„Profesor Stoner”
John Williams
Autor/ (ur. 29 sierpnia 1922 w Clarksville, zm. 3 marca 1994 w Fayetteville) – amerykański pisarz, wykładowca i wydawca. Laureat National Book Award za powieść Augustus (1972). W czasie II wojny światowej służył w lotnictwie Stanów Zjednoczonych w Azji. Doktoryzował się z literatury angielskiej w 1954 roku na University of Missouri i w tym samym roku objął stanowisko asystenta na swojej alma mater, University of Denver, zostając później profesorem na tej uczelni.
Tłumaczenie/ Paweł Cichawa
Tytuł oryginału/ an-us „Stoner”
Tematyka/ Można podejrzewać, że powieść Williamsa jest po części autobiograficzna. On też wywodził się z niebogatej farmerskiej rodziny, doktorat zrobił na tym samym Uniwersytecie Missouri, a potem przez długie lata wykładał na podobnie prowincjonalnej uczelni w Denver. Najważniejsze jest to, że „Stoner" opowiada o życiu właściwie ubogim w spektakularne wypadki, lecz pełnym zmagania się z przeciwnościami losu. I o nierównej walce z losem o drobne chwile szczęścia i możność wypełnienia swego powołania.
Główny motyw/ William Stoner, tytułowy bohater powieści, to syn ubogich farmerów, którego poznajemy w chwili, gdy rozpoczyna studia na Uniwersytecie w Missouri. Choć początkowo ma uczęszczać na agronomię, pod wpływem jednego z wykładowców decyduje się na studiowanie literatury angielskiej; murów wydziału anglistyki nie opuści on do końca życia. Czytelnik zaś ma okazję wraz ze Stonerem przeżywać kolejne etapy naukowej i osobistej drogi: obronę doktoratu na zdziesiątkowanej Wielką Wojną uczelni, zawarcie małżeństwa, narodziny jedynego dziecka oraz coroczne przygotowania do zajęć dydaktycznych. Alma mater szybko okazuje się areną osobistych walk, polem zmagań ze studentami, ale również miejscem narodzin gorącego romansu, który dla starzejącego się profesora będzie interludium pomiędzy kolejnymi bezbarwnymi wydarzeniami.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Szekspir przemawia do pana sprzed trzystu lat. Słyszy go pan, Stoner?”.
„Myślał o swoich rodzicach, którzy wydawali mu się niemal tak samo dziwni jak dziecko, które spłodzili”.
„Jesteś marzycielem, szaleńcem w obłąkanym świecie, naszą własną wersją Don Kichota bez Sancha, hałasującego pod błękitnym niebem środkowego zachodu”.
„Ponieważ zawsze oczekiwałbyś, że świat będzie inny, niż jest naprawdę, dostrzegałbyś w nim coś, czym nawet nie chce się stać”.
„Ludzkość toczy także i takie wojny, które nie mają militarnego charakteru, a niektóre jej zwycięstwa oraz porażki nie są odnotowywane w annałach”.
„Uniwersytet Missouri w Columbii zapewnił mu poczucie bezpieczeństwa i ciepło, którego nie zaznał jako dziecko w domu rodzinnym”.
„Literaturę możemy więc tylko wyznawać, jak wiarę, ponieważ jesteśmy kompletnie bezradni wobec jej potęgi”.
„W czterdziestym trzecim roku życia William Stoner odkrył to, czego inni, znacznie młodsi, dowiedzieli się przed nim: że na końcu kochamy inaczej niż na początku, a miłość nie jest celem tylko procesem, w którym jeden człowiek próbuje poznać drugiego”.
„Potrzeba dopiero miłości, żebyśmy mogli czegoś się dowiedzieć o sobie samych”.
„(…) zdarzały się jednak chwile kiedy niecierpliwie patrzył w przyszłość – czasem wszak czekamy na początek podróży, w którą niespecjalnie chcemy się udać”.
„Chciał miłości, ale kiedy przyszła, się jej wyrzekł, pozwalając, żeby pozostała w sferze niespełnionych możliwości”.
„Śmierć wywołuje egoizm, pomyślał. Umierający zazdrośnie strzegą każdej chwili, jak dzieci”.
The New Yorker nazywa książkę „Profesor Stoner”„największą amerykańską powieścią, o której nigdy nie słyszałeś". Powieść „Profesor Stoner”, historia skromnego angielskiego profesora na Uniwersytecie w Missouri, przeszła praktycznie niezauważona, gdy została opublikowana w 1965 roku (mniej niż 2000 sprzedanych egzemplarzy). Dopiero po tym, jak książka zaczęła przyciągać uwagę czytelników w Europie, Amerykanie zaczęli dostrzegać oraz potwierdzać jej wartość literacką. Obecnie jej sprzedaż liczona jest w milionach egzemplarzy i została przetłumaczona na ponad 20 języków. Dla mnie „Profesor Stoner” jest powieścią niemal idealną. Prozę można określić jednym słowem- jako piękną. Ma strukturę, postacie, symbolikę, obrazowość, nastrój – to rodzaj książki, która sprawia, że zaczynamy żałować, że nie studiowaliśmy literatury.
Tytułowy bohater, William Stoner, jest introwertykiem. Dorastając na farmie, nie ma żadnych planów, żadnych oczekiwań na przyszłość, dopóki pewnego dnia nie pojawi się jako student na uniwersytecie w sali , w której wykłada się literaturę angielską. Kiedy usłyszał skierowany do niego głos profesora Archera Sloane: „Szekspir przemawia do pana sprzed trzystu lat. Słyszy go pan, Stoner?” i pytanie co oznacza konkretny sonet szekspirowski – jakby po raz pierwszy – rozumie, że istnieje sens wykraczający poza to, co pozorne. Oraz to, że można umrzeć czując, że życie poświęcone czemuś wartościowemu, sprawi, że nieuchronność śmierci stanie się mniej tragiczna. W tym momencie Stoner znajduje wewnętrzne pozwolenie na porzucenie rolnictwa i zajęcie się literaturą.
W trakcie swojego życia kocha trzy kobiety: żonę Edith, córkę Grace i kochankę Katherine. Ale największą miłością w jego życiu jest literatura. Ta trwająca całe życie pogoń kończy się najbardziej przejmującą sceną śmierci, jaką czytałem we współczesnej literaturze. Jarosław Kuisz w „Krytyce Politycznej” w artykule: Jak powinien umrzeć profesor? O „Stonerze” Johna Williamsa (Nr 403(39/2016) 27 września 2016) opisał zaskakujący renesans twórczości pisarza i jego spojrzenie na przemijalność ludzkiego życia. „Sztuka dobrego umierania to zagadka. Dawniej bohater utworu literackiego wdawał się po prostu w rozmowę ze Śmiercią. Ona pouczała go, co robić, aby w ostatniej godzinie zachować spokój duszy. >Ars moriendi< stanowiła warunek zbawienia. Niemniej już za życia nieść miała uśmierzenie metafizycznych niepokojów. W rozmowie z Mistrzem Polikarpem trup kobiety w stanie rozkładu podkreślał, że pobożne życie powinno iść w parze z sumiennym wypełnianiem obowiązków zawodowych. Wspominam o tym, gdyż współcześnie cichy renesans przeżywa powieść, którą można potraktować jak świecki odpowiednik dawnych moralistyczno-dydaktycznych dialogów. Ukojenie metafizycznej trwogi w tym wypadku miałaby przynosić wiara w sens pracy… na wyższej uczelni”. A jak umierał profesor Stoner? Kilka minut przed zamknięciem na wieki swoich oczu zaczął przeprowadzać dialog sam ze sobą: „Pragnął wyjątkowego małżeństwa, w którym zrealizuje swoją pasję, a gdy je zawarł, nie wiedział, co z nim począć, i się rozpadło. Chciał miłości, ale kiedy przyszła, się jej wyrzekł, pozwalając, żeby pozostała w sferze niespełnionych możliwości. Katherine, pomyślał. Chciał być nauczycielem – i nim został. Wiedział jednak, nie miał co do tego wątpliwości, że przez większość życia wykonywał ten zawód obojętnie. Marzył o prawości i czystości absolutnej, a znalazł kompromis i obezwładniającą trywialność. Wymarzył sobie mądrość, a po wielu latach znalazł ignorancję. (…) Odwrócił głowę. Na stoliku przy jego łóżku piętrzyły się sterty książek, których nie tknął od dłuższego czasu. Pozwolił swojej dłoni dotykać ich przez chwilę. Nie mógł się nadziwić smukłości swoich palców i ulotnej zwiewności ścięgien, kiedy je napinał. Poczuł w nich siłę, dzięki której z bezładnego stosu książek wyciągnął jedną, swoją własną. Uśmiechnął się, kiedy wziął ją do ręki. Przez lata znajoma czerwona okładka mocno wyblakła i pokryła się rysami. Nie liczyło się zupełnie, że książka została zapomniana i nikt z niej już nie korzystał. Pytanie o jej wartość wydawało mu się niemal trywialne. Nie miał złudzeń, że w blaknących literach znajdzie siebie, a przecież wiedział, że jakaś jego cząstka, której nie mógłby się wyprzeć, naprawdę w nich tkwiła. Że zostanie tam na zawsze”. (…) „Potem palce zwiotczały, książka wysunęła się z nich powoli, dotknęła stężałego ciała, ześlizgnęła się po nim szybko i upadła w ciszę”.
W życiu profesora istnieje dwóch antagonistów – jego żona Edith, kobieta zaburzona, obarczona złośliwością i złą naturą oraz profesor Hollis Lomax, mściwy garbus, przewodniczący departamentu literatury angielskiej na Uniwersytecie. Cały czas szuka okazji do zemsty na Stonerze za działanie przeciwko pewnemu studentowi, protegowanemu Lomaxa. Te dwie siły tworzą interesującą paralelę między „miłościami" Stonera i, co ważniejsze, sam bohater jest zmotywowany, aby stanąć w obronie siebie przeciwko nim. Zbroją Stonera przeciwko rozczarowaniom jego życia jest literatura, a nie alkohol. Wierzy, że literatura może być bodźcem do odkrycia tej tajemnicy, do odnalezienia ścieżki istnienia. Jego życie zmienia się całkowicie od tego momentu: odkryje piękno gramatyki oraz niezwykły sposób, w jaki literatura może oddziaływać na świat nawet przez samo opisywanie go. Zostaje nauczycielem, dla którego w książkach tkwi prawda, na którego spływa godność sztuki, która ma niewiele wspólnego z głupotą i słabością ludzi. U kresu życia, wspominając rozczarowania i porażki w życiu myśli o akademii jako jedynej prawdzie, która go nie zdradziła. I zrozumiał też, że toczy się stała walka między akademią i światem: uczelnia musi być strażnikiem wartości, aby świat mógł trwać. To właśnie jego pierwszy wykładowca Archer Sloane odmienia jego życie. Stoner porzuca studia rolnicze dla literatury. Za namową swojego mentora kontynuuje naukę, pracując w gospodarstwie kuzyna, dopóki nie uzyska magisterium. Kiedy rodzice przyjeżdżają na ceremonię rozdania dyplomów, Stoner informuje ich, że nie zamierza wracać do rodzinnego domu. „Skoro sądzisz, że powinieneś tu zostać i dalej studiować te swoje książki, to tak powinieneś zrobić”- stwierdza ojciec pod koniec tej poruszającej sceny.
John Williams, autor powieści, przedstawił obraz bohatera zagubionego, świadomego przemijania ludzkiego życia i poszukującego sensu wszelkich dotychczas podjętych działań. Od momentu rozpoczęcia studiów William Stoner stopniowo zamyka się w sobie, a jego życie wypełnia się ciszą, spokojem i pogłębiającą się samotnością. Każdy następujący po sobie rok jest dla mężczyzny kolejnym etapem, przynoszącym coraz więcej wątpliwości i cierpienia. We wszystkim, co go otacza, dostrzega prawdę tak brutalną, że nie jest w stanie z nikim innym się nią podzielić. Pozostaje więc uwięziony w świecie własnych myśli, który od zawsze nie tolerował kompromisów. Autor w mistrzowski sposób daje wyraz tragicznego losu niepogodzenia się ze światem, a mimo tego podporządkowaniu się mu w każdym momencie swego istnienia. Idąc o krok dalej, można łatwo dojść do wniosku, że w trakcie procesu tworzenia postaci Profesora Stonera posłużono się pewną podstawą przyjętych teorii i idei, silnie powiązaną z poglądami głoszonymi między innymi przez Kanta czy Schopenhauera. Taki zabieg w znakomity sposób podnosi wartość tej powieści.
W lekturze „Profesora Stonera” znajdziemy rozrywkę najwyższych lotów, którą John Williams opisuje jako „ucieczkę od realności”, ale też ból i radość. Już sama jakość prozy sprawia czytelnikowi niekłamaną przyjemność.
To „zaledwie” opowieść o chłopcu ze wsi, tytułowym Williamie Stonerze, którego ojciec wysyła na studia agronomiczne. Syn porzuca praktyczne zainteresowania i oddaje się zgłębianiu historii literatury pięknej. Po kilku latach uzyskuje stopień doktora nauk humanistycznych i podejmuje pracę na Uniwersytecie Missouri. Na prowincjonalnej uczelni pracuje aż do śmierci w 1956 r. Dorobek naukowy pozostawia znikomy, względnie szybko ludzie o nim zapominają. Jako bardzo młody chłopak Stoner wyobrażał sobie, że miłość to absolutny stan istnienia, do którego – przy odrobinie szczęścia – można zyskać dostęp; jako młody mężczyzna uznał, że jest obiecywanym przez fałszywą religię niebem, na które powinno się patrzeć z pełnym rozbawieniem niedowierzaniem, delikatnie znajomą pogardą i pełną zażenowania nostalgią. Jako już dojrzały mężczyzna, dowiedział się, że miłość nie jest ani stanem łaski, ani iluzją. Postrzegał ją jako ludzki akt stawania się; zrozumiał, że miłość jest stanem nieustannie odkrywanym i ciągle zmienianym, dzień po dniu, przez wolę, inteligencję oraz serce. Stoner wykłada, prowadzi badania naukowe, pisze książkę, zawiązuje przyjaźnie, zakochuje się w wyidealizowanej kobiecie, żeni się z nią, aby następnie powoli i z goryczą odkrywać kobietę, którą poślubił, oraz patrzeć, jak wykorzystuje ona ich delikatną, uległą córkę jako oręż w małżeńskiej walce. Namiętny romans Stonera z doktorantką daje środowisku okazję do pełnych goryczy i mściwych intryg.
Małżonka Stonera reprezentuje typ kobiety często portretowanych przez amerykańskich pisarzy o tak różnej wrażliwości jak O'Neill, Tennessee Williams, Faulkner czy Scott Fitzgerald - piękna, niezrównoważona, nauczona dostrzegać tylko wąskie problemy uprzywilejowanych warstw społeczeństwa. Kiedy biorą ślub, nie znają się nawzajem, a łączy ich tylko pożądanie (tylko ze strony Stonera). Występujące między nimi różnice potrzeb w tym względzie są ogromne. Jeśli powieściowemu portretowi Edith moglibyśmy cokolwiek zarzucić, to chyba tylko bezwzględność opisu, który jednak przedstawiony jest z tak wielkim zrozumieniem postaci, że dostrzegamy w nim odzwierciedlenie stanu faktycznego, tak samo jak opis romansu Stonera z Katherine Driscoll przedstawia możliwy stan rzeczy. Na pierwszy rzut oka fikcyjny profesor na drodze do wzniosłości przegrywa na każdym polu. Awans społeczny odcina go od wiejskich korzeni. Małżeństwo, zawarte z młodzieńczego porywu serca, szybko okazuje się obustronną męczarnią. W intrygach akademickich Stoner nie radzi sobie do tego stopnia, że w ich wyniku traci ostatnią miłość w swoim życiu (do młodszej kochanki).
Romans dwojga inteligentnych ludzi opisany jest z rzadką delikatnością. Zmysłowość spotyka się z wrażliwością i bezbronnością, kiedy odkrywają wspaniałość pierwszego dnia stworzenia świata „(…) ich wspólne życie okazało się dalekie od tego, które każde z nich sobie wyobraziło. Przeszli od pasji przez pożądanie do głębokiej zmysłowości, która odnawiała się z każdą kolejną chwilą”. Czytają, rozmawiają, bawią się. „Uczyli się być razem bez słów i wyrobili nawyk odpoczywania”. Znaleźli w sobie nawzajem nie tylko przyjemność, ale i sens, który pokazany jest z żartobliwą, czułą ironią: „Jak wszyscy kochankowie, dużo rozmawiali o sobie, jakby mogli w ten sposób zrozumieć świat, który umożliwił im istnienie”. Romans z Katherine był dla Stonera jak poznawanie dopiero co niedawno odkrytej planety. Ślub z córką dyrektora banku, wrodzona godność i delikatność przeczyła temu pierwszemu wrażeniu, pod koniec powieści zaś sam Stoner zdaje się zyskiwać milczącą, cierpliwą siłę w małżeństwie z Edith.
Wiele drugoplanowych postaci sportretowanych zostało z taką samą zwięzłością i psychologiczną wrażliwością. Poznajemy przyjaciół Stonera - błyskotliwego Dave'a Mastersa, wyraziciela niektórych poglądów samego Johna Williamsa na istotę uniwersytetu, który pada ofiarą wojny we Francji, oraz zaradnego Gordona Fincha, który obsypany wojskowymi zaszczytami wraca po wojnie na swoją macierzystą uczelnię, gdzie awansuje na stanowisko dziekana. Finch pozostaje lojalnym, choć czasem zdesperowanym sojusznikiem i protektorem Stonera na uczelni, a na jego nieskomplikowaną przyjaźń Stoner może liczyć przez całe życie. Obserwujemy powolny upadek Archera Sloane’a oraz rozwój kariery jego następcy Hollisa Lomaxa, który stał się z czasem nieprzejednanym wrogiem Stonera. Jeden z najbliższych przyjaciół naszego bohatera, choć nie ma pojęcia o przyczynach konfliktu za oceanem, zgłasza się na ochotnika. Motywację stanowi mieszanka ignorancji, nudy i młodzieńczego nihilizmu („robię to chyba dlatego, że jest zupełnie wszystko jedno jak się zachowam”). Inni studenci i doktoranci podejmują decyzje pod wpływem patriotycznej presji otoczenia. Niektórzy w imię walki ze Złem poszukują „męskich” przygód na froncie, wyobrażają sobie wojnę jako ciąg dalszy zdobywania harcerskich sprawności itp. Wszystko to dobrze znamy z innych miejsc i innych czasów. Na tym tle intrygujące okazuje się zachowanie młodego Stonera. Odporność na zbiorowe szaleństwa wyraża się w wahaniu przed podjęciem decyzji. Syn farmera nie jest tchórzem. Nie potrafi jednak wzbudzić w sobie nienawiści do ludzi, których nie widział na oczy.
Williams realia akademickie znał jak własną kieszeń. Do emerytury pracował na Uniwersytecie Denver, akcję kampusowej powieści umieścił na Uniwersytecie Missouri, gdzie wcześniej trudził się nad rozprawą doktorską. Miał świadomość, że wysiłki wielu naukowców z zewnątrz mogą wydawać się marnowaniem życia. Poczucie absurdu może być jednak słabsze lub mocniejsze. W „Profesorze Stonerze” wzniosły sens akademickiej pracy obracają w karykaturę intrygi pomiędzy naukowcami. „Na uniwersytecie profesorowie i inne osoby zawsze rywalizują o władzę, choć właściwie nie ma o co” – gorzko stwierdził Williams w jednym z wywiadów. W powieści wątek rywalizacji pomiędzy profesorami okazuje się jednak wyjątkowo atrakcyjny. Wyrafinowane zadawanie bólu przeciwnikowi, upokorzenia wymierzane dzięki pozycji zajmowanej w hierarchii przynoszą dramatyczne, „sensacyjne” momenty powieści. Rywalizacja o władzę upaja naukowców jako rodzaj gry. To także niezbędny warunek powiązania ich w jakąkolwiek wspólnotę. Okrucieństwo wiąże się z bezinteresownością poszukiwań naukowych.
Jeśli w ogóle można powiedzieć, że powieść zawiera jedną główną myśl, to ta z pewnością jest powieścią o miłości, o wielu formach, które miłość przybiera, oraz o siłach, które jej przeciwdziałają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz