04 lutego 2023

Pieśń Salomonowa

 

„Pieśń Salomonowa”

Toni Morrison

Autorka/ właśc. Chloe Anthony Wofford-Morrison (ur. 18 lutego 1931 w Lorain, zm. 5 sierpnia 2019 w Nowym Jorku) – amerykańska powieściopisarka i eseistka, laureatka literackiej Nagrody Nobla (1993), z przekonań feministka.

Tłumaczenie/ Zofia Uhrynowska-Hanasz

Tytuł oryginału/ an-us „Song of Solomon”

Tematyka/ „Pieśń Salomonowa” rozpoczyna się obrazem zdesperowanego i samotnego mężczyzny, który chce latać. Obserwuje go kobieta, zaczynająca rodzić. Następnie akcja powieści przenosi czytelnika w samo centrum opowieści o czarnoskórym dziecku, pierwszym dziecku, które urodziło się w Szpitalu Miłosierdzia przy ulicy Not Doctor. Matka została przyjęta do szpitala tylko z powodu zamieszania po nieudanym skoku mężczyzny z dachu, a także ze względu na fakt, że ojciec dziecka był pierwszym lekarzem w mieście. Okoliczności narodzin – pragnienia, rozczarowania i straty, które mu towarzyszą – to problemy, którym to dziecko będzie musiało stawić czoło, gdy dorośnie.  

Główny motyw/ Macon-Nieboszczyk-Junior, jest synem, który przyszedł na świat w bogatej rodzinie czarnoskórych. Macon cieszy się uprzywilejowanym dzieciństwem, ale pozbawionym ciepła i miłości. Dopiero kiedy poznaje krewnych ciotki ze strony ojca, dowiaduje się o rodzinnej historii bogatej w tajemnice i zagadki, z którymi chce się zapoznać. Wyrusza w podróż i wraca na Południe do ludowych korzeni, z którymi dawno nie miał kontaktu. Tam odkrywa historię rodziny, dzięki której dowiaduje się, kim jest. Ale po powrocie uświadamia sobie, jakie spustoszenie poczynił jego wcześniejszy, lekkomyślny i niefrasobliwy styl życia człowieka uprzywilejowanego. I poznaje prawdziwą odpowiedzialność, której źródłem jest świeżo nabyta wiedza.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Większość ludzi w ogóle nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Widzą je, ale nie dostrzegają w nich piękna. Nie zauważają, że natura sama tworzy to, co najpiękniejsze”.

„Ale żeby przetrwać od rana do wieczora, potrzeba czegoś więcej – jakiegoś balsamu, delikatnego dotyku, pieszczoty”.

„Wszelkie zło, jakie go w życiu spotkało, wynikało stąd, że nie potrafił czytać”.

„(…) nigdy nie będziecie nosili na koszuli czterech gwiazdek, ani nawet trzech. I nigdy wam nie przyniosą na śniadanie tacy z czerwoną różą i dwoma jeszcze ciepłymi rogalikami, i filiżanką gorącej czekolady. Figę. Nigdy”.

„Nie ufał ludziom, którzy nie lubili słodyczy”.

„W stosunku do  kogoś kochanego nie można być egoistą”.

„Nie ma na świecie nic takiego, czego by pragnął na tyle, żeby w imię tego ponieść jakieś ryzyko czy choćby narazić się na niewygodę”.

„Nie ma nic złego w panowaniu nad sobą, ale nikt nie powinien panować nad innymi”.

„A przecież całą swoją wiedzę o świecie czerpał z tego, co mu powiedzieli inni. Czuł się jak pojemnik na śmieci, pełen cudzych czynów i nienawiści”.

„Śmierć jest czymś naturalnym jak życie”.

„To świat jest jednym wielkim zoo i ja w nim nie widzę miejsca dla siebie”.

„Zmierzam do tego, że w określonych okolicznościach każdy z nich by to zrobił. I w tych okolicznościach żaden z nas by tego nie zrobił”.

„Ziemia jest przesiąknięta krwią czarnych ludzi. A przedtem jeszcze krwią Indian. Biali się nie zmienią i jeżeli tak dalej pójdzie, nie zostanie nikt z nas, a dla tych, co zostaną, zabraknie miejsca”.

„Niewolnicze nazwiska mi nie przeszkadzają; przeszkadza mi niewolniczy status”.

„(…) są im dane tylko dwa rodzaje podróży: podróż ostateczna albo ucieczka raz na zawsze”.

„Pieniądze to wolność. Jedyna prawdziwa wolność, jaka istnieje”.

„Jak się nie ma szansy, trzeba ją stworzyć”.

„Nigdy nie uniosłeś ciężaru większego niż własne stopy i nie rozwiązałeś problemu poważniejszego niż zadanie na poziomie czwartej klasy. Co ci daje prawo decydowania o naszym życiu?”.

„Narodziny, życie i śmierć – wszystko to mieściło się na odwrotnej stronie liścia”.

„Zmarli nie lubią być niepogrzebani”.

„Co człowiekowi z życia, skoro nie może nawet wybrać, w imię czego ma umierać”.

„Nie można mieć człowieka na własność. I nie można stracić tego, czego się nie miało”.

„Jeśli człowiek zna swoje imię, powinien się go trzymać, bo ono zginie razem z nim, chyba że zostanie w jakiś sposób zapisane i zapamiętane”.

                        „Pieśń Salomonowa” wydana w 1977 roku jako pierwsza książka Toni Morrison dotarła do masowego czytelnika. Żadnych objaśnień, żadnego oprowadzania po obcym kulturowo terytorium. Żadnego traktowania siebie samej jako osobliwego przypadku, który może wymagać instrukcji obsługi. Otwierające zdanie rzeczywiście wrzuca czytelnika w środek akcji. A w każdym razie czegoś na kształt akcji. „Agent Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych na Życie Karoliny Północnej zapowiedział, że przeleci z dachu Szpitala Miłosierdzia na drugą stronę Jeziora Górnego o godzinie trzeciej”. Lot oznacza tak naprawdę skok z dachu, agent zaś nie potrafi latać. Skok z dachu szpitala miał być najbardziej interesującym czynem, jakiego w życiu dokonał. Publiczne samobójstwo budzi takie emocje u jednej z przypadkowych widzek, ciężarnej Ruth, że doprowadza ją do porodu. W ten sposób przychodzi na świat Macon Nieboszczyk, zwany Mleczarzem, główny bohater powieści. „Nieboszczyk” okaże się, a jakże, nazwiskiem znaczącym. „Lot”, po angielsku flight, oznacza również „ucieczkę”. Mit latającego Afrykanina to element czarnego folkloru, sen o ucieczce z niewoli. Dla niewolników jedyną ucieczką niejednokrotnie było samobójstwo.

            Od początku dostajemy więc tekst obfity w symbole, ukryte znaczenia i psychoanalityczne tropy. W „Pieśni Salomonowej” alegoryczne zapędy Morrison objawiają się w całej pełni. Książka jest doskonałą pożywką intelektualną, wszystko da się zinterpretować, o każdym wątku można napisać esej. Weźmy rodzinę Macona: jego ojciec, człowiek oschły i brutalny, zarabia na najmie nieruchomości, wierząc, że tylko własność daje wolność; własność jest atrybutem białych. Matka – nieszczęśliwa w małżeństwie – szuka pociechy w wychowywaniu dzieci; wciąż karmi Macona piersią, gdy ten ma cztery lata, i tym samym przysparza synowi prześmiewczego pseudonimu (Mleczarz). Ciotka zaś nazywa się Piłat i jest kolejną z linii Morrisonowskich kobiet żyjących poza społeczną konwencją – zdaje się, że posiada czarnoksięskie moce i rozmawia z duchem zamordowanego ojca. Troje bohaterów, trzy literackie motywy: uwewnętrznionej pogardy rasowej, toksycznej relacji rodzicielskiej i – to chyba ulubiony motyw noblistki  - kobiety wyzwolonej jako wiedźmy.

            Czy mamy więc do czynienia z tekstem wciąż tylko gęstym, czy już przeładowanym? Niełatwo odpowiedzieć, bo mimo ogólnego natłoku wrażeń proza Morrison w obrębie poszczególnych scen jest zdyscyplinowana, świetnie skomponowana i śmiała. Weźmy skok agenta ubezpieczeniowego z dachu szpitala. Nie widzimy nawet, jak leci, czytamy za to o wirujących w powietrzu różnych płatkach aksamitu, goniących za nimi dzieciakach, błękitnych jedwabnych skrzydłach przypiętych samobójcy i o kobiecie, która pośród tego chaosu zaczyna nagle śpiewać „potężnym kontraltem”: „Wujaszek odleciał, do nieba się wzbił. Tam wrócił Wujaszek, gdzie dom jego był”. Zanim na miejsce przybędą strażacy, by ściągnąć desperata z dachu, pan Smith zdąży już „zobaczyć płatki róż, usłyszeć pieśń i wykonać skok”. Jeśliby mnie ktoś zapytał, to odpowiem: właśnie dla takich scen tworzy się literaturę.

            Z czasem jednak warstwa symboliczna zaczyna przejmować kontrolę nad opowieścią. Toni Morrison mnoży wątki, które w innych rękach miałyby rys awanturniczy albo wręcz przygodowy – a to pojawia się sekretna organizacja mordująca białych w odwecie za krzywdę czarnych; a to bohaterowie wyruszają na poszukiwania ukrytego skarbu – ale dramaturgia zdarzeń nieszczególnie ją interesuje. Psychologiczna i emocjonalna prawda też miewa tu mniejsze znaczenie niż wydźwięk. Szczególnie ważna w powieści, podobnie jak w pozostałym dorobku twórczym Morrison, jest tradycja biblijna oraz tradycja afroamerykańska i afrykańska, nieustannie się ze sobą przeplatające. Napięcie pomiędzy sensem biblijnym i afroamerykańskim widać w całej książce „Pieśń Salomonowa”, gdzie motywy zaczerpnięte z Pisma Świętego nie stanowią tylko i wyłącznie odwołań do Biblii. Sam tytuł powieści przywodzi na myśl oczywiste skojarzenie z „Pieśnią nad Pieśniami”, ale jej fabuła nie wskazuje na to bezpośrednio, bo tytułowa „pieśń salomonowa” to ludowa piosenka-wyliczanka (nursery rhyme), w tekście której Mleczarz odkrywa historię swojej rodziny i swojego przodka o imieniu Shalimar- Salomon.

            Najistotniejszym bodaj afroamerykańskim motywem w „Pieśni Salomonowej” jest odwołanie do mitu „Flying Africans”, będącego opowieścią o niewolnikach, którzy przemienili się w ptaki i wrócili do domu, do Afryki. Historia bardzo podobna do historii Ikara, ale jednak nie do końca z nią tożsama. Podstawowa różnica pomiędzy mitem ikarskim a mitem „Flying Africans” polega na tym, że grecka opowieść jest skostniała; czytamy ją tak, jak czyta się fikcję. Narracja „Flying Africans” jest prawdziwa, wierzy się, że te wydarzenia miały miejsce naprawdę – a to podstawowa różnica.


Jak zauważyła Elżbieta Bińczycka w eseju „Imiona i nazywanie w powieści Toni Morrison Song of Solomon”, bez wahania można powiedzieć, iż niemal wszystkie imiona w powieści „Pieśń Salomona” to imiona znaczące. Głównym bohaterem jest Mleczarz Nieboszczyk. W jego rodzinie najstarszy syn nazywany jest po ojcu: prawdziwe imię Mleczarza to Macon, „Mleczarz” stanowi tylko przezwisko wymyślone przez sąsiada, który przez przypadek odkrył, iż był on karmiony piersią o wiele dłużej niż jest przyjęte. Podczas gdy imię męskie przechodziło zawsze z ojca na syna, imiona kobiet w rodzinie Nieboszczyków wybierane były zawsze z Biblii. Dziadek głównego bohatera wybrał dla swojej córki imię Piłat (Pilate). W języku angielskim czyta się je jako /paɪlət/ - podobnie jak słowo „pilot”, co jest znamienne w kontekście wspomnianego wcześniej mitu „Flying Africans, będącego jednym z głównych motywów powieści, i faktu, iż to właśnie ta bohaterka staje się duchową przewodniczką Mleczarza. Matka Mleczarza również nosi w powieści biblijne imię Ruth, zaś jej panieńskie nazwisko brzmi „Foster”. Jej relacja z synem jest mocno zaburzona, dlatego badacze twórczości Morrison chętnie zwracają uwagę na jej nazwisko: „foster parents” to w języku angielskim rodzina zastępcza. Ruth nie jest dla Mleczarza prawdziwą matką, więc miejsce to ma zająć Piłat, będąca jego ciotką – siostrą ojca. Pozostałe ważne w powieści kobiety również mają biblijne imiona. Obok Ruth i Piłat spotykamy tu Magdalenę, Hagar, Rebę i „Pierwszy List Do Koryntian”. Ostatnie z tych imion jest szczególnie ciekawe, ponieważ odnosi się do listu Świętego Pawła, z którego pochodzi słynny Hymn o miłości i koresponduje tym samym z tytułem powieści – „Pieśń Salomonowa” to „Pieśń nad Pieśniami”; jej tematem jest miłość. To właśnie miłość, co jednak nie jest na pierwszy rzut oka takie oczywiste, stanowi także kolejny bardzo ważny motyw tej powieści.

            Na tle imion biblijnych uwagę zwraca tajemnicza postać o greckim imieniu Circe, którą spotyka Mleczarz, tropiąc ślady swojej rodziny. Imię to nosi jedna z bohaterek Odysei, co jest znamienne, ponieważ fabułę „Pieśni Salomonowej” kształtuje motyw podróży i powrotu. Motyw ten jest odwołaniem do podróży niewolników z Afryki, wyprawy z północy na plantacje, gdy zakazano już transatlantyckiego handlu niewolnikami. W tekście mamy do czynienia także z eskapadą dziadka Mleczarza na północ i jego samego na południe. Ta ostatnia podróż organizuje treść powieści na jej poziomie fabularnym i jest równocześnie symbolicznym powrotem bohatera do korzeni. Obok niego możemy mówić również o motywie symbolicznego powrotu do Afryki i powrotu do domu w odwołaniu do mitu Flying Africans. Wybór greckiego imienia dla jednej z bohaterek, którą Mleczarz spotyka na swojej drodze, wydaje się pewną niekonsekwencją. Circe koresponduje z postacią Piłat – jest akuszerką, a przy tym wiedźmą. Z fabuły wynika, że jest bardzo stara, przyjęła na świat kilka pokoleń dzieci w rodzinie Macona. Co ciekawe, na jej widok Mleczarz reaguje erekcją, mimo iż jest ona starą, zgrzybiałą kobietą. W scenie tej, co znamienne dla prozy Morrison, nic nie jest jednak bez znaczenia. Za takim właśnie wyborem imienia kryje się nawiązanie do antycznych przedstawień znanej z Odysei postaci czarodziejki Circe. Kiedy przyjrzymy się greckiej sztuce, znajdziemy właściwą odpowiedź: Circe często portretowana jest jako osoba o afrykańskim fenotypie, zaś stojący obok niej Odyseusz często przedstawiany bywa z penisem we wzwodzie.

            Dziwne, bluźniercze nawet imię „Piłat” zostało wyszukane przez ojca bohaterki w tekście Pisma Świętego – zaznaczył je szpilką i nie chciał wybrać innego, nawet kiedy dowiedział się, kto je nosił. W tym miejscu wkraczamy w wymiar typograficzny – imię „Pilate” zostało wybrane z powodu kształtu składających się na nie liter, ojciec noworodka nie umiał czytać, zobaczywszy ciąg znaków nie wiedział więc, co on oznacza. Słowo „Piłat” wydało mu się silne, odpowiednie dla nowo narodzonej córki, która sama wydostała się z łona zmarłej przy porodzie matki. Później karteczkę ze swoim napisanym, czy też raczej odrysowanym z Biblii ręką ojca, imieniem, zamknie kilkuletnia Piłat w tabakierze, z której zrobi sobie kolczyk noszony odtąd stale w uchu. Gdy jej ojcu odczytano słowo, które wybrał jako imię nowo narodzonej córki, nie zmienił zdania, ponieważ prawdziwy sens i znaczenie nie leżały w biblijnej konotacji, ale w graficznym przedstawieniu mającym swoje źródło w Piśmie Świętym. Nieistotne, kto nosił to imię, ważne, że zostało wybrane ze świętej księgi, że sam jego kształt nosi w sobie moc.

Toni Morrison i jej bohaterka Piłat, wkładając do kolczyka karteczkę ze swoim imieniem – traktują jego pisaną formę w bardzo podobny sposób – jako nośnik pewnej tajemnicy, prawdy. Odniesienia do biblistyczno-filozoficznej analizy tekstu Pisma Świętego i treści afrykańskich wierzeń są tu jak najbardziej uzasadnione. Imiona dzieci wybierane są w „Pieśni Salomonowej” przypadkowo z Biblii nie ze względu na jakąś szczególną łączność bohaterów z religią chrześcijańską, ale na przekonanie, że w ten sposób to sam Bóg ma jakiś udział w przypisywaniu bohaterom ich imienia. Kształt graficzny jest ważny, ponieważ to, co zapisane, nie znika, nie rozwiewa się w pamięci. Forma graficzna pozwala uchwycić słowo, utrwala jego znaczenie, zaś samo imię ma niezwykłą wagę – zawiera w sobie niezależność, tożsamość, wolność; do istnienia nie wystarczy tylko dźwięk, potrzebny jest także zapis.

            I mimo że w patriarchalnej murzyńskiej społeczności główną rolę odgrywają mężczyźni (na poły mityczny stary Salomon, Jake-Macon Nieboszczyk, jego syn Macon i wnuk, zwany Mleczarzem), jest to również poruszająca opowieść o losach kobiet. To one rodzą w bólach, bronią siebie i innych przed nieszczęściem, grzebią kości i opłakują zmarłych. A także śpiewają pieśni, w których żywa jest pamięć o przeszłości. Jak Piłat Nieboszczyk, siostra Macona, która recytuje starą wyliczankę o chłopcu spadającym z nieba na brzeg i czarnej pani wijącej się w bólach porodowych. Ale gdy jest taka potrzeba, Piłat potrafi też wbić nóż w serce mężczyźnie próbującym skrzywdzić jej dziecko.

Dlatego właśnie jednym z najważniejszych wątków powieści jest czarny terroryzm, którego korzenie sięgają aż do pierwszych lat po I wojnie światowej. Bo już wtedy zdarzały się odwetowe akty terroru wymierzo­ne w przypadkowo wybranych białych ludzi. W latach 60. ten właśnie ruch zdobywa niepokojąco groźne rozmiary – zawsze jako zemsta za doznane krzywdy. Główny bohater powieści, Mleczarz Nieboszczyk, nie widzi w fanatycznym zaślepieniu czarnych ter­ro­ry­stów żad­ne­go sen­su i zdecydowanie sprzeciwia się swojemu przyjacielowi, który jest w stanie zabić przypadkowych białych w ramach akcji odweto­wej. I dlatego będzie się musiał z nim zmie­rzyć na śmierć i życie.

            Główne motywy twórczości Morrison to rodzina, afroamerykańska historia i amerykańskie dziedzictwo rasowe. Pisarka chętnie przełamuje tradycyjne sposoby myślenia o rodzinie i kwestionuje bezrefleksyjne konstruowanie ról genderowych. W swych powieściach opisuje wielopokoleniowe społeczności kobiece, w których role matek, kochanek czy opiekunek często są wymienne. Portretuje przy tym kobiety niepokorne, przekraczające granice obyczajowe i dumnie stawiające czoła przeciwnościom losu. Do historii literatury amerykańskiej szturmem wkroczyła androgyniczna właśnie Piłat z „Pieśni Salomonowej”. Toni Morrison, poprzez wiele różnych opisanych rodzajów miłości; kazirodczą miłość Ruth, romantyczną miłość Mleczarza i Hagar oraz miłość Guitary do swojej rasy, demonstruje nie tylko gotowość, z jaką miłość zamieni się w niszczycielską i destrukcyjną siłę, ale także natychmiastowość, z jaką to zrobi. Morrison zajmuje się amorficzną i odporną na przeciwności losu ludzką emocją jaką jest miłości nie po to, aby gloryfikować jej radosne odczucia, które może wywołać, ale aby ostrzec czytelników przed jej niestabilną naturą.

Początkowe ujęcie pytania o męskość sugeruje dość konwencjonalną walkę pokoleniową o patriarchalną władzę – między Mleczarzem a jego konwencjonalnie męskim ojcem. Kobiety w domu Nieżywych są marginalizowane i w dużej mierze podporządkowane, siostry Mleczarza zasadniczo żyją w rodzaju skamieniałej otchłani, matka Mleczarza, Ruth, była często upokarzana (a czasem bita) przez męża. Ale wraz z postępem powieści, między Mleczarzem a jego ciotką Piłat oraz kuzynką Hagar rozwija się relacja (związek, który staje się seksualny, a później emocjonalnie toksyczny). Jego spojrzenie na męskość zmienia się. Przechodzi dość dramatyczną przemianę podczas swojej podróży do Wirginii, a pod koniec powieści znajduje nowe uznanie dla swojej babci, Sing i prababci, rdzennych Amerykanów, a także mocy posiadanej przez jego ekscentryczną ciotkę Piłat.

            Toni Morrison, szczególny nacisk kładzie w swojej powieści na archetypowe obawy związane z przemocą, uciskiem, niewolnictwem, autodestrukcją, dyskryminacją rasową czarnych i białych, dziedzictwem, dewastacją duchową, alienacją, równością i wolnością. Jest to też powieść o upamiętniającym akcie nazewnictwa i o zapewnieniu, że nie stracimy z oczu rzeczy, które kryją się za nazwami. Nazwy mówią o historii miejsc – jak w przypadku ulicy Lekarskiej, nadane nazwy mówią o historii ludzi, o ludziach, którzy zajmują to miejsce. Pseudonimy, imiona zaczerpnięte z Biblii, imiona nadane przez pomyłkę lub przez przypadek - te również utrzymują przy życiu zmarginalizowane tożsamości, które są zagrożone spłaszczeniem lub zapomnieniem przez dominującą kulturę. Komitet Noblowski napisał, że Morrison „w powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości, przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości”. Przychodzi mi w tym momencie na myśl, że dawanie życia – w głębokim sensie psychoanalitycznym, reanimacja kultury, zajmowania się tradycją, angażowania się w przywracanie tożsamości, twórczość jako techne – jest właśnie tym, o czym jest ta powieść, w nadawaniu imion, za którymi kryje się doświadczenie przemijania.

 

 

 

           

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz