25 maja 2025

Wyspa pingwinów

 

„Wyspa pingwinów”

Anatole France

Autor/ Urodzony 16 kwietnia 1844 roku we Francji (Paryż) jeden z liderów francuskiej prozy, uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tego gatunku swojej epoki. Poeta, powieściopisarz, krytyk literacki, bibliofil i historyk, przedstawiciel postawy racjonalistycznej oraz sceptycznej. Od 1896 r. był członkiem Akademii Francuskiej. W swoich utworach poruszał problematykę społeczną, związaną z polityką, religią i filozofią. Początkowo jego głównym środkiem wyrazu była inteligentna i wyrafinowana satyra, służąca krytyce rzeczywistości. Cechowała go pogodna, ironiczna postawa sceptycyzmu, za którą krył się głęboki humanizm. Laureat Literackiej Nagrody Nobla za rok 1921. Z uzasadnienia Komitetu Noblowskiego: „za błyskotliwe osiągnięcia literackie wyróżniające się wykwintnością stylu, głębokim humanizmem i prawdziwie galijskim temperamentem”.

Tłumaczenie/ Jan Sten

Tytuł oryginału/ fr L'ile des Pingouins

Tematyka/ „Wyspa Pingwinów” Anatole’a France’a to rzeczywiście wyjątkowe dzieło literackie, które łączy satyrę z głęboką refleksją nad naturą ludzką i mechanizmami społecznymi. Autor z niezwykłą przenikliwością ukazuje absurdy życia społecznego i politycznego, nie stroniąc od ironii ani krytyki. Jego cynizm i pesymizm wobec przyszłości ludzkości mogą skłaniać do zastanowienia nad tym, na ile zmieniły się nasze społeczne zachowania od czasów, gdy powstawała książka. Podobieństwa do historii Francji, zwłaszcza sprawy Dreyfusa, są oczywiste dla uważnego czytelnika, ale uniwersalność problematyki sprawia, że dzieło wykracza poza ramy konkretnej epoki i miejsca. France porusza kwestie związane z władzą, moralnością, manipulacją opinią publiczną oraz absurdem społecznych norm, co czyni książkę zaskakująco aktualną. Styl autora, pełen finezji i elegancji, nadaje całości lekkości, mimo że pod powierzchnią humoru kryje się głęboka analiza ludzkiej natury. To jedna z tych książek, które pozostawiają czytelnika z mieszanką refleksji, uśmiechu i być może pewnej melancholii. Jeśli lubisz literaturę, która łączy rozrywkę z wyzwaniem intelektualnym, „Wyspa Pingwinów” to doskonały wybór.

Główny motyw/ Historia „Wyspy Pingwinów” to niezwykle ironiczna i zarazem błyskotliwa parodia mitów założycielskich, w której Anatole France demaskuje ludzki egoizm, hipokryzję i dążenie do władzy. Książka rozpoczyna się od absurdalnej pomyłki świętego Maëla, co prowadzi do groteskowego chrztu pingwinów. Autor w satyryczny sposób ukazuje teologiczne absurdy, przedstawiając Boga i świętych jako uwikłanych w abstrakcyjne rozważania o moralności i duchowości, które finalnie prowadzą do pragmatycznego rozwiązania – przemiany pingwinów w ludzi. Ta metaforyczna transformacja to zaledwie początek opowieści, która szybko przenosi się na grunt społeczny i polityczny. Pingwiny, teraz ludzie, wchodzą w znane od wieków konflikty o ziemię i władzę. France celnie komentuje naturę ludzką, wskazując na nieuchronność przemocy, manipulacji i niesprawiedliwości w każdym systemie społecznym. Wprowadzenie postaci Krakena, buntownika i samotnika, dodaje opowieści element alegoryczny. Jego działania w przebraniu smoka symbolizują opór wobec opresji i wyśmiewają strach oraz przesądy, które łatwo kontrolują społeczeństwo. Kraken reprezentuje głos sprzeciwu wobec niesprawiedliwości, choć jego samotność wskazuje na trudności w rzeczywistej zmianie układów sił. „Wyspa Pingwinów” to doskonały przykład, jak France za pomocą groteski i humoru potrafi tworzyć głęboką, wielowymiarową satyrę, która wciąż zaskakuje aktualnością i trafnością swoich obserwacji.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Pierwszymi księgami ludzi były kamienie.”

