05 maja 2019

Kraina wód


„Kraina wód”


Graham Swift




Autor/ (ur. 4 maja 1949 w Londynie) – brytyjski prozaik. Studiował w Queens’ College na Uniwersytecie Cambridge oraz na uniwersytecie w Yorku. W latach 1974-1983 pracował, jako nauczyciel. Jest członkiem Królewskiej Akademii Literatury.

Tłumaczenie/ Aleksandra Ambros

Tematyka/ W swojej powieści „Kraina wód”, Graham Swift wyjawia swoje zainteresowanie naturą wieloznaczności i paradoksu, co jest wyraźnie widoczne już w samym tytule jego powieści (ang. Waterland). Graham Swift wyjaśnia, iż ta podstawowa dychotomia Wody/Lądu leży w naturze Fenów gdzie woda i ląd jednoczą się, scalają, oraz okazjonalnie kolidują ze sobą. W powieści, poza podziałem Woda/Ląd, zachodzą jeszcze dwa równie ważne, splecione paradoksem konflikty, mianowicie, Natura kontra Człowiek oraz Baśń kontra Historia.

Główny motyw/ „Kraina wód” Grahama Swifta, wydana w 1983 roku, to najbardziej znana powieść tego pisarza. Jej narratorem jest Tom Crick, nauczyciel historii, który zostaje zmuszony do wcześniejszego przejścia na emeryturę z powodu skandalu wywołanego przez żonę. Decyzja dyrektora szkoły, by zredukować liczbę godzin historii, spotyka się ze sprzeciwem Toma, który postanawia ukazać swoim uczniom rolę historii w ich życiu. Ostatnie lekcje Tom prowadzi, więc w sposób nietypowy: opowiada uczniom o swoim życiu oraz o miejscu, w którym się urodził. Powieść Swifta jest nie tylko historią życia Toma, lecz także refleksją na temat przekazu historycznego oraz autorefleksją na temat procesu opowiadania każdej historii, w tym historii narratora. 

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Nie zapominaj (…) choćbyś nie wiem, czego dowiedział się o ludziach, choćby okazali się najgorsi, że każdy z nich ma serce i że każdy był kiedyś maleńkim dzieckiem ssącym mleko matki…”.

„Co rozpoczął szlam, kontynuował człowiek”.

„(…) coś w naturze dąży do powrotu”.

„Praktyczne odniesienie do dzisiejszego realnego świata”.

„Dzieci, zło nie jest czymś, co wydarza się daleko- ono nagle dotyka twojego ramienia”.

„(…) historia to cienka opończa, łatwa do przekłucia ostrzem noża zwanego Teraz”.

„(…) radość nigdy nie stworzyła historii”.

„Deszcz jest dobry na pogrzeb: kryje łzy ludzkie, sugeruje niebiańskie”.

„Ostatnia rzecz, w jaką chce wierzyć, to to, że znajduje się w krainie baśni”.

„Są ci, którzy tworzą historię, i ci, którzy ją kontemplują, są ci, którzy powodują wydarzenia, i ci, którzy pytają, >dlaczego<?”.

„Ciekawość rodzi aktywność, wiedza rodzi sceptycyzm”.

„Są mity postępu i mity upadku”.

„Nigdzie jednak nie jest powiedziane, że nie może nas pociągać, a nawet wzbudzać naszego pożądania to, na myśl, o czym się wzdragamy…”.


            W „Krainie wód” Graham Swift opowiada historię Toma Cricka, nauczyciela historii, który zmuszony jest przejść na „wcześniejszą” emeryturę. Od najwcześniejszych stron zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to wykład, prawie kazanie, a także opowieść w naglącej potrzebie zdania relacji o trudnych okolicznościach życia nauczyciela historii „odchodzącego” w stan spoczynku, Toma Cricka. Po 32 latach pracy, jako nauczyciel historii, a teraz w obliczu zamknięcia wydziału historii w swojej szkole i kataklizmu w jego małżeństwie - po tym, jak jego dotychczasowa niezłomna żona „otrzymała” dziecko „przez Boga”. (W tym samym czasie jego niestabilna psychicznie żona Mary porywa dziecko z supermarketu). Mary przed wielu laty zapadła na chorobę psychiczną po tym, kiedy dowiedziała się, że jest bezpłodna z powodu aborcji, którą zmuszona była wykonać we wczesnych latach swojej młodości. Po porwaniu dziecka, żona Cricka zostaje zabrana do szpitala psychiatrycznego. Kiedy Tom zabiera niemowlę od Mary i zwraca ją matce, Mary staje się „umysłowo wytrącona z równowagi” i prosi Toma, by wyjaśnił jej obłęd i przyczyny jej choroby. Nie mając nic do stracenia, Tom opowiada swoim uczniom różne historie z własnego dzieciństwa z lat 40. XX wieku i życia swoich przodków, sięgające XVIII wieku. Wszystkie te historie mają tę samą scenerię, mianowicie Norfolk, naturalnie bagnisty region, który leży we wschodniej części Anglii. Na pierwszy rzut oka „Kraina wód” jest przykładem tradycyjnej regionalnej konwencji literackiej, ale w rzeczywistości prawie każdy aspekt tej powieści jest przemyślany i przedstawiony czytelnikowi przez „obiektyw” osobistych doświadczeń.

            Sam tytuł powieści (Waterland), która składa się z dwóch antagonistycznych elementów: wody i ziemi paradoksalnie połączonych w jedno słowo graniczne, ujawnia niejednoznaczną naturę torfowisk. Cała historia zawiera wiele paradoksów i dychotomii, które spotykają się w formacjach liminalnych. Feny, w których rozgrywa się akcja książki, były prawie całkowicie pod wodą, po wiekach ludzkiego drenażu, stały się bardzo rozległym, płaskim, bagnistym regionem o bogatym życiu wodnym. Na początku powieści Swift przedstawia proces rekultywacji terenu, który jest punktem wyjścia dla wszystkich ekologicznych i dekonstrukcyjnych aspektów opowieści. Wraz z tym opisem pojawia się pierwsze, podstawowe zderzenie człowieka z naturą. Zaczyna się w XVII wieku od konfliktu między „ludźmi z wody” (przodkowie Cricka) i „ludźmi ziemi” (ludzie holenderskiego inżyniera Corneliusa Vermuydena, którzy zaczęli osuszać ziemię). Tubylcy byli tak ściśle związane z Fenami i ich wodnistą naturą, że sabotowali rekultywację, a nawet mordowali „lud ziemi” w imię autonomii tego regionu. Swift robi charakterystyczną cezurę w języku, którego używa do opisywania obu walczących stron, mianowicie, nawiązuje do różnych aluzji, które są implikowane w dychotomicznych wyobrażeniach starych ludzi Cricksa i Vermuydena. Przedstawiając ludzi z „wody”, Swift używa obrazów zwierzęcych. Podczas jednej ze swoich lekcji Tom Crick porównuje swoich przodków do zwierząt, kiedy mówi, że Cricksowie w przeszłości „żyli jak szczury wodne”. Sytuacja wydaje się odwrotna, gdy Swift opisuje ludzi z „lądu”. Mężczyźni Vermuydena są związani z cywilizacją, dążeniem do postępu, ciężką pracą i swoimi osiągnięciami. Tom Crick przedstawia Holendrów, jako „praktycznych i wybiegających w przyszłość”, ludzi, którzy przynoszą postęp dzikim Fenom przez ciągłe kopanie wałów lub rowów i osuszanie ziemi. Co więcej, zaczynają buntować się przeciwko naturalnym siłom Fenów, które rozpalają konflikt między człowiekiem a naturą. Kiedy przodkowie Toma Cricka porzucają swoją wodnistą przynależność i wodny styl życia i stają się ludźmi lądowymi, podobnie jak Holendrzy zamieniają się w „budowniczych śluz, grobli, kanałów oraz strażników zamków i wiatraków”. Jak można zauważyć, Cricksowie nie tylko stali się nowoczesnymi istotami ludzkimi, które zdecydowały się bardziej polegać na konstrukcjach cywilizacyjnych niż na ich pierwotnym, dobrze znanym środowisku, ale całkowicie zmieniły walczące strony i zdradzili swoją „pierwotną przynależność” rodową.

Tom Crick, jako nauczyciel historii wykorzystuje dwa różne tryby opowiadania historii, jeden zgodny z jego profesją, a drugi, w którym łamie surowe nakazy programowe. Te dwa wzajemnie się wykluczające tryby można nazwać historycznym profesjonalnym stylem opowiadania historii oraz tradycyjnym bajkowym stylem przekazywania opowieści. Co więcej, Crick używa ich zamiennie, opowiadając tę samą historię, co czyni cały dyskurs jednocześnie wiarygodnym i nieprawdopodobnym. W pierwszym trybie oratorskim Tom Crick opisuje wszystko, co jest związane z ludźmi na lądzie, których osiągnięcia są pieczołowicie udokumentowane w rocznikach i kronikach. Wspomina postacie historyczne, takie jak „inżynier Cornelius Vermuyden, zatrudniony […] przez króla Charlesa”, a także kluczowe wydarzenia z zapisów historycznych, na przykład: „w 1713 roku śluza w Denver ustąpiła”. Ten styl opowiadania jest zorientowany racjonalnie i stanowi relację ściśle historyczną. Drugi styl opowiadania historii polega na opisie elementów nadprzyrodzonych, baśniowych i niewiarygodnych takich jak: czarownice, duchy i zjawy. Interpretacja przeszłości zawiera implikacje wadliwości historii, jako ludzkiej konstrukcji, a mianowicie jej subiektywności w interpretowaniu zdarzeń i krótkowzroczności w wyjaśnieniach. W tym rozumowaniu historii nie można ufać i przyjmować za pewnik, a w mitach, oprócz elementów fikcyjnych, można znaleźć pewną wiedzę, autentyczność i archetypy.

            Jest to fascynująca historia, wciągająco opowiedziana, obejmująca całą historię Fenlandów Wschodniej Anglii, ale szczególnie dotyczy rodziny Atkinsona - rolników, piwowarów i spedytorów w Fens w ciągu czterech pokoleń - i ich skromnych sąsiadów, Cricksów. (Narrator, sam nauczyciel historii, to Crick i syn stróża śluzy na rzece Leem, Henrego Crick i jego zmarłej żony Helen Atkinson.) To tajemnicza opowieść w gotyckiej kolorystyce i niezwykłym napięciu: godna uwagi, zwłaszcza, że wcześnie powiedziano nam, „kto to zrobił”, ale niesie ze sobą żarliwość nauczyciela historii w dążeniu do wyjaśnień na temat smutnych, następczych wydarzeń. Narracja prowadzi nas wraz z panem Crickiem od powstania rodziny Atkinsonów, którzy chcieli zyskać rozgłos w lokalnym biznesie (byli właścicielami browaru produkującego piwo o wyraźnym, a czasem magicznym smaku) i sprawach obywatelskich (osuszanie ziem i utrzymanie dróg wodnych) - poprzez różne dygresje do czasu geologicznego i cyklu życia europejskich węgorzy słodkowodnych - do ostatecznego upadku imperium brytyjskiego, do tragicznych wydarzeń morderstw i samobójstw, które mają miejsce podczas II wojny światowej i tuż po niej, które podsycają dreszczyk w powieści.

            Czytelnik „Krainy wód”, odkąd przeczyta pierwszą stronę książki, zastanawia się nad znaczeniem dwóch myśli Henry’ego Cricka: „Nie zapominaj (…), choćbyś nie wiem, czego dowiedział się o ludziach, choćby okazali się najgorsi, że każdy z nich ma serce i że każdy był kiedyś maleńkim dzieckiem ssącym mleko matki…” oraz „Czy wiecie, czym są gwiazdy? Są srebrnym pyłem bożego błogosławieństwa. Odłupanymi kawałeczkami nieba. Bóg spuścił je na nas. Ale kiedy zobaczył, jacy jesteśmy niegodziwi, rozmyślił się i rozkazał gwiazdom się zatrzymać. Dlatego wiszą na niebie, ale wyglądają, jakby miały w każdej chwili spaść…”. Pierwsza strona powieści stawia pytanie o granice wybaczenia (Bóg nie zdołał wybaczyć ludzkiej niegodziwości, człowiek ma tymczasem nakaz, aby pamiętać o pierwotnej niewinności drugiego, być może właśnie po to, by móc wybaczyć). Poznając dramatyczne losy rodziny Cricków i Atkinsonów, krok po kroku czytelnik może sprawdzać hipotezę o wartości imperatywu wybaczenia i o nieobecności Bożej opieki w świecie. Dlatego też książka „Kraina wód” ma w sobie tyle analogii do Biblii: jest woda (Potop), zbrodnia (Kain i Abel), gwałt (Amon i Tamar), bezpłodność (Sara), kazirodztwo (Lot i jego córki). 

            Książka kończy się wspomnieniami Toma o jego opóźnionym umysłowo (termin używany w latach trzydziestych, a nawet 1980) starszym bracie, Dicku, kiedy płyną w łodzi w dół rzeki z Tomem i jego ojcem. Jest to pocieszający obraz, ale pod spodem kryje się przemoc: wyśmiewany, Dick zakochuje się w Mary, (która prowokuje go seksualnie), a kiedy arogancki typ Freddie Parr, twierdzi, że jest kochankiem Mary, Dick morduje go w sprytny i podstępny sposób sugerując przypadkowe utonięcie. Dick uważa, że ​​dziecko, które on, Dick, powinien był spłodzić, zostało spłodzone przez Parra. Tom przyznaje, że obawia się brata. Dick nigdy nie uważał się za sprawcę śmierci Parra, ale my wiemy, że jego życie w izolacji jest dla niego i tak już wystarczającą karą.

 Wielokrotnie w powieści pojawiają się zdarzenia nie do końca wyjaśnione: pożar browaru Atkinsona w 1911 r., czy śmierć kolegi z dzieciństwa Cricka Freddiego Parra w lipcu 1943 r. Wyjaśnienia, które można uznać, jako fakt (w obu przypadkach „wypadek”) wyjaśniają, w rzeczywistości bardzo mało. To tylko mgliste przypuszczenia, a plotki zaczynają zapewniać poczucie kontekstu dla tych działań. Nauczyciel historii Crick, z tymi przypowieściami, sugeruje, że narracje, które ukrywają się za „mgiełką” niedomówień, mogą być rzeczywiście pouczające, o ile nie oczekuje się, że będą czymś więcej niż opowieściami. Crick opowiada te wszystkie historie dzieciom na lekcji historii - a przede wszystkim sprytnemu, lekceważącemu uczniowi o imieniu Price, który jest wyraźnie „zastępczym” synem Cricka, – który nigdy nie przestaje zadawać pytań, „dlaczego?”.

Dla Toma Cricka te incydenty to przede wszystkim traumy z jego własnego życia, które, dotykają go w średnim wieku. Jego żona, ostatnia ofiara szaleństwa, która wydaje się zbyt ważna w tej powieści, została „zaszufladkowana” do roli porywaczki, która ukradła dziecko innej kobiecie w supermarkecie. Mniej więcej w tym samym czasie i być może ze względu na jego małżeńskie kłopoty, Crick zaczął rezygnować ze standardowego programu nauczania historii, by opowiedzieć swoje historie o swoim dzieciństwie na wschodzie Anglii. W tym kontekście możemy przypomnieć, że już Freud po raz pierwszy wspomina o przymusie powtarzania. Służy on ożywianiu traumatycznych przeżyć w celu ich związania i odreagowania pobudzenia, które zalewa straumatyzowanego. Znosi zasadę przyjemności. Tak, więc, jak na ironię, próba wyjaśnienia przez Cricka problemów własnego życia, pogarsza tylko jego sytuację.

W „Krainie wód” nie sposób przewidzieć, na jakie konsekwencje bohaterowie są narażeni, na jakie reakcje, na jakie reperkusje, jakie „wieże murować i obalać” będą, do jakiego stopnia zmuszeni będą „kręcić się za własnym ogonem”, na jaki chaos będą przystawać, byle tylko upewnić siebie, że przecież coś się dzieje, że też tworzą jakąś historię. Nie sposób przewidzieć, jakiej mocy „wywary” są gotowi przyrządzić, jakie interpretacje, mity, manie uznać za swoje, byle tylko przekonać siebie, że rzeczywistość nie jest próżnym naczyniem. Crick brnie dalej na przekór swoim przełożonym, faktycznie ryzykując całą swoją karierę, że to, co robi nie jest wyjaśnieniem. Ponieważ sięgnął już kresu swoich możliwości wyjaśniania, tak jak jego żona (niegdyś wytrwała i cierpliwa kobieta) zatraciła poczucie rzeczywistości- zatraciła przynależność do rzeczywistości. Ponieważ właśnie „Niepojęte” zmusza go do wyplatania, do uciekania coraz dalej w przeszłość. Ponieważ kiedy nie ma drogi w przód, jedyną drogą jest…

Gdzie zaś historia nie podkopuje samej siebie, nie zastawia na siebie pułapek w sposób tak otwarcie przewrotny, tam budzi owo zdradzieckie pragnienie powrotu. Rodzi się wtedy nieprawe, ale rozpieszczone dziecię-Nostalgia. Jakże tęsknimy, jak, być może, tęsknić będziemy my pewnego dnia w późnym wieku swojej starości, jeśli ten dzień nadejdzie, za czasami, nim historia nas zagarnie, nim sprawy przybiorą zły obrót. Jakże tęsknimy za złocistością lipcowego wieczoru. Jak marzymy o „Raju”. O „mleku matki”. O tym, by rozsunąć zasłonę, która zapadła się między nami a „Złotym Wiekiem”.



           

           


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz