„Szatan w Goraju„
Isaac Bashevis Singer
Autor/ Isaac Bashevis Singer (jid. יצחק באַשעוויס זינגער), ur. (prawdopodobnie) 21 listopada 1902
w Leoncinie koło
Nowego Dworu Mazowieckiego. Jego ojciec był chasydzkim rabinem, matka Baszewa – córką
rabina z Biłgoraja.
Jego rodzeństwo,
siostra Ester Kreitman (1891–1954) i brat Israel Joszua Singer (1893–1944),
było także znanymi pisarzami. Siostra Ester jako pierwsza w rodzinie zaczęła
zajmować się twórczością literacką. Isaac Bashevis Singer został
nagrodzony w 1978 r. przez Akademię Szwedzką za „pełną uczucia sztukę
prozatorską, która wyrastając z polsko-żydowskich tradycji kulturowych porusza
jednocześnie odwieczne problemy”, jako pierwszy i jak dotąd jedyny pisarz
tworzący w języku jidysz.
Tłumaczenie/ Monika Adamczyk-Garbowska
Tytuł oryginału/ ji „Der sotn in Goraj”
Tematyka/ Powieść rozgrywa się w mieście, gdzie
szatan chadzał ulicami. Goraj, bo o nim mowa, kiedyś słynął ze świetnych talmudystów
i pobożnych obywateli, do czasu. Singer w „Szatanie w Goraju” opisuje mechanizm
tworzenia się sekty. Z Bogiem, jego (bardzo ziemskimi) prorokami i ich
proroctwami nakazującymi porzucanie starych, rygorystycznych norm na rzecz
rewolucji moralnej aż po upadek i świadomość, że zostało się oszukanym, choć
bez dopuszczania do siebie myśli, że przecież chciało się nim zostać i że
współtworzyło się oszustwo.
Główny motyw/ Miasteczko po krwawych najazdach
Chmielnickiego powracało do życia. Remontowano domy, nieśmiało otwierano
okiennice, na rynek znów zaczęły zjeżdżać furmanki z rozgadanymi żydowskimi
handlarzami. Jako ostatni do Goraja powrócili stary rabin Bejnusz Aszkenazy i
dawny parnes kahału reb Łozer Babad. W tym czasie w okolicy coraz popularniejsze
stawały się pogłoski o przyjściu mesjasza. Jedni pokutowali modląc się
gorliwie, inni tańczyli na ulicach w radości i oczekiwaniu na wybawienie. Duże
poruszenie w mieście wzbudził emisariusz sefardyjski, wysłany przez samego
Sabataja Cwi, który nazywał siebie żydowskim Mesjaszem. W synagodze emisariusz
nawoływał żydów do zbierania sił. Mimo wszystko rozpaliły się namiętności
pośród żydowskiej społeczności Goraja. Obłąkańczy fanatyzm i wiara w fałszywych
proroków sprzyjały siłom zła. Żydzi zaniedbywali modlitwę i swoje obowiązki.
Miasteczko na nowo ogarniał chaos. Sielski Goraj stał się „jaskinią złoczyńców,
miastem przeklętym przez Boga i ludzi". Czyżby to znaczyło że reb Bejnusz
Aszkenazy przegrał wojnę o mieszkańców Goraja?
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Ale tak to już bywa na tym świecie, że nic nie stoi w
miejscu i los wtacza życie w stare koleiny”.
„Przecież być płodnym i rozmnażać się to biblijna
zasada nad zasadami”.
„Spieszcie się, dzieci, to ostatnia Pascha w Goraju. W
przyszłym roku zjemy macę już w kraju Izraela! Przyrządzą ją dla nas
aniołowie…”.
Kim był lub kim być powinien Mesjasz? I
żydzi, i chrześcijanie zgodzą się zapewne, że to wysłannik niebios, ktoś
namaszczony – jak kapłani i królowie Izraela, wyzwoliciel, sprawca pokoju. Nie
jest to, trzeba przyznać, wiele. Czy rację mają chrześcijanie, którzy uważają,
że owym Mesjaszem był Jezus z Nazaretu, czy żydzi, którzy odmawiają mu tego
tytułu? Wydaje się, że pytanie to wśród coraz większej grupy wierzących traci
na znaczeniu. Nie, istoty konfliktu chrześcijaństwa i judaizmu nie da się
sprowadzić do sporu o to, czy zbawienie ma charakter publiczny, czy prywatny.
Wydaje się, że Gershom Scholem jest znacznie bliższy prawdy, gdy opisując
pojęcie kryzysu tradycji w judaizmie, zauważa, że „od początku mesjanizm
pozostaje w opozycji do idei objawienia Tory. Pojawia się on w historii,
chociaż nie jest rozwinięciem idei prawa ani uzupełnieniem tradycji jego
interpretacji”. Skąd się zatem bierze? Odpowiedź Scholema – z doświadczenia
historii – nie odbiega właściwie od tego, co gotowi są przyjąć chrześcijanie. Z
jednym wszakże zastrzeżeniem: oni, miast mówić o doświadczeniu, woleliby
zapewne posłużyć się pojęciem objawienia, a jeszcze lepiej nowego objawienia w
historii. Mówi ona o wierze i uznaniu za prawdziwe, że Mesjasz przyjdzie;
zakazuje też myśli, że jego nadejście się opóźnia. W obrębie religii żydowskiej
ma wszakże inne znaczenie niż w chrześcijaństwie.
Jednak wśród myślicieli żydowskich, którzy są, lub byli pod wpływem nauczania Kabały, powstała jednoznaczna odpowiedź, że nie chodzi o Mesjasza człowieka z krwi i kości, lecz o czasy mesjańskie. Era mesjańska z pewnością będzie szczęśliwsza niż czasy obecne, z pewnością też łatwiejsze będzie w niej życie; co się tyczy jednak tego, co najważniejsze − stosunku do Boga określanego przez wypełnianie prawa − nic się nie zmieni. Według nauczania kabalistów czasy mesjańskie zbliżają się krok po kroku. Każde pokolenie widzi zmiany na własne oczy; zniesienie niewolnictwa, nabywanie praw przez kobiety i dzieci, dbanie o środowisko naturalne, wegetarianizm, ochrona zwierząt. Jednak takie postępowanie, niezależnie od zalet, obciążone jest poważną wadą: w żaden sposób nie możemy zrozumieć, dlaczego współczesne nam elity nie są w stanie dostrzec owej zdumiewającej zaiste zbieżności zawartych w proroctwach przepowiedni i faktów historycznych. Czyżby Prawda nie znosiła powszechnego posiadania? Są autorzy, którzy uważają, że najlepszym i niepodważalnym dowodem prawdziwości nastania ery mesjańskiej jest wypełnienie proroctw starotestamentowych. Jak pisze żyd mesjanista David H. Stern: „wypełnienie się proroctw jest naczelnym racjonalnym powodem – wynikającym z empirycznych obserwacji wydarzeń historycznych”. Przykładem jest księga Izajasza, która jak sądzą znawcy Biblii, w większości dotyczy nastania królestwa króla Dawida. Jednak między wierszami można wyczytać także wskazówki dotyczące czasów mesjańskich: „Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii” (Iz 11;8). Czy współczesny człowiek boi się ugryzienia kobry lub żmii? Oczywiście, że tak, jednak nie w takim stopniu jak ludzie żyjący w czasach powstawania księgi Izajasza. Dlaczego? Ponieważ mamy obecnie lekarstwo na ukąszenia.
Książka „Szatan w Goraju” Isaaca Beshevisa
Singera jest jedną z najtrudniejszych książek Singera. Wiele z tego co pisze
Baszevis Singer, jest rekonstrukcją, legendą, przypowieścią lub wyobrażeniem,
tym też różni się od twórczości tych pisarzy żydowskich, którzy przedstawiali
istniejącą rzeczywistość w konwencji realistycznej. Jego świat może wydać się
bardziej egzotyczny Żydom, którzy się z niego wywodzą, niż czytelnikom
nieznającym przedwojennego sztetl. Nic więc dziwnego, że pisarz spotkał się z
nieprzychylnym przyjęciem ze strony niektórych krytyków żydowskich. Jego
utwory, choć pozornie utrzymane w duchu dziewiętnastowiecznego realizmu, są
bowiem bardziej bliskie modernistom, mimo że inspirację czerpie on z opowieści
chasydzkich czy kabalistycznych. Powtarzające się motywy to zagubienie,
alienacja, starość, patologiczne stany duchowości, rozkład fizyczny i moralny,
ukazane nierzadko na domiar wszystkiego w sposób groteskowy czy tragikomiczny.
Baszevis bardzo chętnie wprowadza do swoich opowieści demony. Demonem jest
często człowiek opętany jakąś myślą i pragnieniem. Pisarz daje nam do zrozumienia,
że w każdym z nas oprócz pierwiastków ludzkich tkwią również pierwiastki
demoniczne, które ujawniają się wtedy, gdy namiętność ogarniająca człowieka
jest tak silna, że nie mogą jej już powstrzymać żadne hamulce. Czasami motyw
sił nadprzyrodzonych zostaje użyty w celach humorystycznych, częściej jednak ma
wymiar tragiczny.
Wiele z motywów występujących w
opowiadaniach pojawia się także w powieściach Baszevisa Singera. Najlepszą,
zdaniem wielu krytyków, jest wspomniany wyżej „Szatan w Goraju” z 1933 roku.
Ujawnił się w niej od razu jego nieprzeciętny talent, odrębny, sugestywny
styl, charakteryzujący się precyzją i zwięzłością języka, oraz zainteresowanie
demoniczną stroną natury ludzkiej. Osadzona w drugiej połowie siedemnastego wieku,
po powstaniu Chmielnickiego, opatrzona podtytułem Majse fun farcajtns
(Opowieść z dawnych czasów), może być odczytywana w bardzo różny sposób. Jest
to na pewno utwór umieszczony w pieczołowicie odtworzonym kontekście
historycznym. Można go jednak także traktować jako alegorię, ukazującą jak
narzucenie społeczeństwu niemożliwej do urzeczywistnienia ideologii - w tym
wypadku mesjanizmu Sabataja Cwi - prowadzi ludzkość do zła i chaosu uosabianych
przez Szatana. Wprawdzie na ostatnich stronach powieści wszystko wydaje się
powracać do dawnego porządku, ale jak dalece dosłownie należy je
traktować?
„Szatan w Goraju”, podobnie jak cała
późniejsza twórczość Baszevisa, wyrasta zatem z tradycji literatury żydowskiej,
ale również buntuje się wobec niej, polemizuje z tą tradycją. Wyrazem tego jest
nie tylko niekonwencjonalne wykorzystanie dobrze znanych gatunków, ale przede
wszystkim odejście od purytańskiej obyczajowości judaizmu na rzecz nierzadko
naturalistycznie pojmowanej erotyki. Występują tu także wątki rozwijane później
w innych utworach pisarza, takie jak problem lekceważenia tradycji, walki
między intelektualną a zmysłową stroną natury ludzkiej, upodobanie do
przedstawiania fizycznych deformacji, fascynacja krwią, symboliczne traktowanie
impotencji i bezpłodności. Widać też wyraźnie skłonność autora do rysowania
typów ludzkich grubą kreską. W „Szatanie w Goraju” nie pojawia się jeszcze
znany z późniejszych powieści bohater noszący znamiona autobiograficzne, który
bez względu na epokę, w której żyje, prezentuje osobowość i światopogląd
bliskie filozofii egzystencjalnej. Ale niektóre inne postaci, jak rozważny
rabin Bejnusz Aszkenazy, asceta Icie Mates czy zdeprawowany reb Gedale,
występują w swych rozlicznych wcieleniach w wielu późniejszych utworach.
Dzieje żydowskich ruchów mesjańskich
frapowały Singera, czemu dał wyraz w swojej pierwszej, opublikowanej jeszcze w
Polsce, powieści „Szatan w Goraju”, opowiadającej o fermencie, jaki w
społecznościach żydowskich zasiały idee siedemnastowiecznego poprzednika
Franka, Sabataja Cwi. Reb Mendele Bashevisa wraz ze swoimi oponentami stanowi
interesującą próbę odtworzenia w ramach społeczności żydowskiej dysput w
rodzaju tych, jakie mogły towarzyszyć sprawie Franka, która wstrząsnęła
ówczesnym żydostwem. Z czysto literackiego punktu widzenia Bashevisowi w dużym
stopniu udało się stworzyć wielce prawdopodobny portret. Postać reb Mendele
jest jednak zarysowana nieco niewyraźną kreską, skłaniając się ku swego rodzaju
karykaturze; zresztą autor nie wydaje się zbytnio zadowolony ze swoich
wytworów. Najprawdopodobniej wielość źródeł stworzyła ograniczenia, których
początkowo sobie nie uświadamiał. Dlatego doszedł do wniosku, że ze względu na
wielką ilość dostępnych informacji na temat tych wydarzeń nie ma miejsca na
fikcyjne elementy, które próbował do nich dołączyć.
Gdyby nie emancypacja religijna Singera,
autor nie zdobyłby się też na negatywną, pesymistyczną ocenę świata. Judaizm
był bowiem religią fundamentalnie optymistyczną. Cierpienie w świecie, całe
zło, to – w istocie – męki porodowe Mesjasza. Gdy nadejdą czasy mesjańskie i
zatriumfuje pokój, wszystko zostanie naprawione i wyjaśnione. Podskórny
optymizm judaizmu był być może głównym ratunkiem – w czasie dwóch tysięcy lat
wygnania – przed rozpaczą, a przeto poddaniem się i asymilacją. Matki chciały
mieć dzieci, a ojcowie chcieli je wychowywać i kształcić religijnie, bo była
nadzieja, że doczekają Mesjasza. Co prawda, wytrwało w wierze tylko kilka
procent, inni rozpuścili się w ciągu tych tysiącleci w chrześcijańskim lub
islamskim morzu, był to jednak dobór – na swój sposób – pozytywny; zostali
ludzie o najsilniejszej wierze i największym harcie ducha; co jednak nie zawsze
szło w parze z bystrością i otwartością umysłu. Singer, emancypując się,
odszedł od tych „najwierniejszych z wiernych”; mógł przeto w pełni uwolnić
potencjał bystrości, ciekawości i otwartości oraz zdjął optymistyczne, „różowe
okulary” judaizmu: Mesjasz nigdy nie przyjdzie, nigdy lud Izraela nie poleci na
chmurze do Ziemi Obiecanej. Cierpienie zatem – ludzi i zwierząt – ukazało mu
się w całej swej szarości, okropności i domagało się jakiegoś wyjaśnienia.
Poczuł się więc zmuszony do przemyślenia – od nowa i po swojemu – pytania o
sens cierpienia w szczególności i sens świata w ogólności.
Żydowski Goraj z XVIII wieku nie jest tu
zatem rodzajową dekoracją czy kostiumem. Pozostaje jednak figurą głębokich
peryferii. Singer szkicuje swoją historię grubą kreską i ostrzega przed
fałszywymi mesjaszami, którymi mogą stać się politycy, duchowni, naukowcy czy
zwykli hochsztaplerzy. Gdzieś tam, w wielkim świecie, dzieją się ważne rzeczy.
A tu lokalnie toczą się teologiczne spory, polityka krzyżuje się z religią,
mesjasz Sabbataj Cwi czyni ponoć cuda i odnawia królestwo Izraela. A tutaj –
echa tych wydarzeń wykorzystują zwykli mali ludzie, by zaspokoić swoją potrzebę
władzy czy seksualne fantazje. Rachełe – dziwna, trochę zbyt wykształcona jak
na to miasteczko panna – przechodzi z rąk jednego fałszywego proroka do
drugiego. Obaj przybywają z zewnątrz, wzbudzając w zastygłej przy stolikach
lokalnej społeczności spore poruszenie. Obaj wydają się charyzmatyczni. Jednak
o wyniku konfrontacji między nimi rozstrzygnie sprawa męskiej potencji. Icie
Mates, za którego Rachełe zostaje wpierw wydana – okazuje się seksualnie
niesprawny, co go kompromituje. Natomiast przybyły do miasta rzeźnik, rzekomy
wysłannik mesjasza Sabbataja Cwi – przeciwnie, charakteryzowany jest przez
seksualną nadaktywność. Przejmuje Rachelę i władzę nad miasteczkiem, znosi
religijne regulacje dotyczące życia płciowego. Charyzma okazuje się funkcją
libido. Przemoc: fizyczna, seksualna, symboliczna – to w książce u Singera coś
całkowicie odczarowanego, wręcz banalnego. Jest do bólu małomiasteczkowa, nawet
wtedy, gdy małe miasteczko przekształca w rodzaj teokratycznej antyutopii.
Społeczność tę jednak obserwujemy z góry, przez co stwarzająca ją przemoc
wydaje się komiczna. W książce większy akcent pada na pokazywanie mechanizmów,
niż budowanie historii poszczególnych postaci. A dobrze wiemy, o jakie
mechanizmy chodzi. Singer pisał „Szatana w Goraju” na początku lat 30. w
Warszawie – gdy w ościennych Niemczech w siłę rósł ruch nazistowski. Patos
śmierci wróci na koniec – w sugestywnym opisie uboju zwierząt, którymi żywi się
miasteczko. Zbanalizowana i spowszedniała codzienna przemoc wobec zwierząt,
zostaje pokazana z powagą – jako ukryty rewers jawnej przemocy rządzącej
relacjami ludzi.
Na koniec przypomina mi się pewna aluzja
żydowskiego baraniego rogu zwanego „szofar” do rogu z „Wesela” Wyspiańskiego.
Historia o pastuchu który miał róg. I dął w ten róg do utraty sił i
przytomności. Równie namiętnie wielbił też Stwórcę śpiewem, fikaniem koziołków
na łące i jedynym srebrnym groszem który posiadał. Natomiast głos szofaru daje
Żydom nadzieję, odzwierciedlając dźwięk „wielkiego szofaru", który wezwie
naród żydowski, rozproszony po całej Ziemi, gdy nastaną czasy mesjańskie.
Zapowiada dzień sądu po upływie dni, które prorok opisuje jako „dzień szofaru i
alarmu przeciwko miastom obronnym i wysokim basztom" (Zefania 1,16).
Jasiek z „Wesela” zgubił róg, mesjasz żydaczowskich chasydów pożyczył go
pastuchowi. Ani jeden, ani drugi już go nie ma... Dlaczego? Ponieważ kilka lat
po napisaniu „Wesela” przez Wyspiańskiego oraz „Szatana w Goraju” przez
Singera, „Żydzi tańcząc dygotali w ekstazie, tańcząc wchodzili do komory
gazowej”, a Polacy oparci o ścianę śmierci w Palmirach dumnie stali i patrzyli
w niebo słysząc strzały plutonu egzekucyjnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz