Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania Unicestwianie, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty
Wszystkie posty spełniające kryteria zapytania Unicestwianie, posortowane według trafności. Sortuj według daty Pokaż wszystkie posty

25 maja 2023

Unicestwianie

 

„Unicestwianie”

Michel Houellebecq


Autor/ właśc. Michel Thomas (ur. 26 lutego 1956 na Reunionie) – francuski pisarz, eseista, poeta i autor piosenek. Zasłynął dzięki swojej książce „Cząstki elementarne" wydanej w 1998 roku. Trzy lata później ukazała się ,,Platforma", druga pozycja autora, której towarzyszył szereg kontrowersji, głównie za sprawą wywiadu, jakiego Houellebecq udzielił magazynowi Lire. Odnosił się w nim krytycznie w stosunku do islamu. W jego powieściach obrywa się kobietom, feministkom, w najnowszej „Unicestwianie” nawet wegankom. Wielu badaczy podkreśla, że Houellebecq nie jest mizoginem, tylko mizantropem, bo choć od wielu lat jest atakowany za nienawiść, jaką żywi  do kobiet, to sprawiedliwie należy zauważyć, że przedmiotowo i okropnie traktuje wszystkich swoich bohaterów, przede wszystkim mężczyzn.

Tłumaczenie/ Beata Geppert

Tytuł oryginału/ fr „Anéantir”

Tematyka/ „Unicestwianie”, powieść ostatnia, jeśli wierzyć deklaracjom autora, jest przede wszystkim elegią. Dekoracji dostarcza tu choroba ojca, nestora rodziny, tożsama z umieraniem dawnej Francji, a także z żegnaniem się z literaturą samego Houellebecqa. Charakterystyczne, że tym ostatkom nie towarzyszy jednak kondensacja tego, co uchodzi za sznyt rozpoznawczy houellebecqizmu. Jakby Houellebecq zdał sobie sprawę, że jego dotychczasowe pisarskie gesty zbyt szczelnie przesłaniały ich sedno, które teraz zostaje podane w postaci krystalicznego destylatu. Tę przemianę zapowiada już sposób, w jaki w „Unicestwianiu” zawiązuje się intrygę. Zgodnie z typowym dla Houellebecqa wybiegiem w nieodległą przyszłość jesteśmy we Francji roku 2027. Trwa kampania prezydencka, a rządzący przez dwie kadencje macronopodobny prezydent wpada na pomysł wykonania gambitu Putin-Miedwiediew, to znaczy wyznaczenia jako swojego następcy figuranta, którego prezydentura wyzeruje jego licznik, pozwalając jemu samemu zająć stanowisko po następnych wyborach. Do tego mnożą się zagadkowe akty terroru, które układają się w najbardziej kuriozalny wątek książki.

Główny motyw/ Paul, główny bohater powieści „Unicestwianie”, ma – jak to zwykle u Houellebecqa – 50 lat i przechodzi kryzys wieku średniego. Pracuje jako urzędnik, doradca ministra finansów, i akurat praca nie jest źródłem jego frustracji. Nie ma innego życia poza pracą, bo od 10 lat nie sypia i nie rozmawia z żoną, mijają się w pustym mieszkaniu. Paul zostaje postawiony w trudnej sytuacji – jego ojciec, pracownik tajnych służb, po udarze przestaje się komunikować i wymaga opieki. Zjeżdża się cała rodzina i Paul musi się zmierzyć z umieraniem bliskiej osoby i z całym bagażem życia rodzinnego. Bohater zaczyna odzyskiwać to, co jest najważniejsze w życiu – poczucie bliskości, czułość. Po wielu latach schodzi się z żoną, patrzy na udane małżeństwo swojej katolickiej siostry i na samotnego brata, który też odnajduje miłość.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W przyrodzie nie ma dwóch identycznych źdźbeł trawy”.

„Zbieg okoliczności nie był przypadkowy: poprawa warunków życia często odbywa się kosztem sensu życia, szczególnie sensu życia razem”.

„Mimika społecznego pozycjonowania w ramach grupy, choćby najbardziej żałosna i godna pogardy, odgrywa jednak pewną rolę (...)”.

„Romantyzm narodził się w Niemczech, o czym niekiedy zapominamy, a dokładniej na północy Niemiec, w środowisku pietystycznym, co skądinąd odegrało niebagatelną rolę w rozwoju przemysłowego kapitalizmu”.

„Nie wiedział, skąd się u niej wzięła ta skłonność do mistycyzmu, był to jedyny przypadek w rodzinie”.

„(...) myślenie magiczne czy też religijne, o ile stanowi to jakąś różnicę, kieruje się własną logiką”.

„(...) taka jest wada rozsypujących się małżeństw, człowiek się wstydzi ujawniać żałosny i banalny spektakl swojego związku w stanie rozpadu, po jakimś czasie nie może przyjmować gości i wszelkie relacje społeczne w końcu zanikają”.

„(...) nic zresztą nie mógł zrobić w sprawie bezrobocia we Francji, przyszłości własnego małżeństwa, a tym bardziej stanu zdrowia nieprzytomnego ojca”.

„Jak mawiała, internet ma dwa zastosowania: ściąganie filmów porno i ubliżanie innym bez konsekwencji”.

„Czy to prawda, że człowiek się zmienia, nawet fizycznie, w kochających oczach, że kochające oczy mogą unicestwić normalne postrzeganie? Czy to prawda, że pierwsze wrażenie, które się pozostawiło w oczach ukochanej, zawsze i wiecznie nakłada się na to, czym człowiek się stał?".

„Już samo pojęcie boga słabo korespondowało z jego doświadczeniem osobistym, ale kilku bogów to już był jakiś żart, a myśl o robieniu boga z natury budziła w nim wymioty”.

„(...) dyskusje polityczne to nieunikniony temat rozmów przy rodzinnym stole, od czasu gdy istnieje polityka i rodzina – w sumie od dawna”.

„Może w niektórych przypadkach koniec życia nie musi być nieszczęśliwy, pomyślał zaskoczony”.

„Gdyby Bóg był obecny w swoim dziele, gdyby miał coś do przekazania ludziom, wybrałby właśnie to miejsce, nie warzywniaki w parku Berey”.

„(…) człowiek nie powinien być samotny, powiedział Bóg, ale człowiek jest samotny i Bóg nic nie może na to poradzić, a w każdym razie nie robi wrażenia, jakoby go to obchodziło”.

„(…) najgorsze było to, że jeśli celem terrorystów jest unicestwienie znanego mu świata, unicestwienie świata współczesnego, nie mógł nie przyznać im racji”.

„(...) nie potrafił sam sobie wytłumaczyć, że ci ludzie żyją jak on, oddychają jak ty, należą do tego samego świata, do tej samej rzeczywistości co on”.

„(...) życie powinno być serią przyjemnych zbiegów okoliczności, myślał. Tak by było idealnie”.

„Czytając słynny początek Dziewczyny o złotych oczach, gdzie Balzak opisuje ludzi jako istoty poszukujące przyjemności i złota, można się dziwić, że pominął ambicję, tę trzecią pasję o zgoła odmiennej naturze, której on sam szczególnie ulegał”.

„Stracili dziesięć lat, ale nie miało to znaczenia; nie warto myśleć o przeszłości, nie warto nawet nadmiernie myśleć o przyszłości, wystarczy żyć”.

„To dziwne, myślał Paul, jakby człowiek zrezygnował z wszelkiej nadziei dotyczącej obecnego wcielenia i prosił o drugą szansę, drugie rozdanie; jemu osobiście jedno wcielenie w pełni wystarczyło, żeby sobie wyrobić opinię o życiu”.

(...) wielu współczesnych ludzi jest koszmarnymi idiotami, co jest bezdyskusyjnym i uderzającym zjawiskiem współczesności”.

„Jesteś pojemnikiem na wszelkie nieszczęścia świata, takie jest twoje przeznaczenie”.

„Kobiety zazwyczaj żyją w złudnym przeświadczeniu, że mają intuicję i talent do kłamstwa, w przeciwieństwie do mężczyzn”.

„Według chrześcijańskiej wizji świata wszystkimi zdarzeniami kieruje Bóg, choć czasem świat wygląda, jakby był zdany na pastwę szatana”.

„(...) Prudence zastanawiała się, czy jej życie faktycznie byłoby inne tylko  z tej przyczyny [zgrabny tyłek], pewnie tak, tego rodzaju rzeczy mogą zmienić los człowieka, dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek, w pewnym sensie był to współczesny ekwiwalent nosa Kleopatry, co zaiste wiązało się z człowieczym losem, z pewną szczególną, acz niezasłużoną cechą genetyczną, czymś jak boskie rozporządzenie”.

„Teraz już rozumiał, czym jest >obowiązek małżeński< i wcale nie uważał tego pojęcia za śmieszne”.

„Czy inni ludzie byli dla niego obecni tylko w jakiś widmowy, ograniczony sposób, jedynie czasami wypływając na powierzchnię jego świadomości?”.

„(...) życie to naprawdę nic szczególnego”.

„Idealne kłamstwo polega na zestawieniu różnych fragmentów prawdy, między którymi człowiek ukrywa pewne sprawy; składa się przede wszystkim z niedopowiedzeń i kilku dobrze dobranych elementów przesady”.

„Można gardzić swoim pokoleniem i swoją epoką, można ich nawet nienawidzić, ale chcąc nie chcąc, człowiek jest ich częścią i postępuje zgodnie z ich nakazami; tylko wyjątkowa siła moralna pozwala się z nich wyrwać, a on nigdy takiej siły nie miał”.

„Starzeć się w samotności – już to nie jest zabawne, ale umierać w samotności to gorsze od czegokolwiek”.

„Może w sumie ludzie mają rację, pomyślał, może nie ma dla nich dwojga miejsca w rzeczywistości, przez którą tylko przeszli w przerażającym niezrozumieniu”.

„Unicestwianie" to ogromny fresk, który przecina prawdziwe życie i geopolitykę. W świecie, w którym dzieje się akcja książki (2026-2027) nigdy nie było żadnej pandemii, a słowo Covid nie istnieje. We Francji ustępującym prezydentem jest polityk przypominający Emmanuela Macrona, który porzucił fantazje narodu start-upów, aby na nowo odkryć urok scentralizowanej gospodarki w stylu francuskim, powierzając ją największemu ministrowi od czasów Jean-Baptiste Colberta: ministrowi Bruno Juge udaje się doprowadzić markę Citroën do poziomu Mercedesa na rynkach światowych i czyni Francję narodem luksusu. Francja, która dzięki Brunowi Jugemu wraca do piątej potęgi gospodarczej, śmiało podąża za Niemcami. Jest to rzeczywistość, w której idea zjednoczonej Europy po prostu nie istnieje, zgodnie z głębokimi przekonaniami Houellebecqa: realnie wśród wielu zasług Bruna jest również to, że nigdy nie wahał się lekceważyć europejskiej zasady wolnej konkurencji. Dla Houellebecqa Unia Europejska nie jest niczym więcej, niż paplaniną eurokratów, autor podkreśla dobre stosunki Francji z Niemcami, relacje, które mają „coś dziwnie seksualnego”. W państwie tak naprawdę najważniejszy jest minister finansów i dobrze funkcjonująca gospodarka, nawet jeśli przegapi taki problem jak bezrobocie. Agencja PR-owa może sprawić, że jakiś pajac zostanie prezydentem, ale państwo i urząd i tak są wartością. Polityka to spektakl dla mas, to za kulisami toczą się prawdziwe rozgrywki. Lepiej, żeby do władzy doszło centrum niż prawica. Korytarzami świata polityki idzie Paul. Jest ważnym urzędnikiem, asystentem ministra finansów. I właściwie jedynym jego przyjacielem, o ile w ogóle są oni zdolni do podtrzymywania takiej pogłębionej relacji. Dzięki temu znajdzie się w samym centrum prezydenckiej kampanii wyborczej. W 2027 roku, bo to wtedy, w niedalekiej przyszłości, toczy się akcja tej powieści.

„Unicestwianie” to historia Paula i jego rodziny, która przeplata się z działaniami tajemniczej grupy terrorystycznej, która najpierw rozpowszechnia fałszywe, ale technicznie doskonałe filmy – w jednym z nich minister Bruno Juge zostaje ścięty na gilotynie – a potem niestety następują poważniejsze ataki terrorystyczne: chiński kontenerowiec na trasie Szanghaj-Rotterdam zostaje zatopiony torpedą, w Danii podpalono bank nasienia, ale przede wszystkim terroryści torpedą zatapiają łódź z 500 migrantami na morzu między Ibizą a Formenterą, relacjonując ten okrutny akt terroru w Internecie. Po zamachu na kontenerowiec można było podejrzewać jakąś grupę ultralewaków; zaskakujące, że dysponowali odpowiednimi środkami technicznymi, ale nie było to niemożliwe. Drugi zamach, ten na bank spermy, prowadził raczej do katolickich integrystów, czyli logistycznie donikąd. Ale zamach na migrantów? Kogo można podejrzewać tym razem? Biali supermatyści? Trzech opryszków ledwo umiejących zawiązać sznurowadła miałoby zorganizować zamach budzący oddźwięk na całym świecie i na prawie kwadrans sparaliżować Internet? To się nie trzymało kupy. Terroryści chcieli unicestwić świat, i taki też tytuł nosi powieść Houellebecqa – „Unicestwianie”. Celem zbrodniarzy była zagłada świata, jaki znał Paul i jaki zna każdy z nas. Zaskakujące jest także położenie geograficzne trzech zamachów, o których informowano w Internecie: chiński kontenerowiec u wybrzeży La Coruni, duński bank spermy w Aarhus i łódź migrantów między Ibizą a Formenterą. Pierwsze, co warto zauważyć, to że te trzy punkty można było połączyć na mapie w tajemnicze koło.

Ale innym głównym tematem powieści są relacje rodzinne: ojciec Paula, Édouard, jest emerytowanym dyrektorem wywiadu, który doznaje udaru i zapada w śpiączkę. Po przebudzeniu Édouard znajduje się w stanie półświadomości, która pozwala mu rozpoznawać ludzi, których kocha oraz komunikować się z nimi za pomocą prawie niezauważalnych mrugnięć oczu. Ojciec był kompletnie sparaliżowany, nie mówił i nie kontrolował funkcji fizjologicznych. Był w stanie bardzo ciężkim, swego czasu przez lekarzy nazywanym wegetatywnym, choć obecnie większość z nich zaprzestała używania tego  terminu w obawie, że przypomina powszechną metaforę przyrównującą pacjentów do warzywa i może być uznany za chwyt semantyczny mający na celu z góry uzasadnić eutanazję; woleli mówić o pacjencie „przytomnym,  ale nieświadomym”, co zresztą było bliższe prawdy; pacjent odzyskał zdolność postrzegania świata, ale nie umie nawiązać z nim kontaktu. Paul i jego siostra Cécile wraz z mężem Hervé, którzy sympatyzują z katolickimi ekstremistami z Civitas zwanymi „chrześcijańskimi salafitami” oraz druga żona Édouarda Madeleine,  będąca przez lata jego opiekunką, postanawiają „uwolnić” go od biurokratycznej i niewystarczającej opieki szpitala. Porywają niepełnosprawnego ojca zabierając go do domu, tym samym wpisują się w lokalny akt terroru. W programach telewizyjnych często przedstawia się długotrwałą, terminalną hospitalizację jako wegetację w potwornych bólach – i tego się ludzie boją. Jednak dzięki medykamentom da się ból w dużej mierze wyeliminować. I lepiej jest żyć trochę, niż nie żyć w ogóle. Zwłaszcza jeżeli ma się żyć dla kogoś. Ale nie każdy ma ten przywilej. Opór przed zakładaniem rodziny i osłabienie więzów rodzinnych prowadzą do umierania w samotności, co jest prawdziwym cierpieniem. Bowiem błędem jest sprowadzanie godności tylko do zdrowia fizycznego. Również problemem jest komercjalizacja ludzkiego życia, jak w sztucznych procedurach prokreacyjnych.


Siostra Paula i jej mąż głosują na lepenistów; są bezrobotnymi praktykującymi katolikami i mają powiązania z ruchami „tożsamościowymi”; Brat Paula, konserwator zabytków i chodzące nieszczęście, związał się z jędzą dziennikarką, która, chcąc go poniżyć, odmawia mu potomstwa i daje się sztucznie zapłodnić; na dawcę nasienia wybiera czarnego ­Kalifornijczyka. To jedyna zołza w powieści, wszystkich innych stać na gesty miłosierdzia i współczucia. Jest w nich coś z pierwszych chrześcijan, tyle że tłumnie wyległych z katakumb. Dostrzegają to nawet macroniści, którzy po cichu wyznają zazdrość wobec „ludowej” wiary kontrastującej z duchową pustką, w której sami zalegli. „Rekonkwista” chrześcijańska jeszcze nie nadeszła, lecz jej zapach da się już wyczuć. Wedle sławetnej formuły André Malraux „wiek XXI będzie religijny albo go nie będzie”. Paul ma w rodzinie nie tylko katolików; jego żona Prudence, z którą, choć w tym samym mieszkaniu, żyje w separacji, należy do jednej z wielu religijnych sekt. Sam Paul przeżywa duchowe przeobrażenie; niepewne, słabo określone. Powrót do dzieciństwa, błąkanie się wokół kościoła, dystans wobec własnej politycznej pozycji, ale też powrót do literatury. W dniu wyborów w ostatniej chwili postanawia nie oddawać głosu i oddala się w ten sposób od życia, które prowadzi. Twierdzi się, że to jest „najbardziej polityczna” powieść Houellebecqa, tyle tu najwyższych sfer władzy. Ale równie dobrze można powiedzieć, że „najmniej polityczna” w tym sensie, że jej bohater robi salto mortale, skok w głąb siebie, dokonuje exodusu ze skażonego plemienia rządzącej elity, której jedynym celem jest utrzymanie władzy i przetrwanie.

Jego małżeństwo jest martwe i bezdzietne. Będzie musiał sprostać kryzysowi, jakim jest choroba ojca, który nagle staje się całkowicie bezradny, nie mówi, nie może się ruszać. Wymusi to na nim nawiązanie jakichś kontaktów z rodziną, a nie jest w tym najlepszy. I już widzimy, że to typowy Houellebecqowski bohater, samotnik i mizantrop, nieprzepadający za ludźmi i światem. I jak w każdej z książek tego autora zapoznani zostaniemy z refleksjami bohatera o społeczeństwie, kulturze, ludziach i życiu. Bohatera, narratora i, nie czarujmy się, także autora. Mądrości te są na pozór bezkompromisowe, mające rozwiewać wszelkie nasze głupie złudzenia, a antypatyczny i szlachetnie cyniczny bohater, prowokując nas, jednocześnie stale pojękuje, w istocie domagając się naszego współczucia.

Są dwa przesłania w tej książce: Pragniesz dobrej śmierci? Eutanazja to nie jest rozwiązanie. Jeśli będziesz umierał w jakimś zakładzie publicznym, przygotuj się na koszmar. Będziesz biegał po korytarzu z opadającą pieluchą, a pielęgniarka nawet na ciebie nie spojrzy. Dobrą śmierć zapewnią ci pieniądze, znajomości w ochronie zdrowia i mieszkanie z pięknym widokiem na park. Jeśli szukasz pociechy w wierze, to może uwierz w reinkarnację? Pomocna bywa też morfina, którą jednak można zastąpić miłością. Miłością żony, która do końca zapewni ci też przyjemności seksualne. Dlatego jeśli coś się nie układa w małżeństwie, to je napraw – bo kto ci na starość poda szklankę herbaty, no kto? Wszystko to oczywiście prawda, chociaż podobna recepta w przypadku umierającej kobiety – troskliwy mąż, kręcący się wokół niej w seksownych szortach i gotowy do sprawiania seksualnej przyjemności – sam nie wiem dlaczego, ale brzmi jakoś bardziej pikantnie. Choć historia osadzona jest w świecie paryskiej polityki, Houellebecq zajmuje się przede wszystkim bolączkami naszego społeczeństwa, ukazując złożoność relacji małżeńskich. O dziwo słynący z roztaczania pesymistycznej wizji egzystencji pisarz, tym razem w książce nie epatuje na taką skalę nihilizmem i seksem, lecz mówi o wadze miłości, a także kreśli portrety kobiet, które są jednocześnie pełne życzliwości i podziwu.

„Lekceważący stosunek do starości i moralna gotowość na stosowanie eutanazji niszczy sens życia: ponad przeszłość i teraźniejszość, realne osiągnięcia, których dzisiejsi starcy byli autorami, stawia się hipotetyczną przyszłość, którą mają zbudować dzisiejsze dzieci. Takie pognębienie starości i postawę proprzyszłościową, wadliwie progresywną, nazywa się w powieści po imieniu: to zachodni nihilizm w wydaniu mocniejszym niż Nietzcheańskie rozpoznania. Kiedy dorzucimy do tego przekonanie Paula, że idealizacja dzieci przez kulturę zachodnią fałszuje autentyczny i tak dobrze opisany przez powieść XIX-wieczną obraz relacji rodzinnych, opartych na logice kapitalistycznego zysku, dotrzemy do głębokiego gardła książki. Ma to być opowieść o powolnym zamieraniu bez przyszłości na horyzoncie i bez ułudy postępu oraz bez nadziei, tego >błędu chrześcijaństwa<. W dystopii znaleźć można jednak drzwi do małej, smutnej idylli. ­Kruchej, lecz jakoś pełnej. I pod piórem ­Houellebecqa nieco ckliwej. Miłość/miło­sierdzie, seks, lektury, morfina, takie są do niej klamki. Ojcem Paula wywiezionym z umieralni opiekują się najczulej dwie kobiety. Może jeszcze czytać, jeśli przewraca mu się strony, no i jego ciało stać nadal na erekcję. Paul, odmawiając operacji, która zniekształciłaby mu twarz, godzi się na powolną śmierć. Jednak wtedy odżywa jego związek z żoną, powraca bliskość ciał, tkliwość i troska, do chwili śmierci nie pozostanie sam i na swój sposób będzie spełniony” – podkreśla Marek Bieńczyk w „Tygodniku Powszechnym” MICHEL HOUELLEBECQ „UNICESTWIANIE”: PAN NICUŚ I ŚMIERĆ 21.02.2022.

Świat powieści „Unicestwianie”  Houellebecqa jest bez zaskoczenia taki sam, jak w jego poprzednich bestsellerach: ciemność, rozkład, upadek, mrok, beznadzieja etc. i to w każdej domenie: polityki, życia prywatnego, stosunków międzyludzkich, miłości, rodziny, małżeństwa. Tragizm losów jednostki spowodowany przez nowoczesne społeczeństwo, upadek wartości, pułapki postępu i nowoczesne ideologie wydaje się być nieunikniony. Paul Raison to typowy bohater Houllebecqowski: biały 40-latek, dobrze sytuowany, żonaty, bezdzietny, w kryzysie, a nawet już po kryzysie związku. Z żoną nie łączy go nic poza fajnym mieszkaniem w Paryżu, żyją razem, ale w separacji od łoża i stołu, a właściwie od łoża i lodówki, w której każde z nich ma oddzielną półkę. Jednak to właśnie na tym uczuciowym ugorze miłość odrodzi się i wykiełkuje ponownie, wyzwalając przy okazji bohatera z seksualnego prekariatu spod znaku afrykańskich prostytutek i płatnego seksu (jedną z bardziej szokujących scen jest ta, gdy bohater płaci za seks oralny, a wykonawczynią zlecenia okazuje się jego własna siostrzenica). Aurélien, młodszy brat Paula, ofiara małżeńskiego piekła z psychopatyczną lewicową dziennikarką, z którą ma ciemnoskóre dziecko kupione w Kalifornii u surogatki, odkrywa miłość z afrykańską pielęgniarką zajmującą się ich ojcem. Cécile, ich starsza siostra, wierząca katoliczka, od wielu lat zamężna z bezrobotnym notariuszem, byłym działaczem tożsamościowej prawicy i wciąż jest w nim zakochana prostym codziennym uczuciem, zupełnie jak nie z tego cynicznego i podłego świata. Tych kilka jasnych punktów pozwala nie poddać się całkowicie pesymizmowi, nawet jeśli przyszłość tak „Unicestwiania”, jak i naszego realnego świata rysuje się w ciemnych barwach.

Innym wszechobecnym i równoległym motywem powieści jest śmierć w rozmaitych odsłonach: terroryzm, starzenie, samobójstwo, nieuleczalne choroby, horrendalne realia domów opieki etc. Dynamiczna symfonia amor, eros i thanatos – oto wybuchowy, ale harmonijny motyw przewodni „Unicestwiania”.

 

 

 

 

 

07 czerwca 2025

Uległość

 

„Uległość”

Michel Houellebecq

Autor/ Michel Houellebecq, naprawdę nazywa się Michel Thomas, od urodzenia do piątego roku życia mieszkał w Algierii ze swoją babcią ze strony matki, potem rodzice oddali go pod opiekę drugiej babci, mieszkającej we Francji. To właśnie jej nazwisko panieńskie stało się w przyszłości jego pseudonimem literackim. Szkolny outsider długo szukał swojego miejsca w życiu. Studiował rolnictwo, a w ramach studenckich praktyk odwiedził Polskę, gdzie bardzo mu się spodobało. Po szkole rolniczej kontynuował edukację w szkole filmowej. Do czasu debiutu literackiego w 1994 r. pracował w ministerstwie rolnictwa, a potem w niższej izbie parlamentu francuskiego jako informatyk. Z tych doświadczeń obszernie czerpał, opisując w swoich książkach francuskich urzędników. W tym też czasie pisarz zawarł pierwszy związek małżeński – w 1980 r. (jego owocem jest syn Étienne), ale zupełnie nie sprawdził się w roli męża i ojca.

Tłumaczenie/ Beata Geppert

Tytuł oryginału/ fr Soumission

Tematyka/  Książka „Uległość” Houellebecqa trafiła na swój czas. Europa już od kilku dobrych lat żyje w strachu przed islamem: Francuzi – w dużej mierze w obawie przed imigrantami pochodzącymi z Maghrebu i Zachodniej Afryki – zwrócili się ku Frontowi Narodowemu, który bije rekordy popularności; w Niemczech w siłę rośnie antymuzułmańska Pegida; po zamachu na żydowską szkołę w Tuluzie oraz w odpowiedzi na setki antysemickich incydentów, znad Sekwany wyjechało do Izraela kilkanaście tysięcy francuskich Żydów. Do tego wszystkiego należy dodać antymuzułmańskie i antyimigranckie nastroje w Szwajcarii, Belgii czy Holandii. Któż na zachodzie Europy nie wydałby dziś z ciekawości 20 euro na powieść głośnego pisarza, który w przewrotny sposób opisuje islamizację Francji?

Główny motyw/ Świat roku 2022 przedstawiony w „Uległości” to wciąż ten sam świat, który zamieszkują Michel i Bruno z „Cząstek elementarnych” i Jed Martin z „Mapy i terytorium”. Miejsce, w którym wszystkie współczesne projekty emancypacyjne – od rewolucji przemysłowej, przez rewolucję polityczną, aż po rewolucję obyczajową – przeradzają się w swą własną karykaturę, nie oferując człowiekowi nic ponad monotonną konsumpcję, fasadową demokrację i rozkosz płatnego seksu. W takim świecie zanurzony jest też François, główny bohater i jednocześnie narrator „Uległości” – 44-letni samotny wykładowca Sorbony specjalizujący się w twórczości Huysmansa. Czas odmierzają mu sezonowe romanse ze studentkami i powolny rytm roku akademickiego.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) literaturę łatwo oskarżyć o wszelkie grzechy.”

„U mężczyzn miłość nie jest niczym innym jak wdzięcznością za otrzymaną rozkosz (…).”

„Ale czy to wystarczy, żeby życie miało sens? I dlaczego w ogóle życie ma mieć sens? Wszystkie zwierzęta i miażdżąca większość ludzi żyje bez najmniejszej potrzeby sensu. Zgodnie ze swoim rozumowaniem żyją, bo żyją, ot i wszystko; zapewne umierają, bo umierają, i na tym się kończy ich analiza.”

„Wielu ludzi interesuje się polityką i wojną, ale ja niezbyt sobie ceniłem te źródła rozrywki; pewnie szkoda, ale byłem równie upolityczniony jak ręcznik kąpielowy.”

„Mit Kasandry pokazuje, że pesymistyczne przepowiednie wciąż się spełniają; wyglądało na to, że centrolewicowi dziennikarze są równie zaślepieni jak Trojanie.”

„Ludzie żyjący w określonym systemie społecznym prawdopodobnie nie potrafią sobie wyobrazić punktu widzenia tych, którzy niczego od systemu nie oczekując, planują jego zniszczenie.”

„Ludzie uwielbiają, kiedy ich się słucha, o czym wiedzą wszyscy śledczy, wszyscy pisarze, wszyscy szpiedzy.”

„(…) przecież niełatwo całe życie zamknąć w trzydziestokilogramowym bagażu.”

„Sama idea ojczyzny nie wystarczy, musi być połączona z czymś silniejszym, z mistyką wyższego rzędu.”

Najwyraźniej zwykła chęć życia już nie wystarczała, aby nadal przeciwstawiać się cierpieniom i kłopotom, które znaczą drogę życiową przeciętnego mieszkańca Europy Zachodniej; nie potrafiłem żyć dla samego siebie, a dla kogóż innego miałbym żyć?”

„Nietzsche ze swoim węchem starej dziwki miał w sumie rację: chrześcijaństwo jest religią kobiecą.”

„Prawda jest taka, że większość ludzi nie zastanawia się nad tymi zagadnieniami, które uważają za zbyt filozoficzne; zaczynają o nich myśleć, dopiero gdy stają w obliczu jakiejś tragedii: ciężkiej choroby, śmierci bliskiej osoby.”

„Czy nie jest odrobinę śmieszne, gdy cherlawa istota, żyjąca na anonimowej planecie, usytuowanej na odległym odgałęzieniu zwyczajnej galaktyki, wstaje na tylne łapki i proklamuje: >Bóg nie istnieje<.”

„(…) cywilizacje nie giną zamordowane, lecz umierają śmiercią samobójczą.”

„I Freud doskonale to zrozumiał, podobnie jak Tomasz Mann: skoro dwa najbardziej rozwinięte, najbardziej cywilizowane narody świata, francuski i niemiecki, mogły sobie zgotować tak bezsensowną rzeź, Europa jest już martwa.”

„Islam to jedyna religia, która zabroniła używania przekładów dla celów religijnych, bowiem Koran w całości opiera się na rytmie, rymach, refrenach, asonansach.”

„(…) przeszłość zawsze jest piękna, przyszłość zresztą również, tylko teraźniejszość zadaje ból, który nam towarzyszy jak ropiejący wrzód między dwiema nieskończonościami beztroskiego szczęścia.”

„(…) jeśli gatunek ludzki jest zdolny do jakiejkolwiek ewolucji, zawdzięcza to jedynie intelektualnej elastyczności kobiet.”

Francuski tytuł książki „Soumission” oznacza uległość. Ale nie chodzi tylko o to jak sprawnie, bez protestów, islam zawładnął Francją i Europą. Wcześniej ludzie Zachodu też pozostawali w niewoli upadłych mitów o demokracji, szczęściu jednostki czy spełnionym życiu. Wybierając republikę islamską, porzucili tylko jedno zniewolenie na rzecz innego: rozpaczliwą pustkę zamienili na uporządkowaną wygodę. Bo człowiek według Houellebecqa chce przede wszystkim ładu, spokoju i poczucia bezpieczeństwa; reszta to kilka zbankrutowanych idei.

Reprezentantem tej chorej cywilizacji jest narrator powieści François, renomowany profesor literatury na paryskiej Sorbonie, wypalony i zmęczony życiem czterdziestolatek. To on opowiada nam o wydarzeniach, które – inaczej, niż chciałoby się myśleć – Francją wcale nie wstrząsnęły, lecz przyniosły jej ukojenie. François to właśnie zombi Zachodu. Żyje samotnie, nie ma przyjaciół, tylko luźnych znajomych, ale rozmowy z nimi uważa za ciężar. Od lat nie ma wieści od swych już rozwiedzionych rodziców, nic go nie obchodzą ci „egoistyczni baby boomers”, a i oni nie pragną z nim kontaktu. Zresztą w całej powieści nikt się nikim specjalnie nie interesuje, co w pisarstwie Houellebecqa nie jest nowe. Wszystkie jego powieści można opatrzyć stemplem: Uwaga, samotność! Toteż François, żyjąc w odosobnieniu, znajduje wytchnienie, czy raczej pozór życia, w lekturze Jorisa-Karla Huysmansa, dekadenckiego pisarza, który nawrócił się na katolicyzm, oraz w seksie. Co rok wiąże się z jakąś studentką i rozstaje się z nią na zakończenie roku, na trwalsze związki nie ma ochoty. Traktuje kobiety jak erotyczne używki. Ale ciało, choć dostarcza mu seksualnych przyjemności organizujących życie, bo to jedyne pożądanie, jakie odczuwa, jest też źródłem utrapień. Ciało go męczy, bo tu grzybica, a tam hemoroidy, i nieco brzydzi, więc nawet ta jedyna realna część egzystencji okazuje się mizerna. Swą mizantropię François rozciąga także na siebie. „Nie byłem w stanie żyć dla siebie, a dla kogoś innego nie miałem jak” – wyznaje.

François ma gdzieś politykę. Demokracja z rządzącą na przemian lewicą i republikańską prawicą to dla niego „podział władzy między rywalizującymi gangami”. Jak przyznaje, czuje się równie upolityczniony jak „ręcznik w łazience”. Toteż jego opowieść o politycznej rewolucji, podana w formie dziennika, pozornie niedbałych, lecz przekazujących intensywność zdarzeń zapisków, jest beznamiętna, jakby sprawozdawał wydarzenia na odległym kontynencie. Dowiadujemy się więc, że podczas drugiej kadencji prezydenta socjalisty Francja upadła. Jest coraz więcej nędzy, bezrobocia i przestępczości, mnoży się zbrojna przemoc, zwłaszcza między muzułmanami a skrajnymi obrońcami rdzennej francuskiej tożsamości. Jakieś Kasandry wieszczą nieszczęście, ale znużone stałym napięciem publiczność i media przestają na to reagować. Nic dziwnego zatem, że w wyborach prezydenckich w 2022 r. do drugiej tury przechodzi Marine Le Pen, szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego, oraz Mohammed Ben Abbes, przywódca Bractwa Muzułmańskiego, głoszący program umiarkowanej teokracji. To właśnie on dogaduje się z partiami upadłej republiki i zwycięża. Francuzi oddychają z ulgą, nawet okazują entuzjazm, wszak spada przestępczość i zmniejsza się bezrobocie, oraz gładko dostosowują się do nowego reżimu.

Podstawą nowego ustroju jest patriarchalna rodzina, niemal jak niegdyś w Europie, tyle że poligamiczna. A gospodarka ma się opierać na małych rodzinnych przedsiębiorstwach. Nowy prezydent nie jest wrogiem zjednoczonej Europy, przeciwnie – marzy mu się Unia Islamska w miejsce Unii Europejskiej. A te jego marzenia nabierają realności, bo jak się dowiadujemy z powieści, muzułmanie rządzą już w Belgii i współrządzą w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Holandii. Tam też nie słychać o protestach. Ta rzeczywistość nie napawa François wstrętem. Przygląda się jej najpierw z ciekawością, a potem, gdy nowy reżim zaczyna go uwodzić, z pewną nadzieją na przezwyciężenie duchowej i egzystencjalnej pustki. Próbował tego wcześniej, konfrontując się z figurą Madonny w Rocamadour. Ale bez powodzenia, bo choć Madonna miała moc, którą czuł przez chwilę, to stracił z nią kontakt: „zostałem ja – ciało słabe i uszkodzone”. Przeżycia metafizyczne okazały się w jego przypadku niedościgłym mirażem. Toteż nie metafizyka zbliża go do nowej rzeczywistości ani nawet nie obietnice zawodowych zaszczytów. Wciąga go to, że stanie się panem kobiet. „Szczytem szczęścia jest poddaństwo: człowieka Bogu, kobiety mężczyźnie” – kusi go świeży dygnitarz, niegdyś jego uniwersytecki kolega. Co wprowadza nas w klimat „Biesów” Dostojewskiego: władza ma być fundamentalnym spoiwem społecznym. I w takie szczęście płynące z władzy nad kobietami, nad ich duszami i ciałami, François jest gotów uwierzyć.

„Ale trafne jest też zestawienie >Uległości<, zwłaszcza zawartej w powieści temperamentnej publicystyki, z nie mniej pamfletowym pisarstwem Marksa. Bo potężna jest siła rażenia Houellebecqowskiego słowa skierowanego przeciw współczesności, elitom uniwersyteckim, konformistycznym, zainteresowanym jedynie własnymi karierami, czy politykom. I co ważniejsze, w >Uległości< historia zdaje się wieść nas nieuchronnie do nowego trwałego porządku. Tyle że zamiast walk klasowych, prowadzą do niego antagonizmy między światem świeckim a religijnym. I jest tak jak u Marksa: stare upada, nowe króluje, zaś umarłej przeszłości nikt nie okrywa żałobą. Ale właściwie co króluje? Houellebecq, niczym wytrawny politolog, daje nam spójny obraz nowych zasad. Szkolnictwo staje się religijne, głównie islamskie. Ale także katolicy, a nawet ortodoksyjni Żydzi, mogą mieć swe szkoły. Bo wrogiem jest laicyzm, a nie inne religie. Na uniwersytetach prawo do nauczania mają tylko muzułmanie, stąd liczne konwersje świeckich intelektualistów. Kobiety mogą studiować, choć zachęca się je, by uczyły się na kursach gospodarstwa domowego. Skłania się je też do porzucania pracy w zamian za wysokie zasiłki. Oczywiście muszą się ubierać według ortodoksyjnych islamskich reguł.[1] 


Wywody poświęcone zmianom systemu i bezproblemowej kolaboracji Francuzów to wyborny pamflet literacko-polityczny. Część recenzentów porównuje „Uległość” do pisarstwa Orwella, zwłaszcza do „Roku 1984”, antyutopii ukazującej totalitarne społeczeństwo. Zresztą sam Houellebecq podsuwa taki trop. „Kto kontroluje dzieci, kontroluje przyszłość” – to, jak czytamy, podstawa nowego reżimu przypominająca Orwellowską formułę: „Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość. Kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość”. Ale porównanie z Orwellem kuleje. Brytyjski pisarz widzi słabość wolności, lecz wierzy w jej wartość i w to, że jej pragnienie trwa w ukryciu. Bohater Houellebecqa wolność uznaje za majak. O ile społeczeństwem Orwellowskim rządzą przemoc i strach, o tyle to Houellebecqowskie kieruje się pragnieniem ładu i wygody. Co w przeciwieństwie do demokracji nowy reżim zapewnia.

Podobnie jak wszystkie powieści Houellebecqa, „Uległość" czyta się w dużej mierze jak fabularyzowany esej, wygłaszany w długich, zakrapianych alkoholem dialogach po obiedzie. Tematy są znane: seks, miłość, socjologia, metafizyka, religia, Nietzsche, późnokapitalistyczna rozpacz, nie wspominając o zwiotczeniu ciała („Brak erekcji z jednej strony, sucha pochwa z drugiej”). Jak zawsze, pojawiają się drollowe, ballardowskie peany na cześć dóbr konsumpcyjnych („Obiady z mikrofalówki były niezawodnie mdłe, ale ich kolorowe, radosne opakowania reprezentowały prawdziwy postęp (...) poczucie uczestnictwa w zbiorowym doświadczeniu, rozczarowujące, ale egalitarne, utorowało drogę do częściowej akceptacji”).

Jedni nazywają „Uległość" satyrą, inni dystopią. Czy jest to krzyk ostrzegawczy, bliska rzeczywistość, której należy się obawiać, czy też koncepcja najciemniejszych lęków ignorantów? Prawda leży gdzieś pośrodku. Sam Houellebecq, z którym przeprowadzono obszerny wywiad po publikacji powieści w dniu masakry w redakcji Charlie Hebdo, powiedział we wrześniowym wywiadzie dla „The Guardian": „Rolą powieści jest dostarczanie rozrywki czytelnikom, a strach jest jedną z najbardziej zabawnych rzeczy, jakie istnieją”. Twórczość Houellebecqa jest emblematyczna – jest powtórką – napędzanych strachem nagłówków, które sprzedają czasopisma i gazety oraz utrzymują telewizory nastawione na 24-godzinny komentarz do wiadomości. Destylując tradycyjny histeryczny język wiadomości do bardzo wiarygodnego i przyziemnego życia swojego narratora, Houellebecq zmusza swoich czytelników do zastanowienia się nad wpływem historii, które opowiadamy sobie codziennie. Strach jest potężną uwodzicielką, a Houellebecq, opisując oderwane od rzeczywistości, akademickie życie, rozumie, że najpotężniejszym sposobem odkrywania czegoś jest umieszczenie tego w kontekście zwyczajności. „Uległość” jest zakorzeniona w historii na tyle współczesnej, że jest wiarygodna, choć wydarzenia polityczne są drugorzędne w stosunku do drobiazgowych szczegółów i bezsilności życia François. Jest otoczony kadrą akademików i pracowników rządowych, ludzi, którzy chętnie wyjaśniają mu działania rządu, religię i zmiany polityczne. Chociaż niektóre z tych przemówień graniczą z jawnym demaskatorstwem, są pomocne w kontekstualizacji niepokojów w świecie, które otaczają bohatera. François odczuwa zmiany społeczne, ale tylko jako niedogodności. „Ogarnęło mnie uczucie, że wszystko zniknie” – mówi w pewnym momencie, ale kiedy siły stabilizujące w jego życiu – dziewczyna lub praca – znikają, myśli tylko o tym, z kim będzie uprawiał seks. „Byłem dokładnie tam, gdzie chciał mnie muzułmański kandydat” – mówi – „w stanie swobodnie unoszących się wątpliwości. Nic z tego nie tylko nie brzmiało przerażająco, ale też nic z tego nie brzmiało szczególnie nowo”. François, który nie jest szczególnie zainteresowany historią, który nie jest szczególnie związany z żadnym innym narodem ani żadnymi innymi bezpośrednimi konsekwencjami przewrotu politycznego, jest dla Houellebecqa odpowiednikiem niespostrzegawczych mas. W jego życiu nie chodzi o nic szczególnie fascynującego, a mimo to przechodzi przez zmiany, ponieważ nie mają one na niego wystarczającego wpływu. Jego życie, zarówno przed, jak i po wyborach, pozostaje prawie takie samo.

Nie sposób jednak mówić o „Uległości” bez odniesienia się do traktowania kobiet w świecie patriarchalnym. Chociaż twierdzenie, że relacja damsko-męska jest przykładem relacji mężczyzny z Bogiem, nie jest niczym nowym, w świetle lekceważącego i uprzedmiotawiającego zachowania François – i stale rosnącej skłonności do wykorzystywania kobiet – jest to bardziej złowrogi argument. Do czasu, gdy dochodzi do tej rozmowy, pod koniec powieści, François używa kobiet tylko w służbie swoich najniższych potrzeb. Houellebecq wyraźnie chce, abyśmy rozważyli, w jaki sposób François wykorzystuje kobiety w kontekście nowego prawa religijnego – prawa, które konsekwentnie i bez subtelności podporządkowuje sobie kobiety. Chociaż „Uległość” przedstawia momentami mroczny obraz ludzkości i sceptyczny pogląd na ustanowioną religię i rząd, prowokacyjne dzieło Houellebecqa zadaje ważne pytania, nawet jeśli obraża. „Uległość” to rodzaj powieści, która skłania czytelnika do krytycznego myślenia.

Bliżej Houellebecqowi do tradycji literatury francuskiej. Jakby Balzac czy Zola albo Maupassant zostali przetrawieni przez Céline’a. Bo „Uległość” z rozmachem demaskuje współczesny świat. Ale Balzac, ukazując okropieństwa kapitalistycznej Francji, pokazując świat obojętny na los jednostki, w którym przetrwać mogą jedynie silni i cwani, upajał się zarazem rodzącą się mocą kapitalizmu. Takiej fascynacji nie czuli już Zola ani Maupassant, opowiadając o kryzysie człowieczeństwa, bezwzględnym wyzysku czy awansie szumowin do elit politycznych i medialnych. Tyle że oni wierzyli w podstawowe wartości, w sens etycznych zasad i z tej perspektywy opisywali rzeczywistość. Trzeba było lekcji Céline’a, by uznać, że to perspektywa fałszywa, bo świat jest z wartości wyzuty. Są tylko instynkty przetrwania, resentymenty i koszmar egzystencji. Jak u Houellebecqa.

Żeby było jasne, celem Houellebecqa nie jest krytyka islamu. Zamiast tego mamy w książce do czynienia z wyczerpanymi, wylewnymi, krótkowzrocznymi europejskimi klasami gadającymi – intelektualistami, politykami i dziennikarzami. Przez cały czas Houellebecq – podobnie jak jego narrator – zachowuje przerażający dystans i samozadowolenie, co stawia jego krytykę społeczną w niejednoznacznym świetle. Pisze z wyraźną aprobatą: „Dla Francuzów intelektualista nie musiał być odpowiedzialny.” Ale najbardziej wywrotowym aspektem „Uległości” może być paralela, jaką Houellebecq rysuje między „uległością kobiet wobec mężczyzny [...] oraz islamską ideę podporządkowania się człowieka Bogu”. Omawiając siłę erotycznej powieści „Historia O” Dominique Aury, muzułmański prozelityzm przypisany jest „szokującej i prostej idei, która nigdy nie została tak dobitnie wyrażona, że szczyt ludzkiego szczęścia tkwi w najbardziej absolutnym poddaniu” – całkowite poddanie się odnajduje również w sposobie, w jaki islam interpretuje świat. „Oszałamiająca, a zarazem prosta myśl, nigdy dotychczas niewyrażona z taką mocą, że szczytem ludzkiego szczęścia jest bezwzględna uległość. Miałbym pewne opory przed zaprezentowaniem tej myśli swoim współwyznawcom, którzy mogliby ją uznać za bluźnierczą, ale ja dostrzegam wyraźny związek między bezwzględną uległością kobiety wobec mężczyzny jak w >Historii O< a uległością człowieka wobec Boga, o której mówi islam. Widzi pan, islam akceptuje świat, akceptuje go w jego integralności, świat jako taki, używając języka Nietzschego”. Ateistyczny materializm i surowość wolnego rynku seksualnego oferują jedynie smutek i brak sensu, podczas gdy polityczny islam zapewnia cel, stabilność, ciężarówki saudyjskich i katarskich pieniędzy, wiele żon dla mężczyzn i życie wypełnione spełnioną uległością dla kobiet. „Muzułmańskie żony są bez wątpienia uległe i oddane, zostały przecież tak wychowane, żeby mężczyźnie dać rozkosz (…)”. „(…) w najmniejszym stopniu nie  kryłem wówczas wrażenia, jakie zrobiły na mnie uroda Aiszy i paszteciki na ciepło Maliki”. Czego tu nie kochać?

 


[1] Marek Belin „Kontynent żywych trupów”, Magazyn książki do czytania Nr 1 (16) Marzec 2015.

Polecam również:

„Unicestwianie” Michel Houellebecq

Książki i Psychoanaliza: Wyniki wyszukiwania: Unicestwianie