05 stycznia 2018

Pożegnanie dla początkujących



„Pożegnanie dla początkujących”

Anne Tyler


Autorka/ (ur. 25 października 1941 w Minneapolis) − amerykańska pisarka. W 1961 ukończyła studia licencjackie na Duke University. Kontynuowała naukę na Columbia University. Otrzymała National Book Critics Circle Award w kategorii fikcja za książkę „Przypadkowy turysta” (1985) oraz Nagrodę Pulitzera w tej samej kategorii za powieść „Lekcje oddychania” (1989). Dwie z jej powieści doczekały się adaptacji filmowej „Obok życia” i „Przypadkowy turysta”, a cztery telewizyjnej „Lekcje oddychania”, „Święty być może”, „Earthly Possessions” i „Back When We Were Grownups”.

Tłumaczenie/ Jacek Żuławnik

Tematyka/ Autorce nie po raz pierwszy udała się, więc rzecz niezwykła, bo uśmiechamy się, choć książka opowiada o… stracie ukochanej żony.  Ale jak tu się nie uśmiechać, skoro ludzie traktują cię wtedy inaczej i sami są tacy zabawni. Koledzy umawiają się z tobą i przychodzą bez żon, by uniknąć trudnego tematu. Sąsiedzi podrzucają ci pod drzwi tony jedzenia z instrukcjami, jak je przygotować i nim to żarcie wyrzucisz do kosza, bo kto by je przejadł, musisz umyć naczynia, by oddać właścicielom. W pracy wciąż się pytają, czy nie chcesz wolnego, a siostra z radością znów otacza cię przymusową nad opieką… Bohater uznał, że właśnie to jest najgorsze w stracie żony – to ona jest osobą, z którą chciałby o takich sprawach porozmawiać.

Główny motyw/ Aaron dopiero, kiedy stracił żonę, zdał sobie sprawę z tego, co ona mogła czuć. Jego strata prowadzi do czegoś nowego, do zmian. Bohater początkowo nie potrafi nawet wrócić do domu, w którym zginęła Dorothy. Odtrąca również pomocne dłonie, które wyciągają się w jego kierunku. Kiedy zda sobie sprawę, jak bardzo potrzebuje drugiego człowieka, ma szansę na to, by prawdziwie pożegnać się z żoną.

                              Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

„(...) lato to najgorsza pora na przeziębienie”.

„Czasem coś, co wydarzyło się raptem przed chwilą, sprawia wrażenie bardzo, bardzo odległego w czasie”.

„Przemawiała do mnie idea, że kiedy umieramy, przekonujemy się, ile było warte nasze życie. Nie sądziłem, że można się dowiedzieć dzięki śmierci innej osoby”.

„(...) gotowanie jest jak taniec, wymaga zgrania ruchów, koordynacji i wyczucia”.

„Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, jakim cudem geny zupełnie różnych od siebie osób potrafią gładko wymieszać się w ich potomstwie”.
 
                        
                        Śmierć bliskiej osoby jest początkiem naszego cierpienia. My zostajemy i musimy zmierzyć się z trudnymi emocjami i uczuciami, które występują po śmierci bliskiego człowieka. Dopiero doświadczając żałoby, możemy tak naprawdę dowiedzieć się, czym jest strata. Żałoba to wszystkie uczucia, reakcje i zmiany w naszym życiu występujące w procesie zdrowienia. Śmierć kogoś bliskiego jest zmianą całego naszego życia, jest zmianą bolesną, ale jeśli uporamy się z nią, doprowadzi to do naszego rozwoju. Zwykle jesteśmy w takiej sytuacji przygotowani na odczuwanie smutku i bólu, ale pojawienie się gniewu czy poczucia winy może być dla nas zaskakujące. Musimy pamiętać, że żałobę należy przeżyć, nie warto powstrzymywać łez, tłumić emocji. Tak jak każdy proces zdrowienia – wymaga czasu. Bliskie osoby, znajomi czy rodzina mogą oczekiwać od nas szybkiego powrotu do normalności, jednak droga powrotna jest długa i kręta i każdy, kto doświadcza straty, musi dać sobie czas na wyzdrowienie. 
                       To, jak intensywnie ją przeżywamy, zależy od takich czynników jak: wiek, w którym doświadczamy straty, nasza relacja ze zmarłym, osobiste przeżycia i warunki życia. Kiedy dowiadujemy się o śmierci bliskiej osoby doznajemy silnego wstrząsu. Czujemy ból, pojawia się niedowierzanie i odrętwienie. Nie możemy uwierzyć, że bliskiej osoby już z nami nie ma. Takie zaprzeczanie może trwać i przybierać różne formy. W sytuacji, kiedy przygotowujemy się do śmierci osoby, która długo choruje, proces żałoby zaczyna się wcześniej, a więc i kończy się szybciej. Kiedy jednak ktoś umiera nagle, nasza reakcja na wieść o śmierci ukochanej osoby potrafi być zaskakująca i wręcz nieprawdopodobna. Żałoba jest procesem, podczas którego uczymy się radzenia sobie z codziennością. O przeżywaniu żałoby w dość wyjątkowy sposób opowiada książka Anne Tyler „Pożegnanie dla początkujących”.
                       Niepełnosprawny Aaron Woolcott przez całe życie toczył batalie z siostrą Nandiną, nieustannie dążącą do tego, by kierować jego losem. Dlatego Dorothy, szczera do bólu i niezależna młoda kobieta, którą pewnego dnia spotyka, jest dla niego niczym powiew świeżego powietrza. Para szybko staje na ślubnym kobiercu i zaczyna wieść spokojne, szczęśliwe życie. Aaron pracuje w rodzinnym wydawnictwie, specjalizującym się w poradnikach "dla początkujących". Kiedy na dom małżeństwa spada drzewo i śmiertelnie przygniata Dorothy, dla Aarona kończy się świat. Dopiero nieoczekiwany powrót żony z zaświatów i spotkania z nią w domu, na ulicy, w sklepie, pomagają mu przeżyć trudne chwile i odnaleźć spokój. Aaron odkrywa, że pożegnanie dla początkujących nie musi być aż tak trudne.
                          Aaron zastanawiał się często, dlaczego Dorothy wybrała na powrót akurat ten, a nie inny moment. Nie stało się to zaraz po jej śmierci, choć chyba tego należałoby się spodziewać. Wróciła dopiero po wielu miesiącach, prawie po roku. Naturalnie, że Aaron mógłby ją po prostu zapytać, ale to pytanie wydawało mu się niestosowne. Nie zapytał Dorothy, czemu wróciła akurat wtedy, kiedy wróciła, być może, dlatego, że wówczas mogłaby zadać to samo pytanie sobie. Gdyby przez to jego dopytywanie okazało się, że niejako zabłąkała się tu przez roztargnienie, że z przyzwyczajenia wróciła pod stary adres, wtedy mogłaby powiedzieć: „O, mój Boże! Muszę już lecieć!”. Albo też pomyślałaby, że Aaron chce wiedzieć, co tu robi. Innymi słowy, po co właściwie wróciła? Tak jak wtedy, gdy pytasz swojego gościa, jak długo zamierza zostać, a jemu się wtedy wydaje, że tak naprawdę mówisz: „Kiedy wreszcie, pozbędę się ciebie”. Być może właśnie, dlatego uznał, że byłoby to niegrzeczne. Chybaby umarł, gdyby odeszła.



                         Z początku przyszło mu na myśl, że Dorothy wróciła, ponieważ ma do wykonania jakieś szczególne zadanie. Pozwolono jej powrócić i pozostać na tyle długo, by mogła mu coś ważnego powiedzieć, a potem odejdzie i ruszy w swoją stronę. Aaron jest ateistą. Już samo to, że zjawiła się tutaj, u jego boku, wstrząsnęło nim i jego poglądami bardziej, niż był w stanie ogarnąć. Wydawało się, że powinien za wszelką cenę chcieć się dowiedzieć, cóż to za zadanie. Nie zapominajmy jednak o następstwach: gdy wypełni zadanie, odejdzie. Był przekonany, że tego nie zniesie. Aaron przyjął postawę zen- żył chwilą. Nie zadawał pytań, nie dociekał, nie oczekiwał wyjaśnień. Po prostu cieszył się jej towarzystwem. Znikała, ale wiedział, że nie odeszła na dobre.
                   Aaron w przeszłości był prostym, zwyczajnym dzieckiem- pomimo swojej odmienności i niepełnosprawności. Był niezdarny, ale miał w sobie mnóstwo entuzjazmu, zawsze garnął się do gier i zabaw z kumplami z ulicy. Matka dosłownie załamywała ręce, przez okno przyglądając się jego poczynaniom, lecz ojciec powtarzał, że powinna pozwolić mu robić wszystko, do czego będzie zdolny. Tak, więc większa część dzieciństwa upłynęła mu pod znakiem odpierania ataków dwóch kobiet jego życia: matki i siostry, obie pragnęły, bowiem zagłaskać go na śmierć. Za czasów pradziadka Aarona założono wydawnictwo określane mianem „dżentelmeńskiego”- takim eufemizmem posługiwano się wówczas na opisanie wydawnictwa publikującego na koszt autora. Wydawnictwo wydawało serię książek „dla początkujących”: „Wino dla początkujących”, „Planowanie domowego budżetu dla poczatkujących”, „Szkolenie psów dla początkujących”, „Przyprawy dla początkujących”, „Desery dla początkujących”, „Opieka nad dzieckiem dla początkujących” itd. Aaron był redaktorem tej serii i był przekonany, że prędzej czy później seria przyniesie mu fortunę. Jak na razie nic takiego się nie stało.
                     Lecz pewnego dnia, kiedy Dorothy przyszła z pracy doszło miedzy małżonkami do małej sprzeczki.  Aaron poszedł położyć się do sypialni, w tym czasie na ich dom zwaliło się drzewo. To był dąb biały. Stał na ich podwórku od zawsze, zapewne długo przed wybudowaniem domu, i był ogromny, na dole jego pień miał dobre pół metra średnicy. Wyraźnie przechylał się w stronę domu- do tego stopnia, że co roku we wrześniu, kiedy przychodziła pora przycinania gałęzi, Aaron prosił o ekspertyzę drzewa. Za każdym razem zapewniano go, że dąb jest zdrowy. Tego nieszczęśliwego dnia korytarz ich mieszkania zamienił się w plątaninę gałęzi, liści i kory. W powietrzu unosiła się gęsta chmura pyłu. Ptaki i owady wyjątkowo fruwały po domu jak oszalałe. Kiedy Aaron się rozejrzał, jeszcze nie do końca pojmował, co się stało. Najgorsza wiadomość miała dopiero nadejść. Informacja od strażaków i ratowników medycznych była jedna. Podczas zwalenia się drzewa Dorothy została przygnieciona starym telewizorem. Po kilku dniach pobytu w szpitalu zmarła.
                    To prawda, że ich małżeństwo z czasem straciło blask nowości, ale przecież nie sposób zachować go na zawsze. Najważniejsze było to, że się kochali. Jeśli Aaron tylko chciał sobie o tym przypomnieć, wystarczyło, że myślami wracał do chwili, gdy się poznali. Że wyobraża sobie siebie samotnego, niezależnego, niczego niepodejrzewającego siebie na oddziale radiologii, idącego za recepcjonistką. Recepcjonistka zatrzymuje się i lekko stuka w uchylone drzwi. Otwiera je i Aaron wchodzi do środka. Dorothy podnosi wzrok znad książki. Tak zaczęła się ich miłosna historia.
                 Kiedy zaczniemy głębiej analizować problem głównego bohatera i jego podejście do życia i ludzi zauważymy pewną psychologiczną dysfunkcję. Przez swą niepełnosprawność bohater odrzuca wszelką pomoc, którą oferują mu bliscy ludzie. W dzieciństwie matka chciała go chronić, więc dorosły już Aaron szukał w życiu partnerki będącej jej przeciwieństwem. Idealna wydawała się być Dorothy, która nie dążyła do tego, by rozpieszczać męża. Nie gotowała mu obiadów, nie prała, obowiązkami dzielili się po partnersku. Aaron nigdy się nie zastanawiał nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Wydawało mu się, że zachowanie Dorothy wynika z jej charakteru. Dopiero po głębszej analizie zachowania kobiety, okazuje się, że dostosowała się do jego oczekiwań. Choć wiele poświęciła, czy tyle samo otrzymała w zamian? Wydaje się, że nie. Główny bohater zbyt był skupiony na sobie, by zauważać potrzeby ukochanej żony.
                 Po śmierci Dorothy należało wyremontować dom. Aaron naiwnie podszedł do półki z książkami z serii „dla początkujących” i wyjął jedną z nich pod tytułem: „Remont kuchni dla początkujących”. Pomyślał, że na pewno mu się przyda, kiedy będzie remontował po zniszczeniach dom, ale w książce o „Remontowaniu kuchni...” było napisane, jakie rzeczy należy ustalić z budowlańcami przed rozpoczęciem robót. Jednak nic nie było napisane na temat zwalenia się drzewa na budynek.
                        Aaron zastanawiał się czy wszystko, co się rozegrało istniało tylko w jego wyobraźni? Czyżby smutek do tego stopnia odebrał mu zmysły, że wymyślił sobie powrót Dorothy? Kiedy nauczył się ją dostrzegać, zaczęła pojawiać się częściej. Nie zjawiała się nagle, raczej stopniowo docierała do jego świadomości jej obecność. Czuł jej ciepło w kolejce do kasy, zauważał ją kątem oka na parkingu. Był w pełni świadomy, że widzenie zmarłych to oznaka szaleństwa. Tak naprawdę nie wierzył, że zmarli wracają na ziemię (wracają skąd?), i nawet, jako mały chłopiec nie wierzył w istnienie duchów. Ale postawcie się w jego sytuacji. Pomyślcie o osobie, która odeszła i której będzie wam brakowało po kres waszych dni, a następnie wyobraźcie sobie, że spotykacie tę osobę. Naraz widzicie, jak dawno zmarły ojciec przechadza się z rękami w kieszeniach. Albo słyszycie jak zmarła matka woła za wami: „Kochanie!”. Nie kwestionowalibyście swojego zdrowia psychicznego, ponieważ nie uznalibyście tych spotkań za rzeczywiste. Nie domagalibyście się wyjaśnień, nie pochwalilibyście się pierwszej napotkanej osobie, nie próbowalibyście dotknąć zmarłego, nawet, jeśli ten jeden dotyk wart byłby dla was każdą cenę. Nie chcielibyście, by ta zmarła bliska osoba odeszła.
Z czasem Aaron doszedł do wniosku, że zmarli odwiedzają nas. Ale jeśli znałeś ich naprawdę dobrze i naprawdę uważnie ich słuchałeś, to nawet teraz, gdy już nie żyją, jesteś w stanie wyobrazić sobie, co mogliby powiedzieć. Jaki z tego wniosek? „Trzeba słuchać ludzi, póki żyją”. Dopiero po stracie żony bohater uświadamia sobie, że warto zbliżyć się do innych ludzi i wpuścić ich do swego świata.
                      Książka Anne Tyler „Pożegnanie dla początkujących” to mądra, zapadająca w pamięć i głęboko poruszająca opowieść o stracie, bólu i pogodzeniu się z losem, okraszona typowym dla autorki humorem, inteligencją oraz przenikliwym spojrzeniem na ludzkie słabości i osobliwości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz