09 października 2017

Król rzeki


„Król rzeki”

Alice Hoffman


Autorka/ (ur. 16 marca 1952 w Jorku) – jedna z najpoczytniejszych powieściopisarek amerykańskich. Ma na swoim koncie dwadzieścia jeden powieści, dwa zbiory opowiadań i osiem książek dla dzieci i młodzieży. Jej książki przetłumaczono na ponad dwadzieścia języków i doczekały się ponad stu zagranicznych wydań.

Tłumaczenie/ Jerzy Kozłowski

Tematyka/ Abelowi Grey'owi zostaje przydzielone śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci chłopca z ekskluzywnej szkoły. Ciało chłopca zostało znalezione w rzece. Żeby uniknąć skandalu szkoła utrzymuje, iż z pewnością było to samobójstwo.

Główny motyw/ Miasteczko Haddan, ekskluzywne prywatne liceum - oto miejsce akcji tej intrygującej powieści. Życie w szkole rządzi się własnymi prawami, każdy uczeń zna swoje miejsce w hierarchii, tradycja - to świętość. I tylko jeden z pierwszoklasistów - Gus - po prostu to lekceważy. Zapłaci za to życiem, a śledztwo ujawni tajemnice, od których dreszcz przeszywa ciało.

Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

„W każdej małej społeczności to, co nieznane, zawsze intryguje najbardziej […]”.

„Każde dziwne wydarzenie ma racjonalne wyjaśnienie […]”.

„Tożsamość podlegała przeobrażeniom, była jak płaszcz, który się wkłada lub zdejmuje zależnie od okoliczności lub faz księżyca”.

„[…] niektórych zaproszeń się nie odrzuca”.

„[…] trzeba płacić wysoką cenę za wszystko, co miłe”.

„Zakochane dziewczęta często nabierają apetytu na dziwne rzeczy, korniszony lub ciasto z dyni, i niektóre z nich są przekonane, że wszelkie pochopne kroki można usprawiedliwić, jeśli poczyniło się je w imię miłości”.

„Stare domy zawsze mają jakieś wady- dudniące kaloryfery, niewyjaśnione zapachy- ale maja też swoje zalety”.

„Włóż kamień do ręki chłopca, a ciśnie go na drugi brzeg rzeki. Daj kamień dziewczynie, a roztrzaska go pod obcasem, a potem nawlecze kawałki i będzie je nosić na szyi, jak gdyby weszła w posiadanie diamentów lub pereł”.

„[…] towarzystwo, co mógł potwierdzić każdy rozsądny człowiek, zawsze przysparza kłopotów”.

„Taka jest natura smutku: nie można przed nim uciec, ciągnie się za człowiekiem, zostawiając niekończące się pasmo udręki”.

„Ciężko przewidzieć reakcję zakochanych”.

„Kontakt z nieszczęściem rozbudza w niektórych apetyt, jak gdyby akt napełniania brzuchów chronił ich przed krzywdą”.

„[...] miłość nigdy nie zjawia się grzecznie, pukając do drzwi jak życzliwa sąsiadka, żeby ją wpuścić. Raczej chwyta człowieka w pułapkę, kiedy najmniej się tego spodziewa, kiedy nie jest przygotowany na atak, i nawet najbardziej uparty osobnik, choćby nie wiadomo jak zatwardziały i wiarygodny, nie ma wyboru i musi się poddać, kiedy tylko miłość wpada z wizytą”.

„ Różnicę między tragedią a zwykłym pechem właściwie można łatwo zdefiniować: od tego drugiego można uciec [...]”.

„Kiedy nam na kimś zależy, najgorsze jest to, że wcześniej czy później zaczynamy się martwić i zauważać detale, które normalnie by nam umknęły”.

„[...] rozpacz może przybrać postać materialną”.

„Miłość często jest wytłumaczeniem wielu niecierpiących zwłoki spraw”.

„To zdumiewające, jak kompletnie może cię oszukać ktoś, na kim ci zależy, i jak bardzo można się pomylić”.

„[...] wystarczy ludzi kochać, a będą twoi na zawsze, bez względu na upływ czasu”.

„Nigdy nie wiadomo, co się dzieje w czyjejś głowie i do czegoś ktoś jest zdolny”.
      
                    Liceum Haddan wybudowano w 1858 roku na stromym brzegu rzeki Haddan, w miejscu bagnistym i niepewnym, które już na swoim początku okazało się fatalne. W tymże roku rozpętała się gwałtowna burza. Z nieba spływały strumienie wody i nim nastał ranek, rzeka wylała i świeżo pomalowane na biało drewniane budynki szkoły znalazły się w mrocznym morzu rzęs wodnych i alg. Przez wiele tygodni uczniów przewożono na lekcje łodziami; po zalanych ogrodach pływały sumy, obserwując katastrofę zimnymi, szklistymi oczyma. Co wieczór o zmierzchu szkolny kucharz stawał niepewnie na okiennym parapecie na pierwszym piętrze i łowił na wędkę srebrne pstrągi. Kiedy woda opadła, wykładziny w biurach pokrywała pięciocentymetrowa warstwa gęstego, czarnego szlamu. Po dziś dzień w rurach można znaleźć żaby, a bielizna i ubrania przechowywane w szafach przechodzą wyraźną wonią wodorostów.
                W tym czasie żyzne pola otaczające miasteczko Haddan znajdowały się w rękach zamożnych farmerów, którzy uprawiali szparagi, cebulę i szczególną odmianę żółtej kapusty słynącej z dużych rozmiarów i delikatnego aromatu. Ci właśnie farmerzy odkładali pługi i patrzyli, jak co roku z każdego zakątka Massachusetts i nie tylko zjeżdżają do liceum chłopcy i dziewczęta. Nawet najbogatsi farmerzy nie mogli sobie pozwolić na posłanie do liceum Haddan swych dzieci. Miejscowym dzieciom musiały wystarczyć zakurzone regały książek w bibliotece na Main Street i podstawy wiedzy, jakie mogli zdobyć w swoich domach i na polach. Dopiero kilkanaście lat po zbudowaniu liceum Haddan w sąsiednim Hamilton wzniesiono szkołę publiczną dla miejscowych dzieci. W ten sposób zrodziła się wzajemna niechęć, która nasilała się z każdym rokiem, aż w końcu miedzy mieszkańcami miasteczka a szkolną społecznością wyrósł niewidoczny mur.
                 Był taki czas, kiedy zjednoczenie tych dwóch światów wydawało się możliwe- wówczas to dr George Howe, szacowny dyrektor liceum Haddan, uważany za najwybitniejszego w historii tej placówki, postanowił poślubić Annie Jordan, najpiękniejszą dziewczynę z miasteczka. Ojciec Annie był bardzo szanowanym farmerem i wyraził zgodę na małżeństwo, ale niedługo po ślubie stało się jasne, że Haddan i Hamilton pozostaną podzielone. Dr Howe był zazdrosny i mściwy; miejscowych nie przepuszczał przez próg własnego domu. Szybko też odprawił rodzinę swojej pięknej żony. Jej ojciec i bracia, prości ludzie w zabłoconych buciorach, podczas nielicznych wizyt zapominali języka w gębie. Szybko stało się jasne, że jej małżeństwo jest okropną pomyłką.
              Annie zajmowała się przyszkolnym ogrodem, w którym hodowała róże o białym i czerwonym kolorze. Sprowadziła też parę łabędzi, które na dźwięk jej słodkiego głosu ustawiały się grzecznie niczym dżentelmeni. Pod jej ręką nawet najbardziej delikatne kwiaty radziły sobie z pierwszym mrozem. Niestety dzieło Annie Howe w większości uległo zagładzie w roku, w którym rozstała się z życiem. Co roku we wrześniu, kiedy do liceum zjeżdżali się nowi uczniowie, róże Annie Howe wywierały dziwny wpływ na niektóre dziewczęta. Większość pierwszoklasistów dowiaduje się o tragicznym losie Annie, gdy tylko przybywają do Haddan. Zanim jeszcze rozpakują walizki posiadają wiedzę o tym, że żeńska bursa zwie się Świętą Annie na cześć Annie Howard. Miejscowi oraz uczniowie często zastanawiali się czy liceum Haddan nie jest czasem przeklęte.
                  Wśród członków ciała pedagogicznego była Betsy atrakcyjna kobieta jednak pozbawiona zdrowego rozsądku. Na nogach nosiła plastikowe klapki rodem z taniego supermarketu, które obwieszczały każdy jej krok plaśnięciem. Na domiar złego żuła gumę i robiła z niej balony. Mieszanka jej perfum sprawiała, że Betsy pachniała wypiekami. Jej obecność przywoływała ochotę na ciasteczka zbożowe lub biszkopt. Betsy uwielbiała fotografować uczniów i szkolne imprezy. Przez ostatni miesiąc Betsy jednocześnie planowała zajęcia szkole w liceum i swój ślub z nudnym Erickiem Hermanem. Była mistrzynią faux pas i miała problemy z orientacją w terenie.
       
     

               Pociąg do Haddan zawsze się spóźniał i ten dzień nie stanowił wyjątku. Tego dnia jechało w nim kilkunastu licealistów gotowych na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. W najbardziej oddalonym wagonie siedziała Carlin Leander, która nigdy wcześniej nie wyjeżdżała z domu. Carlin całe życie planowała wyjazd z Florydy. Nieważne, że była najpiękniejszą dziewczyną w hrabstwie. Miała jasne, popielate włosy i te same zielone oczy, które jej matkę wpakowały w kłopoty, w wieku siedemnastu lat jej matka zaszła w ciążę. Carline Leander całkowicie różniła się od matki i była za to wdzięczna losowi. Dziewczyna powtarzała sobie, że niektórzy ludzie po prostu rodzą się nie tam, gdzie powinni. Tego pięknego dnia Carline miały przy sobie jedną zniszczoną walizkę i plecak wypchany butami i strojem kąpielowym.


                   Do dziewczyny przysiadł się chłopak i przedstawił się, jako August Pierce z Nowego Jorku. Do Hadden wysłał go przepracowany ojciec, który nie miał ani chwili spokoju, odkąd Gus się urodził, i samotnie dźwigał ciężar wychowywania syna po śmierci żony. Urodził się siódmego dnia siódmego miesiąca i zawsze miał pecha. Podczas gdy inni posuwali się do przodu płaską, prostą drogą ku przyszłości, Gus „wpadał” na twarz do studzienek i rynsztoków bez widocznych szans na ucieczkę. Postrzegał swoje życie, jako dożywocie i traktował własną egzystencję w dużej mierze jak skazaniec. Był chłopakiem, który potyka się o własne duże stopy, tym, którego serce „tłukło” się w klatce piersiowej.
                Kilka tygodni po przyjeździe do Hadden  Gus został znaleziony zaplątany w sitowie i trzciny niespełna kilometr w dół rzeki pierwszego dnia listopada zaraz po Halloween. Ciało zauważyli dwaj miejscowi wagarowicze. Wezwani policjanci stanowili dokładnie jedną czwartą sił policyjnych Hadden i od drugiej klasy byli najlepszymi przyjaciółmi. Policjanci Abe Grey i Joey Tosh znali to miejsce i rzekę jak własną kieszeń. Pomimo urody Abe Grey i tego, jak kobiety traciły dla niego głowę, to Joey się ożenił. W Hadden wszystkie kobiety wiedziały, że jeśli któraś szuka stałego partnera, Abe z pewnością ją rozczaruje.
                Choć wszyscy myśleli, że to był śmiertelny wypadek lub samobójstwo jednak Abe rozpoczął śledztwo w sprawie zabójstwa. Wiele rzeczy się nie zgadzało, a badania wykazały obecność ludzkich ekskrementów w płucach Gusa. Woda w rzece była krystalicznie czysta i nadawała się do spożycia. Skąd, zatem kał w jego organizmie? Czy Gus został zamordowany w innym miejscu a ciało wrzucono do rzeki? Policjanci przybyli do liceum i bursy, w której mieszkał chłopak. Na widok Abe szyja i policzki nauczycielki Betsy zalał rumieniec. Policjant przybliżył się do niej, skuszony wyjątkowym cudownym zapachem, który przywodził na myśl domowe ciasteczka. Abe, choć nigdy nie przepadał za słodyczami, teraz poczuł na nie wilczy apetyt. Betsy czuła, że ciągnie ją do niego jakaś absurdalna siła. Co za nonsens, doprawdy nie mogła złapać tchu a do tego została „wrobiona” w czynności policyjne. Musiała wykonać kilka fotografii pokoju Gusa i znajdujących się tam przedmiotów na potrzeby śledztwa.
                   Kilka dni po przybyciu policjantów do liceum Hadden Betsy zaczęła wywoływać zdjęcia. Przyjrzała się fotografii i zauważyła na nim cień chłopaka w czarnym płaszczu. Czyżby postać pojawiła się na skutek niewłaściwego wywołania filmu? Betsy zawsze pragnęła przeniknąć granice tego, co oczywiste, i odkryć rzeczy, których inni nie widzą. Teraz dokonała właśnie czegoś takiego, sądziła, bowiem, że ma do przekazania policji zdjęcia ducha. Na komisariacie Abe i Betsy oboje wpatrywali się w fotografię. Na zdjęciu po twarzy Gusa spływały strumienie wody, jak gdyby wyszedł z rzeki, jak gdyby tkwił w niej zbyt długo i już zsiniał. We włosy miał wplatane wodorosty, a ubranie było tak mokre, że na podłodze u jego stóp utworzyła się kałuża.
               Gus w tej szkole od samego początku okazał się pomyłką. Widywano już takie przypadki w tej szkole. Chłopców, którzy lubią ustalać własne reguły, którzy nie są członkami żadnego klubu; indywidualistów, których trzeba dopiero przekonać, że przewaga liczebna daje nie tylko siłę, ale i trwałą władzę. O to chodziło w rytuale inicjacji. Niestety Gusowi nigdy nie zależało na takich sprawach; zmuszany do uczestnictwa w zebraniach, przychodził w czarnym płaszczu i z pogardliwą miną. Postanowili, więc pokazać mu, gdzie jest jego miejsce. Każdego dnia zarzucali go pracą i upokorzeniami, zmuszając do czyszczenia toalet i zamiatania podłogi w piwnicy. Te próby, zamiast wpoić mu zasadę lojalności, przyniosły odwrotny skutek; Gus zaczął stawiać opór. Od tamtej pory przestał się przebierać, nie mył twarzy ani nie oddawał rzeczy do prania. Chłopak oczekiwał jakiegoś wsparcia ze strony władz szkoły, jednak nikt nie chciał go słuchać.
                Pewnej nocy w celach otrzęsin uczniowie starszych klas oznajmili, że zostawią Gusa w spokoju, jeśli zmieni kolor róży z białej na czerwony. Tej nocy, nocy próby, Gus wszedł do pokoju Harry’ego. Chłopcy utworzyli krąg wokół niego, przekonani, że Gus się podda i odpuści; po fiasku inicjacji albo wyjedzie z własnej woli, albo zostanie wyrzucony. Jednak Gus zmienił kolor róży z białego na czerwony. Nikt nie klaskał, nie padło ani jedno słowo. Cisza spadła na nich jak burza gradowa i wtedy Gus zrozumiał, że popełnił błąd i jego sukces był ostatnią rzeczą, do której powinien był dążyć.
                 Abe nie chciał odpuścić tej sprawie nawet wtedy, kiedy wywierano na nim naciski. Lokalny establishment nie mógł pozwolić na to, aby oskarżono jakąś osobę z liceum w Haddan. Bogaci rodzice uczniów byli sponsorami wielu inicjatyw w miasteczku w tym lokalnego szpitala. Abe został zwolniony z pracy, jako pierwszy funkcjonariusz policji w Haddan, którego poproszono o odejście. Pomimo początkowego szumu ludzie radzili sobie całkiem nieźle bez Abe w policji. Abe postanowił wyjechać z miasta na zawsze, lecz przed opuszczeniem Hadden postanowił wyjaśnić sprawę Gusa do końca…
              


                    
             

               

02 października 2017

Ruiny przeszłości



„Ruiny przeszłości”

Chris Bohjalian


Autor/ 12 sierpnia 1962, White Plains, Nowy Jork, Stany Zjednoczone autor 18 książek, z których większość trafiła do zestawienia bestsellerów „The New York Times”. Jego powieści przetłumaczono na 30 języków, a trzy z nich zekranizowano.

Tłumaczenie/ Adam Olesiejuk

Tematyka/ To książka o tym jak wydarzenia wojenne wpływają na ludzkie losy, komplikując je i raniąc ludzi do tego stopnia, że nierzadko mają one kluczowy wpływ na ich powojenne losy. „Ruiny przeszłości” czyta się bardzo szybko, wręcz pochłania. Historia dynamicznie się zmienia, a my prędko przewracamy kolejne strony, by dowiedzieć się, jakie wydarzenia z przeszłości motywują zabójcę.

 Główny motyw/ Rok 1943. Wśród idyllicznych wzgórz na południe od Florencji mieszka rodzina Rosatich, włoski ród szlachecki, którego członkowie wierzą, że mury ich wiekowej rezydencji ochronią ich przed wojną pustoszącą całą Europę. Osiemnastoletnia Cristina spędza całe dnie na pływaniu w basenie, nocnych spacerach po należących do posiadłości ogrodach, ale kiedy w willi Rosatich zjawiają się dwaj żołnierze, Włoch i Niemiec, aby obejrzeć starożytny cmentarz Etrusków, ten sielankowy spokój zostaje bezpowrotnie zburzony. Rok 1955. Serafina Bettini, funkcjonariuszka wydziału dochodzeniowego florenckiej policji, zmaga się z własnymi demonami – piękna policjantka skrzętnie ukrywa blizny na swoim ciele, a także prześladujące ją wspomnienia z czasów wojny. Gdy zostaje jej przydzielone nowe, wyjątkowo makabryczne śledztwo – w sprawie seryjnego zabójcy, który morduje członków rodziny Rosatich, musi zagłębić się w tragiczną historię ofiar, ale przede wszystkim stawić czoło swoim traumatycznym przeżyciom.

Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

„[...] słabi mężczyźni zawsze próbują żenić się ze swoimi matkami”.

„[...] w winie może być nuta czarnej porzeczki albo spalonej grzanki, zielonej oliwki albo wiekowego dębu, przypraw, drzew owocowych albo żywicy. Wszystko mogło wpłynąć na jego smak”.

„Zawsze mamy wybór. Czy nie tego właśnie uczy nas Dante?”.

„Nie ma większego cierpienia niż wspominanie szczęśliwych dni w czasie niedoli”.

                    
                      Po wojnie we Włoszech powtarzało się slogan: „Italiani brave gente”- „Włosi to ludzie poczciwi”, dystansując się wobec okrucieństw Niemców. A Włosi, sojusznicy Hitlera do lipca 1943 roku., mieli na sumieniu niejedną zbrodnię. Zamiast je rozliczyć, woleli opowiadać, jak ich partyzanci pokonali faszyzm.
           
                   Książka Chrisa Bohjaliana „Ruiny przeszłości” rozgrywa się w czasie, kiedy inwazja aliantów na Sycylię pokazała podwładnym Mussoliniego, iż Włosi nie są w stanie dłużej ponosić wysiłku zbrojnego, a Niemcy nie potrafią ich obronić przed agresją przeciwników. Kwestią czasu zdawały się być kolejne uderzenia wojsk sprzymierzonych, które rzeczywiście szykowały się do rozpoczęcia marszu wzdłuż Półwyspu Apenińskiego.
            
                  W maju 1943 roku w wiejskim obszarze Toskanii leżącym na południowy wschód od Sieny, znajdowała się posiadłość markizów Antonio i Beatrice Rosatich. Dwór zamieszkiwany był przez markizów ich osiemnastoletnią córkę Cristinę, synową Franceskę i jej dwoje dzieci. Ich syn Marco przebywał na Sycylii i przygotowywał tamtejsze plaże na spodziewaną inwazję wojsk alianckich.  Z kolei ich drugi syn Vittore, archeolog, znalazł sobie bezpieczny azyl we Florencji pracując, jako kustosz we florenckim muzeum. Pewnego dnia pod rezydencję markizów podjechał samochód należący do armii niemieckiej. Samochód nie ściągał na mieszkańców zbytnio dużo uwagi, ponieważ dość często oficerowie przyjeżdżali do markiza na dobre toskańskie wino.  Cristina widziała, jak z pojazdu wysiada młody kierowca, szeregowiec, i otwiera tylne drzwi dla dwóch oficerów, Niemca i Włocha. Nie znała żadnego z nich i natychmiast ogarnął ją lęk. Na pewno nie przynoszą dobrych wieści, pomyślała, ale mimo wszystko starała się zachować spokój. Najgroźniejszą sytuacją, jaka przyszła Cristinie do głowy, były spory jej brata Vittore z Niemcami, którzy chcieli ukraść cenne dzieła sztuki z Arezzo czy Florencji i wywieść je do Niemiec. Ale jeśli ci wojskowi nie przyjechali tu z powodu Vittore, to czy w takim razie coś strasznego nie przytrafiło się Marcowi? Był to major Lorenzetti i pułkownik Erhard Decher, którzy przyjechali do posiadłości zobaczyć odnalezioną nekropolię Etrusków. Ów stary cmentarz został odkryty przez rodzinę Rosatich w 1937 roku podczas prac związanych z powiększeniem winnicy. Pierwszymi elementami, jakie odkryli robotnicy, były pozostałości trzech kolumn. Ponadto znaleziono jeszcze dwie urny oraz mały grobowiec z malowidłami. Cristina zaprowadziła oficerów do starych grobowców i przez dłuższą chwilę obserwowała, jak dwaj żołnierze wpatrują się w wyciosane w skale sklepienie, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że ów grobowiec stanie się wkrótce miejscem „przeznaczenia” wielu osób- bohaterów książki.
   
             
                        Kiedy tylko wojskowi opuścili rezydencję Villa Chimera, rodzina Rosatich zastanawiała się, czy Niemcy nie powrócą i nie zechcą zabrać pozostałości zachowanego grobowca Etrusków do muzeum w Berlinie. Wieści o starożytnym cmentarzu szybko rozeszły się po okolicy i wszyscy zainteresowani wyżsi oficerowie odwiedzali dom markizów, przy okazji korzystając z ich gościnności: kosztowali dobrego wina i rozmawiali o podobieństwach genetycznych Etrusków ze współczesnym im narodem niemieckim. Niestety wieści o tych spotkaniach doszły także do okolicznych mieszkańców i lokalnej antyniemieckiej partyzantki.
             
                Willę markizów odwiedził także niemiecki żołnierz porucznik Friedrich Strekker, jego ojciec był kustoszem w muzeum w Dreźnie. Strekker był kaleką, tam gdzie powinien znajdować się kostka i goleń, były tylko skórzane pasy, srebrna klamra i biała, drewniana proteza.  Porucznik Friedrich stracił nogę na froncie wschodnim. Cristina była tak zauroczona porucznikiem Strekkerem, że po kilku dniach spotkała się z nim w grobowcu Etrusków aby wspólnie z nim romansować. Między młodymi narodziła się wielka miłość.
                
                    W nocy z 9 na 10 lipca 1943 nastąpiło lądowanie aliantów na Sycylii, co rozpoczęło Operację „Husky”. Wojska sojusznicze przeprowadziły skuteczną operację desantową, wyzwoliły Sycylię i stworzyły sobie przyczółek do inwazji na kontynent. Niemieckie oddziały w pospiechu zaczęły wycofywać się w głąb lądu. Kiedy Niemcy przegrali bitwę o Monte Cassino i stracili Rzym, do miejscowości Monte Volta przybył kapitan Oskar Muller i przejął kontrolę nad posiadłością Rosatich. W Villi Chimera oddziały niemieckie zorganizowały mały punkt obronny. Rozpoczęły się walki, w których uczestniczyła lokalna partyzantka. Rezydencja przechodziła z „rąk do rąk”. Pewnego wieczoru partyzanci przynieśli do willi ranną dziewczynę. Partyzantka leżała na białym prześcieradle a całe jej plecy były pokryte pęcherzami. Jednak willa znowu została atakowana przez uciekające oddziały niemieckie. Ranną dziewczynę koledzy z oddziału zanieśli do grobowca Etrusków. W tym samym czasie na posesji rezydencji markizów doszło do wielkiej rodzinnej tragedii...
            
                     W 1955 roku dziesięć lat po II wojnie światowej Florencję obiegła informacja o zabójstwie kobiet z rodziny Rosatich. Turyści, którzy zjechali tamtego lata do Toskanii, mieli, o czym mówić, kiedy kupowali wino, ser i tandetne breloczki z podobizną „Dawida” Michała Anioła. Nawet tak zjawiskowe miasto jak Florencja stało się jeszcze bardziej fascynujące targane plotką, że po jej ulicach grasuje „demon zbójca”. W mieszkaniu Cristina Rosati znalazła ciało swojej bratowej Franceski a kilka dni później ciało swojej matki markizy Beatrice Rosati. Obie kobiety miały wycięte serca: serce Franceski leżało w popielniczce a serce markizy na jednym z mostów we Florencji. Sprawą zajęła się detektyw Serafina zastanawiając się, jakiego rodzaju przyrządy czy narzędzia chirurgiczne musiał nosić przy sobie ten szaleniec?
                  Rodzina Rosatich nie miała we Florencji wrogów, więc Serafina postanowiła cofnąć śledztwo od czasów wojny. Pani detektyw wybrała się, więc do byłej niezamieszkanej już od lat rezydencji markizów, do Villa Chimera.  Przed opuszczeniem ich byłej posiadłości i krótkich rozmowach z mieszkańcami miasteczka Serafina postanowiła jeszcze poszukać tych sławnych grobowców Etrusków, o których podczas przesłuchania opowiadała Cristina. Wewnątrz grobowca Serafinę ogarnęło przerażenie. Widziała już kiedyś ten sufit i mogło to być tylko w jednym momencie jej życia: gdy po bitwie z nazistami, w której niemal nie spłonęła żywcem, majaczyła w agonii, na przemian odzyskując i tracąc przytomność. Jej plecy zmieniły się w wilgotne bagno spalonego mięsa. To wtedy partyzanci ukryli ją właśnie tutaj, z dala od ognia walki, z dala od światła słonecznego, w etruskim domu umarłych.
              Śledztwo zatrzymuje się w latach wojny. Serafina zastanawia się, jaki „upiór” powrócił, aby wymordować rodzinę Rosatich: czy to któryś z niemieckich oficerów, może zakochany w Cristinie kaleki porucznik Friedrich Strekker? Śledztwo zatrzymuje się w miejscu do czasu, kiedy ma się odbyć pogrzeb obu zamordowanych kobiet na terenie Villi Chimera.
                  
                    Chris Bohjalian w książce „Ruiny przeszłości” opisał jak przeszłość drugiej wojny światowej może ciążyć przez długie lata na sprawcach i ich ofiarach. Ile powojennych morderstw było determinowanych przez urazy z przeszłości. Do czego zdolny jest człowiek po doświadczeniu traumy. Warto tu zaznaczyć, że w klinicznym, a nie potocznym rozumieniu o traumie możemy mówić jedynie w sytuacjach, w których osoba doświadcza osobiście lub jest świadkiem zdarzeń związanych z rzeczywistą śmiercią, poważnym zranieniem lub zagrożeniem cielesnej integralności. Fakt, że autor zaczerpnął pomysł na książkę z okresu II wojny światowej jest dowodem na to, że okres wojenny jest wciąż obecny w zbiorowej świadomości. Akcja książki utkana jest z retrospekcji i wspomnień głównych bohaterów, przeplatujący się z rzeczywistością, która ukazuje mechanizmy działania ich zniszczonej przez traumę psychiki. Można pokusić się o stwierdzenie, że bohaterowie żyją na granicy „deja vu” i świata rzeczywistego. To bardzo intensywne uczucie, bo jest związane z emocjami. Nagle pojawia się przekonanie, że wszystko, co jest dookoła ich jest im dobrze znane, cała sytuacja i otoczenie. Często towarzyszy temu też przekonanie, że wiedzą, co się za chwilę wydarzy. Abstrakcyjność tego uczucia wynika stąd, że wiedzą, że to niemożliwe. A jednak...
                 Książka Chrisa Bohjaliana „Ruiny przeszłości” pokazuje też, że naziści nie tylko mieli zdobywać nowe przestrzenie życiowe dla wielkich Niemiec pod wodzą Adolfa Hitlera. Wyruszając na wojnę armia III Rzeszy miała także zdobywać przy okazji dobra, które na tych terytoriach były do zagrabienia. Wśród tych dóbr poczesne miejsce zajmowały oczywiście dzieła sztuki. Najpierw odebrane niemieckim i austriackim Żydom, by zasiliły prywatne kolekcje nazistowskich dygnitarzy. Potem przyszła pora na kradzieże w okupowanej Polsce, Związku Radzieckim, wszędzie tam, gdzie kraść można z butą zdobywców. Uznając Włochów za swoich sojuszników pod przykrywką ideologii podobieństwa genetycznego tych narodów, III Rzesza rościła sobie prawo także do włoskich dzieł sztuki. Według niektórych szacunków aż 15 proc. największych znanych i skatalogowanych przed 1939 r. światowych dzieł sztuki po wojnie zapadło się pod ziemię. Nikt dzisiaj nie wie, gdzie znajdują się te bezcenne artefakty?