„Bogatsi jesteśmy poczynając od XIII wieku, bogatsi, ale nie szczęśliwi.”

„(…) starożytna Klio uchodzi dziś za plotkarkę opowiadającą brednie.”

„Jak powiedział pewien wielki pisarz z Alca, życie narodu utkane jest ze zbrodni, nędz i szaleństw.”

„Zauważono, że we Francji krytycy muzyczni najczęściej są głusi, a krytycy w dziedzinie sztuk plastycznych ślepi.”

„Tak to ci, co ściśle przestrzegają praw przyrodzonych, przygotowują się do przyjęcia prawd objawionych.”

„Sakrament chrztu – odrzekł święty Patryk – udzielony ptakom jest nieważny, tak jak nieważny jest sakrament małżeństwa dany eunuchowi.”

„Bo aż nazbyt prawdą jest, że na wszystkich soborach odbywanych pod wezwaniem Ducha, czy to w Europie, czy w Azji lub Afryce, ojcowie Kościoła wyrywali sobie brody i wydrapywali oczy.”

„(…) był bowiem bohaterem, a bohaterowie nie znają nigdy tajemnic swych żon.”

„(…) dopuszczony został do raju za to, że tkwiąc w błędzie miał przeczucie prawdy.”

„Życie w piekle jest niezmiernie uszczuplone: nie odczuwa się tu ani radości, ani smutku; tak jak gdyby się nie istniało.”

„Powiedziałem bożemu posłańcowi, że nie zasługuję na zaszczyt, jaki mi przynosi, i że wierszom moim przypisuje się myśli, której w nich nie ma wcale.”

„Nie trzeba żądać od poety, by zbyt ściśle trzymał się doktryn filozoficznych czy moralnych.”

„Zmarli mają jedynie żywot przypisywany im przez żyjących.”

„(…) katolicy mordowali reformowanych, reformowani mordowali katolików; takie były pierwsze postępy wolności myśli.”

„Każdy ustrój państwowy wytwarza niezadowolonych.”

„Dowody! Bez wątpienia, dobrze jest mieć dowody, ale może lepiej ich nie mieć.”

„Z naszymi poglądami na miłość, jest tak samo jak z poglądami na resztę rzeczy; wypływają z dawnych nawyknień, o których nawet pamięć już się zatarła.”

„Zdaje mi się, że Pingwinkom okropnie przewróciło się w głowie od czasu, gdy dzięki przemianie, za sprawą świętego Maëla, nie znoszą jajek.”

„Pingwini przypominają mi dawnych Egipcjan! Jak mówi Taine opierając się na Klemensie z Aleksandrii, którego tekst zmienił zresztą, Egipcjanie ubóstwiali krokodyle, które ich pożerały; Pingwini ubóstwiają automobile, które ich miażdżą.”

„Podziwiam, do jakiego stopnia brzydoty może dojść nowoczesne miasto.”

„Odkąd nie ma monarchy do rozdawania łask, każdy bierze, co może, a te grabieże, ograniczone grabieżami innych, redukują się do skromnych rozmiarów.”

„Paweł Visire [premier] i jego koledzy pragnęli reform i aby reform nie skompromitować, nie przekładali ich; byli bowiem prawdziwymi politykami i wiedzieli, że reformy są skompromitowane z chwilą, gdy się je przedłoży.”

„(…) kobieta działa na cywilizowanego mężczyznę erotycznie wtedy tylko, jeśli noga jej styka się z ziemią pod kątem dwudziestu pięciu stopni. Jeśli styka się pod kątem trzydziestu pięciu stopni, wrażenie erotyczne jest bardzo silne.”

„Przykład działa, gdy idzie z góry.”

„Ponieważ mieszkańcy tego miasta całą inteligencję zużywali na interesy, nie szukali już przyjemności umysłowych.”

„Ale miejsce kochanków-światowców zajmowali po cichu silni masażyści lub lokaje.”

„Człowiek był najpierw myśliwym, potem pasterzem, rolnikiem, przemysłowcem…”

„Najprzykrzejsze w cywilizacji jest to, że pozbawia nas światłości dziennej.”

            Jak na stosunkowo krótką powieść – w wydaniu, które czytałem, liczącą 300 stron – „Wyspa Pingwinów” Anatole’a France’a (1908, fr. L’Île des Pingouins) jest niezwykle gęsta od metafor. Nie można się temu dziwić w przypadku dzieła fikcyjnego, które porusza fundamentalne pytanie, zadawane przez Francuzów od wieków: co czyni nasz naród wyjątkowym? Co to znaczy być Francuzem i co mówi o nas nasza historia? Czy bycie Francuzem różni się od przynależności do jakiejkolwiek innej grupy etnicznej? Laureat Nagrody Nobla mógłby po prostu napisać obszerny esej na temat historii Francji, ale nie byłoby to tak zabawne i przewrotne jak powieść, w której zamiast tego kreśli obraz wyimaginowanego narodu stanowiącego metaforę Francji. Ten fikcyjny lud ma dość osobliwy mit o pochodzeniu: po przypadkowym chrzcie przez niedowidzącego misjonarza celtyckiego w średniowieczu kolonii pingwinów, która zamieszkiwała niewielką wyspę w pobliżu koła podbiegunowego (biorąc pod uwagę współrzędne geograficzne, France mógł mieć na myśli alki zwyczajne) zostaje przemieniona przez Boga w istoty ludzkie, a ich wyspa przeniesiona w pobliże wybrzeża Bretanii.

Następnie Anatole France, wcielając się w narratora-badacza, opisuje historię pingwinów. Wykorzystywanie rzekomo neutralnego obcokrajowca do komentowania spraw francuskich było szczególnie popularne w literaturze francuskiego Oświecenia, czego najlepszymi przykładami są powieści epistolarne, takie jak „Listy perskie” Monteskiusza czy „Listy Peruwianki” Françoise de Graffigny. Podobnie jak jego poprzednicy, France pragnął skłonić swoich rodaków do zakwestionowania szeroko rozpowszechnionych założeń dotyczących dumy narodowej, rozumu i teologii, które w jego epoce wydawały się oczywiste.

            Na początku powieści „ślepy mnich Maëla ze słabym wzrokiem wyrusza samotnie w rejs, tylko po to, by przez pomyłkę wylądować w Penguinii. Po krótkiej wędrówce po okolicy, dostrzega swoim niewyraźnym wzrokiem grupę dziwnych dwunożnych stworzeń, które uważa za pogan. Wydawało mu się, że się go nie boją, a on ich nie dostrzega. Robi więc to, co zrobiłby każdy szanujący się mnich i chrzci ich na miejscu, jednego po drugim, przez trzy dni bez przerwy. To nie są ludzie. To pingwiny.” To stawia Boga w prawdziwym kłopocie, ponieważ tylko ludzie powinni być ochrzczeni. Bóg zwołuje Radę Niebios, składającą się z głównych teologów i świętych wszystkich czasów, aby przedyskutować sprawę i jej teologiczne implikacje. „Sakrament chrztu – odrzekł święty Patryk – udzielony ptakom jest nieważny, tak jak nieważny jest sakrament małżeństwa dany eunuchowi”. Bóg zastanawia się co w takiej sytuacji zrobić, przecież lekarstwo może okazać się gorsze od choroby. „Gdyby w regułach zbawienia treść przeważała nad formą, byłoby to ruiną kapłaństwa”. „Obyczaje ptaków są w wielu punktach sprzeczne z przykazaniami Kościoła”. Święty Ireneusz podkreślił, że „Na szczęście jest to kłopot przejściowy. Pingwiny są ochrzczone, ich jaja jednak nie są ochrzczone i zło ograniczy się do obecnego pokolenia”. Rada Niebios musiała zdecydować o losie ochrzczonych pingwinów nie przekraczając boskiego prawa i zgodnie z dziesięcioma przykazaniami. Ponieważ dyskusja przeciągała się nie rozjaśniając sprawy i święci ciągle powtarzali to samo, zdecydowano zasięgnąć zdania świętej Katarzyny z Aleksandrii. Czyniono to zawsze w trudnych wypadkach. Święta Katarzyna zawstydziła już na ziemi swą wiedzą pięćdziesięciu uczonych. Znała filozofię Platona równie dobrze jak Pismo Święte, nieobca też jej była retoryka. Na przedłożone pytanie przemówiła w te słowa: „Panie, by rozważyć zagadnienie, które mi przedłożyć raczyłeś, nie będę badać obyczajów zwierząt w ogólności ani ptaków w szczególności. Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę zgromadzonych tu uczonych, wyznawców i prałatów, że rozdział między człowiekiem a zwierzęciem nie jest zupełny, skoro istnieją potwory pochodzące jednocześnie od obojga. Do nich należą chimery, półninfy i półwęże; trzy gorgony, kozłonogi, wreszcie scylle i syreny śpiewające w morzu. Mają one tułów kobiety, a ogon rybi. Potem centaury: mężczyźni do pasa, poniżej konie. Szlachetna to rasa potworów. Jeden z nich, jak o tym wiecie, wiedziony jedynie światłem rozumu, potrafił osiągnąć wiekuistą szczęśliwość i niekiedy widzieć możecie, jak na złotych obłokach unosi swą pierś bohaterską. Centaur Chiron swymi ziemskimi pracami zasłużył na przebywanie w siedzibie błogosławionych”. Tym przykładem święta Katarzyna dowiodła, że wystarczy mieć niektóre części ludzkie, byleby były szlachetne, ażeby dojść do wiekuistej szczęśliwości. 


W końcu Bóg postanawia przemienić pingwiny w istoty ludzkie z duszą, ponieważ jest to najprostsze wyjście z dylematu. W swojej nieskończonej mądrości decyduje, że prawdopodobnie najlepiej będzie po prostu zmienić pingwiny w humanoidalne stworzenia, którym pozostawi kilka lekko ornitologicznych cech, bo dlaczego nie. Tak więc Bóg, żeby uniknąć kompromitacji z powodu nadgorliwego mnicha, pozwala, aby lud pingwinów założył swoje własne pingwinie katolickie społeczeństwo, jak to mają w zwyczaju czynić ludzie. Historia Pingwinii zaczyna się tworzyć. „Bóg przewidywał, że pingwiny otrzymawszy ludzkie cechy odziedziczą też kilka niedogodności. Wiele z tych ludzi-pingwinów popadnie w grzechy, których nie mieliby jako pingwiny. Zaiste, skutkiem tej zmiany los ich będzie mniej godny zazdrości, niżby nim był bez chrztu i bez wcielenia do rodu Abrahama. Pingwiny natychmiast przemieniły się. Ciało ich rozszerzyło się i głowa zaokrągliła. Owalne ich oczy szerzej otwarły się na świat; mięsisty nos wyrósł nad dwiema szczelinami nozdrzy, dziób przemienił się w usta i z ust tych wyszło słowo. Pozostały im jednak niektóre ślady ich pierwotnej natury. Skłonni byli do patrzenia z boku, kołysali się na swych za krótkich biodrach; ciało ich było pokryte lekkim puszkiem. Ale to nie wszystko, gdy byli ptakami, kłócili się tylko w porze miłości i godów. Po przemianie w ludzi zaczęły sprzeczać się o każdej porze i szukały kłótni latem i zimą. Jakże wiele stracili z tego cichego majestatu, które zgromadzenie pingwinów „czynił podobnym do senatu mądrej rzeczypospolitej!”. Co więcej, tuzin Pingwinów-mężczyzn biło się nawzajem łopatami i motykami, którymi powinni raczej uprawiać ziemię. Kobiety, okrutniejsze od mężczyzn, paznokciami rozdrapywały twarze swych wrogów. Walcząc obrzucały się złorzeczeniami i groźbami. W taki oto ludzki sposób Pingwiny walczyły o własność, stwarzały prawo, ustanawiały zasady cywilizacji, podstawy społeczeństwa, fundament państwa.

Pierwsze pokolenie szybko angażuje się w walki o posiadanie, zwłaszcza ziemi. Oszustwa, kradzieże i morderstwa są powszechną praktyką, dopóki największy i najsilniejszy z Pingwinów nie przejmie władzy i nie ustanowi rządów bogatych i potężnych w oparciu o prawa, które im sprzyjają. Jest jednak sprytny Pingwin o imieniu Kraken, który przeciwstawia się rządzącemu reżimowi, prowadząc odosobnione życie w odległej jaskini i nawiedzając inne Pingwiny w przebraniu smoka. Podczas jednego ze swoich najazdów porywa piękną Orberozję i czyni ją swoją kochanką. Kiedy Pingwiny w końcu jednoczą się, aby zabić smoka, to ona sugeruje sztuczkę, aby uwierzyli, że Kraken i ona wyzwolili ludzi od straszliwej bestii. Odnoszą sukces i zostają książęco nagrodzeni trwałym bogactwem i chwałą, co pozwala ich synowi Draco założyć pierwszą rodzinę królewską w Pingwinii. W średniowieczu historia smoka, Krakena i Orberozy zamienia się w legendę, a przebiegła Orberoza zostaje wyniesiona do rangi cnotliwej patronki Pingwinii i zostaje ogłoszona świętą Kościoła. Czas mija, a pingwiny żyją w tych samych wiekach, co reszta Europy, od renesansu po czasy współczesne, do niemalże zachęcającej przyszłości. Pomysł, że monarchia i narodowość Pingwinów ma swoje korzenie w oszukańczej farsie, jest tylko pierwszą z kilku kąśliwych krytyk narodu francuskiego (i nie tylko samych Francuzów) w całej powieści.

W następnym wieku, który był wiekiem filozofów, sceptycyzm stał się jeszcze głębszy. Na tym stanie umysłów źle wychodzili święci i święte. Mianowicie pewien mizerny kanonik, bardzo uczony,  bardzo surowy i bardzo bezwzględny, odszukał tylu świętych niegodnych, by ich czczono, że przezywano go przetrzebiaczem świętych. Nie wierzył on, by modlitwa świętej Małgorzaty, przyłożona jako kataplazm do łona kobiet rodzących uśmierzała bóle porodowe. Dostało się również patronce Pingwinii, świętej Orberozie. Po szeregu niesłychanych nieszczęść, których pamięć zatarł po części ząb czasu i zły styl historyków, Pingwini ustanowili nowe państwo, które otrzymało nazwę republiki. Demokracja pingwińska nie rządziła się sama; posłuszna była oligarchii finansowej, która przez dzienniki wytwarzała opinię i trzymała w swych rękach deputowanych, ministrów i prezydenta (ponad sto lat minęło od wydania książki, a sytuacja nic a nic się nie zmieniła!). Pewien profesor o nazwisku Obnubile popłynął parowcem do Nowej Atlantydy (czytaj: Stanów Zjednoczonych Ameryki). Profesor myślał, że naród zajęty handlem i przemysłem na pewno nie prowadzi żadnej wojny. Był pewien, że Nowo-Atlanci uprawiają politykę pokojową. Był to aksjomat przyjęty przez wszystkich ekonomistów, że pokój wewnętrzny i zewnętrzny konieczny jest dla postępu gospodarczego. Przypadkowo profesor dostał się do parlamentu, w którym obradowali deputowani Stanów. Obserwował, jak liczni deputowani zasiadający na trzcinowych fotelach, z nogami na pulpitach słuchają swojego prezydenta, który powiedział następującą formułę: „Wojna do zdobycia rynków mongolskich jest zakończona ku zadowoleniu Stanów, proponuję więc, by rachunek jej kosztów przesłać do komisji finansów…”. Nikt się nie sprzeciwił. Następnie prezydent kontynuował: „Wojna do zdobycia rynków Trzeciej Zelandii ukończona jest ku zadowoleniu Stanów, proponuję więc, by rachunki jej kosztów przesłać do komisji finansów…”. Nikt się nie sprzeciwił. Profesor Obnubile zdziwiony zapytał siedzącego obok człowieka, czy dobrze słyszy: „Wy, naród przemysłowy, wplątaliście się w te wszystkie wojny?”. „Tak jest – odrzekł tłumacz – są to wojny przemysłowe. Narody, które nie zajmują się ani handlem, ani przemysłem, nie są zmuszone do wojen, ale narody kupieckie muszą prowadzić politykę zaborczą. Wzrost naszej produkcji z konieczności wymaga ilość wojen”. Nagle opasały jegomość, siedzący w środku zgromadzenia, wszedł na trybunę i rzekł: „Żądam wojny przeciwko rządowi Republiki Szmaragdowej, który bezczelnie zaprzecza naszym wieprzom hegemonii szynek i kiełbas na wszystkich rynkach światach”. Był to handlarz świń, który zaproponował wywołanie wojny z taką szybkością, z taką obojętnością, że głosowanie zostało zatwierdzone większością głosów. Wtedy profesor Obnubile złapał się rękami za głowę i pomyślał z goryczą: „Skoro zamożność i cywilizacja są tak samo powodem wojen jak bieda i barbarzyństwo, skoro szaleństwo i złość ludzka są nieuleczalne, pozostaje dobry czyn do spełnienia. Mędrzec winien zebrać dostateczną ilość dynamitu, by rozsadzić tę planetę”. (jak widać w sprawie wojen wywoływanych przez Stany Zjednoczone, też się nic nie zmieniło od ponad stulecia).

Jakiś czas po powrocie profesora z Nowej Atlantydy, Żyd średniego stanu, nazwiskiem Pyrot, pragnąc służyć krajowi i uzyskać możliwość obcowania z arystokracją, wstąpił do armii pingwińskiej. Minister wojny, którym był podówczas był Greatauk, nie mógł go znieść; wyrzucał mu jego gorliwość, garbaty nos, próżność, zamiłowanie do nauki i przykładne postępowanie. Za każdym razem, gdy szukano sprawcy jakiegoś przewinienia, Greatauk mówił: „To z pewnością Pyrot!”. Pewnego dnia oskarżono go o kradzież osiemdziesięciu tysięcy wiązek siana. Cała Pingwinia ze zgrozą dowiedziała się o zbrodni Pyrota; jednocześnie odczuwano pewnego rodzaju uciechę, że tego sprzeniewierzenia połączonego ze zdradą, graniczącego ze świętokradztwem, dopuścił się marny Żyd. Pingwinom obce było zwątpienie: wierzyli niezbycie w winę Pyrota, wiara ta stała się natychmiast jednym z głównych artykułów ich wierzeń narodowych i jedną z zasadniczych prawd ich wyznania patriotycznego. Niewinność Pyrota była współwyznawcom tak samo objawiona, jak jego zbrodnia Pingwinii chrześcijańskiej; bo sprawy te, pozostając w ukryciu, nabrały charakteru mistycznego i zyskały autorytet prawd religijnych. Po skrupulatnym dochodzeniu okazało się, że pewien potomek właścicieli ziemskich dawnej Pingwinii, niejaki Maubec de la Dentdulynx, sprzedał państwu osiemdziesiąt tysięcy wiązek siana, które nigdy nie istniało, otrzymał za nie zapłatę, ale nigdy ich nie dostarczył. I jak to z każdym kłamstwem i oszustwem bywa, oficerowie sztabu generalnego okazywali w tym względzie wielką gorliwość, ale często mało przezorności. Pyrota uratowało niebezpieczeństwo nadmiaru sfałszowanych dowodów,  ponieważ im więcej dawano dowodów tłumowi, tym bardziej okazywały się nieistotne.

Od początku jest jasne, że „Wyspa Pingwinów” to satyryczny, żeby nie powiedzieć, dość cyniczny zarys historii ludzkości z nieco pesymistycznym spojrzeniem w przyszłość. W przedmowie autor deklaruje się jako historyk próbujący opisać całościową historię Pingwinii i w rzeczywistości cała powieść napisana jest w stylu książki historycznej, tyle że z XVIII lub XIX wieku, która dość mocno upiększa znane fakty. Nie dziwi więc fakt, że narracja jest trzecioosobowa i ściśle chronologiczna, choć traktuje tylko o niektórych, szczególnie ważnych momentach historii. Francuski czytelnik z pewnością rozpozna wiele podobieństw do historii Francji, zwłaszcza do sprawy Dreyfusa, która ciągnęła się od 1894 do 1906 rok, była przez wiele lat „żywa”, sama powieść ukazała się po raz pierwszy w 1908 roku. Opisane wydarzenia nie ograniczają się jednak do Francji, ale są o wiele bardziej uniwersalne... i bardzo polityczne w odniesieniu do dzisiejszej sytuacji. Od początku do końca Anatole France umiejętnie satyryzuje też ludzi, którzy tworzą naród, ich społeczne konwenanse, zwyczaje, mody, przekonania. Ponadto autor posługuje się bardzo eleganckim stylem, który nawet po ponad stu latach czyta się z przyjemnością. Fikcja ptasiego państwa, jakkolwiek przejrzysta, pozwala na tym śmielszą krytykę nie tylko przeszłości, ale i współczesnych stosunków. Od drwiny z bezkrytycznych i tendencyjnych dziejopisów burżuazyjnych, z ciemnoty i nietolerancji średniowiecza, z naiwności okłamywanego ludu – aż do najobszerniej potraktowanej i najostrzejszej satyry Trzeciej Republiki, France ukazuje rodakom niedorzeczność tego, co w dziejach czcili jako wzniosłe, i wyciąga z tego ostrzeżenie na przyszłość. Odnajdujemy w tej książce wydarzenia i postacie znamienne: generała Boulanger (Chatillon), wspomnianą już sprawę Dreyfusa (Pyrot), spiski monarchistów (książę Crucho), intrygi i afery. Nie trudno się domyślić, że tak jak Trinco – to Napoleon I, Colomban – reprezentuje Zolę, Kerdanic – Georges’a Clemenceau, Phoenix – Jaurèsa, a Larrivee – Brianda.

Ostatnia część powieści to znacznie mroczniejsza dystopia, która mówi o narodzie pingwinów, który staje się miejscem spustoszonym przez kapitalizm z mnóstwem zanieczyszczeń, nierówności klasowych, problemów ze zdrowiem psychicznym i terroryzmem. Czytelnik, który nie znał autora i miał z nim do czynienia po raz pierwszy, mógł dać się nabrać na przypisywanie tych ponurych fragmentów Orwellowi lub Huxleyowi, ale Anatol France oczywiście pisał te ponure przepowiednie dziesiątki lat wcześniej. Na końcu naród Pingwinów rozpada się po nadmiernej eksploatacji ziemi i wraca do starożytności i spustoszenia. Następnie nagle powstaje ponownie, buduje nową cywilizację z pomocą najeźdźców z kontynentalnej Europy i po raz kolejny powraca do niezrównoważonego kapitalizmu, który po raz kolejny cofa go do prehistorii. To, czy Anatol France jest zbyt pesymistyczny co do przyszłości ludzkości, jest z pewnością dyskusyjne, ale idea, że kapitalizm, jakiego był świadkiem (i, naturalnie, tak jak my nadal jesteśmy jego świadkami) jest nie do utrzymania, zdecydowanie okazała się słuszna. „Ponieważ mieszkańcy tego miasta całą inteligencję zużywali na interesy, nie szukali już przyjemności umysłowych. Teatr, niegdyś kwitnący, ograniczał się teraz do pantomin i komicznych tańców”. „(…) miejsce kochanków-światowców zajmowali po cichu silni masażyści lub lokaje”. „W mieście brak było potrzebnego tlenu; oddychano powietrzem sztucznym; trusty spożywcze, dokonując jak najśmielszych syntez chemicznych, wytwarzały sztuczne wina, mięsiwa, mleko, owoce, jarzyny. Ten rodzaj pożywienia wywoływał zaburzenia żołądkowe i mózgowe” (skąd my to znamy?). „Oszuści pozujący na terapeutów lub proroków dorabiali się wielkich fortun. Wzrastała liczba obłąkanych, samobójstwa mnożyły się przerażająco w sferach zamożnych”. „(…) zamachy anarchistyczne powtarzały się cały tydzień bez przerwy. Ofiary były liczne, prawie wszystkie spośród ludzi ubogich”. Ostatnie strony książki „Wyspa pingwinów”, napisanej w 1908 roku, czyta się jak stenogram współczesnych wiadomości z kraju i ze świata. Krytyka zaostrzonego nacjonalizmu, fałszywego budowania narodu i kapitalizmu brzmiała prawdziwie w epoce bezpośrednio poprzedzającej I wojnę światową, ale nadal pozostaje aktualna. Przywódcy narodowi na całym świecie wciąż trzymają się wyimaginowanych mitów i lojalności, aby walczyć z „wrogami”, podczas gdy walka klasowa nie przestała toczyć się w świecie, w którym coraz bardziej dominują wpływy oligarchów kapitalizmu. Wyzwanie, jakie przed nami stoi po zdobyciu tej wiedzy, to nieustanne myślenie, odrzucanie fałszywych narracji i walka z osiami opresji, które powstrzymują ludzkość przed dostrzeżeniem tych zagrożeń. Być może dzięki temu nie zabijemy naszej cywilizacji i nie cofniemy się do prehistorii – jak pingwiny.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz