„Kraina wód”
Graham Swift
Autor/ (ur. 4 maja 1949 w Londynie) – brytyjski prozaik.
Studiował w Queens’
College
na Uniwersytecie
Cambridge
oraz na uniwersytecie w Yorku. W latach 1974-1983 pracował,
jako nauczyciel. Jest członkiem Królewskiej Akademii Literatury.
Tłumaczenie/ Aleksandra
Ambros
Tematyka/ W swojej
powieści „Kraina wód”, Graham Swift
wyjawia swoje zainteresowanie naturą wieloznaczności i paradoksu, co jest
wyraźnie widoczne już w samym tytule jego powieści (ang. Waterland). Graham Swift
wyjaśnia, iż ta podstawowa dychotomia Wody/Lądu leży w naturze Fenów gdzie woda
i ląd jednoczą się, scalają, oraz okazjonalnie kolidują ze sobą. W powieści,
poza podziałem Woda/Ląd, zachodzą jeszcze dwa równie ważne, splecione
paradoksem konflikty, mianowicie, Natura kontra Człowiek oraz Baśń kontra
Historia.
Główny motyw/ „Kraina wód” Grahama Swifta, wydana w
1983 roku, to najbardziej znana powieść tego pisarza. Jej narratorem jest Tom
Crick, nauczyciel historii, który zostaje zmuszony do wcześniejszego przejścia
na emeryturę z powodu skandalu wywołanego przez żonę. Decyzja dyrektora szkoły,
by zredukować liczbę godzin historii, spotyka się ze sprzeciwem Toma, który
postanawia ukazać swoim uczniom rolę historii w ich życiu. Ostatnie lekcje Tom
prowadzi, więc w sposób nietypowy: opowiada uczniom o swoim życiu oraz o
miejscu, w którym się urodził. Powieść Swifta jest nie tylko historią życia
Toma, lecz także refleksją na temat przekazu historycznego oraz autorefleksją
na temat procesu opowiadania każdej historii, w tym historii narratora.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę
utworu:
„Nie zapominaj (…) choćbyś nie wiem, czego dowiedział się o
ludziach, choćby okazali się najgorsi, że każdy z nich ma serce i że każdy był
kiedyś maleńkim dzieckiem ssącym mleko matki…”.
„Co rozpoczął szlam, kontynuował człowiek”.
„(…) coś w naturze dąży do powrotu”.
„Praktyczne odniesienie do dzisiejszego realnego świata”.
„Dzieci, zło nie jest czymś, co wydarza się daleko- ono
nagle dotyka twojego ramienia”.
„(…) historia to cienka opończa, łatwa do przekłucia
ostrzem noża zwanego Teraz”.
„(…) radość nigdy nie stworzyła historii”.
„Deszcz jest dobry na pogrzeb: kryje łzy ludzkie, sugeruje
niebiańskie”.
„Ostatnia rzecz, w jaką chce wierzyć, to to, że znajduje
się w krainie baśni”.
„Są ci, którzy tworzą historię, i ci, którzy ją
kontemplują, są ci, którzy powodują wydarzenia, i ci, którzy pytają,
>dlaczego<?”.
„Ciekawość rodzi aktywność, wiedza rodzi sceptycyzm”.
„Są mity postępu i mity upadku”.
„Nigdzie jednak nie jest powiedziane, że nie może nas
pociągać, a nawet wzbudzać naszego pożądania to, na myśl, o czym się
wzdragamy…”.
W
„Krainie wód” Graham Swift opowiada
historię Toma Cricka, nauczyciela historii, który zmuszony jest przejść na „wcześniejszą”
emeryturę. Od najwcześniejszych stron zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to
wykład, prawie kazanie, a także opowieść w naglącej potrzebie zdania relacji o
trudnych okolicznościach życia nauczyciela historii „odchodzącego” w stan
spoczynku, Toma Cricka. Po 32 latach pracy, jako nauczyciel historii, a teraz w
obliczu zamknięcia wydziału historii w swojej szkole i kataklizmu w jego
małżeństwie - po tym, jak jego dotychczasowa niezłomna żona „otrzymała” dziecko
„przez Boga”. (W tym samym czasie
jego niestabilna psychicznie żona Mary porywa dziecko z supermarketu). Mary przed
wielu laty zapadła na chorobę psychiczną po tym, kiedy dowiedziała się, że jest
bezpłodna z powodu aborcji, którą zmuszona była wykonać we wczesnych latach
swojej młodości. Po porwaniu dziecka, żona Cricka zostaje zabrana do szpitala
psychiatrycznego. Kiedy Tom zabiera niemowlę od Mary i zwraca ją matce, Mary
staje się „umysłowo wytrącona z równowagi” i prosi Toma, by wyjaśnił jej obłęd
i przyczyny jej choroby. Nie mając nic do stracenia, Tom opowiada swoim uczniom
różne historie z własnego dzieciństwa z lat 40. XX wieku i życia swoich przodków,
sięgające XVIII wieku. Wszystkie te historie mają tę samą scenerię, mianowicie
Norfolk, naturalnie bagnisty region, który leży we wschodniej części Anglii. Na
pierwszy rzut oka „Kraina wód” jest
przykładem tradycyjnej regionalnej konwencji literackiej, ale w rzeczywistości
prawie każdy aspekt tej powieści jest przemyślany i przedstawiony czytelnikowi
przez „obiektyw” osobistych doświadczeń.
Sam
tytuł powieści (Waterland), która składa się z dwóch antagonistycznych elementów:
wody i ziemi paradoksalnie połączonych w jedno słowo graniczne, ujawnia
niejednoznaczną naturę torfowisk. Cała historia zawiera wiele paradoksów i
dychotomii, które spotykają się w formacjach liminalnych. Feny, w których
rozgrywa się akcja książki, były prawie całkowicie pod wodą, po wiekach
ludzkiego drenażu, stały się bardzo rozległym, płaskim, bagnistym regionem o
bogatym życiu wodnym. Na początku powieści Swift przedstawia proces
rekultywacji terenu, który jest punktem wyjścia dla wszystkich ekologicznych i
dekonstrukcyjnych aspektów opowieści. Wraz z tym opisem pojawia się pierwsze,
podstawowe zderzenie człowieka z naturą. Zaczyna się w XVII wieku od konfliktu
między „ludźmi z wody” (przodkowie Cricka) i „ludźmi ziemi” (ludzie
holenderskiego inżyniera Corneliusa Vermuydena, którzy zaczęli osuszać ziemię).
Tubylcy byli tak ściśle związane z Fenami i ich wodnistą naturą, że sabotowali
rekultywację, a nawet mordowali „lud ziemi” w imię autonomii tego regionu. Swift
robi charakterystyczną cezurę w języku, którego używa do opisywania obu
walczących stron, mianowicie, nawiązuje do różnych aluzji, które są implikowane
w dychotomicznych wyobrażeniach starych ludzi Cricksa i Vermuydena.
Przedstawiając ludzi z „wody”, Swift używa obrazów zwierzęcych. Podczas jednej
ze swoich lekcji Tom Crick porównuje swoich przodków do zwierząt, kiedy mówi,
że Cricksowie w przeszłości „żyli jak
szczury wodne”. Sytuacja wydaje się odwrotna, gdy Swift opisuje ludzi z „lądu”.
Mężczyźni Vermuydena są związani z cywilizacją, dążeniem do postępu, ciężką
pracą i swoimi osiągnięciami. Tom Crick przedstawia Holendrów, jako „praktycznych i wybiegających w przyszłość”,
ludzi, którzy przynoszą postęp dzikim Fenom przez ciągłe kopanie wałów lub
rowów i osuszanie ziemi. Co więcej, zaczynają buntować się przeciwko naturalnym
siłom Fenów, które rozpalają konflikt między człowiekiem a naturą. Kiedy
przodkowie Toma Cricka porzucają swoją wodnistą przynależność i wodny styl
życia i stają się ludźmi lądowymi, podobnie jak Holendrzy zamieniają się w „budowniczych śluz, grobli, kanałów oraz
strażników zamków i wiatraków”. Jak można zauważyć, Cricksowie nie tylko
stali się nowoczesnymi istotami ludzkimi, które zdecydowały się bardziej
polegać na konstrukcjach cywilizacyjnych niż na ich pierwotnym, dobrze znanym
środowisku, ale całkowicie zmieniły walczące strony i zdradzili swoją „pierwotną
przynależność” rodową.
Tom Crick, jako nauczyciel historii
wykorzystuje dwa różne tryby opowiadania historii, jeden zgodny z jego
profesją, a drugi, w którym łamie surowe nakazy programowe. Te dwa wzajemnie
się wykluczające tryby można nazwać historycznym profesjonalnym stylem
opowiadania historii oraz tradycyjnym bajkowym stylem przekazywania opowieści.
Co więcej, Crick używa ich zamiennie, opowiadając tę samą historię, co czyni
cały dyskurs jednocześnie wiarygodnym i nieprawdopodobnym. W pierwszym trybie
oratorskim Tom Crick opisuje wszystko, co jest związane z ludźmi na lądzie,
których osiągnięcia są pieczołowicie udokumentowane w rocznikach i kronikach.
Wspomina postacie historyczne, takie jak „inżynier
Cornelius Vermuyden, zatrudniony […] przez króla Charlesa”, a także
kluczowe wydarzenia z zapisów historycznych, na przykład: „w 1713 roku śluza w Denver ustąpiła”. Ten styl opowiadania jest
zorientowany racjonalnie i stanowi relację ściśle historyczną. Drugi styl
opowiadania historii polega na opisie elementów nadprzyrodzonych, baśniowych i
niewiarygodnych takich jak: czarownice, duchy i zjawy. Interpretacja przeszłości zawiera implikacje
wadliwości historii, jako ludzkiej konstrukcji, a mianowicie jej subiektywności
w interpretowaniu zdarzeń i krótkowzroczności w wyjaśnieniach. W tym
rozumowaniu historii nie można ufać i przyjmować za pewnik, a w mitach, oprócz
elementów fikcyjnych, można znaleźć pewną wiedzę, autentyczność i archetypy.
Jest to fascynująca historia, wciągająco
opowiedziana, obejmująca całą historię Fenlandów Wschodniej Anglii, ale
szczególnie dotyczy rodziny Atkinsona - rolników, piwowarów i spedytorów w Fens
w ciągu czterech pokoleń - i ich skromnych sąsiadów, Cricksów. (Narrator, sam
nauczyciel historii, to Crick i syn stróża śluzy na rzece Leem, Henrego Crick i
jego zmarłej żony Helen Atkinson.) To tajemnicza opowieść w gotyckiej
kolorystyce i niezwykłym napięciu: godna uwagi, zwłaszcza, że wcześnie
powiedziano nam, „kto to zrobił”, ale niesie ze sobą żarliwość nauczyciela
historii w dążeniu do wyjaśnień na temat smutnych, następczych wydarzeń.
Narracja prowadzi nas wraz z panem Crickiem od powstania rodziny Atkinsonów,
którzy chcieli zyskać rozgłos w lokalnym biznesie (byli właścicielami browaru
produkującego piwo o wyraźnym, a czasem magicznym smaku) i sprawach
obywatelskich (osuszanie ziem i utrzymanie dróg wodnych) - poprzez różne
dygresje do czasu geologicznego i cyklu życia europejskich węgorzy
słodkowodnych - do ostatecznego upadku imperium brytyjskiego, do tragicznych
wydarzeń morderstw i samobójstw, które mają miejsce podczas II wojny światowej
i tuż po niej, które podsycają dreszczyk w powieści.
Czytelnik
„Krainy wód”, odkąd przeczyta
pierwszą stronę książki, zastanawia się nad znaczeniem dwóch myśli Henry’ego
Cricka: „Nie zapominaj (…), choćbyś nie wiem,
czego dowiedział się o ludziach, choćby okazali się najgorsi, że każdy z nich
ma serce i że każdy był kiedyś maleńkim dzieckiem ssącym mleko matki…” oraz
„Czy wiecie, czym są gwiazdy? Są srebrnym
pyłem bożego błogosławieństwa. Odłupanymi kawałeczkami nieba. Bóg spuścił je na
nas. Ale kiedy zobaczył, jacy jesteśmy niegodziwi, rozmyślił się i rozkazał
gwiazdom się zatrzymać. Dlatego wiszą na niebie, ale wyglądają, jakby miały w
każdej chwili spaść…”. Pierwsza strona powieści stawia pytanie o granice
wybaczenia (Bóg nie zdołał wybaczyć ludzkiej niegodziwości, człowiek ma
tymczasem nakaz, aby pamiętać o pierwotnej niewinności drugiego, być może
właśnie po to, by móc wybaczyć). Poznając dramatyczne losy rodziny Cricków i
Atkinsonów, krok po kroku czytelnik może sprawdzać hipotezę o wartości
imperatywu wybaczenia i o nieobecności Bożej opieki w świecie. Dlatego też
książka „Kraina wód” ma w sobie tyle
analogii do Biblii: jest woda (Potop), zbrodnia (Kain i Abel), gwałt (Amon i
Tamar), bezpłodność (Sara), kazirodztwo (Lot i jego córki).
Książka kończy się wspomnieniami Toma o jego opóźnionym
umysłowo (termin używany w latach trzydziestych, a nawet 1980) starszym bracie,
Dicku, kiedy płyną w łodzi w dół rzeki z Tomem i jego ojcem. Jest to pocieszający
obraz, ale pod spodem kryje się przemoc: wyśmiewany, Dick zakochuje się w Mary,
(która prowokuje go seksualnie), a kiedy arogancki typ Freddie Parr, twierdzi,
że jest kochankiem Mary, Dick morduje go w sprytny i podstępny sposób sugerując
przypadkowe utonięcie. Dick uważa, że dziecko, które on, Dick, powinien był
spłodzić, zostało spłodzone przez Parra. Tom przyznaje, że obawia się brata.
Dick nigdy nie uważał się za sprawcę śmierci Parra, ale my wiemy, że jego życie
w izolacji jest dla niego i tak już wystarczającą karą.
Wielokrotnie w powieści
pojawiają się zdarzenia nie do końca wyjaśnione: pożar browaru Atkinsona w 1911
r., czy śmierć kolegi z dzieciństwa Cricka Freddiego Parra w lipcu 1943 r.
Wyjaśnienia, które można uznać, jako fakt (w obu przypadkach „wypadek”)
wyjaśniają, w rzeczywistości bardzo mało. To tylko mgliste przypuszczenia, a
plotki zaczynają zapewniać poczucie kontekstu dla tych działań. Nauczyciel
historii Crick, z tymi przypowieściami, sugeruje, że narracje, które ukrywają
się za „mgiełką” niedomówień, mogą być rzeczywiście pouczające, o ile nie
oczekuje się, że będą czymś więcej niż opowieściami. Crick opowiada te
wszystkie historie dzieciom na lekcji historii - a przede wszystkim sprytnemu,
lekceważącemu uczniowi o imieniu Price, który jest wyraźnie „zastępczym” synem
Cricka, – który nigdy nie przestaje zadawać pytań, „dlaczego?”.
Dla Toma Cricka te incydenty to przede wszystkim traumy z jego
własnego życia, które, dotykają go w średnim wieku. Jego żona, ostatnia ofiara
szaleństwa, która wydaje się zbyt ważna w tej powieści, została
„zaszufladkowana” do roli porywaczki, która ukradła dziecko innej kobiecie w
supermarkecie. Mniej więcej w tym samym czasie i być może ze względu na jego
małżeńskie kłopoty, Crick zaczął rezygnować ze standardowego programu nauczania
historii, by opowiedzieć swoje historie o swoim dzieciństwie na wschodzie
Anglii.
W tym kontekście możemy przypomnieć, że już Freud po raz pierwszy wspomina o
przymusie powtarzania. Służy on ożywianiu traumatycznych
przeżyć w celu ich związania i odreagowania pobudzenia, które zalewa
straumatyzowanego. Znosi zasadę przyjemności. Tak,
więc, jak na ironię, próba wyjaśnienia przez Cricka problemów własnego życia,
pogarsza tylko jego sytuację.
W „Krainie wód” nie sposób przewidzieć, na
jakie konsekwencje bohaterowie są narażeni, na jakie reakcje, na jakie
reperkusje, jakie „wieże murować i obalać” będą, do jakiego stopnia zmuszeni
będą „kręcić się za własnym ogonem”, na jaki chaos będą przystawać, byle tylko
upewnić siebie, że przecież coś się dzieje, że też tworzą jakąś historię. Nie
sposób przewidzieć, jakiej mocy „wywary” są gotowi przyrządzić, jakie
interpretacje, mity, manie uznać za swoje, byle tylko przekonać siebie, że
rzeczywistość nie jest próżnym naczyniem. Crick brnie dalej na przekór swoim
przełożonym, faktycznie ryzykując całą swoją karierę, że to, co robi nie jest
wyjaśnieniem. Ponieważ sięgnął już kresu swoich możliwości wyjaśniania, tak jak
jego żona (niegdyś wytrwała i cierpliwa kobieta) zatraciła poczucie
rzeczywistości- zatraciła przynależność do rzeczywistości. Ponieważ właśnie
„Niepojęte” zmusza go do wyplatania, do uciekania coraz dalej w przeszłość. Ponieważ
kiedy nie ma drogi w przód, jedyną drogą jest…
Gdzie zaś historia nie podkopuje samej siebie, nie zastawia na
siebie pułapek w sposób tak otwarcie przewrotny, tam budzi owo zdradzieckie
pragnienie powrotu. Rodzi się wtedy nieprawe, ale rozpieszczone dziecię-Nostalgia.
Jakże tęsknimy, jak, być może, tęsknić będziemy my pewnego dnia w późnym wieku
swojej starości, jeśli ten dzień nadejdzie, za czasami, nim historia nas
zagarnie, nim sprawy przybiorą zły obrót. Jakże tęsknimy za złocistością
lipcowego wieczoru. Jak marzymy o „Raju”. O „mleku matki”. O tym, by rozsunąć
zasłonę, która zapadła się między nami a „Złotym Wiekiem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz