„Co
dalej, szary człowieku?”
Hans Fallada
Autor/
pseudonim literacki Rudolfa Ditzena
(1893-1947), jednego z najwybitniejszych pisarzy niemieckich XX wieku. Autor ma
na swym koncie 27 powieści, z czego 13 ukazało się w polskim przekładzie. O
jego niesłabnącej popularności świadczą liczne ekranizacje, adaptacje teatralne
oraz ciągłe wznowienia powieści.
Tłumaczenie/
Dariusz Guzik
Tytuł
oryginału/ de Kleiner Mann, was nun?
Tematyka/
Właściwie sama fabuła książki jest
banalna: o zubożeniu w czasach kryzysu i o tragediach z tym związanych.
Spróbujmy wyobrazić sobie dzisiejszego polskiego Pinneberga, człowieka
wchodzącego w życie zawodowe, obarczonego rodziną, z perspektywą rychłego ojcostwa,
bez większych rezerw finansowych, żyjącego dodatkowo w czasach recesji. Czy nie
będzie do tej postaci pasował statystyczny polski dwudziestolatek pierwszych
lat XXI wieku? Wyobraźmy sobie współczesnego młodziana, który pracuje za
najniższe wynagrodzenie i stara się za nie utrzymać powiększającą się rodzinę…
Czy jego sytuacja nie jest taka jak Pinneberga w sklepie odzieżowym? Czy
ktokolwiek z nas, pracujących na etacie, nie boi się o swoje stanowisko pracy?
Wreszcie, czy jak nasz bohater nie dowierzamy czasem populistom i obiecujemy
sobie w chwilach słabości oddać na nich głos, po to tylko, by przy wyborach nie
zostać w domu? Czyż wreszcie nie stajemy przed bezdusznym urzędnikiem, który
traktuje nas jak intruza, czy przed koniecznością zapłaty wygórowanego, naszym
zdaniem, czynszu? Los statystycznego Polaka jest dokładnie taki sam jak los
Johannesa Pinneberga, człowieka, który chowa w sobie troski i problemy,
człowieka, który boi się, ale chce też przetrwać, odpowiedzialnego za los
najbliższych. Johannesa Pinneberga, którego jedyne szczęście polegało na tym,
że miał wspaniałego towarzysza swej niedoli– piękną Jaginkę.
Główny
motyw/ Niemcy. Lata trzydzieste dwudziestego
wieku. Johannes Pinneberg boleśnie odczuwa czasy kryzysu, kiedy to bezrobocie
sięga prawie sześciu milionów. Haruje jak wół w obawie przed utratą pracy i
choć pozwala przełożonym sobą pomiatać i godzi się na wszystkie dodatkowe
obowiązki, w końcu i tak traci posadę. Daremnie puka od drzwi do drzwi w
poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Sytuacja zaczyna wyglądać tragicznie, a przed
załamaniem nerwowym chroni go już tylko brzemienna żona.
Cytaty
z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Tak
to już jest. Nas, szaraczków, traktują tak, jak im się spodoba…”
„-Nie
chciał ci przejść przez gardło ten >księgowy<. -A tobie >z domu
Morschel< (…).”
„-Tylko
tyle? Znów tylko tyle. Ech, co za życie.”
„Cóż,
można tylko zapłakać, a płakać można i po ciemku, przynajmniej oszczędza się
światło, które tak się marnuje.”
„I
znów zalewa się łzami, aż wreszcie zasypia. Tak jak się zawsze zasypia, po bólu
zębów i po porodzie, po kłótni i po rzadkich chwilach bezgranicznej radości.”
„Gdyby
wszyscy myśleli podobnie jak pan, młody człowieku, to byśmy harowali w
kajdanach dla panów pracodawców i psalmy dziękczynne śpiewali za każdy kawałek
chleba.”
„Każdej
niedzieli depcze po piętach poniedziałek.”
„Czy
dla tych słabszych nie będzie już w ogóle miejsca? Będziemy oceniać człowieka
po tym, ile par spodni potrafi sprzedać?!”
„Wszystko,
co człowieka cieszy, kosztuje.”
„Niech
pan pomyśli, młody człowieku, cóż to jest? To wielkie nic, jedna tylko chwila,
a nawet jeszcze mniej, raz dwa i po sprawie [płodzenie dziecka]. A potem? Kula
u nogi przez resztę życia.”
„Znowu
to samo [poród]. Tylko po to, żeby chłopy zaznały trochę przyjemności. A my
musimy to znosić.”
„Poza
tym zgadzali się w jednej kwestii: że ludzie są obrzydliwi.”
„Tu
[w szpitalu] właśnie leżą, setki tysiące ludzi, umierają powoli albo szybko,
niektórzy wracają do zdrowia, by umrzeć nieco później. Smutna ta opowieść o
ludzkim życiu.”
„Trudno
zasnąć w towarzystwie takiej myśli, a przecież nie jest to jeszcze ostatnia.”
„Kwiaty
i czekoladki? Od tego mięknie serce każdej kobiety.”
„Życie
to jedna z najtrudniejszych sztuk, mówię panu?”
„Boże,
przyjemnych stron życia nie zobaczysz nawet w kinie.”
„Jak
można się śmiać, śmiać z całego serca, w świecie uzdrowionych przywódców
gospodarczych, którzy popełnili tysiące błędów, w świecie szarych, poniżonych,
zdeptanych ludzi, którzy wciąż robią wszystko, co w ich mocy?!”
„Skąd
wezmą na jedzenie, na opał na przyszły tydzień? Bóg jeden raczy wiedzieć. Choć
pewnie i on nie ma pojęcia…”
Taki
już jest ten świat, choć niewielka to pociecha, że na każdego przyjdzie pora.”
„To,
o czym od dwudziestu lat wiedzieli wszyscy, w dwudziestym pierwszym roku uznano
za nadużycie (…).”
„Podczas
wojny kobiety także pracowały, a mężczyźni zabijali się nawzajem. I wszyscy
uznali, że to w porządku.”
„Taki
już jest człowiek, niczego się nie nauczy, wciąż popełnia te same głupstwa.”
„Kiedy
człowiek dobiega pięćdziesiątki nie czas myśleć o śmietance. Chude mleko,
maślanka.”
Kiedy czytamy książki na temat historii,
jedną z pierwszych rzeczy na którą musimy zwracać uwagę, jest to, aby nie
popełniać błędu czytania historii od tyłu, ale abyśmy kontekstualizowali
wydarzenia i starali się spojrzeć na nie oczami ówczesnych. Istnieje zrozumiała
obsesja na punkcie tego, gdzie w historii Niemiec coś poszło nie tak i jak
możliwa była dyktatura Hitlera. Nie sądzę jednak, by miało to coś wspólnego z
rewolucją 1918 roku. Niektórzy badacze historii twierdzą, że rewolucja – która
początkowo była w dużej mierze rewolucją mającą zakończyć I wojnę światową – w
rzeczywistości odniosła kilka znaczących sukcesów. Przede wszystkim warto
pamiętać, że Niemcy właśnie przegrały najbardziej katastrofalną wojnę w
historii ludzkości. Kontekst był więc szczególnie trudny dla Friedricha Eberta
i bardziej umiarkowanych socjaldemokratów, którzy ukształtowali pierwszą fazę
historii Weimaru. Warto też pamiętać, że ośmiogodzinny dzień pracy,
wprowadzenie pełnych praw wyborczych dla kobiet i uniknięcie krwawej wojny
domowej były znaczącymi osiągnięciami. A wyzwania były ogromne. W całej Europie
wciąż znajdowało się kilka milionów niemieckich żołnierzy. Sprowadzenie ich z
powrotem i demobilizacja bez większych incydentów przemocy było samo w sobie dość
znaczącym osiągnięciem.
W
1923 roku, kiedy burzliwa pierwsza faza Republiki Weimarskiej dobiegła końca,
konsolidacja była bardziej prawdopodobna niż porażka. Myślę, że trzeba też
pamiętać, że wyzwania, przed którymi stanęła Republika Weimarska, były
prawdopodobnie większe niż miała jakakolwiek inna demokracja od tamtych czasów
– hiperinflacja, obca okupacja części terytoriów zachodnich, bardzo znaczące
straty terytorialne, kwestia długów wojennych i reparacji oraz pucze z lewicy i
prawicy. Jeśli spojrzymy na wybory parlamentarne w Niemczech w 1928 roku,
zakończyły się one zwycięstwem socjaldemokratów, którzy wracali do władzy. Nowy
kanclerz Hermann Müller, który był przewodniczącym SPD, opublikował w tym samym
roku książkę poświęconą 10. rocznicy rewolucji listopadowej. A wydźwięk książki
brzmiał: „Udało się. Stało się to historią sukcesu wbrew wszelkim
przeciwnościom."
Rok później sytuacja całkowicie się
rozwikłała. Niemcy ucierpiały szczególnie dotkliwie, ponieważ tymczasowe
ożywienie niemieckiej gospodarki w połowie lat 20. było w dużym stopniu
uzależnione od krótkoterminowych pożyczek amerykańskich, które zaczęto wycofywać.
Na domiar złego, w 1931 r. doszło do ogromnego kryzysu bankowego o
bezprecedensowych rozmiarach, który doprowadził do bankructwa wielu banków
austriackich i niemieckich. Rząd niemiecki próbował walczyć z sytuacją
finansową za pomocą polityki oszczędnościowej, mającej również na celu
pokazanie aliantom, że Niemcy nie są w stanie spłacić swoich długów wojennych.
To znacznie pogłębiło trudną sytuację wielu ludzi. W najgorszym momencie
kryzysu sześć milionów osób było bezrobotnych, co daje jedynie wgląd w ogólną
sytuację, ponieważ te sześć milionów często miało kilka osób na utrzymaniu, a
znacznie więcej osób było zmuszonych do pracy na umowach krótkoterminowych, co
sprawiało, że ich zatrudnienie było bardzo niepewne. Nie zawsze jest to uchwycone
w statystykach. Jedna trzecia niemieckiej siły roboczej była bezrobotna, tak
samo bohater książki „Co dalej, szary człowieku?” Hansa Fallady zmaga się ze
skutkami tego kryzysu.
Książka po raz pierwszy została opublikowana w 1932 roku, a jej akcja rozgrywa się w latach 1930-1932, w szczytowym okresie Wielkiego Kryzysu. „Szary człowiek”, o którym mowa, to Johannes Pinneberg, księgowy z północnych Niemiec, i jego dziewczyna Jaginka, która spodziewa się syna. Tuż po tym, jak dowiadują się, że jest w ciąży, zostaje zwolniony z pracy i musi znaleźć sposób, aby poradzić sobie w środku najgorszego kryzysu gospodarczego na świecie. Próbuje znaleźć nową pracę w Berlinie i zostaje zatrudniony jako sprzedawca w jednym z dużych berlińskich domów towarowych, gdzie on i jego koledzy muszą spełniać niezwykle ambitne normy, aby utrzymać pracę. W przeciwnym razie zostaną zwolnieni. Książka naprawdę pokazuje, jak ludzie stawali się coraz bardziej zależni od pracy dorywczej, jak firmy i przedsiębiorstwa coraz bardziej wyzyskiwały pracowników, ponieważ wiedziały, że istnieje duże morze bezrobotnych, których można zmusić do zaakceptowania każdych warunków pracy.
Jest
to więc bardzo krytyczne wobec tych praktyk, ale jednocześnie chodzi o to, jak
on i jego biedna rodzina radzą sobie w trudnych okolicznościach. W pewnym
momencie Pinneberg zostaje zwolniony z pracy, z tego powodu rodzina zmuszona
jest opuścić miasto, ponieważ nie stać ich już na opłacenie zakwaterowania. W
końcu wraca do Berlina, aby odebrać pieniądze z zasiłku, ale zostaje jeszcze
bardziej upokorzony, gdy policjant myli go z żebrakiem i przegania go sprzed
eleganckiego domu towarowego. To powieść, która opowiada o brutalnych realiach
życia zwykłych ludzi po 1929 roku. Jednocześnie powieść ma również kilka
pozytywnych rzeczy do powiedzenia na temat Republiki Weimarskiej, w tym sensie,
że Pinneberg zaskakująco pochlebnie wypowiada się o instytucjonalnych sieciach
bezpieczeństwa socjalnego, które istnieją w Republice. Przynajmniej przez jakiś
czas dostaje zasiłek dla bezrobotnych, rachunki medyczne żony w czasie ciąży są
opłacane, a ona dostaje płatny urlop macierzyński. Istnieje wiele ważnych
tematów, które podkreślają zarówno trudną sytuację rodzin z klasy robotniczej
podczas Wielkiego Kryzysu, jak i niektóre czynniki łagodzące.
Jak już wspomniałem, akcja książki toczy
się w międzywojennych Niemczech, kiedy to Johannes Pinneberg, podobnie jak
wielu mu podobnych robotników, musi zmagać się z bezlitosnym czasem kryzysu,
który odbiera człowiekowi wszystko: od poczucia bezpieczeństwa zaburzonego
trwałym widmem bezrobocia, dotykającego coraz większej rzeszy ludzi, przez
poczucie godności i wolności, skutecznie niszczone przez litościwych
pracodawców, aż po ludzkie uczucia, na które albo nie ma czasu, albo pieniędzy.
Pinneberg niczym nie różni się od pozostałych pracowników – zaharowuje się,
stara się robić wszystko, by osiągnąć jak najlepsze rezultaty, nie reaguje na
pomiatanie sobą przez pracodawcę, pracuje ponad normę, tylko po to, by
nie utracić tego, co wypracował. Na jakiekolwiek pochwały czy awanse nie ma co
liczyć. Mało tego – mimo swojej zawziętości, sumienności i pracowitości – traci
posadę, o którą tak bardzo zabiegał. Sytuacja jest o tyle problematyczna, że
nie ma perspektyw na jakiekolwiek zatrudnienie. Czasy w jakich przyszło mu żyć
nie gwarantowały luksusów, nie zapewniały nawet tego, co niezbędne do życia.
Każdy, nawet kosztem innych, starał się przetrwać, skuteczne eliminując
konkurencję. Pinneberg w całym tym świecie zdominowanym przez strach o
przyszłość, pozwolił sobie na chwilę zapomnienia, pozwolił sobie na
człowieczeństwo i – zakochał się, ożenił, począł dziecko. Nawet to, a może
należałoby powiedzieć – przede wszystkim to – sprawiało, że potencjalni
pracodawcy odwracali się do niego plecami. Traktowali go protekcjonalnie, skoro
mógł sobie pozwolić na założenie rodziny, to pewnie go stać. Skoro ma
brzemienną żonę, to z pewnością ma warunki. „Że tak mogliście sobie na to
pozwolić. Pozazdrościć! – Nie za bardzo – odpowiada Pinneberg. – Ale gdyby
wszystko od tego uzależnić, tacy jak my nigdy nie mieliby dzieci. Jakoś trzeba
sobie radzić”. Jego ukochana, Jaginka, nie godzi się jednak na takie życie. Za
plecami męża pisze do jego matki, która może okazać się dla nich ratunkiem...
Gdy dowiaduje się o ich sytuacji, wzywa ich do siebie, zapewniając im
mieszkanie, a jemu – pracę. Wydaje się, że niczego więcej nie potrzeba im do
szczęścia, szybko jednak przekonują się, że podróż do Berlina wcale nie była
takim dobrym pomysłem, a ich życie z pewnością nie będzie usłane różami. Kiedy
pewnego dnia Pinnebergowie wyszli z kina, Jaginka skomentowała film takim oto
zdaniem: „Nawet jeśli to tylko fikcja, prawdą jest jednak, że ludzie tacy jak
my żyją w ciągłym strachu, że to właściwie cud, że przez chwilę dobrze nam się
wiedzie. I że w każdym momencie może się wydarzyć coś, wobec czego człowiek
jest zupełnie bezbronny. Aż dziw bierze, że nie przytrafia się to co dzień”.
Pinneberg, będąc jednym z tłumu, jednym z
tysięcy szarych ludzi, decyduje się na walkę o szczęście i jak najbardziej
godne warunki do życia. Mimo że w jego głowie ciągle kołacze się pytanie „co
dalej?”, stara się żyć z dnia na dzień, wydając jak najmniej i podejmując
kolejne próby odłożenia jakiejkolwiek gotówki. Narracja snuta przez Falladę
hipnotyzuje. Problemy jego bohaterów jawią się jako niesłychanie bliskie i
aktualne. Być może dzisiejsza sytuacja nie przedstawia się aż tak ponuro, z aż
tak przytłaczającą powagą, a jednak – bezrobocie, wyzysk, ciężkie warunki do
życia, niemożność pozwolenia sobie na to, czego się naprawdę pragnie – jak
wielu z nas zmaga się z tymi problemami?
Jak wielu z nas, szarych ludzi, co dnia
nie budzi się z pytaniem „co dalej?” Mimo wyzierającego z tej powieści smutku,
niesie ona wielką otuchę. Wieczna tułaczka głównych bohaterów zarysowana z
ogromną prostotą językową, porusza. Niemcy przestają się jawić jako mocarstwo.
Fallada pokazuje kraj pędzony problemami, brakiem pieniędzy, różnicami
klasowymi, wyzyskiem, nierównością i niesprawiedliwością, korupcją. W tym
wszystkim brak miejsca na miłość i relację, ale tutaj właśnie Pinneberg jawi
się jako ktoś wyrastający poza tłum – ktoś kto kocha, kto potrafi się
poświęcić, kto dba o drugiego. Bez względu na bezrobocie, na brak pieniędzy, na
ciągłą konieczność oszczędzania. Fallada zdaje się podkreślać, jak wielką
wartość w takich sytuacjach ma rodzina. Przekazuje tym samym prawdy
uniwersalne, czyniąc ze swojej książki powieść ponadczasową, wyrywającą się
schematom. Nie jest to lektura prosta, bowiem dotyka i rozgrzebuje rany. Jest
jednak niesłychanie potrzebna i w jakiś sposób – oczyszczająca.
Lektura przypomina czasy gdy Niemcy mogli
utracić zdolność słyszenia i widzenia, ale nie liczenia. Nigdy później
operowanie liczbami z dwunastoma zerami nie zostało opanowane z taką
wirtuozerią jak jesienią 1923 roku. Niektórzy w ciągu kilka sekund potrafili
obliczyć, jak długo będą w stanie się utrzymać z trylionami, które mieli w
kieszeni. Na banknocie o nominale stu bilionów marek zakończono emitowanie
kolejnych. Wyższa suma nigdy więcej nie została wydrukowana. Zupełnie jakby
rekord został wcześniej przewidziany, a banknot o wartości stu bilionów marek
prezentował się wyjątkowo pięknie – prawdziwe arcydzieło sztuki wyrobu
pieniędzy. Fakt, że zadano sobie tyle trudu w wypadku tej śmiertelnie chorej
waluty, był naprawdę przejmujący. Na prawym brzegu banknotu znajdował się
portret będącego uosobieniem kultury niemieckiej humanisty Willibalda
Pirckheimera, autorstwa Albrechta Dürera. Znak wodny składał się z paska ostów;
to skomplikowane żłobkowanie linii w kunsztowny sposób zabezpieczało banknot
przed fałszerstwem. Tylko kto miałby chcieć go sfałszować? Ta absurdalna
dokładność nie sprawiła, że banknot stawał się choć trochę cenniejszy. Legenda
głosi, że pewnego razu złodzieje ukradli kosz na bieliznę wypełniony
pieniędzmi. Kosz jako wartościowszy zabrali, a pieniądze bez zastanowienia
wyrzucili. Wielu z tych, którzy nadal mieli pracę, wiedziało, jak szybko może
dosięgnąć ich los bezrobotnych, dlatego ubóstwo przestawało stygmatyzować.
Wszędzie powstawały jadłodajnie finansowane ze zbiórek i darowizn. Poczekalnie
dla głodujących przemierzali reporterzy, sam Egon Erwin Kisch pozwolił się
zamknąć w noclegowni. Hans Fallada przybliżał czytelnikom biedę, pozwalając
bohaterom swoich powieści poruszać się jak windą przez poszczególne warstwy
społeczne, raz w górę, raz w dół. Podczas gdy jedni wzniecali zamieszki głodowe
i plądrowali sklepy spożywcze, inni mieli dość pieniędzy, by iść do teatru za
dwa biliony marek, choć za bilet można było również zapłacić dwoma jajkami.
Inflacja podsycała charakterystyczny dla Republiki Weimarskiej kult młodości,
utwierdzała młodych w arogancji, a starych w niepokoju. Wśród zamożnych
licealistów modne stało się inwestowanie pieniędzy z kieszonkowego w akcje.
Ciągle cytowano sformułowanie
„przewartościowanie wszystkich wartości” autorstwa Nietzschego. Wydaje się, że
wraz z wartością pieniądza osuwał się też cały system wartości kulturowych.
Rodzice martwili się o moralność dzieci. Z miłością również, jak się zdawało,
było podobnie jak z pieniądzem: jej wartość spadała, im częściej o niej
zapewniano. Pragnienie stawało się żądzą. „Młodzi, którzy uczyli się kochać w
tamtych czasach, porzucali romantyzm i przyjmowali cynizm” – pisał Haffner.
Oczywiście, starsze pokolenie zawsze uważało, że młodym brakuje przyzwoitości,
ale teraz młodzi sami byli o tym przekonani. „Każdy pasuje każdemu, to bez
znaczenia. Ta dziewczyna pasuje zarówno do tego chłopca, jak i do kolejnego.
[…] Dolar idzie w górę, upadajmy! Dlaczego mielibyśmy być bardziej stabilni niż
nasza waluta? […] Miliony niedożywionych, zepsutych, rozpaczliwie napalonych,
wściekle szukających przyjemności mężczyzn i kobiet chwieją się i zataczają w
jazzowym delirium.”[1]
Kryzys dotknął również rolników. Choć Niemcy
były krajem wysoko uprzemysłowionym, z rolnictwa żyła jedna piąta ludności
kraju. Objawy kryzysu rolnego pojawiały się zresztą już od 1927 r. Zaostrzyły
się w latach następnych, bo zmniejszyło się spożycie wielu artykułów, a spadek
popytu prowadził do obniżenia cen. Na wieś wracało także wielu bezrobotnych, o
ile mieli tam rodziny. Kryzys boleśnie odczuli kupcy i rzemieślnicy. Wielu z
nich zbankrutowało. Pauperyzacja klienteli miejskiej i wiejskiej ograniczała
popyt, a w rezultacie dochód ze sprzedaży oraz zapotrzebowanie na usługi.
Drobnomieszczaństwo nie korzystało jak bezrobotni pracownicy z osłony
socjalnej, zasiłków wypłacanych w pierwszych miesiącach po utracie
zatrudnienia. I wtedy po raz pierwszy na arenę dziejów wkroczył jako jeden z
przywódców Völkische Adolf Hitler, ze swą NSDAP, Narodowo-Socjalistyczną
Niemiecką Partią Robotniczą, nazistami. Hans Fallada w książce „Co dalej, szary
człowieku?” daje nam odpowiedź: otóż remedium na bolączki szarego człowieka ma
być silny człowiek. „Oto szary człowiek nazwiskiem Pinneberg stoi przed
drzwiami willi fabrykanta Ruscha i dzwoni. Chce odebrać swoje sześć marek i
uparł się, że je dostanie.” Dalszy ciąg historii dobrze znamy.
[1] Fragment książki Rausz. Niemcy między wojnami, która
ukazała się w Wydawnictwie Poznańskim. Przełożyła Monika Kilis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz