25 października 2025

Prowadź swój pług przez kości umarłych

 

 „Prowadź swój pług przez kości umarłych”

Olga Tokarczuk

Autorka/ Laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 2018 „za wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją pokazuje przekraczanie granic jako formę życia”. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad 40 języków. Laureatka między innymi Międzynarodowej Nagrody Bookera za powieść Bieguni (Flights, tłum. Jennifer Croft), Nagrody im. Jana Michalskiego za Księgi Jakubowe (Les Livres de Jakób, tłum. Maryla Laurent), dwukrotna laureatka Nagrody Literackiej Nike za Biegunów i Księgi Jakubowe. Ponownie nominowana do Międzynarodowej Nagrody Bookera za powieść Prowadź swój pług przez kości umarłych (Drive Your Plow Over the Bones of the Dead, tłum. Antonia Lloyd-Jones), dwukrotnie nominowana do National Book Award za powieści Bieguni oraz Prowadź swój pług przez kości umarłych.

Tytuł oryginału/ pl Prowadź swój pług przez kości umarłych

Tematyka/ Prowadź swój pług przez kości umarłych to powieść o niepięknej przyrodzie i starej kobiecie, powieść z antybohaterką zamiast bohatera. Można powiedzieć, że jest to książka o samotnej walce w imię ratowania dzikich zwierząt, ale próżno szukać tu przystojnego, inteligentnego młodziana, który stawia czoła złym kłusownikom i wygrywa. Jest za to zdziwaczała staruszka, która nie tylko nie zwycięża w każdej walce, jak przystałoby bohaterowi, ale czasem potrafi wszystko zepsuć mimo najlepszych intencji.

Główny motyw/ Główna bohaterka powieści Prowadź swój pług przez kości umarłych Olgi Tokarczuk to emerytowana inżynier budowy mostów Janina Duszejko. Po latach pracowitego życia zamieszkała w urokliwie położonej wsi w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie w pobliskiej szkole uczyła angielskiego. W wolnym czasie układała horoskopy, wędrowała po zboczach Sudetów z ukochanymi suczkami, a poza sezonem robiła jeszcze obchód kilku domów powierzonych jej opiece. I ta przedsiębiorcza kobieta stanęła nagle wobec nieznanych jej dotąd wyzwań. Zaczęło się od tego, że miejscowy kłusownik Wielka Stopa śmiertelnie zadławił się kością schwytanej sarny. Wkrótce w bliskiej okolicy i w krótkich odstępach czasu, do krainy wiecznych łowów trafiło kilku okolicznych notabli, powiązanych nielegalnymi interesami oraz pasją do polowań; drastyczne okoliczności ich nagłych śmierci wskazywały na serię zabójstw, najpewniej z zemsty.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Wyszliśmy z domu i od razu ogarnęło nas to dobrze znane zimne i wilgotne powietrze, które nam każdej zimy przypomina, że świat nie został stworzony dla Człowieka (…).”

„Zawsze tak jest z latarkami, że widać je tylko za dnia.”

„(…) wszyscy będziemy kiedyś niczym więcej niż tylko martwym ciałem.”

„O, tak, nagle zdałam sobie sprawę, jak dobra może być śmierć, jak sprawiedliwa, niczym środek odkażający, niczym odkurzacz.”

„Nie wiem, jak to się stało, że wszystko uchodziło mu płazem. Może strzegły go jakieś anioły; czasami tak bywa, że stają po niewłaściwej stronie.”

„O tak, z pewnością ludzkie ciało jest nieludzkie. Zwłaszcza martwe”.

„Ubieranie zmarłego skojarzyło mi się z pieszczotą. Nie sądzę, żeby zaznał takiej czułości za życia.”

„Długie lata nieszczęścia degradują Człowieka bardziej niż śmiertelna choroba.”

„Nie jest to przyjemność, ale nie zawsze obowiązki wobec bliźniego muszą być przyjemne.”

„(…) postanowić rozpocząć swoje nowe życie, jak każdy, komu skończyły się pomysły i środki na stare.”

„Czasami mam wrażenie, że żyjemy w grobowcu, wielkim, przestronnym, wieloosobowym.”

„Więzienie nie tkwi na zewnątrz, ale jest w środku każdego z nas. Może jest tak, że nie umiemy bez niego żyć.”

„Śmierć kogoś znajomego pozbawia każdego pewności siebie.”

„Patrzyłam na czarno-biały krajobraz Płaskowyżu i zrozumiałam, że smutek jest ważnym słowem w definicji świata. Leży u podstaw wszystkiego, jest piątym żywiołem, kwintesencją.”

„Ambony. Zawsze mnie ta nazwa zdumiewała i denerwowała. Bo czego nauczało się z tych ambon? Jaką głosiło się ewangelię? Czy to nie szczyt pychy, nie diabelski pomysł, żeby miejsce, z którego się zabija, nazwać amboną?”

„Skoro jest porządek Narodzin, to dlaczego nie miałoby być porządku Śmierci?”

„Rzeczywistość się zestarzała, stetryczała, bo przecież podlega ona zdecydowanie takim samym prawom jak każdy żywy organizm – starzeje się. Jej najdrobniejsze składniki – sensy, ulegają apoteozie jak komórki ciała.”

„Anioły, jeżeli istnieją, zrywają z nas boki ze śmiechu. Dostać ciało i nic o nim nie wiedzieć. Bez instrukcji obsługi.”

„To wielka tajemnica, że każde wyzwanie uruchamia w nas prawdziwie żywotne siły.”

„Tego najbardziej nie lubię u ludzi – zimnej ironii. To bardzo tchórzliwa postawa; wszystko można obśmiać, poniżyć, w nic się nigdy nie zaangażować, z nikim nie poczuć się związanym. Być jak impotent, który sam nigdy nie zażyje rozkoszy, ale zrobi wszystko, by obrzydzić ją innym.”

„- Pani bardziej jest żal zwierząt niż ludzi.
 - Nieprawda. Tak samo żal mi jednych i drugich. Nikt jednak nie strzela do bezbronnych ludzi.”

„O kraju świadczą jego Zwierzęta. Stosunek do zwierząt. Jeżeli ludzie zachowują się bestialsko wobec Zwierząt, nie pomoże im żadna demokracja ani w ogóle nic.”

„Świat jest pełen cierpienia więzieniem, skonstruowanym tak, że aby przeżyć, trzeba zadawać ból innym.”

„Jaki to świat, gdzie normą jest zabijanie i ból?”

„Zobaczyłam na ławce dziewczynę w ciąży, która czytała gazetę, i nagle pomyślałam, jak błogosławiona jest wszelka nieświadomość. Jak można byłoby wiedzieć to wszystko i nie poronić?”

„Człowiek jest wolny i może zrobić ze swoim życiem, co chce, dopóki nie podpadnie bankom.”

„Mnóstwo czasu zajmuje Policji ustalanie tego, co wydaje się oczywiste.”

„Są takie miejsca, których się nie odwiedza z ochotą, a jednak coś do nich ciągnie. Możliwe, że tym czymś jest Groza.”

„Są ogniwami tego samego łańcucha.”

„Śmierć, której nikt nie zauważył, staje się podwójnym skandalem.”

„Dla ludzi w moim wieku nie ma już miejsc, które naprawdę kochali i do których należeli.”

„(…) każda przyszłość jest ledwie naszkicowana i niepewna, przypomina miraż, który może zostać zniszczony przez najmniejszy ruch powietrza.”

„- Czy jesteś religijny? – Tak. Jestem ateistą.”

„To kraj neurotycznych indywidualistów, z których każdy, gdy tylko znajdzie się wśród innych, zaczyna ich pouczać, krytykować, obrażać i okazywać im swoją niewątpliwą wyższość.”

„Czasami myślę, że można zupełnie nie znać człowieka, z którym się żyje tyle lat.”

„My mamy światopogląd, a Zwierzęta mają światoczucie, wiesz?”

„I w moim, i w pana życiu. Nie da się wszystkiego opowiedzieć słowami, a co dopiero urzędowymi dokumentami.”

„Wie pani, czasem mam wrażenie, że żyjemy w świecie, który sobie wymyślamy. Ustalamy sobie, co jest dobre, a co nie, rysujemy mapy znaczeń… A potem całe życie zmagamy się z tym, cośmy sobie wykoncypowali. Problem polega na tym, że każdy ma swoją wersję, i dlatego tak trudno jest się ludziom dogadać.”

„Uważam mianowicie, że ludzka psychika powstała po to, żeby nas obronić przed zobaczeniem prawdy.”

„Każda najmniejsza cząstka świata składa się bowiem z cierpienia.”

„(…) ludzie są w stanie rozumieć tylko to, co sami sobie wymyślą i czym się karmią.”

„Ani gazety, ani telewizja nie zajmują się bowiem Zwierzętami, chyba że z zoo ucieknie Tygrys.”

„Zawsze kiedy się organizuje jakieś podejrzane hucpy, na samym początku wciąga się w to dzieci. Pamiętam, że tak samo wrabiano nas w pochód pierwszomajowy.”

„Prawdę mówiąc, nigdy nie rozumiałam tego rozróżnienia między >kłusować< a >polować<. Jedno i drugie jest zabijaniem. Pierwsze skrytym i bezprawnym; drugie jawnym i w majestacie prawa.”

„To, że nie wiemy, co się zdarzy, jest strasznym błędem w programie świata. Powinno się to naprawić przy najbliższej możliwości.”

Powieść Prowadź swój pług przez kości umarłych, wydana w 2009 roku, została uznana za jeden z najbardziej zaangażowanych w sprawy ekologii i ochrony zwierząt utworów Olgi Tokarczuk. To krytyka społeczna i unaocznienie wszechobecnego wkładu człowieka w niszczenie przyrody. Autorka umiejętnie zastosowała tu znany w literaturze chwyt połączenia niskiego gatunku, kryminału i thrillera, z wysokimi ambicjami przekazu, czyli kwestionowaniem zasad filozoficzno-moralnych współczesnego świata. Ukryte podłoże powieści stanowią zmarginalizowane postaci; nieudacznicy, którzy nie zrobili kariery; polemika z poglądami katolickimi; piękno krainy bliskiej pisarce; portret ludzkiej natury; marzenie o świecie lepszym niż ten, w którym żyjemy, bardziej sprawiedliwym, intuicyjnym i duchowym. Jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że główną rolę w powieści odgrywają zwierzęta. Obraz zwierząt i metaforykę, mającą swe podstawy doświadczeniowe w ich świecie, wykorzystano, żeby pokazać bezlitosne, podłe i skorumpowane zachowanie istoty ludzkiej, które spowodowało, że człowieczeństwo zawisło na krawędzi bezładu.

To ostatnie twierdzenie znajdziemy także w opisach poezji Williama Blake’a, którego Olga Tokarczuk nieprzypadkowo wybrała na „patrona” tej opowieści. Tak samo jak u angielskiego prekursora romantyzmu, w książce polskiej pisarki słychać proroczy głos narratorki i głównej bohaterki Janiny Duszejko, który zamknięty w ramy społecznego dyskursu staje się coraz dalszy i niezrozumiały dla świata, do którego się zwraca. Motywem przewodnim w poezji Blake’a jest poszukiwanie jedności. Pojawia się on też w powieści Prowadź swój pług przez kości umarłych, która odkrywa integralność natury i ducha w życiu wybranych postaci, takich jak: Janina Duszejko, Matoga, Dobra Nowina, Dyzio.

W rozmowie przeprowadzonej przez Justynę Sobolewską Olga Tokarczuk wyjaśnia, że tytuł książki pochodzi z poematu Williama Blake’a (1757-1827) z 1793 roku „Zaślubiny Nieba i Piekła” (lub Małżeństwo Nieba i Piekła), z jego części zatytułowanej „Przysłowia piekieł” (Piekielna mądrość), w innym tłumaczeniu „Przysłowia piekielne”. Zawarte w niej motta do poszczególnych rozdziałów zostały ponadto zaczerpnięte z poematu „Wróżby niewinności”[1] W. Blake’a (zob. Sobolewska 2009: 60). Autor „Wróżb” bliski jest pisarce pod względem wyznawanych poglądów: negatywnie ocenia trzymanie zwierząt w klatce, przedstawia je jako ludzi, pisze o okrucieństwie człowieka, o zemście zwierząt. Znajdują one odzwierciedlenie w postaci rozlicznych metafor, m.in. metafory bezlitosnego traktowania zwierząt, stanowiącego o rychłym końcu państwa: OKRUCIEŃSTWO WOBEC ZWIERZĄT TO ZNAK UPADKU PAŃSTWA. „Pies, który zdycha, służąc panu, Jest zapowiedzią upadłości Stanu”. Główna bohaterka książki Janina Duszejko, będąc w prokuraturze mówi: „O kraju świadczą jego Zwierzęta. Stosunek do zwierząt. Jeżeli ludzie zachowują się bestialsko wobec Zwierząt, nie pomoże im żadna demokracja ani w ogóle nic”.

Tytuł Prowadź swój pług przez kości umarłych wywodzi się z jednego z przysłów piekielnych „Tratuj wozem swoim i pługiem swym przeoruj kości umarłych”. W książce noblistki dotyczy postawy grzeszników ekologicznych, mających świat przyrody za nic. Pojęcie to wiąże się z kategorią „grzechu ekologicznego”, której autorem jest papież Franciszek. Duchowny ten wyraża zaniepokojenie, że czyny przeciwko naturze są czynami wymierzonymi w nasz wspólny dom, który już trzęsie się w posadach, o czym naukowcy donoszą w kolejnych raportach. Jeśli się nie opamiętamy, głosi papież, to zgotujemy sobie piekło na Ziemi (zob. Kostkowski, Fakty TVN). Książka Olgi Tokarczuk ma uświadomić, że zwierzęta niepotrzebnie giną w rezultacie polowań, kłusownictwa, niehumanitarnego uboju na skalę przemysłową, oraz że ci, którzy je zabijają, sami mogą paść ofiarami zabójstw. Myśl tę należy zapewne rozumieć jako wezwanie do humanitaryzmu należnego braciom mniejszym, z pewnością zaś nie jako pochwałę samowolnego wymierzania sprawiedliwości, co jest jednym z wątków utworu. Powieść nie propaguje takiej postawy, przestrzega jedynie przed złem, które rodzi zło. 


            Należy jednak przed rozpoczęciem jakiejkolwiek dyskusji na ten temat wyjaśnić kilka kwestii. W ostatnich latach w Polsce bardzo często wypowiedzi przeciwne ochronie środowiska czy sprawom praw zwierząt można było usłyszeć na antenie popularnego radia katolickiego. Słuchałem tego z zaciekawieniem i z poczuciem, że mam do czynienia z ostatnimi podrygami archaicznego, zakorzenionego w religii sposobu myślenia. Wiele wskazuje jednak na to, że taki rodzaj pojmowania kwestii ekologicznych przechodzi szczęśliwie do przeszłości. Prawicowi politycy i publicyści twierdzą, że zwierzęta nie mają praw, bo nie mają obowiązków. Wystarczy posłuchać stanowiska wobec polowań na zwierzęta niektórych polityków, którzy blokują ustawy lub głosują przeciwko ochronie praw zwierząt podpierając się rzekomą wiedzą zaczerpniętą na ten temat z Biblii. Snobizm na zabijanie dla przyjemności i hołdowanie wielkiej tradycji tego zabijania są coraz popularniejsze. „Ponoć w wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem. Lepiej jednak, żeby mówiły własnym, a głos ludzki, by rozbrzmiewał w obronie ich życia i dobrostanu” – napisała prof. Magdalena Środa.

Wszystkim ignorantom, którzy ostatni raz mieli w rękach Biblię jeszcze przed przystąpieniem do pierwszej komunii, chciałbym wyjaśnić co Biblia mówi na temat zwierząt. „Wszystko zaczęło się w Torze (Biblia) – od pierwszego rozdziału księgi Bereszit (Rodzaju). Pierwsze słowa, jakie Bóg wypowiedział do prarodziców Adama i Ewy po stworzeniu świata brzmiały: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1,28). Człowiek był panem całej ziemi, ale na czym dokładnie miało polegać jego panowanie? Według Tory panowanie człowieka nad zwierzętami, przynajmniej na początku, najwyraźniej nie obejmowało zabijania ich – bowiem następną rzeczą, którą Bóg powiedział do Adama i Ewy, było: „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem” (Rdz 1,29). Z tych pierwotnych kulinarnych instrukcji większość żydowskich teologów wysnuła wniosek, że Adam i Ewa ograniczali się do spożywania owoców i roślin, i że wszystkie stworzenia, jako roślinożercy, żyły ze sobą w zgodzie. Dopiero wiele lat później, gdy ziemia została zniszczona i ponownie odradzała się po potopie, Bóg zmienił przyznane człowiekowi prawa. Zezwolenie na jedzenie mięsa zwierząt po potopie interpretowane jest przez judaizm jako obniżenie wymagań etycznych wobec ludzkości, wynikające z doświadczeń pokolenia sprzed potopu. Ponadto trzeba było na nowo urządzić świat, w którym, bezpośrednio po katastrofie, nie można było zbierać plonów. Pewna stara żydowska legenda opowiada o tym, że gdy Noe zszedł ze swojej arki, aby zabić jedno ze zwierząt do zjedzenia, płakał i przepraszał je za ten okrutny akt. Taki jest jedyny sens i znaczenie tego zdarzenia, które w konsekwencji dowodzi, że jedzenie mięsa przed potopem było uznawane za barbarzyństwo i niezgodne z prawem. (…) Osoba troszcząca się o los najmniejszych istot niewątpliwie zaopiekuje się bliźnim. Jakub, Mojżesz i Dawid byli pasterzami, ludźmi, którym los zwierząt leżał na sercu. Talmud dokładnie oświadcza, iż Mojżesz został wybrany do wypełnienia swojej misji dzięki umiejętności zapewnienia opieki zwierzętom. Rebeka została wybrana na żonę dla Izaaka ze względu na jej troskę o zwierzęta. Gdy sługa Abrahama poprosił o wodę dla siebie, zaoferowała, że napoi także jego wielbłądy, w ten właśnie sposób dowodząc swojej wartości jako żony. Według prawa żydowskiego niektóre przepisy tyczące się zwierząt w taki sam sposób odnoszą się do ludzi. Zwierzęta mają odpoczywać w szabat, tak jak ludzie. Zabrania się zakładania kagańca osłu podczas jego pracy w polu, tak samo jak trzeba pozwolić pracującym ludziom spożywać owoce ich pracy”.[2]

Narratorką powieści, której akcja rozgrywa się na wsi w południowo-zachodniej Polsce, niedaleko granicy z Czechami, jest Janina Duszejko – na wpół emerytowana kobieta, mieszkająca samotnie i mająca za towarzystwo jedynie dwóch sąsiadów. Pewnej zimowej nocy jeden z nich, zwany przez nią Matogą, puka do jej drzwi, zaniepokojony niezwykłymi światłami dochodzącymi z domu drugiego sąsiada, znanego jako Wielka Stopa. Gdy razem idą zbadać sprawę, odkrywają, że mężczyzna nie żyje – najwyraźniej zakrztusił się kością jelenia. Zmarły mężczyzna, znany jako Wielka Stopa, był kłusownikiem, człowiekiem, który żył wyłącznie z ziemi, ale nie okazywał jej szacunku. Był to człowiek, który okradał sąsiadów. Janina podążała za nim, gdy zastawiał pułapki i usuwała je, aby chronić zwierzęta, które kochała. Nie było jej przykro, że Wielka Stopa skończył z kością w gardle. W miarę rozwoju historii w okolicy dochodzi do kolejnych tajemniczych zgonów. Janina pewnego dnia w sklepie z używaną odzieżą, prowadzonym przez jej przyjaciółkę, którą nazywa Dobra Nowina, dowiaduje się o tajemniczym zniknięciu miejscowego właściciela ziemskiego i hodowcy lisów. Rozmowa w sklepie skupia się na jego powiązaniach z rosyjską mafią i nielegalnych interesach.  Policja pozostaje bezradna, a mieszkańców pobliskich wiosek ogarnia coraz większy niepokój. Zima, surowe krajobrazy, złowieszcze lasy i piękne potoki budują atmosferę izolacji i napięcia. Janina przyciąga wokół siebie grupę outsiderów – ludzi, którzy, podobnie jak ona, nie do końca pasują do społeczeństwa. Wśród nich jest Dyzio, jej były uczeń, tłumaczący Williama Blake’a; Dobra Nowina, właścicielka sklepu z używaną odzieżą; oraz Boros, entomolog, który niespodziewanie zostaje na dłużej. Ta osobliwa wspólnota staje się dla Janiny grupą wsparcia i oparciem w coraz bardziej niepokojących wydarzeniach. Olga Tokarczuk w swojej powieści nie tylko snuje intrygującą, pełną tajemnic historię, ale także krytycznie przygląda się społeczeństwu, jego hierarchii i relacji człowieka z naturą.

Sercem powieści jest jednak sama Janina Duszejko – namiętna miłośniczka astrologii, nauczycielka angielskiego, tłumaczka na pół etatu, a także była inżynier budowy mostów. Choć nieustannie martwią ją różne dolegliwości (od czasu do czasu dokuczają jej bóle stawów, wysypki i łzawienie oczu), pozostaje zaskakująco niezależna i nieustraszona, zdolna do przeciwstawienia się mieszkańcom wioski. Jednym z głównych wątków powieści jest jej determinacja, by policja odpowiedziała na jej liczne listy, w których z jednej strony oskarża myśliwych o nielegalne polowania na dziką zwierzynę, a z drugiej – zwierzęta o morderstwa myśliwych. Jest także zabawny epizod z udziałem miejscowego dentysty, który nielegalnie praktykuje w swoim ogrodzie przed domem i leczy pacjentów wyłącznie wiosną i latem, gdy jest wystarczająco dużo światła dziennego, aby zajrzeć im do ust. Sposób, w jaki Tokarczuk opisuje tę scenę, sprawił, że śmiałem się na głos – począwszy od historii dentysty, a skończywszy na opisie jego metod. Podczas tej komediowej sceny toczy się również dyskusja na temat dwóch tajemniczych zgonów i możliwości ich powiązania. Janina zatrzymuje się, by obserwować dentystę przy pracy, i znajduje akceptację wśród czekających mężczyzn dla swojej teorii o zwierzęcej zemście. Przede wszystkim jednak dentysta się z nią zgadza. Zdaniem Janiny to zwierzęta prowadzą ludzi do śmierci. „Tak, to możliwe. To naprawdę możliwe, jakaś sprawiedliwość musi przecież być. Tak, tak. Zwierzęta” – wtórował Janinie dentysta. Jej teoria dotycząca śmierci właściciela ziemskiego Wnętrzaka zakłada, że dzikie lisy zwabiły go z jego lisiej farmy w pułapkę. Wszyscy sądzili, że uciekł ze swoją kochanką gdzieś do ciepłych krajów, więc nikt nie poszedł go szukać, gdy zniknął. Jest moment, w którym serce zaczyna bić mocniej – gdy umiera czwarty mężczyzna, honorowy prezes miejscowego stowarzyszenia grzybiarzy. Był przyjacielem komendanta i właściciela ziemskiego, kolegą myśliwych. Moje serce waliło jak oszalałe z powodu okoliczności jego śmierci – czegoś, co rzuca nowe światło na wcześniejsze zgony i na to, kto może za nie odpowiadać. Pozycja prezesa grzybiarzy w lokalnej społeczności sprawia, że policja zaczyna intensywniej pracować nad rozwiązaniem sprawy, która teraz jawi się jako seria powiązanych ze sobą przestępstw. Przesłuchiwani są wszyscy mieszkańcy. Okazuje się, że komendant, właściciel ziemski i prezydent zginęli z tej samej przyczyny – a jedynie powierzchowne różnice sprawiały, że ich śmierć wydawała się odmienna. Wkrótce potem umiera miejscowy ksiądz – tuż po poświęceniu kaplicy patronowi łowiectwa i wygłoszeniu kazania o korzyściach płynących z polowania dla społeczeństwa i planety. Ten moment, gdy serce bije najmocniej, okazuje się prawdziwym przełomem – morderca wychodzi na jaw. Nie jest to objawienie, którego się spodziewałem, ale jednocześnie wszystko zaczynało układać się w logiczną całość.

William Blake też ciągle podkreślał dwa stany ludzkiej duszy: zetknięcie się niewinności i doświadczenia; wskazywał na ich połączenie jako budulec swoich wierszy. Ciągle poszukiwał androgyne jako całości złożonej z dwóch rodzajów ludzkiego nastroju. Niewinność reprezentowana jest tu przez zachwyt i gorliwość, a doświadczenie skłania ku rozpaczy i smutkowi. Taką jedność spróbowała stworzyć także Olga Tokarczuk, łącząc ze sobą postaci emerytowanej pani inżynier i informatyka z gminnego posterunku policji. Janina Duszejko to starsza kobieta, która jest skłócona z całym światem, a z tego powodu jej rozsądkiem kieruje rozpacz, dokuczają jej różne dolegliwości, jest smutna i samotna. Z kolei Dyzio jest młodym człowiekiem, trochę naiwnym i z tego powodu niewinnym, wiele rzeczy go jeszcze zachwyca, oddaje się swoim zamiłowaniom z zapałem. Tych dwoje połączy przyjaźń, ale jest w tej relacji też coś więcej; choć są to charaktery bardzo sprzeczne, pojawia się między nimi nić porozumienia, której właściwie nie da się wytłumaczyć. Ostatecznie rozpacz i spór ze światem prowadzi do przekroczenia granicy między dobrem a złem, co także odnajdujemy w wierszach Blake’a. Poszukiwanie sprawiedliwości budzi w bohaterce książki chęć do odbierania ludzkiego życia, ilekolwiek by ono nie było warte. Bóg Blake’a jest wszechobejmujący, obecny w każdej rzeczy na ziemi, ale również w jej esencji, w Zaślubinach Nieba i Piekła znajdziemy następującą uwagę: „Bo co żyje wszystko Święte jest”. A ponieważ człowiek „rodzi się jako Widmo, czyli Szatan” umiejący się posługiwać jedynie siłami rozumu, toteż musi nieustannie zmieniać się we własne przeciwieństwo odrzucając fałsz i ignorancję ograniczonej percepcji. Owo uwikłanie w to co istnieje na płaszczyźnie rozumowej powoduje, że „Ludzie zapomnieli, że wszystkie bóstwa zamieszkują w ludzkiej piersi”.

Jednym z najciekawszych fragmentów tej książki, moim zdaniem, było zakończenie, kiedy w miasteczku odbywa się msza ku czci katolickiego patrona myśliwych, św. Huberta. Siedząc w kościele, Janina nie może się powstrzymać i wygłasza tyradę na temat hipokryzji i przewrotności w celebrowaniu święta, które tak naprawdę zachęca do zabijania zwierząt. Wśród wiernych są też dzieci z miejscowej szkoły. Przed protestem Janiny mamy możliwość zapoznania się z jej wewnętrznym monologiem: „Dobrze, że ten Bóg, o ile istnieje, a nawet jeżeli nie istnieje, daje nam jakieś miejsce, żeby można tam było spokojnie pomyśleć, chyba na tym polega modlitwa – spokojnie sobie pomyśleć, nic nie chcieć, o nic nie prosić; po prostu zrobić porządek we własnej głowie. To powinno wystarczyć. Zawsze jednak po pierwszych przyjemnych chwilach odprężenia wracały do mnie dawne pytania z dzieciństwa. Pewnie dlatego, że z natury jestem trochę infantylna. Jak to się dzieje, że Bóg wysłuchuje jednocześnie wszystkich modlitw na całym świecie? A co jeżeli one są sprzeczne ze sobą? Czy musi słuchać modlitw tych wszystkich sukinkotów, demonów, złych ludzi? Czy oni się modlą? Czy są miejsca, gdzie tego Boga nie ma? Czy jest na przykład na fermie Lisów? I co sobie myśli? A w ubojni Wnętrzaka? Czy tam chodzi?”. 

Ekranizacja powieści pod tytułem Pokot z 2009 roku w reżyserii Agnieszki Holland została potępiona  przez polską prawicę oraz Kościół katolicki jako „głęboko antychrześcijańskie [dzieło] promujące ekoterroryzm". Olga Tokarczuk jest w Polsce postacią kontrowersyjną. Ma wielu czytelników, ale jej poglądy polityczne są sprzeczne z dominującym w kraju ruchem prawicowym, co prowadzi do regularnego potępiania jej przez prawicowe partie polityczne i wspierające ich media. Jej epopeja Księgi Jakubowe analizuje antysemityzm, oraz fałszywy mesjanizm który występował w historii Polski.

 

09.01.2025

Sejm odrzucił projekt nowelizacji ustawy o broni i amunicji złożony przez Polskę 2050. Przewidywał on nałożenie na osoby, mające pozwolenie na posiadanie broni w celach łowieckich, obowiązku okresowych badań lekarskich i psychologicznych, potwierdzających spełnianie kryteriów zdrowotnych, związanych z posiadaniem broni oraz zwiększenia częstotliwości, raz na dwa lata, badań dla osób w wieku powyżej 70 lat.



 


[1] Napisany prawdopodobnie w 1803 roku, po raz pierwszy opublikowany w 1863.

[2] Olaf Wajs „Tikkun Olam, czyli naprawianie świata” magazyn Vege Viva! nr.06/2015

 

Opowiadania bizarne

 

 „Opowiadania bizarne„

Olga Tokarczuk 

Autorka/ urodziła się 29 stycznia 1962 roku w Sulechowie. Jest polską noblistką, pisarką, eseistką, poetką i autorką scenariuszy, a także psychoterapeutką. Ukończyła Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Po studiach zaczęła pracę jako psychoterapeutka w poradni zdrowia psychicznego w Wałbrzychu. Wszystko to wywarło duży wpływ na jej późniejszą twórczość literacką. Olga Tokarczuk zadebiutowała na łamach pisma „Na przełaj” w 1979 roku. W 2018 roku została laureatką Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Kilkakrotnie była nominowana do Nagrody Literackiej „Nike”. Do tej pory otrzymała dwie statuetki za powieść Bieguni oraz Księgi Jakubowe. W 2018 roku została laureatką The Man Booker International Prize. Tę prestiżową nagrodę przyznano jej za powieść Bieguni. W 2022 roku po raz kolejny została nominowana do tego wyróżnienia. Tym razem za powieść Księgi Jakubowe.

Tytuł oryginału/ pl Opowiadania bizarne

Tematyka/ Czym jest tytułowa bizarność, której autorka przygląda się uważnie, obchodząc ją ostrożnie z wielu stron? W języku angielskim i francuskim słowa tego używa się na trudno uchwytną dziwaczność, nietypowość danej rzeczy bądź sytuacji. Trudno jednak o bezpośrednią definicję, dlatego najlepiej sięgnąć po metaforę – w tym przypadku przestrzenną. Bizarność to kondycja, w którą popada rzeczywistość w miejscach granicznych i stanach przejściowych, gdzie słabną oddziaływania rozmaitych, często przeciwstawnych sił. W opowiadaniu Zielone dzieci, które rozgrywa się na XVII-wiecznym Wołyniu, takim miejscem są rubieże targanej wojnami Rzeczpospolitej, tereny odległe od zachodnich stolic rozumu i porządku.

Główny motyw/ Zbiór otwiera opowiadanie Pasażer. Tytuł nawiązuje nie tylko do sytuacji fabularnej, rozmowy dwóch pasażerów w samolocie. Każdy ma też własnego pasażera w sobie. Takiego na stałe. To opowiadanie o tym, że siedzi w nas jakiś lęk. O tym, że czasem najbardziej boimy się siebie. O samotności, niezrozumieniu, o zakątku w każdym z nas, który jest ciemny, do którego nikt nie ma dostępu. Możemy szukać u ludzi ratunku, możemy próbować kogoś wpuścić, szukać ukojenia. Ale nic to nie daje. Nie ma ucieczki od tego lęku, ani od samego siebie. Rozmówcy w zakończeniu zapadają w sen „ukołysani basowym mruczeniem silników”. Zastanawiam się – być może człowiek, który odrzuca duchowość, nie zakłada, że istnieje taka „opcja” jak zbawienie, ktoś taki jak Zbawiciel, jest w pewnym sensie skazany na zapadanie w swego rodzaju trans, by chwilowo zapomnieć. Bo nie ma kogoś, kto tę ciemność, lęk, zło może zabrać, pokonać.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

Zielone dzieci

„Całe wsie popalone, pola zryte, zamienione w ugory, wyrastające wszędzie szubienice, jakby temu tylko służyć miała sztuka ciesielska – budowaniu narzędzi mordu i zbrodni.”

„Ogień tylko i miecz mają tu zatrudnienie.”

„Pole działania natury jest ogromne, o wiele większe niż skromne poletko człowieka.”

„Każda pożoga sprawia, że natura odbiera to, co człowiek jej zabrał, a także odważnie sięga po same istoty ludzkie, próbując przywrócić je do stanu naturalnego.”

„(…) życie bez świadomości istnienia Boga – mogło być prostsze i nie trzeba by stwarzać sobie tych dręczących pytań: Dlaczego to Bóg pozwala na tak wielkie cierpienie całego stworzenia, skoro jest dobry, miłościwy i wszechmogący?”

Szwy

„Stare klepsydry zawsze spieszą.”

Prawdziwa historia

„Dzisiejsze zakupy przypominają raczej grzebanie w śmieciach.”

Transfugium

„(…) emocje zawsze są prawdziwe, nieprawdziwa może być ich przyczyna.”

„Żal to jest dziwna, zupełnie nieracjonalna emocja. Nic już nie zmieni. Niczego nie odwoła. Należy do tych daremnych i płonnych uczuć, z których nie ma żadnego pożytku.”

„Stypa, wesele… Jedzenie zawsze jest radosne.”

Góra Wszystkich Świętych

„(…) teraz ludzie są tacy zwyczajni i nie wystarcza im siły, by zmienić świat na dobre.”

„Wiemy dziś, że człowiek rodzi się jako bomba różnych potencjałów i czas dorastania nie jest wcale wzbogacaniem i uczeniem się, ale raczej eliminacją kolejnych możliwości. W końcu z dzikiej bujnej rośliny stajemy się czymś w rodzaju bonsai – skarlałą, przystrzyżoną i sztywną miniaturą możliwych siebie.”

Kalendarz ludzkich świąt

„Skoro świat jest stworzony na miarę człowieka, to dlaczego czujemy, że nas przerasta? Dlaczego sprawy naturalne wydają nam się przerażające albo wstydliwe?”

Zbiór opowiadań Olgi Tokarczuk Opowiadania bizarne skupia się wokół różnych sposobów zadawania i odpowiadania na pytania typu „co by było, gdyby?” Autorka bierze na warsztat elementy rzeczywistości, które uważamy za niezmienne, niepodważalne, i bawi się nimi. Może nas to zaprowadzić w najróżniejsze strony: XVII-wieczne Kresy, Daleki Wschód, Polskę współczesną, a także niepokojącą przyszłość rodem z Black Mirror. Moim zdaniem najlepszą historią w tym zbiorze jest ta ostatnia – Kalendarz ludzkich świąt, oznaczający coś w rodzaju „Kalendarza (lub harmonogramu) ludzkich rytuałów” – z najdziwniejszym (najbardziej DZIWACZNYM) założeniem ze wszystkich: co by było, gdybyśmy zamienili religię na oddawanie czci kosmicie? A co by było, gdybyśmy mieli okazję sprawić, by obchody Wielkanocy stały się niepokojąco dosłowne? Zobaczmy, co Olga Tokarczuk mówi nam o religiach we współczesnym świecie, i w przyszłości.

Przyjrzyjmy się opowiadaniu Kalendarz ludzkich świąt. Historia przedstawia pogrążone w chaosie i post-katastrofie klimatycznej post-plastikowe społeczeństwo. Bez stabilności i bezpieczeństwa zapewnianego dotychczas przez religię, ludzie są zdezorganizowani i desperacko oczekują, że jakiś deus ex machina przyjdzie i ich zbawi. I rzeczywiście, ktoś to robi. Obcy Monodikos, którego pochodzenie jest owiane tajemnicą, nie jest oczywistym zbawcą. Nic o nim nie wiemy i, szczerze mówiąc... On też nic nie robi. Nawet nie mówi ani nie reaguje na nic, co ludzie mu robią. Monodikos jest całkowicie pasywny i w ogóle nie daje wyraźnych oznak bycia inteligentnym lub świadomym. On (a może nawet to?) nic nie wnosi do społeczeństwa ludzkiego, jedynie jest ciężarem dla jego zasobów i opiekunów. Jednak przez setki lat ludzie desperacko pracowali, aby przedłużyć jego życie, stworzyć instytucje i zorganizować społeczeństwo wokół niego. Nikt nie kwestionuje jego roli jako zbawiciela, tego, który sprawia, że ludzie mogą czuć się bezpiecznie. Monodikos może być analogiczny do boga. Jest milczącym bogiem, który w żaden sposób nie wchodzi w interakcje ze swoimi czcicielami, a mimo to są przekonani o związku z nim, przekonani, że ma on wpływ na ich życie. Jak bardzo różni się on od innych bogów, którzy kiedykolwiek byli czczeni przez ludzi?

Monodikos może być również reprezentacją religii w ogóle. Ludzie wmówili sobie, że jest on niezbędnym elementem społeczeństwa, bez niego byłby tylko chaos. W jakiś sposób, nie dostarczając żadnych rzeczywistych rozwiązań rzeczywistych problemów, wpasował się we wszystkie elementy życia. Jest teraz w samej tkance społeczeństwa i chociaż nie ma dobrego powodu, aby tam być, wydaje się niemożliwe, aby usunąć go teraz bez upadku społeczeństwa. Być może Olga Tokarczuk próbuje nam pokazać rzeczy w jednej analogii: jak absurdalna jest idea kultu, a jednocześnie dlaczego tak trudno się jej pozbyć. Być może ostrzega nas, że my, jako ludzie, nigdy nie będziemy wolni od myślenia religijnego. Nawet w dalekiej przyszłości, długo po tym, jak nasze stare religie wymrą, nadal będziemy je powielać, zmieniać fragmenty, aby wydawały się nowe, i nadal desperacko będziemy trzymali się tych samych idei. To, co możemy również zaobserwować w kulcie Monodikosa, to to, jak bardzo to wszystko jest sztuczne. Ludzie, mając w głowie jasny cel, stworzyli narrację i zbudowali całą mitologię od podstaw. Wszystkie ich rytuały są symulowane. Jak wiemy, najważniejszym ze świąt dla chrześcijan z teologicznego punktu widzenia jest oczywiście Wielkanoc. Dlatego czytanie tej historii tuż przed Wielkanocą będzie dla czytelników niepokojącym doświadczeniem. Widzimy w tym opowiadaniu jak wyznawcy Monodikosa przeprowadzają na nim nawet zabieg kliniczny, który przenosi historię zmartwychwstania Chrystusa na niepokojąco dosłowny poziom. Punkt kulminacyjny opowieści ujawnia, że niektórzy ludzie uważają kult Monodikosa za niepokojący, dostrzegają to też czytelnicy. Widzą w nim ofiarę, a jego „opiekunów” jako wyzyskujących, traktujących go jak narzędzie i gotowych poświęcić go, aby utrzymać społeczeństwo w stanie stabilności. „On jest nieśmiertelny, jego śmierć nie jest ostateczna, tak jest po prostu. Bez niego zapanowałby chaos. Już raz tak było, nikt nie chce, żeby ten czas wrócił. Trzeba coś poświęcić, żeby mieć spokojne życie” – mówi opiekun Ilon, opiekun Monodikosa. Z drugiej strony, czy nie możemy uznać, że fundamentem chrześcijaństwa są ofiary złożone z ludzi? Jezus i później pierwsi chrześcijanie, to jedna wielka historia męczenników. „Co ty wiesz o świecie, o żywych ludziach. Doprowadzasz tylko do dobrej formy hodowaną ofiarę, żeby tacy jak ty mogli ją zabić w imię odwiecznej tradycji. Jesteś takim samym mordercą jak oni, choć wydaje ci się, że go ratujesz” – odpowiada Filipa Ilonowi.

Jako osoby spoza tego społeczeństwa widzimy, jak sztuczne są wszystkie jego rytuały. „Religia” Monodikosa jest napisana i zorganizowana przez kalendarz. A jednak nie zauważamy tego w religiach współczesnych. Większość mitologii została stworzona „sztucznie”. Kościół katolicki ma historię celowego umieszczania świąt w określonych porach roku, kiedy chciał zniechęcić ludzi do angażowania się w pogańskie rytuały. Preferowana przez siebie chrześcijańską uroczystość przypadała na ten sam dzień, co te związane z innymi mitologiami. Dla przykładu, przecież wszyscy wiemy, że Jezus nie urodził się w grudniu. Urodził się na przełomie września i października w święto Sukkot (Święto Szałasów). A tradycja stajenki betlejemskiej to tak naprawdę szałas, namiot, który upamiętnia namioty, które służyły ludowi Izraela podczas ucieczki z Egiptu i ich wędrówki przez pustynię do Kanaanu.

Jeśli jest coś lepszego w ludziach przyszłości, to to, że przynajmniej mają dowód na istnienie swojego boga. Nie muszą angażować się w gimnastykę umysłową, aby uzasadnić swoje przekonania. Monodikos, w przeciwieństwie do naszych starych bogów, istnieje w prawdziwym świecie. On jest materialny. Ma ciało, można go zobaczyć i dotknąć. Być może ludzie przyszłości zmęczyli się abstrakcyjnymi bóstwami i skomplikowanymi mitologiami. Odrzucali bogów, w których trudno było uwierzyć. Może nie będą tak wyrafinowani jak my, a może są po prostu będą bardziej praktyczni. Nie przerosły one jednak całkowicie naszych bogów. Po prostu przepakowali te same pomysły w prostszą formę. Myślę, że taka będzie ewolucja religii. W końcu każda z nich jest poddawana recyklingowi. Niektórzy powiedzieliby, że ludzie przyszłości są bardziej szczęśliwi, bo nie muszą już zmagać się z abstrakcją wiary. Monodikos istnieje naprawdę. Można go dotknąć, zobaczyć, zmierzyć jego parametry. Nie jest metaforą ani symbolem – jest ciałem, formą, substancją. Dla niektórych to ostateczny dowód na to, że religia osiągnęła swój szczyt, dla innych – że została zdegradowana do poziomu kolejnego produktu. 


Z perspektywy historycznej nie jest to zaskakujące. Religia zawsze ewoluowała, dostosowując się do czasu i potrzeb ludzi. W epoce mitów bogowie byli nieokiełznani i kapryśni, potem przekształcili się w abstrakcyjne koncepcje moralne. Teraz przyszła pora na coś nowego – boga fizycznego, namacalnego, obecnego tu i teraz. Niektórzy uważają, że Monodikos jest naturalnym krokiem w tej ewolucji – bogiem, którego nie trzeba interpretować ani usprawiedliwiać, bogiem, którego istnienie jest oczywiste. Ale czy to na pewno oznacza koniec wiary? A może jest to tylko kolejna jej wersja, dostosowana do wymagań epoki pragmatyzmu i technologii? Możliwe, że Monodikos jest tylko jeszcze jednym etapem w nieskończonym recyklingu idei. Ludzie przyszłości, zmęczeni szukaniem niewidzialnego, stworzyli boga na swoje podobieństwo – czy raczej takiego, jakiego mogli zrozumieć i zaakceptować. Nie znaczy to jednak, że wszyscy są przekonani. Są tacy, którzy widzą w Monodikosie jedynie twór technologii, sztuczną manifestację ludzkiej potrzeby wiary, produkt inżynierii, a nie boskości. Czy bóg, który może być przebadany i opisany w podręcznikach, wciąż jest bogiem? A może to po prostu nowy rodzaj idola, kolejny symbol, który ludzie nadali znaczenie? Nie wiemy jeszcze, czy Monodikos przetrwa próbę czasu. Ale jeśli historia czegoś nas nauczyła, to tego, że bogowie zawsze się zmieniają – i zawsze wracają.

Dziesięć tekstów z Opowiadań bizarnych skoncentrowane zostało wokół ludzkich lęków, które odsłaniają również to, co głęboko ukryte w naszej podświadomości. Tokarczuk boryka się zatem z wszechobecnym, także w przypadku człowieka, dualizmem. Z jednej strony starcie natury z kulturą, metafizyczności z fizycznością, tymczasowości z uniwersalizmem, śmiertelności z ponadczasowością, indywidualności z powtarzalnością, egzystencji według norm z wykraczaniem poza nie. To celowe działanie. Wszak, jak przypomniała Kinga Dunin, „Kiedy wykraczamy poza granice normy, życiowej rutyny, spotykamy to, co wyparte”.[1] W dziesięciu opowiadaniach pojawia się kompletny zestaw motywów fantastycznych: sobowtóry (tajemnicza postać w Pasażerze; nagromadzenie bliźniąt w Górze Wszystkich Świętych), powroty zmarłych (matka spełniająca z zaświatów zemstę w Przetworach; ożywający co roku na nowo bóg-człowiek w Kalendarzu ludzkich świąt), złe spojrzenia (kategorycznie zakazane w świecie Wizyty), przedmioty porzucające swoje właściwe funkcje (w Szwach). Jest też upiorne powracanie tego samego, o którym w pierwszym opowiadaniu zbioru narratorka mówi: „Najgorsze bywa to, co powtarzalne, rytmiczne, niezmienne, przewidywalne, nieuchronne i bezwładne — to, na co się nie ma wpływu, a co chwyta w swoje kleszcze i targa ze sobą do przodu”. Pojawia się wreszcie (w Wizycie) „jeden z najpewniejszych chwytów artystycznych służących do łatwego wywoływania niesamowitych oddziaływań przez opowiadania”, polegający na tym, że „pozostawia się czytelnika w niepewności co do tego, czy w wypadku pewnej postaci ma się do czynienia z osobą czy na przykład z automatem”.

Opowiadania bizarne są zatem – najoględniej rzecz ujmując – opowieścią o przekraczaniu granic:  tych, które sytuują się między życiem i śmiercią, a które wiążą się ze starością; tych, które rozdzielają to, co ludzkie od tego, co zwierzęce czy też tych, które łączą się z wchodzeniem w relacje z nowymi technologiami lub religijnością. Wszystkie one podszyte są lękiem i wszystkie wiążą się z wypadnięciem poza tzw. strefę prywatnego komfortu. Wszystkie też, co należy podkreślić – jak słusznie zauważył Sowiński „zbudowane są na prostym, ale skutecznym pomyśle, czyli udosłownieniu tego, co w naszym imaginarium ma status wyświechtanej metafory. Tokarczuk na nowo wprawia w ruch rzeczy oswojone i udomowione, dobitnie udowadniając, że – na dobre i na złe – od dziwności świata oddziela nas jedynie cieniutka warstwa codziennego języka”. Z tego też powodu składające się na Opowiadania bizarne narracje punktem wyjścia snutych historii czynią coś doskonale nam znanego, niebywale powszechnego, by po chwili – wykorzystując tkwiący w tym zdarzeniu potencjał ekscentryczności – wyrzucić nas poza nasze przyzwyczajenia, testując granice naszej wrażliwości i lekturowej wytrzymałości. Dzieje się tak dlatego, że – jak z kolei pisała Justyna Sobolewska, „Tym, co łączy te opowieści jest spojrzenie na człowieka nie jak na »koronę stworzenia», ale część wielkiej całości, a czasem etap przejściowy. Opowiadaniom patronują Metamorfozy Owidiusza, czyli jego opowieść o transformacjach”. Przy czym już na wstępie należy podkreślić, że będziemy mieli do czynienia z różnymi przemianami i metamorfozami. Jedną z nich wymusi przypadek, jak to miało miejsce w Prawdziwej historii, gdzie bohaterem jest naukowiec, który podczas konferencji opuścił hotel i stracił dokumenty. Bez możliwości potwierdzenia własnej tożsamości czy skontaktowania się z kimś, kogo znał i bez znajomości języka został wypchnięty na margines społeczny, a w konsekwencji starcia z tłumem zamordowany. Inna spowodowana została chorobą serca i koniecznością przeprowadzenia zabiegu transplantacji, która przewartościowała dotychczasową egzystencję Pana M. i jego żony (Serce). Najwięcej uwagi Tokarczuk zdaje się jednak tym razem poświęcać kwestiom dotyczącym pokazania, że wiara w antropocentryzm jest błędna.[2]

W większości tekstów z Opowiadań bizarnych mamy wszakże do czynienia z afirmatywnym obrazem natury. Pojawia się on choćby w Zielonych Dzieciach i w Transfugium. Natura jest dla Olgi Tokarczuk niebywale istotnym punktem odniesienia. Problem sprowadzony do pytania o rolę człowieka w ekosystemie i jego relacje z innymi istotami staje się jeszcze bardziej aktualny w sytuacji zmian klimatycznych i różno aspektowej destrukcji przyrody. Tym bardziej, że różnice pomiędzy ludźmi a zwierzętami wcale nie są takie duże, jak chcielibyśmy wierzyć. Kwestie związane z płynnością granic międzygatunkowych i podejściem człowieka do innych gatunków komentowano już wielokrotnie. Podobna problematyka zdaje się bliska także Tokarczuk, która choćby w opowiadaniu zatytułowanym Zielone Dzieci zastanawia się nad płynnością owych granic. Tytułowe dzieci oglądane są oczami przybyłego z Francji lekarza Jana Kazimierza Williama Davissona, dla którego Rzeczpospolita Obojga Narodów jest krajem dzikim i niebezpiecznym, dziw(acz)ną mieszaniną chrześcijaństwa i pogaństwa. Medyk obserwuje dzieci, których skóra wygląda jakby była porośnięta mchem. Chce wyjaśnić ich fenomen. Ponieważ wierzy, że rozum przewyższa wiarę, spekulując, że ów zielonkawy kolor jest efektem długotrwałego przebywania w lesie. Skóra dzieci upodobniła się do otaczającej je przyrody na takiej samej zasadzie, jak „skrzydła niektórych ptaków stają się podobne do kory drzew, a pasikoniki do trawy”. Tokarczuk, wykorzystując postulowaną przez Darwina „chwiejność granic w świecie naturalnym”, próbuje pokazać, że uważniejsze spojrzenie na świat roślin może uzmysłowić nie tylko liczne podobieństwa i różnice pomiędzy człowiekiem a innymi gatunkami, a także „pozwala również wytrącić z narcystycznego zauroczenia własnym obrazem”. W tym kontekście znaczący wydaje się zwłaszcza fakt, że to dziewczynka opowiada badaczom o zwyczajach swojego ludu, który stoi po stronie natury, o życiu na drzewach i spaniu w dziuplach, żywieniu się leśnymi jagodami, grzybami i orzechami, traktowaniu śmierci jako integralnej części życia i potrzebie bycia użytecznym dla innych istot, postrzegając martwe ciało jako pokarm dla ptaków i leśnej zwierzyny. Proekologiczna egzystencja łączy się z brakiem wojen i szacunkiem dla każdej żyjącej istoty, dając utopijny obraz krainy spokojnej i harmonijnej, która – co ważne, usytuowana została na peryferiach, będących przeciwieństwem centrum.[3]

Opowiadania bizarne Olgi Tokarczuk są zatem swego rodzaju przeglądem tkwiących głęboko w naszej podświadomości obaw wiążących się z poczuciem samotności, niespełnienia, wszechobecnych braków, bizarności i koniecznością przekraczania granic. Rezultatem tej niestabilności emocjonalnej jest ponawianie pytań o własne „ja” i swoje miejsce w przerastającej nas rzeczywistości. Tokarczuk przyznawała zresztą to wprost: „W jakimś sensie to, o czym piszę, jest projekcją naszych lęków. Jak się już kogoś bać– to przede wszystkim siebie”. [4]

 

 


[1]Wszystko boli, z Olgą Tokarczuk rozmawia Kinga Dunin, https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytajdalej/kingadunin-olga-tokarczuk-rozmowa/   [dostęp: 29.07.2021]

[2] „Skomplikowany splot sensów” Na marginesie Opowiadań bizarnych Olgi Tokarczuk Agnieszka Nęcka-Czapska* DOI 10.24425/rl.2022.140979 ruch literacki ● R. LXIII ● 2022 ● z. 3 (372) PL

[3] „Skomplikowany splot sensów” Na marginesie Opowiadań bizarnych Olgi Tokarczuk Agnieszka Nęcka-Czapska DOI 10.24425/rl.2022.140979 ruch literacki ● R. LXIII ● 2022 ● z. 3 (372) PL

[4] „Wszystko boli”, z Olgą Tokarczuk rozmawia Kinga Dunin.