła końca, konsolidacja była bardziej prawdopodobna niż porażka. Myślę, że trzeba też pamiętać, że wyzwania, przed którymi stanęła Republika Weimarska, były prawdopodobnie większe niż miała jakakolwiek inna demokracja od tamtych czasów – hiperinflacja, obca okupacja części terytoriów zachodnich, bardzo znaczące straty terytorialne, kwestia długów wojennych i reparacji oraz pucze z lewicy i prawicy. Jeśli spojrzymy na wybory parlamentarne w Niemczech w 1928 roku, zakończyły się one zwycięstwem socjaldemokratów, którzy wracali do władzy. Nowy kanclerz Hermann Müller, który był przewodniczącym SPD, opublikował w tym samym roku książkę poświęconą 10. rocznicy rewolucji listopadowej. A wydźwięk książki brzmiał: „Udało się. Stało się to historią sukcesu wbrew wszelkim przeciwnościom."

                       Rok później sytuacja całkowicie się rozwikłała. Niemcy ucierpiały szczególnie dotkliwie, ponieważ tymczasowe ożywienie niemieckiej gospodarki w połowie lat 20. było w dużym stopniu uzależnione od krótkoterminowych pożyczek amerykańskich, które zaczęto wycofywać. Na domiar złego, w 1931 r. doszło do ogromnego kryzysu bankowego o bezprecedensowych rozmiarach, który doprowadził do bankructwa wielu banków austriackich i niemieckich. Rząd niemiecki próbował walczyć z sytuacją finansową za pomocą polityki oszczędnościowej, mającej również na celu pokazanie aliantom, że Niemcy nie są w stanie spłacić swoich długów wojennych. To znacznie pogłębiło trudną sytuację wielu ludzi. W najgorszym momencie kryzysu sześć milionów osób było bezrobotnych, co daje jedynie wgląd w ogólną sytuację, ponieważ te sześć milionów często miało kilka osób na utrzymaniu, a znacznie więcej osób było zmuszonych do pracy na umowach krótkoterminowych, co sprawiało, że ich zatrudnienie było bardzo niepewne. Nie zawsze jest to uchwycone w statystykach. Jedna trzecia niemieckiej siły roboczej była bezrobotna, tak samo bohater książki „Co dalej, szary człowieku?” Hansa Fallady zmaga się ze skutkami tego kryzysu.

                       Książka po raz pierwszy została opublikowana w 1932 roku, a jej akcja rozgrywa się w latach 1930-1932, w szczytowym okresie Wielkiego Kryzysu. „Szary człowiek”, o którym mowa, to Johannes Pinneberg, księgowy z północnych Niemiec, i jego dziewczyna Jaginka, która spodziewa się syna. Tuż po tym, jak dowiadują się, że jest w ciąży, zostaje zwolniony z pracy i musi znaleźć sposób, aby poradzić sobie w środku najgorszego kryzysu gospodarczego na świecie. Próbuje znaleźć nową pracę w Berlinie i zostaje zatrudniony jako sprzedawca w jednym z dużych berlińskich domów towarowych, gdzie on i jego koledzy muszą spełniać niezwykle ambitne normy, aby utrzymać pracę. W przeciwnym razie zostaną zwolnieni. Książka naprawdę pokazuje, jak ludzie stawali się coraz bardziej zależni od pracy dorywczej, jak firmy i przedsiębiorstwa coraz bardziej wyzyskiwały pracowników, ponieważ wiedziały, że istnieje duże morze bezrobotnych, których można zmusić do zaakceptowania każdych warunków pracy. 


Jest to więc bardzo krytyczne wobec tych praktyk, ale jednocześnie chodzi o to, jak on i jego biedna rodzina radzą sobie w trudnych okolicznościach. W pewnym momencie Pinneberg zostaje zwolniony z pracy, z tego powodu rodzina zmuszona jest opuścić miasto, ponieważ nie stać ich już na opłacenie zakwaterowania. W końcu wraca do Berlina, aby odebrać pieniądze z zasiłku, ale zostaje jeszcze bardziej upokorzony, gdy policjant myli go z żebrakiem i przegania go sprzed eleganckiego domu towarowego. To powieść, która opowiada o brutalnych realiach życia zwykłych ludzi po 1929 roku. Jednocześnie powieść ma również kilka pozytywnych rzeczy do powiedzenia na temat Republiki Weimarskiej, w tym sensie, że Pinneberg zaskakująco pochlebnie wypowiada się o instytucjonalnych sieciach bezpieczeństwa socjalnego, które istnieją w Republice. Przynajmniej przez jakiś czas dostaje zasiłek dla bezrobotnych, rachunki medyczne żony w czasie ciąży są opłacane, a ona dostaje płatny urlop macierzyński. Istnieje wiele ważnych tematów, które podkreślają zarówno trudną sytuację rodzin z klasy robotniczej podczas Wielkiego Kryzysu, jak i niektóre czynniki łagodzące.

                       Jak już wspomniałem, akcja książki toczy się w międzywojennych Niemczech, kiedy to Johannes Pinneberg, podobnie jak wielu mu podobnych robotników, musi zmagać się z bezlitosnym czasem kryzysu, który odbiera człowiekowi wszystko: od poczucia bezpieczeństwa zaburzonego trwałym widmem bezrobocia, dotykającego coraz większej rzeszy ludzi, przez poczucie godności i wolności, skutecznie niszczone przez litościwych pracodawców, aż po ludzkie uczucia, na które albo nie ma czasu, albo pieniędzy. Pinneberg niczym nie różni się od pozostałych pracowników – zaharowuje się, stara się robić wszystko, by osiągnąć jak najlepsze rezultaty, nie reaguje na pomiatanie sobą przez pracodawcę,  pracuje ponad normę, tylko po to, by nie utracić tego, co wypracował. Na jakiekolwiek pochwały czy awanse nie ma co liczyć. Mało tego – mimo swojej zawziętości, sumienności i pracowitości – traci posadę, o którą tak bardzo zabiegał. Sytuacja jest o tyle problematyczna, że nie ma perspektyw na jakiekolwiek zatrudnienie. Czasy w jakich przyszło mu żyć nie gwarantowały luksusów, nie zapewniały nawet tego, co niezbędne do życia. Każdy, nawet kosztem innych, starał się przetrwać, skuteczne eliminując konkurencję. Pinneberg w całym tym świecie zdominowanym przez strach o przyszłość, pozwolił sobie na chwilę zapomnienia, pozwolił sobie na człowieczeństwo i – zakochał się, ożenił, począł dziecko. Nawet to, a może należałoby powiedzieć – przede wszystkim to – sprawiało, że potencjalni pracodawcy odwracali się do niego plecami. Traktowali go protekcjonalnie, skoro mógł sobie pozwolić na założenie rodziny, to pewnie go stać. Skoro ma brzemienną żonę, to z pewnością ma warunki. „Że tak mogliście sobie na to pozwolić. Pozazdrościć! – Nie za bardzo – odpowiada Pinneberg. – Ale gdyby wszystko od tego uzależnić, tacy jak my nigdy nie mieliby dzieci. Jakoś trzeba sobie radzić”. Jego ukochana, Jaginka, nie godzi się jednak na takie życie. Za plecami męża pisze do jego matki, która może okazać się dla nich ratunkiem... Gdy dowiaduje się o ich sytuacji, wzywa ich do siebie, zapewniając im mieszkanie, a jemu – pracę. Wydaje się, że niczego więcej nie potrzeba im do szczęścia, szybko jednak przekonują się, że podróż do Berlina wcale nie była takim dobrym pomysłem, a ich życie z pewnością nie będzie usłane różami. Kiedy pewnego dnia Pinnebergowie wyszli z kina, Jaginka skomentowała film takim oto zdaniem: „Nawet jeśli to tylko fikcja, prawdą jest jednak, że ludzie tacy jak my żyją w ciągłym strachu, że to właściwie cud, że przez chwilę dobrze nam się wiedzie. I że w każdym momencie może się wydarzyć coś, wobec czego człowiek jest zupełnie bezbronny. Aż dziw bierze, że nie przytrafia się to co dzień”.

                       Pinneberg, będąc jednym z tłumu, jednym z tysięcy szarych ludzi, decyduje się na walkę o szczęście i jak najbardziej godne warunki do życia. Mimo że w jego głowie ciągle kołacze się pytanie „co dalej?”, stara się żyć z dnia na dzień, wydając jak najmniej i podejmując kolejne próby odłożenia jakiejkolwiek gotówki. Narracja snuta przez Falladę hipnotyzuje. Problemy jego bohaterów jawią się jako niesłychanie bliskie i aktualne. Być może dzisiejsza sytuacja nie przedstawia się aż tak ponuro, z aż tak przytłaczającą powagą, a jednak – bezrobocie, wyzysk, ciężkie warunki do życia, niemożność pozwolenia sobie na to, czego się naprawdę pragnie – jak wielu z nas zmaga się z tymi problemami?

                       Jak wielu z nas, szarych ludzi, co dnia nie budzi się z pytaniem „co dalej?” Mimo wyzierającego z tej powieści smutku, niesie ona wielką otuchę. Wieczna tułaczka głównych bohaterów zarysowana z ogromną prostotą językową, porusza. Niemcy przestają się jawić jako mocarstwo. Fallada pokazuje kraj pędzony problemami, brakiem pieniędzy, różnicami klasowymi, wyzyskiem, nierównością i niesprawiedliwością, korupcją. W tym wszystkim brak miejsca na miłość i relację, ale tutaj właśnie Pinneberg jawi się jako ktoś wyrastający poza tłum – ktoś kto kocha, kto potrafi się poświęcić, kto dba o drugiego. Bez względu na bezrobocie, na brak pieniędzy, na ciągłą konieczność oszczędzania. Fallada zdaje się podkreślać, jak wielką wartość w takich sytuacjach ma rodzina. Przekazuje tym samym prawdy uniwersalne, czyniąc ze swojej książki powieść ponadczasową, wyrywającą się schematom. Nie jest to lektura prosta, bowiem dotyka i rozgrzebuje rany. Jest jednak niesłychanie potrzebna i w jakiś sposób – oczyszczająca.

            Lektura przypomina czasy gdy Niemcy mogli utracić zdolność słyszenia i widzenia, ale nie liczenia. Nigdy później operowanie liczbami z dwunastoma zerami nie zostało opanowane z taką wirtuozerią jak jesienią 1923 roku. Niektórzy w ciągu kilka sekund potrafili obliczyć, jak długo będą w stanie się utrzymać z trylionami, które mieli w kieszeni. Na banknocie o nominale stu bilionów marek zakończono emitowanie kolejnych. Wyższa suma nigdy więcej nie została wydrukowana. Zupełnie jakby rekord został wcześniej przewidziany, a banknot o wartości stu bilionów marek prezentował się wyjątkowo pięknie – prawdziwe arcydzieło sztuki wyrobu pieniędzy. Fakt, że zadano sobie tyle trudu w wypadku tej śmiertelnie chorej waluty, był naprawdę przejmujący. Na prawym brzegu banknotu znajdował się portret będącego uosobieniem kultury niemieckiej humanisty Willibalda Pirckheimera, autorstwa Albrechta Dürera. Znak wodny składał się z paska ostów; to skomplikowane żłobkowanie linii w kunsztowny sposób zabezpieczało banknot przed fałszerstwem. Tylko kto miałby chcieć go sfałszować? Ta absurdalna dokładność nie sprawiła, że banknot stawał się choć trochę cenniejszy. Legenda głosi, że pewnego razu złodzieje ukradli kosz na bieliznę wypełniony pieniędzmi. Kosz jako wartościowszy zabrali, a pieniądze bez zastanowienia wyrzucili. Wielu z tych, którzy nadal mieli pracę, wiedziało, jak szybko może dosięgnąć ich los bezrobotnych, dlatego ubóstwo przestawało stygmatyzować. Wszędzie powstawały jadłodajnie finansowane ze zbiórek i darowizn. Poczekalnie dla głodujących przemierzali reporterzy, sam Egon Erwin Kisch pozwolił się zamknąć w noclegowni. Hans Fallada przybliżał czytelnikom biedę, pozwalając bohaterom swoich powieści poruszać się jak windą przez poszczególne warstwy społeczne, raz w górę, raz w dół. Podczas gdy jedni wzniecali zamieszki głodowe i plądrowali sklepy spożywcze, inni mieli dość pieniędzy, by iść do teatru za dwa biliony marek, choć za bilet można było również zapłacić dwoma jajkami. Inflacja podsycała charakterystyczny dla Republiki Weimarskiej kult młodości, utwierdzała młodych w arogancji, a starych w niepokoju. Wśród zamożnych licealistów modne stało się inwestowanie pieniędzy z kieszonkowego w akcje.

            Ciągle cytowano sformułowanie „przewartościowanie wszystkich wartości” autorstwa Nietzschego. Wydaje się, że wraz z wartością pieniądza osuwał się też cały system wartości kulturowych. Rodzice martwili się o moralność dzieci. Z miłością również, jak się zdawało, było podobnie jak z pieniądzem: jej wartość spadała, im częściej o niej zapewniano. Pragnienie stawało się żądzą. „Młodzi, którzy uczyli się kochać w tamtych czasach, porzucali romantyzm i przyjmowali cynizm” – pisał Haffner. Oczywiście, starsze pokolenie zawsze uważało, że młodym brakuje przyzwoitości, ale teraz młodzi sami byli o tym przekonani. „Każdy pasuje każdemu, to bez znaczenia. Ta dziewczyna pasuje zarówno do tego chłopca, jak i do kolejnego. […] Dolar idzie w górę, upadajmy! Dlaczego mielibyśmy być bardziej stabilni niż nasza waluta? […] Miliony niedożywionych, zepsutych, rozpaczliwie napalonych, wściekle szukających przyjemności mężczyzn i kobiet chwieją się i zataczają w jazzowym delirium.”[1]

            Kryzys dotknął również rolników. Choć Niemcy były krajem wysoko uprzemysłowionym, z rolnictwa żyła jedna piąta ludności kraju. Objawy kryzysu rolnego pojawiały się zresztą już od 1927 r. Zaostrzyły się w latach następnych, bo zmniejszyło się spożycie wielu artykułów, a spadek popytu prowadził do obniżenia cen. Na wieś wracało także wielu bezrobotnych, o ile mieli tam rodziny. Kryzys boleśnie odczuli kupcy i rzemieślnicy. Wielu z nich zbankrutowało. Pauperyzacja klienteli miejskiej i wiejskiej ograniczała popyt, a w rezultacie dochód ze sprzedaży oraz zapotrzebowanie na usługi. Drobnomieszczaństwo nie korzystało jak bezrobotni pracownicy z osłony socjalnej, zasiłków wypłacanych w pierwszych miesiącach po utracie zatrudnienia. I wtedy po raz pierwszy na arenę dziejów wkroczył jako jeden z przywódców Völkische Adolf Hitler, ze swą NSDAP, Narodowo-Socjalistyczną Niemiecką Partią Robotniczą, nazistami. Hans Fallada w książce „Co dalej, szary człowieku?” daje nam odpowiedź: otóż remedium na bolączki szarego człowieka ma być silny człowiek. „Oto szary człowiek nazwiskiem Pinneberg stoi przed drzwiami willi fabrykanta Ruscha i dzwoni. Chce odebrać swoje sześć marek i uparł się, że je dostanie.” Dalszy ciąg historii dobrze znamy.

 

 

 

                      

 


[1] Fragment książki Rausz. Niemcy między wojnami, która ukazała się w Wydawnictwie Poznańskim. Przełożyła Monika Kilis.