29 czerwca 2020

Procedura


„Procedura”

Harry Mulisch
Autor/ (ur. 29 lipca 1927 w Haarlemie, zm. 30 października 2010 r. w Amsterdamie). Harry Mulish jest uznawany za jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy niderlandzkich. Przeżycia wojenne Mulischa naznaczone prześladowaniami za żydowskie pochodzenie z jednej strony oraz kolaboracją ojca z drugiej strony, wywarły wyraźne piętno na całej twórczości pisarza. Mulisch edukację zakończył na szkole średniej, chociaż rzucił szkołę przed maturą, gdyż jak mówi, chciał być wolny, a szkoła kojarzyła mu się z niemieckim przymusem w okupowanej Holandii. Nie podjął też studiów, bo uważał, że zabiłyby jego oryginalność. Do 30 roku życia nie zarobił prawie żadnych pieniędzy, spał do południa i utrzymywany był przez pracującą dziewczynę, która uważała go za „geniusza". Był zamożnym człowiekiem, chociaż, jak twierdził, nie trwonił pieniędzy, ponieważ pamiętał, jak ciężko było mu w czasach, gdy był biedny.
Tłumaczenie/ Jerzy Koch
Tytuł oryginału/ nl. „De procedure”
Tematyka/ „Procedura” jest traktatem o stwarzaniu i narodzinach, u których początku zawsze, oprócz bólu, jest „Słowo”. To poprzez „Słowo” autor powołuje do życia powieść – figurę tajemnicy stworzenia. Próba odarcia podstaw bytu z mistyki stanowi wyzwanie nie tylko literackie, ale przede wszystkim religijne i filozoficzne: Mulisch w powieści opowiada o prawdziwych dawcach życia. Pierwszy kreator, Bóg, zostaje zdekonspirowany — stworzenie Adama i Lilith to nic innego jak talmudyczna zabawa w szyfrowanie, żonglowanie matematyką. Pierwszy człowiek to de facto Enigma, efekt zaklętego w Genesis przepisu, mimo że powstał bez udziału materii. Drugim bohaterem kreacji jest w „Procedurze” rabbi Loew, legendarny twórca Golema — glinianego substytutu człowieka. I tu również niezbędna okazała się receptura, której praski alchemik szukał przez wiele lat, jednak powstałe monstrum okazało się być życiem zdolnym tylko do mordu.
Główny motyw/ „Procedura” opowiedziana jest na sposób melodramatyczny. Wiktor Werker (Wiktor Robotnik) jest biologiem, od którego odeszła żona, zaraz po tym jak poroniła dziecko. Powód rozstania – Wiktor wybiegł z sali porodowej tuż przed rozwiązaniem. O swojej przeszłości (która freudowsko rzutuje na dzisiejsze jego życie), pracy, kłopotach, a przede wszystkim wciąż żywej miłości do żony Clary, pisuje w listach adresowanych do córki Aurory (tej nieżyjącej), a wysyłanych oczywiście do byłej małżonki. Dużą część swojego czasu trawi na rozmyślaniach, jak te, czy zadzwonić do Clary, czy też nie, projektując sobie przy okazji możliwe scenariusze rozmowy, i wpatrując się w jej zdjęcie. Ostatnia część opowieści jest sensacyjna, kryminalna wręcz, a zatem o zakończeniu już ani słowa, żeby nie zranić amatorów kryminałów.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Nabokov pisał niezapomniane zdania, Dostojewski niezapomniane książki”.
„Tylko dzieci i zwierzęta mogą być doskonale piękne”.
„A zatem pisarz, który oświadcza, że się wypisał, ponieważ nie ma »już nic więcej do powiedzenia« nigdy nie był prawdziwym pisarzem”.
„A ja sądziłem, że stwarzanie istot żywych jest przywilejem Boga”.
„Żydzi zawsze byli dobrzy w wymyślaniu niesamowitych historii”.
„(…) wszędzie w mieście nieustannie przychodzą na świat dzieci i zastępują umierających trudny do nazwania proces, ukryty za ścianami, koło zamachowe o mocy kuli ziemskiej krążącej wokół słońca”.
„To był świat kobiet, a jako mężczyzna nie miał do niego dostępu, aczkolwiek on sam przed trzydziestu pięciu laty był przyczyną bólów swojej matki”.
„Aby powstało zdanie, potrzeba słów (…)”.
„Nawet dwa ziarnka piasku nie są identyczne”.
„Kto w moim wieku zmienia przyzwyczajenia, szybko umiera, a to jeśli mam być szczery nie dla mnie”.
„Świat należy do radykałów”.
„Najlepsze pomysły miewam nie za własnym biurkiem czy w laboratorium, ale wsiadając do tramwaju, budząc się albo w restauracji przy kawie”.
„Bo czyż można strzelać do zwierzęcia, które nie ma niczego poza tą małą przestrzenią, jaką zajmuje na świecie?”.
„Ale na osobisty ból nie ma estetycznego leku, tak samo jak guz nowotworowy nie znika od patrzenia na autoportret van Gogha czy Czwartej Mahlera. Wydaje się, że tylko wiara jest w stanie, może nie tyle znieść amorficzny smutek, ale przynajmniej nadać mu jakąś formę”.
„Wyobraź sobie: trzy tygodnie w Egipcie i nie widzieć Sfinksa! To tak jakby ktoś wrócił z nieba i powiedział, że nie widział Boga”.
„Widać cały świat zmienia się w świat przestępczy”.
„Książki tkwią najwyraźniej w genach. Co mnie dziwi, gdyż geny były przed książkami”.
„Większość małżeństw nie rozpada się z braku miłości, lecz z braku przyjaźni”.
„I niech pan pamięta, całe życie składa się z zagadek”.
„Wszystkie wielkie odkrycia biorą się z kuriozalnej intuicji”.
„Także mordercy mają w zwyczaju całować kobiety (…)”.
„Świat zrobił się mały jak ziarnko grochu, odległość to tylko kwestia pieniędzy (…)”.

