„Portret
artysty w wieku młodzieńczym”
James Joyce
Autor/ Urodzony
w 1882 roku w Dublinie, irlandzki prozaik i poeta. Powszechnie uważany za
jednego z najwybitniejszych pisarzy europejskiego i światowego modernizmu.
Swoje rodzinne miasto uwiecznił nie tylko w „Dublińczykach”, ale również
w „Ulissesie”, bodaj najwybitniejszym ze swoich utworów. Opublikował
m.in. tomy poetyckie „Chamber Music” (1907) oraz „Pomes Penyeach”
(1927), wspomniany zbiór opowiadań pt. „Dublińczycy” (1914), powieść „Portret
artysty w wieku młodzieńczym” (1916) oraz „Finneganów tren” (1939),
najbardziej kontrowersyjne ze swoich dzieł. Po wyjeździe z Dublina mieszkał
także w Trieście i Zurychu, w którym zmarł 13 stycznia 1941 roku.
Tłumaczenie/
Jerzy Jarniewicz
Tytuł oryginału/ en-ie
A Portrait of the Artist as a Young Man
Tematyka/ Bohater
Joyce’a, wzorowany na samym pisarzu, to dziecko wrażliwe, intelektualnie
przewyższające rówieśników, ale fizycznie słabe, co przejawia się w wątłej
budowie ciała i słabym wzroku. Fakt, że Stefan jest krótkowidzem, czyni go
wrażliwym na dźwięki, zwłaszcza na melodię słów; można nawet powiedzieć, że
jego percepcje są wyznaczone przez język, wobec czego bardziej żyje w świecie
słów niż rzeczy. Chłopiec ma też bujną wyobraźnię, kompensującą braki
percepcyjne, będącą jednak źródłem dodatkowych cierpień. Przebywając w
Clongowes Wood College, Stefan dotkliwie odczuwa chłód i szorstkość pościeli w
internacie, a także oddalenie od matki. Pobyt u jezuitów jest dla niego ciągłą
tęsknotą za wakacjami, które spędzi w domu. Z chwilą zaś, gdy czas wolny
dobiega końca, chłopiec traci apetyt; nie smakują mu nawet ulubione zrazy
baranie.
Główny
motyw/ Utwór Joyce’a ma cechy wspólne z cyklem
powieściowym Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”, ukazującym
dojrzewanie artysty; o ile jednak Proust akcentuje rozwój wewnętrzny pisarza, o
tyle Joyce’a interesują zmagania przyszłego artysty ze szkołą. Dzięki temu
poznajemy zarówno rozterki bohatera, jak i system, który go ukształtował.
Powieść składa się z pięciu rozdziałów, ukazujących kolejne etapy dojrzewania
artysty. Rozdział I opisuje dzieciństwo, przy czym głównym wydarzeniem jest wyjazd
do szkoły. Rozdział II jest opisem fizycznego i intelektualnego dojrzewania
Stefana. Chłopiec przeżywa pierwsze doznania seksualne, które są zarazem
tajemnicze i grzeszne. Tematem rozdziału III są rekolekcje, głoszone przez ojca
Arnalla w dniu św. Franciszka Ksawerego. Przypadają one w życiu Stefana na
okres świadomości własnego upadku, kiedy młodzieniec traci nadzieję na
zbawienie. Rozdział IV ukazuje duchowy przełom bohatera. Skupiony na modlitwie
Stefan wierzy, że odzyskał łaskę Boga. Rozdział V ukazuje w pełni
ukształtowanego młodzieńca, który obrał sztukę za treść życia. Decyzja ta wiąże
się z porzuceniem religii oraz zerwaniem więzi rodzinnych i narodowych.
Cytaty
z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Czuł,
że robi mu się niedobrze w sercu, jeśli w sercu w ogóle może być komukolwiek
niedobrze.”
„Chodzimy
do domu Bożego w pokorze, żeby modlić się do Stwórcy – powiedział pan Casey – a
nie po to, by wysłuchiwać deklaracji wyborczych.”
„Jesteśmy
nieszczęsnym narodem na księżym postronku, zawsze tak było i zawsze tak będzie
aż po koniec baśni.”
„Nie
chciał się bawić. Chciał spotkać w rzeczywistym świecie ten niematerialny
wizerunek, który nieustannie widział oczyma duszy.”
„Duszę
targały niepokoje i rozpacz, których źródłem było to ponure zjawisko zwane
Dublinem.”
„(…)
czuł, że świat bezceremonialnie zadaje kłam jego fantazjom.”
„Zszokowany,
odkrył w świecie zewnętrznym ślad tego, co dotychczas zdawało mu się prymitywną
i jednostkową przypadłością jego umysłu.”
„Myślę,
że syn nie może bać się ojca.”
„Czas
jest, czas był, lecz czasu nie będzie.”
„Rozmnażanie
jest początkiem śmierci.”
„(…)
a skoro Chrystus pozwolił dzieciom, by przychodziły do Niego, to czemu Kościół
wysyła je wszystkie do piekła, jeśli są nieochrzczone?”
„Każdy
osioł, co łazi po ulicach, sądzi, że ma idee.”
W swojej zewnętrznej warstwie znaczeniowej
„Portret artysty w wieku młodzieńczym” Jamesa Joyce’a jest powieścią
autobiograficzną. Ukazując zasadnicze fazy rozwoju i buntu bohatera powieści
Stefana Dedalusa, znane nam z życia pisarza, autor ze szczególnym mistrzostwem
i wnikliwością opisuje świat myśli, wyobrażeń i uczuć małego chłopca, potem zaś
gwałtowne burze okresu dojrzewania, wywołane przez zderzenie się młodzieńczego
seksualizmu ze specyficzną pobożnością wychowanka jezuickich szkół, upatrzonego
przez Ojców na przyszłego księdza lub nawet członka zakonu. Dzieje Stefana,
szamocącego się między „natarczywym wołaniem ciała” a przytłaczającym poczuciem
grzechu, między jezuicką, jakże zmysłowo-cielesną wizją piekła a egzaltowanym
niebem mistycznych uniesień i tęsknot – to studium psychologiczne i
psychoanalityczne, którego nie powstydziłby się Zygmunt Freud. W studium tym
nie brak niczego: ani autoerotyzmu, ani wypraw do prostytutek, ani
masochistycznej samoudręki, ani kompleksów, ani zahamowania popędu, ani jego
sublimacji w młodzieńczych wierszach czy w estetycznej kontemplacji widoku
obnażonej dziewczyny nad brzegiem morza.
Egon Naganowski w książce „Telemach w
labiryncie świata” napisał, mimo że te i inne konflikty i problemy dojrzewania
Stefana, które razem przygotowują i pobudzają jego rewoltę przeciwko uświęconym
wartościom, znakomicie tłumaczą się w autobiograficzno-psychologicznym planie
powieści, to jednak dopiero wykrycie ich głębszego sensu pozwala odczytać
dzieło zgodnie z intencjami autora. Wtedy okaże się, że w „Portrecie artysty
w wieku młodzieńczym” wszystko ma podwójne, często potrójne czy poczwórne
znaczenie, że jedna postać mieści w sobie kilka postaci i że materiał
autobiograficzny posłużył pisarzowi właściwie tylko do ewokacji starego mitu,
który w interpretacji Joyce’a staje się parabolą odwiecznej, a jednocześnie
nader współczesnej sytuacji człowieka i artysty w labiryncie świata, rządzonego
przez zachłanne autorytety. Słowo „labirynt” kojarzy się oczywiście nie tylko z
Ariadną, lecz także z ateńskim budowniczym Dedalem, a Dedal to przecież
nazwisko Stefana. Oto klucz do podziemi powieści, której autor dał motto
zaczerpnięte z „Metamorfoz” Owidiusza: „Et ignotas animum admittit in artes”
(„I zwróć umysł ku nieznanym sztukom”).
Analogie między „Portretem artysty w wieku
młodzieńczym” a kreteńskim mitem sięgają najdrobniejszych szczegółów, których
dokładne rozpatrzenie zawiodłyby nas jednak za daleko. Skoncentrujemy się
wyłącznie na sprawach zasadniczych. W starożytnej legendzie Dedal, emigrant
skazany w ojczyźnie na banicję, zbudowawszy na rozkaz króla Minosa gmach
labiryntu, więzienie dla groźnego Minotaura, został w nim potem zamknięty za
jakieś przewinienie. Co do rodzaju tego przewinienia istnieją najróżniejsze
wersje w różnych wariantach mitu. Chodziło albo o zdradzenie planu budowli
Ariadnie, by umożliwić jej uratowanie Tezeusza, albo o chęć wyzwolenia się spod
władzy króla i ucieczki z Krety, albo wreszcie o skonstruowanie dla żony
Minosa, Pazyfae, drewnianej krowy, do której wnętrza królowa wchodziła, by móc
niepostrzeżenie cudzołożyć z bykiem. Tę krowę spotykamy zaraz na wstępie w
„Portrecie…” pod niewinną, dziecięcą postacią „ryczykrówki”. Ponieważ zaś krowa
we wszystkich mitologiach jest symbolem płodności, dla myślącego teologicznymi
kategoriami Joyce’a, który nie uznawał naturalnych związków krwi i marzył o
duchowym pokrewieństwie z wyboru, kojarzy się ona z pojęciem grzechu
pierworodnego, obciążającego Stefana. Grzech ten, główna skaza, polega
na jego pochodzeniu z fizycznego aktu, co właśnie zamknęło młodego
bohatera w labiryncie cielesnych, gwałtownych tłumień żądz, przede wszystkim
zaś w labiryncie przemożnych instytucji – rodziny, Kościoła, ojczyzny. W ten
sposób labirynt urasta do alegorii losu-więzienia, na które człowiek jest
skazany, a starszy kolega szkolny Stefana, Wells, inspektor ojciec Dolan,
rodzony ojciec (tj. John Stanislaus) i inne karzące lub nastające na chłopca
osoby w powieści są kolejnymi wcieleniami króla Minosa, symbolu obrażonej, często
niesprawiedliwej i zawsze brutalnej władzy.
Labirynt, po którym błąka się bohater Joyce’a przybiera najrozmaitsze, lecz z reguły łatwo rozpoznawalne zewnętrzne rysy. W Clongowes Wood „Stefan wyszedł w szeregu z innymi chłopcami z sali wykładowej i poszli w dół po schodach i przez korytarze do kaplicy. Korytarze były słabo oświetlone, podobnie jak kaplica. Wszystko pogrążało się w końcu w mroku i śnie… Cały ten mrok jest zimny i niesamowity. Tkwią w nim blade, niesamowite twarze, ślepia wielkie jak latarnie powozowe. Są to duchy morderców…”. Wizja labiryntu i straszących w nim potworów-widziadeł męczy chłopca w gorączkowym, koszmarnym śnie o własnej śmierci i pogrzebie, trumnie i katafalku. Ręka prefekta, która dotyka jego czoła, przypomina mu szczura, wstrętne, oślizłe zwierzę podziemi. A kiedy Stefan został niesłusznie ukarany przez ojca Dolana, chłopiec przemienia się w Tezeusza, samotnie walczącego w zakamarkach labiryntu, i wyrusza na poszukiwanie Minotaura – rektora szkoły.
Również nocny Dublin, którego ulicami młody
człowiek wędruje do dzielnicy prostytutek, jest miastem-labiryntem: „Błąkał się
po ciemnych, zabłoconych ulicach; zaglądał w mrok ciasnych zaułków i bram…”.
„Dostał się w labirynt ciasnych i brudnych uliczek” itd. A piekło, którym
podczas rekolekcji straszy jezuicki kaznodzieja, piekło odmalowane iście
dantejskim pędzlem, „to ciasne, ciemne i smrodliwe więzienie”, też przywodzi na
myśl labirynt – najstraszliwszy, bo wieczny. W ponownym lękowym śnie Stefan
przeżywa jego okropności, spotyka zaludniające piekło-labirynt poczwary, całe
czeredy ohydnych Minotaurów. „Poruszają się powolnymi, kolistymi ruchami,
kołując coraz bliżej, by otoczyć, otoczyć… Jak szalony zrzucił z siebie koce,
aby oswobodzić twarz i szyję. To jego własne piekło. Pan Bóg pozwolił mu ujrzeć
piekło przeznaczone mu za jego grzechy…”. W końcu więc sam Bóg występuje w roli
karzącego Minosa i mitologia grecka łączy się z chrześcijańską.
Cała powieść opiera się zresztą na tej
koegzystencji legend, gdyż, zdaniem wielu krytyków literackich, „Portret…” jest
nie tylko powtórzeniem historii Dedala, ale również historii św. Stefana
męczennika, ukamienowanego przez tłuszczę, oraz historii Chrystusa,
ukrzyżowanego przez naród i kapłanów. Warto ponadto zwrócić uwagę na
bezpośrednie skojarzenie przez autora dziejów Stefana z dziejami Prometeusza.
Zaraz na wstępie „Portretu…” dowiadujemy się, że malec był nieposłuszny wobec
autorytetów dziecięcego świata, matki i guwernantki. „Schował się pod stół.
Jego matka powiedziała: - O, Stefan chce przepraszać. Dante powiedziała: - O,
jeśli tego nie zrobi, przylecą orły i wydziobią mu oczy”. Zamiast o wątrobie z
prometejskiego mitu, jest tu więc mowa o innym organie, najbardziej zagrożonym
u Stefana-Jamesa (należy nadmienić, że James Joyce cierpiał na poważną wadę
wzroku).
Miejsca, w których toczy się akcja powieści,
owe ponure pokoje, kaplice i konfesjonały, owe zaułki, krużganki, korytarze i
schody, wiodące do niskich drzwi, do zamkniętych pomieszczeń, chwilami żywo
przypominają scenerię z utworów Kafki i podobnie jak i ona symbolizują
ograniczoność i koszmar ludzkiego istnienia oraz – z psychoanalitycznego punktu
widzenia – labirynt ludzkiej podświadomości, labirynt kompleksów i zahamowań.
Główna różnica między autorem „Procesu” a autorem „Portretu…” polega jednak na
tym, że Kafka głosząc konieczność walki nie wierzył w możliwość odniesienia
zwycięstwa, wyzwolenia się z koszmaru, natomiast Joyce każe swemu bohaterowi
nie tylko buntować się, ale wreszcie zerwać pęta. To co nie udaje się postaciom
Kafki lub dzisiejszym Tezeuszom, udaje się Stefanowi. Jak mityczny Dedal
przeciwstawia się Minosowi, jego kolejnym wcieleniom, jak kreteński Tezeusz
stawia czoło Minotaurowi, jak Ulisses wywołuje gniew Posejdona z powodu
oślepienia jego synów, jak Ikar wypowiada posłuszeństwo ojcu, jak Prometeusz
wykrada boski ogień twórczej inspiracji.
„Portret artysty w wieku młodzieńczym”,
przypowieść-mit o współczesnym Dedalu, o edukacji zbuntowanego
człowieka-artysty, uznającego tylko jednego boga – sztukę i tylko jedną zasadę
– niezależność twórczego ducha, zapowiada jeszcze wyraźniej i bardziej bezpośrednio
niż inna książka „Dublińczycy” wielki mit „Ulissesa”, z którym łączą go
rozliczne więzy fabularne, „personalne” i formalne. Jeżeli Stefan w „Ulissesie”
okazuje zupełną obojętność do rodziny i mieszka gdzie indziej, jeżeli nie
spotyka się ze swym „cielesnym” ojcem i niby Telemach żegluje po dublińskim
morzu w poszukiwaniu ojca „prawdziwego”, mistycznego, to przyczyna leży w jego
przeżyciach przedstawionych w „Portrecie…”.
Stefan
w „Portrecie artysty w wieku młodzieńczym” jest Dedalem i Ikarem, Tezeuszem i
Ulissesem, Prometeuszem i Lucyferem, św. Stefanem i Chrystusem – a więc każdym
człowiekiem, który śmiało dąży do wyznaczonego celu, nie zważając na
niebezpieczeństwa, cierpienia i prześladowania. Lynch – przyjaciel Stefana ze
studiów, grający rolę odwiecznego zdrajcy: Judasza, Jaga, Rosenkrantza i
Guildensterna[1] w jednej osobie – jest
jego cieniem i antytezą. Naga dziewczyna znad brzegu morza – Wenus Anadyomene,
Nauzykaa, Ariadna i muza – to z kolei różne wcielenia kobiecego pierwiastka:
inspiratorki młodego, poszukującego swojej drogi poety. Matka Stefana symbolizuje
Kościół, ojciec – ojczyznę. Inne postaci pojawiające się w powieści (rozmaite
wcielenia króla Minosa i Minotaura) również współtworzą mitologiczny wymiar
narracji. W autobiograficzno-realistycznym planie powieści są to postacie mniej
lub bardziej zindywidualizowane, lecz poprzez wielość i pomnażalność swoich
mityczno-symbolicznych znaczeń zapowiadają pojawienie się Leopolda Blooma –
uniwersalnego wędrowca naszej epoki i wszystkich epok, żyjącego w bezczasowym
czasie osiemnastu wszechogarniających godzin.
Bohater Joyce’a, wzorowany na samym pisarzu,
to dziecko wrażliwe, intelektualnie przewyższające rówieśników, ale fizycznie
słabe, co przejawia się w wątłej budowie ciała i słabym wzroku. Krótkowzroczność Stefana sprawia,
że jego zmysły koncentrują się przede wszystkim na dźwiękach, a zwłaszcza na
melodiach ukrytych w słowach. Można wręcz odnieść wrażenie, że to język
wyznacza granice jego percepcji – chłopiec zdaje się żyć bardziej w świecie
słów niż rzeczy. Towarzyszy mu także niezwykle żywa wyobraźnia, która choć
rekompensuje ograniczenia zmysłowe, bywa jednocześnie źródłem dodatkowych
cierpień i lęków. Podczas pobytu w Clongowes Wood College Stefan szczególnie dotkliwie odczuwa
chłód i szorstkość pościeli, samotność internatu i fizyczne oddalenie od matki.
Życie wśród jezuitów jawi mu się jako pasmo oczekiwania na wakacje – upragniony
powrót do domu. Gdy jednak zbliża się ich koniec, ogarnia go smutek tak
głęboki, że traci apetyt.
„Portret…”
jest powieścią autobiograficzną, Joyce bowiem, podobnie jak Stefan, w wieku
sześciu lat został oddany do szkoły jezuickiej (Clongowes Wood College), gdzie
panował surowy rygor. W 1883 roku pisarz trafił do kolegium jezuickiego w
Belvedere, gdzie pobierał nauki również jego bohater. Joyce, podobnie jak
Stefan, myślał o wstąpieniu do zakonu, ostatecznie jednak podjął studia
świeckie w prowadzonym przez jezuitów University College w Dublinie; ukończył
je w roku 1902. Przebywając w szkołach jezuickich przez 14 lat, pisarz dobrze
poznał realizowany w nich model wychowania. Zrażony do zakonu zerwał z religią,
stając się (podobnie jak Stefan) ateistą.
Powieść składa się z pięciu rozdziałów,
ukazujących kolejne etapy dojrzewania artysty. Rozdział I opisuje dzieciństwo,
przy czym głównym wydarzeniem jest wyjazd do szkoły. Dom rodzinny oznaczał dla
Stefana miłość matki, surowość Dante i bluźniercze opinie ojca na temat
Kościoła katolickiego (zwłaszcza irlandzkiego); szkoła z kolei jest miejscem
samotności i tęsknoty za domem. Kluczowa dla tego okresu jest wizytacja
inspektora Dolana, który niesłusznie ukarał Stefana. Chłopiec, potrącony przez
rowerzystę, stłukł okulary; nie mogąc czytać ani pisać, został zwolniony przez
nauczyciela z pracy na lekcji. Inspektor uznał jednak, że Stefan to leń
zasługujący na karę. Incydent, który przydarzył się też Joyce’owi, ukazuje
bezsilność ucznia; kiedy bowiem Stefan złożył skargę u rektora, ten uznał
zajście za nieporozumienie i nie podjął żadnych działań. Rozdział II jest
opisem fizycznego i intelektualnego dojrzewania Stefana. Chłopiec przeżywa
pierwsze doznania seksualne, które są zarazem tajemnicze i grzeszne. Źródłem
tej ambiwalencji było potępienie przez jezuitów życia erotycznego; tymczasem
pierwszy w życiu akt płciowy (z prostytutką) dał Stefanowi poczucie
bezpieczeństwa. Tematem rozdziału III są rekolekcje, głoszone przez ojca
Arnalla w dniu św. Franciszka Ksawerego. Przypadają one w życiu Stefana na
okres świadomości własnego upadku, kiedy młodzieniec traci nadzieję na
zbawienie. Przerażony wizją piekła, kreśloną przez kaznodzieję, wraca na krótko
do praktyk religijnych. Rozdział IV ukazuje duchowy przełom bohatera. Skupiony
na modlitwie Stefan wierzy, że odzyskał łaskę Boga. Jego pobożność widzą też
jezuici, sugerując mu drogę kapłańską; Stefan jednak propozycję odrzuca,
odkrywa bowiem, że jego prawdziwym powołaniem jest poezja, co znajduje
potwierdzenie w spotkanej na plaży dziewczynie, podobnej do morskiego ptaka i
symbolizującej świętość sztuki. Z chwilą dokonanego wyboru Stefan odzyskuje
poczucie wolności. Rozdział V ukazuje w pełni ukształtowanego młodzieńca, który
obrał sztukę za treść życia. Decyzja ta wiąże się z porzuceniem religii oraz
zerwaniem więzi rodzinnych i narodowych; wychowanek jezuitów odmawia służby
Bogu, Kościołowi i ojczyźnie. Powtórzenie buntowniczych słów Lucyfera (non
serviam) świadczy o tym, że Stefan wszedł na drogę wolności, za jedyne
bóstwo uznając piękno. Odmówił nawet prośbie matki, skłaniającej go do
wypełnienia praktyk wielkanocnych, nie potrafił bowiem udawać wiary. Stefan
zrywa też z Irlandią, postanawiając wyjechać za granicę, co nie wynika z braku
troski o kraj, lecz z niechęci do panującego w nim nacjonalizmu. Struktura
powieści Joyce’a przypomina greckie tragedie, rozpoczynające się od prologu,
ukazującego sytuację wyjściową akcji; w „Portrecie…” rolę tę pełni rozdział
pierwszy. Podobnie do tragedii greckiej, składającej się z epizodów (od trzech
do pięciu), w powieści kluczowe są trzy dalsze rozdziały (od drugiego do
czwartego), ukazujące duchowy przełom Stefana. Ostatni (piąty) rozdział
odpowiada exodusowi w tragedii greckiej, rozwiązującemu wszystkie wątki akcji.
Bohater Joyce’a przechodzi zatem drogę od
niewinności dziecka, drżącego przed straszliwym Sędzią, po afirmację życia,
której nie tłumią kościelne zakazy. Odraza do ciała, którą czuł w czasie
rekolekcji, została pokonana dzięki negacji Boga w imię wolności i sztuki,
będącej najpełniejszą ekspresją ludzkiego życia. Znaczy to, że początkowa
tresura, polegająca na karach cielesnych i lęku przed piekłem, prowadzi Stefana
do zrzucenia krępujących go więzów. Potwierdza to także struktura powieści: na
początku widzimy malca, straszonego piekłem przez Dante, na końcu zaś poetę,
który zaświaty uznaje za mit – o czym świadczy nawiązanie do autora „Boskiej
komedii”. Ewolucja Stefana ukazuje jednak nie tylko narodziny artysty, lecz
także system wychowawczy, który go ukształtował.
[1]
Rozenkranc i
Gildenstern – postacie fikcyjne, bohaterowie sztuki Williama Szekspira Hamlet.
Szkolni koledzy głównego bohatera i jego, jak sami się określają, najlepsi
przyjaciele. Zostali wezwani do Danii przez króla Klaudiusza i królową
Gertrudę, żeby uprzyjemnić życie Hamletowi. Mieli oni spędzać z nim czas,
rozweselać go i sprawić, by otworzył się przed nimi i zwierzył ze swoich
problemów. Przede wszystkim mieli jednak szpiegować młodego księcia i donosić
jego stryjowi o wszystkim, co on robi. Hamlet jednak nie daje się oszukać i –
domyślając się ich prawdziwych intencji – nie powierza im swoich sekretów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz