05 kwietnia 2020

Miłość i tęsknota w Bombaju


„Miłość i tęsknota w Bombaju”


Vikram Chandra


Autor/ (hin. विक्रम चन्द्र, ur. 23 lipca 1961 w Nowym Delhi) – uważany za jednego z czołowych pisarzy indyjskich. Uczył się w Mayo College w Adźmer, Radżastanie (Indie), ale ukończył z wyróżnieniem kierunek pisania twórczego w Pomona College w Claremont w Kalifornii. W Nowym Jorku studiował na Columbia University. Tam też, w oparciu o znalezioną w bibliotece autobiografię legendarnego żołnierza indyjsko-angielskiego działającego pod pseudonimem „Sikander”,  napisał swoją pierwszą powieść „Red Earth and Pouring Rain”.

Tłumaczenie/ Marek Fedyszak

Tytuł oryginału/ en-us „Love and Longing in Bombay”

Tematyka/ Świat policjantów - twardzieli, świat wielkich fortun i nikczemnych zbrodni - Chandra w pomysłowy sposób powiązał to, co najstarsze w hinduskich tradycjach, ze wszystkim, co najnowsze i najbardziej powierzchowne w tej barwnej społeczności. Bohaterami każdego opowiadania są różne osoby, a tytuły opowiadań odnoszą się do pojęć w sanskrycie. Trzy z nich: * dharma (obowiązek), * kama (miłość), * artha (bogactwo, środki materialne) przedstawiają sobą trzy z czterech celów życiowych, które - zgodnie ze starożytną filozofią indyjską - są przeznaczone człowiekowi. Brakuje tylko opowiadania zatytułowanego „Moksza” (wyzwolenie), które oznacza ostateczny cel życia człowieka. Czwarte opowiadanie nosi tytuł „Śakti". Słowo to oznacza moc, siłę i kobiecy aspekt hinduskich bóstw. Ostatnie, piąte – „Śanti" (spokój) jest imieniem głównej bohaterki.
Główny motyw/ Pięć opowiadań (Dharma, Śakti, Kama, Artha, Śanti) jest zgrabnie ze sobą powiązanych tematyką oraz tłem akcji. Jest wśród nich romans, zagadka kryminalna, opowieść o duchach oraz dwie inne opowieści, snute przez nieuchwytnego narratora w zadymionym bombajskim barze. To słodko-gorzkie opowieści o duchach, morderstwie, awansie społecznym i skrywanych faktach z przeszłości w burzliwym świecie współczesnego Bombaju. Dzięki nim uzyskujemy migawkowy obraz współczesnych Indii. Doświadczamy sposobów myślenia i zachowań, w których zawiera się nie tylko miłość i tęsknota, które przetrwały przez stulecia. Efektem jest porywająca, pełna magii lektura.

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Nawet w epoce informatyzacji nigdy nie będziemy wolni”.

„U źródeł wszystkiego, co potworne i wspaniałe, tkwi polityka”.

„(…) źródłem i kresem wszystkiego jest małżeństwo”.

„(…) nawet osoby o najsilniejszej w świecie woli z łatwością przegrywają w starciu z własnym potomstwem”.

„W końcu rzecz sprowadza się do tej trywialnej prawdy-, że oni mają dumę, a ona pieniądze”.

„(…) jeżeli ktoś twierdzi, że uroda nie ma znaczenia, to nigdy nie był na pretensjonalnym przyjęciu”.

„W tym mieście biedaka można szukać bez końca, ale rezydencje bogaczy są punktami orientacyjnymi”.

„Ale wiadomo, że życie nigdy nie robi tego, co powinno”.
„W pewnym wieku wszystko jest poważne i nic poważne nie jest”.



 Powieść Vikrama Chandry, „Miłość i tęsknota w Bombaju” (1997) przywołuje kulturową złożoność, sprzeczności i życie w postkolonialnych Indiach. Książka składa się z pięciu powiązanych ze sobą opowiadań. Każda z tych historii została napisana, jak opowieść z dobrze ugruntowanego gatunku, jest tam: „historia o duchu”, „historia miłosna”, „tajemnicze morderstwo”, „romantyczna miłość gejowska”, „społeczeństwo postkolonialne”. Każda historia bada życie wewnętrzne bohaterów. Zagłębia się w ich doświadczenia emocjonalne, ich ambicje, pasje, lęki i obawy. Postacie niosą ze sobą rodzaj realistycznej egzystencji. Nie są tylko symbolami ani archetypami, ale zostały skonstruowane tak, aby pokazać czytelnikowi problemy, z jakimi muszą sobie poradzić współcześni mieszkańcy Indii. Same postacie zagnieżdżone są w bogatej „gablocie” kulturowej i społecznej współczesnego, kosmopolitycznego Bombaju. Niewiele jest w książce z „egzotycznych” lub „mitologicznych” opisów w przedstawieniu miasta i jego mieszkańców przez Chandrę. Jest to w dużej mierze zestaw historii opowiedzianych z perspektywy mieszkańca znającego wszystkie ścieżki Bombaju. Pod tym względem „Miłość i tęsknota w Bombaju” różni się od książek innych pisarzy, emigrantów z Azji Południowej, takich jak V.S. Naipaul lub pisarzy kolonialnych, takich jak E.M. Forster. Jego książka nie ma obsesji na punkcie różnic. Jego opowieści przekazują czytelnikowi poczucie autentyczności bez cienia neokolonialnych filtrów, które tak często pojawiają się w książkach o Indiach. Powieść składa się z sekwencji opowiadanych w barze miejskim o nazwie „Odpoczynek rybaka” dla stałych bywalców przez emerytowanego urzędnika państwowego o imieniu Subramaniam. W tej książce kluczowym słowem jest „Słuchaj”. Ostatnia historia zatytułowana „Shanti” kończy się twórczym opowiadaniem historii o zawarciu małżeństwa. Pięć historii łączy dwie postacie; Shiva Subramaniam, który opowiada historie, i Ranjit Sharma, który przekazuje je dalej czytelnikowi. Wszystkie historie są zatytułowane „Dharma”, „Shakti”, „Kama”, „Artha” i „Shanti”, zgodnie z indyjskimi koncepcjami filozoficznymi.

Narrator, Ranjit Sharma, młody pracownik firmy programistycznej, zostaje „wciągnięty” do wysłuchania pięciu historii przez emerytowanego urzędnika państwowego, Shivy Subramaniama, który pełni w książce rolę Szeherezady. Opowiada historie obejmujące wiele poziomów ludzkiego doświadczenia, subtelnie, odsłaniając społeczność i poziomy kulturowe tętniącego życiem w ostatnich latach w Bombaju. Według Hillery'ego Johnsona powieść Chandry oznacza odejście od konwencjonalnego trybu opowiadania, od tradycji literackiej starożytnych Hindusów. Przedstawia współczesne życie w najbardziej wyrafinowanym mieście w Indiach. Pięć opowiadań stanowi jakby zintegrowaną całość i czyta się ją jak pełnometrażową powieść. Pierwsze opowiadanie „Dharma” opowiada o nieustraszonym generale dywizji, Jago Antii (prawdziwe imię Jehangir Antia). Bohater ukazany jest jako człowiek wielkich czynów i bohater, który sławę zdobył na polu bitwy. Ale pod tą twardą powierzchnią kryje się człowiek nawiedzony przez osobisty smutek, niezdolny do konfrontacji z przeszłością. Jego trauma z dzieciństwa ostatecznie przybiera kształt ducha. Jago Antia wraca do domu w Bombaju po tym, jak został kaleką podczas wojny indyjsko-chińskiej w 1962 roku. Narrator Subramaniam rozpoczyna opowieść prawie „szepcząc” do czytelnika: „Znałem kiedyś człowieka, który spotkał ducha”, „(…) niektórzy ludzie spotykają swoje duchy, a inni nie”. Jago Antia, w miarę rozwoju historii, nawiedza duch małego chłopca, który ukazuje się w jego rodzinnym domu. Kiedy Antia ma około pięćdziesięciu lat, jego amputowana noga powoduje nieznośny fantomowy psychosomatyczny ból. Antia słynął kiedyś w wojsku z dyscypliny, wzniosłości, umiejętności taktycznych i umiejętności tropienia. Za odwagę został nagrodzony złotym medalem w Kharaku Vasli, zrezygnował jednak z pracy i powrócił do Bombaju. Egzorcysta o imieniu Thakker przybywa, by rozpoznać ducha i czuje, że jest to duch dziecka. Jako duch był samotny i potężny zarazem gdyż za życia, jako dziecko, był bezradny. Tylko ten, kto o tym wie i pochodzi z jego rodziny, może mu pomóc. Taka osoba musi iść do nawiedzonego domu sama i całkiem naga. Jago Antia poszedł do nawiedzonego domu sam po schodach, zdjął buty i rozpiął koszulę, pulsowało mu w głowie. Każde jego bicie serca było jak eksplozja. „Czego ode mnie chcesz? Ja też byłem dzieckiem”- zadaje pytanie duchowi. Podszedł na skraj balkonu, zamknął oczy i zaczął wracać do wspomnień z dzieciństwa. Chandra używa poetyckiej prozy, by opisać przeszłość Antii i tworzy odpowiedni nastrój. Następnie opowiada nam o Sohrabu, bracie Antii, który zmarł bardzo młodo i właśnie w tym momencie duch został spersonalizowany. Zaskoczony duchem chłopca i obrotem sytuacji Jago Antia wszedł na dach domu i stanął twarzą w twarz ze samym sobą, z własnym dzieciństwem. Historia jest dobrze skonstruowana, dobrze zostały przedstawione czasy zarówno z okresu wieloletniej służby w wojsku generała, jak i okres dzieciństwa spędzonym w rodzinnym domu a który później został nawiedzony przez ducha.  

„Shakti” to historia życia zwykłej dziewczyny, która staje się bogata. Bohaterka, Sheila Bijlani, jest śliczną stewardesą, która poślubiła bogatego mężczyznę i chce zostać przyjęta do grona ludzi z wyższej kasty w Bombaju. W dalszej części historii syn Sheili i córka jej rywalki zakochują się w sobie. Rodzina dziewczyny jest przeciwko temu związkowi, ale Sheila znajduje sposoby na ominięcie wszystkiego, co stoi na przeszkodzie do szczęścia jej syna. To historia rywalizacji między dwiema kobietami z wyższych sfer. Sheila Bijlani i Dolly Boatwalla są wobec siebie nieuprzejme. Sheila była najbardziej czarującą stewardessą, mimo że była córką prostego sklepikarza. Jej życie zmieniło się, gdy poślubiła Bijlani, który był inżynierem elektrykiem w USA. Poślubiła go nie z miłości tylko dla pieniędzy. Oprócz ujawnienia pustki i waśni - jakie panują w społeczeństwie wyższej klasy i hipokryzji ludzi bogato urodzonych, dla których „reszta świata” jest niewidoczna - autor pokazuje, że wraz z zawarciem małżeństwa odnotowuje się kolejną zmianę w gospodarce, ponieważ połączenie dwóch potężnych rodzin wpływa nie tylko na biznes, ale i na politykę. Narrator Subramaniam kończy tę opowieść ironią i konkluzją, że połączenie dwóch bogatych rodzin prowadzi nie tylko do fuzji biznesowej, ale i do skandalu, czego konsekwencją jest upadek rządu. W tej historii pokazano, że kolonizacja jest procesem ciągłym, ale niekoniecznie dotyczy tylko narodów z jawnym użyciem przemocy. W tej historii „kolonizowana” jest ekskluzywna dzielnica Bombaju, która w tej „komedii społecznej” podlega ciągłym zmianom ekonomicznym, które wpływają na zmiany w gospodarce państwowej i „przypływ” gotówki do jednej rodziny i „odpływ” majątku od innej.

  Centralną i trzecią historią jest „Kama”, która rozpoczyna się ponurym zejściem w samo serce korupcyjnej ciemności Bombaju. Chandra w realistyczny sposób przedstawia głównego bohatera, Sartaja Singha. W najlepszym z tych opowiadań „Kama” - zdesperowany inspektor policji, którego małżeństwo się rozpada - ma za zadanie zbadanie morderstwa pozornie szanowanego i szczęśliwego mężczyzny. Jest i podejrzany: alkoholik - włóczęga, który zostaje aresztowany, ponieważ znaleziono przy nim zegarek „Rolex”, który należał do zabitego mężczyzny. Zaraz po zatrzymaniu podejrzany umiera w areszcie. Ale podobnie jak slumsy Bombaju, przez które porusza się inspektor, samo śledztwo zanim dojdzie do końcowego rozwiązania także przedziera się przez niezliczone, „cuchnące zaułki psychik podejrzanych osób”. Tak skomplikowaną historię mógł wymyślić H.R.F. Keating, twórca znakomitego inspektora Ghote. Kama oznacza pożądanie. „Kama” to także erotyczna opowieść o cierpieniu i manipulacji. Sartaj Singh, śledczy policji, odkrywa w sobie serce „cielesne”, śmiertelne, podobne do serca ofiary, której przypadek śledzi i które przestało już bić. Jego poszukiwania stają się niejednoznaczne, gdy widzi swój własny potencjał przemocy. „Kama” zagłębia się w zawiłości życia w Bombaju i obnaża hipokryzję tak zwanych „przyzwoitych” ludzi. Sartaj jest szczery, uczciwy i oddany swojej pracy. Inspektor policji prowadzi dochodzenie w sprawie morderstwa Chetanbhai Ghan Shyama Patela i zostaje wciągnięty w spiralne warstwy korupcji i oszustw tak powszechnych w społeczeństwie indyjskim. Morderstwo jest tajemnicą. Zmarły Chetanbhai był znany jako mizantrop i przykładny obywatel społeczeństwa. Jak na ironię losu, Sartaj zastanawia się także nad swoim nieudanym życiem małżeńskim, które ostatecznie kończy się rozwodem. Kiedy policjant otrzymuje dokumenty rozwodowe, doznaje szoku, nigdy nie wierzył, że słowo „rozwód” znaczy coś prawdziwego. Przez całe życie nigdy nie znał nikogo, kto byłby rozwiedziony. Nigdy nie znał nikogo, którego rodzice byli rozwiedzeni. Życie małżeńskie Saraja (a raczej jego porażka) pozwala mu lepiej zrozumieć życie małżeńskie zamordowanego Patela, który zrobiłby wszystko dla pieniędzy i przyjemności. Chandra wzbogaca tę pierwszorzędną powieść detektywistyczną, odzwierciedlając poszukiwania zabójcy z równoległą podróżą detektywa w otchłań jego serca i duszy. W ironicznym odwrocie okazuje się, że zamordowany mężczyzna, Patel, miał powiązania z szajką przestępców, która wykorzystywała seksualnie kobiety, a co więcej, okazuje się, że denat nie oszczędził nawet swojej własnej żony Ashaben. Chandra ujawnia sekrety z życia tzw. uczciwych i przykładnych ludzi, którzy są zamieszani w przestępstwa na tle seksualnym, ale przedstawiają się publicznie jako uczciwi. Historia kończy się nie tylko zamknięciem sprawy o morderstwo, ale rozwodem Sartaja z żoną Megha. Chandra nie oferuje rozwiązań prostych i łatwych. Są tylko podpowiedzi i domysły, które wymuszają na czytelniku, aby na nowo odczytał wiele znaczeń. Historia ta oferuje odpowiednią kombinację zbrodni, dramatu i skomplikowanych charakterów postaci. Sama postać Sartaja Singha jest bardzo przekonująca: zdyscyplinowany, utalentowany policjant, który jest głęboko skonfliktowany z otoczeniem, zdaje sobie sprawę, że ​​ostatecznie największych „przestępstw” - tych, które sami popełniamy - nigdy nie da się rozwiązać.

Czwarta historia „Artha” opowiada o dwóch gejach, Iqbal i Rajesh, i ich życiu w zatłoczonym Bombaju. Obaj mieszkają z rodzicami, którzy nie mają pojęcia o orientacji seksualnej swoich synów. Jeden z nich ma trudności z zarabianiem wystarczająco dużo pieniędzy, aby pozwolić sobie na prywatną przestrzeń życiową; do tego czasu bohaterowie muszą zadowalać się spotkaniami w zatłoczonych autobusach i parkach. Jednak w tej historii jest jeszcze inna opowieść, o kobiecie zatrudniającej Iqbala. Ta historia jest interesująca jeszcze z innego powodu - całkiem dobrze uwypukla sprzeczności, jakie panują w Indiach. Dwóch bohaterów, którzy nie mogą oficjalnie zadeklarować swojej orientacji homoseksualnej, kobieta, która z trudem próbuje założyć firmę, i jeszcze inna kobieta, skrajnie fanatyczna, która dyskryminuje innych ze względu na przynależność religijną. Wszyscy ze sobą współistnieją i osiągają pewnego rodzaju równowagę. „Artha” ma potrójną strukturę narracyjną. Fabuła łączy ze sobą nierozwiązaną tajemnicę z bardziej współczesnymi problemami dotyczącymi rozwijającej się technologii, nowoczesności z branży IT, a naturą człowieka z preferencjami dotyczącymi płci. Podczas gdy wcześniejsze opowiadania były postrzegane jako dowód pojedynczych ludzkich szaleństw, to opowiadanie reprezentuje głęboko podzielone społeczeństwo. Zamieszki, które wybuchają, wydają się prowadzić do tego, że Iqbal i Rajesh, jako przedstawiciele różnych religii, nie są dopuszczeni do swoich etnosfer.

Wprowadzenie do ostatniej historii o tytule „Shanti” różni się od pozostałych. Główny narrator wychodzi na spacer i przypadkowo spotyka Subramaniama. Subramaniam zaprasza go na drinka, a miejsce, w którym do tej pory opowiadał swoje historie jest inne. Przenosi się z publicznego baru do prywatnego domu. Jedyną publicznością jest młody człowiek, który wkrótce zostanie nazwany Ranjit. Tytułowa „Shanti” stanie się tematem ich dyskusji. „Jest moją przyjaciółką” - wyznaje Ranjit. Subramaniam następnie oświadcza, że chce opowiedzieć historię, dodając do niej osobisty akcent i opowiedzieć o zdarzeniu, które dopiero ma nadejść. Całymi dniami przesiadywał na peronie, aż spotkał kobietę posiadającą bilety z różnych stacji kolejowych. Shiva od jakiegoś czasu myślał o samobójstwie – szybkim i prostym. Jednak nieznajoma zamąciła mu w głowie. Jaką decyzję podejmie mężczyzna? Czy zmieni kierunek swojego życia? Kim jest tajemnicza kobieta? Ranjit w rzeczywistości opowiada o tym, jak Subramaniam stał się gawędziarzem, a przykład jego osoby z kolei będzie inspiracją dla Ranjit. W przeciwieństwie do wcześniejszych opowieści, które dotyczyły innych ludzi, historia ta śledzi młodość Shiva Subramaniama po stracie jego brata bliźniaka Hari, który został zabity. Śmierć Hariego prowadzi do zerwania więzi, utraty połączenia z emocjami rodzinnymi, które nasilają się w nim i powodują coraz większe wyobcowanie i rozpacz. Shiv widział w kostnicy ciało, identyczne z jego własnym ciałem, to wydarzenie przypomniało mu o własnej śmiertelności. Śmierć Hari oznaczała także utratę przynależności do rodziny. Istnieje kilka podobieństw między Jago Antią z opowiadania „Dharma” a Shivem. Obaj cierpią po stracie braci i podobnie jak Antia, Shiv został „zmuszony” przez nieprzepracowaną żałobę po stracie bliskiej osoby do powtórnego przeanalizowania swojego życia. W wyniku brutalności, która dotknęła jego brata bliźniaka, Shivhad, aby uciec od wszystkiego, co przypominało mu tamto traumatyczne wydarzenie, opuszcza dom rodzinny i zaczyna mieszkać z siostrą i jej mężem w małym miasteczku Leharia. W domu siostry i szwagra doświadczał egzystencjalnej pustki, która zmienia się powoli dopiero po spotkaniu z Shanti, w której się zakochał. Podczas gdy przezwyciężanie traumy jest również tym, co robi generał Antia w pierwszej opowieści, w tym opowiadaniu jest pewna ważna różnica: generał Antia przypomina sobie i rekonstruuje wydarzenie swojego dzieciństwa tylko dla siebie, podczas gdy Shiv i Ranjit, jako przyjaciele są w stanie pomóc sobie nawzajem poprzez opowiadanie sobie nawzajem różnych historii. Te rozmowy ponownie łączą Shiv z życiem i ze społeczeństwem. Przypomina to terapeutyczne credo „Talking Cure”, czyli „leczenie rozmową”.  Miłość i śmierć, dwie bohaterki opowieści, która nie ma wprawdzie wyrazistej fabuły ani prostego rozwiązania, ale zawiera w sobie całą pasję i zamęt ludzkiego życia.  Zjawienie się jednej bądź drugiej jest zawsze niepowtarzalne, lecz także nieodwracalne - nie dopuszcza możliwości powtórnego rozpatrzenia sprawy, nie daje szans na apelację ani nadziei na wstrzymanie wykonania wyroku. Miłość i śmierć są jak rzeka Heraklita, do której nie wchodzi się dwa razy. Są one, zaiste, wsobnością samą, wyniośle obojętne na wszystko wokół.

Proszę poważnie nie brać pod uwagę okładki książki. Jest to para aktorów Aishwarya Rai i Salman Khan, którzy razem zagrali w bollywoodzkim filmie „Prosto z serca" w reżyserii Sanjay Leela Bhansali z 1999 roku (i przypuszczam, że właśnie z tego filmu pochodzi to zdjęcie). Jaki był cel, aby właśnie ta fotografia, a nie inna trafiła na okładkę książki „Miłość i tęsknota w Bombaju”? Tego nie wiem. Zaznaczę tylko, że w żadnym z opowiadań nie ma takiej (czy choćby zbliżonej charakterem) zakochanej pary, a całość, zgodnie z tytułem, ma miejsce w Bombaju, nie zaś w Agrze, gdzie znajduje się Tadź Mahal, którego cień mauzoleum próbuje „przebić się” zza pary zakochanych na okładce. Wszystkie opowiadania łączy „Artha” poprzeplatana z Santi i Sakti. Razem tworzą spójną całość, z której możemy odnaleźć coś dla siebie. Książka zadaje pytania o to czy bogactwo, spokój, pragnienia, zależne są wyłącznie od nas samych czy od innych osób i okoliczności życia. Czy to my decydujemy jak silni jesteśmy, jak wiele możemy osiągnąć, kiedy i w jaki sposób osiągamy spokój ducha oraz co, lub kto, jest dla nas najważniejszy? Czy sami tworzymy hierarchię wartości, którą wypełniamy rzeczy z przeróżnych dziedzin naszego życia? Atutem książki są otwarte zakończenia. Dzięki temu nasza wyobraźnia może zadecydować, czy tak naprawdę bohaterom udało się osiągnąć to, czego pragnęli, czy też nie. Od razu muszę ostrzec, że książka składa się z długich opisów przeżyć wewnętrznych, wszelkich przemyśleń, uczuć, emocji, nastrojów. Jeśli ktoś nie jest nastawiony na tego typu lekturę, od razu może sobie darować tę książkę. Za to dodatkowym atutem, poza podzielnością opowiadań na pięć części z symbolicznymi tytułami, jest bogate słownictwo, które w całości swym pięknem oddaje klimat Indii. Dodajmy do tego słowa w języku hindi i mamy współczesny prawdziwy Bombaj w jednej książce.








22 lutego 2020

Obietnica poranka


„Obietnica poranka”


Romain Gary



Autor/ właśc. Roman Kacew (ros. Роман Кацев), tworzył również pod pseudonimem Émile Ajar (ur. 8 maja 1914 w Moskwie lub Wilnie, zm. 2 grudnia 1980 w Paryżu) – francuski pisarz pochodzenia żydowskiego, scenarzysta i reżyser filmowy, dyplomata.

Tłumaczenie/ Jerzy Pański

Tematyka/ Nadzwyczajna historia żydowsko-litewsko-polsko-francuskiego pisarza i jego relacji z dominującą matką. Dramatyczna, dowcipna, sentymentalna i pewnie nie do końca prawdziwa, bo Gary przez całe życie miał skłonność do konfabulowania.  Wydana w 1960 r. książka „Obietnica poranka” charakteryzuje się luźną strukturą. Napisana w pierwszej osobie, od żelaznej chronologii narracji, woli skoki w czasie wywołane grą skojarzeń. Tyle w niej epizodów, że dałoby się z niej złożyć kilka książek.

Główny motyw/ Flagowym motywem i osią całej twórczości Gary’ego jest historia nastoletniego chłopca, który nagle, pod wpływem pierwszego doświadczenia erotycznego, orientuje się, że utracił dzieciństwo. Matka bohatera to u Gary’ego utracony raj dzieciństwa, do którego później przez całe życie usiłował powrócić, szukając pocieszenia w twórczości literackiej czy w objęciach kolejnych kobiet: „Zawsze powracamy na grób matki, by wyć nad nim jak opuszczony pies. Już nigdy, już nigdy, już nigdy”.  To, że Gary funkcjonował na marginesie powojennej literatury europejskiej, nie oznacza, że jego twórczość była „niepoważna”, „mieszczańska”, czy też, że „nie była naznaczona traumą”. Wręcz przeciwnie, w samym sercu tej przystępnej i narkotycznie przyjemnej prozy tkwi głębokie doświadczenie utraty.

  Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W czterdziestym czwartym roku życia wciąż jeszcze nie przestaję marzyć o jakiejś najpierwotniejszej czułości”.

„(…) świat jest zbyt mały, by pomieścić całą moją miłość”.

„Życie jest wybrukowane straconymi okazjami”.

„(…) bo życie pouczyło mnie później, że przepaść nie ma dna i że wszyscy w nieskończoność możemy osiągać możliwości, jakie dają te interesujące zawody”.

„Chociaż miałem dopiero osiem lat, decyzja moja już zapadła: dam mojej matce wszystko, czego pragnie”.

„Myślę dotąd, że dobrze jest w życiu mieć zawsze przy sobie trochę okruchów ciasta, jeśli się chce być kochanym w sposób naprawdę bezinteresowny”.

„(…) w dzisiejszych czasach żaden tron nie opiera się na solidnych podstawach”.

„Dobrze wiem, że kiedy idzie o wyczyny miłosne, mężczyźni aż nazbyt łatwo wpadają w chełpliwość”.

„Życia nie można przeżyć dwa razy”.

„(…) powodzenie jest czymś, czego należy zakosztować za życia”.

„Tylko bardzo już starzy poławiacze gwiazd potrafią zrozumieć do głębi, ile rozczarowań i goryczy kryje się w tego rodzaju złudzeniach”.

„Jestem głęboko przekonany, że frustracje, jakich się doznaje w dzieciństwie, pozostawiają głębokie i niezdarte ślady i nigdy już nie znajdują zadośćuczynienia (…)”.

„To, czego starość się >nauczyła< jest w rzeczywistości tym, o czym już zapomniała (…)”.

„(…) człowiek oszukujący bez przerwy sam siebie usiłuje przedstawić, jako odpowiedź to, co jest skazane, by pozostać jedynie tragicznym pytaniem”.

„Zawsze miałem skłonności do odczuwania głodu na widok piękna, na widok krajobrazu, barw, kobiet”.

„Nie uratowałem Francji ani świata, tracąc w ten sposób okazję, która może już nigdy się nie powtórzy”.

„(…) gdyby można było umrzeć ze wstydu, ludzkość dawno by już nie istniała”.

„Od dawna już wyzwoliłem się spod władzy tych rojeń i jeśli wciąż jeszcze marzę, aby świat przemienić w ogród szczęśliwości, wiem już dziś dobrze, że kieruje mną nie umiłowanie ludzi, tylko ogrodów”.

„To zabawne, ile człowiek dojrzały może zachować z dziecka”.

„(…) od nikogo nie można wymagać rzeczy niemożliwych”.

„Wierzyłem mocno, że w literaturze, zarówno jak i w życiu, kształtować można świat wedle swego natchnienia i przywrócić go właściwemu powołaniu-tworzeniu dzieł rozsądnie pomyślanych i dobrze wykonanych”.

„Życie było dla mnie nadal jedynie swoistym gatunkiem literackim”.

„(…) miłość, jakiej człowiek doznaje, nadać może jego życiu kształt i sens”.

„Nie wolno chyba kochać do tego stopnia tylko jednej istoty, choćby nią była matka”.



              Książka „Obietnica poranka” zasadniczo jest literacką próbą Romaina Gary'ego, wskrzeszenia zmarłej matki, Niny Kacew, kobiety, której marzenia spełniał każdego dnia. Od dzieciństwa wyjaśniała mu, że zrezygnowała z obiecującej kariery aktorskiej, aby jako samotna matka wychować go na człowieka wielkiej kariery i nie byłaby zadowolona, gdyby jego życie okazało się czymś mniej niż legendą. Chociaż później Nina przyznała się, że nie była tak świetną artystką, jak się przez całe życie przedstawiała swojemu ukochanemu synowi, jednak tylko w taki sposób mogła skłonić go do wiary w to, że narodził się do wielkich czynów. Jej zdolność do improwizacji podczas korzystania z jej mitomańskiej wyobraźni nie tylko nadawała sens jej życiu, ale wydłużyła jej życie w sposób wykraczający poza normalne granice śmiertelności. „Obietnica poranka” to wspomnienie Romaina Gary'ego od najwcześniejszych czasów swojego dzieciństwa, które udało mu się zapamiętać, aż do końca drugiej wojny światowej. Książka zaczyna się sceną autora siedzącego samotnie na plaży w towarzystwie ptaków i fok, spoglądającego wstecz na swoje życie. Gary opisuje swoje wczesne życie od czasu, gdy mieszkał w Rosji, gdzie jego matka była aktorką w teatrze. Następnie przedstawia ich podróż z Rosji do Polski, gdzie mieszkali przez kilka lat w Wilnie, a następnie ich wyjazd do Warszawy a później do Nicei. Gary opowiada o miłości swojej matki do niego, o jej marzeniach, które „przygotowywała” dla niego. Według niej powinien uczyć się, aby zostać prawnikiem, powinien zostać oficerem lotnictwa, powinien zostać ambasadorem Francji, powinien mieć powodzenie wśród kobiet, powinien zostać znanym pisarzem i otrzymać literacką Nagrodę Nobla. Gary zdołał to wszystko osiągnąć, z wyjątkiem Nagrody Nobla, ale za swoją pracę pisarską zdobył dwie nagrody Prix Goncourt. Wczesne sceny, w których Gary opisuje biedę swojej rodziny i to, jak jego matka starała się, związać koniec z końcem, jednocześnie zapewniając mu wygodne życie, są bardzo poruszające. Sposób, w jaki jego matka pokazuje mu delikatną matczyną miłość, i miłość zaborczą i patologiczną są bardzo emocjonujące.

„Obietnica poranka” jest książką o humorystycznym wydźwięku. Bajkowy obraz Francji, który matka Gary'ego przedstawia mu wręcz z malowniczą finezją, gdy mieszkają jeszcze w Rosji i w Polsce, zapewniając go, że pewnego dnia tam dotrą i staną się prawdziwymi Francuzami, jest bardzo wzruszający, ale także wywołujący uśmiech. Jedną z moich ulubionych zabawnych scen była sytuacja, gdy pewna zakochana w Romainie dziewczyna nagle przyjeżdża taksówką pod dom Gary'ego, wpada do jego mieszkania, ściska jego matkę i zaczyna płakać mówiąc do niej, że Gary kazał jej przeczytać wszystkie tomy Prousta, a teraz nikt jej pewnie nie poślubi, więc on powinien natychmiast zostać jej mężem.

            Od trzynastu lat matka Romaina żyła samotnie, bez męża, bez kochanka, starając się dzielnie, by co miesiąc zarobić na rzeczy najpotrzebniejsze do życia: opłacić mieszkanie, móc kupić masło, buty, ubranie, kawałek mięsa na obiad – mały widoczny znak jej zwycięstwa nad przeciwnościami losu. Lecz mały Romain czuł, że miłość jego matki do niego nie jest normalną miłością. Często przez głowę przebiegała mu myśl, żeby rzucić się pod pociąg i w ten sposób uciec od wewnętrznego wstydu i bezsilności, lecz niemal w tej samej chwili ogarniało go namiętne pragnienie, by naprawić świat i złożyć go kiedyś u stóp matki. Świat pełen szczęścia i sprawiedliwości, nareszcie zacny jego matki. Decyzja ta ściskała mu serce, otwierając w nim ranę, której żar rozpalał jego krew już do końca życia. Z twarzą w dłoniach poddawał się cierpieniu, ale łzy, które tak często były dla niego łaskawe, nie przynosiły mu żadnego ukojenia. Doznawał nieznośnego uczucia, że czegoś go pozbawiano, że odarto go z rodzącej się w nim męskości, że stawał się przy nadopiekuńczej matce nieomal kaleką. I w miarę jak biegły lata, owo dziecięce uczucie frustracji i nieuświadomionych w pełni pragnień nie tylko nie przygasało, lecz rosło wraz z nim i przekształcało się z wolna w wewnętrzną potrzebę, której już ani kobieta, ani nawet sztuka nie mogły w pełni zaspokoić. Od tamtego czasu dzień w dzień mały chłopiec, zanim zaczął tworzyć dzieło swojego życia, spędzał całe godziny na „przymierzaniu” swoich artystycznych pseudonimów. Wszystko to było rzeczą bardzo trudną. Kłopot z pseudonimem polega na tym, że ten nigdy nie może wyrazić wszystkiego, co się czuje. Dochodził już niespełna do wniosku, że sam pseudonim, jako środek literackiej wypowiedzi, nie wystarcza i że trzeba jeszcze pisać książki. Lecz pewnego dnia matka oznajmiła Romainowi: „Gdybyś był skrzypkiem wirtuozem, nazwisko Kocew brzmiałoby bardzo dobrze”. Historia ze „skrzypkiem wirtuozem” też okazała się dla matki źródłem wielkiego rozczarowania i chłopiec czuł się bardzo winien w tej sprawie. Zaszło wtedy jakieś nieporozumienie z losem, którego matka absolutnie nie umiała pojąć. Oczekując od chłopca najwspanialszych rzeczy i szukając jakiejś „cudownej ścieżki”, która możliwie najszybciej mogłaby go doprowadzić do „sławy i uwielbienia tłumów”- matka nie cofnęła się nigdy przed banałem. Nie tylko przez ubóstwo słownika, ile przez jakieś poddanie się obowiązującym w społeczeństwie w jej czasach nakazom, ustalonym wartościom i wzorcom. Początkowo żywiła nadzieję, że jej syn będzie cudownym dzieckiem, połączeniem Jaschy Heifetza i Yehudi Menuhina, będących wówczas u szczytu swojej młodzieńczej sławy. Matka zawsze marzyła o tym, by jej syn został wielkim artystą. Nie miał jeszcze siedmiu lat, kiedy w jakimś sklepie w Wilnie kupiła okazyjnie skrzypce i zaprowadziła go uroczyście do pewnego zmęczonego człowieka w czarnym ubraniu, z długimi włosami, którego pełnym szacunku, przyciszonym głosem tytułowała „maestro”. Romain chodził odważnie sam, dwa razy w tygodniu, ze skrzypcami w żółtym pudle wyściełanym fioletowym aksamitem. Chłopiec zachował po owym „maestro” jedynie obraz człowieka głęboko zdumionego za każdym razem, ilekroć chwytał smyczek i kiedy Romain był już dorosłym mężczyzną, nie słyszał przysłowiowego „dzwonienia w uszach” tylko krzyk „maestra” od skrzypiec: „Aj, aj, aj!”, jaki wydawał, kiedy chłopiec fałszował. Pod koniec trzeciego tygodnia nauki „maestro” odebrał mu szybkim ruchem smyczek i skrzypce, oznajmiając, że musi pomówić z jego matką i kazał chłopcu iść do domu. Nidy się nie dowiedział, co jej wówczas „maestro” powiedział, ale matka przez wiele dni wzdychała i spoglądała na syna z wyrzutem, niekiedy tylko przytulając go do siebie w przypływie litości. Rozpierzchło się jej jedno wielkie marzenie. Mniej więcej w trzydzieści lat potem, kiedy Romain był francuskim konsulem generalnym w Los Angeles, dziwnym zrządzeniem losu to właśnie on dekorował wielkim krzyżem Legii Honorowej Jaschę Heifetza amerykańskiego skrzypka pochodzenia żydowskiego z Wilna, który mieszkał w podległym mu okręgu. Gdy już Romain przypiął skrzypkowi krzyż do piersi i wygłosił tradycyjną formułę, usłyszał nagle jak wznosząc oczy ku niebu, mówił głośno i dobitnie bez żadnej kontroli słowa: „Nie udało się, i cóż na to poradzę! Jascha Heifetz był z lekka zdziwiony i zapytał: „Słucham, panie konsulu?”. Gary, zgodnie ze zwyczajem kończącym ceremonię, ucałował go w oba policzki. Zdał sobie w tedy sprawę, że jego brak talentów muzycznych był dla matki straszliwym rozczarowaniem, ponieważ nigdy już o tym nie wspominała, a dla niej, która tak często - trzeba przyznać - zdradzała brak taktu, taka wstrzemięźliwość była niewątpliwym znakiem tajemnej i głębokiej zgryzoty. Jej ambicje artystyczne nigdy się nie spełniły, toteż liczyła na to, że właśnie syn je urzeczywistni. Epizod ze skrzypcami nigdy więcej ani słowem nie został między nimi wspomniany i zaczęły się poszukiwania innej drogi, która miała zapewnić sławę jej synowi. Trzy razy w tygodniu chłopiec zabierał miękkie pantofle i matka zaprowadzała go za rękę do Saszy Żigłowa, u którego przez dwie godziny chłopiec sumiennie starał się podnieść nogę do poprzeczki, podczas gdy matka, siedząc w kącie, składała od czasu do czasu ręce z uśmiechem pełnym zachwytu i wołała: „Niżyński! Niżyński! Będziesz drugim Niżyńskim! Wiem, co mówię!”. Wacław Niżyński w owym czasie był tancerzem i choreografem, jednym z najwybitniejszych tancerzy baletowych XX wieku. Matka towarzyszyła synowi nawet w szatni, gdzie spoglądała na niego czujnym okiem, kiedy się rozbierał, gdyż - jak mu tłumaczyła - Sasza Żigłow „miał brzydkie przyzwyczajenia”. Zarzut ten znalazł zresztą wkrótce całkowite uzasadnienie, bo pewnego dnia Sasza Żigłow wszedł na palcach do łazienki, w której chłopiec brał prysznic i usiłował go „ugryźć”, co spowodowało, że ten zaczął okropnie wrzeszczeć. Romain jako dorosły mężczyzna wciąż widział przed oczyma scenę, jak nieszczęsny Żigłow ucieka przez salę gimnastyczną przed matką ścigającego go w furii z laską w ręku. I tak się zakończyła jego kariera, jako tancerza. Myśl, że jej syn może być kimś innym niż mężczyzną kochającym nie tylko kobiety, była dla niej nie do zniesienia.  
               
Kiedy skrzypce i balet zostały siłą rzeczy wyeliminowane, a mizerne wyniki w matematyce uniemożliwiły chłopcu zostanie „nowym Einsteinem”, mały Gary sam zabrał się do odkrywania w sobie utajonego talentu, który by pozwolił na urzeczywistnienie ambicji artystycznych jego matki. W ciągu miesięcy nabrał zwyczaju zabawiania się pudełkiem z farbami, które stanowiło część składową jego szkolnego ekwipunku. Chłopiec długie godziny spędzał z pędzlem w ręku, upajając się czerwienią, ochrą, zielenią i błękitem.  Pewnego dnia, kiedy Romain miał dziesięć lat nauczyciel rysunków przyszedł do jego matki i zakomunikował jej swoją opinię: „Syn pani ma talent malarski, którego nie wolno zaniedbywać”. Rewelacja ta wywołała ze strony matki najzupełniej nieoczekiwaną reakcję. Biedna kobieta niewątpliwie zbyt brała do serca legendy i mieszczańskie przesądy dość rozpowszechnione na początku XX stulecia. Z tych zresztą czy innych powodów malarstwo było w jej umyśle nieodłącznie związane ze zmarnowanym życiem. O tragicznych losach van Gogha i Gauguina wiedziała zapewne akurat tyle, ile było trzeba, żeby się przerazić. Z pewnością przechodziły jej przez myśl wszystkie opowiadania o mizernych pacykarzach skazanych na pijaństwo, nędzę, gruźlicę, czy syfilis. I ostatecznie wyraziła to wszystko w przejmującym, jednak trafnym stwierdzeniu: „Jesteś może genialny, ale w takim razie oni ci każą zdychać z głodu”. Od tej chwili już nie wolno mu było dotykać pudełka z farbami. Romain miał o to do matki żal i przez długi czas odnosił wrażenie, iż minął się z powołaniem.

            Co do literatury, matka nie miała tu owych, niemal zabobonnych przesądów, jakie żywiła wobec malarstwa. Przeciwnie, patrzyła na nią okiem nawet dość przychylnym, jak na wielką damę przyjmowaną w najlepszych domach. Goethe otoczony był najwyższymi honorami, Tołstoj był hrabią, Wiktor Hugo wielkim francuskim dramaturgiem. W taki sposób, po kolejnym wyeliminowaniu muzyki, tańca i malarstwa, zdecydowali się na literaturę, która według niej niosła mniejsze niebezpieczeństwo chorób wenerycznych. Obecnie by zapoczątkować realizację marzeń pozostało im już tylko wyszukanie pseudonimu godnego arcydzieł, których świat od nich oczekiwał. Na nieszczęście matka nie należała do tych kobiet, które zachowują wyłącznie dla siebie ów pokrzepiający je świat marzeń, w jakim żyją. Wszystko „wyrzucała” z siebie natychmiast, proklamowała, obwieszczała, ogłaszała wśród fanfar, zazwyczaj w towarzystwie „lawy i popiołu”. Matka chodziła od drzwi do drzwi, dzwoniła i pukała, zwołując wszystkich lokatorów na klatkę schodową. Po pierwszej wymianie dosadnych zwrotów przyciągała chłopca do siebie i wskazując zebranych, oświadczała dumnie i wzniośle: „Nędzne mieszczańskie pluskwy! Nie wiecie, z kim macie zaszczyt mówić! Mój syn będzie ambasadorem francuskim, kawalerem Legii Honorowej! Będzie się ubierał w Londynie!”. I żeby nie było nieporozumień, Romain Gary ubierał się w Londynie. Nie znosił do końca życia angielskiego fasonu, ale nie miał wyboru. Jedynym sąsiadem, który starał się zrozumieć Romaina i jego matkę, był sąsiad w ich wileńskiej kamienicy - pan Piekielny. Człowiek ten zawsze powtarzał zawstydzonemu chłopcu, że kiedy będzie już arcymistrzem, kimś bardzo ważnym, to powie tym wszystkim znanym osobistościom ze świata: „Na Wielkiej Pohulance, w Wilnie, pod numerem 16 mieszkał nijaki pan Piekielny”… I rzeczywiście Romain starał się spełniać prośbę pana Piekielnego. Pod koniec wojny, w Anglii, kiedy Gary służył, jako pilot, Jej Królewska Mość królowa Elżbieta, dokonywała przeglądu eskadry. Romain stał wyprostowany jak struna. Kiedy królowa podeszła, aby mu pogratulować młody pilot z Wilna oświadczył królowej głosem donośnym i dobitnym: „Pod numerem 16 na Wielkiej Pohulance w Wilnie mieszkał nijaki pan Piekielny…”. Jej Królewska Mość łaskawie skłoniła głowę i przeszła do następnej załogi. Tylko dowódca eskadry, rzucił w jego kierunku jadowite spojrzenie. Mniejsza o to, w taki oto sposób Romain mógł się odwdzięczyć panu Piekielnemu. Człowiek ten zakończył swą mizerną egzystencję w nazistowskich piecach krematoryjnych wraz z kilkoma milionami europejskich Żydów. Romain zawsze wywiązywał się skrupulatnie z obietnicy złożonej panu Piekielnemu. Ilekroć spotykał się z wielkimi z tego świata, wobec najwyższych dygnitarzy i budowniczych przyszłych stuleci, nie pomijał nigdy okazji, by wspomnieć o istnieniu tego małego człowieczka z Wilna.

            Romain Gary dopiero około czterdziestki zaczął rozumieć, że nie jest dobrze być bardzo kochanym w tak młodym wieku, tak zaborczą miłością. To zawsze rodzi złe przyzwyczajenia. Miłość macierzyńska to obietnica, którą życie daje nam u progu i której nie dotrzymuje nigdy. I z tym niedosytem pozostać trzeba do końca życia. Ilekroć kobieta bierze mężczyznę w ramiona i przyciska do serca, są to tylko kondolencje. Nie twierdzę, że należałoby matkom zabraniać zbytniej miłości do dzieci. Mówię tylko, że lepiej jest, kiedy matki mają jeszcze kogoś do kochania. „Gdyby moja matka -napisał Gary- miała kochanka, nie umierałbym przez całe życie z pragnienia przy każdym źródle”.

            Istotę autobiograficznej powieści Gary’ego sugeruje sam jej tytuł. Zawarta w nim obietnica jest obietnicą podwójną. Dotyczy ona długu wobec matki, który główny bohater i jednocześnie narrator czuje się w obowiązku spłacić. Jednocześnie jednak chodzi o daną chłopcu obietnicę bezwarunkowej i bezgranicznej miłości spełnioną przez matkę, ale przez życie, mimo wszystkiego, co miało protagoniście do zaoferowania, już nie. Ukazana w opowieści Gary’ego relacja dwojga ludzi, którzy mają tak naprawdę tylko siebie, ma bowiem charakter symbiotyczny lub, jak powiedzieliby Francuzi, „fuzjonalny”. Dla Niny Kacew Roman, a później już w ojczyźnie Moliera, Romain, jest miłością życia i spiritus movens wszystkich działań. Syn z kolei ma wobec matki poczucie zobowiązań, których ogrom porównywalny jest z ogromem uczucia, jakim się wzajemnie darzą. „Obietnica poranka” to – w obu wersjach, papierowej i celuloidowej – opowieść o bezmiarze miłości, macierzyńskiej i synowskiej. Aspiracje Niny, w dużym stopniu zrealizowane przez dorosłego Romaina, bohatera wojennego, dyplomatę i przede wszystkim znanego pisarza, a przy okazji zdobywcę świata i ulubieńca kobiet, to jeden z najciekawszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych aspektów „Obietnicy poranka”. Z jednej strony, matka chce dla syna wszystkiego, co najlepsze, łącząc niespotykaną czułość z surowymi wymaganiami i pomimo absurdalności niektórych swoich pomysłów, zapewnia mu edukację, która w przyszłości zaprocentuje. Z drugiej jednak – dość bezkompromisowo reżyseruje życie syna, poddającego się jej woli bez utyskiwania, a nawet w niejakim popłochu. Nieuniknione wydają się oskarżenia o realizowanie per procura własnych ambicji, przenoszonych na dziecko, o narzucanie własnej woli, o nieprzecięcie pępowiny, o wręcz emocjonalne kazirodztwo. Powieściowy narrator kpi sobie z możliwych freudowskich interpretacji własnej relacji z matką, mówiąc jasno, że jego dzieła to zarazem dzieła matki i przypominając, że pępowina zapewnia życie. Zachowania i reakcje Niny są często paradoksalne i zaskakujące, co zresztą stanowi również o atrakcyjności powieściowej: kobieta stara się chronić syna, przestrzega go przed niebezpieczeństwami, ale zarazem namawia do bohaterskich wyczynów, z zamachem na Hitlera włącznie. Paradoksalnie też wpisana w relację obojga niewyobrażalna bliskość nie skutkuje u Romaina brakiem odwagi czy innymi cechami stereotypowo przypisywanymi zgubnemu wpływowi bycia wychowywanym przez samotną matkę.

02 lutego 2020

Malowany welon


„Malowany welon”


W. Somerset Maugham



Autor/ (ur. 25 stycznia 1874 w Paryżu, zm. 16 grudnia 1965 w Saint-Jean-Cap-Ferrat k. Nicei) – angielski powieściopisarz i dramaturg.

Tłumaczenie/ Franciszka Arnsztajnowa

Tematyka/ Książka w prosty sposób pokazuje jak z kobiety próżnej, dla której dotąd nic prócz przyjemności nie istniało, rodzi się świadoma swych obowiązków i powinności obywatelka.  „Kara” okazała się dla niej ratunkiem i zbawieniem. To wyprawa na chińską wieś pozwoliła jej odkryć siebie i dostrzec, co jest w życiu naprawdę ważne. Poczucie własnego istnienia odnalazła dzięki Walterowi, będącemu w istocie jej nauczycielem życia. I to za jego sprawą dotarła wreszcie do prawdy: ludzi kochamy za to, że są po prostu dobrzy. I właśnie za to powinna pokochać swego męża i nawet urodzić mu dziecko. Ach, gdyby jeszcze to wszystko było takie proste...

Główny motyw/ Lata 20. XX wieku. Kitty, znudzona mieszkaniem z rodzicami (zwłaszcza ze zgryźliwą matką) panna z wyższych sfer „łapie okazje” poślubiając zakochanego w niej po uszy Waltera Fane. Młodzi wprawdzie ledwo się znają, ale śpieszą się ze ślubem, gdyż Walter, który jest obiecującym bakteriologiem, otrzymał propozycję dobrej posady w chińskim laboratorium badawczym i nie może zwlekać z wyjazdem. Na miejscu jednak Kitty szybko się rozczarowuje i nudzi nie tylko Państwem Środka, ale też swoim zapracowanym i właściwie od początku obojętnym jej mężem. Gdy więc na jednym ze spotkań towarzyskich w Szanghaju poznaje wicekonsula Charliego Townsenda, który zdaje się rozumieć jej trudną sytuację w obcym kraju u boku niekochanego męża, bez wahania nawiązuje z nim romans. Dr Fane dowiaduje się jednak o zdradzie żony i stawia jej ultimatum: albo rozwód z jej winy (co równało się wówczas publicznemu upokorzeniu) albo wspólny wyjazd do dziesiątkowanej przez cholerę prowincji. Kitty jest oburzona tą propozycją, gdy jednak okazuje się, że nie może liczyć na to, by kochanek porzucił dla niej własną rodzinę, zgadza się towarzyszyć mężowi.



Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Tak, z punktu widzenia >towarzyskiego< ludzie nauki nie liczą się wcale”.

„Ale gdyby wszyscy tylko wtedy się odzywali, kiedy mają coś do powiedzenia ród ludzki wkrótce utraciłby chyba zupełnie zdolność mówienia”.

„Nietrudno być opanowanym, gdy człowiek nie interesuje się nikim prócz siebie samego”.

„No tak, wiadomo przecież, że niewiasty często wmawiają w siebie, że mężczyzna jest w nich szalenie zakochany, a rzeczywistość nieraz zdaje kłam ich mniemaniu”.

„(…) czyż można brać tak dosłownie to, co mówi zakochany mężczyzna?”.

„Można być bardzo zakochanym w kobiecie, nie pragnąć koniecznie spędzić z nią całego życia”.

„(…) żeby zrozumieć dobrze człowieka, trzeba się postawić w jego położeniu”.

„Prawdziwa miłość nie daje się stłumić tak łatwo”.

„Proszę pani, jest wielka ilość ludzi niemądrych, którzy gotowi są przyznać wybitne zdolności każdemu osobnikowi zajmującemu wyższe stanowisko, jeśli tylko poklepie ich po ramieniu i zapewni, że zrobi dla nich wszystko na świecie”.

„W urzędach nie są potrzebni ludzie zdolni: ludzie wybitni mają swoje idee, a idee bywają powodem różnych kłopotów”.

„Cóż takiego jest w sercu ludzkim, co każe nam gardzić człowiekiem, dlatego że nas kocha?”.

„Nikt nie szuka naszyjnika z pereł lub sobolowego futra w kramie jarmarcznym; idzie się tam, by nabyć trąbkę lub balonik dziecinny”.

„(…) spokoju ducha nie można znaleźć ani w pracy, ani w zabawie, jedynie we własnej duszy”.

„Wszystko przechodzi i nie zostawia śladu po sobie”.

„(…) świadomość takiego uczucia nie może pozostać bez wpływu na człowieka”.

„Najważniejszą rzeczą jest, czy sami kochamy. Miłość, której nie podzielamy, nie wywołuje w nas nawet wdzięczności. Nudzi nas tylko”.

„Jedni poszukują prawdy w Bogu, drudzy w opium lub whisky, a niektórzy w miłości”.

„Życie jest tak krótkie i pełne bólu. Jakież to smutne, że ludzie z własnej woli dodają do niego takie męki”.

„Myślę nieraz, że jedyną rzeczą zdolną pogodzić człowieka z tym światem jest piękno, które od czasu do czasu udaje się zeń wykrzesać ludziom wybranym: obrazy, muzyka, książki, samo życie tych ludzi. Ale najbogatsze w piękno jest życie pięknie przeżyte. Ono jest arcydziełem sztuki”.

„(…) jeśli kłamstwo wobec innych bywa nieraz nieuniknioną koniecznością, to okłamywanie samego siebie jest zawsze godne pogardy”

„Jakże dziwne są stosunki miedzy rodzicami i dziećmi”.


              Co robisz, gdy nie możesz zemścić się na kochanku, który najwyraźniej nie jest już wart twojej miłości, który zawiódł cię i zachował się bezdusznie? Alternatywnie, czy same cnoty męża mogą zrekompensować utraconą namiętność? Czy jest to obowiązek wobec innych, a nie samolubne pragnienie, które nadaje naszemu życiu godność i siłę? Oto niektóre z głębokich pytań, które porusza w książce „Malowany welon” William Somerset Maugham. Akcja powieści rozgrywa się pod koniec XIX wieku zarówno w Anglii, jak i przede wszystkim w Chinach, które w tym okresie były kolonią brytyjską.

Kitty jest piękną, młodą dziewczyną. Od wczesnego dzieciństwa była przyzwyczajona do skupiania uwagi tylko na sobie. Wraz z jej natarczywą matką wszyscy jej znajomi byli pewni, że Kitty świetnie sobie poradzi w znalezieniu dobrej partii na męża. Jednak sprawy nie potoczyły się zgodnie z jej oczekiwaniami, a jej dotychczasowi zalotnicy nie byli wystarczająco dla niej odpowiedni. Dziewczyna staje się coraz bardziej zdesperowana, gdy jej młodsza siostra bierze ślub z zamożnym mężczyzną! Ogarnięta paniką Kitty pośpiesznie zgadza się poślubić Waltera, zdecydowanego i prostego bakteriologa, który szalenie się w niej zakochuje. Towarzyszy mu w wyprawie do Chin i stara się dostosować do swojej nowej roli - żony.

Kitty - rozpieszczona i trochę „pusta” - szybko zaczyna się nudzić u boku Waltera. Tęskniąc za romansami, denerwuje się jego milczeniem i ogólną obojętnością na wszystko, co go otacza oprócz pracy. Właśnie wtedy poznaje Charlesa Townshenda, uroczego, wysokiego rangą urzędnika rządowego. Charles jest wszystkim, czym Walter nie jest, a Kitty jest pewna, że też nie ​​jest mu bez reszty obojętna. Oboje szybko rozpoczynają romans. Kiedy Walter się o tym dowiaduje, ogarnia go gniew. Kitty - choć zaniepokojona tym odkryciem - uważa to za błogosławieństwo, ponieważ może teraz rozwieść się z mężem i poślubić Charlesa. Walter ogłasza swoją decyzję wyjazdu do miasta dotkniętego cholerą, Mei-Tan Fu, aby walczyć z epidemią i chce, aby Kitty wyjechała wraz z nim. Tak postawiona sprawa przez Waltera zaszokowała Kitty. Mąż zdecydowanie stawia warunek: jeśli z nim nie wyjedzie, wniesie wobec niej i Charlesa zarzuty o cudzołóstwo. Daje jej jednak szansę. Jeśli Charles rozwiedzie się ze swoją żoną Dorotą i poślubi Kitty, to pozwoli jej odejść. Kitty biegnie do Charlesa z naiwną wiarą, że ją poślubi, ale jest skonsternowana jego wyznaniem, że nie chce poświęcić dla niej niczego, a w szczególności swojej rodziny. Delikatnie, ale stanowczo odmawia rozwodu z żoną. Przygnębiona i załamana Kitty nie ma innego wyjścia, jak dołączyć do Waltera. Przeraża ją perspektywa udania się do miasta pełnego epidemii. Kiedy już dociera na miejsce, jej najgorsze obawy się spełniają. Widzi wokół siebie śmierć, źle znosi niemiłosierne upały i doskwiera jej brak towarzystwa. Kitty jest nadal desperacko zakochana w swoim byłym kochanku, Charlesie. Robi wszystko, co w jej mocy, by go znienawidzić, wymazać jego rysy ze wspomnień, wyobrazić sobie, że jest brzydkim mężczyzną. Kitty w pełni rozumie, że Charles jest tylko kimś, kogo nie obchodzi nikt inny poza nim samym. A ponieważ nie jest w stanie o nim zapomnieć, jej serce tonie w bezgranicznym poczuciu rozpaczy. Ich uprzejmy sąsiad Waddington zręcznie ocenia, że ​​coś jest nie tak w ich małżeństwie i staje się jej dobrym przyjacielem. Pewnego dnia mówi do Kitty: „Zadałem sobie pytanie, czy oboje jesteście tutaj, aby popełnić samobójstwo”. Aby uciec od nudy, Kitty odwiedza klasztor prowadzony przez francuskie zakonnice i jest zdumiona ich poczuciem obowiązku i zaangażowaniem w prowadzeniu przytułku. Oprócz udzielenia schronienia sierotom i ich edukacji, klasztor zajmuje się także leczeniem pacjentów z cholery. Jej własny mąż z determinacją pracuje nad poprawą sytuacji w tym miejscu i staje się bohaterem dla zakonnic i dzieci w klasztorze.

Książka opowiada o wewnętrznej „podróży” Kitty - od bycia lekką dziewczyną karmioną fantazjami po kogoś, kto staje twarzą w twarz z prawdziwym światem. Jej niepohamowana miłość do Charlesa i jej melancholijny stan po nieudanym romansie wydają się trywialne w porównaniu ze śmiercią, którą widzi wokół siebie. Kiedy zaczęła postrzegać siebie, jako osobę bezwartościową w porównaniu z ludźmi wokół niej - którzy wszyscy są dumni ze swoich obowiązków wobec innych, Kitty zaczęła lepiej rozumieć swojego męża, ale wciąż nie mogła go pokochać. Zirytowana jest myślą, że Walter nadal może ją karać, skoro przed ich oczami jest tylko ból i śmierć.

W końcu, kiedy Walter zapada na cholerę i wkrótce umiera, Kitty czuje smutek, ale też odczuwa ulgę. Bowiem to mógł być wypadek lub sam mógł się zarazić. W tym drugim przypadku popełniłby samobójstwo, choć tak naprawdę nigdy się tego nie dowiadujemy, ale Waddington wydaje się wierzyć, że tak było. Kitty jest przerażona, gdy dowiaduje się, że taki scenariusz może być możliwy. Tak bardzo go zraniła, najpierw romansem, a w konsekwencji ciążą z kochankiem, że Walter po prostu nie mógł tego znieść. Kitty to podkreśla, gdy mówi Waddingtonowi, że Walter zmarł z powodu złamanego serca. Jeśli Walter naprawdę celowo zaraził się cholerą, mogło to wynikać z tego, że nie wierzył, że mógłby zmienić swoją sytuację i dlatego się poddał. Kitty przeżyła swoje duchowe przebudzenie. Jej objawienie pojawia się w ostatniej scenie powieści podczas rozmowy z ojcem. Właśnie zmarła jej matka, a ojciec wykorzystuje to żeby oznajmić, że ​​przenosi się na egzotyczną wyspę za sprawą awansu. Przez długi czas ojciec był wyśmiewany i zaniedbywany przez żonę i córki, Kitty zdaje sobie sprawę, że ojciec ich nienawidził. Ale kiedy błaga go, by ją zabrał, ojciec nie potrafi jej odmówić. Właśnie tam zdaje sobie sprawę, jak ludzie potrafią nieustannie stawiać swój obowiązek ponad własne uczucia, a ona tego nigdy nie była w stanie zrobić.

Maugham przedstawia z rzadką wrażliwością postać Kitty jako kobiety. Jest słaba i naiwna. Desperacko trzyma się swoich romantycznych wyobrażeń, a kiedy te wyobrażenia się kruszą, jej „powrót” do prawdziwej rzeczywistości jest dość bolesny. Ale w końcu ból ją oczyszcza i sprawia, że ​​patrzy na życie dojrzałymi, empatycznymi oczami. Książka Somerseta Maughama jest prosta, elegancko napisana z kilkoma głęboko poruszającymi i głębokimi fragmentami.

            Podczas ślubu welon pani młodej jest zwykle biały, co oznacza niewinność osoby, która go nosi. Biel jest czysta i nie została jeszcze naruszona. W powieści „welon jest malowany”, co oznacza, że ​​bohaterowie nie są niewinni. Maugham wykorzystał tę koncepcję, aby pokazać, jak całe społeczeństwo i ludzie w nim żyjący są skażeni. Jedynymi postaciami w powieści, które noszą białe welony są zakonnice, które powinny być niewinne i przypominać święte. Ale może Maugham chce nam podpowiedzieć, że to, że pracują dla Boga, nie oznacza, że ​​są czyste i bezinteresowne. Rzeczywiście Waddington kwestionuje ich prawdziwą naturę. Mówi, że próbował zmusić je do opuszczenia prowincji dla ich bezpieczeństwa, ale nie zrobiły tego, ponieważ wszystkie chcą umrzeć, jako męczennice. Kolejną kwestią, która może poddawać krytyce czyste intencje i motywy mniszek, to narzucenie katolicyzmu mieszkańcom prowincji i sierotom, które mieszkają w sierocińcu. Czy pomagają i opiekują się dziećmi tylko dlatego, by móc jak najdalej rozpowszechniać swoją religię? Możliwa jest jednak inna interpretacja. Kitty wierzy, że wszyscy mogą zbliżyć się do świętości a zakonnice są bodźcem, dla którego postanawia dokonać zmiany w swoim życiu. Zakonnice pomagają Kitty zdjąć „bielmo” z oczu. Są powodem, dla którego widzi prawdę o swoim płytkim i samolubnym życiu. Kiedy spotyka zakonnice i widzi ich ciężką pracę postanawia się zmienić. Misja zakonnic w powieści ma zatem być punktem zwrotnym w życiu Kitty. Kiedy bohaterka „przenosi się do innego świata”, w którym cała prowincja została całkowicie zniszczona przez epidemię zaczyna rozumieć, co w życiu jest ważne. Została zmuszona poprzez akty miłosierdzia do ponownej oceny swojego życia i nauczenia się, jak kochać. Okrutna prawda, że ​​natura może być niesamowicie obojętna na utratę życia, uświadomiła jej czym jest przemijanie. Przyszło jej do głowy, że kiedy wszystko trwało tak krótko i nic się nie liczyło, wydaje się żałosne, że ludzie, którzy przywiązują absurdalną wagę do trywialnych przedmiotów, mogą być tak nieszczęśliwi.

 „Malowany welon”, zainspirowany utworem Dantego, jak twierdził Maugham, główny wątek powieści zaczerpnął z fragmentów Pieśni V Czyśćca „Boskiej Komedii”, który opowiada o historii Pii dei Tolomei ze Sieny i jej zazdrosnego męża (także podejrzanego o cudzołóstwo), który uprowadza ją do zamku, mając nadzieję, że trujące opary przyczynią się do jej natychmiastowej śmierci. Książka zagłębia się także w nieskończoną złożoność ludzkich serc w kontekście miłości, straty, żalu, szczęścia, przebaczenia i izolacji. Bardzo ironiczne jest to, że zbyt wiele miłości może być szkodliwe. Powieść to drobno spleciony gobelin emocji i wewnętrznych mechanizmów umysłu i serca. Ma również poczucie przebudzenia poprzez sytuację, w której ludzie stają w obliczu śmierci i niedostatku życia, oraz oczyszczenia duszy poprzez usunięcia urazy, która ją zatruwała.

          „Malowany welon” –jako dzieło literackie W. Somerseta Maughama można odczytać także z perspektywy postkolonialnej. Fabuła książki traktuje o Europejczykach, którzy w Chinach pełnią rolę „cywilizatorów” niosących pomoc w zwalczaniu epidemii cholery. Biorąc pod uwagę zachodni punkt widzenia: europejski (w Anglii powstała książka Maughama) i amerykański (ze względu na amerykańską produkcję filmową) – Chiny to kraj nieodgadniony, nieodkryty.  Postacie reprezentujące „Zachód” uważają go za dziwny, trochę zbyt wyidealizowany. Dowodem na to są fragmenty z powieści, w których Walter opowiada o chińskich polach golfowych, wyścigach konnych, klubach towarzyskich. Kitty jest tą scenerią oczarowana, urzekają ją tego typu rozrywki (będąc w Anglii, jest rozpieszczana, nie brakuje jej różnego typu atrakcji w życiu codziennym). Podobnie w filmie, występujące żywe barwy, surowe, aczkolwiek czyste ulice i porządek na nich (pomimo widocznej biedy) –przemawiają za tym, by uznać Chiny za kraj bajkowy: „Miał posadę w Tching-Yenie. Jesienią miał tam wrócić. Opowiadał wiele o Chinach. Kitty zawsze starała się okazywać zainteresowanie przedmiotem rozmowy, ale to, co opowiadał Fane o życiu w Tching-Yenie, brzmiało naprawdę dość zachęcająco; były tam kluby, tenis, wyścigi konne, polo i golf”. Egzotyka, którą tak bardzo Kitty się napawa, jest deprecjonowana. Walter opowiada o tym, że w kraju azjatyckim, w którym pracuje, pełno jest egzotycznych miejsc czy różnego rodzaju rozrywek. Wydawałoby się, że wszystkie te rzeczy są egzotyczne, gdyż w tak odległym kraju można się nimi cieszyć tak samo jak w rodzimej Anglii.  Jest to złudzenie, ponieważ Kitty nie zachwyca się tym, co chińskie, lecz właśnie tym, co angielskie - po prostu tym, co zna.  Mówiąc o polach golfowych czy klubach towarzyskich, kobieta nie myśli o czymś, co jest dla niej nowe ani nieznane, dlatego też zachwyt egzotyką jest tylko pozorny. Co więcej, widać tutaj kompletną ignorancję Maughama wobec historii państwa, w którym toczy się akcja powieści. Przypomnijmy, że są lata 20. XX wieku i Chiny nie są już cesarstwem. Być może angielski pisarz ma na myśli cesarzową wdowę Cixi.  Właśnie ona jest ostatnią cesarzową, której rządy przypadają na lata 1839-1908, a 10 października 1911 roku ma miejsce bunt armii w Wuchang i obalenie rządów młodego cesarza Puyi.  I właśnie od tego momentu datuje się ostateczny upadek cesarstwa i początek republiki. W filmie także widoczne są elementy, które wskazują, że czasy cesarskich Chin przeminęły.  Przechodzący ulicami miasta żołnierze ubrani są w stroje, które noszono w późniejszym okresie. Służą oni w armii komunistycznej. Kolejnym przykładem „innej kultury” u Chińczyków może być postępowanie wojska.  Maugham bezpośrednio pokazuje, że wśród chińskich żołnierzy nie ma kultury. Oczywiście, znowu jest to „zachodni” punkt widzenia.  Przejawia się to w zachowaniu członków armii, które powinno dawać przykład innym. Tymczasem żołnierze pułkownika Yü kradną, co tylko się da. Ze względu na panujące warunki (bieda), ludzie dopuszczają się niemoralnych czynów.  Mówią o tym Walter i sędzia Waddington: „Nie zabraknie panu tutaj roboty. Padają jak muchy. Sędzia tracił zupełnie głowę, a pułkownik Yü, dowodzący wojskiem, z trudem powstrzymuje swoich żołnierzy od plądrowania". Nie do zrozumienia dla Europejczyków jest również fakt, że Chińczycy składają ofiary bożkom. Spowodowane jest to tym, że chcą, aby epidemia zaraźliwej choroby została powstrzymana przez nadprzyrodzone bóstwa. Europejczycy – w tym wypadku Anglicy, którzy są protestantami oraz katolickie siostry zakonne z Francji (wychowujące osierocone dzieci) – nie mogą pojąć zachowania lokalnych mieszkańców. Jest to dla nich obce, egzotyczne i dziwne. A nawet więcej: barbarzyńskie wobec „ucywilizowanej” religii chrześcijańskiej: „Umierało około stu ludzi dziennie i rzadko, kto z dotkniętych zarazą powracał do zdrowia; wyniesiono bożków z opuszczonych świątyń na ulice; składano im ofiary i ślubowano ofiary, ale bogowie nie powstrzymywali zarazy. Ludzie wymierali tak gęsto, że niepodobna prawie było wszystkich pogrzebać. W niektórych domach wyginęły całe rodziny i nie było, komu odprawić ceremonii pogrzebowych”.

            Następnym aspektem „inności” w „Malowanym welonie” jest przykład innej przyrody.  Jak pisze Said, Wschód był czymś egzotycznym, a zarazem fascynował ludzi pochodzących ze starego kontynentu.  Dowodem na to są rozległe opisy przyrody w książce (m.in. pól ryżowych i gajów bambusowych) oraz malownicze krajobrazy i roślinność, które widzą główni bohaterowie, jadący do cholerycznego Mei-tan-fu. Podążając za tekstem Maughama można stwierdzić, że wszystko co chińskie jest złe –nawet trumny, do których chowa się osoby zmarłe na nieuleczalną chorobę tamtych czasów.  Nie są one odpowiednie dla europejskiego ciała.  Przejawia się to przez użycie przymiotnika „chińskiej” w odniesieniu do trumny, do której ma zostać złożone ciało Waltera.  Co więcej, porównanie trumny do „obcego łóżka” także wskazuje na pogardliwy stosunek Europejczyków do Chińczyków oraz powoduje negatywne nastawienie odbiorcy książki do obywateli Państwa Środka. Obraz Chin w powieści „Malowany welon" Williama Somerseta Maughama ukazany jest również obraz Chińczyka – żebraka. Umiera on na ulicy, wywołując przy tym nieprzyjemne odczucia u Kitty.  Nie współczuje ona i nie martwi się losem żyjących w nędzy.  Jest tylko zdegustowana takimi widokami. Nie reaguje na wołanie o udzielenie pomocy i pozostaje niewzruszona.  Widoczny jest strach u niej, lecz nie jest on spowodowany przejmowaniem się tym, że ktoś umiera na ulicy, ale troską o samą siebie.  Kitty tak naprawdę boi się ludzi pochodzących z marginesu, ponieważ mogliby ją zarazić. Uczucie grozy, które dominuje na każdym kroku, jest spowodowane szalejącą cholerą, dlatego tak bardzo Europejczycy boją się Azjatów, których w dużym stopniu już owładnęło śmiertelne zarażenie.  W scenie, w której Kitty z panem Waddingtonem wchodzą na ulicę, uwidacznia się ów lęk Europejczyków. Chińczyk – szpieg, jest kolejnym obrazem widzianym z perspektywy euro-amerykańskiej.  Podczas sceny łóżkowej Kitty z jej kochankiem – Charliem, kiedy słyszy, że ktoś przekręca gałką od drzwi sypialni, kobieta wypowiada następujące słowa: „Nie, to w żaden sposób nie mógł być Walter. Na pewno ktoś ze służby. Mniejsza o nich. Chińska służba i tak przecież wie zawsze o wszystkim, ale umie trzymać język za zębami”. Użycie frazy: „to w żaden sposób nie mógł być Walter” oraz „na pewno” z góry implikuje sąd oskarżycielski, jakoby Chińczycy byli zaangażowani w każdą podejrzaną sprawę.  Z kolei cywilizowany człowiek jest niewinny – nawet nie przypuszcza się, że mógłby coś złego zrobić. A jeśli nawet tak by było, to wina zawsze leży do stronie chińskiej. Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że Chińczycy w powieści są bezimienni. Nigdzie nie pada imię pokojówki czy służącego. Wszyscy traktowani są bezosobowo i przedmiotowo: „Chiński boy poprosił ją, by zaczekała i przyniósł odpowiedź, że pan Townsend przyjmie ją za chwilę” lub w scenie Kitty z Charliem „Ktoś usiłował otworzyć drzwi.  Pewnie amah albo któryś z boyów”.

            Na koniec przyjrzyjmy się zakończeniu książki. Otóż Kitty wraca do rodzinnego domu do Anglii i zamierza wyjechać ze swoim ojcem na egzotyczną wyspę. Podświadomie lub nie, William Somerset Maugham pokazuje, że „kłopoty” dziewczyny się nie kończą. Sugeruje, że pod „welonem” poczucia winy z powodu wieloletniej ignorancji i lekceważenia ojca kryje się chęć tworzenia z nim emocjonalnej relacji. Pokazuje to jak niedojrzałą i nieprzygotowaną kobietą jest Kitty.  Książka daje czytelnikowi do zrozumienia, co się dzieje, gdy na jakimś etapie rozwoju córki, jej dorastania, zabraknie ojca lub jego zaangażowania. Efektem braku ojca zazwyczaj jest bardzo niska samoocena kobiety, brak poczucia własnej wartości i niepewność w relacjach z mężczyznami. Nasza osobowość i poczucie własnej wartości kształtują się od najmłodszych lat życia. Tworzą pewną bazę – późniejszych decyzji, zachowań, relacji z innymi ludźmi. Na ten proces wpływają różne czynniki, ale pierwszym i najbardziej znaczącym z nich jest stosunek naszych rodziców do siebie nawzajem i do nas – dzieci. Bardzo ważna jest afirmacja ojca. Od niej będzie zależeć samoakceptacja córki oraz jej stosunek do przedstawicieli płci męskiej. Jak pokazuje książka „Malowany welon” od samego początku pod wpływem złych relacji z ojcem Kitty, próbuje odkryć swoją kobiecość na własną rękę – najczęściej w negatywny sposób, co w dalszej kolejności zaważyło na jej późniejszych związkach z kochankiem i mężem. Tak naprawdę Kitty niczego się nie nauczyła, postanowiła znowu „zamalować swój welon” tylko, że na inny kolor.