26 sierpnia 2023

Profesor Stoner

 

„Profesor Stoner”

John Williams


Autor/  (ur. 29 sierpnia 1922 w Clarksville, zm. 3 marca 1994 w Fayetteville) – amerykański pisarz, wykładowca i wydawca. Laureat National Book Award za powieść Augustus (1972). W czasie II wojny światowej służył w lotnictwie Stanów Zjednoczonych w Azji. Doktoryzował się z literatury angielskiej w 1954 roku na University of Missouri i w tym samym roku objął stanowisko asystenta na swojej alma mater, University of Denver, zostając później profesorem na tej uczelni.

Tłumaczenie/ Paweł Cichawa

Tytuł oryginału/ an-us „Stoner”

Tematyka/ Można podejrzewać, że powieść Williamsa jest po części autobiograficzna. On też wywodził się z niebogatej farmerskiej rodziny, doktorat zrobił na tym samym Uniwersytecie Missouri, a potem przez długie lata wykładał na podobnie prowincjonalnej uczelni w Denver. Najważniejsze jest to, że „Stoner" opowiada o życiu właściwie ubogim w spektakularne wypadki, lecz pełnym zmagania się z przeciwnościami losu. I o nierównej walce z losem o drobne chwile szczęścia i możność wypełnienia swego powołania.

Główny motyw/ William Stoner, tytułowy bohater powieści, to syn ubogich farmerów, którego poznajemy w chwili, gdy rozpoczyna studia na Uniwersytecie w Missouri. Choć początkowo ma uczęszczać na agronomię, pod wpływem jednego z wykładowców decyduje się na studiowanie literatury angielskiej; murów wydziału anglistyki nie opuści on do końca życia. Czytelnik zaś ma okazję wraz ze Stonerem przeżywać kolejne etapy naukowej i osobistej drogi: obronę doktoratu na zdziesiątkowanej Wielką Wojną uczelni, zawarcie małżeństwa, narodziny jedynego dziecka oraz coroczne przygotowania do zajęć dydaktycznych. Alma mater szybko okazuje się areną osobistych walk, polem zmagań ze studentami, ale również miejscem narodzin gorącego romansu, który dla starzejącego się profesora będzie interludium pomiędzy kolejnymi bezbarwnymi wydarzeniami.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Szekspir przemawia do pana sprzed trzystu lat. Słyszy go pan, Stoner?”.

„Myślał o swoich rodzicach, którzy wydawali mu się niemal tak samo dziwni jak dziecko, które spłodzili”.

„Jesteś marzycielem, szaleńcem w obłąkanym świecie, naszą własną wersją Don Kichota bez Sancha, hałasującego pod błękitnym niebem środkowego zachodu”.

„Ponieważ zawsze oczekiwałbyś, że świat będzie inny, niż jest naprawdę, dostrzegałbyś w nim coś, czym nawet nie chce się stać”.

„Ludzkość toczy także i takie wojny, które nie mają militarnego charakteru, a niektóre jej zwycięstwa oraz porażki nie są odnotowywane w annałach”.

„Uniwersytet Missouri w Columbii zapewnił mu poczucie bezpieczeństwa i ciepło, którego nie zaznał jako dziecko w domu rodzinnym”.

„Literaturę możemy więc tylko wyznawać, jak wiarę, ponieważ jesteśmy kompletnie bezradni wobec jej potęgi”.

„W czterdziestym trzecim roku życia William Stoner odkrył to, czego inni, znacznie młodsi, dowiedzieli się przed nim: że na końcu kochamy inaczej niż na początku, a miłość nie jest celem tylko procesem, w którym jeden człowiek próbuje poznać drugiego”.

„Potrzeba dopiero miłości, żebyśmy mogli czegoś się dowiedzieć o sobie samych”.

„(…) zdarzały się jednak chwile kiedy niecierpliwie patrzył w przyszłość – czasem wszak czekamy na początek podróży, w którą niespecjalnie chcemy się udać”.

„Chciał miłości, ale kiedy przyszła, się jej wyrzekł, pozwalając, żeby pozostała w sferze niespełnionych możliwości”.

„Śmierć wywołuje egoizm, pomyślał. Umierający zazdrośnie strzegą każdej chwili, jak dzieci”.

The New Yorker nazywa książkę „Profesor Stoner”„największą amerykańską powieścią, o której nigdy nie słyszałeś". Powieść „Profesor Stoner”, historia skromnego angielskiego profesora na Uniwersytecie w Missouri, przeszła praktycznie niezauważona, gdy została opublikowana w 1965 roku (mniej niż 2000 sprzedanych egzemplarzy). Dopiero po tym, jak książka zaczęła przyciągać uwagę czytelników w Europie,   Amerykanie zaczęli dostrzegać oraz potwierdzać jej wartość literacką. Obecnie jej sprzedaż liczona jest w milionach egzemplarzy i została przetłumaczona na ponad 20 języków. Dla mnie „Profesor Stoner” jest powieścią niemal idealną. Prozę można określić jednym słowem-  jako piękną. Ma strukturę, postacie, symbolikę, obrazowość, nastrój – to rodzaj książki, która sprawia, że zaczynamy żałować, że nie studiowaliśmy literatury.

Tytułowy bohater, William Stoner, jest introwertykiem. Dorastając na farmie, nie ma żadnych planów, żadnych oczekiwań na przyszłość, dopóki pewnego dnia nie pojawi się jako student na uniwersytecie w  sali , w której wykłada się literaturę angielską. Kiedy usłyszał skierowany do niego głos profesora Archera Sloane: „Szekspir przemawia do pana sprzed trzystu lat. Słyszy go pan, Stoner?” i pytanie co oznacza konkretny sonet szekspirowski – jakby po raz pierwszy – rozumie, że istnieje sens wykraczający poza to, co pozorne. Oraz to, że można umrzeć czując, że życie poświęcone czemuś wartościowemu, sprawi, że nieuchronność śmierci stanie się mniej tragiczna. W tym momencie Stoner znajduje wewnętrzne pozwolenie na porzucenie rolnictwa i zajęcie się literaturą.

W trakcie swojego życia kocha trzy kobiety: żonę Edith, córkę Grace i kochankę Katherine. Ale największą miłością w jego życiu jest literatura. Ta trwająca całe życie pogoń kończy się najbardziej przejmującą sceną śmierci, jaką czytałem we współczesnej literaturze. Jarosław Kuisz w „Krytyce Politycznej” w artykule:  Jak powinien umrzeć profesor? O „Stonerze” Johna Williamsa (Nr 403(39/2016) 27 września 2016) opisał zaskakujący renesans twórczości pisarza i jego spojrzenie na przemijalność ludzkiego życia. „Sztuka dobrego umierania to zagadka. Dawniej bohater utworu literackiego wdawał się po prostu w rozmowę ze Śmiercią. Ona pouczała go, co robić, aby w ostatniej godzinie zachować spokój duszy. >Ars moriendi< stanowiła warunek zbawienia. Niemniej już za życia nieść miała uśmierzenie metafizycznych niepokojów. W rozmowie z Mistrzem Polikarpem trup kobiety w stanie rozkładu podkreślał, że pobożne życie powinno iść w parze z sumiennym wypełnianiem obowiązków zawodowych. Wspominam o tym, gdyż współcześnie cichy renesans przeżywa powieść, którą można potraktować jak świecki odpowiednik dawnych moralistyczno-dydaktycznych dialogów. Ukojenie metafizycznej trwogi w tym wypadku miałaby przynosić wiara w sens pracy… na wyższej uczelni”. A jak umierał profesor Stoner? Kilka minut przed zamknięciem na wieki swoich oczu zaczął przeprowadzać dialog sam ze sobą: „Pragnął wyjątkowego małżeństwa, w którym zrealizuje swoją pasję, a gdy je zawarł, nie wiedział, co z nim począć, i się rozpadło. Chciał miłości, ale kiedy przyszła, się jej wyrzekł, pozwalając, żeby pozostała w sferze niespełnionych możliwości. Katherine, pomyślał. Chciał być nauczycielem – i nim został. Wiedział jednak, nie miał co do tego wątpliwości, że przez większość życia wykonywał ten zawód obojętnie. Marzył o prawości i czystości absolutnej, a znalazł kompromis i obezwładniającą trywialność. Wymarzył sobie mądrość, a po wielu latach znalazł ignorancję. (…) Odwrócił głowę. Na stoliku przy jego łóżku piętrzyły się sterty książek, których nie tknął od dłuższego czasu. Pozwolił swojej dłoni dotykać ich przez chwilę. Nie mógł się nadziwić smukłości swoich palców i ulotnej zwiewności ścięgien, kiedy je napinał. Poczuł w nich siłę, dzięki której z bezładnego stosu książek wyciągnął jedną, swoją własną. Uśmiechnął się, kiedy wziął ją do ręki. Przez lata znajoma czerwona okładka mocno wyblakła i pokryła się rysami. Nie liczyło się zupełnie, że książka została zapomniana i nikt z niej już nie korzystał. Pytanie o jej wartość wydawało mu się niemal trywialne. Nie miał złudzeń, że w blaknących literach znajdzie siebie, a przecież wiedział, że jakaś jego cząstka, której nie mógłby się wyprzeć, naprawdę w nich tkwiła. Że zostanie tam na zawsze”. (…) „Potem palce zwiotczały, książka wysunęła się z nich powoli, dotknęła stężałego ciała, ześlizgnęła się po nim szybko i upadła w ciszę”.

W życiu profesora istnieje dwóch antagonistów – jego żona Edith, kobieta zaburzona, obarczona złośliwością i złą naturą oraz profesor Hollis Lomax, mściwy garbus, przewodniczący departamentu literatury angielskiej na Uniwersytecie. Cały czas szuka okazji do zemsty na Stonerze za działanie przeciwko pewnemu studentowi, protegowanemu Lomaxa. Te dwie siły tworzą interesującą paralelę między „miłościami" Stonera i, co ważniejsze, sam bohater jest zmotywowany, aby stanąć w obronie siebie przeciwko nim. Zbroją Stonera przeciwko rozczarowaniom jego życia jest literatura, a nie alkohol. Wierzy, że literatura może być bodźcem do odkrycia tej tajemnicy, do odnalezienia ścieżki istnienia. Jego życie zmienia się całkowicie od tego momentu: odkryje piękno gramatyki oraz niezwykły sposób, w jaki literatura może oddziaływać na świat nawet przez samo opisywanie go. Zostaje nauczycielem, dla którego w książkach tkwi prawda, na którego spływa godność sztuki, która ma niewiele wspólnego z głupotą i słabością ludzi. U kresu życia, wspominając rozczarowania i porażki w życiu myśli o akademii jako jedynej prawdzie, która go nie zdradziła. I zrozumiał też, że toczy się stała walka między akademią i światem: uczelnia musi być strażnikiem wartości, aby świat mógł trwać. To właśnie jego pierwszy wykładowca Archer Sloane odmienia jego życie. Stoner porzuca studia rolnicze dla literatury. Za namową swojego mentora kontynuuje naukę, pracując w gospodarstwie kuzyna, dopóki nie uzyska magisterium. Kiedy rodzice przyjeżdżają na ceremonię rozdania dyplomów, Stoner informuje ich, że nie zamierza wracać do rodzinnego domu. „Skoro sądzisz, że powinieneś tu zostać i dalej studiować te swoje książki, to tak powinieneś zrobić”- stwierdza ojciec pod koniec tej poruszającej sceny.

John Williams, autor powieści, przedstawił obraz bohatera zagubionego, świadomego przemijania ludzkiego życia i poszukującego sensu wszelkich dotychczas podjętych działań. Od momentu rozpoczęcia studiów William Stoner stopniowo zamyka się w sobie, a jego życie wypełnia się ciszą, spokojem i pogłębiającą się samotnością. Każdy następujący po sobie rok jest dla mężczyzny kolejnym etapem, przynoszącym coraz więcej wątpliwości i cierpienia. We wszystkim, co go otacza, dostrzega prawdę tak brutalną, że nie jest w stanie z nikim innym się nią podzielić. Pozostaje więc uwięziony w świecie własnych myśli, który od zawsze nie tolerował kompromisów. Autor w mistrzowski sposób daje wyraz tragicznego losu niepogodzenia się ze światem, a mimo tego podporządkowaniu się mu w każdym momencie swego istnienia. Idąc o krok dalej, można łatwo dojść do wniosku, że w trakcie procesu tworzenia postaci Profesora Stonera posłużono się pewną podstawą przyjętych teorii i idei, silnie powiązaną z poglądami głoszonymi między innymi przez Kanta czy Schopenhauera. Taki zabieg w znakomity sposób podnosi wartość tej powieści.



W lekturze „Profesora Stonera” znajdziemy rozrywkę najwyższych lotów, którą John Williams opisuje jako „ucieczkę od realności”, ale też ból i radość. Już sama jakość prozy sprawia czytelnikowi niekłamaną przyjemność.

To „zaledwie” opowieść o chłopcu ze wsi, tytułowym Williamie Stonerze, którego ojciec wysyła na studia agronomiczne. Syn porzuca praktyczne zainteresowania i oddaje się zgłębianiu historii literatury pięknej. Po kilku latach uzyskuje stopień doktora nauk humanistycznych i podejmuje pracę na Uniwersytecie Missouri. Na prowincjonalnej uczelni pracuje aż do śmierci w 1956 r. Dorobek naukowy pozostawia znikomy, względnie szybko ludzie o nim zapominają. Jako bardzo młody chłopak Stoner wyobrażał sobie, że miłość to absolutny stan istnienia, do którego – przy odrobinie szczęścia – można zyskać dostęp; jako młody mężczyzna uznał, że jest obiecywanym przez fałszywą religię niebem, na które powinno się patrzeć z pełnym rozbawieniem niedowierzaniem, delikatnie znajomą  pogardą i pełną zażenowania nostalgią. Jako już dojrzały mężczyzna, dowiedział się, że miłość nie jest ani stanem łaski, ani iluzją. Postrzegał ją jako ludzki akt stawania się; zrozumiał, że miłość jest stanem nieustannie odkrywanym i ciągle zmienianym, dzień po dniu, przez wolę, inteligencję oraz serce. Stoner wykłada, prowadzi badania naukowe, pisze książkę, zawiązuje przyjaźnie, zakochuje się w wyidealizowanej kobiecie, żeni się z nią, aby następnie powoli i z goryczą odkrywać kobietę, którą poślubił, oraz patrzeć, jak wykorzystuje ona ich delikatną, uległą córkę jako oręż w małżeńskiej walce. Namiętny romans Stonera z doktorantką daje środowisku okazję do pełnych goryczy i mściwych intryg.

Małżonka Stonera reprezentuje typ kobiety często portretowanych przez amerykańskich pisarzy o tak różnej wrażliwości jak O'Neill, Tennessee Williams, Faulkner czy Scott Fitzgerald - piękna, niezrównoważona, nauczona dostrzegać tylko wąskie problemy uprzywilejowanych warstw społeczeństwa. Kiedy biorą ślub, nie znają się nawzajem, a łączy ich tylko pożądanie (tylko ze strony Stonera). Występujące między nimi różnice potrzeb w tym względzie są ogromne. Jeśli powieściowemu portretowi Edith moglibyśmy cokolwiek zarzucić, to chyba tylko bezwzględność opisu, który jednak przedstawiony jest z tak wielkim zrozumieniem postaci, że dostrzegamy w nim odzwierciedlenie stanu faktycznego, tak samo jak opis romansu Stonera z Katherine Driscoll przedstawia możliwy stan rzeczy. Na pierwszy rzut oka fikcyjny profesor na drodze do wzniosłości przegrywa na każdym polu. Awans społeczny odcina go od wiejskich korzeni. Małżeństwo, zawarte z młodzieńczego porywu serca, szybko okazuje się obustronną męczarnią. W intrygach akademickich Stoner nie radzi sobie do tego stopnia, że w ich wyniku traci ostatnią miłość w swoim życiu (do młodszej kochanki).

Romans dwojga inteligentnych ludzi opisany jest z rzadką delikatnością. Zmysłowość spotyka się z wrażliwością i bezbronnością, kiedy odkrywają wspaniałość pierwszego dnia stworzenia świata „(…) ich wspólne życie okazało się dalekie od tego, które każde z nich sobie wyobraziło. Przeszli od pasji przez pożądanie do głębokiej zmysłowości, która odnawiała się z każdą kolejną chwilą”. Czytają, rozmawiają, bawią się. „Uczyli się być razem bez słów i wyrobili nawyk odpoczywania”. Znaleźli w sobie nawzajem nie tylko przyjemność, ale i sens, który pokazany jest z żartobliwą, czułą ironią: „Jak wszyscy kochankowie, dużo rozmawiali o sobie, jakby mogli w ten sposób zrozumieć świat, który umożliwił im istnienie”. Romans z Katherine był dla Stonera jak poznawanie dopiero co niedawno odkrytej planety. Ślub z córką dyrektora banku, wrodzona godność i delikatność przeczyła temu pierwszemu wrażeniu, pod koniec powieści zaś sam Stoner zdaje się zyskiwać milczącą, cierpliwą siłę w małżeństwie z Edith.

Wiele drugoplanowych postaci sportretowanych zostało z taką samą zwięzłością i psychologiczną wrażliwością. Poznajemy przyjaciół Stonera - błyskotliwego Dave'a Mastersa, wyraziciela niektórych poglądów samego Johna Williamsa na istotę uniwersytetu, który pada ofiarą wojny we Francji, oraz zaradnego Gordona Fincha, który obsypany wojskowymi zaszczytami wraca po wojnie na swoją macierzystą uczelnię, gdzie awansuje na stanowisko dziekana. Finch pozostaje lojalnym, choć czasem zdesperowanym sojusznikiem i protektorem Stonera na uczelni, a na jego nieskomplikowaną przyjaźń Stoner może liczyć przez całe życie. Obserwujemy powolny upadek Archera Sloane’a oraz rozwój kariery jego następcy Hollisa Lomaxa, który stał się z czasem nieprzejednanym wrogiem Stonera. Jeden z najbliższych przyjaciół naszego bohatera, choć nie ma pojęcia o przyczynach konfliktu za oceanem, zgłasza się na ochotnika. Motywację stanowi mieszanka ignorancji, nudy i młodzieńczego nihilizmu („robię to chyba dlatego, że jest zupełnie wszystko jedno jak się zachowam”). Inni studenci i doktoranci podejmują decyzje pod wpływem patriotycznej presji otoczenia. Niektórzy w imię walki ze Złem poszukują „męskich” przygód na froncie, wyobrażają sobie wojnę jako ciąg dalszy zdobywania harcerskich sprawności itp. Wszystko to dobrze znamy z innych miejsc i innych czasów. Na tym tle intrygujące okazuje się zachowanie młodego Stonera. Odporność na zbiorowe szaleństwa wyraża się w wahaniu przed podjęciem decyzji. Syn farmera nie jest tchórzem. Nie potrafi jednak wzbudzić w sobie nienawiści do ludzi, których nie widział na oczy.

Williams realia akademickie znał jak własną kieszeń. Do emerytury pracował na Uniwersytecie Denver, akcję kampusowej powieści umieścił na Uniwersytecie Missouri, gdzie wcześniej trudził się nad rozprawą doktorską. Miał świadomość, że wysiłki wielu naukowców z zewnątrz mogą wydawać się marnowaniem życia. Poczucie absurdu może być jednak słabsze lub mocniejsze. W „Profesorze Stonerze” wzniosły sens akademickiej pracy obracają w karykaturę intrygi pomiędzy naukowcami. „Na uniwersytecie profesorowie i inne osoby zawsze rywalizują o władzę, choć właściwie nie ma o co” – gorzko stwierdził Williams w jednym z wywiadów. W powieści wątek rywalizacji pomiędzy profesorami okazuje się jednak wyjątkowo atrakcyjny. Wyrafinowane zadawanie bólu przeciwnikowi, upokorzenia wymierzane dzięki pozycji zajmowanej w hierarchii przynoszą dramatyczne, „sensacyjne” momenty powieści. Rywalizacja o władzę upaja naukowców jako rodzaj gry. To także niezbędny warunek powiązania ich w jakąkolwiek wspólnotę. Okrucieństwo wiąże się z bezinteresownością poszukiwań naukowych.

Jeśli w ogóle można powiedzieć, że powieść zawiera jedną główną myśl, to ta z pewnością jest powieścią o miłości, o wielu formach, które miłość przybiera, oraz o siłach, które jej przeciwdziałają.

 

           

 

 

25 sierpnia 2023

Rebeka

 

„Rebeka”

Daphne du Maurier


Autorka/  (ur. 13 maja 1907 w Londynie, zm. 19 kwietnia 1989 w Par) – angielska pisarka, autorka popularnych powieści i opowiadań. Choć klasyfikuje się ją jako powieściopisarkę romantyczną, jej historie opisywane były jako „nastrojowe i wdzięczne” z licznymi podtekstami paranormalnymi. Jej bestsellerowe prace początkowo nie zostały poważnie potraktowane przez krytyków, jednak od tego czasu zyskały trwałą reputację między innymi za rzemiosło narracyjne. Powieść „Rebeka” okazała się jednym z najwybitniejszych dzieł autorki.

Tłumaczenie/  Eleonora Romanowicz-Podoska

Tytuł oryginału/ an-gb „Rebecca”.

Tematyka/ Jedną z największych miłości pisarki Daphne du Maurier był jej zabytkowy dom w Kornwalii, w którym mieszkała przez większość życia. Ten sam dom stał się bohaterem jej najpoczytniejszej powieści „Rebeka”. Dostajemy swoisty trójkąt, młodzi narzeczeni i widmo zmarłej żony nad głową, który trafia do przepięknej i bogatej posiadłości zwanej Manderley. Nowa Pani domu nie bardzo umie się odnaleźć w sytuacji. Służba wyraźnie nią gardzi, choć nie otwarcie, mąż zaczyna się dziwnie zachowywać, a nastrój panujący w pałacu jest ponury, posępny i przygnębiający. Od tego momentu, powinno być już z górki, ale nie jest. Młoda Pani co chwilę sama porównuje się do poprzedniczki albo wszyscy na około porównują ją do poprzedniczki, lub sam Pan mąż wspomina bez przerwy poprzedniczkę. Nowa Pani De Winter zaczyna gubić się w niuansach dworskich intryg. Wścibscy goście, których musi podejmować na uroczych kolacyjkach również przyczyniają się do pogorszenia jej nastroju. Kiedy wszystko ma się ku najgorszemu wybucha sensacja.

Główny motyw/ Nieśmiała, uboga bohaterka, która jest jednocześnie narratorką opowieści, zostaje żoną bogatego, tajemniczego wdowca z wyższych sfer, co wybawia ją od konieczności prowadzenia życia płatnej towarzyszki nieuprzejmych Europejek. Przenosi się do Manderley – zabytkowego dworu angielskiego, pełnego zakazanych pomieszczeń i zasłoniętych mebli – by odkryć, że zarówno dom, jak i jego właściciel, arystokrata Maksymilian de Winter, są nawiedzani i prześladowani przez wspomnienie pierwszej pani de Winter, Rebeki.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Blask księżyca przedziwnie oddziaływa na wyobraźnię, nawet na wyobraźnię śpiącego”.

„Każdy z nas ma swojego demona, który go tyranizuje i zadręcza, aż wreszcie trzeba mu wypowiedzieć walkę”.

„Szczęście nie jest wartością, którą można ocenić, jest to sposób myślenia, stan umysłu”.

„Ten podróżuje najszybciej, kto podróżuje samotnie”.

„Nie wiedziałem, że można sobie kupić towarzystwo”.

„Wyrwała mnie pani z przygnębienia i neurastenii. Te dwa demony dręczyły mnie od roku”.

„Wie pani – powiedział – mamy oboje więź, która nas łączy. Oboje jesteśmy samotni”.

„Cieszy mnie, że gorączka pierwszej miłości nie może się powtórzyć. Pierwsza miłość bowiem to gorączka i brzemię zarazem, cokolwiek by o tym pisali poeci”.

„Byłam jeszcze na tyle dziecinna, by uważać mówienie po imieniu za wielką zdobycz”.

„Ogarnęło mnie to czyste świeże uczucie, jakie ma się przy zawieszaniu kalendarza na początku roku”.

„(…) zastanawiam się, czy obłuda nie posiada czasem swoich dodatnich stron”.

„Uważam, że goście powinni zapraszać się sami. Życie jest za krótkie, by marnować je na wysyłanie zaproszeń”.

„(…) ludzie bardzo często mają mylne mniemanie o swoich krewnych”.

„Rzadko się zdarza, że ktoś jest mądry, a zarazem piękny. I ponadto lubi sport”.

„W każdym razie nie cenie ludzi, którzy sądzą innych po ubiorze”.

„Każdy budynek wydaje się ponury, jeśli jest przez dłuższy czas nie zamieszkany. Nawet nowe wille”.

„(…) tak mało rozumiemy uczucia innych osób”.

„Mogłabym walczyć z osobą żywą, a nie umarłą”.

„Lęk i grozę budziła tajemnicza głębia morza kryjąca coś nieznanego”.

„Czas i przeznaczenie nie  czekają na nikogo”.

„Gdy ktoś przeżyje wielki wstrząs, jak na przykład utratę ręki, podobno nie odczuwa tego na początku. Ulega wrażeniu, że porusza palcami, choć nie ma już ani ręki, ani palców”.

„Ona ma trzy zalety tak cenne dla męża: rasę, mądrość i urodę”.

„Nietrudno zwariować, przebywając stale z diabłem”.

„Żadne dramatyczne wydarzenie nie może przełamać siły życia”.

„Wszyscy mężowie pięknych żon są zazdrośni. A niektórzy z nich muszą wprost odgrywać Otella. Taką już mają naturę”.

„Nasze zmartwienia nie miały wpływu na przyrodę”.

Daphne du Maurier zadebiutowała w latach 30. XX wieku i od razu odniosła gigantyczny sukces. Jej najsłynniejszą książką pozostaje jednak „Rebeka”, wydana w 1938 roku powieść grozy, która filmowana była kilkukrotnie, a po raz pierwszy przez Alfreda Hitchcocka. Książka „Rebeka” jest jednym z wielu utworów literackich bogatych w opisy na temat ludzkiej psychologii, zwłaszcza jeśli analizuje się ją z punktu widzenia psychoanalizy freudowskiej. Freud jest dobrze znany wśród znawców literatury, ponieważ badał niektóre klasyczne teksty, między innymi sztuki takie jak „Król Edyp” czy „Hamlet”, dzięki którym odkrył wiele zjawisk psychologicznych. Następnie sformował swoje odkrycia i dopasował do teorii psychoanalitycznej. Zygmunt Freud, twórca psychoanalizy, rozwijał swój paradygmat teorii, badając systemy osobowości, mechanizmy obronne ego, analizę snów, etapy rozwoju osobowości i tak dalej. Istotą psychologii Freuda była i jest nieświadomość psychiki człowieka. System osobowości człowieka obejmuje id (zasada przyjemności), ego (zasada rzeczywistości) i superego (zasada moralności). Muszą pracować w równowadze, aby ukształtować dynamiczną, dojrzałą osobowość; w przeciwnym razie w ludzkiej psychice będzie dużo napięcia, niepokoju i bólu. Mechanizm obronny ego jest częścią strategii u człowieka, ma go chronić przed nadmiernym lękiem i opierać się impulsom id oraz kateksji superego. „Rebeka” to bardzo ciekawa, psychologiczna powieść, którą można kompleksowo analizować za pomocą psychologii freudowskiej obejmującej, po pierwsze analizę snów, po drugie Kompleks Narcyza i Kompleks Kopciuszka, po trzecie Kompleks Elektry oraz mechanizmy obronne Ego, który widzimy na przykładzie bohaterów książki; w drugiej żonie Maxima, a następnie Id, Ego, Superego, mechanizmy które możemy zaobserwować u Maxima De Winter i u pani Danvers.

„Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley…”. Nawet osoby, które nie czytały nigdy „Rebeki”, mogą rozpoznawać to słynne już zdanie rozpoczynające powieść Daphne du Maurier. Wydany w 1938 roku utwór angielskiej pisarki błyskawicznie stał się bestsellerem, został przetłumaczony na kilkanaście języków (na polski w 1958) i doczekał się kilku książkowych sequeli (m.in. Pani de Winter Susan Hill). „Rebeka” łączy w sobie cechy opowieści gotyckiej (motyw mrocznego zamku, nad którym ciąży klątwa przeszłości), thrillera i melodramatu, a do tego okraszona jest hitchcockowskim humorem. Rozpoczynającą się od melancholijnej, retrospekcyjnej ramy powieść można podzielić na dwie części. Pierwsza, rozgrywająca się na Lazurowym Wybrzeżu jest lekka i pogodna, druga, mająca miejsce w Manderley – mroczna i dramatyczna. Główną bohaterką jest młoda, nieśmiała kobieta, zatrudniona przez starszą, irytującą, bogatą snobkę panią van Happer jako „dama do towarzystwa”. Nienazwana z imienia młodziutka dziewczyna, bawiąc ze swoją pryncypałką w Monte Carlo, poznaje arystokratę Maxima de Wintera, który, ujęty szczerością i bezpretensjonalnością kobiety, postanawia jej się oświadczyć. Kiedy nowożeńcy udają się do Manderley, monumentalnej posiadłości Maxima, sielanka jednak się kończy. Przytłoczona nowym otoczeniem bohaterka czuje, że nigdy nie dorówna Rebece – tragicznie zmarłej, pierwszej żonie ukochanego, której duch wciąż wydaje się unosić nad majątkiem. Co gorsze, Maxim w Manderley czuje się nieswojo i zachowuje inaczej niż poprzednio na wakacjach, a gospodyni majątku pani Danvers, bezkrytycznie wielbiąca poprzednią panią de Winter, wpędza jej następczynię w coraz większe kompleksy. Można uznać, że przestrzeń ogromnego pałacu, w którym wciąż przechowywane są rzeczy osobiste poprzedniej pani domu, a serwety w dalszym ciągu noszą jej inicjały, stanowi swego rodzaju emanację postaci Rebeki. Swoistym „cieniem” zmarłej jest pani Danvers, kobieta przepełniona obsesyjnym uwielbieniem dla byłej chlebodawczyni, w którym psycholodzy dostrzegają wyraźny podtekst homoerotyczny. Będąc pod wrażeniem opisów z powieści („Jakaś wysoka, smukła postać wędrowała nocą przez las. >Przypominała żmiję…<”), zauważyłem, że autorka świetnie oddaje „widmowy” charakter zarówno Rebeki jaki samej pani Danvers – ubrana na czarno, ukazana w niektórych scenach w blasku ekspresjonistycznego światła, często posągowo nieruchoma kobieta w istocie wydaje się emanacją archetypowego Cienia bądź też uosobieniem popędu śmierci. To właśnie „Danny” – jak pieszczotliwie mówi o gospodyni były kochanek Rebeki, cyniczny Favell – próbuje doprowadzić nową panią domu do szaleństwa. Usiłując naśladować poprzednią panią de Winter, główna bohaterka skazana jest na klęskę, między innymi dlatego, że wyidealizowany wizerunek Rebeki to w rzeczywistości wyłącznie mit. Dopiero kiedy dziewczyna zrozumie, że nie jest wyłącznie gorszym substytutem pierwszej żony Maxima i że ideał ucieleśniany przez zmarłą jest w gruncie rzeczy fałszywy, będzie mogła uwolnić się od fantomu Rebeki. Książka może być odczytywana jako historia odkrywania własnej tożsamości przez kobietę pozbawioną imienia, prawa, wykluczoną z porządku symbolicznego.

Powód, dla którego ta powieść przepełniona jest psychoanalizą, jest bardzo prosty. Historia Rebeki zaczyna się od snu o czymś, co w przeszłości przydarzyło się drugiej żonie Maxima (narratorowi), kiedy mieszkała w Manderley ze swoim mężem, Maximem de Winter. Sen, w teorii Freuda, jest nieświadomą ekspresją człowieka jako efekt zmniejszającej się kontroli świadomości. Psychologicznie, głęboko w podświadomości druga żona Maxima, chce być panią i gospodynią w pięknym Manderley, choć w rzeczywistości jej życzenia nie mogą się spełnić. W jej śnie bramy Marderleys są zamknięte, ale kobieta jest w stanie przejść przez zamknięte ogrodzenie. („Nagle, jak to bywa we śnie, zostałam obdarzona nadprzyrodzoną mocą i przeniknęłam jak duch przez bramę zagradzającą mi drogę”). Można zinterpretować to w taki sposób, że druga żona Maxima została odrzucona przez otoczenie i służbę, nie pozwalając jej aby poczuła się panią tego luksusowego, pięknego domu, aby była częścią rodziny Manderley. Ale w swojej nieświadomości psychicznej kobieta jest ambitna i wytrwała w tym, aby żyć szczęśliwie u boku Maxima de Winter, być jego żoną, i dumnie zastąpić zmarłą jego pierwszą żonę Rebekę. Jej sen można również zinterpretować psychoanalitycznie, że w głębi duszy tęskni za pięknem, które symbolizuje otoczenie manderleyowskiej posiadłości. Można to prześledzić na podstawie jej snu o szczegółach posiadłości, takich jak długa kręta aleja, rosnące drzewa i kwiaty, pokrywająca drogę piękna trawa i ciche morze znajdujące się w pobliżu domu, które jest miejscem końca życia Rebeki. („Aleja wiła się teraz jak wstążka. Zniknął żwir, powierzchnię porosła trawa i mech. (…) Taras schodził na trawniki ciągnące się aż do morza”). Tak naprawdę bohaterka, głęboko w swej podświadomości, tęskni za bezpieczną i szczęśliwą rodziną, której nigdy nie posiadała. Światło księżyca we śnie psychoanalitycznie symbolizuje światło w mroku, pierwsze szczęśliwe chwile dziewczyny, która rozpoczęła w Manderley jako żona Maxima, nowa pani tego miejsca, a także nowa dysponentka dla służby i pani Danver. Natomiast sen o pustej posiadłości Manderley i szarych kamiennych murach, które pozostały, jest dowodem jej podświadomego lęku o rujnujących nadziejach na bycie drugą żoną Maxima de Winter. Psychoanalitycznie jest to symboliczne wkraczanie w otchłań. W drugiej części snu Manderley jest całkowicie zniszczony przez nienawiść jaką czuła pani Denver do nowej dziedziczki. („Wszędzie rosły pokrzywy, przednia straż armii dżungli. Smukłe chwasty wdarły się na taras, pokryły ścieżki, podeszły nawet pod okna domu. (…) Dom ten był grobowcem. Nasz strach i cierpienia pogrzebane zostały w ruinach. I już nie zmartwychwstaną”).


Obecność Rebeki, głównej bohaterki, która nie żyje już od samego początku powieści przenika całą historię. Jest pośrednio odpowiedzialna za nieszczęście Maxima, niepewność i lęki jego drugiej żony, ma też wpływ na zemstę pani Danver. W oczach mieszkańców była taka urocza, mądra i miła. Piękna Rebeka poślubiła Maxima z powodu pewnych zainteresowań i miłości do pieniędzy, a nie ze szczerości i miłości. Lubiła imprezy i zabawę, życie określała przez pryzmat własnej przyjemności. Z psychologicznego punktu widzenia Rebeka była książkowym przykładem zaburzenia narcystycznego. Osoba cierpiąca na tego rodzaju zaburzenie psychiczne, świadomie-podświadomie, ma tendencję do kochania siebie tak bardzo, że nie potrafi kochać nikogo innego. Freud twierdził, że każdy w rzeczywistości przechodzi przez etap narcyzmu, kiedy jest jeszcze niemowlęciem, kierując całą uwagę na siebie. Libido lub instynkt życiowy dziecka ma na celu uzyskanie satysfakcji poprzez poznanie siebie (narcyzm pierwotny). Kiedy nadchodzi okres dojrzewania, pierwotny narcyzm zwraca większą uwagę na własny wygląd i interes własny, co nazywa się narcyzmem wtórnym. To właśnie dzieje się z Rebeką, która cierpiała na wtórny narcyzm, ponieważ za bardzo kochała siebie zamiast kochać swojego męża. Rebeka posługiwała się również swymi mechanizmami obronnymi ego poprzez przemieszczenie, to znaczy przemieszczanie psychicznej energii, próbując znaleźć odpowiednie obiekty wewnętrzne, aby zmniejszyć swoje napięcie psychiczne i niepokój związany z brakiem opieki rodzicielskiej utraconej (w prawdziwym świecie) w dzieciństwie. Imprezy i wesołe spotkania były przedmiotami zastępczymi (świat fałszywy), dzięki którym Rebeka miała nadzieję odnaleźć miłość macierzyńską. W jej umyśle mężczyźni byli tylko głupimi stworzeniami, którymi można się bawić. Jej małżeństwo z Maximem – patrząc na to przez pryzmat badań Freuda - miało zredukować bolesne napięcie psychiczne, niepokój i brak uczucia rodziców. W ten sposób uwalniała się od presji superego. Można również przeanalizować, że narcystyczna psychika Rebeki, wynikała także z dumy z powodu jej doskonałej urody fizycznej. Wiemy nie od dzisiaj, że piękno  dodaje pewności siebie, godności i dumy, co z kolei może rujnować dobre cechy osobowości. Wielu mężczyzn podkochiwało się w Rebece, na wpół szaleńczo gloryfikując i ubóstwiając jej urodę, jednak ona, nie potrzebowała w ogóle relacji emocjonalnych. Jej wystarczyło być pożądaną i podziwianą przez mężczyzn. Co więcej, w oczach Rebeki ci, którzy rywalizowali o jej serce i chcieli być jej kochankami, byli uważani za głupców.

Oprócz cierpienia psychicznego z powodu Kompleksu Kopciuszka, druga żona Maxima również cierpiała na Kompleks Elektry. Jest to pewnego rodzaju psychologiczna skłonność motywacyjna, w której cierpiąca, bardzo młoda dziewczyna, zakochuje się w stosunkowo, nawet „podstarzałym” mężczyźnie i chce go mieć za męża (Maxim ma 42 lata sic!). Początkowo druga żona Maxima ma dwadzieścia jeden lat, kiedy wychodzi za mąż za znacznie starszego od niej de Wintera, który ma czterdzieści dwa lata. Jest to jej pierwsza miłość do mężczyzny. Maxim to symboliczny ojciec, a pani van Hopper dla której dziewczyna była „osobą do towarzystwa” reprezentowała symboliczną matkę. Biorąc pod uwagę fakt, że pani van Hopper jako matka symboliczna nie była dla niej miła, nie była „dobrą matką”, ale chciwą, materialistyczną i zgryźliwą kobietą, dziewczyna starała się ignorować tą żeńską symbolikę. Z psychologicznego punktu widzenia chciała zastąpić postać swojego prawdziwego ojca osobą dojrzałego mężczyzny, jakim był Maxim, ponieważ jego  postać idealnie nadawała się do tej roli; był dla niej troskliwy, kochający i opiekujący. Jeśli nie znalazłaby takiej figury w swoim życiu, w konsekwencji jej impulsywna tożsamość doznałaby emocjonalnego bólu, ponieważ nie byłaby w stanie uwolnić się od napięcia, niepokoju i porażki. Jej Id musiało szukać symbolicznej postaci, dlatego „uwalniała się” od tego typu zachowań, gdy zaczynała mieć idealną sylwetkę, gdy czuła się bardzo szczęśliwa i nie chciała rozstawać się emocjonalnie z Maximem.

Teraz przyjrzyjmy się bliżej osobowości pani Danvers, która była długoletnią służącą w Manderley, i znała Rebekę od dzieciństwa. Dzięki temu miała ogromną więź z Rebeką ponieważ zastępowała jej matkę. Jej wielkie poczucie przynależności do Rebeki sprawiało, że jej umysł stawał się „demonicznym władcą”, który zmienił jej superego w impulsywny id. Impulsywny id, w kategoriach psychoanalizy Freuda, czynił ją ślepą, nienawidziła każdego, kto chciałby skrzywdzić Rebekę do tego stopnia, że po śmierci Rebeki następne kobiety u boku Maxima uważała za persona non grata, nie mogła dopuścić do świadomości, że inna kobieta mogłaby zająć pozycję Rebeki w Manderley. Lojalnie dbała o wszystkie pamiątki, które uważała za wartościowe i przypominały jej o pierwszej pani domu. Każdy, kto nawet przypadkowo zniszczył souvenir,  traktowany przez panią Danvers jak relikwia, spotkał się z olbrzymią złością i nienawiścią. Przekonał się o tym lokaj Robert, kiedy został oskarżony o uszkodzenie chińskiego amorka. W końcu pani Danvers wpadła we władzę swojego impulsywnego id, i aby rozładować napięcie wywołane stratą, żałobą, porażką i niepokojem postanowiła podpalić rezydencję Manderleyów. Można zanalizować, że jej nieostrożne działanie było prymitywnym sposobem na rozwiązanie rozczarowania, złości, nienawiści i zemsty na Maximie i jego drugiej żonie po tym, jak dowiedziała się, że Rebeka prawdopodobnie została celowo zamordowana przez męża. Id który zawładnął panią Danvers skłonił ją do zemsty, kobieta usiłowała spalić rezydencję i uciec z dala od Manderley.

Mechanizm obronny ego był pozornie używany przez panią Danvers w formie zaprzeczenia, aby odrzucić rzeczywistość, odrzucić nieprzyjemny bodziec lub realistyczne postrzeganie życia poprzez usunięcie lub zastąpienie tego fantazją lub halucynacją. W takim przypadku zaprzeczenie usuwa zewnętrzne niebezpieczeństwo, zakłada, że nie ma już zagrożenia. Pani Danvers nie uważała, że Rebeka, jej pani, już nie żyje. Była tego pewna, że dziewczyna żyje i że nie nastąpiły żadne zmiany w Manderley. Pani Danvers nadal dobrze opiekowała się sypialnią Rebeki, więc nie było tam kurzu, wszystko było czyste i uporządkowane, a na stoliku zawsze leżały świeże kwiaty. Nikt poza nią nie mógł wchodzić do sypialni Rebeki. Pani Danvers nie była w stanie zaakceptować faktu śmierci dziewczyny; ciągle czuła, że Rebeka stoi przy niej, w pokoju porannym i podczas balu w Manderley. Czuła też, że Rebeka obserwuje Maxima i jego drugą żonę. Wykonywała swoją codzienną pracę tak, jakby nic się nie stało. Pani Danvers patologicznie kochała dziewczynę, ponieważ z czasem zaczęła uważać ją za swoją córkę.

            Warto też poświęcić trochę uwagi samej autorce książki Daphne du Maurier. W dzieciństwie ubierała się w szorty i krawaty, większość czasu spędzała udając swoje alter ego, Erica Avona, wspaniałego, wysportowanego kapitana krykieta. Ale kiedy osiągnęła dorosłość, ta chłopięca jaźń „została zamknięta w pudełku". Czasami, gdy była sama, otwierała go „i pozwalała fantomowi, który nie był ani chłopcem, ani dziewczynką, ale bezcielesnym duchem, tańczyć wieczorem, kiedy nie było nikogo w domu". Ten ukryty chłopiec eksplodował w 1947 roku, kiedy Du Maurier poznała i zakochała się w Ellen Doubleday, żonie jej amerykańskiego wydawcy i adresatce listu, w którym jej przeżycia miłosne zostały zawarte. Jej uczucia nie zostały odwzajemnione, ale otworzyły bramy do późniejszego romansu z Gertrude Lawrence, aktorką, z którą również był związany jej ojciec. Seksualność Daphne du Maurier była na ówczesne czasy bardzo skomplikowana. Słowo transgender nie było jeszcze znane. Nie sądziła, że jej pragnienie do kobiet czyni ją lesbijką i walczyła z tzw. „weneckimi tendencjami". (Seks heteroseksualny był znany w jej rodzinie pod egzotyczną nazwą „wyjazd do Kairu".) Właściwie czuła, że jest chłopcem, bardzo zakochanym i utknęła w niewłaściwym ciele. Jednocześnie – być może pragmatycznie, może nie – była kobietą zaangażowaną w pozostanie w związku małżeńskim ze swoim mężem. Ile seksualności samej Daphne du Mauriera jest widoczne w „Rebece”? Narratorka wielokrotnie obsadza się w roli androginii. Ofiarowuje się Maximowi, jako  („Będę twoim przyjacielem i towarzyszem, jakby młodszym kolegą. Nie chcę być niczym więcej” lub „Wyglądała jak chłopak w swoim żeglarskim stroju, chłopak o twarzy anioła z obrazu Botticellego”). Ma w sobie dużo ciepła dla swojej poprzedniczki Rebeki. Spekuluje na temat tego, jak mogło wyglądać jej ciało: jej wzrost i smukłość, sposób, w jaki nosiła płaszcz leniwie zawieszony na ramionach, kolor szminki, jej nieuchwytny zapach, jak zmiażdżone płatki azalii.

Książka „Rebeka” jest świetnym sposobem na  poznanie podstawy psychoanalizy Freuda. To melodramat i bynajmniej nie brakuje mu huków i kraks. Są dwa zatopione statki, morderstwo, pożar, impreza kostiumowa i wiele złożonych zdrad, a jednak zaskakujące jest uświadomienie sobie, jak wiele z jego dramatu nigdy się nie wydarzy. Druga pani de Winter może nie wyróżnia się zbytnio, ale należy do wielkich marzycieli literatury angielskiej. Całe strony poświęcone są jej wyobrażeniom i spekulacjom. Efekt jest ciekawie niestabilny, nie tyle opowieść, co sieć możliwości, w którą czytelnik szybko się wplątuje. „Nikt nie rodzi się kobietą lecz się nią staje” - powiedziała Simone de Beauvoir i nie ma wielu tragicznych przykładów tego, co to może oznaczać i ile to może kosztować kobietę jak postać Rebeki i druga żona Maxima. Z jednej strony narratorka jest dla siebie surowa- praktycznie jeszcze uczennica, z prostymi włosami i obgryzionymi paznokciami, z niezdolnością do rozmowy ze służbą lub prowadzenia domu. Z drugiej strony Rebeka, która jest skończona: lakierowana i wykwintna, jak ten bezcenny porcelanowy kupidyn była pusta, próżna i krucha. To Rebeka stworzyła Manderley, zamieniając piękny stary dom w apoteozę kobiecych talentów i cnót. Oczywiście ten wzór piękna i życzliwości okazał się złowrogą podróbką. W slangu rodziny Du Maurier atrakcyjna seksualnie osoba była „zagrożeniem", a Rebeka łączyła oba znaczenia tego słowa. Była zwierzęciem, diabłem, wężem, „okrutnym, przeklętym, zgniłym na wskroś". Została zniszczona z powodu swojej trującej seksualności, co ja osobiście mogę eufemistycznie nazwać jej „stylem życia".

            O dziwo, czytelnik jest w jakiś sposób manipulowany lub nakłaniany do uwierzenia, że zamordowanie Rebeki i ukrycie tej zbrodni są w jakiś sposób konieczne, a nawet romantyczne; że bycie oszukanym jest o wiele gorszym losem niż śmierć kobiety. To ponura przeróbka „Sinobrodego"[1], w której morderca staje się nagle ofiarą, uroczą pomimo zakrwawionych rąk.

 

 

 

 

 


[1] Sinobrody (fr. La Barbe bleue) – baśń wydana pierwotnie w zbiorze Histoires ou contes du temps passé z 1697 roku, przypisywana Charles’owi Perraultowi. Bohaterem tytułowym jest zbrodniarz, który w zamkniętej komnacie ukrywa zwłoki zamordowanych żon i ginie z rąk braci ostatniej z nich.