25 sierpnia 2023

Rebeka

 

„Rebeka”

Daphne du Maurier


Autorka/  (ur. 13 maja 1907 w Londynie, zm. 19 kwietnia 1989 w Par) – angielska pisarka, autorka popularnych powieści i opowiadań. Choć klasyfikuje się ją jako powieściopisarkę romantyczną, jej historie opisywane były jako „nastrojowe i wdzięczne” z licznymi podtekstami paranormalnymi. Jej bestsellerowe prace początkowo nie zostały poważnie potraktowane przez krytyków, jednak od tego czasu zyskały trwałą reputację między innymi za rzemiosło narracyjne. Powieść „Rebeka” okazała się jednym z najwybitniejszych dzieł autorki.

Tłumaczenie/  Eleonora Romanowicz-Podoska

Tytuł oryginału/ an-gb „Rebecca”.

Tematyka/ Jedną z największych miłości pisarki Daphne du Maurier był jej zabytkowy dom w Kornwalii, w którym mieszkała przez większość życia. Ten sam dom stał się bohaterem jej najpoczytniejszej powieści „Rebeka”. Dostajemy swoisty trójkąt, młodzi narzeczeni i widmo zmarłej żony nad głową, który trafia do przepięknej i bogatej posiadłości zwanej Manderley. Nowa Pani domu nie bardzo umie się odnaleźć w sytuacji. Służba wyraźnie nią gardzi, choć nie otwarcie, mąż zaczyna się dziwnie zachowywać, a nastrój panujący w pałacu jest ponury, posępny i przygnębiający. Od tego momentu, powinno być już z górki, ale nie jest. Młoda Pani co chwilę sama porównuje się do poprzedniczki albo wszyscy na około porównują ją do poprzedniczki, lub sam Pan mąż wspomina bez przerwy poprzedniczkę. Nowa Pani De Winter zaczyna gubić się w niuansach dworskich intryg. Wścibscy goście, których musi podejmować na uroczych kolacyjkach również przyczyniają się do pogorszenia jej nastroju. Kiedy wszystko ma się ku najgorszemu wybucha sensacja.

Główny motyw/ Nieśmiała, uboga bohaterka, która jest jednocześnie narratorką opowieści, zostaje żoną bogatego, tajemniczego wdowca z wyższych sfer, co wybawia ją od konieczności prowadzenia życia płatnej towarzyszki nieuprzejmych Europejek. Przenosi się do Manderley – zabytkowego dworu angielskiego, pełnego zakazanych pomieszczeń i zasłoniętych mebli – by odkryć, że zarówno dom, jak i jego właściciel, arystokrata Maksymilian de Winter, są nawiedzani i prześladowani przez wspomnienie pierwszej pani de Winter, Rebeki.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Blask księżyca przedziwnie oddziaływa na wyobraźnię, nawet na wyobraźnię śpiącego”.

„Każdy z nas ma swojego demona, który go tyranizuje i zadręcza, aż wreszcie trzeba mu wypowiedzieć walkę”.

„Szczęście nie jest wartością, którą można ocenić, jest to sposób myślenia, stan umysłu”.

„Ten podróżuje najszybciej, kto podróżuje samotnie”.

„Nie wiedziałem, że można sobie kupić towarzystwo”.

„Wyrwała mnie pani z przygnębienia i neurastenii. Te dwa demony dręczyły mnie od roku”.

„Wie pani – powiedział – mamy oboje więź, która nas łączy. Oboje jesteśmy samotni”.

„Cieszy mnie, że gorączka pierwszej miłości nie może się powtórzyć. Pierwsza miłość bowiem to gorączka i brzemię zarazem, cokolwiek by o tym pisali poeci”.

„Byłam jeszcze na tyle dziecinna, by uważać mówienie po imieniu za wielką zdobycz”.

„Ogarnęło mnie to czyste świeże uczucie, jakie ma się przy zawieszaniu kalendarza na początku roku”.

„(…) zastanawiam się, czy obłuda nie posiada czasem swoich dodatnich stron”.

„Uważam, że goście powinni zapraszać się sami. Życie jest za krótkie, by marnować je na wysyłanie zaproszeń”.

„(…) ludzie bardzo często mają mylne mniemanie o swoich krewnych”.

„Rzadko się zdarza, że ktoś jest mądry, a zarazem piękny. I ponadto lubi sport”.

„W każdym razie nie cenie ludzi, którzy sądzą innych po ubiorze”.

„Każdy budynek wydaje się ponury, jeśli jest przez dłuższy czas nie zamieszkany. Nawet nowe wille”.

„(…) tak mało rozumiemy uczucia innych osób”.

„Mogłabym walczyć z osobą żywą, a nie umarłą”.

„Lęk i grozę budziła tajemnicza głębia morza kryjąca coś nieznanego”.

„Czas i przeznaczenie nie  czekają na nikogo”.

„Gdy ktoś przeżyje wielki wstrząs, jak na przykład utratę ręki, podobno nie odczuwa tego na początku. Ulega wrażeniu, że porusza palcami, choć nie ma już ani ręki, ani palców”.

„Ona ma trzy zalety tak cenne dla męża: rasę, mądrość i urodę”.

„Nietrudno zwariować, przebywając stale z diabłem”.

„Żadne dramatyczne wydarzenie nie może przełamać siły życia”.

„Wszyscy mężowie pięknych żon są zazdrośni. A niektórzy z nich muszą wprost odgrywać Otella. Taką już mają naturę”.

„Nasze zmartwienia nie miały wpływu na przyrodę”.

Daphne du Maurier zadebiutowała w latach 30. XX wieku i od razu odniosła gigantyczny sukces. Jej najsłynniejszą książką pozostaje jednak „Rebeka”, wydana w 1938 roku powieść grozy, która filmowana była kilkukrotnie, a po raz pierwszy przez Alfreda Hitchcocka. Książka „Rebeka” jest jednym z wielu utworów literackich bogatych w opisy na temat ludzkiej psychologii, zwłaszcza jeśli analizuje się ją z punktu widzenia psychoanalizy freudowskiej. Freud jest dobrze znany wśród znawców literatury, ponieważ badał niektóre klasyczne teksty, między innymi sztuki takie jak „Król Edyp” czy „Hamlet”, dzięki którym odkrył wiele zjawisk psychologicznych. Następnie sformował swoje odkrycia i dopasował do teorii psychoanalitycznej. Zygmunt Freud, twórca psychoanalizy, rozwijał swój paradygmat teorii, badając systemy osobowości, mechanizmy obronne ego, analizę snów, etapy rozwoju osobowości i tak dalej. Istotą psychologii Freuda była i jest nieświadomość psychiki człowieka. System osobowości człowieka obejmuje id (zasada przyjemności), ego (zasada rzeczywistości) i superego (zasada moralności). Muszą pracować w równowadze, aby ukształtować dynamiczną, dojrzałą osobowość; w przeciwnym razie w ludzkiej psychice będzie dużo napięcia, niepokoju i bólu. Mechanizm obronny ego jest częścią strategii u człowieka, ma go chronić przed nadmiernym lękiem i opierać się impulsom id oraz kateksji superego. „Rebeka” to bardzo ciekawa, psychologiczna powieść, którą można kompleksowo analizować za pomocą psychologii freudowskiej obejmującej, po pierwsze analizę snów, po drugie Kompleks Narcyza i Kompleks Kopciuszka, po trzecie Kompleks Elektry oraz mechanizmy obronne Ego, który widzimy na przykładzie bohaterów książki; w drugiej żonie Maxima, a następnie Id, Ego, Superego, mechanizmy które możemy zaobserwować u Maxima De Winter i u pani Danvers.

„Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley…”. Nawet osoby, które nie czytały nigdy „Rebeki”, mogą rozpoznawać to słynne już zdanie rozpoczynające powieść Daphne du Maurier. Wydany w 1938 roku utwór angielskiej pisarki błyskawicznie stał się bestsellerem, został przetłumaczony na kilkanaście języków (na polski w 1958) i doczekał się kilku książkowych sequeli (m.in. Pani de Winter Susan Hill). „Rebeka” łączy w sobie cechy opowieści gotyckiej (motyw mrocznego zamku, nad którym ciąży klątwa przeszłości), thrillera i melodramatu, a do tego okraszona jest hitchcockowskim humorem. Rozpoczynającą się od melancholijnej, retrospekcyjnej ramy powieść można podzielić na dwie części. Pierwsza, rozgrywająca się na Lazurowym Wybrzeżu jest lekka i pogodna, druga, mająca miejsce w Manderley – mroczna i dramatyczna. Główną bohaterką jest młoda, nieśmiała kobieta, zatrudniona przez starszą, irytującą, bogatą snobkę panią van Happer jako „dama do towarzystwa”. Nienazwana z imienia młodziutka dziewczyna, bawiąc ze swoją pryncypałką w Monte Carlo, poznaje arystokratę Maxima de Wintera, który, ujęty szczerością i bezpretensjonalnością kobiety, postanawia jej się oświadczyć. Kiedy nowożeńcy udają się do Manderley, monumentalnej posiadłości Maxima, sielanka jednak się kończy. Przytłoczona nowym otoczeniem bohaterka czuje, że nigdy nie dorówna Rebece – tragicznie zmarłej, pierwszej żonie ukochanego, której duch wciąż wydaje się unosić nad majątkiem. Co gorsze, Maxim w Manderley czuje się nieswojo i zachowuje inaczej niż poprzednio na wakacjach, a gospodyni majątku pani Danvers, bezkrytycznie wielbiąca poprzednią panią de Winter, wpędza jej następczynię w coraz większe kompleksy. Można uznać, że przestrzeń ogromnego pałacu, w którym wciąż przechowywane są rzeczy osobiste poprzedniej pani domu, a serwety w dalszym ciągu noszą jej inicjały, stanowi swego rodzaju emanację postaci Rebeki. Swoistym „cieniem” zmarłej jest pani Danvers, kobieta przepełniona obsesyjnym uwielbieniem dla byłej chlebodawczyni, w którym psycholodzy dostrzegają wyraźny podtekst homoerotyczny. Będąc pod wrażeniem opisów z powieści („Jakaś wysoka, smukła postać wędrowała nocą przez las. >Przypominała żmiję…<”), zauważyłem, że autorka świetnie oddaje „widmowy” charakter zarówno Rebeki jaki samej pani Danvers – ubrana na czarno, ukazana w niektórych scenach w blasku ekspresjonistycznego światła, często posągowo nieruchoma kobieta w istocie wydaje się emanacją archetypowego Cienia bądź też uosobieniem popędu śmierci. To właśnie „Danny” – jak pieszczotliwie mówi o gospodyni były kochanek Rebeki, cyniczny Favell – próbuje doprowadzić nową panią domu do szaleństwa. Usiłując naśladować poprzednią panią de Winter, główna bohaterka skazana jest na klęskę, między innymi dlatego, że wyidealizowany wizerunek Rebeki to w rzeczywistości wyłącznie mit. Dopiero kiedy dziewczyna zrozumie, że nie jest wyłącznie gorszym substytutem pierwszej żony Maxima i że ideał ucieleśniany przez zmarłą jest w gruncie rzeczy fałszywy, będzie mogła uwolnić się od fantomu Rebeki. Książka może być odczytywana jako historia odkrywania własnej tożsamości przez kobietę pozbawioną imienia, prawa, wykluczoną z porządku symbolicznego.

Powód, dla którego ta powieść przepełniona jest psychoanalizą, jest bardzo prosty. Historia Rebeki zaczyna się od snu o czymś, co w przeszłości przydarzyło się drugiej żonie Maxima (narratorowi), kiedy mieszkała w Manderley ze swoim mężem, Maximem de Winter. Sen, w teorii Freuda, jest nieświadomą ekspresją człowieka jako efekt zmniejszającej się kontroli świadomości. Psychologicznie, głęboko w podświadomości druga żona Maxima, chce być panią i gospodynią w pięknym Manderley, choć w rzeczywistości jej życzenia nie mogą się spełnić. W jej śnie bramy Marderleys są zamknięte, ale kobieta jest w stanie przejść przez zamknięte ogrodzenie. („Nagle, jak to bywa we śnie, zostałam obdarzona nadprzyrodzoną mocą i przeniknęłam jak duch przez bramę zagradzającą mi drogę”). Można zinterpretować to w taki sposób, że druga żona Maxima została odrzucona przez otoczenie i służbę, nie pozwalając jej aby poczuła się panią tego luksusowego, pięknego domu, aby była częścią rodziny Manderley. Ale w swojej nieświadomości psychicznej kobieta jest ambitna i wytrwała w tym, aby żyć szczęśliwie u boku Maxima de Winter, być jego żoną, i dumnie zastąpić zmarłą jego pierwszą żonę Rebekę. Jej sen można również zinterpretować psychoanalitycznie, że w głębi duszy tęskni za pięknem, które symbolizuje otoczenie manderleyowskiej posiadłości. Można to prześledzić na podstawie jej snu o szczegółach posiadłości, takich jak długa kręta aleja, rosnące drzewa i kwiaty, pokrywająca drogę piękna trawa i ciche morze znajdujące się w pobliżu domu, które jest miejscem końca życia Rebeki. („Aleja wiła się teraz jak wstążka. Zniknął żwir, powierzchnię porosła trawa i mech. (…) Taras schodził na trawniki ciągnące się aż do morza”). Tak naprawdę bohaterka, głęboko w swej podświadomości, tęskni za bezpieczną i szczęśliwą rodziną, której nigdy nie posiadała. Światło księżyca we śnie psychoanalitycznie symbolizuje światło w mroku, pierwsze szczęśliwe chwile dziewczyny, która rozpoczęła w Manderley jako żona Maxima, nowa pani tego miejsca, a także nowa dysponentka dla służby i pani Danver. Natomiast sen o pustej posiadłości Manderley i szarych kamiennych murach, które pozostały, jest dowodem jej podświadomego lęku o rujnujących nadziejach na bycie drugą żoną Maxima de Winter. Psychoanalitycznie jest to symboliczne wkraczanie w otchłań. W drugiej części snu Manderley jest całkowicie zniszczony przez nienawiść jaką czuła pani Denver do nowej dziedziczki. („Wszędzie rosły pokrzywy, przednia straż armii dżungli. Smukłe chwasty wdarły się na taras, pokryły ścieżki, podeszły nawet pod okna domu. (…) Dom ten był grobowcem. Nasz strach i cierpienia pogrzebane zostały w ruinach. I już nie zmartwychwstaną”).


Obecność Rebeki, głównej bohaterki, która nie żyje już od samego początku powieści przenika całą historię. Jest pośrednio odpowiedzialna za nieszczęście Maxima, niepewność i lęki jego drugiej żony, ma też wpływ na zemstę pani Danver. W oczach mieszkańców była taka urocza, mądra i miła. Piękna Rebeka poślubiła Maxima z powodu pewnych zainteresowań i miłości do pieniędzy, a nie ze szczerości i miłości. Lubiła imprezy i zabawę, życie określała przez pryzmat własnej przyjemności. Z psychologicznego punktu widzenia Rebeka była książkowym przykładem zaburzenia narcystycznego. Osoba cierpiąca na tego rodzaju zaburzenie psychiczne, świadomie-podświadomie, ma tendencję do kochania siebie tak bardzo, że nie potrafi kochać nikogo innego. Freud twierdził, że każdy w rzeczywistości przechodzi przez etap narcyzmu, kiedy jest jeszcze niemowlęciem, kierując całą uwagę na siebie. Libido lub instynkt życiowy dziecka ma na celu uzyskanie satysfakcji poprzez poznanie siebie (narcyzm pierwotny). Kiedy nadchodzi okres dojrzewania, pierwotny narcyzm zwraca większą uwagę na własny wygląd i interes własny, co nazywa się narcyzmem wtórnym. To właśnie dzieje się z Rebeką, która cierpiała na wtórny narcyzm, ponieważ za bardzo kochała siebie zamiast kochać swojego męża. Rebeka posługiwała się również swymi mechanizmami obronnymi ego poprzez przemieszczenie, to znaczy przemieszczanie psychicznej energii, próbując znaleźć odpowiednie obiekty wewnętrzne, aby zmniejszyć swoje napięcie psychiczne i niepokój związany z brakiem opieki rodzicielskiej utraconej (w prawdziwym świecie) w dzieciństwie. Imprezy i wesołe spotkania były przedmiotami zastępczymi (świat fałszywy), dzięki którym Rebeka miała nadzieję odnaleźć miłość macierzyńską. W jej umyśle mężczyźni byli tylko głupimi stworzeniami, którymi można się bawić. Jej małżeństwo z Maximem – patrząc na to przez pryzmat badań Freuda - miało zredukować bolesne napięcie psychiczne, niepokój i brak uczucia rodziców. W ten sposób uwalniała się od presji superego. Można również przeanalizować, że narcystyczna psychika Rebeki, wynikała także z dumy z powodu jej doskonałej urody fizycznej. Wiemy nie od dzisiaj, że piękno  dodaje pewności siebie, godności i dumy, co z kolei może rujnować dobre cechy osobowości. Wielu mężczyzn podkochiwało się w Rebece, na wpół szaleńczo gloryfikując i ubóstwiając jej urodę, jednak ona, nie potrzebowała w ogóle relacji emocjonalnych. Jej wystarczyło być pożądaną i podziwianą przez mężczyzn. Co więcej, w oczach Rebeki ci, którzy rywalizowali o jej serce i chcieli być jej kochankami, byli uważani za głupców.

Oprócz cierpienia psychicznego z powodu Kompleksu Kopciuszka, druga żona Maxima również cierpiała na Kompleks Elektry. Jest to pewnego rodzaju psychologiczna skłonność motywacyjna, w której cierpiąca, bardzo młoda dziewczyna, zakochuje się w stosunkowo, nawet „podstarzałym” mężczyźnie i chce go mieć za męża (Maxim ma 42 lata sic!). Początkowo druga żona Maxima ma dwadzieścia jeden lat, kiedy wychodzi za mąż za znacznie starszego od niej de Wintera, który ma czterdzieści dwa lata. Jest to jej pierwsza miłość do mężczyzny. Maxim to symboliczny ojciec, a pani van Hopper dla której dziewczyna była „osobą do towarzystwa” reprezentowała symboliczną matkę. Biorąc pod uwagę fakt, że pani van Hopper jako matka symboliczna nie była dla niej miła, nie była „dobrą matką”, ale chciwą, materialistyczną i zgryźliwą kobietą, dziewczyna starała się ignorować tą żeńską symbolikę. Z psychologicznego punktu widzenia chciała zastąpić postać swojego prawdziwego ojca osobą dojrzałego mężczyzny, jakim był Maxim, ponieważ jego  postać idealnie nadawała się do tej roli; był dla niej troskliwy, kochający i opiekujący. Jeśli nie znalazłaby takiej figury w swoim życiu, w konsekwencji jej impulsywna tożsamość doznałaby emocjonalnego bólu, ponieważ nie byłaby w stanie uwolnić się od napięcia, niepokoju i porażki. Jej Id musiało szukać symbolicznej postaci, dlatego „uwalniała się” od tego typu zachowań, gdy zaczynała mieć idealną sylwetkę, gdy czuła się bardzo szczęśliwa i nie chciała rozstawać się emocjonalnie z Maximem.

Teraz przyjrzyjmy się bliżej osobowości pani Danvers, która była długoletnią służącą w Manderley, i znała Rebekę od dzieciństwa. Dzięki temu miała ogromną więź z Rebeką ponieważ zastępowała jej matkę. Jej wielkie poczucie przynależności do Rebeki sprawiało, że jej umysł stawał się „demonicznym władcą”, który zmienił jej superego w impulsywny id. Impulsywny id, w kategoriach psychoanalizy Freuda, czynił ją ślepą, nienawidziła każdego, kto chciałby skrzywdzić Rebekę do tego stopnia, że po śmierci Rebeki następne kobiety u boku Maxima uważała za persona non grata, nie mogła dopuścić do świadomości, że inna kobieta mogłaby zająć pozycję Rebeki w Manderley. Lojalnie dbała o wszystkie pamiątki, które uważała za wartościowe i przypominały jej o pierwszej pani domu. Każdy, kto nawet przypadkowo zniszczył souvenir,  traktowany przez panią Danvers jak relikwia, spotkał się z olbrzymią złością i nienawiścią. Przekonał się o tym lokaj Robert, kiedy został oskarżony o uszkodzenie chińskiego amorka. W końcu pani Danvers wpadła we władzę swojego impulsywnego id, i aby rozładować napięcie wywołane stratą, żałobą, porażką i niepokojem postanowiła podpalić rezydencję Manderleyów. Można zanalizować, że jej nieostrożne działanie było prymitywnym sposobem na rozwiązanie rozczarowania, złości, nienawiści i zemsty na Maximie i jego drugiej żonie po tym, jak dowiedziała się, że Rebeka prawdopodobnie została celowo zamordowana przez męża. Id który zawładnął panią Danvers skłonił ją do zemsty, kobieta usiłowała spalić rezydencję i uciec z dala od Manderley.

Mechanizm obronny ego był pozornie używany przez panią Danvers w formie zaprzeczenia, aby odrzucić rzeczywistość, odrzucić nieprzyjemny bodziec lub realistyczne postrzeganie życia poprzez usunięcie lub zastąpienie tego fantazją lub halucynacją. W takim przypadku zaprzeczenie usuwa zewnętrzne niebezpieczeństwo, zakłada, że nie ma już zagrożenia. Pani Danvers nie uważała, że Rebeka, jej pani, już nie żyje. Była tego pewna, że dziewczyna żyje i że nie nastąpiły żadne zmiany w Manderley. Pani Danvers nadal dobrze opiekowała się sypialnią Rebeki, więc nie było tam kurzu, wszystko było czyste i uporządkowane, a na stoliku zawsze leżały świeże kwiaty. Nikt poza nią nie mógł wchodzić do sypialni Rebeki. Pani Danvers nie była w stanie zaakceptować faktu śmierci dziewczyny; ciągle czuła, że Rebeka stoi przy niej, w pokoju porannym i podczas balu w Manderley. Czuła też, że Rebeka obserwuje Maxima i jego drugą żonę. Wykonywała swoją codzienną pracę tak, jakby nic się nie stało. Pani Danvers patologicznie kochała dziewczynę, ponieważ z czasem zaczęła uważać ją za swoją córkę.

            Warto też poświęcić trochę uwagi samej autorce książki Daphne du Maurier. W dzieciństwie ubierała się w szorty i krawaty, większość czasu spędzała udając swoje alter ego, Erica Avona, wspaniałego, wysportowanego kapitana krykieta. Ale kiedy osiągnęła dorosłość, ta chłopięca jaźń „została zamknięta w pudełku". Czasami, gdy była sama, otwierała go „i pozwalała fantomowi, który nie był ani chłopcem, ani dziewczynką, ale bezcielesnym duchem, tańczyć wieczorem, kiedy nie było nikogo w domu". Ten ukryty chłopiec eksplodował w 1947 roku, kiedy Du Maurier poznała i zakochała się w Ellen Doubleday, żonie jej amerykańskiego wydawcy i adresatce listu, w którym jej przeżycia miłosne zostały zawarte. Jej uczucia nie zostały odwzajemnione, ale otworzyły bramy do późniejszego romansu z Gertrude Lawrence, aktorką, z którą również był związany jej ojciec. Seksualność Daphne du Maurier była na ówczesne czasy bardzo skomplikowana. Słowo transgender nie było jeszcze znane. Nie sądziła, że jej pragnienie do kobiet czyni ją lesbijką i walczyła z tzw. „weneckimi tendencjami". (Seks heteroseksualny był znany w jej rodzinie pod egzotyczną nazwą „wyjazd do Kairu".) Właściwie czuła, że jest chłopcem, bardzo zakochanym i utknęła w niewłaściwym ciele. Jednocześnie – być może pragmatycznie, może nie – była kobietą zaangażowaną w pozostanie w związku małżeńskim ze swoim mężem. Ile seksualności samej Daphne du Mauriera jest widoczne w „Rebece”? Narratorka wielokrotnie obsadza się w roli androginii. Ofiarowuje się Maximowi, jako  („Będę twoim przyjacielem i towarzyszem, jakby młodszym kolegą. Nie chcę być niczym więcej” lub „Wyglądała jak chłopak w swoim żeglarskim stroju, chłopak o twarzy anioła z obrazu Botticellego”). Ma w sobie dużo ciepła dla swojej poprzedniczki Rebeki. Spekuluje na temat tego, jak mogło wyglądać jej ciało: jej wzrost i smukłość, sposób, w jaki nosiła płaszcz leniwie zawieszony na ramionach, kolor szminki, jej nieuchwytny zapach, jak zmiażdżone płatki azalii.

Książka „Rebeka” jest świetnym sposobem na  poznanie podstawy psychoanalizy Freuda. To melodramat i bynajmniej nie brakuje mu huków i kraks. Są dwa zatopione statki, morderstwo, pożar, impreza kostiumowa i wiele złożonych zdrad, a jednak zaskakujące jest uświadomienie sobie, jak wiele z jego dramatu nigdy się nie wydarzy. Druga pani de Winter może nie wyróżnia się zbytnio, ale należy do wielkich marzycieli literatury angielskiej. Całe strony poświęcone są jej wyobrażeniom i spekulacjom. Efekt jest ciekawie niestabilny, nie tyle opowieść, co sieć możliwości, w którą czytelnik szybko się wplątuje. „Nikt nie rodzi się kobietą lecz się nią staje” - powiedziała Simone de Beauvoir i nie ma wielu tragicznych przykładów tego, co to może oznaczać i ile to może kosztować kobietę jak postać Rebeki i druga żona Maxima. Z jednej strony narratorka jest dla siebie surowa- praktycznie jeszcze uczennica, z prostymi włosami i obgryzionymi paznokciami, z niezdolnością do rozmowy ze służbą lub prowadzenia domu. Z drugiej strony Rebeka, która jest skończona: lakierowana i wykwintna, jak ten bezcenny porcelanowy kupidyn była pusta, próżna i krucha. To Rebeka stworzyła Manderley, zamieniając piękny stary dom w apoteozę kobiecych talentów i cnót. Oczywiście ten wzór piękna i życzliwości okazał się złowrogą podróbką. W slangu rodziny Du Maurier atrakcyjna seksualnie osoba była „zagrożeniem", a Rebeka łączyła oba znaczenia tego słowa. Była zwierzęciem, diabłem, wężem, „okrutnym, przeklętym, zgniłym na wskroś". Została zniszczona z powodu swojej trującej seksualności, co ja osobiście mogę eufemistycznie nazwać jej „stylem życia".

            O dziwo, czytelnik jest w jakiś sposób manipulowany lub nakłaniany do uwierzenia, że zamordowanie Rebeki i ukrycie tej zbrodni są w jakiś sposób konieczne, a nawet romantyczne; że bycie oszukanym jest o wiele gorszym losem niż śmierć kobiety. To ponura przeróbka „Sinobrodego"[1], w której morderca staje się nagle ofiarą, uroczą pomimo zakrwawionych rąk.

 

 

 

 

 


[1] Sinobrody (fr. La Barbe bleue) – baśń wydana pierwotnie w zbiorze Histoires ou contes du temps passé z 1697 roku, przypisywana Charles’owi Perraultowi. Bohaterem tytułowym jest zbrodniarz, który w zamkniętej komnacie ukrywa zwłoki zamordowanych żon i ginie z rąk braci ostatniej z nich.

 

09 czerwca 2023

Serotonina

 

„Serotonina”

Michel Houellebecq


Autor/ Michel Houellebecq, najbardziej znany dziś francuski autor, w kolejnym już roku jest „najpoważniejszym kandydatem” do literackiej Nagrody Nobla. Jednocześnie wciąż zarzuca się mu, że nie jest „dość nowoczesny”. W swoich książkach Michel Houellebecq porusza najbardziej aktualne tematy, wskazując słabe punkty zachodniego społeczeństwa. W powieści „Serotonina” pisarz kreśli portret Francji, podzielonej na wielkie centra i pogardzane, niszczejące peryferie, coraz częściej rewoltujące się wobec roli, jaką odgrywają. Pokazuje zmieniający się świat, negowanie ideałów. Główna postać tej książki, zgodnie z pesymistycznym charakterem twórczości Houellebecqa, boryka się natomiast z depresją i porzuca swoje dotychczasowe życie, aby pogodzić się z trudną przeszłością.

Tłumaczenie/ Beata Geppert

Tytuł oryginału/ fr „Sérotonine”

Tematyka/ Houellebecq nie wychodzi z roli diagnosty chylącej się ku upadkowi Europy, ale także kondycji ludzkiej w ogóle. Nie oszczędza nam prawdy o naszej hipokryzji, cynizmie i samotności – „do szczęścia nie ma już po prostu warunków historycznych”. Być może jednak bezwzględna ocena sytuacji nie wynika wcale z mizantropii, o którą francuski pisarz tak często bywa posądzany, ale z elementarnego poczucia uczciwości? Najtragiczniejszą postacią „Serotoniny” nie jest jednak sam bohater, ale jego najbliższy przyjaciel Aimeric. To arystokrata i kolega Labrousta ze studiów, który odrzucił perspektywę kariery w międzynarodowej korporacji i wybrał proste życie blisko natury w rodzinnym zamku jako hodowca krów. Zmaga się on z meandrami wspólnej polityki rolnej UE, coraz mniejszymi dopłatami bezpośrednimi i kolejnymi umowami o wolnym handlu, negocjowanymi przez rząd francuski (przy udziale samego Labrouste’a), które sprawiają, że francuska produkcja rolna przegrywa z zagraniczną konkurencją jako droga i nieopłacalna.

Główny motyw/ Główny bohater powieści, Florent Claude-Labourste, jest 46-letnim inżynierem agronomii. Poznajemy go, gdy kończy karierę zawodową we francuskim ministerstwie rolnictwa i toksyczny związek z japońską kochanką. Ma plan: zniknąć. W hotelu, do którego się wyprowadził, przygniata go kompletna bezczynność. Aby ją znieść, zażywa captorix – lek antydepresyjny podnoszący poziom serotoniny. Nie chodzi jednak o to, żeby wrócić do formy – Florent nie ma już na to ani nadziei, ani siły – captorix pozwala jedynie utrzymać złe emocje w ryzach, „zamieniając życie w ciąg formalności”. Szybko wychodzi na jaw, że oprócz skutków pozytywnych lek powoduje także znacznie mniej pożądane konsekwencje – bohater będzie musiał pogodzić się z zupełną impotencją. Przy takim obrocie spraw ostatnim przejawem dekadencji, na jaki może pozwolić sobie bogaty Francuz, jest roztrwonienie majątku na wyrafinowane przyjemności kulinarne.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) celem każdej administracji jest bowiem maksymalne ograniczenie możliwości życia człowieka, o ile nie da się całkowicie ich zniszczyć”.

„(…) nie ponoszę żadnej odpowiedzialności, to Bóg zawsze mną rozporządzał (…)”.

„(…) powiedzmy, że w moim wieku wszelkie obietnice szczęścia stają się już nieco mętne (…)”.

„(…) za każdym razem miałem niezwykle silne uczucie powrotu do piekła – do piekła, które ludzie sami sobie zbudowali dla własnej wygody”.

„(…) to samo słowo dla mężczyzn i dla kobiet odnosi się do zupełnie innej rzeczywistości”.

„U mężczyzny miłość jest więc zakończeniem, spełnieniem, a nie jak u kobiety początkiem, narodzinami, i warto mieć to na względzie”.

„(…) bezwarunkowa miłość uważa takie zdarzenia [śmierć osoby ukochanej] za niemożliwe, a nawet kategorycznie je wypiera, bezwarunkowa miłość jest zbudowana właśnie na tej niemożności, na tym wyparciu, i w tej fazie nie ma znaczenia, czy ową miłość pieczętuje wiara w Chrystusa, czy wiara w opracowany przez Google’a projekt nieśmiertelności (…)”.

„Nie jest dobrze, kiedy zakochani mówią tym samym językiem, nie jest dobrze, kiedy mogą się naprawdę porozumieć, wymieniać poglądy, gdyż mowa nie służy do tworzenia miłości, lecz do tworzenia podziałów i nienawiści (…)”.

„Gdybyśmy jeszcze potrafili ograniczać się do tematów przyziemnych i konkretnych – gdzie są klucze od garażu? o której przychodzi elektryk? – dałoby się wyżyć, ale wszystko, co ponad to, prowadzi do rozłąki, utraty miłości, rozwodu”.

„Na Zachodzie nikt już nie będzie szczęśliwy, myślała, nikt i nigdy, przyszła pora, by uznać szczęście za jakiś starożytny majak, do szczęścia nie ma już po prostu warunków historycznych”.

„Dobre kłamstwo powinno częściowo opierać się na rzeczywistości (…)”.

„(…) wszystko, co sobie można wyobrazić w temacie pornografii, istniało już w czasach starożytnej Grecji i Rzymu”.

„Zbiegi okoliczności to mruganie okiem przez Boga”.

„Ale im bardziej przestrzegam reguł, tym trudniej mi związać koniec z końcem”.

„Czasem brak jednej bliskiej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony”.

„W sprawach sercowych nie należy jednak przeceniać roli przypadku”.

„W rzeczywistości sprawy nie potoczyły się tak, jak zakładałem, świat zewnętrzny narzucił swoją obecność i zrobił to z całą brutalnością”.

„Ostatecznie w nazistowskich obozach też byli lekarze z dyplomami akademii medycznej”.

„(…) wtedy zrozumiałem, że społeczeństwo to maszyna do niszczenia miłości”.

„(…) w tamtych czasach ludzie chyba bardziej żyli w realu”.

„Wszystkie pary tworzą swoje drobne, mało istotne rytuały, nawet trochę śmieszne, z którymi z nikim się nie dzielą”.

„Bóg jest kiepskim scenarzystą, pięćdziesiąt lat życia skłoniło mnie do takiego wniosku, Bóg w ogóle we wszystkim jest kiepski, wszystko, co stworzył, nosi piętno niedoskonałości i porażki, o ile nie najzwyklejszej złośliwości, istnieją rzecz jasna wyjątki (…)”.

„(…) szczęśliwy tym krótkotrwałym szczęściem, jakie człowiek odczuwa, gdy uniknął poważnego nieszczęścia i wraca do swoich nieszczęść codziennych”.

„(…) nie da się ludziom pomóc, pomyślałem, ani przyjaźń, ani współczucie, ani psychologia, ani inteligencja sytuacyjna nie znajdują tu żadnego zastosowania, ludzie sami wytwarzają mechanizm własnych nieszczęść (…)”.

„(...) nic nas nie koi równie łatwo jak świadomość innych niż nasze dramatów, które nam zostały oszczędzone”.

„Bóg obdarzył mnie naturą prostą, moim zdaniem wręcz niezwykle prostą, to raczej świat wokół mnie stał się złożony (...)”.

„Nastrój globalnej katastrofy zawsze choć trochę pomaga w odbiorze katastrofy osobistej, pewnie dlatego samobójstwa tak rzadko się zdarzają podczas wojny (...)”.

„(...) ludzkość wynalazła miasta z ich naturalnym skutkiem, czyli samotnością (...)”.

„(...) każdy potrzebuje odrobiny przyjemności, by żyć cz też – jak to się mówi – krok po kroku iść do przodu”.

„Są takie chwile, kiedy poczucie wstydu musi ustąpić, bo nie da się dalej przy nim obstawać”.

 

W „Serotoninie” występuje typowy dla Houellebecqa antybohater: samotny, sfrustrowany, starzejący się facet, który uwielbia zestawiać w pamięci rankingi kobiet, z którymi udało mu się przespać. „Przegapił ruch Me Too - to oczywiste" - napisała Nelly Kaprielian z magazynu „Les Inrocks". Krytyczka podkreśla jednak, że „przestarzały" stosunek autora do kobiet to jedyne zastrzeżenie, jakie ma do „Serotoniny", którą, jako powieść, ocenia wysoko.

Głównym bohaterem „Serotoniny” jest 46-letni Florent-Claude Labrouste, inżynier agronom, który pewnego dnia odkrywa, że jego dużo młodsza kochanka zdradzała go podczas filmowanych orgii. Opuszcza ją, porzuca pracę, zamieszkuje w hotelu i spędza czas przesiadując w barach, spacerując po supermarketach i wspominając minione miłości. Samotny i nieszczęśliwy Florent egzystuje dzięki regularnemu zażywaniu antydepresantów, które zwiększają stężenie we krwi serotoniny zwanej hormonem szczęścia, stąd tytuł powieści. Lek ma jednak skutki uboczne, a jednym z nich jest impotencja...

Gdy pewnego dnia Florent-Claude odkrywa lubieżne filmiki porno, w których występuje jego dziewczyna, postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie. Pozbywa się luksusowego mieszkania i rezygnuje z dochodowej pracy w Ministerstwie Rolnictwa. Włóczy się po mieście, odwiedza bary, restauracje i supermarkety, analizując swoje naznaczone porażką związki miłosne. Jego podróż zaczyna się w Almerii, prowadzi ulicami Paryża i przez Normandię, gdzie zdesperowani rolnicy, pokonani przez globalizację i wspólną politykę rolną UE, szykują się do z góry przegranej wojny. Świat zdaje się rozpadać razem z bohaterem. Francja idzie na dno, Unia Europejska idzie na dno, na dno idzie bezcelowe życie Florenta-Claude’a. Coś poszło zdecydowanie nie tak i nie zaradzi temu nawet największa dawka Captorixu. Gdy mężczyzna udaje się do lekarza, słyszy bezlitosną diagnozę: „Pan umiera ze smutku”.

To typowa Houellebecqowska postać - jest zgorzkniały, złośliwy, przekonany o tym, że życie i świat nie mają sensu. Gdy jego sąsiedzi skrupulatnie segregują śmieci, on specjalnie wrzuca puste butelki po winie do pojemnika na papier. Jego największą pasją są papierosy (do perfekcji opanował demontaż czujników dymu w hotelach) i kobiety, o których ciałach nieustannie marzy. Na marzeniach się kończy, ponieważ efektem ubocznym przyjmowania przez Florenta-Claude'a antydepresantu jest impotencja. Rozczarowany życiem wyprowadza się do jedynego hotelu, który zezwala gościom na palenie, i dokonuje niekończących się retrospekcji, by dowiedzieć się, dlaczego w wieku 46 lat jest smutny i samotny. Wraca myślami do wszystkich swoich poważniejszych związków, w tym do tego najważniejszego, który rozpadł się z jego winy…


 

Przy okazji historii Florenta-Claude’a Houellebecq oczywiście obraża kogo popadnie - urażeni mogą się poczuć homoseksualiści, kobiety, Azjaci, Niemcy, Rumuni, architekci, fani heavy metalu nawet mieszkańcy miasteczka Niort - pisarz wspomina je jednym zdaniem, nazywając wyjątkowo brzydkim. Bohater „Serotoniny” jest jednak postacią tak żałosną, a momentami i odpychającą, że trudno powiedzieć, by autor gloryfikował jego poglądy. Inhibitor tytułowej serotoniny, fikcyjny środek Captorix, pozwala Florentowi-Claude’owi przeżyć z dnia na dzień, ale nie pozostawia złudzeń. Szczęście? Jakie szczęście? „Nikt nie będzie już szczęśliwy na Zachodzie. Dziś powinniśmy postrzegać szczęście jako rodzaj dawnego marzenia, zwyczajnie nie spełniamy już warunków” - stwierdza. A puenta - związana z Captorixem - będzie oczywiście przewrotna.

W końcu bohater jedzie do rodzinnej Normandii na poszukiwanie byłej dziewczyny, która opuściła go, nie mogąc znieść jego niewierności. Tym sposobem Florent ma okazję obejrzeć z bliska współczesną francuską wieś, pogrążoną w kryzysie na skutek polityki gospodarczej UE. Doprowadzeni do ostateczności kwotami mlecznymi rolnicy organizują protest i blokują autostradę. „Serotonina", ukończona zanim we Francji rozpoczęły się obecne antyrządowe demonstracje polegające na blokowaniu dróg ugruntowała pozycję Huellebecqa jako pisarza, który genialnie umie wczuć się w atmosferę rzeczywistości.

Specjalnością Houellebecqa jest krytyka współczesnego świata. Każda powieść przynosi nową galerię postaci samotnych, uwikłanych w niewolnicze zależności od pracodawcy, rodziny, religii. Bohaterowie Houellebecqa to najczęściej dranie bez sumienia, a przy tym hipokryci. W tej literaturze programowo brakuje postaci pozytywnych, znakomita większość bohaterów została opisana jako postaci odrażające i z odrazą patrzące na innych ludzi. „Może nie byłoby fałszem uznanie mnie za konserwatystę w szerokim tego słowa znaczeniu, w tym sensie, że nie lubię zmieniać rzeczy, które jeszcze całkiem nieźle działają. W konserwatyzm jest też wpisany pewien rodzaj pesymizmu, dostrzeganie zagrożeń, czyli to, co sam w sobie obserwuję" - zauważył pisarz. W swoich powieściach Houellebecq przedstawia często przerysowany, karykaturalny obraz ludzi zafascynowanych ideą postępu, przekonanych, że rozwój cywilizacji zlikwiduje po trochu mankamenty natury ludzkiej. Jego zdaniem, nawet najbardziej konsekwentna poprawność polityczna, lansowanie tolerancji przez wykluczanie z dyskursu publicznego osób o niewygodnych dla oficjalnych trendów poglądach nic nie da. „Wiele cech, z którymi współcześni ideolodzy społeczni chcą walczyć, jak skłonność do przemocy i agresji, dyskryminowanie słabszych, uleganie nałogom, są wpisane w egzystencję człowieka jako gatunku. Nie zmienimy człowieka" - uznał pisarz.

Część powieści poświęcona jest wizycie u przyjaciela, Aymerica, rolnika zmagającego się ze zmieniającą się rzeczywistością i rozpadem małżeństwa. Dzięki tej dwójce przyjaciół widzimy zmiany w społeczeństwie. Retrospekcje Florenta-Claude'a pokazują, jak postęp w rolnictwie powoli miażdży życie rolników, czego rezultatem jest nieubłagany i nieunikniony upadek indywidualnych niedużych gospodarstw rolnych. Kiedy dzieje się to, co nieuniknione, wybór jest między poddaniem się (jak Florent-Claude) lub wzięciem spraw w swoje ręce (jak Aymeric). Jednak, wraz z rozwojem „Serotoniny”, widzimy, że jest coś więcej w smutku naszego bohatera niż tylko egzystencjalna nuda. Początkowe fragmenty z życia seksualnego ustępują miejsca bardziej nostalgicznym, romantycznym historiom, gdy nasz bohater zastanawia się nad przeszłymi związkami z kobietami. Jego podróż do Normandii to nie tylko wycieczka do Aymerica (i pretekst do ucieczki od obecnej dziewczyny), ale także okazja do ponownego odwiedzenia miejsca, w którym rozpoczął się jeden z jego prawdziwych związków. Kiedy wędruje po mieście, w którym kiedyś mieszkał, staje się to rodzajem wycieczki po jego libido i emocjach, zastanawiając się, co by było, gdyby...?

Strona po stronie, książka zaczyna czytelnika „parzyć”. Presja globalizacji niszczy opłacalność uczciwego rolnictwa. Aymeric zamiast poderwać „mołdawską dziewczynę", jak sugeruje Florent-Claude, uczestniczy w zapowiedzi ruchu „żółtych kamizelek” – bierze się bezpośrednio do walki z Unią Europejską. Rolnicy, tak jak „żółte kamizelki", stają się ofiarami globalizacji i przemian francuskiego modelu gospodarczego, który spycha ludzi takich jak oni w kierunku pełzającej pauperyzacji. Houellebecq raz jeszcze okazał się autorem o genialnym słuchu społecznym. Jego powieść idealnie wpisała się w rozdzierający Francję konflikt, z którego siły, w momencie gdy pisarz zaczynał pracę nad powieścią, niemal nikt specjalnie nie zdawał sobie sprawy.

Najważniejszy jednak w powieści jest wątek miłości narratora do Camille i pomysł naprawy największego życiowego błędu. Houellebecq cytuje Niekrasowa i Gogola, ale najbliżej mu do Dostojewskiego, który pisał, że ludzie pozornie marzą o szczęściu, a robią wszystko, by żyć nieszczęśliwie. Tak właśnie postępuje bohater „Serotoniny". Tyle że u Dostojewskiego czy Bułhakowa pogrążonych w depresji bohaterów zbawiała kochająca ich kobieta. U Houellebecqua kobiety mają sposoby, by realizować się jako matki bez pomocy mężczyzny, zwłaszcza takiego, który je zdradził. Głupio czy nie głupio, to nie ma znaczenia. Zdrada to zdrada – ostrzega Houellebecq, dlatego jego najnowszą książkę można uznać za przypowieść, a to znaczy, że francuski cynik chce nas umoralnić i uratować przed życiową katastrofą!

W książce pojawia się też niemiecki ornitolog obserwator ptaków, który okazuje się być aktywnym pedofilem – jedyną prawdziwą troską naszego głównego bohatera o ofiarę seksualną (dziesięcioletnią dziewczynkę) jest nadzieja, że za filmy w których występuje dziewczynka ma zapłacone. Po tym wydarzeniu Florent uczy się strzelać i rzeczywiście co jakiś czas trafia prosto w smutne serduszko: „na zachodzie nikt już nie będzie szczęśliwy”, a „cała kultura świata niczemu nie służy”. Ale nie wszystko stracone, bowiem „naprawdę możemy spowodować duże straty”, chociaż w gruncie rzeczy „mechanizmy nieszczęścia są (…) silniejsze”.

„Serotonina” to powieść na czasy „La fin des sociétés” (końca społeczeństw) – epokę zapowiedzianą przez francuskiego socjologa Alaina Touraine’a w dziele o takim właśnie tytule. Kim jest człowiek w takich czasach? Czy jedynie zwierzęciem poruszanym najprostszymi mechanizmami popędu seksualnego? Czy istotą metafizyczną, którą napędzają impulsy i siły niedające się sprowadzić do czystej biologii, jak miłość choćby? I czy ponowne odkrycie tej metafizycznej, ponadbiologicznej istoty wystarczy, by po nieuchronnym końcu świata nadszedł nowy? Być może po prostu należy szukać gdzie indziej, w rzeczywistości znajdującej się poza czułym, ale reakcyjnym radarem Houellebecqa, dobrze identyfikującym rozkład, ale niedostrzegającym oznak nowego. Jak choćby krzepnącej politycznej podmiotowości kobiet, które w kończącym się świecie z „Serotoniny” mają status obiektów do pożądania i co najwyżej kochania, lecz nie działania.

Co Florentowi-Claude’owi pozostaje z materialnych przejawów otaczającego świata poza wiadomą małą i białą tabletką? Ostatnimi figurami wyludnionego uniwersum są: recepcjonistka, ekspresy do kawy – jedyni towarzysze poranków, i oczywiście, na poczesnym miejscu, kolejne hotelowe telewizory. Szczególnie te oglądane bez dźwięku, jako nieme i groteskowe tło dla kończącego się świata. A także ostatnie zwierzęta, które bohater tej wyludnionej planety spotyka przed apokalipsą – krowy. Nie pierwszy raz odbijający się w ich wielkich oczach literacki przechodzień zderza się z absurdem własnego istnienia. Florent-Claude głaszcze czule ich wilgotne, ciepłe pyski w oborach należących do uwikłanego w protest rolników przyjaciela z młodości, Aymerica, ale kiedy okazuje się, że całe stado pójdzie na zmarnowanie, ogranicza się do powiadomienia o tym niechętnych służb. To już nie jego kłopot. „Czy tak żyją ludzie?” Właśnie tak. Kolejna książka Houellebecqa nie może już pójść dalej w tej diagnozie, jedyne, co pozostaje, to cofnąć się do groteski niemego telewizora.

Czy rzeczywiście jest tak źle, jak twierdzi Michel Houellebecq? Przecież nie brakuje propozycji lepszej organizacji świata. Świat zachodni pomału rozwija ideę municypalizmu, przejmowania władzy w miastach przez oddolne ruchy obywatelskie – jednym z jej aspektów jest feminizacja polityki. Wszystkie te lokalne inicjatywy śmiało można nazwać utopiami, czyli projektami karmiącymi się nadzieją, że możliwy jest lepszy świat. Co ważniejsze, nie są to jedynie literackie wizje, tylko autentyczne projekty testowane w konkretnej rzeczywistości społecznej i politycznej. Czy jednak to wystarczy wobec globalnego wyzwania i jego możliwego kresu – apokalipsy? Czy nie usypiają one wręcz czujności, tworząc fałszywe złudzenie, że wystarczy właściwie urządzić własny ogródek, by naprawić świat? Ryzyko prowincjonalnego samozadowolenia jest realne. By go uniknąć, potrzebna jest przemiana wyobraźni w skali globalnej, która te wszystkie pojedyncze inicjatywy łączyłaby we wspólny projekt ratowania świata. Czy istnieją opowieści, które byłyby w stanie taką zmianę wywołać?

Czy da się stworzyć raj na ziemi? Miejsce, gdzie by się wszystkim dobrze mieszkało i pracowało?  Wspomnieć należy przynajmniej dwie, zupełnie przeciwstawne zasady: nadziei i odpowiedzialności. Zasada nadziei to podstawa optymizmu poznawczego i przekonania, że człowiek jest w stanie kontrolować bieg historii oraz kształtować przyszłość. Zasada odpowiedzialności, sformułowana przez filozofa Hansa Jonasa, powstała w odpowiedzi na świat, w którym postęp wyrwał się spod kontroli i zaczął prowadzić do zgubnych konsekwencji w wymiarze humanitarnym oraz ekologicznym.

Utopii więc nie brakuje, problem w tym, że nie rozpalają one wyobraźni i nie zasilają projektów politycznych, które z podobną siłą jak przed stuleciem komunizm czy socjalizm potrafiłyby porywać do działania. Dziś, jak pisał u schyłku życia Zygmunt Bauman, porywają jedynie retrotopie – wizje przyszłości wywiedzione z wyimaginowanych przedstawień lepszej rzekomo przeszłości. Utrata freudowskiego popędu do życia oddaje pole popędowi ku śmierci – to sedno powieści Houellebecqa, który zdaje się zadawać pytanie – czy tu (w Europie) i teraz (u schyłku drugiej dekady XXI wieku) jest możliwy inny los? Odstawienie leku i przywrócenie męskości oznaczałyby nawrót depresji. Pisarz ukazuje w „Serotoninie” doświadczenie samotności, atrofię ludzkich relacji, absurd egzystencji. I choć czasem jego diagnozy zawierają w sobie szczyptę czarnego humoru, to zazwyczaj przenika je dojmujące poczucie bezsensu ludzkiego istnienia.