„Pożegnanie dla początkujących”
Anne Tyler
Autorka/ (ur. 25
października 1941 w Minneapolis) − amerykańska pisarka. W 1961 ukończyła studia licencjackie na Duke University.
Kontynuowała naukę na Columbia
University.
Otrzymała National Book Critics Circle Award w kategorii
fikcja za książkę „Przypadkowy turysta” (1985) oraz Nagrodę Pulitzera w tej samej
kategorii za powieść „Lekcje oddychania” (1989). Dwie z jej powieści doczekały się
adaptacji filmowej „Obok życia” i „Przypadkowy turysta”, a cztery
telewizyjnej „Lekcje oddychania”, „Święty być może”, „Earthly
Possessions” i „Back When We Were Grownups”.
Tłumaczenie/ Jacek Żuławnik
Tematyka/ Autorce nie po raz pierwszy udała się, więc rzecz
niezwykła, bo uśmiechamy się, choć książka opowiada o… stracie ukochanej żony. Ale jak tu się nie uśmiechać, skoro ludzie traktują cię wtedy inaczej i sami są
tacy zabawni. Koledzy umawiają się z tobą i przychodzą bez żon, by uniknąć
trudnego tematu. Sąsiedzi podrzucają ci pod drzwi tony jedzenia z instrukcjami,
jak je przygotować i nim to żarcie wyrzucisz do kosza, bo kto by je przejadł,
musisz umyć naczynia, by oddać właścicielom. W pracy wciąż się pytają, czy nie
chcesz wolnego, a siostra z radością znów otacza cię przymusową nad opieką… Bohater
uznał, że właśnie to jest najgorsze w stracie żony – to ona jest osobą, z którą
chciałby o takich sprawach porozmawiać.
Główny
motyw/ Aaron dopiero, kiedy stracił
żonę, zdał sobie sprawę z tego, co ona mogła czuć. Jego strata prowadzi do
czegoś nowego, do zmian. Bohater początkowo nie potrafi nawet wrócić do domu, w
którym zginęła Dorothy. Odtrąca również pomocne dłonie, które wyciągają się w
jego kierunku. Kiedy zda sobie sprawę, jak bardzo potrzebuje drugiego
człowieka, ma szansę na to, by prawdziwie pożegnać się z żoną.
Cytat z książki charakteryzujący
problematykę utworu:
„(...) lato to najgorsza pora na
przeziębienie”.
„Czasem coś, co wydarzyło się
raptem przed chwilą, sprawia wrażenie bardzo, bardzo odległego w czasie”.
„Przemawiała do mnie idea, że
kiedy umieramy, przekonujemy się, ile było warte nasze życie. Nie sądziłem, że
można się dowiedzieć dzięki śmierci innej osoby”.
„(...) gotowanie jest jak
taniec, wymaga zgrania ruchów, koordynacji i wyczucia”.
„Nigdy nie przestanie mnie
zadziwiać, jakim cudem geny zupełnie różnych od siebie osób potrafią gładko
wymieszać się w ich potomstwie”.
Śmierć bliskiej osoby jest początkiem naszego cierpienia. My
zostajemy i musimy zmierzyć się z trudnymi emocjami i uczuciami, które
występują po śmierci bliskiego człowieka. Dopiero doświadczając żałoby, możemy
tak naprawdę dowiedzieć się, czym jest strata. Żałoba to wszystkie uczucia, reakcje i zmiany w naszym życiu
występujące w procesie zdrowienia. Śmierć kogoś bliskiego jest zmianą całego
naszego życia, jest zmianą bolesną, ale jeśli uporamy się z nią, doprowadzi to
do naszego rozwoju. Zwykle jesteśmy w takiej sytuacji przygotowani na
odczuwanie smutku i bólu, ale pojawienie się gniewu czy poczucia winy może być
dla nas zaskakujące. Musimy pamiętać, że żałobę należy przeżyć, nie warto
powstrzymywać łez, tłumić emocji. Tak jak każdy proces zdrowienia – wymaga
czasu. Bliskie osoby, znajomi czy rodzina mogą oczekiwać od nas szybkiego
powrotu do normalności, jednak droga powrotna jest długa i kręta i każdy, kto
doświadcza straty, musi dać sobie czas na wyzdrowienie.
To, jak intensywnie ją przeżywamy, zależy od takich
czynników jak: wiek, w którym doświadczamy straty, nasza relacja ze zmarłym,
osobiste przeżycia i warunki życia. Kiedy dowiadujemy się o śmierci bliskiej
osoby doznajemy silnego wstrząsu. Czujemy ból, pojawia się niedowierzanie i
odrętwienie. Nie możemy uwierzyć, że bliskiej osoby już z nami nie ma. Takie
zaprzeczanie może trwać i przybierać różne formy. W sytuacji, kiedy przygotowujemy
się do śmierci osoby, która długo choruje, proces żałoby zaczyna się wcześniej,
a więc i kończy się szybciej. Kiedy jednak ktoś umiera nagle, nasza reakcja na
wieść o śmierci ukochanej osoby potrafi być zaskakująca i wręcz
nieprawdopodobna. Żałoba jest procesem, podczas którego uczymy się radzenia
sobie z codziennością. O przeżywaniu żałoby w dość wyjątkowy sposób opowiada
książka Anne Tyler „Pożegnanie dla
początkujących”.
Niepełnosprawny Aaron Woolcott przez całe życie toczył batalie z siostrą
Nandiną, nieustannie dążącą do tego, by kierować jego losem. Dlatego Dorothy,
szczera do bólu i niezależna młoda kobieta, którą pewnego dnia spotyka, jest
dla niego niczym powiew świeżego powietrza. Para szybko staje na ślubnym
kobiercu i zaczyna wieść spokojne, szczęśliwe życie. Aaron pracuje w rodzinnym
wydawnictwie, specjalizującym się w poradnikach "dla początkujących".
Kiedy na dom małżeństwa spada drzewo i śmiertelnie przygniata Dorothy, dla
Aarona kończy się świat. Dopiero nieoczekiwany powrót żony z zaświatów i
spotkania z nią w domu, na ulicy, w sklepie, pomagają mu przeżyć trudne chwile
i odnaleźć spokój. Aaron odkrywa, że pożegnanie dla początkujących nie musi być
aż tak trudne.
Aaron
zastanawiał się często, dlaczego Dorothy wybrała na powrót akurat ten, a nie
inny moment. Nie stało się to zaraz po jej śmierci, choć chyba tego należałoby
się spodziewać. Wróciła dopiero po wielu miesiącach, prawie po roku.
Naturalnie, że Aaron mógłby ją po prostu zapytać, ale to pytanie wydawało mu
się niestosowne. Nie zapytał Dorothy, czemu wróciła akurat wtedy, kiedy
wróciła, być może, dlatego, że wówczas mogłaby zadać to samo pytanie sobie.
Gdyby przez to jego dopytywanie okazało się, że niejako zabłąkała się tu przez
roztargnienie, że z przyzwyczajenia wróciła pod stary adres, wtedy mogłaby powiedzieć:
„O, mój Boże! Muszę już lecieć!”. Albo
też pomyślałaby, że Aaron chce wiedzieć, co tu robi. Innymi słowy, po co
właściwie wróciła? Tak jak wtedy, gdy pytasz swojego gościa, jak długo zamierza
zostać, a jemu się wtedy wydaje, że tak naprawdę mówisz: „Kiedy wreszcie, pozbędę się ciebie”. Być może właśnie, dlatego
uznał, że byłoby to niegrzeczne. Chybaby umarł, gdyby odeszła.
Z
początku przyszło mu na myśl, że Dorothy wróciła, ponieważ ma do wykonania
jakieś szczególne zadanie. Pozwolono jej powrócić i pozostać na tyle długo, by
mogła mu coś ważnego powiedzieć, a potem odejdzie i ruszy w swoją stronę. Aaron
jest ateistą. Już samo to, że zjawiła się tutaj, u jego boku, wstrząsnęło nim i
jego poglądami bardziej, niż był w stanie ogarnąć. Wydawało się, że powinien za
wszelką cenę chcieć się dowiedzieć, cóż to za zadanie. Nie zapominajmy jednak o
następstwach: gdy wypełni zadanie, odejdzie. Był przekonany, że tego nie
zniesie. Aaron przyjął postawę zen- żył chwilą. Nie zadawał pytań, nie
dociekał, nie oczekiwał wyjaśnień. Po prostu cieszył się jej towarzystwem.
Znikała, ale wiedział, że nie odeszła na dobre.
Aaron w
przeszłości był prostym, zwyczajnym dzieckiem- pomimo swojej odmienności i
niepełnosprawności. Był niezdarny, ale miał w sobie mnóstwo entuzjazmu, zawsze
garnął się do gier i zabaw z kumplami z ulicy. Matka dosłownie załamywała ręce,
przez okno przyglądając się jego poczynaniom, lecz ojciec powtarzał, że powinna
pozwolić mu robić wszystko, do czego będzie zdolny. Tak, więc większa część
dzieciństwa upłynęła mu pod znakiem odpierania ataków dwóch kobiet jego życia:
matki i siostry, obie pragnęły, bowiem zagłaskać go na śmierć. Za czasów
pradziadka Aarona założono wydawnictwo określane mianem „dżentelmeńskiego”- takim
eufemizmem posługiwano się wówczas na opisanie wydawnictwa publikującego na
koszt autora. Wydawnictwo wydawało serię książek „dla początkujących”: „Wino dla początkujących”, „Planowanie
domowego budżetu dla poczatkujących”, „Szkolenie psów dla początkujących”, „Przyprawy dla początkujących”, „Desery dla
początkujących”, „Opieka nad dzieckiem dla początkujących” itd. Aaron był
redaktorem tej serii i był przekonany, że prędzej czy później seria przyniesie
mu fortunę. Jak na razie nic takiego się nie stało.
Lecz pewnego
dnia, kiedy Dorothy przyszła z pracy doszło miedzy małżonkami do małej
sprzeczki. Aaron poszedł położyć się do
sypialni, w tym czasie na ich dom zwaliło się drzewo. To był dąb biały. Stał na
ich podwórku od zawsze, zapewne długo przed wybudowaniem domu, i był ogromny,
na dole jego pień miał dobre pół metra średnicy. Wyraźnie przechylał się w
stronę domu- do tego stopnia, że co roku we wrześniu, kiedy przychodziła pora
przycinania gałęzi, Aaron prosił o ekspertyzę drzewa. Za każdym razem
zapewniano go, że dąb jest zdrowy. Tego nieszczęśliwego dnia korytarz ich
mieszkania zamienił się w plątaninę gałęzi, liści i kory. W powietrzu unosiła
się gęsta chmura pyłu. Ptaki i owady wyjątkowo fruwały po domu jak oszalałe.
Kiedy Aaron się rozejrzał, jeszcze nie do końca pojmował, co się stało.
Najgorsza wiadomość miała dopiero nadejść. Informacja od strażaków i ratowników
medycznych była jedna. Podczas zwalenia się drzewa Dorothy została
przygnieciona starym telewizorem. Po kilku dniach pobytu w szpitalu zmarła.
To prawda, że
ich małżeństwo z czasem straciło blask nowości, ale przecież nie sposób
zachować go na zawsze. Najważniejsze było to, że się kochali. Jeśli Aaron tylko
chciał sobie o tym przypomnieć, wystarczyło, że myślami wracał do chwili, gdy
się poznali. Że wyobraża sobie siebie samotnego, niezależnego, niczego
niepodejrzewającego siebie na oddziale radiologii, idącego za recepcjonistką.
Recepcjonistka zatrzymuje się i lekko stuka w uchylone drzwi. Otwiera je i Aaron
wchodzi do środka. Dorothy podnosi wzrok znad książki. Tak zaczęła się ich
miłosna historia.
Kiedy zaczniemy głębiej analizować problem głównego bohatera i
jego podejście do życia i ludzi zauważymy pewną psychologiczną dysfunkcję.
Przez swą niepełnosprawność bohater odrzuca wszelką pomoc, którą oferują mu
bliscy ludzie. W dzieciństwie matka chciała go chronić, więc dorosły już Aaron
szukał w życiu partnerki będącej jej przeciwieństwem. Idealna wydawała się być
Dorothy, która nie dążyła do tego, by rozpieszczać męża. Nie gotowała mu
obiadów, nie prała, obowiązkami dzielili się po partnersku. Aaron nigdy się nie
zastanawiał nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Wydawało mu się, że zachowanie
Dorothy wynika z jej charakteru. Dopiero po głębszej analizie zachowania
kobiety, okazuje się, że dostosowała się do jego oczekiwań. Choć wiele
poświęciła, czy tyle samo otrzymała w zamian? Wydaje się, że nie. Główny
bohater zbyt był skupiony na sobie, by zauważać potrzeby ukochanej żony.
Po śmierci Dorothy należało wyremontować dom. Aaron
naiwnie podszedł do półki z książkami z serii „dla początkujących” i wyjął
jedną z nich pod tytułem: „Remont kuchni
dla początkujących”. Pomyślał, że na pewno mu się przyda, kiedy będzie
remontował po zniszczeniach dom, ale w książce o „Remontowaniu kuchni...” było napisane, jakie rzeczy należy ustalić
z budowlańcami przed rozpoczęciem robót. Jednak nic nie było napisane na temat
zwalenia się drzewa na budynek.
Aaron
zastanawiał się czy wszystko, co się rozegrało istniało tylko w jego wyobraźni?
Czyżby smutek do tego stopnia odebrał mu zmysły, że wymyślił sobie powrót
Dorothy? Kiedy nauczył się ją dostrzegać, zaczęła pojawiać się częściej. Nie
zjawiała się nagle, raczej stopniowo docierała do jego świadomości jej
obecność. Czuł jej ciepło w kolejce do kasy, zauważał ją kątem oka na parkingu.
Był w pełni świadomy, że widzenie zmarłych to oznaka szaleństwa. Tak naprawdę
nie wierzył, że zmarli wracają na ziemię (wracają skąd?), i nawet, jako mały
chłopiec nie wierzył w istnienie duchów. Ale postawcie się w jego sytuacji.
Pomyślcie o osobie, która odeszła i której będzie wam brakowało po kres waszych
dni, a następnie wyobraźcie sobie, że spotykacie tę osobę. Naraz widzicie, jak
dawno zmarły ojciec przechadza się z rękami w kieszeniach. Albo słyszycie jak
zmarła matka woła za wami: „Kochanie!”.
Nie kwestionowalibyście swojego zdrowia psychicznego, ponieważ nie uznalibyście
tych spotkań za rzeczywiste. Nie domagalibyście się wyjaśnień, nie
pochwalilibyście się pierwszej napotkanej osobie, nie próbowalibyście dotknąć
zmarłego, nawet, jeśli ten jeden dotyk wart byłby dla was każdą cenę. Nie
chcielibyście, by ta zmarła bliska osoba odeszła.
Z czasem Aaron doszedł do wniosku, że zmarli odwiedzają nas. Ale jeśli
znałeś ich naprawdę dobrze i naprawdę uważnie ich słuchałeś, to nawet teraz,
gdy już nie żyją, jesteś w stanie wyobrazić sobie, co mogliby powiedzieć. Jaki
z tego wniosek? „Trzeba słuchać ludzi,
póki żyją”. Dopiero po stracie żony bohater
uświadamia sobie, że warto zbliżyć się do innych ludzi i wpuścić ich do swego
świata.
Książka Anne Tyler „Pożegnanie dla początkujących” to mądra, zapadająca w pamięć i głęboko
poruszająca opowieść o stracie, bólu i pogodzeniu się z losem, okraszona
typowym dla autorki humorem, inteligencją oraz przenikliwym spojrzeniem na
ludzkie słabości i osobliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz