„Wspomnienie Babilonu”
David Malouf
Autor/ (ur. 20 marca 1934 roku w Brisbane) to
australijski pisarz zajmujący się historią i przyrodą swojego kraju. Pochodzi z
rodziny o libańsko-angielsko-żydowsko-portugalskich korzeniach. Przez pewien
czas mieszkał w Anglii i Toskanii.
Tłumaczenie/ Joanna
Jabłońska-Bayro
Tematyka/ Powieść
Maloufa opowiada o stykaniu się kultur, miedzy którymi nie może dojść do
prawdziwego kontaktu. Któraś ze stron musi ponieść klęskę. I będą to oczywiście
zawsze ci słabsi cywilizacyjnie. Dziwny przybysz witany jest, więc z
podejrzliwością. Jest tym, który poznał tajemnice czarnych ludzi, ale może też
być ich szpiegiem, może sprowadzić nieszczęście na młodą osadę. Jego obecność
musi prędzej czy później doprowadzić do konfliktu. Pojawienie się Gemmy’ego w
tej małej społeczności jest takim wstrząsem dla obu stron, a jego wiedza o
„innych” tak mała, że osadnicy zmuszeni są postawić sobie pytanie o wrodzony „zmysł
wyższości”. Mieszkańcy, którzy stają się sprzymierzeńcami chłopca, szybko
zostają wykluczeni ze społeczności. Jest to lekka proza. Dla nas może trochę
egzotyczna poprzez swoją australijskość, ale z drugiej strony bardzo bliska. Mówi,
bowiem o człowieku w ogóle, o człowieku w sensie antropologicznym. O człowieku,
któremu pomieszały się języki, a teraz próbuje odzyskać ich dawny sens, by móc
na nowo nazwać „wodę”, nazwać „świat”, nazwać „miłość”.
Główny motyw/ Najsłynniejsza
powieść australijskiego pisarza rozpoczyna się „pewnego dnia w połowie dziewiętnastego wieku”, kiedy to troje
bosych dzieci spotyka dziwacznego przybysza znikąd. Ni to białego, ni czarnego
nędznego człowieka, który odmienia życie ich, a także mieszkańców osady, w
której zamieszkał. Jest Brytyjczykiem. Został wyrzucony za burtę
przepływającego u wybrzeży Australii statku, mając zaledwie trzynaście lat.
Wycieńczonego znaleźli na brzegu Aborygeni. Pozostał w ich plemieniu przez
kilkanaście następnych lat. Przez drugą połowę swojego życia. Nie był jednak
jednym z nich, choć poznał ich język, zwyczaje, mimo że przyjął ich sposób
rozumienia świata. Gdy powraca do świata białych osadników, nie jest również
taki jak oni. Jest dziwnym tworem: czarnym białym człowiekiem. Nie pamięta
ojczystego języka. Jego mowa przypomina bełkot będący mieszaniną słów Buszmenów
i Europejczyków. Kim więc jest człowiek żyjący w dwóch różnych, nierozumiejących
się kulturach? Czy przynależność do którejś z nich wyznacza istotę
człowieczeństwa?
Cytaty z książki charakteryzujące
problematykę utworu:
„Czuł smutek, jak głód, lecz był to głód serca, nie brzucha
(…)”.
„(…) prawdziwe życie, gdy już kogoś dopadnie, nigdy nie
jest takie, jak to z wyobraźni”.
„Śmierć była w tych stronach o wiele bardziej samotna,
życie też”.
„Wtedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że istnieją
obszary poznania, do których nie ma dla niego wstępu”.
„Ludzie miewają czasem dwie natury”.
„Odkąd zaczął kochać i trochę o sobie zapomniał, świat i
wszystko wokół ukazało mu się w innym świetle”.
Francuski
socjolog Alain Touraine podkreśla, że świadomość własnej tożsamości nigdy nie
jest świadomością teraźniejszości, ale przede wszystkim świadomością
przeszłości. Najbardziej znaczącą wspólnotą, w której formowana jest nasza
społeczna tożsamość, jest naród. Dlatego mówiąc o tożsamości narodowej, należy
zastanowić się nad tym, czym w rzeczywistości jest naród i jakie czynniki go
tworzą. Tak, więc w pojęciu tożsamości ważne są dwa aspekty. Pierwszy z nich to
pamięć własnej przeszłości i świadoma antycypacja przyszłości, tworzące
poczucie ciągłości istnienia. Drugi aspekt ma związek z postrzeganiem
odmienności i dotyczy świadomej różnicy między
kategorią „my” a kategorią „inni”.
Aby
rozpocząć recenzje na temat książki „Wspomnienie
Babilonu” Davida Malouf musimy zapoznać się z historią zaanektowania
Australii. Przeciętny Aborygen prawdopodobnie do dzisiaj
nie pojmuje, jak to się stało, że przez postawienie stopy
na australijskim lądzie kapitan Cook automatycznie zajął cały kontynent
dla korony brytyjskiej, nie pytając nikogo o zdanie. Chociaż miał
wyraźny rozkaz, „jeżeli spotkasz tam krajowców, twoim obowiązkiem jest uzyskać
ich zgodę tak na lądowanie, jak i na waszą obecność
na tamtym lądzie”. Jednakże rozkazy rozkazami, a życie życiem.
Na przywitanie były strzały z muszkietów, a potem już nikt
o nic nikogo nie pytał. Ten precedens występuje do dziś
i przestał być precedensem — jest po prostu kolonialną,
postkolonialną i neokolonialną rzeczywistością. W styczniu 1788 roku
kapitan Artur Phillip przywiózł do Australii pierwszy transport zesłańców
i utworzył pierwszą kolonię karną w miejscu, gdzie obecnie jest
Sydney. Rocznica wetknięcia przez niego brytyjskiej flagi 26 stycznia
1788 roku jest do dziś świętem narodowym Australii. Tak naprawdę współcześni
Australijczycy świętują moment rozpoczęcia masowej eksterminacji Aborygenów
oraz rabunku i eksploatacji ich kraju.
Biali
kolonizatorzy, zdobywając kolejne Nowe Światy, narzucali podbitym ludom swoje
postrzeganie rzeczywistości. To inne postrzeganie zawierało się nie tylko w
sposobie myślenia, ale także w materialnej formie, którą nadaje się myśli, by
móc się nią podzielić z członkami swojej społeczności. Dla Europejczyków czas
ma postać linearną. Ważne dla nich wydarzenia umieszczane są, więc symbolicznie
na osi czasu, która „przyrasta" od lewej strony do prawej, co ułatwia
chronologiczne porządkowanie faktów. Z takim postrzeganiem rzeczywistości Europejczycy
wyruszyli na podbój świata. W wielu miejscach natknęli się na społeczności,
które nie znały pisma, co według białych świadczyło o niskim poziomie tych
kultur. Przykładem takiego lądu jest Australia, której pierwszymi mieszkańcami
byli Aborygeni[1] nie
posługiwali się pismem, a co więcej - początkowo nie mogli w ogóle zrozumieć
tego systemu znaków. Wiązało się to między innymi z odmiennym odczuwaniem
czasu, historii, ale także przestrzeni.
W książce „Wspomnienie
Babilonu”, czytelnicy są „zaproszeni” na pogranicze dwóch kultur-
Aborygenów i Europejczyków, skolonizowanych i kolonizujących, ludzi postrzeganych,
jako prymitywni i cywilizowani. Powieść jest historią chłopca o imieniu Gemmy,
który zostaje przyjęty przez Aborygenów po tym, jak został wyrzucony za burtę
statku do morza, a po 16 latach życia wśród tubylców wraca do „cywilizowanego”
społeczeństwa europejskich osadników w Australii. W książce widzimy nie
tylko powracanie Gemmy'ego do świata „białego człowieka”, ale także jego
dwuznaczne uczucia zarówno wobec osady, jak i Aborygenów. Także rodzina McIvora jest w powieści bardzo
ważna, ponieważ to właśnie dzieci z tej rodziny znalazły Gemmy'ego. Ich rodzice
zgodzili się na zamieszkanie u nich odnalezionego chłopca. Z tego powodu rodzina
doświadcza ostracyzmu na skutek strachu innych osadników, który czują wobec
chłopca „hybrydy” wrogość. W pewnym momencie rodzina zaczyna się „oddzielać” od
innych w osadzie, ale pod koniec książki, kiedy Gemmy odejdzie, ponownie stają
się częścią społeczności. Narracja rozpoczyna się od umieszczenia Gemmy’ego,
„nieznanego stworzenia”, w osadzie i początkowo wszyscy mieszkańcy są ciekawi
jego osoby, ale wkrótce po jego przybyciu osadnicy zaczynają być podejrzliwi,
co do „dzikiej” mentalności Gemmy’ego i zadają sobie pytanie, czy może mieć
kontakty z „czarnymi” z buszu. Wielu osadników próbowało zdobyć informacje od
Gemmy'ego o miejscu pobytu czarnych, a ich obawy osiągają szczyt, gdy dwóch
Aborygenów spotyka się razem z Gemmy na podwórzu domu McIvora.
Kiedy Gemmy
przybył do wioski miejscowy pastor i nauczyciel postanowili spisać historię
„dzikiego” chłopca. Na siedmiu kartkach papieru zmieściło się całe życie
chłopaka. Wiedział, czym jest pismo, choć nigdy nie nauczył się go używać.
Trzymając kartki w dłoniach, obracając je to w jedną, to w drugą, poczuł ich
dziwny zapach, całe życie jakby utkwiło mu w gardle- łzy i trochę śmiechu- i
wypełniła go potężna wdzięczność. Przekazał im, kim był. Gdyby pozwolono mu
zatrzymać te kartki, żeby mógł nad nimi rozmyślać i wąchać je, wtedy odzyskałby
siebie z przeszłości, utracony Gemmy wróciłby do niego. Wówczas właśnie zaczął
zastanawiać się, jak wykraść swoje życie z kieszeni pastora. Nie dziwiło go-
taka jest przecież istota magii-, że wszystko, co mu się przydarzyło, jego
losy, dobry i zły, pot i ból, przebyte mile, obolałe kości, nocne znaczone
lodowatą rosą sny, tak wiele snów- wszystko, co opowiedział, ujrzał i rozpoznał
podczas tego długiego popołudnia, i to, co chciał opowiedzieć, choć mu się nie
udawało, skurczyło się do rozmiarów czegoś, co można chwycić w dłonie i schować
do kieszeni. Zastanawiał się czy był to zapach jego życia, jego duszy, czarna „krew”
atramentu, która wsiąknęła w kartki papieru. Wszystkie wydarzenia jego życia-
te opowiedziane i te przemilczane, i inne, które dopiero teraz zaczął sobie
przypominać- spisane były na kartce zwinięte niby skóra węża. Teraz obudziły
się i stały się świadome.
Przygarnęli
go McIvorowie, rodzina dzieci, które go znalazły; pozwolili mu spać pod
czerwonym kocem na werandzie przy domu. W zamian za to pomagał Jackowi
McIvorowi w pracy na farmie. Był chętny do pracy, przynajmniej na początku, ale
nie potrafił się skupić i brakowało mu wytrwałości; był też zbyt słaby, nie
mógł wykonywać najcięższych prac. Pomiędzy
nim a dziećmi od samego początku istniała więź, która miała źródło w pierwszym
spotkaniu przy płocie. Czuły, że mają do niego prawo, bo zobaczyły go pierwsze,
a on, wiedziony instynktem przetrwania, starał się wykorzystać swoją słabość,
dostrzegał zalety ich opieki. Pozwalał im się prowadzić jak pies- pies też go
zresztą polubił- wysłuchiwał ich tajemnic, oglądał drobiazgi, które były dla
nich cenne. W zamian za to przekazał im trochę z tego, co sam umiał. Nauczył
dziewczynki splatać trawę i robić z niej koszyczki, drążyć tykwę, wykopywać
białe i żółte korzenie, które po otrząśnięciu z nich resztek ziemi można było
upiec w popiele. Nauczył je zbierać jagody, które pękały na języku wilgocią i
słodyczą. Gemmy starał się przypodobać dziewczynkom, był ich uczniem, gdy
chciały być nauczycielkami, lalką, gdy chciały go ubierać.
Od samego
początku byli w osadzie ludzie, dla których jedyną metodą postepowania z
Aborygenami była przemoc. Lecz byli też inni, bardziej umiarkowani mieszkańcy
osady, którzy sugerowali, że warto by spróbować uciec się do łagodniejszych
metod. Marzyli o bezpiecznej przestrzeni, w której, nie łamiąc zasad dobrego
wychowania, zajęliby się w spokoju budową tego, co mogliby nazwać domem, a przy
odrobinie szczęścia może nawet miastem. Było tam też miejsce dla tubylców,
pracowaliby, jako robotnicy albo służący.
Jednak
pewnej nocy po wcześniejszych oskarżeniach o spotykanie się z Aborygenami i „spiskowanie”
z nimi, Gemmy zostaje porwany z łóżka i pobity przez niektórych ludzi z osady,
a Jack McIvor był tym, który uratował go od śmierci. Po tym incydencie Jack
postanawia, że najlepiej byłoby, gdyby Gemmy zamieszkał z panią Hutchence, ale
Gemmy nie zostaje tam długo i wkrótce ucieka do buszu. Zanim jednak opuści
osadę na dobre, udaje się do pastora, aby odzyskać i zniszczyć papiery, które
zawierały historię jego życia.
Pewne
terminy i pojęcia wyłaniają się ze świata przedstawionego w tej powieści, takie
jak: hybrydyzm, trzecia przestrzeń czy stereotypy. Pojęcie hybrydy weszło do użytku w języku angielskim już w XVII wieku, podczas
gdy jego powszechniejsze użycie sięga XIX wieku. Jego pochodzenie pochodzi od
łacińskiego słowa „hybrida”: „potomstwo oswojonej lochy i dzika, dziecko
człowieka wolnego i niewolnika”, ta hybrydyzacja w literaturze znajduje się,
już w „Burzy” Williama Szekspira w szlachetnym dzikusie Kalibanie. Wskazanie na
słowo „hybrydyzacja” w dawnym użyciu, czyli krzyżowaniu dwóch różnych zwierząt,
które ostatecznie tworzą trzeci gatunek, w konsekwencji przeszły do ludzkiej
kultury, gdzie skrzyżowanie dwóch kultur tworzy coś na kształt „trzeciej
przestrzeni”.
Pobicie Gemmy’ego potwierdziło tylko obawy Jacka McIvora. Po tym
wydarzeniu zdał sobie sprawę, że ma tyle powodów, by bać się swoich
„cywilizowanych” sąsiadów, tak samo jak bali się ich Aborygeni. Mamy tutaj
przykład uniwersalnego lęku, podobnego do tego, jaki przeżywali Polacy
ukrywający w swoich domach Żydów. Prawie wszyscy „Sprawiedliwi Wśród Narodów
Świata” najbardziej obawiali się swoich polskich sąsiadów. Innym
źródłem cierpień dla Polaków ratujących Żydów były powojenne rozstania
ukrywających się z ukrywanymi. Polscy rodzice zżywali się z żydowskimi dziećmi,
które przechowywali. Zestawienie obu grup obala
poglądy czytelnika dotyczące tego, kto wydaje się być „dziki” a kto wydaje się
„cywilizowany” i opiekuńczy.
Gemmy, chociaż jest już dojrzałym mężczyzną jest kilkakrotnie
opisywany, jako dziecko ze względu na swoje zachowanie, a mimo to ci - rzekomo „cywilizowani”
mężczyźni, którzy próbowali pobić Gemmy'ego na śmierć, cały czas podsycają
swoje irracjonalne obawy i zachowują się zgodnie z instynktem agresywnych
kolonizatorów. W przeciwieństwie do podstępnych zachowań białych osadników,
Aborygeni odwiedzający Gemmy zachowują się bardzo refleksyjnie. Aborygeni
przychodzą do Gemmy’ego w ciągu dnia, ponieważ nie czują, że muszą ukrywać
swoje działania w sposób, w jaki robią to osadnicy, kiedy na przykład przyszli
zabić chłopca w nocy. Jeden z robotników na farmie sąsiada będąc świadkiem tych
odwiedzin myśli sobie, dlaczego nie zadają sobie trudu i nie przychodzą w nocy tylko
przychodzą w dzień, przecież można ich zobaczyć? Aborygeni pozostają w ogródku
McIvora, by nie „obrażać” żadnego z innych osadników, a jednocześnie dbają o
Gemmy’ego przynosząc mu to, czego potrzebuje w życiu. Możemy postrzegać zachowanie sąsiadów, jako pewną formę
maskowania. Nosząc maskę cywilizacji, są w stanie ukryć swoje prawdziwe
uczucia, ale gdy maska zostanie usunięta, przeraża nas ich prawdziwa twarz. Jak
już wspomniałem, jednym z podstawowych motywacji
w kolonializmie było „cywilizowanie” „dziczy”. Nasz biedny bohater Gemmy jest prekursorem. Nie jest
już białym człowiekiem ani Europejczykiem, niezależnie od tego, że urodził się
biały. Jest prawdziwym dzieckiem tego miejsca, chociaż nie jest genetycznym
Aborygenem czuje się nim, ponieważ przyjął ich myślenie, zachowania, kulturę
oraz emocje.
W książce istnieje także sugestia, że sam Bóg „wybrał” Gemmy’ego,
ponieważ jest człowiekiem z prostego ludu. Łatwo jest znaleźć inne przykłady z
Biblii, gdzie Bóg wybiera jednego z najsłabszych, aby dawał świadectwo
moralności. Gemmy posiada cechy, które mają „moralni ludzie”, którzy ustalają
standardy w Biblii: są oni biedni, społeczni wyrzutkowie, słabi i do pewnego
stopnia chorzy, przychodzą „skądś”. W pewnym sensie Gemmy przypomina tych „wybrańców”
z Biblii. Jeśli w rzeczywistości Gemmy może być postrzegany, jako przykład
„wybranego”, wówczas całkowicie odwraca on biblijną reprezentację podziału, o
której mówiłem wcześniej. Ostrzeżenie przed „łączeniem” wspomniane w Księdze
Kapłańskiej obraca się, gdy Pan Frazer przedstawia Gemmy'ego, jako hybrydę,
jako prekursora i prawdziwe dziecko boże. Gemmy, jako hybryda wzbudza różne lęki,
także lęk, że jest demonem. Mężczyźni wielokrotnie ostrzegają McIvora,
który przygarnął chłopca pod swój dach, że „ten dzikus” może bałamucić jego
żonę, że może „wchodzić” jej do łóżka. Jest to przykład lęku białego mężczyzny
przed utratą seksualności, płodności a co za tym idzie władzy patriarchalnej.
Lęki o seksualność wśród białych mężczyzn nie wygasły i są często przywoływane
podczas sesji terapeutycznych, w których pojawia się rasizm i agresja do
mężczyzn o innym kolorze skóry. Przedmiotowe traktowanie siebie zaczyna się już
od samego penisa, który według ogromnej ilości mężczyzn jest zbyt
mały, a jednym z ulubionych męskich żartów jest opisywanie jego
gigantycznej wielkości. Do dziś pamiętam wiążącą się z tym jedną
historię, gdzie pewien mężczyzna nie mógł przeboleć, że jego
partnerka miała kilka lat wcześniej partnera pochodzącego z Afryki.
Nie interesowało go, że była z nim znacznie mniej szczęśliwa,
również w życiu erotycznym. Że tamten nie zaspokajał jej potrzeb
i po rozstaniu chciała jak najszybciej o nim zapomnieć. Nic
nie mogło w jego wyobraźni usunąć tego, że tamten miał większego
penisa od niego. W końcu sam podjął decyzję o rozstaniu,
gdyż stwierdził, że to dla niego za dużo, by mógł
to kiedykolwiek zaakceptować.
„Wspomnienie
Babilonu” jest
książką, która zadaje wiele pytań:, co to znaczy być Człowiekiem? Pyta także o
współczucie i skąd pochodzą źródła ludzkiego strachu przed „innym”? Ludzie,
którzy przyjmują do siebie Gemmy’ego i otaczają go opieką i troską a także ci niezliczeni
osadnicy o zamkniętych umysłach, wszyscy tworzą oszałamiającą mozaikę Australii
w latach 40. XIX wieku, w którym może zobaczyć swoje odbicie człowiek
współczesny.
[1] Aborygeni australijscy (łac. Aborigines, od ab
origine – „od początku”, czyli „ci, którzy byli tu od początku”) – rdzenni
mieszkańcy Australii. Przybyli do
Australii wg różnych źródeł od ok. 125 do 50 tys. lat temu prawdopodobnie z
południowo-wschodniej Azji, przez pomost wyspowy dzisiejszej Indonezji i
wyspę Nową Gwineę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz