„Serotonina”
Michel Houellebecq
Autor/ Michel Houellebecq, najbardziej znany dziś francuski autor, w kolejnym już roku jest „najpoważniejszym kandydatem” do literackiej Nagrody Nobla. Jednocześnie wciąż zarzuca się mu, że nie jest „dość nowoczesny”. W swoich książkach Michel Houellebecq porusza najbardziej aktualne tematy, wskazując słabe punkty zachodniego społeczeństwa. W powieści „Serotonina” pisarz kreśli portret Francji, podzielonej na wielkie centra i pogardzane, niszczejące peryferie, coraz częściej rewoltujące się wobec roli, jaką odgrywają. Pokazuje zmieniający się świat, negowanie ideałów. Główna postać tej książki, zgodnie z pesymistycznym charakterem twórczości Houellebecqa, boryka się natomiast z depresją i porzuca swoje dotychczasowe życie, aby pogodzić się z trudną przeszłością.
Tłumaczenie/ Beata Geppert
Tytuł oryginału/ fr „Sérotonine”
Tematyka/ Houellebecq nie wychodzi z roli diagnosty chylącej się ku upadkowi Europy, ale także kondycji ludzkiej w ogóle. Nie oszczędza nam prawdy o naszej hipokryzji, cynizmie i samotności – „do szczęścia nie ma już po prostu warunków historycznych”. Być może jednak bezwzględna ocena sytuacji nie wynika wcale z mizantropii, o którą francuski pisarz tak często bywa posądzany, ale z elementarnego poczucia uczciwości? Najtragiczniejszą postacią „Serotoniny” nie jest jednak sam bohater, ale jego najbliższy przyjaciel Aimeric. To arystokrata i kolega Labrousta ze studiów, który odrzucił perspektywę kariery w międzynarodowej korporacji i wybrał proste życie blisko natury w rodzinnym zamku jako hodowca krów. Zmaga się on z meandrami wspólnej polityki rolnej UE, coraz mniejszymi dopłatami bezpośrednimi i kolejnymi umowami o wolnym handlu, negocjowanymi przez rząd francuski (przy udziale samego Labrouste’a), które sprawiają, że francuska produkcja rolna przegrywa z zagraniczną konkurencją jako droga i nieopłacalna.
Główny motyw/ Główny bohater powieści, Florent Claude-Labourste, jest 46-letnim inżynierem agronomii. Poznajemy go, gdy kończy karierę zawodową we francuskim ministerstwie rolnictwa i toksyczny związek z japońską kochanką. Ma plan: zniknąć. W hotelu, do którego się wyprowadził, przygniata go kompletna bezczynność. Aby ją znieść, zażywa captorix – lek antydepresyjny podnoszący poziom serotoniny. Nie chodzi jednak o to, żeby wrócić do formy – Florent nie ma już na to ani nadziei, ani siły – captorix pozwala jedynie utrzymać złe emocje w ryzach, „zamieniając życie w ciąg formalności”. Szybko wychodzi na jaw, że oprócz skutków pozytywnych lek powoduje także znacznie mniej pożądane konsekwencje – bohater będzie musiał pogodzić się z zupełną impotencją. Przy takim obrocie spraw ostatnim przejawem dekadencji, na jaki może pozwolić sobie bogaty Francuz, jest roztrwonienie majątku na wyrafinowane przyjemności kulinarne.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„(…) celem każdej administracji jest bowiem maksymalne ograniczenie możliwości życia człowieka, o ile nie da się całkowicie ich zniszczyć”.
„(…) nie ponoszę żadnej odpowiedzialności, to Bóg zawsze mną rozporządzał (…)”.
„(…) powiedzmy, że w moim wieku wszelkie obietnice szczęścia stają się już nieco mętne (…)”.
„(…) za każdym razem miałem niezwykle silne uczucie powrotu do piekła – do piekła, które ludzie sami sobie zbudowali dla własnej wygody”.
„(…) to samo słowo dla mężczyzn i dla kobiet odnosi się do zupełnie innej rzeczywistości”.
„U mężczyzny miłość jest więc zakończeniem, spełnieniem, a nie jak u kobiety początkiem, narodzinami, i warto mieć to na względzie”.
„(…) bezwarunkowa miłość uważa takie zdarzenia [śmierć osoby ukochanej] za niemożliwe, a nawet kategorycznie je wypiera, bezwarunkowa miłość jest zbudowana właśnie na tej niemożności, na tym wyparciu, i w tej fazie nie ma znaczenia, czy ową miłość pieczętuje wiara w Chrystusa, czy wiara w opracowany przez Google’a projekt nieśmiertelności (…)”.
„Nie jest dobrze, kiedy zakochani mówią tym samym językiem, nie jest dobrze, kiedy mogą się naprawdę porozumieć, wymieniać poglądy, gdyż mowa nie służy do tworzenia miłości, lecz do tworzenia podziałów i nienawiści (…)”.
„Gdybyśmy jeszcze potrafili ograniczać się do tematów przyziemnych i konkretnych – gdzie są klucze od garażu? o której przychodzi elektryk? – dałoby się wyżyć, ale wszystko, co ponad to, prowadzi do rozłąki, utraty miłości, rozwodu”.
„Na Zachodzie nikt już nie będzie szczęśliwy, myślała, nikt i nigdy, przyszła pora, by uznać szczęście za jakiś starożytny majak, do szczęścia nie ma już po prostu warunków historycznych”.
„Dobre kłamstwo powinno częściowo opierać się na rzeczywistości (…)”.
„(…) wszystko, co sobie można wyobrazić w temacie pornografii, istniało już w czasach starożytnej Grecji i Rzymu”.
„Zbiegi okoliczności to mruganie okiem przez Boga”.
„Ale im bardziej przestrzegam reguł, tym trudniej mi związać koniec z końcem”.
„Czasem brak jednej bliskiej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony”.
„W sprawach sercowych nie należy jednak przeceniać roli przypadku”.
„W rzeczywistości sprawy nie potoczyły się tak, jak zakładałem, świat zewnętrzny narzucił swoją obecność i zrobił to z całą brutalnością”.
„Ostatecznie w nazistowskich obozach też byli lekarze z dyplomami akademii medycznej”.
„(…) wtedy zrozumiałem, że społeczeństwo to maszyna do niszczenia miłości”.
„(…) w tamtych czasach ludzie chyba bardziej żyli w realu”.
„Wszystkie pary tworzą swoje drobne, mało istotne rytuały, nawet trochę śmieszne, z którymi z nikim się nie dzielą”.
„Bóg jest kiepskim scenarzystą, pięćdziesiąt lat życia skłoniło mnie do takiego wniosku, Bóg w ogóle we wszystkim jest kiepski, wszystko, co stworzył, nosi piętno niedoskonałości i porażki, o ile nie najzwyklejszej złośliwości, istnieją rzecz jasna wyjątki (…)”.
„(…) szczęśliwy tym krótkotrwałym szczęściem, jakie człowiek odczuwa, gdy uniknął poważnego nieszczęścia i wraca do swoich nieszczęść codziennych”.
„(…) nie da się ludziom pomóc, pomyślałem, ani przyjaźń, ani współczucie, ani psychologia, ani inteligencja sytuacyjna nie znajdują tu żadnego zastosowania, ludzie sami wytwarzają mechanizm własnych nieszczęść (…)”.
„(...) nic nas nie koi równie łatwo jak świadomość innych niż nasze dramatów, które nam zostały oszczędzone”.
„Bóg obdarzył mnie naturą prostą, moim zdaniem wręcz niezwykle prostą, to raczej świat wokół mnie stał się złożony (...)”.
„Nastrój globalnej katastrofy zawsze choć trochę pomaga w odbiorze katastrofy osobistej, pewnie dlatego samobójstwa tak rzadko się zdarzają podczas wojny (...)”.
„(...) ludzkość wynalazła miasta z ich naturalnym skutkiem, czyli samotnością (...)”.
„(...) każdy potrzebuje odrobiny przyjemności, by żyć cz też – jak to się mówi – krok po kroku iść do przodu”.
„Są takie chwile, kiedy poczucie wstydu musi ustąpić, bo nie da się dalej przy nim obstawać”.
W „Serotoninie” występuje typowy dla Houellebecqa antybohater: samotny, sfrustrowany, starzejący się facet, który uwielbia zestawiać w pamięci rankingi kobiet, z którymi udało mu się przespać. „Przegapił ruch Me Too - to oczywiste" - napisała Nelly Kaprielian z magazynu „Les Inrocks". Krytyczka podkreśla jednak, że „przestarzały" stosunek autora do kobiet to jedyne zastrzeżenie, jakie ma do „Serotoniny", którą, jako powieść, ocenia wysoko.
Głównym bohaterem „Serotoniny” jest 46-letni Florent-Claude Labrouste, inżynier agronom, który pewnego dnia odkrywa, że jego dużo młodsza kochanka zdradzała go podczas filmowanych orgii. Opuszcza ją, porzuca pracę, zamieszkuje w hotelu i spędza czas przesiadując w barach, spacerując po supermarketach i wspominając minione miłości. Samotny i nieszczęśliwy Florent egzystuje dzięki regularnemu zażywaniu antydepresantów, które zwiększają stężenie we krwi serotoniny zwanej hormonem szczęścia, stąd tytuł powieści. Lek ma jednak skutki uboczne, a jednym z nich jest impotencja...
Gdy pewnego dnia Florent-Claude odkrywa lubieżne filmiki porno, w których występuje jego dziewczyna, postanawia porzucić swoje dotychczasowe życie. Pozbywa się luksusowego mieszkania i rezygnuje z dochodowej pracy w Ministerstwie Rolnictwa. Włóczy się po mieście, odwiedza bary, restauracje i supermarkety, analizując swoje naznaczone porażką związki miłosne. Jego podróż zaczyna się w Almerii, prowadzi ulicami Paryża i przez Normandię, gdzie zdesperowani rolnicy, pokonani przez globalizację i wspólną politykę rolną UE, szykują się do z góry przegranej wojny. Świat zdaje się rozpadać razem z bohaterem. Francja idzie na dno, Unia Europejska idzie na dno, na dno idzie bezcelowe życie Florenta-Claude’a. Coś poszło zdecydowanie nie tak i nie zaradzi temu nawet największa dawka Captorixu. Gdy mężczyzna udaje się do lekarza, słyszy bezlitosną diagnozę: „Pan umiera ze smutku”.
To typowa Houellebecqowska postać - jest zgorzkniały, złośliwy, przekonany o tym, że życie i świat nie mają sensu. Gdy jego sąsiedzi skrupulatnie segregują śmieci, on specjalnie wrzuca puste butelki po winie do pojemnika na papier. Jego największą pasją są papierosy (do perfekcji opanował demontaż czujników dymu w hotelach) i kobiety, o których ciałach nieustannie marzy. Na marzeniach się kończy, ponieważ efektem ubocznym przyjmowania przez Florenta-Claude'a antydepresantu jest impotencja. Rozczarowany życiem wyprowadza się do jedynego hotelu, który zezwala gościom na palenie, i dokonuje niekończących się retrospekcji, by dowiedzieć się, dlaczego w wieku 46 lat jest smutny i samotny. Wraca myślami do wszystkich swoich poważniejszych związków, w tym do tego najważniejszego, który rozpadł się z jego winy…
Przy okazji historii Florenta-Claude’a Houellebecq oczywiście obraża kogo popadnie - urażeni mogą się poczuć homoseksualiści, kobiety, Azjaci, Niemcy, Rumuni, architekci, fani heavy metalu nawet mieszkańcy miasteczka Niort - pisarz wspomina je jednym zdaniem, nazywając wyjątkowo brzydkim. Bohater „Serotoniny” jest jednak postacią tak żałosną, a momentami i odpychającą, że trudno powiedzieć, by autor gloryfikował jego poglądy. Inhibitor tytułowej serotoniny, fikcyjny środek Captorix, pozwala Florentowi-Claude’owi przeżyć z dnia na dzień, ale nie pozostawia złudzeń. Szczęście? Jakie szczęście? „Nikt nie będzie już szczęśliwy na Zachodzie. Dziś powinniśmy postrzegać szczęście jako rodzaj dawnego marzenia, zwyczajnie nie spełniamy już warunków” - stwierdza. A puenta - związana z Captorixem - będzie oczywiście przewrotna.
W końcu bohater jedzie do rodzinnej Normandii na poszukiwanie byłej dziewczyny, która opuściła go, nie mogąc znieść jego niewierności. Tym sposobem Florent ma okazję obejrzeć z bliska współczesną francuską wieś, pogrążoną w kryzysie na skutek polityki gospodarczej UE. Doprowadzeni do ostateczności kwotami mlecznymi rolnicy organizują protest i blokują autostradę. „Serotonina", ukończona zanim we Francji rozpoczęły się obecne antyrządowe demonstracje polegające na blokowaniu dróg ugruntowała pozycję Huellebecqa jako pisarza, który genialnie umie wczuć się w atmosferę rzeczywistości.
Specjalnością Houellebecqa jest krytyka współczesnego świata. Każda powieść przynosi nową galerię postaci samotnych, uwikłanych w niewolnicze zależności od pracodawcy, rodziny, religii. Bohaterowie Houellebecqa to najczęściej dranie bez sumienia, a przy tym hipokryci. W tej literaturze programowo brakuje postaci pozytywnych, znakomita większość bohaterów została opisana jako postaci odrażające i z odrazą patrzące na innych ludzi. „Może nie byłoby fałszem uznanie mnie za konserwatystę w szerokim tego słowa znaczeniu, w tym sensie, że nie lubię zmieniać rzeczy, które jeszcze całkiem nieźle działają. W konserwatyzm jest też wpisany pewien rodzaj pesymizmu, dostrzeganie zagrożeń, czyli to, co sam w sobie obserwuję" - zauważył pisarz. W swoich powieściach Houellebecq przedstawia często przerysowany, karykaturalny obraz ludzi zafascynowanych ideą postępu, przekonanych, że rozwój cywilizacji zlikwiduje po trochu mankamenty natury ludzkiej. Jego zdaniem, nawet najbardziej konsekwentna poprawność polityczna, lansowanie tolerancji przez wykluczanie z dyskursu publicznego osób o niewygodnych dla oficjalnych trendów poglądach nic nie da. „Wiele cech, z którymi współcześni ideolodzy społeczni chcą walczyć, jak skłonność do przemocy i agresji, dyskryminowanie słabszych, uleganie nałogom, są wpisane w egzystencję człowieka jako gatunku. Nie zmienimy człowieka" - uznał pisarz.
Część powieści poświęcona jest wizycie u przyjaciela, Aymerica, rolnika zmagającego się ze zmieniającą się rzeczywistością i rozpadem małżeństwa. Dzięki tej dwójce przyjaciół widzimy zmiany w społeczeństwie. Retrospekcje Florenta-Claude'a pokazują, jak postęp w rolnictwie powoli miażdży życie rolników, czego rezultatem jest nieubłagany i nieunikniony upadek indywidualnych niedużych gospodarstw rolnych. Kiedy dzieje się to, co nieuniknione, wybór jest między poddaniem się (jak Florent-Claude) lub wzięciem spraw w swoje ręce (jak Aymeric). Jednak, wraz z rozwojem „Serotoniny”, widzimy, że jest coś więcej w smutku naszego bohatera niż tylko egzystencjalna nuda. Początkowe fragmenty z życia seksualnego ustępują miejsca bardziej nostalgicznym, romantycznym historiom, gdy nasz bohater zastanawia się nad przeszłymi związkami z kobietami. Jego podróż do Normandii to nie tylko wycieczka do Aymerica (i pretekst do ucieczki od obecnej dziewczyny), ale także okazja do ponownego odwiedzenia miejsca, w którym rozpoczął się jeden z jego prawdziwych związków. Kiedy wędruje po mieście, w którym kiedyś mieszkał, staje się to rodzajem wycieczki po jego libido i emocjach, zastanawiając się, co by było, gdyby...?
Strona po stronie, książka zaczyna czytelnika „parzyć”. Presja globalizacji niszczy opłacalność uczciwego rolnictwa. Aymeric zamiast poderwać „mołdawską dziewczynę", jak sugeruje Florent-Claude, uczestniczy w zapowiedzi ruchu „żółtych kamizelek” – bierze się bezpośrednio do walki z Unią Europejską. Rolnicy, tak jak „żółte kamizelki", stają się ofiarami globalizacji i przemian francuskiego modelu gospodarczego, który spycha ludzi takich jak oni w kierunku pełzającej pauperyzacji. Houellebecq raz jeszcze okazał się autorem o genialnym słuchu społecznym. Jego powieść idealnie wpisała się w rozdzierający Francję konflikt, z którego siły, w momencie gdy pisarz zaczynał pracę nad powieścią, niemal nikt specjalnie nie zdawał sobie sprawy.
Najważniejszy jednak w powieści jest wątek miłości narratora do Camille i pomysł naprawy największego życiowego błędu. Houellebecq cytuje Niekrasowa i Gogola, ale najbliżej mu do Dostojewskiego, który pisał, że ludzie pozornie marzą o szczęściu, a robią wszystko, by żyć nieszczęśliwie. Tak właśnie postępuje bohater „Serotoniny". Tyle że u Dostojewskiego czy Bułhakowa pogrążonych w depresji bohaterów zbawiała kochająca ich kobieta. U Houellebecqua kobiety mają sposoby, by realizować się jako matki bez pomocy mężczyzny, zwłaszcza takiego, który je zdradził. Głupio czy nie głupio, to nie ma znaczenia. Zdrada to zdrada – ostrzega Houellebecq, dlatego jego najnowszą książkę można uznać za przypowieść, a to znaczy, że francuski cynik chce nas umoralnić i uratować przed życiową katastrofą!
W książce pojawia się też niemiecki ornitolog obserwator ptaków, który okazuje się być aktywnym pedofilem – jedyną prawdziwą troską naszego głównego bohatera o ofiarę seksualną (dziesięcioletnią dziewczynkę) jest nadzieja, że za filmy w których występuje dziewczynka ma zapłacone. Po tym wydarzeniu Florent uczy się strzelać i rzeczywiście co jakiś czas trafia prosto w smutne serduszko: „na zachodzie nikt już nie będzie szczęśliwy”, a „cała kultura świata niczemu nie służy”. Ale nie wszystko stracone, bowiem „naprawdę możemy spowodować duże straty”, chociaż w gruncie rzeczy „mechanizmy nieszczęścia są (…) silniejsze”.
„Serotonina” to powieść na czasy „La fin des sociétés” (końca społeczeństw) – epokę zapowiedzianą przez francuskiego socjologa Alaina Touraine’a w dziele o takim właśnie tytule. Kim jest człowiek w takich czasach? Czy jedynie zwierzęciem poruszanym najprostszymi mechanizmami popędu seksualnego? Czy istotą metafizyczną, którą napędzają impulsy i siły niedające się sprowadzić do czystej biologii, jak miłość choćby? I czy ponowne odkrycie tej metafizycznej, ponadbiologicznej istoty wystarczy, by po nieuchronnym końcu świata nadszedł nowy? Być może po prostu należy szukać gdzie indziej, w rzeczywistości znajdującej się poza czułym, ale reakcyjnym radarem Houellebecqa, dobrze identyfikującym rozkład, ale niedostrzegającym oznak nowego. Jak choćby krzepnącej politycznej podmiotowości kobiet, które w kończącym się świecie z „Serotoniny” mają status obiektów do pożądania i co najwyżej kochania, lecz nie działania.
Co Florentowi-Claude’owi pozostaje z materialnych przejawów otaczającego świata poza wiadomą małą i białą tabletką? Ostatnimi figurami wyludnionego uniwersum są: recepcjonistka, ekspresy do kawy – jedyni towarzysze poranków, i oczywiście, na poczesnym miejscu, kolejne hotelowe telewizory. Szczególnie te oglądane bez dźwięku, jako nieme i groteskowe tło dla kończącego się świata. A także ostatnie zwierzęta, które bohater tej wyludnionej planety spotyka przed apokalipsą – krowy. Nie pierwszy raz odbijający się w ich wielkich oczach literacki przechodzień zderza się z absurdem własnego istnienia. Florent-Claude głaszcze czule ich wilgotne, ciepłe pyski w oborach należących do uwikłanego w protest rolników przyjaciela z młodości, Aymerica, ale kiedy okazuje się, że całe stado pójdzie na zmarnowanie, ogranicza się do powiadomienia o tym niechętnych służb. To już nie jego kłopot. „Czy tak żyją ludzie?” Właśnie tak. Kolejna książka Houellebecqa nie może już pójść dalej w tej diagnozie, jedyne, co pozostaje, to cofnąć się do groteski niemego telewizora.
Czy rzeczywiście jest tak źle, jak twierdzi Michel Houellebecq? Przecież nie brakuje propozycji lepszej organizacji świata. Świat zachodni pomału rozwija ideę municypalizmu, przejmowania władzy w miastach przez oddolne ruchy obywatelskie – jednym z jej aspektów jest feminizacja polityki. Wszystkie te lokalne inicjatywy śmiało można nazwać utopiami, czyli projektami karmiącymi się nadzieją, że możliwy jest lepszy świat. Co ważniejsze, nie są to jedynie literackie wizje, tylko autentyczne projekty testowane w konkretnej rzeczywistości społecznej i politycznej. Czy jednak to wystarczy wobec globalnego wyzwania i jego możliwego kresu – apokalipsy? Czy nie usypiają one wręcz czujności, tworząc fałszywe złudzenie, że wystarczy właściwie urządzić własny ogródek, by naprawić świat? Ryzyko prowincjonalnego samozadowolenia jest realne. By go uniknąć, potrzebna jest przemiana wyobraźni w skali globalnej, która te wszystkie pojedyncze inicjatywy łączyłaby we wspólny projekt ratowania świata. Czy istnieją opowieści, które byłyby w stanie taką zmianę wywołać?
Czy da się stworzyć raj na ziemi? Miejsce, gdzie by się wszystkim dobrze mieszkało i pracowało? Wspomnieć należy przynajmniej dwie, zupełnie przeciwstawne zasady: nadziei i odpowiedzialności. Zasada nadziei to podstawa optymizmu poznawczego i przekonania, że człowiek jest w stanie kontrolować bieg historii oraz kształtować przyszłość. Zasada odpowiedzialności, sformułowana przez filozofa Hansa Jonasa, powstała w odpowiedzi na świat, w którym postęp wyrwał się spod kontroli i zaczął prowadzić do zgubnych konsekwencji w wymiarze humanitarnym oraz ekologicznym.
Utopii więc nie brakuje, problem w tym, że nie rozpalają one wyobraźni i nie zasilają projektów politycznych, które z podobną siłą jak przed stuleciem komunizm czy socjalizm potrafiłyby porywać do działania. Dziś, jak pisał u schyłku życia Zygmunt Bauman, porywają jedynie retrotopie – wizje przyszłości wywiedzione z wyimaginowanych przedstawień lepszej rzekomo przeszłości. Utrata freudowskiego popędu do życia oddaje pole popędowi ku śmierci – to sedno powieści Houellebecqa, który zdaje się zadawać pytanie – czy tu (w Europie) i teraz (u schyłku drugiej dekady XXI wieku) jest możliwy inny los? Odstawienie leku i przywrócenie męskości oznaczałyby nawrót depresji. Pisarz ukazuje w „Serotoninie” doświadczenie samotności, atrofię ludzkich relacji, absurd egzystencji. I choć czasem jego diagnozy zawierają w sobie szczyptę czarnego humoru, to zazwyczaj przenika je dojmujące poczucie bezsensu ludzkiego istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz