04 lutego 2023

Pieśń Salomonowa

 

„Pieśń Salomonowa”

Toni Morrison

Autorka/ właśc. Chloe Anthony Wofford-Morrison (ur. 18 lutego 1931 w Lorain, zm. 5 sierpnia 2019 w Nowym Jorku) – amerykańska powieściopisarka i eseistka, laureatka literackiej Nagrody Nobla (1993), z przekonań feministka.

Tłumaczenie/ Zofia Uhrynowska-Hanasz

Tytuł oryginału/ an-us „Song of Solomon”

Tematyka/ „Pieśń Salomonowa” rozpoczyna się obrazem zdesperowanego i samotnego mężczyzny, który chce latać. Obserwuje go kobieta, zaczynająca rodzić. Następnie akcja powieści przenosi czytelnika w samo centrum opowieści o czarnoskórym dziecku, pierwszym dziecku, które urodziło się w Szpitalu Miłosierdzia przy ulicy Not Doctor. Matka została przyjęta do szpitala tylko z powodu zamieszania po nieudanym skoku mężczyzny z dachu, a także ze względu na fakt, że ojciec dziecka był pierwszym lekarzem w mieście. Okoliczności narodzin – pragnienia, rozczarowania i straty, które mu towarzyszą – to problemy, którym to dziecko będzie musiało stawić czoło, gdy dorośnie.  

Główny motyw/ Macon-Nieboszczyk-Junior, jest synem, który przyszedł na świat w bogatej rodzinie czarnoskórych. Macon cieszy się uprzywilejowanym dzieciństwem, ale pozbawionym ciepła i miłości. Dopiero kiedy poznaje krewnych ciotki ze strony ojca, dowiaduje się o rodzinnej historii bogatej w tajemnice i zagadki, z którymi chce się zapoznać. Wyrusza w podróż i wraca na Południe do ludowych korzeni, z którymi dawno nie miał kontaktu. Tam odkrywa historię rodziny, dzięki której dowiaduje się, kim jest. Ale po powrocie uświadamia sobie, jakie spustoszenie poczynił jego wcześniejszy, lekkomyślny i niefrasobliwy styl życia człowieka uprzywilejowanego. I poznaje prawdziwą odpowiedzialność, której źródłem jest świeżo nabyta wiedza.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Większość ludzi w ogóle nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Widzą je, ale nie dostrzegają w nich piękna. Nie zauważają, że natura sama tworzy to, co najpiękniejsze”.

„Ale żeby przetrwać od rana do wieczora, potrzeba czegoś więcej – jakiegoś balsamu, delikatnego dotyku, pieszczoty”.

„Wszelkie zło, jakie go w życiu spotkało, wynikało stąd, że nie potrafił czytać”.

„(…) nigdy nie będziecie nosili na koszuli czterech gwiazdek, ani nawet trzech. I nigdy wam nie przyniosą na śniadanie tacy z czerwoną różą i dwoma jeszcze ciepłymi rogalikami, i filiżanką gorącej czekolady. Figę. Nigdy”.

„Nie ufał ludziom, którzy nie lubili słodyczy”.

„W stosunku do  kogoś kochanego nie można być egoistą”.

„Nie ma na świecie nic takiego, czego by pragnął na tyle, żeby w imię tego ponieść jakieś ryzyko czy choćby narazić się na niewygodę”.

„Nie ma nic złego w panowaniu nad sobą, ale nikt nie powinien panować nad innymi”.

„A przecież całą swoją wiedzę o świecie czerpał z tego, co mu powiedzieli inni. Czuł się jak pojemnik na śmieci, pełen cudzych czynów i nienawiści”.

„Śmierć jest czymś naturalnym jak życie”.

„To świat jest jednym wielkim zoo i ja w nim nie widzę miejsca dla siebie”.

„Zmierzam do tego, że w określonych okolicznościach każdy z nich by to zrobił. I w tych okolicznościach żaden z nas by tego nie zrobił”.

„Ziemia jest przesiąknięta krwią czarnych ludzi. A przedtem jeszcze krwią Indian. Biali się nie zmienią i jeżeli tak dalej pójdzie, nie zostanie nikt z nas, a dla tych, co zostaną, zabraknie miejsca”.

„Niewolnicze nazwiska mi nie przeszkadzają; przeszkadza mi niewolniczy status”.

„(…) są im dane tylko dwa rodzaje podróży: podróż ostateczna albo ucieczka raz na zawsze”.

„Pieniądze to wolność. Jedyna prawdziwa wolność, jaka istnieje”.

„Jak się nie ma szansy, trzeba ją stworzyć”.

„Nigdy nie uniosłeś ciężaru większego niż własne stopy i nie rozwiązałeś problemu poważniejszego niż zadanie na poziomie czwartej klasy. Co ci daje prawo decydowania o naszym życiu?”.

„Narodziny, życie i śmierć – wszystko to mieściło się na odwrotnej stronie liścia”.

„Zmarli nie lubią być niepogrzebani”.

„Co człowiekowi z życia, skoro nie może nawet wybrać, w imię czego ma umierać”.

„Nie można mieć człowieka na własność. I nie można stracić tego, czego się nie miało”.

„Jeśli człowiek zna swoje imię, powinien się go trzymać, bo ono zginie razem z nim, chyba że zostanie w jakiś sposób zapisane i zapamiętane”.

                        „Pieśń Salomonowa” wydana w 1977 roku jako pierwsza książka Toni Morrison dotarła do masowego czytelnika. Żadnych objaśnień, żadnego oprowadzania po obcym kulturowo terytorium. Żadnego traktowania siebie samej jako osobliwego przypadku, który może wymagać instrukcji obsługi. Otwierające zdanie rzeczywiście wrzuca czytelnika w środek akcji. A w każdym razie czegoś na kształt akcji. „Agent Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych na Życie Karoliny Północnej zapowiedział, że przeleci z dachu Szpitala Miłosierdzia na drugą stronę Jeziora Górnego o godzinie trzeciej”. Lot oznacza tak naprawdę skok z dachu, agent zaś nie potrafi latać. Skok z dachu szpitala miał być najbardziej interesującym czynem, jakiego w życiu dokonał. Publiczne samobójstwo budzi takie emocje u jednej z przypadkowych widzek, ciężarnej Ruth, że doprowadza ją do porodu. W ten sposób przychodzi na świat Macon Nieboszczyk, zwany Mleczarzem, główny bohater powieści. „Nieboszczyk” okaże się, a jakże, nazwiskiem znaczącym. „Lot”, po angielsku flight, oznacza również „ucieczkę”. Mit latającego Afrykanina to element czarnego folkloru, sen o ucieczce z niewoli. Dla niewolników jedyną ucieczką niejednokrotnie było samobójstwo.

            Od początku dostajemy więc tekst obfity w symbole, ukryte znaczenia i psychoanalityczne tropy. W „Pieśni Salomonowej” alegoryczne zapędy Morrison objawiają się w całej pełni. Książka jest doskonałą pożywką intelektualną, wszystko da się zinterpretować, o każdym wątku można napisać esej. Weźmy rodzinę Macona: jego ojciec, człowiek oschły i brutalny, zarabia na najmie nieruchomości, wierząc, że tylko własność daje wolność; własność jest atrybutem białych. Matka – nieszczęśliwa w małżeństwie – szuka pociechy w wychowywaniu dzieci; wciąż karmi Macona piersią, gdy ten ma cztery lata, i tym samym przysparza synowi prześmiewczego pseudonimu (Mleczarz). Ciotka zaś nazywa się Piłat i jest kolejną z linii Morrisonowskich kobiet żyjących poza społeczną konwencją – zdaje się, że posiada czarnoksięskie moce i rozmawia z duchem zamordowanego ojca. Troje bohaterów, trzy literackie motywy: uwewnętrznionej pogardy rasowej, toksycznej relacji rodzicielskiej i – to chyba ulubiony motyw noblistki  - kobiety wyzwolonej jako wiedźmy.

            Czy mamy więc do czynienia z tekstem wciąż tylko gęstym, czy już przeładowanym? Niełatwo odpowiedzieć, bo mimo ogólnego natłoku wrażeń proza Morrison w obrębie poszczególnych scen jest zdyscyplinowana, świetnie skomponowana i śmiała. Weźmy skok agenta ubezpieczeniowego z dachu szpitala. Nie widzimy nawet, jak leci, czytamy za to o wirujących w powietrzu różnych płatkach aksamitu, goniących za nimi dzieciakach, błękitnych jedwabnych skrzydłach przypiętych samobójcy i o kobiecie, która pośród tego chaosu zaczyna nagle śpiewać „potężnym kontraltem”: „Wujaszek odleciał, do nieba się wzbił. Tam wrócił Wujaszek, gdzie dom jego był”. Zanim na miejsce przybędą strażacy, by ściągnąć desperata z dachu, pan Smith zdąży już „zobaczyć płatki róż, usłyszeć pieśń i wykonać skok”. Jeśliby mnie ktoś zapytał, to odpowiem: właśnie dla takich scen tworzy się literaturę.

            Z czasem jednak warstwa symboliczna zaczyna przejmować kontrolę nad opowieścią. Toni Morrison mnoży wątki, które w innych rękach miałyby rys awanturniczy albo wręcz przygodowy – a to pojawia się sekretna organizacja mordująca białych w odwecie za krzywdę czarnych; a to bohaterowie wyruszają na poszukiwania ukrytego skarbu – ale dramaturgia zdarzeń nieszczególnie ją interesuje. Psychologiczna i emocjonalna prawda też miewa tu mniejsze znaczenie niż wydźwięk. Szczególnie ważna w powieści, podobnie jak w pozostałym dorobku twórczym Morrison, jest tradycja biblijna oraz tradycja afroamerykańska i afrykańska, nieustannie się ze sobą przeplatające. Napięcie pomiędzy sensem biblijnym i afroamerykańskim widać w całej książce „Pieśń Salomonowa”, gdzie motywy zaczerpnięte z Pisma Świętego nie stanowią tylko i wyłącznie odwołań do Biblii. Sam tytuł powieści przywodzi na myśl oczywiste skojarzenie z „Pieśnią nad Pieśniami”, ale jej fabuła nie wskazuje na to bezpośrednio, bo tytułowa „pieśń salomonowa” to ludowa piosenka-wyliczanka (nursery rhyme), w tekście której Mleczarz odkrywa historię swojej rodziny i swojego przodka o imieniu Shalimar- Salomon.

            Najistotniejszym bodaj afroamerykańskim motywem w „Pieśni Salomonowej” jest odwołanie do mitu „Flying Africans”, będącego opowieścią o niewolnikach, którzy przemienili się w ptaki i wrócili do domu, do Afryki. Historia bardzo podobna do historii Ikara, ale jednak nie do końca z nią tożsama. Podstawowa różnica pomiędzy mitem ikarskim a mitem „Flying Africans” polega na tym, że grecka opowieść jest skostniała; czytamy ją tak, jak czyta się fikcję. Narracja „Flying Africans” jest prawdziwa, wierzy się, że te wydarzenia miały miejsce naprawdę – a to podstawowa różnica.


Jak zauważyła Elżbieta Bińczycka w eseju „Imiona i nazywanie w powieści Toni Morrison Song of Solomon”, bez wahania można powiedzieć, iż niemal wszystkie imiona w powieści „Pieśń Salomona” to imiona znaczące. Głównym bohaterem jest Mleczarz Nieboszczyk. W jego rodzinie najstarszy syn nazywany jest po ojcu: prawdziwe imię Mleczarza to Macon, „Mleczarz” stanowi tylko przezwisko wymyślone przez sąsiada, który przez przypadek odkrył, iż był on karmiony piersią o wiele dłużej niż jest przyjęte. Podczas gdy imię męskie przechodziło zawsze z ojca na syna, imiona kobiet w rodzinie Nieboszczyków wybierane były zawsze z Biblii. Dziadek głównego bohatera wybrał dla swojej córki imię Piłat (Pilate). W języku angielskim czyta się je jako /paɪlət/ - podobnie jak słowo „pilot”, co jest znamienne w kontekście wspomnianego wcześniej mitu „Flying Africans, będącego jednym z głównych motywów powieści, i faktu, iż to właśnie ta bohaterka staje się duchową przewodniczką Mleczarza. Matka Mleczarza również nosi w powieści biblijne imię Ruth, zaś jej panieńskie nazwisko brzmi „Foster”. Jej relacja z synem jest mocno zaburzona, dlatego badacze twórczości Morrison chętnie zwracają uwagę na jej nazwisko: „foster parents” to w języku angielskim rodzina zastępcza. Ruth nie jest dla Mleczarza prawdziwą matką, więc miejsce to ma zająć Piłat, będąca jego ciotką – siostrą ojca. Pozostałe ważne w powieści kobiety również mają biblijne imiona. Obok Ruth i Piłat spotykamy tu Magdalenę, Hagar, Rebę i „Pierwszy List Do Koryntian”. Ostatnie z tych imion jest szczególnie ciekawe, ponieważ odnosi się do listu Świętego Pawła, z którego pochodzi słynny Hymn o miłości i koresponduje tym samym z tytułem powieści – „Pieśń Salomonowa” to „Pieśń nad Pieśniami”; jej tematem jest miłość. To właśnie miłość, co jednak nie jest na pierwszy rzut oka takie oczywiste, stanowi także kolejny bardzo ważny motyw tej powieści.

            Na tle imion biblijnych uwagę zwraca tajemnicza postać o greckim imieniu Circe, którą spotyka Mleczarz, tropiąc ślady swojej rodziny. Imię to nosi jedna z bohaterek Odysei, co jest znamienne, ponieważ fabułę „Pieśni Salomonowej” kształtuje motyw podróży i powrotu. Motyw ten jest odwołaniem do podróży niewolników z Afryki, wyprawy z północy na plantacje, gdy zakazano już transatlantyckiego handlu niewolnikami. W tekście mamy do czynienia także z eskapadą dziadka Mleczarza na północ i jego samego na południe. Ta ostatnia podróż organizuje treść powieści na jej poziomie fabularnym i jest równocześnie symbolicznym powrotem bohatera do korzeni. Obok niego możemy mówić również o motywie symbolicznego powrotu do Afryki i powrotu do domu w odwołaniu do mitu Flying Africans. Wybór greckiego imienia dla jednej z bohaterek, którą Mleczarz spotyka na swojej drodze, wydaje się pewną niekonsekwencją. Circe koresponduje z postacią Piłat – jest akuszerką, a przy tym wiedźmą. Z fabuły wynika, że jest bardzo stara, przyjęła na świat kilka pokoleń dzieci w rodzinie Macona. Co ciekawe, na jej widok Mleczarz reaguje erekcją, mimo iż jest ona starą, zgrzybiałą kobietą. W scenie tej, co znamienne dla prozy Morrison, nic nie jest jednak bez znaczenia. Za takim właśnie wyborem imienia kryje się nawiązanie do antycznych przedstawień znanej z Odysei postaci czarodziejki Circe. Kiedy przyjrzymy się greckiej sztuce, znajdziemy właściwą odpowiedź: Circe często portretowana jest jako osoba o afrykańskim fenotypie, zaś stojący obok niej Odyseusz często przedstawiany bywa z penisem we wzwodzie.

            Dziwne, bluźniercze nawet imię „Piłat” zostało wyszukane przez ojca bohaterki w tekście Pisma Świętego – zaznaczył je szpilką i nie chciał wybrać innego, nawet kiedy dowiedział się, kto je nosił. W tym miejscu wkraczamy w wymiar typograficzny – imię „Pilate” zostało wybrane z powodu kształtu składających się na nie liter, ojciec noworodka nie umiał czytać, zobaczywszy ciąg znaków nie wiedział więc, co on oznacza. Słowo „Piłat” wydało mu się silne, odpowiednie dla nowo narodzonej córki, która sama wydostała się z łona zmarłej przy porodzie matki. Później karteczkę ze swoim napisanym, czy też raczej odrysowanym z Biblii ręką ojca, imieniem, zamknie kilkuletnia Piłat w tabakierze, z której zrobi sobie kolczyk noszony odtąd stale w uchu. Gdy jej ojcu odczytano słowo, które wybrał jako imię nowo narodzonej córki, nie zmienił zdania, ponieważ prawdziwy sens i znaczenie nie leżały w biblijnej konotacji, ale w graficznym przedstawieniu mającym swoje źródło w Piśmie Świętym. Nieistotne, kto nosił to imię, ważne, że zostało wybrane ze świętej księgi, że sam jego kształt nosi w sobie moc.

Toni Morrison i jej bohaterka Piłat, wkładając do kolczyka karteczkę ze swoim imieniem – traktują jego pisaną formę w bardzo podobny sposób – jako nośnik pewnej tajemnicy, prawdy. Odniesienia do biblistyczno-filozoficznej analizy tekstu Pisma Świętego i treści afrykańskich wierzeń są tu jak najbardziej uzasadnione. Imiona dzieci wybierane są w „Pieśni Salomonowej” przypadkowo z Biblii nie ze względu na jakąś szczególną łączność bohaterów z religią chrześcijańską, ale na przekonanie, że w ten sposób to sam Bóg ma jakiś udział w przypisywaniu bohaterom ich imienia. Kształt graficzny jest ważny, ponieważ to, co zapisane, nie znika, nie rozwiewa się w pamięci. Forma graficzna pozwala uchwycić słowo, utrwala jego znaczenie, zaś samo imię ma niezwykłą wagę – zawiera w sobie niezależność, tożsamość, wolność; do istnienia nie wystarczy tylko dźwięk, potrzebny jest także zapis.

            I mimo że w patriarchalnej murzyńskiej społeczności główną rolę odgrywają mężczyźni (na poły mityczny stary Salomon, Jake-Macon Nieboszczyk, jego syn Macon i wnuk, zwany Mleczarzem), jest to również poruszająca opowieść o losach kobiet. To one rodzą w bólach, bronią siebie i innych przed nieszczęściem, grzebią kości i opłakują zmarłych. A także śpiewają pieśni, w których żywa jest pamięć o przeszłości. Jak Piłat Nieboszczyk, siostra Macona, która recytuje starą wyliczankę o chłopcu spadającym z nieba na brzeg i czarnej pani wijącej się w bólach porodowych. Ale gdy jest taka potrzeba, Piłat potrafi też wbić nóż w serce mężczyźnie próbującym skrzywdzić jej dziecko.

Dlatego właśnie jednym z najważniejszych wątków powieści jest czarny terroryzm, którego korzenie sięgają aż do pierwszych lat po I wojnie światowej. Bo już wtedy zdarzały się odwetowe akty terroru wymierzo­ne w przypadkowo wybranych białych ludzi. W latach 60. ten właśnie ruch zdobywa niepokojąco groźne rozmiary – zawsze jako zemsta za doznane krzywdy. Główny bohater powieści, Mleczarz Nieboszczyk, nie widzi w fanatycznym zaślepieniu czarnych ter­ro­ry­stów żad­ne­go sen­su i zdecydowanie sprzeciwia się swojemu przyjacielowi, który jest w stanie zabić przypadkowych białych w ramach akcji odweto­wej. I dlatego będzie się musiał z nim zmie­rzyć na śmierć i życie.

            Główne motywy twórczości Morrison to rodzina, afroamerykańska historia i amerykańskie dziedzictwo rasowe. Pisarka chętnie przełamuje tradycyjne sposoby myślenia o rodzinie i kwestionuje bezrefleksyjne konstruowanie ról genderowych. W swych powieściach opisuje wielopokoleniowe społeczności kobiece, w których role matek, kochanek czy opiekunek często są wymienne. Portretuje przy tym kobiety niepokorne, przekraczające granice obyczajowe i dumnie stawiające czoła przeciwnościom losu. Do historii literatury amerykańskiej szturmem wkroczyła androgyniczna właśnie Piłat z „Pieśni Salomonowej”. Toni Morrison, poprzez wiele różnych opisanych rodzajów miłości; kazirodczą miłość Ruth, romantyczną miłość Mleczarza i Hagar oraz miłość Guitary do swojej rasy, demonstruje nie tylko gotowość, z jaką miłość zamieni się w niszczycielską i destrukcyjną siłę, ale także natychmiastowość, z jaką to zrobi. Morrison zajmuje się amorficzną i odporną na przeciwności losu ludzką emocją jaką jest miłości nie po to, aby gloryfikować jej radosne odczucia, które może wywołać, ale aby ostrzec czytelników przed jej niestabilną naturą.

Początkowe ujęcie pytania o męskość sugeruje dość konwencjonalną walkę pokoleniową o patriarchalną władzę – między Mleczarzem a jego konwencjonalnie męskim ojcem. Kobiety w domu Nieżywych są marginalizowane i w dużej mierze podporządkowane, siostry Mleczarza zasadniczo żyją w rodzaju skamieniałej otchłani, matka Mleczarza, Ruth, była często upokarzana (a czasem bita) przez męża. Ale wraz z postępem powieści, między Mleczarzem a jego ciotką Piłat oraz kuzynką Hagar rozwija się relacja (związek, który staje się seksualny, a później emocjonalnie toksyczny). Jego spojrzenie na męskość zmienia się. Przechodzi dość dramatyczną przemianę podczas swojej podróży do Wirginii, a pod koniec powieści znajduje nowe uznanie dla swojej babci, Sing i prababci, rdzennych Amerykanów, a także mocy posiadanej przez jego ekscentryczną ciotkę Piłat.

            Toni Morrison, szczególny nacisk kładzie w swojej powieści na archetypowe obawy związane z przemocą, uciskiem, niewolnictwem, autodestrukcją, dyskryminacją rasową czarnych i białych, dziedzictwem, dewastacją duchową, alienacją, równością i wolnością. Jest to też powieść o upamiętniającym akcie nazewnictwa i o zapewnieniu, że nie stracimy z oczu rzeczy, które kryją się za nazwami. Nazwy mówią o historii miejsc – jak w przypadku ulicy Lekarskiej, nadane nazwy mówią o historii ludzi, o ludziach, którzy zajmują to miejsce. Pseudonimy, imiona zaczerpnięte z Biblii, imiona nadane przez pomyłkę lub przez przypadek - te również utrzymują przy życiu zmarginalizowane tożsamości, które są zagrożone spłaszczeniem lub zapomnieniem przez dominującą kulturę. Komitet Noblowski napisał, że Morrison „w powieściach charakteryzujących się siłą wizji literackiej i poetyckich wartości, przedstawia najważniejsze problemy amerykańskiej rzeczywistości”. Przychodzi mi w tym momencie na myśl, że dawanie życia – w głębokim sensie psychoanalitycznym, reanimacja kultury, zajmowania się tradycją, angażowania się w przywracanie tożsamości, twórczość jako techne – jest właśnie tym, o czym jest ta powieść, w nadawaniu imion, za którymi kryje się doświadczenie przemijania.

 

 

 

           

 

 

16 stycznia 2023

Umiłowana

 

„Umiłowana„

Toni Morrison

Autorka/ Z domu Chloe Anthony Wofford. Afroamerykańska powieściopisarka i eseistka. Wykładała nauki humanistyczne w Princeton University. Wielokrotnie nagradzana za twórczość poświęconą głównie problematyce rasizmu, jest laureatką m.in. nagrody Pulitzera. W 1993 roku otrzymała literacką Nagrodę Nobla. Przyszła na świat w wielodzietnej rodzinie robotniczej. Studiowała na uniwersytetach w Howard i Cornell. Pełniła funkcję dyrektora nowojorskiej oficyny wydawniczej Random House, publikującej m.in. jej utwory.

Tłumaczenie/  Renata Gorczyńska

Tytuł oryginału/ an-us „Beloved”

Tematyka/ „Umiłowana” autorstwa Toni Morrison miała duży wpływ na obnażanie okrucieństwa, które towarzyszyło niewolniczemu dziedzictwu Ameryki. Centrum powieści to następstwa  czynów Sethe – matki,  wolącej odebrać swemu dziecku życie, niż pozwolić by wróciło do niewoli. Krytycy uznali, że powieść ma odpowiednią formę, by mówić o niewolnictwie. Sethe przypominała sobie, jak traktowano ją jako niewolnicę. Ta pamięć, psychiczne i fizyczne rany, doprowadziły ją do dzieciobójstwa. Morrison w tejże powieści daje swojej bohaterce szansę na uzdrowienie wewnętrzne. Zaniechanie sentymentalizmu oraz dystans do przeszłości czyni z „Umiłowanej” jedną z najbardziej zaskakujących książek w XX-wiecznej prozie amerykańskiej. W 1998 roku Toni Morrison otrzymała Nagrodę Pulitzera za „Umiłowaną”. Powieść ta została sfilmowana przez Jonathana Demme.

Główny motyw/ Bohaterka i jej jedyne pozostałe przy życiu dziecko mieszkają w domu, w którym ta straszna zbrodnia miała miejsce. Panuje w nim głęboki smutek. W życiu Sethe pojawia się Paul D., który pomaga jej znieść ból traumatycznego doświadczenia niewolnictwa na farmie nazywanej ironicznie „Słodkim Domostwem”. To on pragnie wygnać z domu ducha. Chce, by duch pojawił się w postaci kobiety, którą dziecko by było, gdyby pozwolono mu żyć. Społeczność, ukazana jako współwinna morderstwa, zmienia zdanie i zwraca Sethe wolność. W końcu godzi się też na powrót jej kochanka.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Była zawieszona między okropieństwem życia i złośliwością umarłych (…)”.

„(…) śmierć jest wszystkim, tylko nie przebaczeniem (…)”.

„Licząc na spokój własnej duszy, zapomniała o innej”.

„Nie nadrobisz osiemnastu lat w jeden dzień”.

„(…) w całym życiu Baby Suggs, jak i w życiu Sethe, mężczyzn i kobiet przesuwano jak pionki w warcabach”.

„(…) aksamit jest jak świeżo narodzony świat”.

„Nikt nie potrafi docenić bezpieczeństwa związanego z towarzystwem ducha”.

„Dla Sethe przyszłość polegała na oganianiu się od przeszłości”.

„Dzisiaj to jest teraz. A jutro to już nigdy”.

„Po prostu w głowie mi się nie mieści, na czym polega wasz związek. Rozumiem, dlaczego ona trzyma się ciebie, ale nie pojmuję, dlaczego ty trzymasz się jej”.

„Są rzeczy, których nie można porąbać, bo są w nas samych, w środku”.

„Ale przez osiemnaście lat żyła w domu pełnym dotknięć z tamtej strony [z zaświatów]”.

„Jak znikający swąd spalenizny, gdy ugasi się ogień i otworzy się szeroko okno, tak podejrzenie, że dotyk dziewczyny jest tożsamy z dotykiem dziecka, zaczęło ustępować”.

„Człowiek mógł ryzykować własne życie, ale nie życie swojego brata”.

„W niewoli nawet miłość matki zabija”.

„Martwego czarnucha nie można oskórać jak zabitego niedźwiedzia czy węża. Taka padlina nie jest nic warta”.

„(…) murzyńska twarz miała prawo ukazać się w gazecie tylko wtedy, jeśli informacja dotyczyła czegoś, o czym wszyscy chcieli się dowiedzieć”.

„Miłość albo jest, albo jej nie ma. Mała miłość to w ogóle nie miłość”.

„Masz w głowie tylko duchy. Gdzie spojrzysz, tam je widzisz”.

„Wiesz o tym równie dobrze jak ja, że ludzie, którzy umierają gwałtowną śmiercią, nie pozostają w ziemi”.

„(…) definicje należą do definiujących, a nie definiowanych”.

„Gdy zetniesz pień, to gałęzie uschną”.

„Nikt jej nie kochał, a ona wcale nie chciała, by ją kochano, ponieważ uważała miłość za poważne kalectwo”.

„Życie odebrało jej wszystko. Przyszłość to zmierzch, a przeszłość to coś, co zostawia się za sobą. Ale jeśli to coś nie chciało tam pozostać, to trzeba je przegonić”.

„Czy w niewoli, czy na wolności, każdy dzień jest ciężką próbą. Na niczym nie można polegać w świecie, w którym rozwiązanie problemu wraca jako problem”.

„Wiesz – dobrze jest mieć kobietę, która jest przyjacielem twoich myśli”.

Toni Morrison oparła historię Sethe na autentycznej postaci  niewolnicy Margaret Gardner, która w roku 1856 uciekła z mężem i dziećmi z plantacji w Kentucky do wolnego stanu Ohio. Niestety, na mocy Fugitive Slave Act z roku 1850 jej właściciel miał prawo odzyskać niewolników, jeżeli udałoby mu się ich złapać. I tak się stało, z tym, że Margaret próbowała zabić swoje dzieci i siebie, aby ocalić je od niewolnictwa. Zanim pojawił się biały właściciel, zdążyła jednak zabić tylko najmłodsze dziecko. W powieści Morrison Sethe również ucieka z dziećmi do Ohio i zostaje odnaleziona przez byłego właściciela. W panice zabija najmłodszą córkę, nazwaną Umiłowaną, co niesie za sobą bezwzględne następstwa. W „Umiłowanej” na pierwszym planie poznajemy historię Sethe, która musi stawić czoła konsekwencjom dzieciobójstwa (więzienie, odrzucenie przez społeczność, potworne wyrzuty sumienia, stopniowe popadanie w szaleństwo). Jest to ciąg przyczynowo - skutkowy, linearny, który jednak uniemożliwia dotarcie do istoty cierpienia Sethe. Drugi plan jest znacznie ważniejszy i dotyczy cyklicznego powrotu do traumy; plan ten zostaje „uruchomiony” poprzez pojawienie się ducha zabitej córki i kończy się rytualnym oczyszczeniem i powrotem na łono społeczności murzyńskiej.

Dwa plany wzajemnie się wzbogacają, a transkulturacja dotyczy dwóch sposobów zmagania się z historią jednostkową (indywidualne losy Sethe) i zbiorową (konsekwencje rasizmu nierozerwalnie związanego z niewolnictwem dla Afroamerykanów). Historia linearna mogłaby być relacją z punktu widzenia białego kolonizatora. Kolonizator rasista mógłby też zinterpretować czyn Sethe jako dowód na pewne ograniczenie umysłowe i prymitywizm Afroamerykanów; kolejny dowód na to, że paternalizm jest niezbędny, bo Murzyni są jak zwierzęta gotowe porwać się na własne dzieci. Kolonizator skruszony mógłby uznać, że istotnie potworność niewolnictwa mogła doprowadzić do skrajnych czynów, ale nic nie usprawiedliwia dzieciobójstwa i Sethe musi ponieść karę. W tej interpretacji nie mieści się też zapewne przypuszczenie, że Sethe zabiła dziecko z miłości, żeby uchronić je przed losem w jej mniemaniu gorszym niż śmierć.

Drugi plan opowiadania dotyczy perspektywy kolonizowanego, czyli jest to afroamerykańska recepta na uporanie się z historią. Tutaj najważniejsza jest słynna już koncepcja re-memory i lokalizacja źródeł zła oraz oczyszczenie przez sam akt opowiadania, w którym słowa mają magiczną moc zaklęcia lub modlitwy, o czym pisze m.in. Jerzy Kamionowski[1]. Cykliczne powracanie przez Sethe i innych byłych niewolników do traumy z przeszłości jest specyficznym rytuałem, który nie tylko umożliwia czytelnikowi wgląd w alternatywną wersję historii, ale też jest jedyną szansą dla głównych bohaterów na zejście z drogi autodestrukcji. Opętana Sethe omal nie umiera z głodu. To dorastająca córka Denver ratuje Sethe od ducha Umiłowanej; Denver, która odkrywa własne miejsce w całej historii i przywołuje na pomoc wspólnotę murzyńską. Uwzględnienie dwóch kodów wzmacnia też ogólne przesłanie powieści – oskarżenie rasizmu i jego konsekwencji. 


Trudno więc zakładać, że wszyscy już wiedzą, jaki zamysł leży u podstaw fabuły tej powieści. A jednocześnie nie da się pisać o „Umiłowanej”, nie zdradzając jej fundamentalnego sekretu. Bo tak jak w kryminale Morrison stawia tu przed czytelnikami zagadkę do rozwikłania, tyle że proces dochodzenia do prawdy ma wymiar nie rozrywkowy, lecz traumatyczny. Sferą tajemnic jest ludzka pamięć i rządząca nią zasada wyparcia. Powieść zaczyna się w sposób raptowny i rwany: „124 był nawiedzony. Pełen dziecięcego jadu”. Jakaś rodzina w połowie XIX wieku żyje w domu prześladowanym przez ducha, wszystko, co ważne, już się wydarzyło, ludzie pomarli, inni uciekli, została tylko starzejąca się matka z dorosłą córką. Nagle zjawia się mężczyzna z przeszłości matki – ale jakiej przeszłości? Co ich łączyło? Bohaterowie rozmawiają ze sobą kodem niełatwym do złamania. W ich życiu trauma została tak ściśle spleciona z codziennością, że nie sposób już powiedzieć, gdzie zaczyna się krzywda. Nawiedzający rodzinę duch jest prawdopodobnie jej echem, ale to realne wydarzenie z przeszłości – a nie wątki rodem z opowieści bizarnych – decyduje o tym, że „Umiłowana” może również aspirować do miana horroru.

Sethe, główna bohaterka „Umiłowanej”, przechodzi drogę tyleż straszną, co typową dla niewolniczego losu. Książka została zadedykowana przecież „co najmniej sześćdziesięciu milionom” ofiar transatlantyckiego handlu niewolnikami. „Typowe doświadczenie” oznacza więc zracjonalizowaną sytuację instytucjonalnej przemocy – odczłowieczenia, które nie jest ekscesem, ale istotą systemu. Nieważne, jakich drobnych gestów miłosierdzia Sethe mogła zaznać od właścicieli plantacji – czy były to ofiarowane w prezencie ślubne kolczyki, czy okupiona ciężką pracą wolność dla jej teściowej – niewola to stan psychicznego piekła, jakiego wolny człowiek nigdy nie zrozumie. Gdy Sethe morduje swoje dziecko, przysłany po nią biały parobek zastanawia się: „Po co ona uciekła i to zrobiła? Z powodu bicia? Do diabła, jego samego zbili z milion razy, chociaż był biały. Raz tak mocno go sprali, że wpadł we wściekłość i rozwalił wiadro od studni”. W przypadku „Umiłowanej” Toni Morrison, za sprawą cyklicznych powrotów do samej traumy i uwzględnienia wszystkich głosów i wersji narracji widzimy efekt terapeutyczny. Opowiadanie również i tutaj stanowi pewien rytuał i ma moc oczyszczającą – pozwala nie tylko na odkrycie prawdziwego sprawcy mordu, ale też napiętnowanie rasizmu i zdiagnozowanie jego katastrofalnych skutków. To dzięki tym fragmentom powieści zyskują uniwersalne głęboko humanitarne przesłanie – głównym bohaterom, ofiarom i agentom zbrodni zostaje zwrócone człowieczeństwo zawłaszczone wcześniej przez dyskurs rasistowski. Do takich fragmentów należą niewątpliwie części zamykające „Umiłowaną” ze słynnym powtórzeniem „To nie była historia do opowiedzenia” oraz wątek dotyczący życia Sethe z Umiłowaną.

Toni Morrison skłania się ku eksponowaniu symbolicznej wymowy scen, zdarzeń i bohaterów. Nadpisany nad historią Margaret Garner (Sethe) wątek paranormalny przenosi indywidualny dramat w sferę losu zbiorowości. Prawdziwa opowieść staje się więc przypowieścią o cechach religijnych. Jednocześnie narracja została zbudowana z tropów psychoanalitycznych – w niezrozumiałych z początku drabinach zdań wyparte przebija się z czasem do świadomości. Zakończenie „Umiłowanej” otwiera słynna charakterystyka samotności, która równoważy wcześniejsze rytualne uzdrowienie Sethe. To, że Sethe udaje się pozbyć ducha córki i uzmysłowić sobie, iż to Nauczyciel ponosi główną winę za zbrodnię, nie jest tożsame z odzyskaniem pełnego spokoju ducha. Niewolnictwo naznacza w taki sposób, że pełna „rekonwalescencja” okazuje się niemożliwa. Możliwe staje się za to wzajemne wsparcie Afroamerykanów, którzy przeszli przez podobną traumę, i tworzenie lepszej przyszłości dla dzieci, które na szczęście nie mają tak traumatycznych doświadczeń.

Sethe pozostaje jednak ze świadomością żywej pamięci, której częścią jest Umiłowana: „Ale jest również inna samotność, która lubi wędrować. Na taką kołysanie nie zda się na nic. Ta jest żywa, samodzielna. To coś suchego, rozpraszającego się, co wydaje dźwięk podobny do tupotu stóp nadchodzących z bardzo odległego miejsca”. Jest to indywidualna, najbardziej bolesna część historii niewolnictwa, której nie znajdziemy w żadnym zapisie historii oficjalnej. Nawet jeżeli tylko Sethe słyszy kroki Umiłowanej i widzi jej ślady i jest przez to jedyną, która nie może zapomnieć o jej istnieniu, musimy liczyć się z tym świadectwem. Świadectwem, które nigdy nie będzie mieć siły przekonywania i wiarygodności zapisanych dokumentów, ale też świadectwem, oddającym o wiele bardziej adekwatnie ludzkie uniwersalne poczucie straty i żal, którego nikt nie jest w stanie zracjonalizować i wyciszyć. Jest to bardzo muzyczny fragment narracji; kroki Umiłowanej powracają w nim jak akordy, a fraza „To nie jest historia do opowiedzenia” staje się refrenem. Doświadczania muzyki również w pełni nie jesteśmy w stanie opisać, stąd niewątpliwie ta poetycka strategia. „Przy strumieniu na tyłach 124 ślady jej stóp przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą. Są takie znajome. Do tych śladów będą pasować zarówno ślady dziecka, jak i dorosłego. Ale wystarczy unieść stopę, a ślady znowu znikają, jakby nikt tamtędy nie przechodził. Stopniowo wszystkie ślady giną i zapomina się nie tylko o odciskach stóp, ale i o tym, co tam w ogóle jest. Reszta jest pogodą. Nie oddech zapomnianej, niezaliczonej do żywych, lecz wiatr w okopach, wiosenne lody topniejące zbyt gwałtownie. Tylko pogoda. Z pewnością nie natarczywe domaganie się pocałunku”.

Od interpretacji tego fragmentu zależy też zrozumienie relacji Sethe z Umiłowaną. Jak wspominałem, Umiłowana jednocześnie jest i nie jest zjawą; Sethe jednocześnie jest i nie jest szalona. Ta dwoistość w konstrukcji głównej bohaterki i najważniejszego w tej powieści wątku może dotyczyć ambiwalencji zapisywania historii kolonizatorów i kolonizowanych. Nie istnieje tak pojemna narracja, która byłaby w stanie pogodzić te dwie relacje. Umiłowana jest pewnego rodzaju anomalią i takie też miejsce pozostawiono historiom kolonizowanych w dyskursie imperialnym. Co gorsza, historia Umiłowanej jest jedną z tych historii, którą nie można się pochwalić,  sami Afroamerykanie woleliby ją zapomnieć. Jednak „historie nie do opowiedzenia” są częścią naszego bagażu, bo gdy staramy się zaprzeczać ich istnieniu, fałszujemy historię i naprawdę stajemy się współwinni. Ludzie dotknięci traumą na zawsze pozostaną samotni w swoim doświadczeniu, ale nie usprawiedliwia to wygodnej strategii klasyfikowania ich jako tylko i wyłącznie ofiary szaleństwa.

Osadzając problem wyboru Sethe w szerszym kontekście, Morrison przechodzi do jego ujawnienia zarówno poprzez dostarczenie informacji z 1856 roku, aby czytelnik mógł zrozumieć, co się stało Sethe, kiedy łapacze niewolników przybyli pod numer 124, aż do momentu, gdy do tego domu przybył Paul D i w miarę budowania między nimi bliskości zapytał Sethe o dziecko. Rozdzielenie napięcia poprzez prezentację wyboru Sethe z trzech perspektyw: białego człowieka (Nauczyciela), który razem z innymi łapaczami niewolników przybywa do Cincinnati po Sethe i jej dzieci, przyjaciela Sethe i jej teściowej, Stamp Paida, oraz samej Sethe, jest decydującym zwrotem w rozwoju akcji powieści. Każda z tych trzech wypowiedzi może być rozumiana jako kierownictwo etyczne Morrison. Pierwsza relacja należy do Nauczyciela, reprezentanta białych. „Dwoje leżało z otwartymi oczami w trocinach. Z trzeciego lała się krew po sukni tej baby, po którą przyjechali. Opowiadał o niej nauczyciel, że potrafiła robić świetny atrament, gotować smaczne zupy, prasować jego kołnierzyki tak, jak sobie życzył, a na dodatek mogła jeszcze rodzić przez co najmniej dziesięć lat. Ale teraz baba oszalała wskutek niewłaściwego potraktowania przez siostrzeńca, który za mocno ją zbił, udzielając nauczki, i sprawił, że uciekła”. Ten sposób prezentacji wyboru Sethe, choć jest pierwszym krokiem do rozwiązania zagadki, wzmaga tylko niepokój czytelnika. Dotychczas bowiem widzimy Sethe z wewnętrznej perspektywy z punktu widzenia osób, które są jej przyjaciółmi czy bliskimi. W momencie odczytywania tego fragmentu, czujemy emocjonalną, psychologiczną i moralną irytację – widzimy ją z zupełnie innej, obcej perspektywy. Ktoś mówi o niej „ta kobieta”, „ta baba”, „to stworzenie”, porównując ją do konia i psa. Nauczyciel traktuje Sethe jakby była zwierzęciem, ale nie tylko to drażni w jego ujęciu. Drażni przede wszystkim instrumentalne podejście do Sethe. Nauczyciel patrzy na nią z punktu widzenia własnej straty, a nie z perspektywy samej Sethe i jej dzieci.

Według Slavoja Žižka wizja powrotu zmarłych zza grobu jest jedną z fantazji leżących u podstaw współczesnej popkultury, i chociaż powieść Morrison pod żadnym pozorem nie jest jej wytworem, to zdecydowanie obraca się ona wokół motywu powrotu zza światów. Dzieciobójstwo, na jakie natrafiamy na kartach ,,Umiłowanej", nie jest jednak punktem kulminacyjnym narracji, lecz jedynie przyczynkiem do dalszych wydarzeń. Gdy Sethe zostaje wypuszczona z aresztu, dom, w którym mieszka wraz z matką swojego męża oraz trójką dzieci, synami Howardem i Buglarem oraz córką Denver, zostaje nawiedzony przez ducha pełnego dziecięcego jadu, który pozbawia mieszkańców Bluestone Road 124 resztek spokoju. Jego obecność manifestuje się na wiele sposobów: domownicy słyszą raczkujące niemowlę wspinające się po schodach, widzą odciski dziecięcych dłoni pojawiające się na świeżo upieczonym cieście oraz ożywione przedmioty (w jednej ze scen Denver obserwuje jak klęcząca w modlitwie Sethe jest obejmowana przez swoją suknię) czy wreszcie są świadkami tego, jak niewidzialna siła z wściekłością ciska ich psem o ścianę. I chociaż ten złośliwy duch zostaje przegnany, jego obecność okazuje się jedynie preludium przed nawiedzeniem właściwym: oto na progu domu Sethe pojawia się anonimowa, osiemnastoletnia, nieumiejąca wyjaśnić swojego pochodzenia Afroamerykanka. Umiłowana [trauma] zagarniała wszystko, co było najlepsze: najwygodniejsze krzesło, największą porcję, najładniejszy talerz, najbardziej jaskrawą wstążkę do włosów. Im więcej brała, tym Sethe stawała się bardziej wylewna – wyjaśniała i opisywała, ile przecierpiała, jak się poświęcała dla swych dzieci: odganiała muchy w altance, wczołgiwała się na kolanach do przybudówki. Nic z tego wszystkiego nie robiło spodziewanego wrażenia. Umiłowana [trauma] oskarżała ją o porzucenie. O to, że była niedobra, że nie uśmiechała się do niej. Powtarzała, że były takie same, miały taką samą twarz, więc jak mogła ją zostawić? Sethe płakała, tłumacząc, że nigdy jej nie porzuciła, ani nie miała takiego zamiaru, tylko musiała wysłać dzieci daleko od Domowej Przyjaźni, że przez cały czas miała dla niej mleko i że miała również pieniądze na kamień nagrobny, tylko że było ich za mało. Jej plan polegał na tym, aby wszyscy razem znaleźli się po tamtej stronie, na zawsze. Umiłowanej [traumy] to nie interesowało. Mówiła, że kiedy płakała, to nikt się nie zjawiał. Że leżeli na niej umarli. Że nie miała niczego do jedzenia. Duchy bez skóry wkładały jej do środka palec i w ciemnościach mówiły do niej „umiłowana”. Umiłowana [trauma] była dla niej ważniejsza i znaczyła dla niej więcej niż ona sama. Że mogą w każdej chwili zamienić się miejscami. Że jest gotowa oddać swe życie, i każdą jego minutę i godzinę, by cofnąć choćby jedną łzę Umiłowanej [traumy].

Tak oto Morrison doprowadza czytelników swojej powieści do kulminującej sceny, w której trzydzieści Afroamerykanek pielgrzymuje, „aby na powrót wcielić posesję przy Bluestone Road 124 do swojej społeczności” oraz wspólną modlitwą przegnać widmo Umiłowanej. Jest to jeden z najpotężniejszych fragmentów powieści – modlące się na kolanach kobiety otaczają dom, a zaalarmowane ich obecnością Sethe i Umiłowana wychodzą na ganek, gdzie uderza je wzbierająca, głęboka fala modlących się głosów, która załamuje się na przeżywającej swoisty chrzest Sethe. W obliczu wybaczenia i akceptacji oferowanych przez wrogą niegdyś społeczność, Sethe opuszcza swoją zmarłą córkę i – wreszcie zdolna do tego, by sobie wybaczyć – rzuca się w ramiona swoich sąsiadek. Rany na sercu i pamięci Sethe ulegają zabliźnieniu, a stojąca w słońcu, naga i uśmiechnięta Umiłowana zostaje wygnana – część egzorcyzmujących ją kobiet mówi, że zniknęła, inne zaś twierdzą, że eksplodowała na ich oczach. Te niedomówienia nie niosą jednak ze sobą żadnej wagi: Umiłowana należała do Sethe, była widmem przywołanym z jej pamięci, i chociaż w oczach każdego z bohaterów istniała inna jej wersja, to właśnie Sethe położyła kres jej istnieniu.

 

 

 

 


[1] J. Kamionowski Stany Zjednoczone Amnezji: niekomunikowalność doświadczeń pierwotnych a pamięć głęboka w „Umiłowanej” Toni Morrison, w: W kanonie prozy amerykańskiej, red. L. Pędich, Academica–Wydawnictwo SWPS, Warszawa 2009.