19 listopada 2020

4321

„4321”


Paul Auster


Autor/ (ur. 3 lutego 1947 w Newark) – amerykański pisarz, scenarzysta, eseista, tłumacz oraz reżyser filmowy. Auster urodził się w rodzinie żydowskiej, jego przodkowie do USA przyjechali z terenów Polski. W 1970 ukończył Columbia University, przez pewien czas pracował jako marynarz na statku handlowym, mieszkał w Paryżu. Do Stanów wrócił w 1974.

Tłumaczenie/ Maria Makuch

Tytuł oryginału/ an-us  „4321”

Tematyka/ Paul Auster snuje opowieść o kruchości życia, o dorastaniu w czasach, które rozbijają złudzenia w proch. Czasami trudno się zorientować, czy to jeszcze pełne chaosu lata sześćdziesiąte, czy może celowo podstawione przez pisarza lustro odbijające naszą własną współczesność. Poszczególne ścieżki życia Fergusonów bywają łudząco do siebie podobne, tak podobne, że można się czasami zagubić i tylko drobny szczegół wydobędzie czytelnika z gąszczu fergusonowych labiryntów. To takie próby naprawiania błędów, przeżywanie na nowo rozczarowań, przechodzenie ścieżek tragedii, większych i mniejszych radości. A w tym wszystkim mieni się sam pisarz, bo Auster zaklął w Fergusonie samego siebie na tyle, na ile twórca może sobie na to pozwolić bez zbędnych sentymentów. Kilka wspomnień, garść przemyśleń, komentarz względem osobistej przestrzeni, współczesnej sytuacji społeczno-politycznej i amerykańskiej, a w zasadzie nowojorskiej rzeczywistości.

Główny motyw/ 3 marca 1947 roku na świat przychodzi Archibald Isaac Ferguson – chłopak, który będzie mógł przeżyć swoje życie cztery razy. Cztery różne ścieżki, cztery różne doświadczenia, inny cykl wspomnień. Każdy z czterech Fergusonów inaczej zapamięta swoje dzieciństwo, przeżyje inną młodość, pozna innych przyjaciół i tylko nieliczni pozostaną niezmienną stałą w jego światach: rodzice, których życiorysy będą się przekształcać wraz z życiem syna oraz jego kuzynka a zarazem dziewczyna, największa miłość, czyli niejaka Amy Schneiderman. A wokół nich rozdygotana Ameryka, krajobraz wzlotów i upadków, wraz z nieuchronnymi zmianami nadciągającymi na horyzoncie.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) nie wszystkie małżeństwa z miłości okazują się udane (…)”.

„Ferguson nie miał jeszcze pięciu lat, ale już wtedy rozumiał, że świat składa się z dwóch sfer, widzialnej i niewidzialnej, i że rzeczy, których nie widzi często są bardziej realne niż te przez niego widziane”.

„(…) między wieloma innymi rzeczami, jakimi świat obdarował go za życia, był to według  określenia matki ten medal, który ma dwie strony”.

„No tak, wszystko było możliwe i jedna wersja wydarzeń nie oznacza, że nie jest możliwa inna”.

„Świat przestał być rzeczywisty.  Wszystko w nim było złą kopią tego, co powinno być naprawdę, i nic, co się w nim działo, nie powinno się było dziać”.

„W Ameryce podobno jest demokracja, a on żyje w jakiejś dyktaturze i ma już tego dosyć, dosyć, całkowicie dosyć”.

„Wczoraj steki, dzisiaj hamburgery”.

„Wiek dojrzewania łaknie dramatów, najszczęśliwiej żyje się wtedy in extremis (…)”.

„Prawda była taka, że zdrowe, normalne dziewczyny go nie interesowały”.

„W tym świecie chłopcy zdobywali pozycję na dwa sposoby: zostają mistrzami sportu albo mistrzami intrygi”.

„Zagrożenie, rozpacz i nienawiść, mocny dowód na to, że ludzie racjonalnie myślący nie są dopuszczani do urządzania wszechświata (…)”.

„Nie chodzi o to, że dwoje ludzi decyduje się żyć razem pod jednym dachem, jest to także początek długiego ścierania się odmiennych charakterów i choć mąż często ma ostatnie słowo, prawdziwą władzę sprawuje żona”.

„(…) choć raz w życiu rzeczywistość i jej wyobrażenia stały się identyczne (…)”.

„Jedyną pewną rzeczą na tym świecie, chłopcze, jest gówno”.

„Ferguson był jeszcze bardzo młody, ale miał już na tyle doświadczenie, by wiedzieć, że najgorsze koszmary czasem się sprawdzają – bracia okradają braci, prezydenci giną od kul zabójców, samochody wpadają na drzewa (…)”.

„Ludzie mają różne skazy – skazy charakteru, skazy fizyczne, skazy umysłu – które zazwyczaj prowadzą do izolowania się od innych (…)”.

„Męskość jest pełna sprzeczności, odkrył Ferguson. Serce masz złamane, a gonady się domagają, abyś o sercu zapomniał”.

„Boga nie ma nigdzie, powiedział do siebie, ale życie jest wszędzie, śmierć jest wszędzie, a żywi i umarli łączą się ze sobą”.

 

            Na pewnym etapie życia każdy dochodzi do przykrej refleksji, że nawet, jeśli faktycznie jesteśmy kowalami własnego losu, możemy go wykuwać tylko na jednym kowadle, choćby te pozostałe nieustannie rozpalały nadzieje i oczekiwania. A gdyby tak można było przeżyć życie cztery razy, wciąż mając wprawdzie ten sam zestaw narzędzi, ale jednak dokonując różnych wyborów i poddając się działaniu „efektu motyla”?

Korzystając z pisarskiej supermocy, tę przyjemność zafundował sobie i nam Paul Auster, aż czterokrotnie puszczając w ruch życie Archiego Fergusona, którego postać nietrudno powiązać z samym autorem. Równoległe przedstawienie czterech wersji losów bohatera z jednej strony zmusza do czujności i sprawnego przeskakiwania z jednego kontekstu w kolejny, a z drugiej pozwala na bieżąco obserwować, jak Archie jest coraz silniej kształtowany przez dotychczasowe doświadczenia. Naturalne uwarunkowania dają o sobie znać w każdym przypadku, jednak to pozornie błahe wydarzenia, przypadkowe spotkania i codzienne wybory decydują o tym, gdzie i z kim znajdzie się za tydzień, miesiąc czy rok.

„4321” to także okazja, by zanurzyć się w burzliwych dla Stanów Zjednoczonych latach 60. ubiegłego wieku i spojrzeć na protesty studenckie, narodziny kontrkultury czy walkę o prawa afrykańskiej mniejszości – a jakże – z kilku różnych perspektyw. Paul Auster był dotychczas dla mnie autorem powieści, które wprawdzie cieszą, ale nie zostawiają po sobie głębszego śladu. Tym razem jest inaczej: „4321” wciąż daje dużo przyjemności, ale epicki rozmach, osadzenie wszystkich czterech historii głęboko w amerykańskich realiach najbardziej ekscytującej dekady ubiegłego stulecia oraz znakomicie zbudowane postacie nie dadzą o sobie łatwo zapomnieć.

Według domowej legendy dziadek Fergusona pieszo wyruszył z rodzinnego Mińska z wszytymi w podszewkę marynarki stoma rublami i przemieszczając się na zachód przez Warszawę i Berlin, dotarł do Hamburga. Potem wykupił bilet na statek o nazwie The Empress of China, który w czasie gwałtownych zimowych sztormów pokonał Atlantyk i pierwszego dnia dwudziestego wieku wpłynął do portu Nowego Jorku. Na Ellis Island, oczekując na przesłuchanie przez urzędnika imigracyjnego, zagadnął do innego rosyjskiego Żyda. Ten powiedział mu: „Zapomnij o nazwisku Reznikoff. Tu będzie ci ono na nic. Musisz mieć nowe nazwisko na nowe życie w Ameryce, żeby miało dobre amerykańskie brzmienie”. Ponieważ w 1900 roku angielski był dla Isaaca Reznikoffa językiem jeszcze nieznanym, poprosił swojego doświadczonego ziomka o radę. „Mówi im, że jesteś Rockefeller”, powiedział ów człowiek. „Z czymś takim na pewno dobrze ci pójdzie”. Minęła jedna godzina, potem druga i kiedy dziewiętnastoletni Reznikoff usiadł, by przesłuchał go urzędnik migracyjny, zapomniał nazwiska, które doradził mu tamten człowiek. „Nazwisko?”, spytał urzędnik. Stukając się nerwowo po czole, skołowany imigrant wyrzucił w jidysz: Ich hob fargessen! (Zapomniałem!). I w ten sposób Isaac Roznikoff rozpoczął nowe życie w Ameryce jako Ichabod Ferguson.

Jego wnuk, znany po prostu jako Ferguson, urodził się w powojennej Ameryce pełnej możliwości, tak dojrzałej, że jedno życie nie wystarczy. Zamiast tego Ferguson będzie żył przez cztery równoległe życia - kwartet bildungsromanski: Czterech różnych chłopców z tymi samymi rodzicami, tymi samymi ciałami i tym samym materiałem genetycznym, ale każdy mieszka w innym domu, w innym mieście, ze swoim własnym zestawem okoliczności. Jak groźnie wskazuje tytuł książki „4321”, tylko jeden z nich dożyje dorosłości, ale który chłopiec i dlaczego? W związku z tym życie Fergusona odbija się echem - orbity są różne, ale galaktyka jest taka sama. W każdym życiu Ferguson podąża ku dorosłości, dorastając na przedmieściach New Jersey i w kakofonicznym Nowym Jorku. Jego matka go uwielbia, a sukcesy (lub porażki) jego ojca rozbrzmiewają echem. W każdym życiu kocha i jest kochany przez promienną Amy Schneiderman, przyrodnią siostrę i kuzynkę. W każdym życiu tworzy: raz pisze książkę, innym razem jest dziennikarzem, a w innym wcieleniu krytykiem.

To, jak doświadczanych jest czterech Archibaldów 4321, będzie w dużej mierze zależało od apetytu czytelnika, który ma możliwość nieustannej analizy, ponieważ motorem powieści są szczegóły. Dobrym tego przykładem jest opis, jak dorastający chłopiec porzucił swe dotychczasowe zainteresowania na rzecz ekscytowania się kobietami. I tak, zazwyczaj pochłonięty bieżącymi wydarzeniami Archibald przestał poświęcać im jakąkolwiek uwagę, odkąd swoje myśli skierował wyłącznie w stronę dziewczyn, powziąwszy całkowitą pewność, że nie są to tylko zwykłe zauroczenia, ale wielkie miłości. Z tego właśnie powodu największy od zakończenia drugiej wojny światowej kryzys międzynarodowy, jakim był incydent zbrojny w Zatoce Świń na Kubie, niosący groźbę konfliktu nuklearnego i końca rodzaju ludzkiego, pozostał przez niego niezauważony.

W książce można zauważyć rolę przypadku, który decyduje o naszym losie: kto ma żyć - a kto umrzeć, kto odniesie sukces - a dla kogo to, co wygląda na porażkę, może być genezą późniejszej, większej nagrody. Sam Auster często śledził to zainteresowanie przypadkiem w przełomowym momencie swojego dzieciństwa, najpierw, kiedy jako 11-latek, przebywając na letnim obozie, był świadkiem śmierci przyjaciela, który został zabity uderzeniem pioruna. (Ten moment jest wielokrotnie powtarzany w „4321”). Później, gdy zainspirowała go pomyłka z nazwiskiem dziadka Arichiego, który przybył do Ameryki w poszukiwaniu lepszego świata. Wreszcie, gdy Paul Auster dostał od polskiego wydawcy przedwojenną książkę telefoniczną Warszawy. Ten sprezentował ją autorowi, bo występowało w niej nazwisko Auster - być może krewny dziadka pisarza, który wyemigrował do USA?

Chociaż w całym tekście są echa z życia Austera, sama waga szczegółów historycznych broni przed zarzutem solipsyzmu: jest tam „Zimna wojna”, egzekucja małżeństwa Rosenbergów, zamach na JFK, zamordowanie Martina Luthera Kinga, pobór młodzieży na wojnę do Wietnamu, masakra w My Lai, strzelanina w stanie Kent - ta powieść rozgrywa się w scenerii najważniejszych dla Ameryki wydarzeń XX wieku!   


Nowa ekspansywność znajduje odzwierciedlenie w zdaniach, które biegną, wręcz naturalnie płyną, radośnie same z siebie i niechętnie się zatrzymują by „odpocząć”. Relacje między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, są starannie przywołane przez obrazy z życia bohaterów, świat konfliktów politycznych łączy się z małą kropką w środku jednostki, która powoduje osobiste waśnie postaci. 

Kiedy przestajemy czytać, by odpocząć od powieści, trudno sobie przypomnieć, o którym to Fergusonie czytaliśmy: o 1, 2, 3 czy o 4? - który złamał rękę, spadając z drzewa, stracił dwa palce w wypadku samochodowym, jeszcze w szkole otworzył własną gazetę, pierwszy raz uprawiał seks tego samego dnia, w którym dokonano zamachu na JFK, odwiedził prostytutkę imieniem Julia, został uwiedziony przez homoseksualnego studenta wesołego Andy’ego, utknął w windzie podczas przerwy w dostawie prądu lub wszedł do mieszkania swojego dziadka akurat w tym czasie kręcącego film porno? - Czy to ma znaczenie? - Niewielkie. Czytając, jesteśmy zanurzeni w powieści. Ale trudno jest powstrzymać poczucie straconej okazji. Jeśli Auster miał w planie wymyślić cztery różne życia jednej postaci, to po co je tak upodabniał do siebie? Skąd ta nawracająca obsesja na punkcie sportu (baseball i koszykówka), filmów i Paryża?  Ta sama pogoń za karierą pisarską? Dlaczego nie wysłał swojego bohatera w zupełnie inne miejsce, czy to do Chin, czy na linię produkcyjną samochodów? Albo na wojnę do Wietnamu? Nie chodzi o to, że Auster nie może myśleć o niczym więcej niż swojej własnej doczesności (sympatia, z jaką rysuje pomniejsze postacie, dowodzi, że można tak płynnie i lekko prowadzić narrację), istotne jest to, że to DNA bohatera wydaje mu się jego przeznaczeniem. Natura triumfuje nad wychowaniem. Bogaci czy biedni, hetero lub homoseksualiści, mieszczuchy czy prowincjusze, Fergusoni mają więcej ze sobą wspólnego niż to, co mogłoby ich dzielić. Zresztą czwórka na końcu książki łączy się z powrotem w jedną postać.

Paul Auster w książce „4321” zadaje podświadomie czytelnikowi pytanie o sens życia, jako „odniesienie do”. Człowiek nie tylko jest w świecie, ale ma świat. To, że człowiek ma świat, nie oznacza, że się z nim identyfikuje, lecz że się do niego jakoś odnosi. Dlatego o sensie życia możemy sensownie mówić dopiero wtedy, gdy określona istota żywa ma świadomość bycia naprzeciw czegoś, z czym nie jest identyczna. Coś, co jest przez istotę żywą odczuwane jako stojące naprzeciw niej, jest dla niej przedmiotem, światem. Pytanie o sens życia jako „odniesienie do”, jako świadomość „bycia naprzeciw”, jest ufundowane w jakimś pierwotnym dystansie człowieka wobec otaczającej go rzeczywistości. Świadomość siebie „tu” i świadomość przedmiotu, względnie świata „tam”, zmusza nas do określenia jakiejś pozycji, do wyjaśnienia odniesienia między moim „ja” a światem, do zajęcia jakiegoś stanowiska wobec świata. Słowo „stanowisko” nie jest tu jednak najlepsze. Wskazuje ono bowiem na coś statycznego, na jakiś raz na zawsze ustalony sposób myślenia. Tymczasem nasz stosunek do świata nie jest statyczny, lecz procesualny. Zdaniem filozofa Paula Tiedemanna nasz stosunek do świata nie jest podobny do ustawienia mebli w jakimś pokoju, ale przypomina wzajemne odniesienia odtwórców różnych ról w sztuce teatralnej. Zamiast „stanowiska” powinniśmy raczej mówić o „roli”, którą gramy wobec świata, a także o „roli”, którą w tym spektaklu życia pozwalamy grać samemu światu. W zależności od kreacji, jaką proponuje człowiek i jaką także pozwala tworzyć światu, różnie kształtuje się owa gra ról. To, że istnieje wiele wariantów, w których może być wystawiany dramat życia, oznacza, że mamy tu do czynienia z otwartością człowieka na zmieniające się perspektywy sensu. Jak przyznaje Auster w jednym z wywiadów, podobnie jak piętnastoletnim Fergusonem, nim także wstrząsnęła proza Dostojewskiego, a dostarczona bohaterowi przez ojczyma lista stu fundamentalnych tytułów (pióra Homera, Szekspira, Cervantesa, Montaigne’a i innych), zdaniem pisarza, stanowi niezbędny klucz do zrozumienia historii świata i naszego w nim miejsca. „Nadal podążał dwiema drogami, jakie wyobraził sobie, będąc czternastoletnim chłopcem, nadal szedł trzema drogami z Lazlem Flute’em i stale, od początku własnego świadomego życia, towarzyszyło mu uporczywe uczucie, że rozdroża i drogi równoległe, te wybierane i nie wybierane, wszystkie są uczęszczane przez tych samych ludzi w tym samym czasie, widzialni ludzie i ludzie cienie. Świat, jako taki nie może być niczym więcej niż ułamkiem świata, gdyż na to, co rzeczywiste, składa się także to, co mogło się wydarzyć, że jedna droga nie jest ani lepsza, ani gorsza od żadnej innej drogi, lecz męka uwięzienia w jednym ciele polega na tym, że musisz tkwić tylko na jednej drodze, mimo że mógłbyś być na innej, zmierzając do całkiem innego miejsca. (…) ‘Boga nie ma nigdzie, powiedział do siebie, ale życie jest wszędzie, śmierć jest wszędzie, a żywi i umarli łączą się ze sobą’ ”.

            Istotne, że w życiach Fergusona jest kilka elementów niezmiennych. Choć ma szansę na więcej, niż jedną inicjację, z więcej niż jedną osobą, to pewnikiem pozostaje jego miłość do Amy Schneiderman. Nawet, jeśli sam bohater nie zawsze jest heteronormatywny. Czasem wspólne wydają się też niektóre elementy życiorysu, takie jak podróż do Francji, ale ważniejsze jest, że nie zmienia się tu historyczne tło. Jeśli więc los odmienia w danym momencie życie bohatera, to dotyczy to tylko jego oraz tych, których przyjdzie mu spotkać. U Austera ukochany prezydent Fergusona ginie zawsze. Zawsze też nadejdą mroki makkartyzmu czy wojna w Wietnamie. Niezmienna jest jeszcze jedna rzecz – za każdym razem otrzymujemy opowieść o wrażliwym chłopaku, inteligentnym i utalentowanym, wkraczającym w dorosłość z wszelkimi tego trudnościami, niepokojami i nadziejami.

Archie Ferguson i Artie Federman – bliźnięta, nie bliźnięta, bratnie dusze, alternatywne życiorysy? A może to osobowość wieloraka? Zaburzenie to charakteryzuje obecność u jednego człowieka co najmniej dwóch niezależnych i różniących się od siebie osobowości, które naprzemiennie wpływają na zachowanie chorego. A oto przykłady cytatów z książki „4321” Paula Austera, które mogą sugerować objawy takiej właśnie choroby: To nie był chwilowy problem, zdał sobie teraz sprawę, to był problem wieczny. Nigdy żadnego rodzeństwa, a ponieważ Ferguson postanowił się z tym nie pogodzić, wypracował własną drogę do wyjścia z impasu, wynajdując sobie wymyślonego brata (…) Swojego nowo narodzonego brata nazwał John (…) Ferguson pilnował się, by przy innych nigdy głośno się do niego nie odezwać, ponieważ John był jego tajemnicą i nikt nie powinien się był o nim dowiedzieć, nawet jego ojciec i matka (…).

Nazywał się Federman, Art Federman, znany wszystkim, jako Artie, a ponieważ Artie Federman brzmiał bardzo podobnie jak Archie Ferguson, chłopcy często żartowali, że są dawno zaginionymi braćmi bliźniakami, których rozdzielono tuż po urodzeniu (…).

Chciał wprowadzać zamęt i zbijać z tropu, wywoływać ataki śmiechu i okrzyki przerażenia, łamać serca, zatruwać umysły i zatracać się w szalonym tańcu z własnym sobowtórem w parze (…). Czuł, jakby został uwięziony w ciele kogoś obcego, i nie był w stanie sam się rozpoznać, patrząc w lustrze na swoją twarz, dotyczyło to także jego myśli, jakie go nachodziły, ponieważ były to także myśli kogoś obcego.

Jest jeszcze inna teoria dotycząca książki Paula Austera. Może autor w „4321” opisał teorię „światów równoległych? Zakładała ona, że wszystko, co się może wydarzyć, na pewno będzie miało miejsce w którejś z odnóg rzeczywistości. Innymi słowy: każdy wybór, którego dokonujemy w życiu, posiada swoje przeciwieństwo, które musi się wydarzyć we wszechświecie równoległym. Jako pierwszy do tej hipotezy poważnie podszedł brytyjski fizyk David Deutsch. Stworzył on własną interpretację mechaniki kwantowej, która zakładała, że przestrzeń jest wypełniona nieskończoną ilością wszechświatów, w których robimy to samo, co w naszym wszechświecie lub podejmujemy wybory alternatywne. Identyczni, lecz różni, czterej chłopcy tych samych rodziców, te same ciała i ten sam materiał genetyczny, ale każdy mieszka w innym domu, w innym mieście, we własnym środowisku. Ich historia toczy się w taki czy inny sposób zależnie od środowiska, w miarę rozwoju akcji chłopcy zaczynają się różnić: pełzają, idą lub pędzą swoją drogą przez dzieciństwo, młodość i wczesny wiek męski jako coraz bardziej odmienne postacie, każdy na swojej ścieżce, a jednak wszyscy wciąż są jedną osobą, trzy wyobrażeniowe wersje samego siebie, a potem wrzucony na dodatek jako Numer Cztery on sam, autor książki - lecz szczegóły opowieści na tym etapie były mu wciąż jeszcze nieznane.

Teoria wieloświatów jest świetnie ukazana w izraelskim serialu „Grób” z 2019 roku w reżyserii Omrii Givona. Potężne trzęsienie ziemi odsłania grób, w którym znajdują się trzy szkielety. Zostaje podjęte w tej sprawie śledztwo, które wykazuje, że kody genetyczne zmarłych pokrywają się z DNA trzech żyjących osób. Dochodzenie przynosi jednak więcej pytań niż odpowiedzi.

            „4321” to na pewno powieść monumentalna, ogromna, pełna literackich pyszności. Można zatracić się w prawdziwym literackim kunszcie, który zobaczycie w tej książce. To nie jest lektura lekka (dosłownie i w przenośni), na jeden wieczór, ale na wiele, wiele wieczorów, które sprawią, że zimne dni wydadzą się cieplejsze, a zbyt ciepłe trochę chłodniejsze. Jej rozmiary na pierwszy rzut oka powalą, ale i też potrafią zauroczyć, jeśli tylko nie boicie się dużych wyzwań. Prawdziwa literatura piękna na naprawdę wysokim poziomie, który mnie osobiście zachwycił, a powieść to po prostu życie. „Życie i cała reszta”, jak powiedziałby Woody Allen. A dokładniej, życie i detale na nie wpływające. Nie trzeba wiele, by zmieniła się cała nasza egzystencja. Jak powiedział trener Fergusona Martino: „Jedyną pewną rzeczą na tym świecie, chłopcze, jest gówno. Codziennie tkwimy w nim po kostki, ale czasem, jak zaczyna nam sięgać do kolan lub do pasa, musimy się z niego wygrzebać i iść dalej”.