06 czerwca 2025

Cząstki elementarne

 

„Cząstki elementarne”

Michel Houellebecq

Autor/ (ur. 1956) – jeden z najsławniejszych współczesnych powieściopisarzy francuskich, eseista, poeta, autor piosenek. Laureat m.in. Nagrody Goncourtów i IMPAC Dublin Literary Award; jego książki przetłumaczono na ponad czterdzieści języków. Premiera powieści „Uległość” zbiegła się w czasie z zamachami na redakcję „Charlie Hebdo”. „Serotonina” natychmiast stała się bestsellerem. Nazywany jest często wrogiem poprawności politycznej, mizoginem i islamofobem, otwiera co roku listę zakładów bookmacherskich przed literackim Noblem. W istocie Houellebecq uosabia wszystko, czego Akademia Szwedzka nienawidzi.

Tłumaczenie/ Agnieszka Daniłowicz-Grudzińska

Tytuł oryginału/ fr Particules élémentaires

Tematyka/ Pisarz rozprawia się z pokoleniem '68, pokazuje wynaturzenia, do jakich doprowadziły wolna miłość, kult rozrywki i indywidualizm społeczny. Zwolennik prowokacji, epatuje pornografią, a ustami swoich bohaterów wygłasza opinie rasistowskie. W swoich powieściach Houellebecq przedstawia często przerysowany, karykaturalny obraz ludzi zafascynowanych ideą postępu, przekonanych, że rozwój cywilizacji zlikwiduje po trochu mankamenty natury ludzkiej. Jego zdaniem, nawet najbardziej konsekwentna poprawność polityczna, lansowanie tolerancji przez wykluczanie z dyskursu publicznego osób o niewygodnych dla oficjalnych trendów poglądach nic nie da.

Główny motyw/ „Cząstki elementarne” to przede wszystkim historia dwóch braci – Michela i Brunona. Są od siebie tak różni, jak to tylko możliwe. Genialny Michel zajmuje się biologią, a jego badania przyniosły mu miano zdolnego naukowca, a także pracoholika. Jednocześnie jest zagubiony w społeczeństwie, którego nie rozumie. Zdaje się, że największą trudność sprawiają mu uczucia – jego własne oraz innych. Brunon jest natomiast seksoholikiem, którego funkcjonowanie opiera się głównie na zaspokajaniu własnych potrzeb, choćby w ten niezbyt moralny sposób. On także nie radzi sobie z relacjami i własnymi słabościami. Dookoła nich funkcjonuje społeczeństwo, któremu od Houellebecqa obrywa się wyjątkowo mocno.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W istocie wizja świata, jaka w konkretnym momencie przeważa wśród większości członków danego społeczeństwa, determinuje jego gospodarkę, politykę oraz obyczaje.”

„(...) rozmowy przechodziły swobodnie z fizyki na filozofię, z historii na sztukę, z religii na problemy życia codziennego. Nic podobnego nie wydarzyło się od początków myśli greckiej.”

„Czas to banalna tajemnica i wszystko jest, jak ma być (...).”

„Opowieść o ludzkim życiu może być tak długa lub tak krótka, jak kto sobie życzy.”

„Wieczność dzieciństwa to krótka wieczność, ale on jeszcze o tym nie wie.”

„(...) dzika natura usprawiedliwia totalną destrukcję, uniwersalną zagładę, a misją człowieka na Ziemi ma być prawdopodobnie dopełnienie tej zagłady.”

„Dziwnie jest słuchać, jak inni o nas rozmawiają, szczególnie gdy ma się wrażenie, że nie zdają sobie sprawy z naszej obecności. Można przy tym łatwo samemu stracić świadomość swojej obecności, co nie jest niemiłe.”

„Nie żywił żadnych złudzeń co do zachowań istoty ludzkiej, gdy ta przestaje podlegać nadzorowi prawa.”

„Czułość poprzedza uwodzenie, oto dlaczego tak łatwo jest stracić nadzieję.”

„Wraz z lodówkami i pralkami, materialnymi dobrami towarzyszącymi małżeńskiemu szczęściu, upowszechniły się tranzystory i adaptery, narzucające model flirtu nastolatków.”

„Od razu pojął, że ten spowolniały, naznaczony wstydem świat, gdzie istoty mijają się w astronomicznej pustce, gdzie nie istnieje możliwość jakiegokolwiek związku, jest dokładnym odpowiednikiem jego świata mentalnego.”

„(…) on również padł ofiarą wynaturzonej matki, taki miał pogląd – uproszczony, lecz w sumie trafny.”

„Życie dążące do jednego celu zostawia niewiele miejsca na wspomnienia.”

„Świat ludzi – zaczynał zdawać sobie z tego sprawę – jest rozczarowujący, pełen lęków i goryczy.”

„(…) dla niej twarz Michaela była jak komentarz do innego świata.”

„Dla współczesnego człowieka Zachodu, nawet gdy dopisuje mu zdrowie, myśl o śmierci stanowi pewnego rodzaju szum w tle; gdy tylko plany i pragnienia zacierają się, ów szum zaczyna wypełniać mózg.”

„Od czasów faraonów niczego w historii ludzkości nie dało się porównać z kultem, jakim młodzież europejska otaczała gwiazdy rocka.”

„W świecie, w którym ceni się jedynie młodość, ludzie są stopniowo pożerani.”

„Śmierć wszystko zrównuje.”

„Jedną z najbardziej zadziwiających cech miłości fizycznej jest uczucie intymności, która ta wywołuje, pod warunkiem że towarzyszy jej minimum wzajemnej sympatii.”

„Byli niczym zwierzęta, które biją się, przebywając w tej samej klatce, tą klatką był upływający czas’”

„Tak czy inaczej, wszyscy kłamią, wszyscy kłamią w sposób groteskowy.”

„Od razu zrozumiałem, że moje życie jest przekleństwem.”

„Nasza egzystencja zaczyna się od spojrzenia drugiego człowieka.”

„Po kilku latach pracy pożądanie seksualne znika, ludzie skupiają się przeważnie na kuchni i winach.”

„Zastanawiając się nad bieżącymi wydarzeniami naszego życia, nie wiemy, czy uwierzyć w przypadek, czy zdać się na determinizm.”

„Jak już raz człowiek wejdzie w rutynę pracy, wszystkie lata są do siebie podobne. Jedyne wydarzenia, jakie nas jeszcze czekają, to choroby i dorastające dzieci.”

„Jest wszakże napisane, że miłość zawiera w sobie prawo i je spełnia.”

„Śmierć jest trudna do zrozumienia, istota ludzka z dużą niechęcią decyduje się na dokładne wyobrażenie jej sobie.”

„Mężczyźni nie uprawiają seksu z kobietami dlatego, że je kochają, ale dlatego, że ich pożądają.”

„Żyjąc w samym środku zachodniej cywilizacji o wyraźnych skłonnościach samobójczych, nie mieli, rzecz jasna, żadnych szans.”

„Nasze nieszczęście osiąga najwyższy punkt dopiero wtedy, gdy przewidujemy, że w najbliższej przyszłości powinna się pojawić praktyczna możliwość szczęścia.”

„(…) życie charakteryzuje się długimi okresami nudy, najczęściej jest niezwykle ponure; potem nagle pojawia się jakiś zakręt i ten zakręt okazuje się ostateczny.”

„Elementy świadomości współczesnego świata nie są dostosowane do kondycji istoty śmiertelnej. Nigdy, w żadnej epoce i w żadnej innej cywilizacji człowiek nie myślał ciągle i zawsze o swoim wieku (…).”

„W momencie, kiedy człowiek przestaje wierzyć w życie po śmierci, koniec z religią.”

„Dziwaczny pomysł: rozmnażać się, kiedy nie lubi się życia.”

„(…) człowiek nie jest stworzony po to, by akceptować śmierć: ani swoją, ani innych.”

„Życie przeżył jako samotny mężczyzna, w kosmicznej niemal pustce.”

„Pod koniec są już tylko samotność, chłód i cisza. Pod koniec jest już tylko śmierć.”

„Na całym świecie niedawno zmarli ludzie nadal gnili w grobach, zmieniając się powoli w szkielety.”

            „Błyskotliwa powieść idei” – tak cytowana na okładce recenzja „Wall Street Journal" opisuje „Cząstki elementarne” Michela Houellebecqa. Ale nazywanie jej powieścią pomysłów po prostu nie oddaje odpowiednio ambicji czegoś, co udało się upchnąć tak wiele na mniej niż 400 stronach. Pod całym tym brudem i prowokacją tego bezczelnego dzieła literackiego kryje się traktat filozoficzny o cywilizacji od zarania chrześcijaństwa do współczesności.

Historia w drugiej powieści Houellebecqa skupia się na życiu dwóch (przyrodnich) braci dorastających w powojennej Francji. Michel, pozbawiony emocji i aseksualny, jest znakomitym biologiem, a Bruno zdeprawowanym seksualnie nauczycielem w szkole średniej. Obaj zostali porzuceni przez matkę (postać wzorowaną na matce Houellebecqa), kobietę porwaną przez głębokie przemiany powojennego społeczeństwa, zwłaszcza przez nieokiełznany hedonizm ruchu hipisowskiego lat 60. Zaniedbanie przez matkę determinuje Michela i Bruna przez całe ich życie. I choć większość dzieciństwa spędzili osobno i choć są biegunowymi przeciwieństwami, losy obu braci pozostają ze sobą ściśle powiązane.

Książka „Cząstki elementarne” rozpoczyna prolog: „Ta książka jest przede wszystkim historią mężczyzny, który większą część życia przeżył w Europie Zachodniej w drugiej połowie XX wieku. W zasadzie samotny, od czasu do czasu utrzymywał jednak stosunki z innymi ludźmi. Żył w nieszczęśliwych i skomplikowanych czasach. Kraj, w którym się urodził, przechylał się powoli, lecz nieuchronnie ku strefie ekonomicznej krajów średnio zamożnych; na ludzi z jego pokolenia często czyhała nędza, poza tym spędzali życie w samotności i goryczy. Uczucia miłości, czułości i braterstwa właściwie przestały istnieć; we wzajemnych kontaktach jego rówieśnicy najczęściej przejawiali obojętność na los drugiego człowieka, a nawet okazywali okrucieństwo”. I na tych słowach można by było zakończyć pisanie dalszej recenzji, jednak Michel Houellebecq nas zaskakuje wizją przyszłości tzw. „Świata Zachodniego”.

Życie Michela i Bruna toczy się na tle trzeciej „metafizycznej mutacji” zachodniego społeczeństwa. Metafizyczne mutacje, według powieści, to „radykalne, globalne przemiany wartości, pod którymi podpisuje się większość”. Pierwsza metafizyczna mutacja nastąpiła wraz z powstaniem chrześcijaństwa i upadkiem Cesarstwa Rzymskiego; druga wraz ze stopniowym wyłanianiem się nowoczesnej nauki i sekularyzmu w ciągu ostatnich kilku stuleci. Houellebecq nigdy nie wyjaśnia, na czym polega wciąż rozwijająca się trzecia metafizyczna mutacja. Jasne jest jednak, że ta epokowa transformacja jest w dużej mierze napędzana przez postępy w biologii molekularnej (zwłaszcza ukończenie projektu ludzkiego genomu i perspektywę klonowania człowieka), a także epistemologiczne i ontologiczne przełomy w fizyce kwantowej. U podstaw każdej metafizycznej mutacji leży odrębny światopogląd; Nadrzędny sposób myślenia dotyczący tego, jak teoretyzuje się i bada przyrodę oraz jak zorganizowane jest społeczeństwo. Houellebecq postrzega materializm jako znak rozpoznawczy drugiej metafizycznej mutacji. Nigdzie światopogląd materialistyczny nie jest bardziej rozpowszechniony niż w biologii, która jest dziedziną Michela.

Nauki biologiczne mają tendencję do traktowania cząsteczek, podstawowych cegiełek budulcowych natury, jako „oddzielnych i odrębnych bytów połączonych wyłącznie przyciąganiem i odpychaniem elektromagnetycznym”. A większość biologów, według oceny Michela, jest zaangażowana w formę bezmyślnego empiryzmu. Nie są to „wielcy myśliciele” czy „Rimbaudowie z mikroskopami”, ale „prości technicy”, którzy w mniejszym stopniu kierują się ciekawością intelektualną, a bardziej awansem zawodowym i perspektywą wakacji na Grenlandii. Ten pogardliwy pogląd na stan biologii podsumowuje kolega Michela, Desplechin, który komentuje proces dekodowania DNA: „Ale odczytywanie DNA, cóż… Odczytujemy, odczytujemy. Robimy jedną molekułę, robimy drugą. Wprowadzamy dane do komputera, komputer oblicza podstruktury. Wysyłamy faks do Kolorado: oni robią gen B27, my robimy C33. Wielkie rzeczy! Od czasu do czasu ktoś nieznacznie ulepsza aparaturę; w zasadzie to wystarczy, żeby dostać Nobla. Nie ma o czym mówić”.

Przesłanie, które Houellebecq stara się przekazać, nie polega na tym, że te osiągnięcia naukowe są negatywne, ale na tym, że nie ma kreatywności, nie ma myślenia w szerszej perspektywie, a już na pewno nie ma etycznej refleksji nad tym, czemu służą te techniczne procedury badawcze. Materializm przenika również powojenne społeczeństwo francuskie. W poprzedniej epoce judeochrześcijańskiej społeczeństwo było uważane za nierozerwalną (choć hierarchicznie zorganizowaną) całość. Chrześcijański pogląd na wzajemne powiązania relacji społecznych został uchwycony w kazaniu wygłoszonym na weselu Brunona: „Kochać swoją żonę to tak, jak kochać samego siebie. Żaden człowiek nigdy nie mógł nienawidzić swego ciała, przeciwnie, karmi je i dba o nie, tak jak Chrystus o Kościół; jesteśmy bowiem członkami tego samego ciała, jesteśmy z jego ciała i z jego kości. Oto dlaczego człowiek opuści ojca swego i matkę swą i połączy się z żoną swoją, i oboje staną się jednym ciałem”. Jednak autor obala ten cały chrześcijański światopogląd jednym zdaniem: „Kobieta siedzi w domu i zajmuje się gospodarstwem (ale dzięki elektrycznemu sprzętowi domowemu ma dużo czasu, które może poświęcić  rodzinie). Mężczyzna pracuje poza domem (ale dzięki mechanizacji produkcji pracuje krócej i lżej). Pary są sobie wierne i szczęśliwe; mieszkają w ładnych domach poza miastem (strefa podmiejska). W wolnych chwilach oddają się majsterkowaniu, ogrodnictwu, sztukom pięknym. Chyba że wolą podróżować, poznawać życie i kulturę innych regionów i innych krajów”. A jednak coraz więcej odnotowuje się rozwodów, coraz więcej ludzi jest samotnych, coraz więcej młodzieży i dzieci potrzebuje pomocy psychoterapeutycznej.  

Ale rewolucja naukowa podkopała religijne podstawy społeczeństwa. Rozwój nauki wiązał się z rewolucją polityczną, w ramach której liberalizm został wyniesiony do rangi dominującej filozofii rozumienia i organizowania stosunków społecznych. Liberalizm ma tendencję do traktowania istot ludzkich tak, jak współczesna biologia traktuje molekuły: jako fundamentalnie odrębnych. Racjonalna jednostka staje się w centrum uwagi, ludzkość zostaje zredukowana do biologii, a ludzkie zachowanie jest rozumiane w kategoriach ścisłego rachunku różniczkowego (wystarczy pomyśleć o racjonalnym maksymalizatorze użyteczności w ekonomii neoklasycznej). Po raz kolejny wiadomość należy interpretować z ostrożnością. Houellebecq nie próbuje sugerować, że wzrost liberalizmu jest negatywny lub że powinniśmy w jakiś sposób zaaranżować powrót do ery chrześcijańskiej. Rzeczywiście, powieść dostarcza nam przykładu jednego z pozytywnych aspektów liberalizmu. Powstanie świeckiego społeczeństwa złamało stateczną hierarchię feudalną, pozwalając synowi korsykańskich chłopów, pradziadkowi Michela i Bruna ze strony matki, pójść na uniwersytet i zostać odnoszącym sukcesy inżynierem. 


Na czym więc dokładnie polega problem? Według powieści, główny problem z drugą metafizyczną mutacją polega na tym, że wytworzyła ona uniwersalny porządek moralny, który zastąpił boga i religię. „Supremacja młodości i wolność jednostki” wyparła wartości judeochrześcijańskie. W rezultacie społeczeństwo coraz bardziej upodabnia się do okrutnej hierarchii królestwa zwierząt. Siła i piękno fizyczne są nowymi obiektami kultu. Ta materialistyczna fiksacja na punkcie ciała niesie ze sobą lęk przed starzeniem się (nawet piękni i silni nie są w stanie powstrzymać degradacji ludzkiego ciała) i poważny lęk przed śmiercią. Rezultatem tego wszystkiego jest zatomizowane społeczeństwo, którego członkowie są coraz bardziej niezdolni do empatii i miłości do innych ludzi. W tym kontekście ludzie poszukują alternatywnych form znaczeniowych zamiast tradycyjnej duchowości i często znajdują je w mistycyzmie New Age. Ale „Cząstki elementarne” przedstawiają ruchy New Age w krytyczny (i często komiczny) sposób. Poprzez oddawanie się indywidualizmowi i kultowi ciała, ruchy te wzmacniają atomizację (analogie można znaleźć w powieści Wiktora Pielewina „Homo Zapiens”: bezpośrednio po upadku komunizmu w Rosji ludzie również szukali sensu i znajdowali go w myśleniu New Age). „Agnostycyzm Republiki Francuskiej – podstawa jej funkcjonowania – miał umożliwić obłudny, rozprzestrzeniający się stopniowo, a nawet nieco podstępny triumf antropologii materialistycznej. Zagadnienia dotyczące wartości życia ludzkiego, choć nigdy otwarcie nie poruszane, nie zaprzestały jednak torować sobie drogi w umysłach; można bez żadnych wątpliwości stwierdzić, że w ostatnich dziesięcioleciach istnienia cywilizacji zachodniej przyczyniły się one po części do powstania ogólnego klimatu depresji czy wręcz masochizmu” – kwituje Houellebecq w książce „Cząstki elementarne”.

Zarówno Michel, jak i Bruno są naprawdę symptomatyczni dla tego procesu atomizacji. Fakt, że żaden z nich nie był kochany przez matkę, pozostawia trwałą bliznę psychiczną. W dzieciństwie Michel był raczej stoicki i niezdolny do pielęgnowania bliskich relacji z innymi ludźmi. Wśród nich znalazła się przyjaciółka Michela (a później dziewczyna) Annabelle, która była nie tylko piękna fizycznie, ale także całkowicie mu oddana. Gdy Michel wkracza w dorosłość, sytuacja pogarsza się jeszcze bardziej. Wiedzie coraz bardziej odizolowaną i sterylną egzystencję na przedmieściach, a całe jego życie jest kształtowane przez ofertę żywności w lokalnym supermarkecie. Jak można nie poczuć ucisku w żołądku, czytając to zdanie? „(…) lecz jako przeciętny konsument, pozbawiony szczególnych cech, witał jedynie z radością powrót >dwóch tygodni włoskich produktów< w dzielnicy Monoprix”. Pod koniec powieści Michel ma ostatnią szansę, aby nawiązać kontakt z Anne, która kilkakrotnie wchodziła i wychodziła z jego życia. Michel zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie odczuwać miłości. Ale właśnie wtedy, gdy wydaje się, że jest w stanie poświęcić przynajmniej część swojego życia Annabelle, spełniając jej marzenie o wspólnym dziecku, zostaje u niej zdiagnozowany nieuleczalny rak. Nawet to bolesne doświadczenie nie wystarczy, by wyrwać Michela z emocjonalnego odrętwienia.

Bruno jest pod pewnymi względami jeszcze bardziej straumatyzowany zaniedbaniem przez matkę. W szkole z internatem doświadcza czegoś, co można określić jedynie jako „falę”, tortury. Jako nastolatek i później jako dorosły, Bruno spędzał większość swojego czasu i energii na szukaniu satysfakcji seksualnej. To stawiało go w wielu niezręcznych sytuacjach,  skończyło się zniszczeniem jego małżeństwa i ostatecznie doprowadziło do poważnego załamania psychicznego. Ale podobnie jak jego brat, Bruno również dostaje ostatnią szansę na znaczący związek. Na letnim odosobnieniu Bruno spotyka Christiane, biolożkę, która podziela jego hedonistyczny światopogląd. Bruno i Christiane zbliżają się do siebie, a Bruno wydaje się być o krok od doświadczenia miłości po raz pierwszy w życiu. Christiane zapada jednak na chorobę, która paraliżuje ją. Nie mogąc poradzić sobie z pogorszeniem stanu fizycznego, popełnia samobójstwo. Bruno po raz ostatni pojawia się w powieści na pogrzebie matki, kiedy to obaj bracia widzieli się po raz ostatni. W tym momencie jego załamanie psychiczne jest całkowite. Jest bardzo pobudzony i niestabilny emocjonalnie. Jego proces myślowy jest niemal całkowicie niespójny – pomstuje na naturę i królestwo zwierząt. Jego Nintendo Gameboy jest jego jedyną pociechą.

Styl Houellebecqa jest często określany jako „realizm depresyjny”. A biorąc pod uwagę to, co dzieje się z obydwoma braćmi, nietrudno zrozumieć, dlaczego inni nadali mu tę etykietkę. Ale powieść to nie tylko czarnowidztwo. W końcowych rozdziałach powieść spekuluje na temat tego, co może nadejść wraz z trzecią metafizyczną mutacją (pamiętajmy, że książka została napisana w 1998 roku). To ćwiczenie w przewidywaniu losów ludzkości jest niewątpliwie najbardziej kontrowersyjnym aspektem książki. Przez całą powieść Michel staje się coraz bardziej zaniepokojony zatomizowanym światem wokół niego. Od 2000 r. aż do śmierci w 2009 r. rozpoczął prace nad stworzeniem systemu filozoficznego, który miał zastąpić materializm. Michel znajduje wielkie nadzieje w fizyce kwantowej i porównuje środowisko intelektualne otaczające Kopenhagę Nielsa Bohra w latach 20. XX wieku do starożytnej Grecji.

Jednym ze szczególnych osiągnięć w fizyce, które fascynuje Michela, są eksperymenty Aspektu. Eksperymenty te, przeprowadzone przez francuskiego fizyka Allena Aspekta w latach osiemdziesiątych XX wieku, dostarczyły dowodów na paradoks EPR, który głosił, że gdy cząstki oddziałują ze sobą, ich losy stają się powiązane, nawet jeśli dzieli je ogromna odległość. Świat kwantowy, jak sądził Michel, stanowi podstawę dla nowej filozofii „przywrócenia warunków, które umożliwiły miłość”. Chociaż nigdy nie wspomina się o tym w powieści, idee Michela wykazują silne podobieństwo do teorii całości i porządku implikacyjnego fizyka Davida Bohma. Symbolicznie ta nowa filozofia, którą formułuje Michel, jest inspirowana Księgą z Kells, dziełem irlandzkich mnichów z IX wieku, które przedstawiało cały wszechświat – człowieka, przyrodę i niebiosa – jako misternie splecioną całość. Dekada przemyśleń doprowadziła do ukoronowania osiągnięć Michela, Notatek Clifdena, „złożonej mieszanki wspomnień, osobistych wrażeń i teoretycznych refleksji”. W 2009 roku, w którym zmarł Michel, skrócona wersja tych notatek ukazała się w 80-stronicowym artykule w „Nature” zatytułowanym „Towards Perfect Reproduction”. Późniejsze eksperymenty biologów molekularnych zweryfikowały wszystkie pierwotne hipotezy Michela. Doprowadziło to do zdumiewającego odkrycia: „Każdy gatunek zwierząt, jakkolwiek wysoko rozwinięty, mógł zostać przekształcony w podobny gatunek, rozmnażany przez klonowanie i nieśmiertelny”.

Zadanie interpretacji i wdrożenia tych nowych ram pozostawiono młodej dyscyplinie naukowej, którą kierował biochemik o nazwisku Hubczejak, który zaciekle bronił najbardziej radykalnej propozycji Michela: „ludzkość musi zniknąć i ustąpić miejsca nowemu gatunkowi, który był bezpłciowy i nieśmiertelny, gatunkowi, który wyrósł z indywidualności, separacji i ewolucji”. Wysiłki Hubczejaka spotkały się z oporem ze strony przywódców religijnych i humanistów, ale udało mu się zjednoczyć dla swojej sprawy typy New Age. W 2011 roku Hubczejak założył Ruch na rzecz Potencjału Człowieka, organizację zajmującą się rozwojem nauki o inżynierii genetycznej. W jakim celu? Wyeliminowanie rozmnażania płciowego, starzenia się i śmierci, które do tej pory były przyczyną tak wielkiego niepokoju, aby „przywrócić poczucie wspólnoty, trwałości i sacrum”. W 2029 roku powstał pierwszy przedstawiciel tego nowego bezpłciowego gatunku. Cóż począć z houellebecq’owskim przewidywaniem trzeciej metafizycznej mutacji? Myślę, że można to interpretować na dwa sposoby.

Z jednej strony łatwo zinterpretować Houellebecqa jako pisarza – typowo cynicznego, depresyjnego realistę, który stracił wszelką wiarę w człowieczeństwo. Zaszliśmy tak daleko na drodze atomizacji, społeczeństwo stało się tak chore, że jedynym sposobem na uratowanie siebie jest wyeliminowanie rozmnażania płciowego i śmierci poprzez klonowanie. Żadna zmiana polityczna nie uratuje nas przed nami samymi. W rzeczywistości Houellebecq w innym miejscu argumentował, że polityka ma niewielki wpływ na historię, a głównym motorem historycznych zmian jest technologia. Rozwiązanie polegające na klonowaniu może być wytworem cynicznego spojrzenia na naturę ludzką i przekonania o niemożności podjęcia znaczących działań politycznych. Myślę jednak, że można dokonać innej, bardziej zniuansowanej interpretacji. Należy pamiętać, że Houellebecq jest ostrożny w wyznaczaniu kogokolwiek poza Michelem do kontynuowania tej idei. Starając się poszerzyć ich atrakcyjność, Hubczejak nie tylko rażąco upraszcza te idee, ale także interpretuje je w sposób wąsko pozytywistyczny i techniczny. Tym samym Houellebecq zdaje się sugerować, że nawet najbardziej radykalny projekt wyzwolenia człowieka — jeśli zostanie oderwany od swojego filozoficznego i egzystencjalnego kontekstu — może zostać zredukowany do jałowego projektu inżynierii społecznej. Przyszłość, w której następuje techniczne przezwyciężenie ludzkiego cierpienia, może okazać się równie odhumanizowana jak rzeczywistość, z której miała nas wybawić. To gorzkie ostrzeżenie przed utopią, która pozbywa się nie tylko bólu, ale i sensu.

Wszystkie filozoficzne podstawy idei Michela są ignorowane przez Hubczejaka, a także przez biologów molekularnych odpowiedzialnych za klonowanie ludzi i przez resztę populacji, która została przekonana do Ruchu na rzecz Ludzkiego Potencjału. W tym sensie Houellebecq zdaje się sugerować, że klonowanie ludzi może rozwiązać niektóre bolączki społeczeństwa tylko wtedy, gdy stojącej za nim nauce technicznej towarzyszy nowa filozofia. Jest to nieco (i tylko nieznacznie) mniej przygnębiająca interpretacja „Cząstek elementarnych”, ponieważ docenia fakt, że ludzkie zamknięcie wymaga uważnej refleksji filozoficznej (co samo w sobie daje wiarę w człowieczeństwo i zdolność ludzkiego umysłu do decydowania o tym, co jest etyczne).

Niezależnie od tego, która interpretacja jest poprawna, wydaje się, że niewiele wskazuje na to, że ludzkość jest w stanie zatrzymać proces atomizacji. Jego przewrotne skutki są widoczne wszędzie, gdzie spojrzymy. W Japonii ludzie mogą teraz wyrwać się z samotności, wynajmując przyjaciół, a nawet małżonków. Media społecznościowe sprawiają, że ludzie są bardziej połączeni, ale to najbardziej zapaleni użytkownicy (w tym osoby robiące selfie) zgłaszają, że czują się bardziej samotni niż inni. Naukowcy obawiają się, że samotność, która zwiększa ryzyko śmierci o 26%, będzie kolejnym poważnym problemem zdrowia publicznego. Co jest temu wszystkiemu winne? Michel Houellebeq stawia oto taką diagnozę: „(…) globalizacja zapoczątkowała współzawodnictwo o wiele bardziej brutalne, które miało rozwiać marzenia o integracji całej ludzkości w jedną klasę średnią, dysponując coraz większą siłą nabywczą; szerokie warstwy społeczne zaczynały bowiem żyć w warunkach lęku, niepewności i rosnącego bezrobocia; lecz zaciekłość i współzawodnictwa seksualnego wcale przez to nie zmalała, wręcz przeciwnie”.

Przewidywania Houellebecqa dotyczące pierwszego ludzkiego klona w 2029 roku wydają się nieco pochopne, ale eksperci przewidują teraz, że rozwój naukowy sprawi, że rozmnażanie płciowe stanie się przestarzałe w ciągu dwóch dekad. Główne pytanie, na które będą musieli odpowiedzieć ci, którzy wierzą w postępowe zmiany polityczne, brzmi: czy możliwe jest sformułowanie wykonalnego, alternatywnego rozwiązania dla atomizacji, takiego, które nie wymaga inżynierii genetycznej? Błyskotliwość „Cząstek elementarnych” polega na tym, że zmusza nas do zmierzenia się z tym niewygodnym pytaniem. Recenzję książki „Cząstki elementarne” (tak jak ją rozpocząłem) zakończę słowami samego Houellbecqa, który życie obu bohaterów podsumował oto takim zdaniem: „To nie była ich wina, pomyślał; żyli w strasznym świecie, w świecie rywalizacji i walki, próżności i agresji; nie dane im było żyć w harmonijnym świecie; ale nie uczynili nic, żeby zmienić świat, nie uczynili nic, żeby to naprawić”.

 

Polecam również:

„Serotonina” Michel Houellebecq

Książki i Psychoanaliza: Wyniki wyszukiwania: serotonina

25 maja 2025

Wyspa pingwinów

 

„Wyspa pingwinów”

Anatole France

Autor/ Urodzony 16 kwietnia 1844 roku we Francji (Paryż) jeden z liderów francuskiej prozy, uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tego gatunku swojej epoki. Poeta, powieściopisarz, krytyk literacki, bibliofil i historyk, przedstawiciel postawy racjonalistycznej oraz sceptycznej. Od 1896 r. był członkiem Akademii Francuskiej. W swoich utworach poruszał problematykę społeczną, związaną z polityką, religią i filozofią. Początkowo jego głównym środkiem wyrazu była inteligentna i wyrafinowana satyra, służąca krytyce rzeczywistości. Cechowała go pogodna, ironiczna postawa sceptycyzmu, za którą krył się głęboki humanizm. Laureat Literackiej Nagrody Nobla za rok 1921. Z uzasadnienia Komitetu Noblowskiego: „za błyskotliwe osiągnięcia literackie wyróżniające się wykwintnością stylu, głębokim humanizmem i prawdziwie galijskim temperamentem”.

Tłumaczenie/ Jan Sten

Tytuł oryginału/ fr L'ile des Pingouins

Tematyka/ „Wyspa Pingwinów” Anatole’a France’a to rzeczywiście wyjątkowe dzieło literackie, które łączy satyrę z głęboką refleksją nad naturą ludzką i mechanizmami społecznymi. Autor z niezwykłą przenikliwością ukazuje absurdy życia społecznego i politycznego, nie stroniąc od ironii ani krytyki. Jego cynizm i pesymizm wobec przyszłości ludzkości mogą skłaniać do zastanowienia nad tym, na ile zmieniły się nasze społeczne zachowania od czasów, gdy powstawała książka. Podobieństwa do historii Francji, zwłaszcza sprawy Dreyfusa, są oczywiste dla uważnego czytelnika, ale uniwersalność problematyki sprawia, że dzieło wykracza poza ramy konkretnej epoki i miejsca. France porusza kwestie związane z władzą, moralnością, manipulacją opinią publiczną oraz absurdem społecznych norm, co czyni książkę zaskakująco aktualną. Styl autora, pełen finezji i elegancji, nadaje całości lekkości, mimo że pod powierzchnią humoru kryje się głęboka analiza ludzkiej natury. To jedna z tych książek, które pozostawiają czytelnika z mieszanką refleksji, uśmiechu i być może pewnej melancholii. Jeśli lubisz literaturę, która łączy rozrywkę z wyzwaniem intelektualnym, „Wyspa Pingwinów” to doskonały wybór.

Główny motyw/ Historia „Wyspy Pingwinów” to niezwykle ironiczna i zarazem błyskotliwa parodia mitów założycielskich, w której Anatole France demaskuje ludzki egoizm, hipokryzję i dążenie do władzy. Książka rozpoczyna się od absurdalnej pomyłki świętego Maëla, co prowadzi do groteskowego chrztu pingwinów. Autor w satyryczny sposób ukazuje teologiczne absurdy, przedstawiając Boga i świętych jako uwikłanych w abstrakcyjne rozważania o moralności i duchowości, które finalnie prowadzą do pragmatycznego rozwiązania – przemiany pingwinów w ludzi. Ta metaforyczna transformacja to zaledwie początek opowieści, która szybko przenosi się na grunt społeczny i polityczny. Pingwiny, teraz ludzie, wchodzą w znane od wieków konflikty o ziemię i władzę. France celnie komentuje naturę ludzką, wskazując na nieuchronność przemocy, manipulacji i niesprawiedliwości w każdym systemie społecznym. Wprowadzenie postaci Krakena, buntownika i samotnika, dodaje opowieści element alegoryczny. Jego działania w przebraniu smoka symbolizują opór wobec opresji i wyśmiewają strach oraz przesądy, które łatwo kontrolują społeczeństwo. Kraken reprezentuje głos sprzeciwu wobec niesprawiedliwości, choć jego samotność wskazuje na trudności w rzeczywistej zmianie układów sił. „Wyspa Pingwinów” to doskonały przykład, jak France za pomocą groteski i humoru potrafi tworzyć głęboką, wielowymiarową satyrę, która wciąż zaskakuje aktualnością i trafnością swoich obserwacji.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Pierwszymi księgami ludzi były kamienie.”

„Bogatsi jesteśmy poczynając od XIII wieku, bogatsi, ale nie szczęśliwi.”

„(…) starożytna Klio uchodzi dziś za plotkarkę opowiadającą brednie.”

„Jak powiedział pewien wielki pisarz z Alca, życie narodu utkane jest ze zbrodni, nędz i szaleństw.”

„Zauważono, że we Francji krytycy muzyczni najczęściej są głusi, a krytycy w dziedzinie sztuk plastycznych ślepi.”

„Tak to ci, co ściśle przestrzegają praw przyrodzonych, przygotowują się do przyjęcia prawd objawionych.”

„Sakrament chrztu – odrzekł święty Patryk – udzielony ptakom jest nieważny, tak jak nieważny jest sakrament małżeństwa dany eunuchowi.”

„Bo aż nazbyt prawdą jest, że na wszystkich soborach odbywanych pod wezwaniem Ducha, czy to w Europie, czy w Azji lub Afryce, ojcowie Kościoła wyrywali sobie brody i wydrapywali oczy.”

„(…) był bowiem bohaterem, a bohaterowie nie znają nigdy tajemnic swych żon.”

„(…) dopuszczony został do raju za to, że tkwiąc w błędzie miał przeczucie prawdy.”

„Życie w piekle jest niezmiernie uszczuplone: nie odczuwa się tu ani radości, ani smutku; tak jak gdyby się nie istniało.”

„Powiedziałem bożemu posłańcowi, że nie zasługuję na zaszczyt, jaki mi przynosi, i że wierszom moim przypisuje się myśli, której w nich nie ma wcale.”

„Nie trzeba żądać od poety, by zbyt ściśle trzymał się doktryn filozoficznych czy moralnych.”

„Zmarli mają jedynie żywot przypisywany im przez żyjących.”

„(…) katolicy mordowali reformowanych, reformowani mordowali katolików; takie były pierwsze postępy wolności myśli.”

„Każdy ustrój państwowy wytwarza niezadowolonych.”

„Dowody! Bez wątpienia, dobrze jest mieć dowody, ale może lepiej ich nie mieć.”

„Z naszymi poglądami na miłość, jest tak samo jak z poglądami na resztę rzeczy; wypływają z dawnych nawyknień, o których nawet pamięć już się zatarła.”

„Zdaje mi się, że Pingwinkom okropnie przewróciło się w głowie od czasu, gdy dzięki przemianie, za sprawą świętego Maëla, nie znoszą jajek.”

„Pingwini przypominają mi dawnych Egipcjan! Jak mówi Taine opierając się na Klemensie z Aleksandrii, którego tekst zmienił zresztą, Egipcjanie ubóstwiali krokodyle, które ich pożerały; Pingwini ubóstwiają automobile, które ich miażdżą.”

„Podziwiam, do jakiego stopnia brzydoty może dojść nowoczesne miasto.”

„Odkąd nie ma monarchy do rozdawania łask, każdy bierze, co może, a te grabieże, ograniczone grabieżami innych, redukują się do skromnych rozmiarów.”

„Paweł Visire [premier] i jego koledzy pragnęli reform i aby reform nie skompromitować, nie przekładali ich; byli bowiem prawdziwymi politykami i wiedzieli, że reformy są skompromitowane z chwilą, gdy się je przedłoży.”

„(…) kobieta działa na cywilizowanego mężczyznę erotycznie wtedy tylko, jeśli noga jej styka się z ziemią pod kątem dwudziestu pięciu stopni. Jeśli styka się pod kątem trzydziestu pięciu stopni, wrażenie erotyczne jest bardzo silne.”

„Przykład działa, gdy idzie z góry.”

„Ponieważ mieszkańcy tego miasta całą inteligencję zużywali na interesy, nie szukali już przyjemności umysłowych.”

„Ale miejsce kochanków-światowców zajmowali po cichu silni masażyści lub lokaje.”

„Człowiek był najpierw myśliwym, potem pasterzem, rolnikiem, przemysłowcem…”

„Najprzykrzejsze w cywilizacji jest to, że pozbawia nas światłości dziennej.”

            Jak na stosunkowo krótką powieść – w wydaniu, które czytałem, liczącą 300 stron – „Wyspa Pingwinów” Anatole’a France’a (1908, fr. L’Île des Pingouins) jest niezwykle gęsta od metafor. Nie można się temu dziwić w przypadku dzieła fikcyjnego, które porusza fundamentalne pytanie, zadawane przez Francuzów od wieków: co czyni nasz naród wyjątkowym? Co to znaczy być Francuzem i co mówi o nas nasza historia? Czy bycie Francuzem różni się od przynależności do jakiejkolwiek innej grupy etnicznej? Laureat Nagrody Nobla mógłby po prostu napisać obszerny esej na temat historii Francji, ale nie byłoby to tak zabawne i przewrotne jak powieść, w której zamiast tego kreśli obraz wyimaginowanego narodu stanowiącego metaforę Francji. Ten fikcyjny lud ma dość osobliwy mit o pochodzeniu: po przypadkowym chrzcie przez niedowidzącego misjonarza celtyckiego w średniowieczu kolonii pingwinów, która zamieszkiwała niewielką wyspę w pobliżu koła podbiegunowego (biorąc pod uwagę współrzędne geograficzne, France mógł mieć na myśli alki zwyczajne) zostaje przemieniona przez Boga w istoty ludzkie, a ich wyspa przeniesiona w pobliże wybrzeża Bretanii.

Następnie Anatole France, wcielając się w narratora-badacza, opisuje historię pingwinów. Wykorzystywanie rzekomo neutralnego obcokrajowca do komentowania spraw francuskich było szczególnie popularne w literaturze francuskiego Oświecenia, czego najlepszymi przykładami są powieści epistolarne, takie jak „Listy perskie” Monteskiusza czy „Listy Peruwianki” Françoise de Graffigny. Podobnie jak jego poprzednicy, France pragnął skłonić swoich rodaków do zakwestionowania szeroko rozpowszechnionych założeń dotyczących dumy narodowej, rozumu i teologii, które w jego epoce wydawały się oczywiste.

            Na początku powieści „ślepy mnich Maëla ze słabym wzrokiem wyrusza samotnie w rejs, tylko po to, by przez pomyłkę wylądować w Penguinii. Po krótkiej wędrówce po okolicy, dostrzega swoim niewyraźnym wzrokiem grupę dziwnych dwunożnych stworzeń, które uważa za pogan. Wydawało mu się, że się go nie boją, a on ich nie dostrzega. Robi więc to, co zrobiłby każdy szanujący się mnich i chrzci ich na miejscu, jednego po drugim, przez trzy dni bez przerwy. To nie są ludzie. To pingwiny.” To stawia Boga w prawdziwym kłopocie, ponieważ tylko ludzie powinni być ochrzczeni. Bóg zwołuje Radę Niebios, składającą się z głównych teologów i świętych wszystkich czasów, aby przedyskutować sprawę i jej teologiczne implikacje. „Sakrament chrztu – odrzekł święty Patryk – udzielony ptakom jest nieważny, tak jak nieważny jest sakrament małżeństwa dany eunuchowi”. Bóg zastanawia się co w takiej sytuacji zrobić, przecież lekarstwo może okazać się gorsze od choroby. „Gdyby w regułach zbawienia treść przeważała nad formą, byłoby to ruiną kapłaństwa”. „Obyczaje ptaków są w wielu punktach sprzeczne z przykazaniami Kościoła”. Święty Ireneusz podkreślił, że „Na szczęście jest to kłopot przejściowy. Pingwiny są ochrzczone, ich jaja jednak nie są ochrzczone i zło ograniczy się do obecnego pokolenia”. Rada Niebios musiała zdecydować o losie ochrzczonych pingwinów nie przekraczając boskiego prawa i zgodnie z dziesięcioma przykazaniami. Ponieważ dyskusja przeciągała się nie rozjaśniając sprawy i święci ciągle powtarzali to samo, zdecydowano zasięgnąć zdania świętej Katarzyny z Aleksandrii. Czyniono to zawsze w trudnych wypadkach. Święta Katarzyna zawstydziła już na ziemi swą wiedzą pięćdziesięciu uczonych. Znała filozofię Platona równie dobrze jak Pismo Święte, nieobca też jej była retoryka. Na przedłożone pytanie przemówiła w te słowa: „Panie, by rozważyć zagadnienie, które mi przedłożyć raczyłeś, nie będę badać obyczajów zwierząt w ogólności ani ptaków w szczególności. Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę zgromadzonych tu uczonych, wyznawców i prałatów, że rozdział między człowiekiem a zwierzęciem nie jest zupełny, skoro istnieją potwory pochodzące jednocześnie od obojga. Do nich należą chimery, półninfy i półwęże; trzy gorgony, kozłonogi, wreszcie scylle i syreny śpiewające w morzu. Mają one tułów kobiety, a ogon rybi. Potem centaury: mężczyźni do pasa, poniżej konie. Szlachetna to rasa potworów. Jeden z nich, jak o tym wiecie, wiedziony jedynie światłem rozumu, potrafił osiągnąć wiekuistą szczęśliwość i niekiedy widzieć możecie, jak na złotych obłokach unosi swą pierś bohaterską. Centaur Chiron swymi ziemskimi pracami zasłużył na przebywanie w siedzibie błogosławionych”. Tym przykładem święta Katarzyna dowiodła, że wystarczy mieć niektóre części ludzkie, byleby były szlachetne, ażeby dojść do wiekuistej szczęśliwości. 


W końcu Bóg postanawia przemienić pingwiny w istoty ludzkie z duszą, ponieważ jest to najprostsze wyjście z dylematu. W swojej nieskończonej mądrości decyduje, że prawdopodobnie najlepiej będzie po prostu zmienić pingwiny w humanoidalne stworzenia, którym pozostawi kilka lekko ornitologicznych cech, bo dlaczego nie. Tak więc Bóg, żeby uniknąć kompromitacji z powodu nadgorliwego mnicha, pozwala, aby lud pingwinów założył swoje własne pingwinie katolickie społeczeństwo, jak to mają w zwyczaju czynić ludzie. Historia Pingwinii zaczyna się tworzyć. „Bóg przewidywał, że pingwiny otrzymawszy ludzkie cechy odziedziczą też kilka niedogodności. Wiele z tych ludzi-pingwinów popadnie w grzechy, których nie mieliby jako pingwiny. Zaiste, skutkiem tej zmiany los ich będzie mniej godny zazdrości, niżby nim był bez chrztu i bez wcielenia do rodu Abrahama. Pingwiny natychmiast przemieniły się. Ciało ich rozszerzyło się i głowa zaokrągliła. Owalne ich oczy szerzej otwarły się na świat; mięsisty nos wyrósł nad dwiema szczelinami nozdrzy, dziób przemienił się w usta i z ust tych wyszło słowo. Pozostały im jednak niektóre ślady ich pierwotnej natury. Skłonni byli do patrzenia z boku, kołysali się na swych za krótkich biodrach; ciało ich było pokryte lekkim puszkiem. Ale to nie wszystko, gdy byli ptakami, kłócili się tylko w porze miłości i godów. Po przemianie w ludzi zaczęły sprzeczać się o każdej porze i szukały kłótni latem i zimą. Jakże wiele stracili z tego cichego majestatu, które zgromadzenie pingwinów „czynił podobnym do senatu mądrej rzeczypospolitej!”. Co więcej, tuzin Pingwinów-mężczyzn biło się nawzajem łopatami i motykami, którymi powinni raczej uprawiać ziemię. Kobiety, okrutniejsze od mężczyzn, paznokciami rozdrapywały twarze swych wrogów. Walcząc obrzucały się złorzeczeniami i groźbami. W taki oto ludzki sposób Pingwiny walczyły o własność, stwarzały prawo, ustanawiały zasady cywilizacji, podstawy społeczeństwa, fundament państwa.

Pierwsze pokolenie szybko angażuje się w walki o posiadanie, zwłaszcza ziemi. Oszustwa, kradzieże i morderstwa są powszechną praktyką, dopóki największy i najsilniejszy z Pingwinów nie przejmie władzy i nie ustanowi rządów bogatych i potężnych w oparciu o prawa, które im sprzyjają. Jest jednak sprytny Pingwin o imieniu Kraken, który przeciwstawia się rządzącemu reżimowi, prowadząc odosobnione życie w odległej jaskini i nawiedzając inne Pingwiny w przebraniu smoka. Podczas jednego ze swoich najazdów porywa piękną Orberozję i czyni ją swoją kochanką. Kiedy Pingwiny w końcu jednoczą się, aby zabić smoka, to ona sugeruje sztuczkę, aby uwierzyli, że Kraken i ona wyzwolili ludzi od straszliwej bestii. Odnoszą sukces i zostają książęco nagrodzeni trwałym bogactwem i chwałą, co pozwala ich synowi Draco założyć pierwszą rodzinę królewską w Pingwinii. W średniowieczu historia smoka, Krakena i Orberozy zamienia się w legendę, a przebiegła Orberoza zostaje wyniesiona do rangi cnotliwej patronki Pingwinii i zostaje ogłoszona świętą Kościoła. Czas mija, a pingwiny żyją w tych samych wiekach, co reszta Europy, od renesansu po czasy współczesne, do niemalże zachęcającej przyszłości. Pomysł, że monarchia i narodowość Pingwinów ma swoje korzenie w oszukańczej farsie, jest tylko pierwszą z kilku kąśliwych krytyk narodu francuskiego (i nie tylko samych Francuzów) w całej powieści.

W następnym wieku, który był wiekiem filozofów, sceptycyzm stał się jeszcze głębszy. Na tym stanie umysłów źle wychodzili święci i święte. Mianowicie pewien mizerny kanonik, bardzo uczony,  bardzo surowy i bardzo bezwzględny, odszukał tylu świętych niegodnych, by ich czczono, że przezywano go przetrzebiaczem świętych. Nie wierzył on, by modlitwa świętej Małgorzaty, przyłożona jako kataplazm do łona kobiet rodzących uśmierzała bóle porodowe. Dostało się również patronce Pingwinii, świętej Orberozie. Po szeregu niesłychanych nieszczęść, których pamięć zatarł po części ząb czasu i zły styl historyków, Pingwini ustanowili nowe państwo, które otrzymało nazwę republiki. Demokracja pingwińska nie rządziła się sama; posłuszna była oligarchii finansowej, która przez dzienniki wytwarzała opinię i trzymała w swych rękach deputowanych, ministrów i prezydenta (ponad sto lat minęło od wydania książki, a sytuacja nic a nic się nie zmieniła!). Pewien profesor o nazwisku Obnubile popłynął parowcem do Nowej Atlantydy (czytaj: Stanów Zjednoczonych Ameryki). Profesor myślał, że naród zajęty handlem i przemysłem na pewno nie prowadzi żadnej wojny. Był pewien, że Nowo-Atlanci uprawiają politykę pokojową. Był to aksjomat przyjęty przez wszystkich ekonomistów, że pokój wewnętrzny i zewnętrzny konieczny jest dla postępu gospodarczego. Przypadkowo profesor dostał się do parlamentu, w którym obradowali deputowani Stanów. Obserwował, jak liczni deputowani zasiadający na trzcinowych fotelach, z nogami na pulpitach słuchają swojego prezydenta, który powiedział następującą formułę: „Wojna do zdobycia rynków mongolskich jest zakończona ku zadowoleniu Stanów, proponuję więc, by rachunek jej kosztów przesłać do komisji finansów…”. Nikt się nie sprzeciwił. Następnie prezydent kontynuował: „Wojna do zdobycia rynków Trzeciej Zelandii ukończona jest ku zadowoleniu Stanów, proponuję więc, by rachunki jej kosztów przesłać do komisji finansów…”. Nikt się nie sprzeciwił. Profesor Obnubile zdziwiony zapytał siedzącego obok człowieka, czy dobrze słyszy: „Wy, naród przemysłowy, wplątaliście się w te wszystkie wojny?”. „Tak jest – odrzekł tłumacz – są to wojny przemysłowe. Narody, które nie zajmują się ani handlem, ani przemysłem, nie są zmuszone do wojen, ale narody kupieckie muszą prowadzić politykę zaborczą. Wzrost naszej produkcji z konieczności wymaga ilość wojen”. Nagle opasały jegomość, siedzący w środku zgromadzenia, wszedł na trybunę i rzekł: „Żądam wojny przeciwko rządowi Republiki Szmaragdowej, który bezczelnie zaprzecza naszym wieprzom hegemonii szynek i kiełbas na wszystkich rynkach światach”. Był to handlarz świń, który zaproponował wywołanie wojny z taką szybkością, z taką obojętnością, że głosowanie zostało zatwierdzone większością głosów. Wtedy profesor Obnubile złapał się rękami za głowę i pomyślał z goryczą: „Skoro zamożność i cywilizacja są tak samo powodem wojen jak bieda i barbarzyństwo, skoro szaleństwo i złość ludzka są nieuleczalne, pozostaje dobry czyn do spełnienia. Mędrzec winien zebrać dostateczną ilość dynamitu, by rozsadzić tę planetę”. (jak widać w sprawie wojen wywoływanych przez Stany Zjednoczone, też się nic nie zmieniło od ponad stulecia).

Jakiś czas po powrocie profesora z Nowej Atlantydy, Żyd średniego stanu, nazwiskiem Pyrot, pragnąc służyć krajowi i uzyskać możliwość obcowania z arystokracją, wstąpił do armii pingwińskiej. Minister wojny, którym był podówczas był Greatauk, nie mógł go znieść; wyrzucał mu jego gorliwość, garbaty nos, próżność, zamiłowanie do nauki i przykładne postępowanie. Za każdym razem, gdy szukano sprawcy jakiegoś przewinienia, Greatauk mówił: „To z pewnością Pyrot!”. Pewnego dnia oskarżono go o kradzież osiemdziesięciu tysięcy wiązek siana. Cała Pingwinia ze zgrozą dowiedziała się o zbrodni Pyrota; jednocześnie odczuwano pewnego rodzaju uciechę, że tego sprzeniewierzenia połączonego ze zdradą, graniczącego ze świętokradztwem, dopuścił się marny Żyd. Pingwinom obce było zwątpienie: wierzyli niezbycie w winę Pyrota, wiara ta stała się natychmiast jednym z głównych artykułów ich wierzeń narodowych i jedną z zasadniczych prawd ich wyznania patriotycznego. Niewinność Pyrota była współwyznawcom tak samo objawiona, jak jego zbrodnia Pingwinii chrześcijańskiej; bo sprawy te, pozostając w ukryciu, nabrały charakteru mistycznego i zyskały autorytet prawd religijnych. Po skrupulatnym dochodzeniu okazało się, że pewien potomek właścicieli ziemskich dawnej Pingwinii, niejaki Maubec de la Dentdulynx, sprzedał państwu osiemdziesiąt tysięcy wiązek siana, które nigdy nie istniało, otrzymał za nie zapłatę, ale nigdy ich nie dostarczył. I jak to z każdym kłamstwem i oszustwem bywa, oficerowie sztabu generalnego okazywali w tym względzie wielką gorliwość, ale często mało przezorności. Pyrota uratowało niebezpieczeństwo nadmiaru sfałszowanych dowodów,  ponieważ im więcej dawano dowodów tłumowi, tym bardziej okazywały się nieistotne.

Od początku jest jasne, że „Wyspa Pingwinów” to satyryczny, żeby nie powiedzieć, dość cyniczny zarys historii ludzkości z nieco pesymistycznym spojrzeniem w przyszłość. W przedmowie autor deklaruje się jako historyk próbujący opisać całościową historię Pingwinii i w rzeczywistości cała powieść napisana jest w stylu książki historycznej, tyle że z XVIII lub XIX wieku, która dość mocno upiększa znane fakty. Nie dziwi więc fakt, że narracja jest trzecioosobowa i ściśle chronologiczna, choć traktuje tylko o niektórych, szczególnie ważnych momentach historii. Francuski czytelnik z pewnością rozpozna wiele podobieństw do historii Francji, zwłaszcza do sprawy Dreyfusa, która ciągnęła się od 1894 do 1906 rok, była przez wiele lat „żywa”, sama powieść ukazała się po raz pierwszy w 1908 roku. Opisane wydarzenia nie ograniczają się jednak do Francji, ale są o wiele bardziej uniwersalne... i bardzo polityczne w odniesieniu do dzisiejszej sytuacji. Od początku do końca Anatole France umiejętnie satyryzuje też ludzi, którzy tworzą naród, ich społeczne konwenanse, zwyczaje, mody, przekonania. Ponadto autor posługuje się bardzo eleganckim stylem, który nawet po ponad stu latach czyta się z przyjemnością. Fikcja ptasiego państwa, jakkolwiek przejrzysta, pozwala na tym śmielszą krytykę nie tylko przeszłości, ale i współczesnych stosunków. Od drwiny z bezkrytycznych i tendencyjnych dziejopisów burżuazyjnych, z ciemnoty i nietolerancji średniowiecza, z naiwności okłamywanego ludu – aż do najobszerniej potraktowanej i najostrzejszej satyry Trzeciej Republiki, France ukazuje rodakom niedorzeczność tego, co w dziejach czcili jako wzniosłe, i wyciąga z tego ostrzeżenie na przyszłość. Odnajdujemy w tej książce wydarzenia i postacie znamienne: generała Boulanger (Chatillon), wspomnianą już sprawę Dreyfusa (Pyrot), spiski monarchistów (książę Crucho), intrygi i afery. Nie trudno się domyślić, że tak jak Trinco – to Napoleon I, Colomban – reprezentuje Zolę, Kerdanic – Georges’a Clemenceau, Phoenix – Jaurèsa, a Larrivee – Brianda.

Ostatnia część powieści to znacznie mroczniejsza dystopia, która mówi o narodzie pingwinów, który staje się miejscem spustoszonym przez kapitalizm z mnóstwem zanieczyszczeń, nierówności klasowych, problemów ze zdrowiem psychicznym i terroryzmem. Czytelnik, który nie znał autora i miał z nim do czynienia po raz pierwszy, mógł dać się nabrać na przypisywanie tych ponurych fragmentów Orwellowi lub Huxleyowi, ale Anatol France oczywiście pisał te ponure przepowiednie dziesiątki lat wcześniej. Na końcu naród Pingwinów rozpada się po nadmiernej eksploatacji ziemi i wraca do starożytności i spustoszenia. Następnie nagle powstaje ponownie, buduje nową cywilizację z pomocą najeźdźców z kontynentalnej Europy i po raz kolejny powraca do niezrównoważonego kapitalizmu, który po raz kolejny cofa go do prehistorii. To, czy Anatol France jest zbyt pesymistyczny co do przyszłości ludzkości, jest z pewnością dyskusyjne, ale idea, że kapitalizm, jakiego był świadkiem (i, naturalnie, tak jak my nadal jesteśmy jego świadkami) jest nie do utrzymania, zdecydowanie okazała się słuszna. „Ponieważ mieszkańcy tego miasta całą inteligencję zużywali na interesy, nie szukali już przyjemności umysłowych. Teatr, niegdyś kwitnący, ograniczał się teraz do pantomin i komicznych tańców”. „(…) miejsce kochanków-światowców zajmowali po cichu silni masażyści lub lokaje”. „W mieście brak było potrzebnego tlenu; oddychano powietrzem sztucznym; trusty spożywcze, dokonując jak najśmielszych syntez chemicznych, wytwarzały sztuczne wina, mięsiwa, mleko, owoce, jarzyny. Ten rodzaj pożywienia wywoływał zaburzenia żołądkowe i mózgowe” (skąd my to znamy?). „Oszuści pozujący na terapeutów lub proroków dorabiali się wielkich fortun. Wzrastała liczba obłąkanych, samobójstwa mnożyły się przerażająco w sferach zamożnych”. „(…) zamachy anarchistyczne powtarzały się cały tydzień bez przerwy. Ofiary były liczne, prawie wszystkie spośród ludzi ubogich”. Ostatnie strony książki „Wyspa pingwinów”, napisanej w 1908 roku, czyta się jak stenogram współczesnych wiadomości z kraju i ze świata. Krytyka zaostrzonego nacjonalizmu, fałszywego budowania narodu i kapitalizmu brzmiała prawdziwie w epoce bezpośrednio poprzedzającej I wojnę światową, ale nadal pozostaje aktualna. Przywódcy narodowi na całym świecie wciąż trzymają się wyimaginowanych mitów i lojalności, aby walczyć z „wrogami”, podczas gdy walka klasowa nie przestała toczyć się w świecie, w którym coraz bardziej dominują wpływy oligarchów kapitalizmu. Wyzwanie, jakie przed nami stoi po zdobyciu tej wiedzy, to nieustanne myślenie, odrzucanie fałszywych narracji i walka z osiami opresji, które powstrzymują ludzkość przed dostrzeżeniem tych zagrożeń. Być może dzięki temu nie zabijemy naszej cywilizacji i nie cofniemy się do prehistorii – jak pingwiny.