„Lalka”
Bolesław Prus
Autor/ (wł. Aleksander Głowacki) - pisarz,
publicysta. Urodzony w 1847 w Hrubieszowie, zmarł w 1912 w Warszawie. Polski
pisarz, prozaik, nowelista i publicysta okresu pozytywizmu, współtwórca
polskiego realizmu, kronikarz Warszawy, myśliciel i popularyzator wiedzy,
działacz społeczny, propagator turystyki pieszej i rowerowej. Jeden z
najwybitniejszych i najważniejszych pisarzy w historii literatury polskiej.
Tytuł oryginału/ pl „Lalka”
Tematyka/ Centralnym tematem „Lalki” jest
resentyment, czyli pogarda dla pewnej społecznej elity, podszyta jednak głęboko
uwewnętrznionym poczuciem niższości wobec przedmiotu własnej pogardy. To
właśnie silny resentyment społeczny motywuje Wokulskiego (z resentymentu bierze
się także jego „miłość” do Izabeli Łęckiej), a potem go niszczy. Mieszczańscy
modernizatorzy, których Wokulski jest najciekawszym w polskiej literaturze
reprezentantem, są ludźmi „podróżującymi”. Nie reprodukują arystokratycznej,
szlacheckiej, inteligenckiej tradycji własnych rodzin. Są self-made manami,
biorą się ze społecznego awansu, a właściwie ze społecznej zmiany, bo może to
być – jak u Wokulskiego – także społeczna huśtawka, od wysadzonego z siodła
szlachcica, poprzez totalną pauperyzację, aż po awans dokonujący się już przy
użyciu narzędzi nowoczesnego mieszczaństwa: pieniędzy i wykształcenia.
Główny motyw/ W „Lalce” autor przedstawia nie tylko
historię Rzeckiego i życiowe perypetie Wokulskiego, ale poznajemy rozmaite
środowiska społeczne, od arystokracji po miejską biedotę. Problem Wokulskiego
polega na tym, że nie mógł siebie zrealizować, tak jak chciał. To, co robił,
robił na przekór swoim ideałom. Dlatego nowym wyzwaniem dla bohatera było
zdobycie serca Izabeli Łęckiej. Wokulski pragnął miłości i chciał być kochany.
Jednak jego wybranka była kobietą próżną, gardziła nim, wykorzystywała. Tak się
dzieje, kiedy mężczyzna zakochuje się pierwszy raz w życiu w wieku czterdziestu
kilku lat. Takie działanie prawdopodobnie jest także wynikiem niezdrowej pogoni
za uznaniem. Wewnętrzne rozterki bohatera przypominają człowieka cierpiącego na
rozdwojenie. Z punktu widzenia psychologii to mogą być symptomy neurozy.
Neurotyk, czyli człowiek cierpiący na nerwicę, często stawia sobie cel
niemożliwy do zrealizowania. Powieść ostrzega również czytelnika, że w każdej
szkole, w każdej pracy czy w każdym innym środowisku można spotkać kobietę tak
wyniosłą, jałową i nadętą jak Izabela Łęcka.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„(…) głupstwo całe życie, którego początku
nie pamiętamy, a końca nie znamy… Gdzież prawda…?”.
„Kto dziś ożeni się z panną mającą wielkie wymagania, a żadnego posagu?
Zestarzeje się, choć ładna. Naturalnie…”.
„Bo widzisz, najgorszą samotnością nie jest ta, która otacza człowieka, ale
ta pustka w nim samym (…)”.
„Dla niej nie istniała nawet siła ciężkości, gdyż krzesła jej podsuwano,
talerze podawano, ją samą na ulicy wieziono, na schodach wprowadzano, na góry
wnoszono”.
„Poza tym czarodziejskim był jeszcze inny świat – zwyczajny”.
„Z salonów Kwirynału do sklepu… To już nawet nie upadek, to hańba…”.
„Paradne są te wielkie damy; próżniak, szuler, nawet złodziej, byle miał
nazwisko, stanowi dla nich dobre towarzystwo, choćby fizjognomią zamiast ojca
przypominał lokaja swej matki. Ale kupiec – jest pariasem…”.
„Po ziemi gonimy marę, którą każdy nosi we własnym sercu, i dopiero gdy
stamtąd ucieknie, poznajemy, że to był obłęd…”.
„Natura miewa kaprysy i analogie”.
„O krok od siebie staje dwoje ludzi nieszczęśliwych; jedno szuka miłości i
rodziny, drugie może walczy z biedą i brakiem opieki”.
„Bywają wielkie zbrodnie na świecie, ale chyba największą jest zabić
miłość”.
„Ale ty mnie nie rozumiesz, bo wy dziś macie mocniejsze głowy, lecz
zimniejsze aniżeli my serca”.
„Po co mi jednak koniecznie chcą robić rewolucję, kiedy i bez niej ludzie
miewali wspólne żony”.
„Największą cnotą mężczyzny, panie Rzecki, jest dyskrecja, panie Rzecki,
szczególniej w bardziej poufałych stosunkach”.
„Stopiło się w nim dwu ludzi: romantyk sprzed roku sześćdziesiątego i
pozytywista z siedemdziesiątego. To, co dla patrzących jest sprzeczne, w nim
samym jest najzupełniej konsekwentne”.
„Sama jestem kobietą i wiem, że kobiet nie zdobywa się ofiarami, tylko siłą
(…). Siłą piękności, zdrowia, pieniędzy… Rozumu…”.
„Bo wierz mi, łatwiej wyrzucić tysiące rubli z kieszeni aniżeli jedno
przywiązanie z serca”.
„To tylko kulisy i kostiumy, które z jednego Wojtka robią księcia, a z
innego parobka. W rzeczywistości jeden i drugi jest tylko lichym aktorem”.
„Zbliżamy się do piątego aktu. Jest to albo koniec dzielnego człowieka,
albo początek całego szeregu głupstw…”.
„Hrabowie i książęta nie mają monopolu na fantazje…”.
„Unikaj, zatem samic innego niż twój gatunku…”.
„Ażeby nad kobietami odnosić wielkie zwycięstwa, trzeba być w miarę
impertynentem i w miarę bezczelnym: dwie zalety, których ty nie posiadasz”.
„Machina parowa przecież nie młynek do kawy, to wielka machina; ale gdy w
niej zardzewieją kółka, stanie się gratem bezużytecznym i nawet niebezpiecznym.
Otóż w Wokulskim jest podobne kółko, które rdzewieje i psuje się…”.
„I otóż cywilizacją naprawdę rządzą kobiety!...”.
„Wychowanie, tradycja, a może nawet dziedziczność, pod pozorem zrobienia
jej [kobiety] istotę wyższą, robią z niej istotę potworną”.
„Jeżeli więc słabość do kobiet nie kompromituje Bonapartych, dlaczego
miałaby uwłaczać Wokulskiemu?...”.
„Żebyś był mądry jak Salomon, póki jesteś w sklepie, będą tobą pomiatali
(…)”.
„Dziwna bowiem jest natura ludzka: im mniej sami mamy skłonności do
męczeństwa, tym natarczywiej żądamy go od bliźnich”.
„Świat podobny jest do amatorskiego teatru; więc nieprzyzwoicie jest pchać
się w nim do ról pierwszych, a odrzucać podrzędne. Wreszcie – każda rola jest
dobra, byle grać ją z artyzmem i nie brać jej zbyt poważnie”.
„Kochanek wszystko wybaczy kochance, wyjąwszy drugiego kochanka…”.
„Jedyną rzeczywistością, która nie zawodzi i nie kłamie, jest chyba –
śmierć…”.
„Kto prosi, żeby mu ogolić brodę, nie gniewa się na zadrapanie”.
„Kupcowi trzeba subiektów, a kobiecie bijących przed nią czołem, choćby dla
zasłonięcia tego zucha, który nie bije pokłonów”.
„W naturze nie ma grobów ani śmierci; są różne formy bytu (…)”.
„Brąz stworzył cywilizację klasyczną, żelazo wieki średnie; proch zakończył
wieki średnie, a węgiel kamienny rozpoczął wiek dziewiętnasty”.
„(…) jesteś w tym wieku, że u ciebie każdy będzie dobrym furmanem, kto ma
ładne oczy”.
„No widzi pan, ta wiara chroni człowieka od rozpaczy”.
„Każda kobieta, w pewnej epoce życia, marzy o idealnej miłości, wyśmiewacie
jej złudzenia i domagacie się kokieterii, bez której panna jest dla was nudna,
a mężatka głupia”.
„A ja zawsze myślałem, że jestem uosobioną prozą”.
„Z taką, co chodzi w chustce, to ja się nie ożenię, a kapeluszowa mnie by
nie chciała…”.
„Głupiutkie są te panny. Im się zdaje, że jak złapie która bogatego męża, a
poza nim przystojnego kochanka, to już wypełni sobie życie…”.
„Nie lubisz pan kobiet? (…) Nie to, żebym nie lubił. Ale od czasu, jak
przekonałem się, że wielkie damy nie różnią się od pokojówek, wolę pokojówki”.
„O panie Rzecki wierz mi, że dla takich jak my nieraz okno starcza za
teatr, koncert i znajomości”.
„Ze smutkiem widzę, że od pewnego czasu między naszymi ludźmi zaczynają
kwitnąć nieznane przedtem obyczaje: mało robić, głośno narzekać, a po cichu
snuć intrygi i puszczać plotki”.
„Na świecie nie ma żadnego porządku, żadnej sprawiedliwości, tylko walka”.
„My, Polacy jesteśmy skazani na głupców nawet w tak prostej rzeczy jak
miłość…”.
„Na żal po kobiecie jedynym lekarstwem może być tylko druga kobieta”.
„Ale panie, żonaty człowiek to kaleka: kobiety na niego nie patrzą (…)”.
„(…) więc dlaczegóż Jezus Chrystus nie mówił ludziom: bądźcie rozsądni,
tylko – kochajcie się?”.
„Nie każdy może być poetą albo bohaterem, ale każdy potrzebuje pieniędzy”.
„Zawsze znajdzie swój swego: marzyciel marzyciela…”.
„(…) pomyśl pan, co byłoby więcej warte dla świata: czy spryt Szlangbaumów,
czy marzycielstwo Wokulskich i Ochockich?”.
„Podobno ile razy mężczyzna patrzy na kobietę, szatan zakłada mu różowe
okulary”.
„Los czasami żartuje z ludzi…”.
„Prawdziwa miłość ma związane oczy”.
„Kobiety lubią demonów…”.
„(…) prosty smak może pobudzić do wymiotów…”.
„Trzeba było poznać kobiety nie poprzez okulary Mickiewiczów, Krasińskich
albo Słowackich, ale ze statystyki, która uczy, że każdy biały anioł jest w
dziesiątej części prostytutką; no i jeżeli spotkałoby cię rozczarowanie, to
choć przyjemne…”.
„Okrutne jest to urządzenie świata, na którym dwoje ludzi, nieszczęśliwych
z tego samego powodu, nie mogą sobie pomóc…”.
„Stary romantyku!... stary romantyku!... Chwytasz się za głowę, bo w twojej
chorej wyobraźni ciągle jeszcze pokutuje chimera idealnej miłości, kobiety z
anielską duszą…”.
„Handel ludźmi jest rzeczą okropną a jeszcze okropniejszą handel samym
sobą”.
„Że jest gatunek kobiet, które po to tylko żyją na świecie, ażeby drażnić i
podniecać namiętności mężczyzn. Tym sposobem ogłupiają ludzi rozumnych,
upadlają uczciwych i utrzymują w równowadze głupców”.
„Skrzywdzona ludzka godność to nie imaginacja”.
„Całe miasto mówi to samo, chociaż myli się, tytułując Wokulskiego
bankrutem, bo on jest tylko półgłówkiem z tego typu, który ja nazywam polskimi
romantykami…”.
„Lalka” Bolesława Prusa wydaje się być książką znaną,
ale czy na pewno? Więc… „Lalkę” można czytać albo jako powieść polityczną, w
której wątek miłosny prowadzi czytelnika poprzez rozważania na tematy społeczne
i polityczne albo odwrotnie, można uważać to za romans osadzony w pewnych
realiach społeczno-politycznych. Ja jestem zdecydowanie zwolennikiem tej
drugiej tezy. Prus, owszem był wielkim człowiekiem, wielkim społecznikiem,
działaczem nawet na niwie propagowania kolarstwa, ale był też powstańcem. To właśnie
z powodu udziału w powstaniu spędził kilka miesięcy swojego życia w więzieniu.
Sprawy społeczno-polityczne były dla niego bardzo ważne i te opowieści,
rozmaite rozważania Stanisława Wokulskiego i innych na temat przemian
cywilizacyjnych i technologicznych oraz nierówności społecznych stanowiły
własne przemyślenia Bolesława Prusa, który był reprezentantem wczesnych
postępowców zwanych pozytywistami.
Przede wszystkim jest to jednak książka o miłości
równorzędna z innymi wielkimi powieściami modernistycznymi poświęconymi
tematyce miłosnej zarówno w literaturze rosyjskiej jak i zachodnioeuropejskiej.
Należy wspomnieć, że „Lalka” Prusa porównywalna jest do dzieł Flauberta czy
wręcz Balzaka, i myślę że jest to prawda, ponieważ „Lalka” dorównuje swoim
rozmachem, swoją złożonością, konstrukcją, swoją głębią i stylistycznym
bogactwem tym wielkim pomnikom literatury. Jako że powstała w języku
polskim, nie miała szansy zrobić tak ogromnej kariery, ale mimo to jest
rozpoznawalna na świecie. Dla mnie jest to książka o dojrzałej miłości czy
raczej miłości dojrzałego mężczyzny. Możliwe, że jest to najwybitniejsza taka
wiwisekcja psychologiczna mężczyzny w średnim wieku - Wokulski ma 45, 46 lat.
Przy okazji możemy zwrócić uwagę na „miłość” Ignacego Rzeckiego do Napoleona.
Prus pisząc książkę w odcinkach odważył się wstawiać mniej zajmujące fragmenty,
które ilustrowały dość popularny w tym czasie postromantyczny sentyment. Ignacy
Rzecki jest „starym” pięćdziesięciopięcioletnim subiektem, który żyje
wspomnieniami swojego udziału w powstaniu węgierskim (1848–1849). Widzimy, że
autor miał bardzo dużą odwagę skonstruować powieść niełatwą, wielowątkową i
jednocześnie stanowiącą pewne wyzwanie intelektualne, ze względu na fragmenty
mówiące o sprawach społeczno- politycznych, które wymagały skupienia i
mobilizacji umysłowej. Książka ta, to też krytyczny portret Warszawy, wyraża
pewne moralne oburzenie i ukazuje dramatyczną nędzę, które szerzyły się w
stolicy. Ten opisany okiem dokumentalisty słynny spacer Wokulskiego po Powiślu
jest tego świetnym przykładem: „Szedł, przez brudne szyby zaglądał do mieszkań
i nasycał się widokiem szaf bez drzwi, krzeseł na trzech nogach, kanap z
wydartym siedzeniem, zegarów o jednej wskazówce z porozbijanymi
cyferblatami. Szedł i cicho śmiał się na widok wyrobników wiecznie czekających
na robotę, rzemieślników, którzy trudnią się tylko łataniem starej odzieży,
przekupek, których całym majątkiem jest kosz zeschłych ciastek – na widok
obdartych mężczyzn, mizernych dzieci i kobiet niezwykle brudnych. <Oto
miniatura kraju> - myślał - < w którym wszystko dąży do spodlenia i
wytępienia rasy. Jedni giną z niedostatku, drudzy z rozpusty. Praca odejmuje
sobie od ust, ażeby karmić niedołęgów; miłosierdzie hoduje bezczelnych
próżniaków, a ubóstwo, niemogące zdobyć się na sprzęty, otacza się wiecznie
głodnymi dziećmi, których największą zaletą jest wczesna śmierć>”.
Należy pamiętać, że Prus pisał „Lalkę” pod czujnym okiem cenzury, więc pomimo
tworzenia realistycznych portretów, wielu rzeczy nie mógł w niej zawrzeć; nie
pojawia się opis pałacu namiestnikowskiego ani postać pana namiestnika, w ogóle
nie ma Rosjan, oni są skreśleni z tej książki jakby byli nieobecni.
Uważam tę książkę za wspaniały przegląd męskiej duszy,
męskiego złamanego serca, męskiej miłości. Stanisław Wokulski to człowiek,
który angażuje się w miłość w wieku dojrzałym i potem nie może się od tej
miłości uwolnić, tej najbardziej beznadziejnej, nie rokującej, nie dającej
szczęścia miłości. I okazuje się to w ostateczności bardzo autodestrukcyjne. Książka
jest niezwykle przenikliwa, aspekt miłosny jest niezwykle dokładnie zbadany jak
i każdorazowe przeżycia, myśli człowieka zakochanego, który podporządkowuje
swoje życie wyidealizowanej absolutyzowanej kobiecie. Wszystkie wątki dotyczące
zakochania są tam bardzo szczegółowo i realistycznie rozważone, więc
przypuszczam, że możemy doszukać się nawet jakiegoś autobiograficznego motywu
samego autora. Wokulski jest od panny Izabeli Łęckiej - dla osób oglądających
dwie ekranizacji „Lalki” mającej twarz Beaty Tyszkiewicz albo Małgorzaty
Braunek- starszy o 20 czy o 21 lat, nie ma to jednak żadnego znaczenia,
ponieważ sednem książki są różnice społeczne, intelektualne i kulturowe. Na
kilka dni przed wyjazdem zaszedł Wokulski do znajomego lekarza Szumana, z którym
pomimo obustronnej życzliwości widywali się nieczęsto. Lekarz, Żyd, stary
kawaler, żółty, mały, z czarną brodą, miał reputację dziwaka. Posiadając majątek
leczył darmo i o tyle tylko, o ile było mu to potrzebne do studiów
etnograficznych. Między mężczyznami wywiązała się świetna rozmowa o miłości:
„— Czy myślisz — spytał Wokulski — że można… kochać
kobietę w sposób idealny, nie pożądając jej?
— Naturalnie. Jest to jedna z masek, w którą lubi
przebierać się instynkt utrwalenia gatunku.
— Instynkt — gatunek — instynkt utrwalenia czegoś i —
utrwalenie gatunku!… — powtórzył Wokulski. — Trzy wyrazy, a cztery głupstwa.
— Zrób szóste — odpowiedział doktór nie odejmując oka
od szkła — i ożeń się.
— Szóste?… — rzekł Wokulski podnosząc się na kanapie.
— A gdzież piąte?
— Piąte już zrobiłeś: zakochałeś się.
— Ja?… W moim wieku?…
— Czterdzieści pięć lat — to epoka ostatniej miłości,
najgorszej — odpowiedział doktór.
— Znawcy mówią, że pierwsza miłość jest najgorsza —
szepnął Wokulski.
— Nieprawda. Po pierwszej czeka cię sto innych, ale po
setnej pierwszej — już nic.
Żeń się; jedyny to ratunek na twoją chorobę.
— Dlaczegożeś ty się nie ożenił?
— Bo mi narzeczona umarła — odpowiedział doktór
pochyliwszy się na tył fotelu i patrząc w sufit”.
Trzeba jasno powiedzieć, że książka doczekała się również krytyki. Lustratorzy dostrzegli, że Prus przychylny jest postaci Wokulskiego, który nie był bohaterem zupełnie pozytywnym- w pewnym sensie kolaborował, a majątku dorobił się handlując z armią rosyjską. Jednak można poczuć bardzo głęboką sympatię do tej postaci, mam wyjątkowo silne wrażenie, że jest to niespotykanie realistyczny i mądry portret wrażliwego, inteligentnego i sprawczego mężczyzny w średnim wieku, który robi wszystko w imię swojej miłości. Jest dla swoich ideałów gotów na wszelkie szaleństwa, dąży do tego by oddać hołd i stać się godnym miłości tej którą pokochał. Jednak Prus wyraźnie „znęca się” nad Izabelą Łęcką, jest w pełni solidarny ze swoim protagonistą Wokulskim, dlatego też Izabela otrzymała od pisarza przesadnie negatywny wizerunek zbudowany na kontraście pomiędzy jej absolutną urodą, a miernym charakterem. Łęcka jest przedstawiana jako osoba niedojrzała, egocentryczna, próżna, płytka, czasami wręcz głupia; co ukazuje scena, w której okazuje się, że ona nie wie czym są procenty. W takim kontraście Wokulski musi wypaść nie inaczej jak wspaniały, konsekwentny w swoich uczuciach, szalenie lojalny wobec własnej miłości, a tym samym stabilny w tym uczuciu. Tym bardziej bohaterka jest przedstawiana jako osoba, której jedynym atrybutem jest tylko i wyłącznie piękno. Co więcej, jej wizerunek się trochę przez całą książkę zmienia, migrując między pogorszeniem się postaci, a jej polepszeniem, wreszcie Izabela Łęcka dostaje nawet trochę rysów perwersyjnych. Okazuje się, że pewne skrajne i fanatyczne feministki oskarżają autora „Lalki” jakoby Prus był mizoginem, ale to oczywiście na tle całej twórczości Prusa jest nie do utrzymania, ponieważ Bolesław Prus jest autorem „Emancypantek” i innych opowiadań, w których postaci kobiece są głęboko przeanalizowane i wręcz autor z nimi sympatyzuje.
Możemy zadać sobie pytanie, czy miłość Wokulskiego do
Izabeli Łęckiej była właśnie uczuciem do kobiety, czy może trochę
samouwielbieniem mężczyzny lub tylko zachwytem nad wyobrażonym obrazem Izabeli
Łęckiej? Bo kiedy dzisiaj myślimy o relacji i budowaniu związku, widzimy,
że dwie osoby poznają się spędzając ze sobą czas i budując nić zaufania, a
tymczasem mamy w „Lalce” mężczyznę, który zakochał się w czymś pięknym jak
sklepowa lalka, i właściwie ten element wydaje się dla czytelnika
najistotniejszy. Obiekt fascynacji bohatera przypomina współczesne żony i
partnerki sportowców, które mają być piękne, zadbane, ładnie wyglądać i
stanowić ozdobę mężczyzny, a nie pełnić rolę równorzędnych partnerek.
Niewątpliwie trzeba wyraźnie powiedzieć, że Prus bardzo źle się obszedł z
warszawską arystokracją, przedstawił ją bowiem jako głupią, ograniczoną i w
gruncie rzeczy dosyć nie zamożną, do tego interesowną i fałszywą. Trafnie
pokazuje to przytoczona rozmowa Rzeckiego z doktorem Szumanem: „Och!
Niezaproszenie [Wokulskiego przez księcia na bal] kosztowałoby piętnaście
procent rocznie od kapitału, który książę ma w spółce. Zaprosi go, zaprosi,
gdyż dzięki Bogu, Wokulski jest jeszcze rzeczywistą siłą. Ale pierwej, znając
jego słabość do panny Łęckiej podrażni go, pobawi się nim jak psem, któremu
pokazuje się i chowa mięso, ażeby nauczyć go chodzenia na dwu łapach. Nie bój
się pan, oni go nie wpuszczą do siebie, na to są za mądrzy, ale go chcą
wytresować, ażeby pięknie służył, dobrze aportował, a choćby i kąsał tych,
którzy im nie są mili”. Prus dowartościował przy okazji warstwę burżuazyjną,
sam Wokulski bynajmniej nie jest przypadkiem jakiegoś narcystycznego snoba,
który uważa, że ma tyle pieniędzy, aby stać go było na arystokratyczną
dziewczynę i bynajmniej nie traktował Izabeli jako partnerki do kontraktów
społecznych, on chce się wżenić w arystokratyczną rodzinę, bo naprawdę jest
zakochany w córce arystokraty. Wokulski wykupuje podupadającego finansowo Łęckiego
po to też, aby pokazać, że burżuazja mogła rozwijać skrzydła, pod warunkiem, że
zatroszczy się o biednych i nie zapomni o swoich zobowiązaniach cywilizacyjnych
i kulturowych. Wygląda na to, że miłość Wokulskiego przedstawiona jest jako
miłość szczera, miłość człowieka ambitnego pozbawionego egocentrycznych
pobudek. Wokulski, w uczuciu którym darzy idealnie piękną kobietę jest niemal
fanatyczny, bowiem zachowuje przekonanie, że uroda tej kobiety nie może być
przypadkiem. Wierzy, że skoro on się tak mocno zaangażował i zakochał w takiej
kobiecie to widocznie w głębi duszy jest ona tej miłość godna. W tym sensie
jego myślenie jest samolubne narcystyczne, ale w każdym zakochaniu istnieje
pierwiastek narcyzmu. Wokulski wybiera najszlachetniejszą drogę, postanawia być
możliwie najlepszym człowiekiem, dobroczyńcą, myśli że tylko w taki sposób
będzie wart miłości Izabeli. Jednak Izabela Łęcka ma inne plany, marzy aby
Julian Ochocki był jej mężem, kuzyn Kazimierz Starski kochankiem a Stanisław
Wokulski tylko jej przyjacielem i powiernikiem. „Piękna, rozpieszczona, ale bez
duszy" – charakteryzuje Prus pannę Izabelę – „Dla niej Wokulski tyle wart,
o ile ma pieniądze i znaczenie: jest dobry na męża, naturalnie, w braku
lepszego. Ale na kochanków to już ona wybierze sobie takich, którzy do niej
więcej pasują”.
Trzeba pamiętać, że Prus był wielkim znawcą zagadnień
miłosnych, co opisywał w swoich książkach i opowiadaniach. Jest autorem
genialnym, choć niektóre jego teksty, lekko już przebrzmiałe, nie znajdą
zrozumienia wśród współczesnych czytelników. „Lalka” z całą pewnością
jest niezwykłą powieścią, mimo specyficznego przedstawienia wizerunku Izabeli
Łęckiej. Powieść opowiada o wzniosłej miłości, która skazana jest na
niepowodzenie, miłości wykreowanej, wymyślonej i zbudowanej przez podniosłego i
dojrzałego mężczyznę, który wierzy w wielkie ideały i polega na sobie. To
uczucie przynosi klęskę, kończy się złamanym sercem, a być może i śmiercią
amanta. Nie zgadzam się z różnymi opiniami krytyków, że stoi za tym zauroczeniem
jakiś fałsz czy snobizm Wokulskiego, nie taka była intencja Prusa. Być może
Wokulski w ostatecznym rozrachunku chce wyrwać się przejawom pychy, bo wyobraża
sobie, że jest w stanie uczynić z siebie kogoś tak wielkiego, wspaniałego oraz
doskonałego, górującego swą cnotą nad wszystkimi rywalami i nieodparcie
atrakcyjnego, że Izabela po prostu nie będzie mogła się mu oprzeć. Ale jak
wiemy, tak to nie działa, nikogo nie można zmusić do miłości i ja
powiedziałbym, że w rezultacie Prus daje Izabeli Łęckiej święte prawo do
niekochania Wokulskiego. Tak samo jak w świecie realnym, gdy mężczyzna, choćby
najwspanialszy, kocha kobietę i stara się zasłużyć na jej miłość, to tylko i
wyłącznie po stronie wybranki pozostaje ostateczna decyzja czy uczucie będzie
odwzajemnione.
Na kanwie swojej powieści Prus przedstawił także
narastającą wrogość wobec Żydów. Ogólnie rzecz ujmując, pisarz krytykował
antysemityzm zarówno w „Lalce”, jak i w swojej twórczości publicystycznej. Z
drugiej jednak strony przyznać trzeba, że Prus często postrzegał Żydów w sposób
stereotypowy. „Lalka” ukazuje ekonomiczny triumf Żydów nad niepraktycznymi i
nieudolnymi Polakami. Ukazane w powieści nastroje antysemickie zwiastowały
warszawski pogrom Żydów z końca 1881 roku. Jako pełne, plastycznie uwyraźnione
postacie, Prus ukazuje właściwie trzech Żydów: doktora Michała Szumana, Henryka
Szlangbauma i jego ojca, ledwie tylko spolszczonego ortodoksyjnego Żyda, który
zabawia się tworzeniem szarad w języku polskim, niekiedy niezbyt gramatycznie
poprawnych. Jest on raczej drobnym finansistą, ale dosyć zamożnym. Chętnie
załatwia niekoniecznie czyste interesy finansowe. Jest na pewno lichwiarzem.
Czuje się przywiązany do swego syna Henryka i jego rodziny (pięcioro wnucząt),
którą wspiera. Samego syna często wyklina z powodu nieprzestrzegania przez
niego religijnych przepisów kulinarnych, ale mimo to dosyć często zaprasza go
wraz z żoną i dziećmi na szabasową wieczerzę. Jest bardzo dumny z tego, że
młodzi Żydzi się kształcą i osiągają coraz ważniejsze stanowiska w świecie.
Powtarza, podobnie jak Szuman, tę kompensacyjną, głoszoną przez antysemitów
opinię, że Żydzi swoimi umiejętnościami i środkami jakie posiadają, opanują
świat, a równocześnie trwoży się z powodu antysemityzmu i jego nierzadko
krwawych konsekwencji. Stary Szlangbaum jest wdzięczny Wokulskiemu za
zatrudnienie syna, który stracił pracę, bo był Żydem. „Jak te kanalie Żydy
cisną się na Krakowskie Przedmieście! Nie mógłby to parch, jeden z
drugim, pilnować się Nalewek albo Świętojerskiej?" – mówi pan Lisiecki
jeden z subiektów w sklepie Wokulskiego. Doktor Michał Szuman to niewątpliwie
jedna z najciekawszych kreacji artystyczno-literackich w tej powieści. Odgrywa
dosyć ważną rolę fabularną, a już szczególnie ciekawie wypada jako komentator
wydarzeń i dyskutant w rozlicznych rozmowach na temat sytuacji i stanu
duchowego społeczeństwa polskiego i żydowskiego, postaw życiowych, miłości w
ogóle, a także historii miłosnej Wokulskiego i Izabeli. Mamy przykład jego
przenikliwości podczas rozmowy doktora z Ignacym Rzeckim: „— Mylisz się,
staruszku — odparł doktór machając ręką. — Miłość jest rzeczą zwyczajną wobec
natury, a nawet, jeżeli chcesz, wobec Boga. Ale wasza głupia cywilizacja,
oparta na poglądach rzymskich, dawno już zmarłych i pogrzebanych, na interesach
papiestwa, na trubadurach, ascetyzmie, kastowości i tym podobnych bredniach, z
naturalnego uczucia zrobiła… wiesz co?… Zrobiła nerwową chorobę!… Wasza niby to
miłość rycersko-kościelno-romantyczna jest naprawdę obrzydliwym handlem opartym
na oszustwie, które bardzo słusznie karze się dożywotnimi galerami, zwanymi
małżeństwem… Biada jednak tym, co na podobny jarmark przynoszą serca… Ile on
pochłania czasu, pracy, zdolności, ba! nawet egzystencji… Znam to dobrze —
mówił dalej, zadyszany z gniewu — bo choć jestem Żydem i zostanę nim do końca
życia, wychowałem się jednak między waszymi, a nawet zaręczyłem się z
chrześcijanką… No i tyle nam porobiono udogodnień w naszych zamiarach, tak czule
zaopiekowano się nami w imię religii, moralności, tradycji i już nie wiem czego,
że ona umarła, a ja próbowałem się otruć… Ja, taki mądry, taki łysy!…
Znowu stanął na chodniku. — Wierz mi, panie Ignacy —
kończył schrypniętym głosem — że nawet między zwierzętami nie znajdziesz tak
podłych bydląt jak ludzie. W całej naturze samiec należy do tej samicy, która mu
się podoba i której on się podoba. Toteż u bydląt nie ma idiotów. Ale u nas!…
Jestem Żyd, więc nie wolno mi kochać chrześcijanki… On jest kupiec, więc nie ma
prawa do hrabianki… A ty, który nie posiadasz pieniędzy, nie masz prawa do
żadnej zgoła kobiety… Podła wasza cywilizacja!… Chciałbym bodaj natychmiast
zginąć, ale przywalony pod jej gruzami…”. „Wychowanie, tradycja, a może nawet
dziedziczność, pod pozorem zrobienia jej istotą wyższą, robią z niej istotę
potworną. I ten próżnujący dziwoląg, ze skrzywionymi stopami, ze ściśniętym
tułowiem, czczym mózgiem, ma jeszcze obowiązek wychowywać przyszłe pokolenia
ludzkości!… Cóż więc im zaszczepią?… Czy dzieci uczą się pracować na chleb?… Nie,
uczą się ładnie trzymać nóż i widelec. Czy uczą się poznawać ludzi, z którymi
kiedyś żyć im przyjdzie?… Nie, uczą się im podobać za pomocą stosownych min i
ukłonów. Czy uczą się realnych faktów, decydujących o naszym szczęściu i
nieszczęściu?… Nie, uczą się zamykać oczy na fakty, a marzyć o ideałach. Nasza miękkość
w życiu, nasza niepraktyczność, lenistwo, fagasostwo i te straszne pęta
głupoty, które od wieków gniotą ludzkość, są rezultatem pedagogiki stworzonej
przez kobiety. A nasze znowu kobiety są owocem klerykalno–feudalno–poetyckiej
teorii miłości, która jest obelgą dla higieny i zdrowego rozsądku…”
Bolesław Prus osiągnął mistrzostwo literackie.
Dlaczego? Ponieważ był też felietonistą, człowiekiem żyjącym z dziennikarstwa.
Praca taka poprzez obserwację społeczeństwa, czytanie znaków zmieniającego się
czasu pozwala na zbudowanie świetnego warsztatu pisarskiego zupełnie innego
poziomu. Ja osobiście jestem wielkim miłośnikiem prozy Bolesława Prusa. „Lalka”
opowiada o świecie, który Prus nie tylko znał bardzo dobrze, ale w który był
osobiście mocno zaangażowany. Wiem na pewno, że nigdy nie jest za późno aby
sięgnąć po „Lalkę”. Pierwszy kontakt z nią zachodzi zwykle z obowiązku w szkole
średniej, jednak w wieku 40 lub 50 lat, kiedy czytamy ją po raz drugi z
perspektywy swoich doświadczeń życiowych, możemy odnaleźć ciekawe wątki, na
pewne rzeczy spojrzeć w nowy sposób czy też właśnie „wygrzebać” całkiem inny
lejtmotyw, który początkowo pominęliśmy czy przeoczyliśmy. Na zakończenie
recenzji nie sposób nie przytoczyć cytatu, który pada w „Lalce”, a jest
ponadczasowy i opisuje każdego z nas: „Marionetki!... Wszystko marionetki!...
Zdaje im się, że robią, co chcą, a robią tylko, co im każe sprężyna, taka ślepa
jak one…”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz