10 kwietnia 2023

Życie i los

 

„Życie i los”

 Wasilij Grossman

Autor/ właśc. Iosif Sołomonowicz Grossman (ros. Иосиф Соломонович Гроссман); ur. 29 listopada?/ 12 grudnia 1905 w Berdyczowie, Imperium Rosyjskie, zm. 14 września 1964 w Moskwie) – rosyjski pisarz i dziennikarz. Autor utworów batalistycznych, przenikniętych refleksją historiozoficzną oraz oskarżeniami wobec systemu sowieckiego. Przyszedł na świat jako Iosif Sołomonowicz Grossman w Berdyczowie, w ówczesnym Imperium Rosyjskim w zaborze rosyjskim (dzisiaj Ukraina) w oświeceniowej rodzinie żydowskiej i nie odebrał tradycyjnego żydowskiego wykształcenia. Rosyjska niania nazywała go nie Josią a Wasią (zdrobnienie imienia Wasilij), co cała rodzina zaakceptowała. Jego ojciec miał socjaldemokratyczne przekonania i związał się z mienszewikami. Młody Wasilij Grossman zaangażował się – z idealistycznych pobudek – w rewolucję bolszewicką.

Tłumaczenie/ Jerzy Czech

Tytuł oryginału/ ru  Жизнь и судьба

Tematyka/ To wielka powieść. Nie dlatego, że ma bez mała tysiąc stron. Ale dlatego, że słusznie porównano ją z „Wojną i pokojem” Tołstoja. Mowa o wielkiej epopei stalingradzkiej Wasilija Grossmana „Życie i los”. Powieść zaczyna się latem 1942 r., gdy Wehrmacht prze ku Wołdze, a Stalin drakońskimi metodami szykuje się do decydującej rozgrywki. Powieść jest przemyślnie skonstruowanym splotem losów około setki ludzi z obu stron frontu – Rosjan i Niemców. „Życie i los” to wciąż żywa legenda rosyjskiej kultury. Ta epopeja o rewolucji i Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej długo nie mogła ukazać się drukiem, sam autor zresztą nie doczekał publikacji, zaszczuty przez cenzurę i KGB.

Główny motyw/ Grossman w swojej książce skupia się na losach ludzi radzieckich. Pokazuje żołnierzy, naukowców, gospodynie domowe, dzieci, zakochanych i nieszczęśliwych. Wojna nie oznacza przecież zawieszenia emocji na kołku. Wojna to walka o przetrwanie, ale też o bliskość ukochanej osoby, troska o to, by być razem lub przynajmniej móc się pożegnać. Historie bohaterów autor przeplata krótkimi esejami o przyjaźni, antysemityzmie, o sprawach ważnych, ponadczasowych, niezależnych od stanu politycznego danego miejsca na ziemi. Jednym z najbardziej wzruszających rozdziałów jest list, który z getta tuż przed śmiercią  pisze matka do ukochanego syna. Mówi mu o tym, co ją spotkało, jak odnosili się do niej ludzie, których znała, lub tylko wydawało jej się, że zna. Żegna się ze swoim dorosłym już dzieckiem świadoma własnego losu, rozgoryczona niesprawiedliwością. Bo przecież mogłaby żyć, tyle jeszcze zrobić, dokonać. A przyszło jej umrzeć w upokorzeniu. Jej syn ten list będzie już nosił zawsze przy sobie.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Wszystko, co żywe, jest niepowtarzalne”.

„Życie zamiera, tam, gdzie przemoc stara się zatrzeć jego niepowtarzalność i swoiste cechy”.

„Wydawało mu się niepojęte, że człowiek o tak inteligentnej twarzy może go nie rozumieć…”.

„Nasz szanowny sierżant znał wszystkie języki poza obcymi”.

„Ale teraz faktycznie nawet ślepy widzi, że cel uświęca środki”.

„Nawet we śnie wojna sprawowała władzę”.

„Czas kocha tych, których spłodził – swoje dzieci, swoich bohaterów, swoich pracowników. Nigdy, nigdy nie pokocha dzieci czasu, który minął; kobiety też nie kochają bohaterów minionego czasu, a macochy nie kochają cudzych dzieci”.

„Do wojny najlepiej przystosowana jest ziemia”.

„Czuła, że całkiem z innej rudy wytopione są uczucia matki, męża, córki”.

„W miejsce praw kierujących indywidualnościami fizycznymi teoria kwantowa ustanowiła nowe prawa – prawdopodobieństwa; statystyki, która odrzuca pojęcie indywidualności, uznaje tylko zbiory”.

„Nie wiem, co gorsze: złośliwa satysfakcja czy litościwe spojrzenia (…)”.

„Wiesz, że za czasów carskich wyniosłam przeświadczenie, że antysemityzm cechuje wyłącznie bogoojczyźnianych patriotów ze Związku Michała Archanioła”.

„Przywykłam w ludzkich oczach szukać symptomów chorób: jaskry, katarakty. Teraz już tak patrzeć w oczy ludziom nie mogę – widzę w nich tylko odbicie duszy. Dobrej duszy, Witieńka! Smutnej i dobrej, uśmiechającej się i skazanej na zagładę, zdławionej przez przemoc i zarazem triumfującej nad nią”.

„Widzę teraz, że nadzieja prawie nigdy nie opiera się na racjonalnych przesłankach, jest bezsensowna; myślę, że rodzi ją instynkt”.

„Dziś w nocy uświadomiłam sobie, że cały ten hałaśliwy świat brodatych, troskliwych tatusiów, gderliwych babć, wypiekających miodowe pierniki i faszerujących gęsie szyjki, świat obyczajów weselnych, powiedzonek, sobotnich świąt – zejdzie na zawsze pod ziemię. Po wojnie życie znowu zatętni, ale nas już nie będzie; znikniemy jak niegdyś Aztekowie”.

„Wiek Einsteina i Plancka okazał się wiekiem Hitlera. Ten sam czas zrodził gestapo i rozkwit nauki”.

„Powiedział Żeni, że oprócz rosyjskiej poezji kocha trzy rzeczy, wszystkie na >s< - słodycze, słońce i sen”.

„Nieszczęście było tak samo wielkie i wieczne jak Ziemia”.

„Wszyscy ludzie są winni wobec matki, która straciła na wojnie syna, i od początku świata skwapliwie starają się przed nią usprawiedliwić”.

„Jak Żyd jest porządny, to od razu mówisz, że nie-Żyd”.

„Widzisz, martwy, a cały czas się wtrąca”.

„Główna zmiana w ludziach polegała na tym, że słabła w nich świadomość własnej niepowtarzalnej natury, narastała zaś świadomość losu”.

„Dzisiejsi Niemcy to dzikusy, nie słyszeli nawet o Heinem. (…) Tylko że dzikusy wiozą nas dzisiaj jak bydło. A co nam dał ten Heine?”.

„Kiedy uczucie krowiego smutku, tępej rezygnacji, ustępowało miejsca straszliwemu przerażeniu, z pomocą ludziom przychodził bezsensowny optymizm, który działał jak opium”.

„(…) ledwie kilka dni wystarczyło, żeby przebyć drogę potworną: od człowieka do brudnego, nieszczęsnego, pozbawionego imienia i wolności bydlęcia, a przecież droga do człowieka trwała miliony lat”.

„Strasznie brzmiał język Goethego w Rosji, na nocnych przystankach (…)”.

„Teraz wydawało się jej, że zrozumiała różnicę miedzy życiem a egzystencją. Życie się skończyło, urwało, a egzystencja trwała nadal”.

„Nikt się nie kocha w ludziach przegranych, pechowcach. Chodzących bez aureoli”.

„Chociaż takie życie trudno sobie wyobrazić, jedynie ono [na froncie] okazało się realne, a cała przeszłość stała się urojeniem”.

„Pod kulami jakoś wszystkie rany i reumatyzm leczyły się same”.

„Związki zawodowe zawsze wzywają do ofiarności: przed wojną zajmują się przygotowywaniami do wojny, w czasie wojny rzucają hasło: >Wszystko na front<, a po wojnie będą zachęcały do likwidacji skutków wojny”.

„Na jednym biegunie są potrzeby państwa a na drugim – człowieka. Nigdy nie da się ich pogodzić”.

„Socrealizm jest potwierdzeniem wyjątkowości państwa, a dekadentyzm – wyjątkowości indywidualnej. Metody są różne, ale istota ta sama – zachwyt wobec własnej wyjątkowości”.

„(…) Stalin na długo przed Newtonem sformułował prawo powszechnego ciążenia”.

„Kiedy człowiek jest wyczerpany, sam tworzy z nieba i ziemi świat swoich pragnień”.

„Jest niepodważalnym prawem każdego narodu mieć swoich bohaterów, świętych i łajdaków”.

„Nie wierzę, by komuniści mogli uczynić ludzi lepszymi. Nie było takiego wypadku w historii”.

„Dotąd zawsze sądził, że teoria jest płodem doświadczenia”.

„Przyjaźń to lustro, w którym przegląda się człowiek. Rozmawiając z przyjacielem, poznaje zazwyczaj siebie samego – rozmawia ze sobą, obcuje ze sobą”.

„Dążenie do przyjaźni tkwi w naturze człowieka, więc ten, kto nie umie się przyjaźnić, przyjaźni się ze zwierzętami, końmi, kotami, myszami, pająkami. Tylko istota absolutnie silna nie potrzebuje przyjaźni; z pewnością kimś takim może być tylko Bóg”.

„Kiedy sobie myślę, że w naszych czasach zabija się noworodki, wszelkie wysiłki kultury wydają się daremne. Czegoż zdołali nauczyć ludzi Goethe i Bach? Morduje się niemowlęta!”.

„(…) przecież człowiek myślący nie może zabronić sobie myślenia”.

„A w czasie wojny nikt nie chce umierać za szefa działu kadr”.

„Okrucieństwo życia rodzi dobro w wielkich sercach”.

„Życie postrzega jako wojnę wszystkich ze wszystkimi”.

„(…) próbuje globalny pożar ugasić irygatorem. Jakież to wszystko żałosne!”.

„(…) kto całuje się z otwartymi oczami, ten nie kocha”.

„Ludzie nie rozumieją, że stworzone przez nich miasta nie są częścią przyrody, ale elementem cywilizacji”.

„A tak przy okazji, znacie różnicę między człowiekiem przyzwoitym a nieprzyzwoitym? Człowiek przyzwoity robi świństwa bardzo niechętnie”.

„Wiadomo, że uczeni dzielą się u nas na kategorie – największy, wielki, sławny, wybitny, świetny, znany, znakomity, doświadczony, kwalifikowany, no i na koniec – najstarszy”.

„Powiedz mi, o co obwiniasz Żydów, a powiem ci, w czym zawiniłeś sam”.

„Zwykły, codzienny antysemityzm jest bezkrwawy. Dowodzi tylko tego, że na świecie istnieją zawistni głupcy i nieudacznicy”.

„Największym z sekretów wojny, duchem tej tragedii, było prawo jednego człowieka do posłania innego człowieka na śmierć. Fundamentem tego prawa był fakt, że ludzie szli w ogień dla wspólnej sprawy”.

„Kto nie był w Stalingradzie, ten w ogóle nie widział wojny”.

„Niejasno tylko czuł, że w epoce faszyzmu człowiek pragnący pozostać człowiekiem musi wybrać rzecz łatwiejszą niż życie, które chciał zachować – śmierć”.

„Ludzie w obozach, ludzie w więzieniach, ludzie którzy się z nich wyrwali, ludzie idący na śmierć znają niesamowitą siłę muzyki. Nikt nie jest tak wrażliwy na muzykę jak ci, którzy trafili do łagru i do więzienia, jak ci, którzy idą na śmierć”.

„Kiedy człowiek rozbiera się do naga, zbliża się do samego siebie”.

„W stosunku do ludzi uprawnione jest tylko jedno podejście – ludzkie”.

„Życie obfitowało w wydarzenia, ale było też puste, jakby urojone”.

„A na tym świecie wszystko dąży do tego, żeby dzieci szły pod kule (…)”.

„Prawda jest jedna. Nie ma dwóch prawd. Trudno żyć bez prawdy albo z jej okruchami, z cząstką, z prawdą okrojoną, ufryzowana. Część prawdy nie jest – prawdą”.

„Ci, którzy wydzwaniali codziennie, zaczęli dzwonić od czasu do czasu, a ci, którzy dzwonili od czasu do czasu, przestali dzwonić w ogóle”.

„Jej życie było jak talia kart, którą potasowała Cyganka. Nieoczekiwanie wypadła jej z wróżby Moskwa”.

„Wydaje mi się, że istnieje linia ograniczająca nieskończoność wszechświata – to życie”.

„Pojawi się człowiek mający wszystkie cechy Boga: wszechobecny, wszechwiedzący, wszechmogący”.

„Ale człowiek nie zatrzyma się wtedy, gdy dorówna Bogu”.

„No właśnie, nich mi pan powie, czy wierzy pan w ewolucję dobroci, moralności, miłosierdzia, czy człowiek zdolny jest do takiej ewolucji?”.

„Dzisiejszego dobra i dobroci nie starcza człowiekowi nawet do rozumnego życia (…)”.

„Najpierw krytykują, potem wyrzucają z pracy, a na koniec zamykają”.

„Nie lubię świętych, ich świętość zwykle kryje w sobie histerię”.

 „Przez tysiąc lat Rosja była krajem nieograniczonego samodzierżawia, krajem carów i faworytów. Ale takiej władzy, jaką miał Stalin, nie znano w ciągu tysiącletniej historii Rosji”.

„Grek głosił, że wszystko płynie, a my mówimy – wszyscy donoszą”.

„Błędnie sobie w dzieciństwie wyobrażaliśmy Sąd Ostateczny, nie ma on nic wspólnego z ogniem i rozżarzonymi węglami”. [Żołnierze niemieccy pod Stalingradem]

„Władza nad światem zawsze spoczywa w rękach ludzi ograniczonych, za to z niezachwianym poczuciem własnej słuszności”.

„Każda epoka tworzy bóstwo na swoje podobieństwo”.

            Po przeczytaniu książki Wasilija Grossmana „Życie i los” człowiek zaczyna w pełni rozumieć biblijną księgę Koheleta. Zasada retrybucji okazuje się zwykła, a stare wiązanie ziemskiego powodzenia człowieka z jego postępowaniem to bajka dla dzieci. I autor „Życia i losu” i autor(rzy) „Księgi Koheleta” rozumieli bowiem, że takiego powiązania po prostu nie ma. Zasada odpłaty najwyraźniej nie istniała w planach Boga, skoro pozwolił szalbierzom napełniać świat ich przewrotnymi zbrodniami. Dzieje rodu ludzkiego Kohelet i Grossman przedstawili w obrazie raczej przerażającym, ale rzeczowym. Nieprzeliczony tłum istnień potulnie podąża na miejsce zatracenia. Dzień i noc. Nieustannie. Jakaś permanentna orgia unicestwiania. Świat taki był, taki jest i taki będzie. Trudno więc i nam rozpaczać, że żyjemy w świecie wypaczonym i obmierzłym. Kohelet nie wierzył, że ten stan może ulec zmianie, chociaż różni prorocy widzieli oczami duszy rozkoszną przyszłość wyczyszczoną z wszelakiego zła. Natomiast u Grossmana istnieje jeszcze jakaś mała iskierka dobra u poszczególnych ludzi. U Koheleta istnieje tylko proch (śmierć) u Grossmana możemy zauważyć oprócz prochu (śmierci) również ruach (duch, wiatr) - pierwiastek boski, użyczony nam przez Boga wraz z jego tchnieniem. Jak napisała Simone Weil: „Choćby Bóg był złudzeniem, jeśli chodzi o istnienie, pozostaje On jedyną rzeczywistością, jeśli chodzi o dobro”.

            „Ho-ho, pisali – nie próżnowali”– żartuje jeden z bohaterów „Życia i losu”, ilekroć patrzy na opasłe tomiszcza „Wojny i pokoju” w domowej bibliotece. Wojnę z Napoleonem uwiecznił rosyjski arystokrata i opromieniony sławą bogacz Lew Tołstoj, uznany za sumienie Rosji. Z nawałnicą hitlerowską na 900 stronicach zmierzył się żydowski astmatyk Wasilij Grossman, który nie doczekał publikacji swoich najważniejszych utworów, do dziś dla Rosji niewygodnych, uwierających jak kamyk w bucie. W lutym 1961 r. trzej funkcjonariusze KGB skonfiskowali manuskrypty „Życia i losu”, szkice, kalkę, a nawet taśmę z maszyny do pisania marki Erika. „W waszej książce porównujecie nas wprost do faszyzmu hitlerowskiego... W waszej książce pozytywnie mówi się o religii, o Bogu, o katolicyzmie… Szkody, jakie wyrządziłoby >Życie i los< naszemu państwu, byłyby nieporównanie większe niż w przypadku >Doktora Żywago< Pasternaka. Dlaczego mielibyśmy dodać waszą książkę do bomb atomowych, które chce na nas zrzucić wróg” – po powrocie z KC Grossman zapisał z pamięci rozmowę z głównym ideologiem imperium. Michaił Susłow – sekretarz KC odpowiadający za propagandę – oznajmił, że powieści nie można ani opublikować, ani zwrócić autorowi, kropka.

            Sam pisarz schował się w powieści za postacią profesora Wiktora Sztruma, którego prototypem był fizyk jądrowy Lew Jakowlewicz Sztrum, rozstrzelany w 1936 r. w Kijowie za „spisek trockistowsko-kontrrewolucyjny”. Grossman przyjaźnił się z rodziną Sztrumów, ale powieściowego bohatera wyposażył w swoje cechy, prototypami matki i żony uczynił własne, przyznał się też na kartach powieści do zakochania się w żonie przyjaciela – wypuszczonego z łagru poety Nikołaja Zabołockiego. Wiele powieściowych wydarzeń ma reportażowe korzenie: jako korespondent wojenny Grossman dosłużył się stopnia podpułkownika, widział wyzwolone fabryki śmierci – Majdanek, Treblinkę – i opustoszałe getta. W centrum wydarzeń jest fikcyjna rodzina Szaposznikowów – Sztrumów, ich przyjaciele, wrogowie i ludzie całkiem przypadkowi. Pojawiają się i znikają postaci historyczne: Rokossowski, Stalin, Poskriobyszew, Hitler, Eichmann, wszyscy tak czy inaczej złączeni toczącą się bitwą stalingradzką (lipiec 1942 – luty 1943). Główny konflikt utworu to nie walka o oblężony przez Niemców Stalingrad, tylko starcie pomiędzy totalitaryzmem a wolnością. „Jesteśmy formami tego samego bytu – państwa partyjnego” – gestapowiec Liess uświadamiał staremu leninowcowi Mostowskiemu, że nazizm i komunizm to dwa bieguny totalitaryzmu, a Hitler i Stalin nawzajem od siebie się uczyli. Despotie są jak odbicia lustrzane: niwelują „zdumiewającą różnorodność, dzięki której piękne jest to, co łączy ludzi”, a bezinteresowność i dobroć ludzką zastępują hasłami o dobru ogółu, nacji, partii...

            „Nad ziemią wisiała mgła” – pierwsze zdanie powieści trąci zwietrzałym realizmem, ale nie zdążymy ziewnąć: „Tchnienie obozu czuło się od wielu kilometrów – to do niego zmierzały gęstniejące druty, szosy, tory. To była przestrzeń linii prostych, przestrzeń prostokątów i prostopadłościanów, tnących ziemię, jesienne niebo, mgłę. Przeciągle, niezbyt głośno zawyły odległe syreny”. Kontrast między uporządkowanym (i martwym) światem totalitaryzmu a nieskrępowanym życiem akcentują już pierwsze akapity powieści. Główni bohaterowie na próżno łakną wolności: jedni siedzą za drutami, drudzy zabetonowali własne myśli i sumienia, zdając się na rozkazy partii i jej wodza. „Na cholerę wam wolność? Wy tylko z Niemcami chcecie sobie dać radę” – rzuca kapitan Griekow do partyjniaka Krymowa. Posiłkując się figurą wroga, system represyjny z dnia na dzień może ogłosić wrogiem każdego: Niemca, Żyda, burżuja, inteligenta, uchodźcę, geja… Niepokornych niszczy lub podporządkowuje; podporządkowanych popycha ku podłości i zbrodni. Nawet „pozytywny” Sztrum nie odmówi podpisu pod apelem potępiającym aresztowanych, choć wie, że są niewinni.

            Świat wolny to miliony rosyjskich drewnianych chat, gdzie nie ma dwóch identycznych, jak nie ma dwóch identycznych ludzi i dwóch takich samych krzaków dzikiej róży. „Wszystko, co żywe, jest niepowtarzalne”. I ludzkie. W tym świecie rosyjska starucha pragnie cisnąć w hitlerowca kamieniem, ale podaje mu chleb. Ukraińska chłopka ratuje zagłodzonego jeńca, choć jej męża i dzieci podczas Wielkiego Głodu nie uratował nikt. Pragnienie wolności i ludzka dobroć, określana patetycznie mianem humanizmu, pokonują ideologię i stanowią fundament życia społecznego; nakaz sumienia jest mocniejszy od dyscypliny partyjnej; potęgi narodu i ojczyzny nie zbuduje się na krzywdzie pojedynczego człowieka – to idea powieści i nadzieja Wasilija Grossmana.



            Dla kierownictwa obozu ludzie różnili się numerami i barwą trójkątnej naszywki na kurtce: czerwony winkiel mieli polityczni, czarny sabotażyści, zielony – mordercy i złodzieje. Ludzie mówili różnymi językami i nie rozumieli się nawzajem, ale złączeni byli wspólną dolą. Znawcy fizyki molekularnej czy starożytnych rękopisów leżeli na pryczach obok włoskich chłopów i chorwackich pastuchów, nieumiejących się nawet podpisać. Ci, którzy dawniej mieli własnego kucharza i martwili ochmistrzynię swoim kiepskim apetytem, oraz ci, którzy jedli solone dorsze, szli obok siebie do pracy, stukając drewnianymi podeszwami, i tęsknie popatrywali, czy nie nadchodzą kosttragerzy, czyli roznoszący jedzenie - „kostrygi", jak ich nazywali mieszkający w blokach Rosjanie. Podobieństwo losów ludzi z obozu rodziło się z różnic między nimi. W tym bełkocie niemych i w perorach ślepych, w tej ciżbie nieszczęśników których połączyły strach, nadzieja i cierpienie, w niezrozumieniu, nienawiści ludzi mówiących tym samym językiem znalazła najdobitniejszy wyraz jedna z tragedii dwudziestego wieku. Kiedy uczucie krowiego smutku, tępej rezygnacji, ustępowało miejsca straszliwemu przerażeniu, z pomocą ludziom przychodził bezsensowny optymizm, który działał jak opium. Życie się skończyło, urwało, a egzystencja trwała nadal.

            Przed ubojem zarażonego bydła podejmuje się środki przygotowawcze - bydło dowozi się do punktów uboju, wykwalifikowany personel otrzymuje instrukcje, kopie się specjalne rowy. Ludzie, którzy pomagają władzom zwozić zarażone zwierzęta albo chwytać te, które się rozbiegły, nie kierują się nienawiścią do cieląt i krów, ale instynktem samozachowawczym. Przy masowym uboju ludzi również nikogo nie ogarnia krwiożercza nienawiść do starców, kobiet i dzieci, podlegających likwidacji. Dlatego kampanię ich masowego uboju należy odpowiednio przygotować. Nie wystarczy tutaj instynkt samozachowawczy, trzeba jeszcze wzbudzić w ludziach wstręt i nienawiść. Właśnie w takiej atmosferze wstrętu i nienawiści przygotowano i przeprowadzono likwidację ukraińskich i białoruskich Żydów. W swoim czasie na tej samej ziemi Stalin zmobilizował i rozpalił gniew mas, by zlikwidować kułactwo jako klasę, a potem zorganizować kampanię przeciwko trockistowsko-bucharinowskim wyrodkom i dywersantom. Praktyka wykazała, że podczas takich kampanii duża część ludności, jak zahipnotyzowana, wykonuje posłusznie wszystkie polecenia władz. Istnieje oczywiście i mniejszość, która stwarza atmosferę kampanii: ideowi głupcy, sadyści cieszący się z cudzego nieszczęścia albo ludzie załatwiający porachunki osobiste, czyhający na cudzy dobytek i mieszkania, na zwolnione posady. Większość natomiast jest w głębi duszy przerażona masowymi mordami, ukrywa to jednak nie tylko przed bliskimi, ale i przed sobą. Właśnie ta większość zapełniała sale podczas publicznych zebrań i jakkolwiek duże byłyby te sale, jakkolwiek częste wiece w ramach kampanii nienawiści - prawie się nie zdarzało, żeby ktoś naruszył milczącą jednomyślność głosowań. I jeszcze rzadsze oczywiście były incydenty, by ktoś, wzruszony błagalnym spojrzeniem psa podejrzewanego o wściekliznę, nie odwrócił się, ale dał psu schronienie w domu, w którym mieszka z żoną i dziećmi. A jednak zdarzały się takie wypadki. Pierwsza połowa wieku dwudziestego przeszła do historii jako epoka totalnej, usankcjonowanej teoriami społecznymi i rasowymi likwidacji olbrzymich warstw ludności Europy. Współczesność ze zrozumiałą skromnością milczała na ten temat.

Jedną z najbardziej zdumiewających cech natury ludzkiej, odkrytą w owym czasie, okazała się potulność. Bywało, że do miejsca egzekucji   ustawiały się ogromne kolejki, ofiary zaś same pilnowały w nich porządku. Zdarzały się też takie dni, kiedy na egzekucję trzeba było czekać od rana do późnej nocy, cały długi, upalny dzień, i matki, wiedząc o tym, zapobiegliwie chwytały butelki z wodą i chleb dla dzieci. Miliony niecnych ludzi, czując zbliżający się areszt, zawczasu szykowało węzełki z bielizną i przyborami do mycia, zawczasu żegnało się z bliskimi. Miliony ludzi żyło w potężnych obozach, które nie tylko zbudowali, ale których sami pilnowali. Nie miliony natomiast i nawet nie dziesiątki milionów, ale gigantyczne masy ludzkie były biernymi świadkami likwidacji niewinnych ofiar. Świadkami nie zawsze tylko biernymi; kiedy kazano, ludzie głosowali za likwidacją, powszechną wrzawą aprobowali masowe mordy. Dusza ludzka, która pragnie służyć hitleryzmowi, ogłasza jedynym prawdziwym dobrem złowrogie, niosące śmierć niewolnictwo. Nie wyrzekając się ludzkich uczuć, dusza-zdrajczyni uznaje zbrodnie hitlerowskie za najwyższą formę humanitaryzmu, aprobuje podział ludzi na czystych, godnych życia, i na nieczystych, tego życia niegodnych. Instynkt samozachowawczy pozostaje więc w zgodzie z sumieniem. Na pomoc instynktowi przychodzi hipnotyczna siła powszechnych idei. Gloryfikują one wszelkie ofiary, wszelkie środki, służące celowi najwyższemu - przyszłej wielkości ojczyzny, postępowi, szczęściu ludzkości, narodu, klasy. A równocześnie, obok instynktu życia, obok hipnotycznej siły wielkich idei, działała trzecia siła - strach przed bezgraniczną przemocą potężnego państwa, przed morderstwem, które stało się podstawą życia codziennego. Przemoc totalitarnego państwa jest tak wielka, że przestaje być środkiem, zmienia się w obiekt mistycznego, religijnego uwielbienia. „Śmierć! Stała się swojska, towarzyska, zwyczajnie wstępowała do ludzi, na podwórza, do warsztatów, na bazarze spotykała gospodynię z torbą kartofli i zabierała ze sobą, wtrącała się do zabaw dzieci, zaglądała do pracowni, gdzie damscy krawcy, śpiewając, uwijali się, by skończyć palto dla żony gebietskomissara, stawała w kolejce po chleb, przysiadała się do staruszki cerującej pończochę... Śmierć wykonywała swoją codzienną robotę, a ludzie swoją. Czasem pozwalała dopalić papierosa, dokończyć posiłek, czasem zaś zaskakiwała człowieka i, jak koleżka, bezceremonialnie, z głupim rechotem klepała go po plecach. (…) Człowiek umiera i przechodzi ze świata wolności do świata niewoli. Życie to wolność i dlatego umieranie jest stopniową likwidacją wolności: pierwsza słabnie, a potem gaśnie, świadomość; procesy życiowe w organizmie z gasnącą świadomością jakiś czas jeszcze trwają – krążenie krwi, oddychanie, przemiana materii. Ale to nieodwołalny odwrót w stronę niewolnictwa - świadomość zgasła, zgasł płomień wolności. (…) Ale ten wszechświat zdumiewał szczególnie, było w nim bowiem coś takiego, co szum jego oceanu, zapach jego kwiatów, szmer listowia, odcienie jego granitów, smutek jego pól jesienią odróżniało od każdego z tych, które istniały i istnieją w ludziach, i od tamtego, który wiecznie istnieje poza ludźmi. Dzięki jego niepowtarzalności, jego wyjątkowości życie każdej duszy jest wolnością. Odbicie wszechświata w świadomości człowieka tworzy podstawę ludzkiej potęgi, ale szczęściem, wolnością, wyższym sensem staje się życie tylko wówczas, gdy człowiek istnieje jako świat, który w nieskończonym czasie nigdy przez nikogo nie zostanie powtórzony. Dopiero wtedy doświadcza szczęścia wolności i dobroci, gdy znajduje w innych to, co znalazł w samym sobie”.

            Większość ludzi żyjących na Ziemi nie usiłuje określić, co to jest „dobro”. Na czym to dobro polega? Skąd pochodzi? Dobro dla kogo? Czy istnieje dobro wspólne, obejmujące wszystkich ludzi, wszystkie plemiona, wszystkie sytuacje życiowe? Czy też moje dobro to zło dla kogoś innego, a dobro mojego narodu - zło dla cudzego narodu? Czy dobro jest wieczne, niezmienne, czy też wczorajsze dobro dzisiaj, staje się złem, a wczorajsze zło - dobrem? Nadchodzi pora Sądu Ostatecznego, więc nad dobrem i złem zastanawiają się nie tylko filozofowie i kaznodzieje, ale wszyscy ludzie, piśmienni i niepiśmienni. Ale może życie samo jest złem? „Widziałem, jak wielka jest moc idei dobra społecznego, która narodziła się w mojej ojczyźnie. Widziałem tę siłę podczas masowej kolektywizacji, widziałem ją w 1937 roku. Widziałem, jak w imię idei, równie pięknej i humanitarnej jak chrześcijańska, mordowano ludzi. Widziałem wsie ginące śmiercią głodową, widziałem umierające w śniegach chłopskie dzieci, widziałem transporty wiozące na Syberię setki, tysiące mężczyzn i kobiet z Moskwy, Leningradu, ze wszystkich miast Rosji, ludzi, których uznano za wrogów wielkiej, świetlanej idei dobra społecznego. A chociaż idea była wielka i piękna, to niemiłosiernie zabijała jednych, niszczyła życie innym, odrywała żony od mężów, dzieci od ojców. (…) Zahartowałem swoją wiarę w piekle. Moja wiara wyszła z ognia pieców krematoryjnych, przebiła się przez beton komór gazowych. Zobaczyłem, że wcale nie człowiek jest bezsilny w walce ze złem, zobaczyłem, że to potężne zło jest bezsilne w walce z człowiekiem. Bezsilność instynktownej dobroci stanowi tajemnicę jej nieśmiertelności. Jest niezwyciężona. I tym większa, im głupsza, im bardziej bezsensowna, im bardziej bezradna. Zło pozostaje wobec niej bezsilne! Prorocy, nauczyciele wiary, reformatorzy, liderzy, wodzowie są również bezsilni wobec niej. Bo ślepa i niema miłość to istota człowieka. Historia ludzkości nie jest walką dobra ze złem. Historia człowieka to napór wielkiego zła, dążącego do tego, żeby zmiażdżyć, zetrzeć na proch ziarnko człowieczeństwa. Ale jeśli nawet teraz tego, co ludzkie, nie udało się w ludziach zabić, to znaczy, że zło nigdy nie zwycięży".

            Życie w państwie narodowosocjalistycznym nie mogło się rozwijać swobodnie, bo każdym jego przejawem należało kierować. Do kierowania fabrykami, wojskiem, turystyką, śpiewem, lekturą, uczuciami macierzyńskimi, a nawet oddychaniem potrzebni byli przewodnicy. Życiu już nie wolno było rosnąć jak trawa, falować jak morze. Na domiar złego kwestiami ideologicznymi zajmowały się jednostki marne. Wasilij Grossman świetnie ujął w książce „Życie i los” problem antysemityzmu, proszę dokładnie przeczytać poniższy fragment książki: „Antysemityzm przejawia się rozmaicie - w ironicznej, pokrywającej niechęć pobłażliwości albo w morderczych pogromach."

Przeróżne są rodzaje antysemityzmu: antysemityzm ideowy, wewnętrzny, ukryty, historyczny, życiowy, fizjologiczny; różnorakie jego formy: indywidualna, społeczna, państwowa.

Antysemityzm spotyka się i na bazarze, i w prezydium akademii nauk, w duszy zgrzybiałego starca i w zabawach dzieci na podwórku. Bez żadnego uszczerbku dla siebie przeniósł się z epoki łuczywa, żaglowców i ręcznych kołowrotków do epoki silników odrzutowych, reaktorów jądrowych i maszyn elektronicznych.

Antysemityzm nigdy nie jest celem, zawsze jest tylko środkiem, miernikiem nieusuwalnych sprzeczności.

Jest zwierciadłem wad pojedynczych ludzi, ustrojów społecznych i systemów państwowych. Powiedz mi, o co obwiniasz Żydów, a powiem ci, w czym zawiniłeś sam.

Nawet w świadomości takiego bojownika o wolność, jak chłop Semen Olijnyczuk, więzień Szlisselburga, nienawiść do pańszczyzny wyrażała się w nienawiści do Lachów i >parchów<. Nawet genialny Dostojewski zobaczył żydowskiego lichwiarza tam, gdzie powinien był dostrzec bezlitosne oczy rosyjskiego przedsiębiorcy, obszarnika i fabrykanta. Narodowy socjalizm, obwiniając wymyślone przez siebie światowe żydostwo o rasizm, żądzę władzy nad światem i kosmopolityczną obojętność wobec niemieckiej ojczyzny, przypisał Żydom swoje własne cechy. Ale to tylko jedna ze stron antysemityzmu.

Antysemityzm jest skutkiem braku talentu, niezdolności do zwycięstwa w równoprawnej walce życiowej - wszędzie, w nauce, w handlu, w rzemiośle czy sztuce. Państwa tłumaczą własną nieudolność intrygami światowego żydostwa. Ale to tylko jedna ze stron antysemityzmu.

Antysemityzm jest skutkiem nieświadomości ludu, który nie umie znaleźć przyczyny swoich nieszczęść i cierpień. Ciemni ludzie dopatrują się jej w Żydach, a nie w ustroju państwowym i społecznym. I te jednak masowe formy antysemityzmu są tylko jedną z jego stron.

Antysemityzm jest skutkiem przesądów religijnych, panujących w niższych warstwach społecznych. Ale to też tylko jedna strona antysemityzmu.

Niechęć, jaką budzi wygląd Żyda, jego mowa, jego potrawy, nie jest oczywiście prawdziwą przyczyną fizjologicznego antysemityzmu. Człowiek, któremu wstrętne są żydowskie kędzierzawe włosy czy gestykulacja, zachwyca się czarnymi kędziorami dzieci z obrazów Murilla, nie oburza się na gardłową mowę i wymachiwanie rękami Ormian, życzliwie traktuje sinoustych Murzynów.

Wśród prześladowań, jakim w ciągu dziejów poddawane były mniejszości narodowe, antysemityzm stanowi zjawisko wyjątkowe. Bo też i dzieje Żydów ułożyły się zupełnie swoiście.

Podobnie jak cień człowieka pozwala wyobrazić sobie jego postać, tak też antysemityzm daje pojęcie o historycznych losach i drogach Żydów. Historia żydostwa splotła się z wieloma problemami politycznymi i religijnymi. To pierwsza żydowska osobliwość. Ponadto Żydzi mieszkają prawie we wszystkich krajach świata. Stanowią jedyną tak szeroko rozpowszechnioną mniejszość narodową, i to jest druga ich cecha charakterystyczna.

W epoce powstawania kapitału handlowego pojawili się żydowscy kupcy i żydowscy lichwiarze. W okresie rewolucji przemysłowej wielu Żydów przyczyniło się wydatnie do postępu technicznego. W erze atomu niemało utalentowanych Żydów odznaczyło się w fizyce atomowej.

Podczas rewolucji sporo Żydów wzięło w niej udział i dało jej wybitnych przywódców. Żydzi są tą mniejszością narodową, która nie ucieka na peryferie społeczne i geograficzne, ale szuka głównego nurtu ideowego i rozwojowego, żeby się w nim znaleźć i odznaczyć. Na tym polega trzecia osobliwość mniejszości żydowskiej.

Część tej mniejszości asymiluje się, rozpływa w rdzennej ludności kraju, ale narodowa, szeroka rzesza żydowska zachowuje język, religię i obyczaje. Antysemityzm nieodmiennie oskarża zasymilowanych Żydów o potajemne knowania narodowe i religijne, natomiast rzeszę żydowską, zajmującą się rzemiosłami i pracą fizyczną, czyni odpowiedzialną za tych, którzy robią rewolucję, zarządzają przemysłem, budują reaktory atomowe, tworzą spółki akcyjne i banki.

Każda z wymienionych właściwości z osobna może dotyczyć także innych nacji, ale wszystkie naraz występują chyba tylko u Żydów.

Również antysemityzm przejął to połączenie cech szczególnych, co wiąże go z najważniejszymi problemami życia politycznego, gospodarczego, ideowego, religijnego. Na tym polega złowrogi paradoks antysemityzmu. Płomień jego stosów oświetla najstraszniejsze epoki historii.

Kiedy Odrodzenie wtargnęło na pustynię katolickiego Średniowiecza, świat ciemności rozpalił stosy inkwizycji. W ich płomieniach można było dostrzec nie tylko siłę zła, ale i obraz jego zagłady.

W wieku dwudziestym skazany na zagładę stary narodowy system przegranego, osłabionego wojną państwa rozpalił piece Auschwitz, krematoria Majdanka i Treblinki. Ich płomień oświetlił nie tylko krótki triumf faszyzmu, pokazał także światu, że faszyzm nie ma przyszłości. Chcąc uniknąć wyroku nieubłaganego losu, do antysemityzmu uciekają się i epoki historyczne, i rządy reakcyjnych państw, i poszczególni ludzie, szukający odwetu za swoje nieudane życie. Czy przez dwa tysiąclecia zdarzyło się, żeby siły wolności i humanizmu użyły antysemityzmu jako środka walki? Może takie wypadki były, autor jednak ich nie zna. Zwykły, codzienny antysemityzm jest bezkrwawy. Dowodzi tylko tego, że na świecie istnieją zawistni głupcy i nieudacznicy.

W krajach demokratycznych może zrodzić się antysemityzm społeczny. Ten daje o sobie znać w prasie takich czy innych reakcyjnych grup, w akcjach tych grup, na przykład w bojkocie pracy albo towarów żydowskich, w religii czy ideologii.

W krajach totalitarnych, gdzie nie istnieje coś takiego jak społeczeństwo, antysemityzm może być wyłącznie państwowy.

Taki antysemityzm świadczy o tym, że państwo usiłuje oprzeć się na głupcach, reakcjonistach, pechowcach, na przesądach ludzi ciemnych i na wściekłości głodnych. Taki antysemityzm w pierwszym stadium polega na dyskryminacji - państwo ogranicza Żydom wybór miejsca zamieszkania czy zawodu, prawo do zajmowania wyższych stanowisk, do nauki na uczelniach i zdobywania stopni i tytułów naukowych. Później antysemityzm państwowy staje się niszczycielski. W epokach, kiedy światowa reakcja podejmuje zgubną dla siebie walkę z siłami wolności, antysemityzm staje się dla niej ideą państwową, partyjną. Doszło do tego w wieku dwudziestym, w epoce faszyzmu.

            To wielki utwór, po którym dusza krwawi i boli. I czytać należy go wolno, żeby wstrząsać mózgiem, zapominać o sytym życiu. Czytasz, współczujesz i cały czas myślisz: jak byś postąpił na miejscu bohaterów? Spytacie: po co czytać dzieciom o potwornościach obozów koncentracyjnych, śmierci, zdradach, okrucieństwach? A po to, że to NASZA historia. Nie ma tu prawdy częściowej, półprawdy, to prawdziwa literatura. A tego, co nazwał książkę nudną, spytam: naprawdę ziewałeś, czytając o małym Dawidzie w komorze śmierci? Tylko jeden wniosek można wyciągnąć po przeczytaniu książki, że człowiek, będąc zawsze częścią systemu (obywatelem, pracownikiem, członkiem rodziny), w każdych okolicznościach życiowych powinien pozostać człowiekiem i żyć zgodnie z uniwersalnymi wartościami. Trudno uwierzyć, że jeden człowiek mógł mieć wystarczająco dużo siły, by tak rzeczowo pisać o tylu najstraszniejszych wydarzeniach dwudziestowiecznej historii: oblężeniu Stalingradu, Holocauście, Wielkim Głodzie na Ukrainie. Jeden, najbardziej przejmujący rozdział książki to ostatni list z getta do syna Anny Siemionowny napisany z wrażliwością najwspanialszej poezji, który rozrywa serce na drobne kawałki.