29 listopada 2025

Henderson, król deszczu

 

„Henderson, król deszczu”

Saul Bellow

Autor/ Amerykański pisarz, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1976. Rodzice Bellowa byli żydowskimi imigrantami z Petersburga (wyemigrowali w 1913). W dzieciństwie, które – jak napisze po latach – „było po części rubieżą, po części polskim gettem, po części średniowieczem”, otrzymał staranne wykształcenie talmudyczne, ale oprócz tego czytywał także klasyków i nauczył się 4 języków. Za swoje rodzinne miasto uważał Chicago, gdzie Bellowowie przeprowadzili się w 1924. Miłość do literatury zaczęła się u Saula, jak u wielu młodych Żydów, od pierwszej lektury Biblii. Bellow od dziecka wykazywał oznaki geniuszu. W wieku 4 lat nie tylko umiał już czytać, ale też nauczył się hebrajskiego. Biblię potrafił czytać bez końca, chłonąc niezwykłe i słabo znane wśród katolików losy bohaterów Starego Testamentu. Przyszły los literata przypieczętowała nagła i ciężka choroba, jaka w wieku ośmiu lat na dłuższy czas przykuła go do łóżka. Pod wpływem lektury Chaty Wuja Toma mały Saul postanowił, że zostanie pisarzem. Sięgał po coraz ambitniejsze dzieła. Po latach wspominał, że jego literackie gusta ukształtowały dramaty Szekspira oraz prozatorskie dzieła Tołstoja, Turgieniewa i Dostojewskiego, podsuwane przez ojca.

Tłumaczenie/ Krystyna Tarnowska

Tytuł oryginału/ an-us Henderson the Rain King

Tematyka/ Stanisław Lem, odpowiadając podczas wywiadu na pytanie jaką obcojęzyczną książkę lubi najbardziej, powiedział: „Dla mnie prawdziwie wielkimi pisarzami są tacy jak Saul Bellow, niektóre jego książki: np. Henderson, król deszczu bo w nich widać cały świat. Książki, w których można rozpoznać całą rzeczywistość, widzianą w jakimś straszliwym skrócie”. Prawdziwą literaturę można rozpoznać dopiero po kilkudziesięciu latach, o ile zdoła przeżyć. A dziś, jak zauważam, czasy zrobiły się rzeczywiście niesprzyjające literaturze, ze względu na to, że nastąpił kolosalny wzrost, akceleracji we wszystkich dziedzinach życia oraz zmienił się ów modus scribendi.

Główny motyw/ Bohaterem Hendersona, króla deszczu, powieści wydanej w 1959 r., jest amerykański milioner, weteran drugiej wojny światowej, dwukrotnie żonaty, mężczyzna o niepospolitej sile i wrodzonej brutalności. Dręczący go niepokój wewnętrzny każe mu zostać hodowcą świń, uczy się gry na skrzypcach, aby wreszcie wyruszyć w podróż do Afryki. Po wielu barwnych, fantastycznych przygodach wraca do kraju odmieniony, zdolny do miłości i czynienia dobra.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Ale pogoń za zdrowiem psychicznym też może być objawem szaleństwa.”

„Jest to przekleństwo tych rosłych piękności, że czasem brak im smaku.”

„Kobieta nie musi wychodzić za mąż, a bardzo przekonujące powody przemawiają za tym, że ludzie powinni być samotni.”

„(...) człowiek musi chyba nauczyć się żyć nie będąc zrozumianym. Może grzeszy, kiedy chce być zrozumiany.”

„Ostatni mały pokoik w ziemi czeka. Bez okien.”

„I marzyłem o chmurach pode mną, myśląc jednocześnie, że kiedy byłem dzieckiem, marzyłem o chmurach nade mną, a skoro marzymy o chmurach z obu stron, jak nie marzyło dotąd żadne pokolenie, powinniśmy się bardzo łatwo pogodzić ze śmiercią człowieka.”

„Myślę, że świat też był rad stracić mnie na jakiś czas z oczu.”

„Angielski jest wielkim uniwersalnym językiem obecnej doby, przyszła na niego kolej po grece, łacinie i tak dalej. Nie sądzę, żeby Rzymianie się dziwili, kiedy jakiś Part czy Numidyjczyk zwracał się do nich po łacinie; pewnie uważali to za rzecz naturalną.”

„Smutne to, ale cierpienie jest chyba jedynym niezawodnym sposobem zbudzenia duszy ze snu.”

„Moja dusza przypomina lombard. Chcę przez to powiedzieć, że jest pełna nie wykupionych przyjemności (...).”

„Och,  co za ohyda być człowiekiem.”

„Powiadają, że powietrze jest ostatecznym domem duszy, ale ja uważam, że jeśli chodzi o zmysły, nie ma siedliska milszego od wody.”

„Widocznie niebo też ma swoje głupie rejony (...).”

„Są pewne sprawy, w których dusza ludzka nie musi być szkolona.”

„(...) niewolnictwo wcale nie zostało zniesione. Nigdy nie zdołałbyś się doliczyć ludzi, którzy są niewolnikami takich czy innych spraw.”

„Może i była kiedyś świetna w łóżku, jak sama utrzymuje, wśród wielkich piękności zdarza się to rzadko.”

„Ale wyznają zasadę, że kiedy ludzie rozbierają się przede mną duchowo, nie należy ich z powrotem ubierać.”

„W dziejach świata istniało i będzie istnieć mnóstwo dusz i jak się nad tym chwilę zastanowić, jest to rzecz cudowna, a nie deprymująca.”

„Przypomniałem sobie – gdyby chcieli złożyć mnie w ofierze – że idealna ofiara nie ma skaz.”

„Więc nie miałem prawa układać się z życiem , tylko musiałem przyjmować takie warunki, jakie mi ono ofiarowało.”

„Powiem prosto i otwarcie, że nie zasługuję nawet na to, żeby spisać kronikę mojego życia na papierze toaletowym.”

„Jeśli idzie o prawdę, zauważyłem już, że człowiek jest gotów przyjąć tylko to, co z góry uznał za prawdziwe.”

„Ludzie o najsilniejszych apetytach, to ci, którzy najbardziej wątpią o rzeczywistości. Którzy nie mogą się pogodzić z faktem, że nadzieja zmienia się w rozpacz, miłość w nienawiść i śmierć, i milczenie, i tak dalej.”

„(...) prawda może przyjść pod postaciami, na które nie jestem przygotowany.”

„Natura jest zręcznym naśladowcą.”

„Dusza człowieka jest w pewnym sensie autorką jego ciała.”

„Myślę, że pewni ludzi są bardziej od innych przepełnieni śmiercią.”

„Strach jest władcą ludzkości.”

„Wyobraźnia jest siłą natury.”

„No cóż, może każdy facet ma swoją własną Afrykę. A jak idzie o morze, ma swój własny ocean.”

„Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które ogląda chmury z obu stron. Jakiż to przywilej! Najpierw ludzkie marzenia biegły ku górze. Teraz biegną zarówno w górę, jak i w dół.”

„Jednakże ludzie genialni bardzo lubią zwyczajne życie.”

„Śmieszne z nas istoty. Nie widzimy gwiazd takimi, jakie są naprawdę, więc dlatego je kochamy? Nie są to małe złote klejnoty, tylko ognie bez granic.”

„Ale może wymyślono czas po to, żeby nieszczęście miało swój kres. Żeby nie trwało wiecznie.”

„Z nieba wyrzucono wszystkie zegary.”

Powieść Saula Bellowa Henderson, król deszczu, nominowana do nagrody Pulitzera, przetrwała próbę czasu, pomimo nie najlepszego przyjęcia w momencie premiery. Zawierająca wiele podobieństw do Don Kichota (Miguela De) Cervantesa i przepełniona symboliką, powieść została wydana, jak na ironię, tydzień po ukazaniu się w The New York Times Book Review artykułu Bellowa (zatytułowanego) „Poszukiwanie symboli, pisarz ostrzega, tęskni”. W tym artykule autor stawia hipotezę, że szukanie symboliki może zaszkodzić czytelnikowi w zrozumieniu powieści. Historia w książce opowiedziana jest z perspektywy Eugene'a Hendersona: obserwujemy różne koleje życia, od nieudanych dwóch małżeństw po podróż do Afryki i wydarzeń, które go tam zaprowadziły. Użycie w narracji monologu wewnętrznego bohatera przewyższa w utworze użycie dialogów.

Nieszczęśliwy pięćdziesięciopięcioletni Henderson podejmuje decyzję o wyjeździe do Afryki, aby uniknąć egzystencjalnych porażek oraz odpocząć od toksycznego życia rodzinnego. Mimo że Henderson jest potężnie zbudowanym i silnym mężczyzną. W książce zostaje jednak obsadzony w roli pechowca. Po śmierci ojca, Henderson, który jest rolnikiem i hoduje świnie, odziedziczył trzy miliony dolarów. Jest także  weteranem wojennym, a w tajemnicy pragnie zostać lekarzem. Frances, jego pierwsza żona, nie traktowała jego planów poważnie, wręcz je wyśmiewała. Wewnętrzny głos nieustannie mówi do niego: „Ja chcę, ja chcę, ja chcę”. To spowodowało ucieczkę w świat muzyki zaczął brać lekcje gry na skrzypcach, co z kolei stało się przyczyną kłótni z drugą żoną Lily. Czuł, że Lily nie akceptowała jego zainteresowań. W pewnym momencie, gdy Henderson krzyczał na Lily, ich gospodyni dostała zawału serca i umarła. Henderson czuł się winny i to zmotywowało go do podjęcia decyzji o wyjeździe do Afryki. Podróżował ze swoim starym przyjacielem, Charliem Albertem i jego żoną, która nienawidziła Hendersona za to, że podczas jej ślubu z Charliem to Henderson, jako jedyny z zaproszonych gości nie pocałował jej.

Podczas pobytu w Afryce Henderson nie chciał dłużej podróżować z Charliem i jego żoną, więc zostawił ich w Kairze i zatrudnił przewodnika o imieniu Romilayu. Przez jakiś czas żyje wśród plemion reprezentujących prehistoryczny wręcz poziom cywilizacji. Szuka pierwotnych motywów ludzkiego postępowania, zapomnianych praw duszy. Odkrywa, że pozornie przyjazne rytuały i wierzenia tubylców pełne są albo samounicestwiającej nieracjonalności, albo paraliżującego, boleśnie nierealnego okrucieństwa i psychicznego stresu. Mimo że zostaje miejscowym Sungo, czyli królem deszczu, decyduje się na powrót do Stanów Zjednoczonych z odrodzoną wolą zaakceptowania zarówno siebie samego, jak i znanej mu materialistycznej obyczajowości. Podczas swoich podróży Henderson napotkał plemię Arnewi, dotychczas niezbadany lud. To przyjazne plemię ludzi zmaga się z zanieczyszczonym wodociągiem, który nie nadaje się już do użytku z powodu plagi żab. Poważnym skutkiem tego jest to, że ich bydło, które traktowane jest jak członkowie rodzin może wyginąć. Aby mógł zamieszkać w wiosce, Henderson odbywa rytuał walki i zwycięża w zapasach z księciem plemienia Itelo, przez co zdobywa podziw i zostaje zaakceptowany. Następnie ich królowa uczy go o grun-tu-molani, co oznacza „chcę żyć” lub „wola życia człowieka”. Henderson przywiązuje się do mieszkańców Arnewi i ma nadzieję pomóc im rozwiązać problem z wodą. Konstruuje bombę, aby zabić żaby znajdujące się w cysternie, ale rezultatem tego jest zniszczenie ściany basenu i utrata znajdującej się w niej wody. Nieudana próba wprawia go w załamanie. Wymyka się z wioski Arnewi, by następnie spotkać plemię Wariri i ich króla Dahfu, który był kolegą ze szkoły Itelo. Henderson zostaje przez przypadek Sungo, czyli królem deszczu: podczas suszy odprawił ceremonię, wznosząc bożka, a w rezultacie zaczął padać obfity deszcz. Król Dahfu próbuje pomóc Hendersonowi pokonać cierpienia, które ze sobą niesie, skłaniając go do spędzenia czasu z lwicą o imieniu Atti, dzięki czemu bohater ma próbować stać się jak lew. Król wyjaśnia Hendersonowi, że wygląd wewnętrzny i zewnętrzny ludzi są ze sobą powiązane oraz że ich cechy charakterystyczne i emocje są ukazywane w cechach fizycznych. Jednak spiskująca grupa z plemienia Wariri, podążająca za kapłanem Banamem, sprzeciwia się temu, w jakim celu wódz Dahfu wykorzystuje lwicę. Spiskowcy planowali wykorzystać Hendersona, aby zmanipulować króla. Po śmierci Dahfu, który zginął podczas próby schwytania lwa, w którym — jak wierzył — mieszkał duch jego ojca, Henderson, jako Sungo, czyli „król deszczu”, został nowym wodzem plemienia. 


Henderson, król deszczu, porusza tematy miłości i śmierci, jednak w dużej mierze opowiada o ogólnych życiowych poszukiwaniach człowieka, głównie w duchu przygód Don Kichota. Henderson pozyskuje Romilayu jako pomocnika, podobnie jak Don Kichot Sancho Pansa. Główni bohaterowie obu książek wyruszają w podróż w wieku około pięćdziesięciu lat i obaj pragną nawiązać kontakt ze swoim kulturowym dziedzictwem. W obu utworach pojawiają się porównywalne motywy, takie jak odnalezienie przez Hendersona zwłok w chacie po przybyciu do wsi plemienia Wariri czy napotkanie przez Don Kichota grupy ludzi podczas nocnej przygody z żałobnikami, którzy w pośpiechu nieśli do Segowii ciało zmarłego. Don Kichot „uczuł się wielce dotknięty”, że nie odpowiedziano na pytanie o cel podróży i zaatakował żałobników. Zarówno Henderson, jak i Don Kichot, zyskują nowe imiona podczas swoich wypraw. Henderson zostaje „Królem Deszczu”, a Kichot zostaje „Rycerzem Lwów” po spotkaniu z dwoma zwierzętami. W Don Kichocie Cervantes jak i Bellow w Hendersonie, królu deszczu dokonali konfrontacji dwóch przeciwstawnych sobie światów – wyidealizowanego, znanego głównie z wzorców literackich, oraz rzeczywistego, kierującego się bezwzględnymi zasadami i zazwyczaj pozbawionego romantyzmu. Kim jest Henderson? Posiadającym miliony wędrowcem i podróżnikiem. Człowiekiem brutalnie wygnanym przez los w świat. Człowiekiem, który uciekł z własnej ojczyzny założonej przez jego przodków. Człowiekiem, którego serce mówiło: Ja chcę! Który grał w rozpaczy na skrzypcach, szukając głosu aniołów. Który musiał zbudzić duszę ze snu, bo inaczej... Wciąż w ruchu, wciąż stając się, Henderson przemierzył świat od tropików do Arktyki, od czerni do bieli, a jeśli jak zwykle przyłapał się na bieganiu w kółko, to robił to z radością, opiekując się innymi. Innymi słowy, powieść obnaża swoją własną, powierzchowną strukturę poszukiwań, ponieważ na końcu podróży nie ma przedmiotu do odnalezienia, nie ma odpoczynku (aż do śmierci) od zmian i pragnień, a jedynie wewnętrzna przemiana, pozwalająca znaleźć szczęście i piękno, a nie rozpacz i frustrację w codzienności. Podróż po Afryce sprawia, że Henderson zmienia się w całkowicie innego człowieka, ze stanu „świni” w „lwa” i ze stanu chaosu w stan duchowego spokoju. Henderson chciał porzucić to, co było w dwudziestowiecznym świecie zachodnim: industrializację, materializm i wyobcowanie od natury. W porównaniu z Ameryką, rozległy i tajemniczy kontynent afrykański był w tamtym okresie jedynym niezindustrializowanym miejscem, które w dużej mierze uniknęło zniszczeń materializmu. Afrykę w powieści można postrzegać jako binarną opozycję wobec modernizmu i industrializacji Ameryki, stanowiącą symbol natury. Bellow wykorzystuje afrykańską scenerię do krytyki pustki współczesnego życia w Ameryce i proponuje sposób na transcendencję bohatera nad niepokojem i sprzecznościami. Afryka i jej dzika przyroda mają uzdrawiającą moc w czasach XX-wiecznego chaosu i poczucia wyobcowania. W ten sposób staje się jedynym idealnym miejscem, które może złagodzić szaleństwo i nieporządek, które nawiedzają Hendersona. Podczas swojej afrykańskiej podróży Henderson ponownie połączył się ze światem natury i pojednał się ze swoim zagubionym „ja”. Pod koniec podróży Henderson jest w stanie z ufnością stawić czoła swojemu życiu, zamiast go unikać. W tym sensie duchowe poszukiwania Hendersona kończą się sukcesem.

Afryka w tej powieści nie jest tylko kontynentem geograficznym, lecz także wytworem wyobraźni Bellowa. Innymi słowy, jest symboliczna i wyobrażona. W książce Bellowa Afryka symbolizuje naturę, w której duchowość jest bardziej oczywista niż piękno safari. Afryka Josepha Conrada, opisana w powieści Jądro ciemności jest tajemnicza, dzika i niebezpieczna. Conrad nazywa kontynent afrykański „jądrem ciemności”, co jest implikacją beznadziejności. Ernest Hemingway to kolejny ważny autor, który często jako tło swoich dzieł wybierał Afrykę. Dwukrotnie podróżował on do Afryki – raz w połowie lat trzydziestych XX wieku, a drugi w połowie lat pięćdziesiątych. Jego pierwsza podróż do Afryki stała się podstawą do napisania książki To co prawdziwe o świcie oraz zainspirowała go do napisania jeszcze  dwóch innych doskonałych opowiadań: Zielone wzgórza Afryki i Śniegi Kilimandżaro. Afryka opisana w dziełach Hemingwaya jest bardziej faktyczna i bliska rzeczywistości. Wielu krytyków zauważyło dług Bellowa wobec Conrada i Hemingwaya, ale w odróżnieniu od tych pisarzy, Afryka Bellowa nie jest ani symbolem ciemnej ludzkiej natury, ani miejscem polowań. Jest to świat sam w sobie, fantastyczny, a jednocześnie całkowicie wiarygodny, jest połączeniem świata alchemii ze światem antropologii, co świadczy o zdolnościach i śmiałości twórczej Bellowa jako powieściopisarza.

Szukając tego, co „prawdziwe” Bellow wychodzi z realizmu, sięga po pikarejski romans, podróżuje, chciałoby się powiedzieć: odbywa safari w głąb duszy Amerykanina żyjącego w XX wieku. Znajduje tam potrzebę ucieczki w odmienność, potem strach przed nią. Powstaje ironiczny, choć niejednoznaczny komentarz do istniejących egzotycznych i pseudomistycznych podróży w głąb afrykańskiego „ja”. Wyraźna też jest w Hendersonie, królu deszczu potrzeba ucieczki przed atmosferą duchowego zastoju, jaki dla wielu ludzi w Stanach Zjednoczonych niosły powojenne lata pięćdziesiąte. To właśnie w geście kulturowego protestu Henderson, absolwent jednego z najlepszych amerykańskich uniwersytetów i wielbiciel gry na skrzypcach, postanawia osiąść na farmie i hodować świnie. Życie w Ameryce było dla niego stanem nudy, źródłem depresji i gniewu.

Krytycy od początku nie mieli wątpliwości, że Saul Bellow, pisarz o europejskich korzeniach, ale amerykańskim rozmachu i witalności, obdarzony jest precyzyjną spostrzegawczością i intelektualną wrażliwością. Zadowala się, z wyjątkiem powieści takich jak Henderson, król deszczu obserwacją przeciętnej, głównie miejskiej codzienności, znajdując w niej bogactwo zachowań, pragnień, refleksji, retrospekcji. Odszukuje w nich rytmy ludzkich dążeń i motywacji, moralne kodeksy, intelektualne impulsy, Diagnozuje je, śledzi i ocenia, skupia się na tych, które kształtują lub zmieniają współczesną kulturę. Centralni bohaterowie jego prozy, także tej pisane w latach sześćdziesiątych i później, przez resztę wieku dwudziestego, to jednostki wrażliwe, inteligentne, dręczone potrzebą szukania źródeł wiary i poglądów lepszych od tych, które panują w kulturze nowoczesnej. Mimo że otoczeniu wydają się nierzadko naiwni i komiczni, nie zmieniają ustalonych przez siebie reguł, są pełni godności i uporu. Będąc często na skraju życiowych kryzysów, świadomi są wartości, w które wierzą, potrzeby znajomości tradycji i jej moralnych nakazów. Odrzucają zarówno pośpieszny pesymizm, jak i tani optymizm. Potrafią przetrwać.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz