05 sierpnia 2025

Co dalej, szary człowieku?

 

„Co dalej, szary człowieku?”

Hans Fallada

Autor/ pseudonim literacki Rudolfa Ditzena (1893-1947), jednego z najwybitniejszych pisarzy niemieckich XX wieku. Autor ma na swym koncie 27 powieści, z czego 13 ukazało się w polskim przekładzie. O jego niesłabnącej popularności świadczą liczne ekranizacje, adaptacje teatralne oraz ciągłe wznowienia powieści.

Tłumaczenie/ Dariusz Guzik

Tytuł oryginału/ de Kleiner Mann, was nun?

Tematyka/ Właściwie sama fabuła książki jest banalna: o zubożeniu w czasach kryzysu i o tragediach z tym związanych. Spróbujmy wyobrazić sobie dzisiejszego polskiego Pinneberga, człowieka wchodzącego w życie zawodowe, obarczonego rodziną, z perspektywą rychłego ojcostwa, bez większych rezerw finansowych, żyjącego dodatkowo w czasach recesji. Czy nie będzie do tej postaci pasował statystyczny polski dwudziestolatek pierwszych lat XXI wieku? Wyobraźmy sobie współczesnego młodziana, który pracuje za najniższe wynagrodzenie i stara się za nie utrzymać powiększającą się rodzinę… Czy jego sytuacja nie jest taka jak Pinneberga w sklepie odzieżowym? Czy ktokolwiek z nas, pracujących na etacie, nie boi się o swoje stanowisko pracy? Wreszcie, czy jak nasz bohater nie dowierzamy czasem populistom i obiecujemy sobie w chwilach słabości oddać na nich głos, po to tylko, by przy wyborach nie zostać w domu? Czyż wreszcie nie stajemy przed bezdusznym urzędnikiem, który traktuje nas jak intruza, czy przed koniecznością zapłaty wygórowanego, naszym zdaniem, czynszu? Los statystycznego Polaka jest dokładnie taki sam jak los Johannesa Pinneberga, człowieka, który chowa w sobie troski i problemy, człowieka, który boi się, ale chce też przetrwać, odpowiedzialnego za los najbliższych. Johannesa Pinneberga, którego jedyne szczęście polegało na tym, że miał wspaniałego towarzysza swej niedoli– piękną Jaginkę.

Główny motyw/ Niemcy. Lata trzydzieste dwudziestego wieku. Johannes Pinneberg boleśnie odczuwa czasy kryzysu, kiedy to bezrobocie sięga prawie sześciu milionów. Haruje jak wół w obawie przed utratą pracy i choć pozwala przełożonym sobą pomiatać i godzi się na wszystkie dodatkowe obowiązki, w końcu i tak traci posadę. Daremnie puka od drzwi do drzwi w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Sytuacja zaczyna wyglądać tragicznie, a przed załamaniem nerwowym chroni go już tylko brzemienna żona.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Tak to już jest. Nas, szaraczków, traktują tak, jak im się spodoba…”

„-Nie chciał ci przejść przez gardło ten >księgowy<. -A tobie >z domu Morschel< (…).”

„-Tylko tyle? Znów tylko tyle. Ech, co za życie.”

„Cóż, można tylko zapłakać, a płakać można i po ciemku, przynajmniej oszczędza się światło, które  tak się marnuje.”

„I znów zalewa się łzami, aż wreszcie zasypia. Tak jak się zawsze zasypia, po bólu zębów i po porodzie, po kłótni i po rzadkich chwilach bezgranicznej radości.”

„Gdyby wszyscy myśleli podobnie jak pan, młody człowieku, to byśmy harowali w kajdanach dla panów pracodawców i psalmy dziękczynne śpiewali za każdy kawałek chleba.”

„Każdej niedzieli depcze po piętach poniedziałek.”

„Czy dla tych słabszych nie będzie już w ogóle miejsca? Będziemy oceniać człowieka po tym, ile par spodni potrafi sprzedać?!”

„Wszystko, co człowieka cieszy, kosztuje.”

„Niech pan pomyśli, młody człowieku, cóż to jest? To wielkie nic, jedna tylko chwila, a nawet jeszcze mniej, raz dwa i po sprawie [płodzenie dziecka]. A potem? Kula u nogi przez resztę życia.”

„Znowu to samo [poród]. Tylko po to, żeby chłopy zaznały trochę przyjemności. A my musimy to znosić.”

„Poza tym zgadzali się w jednej kwestii: że ludzie są obrzydliwi.”

„Tu [w szpitalu] właśnie leżą, setki tysiące ludzi, umierają powoli albo szybko, niektórzy wracają do zdrowia, by umrzeć nieco później. Smutna ta opowieść o ludzkim życiu.”

„Trudno zasnąć w towarzystwie takiej myśli, a przecież nie jest to jeszcze ostatnia.”

„Kwiaty i czekoladki? Od tego mięknie serce każdej kobiety.”

„Życie to jedna z najtrudniejszych sztuk, mówię panu?”

„Boże, przyjemnych stron życia nie zobaczysz nawet w kinie.”

„Jak można się śmiać, śmiać z całego serca, w świecie uzdrowionych przywódców gospodarczych, którzy popełnili tysiące błędów, w świecie szarych, poniżonych, zdeptanych ludzi, którzy wciąż robią wszystko, co w ich mocy?!”

„Skąd wezmą na jedzenie, na opał na przyszły tydzień? Bóg jeden raczy wiedzieć. Choć pewnie i on nie ma pojęcia…”

Taki już jest ten świat, choć niewielka to pociecha, że na każdego przyjdzie pora.”

„To, o czym od dwudziestu lat wiedzieli wszyscy, w dwudziestym pierwszym roku uznano za nadużycie (…).”

„Podczas wojny kobiety także pracowały, a mężczyźni zabijali się nawzajem. I wszyscy uznali, że to w porządku.”

„Taki już jest człowiek, niczego się nie nauczy, wciąż popełnia te same głupstwa.”

„Kiedy człowiek dobiega pięćdziesiątki nie czas myśleć o śmietance. Chude mleko, maślanka.”

                       Kiedy czytamy książki na temat historii, jedną z pierwszych rzeczy na którą musimy zwracać uwagę, jest to, aby nie popełniać błędu czytania historii od tyłu, ale abyśmy kontekstualizowali wydarzenia i starali się spojrzeć na nie oczami ówczesnych. Istnieje zrozumiała obsesja na punkcie tego, gdzie w historii Niemiec coś poszło nie tak i jak możliwa była dyktatura Hitlera. Nie sądzę jednak, by miało to coś wspólnego z rewolucją 1918 roku. Niektórzy badacze historii twierdzą, że rewolucja – która początkowo była w dużej mierze rewolucją mającą zakończyć I wojnę światową – w rzeczywistości odniosła kilka znaczących sukcesów. Przede wszystkim warto pamiętać, że Niemcy właśnie przegrały najbardziej katastrofalną wojnę w historii ludzkości. Kontekst był więc szczególnie trudny dla Friedricha Eberta i bardziej umiarkowanych socjaldemokratów, którzy ukształtowali pierwszą fazę historii Weimaru. Warto też pamiętać, że ośmiogodzinny dzień pracy, wprowadzenie pełnych praw wyborczych dla kobiet i uniknięcie krwawej wojny domowej były znaczącymi osiągnięciami. A wyzwania były ogromne. W całej Europie wciąż znajdowało się kilka milionów niemieckich żołnierzy. Sprowadzenie ich z powrotem i demobilizacja bez większych incydentów przemocy było samo w sobie dość znaczącym osiągnięciem.

