01 października 2024

Zamach

 

„Zamach”

Yasmina Khadra

Autor/ Mohammad Moulessehoul, algierski pisarz. Do 2001 roku ukrywał swoją tożsamość i płeć (Yasmina Khadra to imiona jego żony). Robił to ze względu na algierską cenzurę. Urodził się na Saharze, w miejscowości Kenadsa, a część jego przodków była czarnymi Afrykanami. Absolwent Korpusu Kadetów w Algierze. Były oficer armii algierskiej. W 2000 roku wyjechał z Algierii.

Tłumaczenie/ Beata Kowalska

Tytuł oryginału/ fr „L’Attentat”

Tematyka/ Utwór przypomina mały traktat o moralności, na co wprost wskazują liczne rozważania głównego bohatera o tym, co słuszne, dozwolone i dobre, jak też – pośrednio – fabularne stawianie wszystkich postaci (również drugoplanowych) w obliczu niezmiernie trudnych decyzji. W tym egzystencjalnym piekle dobro okazuje się zjawiskiem niezwykle nieoczywistym i relatywnym, wiecznie zależnym od perspektywy, której nie sposób ujednolicić czy ustandaryzować. Pacyfistyczna w wymowie powieść sugeruje, że brak komunikacji i wzajemne nieporozumienia małżonków odzwierciedlają relacje między Izraelczykami i Palestyńczykami.

Główny motyw/ Bohaterem powieści jest Amin, dobrze zasymilowany i darzony szacunkiem lekarz pochodzenia palestyńskiego, pracujący w szpitalu w Tel Awiwie, starający się ocieplić wizerunek swojej społeczności. To postać niejako na rozdrożu, wyobcowana z obu kultur, gdyż funkcjonując na pograniczu odmiennych społeczności, jest on przez obie częściowo odrzucany i zarazem akceptowany. Wehikuł fabularny powieści zaskakuje: pewnego dnia w stołecznej restauracji zamachowiec wysadza się pośród dziesiątków przypadkowych osób, zabijając dziewiętnaście z nich. Wkrótce bohater-narrator odkrywa, że to jego równie głęboko zasymilowana żona (Siham) była terrorystką-samobójczynią. Powieść w dużej mierze opowiada historię o prywatnym śledztwie prowadzonym przez Amina i o psychologicznym spustoszeniu, spowodowanym zupełnie niezrozumiałym dla niego czynem małżonki.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Matka zawsze taka była, promienna i zarazem smutna, jak woskowa świeca”.

 

„Ten, kto ci powiedział, że mężczyźni nie płaczą, nie wie, co znaczy być mężczyzną”.

 

„Łzy są tym, co w nas najszlachetniejsze”.

 

„Zmarli są nieżywi, skończeni. Gdzieś tam już odsiedzieli swoją karę. A żywi to duchy, jeszcze zanim wybije ich godzina…”.

 

„Czasem dobrym chęciom brakuje odwagi i konsekwencji”. 

 

„Nie poznaję świata, w którym żyję”.

 

 „Niezależnie od rozmiarów zniszczeń żaden kataklizm nie sprawi, że Ziemia przestanie się obracać”.

 

„Czasem mi się zdaje, że poznałem granice ludzkiej głupoty, ale zaraz się okazuje, że nie dotarłem nawet na jej obrzeża…”.

 

„Życie to nie bajka, tylko długi tunel pełen pułapek i psich gówien”.

 

„Prawdziwą tajemnicą nie dzielisz się z nikim”.

 

„Czy mijające się orszaki pogrzebowe obu stron czegoś nas nauczyły?...”.

 

„Sądzisz, że wiesz. Wówczas tracisz czujność i żyjesz, jakby wszystko było w najlepszym porządku. Z czasem przestajesz obdarzać należycie tą uwagą różne rzeczy. Ufasz. Czegoś więcej mógłbyś wymagać?”.

 

„Kto patrzy na morze, odwraca się od nieszczęść tego świata”.

 

„Jesteśmy niezdolni do oceny moralnej zarówno wtedy, gdy mamy rację, jak i  wtedy, gdy jesteśmy w błędzie”.

 

„Małżeństwo to zawsze kwestia przypadku”.

 

„Czasami gniew rządzi się własnymi prawami, jak małżeństwo”.

 

„Nie idzie się na śmierć jak na bal. Kiedy się szykujesz do zrobienia ostatecznego kroku, musisz mieć wątpliwości”.

 

„Nie sądzisz, że działacie na szkodę rodzaju ludzkiego? Co z niego zostanie za kilka pokoleń, skoro najlepsi odchodzą po to, żeby tchórze, hipokryci, szarlatani i łajdacy mogli się mnożyć jak szczury?”.

 

„Nawet gdy przygotowujemy się na najgorsze, zawsze dajemy się zaskoczyć. I jeśli nieszczęśliwie pozwolimy się zepchnąć na dno, od nas i tylko od nas zależy, czy tam zostaniemy, czy wypłyniemy na powierzchnię”.

 

„Nie mogę uwierzyć, że ktoś, kto powinien żyć blisko Boga, może być tak daleki od ludzi, tak nieczuły na ich ból”.

 

„Czegoście nakładli jej do głowy, że stała się potworem, terrorystką, fundamentalistką samobójczynią, choć nie mogła znieść skomlenia psa?”.

 

„Nie wierzę w proroctwa przekładające męczeństwo nad zdrowy rozsądek”.

 

„Nic z tego, co posiadam, nie jest moją własnością. A już najmniej życie drugiego człowieka”.

 

„Żadna rzecz na ziemi nie jest naprawdę twoja. Ani ojczyzna, o której mówisz, ani grób, w którym w proch się obrócisz”.

 

„Kto zbyt wiele marzy, zapomina żyć”.

 

„Nie możemy się obwiniać o wyrządzone nam krzywdy, tylko o te, które wyrządziliśmy sami”.

 

„Przy tym, co tu się dzieje, piekło to sanatorium”.

 

„Tam gdzie nie ma marzeń, śmierć jest wybawieniem…”.

 

„W ludzkim szaleństwie są tylko dwa ekstrema. To chwila, w której uświadamiamy sobie własną niemoc, i ta, w której zdajemy sobie sprawę z kruchości innych”.

 

„Wkładając różę do wazonu, nie czynimy jej honoru, lecz ją wynaturzamy”.

 

„Żyd zrodził się wolny jak ptak, niezdobyty jak Pustynia Judzka. Nie wytyczył granic swej ojczyzny i omal mu jej nie odebrano, bo przez długi czas myślał, że w Ziemi Obiecanej żaden mur nie może przeszkodzić mu patrzeć dalej, niż niesie się jego krzyk”.

 

„Skąd więc tyle nienawiści u ludzi tej samej krwi? – Stąd, że nic nie pojęliśmy z proroctw ani podstawowych reguł rządzących życiem”.

 

„Najpierw zwróć wolność Panu Bogu. Zbyt długo jest więźniem fałszywej pobożności”.

 

„Mogą ci zabrać wszystko: majątek, najpiękniejsze lata, wszystkie radości i zasługi, nawet ostatnią koszulę – zawsze pozostaną ci marzenia, na których odbudujesz odebrany ci świat”.

 

Izrael jest krajem szczególnym. Jako jedyne państwo współczesne powstał decyzją woli swych obywateli, a nie został przez nich odziedziczony po wcześniejszej formacji państwowej, jaka sprawowała nad nimi władzę. Nawet w rozwiniętych demokracjach państwo jest starsze od jego uznania przez obywateli za swoje. Budowa demokracji zasadza się na oswajaniu takiego obcego państwa, które pozostawało jednak nadal strukturą zewnętrzną dla swych poddanych – nawet jeśli z poddanych stawali się obywatelami. W Izraelu inaczej.

Druga wojna światowa, a następnie dekolonizacja, przeorały mapę świata, kończąc konflikty o długiej nieraz historii (jak polsko-ukraiński) i rozpętując nowe. Konflikt izraelsko-palestyński jest jednym z nielicznych nadal nierozwiązanych. Oznacza to, że dla jego pełnej analizy potrzeba głębszej wiedzy niż w innych przypadkach, a rezultat tej analizy może w znacznym stopniu zależeć od tego, co uznamy za początek konfliktu. Nawet określenie „izraelsko-palestyński” jest mylące, jako że konflikt już trwał, gdy nie było jeszcze ani izraelskiego państwa, ani palestyńskiego narodu. Ta złożoność zniechęca i sprzyja wybraniu (jakiegoś) pojedynczego elementu, a następnie uznaniu, że to on stanowi o naturze konfliktu. Zaś zajęcie stanowiska wobec tego elementu wystarcza dla oceny całości. Ten spór był punktem wyjścia izraelsko-palestyńskich negocjacji pokojowych, które w 1993 r. zaowocowały porozumieniami z Oslo. Miały one doprowadzić w ciągu pięciu lat do powstania państwa palestyńskiego. Jak wiemy, nic z tego nie wyszło. Przyczyną była najpierw nieustępliwość strony palestyńskiej, która odrzuciła i kompromis z Camp David w 2000 r., i kolejny kompromis zaproponowany w 2008 r. przez izraelskiego premiera Ehuda Olmerta, następcy Arafata Mahmudowi Abbasowi oraz krwawa kampania, jaką rozpętali palestyńscy terroryści podczas drugiej intifady, organizując zamachy terrorystyczne na restauracje i autobusy.

Po pierwszych zamachach terrorystycznych Jerozolima zrozumiała swą pomyłkę i uznała, że ci spokojni brodaci religianci naprawdę wierzą w to, co wynika z Karty ich ruchu – że Izrael nie ma prawa do istnienia, a Żydzi do zamieszkiwania na islamskiej ziemi Palestyny – chyba że mieszkali już tam, kiedy Palestyna, za sułtana, była ostatni raz islamska. Hamas został zdelegalizowany, a Izrael wszczął tajne negocjacje z Fatahem, które w 1993 r. doprowadziły do podpisania porozumień z Oslo. W Jerychu i Strefie Gazy władzę przejęła Autonomia Palestyńska. Dalszy postęp negocjacji zablokował jednak nie uznający ich Hamas, który serią zamachów samobójczych, w których na przestrzeni kilku lat zginęło 1,2 tys. Izraelczyków, wysadził w powietrze zaufanie Izraela, że pokój z Palestyńczykami jest możliwy. Izrael wycofał się jednak jednostronnie w 2005 r. ze Strefy Gazy, do której nie rości sobie żadnych praw, i władzę objął tam – w demokratycznych wyborach – Hamas, wykorzystując ogromną niepopularność skorumpowanego Fatahu. A żeby Gazańczykom nie przyszła do głowy zmiana ich słusznego wyboru, działaczy Fatahu publicznie zrzucano z wysokich pięter budynków, pokazując, jaka będzie cena sprzeciwu; żadne wybory się już zresztą nie odbyły. Następnie Hamas, zgodnie ze swą Kartą, rozpoczął rakietowy ostrzał Izraela, jako pierwszy krok do jego zniszczenia. Izrael odpowiedział zbrojnie i tak rozpoczął się cykl przemocy, który rzeź z 7 października 2023 roku przeniosła na niewyobrażalnie dotąd krwawy poziom.

Tak zwane rozwiązanie dwupaństwowe dla jednych jest hasłem wyborczym, pustym frazesem, dla innych stało się nieaktualne. Liberalni i lewicowi dziennikarze krytykują je, licząc na powstanie niezależnej Palestyny. Czy w obecnym układzie geopolitycznym jest jeszcze miejsce na pytanie o wartość ludzkiego życia? Czy Izrael, stosujący taktyki prewencyjne chroniące ludność cywilną, jest dzisiaj wrażliwszy na cierpienie mieszkańców Strefy Gazy?  


Bohaterem powieści „Zamach” jest Amin, dobrze zasymilowany i darzony szacunkiem lekarz pochodzenia palestyńskiego pracujący w szpitalu w Tel Awiwie, starający się wytworzyć pozytywny wizerunek swojej społeczności. To postać niejako na rozdrożu, wyobcowana z obu kultur, gdyż funkcjonując na pograniczu odmiennych społeczności, jest on przecież przez obie częściowo odrzucany i zarazem akceptowany. Fabuła powieści zaskakuje: pewnego dnia w zatłoczonej restauracji zamachowiec samobójca wysadza się pośród dziesiątków przypadkowych osób, zabijając dziewiętnaście z nich w tym dzieci, które świętowały urodziny swojego kolegi. Wkrótce bohater-narrator dowiaduje się od policji, że to jego równie głęboko zasymilowana żona Siham była terrorystką-samobójczynią. Powieść w dużej mierze opowiada historię o prywatnym śledztwie prowadzonym przez Amina i o psychicznym spustoszeniu spowodowanym zupełnie niezrozumiałym dla niego czynem małżonki. Życie jej nie rozpieszczało. Matka osierociła ją, gdy Siham miała osiemnaście lat. Umarła na raka. Ojciec zginął w wypadku drogowym kilka lat później. Upłynęła cała wieczność, nim się zgodziła poślubić doktora Amina. Bała się, że zawzięty los znów ją wysadzi z siodła. Po niemal dziesięciu latach małżeństwa, mimo miłości, którą otulał ją mąż, wciąż drżała o swoje szczęście, pewna, że może je stracić przez byle głupstwo. A przecież los bezustannie im sprzyjał. Wyprowadzili się z robotniczego osiedla, gdzie mieszkania nie miały nic do pozazdroszczenia klatkom dla królików. Meble posiadali z płyty wiórowej, w oknach brakowało zasłon. Jednak dorobili się wspaniałego domu w jednej z szykownych dzielnic Tel Awiwu i pokaźnego konta w banku. Każdego lata odwiedzali krainy „mlekiem i miodem płynące”. Byli w Paryżu, Frankfurcie, Barcelonie, Amsterdamie, w Miami i na Karaibach. Mieli mnóstwo przyjaciół, zarówno wśród Izraelczyków i Arabów. Często przyjmowali gości i bywali w wielkim świecie. Amin, dzięki licznym nagrodom za prace naukowe i osiągnięcia zawodowe, zyskał solidną reputację w Izraelu. Nie wyobrażał sobie, jak to się dzieje, że ktoś normalny, zdrowy na ciele i umyśle, w imię jakichś fantazmatów czy urojeń nagle poczuwa się do boskiej misji, rezygnuje z marzeń i ambicji, by zadać sobie straszliwą, najbardziej barbarzyńską śmierć? Był przecież chirurgiem. Uważał, że ciało dostarcza nam dość bólu, by człowiek zdrowy na ciele i umyśle szukał go gdzie indziej.

Początkowo Amin nie chce uwierzyć, że Sihem mogła popełnić takie okrucieństwo. Był pewny, że jego żona wkrótce wróci z wizyty od swojej starej babci w Kfar Kanna. Bardzo emocjonującym rozdziałem w książce jest opis ofiar zamachu, którzy są przewożeni karetkami na izbę przyjęć. Widzimy jak Amin (nie wiedząc jeszcze kto popełnił ten okrutny czyn) reanimuje ofiary, wyciąga odłamki szkła z ciał dzieci i empatycznie uspokaja jednego pacjenta, który odmawia przyjmowania pomocy od kogoś, kogo uważa za wroga (Araba). Pełny zasięg eksplozji emocji pojawia się dopiero wtedy, gdy Amin wraca do domu, wyczerpany, tylko po to, by zostać wezwanym z powrotem do szpitala, aby zidentyfikować ciało swojej żony – lub to, co pozostało z jej tułowia. Niedowierzanie ustępuje miejsca przerażeniu, gdy w skrzynce pocztowej pojawia się ostatni list od Sihem, wysłany z Betlejem. Życie, ambicje, wartości i przyjaźnie Amina rozpadają się. Pogrąża się w koszmarze pijaństwa i rozterki, w którym bada każde założenie dotyczące jego życia, narodowości i małżeństwa. Żydowska koleżanka Amina, doktor Kim Yehuda, próbuje go wyciągnąć z powrotem znad krawędzi szaleństwa. Jednak bohater próbuje odtworzyć ostatnią podróż Sihem z Tel Awiwu do Betlejem oraz z Betlejem do miejsca zamachu w Tel Awiwie. Podobnie jak inni bohaterowie thrillerów noir, które Yasmina Khadra, autor „Zamachu” zdaje się podziwiać, Amin jest wielokrotnie bity: przez Szin Bet[1], sąsiadów w Tel Awiwie i przez „bojowników” Hamasu w miastach Betlejem i Dżeninie na Zachodnim Brzegu, które w tym czasie było oblężone przez armię izraelską. Jest pouczany przez imamów i niedoszłych męczenników. Trzyma się zarówno swojego profesjonalizmu, jak i człowieczeństwa. Jedyna bitwa, w którą wierzył, to bitwa, którą toczy chirurg, a która polega na przywracaniu życia w miejscu, w którym śmierć postanowiła wykonać swoje podstępne manewry.

Podróż do Betlejem była ucieczką do przodu, a jego pseudomęstwo – oszukiwaniem samego siebie. Chciał stawić czoła doskonale zorganizowanej organizacji terrorystycznej, hartowanej przez lata spisków i aktów zbrojnych, organizacji, która była i nadal jest twardym orzechem do zgryzienia, nawet dla najlepszych agentów służb specjalnych Izraela. A jedyną bronią, którą posiadał, było poczucie krzywdy oszukanego męża i rozszalała, bezsilna wściekłość. W takim pojedynku nie ma miejsca na uczucia, a tym bardziej na rozczulanie się. Liczą się tylko działa, pasy wypchane materiałami wybuchowymi. Po spotkaniu z przywódcą religijnym oraz z dowódcami Hamasu nie przypuszczał, że proces rozkładu jest aż tak daleko posunięty, że szanse są aż tak nierówne. O nienawiść zatruwającą umysły po obu stronach, o upór, z jakim odmawiają porozumienia i trwanie w morderczym zapamiętaniu.

Niekwestionowanym atutem książki „Zamach” jest umiejętne pokazanie psychologii człowieka przeżywającego kryzys poznawczy. Obszerna paleta uczuć bohatera została plastycznie odmalowana – wstyd, szok, gniew, przerażenie – wszystkie one są przekonująco przedstawione w pierwszoosobowej narracji prowadzonej w czasie teraźniejszym, dzięki której czytelnik staje się poniekąd świadkiem epistemologicznych dociekań Amina. Tekst jest stylistycznie dość spokojny, brak w nim poetyckich uniesień, metafor czy wybuchającego fajerwerkami języka. Dzięki temu zabiegowi uwaga czytelnika skupiona zostaje na przeobrażeniach psychologii postaci. Pomimo wysokiego poziomu introspekcji (Amin jest świadomy agresji, która się w nim rodzi), bohater nie próbuje okiełznać negatywnych emocji i decyduje się na rozpaczliwe poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o motywacje żony. Psychologia nowo zrekrutowanej terrorystki została ukazana nader przekonująco, jej logika jest przejrzysta i widać, jak jej frustracja została przekuta w desperację. Poszukujący rozumowego wyjaśnienia czynu żony Amin paradoksalnie przeistacza się w Siham – postać silnie motywowaną emocjami i daleką od zdroworozsądkowej kalkulacji.

Autorowi udało się nie popaść w demagogię i tendencyjność z jednej strony, zaś z drugiej uniknął wykreowania świata o ograniczonym wachlarzu odcieni szarości. Sam czyn zamachu nie wskazuje palcem winnych terroryzmu ani dominującej sytuacji ekonomiczno-społecznej w Palestynie. Utwór przypomina mały traktat o moralności, na co wprost wskazują liczne rozważania głównego bohatera o tym, co słuszne, dozwolone i dobre, jak też – pośrednio – fabularne stawianie wszystkich postaci (również drugoplanowych) w obliczu niezmiernie trudnych decyzji. W tym egzystencjalnym piekle, w którym jedna ze stron konfliktu boi się iść do restauracji lub wsiąść do autobusu, a druga obawia się pocisków z moździerzy i buldożerów wojskowych, dobro okazuje się zjawiskiem niezwykle nieoczywistym i relatywnym, wiecznie zależnym od perspektywy, której nie sposób ujednolicić czy ustandaryzować. Pacyfistyczna w wymowie powieść sugeruje, że brak komunikacji i wzajemne niezrozumienie małżonków odzwierciedlają relacje między Izraelczykami i Palestyńczykami. W równaniu politycznym którąś ze stron zawsze toczy nienawiść, a ta, w świecie powieści oraz w świecie realnym przeradza się i tym sposobem błędne koło się zamyka.

W swojej istocie „Zamach" opowiada o zaufaniu – fundamencie każdej dobrej relacji, czy to osobistej, czy politycznej. Książka Yasmina Khadra pokazuje, jak poważne mogą być konsekwencje, gdy zaufanie zostaje zdradzone lub, co gorsza, okazuje się, że nigdy go nie było. Amin został pozbawiony wolności, bez kochającej żony i bez poczucia swojego miejsca w społeczeństwie izraelskim czy palestyńskim. Książka zaczyna się i kończy krwawym izraelskim atakiem w Dżeninie i przedstawia palestyński opór wobec izraelskiej inwazji na Zachodni Brzeg w kwietniu 2002 roku;  podczas operacji „Tarcza Obronna", która była odpowiedzią Izraela na serię niszczycielskich ataków terrorystycznych. Na przykład po ataku na Seder paschalny w hotelu w Netanji, w którym zginęło 30 osób, a 140 zostało rannych.

 

 

           

 

 


[1] Szin Bet (שב) –  izraelska służba specjalna, odpowiedzialna za kontrwywiad i bezpieczeństwo wewnętrzne.

 

28 września 2024

Co dzień zawdzięcza nocy

 

„Co dzień zawdzięcza nocy”

Yasmina Khadra

Autor/ właśc. Mohammed Moulessehoul (ur. 10 stycznia 1955 w Kenadsa) – algierski pisarz, tworzący w języku francuskim, mieszkający na emigracji we Francji. Moulessehoul, oficer armii algierskiej, przybrał jako pseudonim imiona swojej żony, chcąc uniknąć problemów z cenzurą wojskową. Anonimowość umożliwiła mu publikowanie własnych tekstów oraz pomogła uniknąć problemów podczas toczącej się w Algierii wojny domowej. Moulessehoul wyjawił swą prawdziwą tożsamość dopiero w 2001 r., po wystąpieniu z wojska i udaniu się na emigrację do Francji.

Tłumaczenie/ Bożena Sęk

Tytuł oryginału/ fr „Ce que le jour doit à la nuit”

Tematyka/ „Europejczycy niewiele rozumieją z tego, co się dzieje w świecie. Są zamknięci w bańce własnego dobrobytu. Zatracili wolną wolę, pozwalają sobą manipulować mediom i politykom” – powiedział kiedyś Yasmina Khadra. Bohaterowie książki Khadry miotają się między Arabią i Europą, islamem i chrześcijaństwem, muzułmańskim tradycjonalizmem a zachodnią nowoczesnością. Nie wiedzą, czy być Algierczykami czy Francuzami. „Arabowie to lenie, nie odrabiają lekcji" - mówią w „Co dzień zawdzięcza nocy" francuscy uczniowie o arabskich kolegach. W książce widzimy jak rasistowska pogarda Europejczyków z kolonialnych czasów, wpajana już małym dzieciom, wpływa na dzisiejsze relacje Zachodu i chrześcijaństwa z islamem. Zachód zapomniał, że świat islamu wiele wniósł do cywilizacji. Wystarczy zajrzeć do podręcznika historii: medycyna, algebra, architektura, administracja, służba zdrowia, oftalmologia, literatura, astronomia. To, że gdzieś Arabowie się zagubili, nie wynika ani ze strachu przed kimkolwiek, ani z religii, ani z mentalności.

Główny motyw/ Algieria, lata 30. XX wieku. Ojciec dziesięcioletniego Junusa, zrujnowany rolnik, oddaje syna na wychowanie bratu, aptekarzowi w Oranie. W wyniku zawirowań historycznych chłopiec wraz z przybraną rodziną ląduje w Río Salado, niewielkim miasteczku słynącym z winnic. Tam zaprzyjaźnia się  z trzema chłopcami różnych wyznań i narodowości, tam dorasta wśród rówieśników, tam staje się mężczyzną. Tam też  poznaje miłość swojego życia... Liryczna opowieść o niezniszczalnej przyjaźni, brzemieniu złożonej przysięgi, destrukcyjnej sile niespełnionej miłości.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(...) zryta koleinami dróżka wiodąca do naszej chaty zaczynała zanikać”.

„Poogryzane przez kozy pojedyncze rachityczne drzewa stały w swojej udręce niczym szubienice”.

„Nie zdawał sobie sprawy, jak śmiesznie wygląda ten jego upór, aby się nie godzić z faktami: że on tu nic nie poradzi, że żadna modlitwa, żaden cud nie przeszkodzi jego marzeniom ulecieć z dymem”.

„Zrozumiałem wtedy, że wszyscy święci odwrócili się od nas aż po dzień Sądu Ostatecznego i odtąd nieszczęście będzie naszym przeznaczeniem”.

„Otwierała się nowa karta, nas jednak na niej nie było”.

„Przez całe życie nie zapomniałem dnia, kiedy mój ojciec przeszedł na drugą stronę lustra”.

„Ludzie są wredni Isa. To jest w ich naturze. Nie ma co obrażać się o to”.

„Gdzie rządzą się ludzie, Bóg nie ma nic do gadania. Niesłusznie obwiniamy Go o krzywdy, do których sami doprowadzamy”.

„Ludzie wymyślili Boga, żeby odegnać swoje demony”.

„Miasta to przeklęte miejsca. Błogosławieństwo przodków w nich nie działa”.

„Bóg nie ma nic wspólnego z ludzką niegodziwością. Szatan też nie”.

„Trudno o coś bardziej przygniatającego niż nagła zmiana oblicza miasta”.

„W tym miejscu, którego niepodobna opisać, nędza przechodziła wszelkie pojęcie. Ludzie chodzące dramaty, dosłownie się rozmywali we własnym cieniu. Rzekłbyś potępieńcy usunięci z piekła bez sądu i bez uprzedzenia, po czym omyłkowo zesłani do tego kieratu: byli ucieleśnieniem wszystkich daremnych trudów na tym padole”.

„Czasy były ciężkie, miasto zaś, z oddali kuszące tyloma nadziejami, okazało się ostatecznie arcyłgarzem”.

„Życie ciągle nas czegoś uczy. Wydaje nam się, że dużo wiemy, tymczasem wiemy coraz mniej, tak bardzo świat się zmienia, a wraz z nim natura ludzi”.

„Iluż niewolników zbuntowało się przeciw imperium, po czym skończyło na krzyżu? Iluż królów myślało, że zmieni bieg historii, a potem zgniło w lochu?”.

„Jakiż osobliwy obrót rzeczy powoduje, że dobre intencje przeradzają się w zniewagę?”.

„Są takie dni, do których żadna pora roku się nie przyznaje. Przeznaczenie się ich wystrzega i demony także”.

„Do dzisiaj się zastanawiam, czy koniec końców świat nie składa się z samych pozorów”.

„Nie jesteśmy leniwi. Po prostu korzystamy z życia. Inaczej jest z ludźmi z Zachodu. Dla nich czas to pieniądz. A dla nas czas nie ma ceny. Nas potrafi uszczęśliwić filiżanka herbaty, im do szczęścia wiecznie czegoś brakuje. Ot, cała różnica, chłopcze”.

„Zwierzęta nie potrafią się skarżyć”.

„Są spojrzenia, które wiele mówią o rozpaczy człowieka (...)”.

„Jeśli chcesz płakać, płacz; jeśli chcesz mieć nadzieję, módl się, ale na litość, nie szukaj winnego tam, gdzie nie znajdziesz sensu swojego cierpienia”.

„Zostało gdzieś zapisane, że przyjdzie mi odchodzić, wiecznie odchodzić i wszędzie zostawiać cząstkę siebie”.

„Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że zwykły podmuch wiatru może zmienić bieg życia, byłbym może coś przedsięwziął. Ale w wieku siedemnastu lat człowiek się czuje zdolny spaść na cztery łapy, cokolwiek się przydarzy”.

„Nawet zwierzęta by się sprzeciwiały takiemu upadkowi”.

„Miłość zaślepia, Chris, a zazdrość wywołuje omamy”.

„Kto sypia z matką i jej córką, ten obraża bogów, ich świętych, anioły i demony”.

„Oczy mogą kłamać, spojrzenie nigdy”.

„Mówił zawsze, że jeśli dwie osoby się kochają, nie muszą się stosować do nakazów ani obawiać potępienia; że miłość zaspokaja pragnienie bogów i nie podlega negocjacjom, ponieważ każdy układ albo ustępstwo byłoby zamachem na to, co jest w niej najświętsze”.

„Miłość to żaden wstyd ani zbrodnia. Zbrodnia jest wtedy, gdy człowiek poświęca miłość choćby ze szczytnych pobudek”.

„Po cóż na świecie miałaby istnieć miłość, gdyby nie radziła sobie z urokami i świętokradztwem, gdyby musiała ulegać zakazom, gdyby nie podporządkowywała się swoim obsesjom, swojemu nieumiarkowaniu?...”.

„(...) kto przepuszcza koło nosa swoją prawdziwą życiową szansę, ten nie zazna pocieszenia, nawet jeśli mu przypadną w udziale wszystkie zaszczyty świata”.

„Kiedy człowiek nie potrafi zaradzić swojemu nieszczęściu, szuka winnego”.

„Człowiek uświadamia sobie, że coś jest nieodwracalne, dopiero kiedy to się stanie”.

„(...) kiedy człowiek nie widzi sensu w swoim nieszczęściu, szuka winnego (...)”.

„Składałem się z miłości i nienawiści wciśniętych w jedno opakowanie, uwięzionych w jednej powłoce”.

„W życiu jest jak w filmie: są aktorzy, którzy napędzają akcję, i są statyści, którzy zlewają się z dekoracjami. Występują, z tym że nikogo nie obchodzą”.

„Jeśli chcesz ze swojego życia uczynić ogniwo wieczności i zachować przytomność nawet pośród największego szaleństwa, kochaj...”.

„Życie to pociąg, który nie przystaje na żadnej stacji. Albo się wsiada w biegu, albo się patrzy, jak przejeżdża obok, a nie ma większej tragedii jak stacja widmo”.

„Każda epoka ma swój narkotyk”.

„Prawdziwy grób zmarłych jest w sercu żywych”.

„Wedle imamów i papieży jesteśmy odmienni, ale w oczach Pana nie ma między nami różnic”.

„Nie wiem, na czym polega miłość, którą̨ darzy się̨ własny kraj i nie potrzeba tego wiedzieć. Wystarczy czuć. Algieria jest emocją. Jest zarazem marzeniem i urojeniem, nadzieją i lękiem, modlitwą i pobożnym życzeniem. Jej dramat mnie zasmuca, jej niezłomność przywraca mnie do życia. Mój stosunek do ojczystego kraju przekracza ramy zdrowego rozsądku. Jestem w ciągłej gorączce, jak narkoman na głodzie szukający samego siebie wśród halucynacji” –napisał w jednym z listów Yasmin Khadra.

„Co dzień zawdzięcza nocy”, to jedna z najsmutniejszych historii miłosnych, jakie kiedykolwiek przeczytałem. Czytelnik zobaczy w niej narodziny romantycznej miłości i trwałą głębię synowskiej miłości. Powieść Khadry przywodzi na myśl piękne pisarstwo Gabriela Garcii Marqueza, melancholijny smutek Pablo Nerudy i potężną narrację „Trylogii kairskiej” Nadżiba Mahfuza. Szczyt narracji tej historii następuje, gdy kobieta, która powinna być miłością życia Jonasa, oskarża go o potępienie. I rzeczywiście, smutna historia Jonasa jest historią niespełnionej miłości, na którą nigdy się nie odważył. Bolesne jest to, że czytelnicy stają się świadkami powolnego rozpadu jego życia. Historia rodem z najpiękniejszych baśni o miłości. Księżniczka i książę, którzy pomimo przeznaczenia nie mogą być razem. Próbują oszukać los, jak i własne uczucia. Walcząc każdego dnia o przeżycie, muszą zmierzyć się ze swoim samotnym odbiciem w lustrze. Przepiękna, uczuciowa i bardzo emocjonująca opowieść. Słodko-kwaśna jak prawdziwe życie. Yasmin Khadra opisuje także historię Algierii, która po wiekach ujarzmienia budzi się, zrywając łańcuchy kolonialne, krwawe ogniwo po krwawym ogniwie. To dzięki zdolności do tworzenia historii poprzez jednocześnie wznoszące się i opadające narracje, Khadra wykazuje prawdziwe mistrzostwo literackie.

Yasmin Khadra w książce „Co dzień zawdzięcza nocy” posługując się czarującą retoryką, zabiera nas w podróż przez czas, języki i kultury. Mówiąc dokładniej, narracja, której towarzyszy napięcie i wspaniałe krajobrazy utrzymane w dramatycznym tonie, pozwalają poznać przygody i losy nie tylko samych bohaterów powieści, lecz także języka i kultury francuskiej poza granicami kontynentalnej Francji. Sam tytuł książki jest metaforą, której zrozumienie wymagałoby kompetencji interpretacyjnych lub talmudycznego zmysłu. Co dzień może zawdzięczać nocy? Może należy zadać sobie pytanie: co Algieria zawdzięcza Francji? Co Jonas zawdzięcza Emilie?

W „Co dzień zawdzięcza nocy” Khadra oferuje nam wspaniałą powieść o kolonialnej Algierii w latach 1936-1962, rzucając nowe światło na problemy związane z miejscem spotkania różnych odniesień kulturowych, tożsamości, religii. Historia, a nawet polityka, tworzą tło dla miłosnego wątku powieści. Życie Jonasa, bohatera książki, odzwierciedla relacje francusko-algierskie od 1930 roku aż do dzisiaj. Bohater jest rozdarty wewnętrznie, jego algierskie pochodzenie i jego zachodnia (francuska) edukacja to obraz samej Algierii, rozdartej między dwoma kulturami. Khadra opisuje nam zaginiony świat, marzenia osadników, którzy do końca uparcie wpatrują się w głąb kolonialnej Afryki.

Akcja powieści rozgrywa się w Algierii od roku 1930 do 1962. Młody Younes jest zarówno głównym bohaterem powieści, jak i narratorem. Pierwsza część książki, opisuje historię jego nieszczęśliwego dzieciństwa i ukazuje mało chwalebny obraz kolonialnej Algierii. Oddany na wychowanie do swojego wuja, aptekarza zintegrowanego ze społecznością francuską, Younes staje się Jonasem, musi nosić w swoim wnętrzu podwójną tożsamość, która zaburzy jego życie, gdy chłopiec ma zaledwie dziewięć lat. Ojciec Yunesa po pożarze swoich upraw i utracie całego dobytku, zmuszony jest wraz z rodziną przenieść się na przedmieścia Oranu, do biednej dzielnicy Jenane Jato i tam zacząć nowe życie, które naprawdę nie zapowiada się ciekawie. Chłopiec jest przerażony zmianą i miejscem, tak innym od znanego dotychczas, w którym przyjdzie mu żyć razem z siostrą i rodzicami. „Jenane Jato: bez ładu ni składu wyrosłe pośród zarośli rudery, między którymi roiło się od skrzypiących dwukółek, żebraków, przekupniów, poganiaczy osłów walczących ze swoimi zwierzętami, woziwodów, szarlatanów wszelkiej maści i obszarpanej dzieciarni; brunatne chaszcze wyprażone słońcem, zapylone i zasmrodzone, wszczepione w granice miasta niczym złośliwy guz. W tym miejscu, którego niepodobna opisać, nędza przechodziła wszelkie pojęcie. Ludzie, chodzące dramaty, dosłownie się rozmywali we własnym cieniu. Rzekłbyś, potępieńcy usunięci z piekła bez sądu i uprzedzenia, po czym omyłkowo zesłani do tego kieratu; byli ucieleśnieniem wszystkich daremnych trudów na tym padole”. Rzeczywistość w Jenane Jato odmieni ich na zawsze, szczególnie ucierpi na tym ojciec. Niezwykle honorowy, ambitny i uczciwy człowiek zostanie pokonany przez rzeczywistość, która złamie mu serce i zmusi go do oddania chłopca na wychowanie swojemu bratu, aptekarzowi w Oranie.Ale niebieskie oczy Younesa i jego anielski wygląd pomagają mu zdobyć akceptację w tej dobrze sytuowanej prowincjonalnej społeczności. Jonas dorasta wśród młodych osadników i staje się ich nieoczekiwanym towarzyszem. Odkrywa z nimi radości życia i dzieli ich uprzywilejowane nastoletnie marzenia, że ani II wojna światowa, ani konwulsje arabskiego nacjonalizmu w pełnej ekspansji rosnącej arabskiej rewolucji tego nie zdołały zakłócić. Aż do dnia, kiedy do miasteczka wraca Emile, piękna młoda dziewczyna, która stanie się westalką naszych młodych przyjaciół. Narodzi się wielka historia miłosna, która wystawi na próbę braterskie przywiązanie czterech młodzieńców rozdartych między lojalnością, egoizmem i urazami, które wojna o niepodległość Algierii będzie w nich tylko pogłębiać”. 


Jednak ojciec Junusa, straciwszy ciężko zarobione pieniądze nie zniknie. Nie wiadomo, czy wyjechał, czy żyje, czy nadal jest w Jenane Jato? Czy może pojawia się w innych miastach, w których Junus (już dorosły) widzi czasem jego palto i jego cień? Próbuje go śledzić ulicami miasta, ale za każdym razem znika gdzieś w zaułkach uliczek Oranu. Yasmina Khadra skupia się bardzo na pokazaniu czasu dorastania młodego Junusa (Jonasa, tak będą na niego mówić w Rio Salado, mieście winnic, gdzie w końcu chłopak trafi). Będąc nastolatkiem i potem już dorosłym mężczyzną, nadal będzie jednak pamiętał twarze sąsiadów z Jenane Jato, twarze matki i siostry, a także nosił w sercu upór i uczciwość ojca. Algierska rewolta będzie dla Younes-Jonasa krwawa i bratobójcza. Czy pozwoli zniszczyć wyjątkową więź, która łączy go z przyjaciółmi? Na pewno los nie będzie w stanie odwrócić jego miłości do wuja i ciotki, którzy zaoferowali mu lepsze życie. Ale on sam nigdy nie zgodzi się na wyrzeczenie się algierskiego pochodzenia. Będzie zmuszony żyć pomiędzy radykalnymi wartościami dwóch ruchów (kolonistów i kolonizowanych), które będą się ze sobą konfrontować, aż do punktu ostatecznego rozłamu, który doprowadzi do niepodległości Algierii.  

Poprzez historię niemożliwej miłości pomiędzy Jonasem a młodą kobietą o imieniu Emilie, Khadra dostarcza nam pełną emocji opowieść, w której indywidualne losy ludzkie zderzają się z wielką historią dwóch narodów, gdy wzrost antagonizmów zniszczy wszystkie niuanse i złożoność ludzkich relacji, poddanych działaniu sił kolonialnej niesprawiedliwości.  W twórczości Yasmine Khadra odnajdujemy wspólne dla literatur postkolonialnych tematy, takie jak: podwójna kultura, konflikt pokoleń, konflikt tradycji i nowoczesności, wygnanie, problematyczny powrót do korzeni, poszukiwanie tożsamości, konfrontacja z rasizmem i stereotypami kulturowymi, alienacja i egzotyzacja „ja”. Te wszechobecne w literaturach postkolonialnych kwestie stanowią główną oś tematyczną utworów o inspiracji osobistej, autobiograficznej.

Po uzyskaniu przez Algierię niepodległości narracja przeskakuje o jakieś trzydzieści lat do czasów współczesnych, gdy Jonas podróżuje do Marsylii, aby odwiedzić Michela (syna Emilie) i jego starych przyjaciół z dzieciństwa. To, że autor pomija trzydzieści lat z życia bohatera, jest głębokim stwierdzeniem, że ten okres, w którym Jonas żeni się, ma dzieci i wnuki, jest wielką pustką po stracie swojej miłości. Chociaż autor wyjaśnia, że nie ma na to łatwej odpowiedzi, kończy powieść surowym stwierdzeniem o potędze synowskiej miłości, pozostawiając czytelnikowi ostatnie pożegnanie Jonasa z jego przyjacielem z dzieciństwa, Jeanem-Christophem: „Jesteśmy na świecie sami. Obejmujemy się mocno, jak ongiś chwytaliśmy swoje marzenia przekonani, że jeśli rozluźnimy uścisk, uciekną”. Autor proponuje czytelnikowi wezwanie do działania, by za wszelką cenę dążyć do miłości. Rzeczywiście, gdy historia dobiega końca, pozostaje nam zastanowienie się, co by było, gdyby Jonas zastosował się do napomnienia swojego wujka: „Mężczyzna sprowadza się tylko do niezręczności i błędów, myślnych rachub i fałszywych manewrów, lekkomyślnej brawury i porażki, kiedy kroczy ku swemu przeznaczeniu, nie uwzględniając na swej drodze kobiety... Oczywiście kobieta to nie wszystko, ale wszystko sprowadza się do niej... Rozejrzyj się wokoło, sięgnij do historii, przypatrz się, jak jest na całym świecie, i powiedz mi, czym są mężczyźni bez kobiet, czym są ich pragnienia i modlitwy, jeżeli nie do kobiet się odnoszą... Przed żadnym mężczyzną, ani przed bogatym jak Krezus czy ubogim jak Hiob, ani przed uciśnionym czy tyranem, horyzonty nigdy by się nie otworzyły, gdyby kobieta była do niego odwrócona plecami”.

„Co dzień zawdzięcza nocy” Yasmina Khadry to majestatyczna powieść o kolonialnej Algierii, burzliwym, namiętnym i rozdzierającym serce kraju. Na tle wojny o niepodległość i surowego, ale mistycznego krajobrazu, olśniewająca proza Khadry i doskonałe współczucie rzucają światło na straszliwą przepaść między kochankami, rodziną i przyjaciółmi, którzy kochali ten sam kraj. Uwięziony między dwoma światami, jej bohater, Jonas, jest życzliwym świadkiem doktryn, które dzielą ludzi i namiętności, które mogą ich ponownie zjednoczyć. Przed śmiercią Emilie zostawiła Jonasowi list, w którym napisała przeprosiny. List przekazał Jonasowi już 80-letniemu staruszkowi, Michael syn Emilie, który odwiózł Jonasa na lotnisko. Wreszcie na lotnisku w Marsylii rozgrywa się najważniejsza część książki, wspomnienia o miłości i przyjaźni, które zostały na zawsze w udręczonym sercu Jonasa: „Nastawiam ucha na niegdysiejsze dźwięki; już nie jestem sam. Szepty wirują pośród fragmentów wspomnień podobne do odprysków wokół stosu ruin; zaszyfrowane zdania, okaleczone wezwania, śmiechy i szlochy przemieszane, nierozerwalne... Słyszę jak Isabelle gra na pianinie – Szopena – widzę jej długie palce przebiegające po klawiszach z rzadką biegłością, szukam jej twarzy, którą wyobrażam sobie jako napiętą w ekstatycznym skupieniu; obraz nie chce się przesunąć, uparcie zatrzymał się na klawiaturze pianina, gdy dźwięki wybuchają w mojej głowie w balecie fajerwerków... Zza wzgórka wyłania się mój pies z brwiami ułożonymi w daszek nad melancholijnie patrzącymi ślepiami; wyciągam rękę, aby go pogłaskać; absurdalny gest, lecz wykonuję go. Przesuwam palcami po  kołdrze jak po sierści. Pozwalam, by to wspomnienie zapanowało nad oddechem, bezsennością, nad całym moim jestestwem. Dostrzegam naszą chatę na końcu znikającej drogi... Jestem wiecznym dzieckiem... Człowiek nie wraca do dzieciństwa, człowiek  z dzieciństwa nigdy nie wychodzi”.

Za pośrednictwem trudnych losów bohaterów Khadra przedstawia całą złożoność świata i natury człowieka, siłę przyjaźni, brzemię złożonej przysięgi, niszczącą, choć czarowną niezrównaną siłę miłości. Przesiąknięty fatalizmem narrator u kresu życia uświadamia sobie, że mimo wszystko człowiek jest panem swojego losu, tylko od niego zależy, czy przestanie „grawitować wokół szczęścia". „Krążę wokół otchłani, linoskoczek na ostrzu brzytwy, odurzony wulkanolog na skraju wrzącego krateru; stoję u bram pamięci, przed szpulami z niemającą końca taśmą, która archiwizuje ludzki żywot, przed mrocznymi obszernymi szufladami, gdzie zgromadzeni są zwykli bohaterowie, jakimi byliśmy, Camusowskie mity, którym nie potrafiliśmy nadać cielesnej postaci, wreszcie aktorzy i statyści, którymi byliśmy na przemian, genialni i groteskowi, piękni i potworni, przygięci pod brzemieniem drobnych podłostek, mężnych czynów, kłamstw, wyznań, złożonych przysiąg i odżegnywań, popisów siły i uników, pewności i wątpliwości – krótko mówiąc, nieokiełznanych złudzeń... Co zachować z tych roboczych kilometrowych taśm? Co odrzucić? Gdyby wyruszając w wielką podróż, przyszło człowiekowi wybrać tylko jedną chwilę ze swojego życia, na którą się zdecydować? Ze szkodą dla czego i dla kogo? A przede wszystkim, jak się odnaleźć pośród tylu cieni, tylu zjaw, tylu bohaterów…? Kim właściwie jesteśmy? Tymi, którymi byliśmy rzeczywiście, czy tymi, którymi chcieliśmy być? Krzywdami, któreśmy wyrządzili, czy tymi, których sami doznaliśmy? Spotkaniami, na których się nie stawiliśmy, czy tymi przypadkowymi, które zmieniły bieg naszego przeznaczenia? Kulisami, które nas ustrzegły przed próżnością, czy światłami rampy, które nam posłużyły jako stos? Wszystkim tym jesteśmy równocześnie, całym swoim życiem ze wzlotami i upadkami, z osiągnięciami i niepowodzeniami; jesteśmy także  wszystkimi upiorami, które nas nawiedzają... Jesteśmy kilkoma osobami w jednej, tak przekonującymi w odegranych rolach, że niepodobna poznać, która była ta prawdziwa, kim się staliśmy ostatecznie, która z nich przetrwa”. – podsumował swoje życie Jonas bohater powieści Yasmina Khadry.