Tak, jak skarabeusz według starożytnych Egipcjan stworzył sam siebie, tak Bóg według Kabały powstał z własnego imienia – JHVH. Tak też narrator książki rysuje historię, w której on sam jest częścią własnego ponownego narodzenia. Gestem demiurga powołuje do istnienia nową rzeczywistość dla swojej egzystencji. Kreacja i destrukcja to motyw przewodni w ostatniej powieści Harry'ego Mulischa, „Procedura”. Książka Mulischa opiera się na idei, że złożone koncepcje można prześledzić od podstawowych początków: języka od litery, życia od aminokwasów i mitu od symbolu. Tematy poruszane przez autora w „Procedurze” można również prześledzić poprzez podstawowe pojęcia, mianowicie religii, nauki i mitu, przy czym literatura, jako pośrednia forma tych idei może być uważana za czwartą koncepcję. W swojej metodzie Mulisch w dużej mierze odwołuje się do mitologicznych tendencji pochodzących zarówno z literatury, nauki i religii. Mulisch umiejętnie je łączy, próbując je w jakiś sposób odczytywać na nowo. W ten sposób autor nie tylko uwidacznia bolące punkty dogmatycznych podejść we wszystkich tych poglądach, ale także pokazuje, co te refleksje mają ze sobą wspólnego i jak tworzą one część nadrzędnego paradygmatu - mianowicie, że tworzenie ex nihilio jest niemożliwe i że wszystko jest możliwe, kiedy wiecznie przetwarzany mit pochodzi z zupełnie innego źródła poznawczego. Harry Mulisch posługuje się w książce koncepcjami wywodzącymi się z kabały, psychoanalizy i literatury egzystencjalistów. Na nadchodzących stronach „Procedura” Harry'ego Mulischa zostanie przeanalizowana w świetle wspomnianych ruchów myślowych. W pierwszej części sens życia zostanie przedstawiony za pomocą myśli Sorena Kierkegaarda, w drugiej poprzez psychoanalityczną metodę teorii Zygmunta Freuda, a w trzeciej części żydowski mistycyzm zostanie przeanalizowany jako symbol religii, mitu. W powieści jest trzech kreatorów: rabin Jehuda Löw ben Bezalel, Bóg i Victor Werker. Te postacie mają wspólną cechę, że wszyscy stworzyli coś żywego z czegoś pozbawionego życia. Identyfikując się ze swoimi postaciami, Mulisch naśladuje proces powstawania mitów. Victor Werker jest porównywany do współczesnego Orfeusza, co oznacza, że ma w sobie coś z tego greckiego bohatera, ale nie jest on do końca kompletny. Sprzeczność bycia i nieistnienia dotyka sedna tej książki. Ciągłe odniesienia do mitologii zapewniają, że historia i mitologia stają się tak splecione, że oddzielenie ich od siebie staje się prawie niemożliwe. W niektórych punktach książka Mulischa jest narracją klasycznych opowieści mitologicznych, a w innych jest ich reinterpretacją.
Gdy Albert Einstein wytyczał nową drogę myśleniu o przestrzeni, czasie i grawitacji, wiedeński lekarz Zygmunt Freud rewidował wiedzę o istocie człowieczej natury. Stworzoną przez siebie psychoanalizę Freud uznawał za trzeci wstrząs dla miłości własnej naszego gatunku, obok odkrycia Mikołaja Kopernika, że Ziemia nie jest centrum Wszechświata, i teorii Charlesa Darwina opisującej człowieka, jako – ledwie – kolejne ogniwo w ewolucji gatunków. Każdy człowiek, który pojawia się na świecie jest owładnięty energią popędową, która – jak wiadomo – ma bezpośrednio do czynienia ze śmiercią. Taki człowiek, noworodek, znajduje się bezpośrednio pod wpływem realnych zagrożeń, które są przekształcane w życiu psychicznym w symbole i jako takie zamieszkują w nieświadomości. Sięgnijmy do słów pisarza: „Jeżeli nie istnieje żadna wieczna świadomość w człowieku, jeżeli na dnie wszystkiego czai się tylko dziko działająca moc, która, kłębiąc się w wirze ciemnych namiętności, zrodziła wszystko to, co było wielkie, i to, co nie miało żadnego znaczenia, jeżeli pustka bezdenna i nigdy nienasycona kryje się pod wszystkim, czymże innym staje się życie, jeśli nie rozpaczą?” (Soren Kierkegaard, „Pochwała Abrahama”). Jak widzimy, trafne refleksje na temat realnego życia mają nie tylko psychoanalitycy. Czytajmy dalej: „Jeżeli tak jest, jeżeli nie ma żadnych świętych więzów łączących ludzkość, jeżeli pokolenie za pokoleniem powstaje jak liście w puszczy, jeżeli jedno pokolenie przychodzi na zmianę drugiemu, jak następują po sobie śpiewy ptaków w lesie, jeżeli pokolenia mijają, idąc przez życie jak okręt po morzu, jak wicher na pustyni, jak bezmyślne i bezowocne działanie, jeżeli wieczne zapomnienie zawsze czyha na swą zdobycz i nie ma rzeczy, która by była dość silna, aby wyzwolić od tego – jakie puste i beznadziejne wydaje się życie. Ale przecież tak nie jest i Bóg, który stworzył męża i niewiastę, urobił potem bohatera i poetę albo mówcę. A poeta nie umie nic uczynić, jak tamten czyni, umie tylko podziwiać, miłować bohatera i cieszyć się jego istnieniem. I jest przy tym szczęśliwy nie mniej niż tamten, ponieważ bohater staje się, jak gdyby lepszą jego cząstką, w której jest zakochany, i cieszy się, a chociaż nie jest to on sam, jednak miłość jego jest godna podziwu. Staje się geniuszem pamięci i nic nie może uczynić, aby nie pamiętał o tym, co uczynił, nic uczynić, aby nie podziwiał czynów; nie ma nic własnego, ale czuwa nad tym, co mu jest powierzone. Idzie za popędem serca, ale kiedy już znalazł to, czego szukał, wędruje wtedy od drzwi do drzwi każdego człowieka z pieśnią swą i oracją, aby wszyscy, jak on podziwiali bohatera i byli z niego dumni, jak on jest dumny. Takie jest jego zajęcie, jego pokorny trud, taka jest jego wierna służba, służba w domu bohatera.”
Podstawowym budulcem sfery nieświadomego są popędy. Dwa główne to popęd Erosa oraz popęd Tanatosa. Pierwszy popycha ku życiu i budowaniu, drugi — ku śmierci i niszczeniu. Od Empedoklesa zapożycza Freud koncepcję miłości (filia) i nienawiści (neikos), które odnoszą się do dwóch głównych sił w naturze: przyciągania i odpychania, łączenia i rozpadu, tworzenia i niszczenia. Śmierć dotyka wszystkich, jest faktem nieunik­nionym. Śmierć nie jest czymś wyjątkowym. Wyjątkowe może być życie. Także w jego ostatnich godzinach. I wła­śnie życie oceniamy, życiem się radujemy i życiem się smucimy.
„Procedura” Harry’ego Mulischa jest znakomicie pomyślana i skonstruowana, choć rzecz jasna zupełnie inaczej niż inne powieści, o których zwykło się mówić, że są znakomicie napisane. Jej zasadniczym wątkiem są losy Wiktora Werkera, wybitnego naukowca o zdruzgotanym życiu osobistym. Werkerowi udało się stworzyć z materii nieożywionej życie - jego własne dziecko jednak urodziło się martwe, zaś w konsekwencji odeszła od Werkera żona, nie mogąc mu wybaczyć nieobecności podczas porodu. Ów główny wątek jest obudowany historiami i rozważaniami pozornie odległymi, ale w istocie przecież równoległymi do historii Werkera. To apokryficzne dociekania o sposobie, w jaki starotestamentowy Bóg JHWH stworzył – ze słów – Świat, Adama i jego dwie żony, Lilith i Ewę. Jest to też nowa wersja legendy o Golemie; Golemie, który nieoczekiwanie okazuje się kobietą i zwraca się natychmiast przeciw swym stwórcom. Jest to historia Adama Kadmona (hebr. praczłowiek) — opowieść o pierwszej emanacyjnej formie objawiającego się Boga. O bycie zbudowanym ze światła i światłem promieniującym. Według kabały luriańskiej istota, której przypadła szczególnie dramatyczna rola pośrednika między Bogiem samym a pustą przestrzenią stworzoną przez Boga dla świata, pośrednika między pustynią boskiej nieobecności a boską myślą o kreacji. W momencie stworzenia napięcie między esencją En sof, a przestrzenią powstałą w akcie cimcum, spowodowało wewnątrz katastrofę kosmiczną rozbicia naczyń. Kosmiczny człowiek staje się miejscem dramatu, doświadcza go samym sobą. I w nim także rodzi się światło naprawy świata. Człowiek w dzisiejszej swej postaci jest dalekim echem tamtej świetlistej istoty. Dziedziczy tragizm jej natury, lecz i spoczywającą na niej misję. Niedoskonały, lecz obdarzony największym z możliwych darów, darem możliwości polepszenia swej natury i natury świata, staje się współpracownikiem Boga w dziele naprawy wszelkiego istnienia.
„Procedura” Harrego Mulischa to książka o stworzeniu przez Boga świata i systematycznym go niszczeniu, o ulepieniu przez rabina Jehudę Loewa ben Becalela w Pradze golema i jego unicestwieniu i wreszcie o Wiktorze Werkerze, który tworzy sztuczne życie w laboratorium, a rujnuje swoje życie rodzinne. Ta odwieczna destrukcja tworzenia i destrukcji jest na zawsze przypisana boskiej i ludzkiej naturze. We wspomnianej wcześniej „Pochwale Abrahama” Kierkegaard próbuje z jednej strony zrozumieć ten akt, a z drugiej, wyrazić swój głęboki szacunek i admirację, połączoną – mam wrażenie – ze strachem. Bo jak można wyjaśnić sytuację Abrahama, który przez wiele lat czekał na poczęcie swojego syna Izaaka, a później prowadzi go na górę Moria, aby go złożyć w ofierze? Duński filozof być może lękał się milczenia Boga oraz niecodziennych sytuacji, w które jesteśmy uwikłani. Niewątpliwie jest to ten rodzaj mroku, z którego trudno jest znaleźć drogę powrotną. Cała filozofia Sorena Kierkegaarda to wnikliwe studium wnętrza, osobowości człowieka, dlatego też filozofię taką nazwał filozofią egzystencjalną i stał się tym samym jej twórcą i ojcem. Kładł bardzo wielki nacisk na życie człowieka. Uważał, że tylko życie, istnienie dotykalne, uchwytne jest właściwym, godnym przedmiotem dociekania.
Historia Abrahama to historia wielkości człowieka, a zarazem historia potęgi wiary ojca ludzi wierzących. Akt jej polega na całkowitym zawierzeniu Bogu: czegokolwiek ode mnie zażąda Bóg, ja to wykonam. Powołanie do podążania drogą wiary, to pójście drogą nieznaną. Ludzie najczęściej mają o to do Stwórcy pretensje – chcieliby wiedzieć, co będzie jutro, pojutrze. Na drodze wiary tego nie ma. To droga całkowitego poświęcenia się Bogu i dostosowania się do Jego wskazań, a może On zażądać od człowieka rzeczy, które wydają się być niemożliwe. Taka jest wiara patriarchy Abrahama: „I dlatego tylko ci, którzy polegają na wierze mają uczestnictwo w błogosławieństwie wraz z Abrahamem, który dał posłuch wierze”. Czy jednak naprawdę biblijny bohater nieuchronnie stoi przed wyborem albo – albo? Czy Izaak jest jedynie przygodnym dobrem, które należy ostatecznie porzucić, z którym więź należy radykalnym gestem zerwać? Wewnętrzną udrękę Abrahama powiększały jeszcze wszystkie te – zapewne liczne w czasie tak długiej wędrówki – słowa, zachowania i działania, które potwierdzały wzajemną bliskość ojca i syna (wspólnie spożywane posiłki, wspólne noclegi, gesty wsparcia i czułości). W zwykłych okolicznościach, w rutynie codziennej krzątaniny, uchodziłyby za zwyczajne i być może pozostałyby niezauważone, natomiast w historii Abrahama i Izaaka zyskały dodatkowy, dramatyczny wymiar, bo budowały bliskość, która jednym gestem miała być przekreślona i poświęcona dla pozornie dalekiego, ale zarazem tak mocno w życie człowieka ingerującego Boga. Cierpienia nie można unieważnić. Na wzór innych praw dotyczących zachowania, powinno powstać „Prawo do Zachowania Bólu”. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, jak teologowie mogą twierdzić, że w niebie dusze radują się, szczęśliwe w oglądaniu Boga. Jak można, na miłość boską, być szczęśliwym po wszystkim, co wydarzyło się w czasie ich życia? Niebo byłoby do pomyślenia tylko jako „Królestwo Amnezji”, to znaczy jako zakład psychiatryczny.
            Ale kiedy docieramy do mrożącej krew w żyłach sceny związania Izaaka, wiedząc już o wszystkich czterech złożonych obietnicach, łącznie z tą, według której to właśnie on ma kontynuować przymierze z Bogiem: „Weźże syna twojego, jedynaka twojego, którego miłujesz, Izaaka, a idź do ziemi Moria, i złóż go tam, jako całopalenie”. Próba nie miała, więc na celu sprawdzenia, czy Abraham miał odwagę poświęcić syna – robili to przecież nawet poganie, jak król Moabu, Mesza. Ta praktyka była znana w świecie starożytnym, ale judaizm całkowicie ją odrzucał, ponieważ za największe zło w Torze i w całym Tanachu uznawane jest składanie ofiary z dziecka.
Abraham miał udowodnić, że jest na tyle silny, aby zrezygnować z czegoś, co kocha – i udawało mu się to za każdym razem. Na początku historii opuszcza swój kraj, a z nim wszystko, co znał i co kojarzyło mu się z domem. Później porzuca swojego pierworodnego syna Ismaela, którego również bardzo kocha. Czy istniał, choć cień wątpliwości, że będzie w stanie oddać Izaaka – cudowny dar od Boga? Syna, który został poczęty, gdy Sara była już stara i nie mogła mieć dzieci? Próba miała pokazać, czy Abraham poradziłby sobie z czymś, co wydawało się przeczyć złożonym wcześniej przez Boga obietnicom – przyrzeczone mu było potomstwo, a teraz jego syn Izaak, który miał kontynuować przymierze z Bogiem, skazany został na śmierć. W Torze zdarza się, twierdzili rabini, że dwa fragmenty przeczą sobie nawzajem. W takich przypadkach rozwiązanie problemu niesie zazwyczaj trzeci, niezależny fragment. Tak też było w przypadku Abrahama, który znał dwie przeczące sobie tezy, ale nie znał jeszcze trzeciej, która miała wszystko wyjaśnić. Na tym właśnie polegał test: miał wykazać, czy Abraham był w stanie żyć w niepewności. Okazało się, że tak. Patriarcha przygotował się do złożenia ofiary, ale nikomu o niczym nie powiedział. Gdy na trzeci dzień on i Izaak chcieli ruszyć w dalszą drogę już sami, Abraham powiedział do dwojga sług, którzy im towarzyszyli: „Zostańcie wy tu przy ośle; a ja i chłopiec pójdziemy tam, i pokłonimy się, i powrócimy do was” (Bereszit 22:5). Gdy Izaak zapytał: „a gdzież jagnię na całopalenie?”, Abraham odpowiedział: „Bóg upatrzy sobie jagnię”. Ta odpowiedź uznawana jest zazwyczaj za dyplomatyczny wykręt. Ja jednak uważam, że Abraham miał na myśli dokładnie to, co wyszło z jego ust. Żył między dwiema sprzecznościami. Wiedział, że Bóg kazał mu złożyć syna w ofierze, ale pamiętał również, że obiecał mu ustanowić z Izaakiem wieczne przymierze.
Abraham uczy nas, że wiara nie daje pewności – życie w niepewności wymaga odwagi. Patriarcha posiadał ujemną właściwość. W liście do braci Georga i Thomasa, napisanym w 1817 roku, poeta John Keats próbował wyjaśnić, co sprawiło, że Shakespeare był największym ze wszystkich pisarzy. Posiadał on, jak twierdził Keats, „ujemną właściwość, która oznacza, że człowiek jest zdolny do pozostawania w stanie niepewności, wątpliwości i tajemnicy bez nerwowego sięgania po fakty i wyjaśnienia”. Innymi słowy Shakespeare otwarty był na życie w całej jego różnorodności i złożoności, podczas gdy inni twórcy starali się je zredukować do pojedynczej idei. Abraham był dla wiary tym, kim Shakespeare był dla literatury.
            Powstanie człowieka jest rzeczą zawiłą. Co do tego nie ma jasności, i to nie tylko w środowisku biologów, lecz również w kręgach teologów. W Biblii istota ta stwarzana jest aż dwa razy, a w pewnym sensie nawet jeszcze jeden, trzeci raz. Księga Rodzaju wspomina, iż szóstego i ostatniego dnia stworzenia Bóg powołał do życia człowieka na swój obraz, stworzył mężczyznę i niewiastę. Mężczyzną tym był Adam, lecz kobietą nie była Ewa, gdyż pramatka nas wszystkich ujrzała światło życia dopiero potem, kiedy tydzień stworzenia miał się już na dobre ku końcowi; nie została stworzona oddzielnie, tylko z żebra Adama. Również i z tego wynika, że Ewa była drugą kobietą w jego życiu. Co zatem z pierwszą? Kim była? Na szczęście specjaliści rozwikłali i to: Lilith.
Świadoma własnej odrębności, ponieważ tak jak Adam, stworzona była osobno, nie życzyła sobie być mu poddaną. Zerwanie nastąpiło ze względu na procedurę „rozmnażania się”: nie chciała być partnerem podległym. W tej ich erotyczno-technicznej kontrowersji pewną rolę odegrał zapewne fakt, że Adam miał jeszcze wtedy w swym wnętrzu Ewę i na tym etapie musiał być typem raczej zniewieściałym. Spór eskalował i Lilith w końcu uczyniła coś strasznego: zaklęła. Wymówiła niewymawialne, złożone z siedemdziesięciu dwu liter imię JHWH i w tej samej chwili zamieniła się w demona i odleciała. Adam został już wtedy – a więc po tygodniu stworzenia – powołany do życia po raz drugi. Wiemy na pewno, że świat i Adam zostali stworzeni przez słowo, ale tego, jak wyglądało to technicznie, można się dowiedzieć wyłącznie z zagadkowej instrukcji, której używał sam Bóg, a zatem pochodzącej sprzed stworzenia. Tej lingwistycznej kreacji nie pojmuje się w znaczeniu przenośnym, co jest najczęściej spotykane, lecz – z nieubłaganą konsekwencją żydowskiej mistyki – dosłownie. Ponieważ słowa składają się z liter, tak, jak molekuły z atomów, tak też człowiek składa się z imienia. Dlaczego imię jest tak ważne dla człowieka? Ponieważ to, co nienazwane nie istnieje. W drugiej połowie XVI w., w czeskiej Pradze rabin Jehuda Löw Ben Becalel wybrał się nocą nad Wełtawę. Z wykopanej gliny ulepił giganta o ludzkim kształcie. Ubrał go w szaty synagogalnego pomocnika, a do ust włożył mu pergamin ze słowem „emet”. Żarliwie się pomodlił, wygłosił tajemną formułę i ożywił stwora. W języku hebrajskim słowo to, „emet” אמת, oznacza prawdę”, ale wymazanie pierwszej litery powoduje powstanie słowa „met” (w języku hebrajskim מת oznacza „śmierć”), co odbierało życie istocie. Według innych mogło to być również słowo Adam, czyli „człowiek”, natomiast po wymazaniu pierwszej litery dam, co oznacza po hebrajsku „krew”. Tak stworzona istota była jednak niema i bezmyślna, gdyż nie została powołana do życia przez Boga; mogła tylko wykonywać polecenia i pracować, sama nie mając własnej, wolnej woli. W „Procedurze” Harry Mulisch zmienia legendę o golemie, nadając mu płeć – żeńską. I tu wracamy znowu do opowieści o Lilith.
            Każde opowiadanie, w tym opowiadanie zagorzałego ateisty, chcąc nie chcąc, odzwierciedla stworzony świat, w którym panuje ultraortodoksyjny bóg. Jednym słowem, Harry Mulisch udowadnia, że literatura jest niejako z natury teologiczna, winna zrezygnować z iluzji, że jest w stanie dać wierny obraz istniejącej rzeczywistości. Pisarz złożył swoją powieść z kilku autonomicznych wątków, które łączy głównie tematyka, a w mniejszym stopniu bohater. To postawienie obok siebie nieco różnych spraw pozwoliło mu wyeksponować główny problem filozoficzny. I literacki, bo choć podstawową postacią w „Procedurze" jest naukowiec, który zdołał stworzyć w laboratorium żywy mikroorganizm (eobiont), to przecież Wiktor Werker próbuje potem opisać swoje osiągnięcie i wciąż nachodzą go myśli o tym, jak to robi powieściopisarz. Pisanie to także powoływanie czegoś do życia i zdaje on sobie z tego sprawę nie gorzej niż jego (s)twórca. Przez książkę przewijają się także inne aspekty: biologiczny, emocjonalny, intelektualny, mityczny i religijny. Przewijają się pytania egzystencjalne o narodziny i śmierć. I chociaż poniekąd nic się w tej książce nie dzieje, to gdzieś, w pewnym momencie, zamienia się ona w psychologiczny kryminał, a wynika to z wielu faktów, i tylko sam Wiktor Werker niczego się nie spodziewa. Zakończenie zaskakujące, choć gdzieś intuicja przepowiadała mi, co się stanie.
            Może ludzie nie są istotami racjonalnymi? Człowiek dąży do rozmaitych celów, ale ich osiąganie mniej go interesuje niż sama droga. Niszczy to, co stworzył, rezygnując z pożytku. Słowem, człowiek jest skonstruowany komicznie. A w tym komizmie mieści się zarówno zwykła nieracjonalność, jak i rys autodestrukcyjny. Bo może człowiek pożąda nie tylko błogostanu? Może równie mocno nęci go cierpienie? Może z cierpienia właśnie odnosi tyle samo korzyści, co z błogostanu? Człowiek niekiedy namiętnie gustuje w udręce, bo bez niej nie może siebie poznać, choć zarazem poznanie to wymaga wyborów przeciw logice życia. Jestem pewien, że człowiek nigdy się nie wyrzeknie prawdziwego cierpienia, zniszczenia i chaosu. Materia, z której składają się współcześni, jest resztką po złudzeniach wielkiego humanizmu, który – od Sokratesa po Kanta – mówił, że ludzi określa dążenie do nieśmiertelnych idei, bądź, że idee te, jako warunki poznania są nam wrodzone. Możemy zastanawiać się po lekturze „Procedury”, co znaczy być dziś demiurgiem?




19 czerwca 2020

Świat według Garpa


      „Świat według Garpa”

John Irving
Autor/ (ur. 2 marca 1942 w Exeter, New Hampshire, USA) – amerykański pisarz i scenarzysta filmowy. Laureat Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany do filmu „Wbrew regułom” (1999) Lasse Hallströma, nakręconego na podstawie własnej powieści „Regulamin tłoczni win”. Zagrał epizodyczne role w filmach „Świat według Garpa” i „Wbrew regułom”.
Tłumaczenie/  Zofia Uhrynowska-Hanasz
Tytuł oryginału/ an-us „The World According to Garp”
Tematyka/ Świetnie wykreowani bohaterowie oraz mnogość wątków – oto główne atuty „Świata według Garpa”. Tak naprawdę ciężko jest podsumować w jednym zdaniu, o czym jest ta książka: studium wynaturzenia i rodzącej się patologii, przejmująca historia wyzwolonej seksualnie feministki, której decyzje zaważyły na losach potomka, opowieść o męskiej żądzy zemsty lub o tragicznej śmierci dziecka... „Świat według Garpa” to powieść o życiu w jego najróżniejszych odcieniach: zarówno tych radosnych, jak i głównie smutnych, przynoszących ból i cierpienie.
Główny motyw/ W roku 1944 do szpitala trafia ciężko ranny członek załogi bombowca, szeregowy Garp. Zaczyna się nim opiekować pielęgniarka Jenny Fields, zagorzała feministka, która nie potrzebuje w życiu mężczyzn, żeby być szczęśliwa. Pragnie jednak ze wszystkich sił mieć dziecko, więc w bardzo niecodziennych okolicznościach dochodzi do aktu seksualnego między pielęgniarką Fields a żołnierzem Garpem, który niedługo potem umiera, a na świat przychodzi jego syn - S.T. Garp. Mały Garp wychowuje się bez ojca w szkole z internatem, gdzie pracuje jego matka. Dojrzewa i rozwija się pod jej czujnym okiem. Najpierw zostaje zapaśnikiem. Potem poznaje Helen Holm, miłość swojego życia, z którą się wkrótce pobierze. W międzyczasie zostaje pisarzem, tworzy pierwszą powieść zafascynowany pewnym austriackim literatem, potem pisze kolejne, płodzi dzieci, żyje z Helen, romansuje i poznaje świat, który na długo ma zapamiętać tego wyjątkowego człowieka.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Ludzie są nielogiczni (…)”.
„Ale cóż, dzieci nieślubne to mimo wszystko też dzieci”.
„W społeczności tak niewielkiej jak Steering wieści rozchodzą się szybciej niż liszaj”.
„Dziękuję panu bardzo, ale ja nie urodziłem się nikim szczególnym”.
„Częścią dojrzewania jest uczucie, że w twoim otoczeniu nie ma nikogo, kto byłby na tyle do ciebie podobny, żeby cię rozumieć”.
„(…) być może cała Europa to nic innego jak wystrojone zwłoki w otwartej trumnie”.
„Śmierć przychodzi na każdego”.
„(…) znaczna część historii jej życia to zarazem historia jego życia (…)”.
„I tylko dzięki sile pamięci zmarli pozostają na zawsze żywi; sprawą pisarza jest, by jego wyobrażenia miały charakter na tyle osobisty, żeby fikcja zachowała żywość naszych własnych wspomnień”.
„Wiele par żyje ze sobą i dopiero po jakimś czasie odkrywa, że się nie kochają; niektóre pary nigdy nie robią takiego odkrycia. Inni pobierają się i ta wiadomość dociera do nich często w zupełnie nieodpowiednim momencie życia”.
„Świat jest opętany żądzą”.
„To tak jakby roślina wypowiadała się o mechanizmach działań ssaków”.
„(…) człowiek rozwija się tylko, kończąc jedno, a zaczynając drugie”.
„Kobieta, która nie wie, co to pociąg płciowy, pozwala sobie pouczać innych, co ma znaczenie ogólniejsze, a co nie. Jest jak papież, który ślubuje czystość, podejmując w imieniu milionów decyzje na temat wstrzemięźliwości. Świat jest naprawdę szalony”.
„Są pewne drobiazgi, zarówno jeśli chodzi o gotowanie jak i pisanie, których nie można przyspieszyć”.
„Nie było takiej osoby wśród dzwoniących, którą bałby się obrazić jeden z przywilejów osoby niepracującej”.
„Sztuka jeszcze nikomu nie pomogła. Ludzie nie mają z niej konkretnego pożytku: nie mogą jej zjeść, nie zastąpi im mieszkania ani pożywienia, a jeśli są chorzy, nie jest w stanie ich uleczyć”.
„Co za dziwny instynkt każe ludziom zawsze oczekiwać, że coś się stanie? Wystarczy tylko zacząć historię o jakimś człowieku czy o psie, a coś koniecznie musi się stać”.
„Zawsze jest dość czasu na zadanie ran, jeśli się wie, gdzie są stare blizny”.
„Nigdy nie przypuszczałam, jakie to świnie z tych mężczyzn, dopóki nie zostałam kobietą”.
„Należała do kobiet, na które nawet na przystanku autobusowym spogląda się tylko do chwili dopóki one nie odwzajemnią spojrzenia”.
„Ostatecznie istnieją różne stopnie głupoty, jak i wszystkiego innego”.
„Śmierć najwyraźniej nie lubi czekać, aż będziemy na nią przygotowani. Śmierć jest sybarytką i kiedy może, wygrywa efekty teatralne”.
„Epilog to w gruncie rzeczy ostrzeżenie na przyszłość, ukryte pod pozorem omawiania przeszłości”.
„Powieściopisarz jest jak lekarz, który widzi tylko przypadki beznadziejne”.
„Ale w świecie według Garpa wszyscy jesteśmy przypadkami beznadziejnymi”.

Powieść „Świat według Garpa” tak naprawdę dotyczy tematu polaryzacji płci. Jest to także opowieść o mężczyznach i kobietach, którzy się od siebie oddalają. Spójrzmy na fabułę: niezwykła, choć szczera kobieta (matka Garpa, Jenny Fields) zostaje zabita przez szalonego mężczyznę, który nienawidzi kobiet; także jej syn Garp zostaje zamordowany przez szaloną kobietę, która nienawidzi mężczyzn. Ale kiedy Irving poprosił swojego wówczas dwunastoletniego syna, Colina, o przeczytanie książki w formie rękopisu, chłopiec zrozumiał ją zupełnie inaczej. Powiedział swojemu ojcu, że opowiada ona o ludziach, którzy boją się śmierci. Może, dokładniej, książka pokazuje nasz lęk o śmierć swoich najbliższych lub kogokolwiek innego, kogo kochamy. Powieści Johna Irvinga to mieszanka postaci, emocji i problemów politycznych, co w połączeniu z bardzo silnym pędem narracyjnym sprawia, że są interesujące i zachęcają do czytania innych dzieł tego autora.
Matka Garpa, Jenny Fields, reprezentuje pod wieloma względami „zdrową” i zarówno „niezdrową” ideę feminizmu, w której równe prawa dla mężczyzn i kobiet są najważniejsze, promuje społeczeństwo, w którym kobiety mogą wybrać sposób, w jaki chcą żyć według własnej hierarchii wartości. Jej „filozofia” życiowa opierała się na autentycznej wierze w indywidualizm; ma bardzo silne przekonanie o znaczeniu wolności osobistej. Niemniej jednak jej poglądy na feminizm obejmują także przekonania, że mężczyźni kierują się tylko pożądaniem i są bardziej agresywni od kobiet. Ten jeden z jej skrajnych punktów widzenia, sprawia, że jej feminizm wydaje się ekstremalny, i choć wiele kobiet przyjmuje ten koncept, to zarówno mężczyźni i kobiety traktują ją z nieufnością. Przedstawienie feminizmu przez Irvinga obejmuje kilka innych kobiecych postaci. Na przykład Helen Holm, żona Garpa, reprezentuje wizję nowoczesnej, niezależnej kobiety, która odgrywa tradycyjną męską rolę w ich związku; ona pracuje i rozwija swoją karierę, podczas gdy Garp zajmuje się domem.
            Książka przedstawia kobiety jako ofiary patriarchatu, a mężczyzn jako jego twórców, co nieuchronnie prowadzi do skrajności i jest fundamentem, na którym opiera się ideologia feministyczna. W „Świecie według Garpa” kobiety te są reprezentowane przez jamesjanki, kobiety, które chirurgicznie usunęły swoje języki w proteście przeciwko gwałtowi na młodej Ellen James. Jamesjanki widzą wszystko w „czerni i bieli”, reprezentują przy tym bardzo radykalną ideę feminizmu, w której wszyscy mężczyźni są postrzegani, jako wrogowie; Jamesjanki nie dążą do powstania sprawiedliwego społeczeństwa, ale raczej do społeczeństwa opartego na wyższości kobiet, w którym mężczyźni są postrzegani, jako podgatunek i najlepiej, gdy są wykluczeni ze zbiorowości kobiet. Ogromną rolę w książce Irvinga pełni seksualność i dylematy moralne z nią związane. Autor odsłania mroczną stronę ludzkiej natury i wywleka z duszy pragnienia, które na co dzień chowamy w najgłębszych zakamarkach swojej podświadomości. Pojawia się też problem odmiennych orientacji i transseksualizmu, reprezentowany w historii przez sympatyczną postać Roberty Muldoon, co na owe czasy było dość śmiałym posunięciem. Jednak najistotniejsza dla fabuły jest wspomniana już wcześniej grupa jamesjanek – kobiet, które rozpętują świętą wojnę przeciw mężczyznom w imię brutalnie zgwałconej dziewczynki, której zwyrodnialcy obcięli język. Ten skrajny odłam ruchu feministycznego, działający wbrew woli swojej ikony, jest wyraźnie potępiany na kartach książki.  Możemy się nie zgadzać z powieścią Irvinga, twierdząc, że wzmacnia ona uprzedzenia zarówno wobec feministek, jak i mężczyzn, ale w odniesieniu do oczywistej przesady daje cenny wgląd w to, jak powstaje skrajny feminizm, a także radykalny antyfeminizm. John Irving twierdzi, że „Świat według Garpa” skupia się na niebezpieczeństwie i absurdzie widzenia wszystkiego przez „fanatyczne okulary”. Warto również dostrzec w książce postacie, które nie głoszą ekstremalnych poglądów, ale faktycznie przedstawiają nowoczesny pogląd na feminizm z przestrzenią dla różnych opinii i głosów, obszar w którym  mężczyźni także są częścią walki o równe prawa dla kobiet.
W „Świecie według Garpa” John Irving wspomina, że kobiety były dyskryminowane przez całą historię ludzkości, a tym samym uzasadnia i wyjaśnia, że ruchy feministyczne powstały, ponieważ w przeszłości dochodziło do ogromnej niesprawiedliwości wobec kobiet i że istnieje wciąż wiele odcieni dyskryminacji w wielu dziedzinach życia społecznego. W „Świecie według Garpa” te niesprawiedliwości zostały wykazane już, gdy opisano, jak powstała szkoła w Steering. Kobiety zostały wykluczone z bardzo ważnej części rozwoju społecznego, jaką jest zdobywanie wykształcenia, ponieważ odmawiano im odpowiedniego dostępu do wyższego poziomu edukacyjnego. Na dłuższą metę ta dyskryminacja pozbawiała kobiety znaczącego wpływu na swoje życie. Oczywiście te niesprawiedliwości w przeszłości wywoływały u nich poczucie dyskryminacji i gniewu, ale z marnym skutkiem. Ten fakt został dodatkowo pokazany na kartach książki, gdy ojciec Helen Holm przenosi się do pracy w  Steering w nadziei, że jego inteligentna córka otrzyma dobre wykształcenie, ponieważ dzieci nauczycieli miały zapewnioną bezpłatną naukę w szkole w której pracują. Jednak Ernie Holm nie zorientował się, że edukacja w tej szkole jest przeznaczona wyłącznie dla chłopców, dlatego jego córka była zmuszona uczęszczać do jeszcze gorszej szkoły publicznej niż do tej pory chodziła. W książce jest oczywiste, że Helen Holm nigdy tak naprawdę nie wybaczy szkole w Steering pozbawienia jej dostępu do wykształcenia. Bardzo niechętnie przyjeżdża po latach pracować tam, jako nauczycielka, i nalega, aby jej epitafium na nagrobku przedstawiało bardzo zdeterminowany feministyczny punkt widzenia i krytykę systemu, który wpłynął na gorsze traktowanie kobiet w czasach jej młodości.
W „Świecie według Garpa” gwałt na Ellen James jest bardzo znaczący, ponieważ symbolizuje ucisk seksualny i potrzebę uciszenia wszystkich kobiet: „Dwóch mężczyzn zgwałciło ją, gdy miała jedenaście lat... Potem odcięli jej język, więc nie mogła powiedzieć nikomu, kim oni byli ani jak wyglądali”. Okaleczenie młodej Ellen James jest w książce oczywiście aktem symbolicznym i środkiem do zademonstrowania męskiej władzy nad kobietami, zastosowanym, aby się „uciszyły”, były posłuszne i by z pokorą akceptowały swój los. Jednak te okrutne działania przyniosły zupełnie odwrotny skutek, ponieważ cierpienie Ellen James zainspirowało do walki o prawa kobiet obywateli w całym kraju. Zaczęły powstawać grupy i stowarzyszenia kobiet, które chirurgicznie usuwały sobie języki, by w ten okrutny sposób solidaryzować się z gwałconymi kobietami, a także zwrócić uwagę polityków i społeczeństwa na problem przemocy wobec kobiet. Garp, na którego również miała wpływ sprawa Ellen James, zaangażował się w pościg za gwałcicielem. Kiedy biegał w parku, spotkał małą dziewczynkę, mającą zaledwie dziesięć lat, która kilka minut wcześniej była napastowana przez mężczyznę. Sytuacja doprowadziła Garpa do szaleństwa dogonił gwałciciela, skutecznie go obezwładnił i przekazał go policji. Następne wydarzenie związane z destrukcyjną formą seksualności, ma miejsce podczas wypadku, w którym jego jeden syn Walt umiera, a drugi syn Duncan traci jedno oko. Te smutne okoliczności zmuszają Garpa do napisania powieści pełnej przemocy, śmierci i nadużyć seksualnych. 

Ponadto Jenny Fields głosi prawo kobiet do decydowania o własnym ciele, twierdzi, że kobiety mają prawo do posiadania dzieci bez mężczyzn. Oczywiście pomysł Jenny na idealną sytuację, w której można posiadać dziecko bez żadnych zobowiązań, należy uznać za bardzo kontrowersyjny w latach 40. XX wieku, kiedy sama była zaangażowana w poczęcie swojego syna. Sposób, w jaki Garp został spłodzony, obecnie również nazwalibyśmy gwałtem. Nie zostało to opisane, jako akt przemocy, ale biorąc pod uwagę, że ojciec Garpa to niczego nieświadomy pacjent w szpitalu, który nie mógł mówić, bronić się ani decydować o swoim ojcostwie, możemy tak interpretować to wydarzenie. Gdyby w tej sytuacji role zostały odwrócone, zbliżenie to zdecydowanie zostałoby nazwane przestępstwem. Jednak wiele kobiet z zadowoleniem przyjęło pomysły, które chciała wprowadzić w życie Amerykanek Jenny, w wyniku czego została rzeczniczką wolności dla kobiet w całym kraju. W tym miejscu Irving określa potrzebę głosu feministycznego, który umożliwiłby kobietom swobodne wyrażanie siebie i podejmowanie własnych decyzji w swoim życiu, niezależnie od opinii polityków i konserwatywnego społeczeństwa. Chociaż Jenny nie chciała być wzorem do naśladowania i nigdy nie nazywała się feministką, jej pomysły były na owe czasy rewolucyjne.
Oprócz Jenny Fields, Irving przedstawia w książce inne kobiety o niezależnych cechach osobowości. Żona Garpa, Helen Holm, także reprezentuje nowoczesną kobietę, dla której ważne są wartości feministyczne. Chociaż nie jest naturalną przywódczynią ani nie angażuje się tak stanowczo w walkę o prawa kobiet, jak Jenny, Helen jest kobietą, która samodzielnie podejmuje decyzje życiowe i sama decyduje, jak chce żyć. Od samego początku była świadoma, że ​​jeśli wyjdzie za mąż to na pewno za mężczyznę, który będzie pisarzem. Co ciekawe, na początku odmawia poślubienia Garpa, dając mu warunek, że dopóki nie opublikuje swojej pierwszej powieści, ona nie zostanie jego żoną. Jednak, gdy Helen Holm decyduje się na romans z jednym ze swoich uczniów, jej niewierność niczym w antycznym dramacie jest surowo ukarana. Sam Garp, kiedy dowiaduje się o jej romansie, nalega, aby natychmiast go zakończyła. Gdy kochanek Helen, Michael Milton, chce ją zobaczyć ostatni raz, mamy wrażenie, że gdzieś w kuluarach powieści odbywa się walka boskich zwolenników i przeciwników tej postaci kobiecej. Helen nie chce wpuścić kochanka do domu, więc nalega on, żeby usiedli w jego samochodzie, zaparkowanym na podjeździe. Nie jest im dane spokojnie zakończyć swoich spraw - Garp specjalnie doprowadza do stłuczki, która kończy się w tragiczny sposób. W jej następstwie umiera syn małżeństwa, a drugi traci jedno oko, co jest największą karą dla ich matki za romans. Zauważmy, że to wydarzenie w pewnym sensie usuwa wszystkie pozamałżeńskie zdrady Garpa z naszego pola widzenia. Chociaż promowanie odwróconych ról domowych przez Irvinga jest dość nowoczesne, spogląda on potępiająco na seksualność kobiet, a seksualność mężczyzn ostatecznie postrzega jako normę.
Dość barwną postacią w książce jest Roberta Muldoon, która wcześniej była potężnie zbudowanym graczem filadelfijskich „Orłów”. Po operacyjnej zmianie płci (i imienia) zaprzyjaźnia się z rodziną Garpa. Z głównym bohaterem dzieli podobne, specyficzne poczucie humoru. Jej atletyczna budowa i ekscentryczne zachowanie zwracały powszechną uwagę otoczenia. Miała w zwyczaju brać przyjaciół w „niedźwiedzi uścisk". Zarządzała Fundacją Fields oraz cieszyła się wielkim uznaniem społeczności Dog’s Head Harbour. Uważała, że potrafi doskonale wyczuwać zarówno próżność mężczyzny, jak i niepokoje kobiet w wieku średnim – „teraz zawsze wiem, co mężczyzna ma zamiar powiedzieć, zanim jeszcze otworzy usta”. John Irving używa Jenny i Garpa, jako przykład ludzi, którzy działają poza oczekiwanymi rolami płciowymi, ale najbardziej wyrazistym przykładem przełamywania granic płci jest właśnie Roberta Muldoon. Irving używa jej do zademonstrowania nie tylko zatarcia granic płci, ale także uprzedzeń seksualnych. Roberta reprezentuje stereotypowe cechy kobiet: jest uwodzicielska, opiekuńcza i współczująca, ale też przejawia szablonowe atrybuty mężczyzn: obrońców ogniska domowego, silnych i agresywnych fizycznie. Autor zmusza czytelnika do kwestionowania tego, co myślą o seksie bohaterowie, jak i sami czytelnicy. Temat ten używany jest w książce jak i w życiu jako przykład ilustrujący stereotypowe różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami. Najbardziej stabilną emocjonalnie i rozsądną postacią jest właśnie transseksualistka Roberta Muldoon. Jest to dość nieoczekiwany pomysł autora, ponieważ do tej pory postaci transpłciowe ukazywane były w literaturze i filmie tylko po to, aby zaszokować czytelnika lub widza, pokazywani byli tylko jako „zboczeńcy” lub dziwacy. Co ciekawe, Roberta w książce Irvinga ma najmniej zmartwień osobistych i nierozwiązanych problemów emocjonalnych, jej osoba pokazuje, że zmiana płci i orientacji seksualnej pozwalała jej lepiej rozumieć mężczyzn i kobiety. Po przybyciu do domu Jenny Fields, dotrzymuje towarzystwa innym poszkodowanym kobietom, szybko staje się ich zaufaną doradczynią i powierniczką.
Garp podziela lęki, jakie odczuwają wszyscy rodzice na świecie oraz rozumie strach o bezpieczeństwo swoich dzieci. Wobec całej przemocy, agresywnego seksu i zniszczeń na świecie, Irving zadaje pytania w jaki sposób rodzic może być pewny tego, że jego dziecko dorośnie we właściwym środowisku? Obawy Garpa wydają się odzwierciedlać obawy samego autora, Johna Irvinga, ale także obawy Amerykanów. Ludzie chcą pocieszyć się wiedzą, że następne pokolenie będzie żyć w świecie bezpiecznym, opierając się o wartości, które przekazali im ich rodzice.
Charakterystyczne dla twórczości Irvinga jest to, że jego bohaterowie są ofiarami własnej wrażliwości i dramatów rodzinnych, na które nie mają najmniejszego wpływu: „Zrozumiałem dość wcześnie, że życiem ludzkim rządzi przypadek. W swoim czasie ciekawy byłem, jak to jest na wojnie i bardzo byłem rozczarowany, że ominął mnie Wietnam moja dziewczyna przypadkiem zaszła w ciążę i wcześnie zostałem mężem i ojcem. Po kilku latach, kiedy wielu moich kolegów ze szkoły wojskowej, uczestników wojny w Wietnamie, leżało już w grobie, zrozumiałem, że pomiędzy mną a okropnościami wojny stanął tylko przypadek, który być może zadecydował o całym moim życiu” mówił pisarz. „Świat według Garpa” to komiczna i współczująca powieść o dojrzewaniu, dzięki której John Irving stał się jednym z najbardziej pomysłowych pisarzy swojego pokolenia. Światowy bestseller od czasu swojej publikacji w 1978 roku nadal jest aktualny i czytany przez następne pokolenia czytelników. Książka została zekranizowana w 1982 roku w reżyserii George'a Roya Hilla z udziałem Robina Williamsa w tytułowej roli. Za swoje role John Lithgow i Glenn Close byli odpowiednio nominowani do nagrody dla najlepszego aktora i aktorki drugoplanowej. „Dziwactwo zwane życiem” – taki oto tytuł mogłaby nosić książka Johna Irvinga, ponieważ „(…) w świecie według Garpa wszyscy jesteśmy przypadkami beznadziejnymi”.