11 maja 2019

Wspomnienie Babilonu


„Wspomnienie Babilonu”


David Malouf




Autor/ (ur. 20 marca 1934 roku w Brisbane) to australijski pisarz zajmujący się historią i przyrodą swojego kraju. Pochodzi z rodziny o libańsko-angielsko-żydowsko-portugalskich korzeniach. Przez pewien czas mieszkał w Anglii i Toskanii.

Tłumaczenie/ Joanna Jabłońska-Bayro

Tematyka/ Powieść Maloufa opowiada o stykaniu się kultur, miedzy którymi nie może dojść do prawdziwego kontaktu. Któraś ze stron musi ponieść klęskę. I będą to oczywiście zawsze ci słabsi cywilizacyjnie.  Dziwny przybysz witany jest, więc z podejrzliwością. Jest tym, który poznał tajemnice czarnych ludzi, ale może też być ich szpiegiem, może sprowadzić nieszczęście na młodą osadę. Jego obecność musi prędzej czy później doprowadzić do konfliktu. Pojawienie się Gemmy’ego w tej małej społeczności jest takim wstrząsem dla obu stron, a jego wiedza o „innych” tak mała, że osadnicy zmuszeni są postawić sobie pytanie o wrodzony „zmysł wyższości”. Mieszkańcy, którzy stają się sprzymierzeńcami chłopca, szybko zostają wykluczeni ze społeczności. Jest to lekka proza. Dla nas może trochę egzotyczna poprzez swoją australijskość, ale z drugiej strony bardzo bliska. Mówi, bowiem o człowieku w ogóle, o człowieku w sensie antropologicznym. O człowieku, któremu pomieszały się języki, a teraz próbuje odzyskać ich dawny sens, by móc na nowo nazwać „wodę”, nazwać „świat”, nazwać „miłość”.


 Główny motyw/ Najsłynniejsza powieść australijskiego pisarza rozpoczyna się „pewnego dnia w połowie dziewiętnastego wieku”, kiedy to troje bosych dzieci spotyka dziwacznego przybysza znikąd. Ni to białego, ni czarnego nędznego człowieka, który odmienia życie ich, a także mieszkańców osady, w której zamieszkał. Jest Brytyjczykiem. Został wyrzucony za burtę przepływającego u wybrzeży Australii statku, mając zaledwie trzynaście lat. Wycieńczonego znaleźli na brzegu Aborygeni. Pozostał w ich plemieniu przez kilkanaście następnych lat. Przez drugą połowę swojego życia. Nie był jednak jednym z nich, choć poznał ich język, zwyczaje, mimo że przyjął ich sposób rozumienia świata. Gdy powraca do świata białych osadników, nie jest również taki jak oni. Jest dziwnym tworem: czarnym białym człowiekiem. Nie pamięta ojczystego języka. Jego mowa przypomina bełkot będący mieszaniną słów Buszmenów i Europejczyków. Kim więc jest człowiek żyjący w dwóch różnych, nierozumiejących się kulturach? Czy przynależność do którejś z nich wyznacza istotę człowieczeństwa?

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Czuł smutek, jak głód, lecz był to głód serca, nie brzucha (…)”.

„(…) prawdziwe życie, gdy już kogoś dopadnie, nigdy nie jest takie, jak to z wyobraźni”.

„Śmierć była w tych stronach o wiele bardziej samotna, życie też”.

„Wtedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że istnieją obszary poznania, do których nie ma dla niego wstępu”.

„Ludzie miewają czasem dwie natury”.

„Odkąd zaczął kochać i trochę o sobie zapomniał, świat i wszystko wokół ukazało mu się w innym świetle”.

      

Francuski socjolog Alain Touraine podkreśla, że świadomość własnej tożsamości nigdy nie jest świadomością teraźniejszości, ale przede wszystkim świadomością przeszłości. Najbardziej znaczącą wspólnotą, w której formowana jest nasza społeczna tożsamość, jest naród. Dlatego mówiąc o tożsamości narodowej, należy zastanowić się nad tym, czym w rzeczywistości jest naród i jakie czynniki go tworzą. Tak, więc w pojęciu tożsamości ważne są dwa aspekty. Pierwszy z nich to pamięć własnej przeszłości i świadoma antycypacja przyszłości, tworzące poczucie ciągłości istnienia. Drugi aspekt ma związek z postrzeganiem odmienności i dotyczy świadomej różnicy między kategorią  „my” a kategorią  „inni”.

Aby rozpocząć recenzje na temat książki „Wspomnienie Babilonu” Davida Malouf musimy zapoznać się z historią zaanektowania Australii. Przeciętny Aborygen prawdopodobnie do dzisiaj nie pojmuje, jak to się stało, że przez postawienie stopy na australijskim lądzie kapitan Cook automatycznie zajął cały kontynent dla korony brytyjskiej, nie pytając nikogo o zdanie. Chociaż miał wyraźny rozkaz, „jeżeli spotkasz tam krajowców, twoim obowiązkiem jest uzyskać ich zgodę tak na lądowanie, jak i na waszą obecność na tamtym lądzie”. Jednakże rozkazy rozkazami, a życie życiem. Na przywitanie były strzały z muszkietów, a potem już nikt o nic nikogo nie pytał. Ten precedens występuje do dziś i przestał być precedensem — jest po prostu kolonialną, postkolonialną i neokolonialną rzeczywistością. W styczniu 1788 roku kapitan Artur Phillip przywiózł do Australii pierwszy transport zesłańców i utworzył pierwszą kolonię karną w miejscu, gdzie obecnie jest Sydney. Rocznica wetknięcia przez niego brytyjskiej flagi 26 stycznia 1788 roku jest do dziś świętem narodowym Australii. Tak naprawdę współcześni Australijczycy świętują moment rozpoczęcia masowej eksterminacji Aborygenów oraz rabunku i eksploatacji ich kraju.

Biali kolonizatorzy, zdobywając kolejne Nowe Światy, narzucali podbitym lu­dom swoje postrzeganie rzeczywistości. To inne postrzeganie zawierało się nie tylko w sposobie myślenia, ale także w materialnej formie, którą nadaje się myśli, by móc się nią podzielić z członkami swojej społeczności. Dla Europejczyków czas ma postać linearną. Waż­ne dla nich wydarzenia umieszczane są, więc symbolicznie na osi czasu, która „przyrasta" od lewej strony do prawej, co ułatwia chronolo­giczne porządkowanie faktów. Z takim postrzeganiem rzeczywistości Euro­pejczycy wyruszyli na podbój świata. W wielu miejscach natknęli się na społeczności, które nie znały pisma, co według białych świadczyło o niskim poziomie tych kultur. Przykładem ta­kiego lądu jest Australia, której pierwszymi mieszkańcami byli Aborygeni[1] nie posługiwali się pismem, a co więcej - początkowo nie mogli w ogóle zrozumieć tego systemu znaków. Wiązało się to między innymi z odmiennym odczuwaniem czasu, historii, ale także przestrzeni.

W książce „Wspomnienie Babilonu”, czytelnicy są „zaproszeni” na pogranicze dwóch kultur- Aborygenów i Europejczyków, skolonizowanych i kolonizujących, ludzi postrzeganych, jako prymitywni i cywilizowani. Powieść jest historią chłopca o imieniu Gemmy, który zostaje przyjęty przez Aborygenów po tym, jak został wyrzucony za burtę statku do morza, a po 16 latach życia wśród tubylców wraca do „cywilizowanego” społeczeństwa europejskich osadników w Australii. W książce widzimy nie tylko powracanie Gemmy'ego do świata „białego człowieka”, ale także jego dwuznaczne uczucia zarówno wobec osady, jak i Aborygenów.  Także rodzina McIvora jest w powieści bardzo ważna, ponieważ to właśnie dzieci z tej rodziny znalazły Gemmy'ego. Ich rodzice zgodzili się na zamieszkanie u nich odnalezionego chłopca. Z tego powodu rodzina doświadcza ostracyzmu na skutek strachu innych osadników, który czują wobec chłopca „hybrydy” wrogość. W pewnym momencie rodzina zaczyna się „oddzielać” od innych w osadzie, ale pod koniec książki, kiedy Gemmy odejdzie, ponownie stają się częścią społeczności. Narracja rozpoczyna się od umieszczenia Gemmy’ego, „nieznanego stworzenia”, w osadzie i początkowo wszyscy mieszkańcy są ciekawi jego osoby, ale wkrótce po jego przybyciu osadnicy zaczynają być podejrzliwi, co do „dzikiej” mentalności Gemmy’ego i zadają sobie pytanie, czy może mieć kontakty z „czarnymi” z buszu. Wielu osadników próbowało zdobyć informacje od Gemmy'ego o miejscu pobytu czarnych, a ich obawy osiągają szczyt, gdy dwóch Aborygenów spotyka się razem z Gemmy na podwórzu domu McIvora.

Kiedy Gemmy przybył do wioski miejscowy pastor i nauczyciel postanowili spisać historię „dzikiego” chłopca. Na siedmiu kartkach papieru zmieściło się całe życie chłopaka. Wiedział, czym jest pismo, choć nigdy nie nauczył się go używać. Trzymając kartki w dłoniach, obracając je to w jedną, to w drugą, poczuł ich dziwny zapach, całe życie jakby utkwiło mu w gardle- łzy i trochę śmiechu- i wypełniła go potężna wdzięczność. Przekazał im, kim był. Gdyby pozwolono mu zatrzymać te kartki, żeby mógł nad nimi rozmyślać i wąchać je, wtedy odzyskałby siebie z przeszłości, utracony Gemmy wróciłby do niego. Wówczas właśnie zaczął zastanawiać się, jak wykraść swoje życie z kieszeni pastora. Nie dziwiło go- taka jest przecież istota magii-, że wszystko, co mu się przydarzyło, jego losy, dobry i zły, pot i ból, przebyte mile, obolałe kości, nocne znaczone lodowatą rosą sny, tak wiele snów- wszystko, co opowiedział, ujrzał i rozpoznał podczas tego długiego popołudnia, i to, co chciał opowiedzieć, choć mu się nie udawało, skurczyło się do rozmiarów czegoś, co można chwycić w dłonie i schować do kieszeni. Zastanawiał się czy był to zapach jego życia, jego duszy, czarna „krew” atramentu, która wsiąknęła w kartki papieru. Wszystkie wydarzenia jego życia- te opowiedziane i te przemilczane, i inne, które dopiero teraz zaczął sobie przypominać- spisane były na kartce zwinięte niby skóra węża. Teraz obudziły się i stały się świadome.
Przygarnęli go McIvorowie, rodzina dzieci, które go znalazły; pozwolili mu spać pod czerwonym kocem na werandzie przy domu. W zamian za to pomagał Jackowi McIvorowi w pracy na farmie. Był chętny do pracy, przynajmniej na początku, ale nie potrafił się skupić i brakowało mu wytrwałości; był też zbyt słaby, nie mógł wykonywać najcięższych prac.  Pomiędzy nim a dziećmi od samego początku istniała więź, która miała źródło w pierwszym spotkaniu przy płocie. Czuły, że mają do niego prawo, bo zobaczyły go pierwsze, a on, wiedziony instynktem przetrwania, starał się wykorzystać swoją słabość, dostrzegał zalety ich opieki. Pozwalał im się prowadzić jak pies- pies też go zresztą polubił- wysłuchiwał ich tajemnic, oglądał drobiazgi, które były dla nich cenne. W zamian za to przekazał im trochę z tego, co sam umiał. Nauczył dziewczynki splatać trawę i robić z niej koszyczki, drążyć tykwę, wykopywać białe i żółte korzenie, które po otrząśnięciu z nich resztek ziemi można było upiec w popiele. Nauczył je zbierać jagody, które pękały na języku wilgocią i słodyczą. Gemmy starał się przypodobać dziewczynkom, był ich uczniem, gdy chciały być nauczycielkami, lalką, gdy chciały go ubierać.
Od samego początku byli w osadzie ludzie, dla których jedyną metodą postepowania z Aborygenami była przemoc. Lecz byli też inni, bardziej umiarkowani mieszkańcy osady, którzy sugerowali, że warto by spróbować uciec się do łagodniejszych metod. Marzyli o bezpiecznej przestrzeni, w której, nie łamiąc zasad dobrego wychowania, zajęliby się w spokoju budową tego, co mogliby nazwać domem, a przy odrobinie szczęścia może nawet miastem. Było tam też miejsce dla tubylców, pracowaliby, jako robotnicy albo służący.
Jednak pewnej nocy po wcześniejszych oskarżeniach o spotykanie się z Aborygenami i „spiskowanie” z nimi, Gemmy zostaje porwany z łóżka i pobity przez niektórych ludzi z osady, a Jack McIvor był tym, który uratował go od śmierci. Po tym incydencie Jack postanawia, że najlepiej byłoby, gdyby Gemmy zamieszkał z panią Hutchence, ale Gemmy nie zostaje tam długo i wkrótce ucieka do buszu. Zanim jednak opuści osadę na dobre, udaje się do pastora, aby odzyskać i zniszczyć papiery, które zawierały historię jego życia.
            Pewne terminy i pojęcia wyłaniają się ze świata przedstawionego w tej powieści, takie jak: hybrydyzm, trzecia przestrzeń czy stereotypy. Pojęcie hybrydy weszło do użytku w języku angielskim już w XVII wieku, podczas gdy jego powszechniejsze użycie sięga XIX wieku. Jego pochodzenie pochodzi od łacińskiego słowa „hybrida”: „potomstwo oswojonej lochy i dzika, dziecko człowieka wolnego i niewolnika”, ta hybrydyzacja w literaturze znajduje się, już w „Burzy” Williama Szekspira w szlachetnym dzikusie Kalibanie. Wskazanie na słowo „hybrydyzacja” w dawnym użyciu, czyli krzyżowaniu dwóch różnych zwierząt, które ostatecznie tworzą trzeci gatunek, w konsekwencji przeszły do ludzkiej kultury, gdzie skrzyżowanie dwóch kultur tworzy coś na kształt „trzeciej przestrzeni”.
Pobicie Gemmy’ego potwierdziło tylko obawy Jacka McIvora. Po tym wydarzeniu zdał sobie sprawę, że ma tyle powodów, by bać się swoich „cywilizowanych” sąsiadów, tak samo jak bali się ich Aborygeni. Mamy tutaj przykład uniwersalnego lęku, podobnego do tego, jaki przeżywali Polacy ukrywający w swoich domach Żydów. Prawie wszyscy „Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata” najbardziej obawiali się swoich polskich sąsiadów. Innym źródłem cierpień dla Polaków ratujących Żydów były powojenne rozstania ukrywających się z ukrywanymi. Polscy rodzice zżywali się z żydowskimi dziećmi, które przechowywali. Zestawienie obu grup obala poglądy czytelnika dotyczące tego, kto wydaje się być „dziki” a kto wydaje się „cywilizowany” i opiekuńczy.
Gemmy, chociaż jest już dojrzałym mężczyzną jest kilkakrotnie opisywany, jako dziecko ze względu na swoje zachowanie, a mimo to ci - rzekomo „cywilizowani” mężczyźni, którzy próbowali pobić Gemmy'ego na śmierć, cały czas podsycają swoje irracjonalne obawy i zachowują się zgodnie z instynktem agresywnych kolonizatorów. W przeciwieństwie do podstępnych zachowań białych osadników, Aborygeni odwiedzający Gemmy zachowują się bardzo refleksyjnie. Aborygeni przychodzą do Gemmy’ego w ciągu dnia, ponieważ nie czują, że muszą ukrywać swoje działania w sposób, w jaki robią to osadnicy, kiedy na przykład przyszli zabić chłopca w nocy. Jeden z robotników na farmie sąsiada będąc świadkiem tych odwiedzin myśli sobie, dlaczego nie zadają sobie trudu i nie przychodzą w nocy tylko przychodzą w dzień, przecież można ich zobaczyć? Aborygeni pozostają w ogródku McIvora, by nie „obrażać” żadnego z innych osadników, a jednocześnie dbają o Gemmy’ego przynosząc mu to, czego potrzebuje w życiu. Możemy postrzegać zachowanie sąsiadów, jako pewną formę maskowania. Nosząc maskę cywilizacji, są w stanie ukryć swoje prawdziwe uczucia, ale gdy maska zostanie usunięta, przeraża nas ich prawdziwa twarz. Jak już wspomniałem, jednym z podstawowych motywacji w kolonializmie było „cywilizowanie” „dziczy”. Nasz biedny bohater Gemmy jest prekursorem. Nie jest już białym człowiekiem ani Europejczykiem, niezależnie od tego, że urodził się biały. Jest prawdziwym dzieckiem tego miejsca, chociaż nie jest genetycznym Aborygenem czuje się nim, ponieważ przyjął ich myślenie, zachowania, kulturę oraz emocje.
W książce istnieje także sugestia, że sam Bóg „wybrał” Gemmy’ego, ponieważ jest człowiekiem z prostego ludu. Łatwo jest znaleźć inne przykłady z Biblii, gdzie Bóg wybiera jednego z najsłabszych, aby dawał świadectwo moralności. Gemmy posiada cechy, które mają „moralni ludzie”, którzy ustalają standardy w Biblii: są oni biedni, społeczni wyrzutkowie, słabi i do pewnego stopnia chorzy, przychodzą „skądś”. W pewnym sensie Gemmy przypomina tych „wybrańców” z Biblii. Jeśli w rzeczywistości Gemmy może być postrzegany, jako przykład „wybranego”, wówczas całkowicie odwraca on biblijną reprezentację podziału, o której mówiłem wcześniej. Ostrzeżenie przed „łączeniem” wspomniane w Księdze Kapłańskiej obraca się, gdy Pan Frazer przedstawia Gemmy'ego, jako hybrydę, jako prekursora i prawdziwe dziecko boże. Gemmy, jako hybryda wzbudza różne lęki, także lęk, że jest demonem. Mężczyźni wielokrotnie ostrzegają McIvora, który przygarnął chłopca pod swój dach, że „ten dzikus” może bałamucić jego żonę, że może „wchodzić” jej do łóżka. Jest to przykład lęku białego mężczyzny przed utratą seksualności, płodności a co za tym idzie władzy patriarchalnej. Lęki o seksualność wśród białych mężczyzn nie wygasły i są często przywoływane podczas sesji terapeutycznych, w których pojawia się rasizm i agresja do mężczyzn o innym kolorze skóry. Przedmiotowe traktowanie siebie zaczyna się już od samego penisa, który według ogromnej ilości mężczyzn jest zbyt mały, a jednym z ulubionych męskich żartów jest opisywanie jego gigantycznej wielkości. Do dziś pamiętam wiążącą się z tym jedną historię, gdzie pewien mężczyzna nie mógł przeboleć, że jego partnerka miała kilka lat wcześniej partnera pochodzącego z Afryki. Nie interesowało go, że była z nim znacznie mniej szczęśliwa, również w życiu erotycznym. Że tamten nie zaspokajał jej potrzeb i po rozstaniu chciała jak najszybciej o nim zapomnieć. Nic nie mogło w jego wyobraźni usunąć tego, że tamten miał większego penisa od niego. W końcu sam podjął decyzję o rozstaniu, gdyż stwierdził, że to dla niego za dużo, by mógł to kiedykolwiek zaakceptować.
„Wspomnienie Babilonu” jest książką, która zadaje wiele pytań:, co to znaczy być Człowiekiem? Pyta także o współczucie i skąd pochodzą źródła ludzkiego strachu przed „innym”? Ludzie, którzy przyjmują do siebie Gemmy’ego i otaczają go opieką i troską a także ci niezliczeni osadnicy o zamkniętych umysłach, wszyscy tworzą oszałamiającą mozaikę Australii w latach 40. XIX wieku, w którym może zobaczyć swoje odbicie człowiek współczesny.
            

[1] Aborygeni australijscy (łac. Aborigines, od ab origine – „od początku”, czyli „ci, którzy byli tu od początku”) – rdzenni mieszkańcy Australii. Przybyli do Australii wg różnych źródeł od ok. 125 do 50 tys. lat temu prawdopodobnie z południowo-wschodniej Azji, przez pomost wyspowy dzisiejszej Indonezji i wyspę Nową Gwineę

05 maja 2019

Kraina wód


„Kraina wód”


Graham Swift




Autor/ (ur. 4 maja 1949 w Londynie) – brytyjski prozaik. Studiował w Queens’ College na Uniwersytecie Cambridge oraz na uniwersytecie w Yorku. W latach 1974-1983 pracował, jako nauczyciel. Jest członkiem Królewskiej Akademii Literatury.

Tłumaczenie/ Aleksandra Ambros

Tematyka/ W swojej powieści „Kraina wód”, Graham Swift wyjawia swoje zainteresowanie naturą wieloznaczności i paradoksu, co jest wyraźnie widoczne już w samym tytule jego powieści (ang. Waterland). Graham Swift wyjaśnia, iż ta podstawowa dychotomia Wody/Lądu leży w naturze Fenów gdzie woda i ląd jednoczą się, scalają, oraz okazjonalnie kolidują ze sobą. W powieści, poza podziałem Woda/Ląd, zachodzą jeszcze dwa równie ważne, splecione paradoksem konflikty, mianowicie, Natura kontra Człowiek oraz Baśń kontra Historia.

Główny motyw/ „Kraina wód” Grahama Swifta, wydana w 1983 roku, to najbardziej znana powieść tego pisarza. Jej narratorem jest Tom Crick, nauczyciel historii, który zostaje zmuszony do wcześniejszego przejścia na emeryturę z powodu skandalu wywołanego przez żonę. Decyzja dyrektora szkoły, by zredukować liczbę godzin historii, spotyka się ze sprzeciwem Toma, który postanawia ukazać swoim uczniom rolę historii w ich życiu. Ostatnie lekcje Tom prowadzi, więc w sposób nietypowy: opowiada uczniom o swoim życiu oraz o miejscu, w którym się urodził. Powieść Swifta jest nie tylko historią życia Toma, lecz także refleksją na temat przekazu historycznego oraz autorefleksją na temat procesu opowiadania każdej historii, w tym historii narratora. 

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Nie zapominaj (…) choćbyś nie wiem, czego dowiedział się o ludziach, choćby okazali się najgorsi, że każdy z nich ma serce i że każdy był kiedyś maleńkim dzieckiem ssącym mleko matki…”.

„Co rozpoczął szlam, kontynuował człowiek”.

„(…) coś w naturze dąży do powrotu”.

„Praktyczne odniesienie do dzisiejszego realnego świata”.

„Dzieci, zło nie jest czymś, co wydarza się daleko- ono nagle dotyka twojego ramienia”.

„(…) historia to cienka opończa, łatwa do przekłucia ostrzem noża zwanego Teraz”.

„(…) radość nigdy nie stworzyła historii”.

„Deszcz jest dobry na pogrzeb: kryje łzy ludzkie, sugeruje niebiańskie”.

„Ostatnia rzecz, w jaką chce wierzyć, to to, że znajduje się w krainie baśni”.

„Są ci, którzy tworzą historię, i ci, którzy ją kontemplują, są ci, którzy powodują wydarzenia, i ci, którzy pytają, >dlaczego<?”.

„Ciekawość rodzi aktywność, wiedza rodzi sceptycyzm”.

„Są mity postępu i mity upadku”.

„Nigdzie jednak nie jest powiedziane, że nie może nas pociągać, a nawet wzbudzać naszego pożądania to, na myśl, o czym się wzdragamy…”.


            W „Krainie wód” Graham Swift opowiada historię Toma Cricka, nauczyciela historii, który zmuszony jest przejść na „wcześniejszą” emeryturę. Od najwcześniejszych stron zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to wykład, prawie kazanie, a także opowieść w naglącej potrzebie zdania relacji o trudnych okolicznościach życia nauczyciela historii „odchodzącego” w stan spoczynku, Toma Cricka. Po 32 latach pracy, jako nauczyciel historii, a teraz w obliczu zamknięcia wydziału historii w swojej szkole i kataklizmu w jego małżeństwie - po tym, jak jego dotychczasowa niezłomna żona „otrzymała” dziecko „przez Boga”. (W tym samym czasie jego niestabilna psychicznie żona Mary porywa dziecko z supermarketu). Mary przed wielu laty zapadła na chorobę psychiczną po tym, kiedy dowiedziała się, że jest bezpłodna z powodu aborcji, którą zmuszona była wykonać we wczesnych latach swojej młodości. Po porwaniu dziecka, żona Cricka zostaje zabrana do szpitala psychiatrycznego. Kiedy Tom zabiera niemowlę od Mary i zwraca ją matce, Mary staje się „umysłowo wytrącona z równowagi” i prosi Toma, by wyjaśnił jej obłęd i przyczyny jej choroby. Nie mając nic do stracenia, Tom opowiada swoim uczniom różne historie z własnego dzieciństwa z lat 40. XX wieku i życia swoich przodków, sięgające XVIII wieku. Wszystkie te historie mają tę samą scenerię, mianowicie Norfolk, naturalnie bagnisty region, który leży we wschodniej części Anglii. Na pierwszy rzut oka „Kraina wód” jest przykładem tradycyjnej regionalnej konwencji literackiej, ale w rzeczywistości prawie każdy aspekt tej powieści jest przemyślany i przedstawiony czytelnikowi przez „obiektyw” osobistych doświadczeń.

            Sam tytuł powieści (Waterland), która składa się z dwóch antagonistycznych elementów: wody i ziemi paradoksalnie połączonych w jedno słowo graniczne, ujawnia niejednoznaczną naturę torfowisk. Cała historia zawiera wiele paradoksów i dychotomii, które spotykają się w formacjach liminalnych. Feny, w których rozgrywa się akcja książki, były prawie całkowicie pod wodą, po wiekach ludzkiego drenażu, stały się bardzo rozległym, płaskim, bagnistym regionem o bogatym życiu wodnym. Na początku powieści Swift przedstawia proces rekultywacji terenu, który jest punktem wyjścia dla wszystkich ekologicznych i dekonstrukcyjnych aspektów opowieści. Wraz z tym opisem pojawia się pierwsze, podstawowe zderzenie człowieka z naturą. Zaczyna się w XVII wieku od konfliktu między „ludźmi z wody” (przodkowie Cricka) i „ludźmi ziemi” (ludzie holenderskiego inżyniera Corneliusa Vermuydena, którzy zaczęli osuszać ziemię). Tubylcy byli tak ściśle związane z Fenami i ich wodnistą naturą, że sabotowali rekultywację, a nawet mordowali „lud ziemi” w imię autonomii tego regionu. Swift robi charakterystyczną cezurę w języku, którego używa do opisywania obu walczących stron, mianowicie, nawiązuje do różnych aluzji, które są implikowane w dychotomicznych wyobrażeniach starych ludzi Cricksa i Vermuydena. Przedstawiając ludzi z „wody”, Swift używa obrazów zwierzęcych. Podczas jednej ze swoich lekcji Tom Crick porównuje swoich przodków do zwierząt, kiedy mówi, że Cricksowie w przeszłości „żyli jak szczury wodne”. Sytuacja wydaje się odwrotna, gdy Swift opisuje ludzi z „lądu”. Mężczyźni Vermuydena są związani z cywilizacją, dążeniem do postępu, ciężką pracą i swoimi osiągnięciami. Tom Crick przedstawia Holendrów, jako „praktycznych i wybiegających w przyszłość”, ludzi, którzy przynoszą postęp dzikim Fenom przez ciągłe kopanie wałów lub rowów i osuszanie ziemi. Co więcej, zaczynają buntować się przeciwko naturalnym siłom Fenów, które rozpalają konflikt między człowiekiem a naturą. Kiedy przodkowie Toma Cricka porzucają swoją wodnistą przynależność i wodny styl życia i stają się ludźmi lądowymi, podobnie jak Holendrzy zamieniają się w „budowniczych śluz, grobli, kanałów oraz strażników zamków i wiatraków”. Jak można zauważyć, Cricksowie nie tylko stali się nowoczesnymi istotami ludzkimi, które zdecydowały się bardziej polegać na konstrukcjach cywilizacyjnych niż na ich pierwotnym, dobrze znanym środowisku, ale całkowicie zmieniły walczące strony i zdradzili swoją „pierwotną przynależność” rodową.

Tom Crick, jako nauczyciel historii wykorzystuje dwa różne tryby opowiadania historii, jeden zgodny z jego profesją, a drugi, w którym łamie surowe nakazy programowe. Te dwa wzajemnie się wykluczające tryby można nazwać historycznym profesjonalnym stylem opowiadania historii oraz tradycyjnym bajkowym stylem przekazywania opowieści. Co więcej, Crick używa ich zamiennie, opowiadając tę samą historię, co czyni cały dyskurs jednocześnie wiarygodnym i nieprawdopodobnym. W pierwszym trybie oratorskim Tom Crick opisuje wszystko, co jest związane z ludźmi na lądzie, których osiągnięcia są pieczołowicie udokumentowane w rocznikach i kronikach. Wspomina postacie historyczne, takie jak „inżynier Cornelius Vermuyden, zatrudniony […] przez króla Charlesa”, a także kluczowe wydarzenia z zapisów historycznych, na przykład: „w 1713 roku śluza w Denver ustąpiła”. Ten styl opowiadania jest zorientowany racjonalnie i stanowi relację ściśle historyczną. Drugi styl opowiadania historii polega na opisie elementów nadprzyrodzonych, baśniowych i niewiarygodnych takich jak: czarownice, duchy i zjawy. Interpretacja przeszłości zawiera implikacje wadliwości historii, jako ludzkiej konstrukcji, a mianowicie jej subiektywności w interpretowaniu zdarzeń i krótkowzroczności w wyjaśnieniach. W tym rozumowaniu historii nie można ufać i przyjmować za pewnik, a w mitach, oprócz elementów fikcyjnych, można znaleźć pewną wiedzę, autentyczność i archetypy.

            Jest to fascynująca historia, wciągająco opowiedziana, obejmująca całą historię Fenlandów Wschodniej Anglii, ale szczególnie dotyczy rodziny Atkinsona - rolników, piwowarów i spedytorów w Fens w ciągu czterech pokoleń - i ich skromnych sąsiadów, Cricksów. (Narrator, sam nauczyciel historii, to Crick i syn stróża śluzy na rzece Leem, Henrego Crick i jego zmarłej żony Helen Atkinson.) To tajemnicza opowieść w gotyckiej kolorystyce i niezwykłym napięciu: godna uwagi, zwłaszcza, że wcześnie powiedziano nam, „kto to zrobił”, ale niesie ze sobą żarliwość nauczyciela historii w dążeniu do wyjaśnień na temat smutnych, następczych wydarzeń. Narracja prowadzi nas wraz z panem Crickiem od powstania rodziny Atkinsonów, którzy chcieli zyskać rozgłos w lokalnym biznesie (byli właścicielami browaru produkującego piwo o wyraźnym, a czasem magicznym smaku) i sprawach obywatelskich (osuszanie ziem i utrzymanie dróg wodnych) - poprzez różne dygresje do czasu geologicznego i cyklu życia europejskich węgorzy słodkowodnych - do ostatecznego upadku imperium brytyjskiego, do tragicznych wydarzeń morderstw i samobójstw, które mają miejsce podczas II wojny światowej i tuż po niej, które podsycają dreszczyk w powieści.

            Czytelnik „Krainy wód”, odkąd przeczyta pierwszą stronę książki, zastanawia się nad znaczeniem dwóch myśli Henry’ego Cricka: „Nie zapominaj (…), choćbyś nie wiem, czego dowiedział się o ludziach, choćby okazali się najgorsi, że każdy z nich ma serce i że każdy był kiedyś maleńkim dzieckiem ssącym mleko matki…” oraz „Czy wiecie, czym są gwiazdy? Są srebrnym pyłem bożego błogosławieństwa. Odłupanymi kawałeczkami nieba. Bóg spuścił je na nas. Ale kiedy zobaczył, jacy jesteśmy niegodziwi, rozmyślił się i rozkazał gwiazdom się zatrzymać. Dlatego wiszą na niebie, ale wyglądają, jakby miały w każdej chwili spaść…”. Pierwsza strona powieści stawia pytanie o granice wybaczenia (Bóg nie zdołał wybaczyć ludzkiej niegodziwości, człowiek ma tymczasem nakaz, aby pamiętać o pierwotnej niewinności drugiego, być może właśnie po to, by móc wybaczyć). Poznając dramatyczne losy rodziny Cricków i Atkinsonów, krok po kroku czytelnik może sprawdzać hipotezę o wartości imperatywu wybaczenia i o nieobecności Bożej opieki w świecie. Dlatego też książka „Kraina wód” ma w sobie tyle analogii do Biblii: jest woda (Potop), zbrodnia (Kain i Abel), gwałt (Amon i Tamar), bezpłodność (Sara), kazirodztwo (Lot i jego córki). 

            Książka kończy się wspomnieniami Toma o jego opóźnionym umysłowo (termin używany w latach trzydziestych, a nawet 1980) starszym bracie, Dicku, kiedy płyną w łodzi w dół rzeki z Tomem i jego ojcem. Jest to pocieszający obraz, ale pod spodem kryje się przemoc: wyśmiewany, Dick zakochuje się w Mary, (która prowokuje go seksualnie), a kiedy arogancki typ Freddie Parr, twierdzi, że jest kochankiem Mary, Dick morduje go w sprytny i podstępny sposób sugerując przypadkowe utonięcie. Dick uważa, że ​​dziecko, które on, Dick, powinien był spłodzić, zostało spłodzone przez Parra. Tom przyznaje, że obawia się brata. Dick nigdy nie uważał się za sprawcę śmierci Parra, ale my wiemy, że jego życie w izolacji jest dla niego i tak już wystarczającą karą.

 Wielokrotnie w powieści pojawiają się zdarzenia nie do końca wyjaśnione: pożar browaru Atkinsona w 1911 r., czy śmierć kolegi z dzieciństwa Cricka Freddiego Parra w lipcu 1943 r. Wyjaśnienia, które można uznać, jako fakt (w obu przypadkach „wypadek”) wyjaśniają, w rzeczywistości bardzo mało. To tylko mgliste przypuszczenia, a plotki zaczynają zapewniać poczucie kontekstu dla tych działań. Nauczyciel historii Crick, z tymi przypowieściami, sugeruje, że narracje, które ukrywają się za „mgiełką” niedomówień, mogą być rzeczywiście pouczające, o ile nie oczekuje się, że będą czymś więcej niż opowieściami. Crick opowiada te wszystkie historie dzieciom na lekcji historii - a przede wszystkim sprytnemu, lekceważącemu uczniowi o imieniu Price, który jest wyraźnie „zastępczym” synem Cricka, – który nigdy nie przestaje zadawać pytań, „dlaczego?”.

Dla Toma Cricka te incydenty to przede wszystkim traumy z jego własnego życia, które, dotykają go w średnim wieku. Jego żona, ostatnia ofiara szaleństwa, która wydaje się zbyt ważna w tej powieści, została „zaszufladkowana” do roli porywaczki, która ukradła dziecko innej kobiecie w supermarkecie. Mniej więcej w tym samym czasie i być może ze względu na jego małżeńskie kłopoty, Crick zaczął rezygnować ze standardowego programu nauczania historii, by opowiedzieć swoje historie o swoim dzieciństwie na wschodzie Anglii. W tym kontekście możemy przypomnieć, że już Freud po raz pierwszy wspomina o przymusie powtarzania. Służy on ożywianiu traumatycznych przeżyć w celu ich związania i odreagowania pobudzenia, które zalewa straumatyzowanego. Znosi zasadę przyjemności. Tak, więc, jak na ironię, próba wyjaśnienia przez Cricka problemów własnego życia, pogarsza tylko jego sytuację.

W „Krainie wód” nie sposób przewidzieć, na jakie konsekwencje bohaterowie są narażeni, na jakie reakcje, na jakie reperkusje, jakie „wieże murować i obalać” będą, do jakiego stopnia zmuszeni będą „kręcić się za własnym ogonem”, na jaki chaos będą przystawać, byle tylko upewnić siebie, że przecież coś się dzieje, że też tworzą jakąś historię. Nie sposób przewidzieć, jakiej mocy „wywary” są gotowi przyrządzić, jakie interpretacje, mity, manie uznać za swoje, byle tylko przekonać siebie, że rzeczywistość nie jest próżnym naczyniem. Crick brnie dalej na przekór swoim przełożonym, faktycznie ryzykując całą swoją karierę, że to, co robi nie jest wyjaśnieniem. Ponieważ sięgnął już kresu swoich możliwości wyjaśniania, tak jak jego żona (niegdyś wytrwała i cierpliwa kobieta) zatraciła poczucie rzeczywistości- zatraciła przynależność do rzeczywistości. Ponieważ właśnie „Niepojęte” zmusza go do wyplatania, do uciekania coraz dalej w przeszłość. Ponieważ kiedy nie ma drogi w przód, jedyną drogą jest…

Gdzie zaś historia nie podkopuje samej siebie, nie zastawia na siebie pułapek w sposób tak otwarcie przewrotny, tam budzi owo zdradzieckie pragnienie powrotu. Rodzi się wtedy nieprawe, ale rozpieszczone dziecię-Nostalgia. Jakże tęsknimy, jak, być może, tęsknić będziemy my pewnego dnia w późnym wieku swojej starości, jeśli ten dzień nadejdzie, za czasami, nim historia nas zagarnie, nim sprawy przybiorą zły obrót. Jakże tęsknimy za złocistością lipcowego wieczoru. Jak marzymy o „Raju”. O „mleku matki”. O tym, by rozsunąć zasłonę, która zapadła się między nami a „Złotym Wiekiem”.



           

           


27 kwietnia 2019

Obsesyjna miłość


„Obsesyjna miłość”

Elena Ferrante




Autor/ Elena Ferrante – pseudonim włoskiej powieściopisarki lub włoskiego powieściopisarza o nieznanej oficjalnie tożsamości. Nie wiadomo, kto kryje się pod tym pseudonimem. Przed publikacją swojej pierwszej powieści Ferrante zapowiedziała wydawcy, że nie będzie udzielała wywiadów, ponieważ zrobiła już wystarczająco dużo dla powieści – napisała ją.

Tłumaczenie/ Lucyna Rodziewicz-Doktór

Tematyka/ Delia, bohaterka pierwszej książki Ferrante, wychowana w południowych Włoszech, w kulturze maczyzmu, przemocy, ról płciowych, z których nie da się wyzwolić i do których nie sposób się dostosować, gdy tylko dorasta, ucieka z Neapolu na północ, do Bolonii. Zostawia Amalię, swoją matkę, brutalnego ojca zazdrośnika, Casertę – obsesyjnego amanta matki – oraz jego syna, towarzysza dziecięcych, niebezpiecznych zabaw w ciemnych piwnicach. Przede wszystkim Delia porzuca jednak Neapol, miasto straszliwe i nieznośne, pełne agresji i wulgarne, gdzie na ulicach rozbrzmiewa znienawidzony dialekt – język uczuć, których nikt nie jest w stanie znieść ani odwzajemnić. Do Neapolu wraca, jako kobieta w średnim wieku, dopiero wtedy, gdy okazuje się, że jej matka utonęła w morzu. Przypuszcza, że to nie było samobójstwo, i rozpoczyna podróż jej śladami, która – jak nietrudno się domyślić – jest też podróżą w głąb siebie.

Główny motyw/ W „Obsesyjnej miłości” bohaterka przyjeżdża z Bolonii do Neapolu na pogrzeb matki, próbując ustalić, co przyczyniło się do jej śmierci. Jak to bywa u Ferrante, główni bohaterowie czują się „outsiderami we własnym mieście”, pozostają odcięci od rzeczywistości, która z każdą chwilą staje się dla nich coraz bardziej wroga i nieprzejednana. Zarówno literackie, jak i filmowe wydanie „Obsesyjnej miłości” przypomina thriller, w którym badanie bolesnych wspomnień bohaterki jest zarazem opowieścią o problemach miasta.

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Kiedy wchodzi się do domu kogoś, kto niedawno umarł, trudno uznać go za opuszczony”.

„Domy nie goszczą duchów, ale zachowują echo ostatnich czynności”.

„Na twarzach starych ludzi ciężko dostrzec rysy z czasów młodości. Czasami trudno uwierzyć, że w ogóle jakąkolwiek młodość mieli”.

„Jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że ja też się dowiem, jak potworną i okrutną bestią potrafi być starość”.

„Mówić to zakuwać w kajdany utraconą czasoprzestrzeń”.

    

              Elena Ferrante nie udziela wywiadów, nie promuje swoich dzieł, nie wiadomo, jak naprawdę się nazywa ani jak wygląda. Ale marzy o niej każdy wydawca. Sprzedała 10 mln egzemplarzy swoich książek w 40 krajach. Serial HBO na ich podstawie może ten wynik jeszcze podbić. Plotka pierwsza. Osoba znana, jako Elena Ferrante nie istnieje. Pod tym pseudonimem ukrywa się grupa ghostwriterów wynajętych przez wydawcę. (To bzdura. Każdy, kto przeczytał jej powieści, dostrzega jedność stylu i powracające autorskie obsesje). Plotka druga. Elena Ferrante istnieje, ale jest mężczyzną i nazywa się Domenico Starnone.
Podobieństwa? Starnone, mieszkający w Rzymie pisarz i scenarzysta, urodził się, tak jak autorka znana pod pseudonimem Ferrante, w Neapolu, a jedna z jego powieści do złudzenia przypomina fabuły Ferrante o samotnych kobietach. Pisarz ceniony we Włoszech, a na świecie znany głównie z tego, że jest - być może - Eleną Ferrante, w jednym z wywiadów zirytowany koniecznością ponownego zaprzeczania odparował, że pani Ferrante nie ma monopolu na pisanie o samotnych kobietach. „Czemu nie mówimy o podobieństwie między powieściami Ferrante i 'Anną Kareniną'?" - dodał. A Ferrante, jeśli istnieje i jest kobietą, w jednym z rzadkich mailowych wywiadów wyraziła podziw dla jego książek i dodała dwuznacznie: „Jestem pewna, że rozumie motywy, dla których się nie ujawniam". Elenie Ferrante przez wiele lat udawało się pozostawać gwiazdą literatury światowej i jednocześnie zachowywać anonimowość. Dopiero
śledztwo przeprowadzone przez Claudio Gattiego ujawniło jej uporczywie skrywaną tożsamość. Ferrante nazywa się Anita Raja, mieszka w Rzymie i jest tłumaczką literatury. Jej matka, Golda „Goldi” Petzenbaum, pochodzi z żydowskiej rodziny z Wadowic, a ojciec był urzędnikiem państwowym w Neapolu. Jednym z tropów, który naprowadził literackiego paparazzi na jej ślad, była wieloletnia przyjaźń z Christą Wolf, pisarką wydawaną i tłumaczoną również w Polsce Ludowej. Wolf, w Polsce obecna przez pewien czas na liście licealnych lektur nadobowiązkowych, po roku 1989 popadła w niełaskę i zapomnienie. „Rozmyślania nad Christą T.” Christy Wolf powstały w 1968 roku, czterdzieści lat przed czteroksięgiem neapolitańskim Eleny Ferrante (polskie wydania: 1974 i 1986, Wydawnictwo Poznańskie) i pod wieloma względami stanowią jego pierwowzór.

 Pierwsza opublikowana powieść Eleny Ferrante „Obsesyjna miłość”, jak żadna inna z jej książek dotyczy ciemnej strony relacji matki-córki. Utonięcie Amalii w dniu urodzin jej córki Delii natychmiast łączy życie ze śmiercią, przygotowując w ten sposób konstrukcję narracyjną, w której obie kobiety stają w obliczu dezorientującego konfliktu między różnymi emocjonalnymi siłami. Półnagie martwe ciało matki Delii, Amalii, wyłowione z morza wyraźnie oznacza proces „ubierania” matki we wspomnienia z dzieciństwa. Ubrania reprezentują nie tylko formę wspomnień, lecz także komunikację między postaciami, która odbywa się poprzez wymianę nowych i starych ubrań, tkanin i bielizny. Nowe przedmioty i ubrania to puste „ramki” bez historii; są pustą tkaniną bez śladów pamięci, które Delii musi dopiero przywołać z podświadomości. Z drugiej strony, stare ubrania zachowują zapach i ślady przeszłości: stare, ale starannie naprawione prześcieradła, zużyte ubrania, staromodne szmaty, mają zniechęcać mężczyzn do podrywania i zapobiegają zazdrości męża Amalii; te stare bezkształtne biustonosze, kontrastują z wyhaftowanym, nowym, jedynym wstępnym przedmiotem-tropem znalezionym na jej martwym ciele i wciąż pachnącym, jakby właśnie zabrano go z eleganckiego sklepu z bielizną. Niemniej jednak stare ubrania są inspiracją dla wyobrażonych przedsięwzięć i niespójnych wspomnień, które były obiektem pożądania i obsesji. Ich żółtawe kolory są równie wyblakłe jak mgliste otoczenie ich opowieści, których niewyraźne linie pojawiają się na stronach powieści, podczas gdy fałdy i zmarszczki ich tkanin ukrywają niezliczone historie, szkicując nieprzepuszczalny kurs, jaki musi podjąć narracja. Symbolika tych ubrań jest widoczna w zamianie i przenoszeniu z jednej postaci na drugą, a zwłaszcza w wymianie między matką a córką.

Idea „naturalnej winy” zdaje się sugerować, że samo posiadanie ciała czyni Amalię złą, a zarazem nie do zniesienia zarówno dla zaborczego męża, jak i urażonej młodej córki. Postrzeganie Delii wydaje się być dość zawiłe, zwłaszcza, gdy wiąże się z przewrotnością jej ojca: Delii nie tylko nie pochwala zachowania matki, ale jednocześnie była w stanie zrozumieć zazdrość ojca i przewidzieć jego reakcję. W następstwie śmierci matki Delia uświadamia sobie, że, już, jako dziecko identyfikowała własne obawy z podejrzliwością ojca i nieświadomie uzasadniała jego brutalną reakcję, ponieważ jego obsesja paradoksalnie zbiegała się z jej zazdrością, która zaostrzała się szczególnie podczas nieobecności matki. Przewrotna zazdrość ojca o matkę wyrażała się w przemocy domowej, za każdym razem, kiedy ojciec widział, że za Amalią oglądają się mężczyźni, bił ją w domu i oskarżał o zdradę.
Anita Raja (Elena Ferrante)

Delia walczy z własnymi wspomnieniami i stara się zrozumieć postawę matki, a nawet własne nastawienie do niej. Jest to poszukiwanie, które wykracza poza fakty lub jej śmierć. Powieść porusza zagadkę ich życia. Amalia była kobietą, która w swoim domu była niezwykle uległa, była ofiarą wyraźnej przemocy, ale jednocześnie i zgodnie ze swoją naturą śmiała się, tańczyła i robiła wszystko, co było sprzeczne z tym, czego pragnął jej mąż. Przemoc jest bardzo wyraźna w całej historii, zamieszkuje każdy zakątek Neapolu. Przemoc pomiędzy kobietami, między mężczyznami, między związkami mężczyzn i kobiet, w ich dialekcie. Jak już wspomniałem Neapol jest miastem bestialskiej agresywności, w którym przemoc zamieszkuje w każdej bramie, w każdej kawiarni: przemoc w języku, obsceniczna, bezpośrednia, zadająca ból; przemoc w relacjach między mężczyznami, którzy postrzegają siebie, jako mężczyzn alfa, zmuszonych do ochrony i obrony swojej własności- kobiet, ale jednocześnie bliźniaczych i solidarnych ze sobą, ponieważ wina jest zawsze tylko kobiet: te prowokujące cygańskie włosy, ten kręty chód, te grzeszne śmiechy, te biodra, które zakrzywiają się pod ich spódnicami; przemoc wśród kobiet, które nie ufają sobie, widzą siebie, jako rywalki zakłócające spokój rodzinny, jednocześnie piją kawę w swoich domach, by nałożyć „różowe okulary” na oczy i zwierzać się sobie; i przemoc, oczywiście, w stosunkach między mężczyznami i kobietami. W próbce tej sprzecznej kultury neapolitańskiej (nie trudnej do przeniesienia na naszą), w której nieprzyzwoite jest, aby kobieta została dotknięta przez nieznajomego, ale jest akceptowana, kiedy mąż bije, upokarza swoją żonę, córkę lub siostrzenicę, aby je „edukować i reformować”. Te sprzeczności nabierają brutalnej siły w obrazach, które Ferrante wykorzystuje w powieści, a przede wszystkim w obrazie półnagich Cyganek, z których zasłynął ojciec, które malował je naiwnie. Wzorem obrazu była sama Amalia, jej nagie ciało, długie włosy, jej kręta postawa. Ojciec nie pozwala nikomu patrzeć na żonę, ale sprzedaje jej portret turystom i mieszkańcom, wystawia ją publicznie, ze sprzedaży tych obrazów utrzymuje rodzinę. Jakby ta przemoc wewnątrztekstowa nie była wystarczająca, nikt tak jak Ferrante nie mówi z taką naturalnością o menstruacji, plamach nasienia na sukience, o brudnych majtkach, o masturbacji... Tworzy środowisko klaustrofobicznej melancholii, w którym udaje się przekazać nie tylko złożoność uczuć, które napadają na Delię przed śmiercią jej matki, ale także emocjonalną ambiwalencję.

Po pogrzebie Delia zmusza się do pogodzenia się z tą tajemniczą śmiercią matki. Postacie, ale przede wszystkim demony wyłaniają się z przeszłości, trzymane z wielką siłą: żałosny i gwałtowny ojciec wobec Amalii; Caserta, który odzyskuje własną godność, pomimo niejasnej przeszłości; Antonio, towarzysz z jej dzieciństwa, z tajemniczym życiem jak ich dziecięce gry; wujek Filippo, jedyny, który ma cechy ludzkie i jasność w całej sprawie; Amalia, uwodzicielska i czysta postać, ofiara chorobliwych myśli wszystkich osób, które kręcą się wokół niej. Kłamstwo, które dominuje w przeszłości i teraźniejszości, jest równoznaczne z karą. Delia stara się przywrócić prawdę, która „oczyściłaby” postać matki, jednocześnie jej nie naruszając, ale to siła wydarzeń sprawi, że przepływ pamięci wpłynie z powrotem do obiegu i sprawi, że Amalia zaakceptuje niewysłowioną pamięć. Historia rozwija się, ale jednocześnie odchodzi od niej ze względu na silny ładunek emocjonalny bohaterów: grę wzlotów i upadków, fizyczną i umysłową podróż, która poprzez zjawiskową atmosferę miesza myśli, rzeczywistość i koszmary z ponurych chwil i napięć, które w końcu trochę się uspokajają. Istnieją trzy stałe, które znajdziemy w książce i kilku innych pracach autorki: gorzki i duszący Neapol; dialekt będący echem nieprzyzwoitości i gwałtownych kłótni między rodzicami i krewnymi, groźba powrotu do tych nieświadomie nigdy niezapomnianych źródeł; związek matka-córka, burzliwa i złożona relacja, to centralny punkt historii. Somatyczne podobieństwo między obiema kobietami tylko „karmi” Delię poszukiwaniem macierzyńskiego uczucia, wielkiej niepewności wynikającej z tłumienia jej kobiecości ze względu na edukację daną jej przez ojca. W rzeczywistości w drugiej połowie książki pojawia się wyrażenie Delii, które podkreśla wszelką dwuznaczność jej własnego zachowania i jej własnej postaci, aby wyobrazić sobie własne ciało, jako kamień do wypolerowania. Caserta zabrał wszystko, co należało do niej- miłość i uwagę matki. Delia nieświadomie szuka siebie, a raczej tej, która nigdy nie potrafiła sobie pozwolić, nawet na seksualną przyjemność. Jest to głęboka i niepokojąca praca wewnętrzna, która może doprowadzić Delię do zaakceptowania własnej tożsamości przy jednoczesnym utrzymaniu fizycznej więzi z matką pod postacią niebieskiego kostiumu, jedynego ubrania Amalii, który był w dobrym stanie, i który pozwoli jej ponownie odkryć powinowactwo obu kobiet. Miłość można zdefiniować, jako miłość dziecka do rodziców, jako miłość mężczyzny do kobiety. Delia, jako dziecko kocha matkę, chce jej miłości tylko dla siebie. Dorosła Delia nienawidzi jej, wypędza ze świadomości. Miłość i nienawiść to dwa uczucia, które łatwo można wymieniać w życiu zrozumiała Delia. W szeregu wydarzeń, pościgów i kłótni, Delia zrozumie, kim była jej matka i ile jest jej w Delii.

Ale sprawy nie potoczyły się dokładnie tak, jak Delia zgromadziła je w swojej pamięci: nie było równoległej historii. Prawdą było, że pan Caserta miał obsesję na punkcie zmysłowości Amalii, ale nic w tym kierunku się nie zmaterializowało. Intymne relacje, o których jako dziecko Delia powiedziała ojcu, były w rzeczywistości nękaniem, które sama doznała od ojca Caserta a dziadka Antonio, w jego kolonialnym sklepie. Długo ukryta prawda, która raz ujawniona wreszcie pozwoli jej zawrzeć „pokój” z matką i ze samą sobą, oraz pozwoli jej kontynuować życie bez oglądania się za siebie.

Powieść jest emocjonalnym wirem relacji rodzinnych, w którym krewni kochają się z niepokojącą miłością. Najbardziej bolesny, trudny i ambiwalentny jest bez wątpienia ten między córką a matką. Jest to miłość podważona przez strach przed porzuceniem, nieufnością, dwuznacznością postaci matki i wreszcie poczuciem winy córki zarówno za śmierć, jak i za życie matki. Żal, który bada również uczucie zazdrości o Delię wobec Amalii, męskie uczucie podobne i niemal silniejsze niż ojcowska zaborczość wobec wszystkich ludzi, którzy do niej mówią, uśmiechają się i o niej myślą. Książka, podobnie jak wszystkie książki Eleny Ferranta, jest głęboko ludzka i wzruszająca. Niewielu pisarzy ma talent do odkrywania z absolutną prawdą często sprzecznych i bolesnych relacji, które wyznaczają nasze życie. Wyrafinowana i złożona historia, inteligentna i okrutna, znakomicie napisana, ale nie pretensjonalna.

Mój entuzjazm dla tej książki, pomimo bolesnej historii, jest związany z narracją Eleny Ferrante. Szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałem się z takim stylem pisarskim, nigdy w żadnej książce. Tutaj jest wszystko, historia, zdumienie, intensywność. Nic nie jest pozostawione przypadkowi, każdy przedmiot i sytuacja są ważne dla celów narracji. Czytelnik zostaje wciągnięty w wir sytuacji, myśli i możliwych scenariuszy. „Pióro” autorki pozostawia na kartkach wyraźne słowa „owinięte” w tajemniczy rytm, który nie pozostawia jasnych odpowiedzi. To „wyścig z zawrotną prędkością” pod mrocznym neapolitańskim niebem, w tłumnym tłumie, w mglistej i cierpiącej duszy Delii.

„Obsesyjna miłość” jest lekturą gęstą i mroczną. Ferrante bez litości rozprawia się tu z miłością, którą znamy z pięknych pieśni. Pokazuje krok po kroku jej mielizny, wiry. Pokazuje, jak płynne są granice tego, co przyjęliśmy uważać za miłość, i jak łatwo przechodzi ona w zniewolenie. Jak blisko od miłości do nienawiści i przemocy. Ferrante krok po kroku obnaża okrucieństwo kultury maczyzmu, pokazuje, do czego prowadzi, na co dzień, jak unieszczęśliwia wszystkich – kobiety, mężczyzn, dzieci, starców. Kiedy skończysz czytać tę książkę, zrozumiesz, dlaczego miłość nie zawsze jest czymś pięknym, ale jest czymś irytującym. Ponieważ nawet najczystsza miłość może zostać zakłócona przez różne okoliczności, które występują przez całe życie i przez bliskich nam ludzi.




20 kwietnia 2019

Oczyszczenie


„Oczyszczenie”


Sofi Oksanen



Autor/ (ur. 7 stycznia 1977 w Jyväskylä) – współczesna pisarka fińska. Jej ojciec jest Finem, natomiast matka Estonką, co miało wpływ na literackie zainteresowania pisarki. Studiowała teatrologię na Fińskiej Akademii Teatralnej.

Tłumaczenie/ Sebastian Musielak

Tematyka/ Rzadka okazja poznania świetnej literatury fińskiej i rzeczywistości Estonii, gdzie rozgrywa się opowiadana historia. Co łączy starą estońską wieśniaczkę z młodą, zmaltretowaną Rosjanką, którą znajduje przed domem? Sugestywny psychologiczny portret dwóch kobiet z różnych pokoleń, uwikłanych w tajemnice zbrodni, namiętności i marzeń o szczęściu. W tle dramat wojenny i panorama czasów chaosu tuż po rozpadzie ZSRR, gdy „możliwe było absolutnie wszystko - nawet to, czego człowiek nie potrafił sobie wyobrazić”.

Główny motyw/ Pewnego jesiennego dnia 1992 roku w zachodniej Estonii Aliide Truu znajduje przed swym domem młodą dziewczynę, Zarę, uciekinierkę. Wydaje się, że Zara dotarła do zapadłej estońskiej wioski zupełnie przypadkiem, działając impulsywnie i uciekając od tyranizującego ją partnera. Aliide podchodzi do dziewczyny z dużą nieufnością, bo i jej całe dotychczasowe życie oparte było na tym, by tak naprawdę nie ufać nikomu poza samą sobą. Oksanen napisała powieść genialną, doskonale skomponowaną, z fantastycznymi portretami psychologicznymi, z wątkiem obyczajowym tak poprowadzonym, że przypomina najlepszy kryminał. Jednocześnie jest to szalenie ważny tekst rozliczeniowy, bo pokazuje uwikłanie estońskiego społeczeństwa w historię, niemożność przywołania pamięci, amnezję, którą wybiera się często po to, by móc normalnie funkcjonować.



  Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Tak wytresować człowieka można tylko strachem, i to w dużych dawkach”.
„I pies nie przegryzie łańcucha dziedziczności”.
„Upływ czasu można liczyć nie tylko wskazaniami zegara (…)”.



              Na początku recenzji musimy przypomnieć sobie kilka zagadnień historycznych dotyczących Estonii. Pozwoli nam to na lepsze zrozumienie książki Sofi Oksanem „Oczyszczenie”. Pośród krajów, które w czasie II wojny światowej znalazły się w strefie interesów Związku Radzieckiego, wyróżniają się państwa bałtyckie. Po zakończeniu wojny Estonia, Łotwa i Litwa, należące podobnie jak inne kraje europejskie do Ligi Narodów, nie zdołały odzyskać niepodległości utraconej na mocy niemiecko-radzieckiego paktu o nieagresji (tzw. pakt Ribbentrop-Mołotow czy też pakt Hitler-Stalin). Związek Radziecki wcielił w życie jego ustalenia w połowie czerwca 1940 roku, dokonując okupacji wszystkich trzech republik nadbałtyckich. Na konferencjach w Teheranie, Jałcie i Poczdamie alianci ostatecznie wyrazili milczącą zgodę na włączenie państw bałtyckich do Związku Radzieckiego. Jednak w związku z zimną wojną państwa zachodnie mogły nie uznawać aneksji krajów bałtyckich przez Związek Radziecki. Podstawą tej polityki była wypowiedź amerykańskiego podsekretarza stanu Sumnera Wellesa, który 23 lipca 1940 roku oświadczył, iż Stany Zjednoczone nie akceptują bezprawnego zajęcia terytorium państw nadbałtyckich. Politykę tę kontynuowano przez pół wieku. To właśnie ona, a także wola obywateli państw bałtyckich sprawiły, iż po upadku ZSRR w 1991 roku udało się na nowo stworzyć państwowość Estonii, Łotwy i Litwy. W odróżnieniu od innych republik radzieckich Estonia, Łotwa i Litwa nie są, zatem państwami, które narodziły się dopiero po rozpadzie radzieckiego imperium.

            W latach 1940-41, gdy trwała radziecka okupacja Estonii, z powodów politycznych aresztowano nawet 8 tys. osób, które na początku wojny trafiły do obozów odosobnienia. Jednakże przynajmniej 300 osób skazano na śmierć i jeszcze na terytorium Estonii stracono. W czerwcu 1941 roku 10 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci deportowano do Związku Radzieckiego. Najbardziej bolesnym skutkiem radzieckiej okupacji były ogromne straty w ludziach i szybkie zmniejszenie odsetka Estończyków w społeczeństwie. Większość estońskich rodzin straciła swoich bliskich w działaniach wojennych, obozach jenieckich, za sprawą deportacji lub ucieczki za granicę podczas najazdu Armii Czerwonej. Estońskie elity oraz rolnicy sprzeciwiający się władzom państwowym byli ofiarami ucisku ze strony partii komunistycznej; towarzyszył temu niski standard życia. Wszystko to nastawiło przeważającą część Estończyków przeciw Związkowi Radzieckiemu, choć byli oni członkami Partii Komunistycznej. Pomimo to większość estońskich obywateli postrzegała reżim sowiecki, jako czasowy i wierzyła w jego koniec.

            Na początku lat 1990-ych rozpoczęto usuwanie pomników i tablic pamiątkowych radzieckich – zwłaszcza tych, które były poświęcone Leninowi i innym postaciom reżimu komunistycznego i które stały we wszystkich większych miastach. W Estonii istnieje około stu pomników ku czci żołnierzy Armii Czerwonej poległych w II wojnie światowej, a także komunistów. Mają one duże znaczenie emocjonalne i nostalgiczne w okolicach zamieszkałych przez ludność rosyjską. Nierzadko zapomniano już, dlaczego w ogóle wzniesiono dany pomnik. Mimo to w całej Estonii można napotkać na monumenty poświęcone ludziom, którzy samych siebie określali mianem komunistów i „wywrotowców”.

            Powieść Sofi Oksanen „Oczyszczenie” skupia się przede wszystkim na życiu dwóch kobiet: Aliide Truu, estońskiej chłopki oraz jej siostrzenicy Zary Pekk. Historia Aliide jest związana z rokiem 1936, to znaczy pod koniec krótkiego okresu niepodległości Estonii, podczas gdy historia Zary jest opowiedziana już po upadku Związku Radzieckiego od 1991 roku. Obie kobiety doświadczają przemocy seksualnej: Aliide podczas przesłuchań przez tajną policję w estońskiej Republice Radzieckiej (ESSR) na początku wojny, natomiast Zara z rąk rosyjskiego alfonsa, który zmusza ją do niewolnictwa seksualnego w Niemczech po upadku komunizmu. Zara i Aliide spotykają się po raz pierwszy na początku lat 90., XX wieku, kiedy Zara próbuje uciec przed swoim prześladowcą. Ucieka z niemieckiego domu publicznego przez Polskę, Litwę, Łotwę do Estonii, ponieważ chce odnaleźć wioskę babci, z której została wygnana do Władywostoku w 1949 roku za rzekome zbrodnie przeciwko socjalizmowi. Jak się później dowiemy, to wygnanie jest częścią historycznych powojennych deportacji obywateli Estonii. Wywózka Ingel była wynikiem donosu jej siostry Aliide, która była wówczas żoną oddanego komunisty Martina Truu. Główną przyczyną nienawiści Aliide do jej siostry Ingel, która później stanie się babcią Zary, jest małżeństwo Ingel z Hankiem Pekkiem, jedynym mężczyzną, którego Aliide była w stanie kochać. Hans był członkiem antyradzieckiej grupy partyzanckiej i krótko walczył po stronie Niemców, gdy Wehrmacht wkroczył do Estonii, aby wypędzić siły radzieckie w 1941 roku. Hans wrócił do swojej wioski i został ukryty przez Aliide i Ingel w sekretnym pokoju w ich domu. Bite, torturowane, przesłuchiwane nie wydają bliskiego człowieka. Hans nie jest jednak ważny w tej historii, jego obecność za ścianą stanowi, bowiem tylko pretekst, by opowiadać, jak radziły sobie kobiety zmuszone do pracy w gospodarstwie, jak bały się strzałów w lesie i jak po wojnie zadawano im rozmaite cierpienia, by wydały swoich bliskich – teraz wrogów ludu.  Ten subwersywny, rewindykacyjny charakter opowieści odnajduje potwierdzenie w konstrukcjach narracyjnych, bo autorka w strategii odwracania porządku „po nitce do kłębka” idzie konsekwentnie przez wszystkie poziomy powieściowego świata. Oksanen rozbija różne schematy, które znamy z filmowych i literackich popularnych historii o wojnie: Aliide, by chronić Hansa-partyzanta, zabija, szantażuje, wysyła na zesłanie. W „świecie” Sofi Oksanen nie istnieje żadna wartość absolutna, którą udawałoby się jakoś obronić, nie porzucić jej, gdy nadciągnie niebezpieczeństwo. W „Oczyszczeniu” „rzuca się na stół do tortur” małą dziewczynkę, jej matka pozwala na to, by bronić swego męża, ukrywającego się we wsi. Aliide, jako samotna kobieta, doświadcza zbiorowego gwałtu. Aby więc zapobiec takim sytuacjom w przyszłości, wychodzi za mąż za najżarliwszego komunistę we wsi. Po deportacji Ingel ze swoją córką Lindą, Aliide nadal mieszka w domu rodzinnym ze swoim mężem Martinem, jednocześnie ukrywa Hansa. Te dramatyczne kobiece losy są, zatem oskarżeniem świata męskiego, jego zakłamanego systemu wartości, takiego przebiegu procesu historycznego, w ramach, którego to kobieta zawsze więcej traci: dom, dzieci, godność, integralność cielesną, dobre imię. Sofi Oksanen zdaje się mówić, że nie tylko męski popęd seksualny ma charakter prymitywny i destruktywny, że popęd polityczny równa się z nim na skali zniszczeń. Nie ma u niej pociągającego obrazu wojny, nie ma wpisanych żadnych wyższych znaczeń, ponieważ celem wszystkich kobiecych wysiłków jest jedynie ocalenie życia, biologicznego istnienia, którego nie ima się żadna ideologia. Nie ma zderzenia wartości, bo kruche kobiece ciało zawsze ugina się wobec męskiej przemocy.

            Ostatecznie jednak staje się dla Aliide jasne, że Hans nigdy jej nie pokocha, a kiedy Hans niebezpiecznie zaczyna tracić kontrolę nad sobą, Aliide pomału traci cierpliwość i zaczyna bać się o swoje życie. Wiele lat później, kiedy Zara wraca do wioski i szuka pomocy u Aliide przed rosyjskim alfonsem, Paszą i jego poplecznikiem, byłym oficerem KGB Lavrentim, Aliide ponownie zwraca się do przemocy, strzelając do obu mężczyzn schowanym pistoletem Hansa jeszcze z czasów II wojny światowej. Daje pieniądze oraz dokumenty własności ziemi dziewczynie, aby mogła uciec do domu do Władywostoku. Aliide sama planuje spalić się w własnym domu, w którym pod podłogą pochowany jest Hans.

       Jak pokazuje powyższe podsumowanie, jest to powieść pełna incydentów i dramatów, prawdopodobnie nawet melodramatyczna w swojej konstrukcji. Po części z powodu tych cech pozytywny odbiór powieści poza Estonią był poprzedzony szeroko zakrojoną i kontrowersyjną debatą w prasie krajowej w Estonii. Moje spostrzeżenie na temat powieści Sofi Oksanen jest takie, że autorka bardzo dobrze wykorzystuje konwencje literatury popularnej z jej melodramatycznymi zwrotami akcji, zbiegami okoliczności i przedstawieniami skrajnych doświadczeń, aby zwrócić uwagę na ofiary i ich cierpienia. „Kreśli” wyraźne powiązania między ofiarami i sprawcami. Dla czytelnika polskiego perspektywa Finko-Estonki, paradoksalnie, wydaje się naturalna, bliska. Oksanen odwołuje się do II wojny światowej, do doświadczeń małego narodu, który ulec musi dominacji Związku Radzieckiego – Polakom łatwo się, zatem utożsamić z losami jej bohaterów. Wydaje się, że czytamy o sobie: walka partyzantów z komunistami w latach 40., „czyszczenie” podziemia, umacnianie władzy ludowej i wiodąca rola towarzyszy z ZSRR w Estonii przebiegały podobnie jak w Polsce. Jednocześnie autorka opowiada o świecie wojennym zupełnie nam obcym: zanim nastało w Estonii panowanie komunistów, silne były wpływy nazistów, spora część społeczeństwa popierała też wojnę Hitlera, widziała siebie, jako nadludzi, wyraźnie odróżniając się od żydowskich i słowiańskich obywateli. Takich doświadczeń Polacy w latach 40. nie mieli, a jak pokazuje wyraźnie Oksanen, los wspólnoty kuszonej przez dwa totalitaryzmy, zbyt słabej politycznie, by móc podjąć walkę, jest losem wybitnie demoralizującym, konstruującym dylematy trudne do pojęcia dla kogoś spoza żelaznej kurtyny.

              Co ważne, w książce „Oczyszczenie” stereotyp zła gromadzi się w przestrzeni miejskiej, dlatego Zara ucieka na wieś. Wyraźna antyteza powstaje między wrogimi ulicami Tallina a ratującymi obszarami wiejskimi. Przejście od złego miasta do pozytywnie zakodowanej natury przywołuje mit natury, jako wyzwalający, mimo że dom i estońska wioska „służyła”, jako miejsce najszczęśliwszych jak i najbardziej makabrycznych wydarzeń w życiu rodzinnym, jednak Zara nie jest świadoma tych ponurych faktów. Wręcz przeciwnie, kultywuje w swoim umyśle wyidealizowany obraz przedwojennej przeszłości. Idealizujące przedstawienie estońskiego domu, jako czegoś stabilnego i ponadczasowego, a także ściśle związanego z naturą i jej rytmem, można postrzegać, jako część mitycznej perspektywy osadzonej w powieści, odziedziczonej przez Zarę po jej babci Ingel w „tajnym języku” - przedwojennym estońskim - który dzielą, mieszkając w klaustrofobicznym mieszkaniu komunalnym we Władywostoku. Symboliczny powrót Zary do estońskiego domu (i przejście z wyimaginowanego miejsca post pamięci do prawdziwego miejsca) można odczytać, jako spełnienie utopijnego marzenia emigrantów o powrocie do utraconego zaginionego raju.

            Ponadto perspektywa idealizująca dom w „Oczyszczeniu” przylega do typowej narracyjnej kontrastującej natury, jako „świętej czasoprzestrzeni nieskażonej duchowości” z kulturą i cywilizacją / miastem, jako „profanum”. W książce bluźniercze miasto reprezentuje porządki patriarchalne i kolonialne: totalitarny reżim radziecki (Władywostok), globalny kapitalizm (Berlin) i opresyjne stereotypy dotyczące poradzieckich części Europy (Tallin). Inną cechą typową dla tej narracji jest to, że wyidealizowany - i, co ważne, wyobrażony - dom (ziemia) jest przedstawiane, jako otwarta przestrzeń (natura) i skontrastowany ze zbyt realnym klaustrofobicznym życiem na wygnaniu, wyobrażonym w malutkim komunalnym mieszkaniu we Władywostoku i podobnym do więzienia mieszkaniu w Berlinie, gdzie Zara jest zamknięta, a także w ograniczonej przestrzeni samochodu, w którym Zara jedzie z Berlina do Tallina.

            Sofi Oksanen nie chce jednak być ani pisarką narodową, ani eksportową. „Klucz” polityczny nie jest dla niej najważniejszy, choć obsesyjnie w kolejnych tekstach wraca ona do podległości estońskiej wobec nazistów i komunistów. To, co wydaje się dla jej pisarstwa najbardziej istotne, to starcie żeńsko-męskie na tle wydarzeń historycznych. Zmiana optyki z męskiej na kobiecą przekształca zupełnie sensy wypełniające opowieści wojenne. Każda z nich przesuwa punkt ciężkości z mężczyzny na kobietę, pokazuje wojnę, jako szereg czynności absurdalnych, mężczyzn zaś, jako głupców, którzy dają się uwodzić ideologii. U Sofi Oksanen w tę męską wojnę kobiety zostają uwikłane nie z własnej woli, lecz z powodu męskiej decyzji.