W 1923 roku, kiedy burzliwa pierwsza faza Republiki Weimarskiej dobiegła końca, konsolidacja była bardziej prawdopodobna niż porażka. Myślę, że trzeba też pamiętać, że wyzwania, przed którymi stanęła Republika Weimarska, były prawdopodobnie większe niż miała jakakolwiek inna demokracja od tamtych czasów – hiperinflacja, obca okupacja części terytoriów zachodnich, bardzo znaczące straty terytorialne, kwestia długów wojennych i reparacji oraz pucze z lewicy i prawicy. Jeśli spojrzymy na wybory parlamentarne w Niemczech w 1928 roku, zakończyły się one zwycięstwem socjaldemokratów, którzy wracali do władzy. Nowy kanclerz Hermann Müller, który był przewodniczącym SPD, opublikował w tym samym roku książkę poświęconą 10. rocznicy rewolucji listopadowej. A wydźwięk książki brzmiał: „Udało się. Stało się to historią sukcesu wbrew wszelkim przeciwnościom."

                       Rok później sytuacja całkowicie się rozwikłała. Niemcy ucierpiały szczególnie dotkliwie, ponieważ tymczasowe ożywienie niemieckiej gospodarki w połowie lat 20. było w dużym stopniu uzależnione od krótkoterminowych pożyczek amerykańskich, które zaczęto wycofywać. Na domiar złego, w 1931 r. doszło do ogromnego kryzysu bankowego o bezprecedensowych rozmiarach, który doprowadził do bankructwa wielu banków austriackich i niemieckich. Rząd niemiecki próbował walczyć z sytuacją finansową za pomocą polityki oszczędnościowej, mającej również na celu pokazanie aliantom, że Niemcy nie są w stanie spłacić swoich długów wojennych. To znacznie pogłębiło trudną sytuację wielu ludzi. W najgorszym momencie kryzysu sześć milionów osób było bezrobotnych, co daje jedynie wgląd w ogólną sytuację, ponieważ te sześć milionów często miało kilka osób na utrzymaniu, a znacznie więcej osób było zmuszonych do pracy na umowach krótkoterminowych, co sprawiało, że ich zatrudnienie było bardzo niepewne. Nie zawsze jest to uchwycone w statystykach. Jedna trzecia niemieckiej siły roboczej była bezrobotna, tak samo bohater książki „Co dalej, szary człowieku?” Hansa Fallady zmaga się ze skutkami tego kryzysu.

                       Książka po raz pierwszy została opublikowana w 1932 roku, a jej akcja rozgrywa się w latach 1930-1932, w szczytowym okresie Wielkiego Kryzysu. „Szary człowiek”, o którym mowa, to Johannes Pinneberg, księgowy z północnych Niemiec, i jego dziewczyna Jaginka, która spodziewa się syna. Tuż po tym, jak dowiadują się, że jest w ciąży, zostaje zwolniony z pracy i musi znaleźć sposób, aby poradzić sobie w środku najgorszego kryzysu gospodarczego na świecie. Próbuje znaleźć nową pracę w Berlinie i zostaje zatrudniony jako sprzedawca w jednym z dużych berlińskich domów towarowych, gdzie on i jego koledzy muszą spełniać niezwykle ambitne normy, aby utrzymać pracę. W przeciwnym razie zostaną zwolnieni. Książka naprawdę pokazuje, jak ludzie stawali się coraz bardziej zależni od pracy dorywczej, jak firmy i przedsiębiorstwa coraz bardziej wyzyskiwały pracowników, ponieważ wiedziały, że istnieje duże morze bezrobotnych, których można zmusić do zaakceptowania każdych warunków pracy. 


Jest to więc bardzo krytyczne wobec tych praktyk, ale jednocześnie chodzi o to, jak on i jego biedna rodzina radzą sobie w trudnych okolicznościach. W pewnym momencie Pinneberg zostaje zwolniony z pracy, z tego powodu rodzina zmuszona jest opuścić miasto, ponieważ nie stać ich już na opłacenie zakwaterowania. W końcu wraca do Berlina, aby odebrać pieniądze z zasiłku, ale zostaje jeszcze bardziej upokorzony, gdy policjant myli go z żebrakiem i przegania go sprzed eleganckiego domu towarowego. To powieść, która opowiada o brutalnych realiach życia zwykłych ludzi po 1929 roku. Jednocześnie powieść ma również kilka pozytywnych rzeczy do powiedzenia na temat Republiki Weimarskiej, w tym sensie, że Pinneberg zaskakująco pochlebnie wypowiada się o instytucjonalnych sieciach bezpieczeństwa socjalnego, które istnieją w Republice. Przynajmniej przez jakiś czas dostaje zasiłek dla bezrobotnych, rachunki medyczne żony w czasie ciąży są opłacane, a ona dostaje płatny urlop macierzyński. Istnieje wiele ważnych tematów, które podkreślają zarówno trudną sytuację rodzin z klasy robotniczej podczas Wielkiego Kryzysu, jak i niektóre czynniki łagodzące.

                       Jak już wspomniałem, akcja książki toczy się w międzywojennych Niemczech, kiedy to Johannes Pinneberg, podobnie jak wielu mu podobnych robotników, musi zmagać się z bezlitosnym czasem kryzysu, który odbiera człowiekowi wszystko: od poczucia bezpieczeństwa zaburzonego trwałym widmem bezrobocia, dotykającego coraz większej rzeszy ludzi, przez poczucie godności i wolności, skutecznie niszczone przez litościwych pracodawców, aż po ludzkie uczucia, na które albo nie ma czasu, albo pieniędzy. Pinneberg niczym nie różni się od pozostałych pracowników – zaharowuje się, stara się robić wszystko, by osiągnąć jak najlepsze rezultaty, nie reaguje na pomiatanie sobą przez pracodawcę,  pracuje ponad normę, tylko po to, by nie utracić tego, co wypracował. Na jakiekolwiek pochwały czy awanse nie ma co liczyć. Mało tego – mimo swojej zawziętości, sumienności i pracowitości – traci posadę, o którą tak bardzo zabiegał. Sytuacja jest o tyle problematyczna, że nie ma perspektyw na jakiekolwiek zatrudnienie. Czasy w jakich przyszło mu żyć nie gwarantowały luksusów, nie zapewniały nawet tego, co niezbędne do życia. Każdy, nawet kosztem innych, starał się przetrwać, skuteczne eliminując konkurencję. Pinneberg w całym tym świecie zdominowanym przez strach o przyszłość, pozwolił sobie na chwilę zapomnienia, pozwolił sobie na człowieczeństwo i – zakochał się, ożenił, począł dziecko. Nawet to, a może należałoby powiedzieć – przede wszystkim to – sprawiało, że potencjalni pracodawcy odwracali się do niego plecami. Traktowali go protekcjonalnie, skoro mógł sobie pozwolić na założenie rodziny, to pewnie go stać. Skoro ma brzemienną żonę, to z pewnością ma warunki. „Że tak mogliście sobie na to pozwolić. Pozazdrościć! – Nie za bardzo – odpowiada Pinneberg. – Ale gdyby wszystko od tego uzależnić, tacy jak my nigdy nie mieliby dzieci. Jakoś trzeba sobie radzić”. Jego ukochana, Jaginka, nie godzi się jednak na takie życie. Za plecami męża pisze do jego matki, która może okazać się dla nich ratunkiem... Gdy dowiaduje się o ich sytuacji, wzywa ich do siebie, zapewniając im mieszkanie, a jemu – pracę. Wydaje się, że niczego więcej nie potrzeba im do szczęścia, szybko jednak przekonują się, że podróż do Berlina wcale nie była takim dobrym pomysłem, a ich życie z pewnością nie będzie usłane różami. Kiedy pewnego dnia Pinnebergowie wyszli z kina, Jaginka skomentowała film takim oto zdaniem: „Nawet jeśli to tylko fikcja, prawdą jest jednak, że ludzie tacy jak my żyją w ciągłym strachu, że to właściwie cud, że przez chwilę dobrze nam się wiedzie. I że w każdym momencie może się wydarzyć coś, wobec czego człowiek jest zupełnie bezbronny. Aż dziw bierze, że nie przytrafia się to co dzień”.

                       Pinneberg, będąc jednym z tłumu, jednym z tysięcy szarych ludzi, decyduje się na walkę o szczęście i jak najbardziej godne warunki do życia. Mimo że w jego głowie ciągle kołacze się pytanie „co dalej?”, stara się żyć z dnia na dzień, wydając jak najmniej i podejmując kolejne próby odłożenia jakiejkolwiek gotówki. Narracja snuta przez Falladę hipnotyzuje. Problemy jego bohaterów jawią się jako niesłychanie bliskie i aktualne. Być może dzisiejsza sytuacja nie przedstawia się aż tak ponuro, z aż tak przytłaczającą powagą, a jednak – bezrobocie, wyzysk, ciężkie warunki do życia, niemożność pozwolenia sobie na to, czego się naprawdę pragnie – jak wielu z nas zmaga się z tymi problemami?

                       Jak wielu z nas, szarych ludzi, co dnia nie budzi się z pytaniem „co dalej?” Mimo wyzierającego z tej powieści smutku, niesie ona wielką otuchę. Wieczna tułaczka głównych bohaterów zarysowana z ogromną prostotą językową, porusza. Niemcy przestają się jawić jako mocarstwo. Fallada pokazuje kraj pędzony problemami, brakiem pieniędzy, różnicami klasowymi, wyzyskiem, nierównością i niesprawiedliwością, korupcją. W tym wszystkim brak miejsca na miłość i relację, ale tutaj właśnie Pinneberg jawi się jako ktoś wyrastający poza tłum – ktoś kto kocha, kto potrafi się poświęcić, kto dba o drugiego. Bez względu na bezrobocie, na brak pieniędzy, na ciągłą konieczność oszczędzania. Fallada zdaje się podkreślać, jak wielką wartość w takich sytuacjach ma rodzina. Przekazuje tym samym prawdy uniwersalne, czyniąc ze swojej książki powieść ponadczasową, wyrywającą się schematom. Nie jest to lektura prosta, bowiem dotyka i rozgrzebuje rany. Jest jednak niesłychanie potrzebna i w jakiś sposób – oczyszczająca.

            Lektura przypomina czasy gdy Niemcy mogli utracić zdolność słyszenia i widzenia, ale nie liczenia. Nigdy później operowanie liczbami z dwunastoma zerami nie zostało opanowane z taką wirtuozerią jak jesienią 1923 roku. Niektórzy w ciągu kilka sekund potrafili obliczyć, jak długo będą w stanie się utrzymać z trylionami, które mieli w kieszeni. Na banknocie o nominale stu bilionów marek zakończono emitowanie kolejnych. Wyższa suma nigdy więcej nie została wydrukowana. Zupełnie jakby rekord został wcześniej przewidziany, a banknot o wartości stu bilionów marek prezentował się wyjątkowo pięknie – prawdziwe arcydzieło sztuki wyrobu pieniędzy. Fakt, że zadano sobie tyle trudu w wypadku tej śmiertelnie chorej waluty, był naprawdę przejmujący. Na prawym brzegu banknotu znajdował się portret będącego uosobieniem kultury niemieckiej humanisty Willibalda Pirckheimera, autorstwa Albrechta Dürera. Znak wodny składał się z paska ostów; to skomplikowane żłobkowanie linii w kunsztowny sposób zabezpieczało banknot przed fałszerstwem. Tylko kto miałby chcieć go sfałszować? Ta absurdalna dokładność nie sprawiła, że banknot stawał się choć trochę cenniejszy. Legenda głosi, że pewnego razu złodzieje ukradli kosz na bieliznę wypełniony pieniędzmi. Kosz jako wartościowszy zabrali, a pieniądze bez zastanowienia wyrzucili. Wielu z tych, którzy nadal mieli pracę, wiedziało, jak szybko może dosięgnąć ich los bezrobotnych, dlatego ubóstwo przestawało stygmatyzować. Wszędzie powstawały jadłodajnie finansowane ze zbiórek i darowizn. Poczekalnie dla głodujących przemierzali reporterzy, sam Egon Erwin Kisch pozwolił się zamknąć w noclegowni. Hans Fallada przybliżał czytelnikom biedę, pozwalając bohaterom swoich powieści poruszać się jak windą przez poszczególne warstwy społeczne, raz w górę, raz w dół. Podczas gdy jedni wzniecali zamieszki głodowe i plądrowali sklepy spożywcze, inni mieli dość pieniędzy, by iść do teatru za dwa biliony marek, choć za bilet można było również zapłacić dwoma jajkami. Inflacja podsycała charakterystyczny dla Republiki Weimarskiej kult młodości, utwierdzała młodych w arogancji, a starych w niepokoju. Wśród zamożnych licealistów modne stało się inwestowanie pieniędzy z kieszonkowego w akcje.

            Ciągle cytowano sformułowanie „przewartościowanie wszystkich wartości” autorstwa Nietzschego. Wydaje się, że wraz z wartością pieniądza osuwał się też cały system wartości kulturowych. Rodzice martwili się o moralność dzieci. Z miłością również, jak się zdawało, było podobnie jak z pieniądzem: jej wartość spadała, im częściej o niej zapewniano. Pragnienie stawało się żądzą. „Młodzi, którzy uczyli się kochać w tamtych czasach, porzucali romantyzm i przyjmowali cynizm” – pisał Haffner. Oczywiście, starsze pokolenie zawsze uważało, że młodym brakuje przyzwoitości, ale teraz młodzi sami byli o tym przekonani. „Każdy pasuje każdemu, to bez znaczenia. Ta dziewczyna pasuje zarówno do tego chłopca, jak i do kolejnego. […] Dolar idzie w górę, upadajmy! Dlaczego mielibyśmy być bardziej stabilni niż nasza waluta? […] Miliony niedożywionych, zepsutych, rozpaczliwie napalonych, wściekle szukających przyjemności mężczyzn i kobiet chwieją się i zataczają w jazzowym delirium.”[1]

            Kryzys dotknął również rolników. Choć Niemcy były krajem wysoko uprzemysłowionym, z rolnictwa żyła jedna piąta ludności kraju. Objawy kryzysu rolnego pojawiały się zresztą już od 1927 r. Zaostrzyły się w latach następnych, bo zmniejszyło się spożycie wielu artykułów, a spadek popytu prowadził do obniżenia cen. Na wieś wracało także wielu bezrobotnych, o ile mieli tam rodziny. Kryzys boleśnie odczuli kupcy i rzemieślnicy. Wielu z nich zbankrutowało. Pauperyzacja klienteli miejskiej i wiejskiej ograniczała popyt, a w rezultacie dochód ze sprzedaży oraz zapotrzebowanie na usługi. Drobnomieszczaństwo nie korzystało jak bezrobotni pracownicy z osłony socjalnej, zasiłków wypłacanych w pierwszych miesiącach po utracie zatrudnienia. I wtedy po raz pierwszy na arenę dziejów wkroczył jako jeden z przywódców Völkische Adolf Hitler, ze swą NSDAP, Narodowo-Socjalistyczną Niemiecką Partią Robotniczą, nazistami. Hans Fallada w książce „Co dalej, szary człowieku?” daje nam odpowiedź: otóż remedium na bolączki szarego człowieka ma być silny człowiek. „Oto szary człowiek nazwiskiem Pinneberg stoi przed drzwiami willi fabrykanta Ruscha i dzwoni. Chce odebrać swoje sześć marek i uparł się, że je dostanie.” Dalszy ciąg historii dobrze znamy.

 

 

 

                      

 


[1] Fragment książki Rausz. Niemcy między wojnami, która ukazała się w Wydawnictwie Poznańskim. Przełożyła Monika Kilis.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz