05 sierpnia 2025

Każdy umiera w samotności

 

„Każdy umiera w samotności”

Hans Fallada

Autor/ właściwie Rudolf Ditzen (ur. 21 lipca 1893 r. w Greifswaldzie; zm. 5 lutego 1947 r. w Berlinie) – niemiecki pisarz, autor powieści o tematyce społecznej.

Tłumaczenie/ Daria Kuczyńska-Szymala

Tytuł oryginału/ de Jeder stirbt für sich allein

Tematyka/ Powieść Hansa Fallady zdążyła już obrosnąć legendą, podobnie jak życie pisarza. Powstała w październiku 1946 roku, gdy pisarz uzależniony od morfiny i alkoholu przebywał na kolejnym leczeniu psychiatrycznym. Fallada napisał powieść w twórczym natchnieniu trwającym cztery tygodnie; pisanie miało go wydobyć z depresji. Wykorzystał dostarczone mu przez niemieckiego poetę i komunistę Johannesa R. Bechera materiały gestapo, dotyczące historii oporu pewnego berlińskiego małżeństwa.

Główny motyw/ Otto i Elise Hampel byli robotnikami. Po śmierci syna-żołnierza pisali pocztówki z tekstami potępiającymi rządy Hitlera i zostawiali je w miejscach publicznych w całym Berlinie. W taki oto sposób małżonkowie po śmierci syna wypowiadają Hitlerowi prywatną wojnę. Ich czyn jest tak idealistyczny, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że większość ich kart trafia nie w ręce zwykłych obywateli, a policji politycznej. Berlińczycy są tak sparaliżowani strachem, że nawet nie doczytują ich do końca i przekazują władzom. Anna i Otto nie zdają sobie sprawy z tego, że ich protest trafia w pustkę, a gestapo depcze im po piętach. Dopiero ich postawa podczas śledztwa i procesu przed Trybunałem Narodowym napawa innych Niemców otuchą. W końcu zostali schwytani, osądzeni i ścięci w berlińskim więzieniu Plötzensee w kwietniu 1943 roku.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W ogóle nie interesuje się polityką, jest po prostu kobietą i jako kobieta uważa, że nie po to sprowadza się na ten świat dzieci, żeby je potem zastrzelono.”

„Ale to wy to spowodowaliście, tę waszą gównianą wojnę, ty i twój Führer!”

„Po co człowiek w ogóle żyje na tym świecie, po co daje dzieciom życie, po co cieszy się z ich uśmiechów, zabaw, skoro stają się potem bestiami?”

„Bo to właśnie w swoim życiu osiągnęła, że zachowała przyzwoitość.”

„Partia była wszystkim, a lud niczym.”

„Ty jesteś człowieczeństwem, a on tylko dogmatem.”

„No cóż, każdy robi, co może. Głupi głupoty, a mądrzy czasem jeszcze większe głupoty.”

„Cały ten naród stał się narodem szaleńców, jeden zaraża się od drugiego!”

„Wszędzie pierwszeństwo ma pieniądz.”

„Jak zawsze jego wyznanie jest tylko częściowym wyznaniem, odrobiną prawdy wymieszaną z mnóstwem kłamstw.”

„Miłość i kłamstwa zawsze idą w parze.”

„Gdziekolwiek się powęszy, tam cuchnie.”

„Nagradzać i karać to najlepszy sposób rządzenia.”

„Nikt nie mógł już nikomu ufać, a w tej okropnej atmosferze ludzie zdawali się coraz bardziej na wszystko obojętnieć, stawali się niczym części maszyn, które obsługiwali.”

„Przecież wszyscy chcą żyć, wszyscy, wszyscy, nawet najnędzniejszy robaczek woła o życie.”

„Przecież to wszystko jest bez sensu! Dlatego, że wierzą w niebo, to nic nie chcą zmienić na ziemi.”

„Cierpliwość jest czasem więcej warta niż spryt.”

„Trumna na trumnie, dla każdego człowieka z załogi, dla każdego człowieka z narodu niemieckiego! Jeszcze żyją, lecz już zbijają swoje własne trumny.”

„Jaki to wszystko ma sens? Czy po to jestem na tym świecie? Pewnie tak, ale skoro tak, to ja nic z tego świata nie rozumiem i nic nie ma sensu.”

„Czasem nawet umierających trzeba okłamywać.”

„Każdy umiera w samotności" Hansa Fallady to obraz niemieckiego społeczeństwa w czasie II wojny światowej oraz sfabularyzowany opis walki nielicznej grupy obywateli z opresyjnym reżimem. Jak wiemy z historii, społeczeństwo niemieckie albo podporządkowało się i propagowało przekonania partii nazistowskiej, ewentualnie kuliło się cicho w milczeniu, zaledwie nieliczna grupa działała w jakimś ruchu oporu. Niemcy kochali swojego wodza tak bardzo, że naziści nie musieli się nawet przykładać do fałszowania wyborów. Przeciwnicy dyktatury tkwili w tępej apatii. A twardą opozycję trudno było nawet nazwać kanapową. Opozycja antyfaszystowska miała różne źródła i rodowody. Część dysydentów decydowała się na wyrażanie cichego sprzeciwu, bojkotując towarzystwo nazistów, co wyrażało się przede wszystkim tzw. „separacją towarzyską”. Niemiecka inteligencja po cichu snuła plany odsunięcia Hitlera od władzy i organizacji własnego rządu kontynuującego konserwatywną linię nazistów, tyle że już bez totalitarnych wypaczeń systemowych. Podziemie antyhitlerowskie funkcjonowało w niezwykle trudnych warunkach, nieustannie narażone na inwigilację i dekonspirację ze strony prężnie działającego Gestapo. Stąd też każdy przejaw oporu należy rozpatrywać indywidualnie, a skali działań nie da się mierzyć dzisiejszymi kategoriami. Należy również podkreślić, że przynajmniej część opozycjonistów opowiadała się za utrzymaniem ówczesnego kursu względem ludów podbitych, co stawia pod znakiem zapytania słuszność ich misji.

Powieść rozpoczyna się, gdy listonoszka Ewa Kluge dostarcza wiadomość z poczty polowej małżeństwu Otto i Anny Quangel, o śmierci ich syna Ottonka na froncie. Otto Quangel podczas przekazania tej wiadomość Trudel, narzeczonej ich syna, dowiaduje się o jej zaangażowaniu w komórkę ruchu oporu w fabryce mundurów i zaczyna rozważać własne plany walki z faszystami odpowiedzialnymi za śmierć jego syna. Otto obmyśla plan napisania antywojennych wiadomości na pocztówkach i dyskretnego rozrzucenia ich po całym mieście. Anna staje się partnerką w tej konspiracyjnej misji, zdając sobie sprawę, że jeśli zostaną złapani, oboje przypłacą to życiem. Życie Trudel było chwilowo zagrożone, gdy dwóch członków komórki ruchu oporu zasugerowało jej popełnienie samobójstwa, aby chronić organizację przed zdemaskowaniem. Organizacja obawiała się, że Otto Quangel może ich wydać Gestapo. Jednak w jej obronie staje inny członek organizacji, Karl Hergesell, który wyznaje jej miłość. 

Podczas snucia opowieści autor przedstawia czytelnikom pozostałych mieszkańców apartamentowca, w którym mieszka małżeństwo Quangelów. Sąsiad Emil Borkhausen, leniuch, który żyje z innych, próbuje obrabować panią Rosenthal, Żydówkę mieszkającą na czwartym piętrze w ich kamienicy. Zostaje zatrzymany przez Baldura Persicka, najmłodszego członka rodziny z pierwszego piętra, którzy są zagorzałymi zwolennikami partii nazistowskiej. Później Emil spotyka się z Enno Kluge, mężem listonoszki Ewy. Obaj próbują po raz drugi włamać się do mieszkania pani Rosenthal i po raz kolejny zostają zatrzymani, tym razem przez Persicków, Otto Quangela i innego mieszkańca, emerytowanego sędziego Fromma. Tej nocy pani Rosenthal dostała bezpieczne schronienie w mieszkaniu Quangela, a następnego dnia sędzia Fromm ukrył ją w jego mieszkaniu na pierwszym piętrze. Jednak pani Rosenthal nie chciała jednak żyć w ukryciu i ostatecznie popełniła samobójstwo wyskakując z okna.

Anna i Otto są postaciami celowo nieefektownymi, wręcz nieatrakcyjnymi. Otto jest twardym, wymagającym brygadzistą, który ciężko pracuje i dyscyplinuje swoich kolegów w pracy. Jego prawość jest równie surowa, jak jego ptasi profil. Dla niego ta nowa, bezduszna praca była bezwartościowa i godna pogardy. Przed wojną był prawdziwym stolarzem artystą, którego mazerowanie drewna czy wykonanie pięknie rzeźbionej szafy napełniało głębokim zadowoleniem. Przy takiej pracy odczuwał tyle szczęścia, ile mógł odczuwać człowiek o jego chłodnym usposobieniu. A teraz zdegradowano go do roli poganiacza i nadzorcy w fabryce mebli, który musi tylko uważać, żeby jego warsztat wyrabiał normę, a najlepiej więcej niż normę. Zgodnie ze swą naturą nigdy nie powiedział ani słowa na temat swoich odczuć, a jego ostra, ptasia twarz nigdy nie zdradziła nawet śladu pogardy, jaką odczuwał wobec żałosnego klecenia świerczyny. Anna była mu uległa, ale to jej słowa skłaniają go do działania, kiedy oskarża go słowami „Ty i twój Hitler!" po tym, jak ich jedyny syn ginie na froncie. Jednak małżeństwo znajduje w sobie wolę, środki i odwagę, by zrobić to, co robiło niewielu Niemców. Doskonale zdawali sobie sprawę, co się z nimi stanie, jeśli zostaną złapani. Fallada podaje przykłady członków z najniższego szczebla z partii nazistowskiej, skromni, niewidoczni dla innych, którzy próbują poprzez drobne czyny, kruszyć system nazistowski. Quangelowie są głównymi bohaterami umieszczonymi na kartach książki, ale są też inni. Ewa Kluge, listonoszka, rezygnuje z członkostwa w partii i zrywa wszelkie kontakty z synem Karlemannem, gdy dowiaduje się od swojego męża, że ich kochany syn pokazał w miejscowym lokalu grubego Senftenberga zdjęcie, na którym morduje żydowskie dziecko. Do tej pory potrafiła ukrywać się za eufemizmami. Karlemann może był w SS i może „krążyły złe plotki”, ale Ewa nie dopuszczała do świadomości tego, że jej syn Karlemann mógłby dopuścić się tak okropnych zbrodni. „Karlemann na pewno nic takiego nie robi!”. „Ale ona nie wierzyła, że jej chłopak, którego kiedyś nosiła pod sercem, mógł gwałcić żydowskie dziewczęta, a zaraz potem je zabijać”. Ale w przeciwieństwie do wielu innych, nie próbowała wypierać tej okrutnej prawdy o jej synie gestapowcu.

Akcja powieści Fallady przenosi się do biura Gestapo. Na początku 1941 roku, pół roku po kapitulacji Francji przed Niemcami, inspektor Gestapo o nazwisku Escherich stoi w swoim biurze przy Prinz-Albrecht-Strasse, kontemplując mapę miasta, w którą wbił 44 pinezki z czerwoną flagą. Każdy z nich oznacza miejsce, w którym znaleziono inną podżegającą pocztówkę – „Hetzkarten” potępiającą Hitlera, napisaną odręcznie grubym, niezgrabnym drukiem. Na pierwszej kartce widnieje napis: „Matko! Führer zamordował mojego syna…”. Drugie zdanie brzmiało: „Matko! Führer zamorduje także twoich synów, nie skończy, dopóki nie sprowadzi żałoby do każdego domu na tym świecie…”. Zadaniem inspektora Eschericha jest zlokalizowanie i zatrzymanie dystrybutora kart, używając szpilek jako wykresu swoich ruchów. Czy „pocztówkowy upiór” zostanie odnaleziony? Od tego zależy życie Eschericha; brutalny Obergruppenführer Prall, który nadzoruje jego działalność, nie robi z tego tajemnicy. Przerażona ludność zapewnia, że pocztówki będą nadal oddawane władzom. „Klabaternik”[1] – bo tak został nazwany przez Eschericha osobnik podrzucający pocztówki - z konieczności musi żyć wśród innych ludzi – w określonym budynku, na określonej ulicy, w określonej dzielnicy – w czasie, gdy połowa populacji Berlina jest skłonna do tego, aby zadenuncjować drugą połowę odnalezienie sprawcy będzie tylko kwestią czasu. Każdy człowiek może umrzeć w samotności, ale nikt nie żyje samotnie lub zupełnie niezauważony. 


Quangelowie po cichu zajmują się swoimi sprawami, tworzą i rozpowszechniają swoją antyreżimową propagandę, podczas gdy ich sąsiedzi i przyjaciele powoli wikłają się w zło, na które przyzwala wojna. Poznajemy Enno i Ewę Kluge, małżeństwo, które już się nie kocha, a nawet nie mieszka razem. Enno jest kobieciarzem, darmozjadem, hazardzistą, a Ewa Kluge listonoszką, która w końcu chce przejść na emeryturę i przenieść się na wieś, myśląc, że będzie dalej od nazistów i ich wpływu. „Każdy umiera w samotności” jest dziełem umierającego człowieka, a jednak nic nie może być bardziej pełne witalności jak ta książka. Ani jedno zdanie nie reprezentuje kogoś/czegoś konkretnego, ani nie spełnia jawnego celu. Wszyscy są dziwaczni, dokładni, osobliwi, od dzieciaków na ulicy, które rzucają obelgami i łączą siły, by pokonać znęcającego się nad nimi ojców, po starego sędziego Fromma, czytającego Plutarcha, jego żydowskiej sąsiadki pani Rosenthal, której życie próbuje uratować, i z tego powodu sędzia nie śpi z przerażenia. Jest kapelan, który zapomniał o strachu, bo podobnie jak więźniowie jest bliski śmierci, i inspektor policji Escherich, którego pobyt w gestapowskich „piwnicach” przesłuchań uczy go, że nie ma znaczenia, jak wygląda, co robi, jakie zaszczyty i pochwały otrzymuje – wie, że dla systemu nazistowskiego jest nikim. Jeden rozkaz przełożonego może zmienić go w zawodzącego, bełkoczącego, drżącego nieszczęśnika w obozie koncentracyjnym. „W końcu nadejdzie taki dzień, że mnie tam ześlą i już nigdy nie wypuszczą. Czy ja żyję po to, żeby na to czekać? Nie, ten Quangel ma rację, nazywając Hitlera mordercą, a mnie pomocnikiem mordercy. Zawsze było mi wszystko jedno, kto stoi przy sterze, po co toczy się ta wojna, jeśli tylko mogłem wykonywać moją pracę, polować na ludzi. A potem, gdy już ich dopadłem, było mi wszystko jedno, co się z nimi stanie… Ale teraz nie jest mi obojętne. Mam już tego dosyć, brzydzi mnie dostarczanie tym ludziom kolejnych ofiar. Brzydzi mnie to, odkąd złapałem tego Quangla. Jak on tam stał i się na mnie patrzył! Ty to zrobiłeś, mówiło jego spojrzenie, to ty mnie zdradziłeś! Ach, gdyby to było możliwe, poświęcił był dziesięciu Ennów Kluge, żeby uratować tego Quangla, poświęciłbym cały ten budynek, żeby go uwolnić! Gdyby było to możliwe, odszedłbym stąd, zacząłbym robić coś takiego jak Otto Quangel, coś lepiej przemyślanego, ale chciałbym walczyć”. Oto inspektor policji Escherich, jedyny człowiek, którego Otto Quangel nawrócił swoimi kartkami.

Po aresztowaniu Quangelów przez Gestapo współwięźniem Ottona w celi był były prominentny esesman Karl Ziemke, przez wartowników nazywany Karolkiem, obecnie osadzony, który udawał szaleństwo i zachowywał się jak pies, czołgał się nago na czworakach, gryzł nogi Otto i błagał go o zabawę w aportowanie. Kiedy Otto został przeniesiony do innego aresztu śledczego, zyskał nowego współwięźnia, doktora Reichhardta, muzyka i dyrygenta. Otto uczył się nowego sposobu życia w celi, spędzając czas z Reichardtem odkrywając bogactwo życia w izolacji, którego wcześniej nie doświadczył, żyjąc na wolności. Mężczyzna uczył Ottona gry w szachy, zachęcał go i radził, aby przyznał się do winy w sądzie, aby zapewnić sobie szybki wyrok. Otto szczerze oznajmił doktorowi: „Myślę sobie teraz czasem, panie doktorze, ileż to ja mam zadatków, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Dopiero, kiedy pana poznałem, dopiero kiedy trafiłem do tego betonowego pudła, żeby umrzeć, dowiedziałem się, jak wiele przegapiłem w swoim życiu.” Był też Friederich Lorenz życzliwy kapelan, który nie tylko troszczy się o stan duchowy więźniów, ale także przekazuje wiadomości między osadzonymi. Był to człowiek, na którego codziennie czekały setki więźniów, jedyny przyjaciel, jakiego mieli w tym miejscu, który wciąż utrzymywał kontakt, ze światem zewnętrznym, któremu zwierzali się ze swoich trosk i problemów. W rozdziale o dobrym pastorze Lorenzu mamy przedstawioną ironię losu, gdy urzędnik policji kryminalnej rani człowieka kolbą pistoletu tak mocno, że ten kona, albo gdy pijany lekarz pozwala umrzeć rannemu, wtedy wszystko jest w porządku. Lecz gdy duchowny nie zapobiega samobójstwu, gdy przyznaje prawo do własnej woli więźniowi, któremu nie wolno już jej posiadać, wtedy popełnia przestępstwo i musi za to odpokutować.

Do celi Anny Quangel trafiła akurat jej niedoszła synowa Trudel. Gdy Anna myślała, że będzie musiała powtórzyć jej prosto w twarz zdradzieckie słowa, drżała. Jak mogła okazać się taka słaba, jak mogła być tak naiwna podczas przesłuchania, że wymsknęło jej się imię Trudel? W końcu, Anna i Otto spotykają się ze sobą na krótko tuż przed procesem. Trybunał Ludowy w Berlinie, sąd, który nie miał nic wspólnego z ludem i do którego lud nie był dopuszczony nawet jako milczący widz, gdyż większość jego posiedzeń  była tajna – ów Trybunał Ludowy był takim wyrafinowanym i doskonale przemyślanym systemem, że zanim oskarżony wszedł na salę rozpraw, był już praktycznie osądzony i nic nie wskazywało na to, by oskarżony mógł na tej sali doświadczyć czegoś dobrego, nie mówiąc już o sprawiedliwym wyroku. Sędzia Feisler był surowy i okrutny dla oskarżonych. Był wściekły z powodu ich przyznania się do winy i nalegał na przedłużenie rozprawy, aby upokorzyć oskarżonych, którzy odważyli się przeciwstawić państwu nazistowskiemu. Jednak Otto miał odwagę bronić swojej racji podczas procesu i oznajmił sędziemu, że przeprowadził z żoną swoją kampanię pocztówkową, ponieważ wierzył, że III Rzesza szybko upadnie zanim zostaną złapani. Proces trwał, podczas oskarżenia Anna i jej brat Ulrich kilkakrotnie wybuchali złością, przez co zostali usunięci z sali sądowej. Anna została wysłana do celi, a Ulrich, który podczas przesłuchań z przez gestapo został doprowadzony do niestabilności psychicznej, został ostatecznie uznany za niezdolnego do życia i został poddany eutanazji za pomocą śmiertelnego zastrzyku.

Otto i Anna Quangel z powieści Fallady to zbeletryzowana historia Otto i Elise Hampel, pary z klasy robotniczej, która przez ponad dwa lata prowadziła kampanię pocztówkową u szczytu potęgi Hitlera, po tym, jak brat Elise zginął na wojnie. Aresztowani w październiku 1942 r., w styczniu 1943 r. zostali skazani przez Volksgerichtshof (Sąd Ludowy) na karę śmierci i egzekucję przez ścięcie. Jesienią 1945 roku w ręce Fallady trafiły akta Gestapo, powierzone mu przez poetę i powojennego działacza kulturalnego Johannesa Bechera, który znał płodną twórczość literacką Fallady i dostrzegał w nim dar obiektywnego opisania historii małżeństwa Hampel. Hans Fallada napisał wielką książkę, w okolicznościach i czasie, które sprawiają, że osiągnięcie to graniczyło z cudem. Fallada wprowadził wiele epizodów, które dały mu możliwość przedstawienia szerszego spektrum ludzkich zachowań. Z jednej strony ścieżki komisarza Eschericha prowadzą w scenerię szpicli i denuncjatorów, hazardzistów i oszustów. Z drugiej strony jest świat Quanglów, w którym mimo całej izolacji splatają się losy: Hergesellów, Żydówki Rosenthalowej, radcy sądowego Fromma. Postaci tej powieści przeżywają swoją codzienność w najbardziej ponurej epoce w historii Niemiec, są skazane na atmosferę zastraszenia, lęku, zdrady, wzajemnego szpiclowania. Jak sobie z tym radzą, to właśnie temat Fallady. I znów – niczym „wilk pośród wilków” – kulisy tworzy Berlin: ulice i place, podwórza kamienic, knajpy. Miasto jest zawsze obecne. W charakterystycznym dla Fallady stopniu tego, co indywidualne, z tym, co miejskie, przedstawia on jednocześnie realistyczny i przekonujący obraz życia „zwykłych ludzi” w nazistowskim Berlinie.

 


[1] Klabaternik (niem. Klabautermann, w polskim przekładzie także klabater lub rzadziej klawiter) – postać z folkloru germańskiego, opiekuńczy duszek statku. Bardzo wesoły i pracowity. Niewidzialny, czasami ukazywał się tylko kapitanom lub szyprom pod postacią błędnego ognika lub karzełka. Duch ten przypisany był tylko większym statkom (takim, które miały zakryte pokłady i ładownie, gdyż np. w otwartej łodzi rybackiej trudno było sobie wyobrazić ukrytego duszka). Wyobrażano go sobie jako małego człowieka w kapeluszu z szerokim rondem i latarenką w ręce.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz