18 września 2017

Tam, gdzie kończy się kraj



"Tam, gdzie kończy się kraj”

Dawid Grosman


Autor/ ur. 25 stycznia 1954 w Jerozolimie – współczesny izraelski pisarz, autor między innymi książek dla dzieci. Ojciec Grossmana, Yitzhak, pochodził z Dynowa. W 1936 roku w wieku 9 lat wyemigrował z owdowiałą matką do Palestyny, ojczyzny swojej przyszłej żony Michaelli, matki Dawid Grosmana.

Tłumaczenie/ Magdalena Sommer

Tematyka/ Kiedy Dawid Grosman pisał powieść „Tam, gdzie kończy się kraj”, jego syn Uri walczył w drugiej wojnie libańskiej. Zginął na krótko przed zawieszeniem broni. Rodzinna tragedia nie wpłynęła zasadniczo na konstrukcję książki, choć odbiła się na jej perecepcji. „Tam, gdzie kończy się kraj” nie jest, bowiem jedynie powieścią antywojenną. Unikający z reguły tematów politycznych Grosman bardzo subtelnie kreśli tutaj skomplikowane relacje na Bliskim Wschodzie, gdzie z mlekiem matki wysysa się „lęk i nienawiść”. Ale tym, co zajmuje go w równym stopniu, są sprawy najważniejsze: miłość, sens życia ludzkiego, rodzina.

Główny motyw/ Na wieść o tym, że syn wyruszył na front, Ora opuszcza dom, by czasem nie otrzymać żadnej złej wiadomości o jego losie. Piesza wędrówka przez Galileę, w której towarzyszy jej dawny kochanek, sam niegdyś okrutnie doświadczony przez wojnę, staje się dla obojga niezwykłym doświadczeniem. Odbędą oczyszczającą wyprawę w przeszłość, podróż po meandrach wspomnień o normalnym, a przecież nienormalnym życiu w cieniu wiecznego niebezpieczeństwa. Z bólu, wspomnień i nadziei rodzi się więź silniejsza niż śmierć.

 Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

 „[…] bo głosy są najważniejsze, gdy wszystko inne jest niewidoczne. Działa wyłącznie wyobraźnia”.

„To kolejna mądrość, którą przyswoiła sobie w ciągu długiego życia wśród plemienia mężczyzn, mądrość nieprzytłaczania emocjami”.

„[…] żadne nowoczesne urządzenie na pewno nie zastąpi człowieka w prostej czynności wiązania butów”.

„[…] jak opowiedzieć całe życie, przecież życia by nie wystarczyło, od czego zacząć?”.

„Boże, jak w ogóle można opisać, przywołać do życia człowieka z krwi i kości za pomocą słów”.

„Pamiętaj tylko, że czasami zła wieść jest bardzo dobrą wiadomością, której nie zrozumiałeś. Pamiętaj, że to, co kiedyś było złą wiadomością, może z czasem zmienić się w dobrą, najlepszą jaką potrzebujesz [...]”.

„[...] jeśli wystarczająco długo przyglądasz się człowiekowi, na pewno dostrzeżesz najgorsze miejsce, do którego może dotrzeć w życiu”.


                  
                      Konflikt izraelsko-palestyński to jeden z największych konfliktów we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Jego złożoność sprawia, że jest problem, który niezwykle trudno rozwiązać. W XXI wieku konflikt pogłębił się, a do eskalacji doszło po zwycięskich dla Hamasu w wyborach parlamentarnych. Ugrupowanie umocniło swoją pozycję na palestyńskiej scenie politycznej, ale przysporzyło to Palestynie wewnętrznych i zewnętrznych problemów. W kraju doszło do kryzysu politycznego spowodowanego konfliktem Hamasu z Fatahem. Izrael natomiast nie mógł zaakceptować nowo wybranej władzy. Na linii Hamas Izrael dochodziło do coraz większych napięć, czego efektem były izraelskie operacje zbrojne przeprowadzone w latach 2006 -2014. Przyszłość konfliktu izraelsko-palestyńskiego wydaje się być trudna, a szanse na pokój znikome.
Konflikt izraelsko-palestyński, to jeden z największych konfliktów we współczesnych stosunkach międzynarodowych. Trwa nieprzerwanie od ponad sześćdziesięciu lat i stanowi ogromne wyzwanie dla społeczności międzynarodowej. Na przestrzeni dziesięcioleci podejmowano już wiele prób jego rozwiązania, jednak żadna nie przyniosła oczekiwanych efektów. Wszelkie mediacje i próby negocjacji stają w martwym punkcie z uwagi na złożoność problemu i warunki, jakie obie strony muszą spełnić, by mógł zapanować trwały pokój. W XXI wieku wciąż podejmowane są wysiłki na rzecz stworzenia państwa Palestyńskiego, ale kolejne konflikty między Palestyną i Izraelem hamują proces pokojowy. Obie strony wielokrotnie deklarowały chęć wznawiania rozmów pokojowych, jednak kryteria, jakie stawiają przed sobą sprawiają, że negocjacje nieustannie kończą się fiaskiem.
                
                    Aby zrozumieć powieść Dawida Grosmana „Tam, gdzie kończy się kraj” należy przeczytać na początku ostatnią stronę książki, w której autor wyjaśnia, dlaczego ją napisał i dlaczego zmienił jej zakończenie. Książkę zaczął pisać w maju 2003 roku, pół roku przed zakończeniem służby wojskowej najstarszego syna Jonatana i pół roku przed powołaniem do wojska jego młodszego syna Uriego. Obydwaj służyli w jednostkach pancernych. Uri dobrze znał fabułę i postaci opisywane w książce. Za każdym razem, gdy rozmawiał z ojcem przez telefon i gdy przyjeżdżał do domu na przepustkę, wypytywał ojca, co nowego w powieści i w życiu jej bohaterów. Dwunastego sierpnia 2006 roku, w ostatnich dniach drugiej wojny libańskiej, Uri zginął w południowym Libanie. Jego czołg został trafiony przez pocisk podczas akcji ratowania innego czołgu.  Po odbyciu tygodniowej żałoby Dawid Grosman wrócił do pisania. Tekst był już prawie gotowy. Tym, co się zasadniczo zmieniło, był wydźwięk rzeczywistości, w której powstała ostatnia wersja.
               Fabuła książki Grosmana „Tam, gdzie kończy się kraj” koncentruje się na życiu Ory matki dwóch synów: Adama i Ofera, oraz jej byłego męża Iliana i jej byłej miłości Awrama. Grosman portretuje losy trzech, skazanych na siebie, osób. Ora, Awram i Ilan mają wspólną nastoletnią przeszłość. Łączy ich przyjaźń i miłość. Ta druga nie eliminuje tej pierwszej. Choć dziwny trójkąt będzie funkcjonował przez kilkadziesiąt lat, nie o zwykły romans w tym wypadku chodzi. Wielkie uczucie zostaje przypieczętowane rozstaniem i odrzuceniem, przyjaźń przejawiać się będzie w poświęceniu i pamięci, a pewność, że to, co połączyło przed laty, nigdy nie jest w stanie podzielić, da siłę na całe życie.

              Ora dowiaduje się z mediów, że w Izraelu zarządzono operację wojskową, rozkaz numer osiem, połowa kraju jest zmobilizowana. Była także wściekła na wiadomość o tym, że jej młodszy syn Ofer zadzwonił do swojej kompanii z błaganiem, żeby go wzięli, a przecież tego samego dnia miał zostać oficjalnie zdemobilizowany i potem jechać z matką na dawno zaplanowaną podróż do Galilei.
              
                 

            Orę zaczął dręczyć doskonale znany jej lęk – lęk przed tym, co jej przyjdzie do głowy, co zobaczy w wyobraźni, gdy będzie myśleć o synu, co wymknie się jej z umysłu i „skrępuje jej ręce i oczy”. Na myśl o Oferze ból i ucisk tylko się wzmacniały, każda część ciała zdawała się pulsować i wtedy uświadamiała sobie, że nie boli ją ciało tylko „boli” ja Ofer. Żadne „negocjacje” z synem nie dawały żadnych nadziei na to, aby nie zgłaszał się na ochotnika do wojska. Jedyną odpowiedzią Ofera na lęki matki było to, że; „Przez trzy lata jadł gówno i proch, czekając na tę akcję, przez trzy lata odwalał służbę na przejściach granicznych i w patrolach, obrzucany kamieniami przez dzieci w palestyńskich wsiach i w żydowskich osadach, nie wspominając już o tym, że od pół roku nawet nie powąchał czołgu [...]”. Teraz miał zrezygnować z takiej okazji, gdzie trzy brygady pancerne będą brały udział w prawdziwej akcji? Teraz miał jechać z matką na wyprawę do Galilei? Teraz to jej syn Ofer jest dorosły, musi uspokajać jej dziewczyńskie kaprysy i lęki. Bohaterka powieści jednak nie wytrzymuje życia w strachu przed nadejściem złej wiadomości i po prostu ucieka. Wyobraża sobie, że jeśli ucieknie z domu i zniknie bez śladu, to żadna zła wiadomość jej nie doścignie, a jeśli jej nie doścignie wiadomość, to nic złego się nie stanie. Życie jakby się zatrzyma w swoim biegu.


                    Kiedy Ofer pakował się w swoim pokoju na wojnę zaczęła doświadczać retrospekcyjnych myśli. Przypomniała sobie jak Ofer zaprezentował jej i mężowi Ilanowi kuloodporny kombinezon „czołgisty” a teraz jest „pokonana” przez własne państwo, które „zabiera” jej syna na wojnę. Ora w swych planach pozostała nieugięta, przez cały miesiąc planowali wyprawę, jako prezent dla niego za zakończenie służby wojskowej. Razem kupili dwa nieduże namioty składające się w malutkie paczuszki, wymyślne plecaki, śpiwory i górskie buty. Na Orę jednak czyhały drobne niespodzianki, niezwykłe połączenia zmysłowych doznań. Kryje się w tym jakiś problem wymagający rozwiązania, lecz nie do końca rozumie, o co chodzi. Przecież tyle uwagi poświęciła przygotowaniom do wyjazdu, to idiotyczne, postanowiła wybrać się sama mając wrażenie, że tam w Galilei, nastąpi jakiś zwrot. Początek prawdziwego, pełnego jej uzdrowienia. Przez tę nieskończoną chwilę ona, Ofer i wszystko, co dzieje się w ogromnej przestrzeni między nimi, układa się za sprawą przebłysku świadomości i nieświadomości w jedną wielką całość, niczym tkanina w gęstym splocie.
            
                     O dziewiątej wieczorem Ora chodzi już od ściany do ściany, nagle ze zdumieniem widzi w telewizji siebie i Ofera, jak obejmują się na pożegnanie w punkcie zbiórki jego batalionu. Przypomniała sobie, że faktycznie ich tam filmowano, i wpadła w panikę. Nagle ciszę jej mieszkania „rozerwał” dźwięk telefonu, niepewny męski głos w słuchawce powiedział: „To ja”. To był głos Awrama jej byłej miłości jeszcze z lat dzieciństwa, z którym nie rozmawiała od trzech lat. Ora zsunęła się z fotela na dywan, siadła z podwiniętymi nogami, z opuszczoną głową. Nieświadomie odtworzyła pozycję, w jakiej siadała będąc nastolatką, tak rozmawiała z nim przez telefon, kiedy miała siedemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia dwa lata, całe godziny intymnych rozmów od serca. Czy teraz ma jeszcze serce?
         
                       Ora namówiła Awrama na wspólną wyprawę do Galilei a on się na to zgodził. Rozłączyła się szybko, aby nie zdążył się rozmyślić. Biegała po domu cała rozgorączkowana. Wreszcie będzie mogła, z kimś porozmawiać o lękach związanych z Oferem. Odkąd rozstała się z mężem Ilianem, który wraz ze starszym synem Adamem wyjechali do Ameryki Południowej nie miała obok siebie bliskiej osoby do rozmów. Doszła do dziwacznego wniosku, że jeśli ucieknie z domu, to układ między nią a losem zostanie nieco odroczony, przynajmniej na jakiś czas.
               Ora i Awrem wędrują tak przez cały dzień, aż do wieczora, maszerują kawałek i siadają, unikają szos i ludzi, co jakiś czas zjadają to czy owo z zapasów, które Ora taszczyła w plecaku. Poruszali się wahadłowo, tam i z powrotem. Awram był byłym żołnierz wywiadu wojskowego i domyślał się, że Ora umyślnie próbuje zgubić kierunek, żeby nie móc znaleźć drogi powrotnej i nie usłyszeć złych wiadomości z wojny o synu

                     Kiedy tak wędrują starym szlakiem przez Izrael od północnych zielonych wzgórz po Judeę, nawiązują rozmowę „terapeutyczną”. Wspominają dzieciństwo, młodość i to, dlaczego Ora i Awram nie zostali małżeństwem. Przecież tak się kochali, kochają nadal, a do tego Orel jest synem Awrama? Ora zastanawia się, co przyczyniło się do tego, że jej mąż Ilian od niej odszedł? W trakcie tych rozmów czytelnik dowiaduje się, że w młodości Awram, jako żołnierz trafił do niewoli egipskiej gdzie był poddany torturom i ledwo przeżył. Rany na ciele się zabliźniły, ale rany na psychice nadal pozostają „otwarte”. Ich rozmowy dotyczą dorastaniu synów Ory oraz tego, że Awram nie uczestniczył w wychowywaniu Ofera. Przemierzając stary izraelski szlak Beduinów Ora opowiada Awramowi jak poprzez lata jego nieobecności wychowywała synów, jakie przeżywała z nimi radości i kłopoty, wspominała wszystkie macierzyńskie troski i lęki.
                Dawid Grosman w książce „Tam, gdzie kończy się kraj” pokazuje jak stosunek do własnej przeszłości może być różny, tak jak różni są ludzie. Może być negatywny, pozytywny, wybiórczy. Można mieć przekonanie, że nosi się w sobie rozwiązania wszystkich problemów, a rozwiązania te ukryte są właśnie w przeszłości człowieka. Grosman poddaje czytelnikowi do zastanowienia czy kiedy pozna się przeszłość i zrozumie, będzie można naprawić to wszystko, co źle funkcjonuje w życiu. Autor podsuwa także inne przeświadczenie: nie ma sensu nad przeszłością się w ogóle zastanawiać, wyciągać z niej wniosków, analizować. Ora opowiada bardzo barwne historie ze swojego życia, ze złożonymi wątkami i wielopostaciową narracją. Awram – wręcz przeciwnie. Jego opowieści są oszczędne, zawarte w kilku punktach, bez dygresji i zbędnych ozdobników. Awram chętnie powraca do opowieści z dzieciństwa, Ora – unika ich, ale ochoczo porusza historie z lat młodzieńczych czy z początku dorosłości. Historie, które bohaterowie książki opowiadają sobie nawzajem, realnie wpływają na ich decyzje, działania, nastrój, poczucie szczęścia i zadowolenia, na kontakty z innymi ludźmi i na wiele innych obszarów w ich życiu. Bohaterowie książki czasami przyglądają się swojemu życiu bardziej krytycznie, z dystansu. Niektóre z ich opowieści próbują przeredagować, opowiedzieć na nowo, innymi słowami. Jednak zdają sobie sprawę z tego, że zbytnie koncentrowanie się na przeszłości może prowadzić do negatywnych konsekwencji w codziennym życiu. Analizowanie godzinami przeszłych zdarzeń, opowiadanie tylko o minionych sprawach, przeglądanie wyłącznie „starych fotografii” wskazuje, że są zorientowani tylko na przeszłości. A zatem niebezpieczeństwo nadmiernego koncentrowania się przede wszystkim na przeszłości negatywnej i rozpamiętywanie wszystkich bolesnych zdarzeń i traum, które im się przydarzyły lub które – za sprawą procesu rekonstrukcji – przywołują do życia prowadzi do „ucieczki” w podróż do Galilei, aby uniknąć kolejnych bolesnych doświadczeń życiowych.     
             
                         Nie ulega wątpliwości, że poprzez pisanie książki „Tam, gdzie kończy się kraj” Dawid Grosman oswajał się z lękiem o swojego syna Uriego, który służył w wojsku podczas konfliktu izraelsko-libańskiego oraz próbował sobie poradzić z żałobą po jego śmierci. Grosman aż za dobrze wiedział, o czym pisał. Kiedy sam usłyszał nocą w 2006 roku stukanie do drzwi i – jak wspomina – szedł z sypialni do drzwi frontowych, zdawał sobie sprawę z tego, co ono oznacza, i mówił sobie, że życie, które zna, zaraz się skończy. – „Tak właśnie się wtedy czułem. Myliłem się jednak. Życie jest inne, ale się nie skończyło”– dodaje. I o tym też jest jego powieść. Drugi z bohaterów „Tam, gdzie kończy się kraj”, ojciec syna Ory, ucieczkę od życia ma już za sobą. Była efektem jego przeżyć wojennych, tortur, jakich doświadczył w egipskiej niewoli. Wydawało mu się, że jego życie jest skończone. Ale stając się towarzyszem ucieczki Ory, wędrując z nią po Galilei, sam odbywa jakby podróż w drugą stronę – od otępienia i izolacji do coraz bardziej świadomego poczucia ojcostwa, a więc uczestnictwa w życiu i w strachu. Spotykają się niejako w połowie drogi. Odbywają swoją wędrówkę przez dzikie rejony Izraela, podczas niej autor ich pozostawia, wcześniej jednak gruntownie „przesłuchawszy”. Tak, bowiem ta powieść jest skonstruowana: oni wędrują w przestrzeni, a ich pamięć wędruje w czasie i z retrospekcji czytelnik układa sobie ich historię.


11 września 2017

Przypowieść o skrybie i inne opowiadania



„Przypowieść o skrybie i inne opowiadania”

Szmuel Josef Agnon



Autor/ (właśc. Szmuel Josef Czaczkes) (ur. 8 sierpnia 1887 w Buczaczu, zm. 17 lutego 1970 w Jerozolimie) – izraelski prozaik. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1966. Autor powieści i opowiadań obrazujących środowisko chasydzkie na przełomie XIX i XX wieku.

Tłumaczenie/ Piotr Paziński

Tematyka/ To poruszająca, wyrafinowana proza Szmuela Josefa Agnona. To pisarz tragicznych dysonansów, opowiadający o milczącym Bogu, nieodwracalnym wygnaniu, niemożliwej do przezwyciężenia klątwie i bezsilności literatury. „Przypowieść o skrybie i inne opowiadania” to przekrój twórczości Agnona – znajdziemy w nim zarówno teksty trudne, niemal hermetyczne, jak i bardziej uniwersalne (aczkolwiek z pewnymi stałymi akcentami) i poetyckie.

 Główny motyw/ W dwunastu opowiadaniach Szmuela Josefa Agnona znajdziemy: wizje niespełnionych ludzi, obrazy niezawinionej kary, utratę więzi z Bogiem na rzecz rytuałów, i niemal biblijnie pojmowaną religijność. Jak w posłowiu mówi Piotr Paziński: „Świat Agnona przepełniony jest winą, grzechem i lękiem przed karą. Człowieka karzą Bóg i społeczność, wierna maksymie z Sentencji Ojców, że najmniejsze wykroczenie pociąga za sobą następne, nieporównanie ważniejsze”.

Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

„Powiadają wszakże, że młodzieniec staje się lepszy, w miarę jak przybywa mu lat. Dlatego od czegoś trzeba zacząć”.

„[…] kiedy w człowieku legnie się dobra myśl, od razu wędruje ona do serca, albowiem serce jest fundamentem całego ciała”.

„Skoro przychodzimy na świat po to, by uporządkować to, co pozostawiły poprzednie pokolenia, mogę powiedzieć, że w paru drobiazgach udało mi się zaprowadzić nieco ładu”.

„Tak bowiem jest z ludźmi: kiedy ich potrzebujesz, nie przychodzą, a gdy ich nie szukasz, zjawiają się”.

„Są rzeczy, które człowiek robi z miłości, co nie znaczy, by śpieszył się je skończyć”.

„Zarobić na kawałek chleba jest równie ciężko, jak przejść przez Morze Sitowia”.

„Każdemu pisane jest spotkać drugiego człowieka w określonym miejscu i czasie”.

„Gorąco to mają złoczyńcy w Gehennie”.

„Nim nadejdzie pociecha, dusza wyjdzie z człowieka”.

„Kto chciałby spierać się z człowiekiem, który ma władzę i siłę?”.

„Kiedy człowiek żyje długie dni i lata, dane mu jest oglądać wiele rzeczy. I tych dobrych, i tych jeszcze lepszych”.

„[…] sprawiedliwi żałobę noszą w sercu, a na twarzy radość”.

„Kiedy człowiek jest chasydem, łatwo go znaleźć. Jeżeli nie u tego rebego, to u innego. Ale jak znaleźć zwykłego Żyda?”.

„[…] w każdym pokoleniu ludzie dokonują jakiegoś odkrycia, o którym mówi się, że nigdy nie było drugiego takiego, po czym wszyscy o nim zapominamy, bo ktoś inny odkrył coś nowego”.

„Po co w ogóle ludzie tułają się po świecie? Czy chodzi o jakiś pierwotny nakaz, czy o złudzenie zgodnie ze starym porzekadłem: Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma?”.

„Tylko księżyc świeci wszystkim po równo”.

„Czy nie tak powiadają nasi mędrcy >>Gdzie człowiek potrzebuje, tam go same nogi poniosą?<<. Tyle że nie zawsze wiemy, czego nam trzeba”.

„Trudno o większy nonsens, niż utknąć w zapadłej wsi, gdzie Żydzi nie znają Tory i w dodatku klepią biedę”.

„Kiedy wyobraźnia zapanuje nad człowiekiem, gotów jest wziąć cień na ścianie za coś oczywistego”.

„Nie ma historii, której wcześniej gdzieś nie zapisano”.

„Nawet jeżeli powiemy: jest w tym ręka opatrzności, to czy uda nam się dotrzeć do końca łańcucha przyczyn i odkryć rozwiązanie? I czy taka wiedza uśmierzy nasz gniew?”.

„Póki mędrzec żyje, ci, którzy chcą, widzą jego mądrość, a ci, którzy nie chcą, nie widzą. Ale kiedy umiera, jego dusza przydaje blasku książkom, które napisał”.

„Niekiedy tak bywa, że książki łagodzą cierpienie”.

             
                   Szmuel Josef Agnon nie należy do łatwych pisarzy. Czytelnik, który do tej pory nie zetknął się z religią, kulturą, literaturą i tzw. „mentalnością żydowską” czytając zbiór opowiadań Agnona „Przypowieść o skrybie i inne opowiadania” może poczuć się „zagubiony”. Jego język jest niezwykle bogaty – tak bogaty, że nikt dzisiaj tak po hebrajsku nie mówi, a i teksty Agnona uchodzą w oczach wielu Izraelczyków za trudno przyswajalne, staroświeckie. Jego książki to palimpsest cytatów, kryptocytatów, biblijnych i talmudycznych aluzji, gier słownych. W zwyczajnej lekturze można po prostu rozkoszować się tekstem, lecz w przypadku książki „Przypowieść o skrybie i inne opowiadania” tłumacz Piotr Paziński po mistrzowsku „wgryzł” się w tematykę „żydowskiego świata”. Objaśnia czytelnikowi uniwersum judaizmu, zwyczajów, pojęć, koncepcji religijnych itd, to, dlatego każde z opowiadań zaopatrzył w przypisy, a jest ich niemało – 225.
                    
                 Dla przykładu możemy podać dwa słowa, które tłumaczowi mogą przysporzyć wielu kłopotów: jak wiadomo, świętym dniem Żydów jest szabat, dzień siódmy, dzień odpoczynku itd. Wszystko to wiemy z Księgi Rodzaju. Po polsku szabat jest rodzaju męskiego, jest też wyraźnie żydowski – chrześcijanie nie mają szabatu, obchodzą niedzielę. W języku hebrajskim szabat jest rodzaju żeńskiego. Szabat jest kobietą, królową, oblubienicą Izraela. Żydowska mistyka uwielbia rozmaite aluzje erotyczne, stąd też nadejście szabatu (Królowej Szabat) w piątkowy wieczór przyjmuje postać symbolicznych zaślubin. Królowa Szabat brzmi źle, tłumacze nie lubią tego typu sformułowań, podobnie jak wielu tłumaczonych wprost konstrukcji dopełniaczowych, które są prawdziwą zmorą dla tłumacza z języka hebrajskiego. No i w takim wypadku szabat musi zostać po polsku sobotą. Ta na szczęście jest dziewczyną, a w jej imieniu pobrzmiewa zresztą hebrajski rdzeń sz-b-t.

W ostatnim opowiadaniu tłumacz długo zastanawiał się nad tytułem, który jednocześnie stanowi frazę kluczową dla fabuły. „Ad olam” – to tyle, co „na zawsze”, „na wieki wieków”, „na wieki”. „Zawsze” jest w kontekście hebrajskiego poczucia czasu zbyt sztywne, zbyt nieruchome. „Olam” to nieustannie rozwijający się czas (a przy okazji „świat”), a nie bezczasowa teologiczna wieczność. „Na wieki wieków” jest lepsze, ale aż nazbyt kojarzy się z chrześcijańskim pozdrowieniem. Piotr Paziński zdecydował się na tytuł „Na wieki”. Jest tu dynamika trwania, pozbawiona wszelako niekoniecznego w tym wypadku naddatku teologii, i to teologii obcej żydowskiemu pojmowaniu czasu.
                     
                 Mówiąc najogólniej, w żydowskim doświadczeniu religijnym Bóg najsilniej objawia się poprzez język – tekst Tory i wszystkich komentarzy, które z Tory wyrastają. Podług niektórych poznawalny jest wyłącznie w tekście, a nie np. w dziele stworzenia albo w bezpośrednim doświadczeniu mistycznym, jakiejś jedności z boskością. W pewnym sensie Bóg jest językiem (hebrajskim językiem) i jest tekstem. Kabalista tedy wgryza się w tekst, bada go, studiuje, stara się dostrzec wewnętrzne asocjacje, ukryte sensy, analogie pomiędzy słowami, i z nich buduje sensy nowe. Wtenczas we własnym poczuciu znajduje się bliżej Boga. Kabalista siedzi w księgach i studiuje substancję języka. Ale to uproszczony obraz. Dla pobożnego kabalisty równie ważne jest przecież wypełnianie prawa i dobre uczynki, niekiedy także wpływanie na świat, żeby stał się miejscem lepszym do życia.
            
   Skoro mowa jest tutaj o mistyce żydowskiej należy zaznaczyć, że Szmuel Josef Agnon usiłuje w swoich opowiadaniach realnie przedstawić żywego Boga- Boga dobrego, mądrego, sprawiedliwego, pełnego miłosierdzia i w ogóle obdarzonego wszelkimi możliwymi pozytywnymi atrybutami, co ciekawe działającego poprzez ludzi. Jednocześnie nie chce rezygnować z tamtego, ukrytego Boga, nigdy niedającego się zgłębić i spoczywającego w otchłani swej Istoty czy też, według śmiałego wyrażenia kabalistów, „w otchłani swej Nicości”. Ten ukryty Bóg może nie mieć żadnych atrybutów; Bóg żywy, Bóg Objawienia i wszelkiej religii, ma atrybuty będące zarazem – na innej płaszczyźnie – najważniejszymi wartościami życia religijnego urzeczywistnianymi przez mistyka. Tak, więc żydowskie życie wzbogacane jest w utworach Agnona w nieskończone, kosmiczne tło i uzyskuje przez to nieoczekiwaną potęgę.
                    Właśnie w chasydzkiej codzienności zanurzone są pierwsze opowiadania Agnona zebrane w tym tomie, pisane frazą, przypominającą styl pism rabinicznych, komentarzy do Tory. Tytułowa „Przypowieść o skrybie” to historia Rafaela, parającego się przepisywaniem Księgi oraz jego skromnej małżonki Miriam. Akt pisania (przepisywania) ma tu wiele znaczeń: od prośby w konkretnej intencji, przez hołd dla tego, co odeszło, po symbol całego życia, bo zostaje ono dopełnione dopiero w chwili, gdy zaczernione zostaną kontury ostatnich liter zwoju. Jest to teks o nadmiernej pobożności i niepotrzebnym, grzesznym ascetyzmie, rzecz o stagnacji, w jaką popadła tradycyjna cywilizacja żydowska  albo gorzka opowieść miłosna. Agnon był przywiązany do tego tekstu, być może nawet utożsamiał się z Rafaelem skrybą, stąd pomysł, by tytuł opowiadania posłużył, jako tytuł całej książki. „Zmysł powonienia” to miniaturowy traktat o języku hebrajskim, świętej mowie przeciwstawionej językom konwenconalnym, a przy tym opowiadanie, w którym Agnon odsłania nieco ze swojego warsztatu - już nie skryby ale autora. W „Zaginionej książce” pisanie i powstały dzięki temu skrypt, obnażają kruchość naszych wyobrażeń i pragnień. Wysiłek autora-bohatera i wysiłek narratora-bohatera nie zostaje nagrodzony, choć pozostaje nadzieja, że to, co raz napisane, być może jednak przetrwa. Temu opowiadaniu bliska jest poniekąd opowieść kończąca tom – „Na wieki”. Jej bohater również odkrywa, że marzenie, za którym gonił całe życie, jest kruche jak karty starego rękopisu. Tekst jest niemal świecki, niewiele pozostało w nim z religijnego słownictwa typowego dla wcześniejszych opowiadań autora. Jak zwykle, gdy mowa o zwariowanych naukowcach możemy doszukać się w tym opowiadaniu postaci Gershoma Scholema zaprzyjaźnionego z pisarzem intelektualisty. Bohater opowiadania „Na wieki” nazywa się Adiel, co oznacza: „boża ozdoba”.  W doskonałej „Tehili” litery tworzą i list, będący prośbą o przebaczenie, i podpis potwierdzający dość przyziemny fakt nabycia kwatery grobowej na Górze Oliwnej. Ale symbolicznie litery łączą się dla czytelnika w jedną opowieść, gdy grób okazuje się najlepszym miejscem spoczynku dla spóźnionej o dziesięciolecia prośby wybaczenia. To także świetne opowiadanie o tym, jaką moc i znaczenie ma napisanie „listu terapeutycznego”, w którym przebaczamy i prosimy o wybaczenie win. W opowiadaniu pojawia się także symbolika pieca grzewczego, który symbolizuje Szechinę (Bożą Opaczność). Mało który tekst tak mocno podejmuje problem grzechu, spóźnionego wybaczenia i klątwy przenoszonej z pokolenia na pokolenie.

                    Świat Agnona często przenika rodzaj magii, symboliki, mistycyzmu czy oniryzmu. Widać to choćby w „Opowieści o kamieniu”, gdzie pisarz wykorzystał żydowskie legendy, ale także w niejednoznacznym „Ejdo i ejnam”. Choć rabinów i skrybów zastępują tu naukowcy, a zamiast przepisywania Tory dostajemy opracowanie gramatyki zapomnianego języka, to opowiadanie pełne jest „nieoczywistości”, zanurzone w oniryzmie, (co dodatkowo podkreśla motyw lunatykowania), naszpikowane przypadkami, które kierują losem bohaterów. Naukowcy mieszkający w Jerozolimie oderwani od spraw tego świata i zaabsorbowani pogonią za wiedzą, która, choć niby przynależy do dyscyplin przyrodniczych czy humanistycznych, przypomina mądrość religijną – doktor Ginat, rekonstruujący język zaginionego plemienia, oraz jego „cień”, Gabriel Gamzo, antykwariusz-erudyta. Także tutaj motyw pisania jest niezwykle istotny, aliterackie asocjacje wykraczają poza uniwersum Tory, bo już nie o Torę chodzi, ale o świeckie pisarstwo.
              Szmuel Josef Agnon w swoich utworach przedstawia świat prostych ludzi, religijnych Chasydów, dla których minimalizm jest ich naturalną, ludzką potrzebą. No, bo, na czym polega minimalizm? Na tworzeniu przestrzeni i czasu, w których możemy coś zauważyć w szczegółach, doświadczyć głębiej, przyjrzeć się, wsłuchać, zrozumieć. A to wszystko składa się na smak życia. Wielki nauczyciel religijny Baal Szem Tow, tworząc ruch chasydzki, najpierw zaszczepił w chasydach radość. Służysz Bogu nie tylko wtedy, gdy siedzisz nad książkami i płaczesz nad nimi. Jak śpiewał Król Dawid, „musisz czcić Boga z radością”. Jak to robić? Nie chodzi o to, by uśmiechać się jak idiota i powtarzać „jestem szczęśliwy”. Wielbisz Boga z radością, śpiewając ku Jego chwale, – kiedy jesteś w synagodze i kiedy zapraszasz gości, podczas ślubu i podczas posiłku. To są szczęśliwe okazje, ponieważ człowiek szczęśliwy lepiej służy Bogu i ludziom niż smutny. Autor dosłownie daje do zrozumienia czytelnikowi, że uczynki są ważniejsze od wiary, że wiara bez czynów jest pusta. Np. opowiadaniu „Tehila” bohater kupuje starej kobiecie piec do ogrzania. Na pierwszy rzut oka opowiadania Agnona to literatura na poły religijna, o czym świadczy choćby programowy tekst „Zmysł powonienia”, rozpoczynający się od słów: „Święta mowa różni się od innych języków, ponieważ inne języki są konwencjonalne i powstały w wyniku porozumienia w każdym narodzie z osobna, podczas gdy w świętej mowie została nadana Tora”. Gdy jednak przełamiemy czytelniczy odruch, okaże się, że Agnon jest pisarzem tragicznych dysonansów, opowiadającym o milczącym Bogu, nieodwracalnym wygnaniu, niemożliwej do przezwyciężenia klątwie i bezsilności literatury. Tradycja religijnych pism, do których się odwołuje, zostaje raczej w bluźnierczy sposób zaprzeczona.
                 Szmuel Josef Agnon w książce „Przypowieść o skrybie i inne opowiadania” ukazuje, że nasze życie najeżone jest trudnościami, ale nigdy nie jest pozbawione sensu. Poczucie daremności obce jest naszym duszom. Nie istniejemy w próżni. Boska powaga otacza życie ludzi wierzących. To jest ich godnością. Być obdarzonym godnością – to reprezentować coś więcej niż tylko samego siebie. Jesteśmy stawką Boga w ludzkiej historii. Jesteśmy brzaskiem i zmierzchem, zmianą i próbą. Jak osobliwe być człowiekiem „błądzącym” i zagubić się podczas wypełniania niebezpiecznych boskich zaleceń. Bohaterów książki autor przedstawiał, jako „wzór kultur i żer pogardy” - ale też jest jeszcze coś więcej w ich przeznaczeniu. Dźwigają „złoto Boga” w swoich duszach, aby wykuć wrota królestwa. Toczy się wojna przeciwko wulgarności, przeciwko gloryfikacji absurdu, wojna ustawiczna i powszechna. Wierni obecności ostatecznego w zwykłym, potrafią uczynić jasnym to, że człowiek jest kimś więcej niż tylko człowiekiem, że czyniąc to, co słuszne i skończone, może odczuwać nieskończoność.