25 sierpnia 2022

Człowiek z Wysokiego Zamku

 

„Człowiek z Wysokiego Zamku”

Philip K. Dick



Autor/ Philip Kindred Dick (1928-1982) uważany jest za jednego z najwybitniejszych twórców literatury fantastycznej. Początkowo słabo znany wśród fanów właściwej science fiction, zaś odtrącany przez główny nurt literatury (tzw. mainstream) ze względu na etykietkę pisarza sci-fi, z czasem zdobył uznanie i poważanie jako protoplasta prozy łączącej elementy klasyczne z psychodelią i swoiście pojmowanym solipsyzmem. Z ogromnym uznaniem wyrażał się o jego dziełach sam Stanisław Lem. W twórczości pisarza dominuje kilka stałych, często powtarzających się motywów, do których z uporczywością powracał. Głównymi obsesjami Dicka były kwestie tożsamości i prawdziwości osoby ludzkiej.

Tłumaczenie/ Lech Jęczmyk

Tytuł oryginału/ an-us „The Man In The High Castle”

Tematyka/ „Człowiek z Wysokiego Zamku” to hipotetyczna opowieść o przerażającej rzeczywistości opanowanej przez nazistowski terror. Człowieczeństwo przegrało, potwory dzielą i rządzą, a obraz krwawego dyktatu układa w naszych głowach niewygodne pytania. Bohaterzy muszą radzić sobie w nieludzkich sytuacjach i potwornych warunkach. Przez to rozwój postaci ma tu niebagatelne znaczenie. Tutaj ktoś wydaje się do szpiku kości zepsuty, a jednak może dorosnąć do wielkiej zmiany. Ktoś inny, komu przypisujemy cechy wskazujące na to, iż stać go na przyzwoitość, brnie głębiej w zgubny system. Inny bohater chce przejść przez życie jak najciszej, a staje się niewygodną kością w gardle systemu niesprawiedliwości.

Główny motyw/ „Człowiek z Wysokiego Zamku” zabiera nas do lat 60., XX wieku w których Stany Zjednoczone są rozdarte pomiędzy Japonię i Niemcy – państwa, które w tej rzeczywistości nie przegrały II wojny światowej, a ludzkość zatopiła się w powojennym mroku. Przenosimy się do Ameryki sterowanej z Berlina przez Hitlera, w świat masowej eksterminacji Żydów, inwalidów i chorych, o dominacji japońskiej kultury, o służalczości i zastraszeniu narodu amerykańskiego, o bezprawiu Dzikiego Środka. Taka właśnie jest wizja Philipa K. Dicka w „Człowieku z Wysokiego Zamku”. W całym tym świecie jednak coś się załamuje, coś się nie domyka, coś zdaje się nie pasować. Przez ten drobny wyłom, malutki niczym dziurka od klucza, przemyka do nielicznych bohaterów książki alternatywna, choć niezrozumiała, wizja świata, w którą wierzą jak w zbawienie. Wierzą ze strachu i nieszczęść własnej codzienności, uległości i upokorzeniu po przegranej wojnie. Wszystko to porusza lawinę wydarzeń, które przytrafiają się Julianie Frink oraz ludziom powiązanym z nią babim latem losu.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Zniknie samo pojęcie pozycji. Nie będzie rządzących i rządzonych, będą po prostu ludzie”.

„Czas jednak okazał się dobrym lekarzem – tego nie wziął pod uwagę”.

„Przerażała go ta myśl: pradawny gigantyczny kanibal, który odżył i znowu rządzi światem. Przez milion lat oddalaliśmy się od niego, a on wrócił. I to nie jako przeciwnik, lecz władca”.

„Mój pech, że ją spotkałem, że ją kochałem, że ją kocham”.

„Loty kosmiczne najpierw na Księżyc, potem na Marsa. Czyż to nie jest najstarsze marzenie ludzkości, nasz sen o potędze?”.

„Czyż nasi przodkowie nie byli tacy sami? Tyle że nie ma już Dzikiego Zachodu; Dziki Zachód to teraz inne planety”.

„Możemy żyć swoim małym życiem. Jeśli chcemy. Jeżeli ma to dla nas jakieś znaczenie”.

„Z kazirodztwa rodzą się: szaleństwo, ślepota, śmierć”.

„Lubię, żeby obraz coś znaczył, a nie tylko przedstawiał ideał”.

„Cały nasz świat jest psychopatyczny. Władza jest w rękach szaleńców. Od jak dawna to wiemy? Żyjemy z tym? I… ilu z nas wie?”.

„Oni ignorują całe fragmenty rzeczywistości”.

„Podbój planet. Jest w tym coś obłąkańczego i zwyrodniałego, podobnie jak w ich podboju Afryki, a wcześniej Europy i Azji”.

„(…) zawsze jakaś abstrakcja: rasa, kraj”.

„Abstrakcja jest dla nich rzeczywistością, a rzeczywistość jest dla nich niewidzialna”.

„Wszechświat nie wie o moim istnieniu; żyję niewidzialny”.

„Kogo bogowie zauważają, tego niszczą. Bądź mały… a unikniesz zawiści wielkich”.

„Prawo Greshama: fałszerstwa obniżają wartość autentyków”.

„Nie można mieć powodzenia i klęski naraz”.

„Przeklęci fizycy i ta ich teoria synchroniczności, zgodnie z którą każda cząsteczka ma powiązania z innymi; każde pierdnięcie narusza równowagę wszechświata”.

„Czyż nie jest prawdą, że żaden człowiek nie powinien być narzędziem zaspokajania potrzeb innego człowieka?”.

„To zależy od przynależności rasowej. Od kochanej opaski na ramieniu”.

„Orientacja ideologiczna przypominająca jezuityzm pogłębiony postromantycznym niemieckim nihilizmem”.

„Zło to nie tylko punkt widzenia. (…) To jest część nas. Składnik świata. Otacza nas, przenika nasze ciała, umysły, serca”.

„Wszyscy jesteśmy owadami. Zmierzamy po omacku ku czemuś strasznemu lub boskiemu”.

„Jestem intruzem w swoim własnym kraju”.

„Lampa, stół, biblioteczka, drzeworyt na ścianie. Niewiarygodne japońskie poczucie wabi. Nie można tego pomyśleć po angielsku. Umiejętność znalezienia w prostych przedmiotach piękna przekraczającego to, co mogą dać rzeczy wypracowane i ozdobne”.

„Nie można sądzić książki na podstawie tego, że jest bestsellerem”.

„Jedynie kobiety znają się na konwenansach. Bez kobiet gadalibyśmy o samochodach wyścigowych i koniach albo opowiadalibyśmy świńskie kawały. Nie byłoby kultury”.

„(…) jaki przywódca, takie państwo”.

„W niemieckim charakterze jest za dużo filozofii. I za dużo teatru”.

„Mężczyzna nigdy nie potrafi sam się ubrać”.

„Dylemat człowieka cywilizowanego; ciało gotowe, ale niebezpieczeństwo niesprecyzowane”.

„Jak ważną rolę odgrywa czasem tekturowa fasada”.

„Prawo ekonomii: nic nie jest zbyteczne. Nawet nierzeczywistość”.

„Kruchość tego, co z prochu powstało (…)”.

„Krwi, Herr Reiss, nie da się wymazać, jak atramentu”.

„Według mnie jest na tym świecie wiele rzeczy godnych uwagi”.

„Człowiek z Wysokiego Zamku” to jedna z najlepszych książek napisanych przez Philipa K. Dicka. Jest to całkowicie absorbująca, inteligentna, alternatywna historia oparta na założeniu, że Niemcy i Japonia odniosły zwycięstwo w II wojnie światowej. W tym wszechświecie, po wojnie, Stany Zjednoczone zostały podzielone między Japonię i Niemcy, Japonia przejęła stany zachodnie, a Niemcy przejęły stany wschodnie. Historia zaczyna się prawie 20 lat później, w 1962 roku, od świata, który bardzo różni się od tego, który znamy. Philip K. Dick wykonał mistrzowską robotę ekstrapolując bardzo realistyczną alternatywną rzeczywistość w najdrobniejszych szczegółach. Książka naprawdę wciąga nas w świat, który wydaje się jednocześnie bardzo obcy a także znajomy. W miarę rozwoju historii fascynujące jest samo dowiedzenie się, jakie zmiany zaszły z powodu niszczycielskich strat II wojny światowej i wysiłków na rzecz odbudowy państw japońskich i niemieckich. Chociaż jest to bardziej powieść intelektualna niż powieść akcji, nie oznacza to, że nie ma w niej żadnego działania. Kilka scen akcji to emocjonalne i potężne kulminacje ludzkiego dramatu.

 Utwór rozgrywa się między czterema głównymi narracjami, które są w jakiś sposób ze sobą połączone. Trzy z nich dzieją  się w rejonie intensywnie okupowanej przez Japończyków zatoki San Francisco, natomiast ostatnia część ma miejsce w tak zwanej części neutralnej. Mieszkańcy tego obszaru zachowali częściową niezależność od Japończyków, ponieważ ich terytorium   uznano za miejsce o minimalnej wartości. Morze Śródziemne zostało osuszone i zamienione w pole uprawne, a mieszkańcy Afryki albo ulegli eksterminacji, albo poddawani byli  przerażającym eksperymentom. Na ulicach objętych niemiecką okupacją stoją piece krematoryjne, a egzekucje to dla mieszkańców chleb powszedni. W tym wszystkim Niemcom udaje się jednak odnosić coraz większe sukcesy na polu naukowym – nowe materiały, podbój kosmosu (dotarli już na Marsa), lekarstwa, szybkie samoloty pasażerskie etc.

Większość głównych bohaterów książki „Człowiek z Wysokiego Zamku” to Amerykanie, walczący o przetrwanie w aktualnej  powojennej gospodarce z nową ścisłą hierarchią społeczną. Jednak jednym z głównych bohaterów jest pan Nobusuke Tagomi wysoki rangą urzędnik japońskiej misji handlowej w San Francisco, który wkrótce zostaje uwikłany w intrygi walczących ze sobą szpiegów i walki wewnętrzne między różnymi frakcjami niemieckiego totalitarnego rządu, który utrzymuje niełatwy sojusz z Japończykami. Rozwój postaci przebiega naprawdę dobrze. Wszyscy bohaterowie posiadają skomplikowane charaktery, mają wady i są opisywani z wielką wnikliwością psychologiczną. Większość Amerykanów ma w sobie mieszankę uczuć; z jednej strony odczuwają niechęć do Japończyków a z drugiej strony czują do nich podziw. Natomiast Niemcy są postrzegani przez wielu Amerykanów znacznie bardziej negatywnie, ale, jak można sobie wyobrazić, są też i tacy, którzy w pełni popierają nazistowską ideologię z eksterminacją Żydów, chorych umysłowo i niepełnosprawnych. Podczas gdy powieść rozgrywa się na terytorium kontrolowanym przez Japończyków, istnieje wiele odniesień do niemieckiej polityki i ich wysiłków na rzecz realizacji „planu generalnego". „Identyfikują się z boskimi mocami i wydaje im się, że są podobni bogom. To jest ich największe szaleństwo. Są opętani jakimś archetypem; ich jaźń rozrosła się psychopatycznie i już sami nie wiedzą, gdzie się zaczynają oni, a gdzie kończy się Bóg. To nie arogancja, nie pycha, ale rozdęcie do ostatecznych granic wyobrażenia o sobie – poplątanie tego, który oddaje cześć, z tym, co się czci. Człowiek nie pożarł Boga, to Bóg pożarł człowieka” – podsumowuje w jednym zdaniu Philip K. Dick. 


Postacią centralną jest tu Juliana Frink. Od pierwszego do ostatniego rozdziału przechodzi olbrzymią metamorfozę. Fundamentalny wpływ mają na nią ludzie, których spotyka na swojej drodze. Rozwija się wraz z poznawaniem świata i kolejnymi dramatami, jakie ją dotykają. Bohaterzy muszą radzić sobie w nieludzkich sytuacjach i potwornych warunkach. Przez to rozwój postaci ma tu niebagatelne znaczenie. Jeden wydaje się do szpiku kości zepsuty, a jednak może dorosnąć do wielkiej zmiany. Ktoś inny, komu przypisujemy cechy wskazujące na to, iż stać go na przyzwoitość, brnie głębiej w zgubny system. Inny bohater chce przejść przez życie jak najciszej, a staje się niewygodną kością w gardle systemu niesprawiedliwości.

Nowatorski świat stworzony w tej powieści świetnie rezonuje z badaniami dotyczącymi idei filozofii, hierarchii społecznych, polityki, rasy, sztuki, przeznaczenia, strachu i nadziei. W przypływie geniuszu  Philip K. Dick stworzył również bohatera będącego autorem podziemnej alternatywnej książki historycznej, w której USA i sojusznicy wygrali II wojnę światową. To dzieło  nosi tytuł „Utyje szarańcza” i odnosi się do słów z księgi Koheleta „Będą się też bać miejsc wysokich, i będą się lękać na drodze, zakwitnie drzewo migdałowe, utyje szarańcza, a rozproszą się kapary; bo pójdzie człowiek do domu wieczności swej, i będą chodzić po ulicach płaczący” (Koh12;5). Utwór zyskał wielką popularność wśród ludności okupowanej, a autorem tej alternatywnej powieści historycznej jest nikt inny jak Człowiek z Wysokiego Zamku. Niektórzy z głównych bohaterów czytają lub cytują z tej pozycji  całe wersety, co dostarcza niesamowitej ironii i dodaje jeszcze więcej kontrastu dla idei w niej zawartych. To, co jest naprawdę skuteczne, to fakt, że ta alternatywna rzeczywistość nie opisuje dokładnie naszego świata, ponieważ autor nie mógł przewidzieć wszystkiego, co wydarzy się poprawnie. W rzeczywistości wyobrażał sobie świat jako o wiele bardziej idealny niż nasz rzeczywisty.

Podobnie jak w wielu innych swoich powieściach, tak i w „Człowieku z Wysokiego Zamku”, Dick kwestionuje samą rzeczywistość, podejrzewa, że coś gdzieś poszło nie tak i teraz żyjemy w spaczonej iluzji. Antyki Roberta Childana to podróbki, bohaterowie często posiadają fałszywe tożsamości (wręcz absurdalnie wyraźnie jest to pokazane na przykładzie Joego Cinnadelli), czytelnik ma do wyboru aż trzy możliwe położenia, a sam Człowiek z Wysokiego Zamku, okazuje się nie być dokładnie tym, kogo spodziewaliśmy się spotkać. Myślę, że warto przytoczyć tutaj teorię Hugh Everetta[1], którą, między innymi, inspirował się Philip K. Dick. Głosi ona, że istnieje wiele alternatywnych wersji historii, egzystujących obok siebie.

W powieści przecinają się trzy płaszczyzny rzeczywistości: świat realny dla bohaterów książki, świat książki „Utyje szarańcza” autorstwa Człowieka z Wysokiego Zamku Hawthorna Abendsena i nasz świat, istniejący w świadomości czytelnika, a w powieści pojawiający się na krótko w gorączkowej wizji pana Tagomi. Szczególny talent Dicka sprawia, że przyjmujemy punkt widzenia pana Tagomi i wraz z nim odczuwamy nierealność i fantastyczność tego świata. Bo Dick nie tylko tworzy rzeczywistość, ale też nadaje jej rzadką plastyczność i sugestywność. Odkładając jego książkę musimy – jak po przebudzeniu z niektórych snów – przypomnieć sobie, gdzie jesteśmy. Jak u Pedro Calderóna de la Barca w utworze „Życie snem”: „Czym jest życie? Szaleństwem? Czym życie? Iluzji tłem, Snem cieniów, nicości dnem. Cóż szczęście dać może nietrwałe, Skoro snem życie jest całe I nawet sny tylko snem!”.

Taką plastyczność ma obraz Kalifornii pod okupacją japońską, będący poniekąd odwróceniem amerykańskiej okupacji Japonii. Widzimy więc wpływ japońskiego języka, kultury, obyczaju, a także głębsze wpływy psychologiczne, jak w przypadku oportunisty i kolaboranta Roberta Childana. Dążenie do naśladowania zwycięskich Japończyków walczy w nim z resztkami urażonej dumy narodowej, a na wszystko nakłada się jeszcze silny wpływ propagandy  hitlerowskiej: Childan, czerpiący wiedzę o świecie z nazistowskich pism ilustrowanych, wdzięczny jest kulturalnym Nordykom za powstrzymanie nawały brudnych Słowian i komunistów. Jego prymitywizm kompromituje go w oczach o wiele kulturalniejszych Japończyków, liberalnych państwa Kasoura.

W „Człowieku z Wysokiego Zamku” jak w niewielu utworach science fiction występuje cała galeria żywych, trójwymiarowych postaci. Wszyscy oni są jak gracze, usiłujący poznać tajne reguły gry, w którą zostali wplątani, i wszyscy przegrywają, rezygnują. Np. Frink nigdy się nie dowie, jaki był mechanizm jego nagłego aresztowania i równie nagłego uwolnienia. Tagomi i wysoki rangą oficer SD Wegener kapitulują przed zagadką działania historii. Tagomi widział nawet przez chwile inny świat, ale nie ma odwagi weń uwierzyć, podobnie jak Abendsen, który, będąc głosem prawdy, sam w nią nie wierzy.  Jedynie Juliana, najsilniejsza psychicznie ze wszystkich postaci książki, ma odwagę wyciągać wszystkie konsekwencje z tego, co podpowiada wyrocznia, i tylko ona wie, że świat w którym żyje, jest nierzeczywisty (a w każdym razie mniej prawdopodobny od świata z powieści „Utyje szarańcza” Abendsena). Jeszcze jeden seans z „I-cing” i Julina potrafiłaby odkryć, że sama jest bohaterką powieści. W „Człowieku z Wysokiego Zamku” poznanie prawdy nie wyzwala, a jeśli już, to nielicznych. Nawet Abendsen, który dostrzega i opisuje rzeczywistość ukrytą pod pozorami diabelskiej atrapy, nie potrafi uznać, że to jego książka, „Utyje szarańcza”, mówi jak jest, a kłamie obraz, który ma przed oczami. Może właśnie taki, pełen niepewności, winien być los wizjonerów. Tylko Juliana, seksowna ciemnowłosa kobieta, przy pomocy której faszyści próbują Abendsena omotać i dopaść, znajduje w sobie siły, najpierw, by pisarza/wizjonera ocalić, a później – by spojrzeć prawdzie w oczy. Obaj, Dick i jego bohater, lubili takie kobiety, ale nawet Juliana nie wie, co począć ze swoją wiedzą. Jeśli rzeczywiście chodzi o wiedzę. Na pewno wzmacnia to dramatyzm książki, poza tym warto pamiętać, że nie było to pierwsze ani ostatnie otwarte zakończenie Dicka. Pisarz nie powinien narzekać, I-cing wyrzuciła rozwiązanie w jego stylu, nadała na jego fali.

Ze swej wrażliwości, ze swej postawy i sytuacji outsidera wystrugał Finka Franka z jego żydostwem, bezradnością, miłością do Juliany i z jego kunsztem. Do poruszających partii książki traktujących o „wu” srebrnych precjozów zainspirował Dicka poradnik uprawy japońskich ogrodów. Postać wspaniałego, skomplikowanego arystokraty ducha, pana Tagomiego, podpowiedzieć musiały kontakty w bogatym narodowościowo tyglu barwnej wielokulturowej Kalifornii. To tylko niektóre przesłanki, szybkie flesze na tajemnice pisarskiego wnętrza, na jego sekretną alchemię. Dick składa hołd buddyjskiemu podejściu do świata, ale pokazuje, że okrutne wydarzenia nawet buddystę wyprowadzą z równowagi. Pan Tagomi- zadziwiająca, bogata wewnętrznie literacka postać, buntuje się przeciwko swemu zabójstwu z konieczności, brzydzi się taktycznymi politycznymi wyborami, które skazują go na popieranie gorszego faszysty przeciw lepszemu. Nie ma szczęścia, spokoju, nie ma usprawiedliwienia.

Jeśli chodzi o rekonstrukcję opętanej niemieckiej duszy, to rzeczywistość, nie tylko biblioteczna, też podsuwała pisarzowi rozwiązania. W Jerozolimie w 1961 roku ruszył proces Adolfa Eichmanna, a w 1962 zbrodniarza powieszono. Wówczas na tym sądzonym piętnaście lat po zakończeniu wojny biurokracie zbrodni, który wyznał, co zrobił i dlaczego, skupiły się oczy świata. Jedna z najbardziej wpływowych myślicielek XX wieku, filozof Hannah Arendt, zobaczyła w procesie Eichmanna przypowieść o banalności zła. Dick, o którego rozwijającej się karierze pisarskiej  mało kto wtedy wiedział,  odczytał wydarzenie po swojemu: jako kamuflaż kryjący obłęd, upadek, wyzwanie rzucone prawom ludzkim i boskim. Twarz zimnego urzędnika była maską? Kto miał rację?

Głównym tematem prozy Dicka jest podejrzliwość w stosunku do fasady świata, usiłowanie dotarcia do jego ukrytej struktury, zrozumienie jego praw. We wszystkich utworach spotykamy fałszywe realia , sztucznych ludzi i podrabiane przedmioty. „Człowiek z Wysokiego Zamku” oparty jest na założeniu, że ludzkość posiada klucz do zagadki rzeczywistości i że jest nim stara chińska księga „I-cing”. Dzieło to, podsumowujące  specyficzne chińskie podejście do świata i do człowieka, cieszyło się wielką popularnością w Stanach Zjednoczonych, a zwłaszcza w Kalifornii. Według „I-cing” świat znajduje się w nieustannym ruchu, jest żywym splotem działających na siebie, krzyżujących się potężnych i słabszych linii. Za pomocą heksagramu możemy uzyskać wgląd w układ sił właściwej danej Chwili, a to, przy umiejętnej interpretacji, pozwala wybrać właściwe postępowanie.

Wyrażone w „Człowieku z Wysokiego Zamku” poczucie nietrwałości otaczających nas struktur życia w jednej z wielu możliwych rzeczywistości jest zapewne odbiciem sytuacji współczesnego człowieka, dla którego przesunięcie w czasie (postarzanie się o dziesięć lat) lub przestrzeni  (godzina lotu odrzutowcem) oznacza przeskok do innego świata. Można też czytać Dicka jako dyskurs o Kantowskich kategoriach umysłu lub jako studium choroby umysłowej (sam Dick chorował na schizofrenię): obraz rozterki człowieka uświadamiającego sobie, że zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością. Sam autor już wspomnianej książki „Utyje szarańcza” Abendsen jak czarnoksiężnik z krainy Oz okazał się zwykłym człowiekiem, pisarzem, mieszkającym nie w „Wysokim Zamku” lecz w parterowym domu otoczonym ogrodem w Denver.  W tym ogrodzie stał oparty o mur mały dziecięcy rowerek.

Szaleńcza gotowość do zniszczenia ludzkości to zarzut, który można postawić nie tylko faszystom. Kiedy Dick finiszował powieść, nabrzmiewał kryzys kubański. Wspomagani przez USA emigranci i wygnańcy wylądowali zbrojnie w Zatoce Świń. Potem u wybrzeży Stanów ZSRS montuje wyrzutnie dostosowane do miotania atomowych pocisków, a przez Atlantyk płynie sowiecka flota gotowa ich bronić. Kennedy i Chruszczow siłowali się na rękę, a w Berlinie staje mur oddzielający świat wolny od podbitego. Czy tak trudno sobie wyobrazić, że te wydarzenia zainspirowały Dicka, w którego powieści takim naturalnym niby-murem dzielącym skłóconych sojuszników stają się Góry Skaliste?

Czytelnik sięgający dziś po dowolną książkę dobrze w Polsce znanego Dicka ma wobec autora „Człowieka z Wysokiego Zamku” lekką przewagę. Wie, co go czeka w tej prozie. Prawie na pewno będzie tam zapis psychicznych katastrof spotykających w stosunkach z dominującymi kobietami słabego mężczyznę o bujnym życiu wewnętrznym. Spodziewać się należy wieloznaczności światów, w których granice między rzeczywistością, transem, halucynacją, przepowiednią i jej spełnieniem zostaną zatarte. Kiedy indziej może iść o nie dającą się uchwyć różnicę między człowiekiem a robotem, zwierzęciem i automatem oraz, jak w tej powieści, między zabytkowym przedmiotem a zręczną repliką. Najpewniej czekają nas też pojedynki dusz, dokonujące się w szczerych, bolesnych dialogach, sięgających sekretnych urazów i tajemnic. Opowieść może traktować o szaraku powołanym do wielkiej sprawy, któremu to zadaniu można stawić czoło lub mu zaprzeczyć. Okaże się wreszcie, że Dick w szczególny sposób opiekuje się pozytywnymi bohaterami – ludzie prawi, jeśli nawet zginą, to godnie, na łajdaków czekają kary i upokorzenia.

Wiemy, że Dick nawiązywał w prozie do swojej sytuacji i swoich demonów. Akurat podczas pracy nad „Człowiekiem z Wysokiego Zamku” pomagał żonie w produkcji jubilerskich cacek, jakie w powieści wytwarzają Frank Frink z Edem McCarthym. Ta robota rozbudziła Dicka filozoficznie – jej zawdzięczamy fascynujące refleksje estetyczne – ale zdominowała pisarza i urażała jego ambicję. Mało brakowało, by dochód z precjozów przekroczył literackie wpływy Dicka. Pisarz wierzgał przeciw tej niesprawiedliwości jako artysta i jako mężczyzna, uciekał w jubilerkę przed trudnościami pisarskimi, gardził tą robotą i gardził sobą, aż żona przegoniła go do szopy, by tam pisał, zamiast zatruwać życie rodzinie. Błogosławiona decyzja. Ileż to książek dokończono dzięki wygnaniu z domu lub małżeńskiego łoża. Albo dzięki świadomej ucieczce.

Zaproponowana przez Dicka tajemnicza, dramatyczna, kwantowa, nieostra wizja dziejów, wymykających się narratorowi i bohaterom, jest bliższa naszemu doświadczeniu i nowoczesnej wiedzy. Chodzi o teorię Hugh Everetta, wedle której dziesiątki równoprawnych wariantów historii rozgałęziają się i współegzystują obok siebie. Dick zaś oprócz tego, bądź obok tego, widzi w historii nie tylko matematyczne procesy i prawa, dające sobą powodować, ale i szaleństwo, czasem diabelstwo, wolę mocy i pęd do samozniszczenia.

„Człowiek z Wysokiego Zamku” Philipa K. Dicka to zasłużenie jedna z najbardziej uznanych książek fantastyczno-naukowych. Wspaniale skonstruowana fabuła, subtelne wskazówki trzymające czytelnika w ciągłej niepewności i naprawdę niepowtarzalny klimat, to według mnie największe zalety tej powieści. Jeśli jesteście fanami fantastyki albo po prostu lubicie ambitną literaturę – gorąco polecam „Człowieka z Wysokiego Zamku”.

 


[1] Podstawowa idea teorii wieloświata została wysunięta przez fizyka Hugh Everetta w 1957 roku. Zgodnie z tą teorią, oprócz wszechświata, którego jesteśmy świadomi, istnieje jeszcze ogromna liczba innych wszechświatów. Za każdym razem, gdy przeprowadzany jest eksperyment kwantowy otrzymujemy różne wyniki z niezerowym prawdopodobieństwem– wszystkie wyniki zostają uzyskane w różnych światach, nawet jeśli jesteśmy świadomi tylko jednego świata, w którym obserwujemy dany wynik.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz