26 kwietnia 2025

Hanemann

 

„Hanemann”

Stefan Chwin

Autor/ (ur. 11 kwietnia 1949 w Gdańsku) – polski powieściopisarz, krytyk literacki, eseista, historyk literatury, grafik związany z Gdańskiem. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej (m.in. u Witolda Gombrowicza). Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim w Instytucie Filologii Polskiej – Zakład Historii Literatury Polskiej. Prowadził także gościnnie warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Tytuł oryginału/  pl Hanemann

Tematyka/ Powieść Chwina opowiada o powojennym Gdańsku,  doktorze Hanemannie i jego polskich przyjaciołach, o świecie, który umiera i o świecie, który się rodzi. Jest to bowiem opowieść o Wolnym Mieście Gdańsku z czasów tuż przedwojennych, o wojennych perturbacjach grodu, wreszcie – a to najważniejsza część książki – o odpływie rdzennych niemieckich mieszkańców i napływie nowych osadników, głównie repatriantów z utraconych przez Polskę Kresów (Wilna, Lwowa), gdy władzę nad miastem przejmuje najpierw sowiecka, a później polska administracja. Tłem dla egzystencjalnych przemyśleń doktora Hanemanna są obrazowo opisane konteksty dwóch słynnych samobójstw: Heinricha Kleista oraz Witkacego, wraz z ich towarzyszkami życia. Siłą zwykłej życiowej inercji Hanemann egzystuje jakoś w polskim, powojennym Gdańsku, a z wewnętrznego otępienia nie wyrywa go nawet niebezpieczne zainteresowanie, jakie wzbudza jego osoba u funkcjonariuszy komunistycznej policji politycznej.

Główny motyw/ „Hanemann” to jedna z najpiękniejszych polskich powieści. Książka Stefana Chwina przywraca wiarę w potęgę i moc pełnokrwistych, narracyjnych opowieści, wciągających czytelnika w świat przedstawiony. Główny temat powieści leży jednak gdzie indziej. Tytułowy Hanemann to niemiecki profesor anatomii, który przeżywa załamanie nerwowe po tym, jak jego narzeczona Luiza Berger ginie w wypadku statku wycieczkowego przy przystani Glettkau-Jelitkowo. Hanemann pogrąża się w psychicznym i intelektualnym letargu, z którego nie jest zdolny wyrwać go ani wybuch wojny, ani klęska Niemiec, ani wreszcie dramatyczna ewakuacja niemieckiej ludności z Gdańska pod bombami i artyleryjskim ostrzałem Armii Czerwonej. Jakby przez zaniechanie albo przypadek Hanemann pozostaje w mieście i jest świadkiem wkroczenia obcych wojsk, a potem nadejścia fali nowych mieszkańców. Nieszczęśliwy i cierpiący profesor żyje jakby poza czasem, oddając się rozmaitym intelektualnym i emocjonalnym spekulacjom, rozważa fenomen samobójstwa jako aktu uwolnienia się od dojmujących doświadczeń życiowych.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) mężczyzna nie powinien tak łatwo poddawać się losowi.”

„(…) to, co mówił o Hanemannie, musiało być nieuchronnie przesiąknięte melancholią, która nadaje zawsze fałszywą barwę wszystkiemu, o czym myślimy.”

„Czy ktoś, kto chociaż raz w życiu widział twarz Nieznajomej z Sekwany, sama twarz ze śnieżnego gipsu, mógłby pozostać obojętnym?”

„(…) są takie chwile, kiedy każdy dowód pamięci wydaje się żywym odruchem serca.”

„Wiadomo, jak trudno ocenić coś, czego się nie rozumie.”

„Myślę tylko, że nigdy nie wiemy, co jest w nas naprawdę.”

„Naprawdę ważne nie jest pytanie, dlaczego ludzie odbierają sobie życie. Naprawdę ważne jest pytanie: dlaczego większość ludzi sobie nie odbiera? Bo to prawdziwy cud. Przecież życie jest nie do zniesienia”.

„Szuka śmierci, nie mogąc znaleźć życia”.

Kiedy spoglądamy na okładkę drugiego wydania książki „Hanemann” Stefana Chwina od razu wychodzimy na spotkanie z dziełem Caspara Davida Friedricha „Okresy życia ludzkiego”, które jest dla odbiorcy jednocześnie niepokojące oraz intrygujące. Pozwala dostrzec trudną, metafizyczną perspektywę, w której pojawia się wiele wielkich pytań, towarzyszących człowiekowi od jego początku. Dotyczyć będą one przyczyny i sensu życia, cierpienia czy doznania samotności. W trakcie takich poszukiwań znajduje się tytułowy bohater powieści Stefana Chwina – profesor Instytutu Anatomii – Hanemann, którego jedną z naukowych motywacji poznajemy na początku utworu: „Chciał poznać tajemnicę, otwierał ciała, które trafiały na marmurowy stół, by wyśledzić to, co odgradza nas od śmierci”. Bohater w bardzo bolesny sposób dowiaduje się o śmierci swojej ukochanej Luizy Berger, która zginęła w katastrofie spacerowego statku. W jednym z początkowych rozdziałów, zatytułowanym Okno, widzimy Hanemanna pogrążonego w melancholii, która pobudzana jest przez zdjęcia, wspomnienia wspólnych chwil czy rozważanie innych scenariuszy zaistniałych wydarzeń. W tych momentach smutnej refleksji pojawiają się odniesienia do obrazów Friedricha. Zanim ukaże się ten najbardziej znaczący dla powieści, czyli wspomniany Krzyż w górach, dostrzec można jeszcze inne Friedrichowskie aluzje. Hanemann, przypominając sobie ukochaną, widzi ją głównie w jednej pozie, która powtarza się kilkakrotnie na przestrzeni trzech akapitów znajdujących się obok siebie: [...] stała wtedy przy oknie. Upinała włosy. Sięgnęła po długie szpilki z kościaną główką, rozsypane na blacie, przytrzymała luźny pukiel, którego połysk zawsze go zachwycał, i zręcznie podsunęła palce pod ciemny kosmyk. […] Stała przy oknie, profil odbity w szybie, za którą błękitniało morze, […] stanęła przy oknie, mrużąc oczy od słońca […]. Stała przy oknie, zamyślona, chyba trochę zła, ale przecież to nie było takie zamyślenie, jakie dostrzegał czasami na twarzach kobiet w kawiarni Kauffmanna albo w gasthausie, gdy piękna pani o włosach spiętych w rzymski węzeł, skubiąca srebrną łyżeczką kawałek wiedeńskiego tortu, patrzyła gdzieś przed siebie, nieobecna, może zanurzona we wspomnieniach miłosnej nocy, milcząca […]. Nie, przecież wtedy, gdy stanęła przy oknie, to było coś innego, coś, co napełniło go lękiem, lecz zlekceważył ten odruch spłoszonego serca”.

Przytoczyłem dłuższy fragment, by pokazać podobieństwa, jakie pojawiają się między literackim światem tworzonym przez Chwina oraz dziełami Friedricha. Gdański autor bardzo często wpisuje swoich bohaterów w przestrzeń obrazów niemieckiego malarza. W tym przypadku opis Luizy przywołuje na myśl dwa dzieła: Kobietę przy oknie (1822) i Kobietę na tle zachodzącego słońca (1818). Na obydwu widzimy postać kobiecą odwróconą plecami do patrzącego. Na pierwszym obrazie kobieta znajduje się w ciemnym pomieszczeniu, oparta o parapet, spogląda na zewnątrz. Nie widać całego krajobrazu, na który patrzy. Zauważyć można szereg drzew oraz wysokie maszty przepływających statków. „Ta bardzo wyważona kompozycja zdumiewa tym, że mimo swej statyczności, pozwala, by wchodzące z zewnątrz światło rozlało się po dużej części obrazu”. Postać na drugim obrazie umieszczona jest w centrum i z otwartymi ramionami stoi w blasku zachodzącego słońca, wpatrując się w wieczorny pejzaż, który się przed nią rozciąga. Obydwa obrazy Friedricha mają znaczenie symboliczne.

W „Hanemannie” odnaleźć można na przykład rozważania na temat przyczyn samobójstw. Oczywiście można zastosować nieco inną interpretację, w której obraz Friedricha będzie po prostu elementem korespondującym z cierpieniem bohatera. Strach przed rozległym pejzażem, jaki widzimy w malarstwie Caspara Davida Friedricha to lęk przed uczuciem wzniosłości, które jest bardzo przyciągające, ale oprócz piękna zawiera w sobie jednocześnie pewne charakterystyczne doznanie przykrości. Znajduje się ono w oddaleniu, jest to rodzaj zagrożenia wewnętrznego. W przypadku Hanemanna wiąże się ono z projekcją nieszczęśliwych chwil przeszłości. Myśli bohatera, pomimo próby obrony, wracają jednak do obrazu całości.

Akcja powieści toczy się w przedwojennym Gdańsku: bohater ma przeprowadzić sekcję zwłok ciała swojej kochanki, Luizy Berger, która w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła w katastrofie statku. Ośrodkiem czytelniczego zainteresowania jest między innymi to, czy na margines życia zepchnęła Hanemanna strata kochanej kobiety, czy też miłosny i filozoficzny zawód. Być może źródła tych doświadczeń poszukiwać należy wcześniej, kiedy to Hanemann uwikłał się w politykę. W każdym razie bohater nie był w stanie opowiedzieć historii o sobie samym, więc konstruował taką, której podmiotem sprawczym był na pozór ktoś inny. Hanemann mówił o śmierci tych, którzy nie musieli umierać samotnie – o słynnych samobójcach, Heinrichu Kleiście i Stanisławie Ignacym Witkiewiczu. Zaczytywał się w listach, które Kleist pisał do Henrietty Vogel, a reprodukowany w książce wizerunek poety zestawiał z fotografiami Witkacego. To właśnie te dwa wizualne przedstawienia słynnych samobójców stanowiły dla niego impuls do prowadzenia terapeutycznej w gruncie rzeczy narracji. 


„Hanemann” jest powieścią – i przypowieścią o śmierci, w gruncie rzeczy filozoficznym traktatem na temat odwiecznego dla naszej kondycji pytania: Co jest lepsze: istnieć, znosząc zawistne strzały losu, czy też nie istnieć, odejść w niebyt, rzucając tym samym wyzwanie: samemu sobie, Bogu, społeczeństwu, Historii. Głównym wątkiem powieści Chwina jest przecież umieranie świata: świata Hanemanna, świata wileńskich przybyszów, czy wreszcie samej Polski, na której dokonywany jest eksperyment społecznej inżynierii ze Stalinem na drugim planie. Akcję powieści napędza odkrywanie prawdy. Prawdy o tym, skąd płynie nasza wola życia i jaka to siła w pewnym momencie czyni nas obcymi istnieniu. Tym, co trzyma nas przy życiu – mówi Chwin za pośrednictwem swoich bohaterów – jest zakorzenienie. Chcemy żyć dopóty, dopóki czujemy się wrośnięci w jakąś glebę; wyrwani z niej tracimy wolę istnienia. Według Chwina zakorzeniają nas związki z ludźmi i rzeczami. Miejsce to nie tyle przestrzeń, co subtelna sieć łącząca nas z przedmiotami i osobami. Gdy sieć ulega poszarpaniu, spadamy w próżnię razem ze wszystkim, co nas otaczało. Jako pierwsze znika właśnie miejsce.

W powieści motyw fotografii przede wszystkim wiąże się z nieciągłością narracji; fotografia przywołuje wydarzenia z dawnych lat i zmarłe osoby, ale również uruchamia nowe wątki fabularne. Jako medium pamięci zdjęcia skłaniają do przemyśleń nad wytwarzaniem wspomnień. Po niechcianej konfrontacji z ciałem Luizy Berger, Hanemann postanowił spalić jej zdjęcia, materialny ślad jej nieobecności: „[…] ułożył fotografie na brązowej paterze i rzucił zapałkę”. Palenie zdjęć jest gestem ostatecznego zniszczenia – powtórnej śmierci doświadczanej w porządku symbolicznym. Palenie fotografii, które, jak ból, stanowią nić łączności między teraźniejszością a czasem przeszłym może wynikać z odwołanej pracy żałoby, być wstępem do pielęgnowania melancholii. Ostatecznie bohater postanowił wydobyć zdjęcia z ognia, choć odkrywały one przed nim bolesną nieobecność ukochanej kobiety. Spalenie zdjęć byłoby zniszczeniem ostatnich śladów, które pozostały mu po Luizie Berger. Włączenie fotografii w porządek spójnej narracji okazało się jednak niemożliwe, opór stawiało bowiem samo zdjęcie. Powieść zaczyna się już po katastrofie spacerowego statku „Stern”, więc źródłem wszystkiego, czego możemy się dowiedzieć o Luizie Berger, są wspomnienia Hanemanna – pogrążonego w żałobie i melancholii po stracie ukochanej. Bohater postrzega zdjęcia jako rodzaj zapisu tego, co rzeczywiste. W powieści Chwina zarówno zdjęcia, jak i obrazy aktywnie oddziałują na konstrukcję psychiczną Hanemanna – ale to fotografie pozwalają mu samookreślić się poprzez negację.

Wszyscy całowaliśmy tę kobietę. No może nie wszyscy, ale z pewnością większość z tych, którzy kiedykolwiek przechodzili kurs pierwszej pomocy. Okazuje się, że twarz fantoma służącego do nauki resuscytacji krążeniowo-oddechowej, nie jest przypadkowa. To Nieznajoma z Sekwany, twarz młodej kobiety wyłowionej z rzeki pod koniec XIX wieku. Śmierć dziewczyny ostatecznie pomogła uratować miliony ludzkich istnień i jeszcze sporo uratuje, choć jej własne skończyło się zdecydowanie przedwcześnie i najprawdopodobniej tragicznie. Dokładna historia tego, co stało się z L’Inconnue zarówno przed utonięciem, jak i później, nie jest znana. Nieznajoma z Sekwany był to obiekt częstych debat ówczesnych czasów, a dziś to jedna z bardziej fantazyjnych francuskich legend. Najczęściej powtarzana wersja losów dziewczyny jest wznawiana od przeszło 150 lat. L’Inconnue według szacunków miała około 16 lat i najprawdopodobniej popełniła samobójstwo. Nikt nie wie, dlaczego młoda dziewczyna odebrała sobie życie, ani czy na pewno jest to prawda. Pewno jest tylko to, iż wyciągnięto ją z Sekwany już martwą. Po wyłowieniu z Sekwany jej zwłoki zostały przewiezione do kostnicy i wystawione na widok publiczny, by ktoś mógł je zidentyfikować. W tamtych czasach wystawianie zwłok publicznie było na porządku dziennym. Ludzie nie posiadali dokumentów i była to najlepsza wówczas metoda identyfikacji nieboszczyków. Mimo tłumu gapiów, Nieznajoma z Sekwany jednak nigdy nie została rozpoznana. Jej zwłoki jednak zwracały jakąś dziwną uwagę. Nawet po śmierci wyglądała spokojnie, jakby pogrążyła się we śnie. Wręcz dopatrywali się ludzie lekkiego zadowolenia i uśmiechu na twarzy dziewczyny. Niektórym jej wygląd nie dawał spokoju. Coraz więcej ludzi zaczęło rozmawiać i debatować o jej twarzy.  Opiekun kostnicy, gdzie były zwłoki Nieznajomej z Sekwany, był tak zafascynowany L’Inconnue, że kazał wykonać gipsowy odlew jej twarzy. Choć brzmi to nieco nie na miejscu, maska stała się absolutnym hitem popularności i sprzedaży. Wkrótce postać podobna do dziewczyny pojawiła się w każdym sklepie jako ozdoba, wystawa, dzieło sztuki, obraz. Pół wieku później, Nieznajoma z Sekwany stała się kimś innym, a wszystko dzięki mężczyźnie, który urodził się kilka lat po jej śmierci. Asmund Laerdal był producentem zabawek, a jego działalność rozpoczęła się na początku lat 40. XX wieku. Pewnego dnia mały syn Laerdala prawie utonął. Mężczyzna rzucił się do wody na ratunek i sprawnie przeprowadził akcję, która uratowała mu życie. To właściwie był początek procedury znanej dziś jako RKO (resuscytacja krążeniowo-oddechowa), inaczej zwana też CPR z angielskiego. Historia miała szczęśliwe zakończenie, ale o wyczynie Pana Laerdala usłyszała grupa anestezjologów, która poprosiła go, jako, że był producentem zabawek,  o stworzenie lalki, by demonstrować nowo opracowaną technikę, która wtedy właśnie zaczęła się rozwijać. Twórca zabawek z chęcią przystał na propozycję i było to dla niego nowe wyzwanie i możliwości wejścia na zupełnie nowe rynki. Asmund Laerdal rozpoczął projekt, który okazał się nieco problematyczny od strony technicznej. Zastanawiał się też jaką twarz miałaby mieć ta  lalka, wówczas jeszcze nie znana jako manekin. Właśnie wtedy mężczyzna przypomniał sobie o spokojnej twarzy z zagadkowym uśmiechem wiszącą w salonie teściów. Jak się domyślasz, była to właśnie L’Inconnue. Efektem końcowym był naturalnej wielkości manekin do ćwiczenia technik ratujących życie z twarzą Nieznajomej z Sekwany. Lalka otrzymała na imię Little Anne, ale twarz należała do L’Inconnue. Choć Anne nie była i jak wiemy, nie jest jedynym manekinem do RKO, uważana jest za pierwszy i odnoszący największe sukcesy produkt w tej dziedzinie. Dzięki niej setki milionów ludzi nauczyło się i dalej uczy i będzie uczyć podstaw ratowania życia innym. „Czy ktoś, kto chociaż raz w życiu widział twarz Nieznajomej z Sekwany, samą twarz ze śnieżnego gipsu, mógłby pozostać obojętnym?” – pyta czytelnika Stefan Chwin w powieści „Hanemann”.

„Hanemann” jest w gruncie rzeczy melodramatem – powieścią o miłości, śmierci, umieraniu, samobójstwie i żałobie. Tytułowy bohater zdaje sobie nagle sprawę, że martwe ciało, które winien poddać sekcji przed studentami, należy do jego ukochanej Elizy Berger, ofiary zatonięcia niewielkiego stateczku w pobliżu mola w Glettkau, dziś Jelitkowie. (Eliza nie istniała zapewne nigdy, molo, zniszczone w 1945, też nie istnieje.) W szoku, profesor bez słowa wychodzi z prosektorium i nigdy do pracy nie wraca. Kiedy wojna dobiega końca, w przeciwieństwie do sąsiadów decyduje się pozostać już nie w Danzigu, lecz w Gdańsku, daje polskim chłopcom lekcje niemieckiego i wreszcie, zmuszony przez komunistyczne władze, wyjeżdża do Niemiec, by zniknąć bez śladu. Dla mnie jednak „Hanemann” był nie tyle melodramatem, ile – przede wszystkim – powieścią o Wielkiej Przemianie.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz