03 października 2022

AKAN

 

„AKAN”

Powieść o Bronisławie Piłsudskim

Paweł Goźliński


Autor/ (ur. 1 czerwca 1971 w Mińsku Mazowieckim) – teatrolog, dziennikarz, pisarz. Absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie, studiował także na Uniwersytecie Warszawskim, w Szkole Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN gdzie obronił doktorat pisany pod opieką prof. Marii Janion.

Tytuł oryginału/ pl „AKAN”

Tematyka/ Historia życia Bronisława Piłsudskiego, od dzieciństwa w dworku szlacheckim, przez pełne napięć dorastanie, epizod uniwersytecki, udział w spisku na życie cara, wyrok śmierci zamieniony na 15 lat katorgi, po czas spędzony wśród Ajnów na Sachalinie, służy jednak nie tylko wydobywaniu z cienia tej fascynującej biografii. Pod piórem autora ożywa polemika z tradycją romantyczną i insurekcyjną, a przede wszystkim stara się on wyjść poza myślenie o polskiej historii, zdominowane przez postawę walki lub podporządkowania. Jego bohater próbuje i jednego, i drugiego, w końcu wybierając trzecią, zupełnie osobną drogę, odnajdując poczucie wspólnoty w miejscu uznawanym za kraniec świata. Paweł Goźliński wyszydza kompleksy narodowe i pychę Polaków, obnaża mity – poświęcenia dla sprawy czy heroizmu zesłańców.

Główny motyw/ Statystyczny konsument historii rzadko, kiedy wie, że Naczelnik Państwa miał w ogóle rodzeństwo, a szczególnie starszego brata. Z książki dowiadujemy się jak bliskie i skomplikowane były ich relacje, że życie „Bronisia” było naznaczone ciągłym kompleksem wobec „Ziuka” (Józefa). To Bronisław, przedwcześnie zmuszony niefrasobliwością ojca do bycia de facto głową rodziny, stworzył Józefowi warunki do tego, by stał się tym, kim zapisał się w historii Polski. Tak jakby roztaczał nad nim niewidzialny parasol, chroniący od trosk i potknięć. Wieczny chyba kompleks młodszego brata, zazdroszczenie tej łatwości, z jaką szedł przez życie, nie sprawiły, by Bronisław przestał martwić się o jego los i choć trochę mniej tęsknił przez sachalińskie lata. Sachalin, odległa wyspa między Rosją a Japonią, to, jak pisał Czechow, piekło. Ale dla żyjących tam plemion jest domem. Staje się nim również dla Bronisława, który coraz bardziej oddala się od nieludzkiego świata zesłańców, otaczającego kultem niedźwiedzie i szamanów, a wystrzegającego się bliźniąt.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Zawodziła w języku, w którym kobiety rozmawiają z matkami i matkami swoich matek”.

„Warszawa śpi, nawet gdy się bawi”.

„Ale tam samotnemu mężczyźnie trudno jest przetrwać. Nie chodzi tylko o głód, choroby, wyczerpanie. Gorzej, że nie ma powodu, żeby dalej walczyć. Nie ma, o kogo”.

„Gdybym był Modrzejewską, publiczność wyprzęgłaby konie, żeby ciągnąć mój powóz”.

 „Przecież nie ma lepszych bohaterów niż ci, którzy wędrują po trupach poprzedników”.

„Kilka trupów to niewysoka cena za trwały zapis w historii”.

„Nikt nie pozbywa się bez przyczyny dowodu własnego szczęścia”.

„Myślę, że tak się zaczyna każde uczucie. Od zaszyfrowanej w przypadkowym słowie albo geście wiadomości, że nie zostaniesz natychmiast odrzucony”.

„Śnieg zrobił w Warszawie wszystko, czego nie zrobił Bóg, car ani żaden inny duch dziejów. Pojechał równą warstwą bogatych i biednych, Rosjan i Polaków, Polaków i Żydów – nie tylko na ulicach, ale i na cmentarzach, bo wszystkie nagrobki pozamieniał w białe kurhany”.

„Ale po dwudziestu latach postu każdy strzęp zadrukowanego papieru był dla mnie jak rozdział z Tołstoja albo Stendhala”.

„Wszystko, co nam się do tej pory przyklejało do pamięci, podeszw i powiek, mogło zagrozić jej nowemu życiu”.

„Kochałem Marię, chociaż nie kochałem naszego wspólnego życia”.

„Tak, komfort deprawuje, a ciało, którego potrzeby są zaspokajane bez wysiłku, ogarnia inny głód. Głód najedzonych”.

„(…) życie wśród sekretów bywa gorsze niż samotność w celi”.

„Taka jest cena poznania dobrego i złego”.

„Życia na fotografiach nie da się wąchać ani szczypać w uda”.

„Grzech to najniebezpieczniejszy z przesądów, a sumienie to worek pełen kamieni, który więzi przy ziemi wolne dusze”.

„Myśli, że trudno się modlić, skoro nie wierzy w Boga ani w cud i do tego zapomniał, jak wygląda raj”.

„I tego właśnie chce władza, bo łatwiej jest pokierować stadem wystraszonych zwierząt niż sumą świadomych obywateli”.

„Policmajstrzy dobrze wiedzą, że za same pragnienia [zabicie cara]należałoby powiesić połowę Rosjan. I prawie wszystkich Polaków”.

„Ta wyspa cała jest bluźnierstwem. Jeśli stworzył ją jakiś Bóg, to strach się do niego modlić”.

„To niepojęte. Jak można traktować kobiety jeszcze gorzej niż psy. A przecież psy nie mają tu łatwo”.

„Morałami możesz co najwyżej pozaklejać sobie oczy. A wystarczy, że je otworzysz, rozejrzysz dookoła i widzisz całą historię ludzkości aż do jej najgłębszych początków”.

„(…) nawet w świecie bez Boga muszę znaleźć swój tikkun olam. Bo po co się starać, jeśli świat ma pozostać taki, jaki jest, pełen bezradnych ojców i upokorzonych dzieci?”.

„Bo w każdej śmierci, na którą się godzimy, bez względu na to, czy będzie to śmierć jednej ludzkiej istoty, plemienia czy narodu, umiera też część naszej natury”.

„Kanalia zawsze pozostanie kanalią i nie zmieni to nawet sto lat na jakiejś przeklętej wyspie. A że wyspę uda się zmienić przy okazji w raj, to już zupełnie chora mrzonka”.

„Rozczarowują go ludzie, którzy udają, że wierzą w cuda. A już najbardziej ci, którzy z tej kłamliwej wiary czerpią korzyści”

„(…) przecież papier też potrafi kłamać”.

„(…) mądrale próbują ulepić z Polaków idealne ofiary, zrobić z nich mesjaszy, chociaż wisząc na krzyżach, nie wybiją się na niepodległość”.

Sachalin, dzisiaj będący największą wyspą Rosji i zamieszkany przez pół miliona ludzi, w połowie XIX wieku stanowił nieprzystępne, niezbadane pustkowie, o które poza carskim imperium rywalizowała także Japonia. Mocarstwo Romanowów przez prawie dwie dekady podejmowało usilne próby skolonizowania dzikiej, mroźnej i oddalonej o przeszło 6000 kilometrów od Moskwy ziemi. Każda kończyła się niepowodzeniem. Brakowało ochotników, a ci których skuszono do udziału w akcjach osiedleńczych fałszywymi obietnicami, zmuszeni byli mieszkać w lepiankach, znosić ogromne trudy i zmagać się z głodem. W 1868 roku władze, zdeterminowane włączyć położoną na skraju świata wyspę w obręb imperium, zarysowały nowy plan. Sachalin miał się stać wielką kolonią karną dla najbardziej zatwardziałych przestępców. I dla największych wrogów politycznych carskiego reżimu. Car Aleksander II ochoczo zatwierdził projekt 18 kwietnia 1869 roku i polecił, by na wyspę, czym prędzej przetransportowano pierwszych ośmiuset nieszczęśników. Jeszcze w tym samym roku sformowano specjalną Flotę Ochotniczą. Jej wyłącznym zadaniem miało być przewożenie zesłańców do miejsca, w którym ogromną część z nich zamierzano zamęczyć. Łącznie w latach 1869-1906 na Sachalin trafiło około 30 000 katorżników. Ogromną część z nich stanowili Polacy, uczestnicy krwawo stłumionego powstania styczniowego.

O czym jest książka Pawła Goźlińskiego „Akan”? Po pierwsze to materiał na brawurową opowieść. A poza tym? Spójrzmy: mamy dwóch braci. Jeden przeszedł do historii jako ojciec polskiej niepodległości, człowiek, który buduje wielkie państwo dla wielomilionowego narodu. Z czasem popada w patologie, przydarza mu się zamach stanu, a po śmierci jego następcy wybierają niedemokratyczne formy rządzenia krajem, mimo że wszyscy wyrastali z socjalizmu. A drugi brat? Zajmuje się tubylczym ludem, Ajnami - wszystkiego cztery tysiące dusz rozrzuconych na kilku wyspach [Sachalin, Wyspy Japońskie i Kurylskie] na końcu świata. I nie chodzi mu tylko o to, żeby ocalić od zapomnienia ich obyczaje, język i pieśni. Bronisław Piłsudski nie był ortodoksyjnym etnografem, który traktował kulturę jak pocztówkę z pradziejów ludzkości, dzięki której możemy się dowiedzieć, jak wyglądała ludzkość we wcześniejszych fazach organizacji społecznej. A tak mniej więcej myśleli o „dzikich" ówcześni badacze. On naprawdę chciał ich ocalić. Musimy pamiętać, że Sachalin, który trochę przypadkiem wpadł w rosyjskie ręce, stał się kloaką Rosji. Władze wysyłały tam najniebezpieczniejszy ze swojego punktu widzenia element, bandytów i więźniów politycznych. Tubylcy, zanim Piłsudski zaczął ich opisywać, liczyć i sprawdzać w jakim tempie wymierają, byli traktowani jeszcze gorzej. „Cuchnące psy". Podludzie. To Bronisław zobaczył w nich swoich braci. Troskliwy stosunek do mniejszości jest kluczowy dla zrozumienia tej postaci.

Sporo o ich dzieciństwie wiemy z dziennika Bronisława, w którym szczegółowo, niemal dzień po dniu, opisywał swoje życie. Biografowie na podstawie tych zapisków często budują historię o szczególnym patriotyzmie braci, a tak naprawdę pojawiają się tam może dwie wzmianki, o tym, że matka czytała im Słowackiego i że założyli kółko, w którym krążyły zakazane książki. Może Broniś nie pisał więcej o tej nielegalnej działalności ze względu na bezpieczeństwo, ale za to szczerze opisywał swoją walkę z onanizmem i seksualnymi pokusami, a także ciągłą rywalizację z Józefem, który był przystojniejszy, błyskotliwszy i miał większe powodzenie u dziewczyn. Dzielili los swojej zdeklasowanej rodziny. Matki, która wniosła w posagu Józefowi Piłsudskiemu seniorowi tysiące hektarów ziemi i kilka folwarków, i ojca, powstańca styczniowego, który zwiał pod ołtarz przed groźbą zesłania na Sybir. Senior potem próbował stworzyć za pieniądze żony ziemiańską utopię. Szkoda, że z drewna. W ciągu jednego letniego dnia wszystko spłonęło. Gdyby ogień pożarł tylko ściany, meble, zboże w stodołach – z łatwością by się pozbierali i z Bożą pomocą oraz za gotówkę z posagu Marii podnieśli Zuchów ze zgliszczy. Tylko że pożoga pochłonęła więcej, niż mieli. Wszystkie plany napoczęte na kredyt, do których ich ojciec zapalał się i gasł, zanim udało mu się ze sprowadzonych z zagranicy maszyn wycisnąć pierwszą kwaterkę spirytusu, piwa, terpentyny i choćby rubla zysku. Po pożarze nie było już nadziei na dochody z takowych przedsięwzięć. Ani na odszkodowania, bo Moskale zabronili polskim panom się ubezpieczyć. A jednak Piłsudscy wciąż próbowali udawać, że nawet w ciasnym, zawilgotniałym domku można żyć jak dawniej. Porozstawiali więc w pokojach meble ocalone ze świata, w którym nigdy nie brakowało miejsca. W Zuchowie kredens mógł mieć rozmiar katedry, stół był wyspą, fotele okrętami, a fortepian wielki jak kontynent niemal znikał w kacie salonu. Po pożarze w małych pomieszczeniach stał się zawalidrogą i Broniś musiał wstrzymać oddech, żeby się przepchnąć do klawiatury. Stary Piłsudski zapożycza się u sąsiadów jednak nie ma pieniędzy żeby oddawać długi. Zawstydza swoje dzieci ukrywając się lub uciekając przez okno przed pożyczkodawcami. Taka sytuacja miała miejsce, kiedy o oddanie długu przyszedł zapytać Żyd Morchel. Senior Józef Wincenty uciekając przez okno (wcześniej wysłał Bronisława, aby poinformował Morchela, że ojca nie ma w domu) wypadł z okna wprost pod nogi Żyda, który skamieniały wpatrywał się w tą całą sytuację. Żyd kiwał głową, jakby wciąż nie dowierzał temu, co przed chwilą zobaczył przyglądając się Bronusiowi ze współczuciem. Mały Broniś chciał się przed tym spojrzeniem ukryć, najlepiej rozpłynąć w powietrzu, zniknąć, ale coś bardzo silnego uciskało mu krtań i podduszało do ziemi. Przecież ktoś mówił mu niedawno, że nigdy nie powinien pozwolić się upokorzyć, bo hańbę zmywa się najtrudniej, a upodlenie jest jak śmierć. Czy to nie był ojciec? 


  Rodzina przeniosła się do Wilna, tułała po wynajętych mieszkaniach,  bracia musieli patrzeć, jak ojciec spada z piedestału, a matka coraz bardziej choruje i umiera. Oni swoją deklasację musieli przemienić w sens, znaleźć nowe wzorce do naśladowania. Ale i tak najsilniej łączyła ich typowa, miłosno-nienawistna więź dwóch braci. W czasie nauki w wileńskim gimnazjum Bronisław, obok Józefa był jednym z założycieli kółka samokształceniowego „Spójni”. Jego członkowie czytali zakazaną literaturę polską, dzieła filozofów i myślicieli. Spotkania patriotycznie nastawionej młodzieży wywołały niepokój władz. Do „Spójni” przeniknęli konfidenci tajnej carskiej policji – ochrany. Władze zakazały działalności kółka „Spójnia” i nałożyły surowe kary finansowe na jego założycieli. Piłsudski, który miał szerokie kontakty wśród wileńskiej młodzieży i był duszą tego przedsięwzięcia, został relegowany z gimnazjum. W 1884 roku zmarła matka Piłsudskich, a dwa lata później Bronisław Piłsudski postanowił kontynuować naukę w stolicy Imperium Romanowów. To właśnie w Sankt Petersburgu już na pierwszym roku poznał Aleksandra Uljanowa, starszego brata Włodzimierza Lenina, który wciągnął młodego Polaka w działalność stowarzyszenia „Wola ludu” (Народная воля), dążącego do obalenia caratu. Aleksander Uljanow był jednym z organizatorów zamachu na „cesarza Rosji, króla Polski i wielkiego księcia Finlandii” – Aleksandra III, a spisek rykoszetem odbił się także na obu braciach Piłsudskich.

Jest rok 1887. 21-letni Bronisław z młodszym bratem Józefem, przyszłym Marszałkiem, bierze udział w przygotowaniach zamachu na cara Aleksandra III. Spisek zostaje zdekonspirowany. Carskie władze nie patyczkują się z domniemanymi spiskowcami. Wyrok: kara śmierci. Stracony zostaje jeden z nich – Aleksander Uljanow, starszy brat Włodzimierza, znanego później pod nazwiskiem Lenin. Na szczęście dla Bronisława wyrok zamieniony zostaje na 15 lat katorgi na wyspie Sachalin. Po wielu tygodniach podróży pociągiem i statkiem przez Moskwę trafia do Odessy. Stamtąd udaje się na Daleki Wschód – przez Morze Czarne i Śródziemne, Kanał Sueski, a następnie wokół Półwyspu Indyjskiego, wybrzeży Korei i Chin. Mozolna przeprawa tylko na papierze zajmowała niespełna dwa miesiące. W praktyce mogła trwać nawet i ponad pół roku. Opisywane „luksusy” też nijak się miały do rzeczywistości. Zesłańców przez całe miesiące trzymano w klatkach pod pokładem. Dotyczyło to także Polaków, w wielkiej liczbie skazywanych na katorgę na Sachalinie. Nic więc właściwie dziwnego, że właśnie spod ręki Polaka – Wacława Sieroszewskiego – wyszedł chyba najbardziej uderzający opis podróży na piekielną wyspę. Ten pisarz i zesłaniec, mający za sobą upiorny pobyt na Sybirze, w 1937 roku opublikował artykuł wspomnieniowy poświęcony Bronisławowi Piłsudskiemu. A więc prawdopodobnie najsłynniejszemu Polakowi, jaki trafił na Sachalin. Zanim Bronisław został wielkim etnografem i  uratował od zapomnienia bodaj najbardziej tajemniczą kulturę Dalekiego Wschodu, musiał przetrwać prawdziwie nieludzki transport.

„W 1887 roku wywieziono go z Odessy na statku przez Suez na Sachalin wraz z 600 najcięższymi przestępcami kryminalnymi w okropnych higienicznych warunkach” – tłumaczył Sieroszewski. I nie przebierał w słowach. W oparciu o źródła z epoki, literaturę naukową i autentyczne wspomnienia drogi zesłańców na Sachalin, Paweł Goźliński napisał powieść „Akan”. Jej narratorem jest nie kto inny, jak Wacław Sieroszewski. Główny bohater to Bronisław Piłsudski, a część akcji rozgrywa się na parowcu „Niżny Nowogród”. Tym samym, który w 1879 roku zapoczątkował działalność Floty Ochotniczej. I którym tak się zachwycała rosyjska prasa. Pobyt na wyspie katorżników nie jest łatwy. Surowy klimat, długie zimy i odległość od Europy są dla młodego człowieka olbrzymim wyzwaniem. W gruncie rzeczy cała wyspa jest więzieniem o zaostrzonym rygorze i obozem pracy w jednym, w którym rządzi prawo silniejszego. Nieprzyzwyczajony do ciężkiej, fizycznej pracy i tak trudnych warunków młodzieniec radzi sobie tam jednak najlepiej jak potrafi. Ma też szczęście. Zwolniony z wycieńczającej pracy w tartaku, zajmuje się pracami biurowymi, gromadzi zbiory dla lokalnego muzeum oraz prowadzi obserwacje meteorologiczne. W czwartym roku zesłania Bronisław poznaje Lwa Sternberga. Słynny etnograf inspiruje Polaka do podjęcia prac naukowych, początkowo wśród Niwchów i Oroków.

Pięć lat później ukazuje się jego praca opisująca obserwacje klimatyczne na Sachalinie, wysoko oceniona przez grono naukowe w Petersburgu. Piłsudski wysłany zostaje na południe wyspy, gdzie prowadzić ma badania meteorologiczne. Podczas tego wyjazdu po raz pierwszy styka się z Ajnami – ludem zamieszkującym południowy Sachalin, Wyspy Kurylskie oraz wyspę Hokkaido. To właśnie to spotkanie wpłynie na dalsze koleje jego losów. Ajnowie to jeden z najbardziej tajemniczych ludów Dalekiego Wschodu. Do dziś nie wiadomo, skąd dokładnie się wzięli. Niektórzy naukowcy twierdzą, iż przybyli oni z Azji Południowo-Wschodniej, inni – że przywędrowali z Syberii, a jeszcze inni – że przypłynęli z Oceanii. Badania archeologiczne dowodzą, iż zamieszkiwali oni północ Japonii już przed 7 tys. lat. Od pozostałych mieszkańców wschodniej Azji wyróżniał ich wygląd. Byli niedużego wzrostu, ich skórę cechowała jasna karnacja, a oczy mieli zielone lub piwne. Charakteryzowali się też brakiem fałdy mongolskiej. Ajnowie posługiwali się własnym językiem, którego pochodzenia wciąż jeszcze nie udało się jednoznacznie ustalić. W ich języku „ajnu” znaczył po prostu „człowiek”. Zajmowali się głównie myślistwem, rybołówstwem i zbieractwem. Na co dzień nosili ubrania wykonane z włókna kory wiązu japońskiego oraz ze skór zwierzęcych. W ich matriarchalnej społeczności bardzo ważną rolę odgrywały kobiety, które dziedziczyły majątek. Charakteryzowały je również tatuaże wokół ust.

Bronisław niemal od razu czuje silną więź z Ajnami. Wyróżniali się oni od pozostałych mieszkańców Sachalinu skromnością i przywiązaniem do natury. Żyli przy tym w wielkim ubóstwie, pozbawieni dostępu do edukacji i wielu praw. U młodego zesłańca odzywa się natura społecznika. Zaczyna działać na rzecz polepszenia losu marginalizowanego ludu. Uczy dzieci oraz niepiśmiennych dorosłych, pisze w ich imieniu pisma do władz, szczepi ich przeciw chorobom i leczy. Sam też podejmuje naukę ich języka, poznaje zwyczaje i rytuały. Bierze udział w ceremoniach religijnych i uroczystościach rodzinnych. Ajnowie uważają go za swojego przyjaciela. Gdy kilkanaście lat później, na Hokkaido spotyka brytyjskiego misjonarza żyjącego wśród Ajnów, porozumiewają się nie po angielsku, lecz ajnusku.

Po dziesięciu latach zesłania kara katorgi zamieniona zostaje na dożywotnią zsyłkę z zakazem opuszczania Dalekiego Wschodu. Bronisław dostaje posadę kuratora w muzeum we Władywostoku. Już, jako (częściowo) wolny człowiek, wysłany przez muzeum odwiedza osady ajnuskie na Sachalinie, a potem osiedla się we wsi Ai. Tutaj spotyka i żeni się z córką ajnuskiego wodza o imieniu Chuhsamma. Owocem tego związku są syn Sukezō i córka Kyō. Przez cały czas Bronisław prowadzi intensywne prace etnograficzne, opisuje obrzędy oraz rytuały Ajnów i tworzy słownik języka ajnuskiego. W 1903 roku Piłsudski wraz z pisarzem i zesłańcem Wacławem Sieroszewskim udaje się na wyspę Hokkaido. W czasie miesięcznego pobytu prowadzi badania nad mieszkającymi tu Ajnami, lobbuje na rzecz polepszenia ich sytuacji, a także zakłada Towarzystwo Polsko-Japońskie. Jak przystało na nowoczesnego badacza, w swojej pracy terenowej używa nowinek technicznych w postaci kinematografu braci Lumière oraz fonografu Edisona. Za pomocą tego ostatniego na stu wałkach woskowych rejestruje pieśni i opowieści ajnuskie.

Losy wałków są niezwykle ciekawe. Przez lata Piłsudski próbuje sprzedać je, by ratować się przed biedą, co się jednak mu nie udaje. I tak wałki wędrują wraz z nim z miejsca na miejsce, by przez Paryż, Wiedeń i Kraków trafić do Warszawy i zaginąć. W końcu odnalezione przewiezione są do Poznania. Długo jednak nie udaje się odtworzyć nagranych na nich dźwięków. Dopiero w latach osiemdziesiątych XX w. specjalny zespół utworzony przez jednego z japońskich producentów sprzętu audio, konstruuje specjalne urządzenie. Znów usłyszeć można bezcenne pieśni w języku, który znajduje się na skraju wyginięcia.

Jemu, Polakowi, do tego skazanemu za terroryzm, nie było łatwo znaleźć sobie miejsce wśród rosyjskich kryminalistów. Był wrażliwym 21-latkiem, outsiderem. Samotność pchnęła go w stronę tubylców. Z biegiem lat, kiedy jego status na wyspie-więzieniu uległ poprawie, jeździł po tubylczych wioskach, spisywał pieśni i zbierał eksponaty dla rosyjskich muzeów. A jednocześnie, o czym już wspominałem, zakładał szkoły, dawał dzieciom podręczniki i narzędzia do pisania. Czego możemy nauczyć się z obserwacji Bronisława Piłsudskiego na Sachalinie? Że poczucie bycia gorszym lub lepszym to nie są kategorie naukowe. Że wiara w cywilizację i postęp nie jest więcej warta niż wiara w animistycznych bogów. Że badając „dzikich", więcej projektujemy na nich naszych własnych wyobrażeń, niż dowiadujemy się o ich życiu. Że pierwotny nie znaczy niewinny. Że nauka bywa alibi dla zbrodni. I że już sama obecność badacza zmienia przedmiot jego badań. I co najważniejsze Bronisław nie miał na swoim koncie żadnych rasistowskich komentarzy czy stwierdzeń dotyczących Ajnów.

Wybucha wojna japońsko-rosyjska. Na przełomie 1905-1906 roku Bronisław Piłsudski łamie zakaz opuszczania Dalekiego Wschodu i ponownie wyjeżdża, a właściwie ucieka z Władywostoku do Japonii. Czy wie, że już nigdy do niej nie wróci i nigdy nie spotka się ze swoją żoną i dziećmi? W Cesarstwie spędza pół roku, a następnie w sierpniu 1906 roku przez Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią dociera do Galicji. Rozpoczyna badania etnograficzne Podhala. Jego sytuacja materialna pozostawia wiele do życzenia. Ze względu na brak formalnego wykształcenia nie udaje mu się znaleźć pracy w świecie akademii. Pomimo to systematycznie opracowuje przywiezione z Dalekiego Wschodu materiały, a w 1910 roku jedzie do Londynu, gdzie na japońsko-angielskiej wystawie, w roli eksponatów, wystawiani są Ajnowie z Hokkaido. Piłsudski korzystając z okazji spisuje ich opowieści. Dwa lata później ukazuje się jego słynna do dziś praca „Materiały do studiów nad językiem i folklorem Ajnów”.

Nastaje 1914 rok. Latem rusza rosyjska ofensywa na Galicję. Przestraszony perspektywą ponownej zsyłki Bronisław ucieka w pośpiechu do Szwajcarii, pozostawiając dużą część swoich zbiorów, w tym także wspomniane już wałki fonograficzne. Ze Szwajcarii przenosi się do Paryża. Z trudem udaje mu się związać koniec z końcem. Jest coraz bardziej zgorzkniały i osamotniony. Znajomi wspominają o jego depresji.

17 maja 1918 roku, pół roku przed końcem I wojny światowej i niepodległością Polski, 52 – letni Bronisław Piłsudski skoczył do Sekwany z Pont des Arts w Paryżu. Niektórzy twierdzą, że było to nie samobójstwo, lecz wypadek. Napad narkolepsji, która prześladowała go od powrotu z Sachalina. A może Bronisław Piłsudski sam wybrał sposób, w jaki domknął swój los wygnańca, któremu udało się zbudować dom w piekle, a po powrocie do ojczyzny domu nie odnalazł. Kiedy autor książki Paweł Goźliński dotarł do osady Ai, w której mieszkał Bronisław wśród Ajnów, na miejscu okazało się, że po ajnuskiej osadzie nic nie zostało. Na pocieszenie czytelnika muszę nadmienić, że potomkowie Bronisława Piłsudskiego nadal mieszkają w Japonii. W mieście Jokohama mieszka jego wnuk, który dopiero niedawno dowiedział się o tym, że jest potomkiem tak znanego człowieka. Między innym w Shiraoi, wiosce Ajnów, na japońskiej wyspie Hokkaido w 2013 roku stanął pomnik upamiętniający Bronisława Piłsudskiego. Sama historia jest bardzo interesująca, ale…. No właśnie, tu jest największy minus „Akana” – potencjalnie dobra książka pod koniec została przegadana, historia rozwleczona, aż ¾ akcji dzieje się, można by rzec – w jednym miejscu i czasie – więc siłą rzeczy książka „na finiszu” traci na dynamice.

 

 

03 września 2022

Lochy Watykanu

 

„Lochy Watykanu”

André Gide

Autor/ (ur. 22 listopada 1869 w Paryżu, zm. 19 lutego 1951 tamże) – francuski prozaik; laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1947); w uzasadnieniu napisano: „za jego wszechstronną i znaczącą twórczość, w której problemy i uwarunkowania ludzkiej egzystencji zostały przedstawione z nieulękłym umiłowaniem prawdy i psychologiczną przenikliwością”. Gide tworzył narrację w oparciu o wiele współistniejących wątków. Postacie kreowane przez Gide'a dążyły do wyzwolenia się z niewidzialnych ograniczeń determinującego je świata.

Tłumaczenie/ Tadeusz Żeleński (Boy)

Tytuł oryginału/  fr „Les Caves du Vatican”

Tematyka/ Literatura zna niejeden przykład zbuntowanego, inteligentnego młodzieńca, w którym ścierają się przeciwstawne siły (wystarczy przywołać słynnego Raskolnikowa, głównego bohatera „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego). Lafcadio z książki „Lochy Watykanu” również należy do tego typu postaci. Przeciwieństwem Lafcadio jest Julius, uznany autorytet moralny, który jednak w pewnym momencie przeżywa kryzys wiary. Niezwykłą postać stanowi także Amadeusz. Można by postawić ryzykowną tezę, że jest on wypadkową Lafcadio i Juliusa. Z jednej strony pobożny i prostodusznie dobry człowiek, z drugiej buntownik, który pada ofiarą własnej emancypacji.

Główny motyw/ Osią fabuły jest wątek porwania papieża. Owo wydarzenie (prawdziwe czy nie) krzyżuje ze sobą losy wielu niezwykłych bohaterów. Każdy z nich posiada skomplikowaną osobowość i walczy z wewnętrznymi problemami. Najbarwniejszą i zapewne najważniejszą postacią jest niejaki Lafcadio Wluiki.  Powieść ukazuje bezsens wszelkich działań podejmowanych przez zwykłych ludzi (wyprawa na ratunek papieżowi) oraz małostkowości bogatych ludzi (ojciec Juliusa). Pomieszanie sensacji, groteski i psychologii. Wyraźnie widać wpływ Dostojewskiego - wątek zbrodni. Punktem zwrotnym powieści jest popełnienie zbrodni przez Lafcadio- wyrzuca z pociągu niewinnego człowieka. Dokonuje jej bez przyczyny, pod wpływem impulsu. Jest to czyn niczym nie umotywowany, w związku z tym istnieje mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia sprawcy. Chłopak - dumny z siebie - usuwa wszelkie poszlaki, które ewentualnie mogłyby wskazywać na niego. Nie bierze jednak pod uwagę roli przypadku. Zbrodnię i jej sprawcę odkrywa jego stary znajomy. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy denata nie daje się sklasyfikować już tylko jako przypadkową ofiarę chęci popełnienia zbrodni. Był on krewnym osób, które Lafcadio obdarzył sympatią i miłością.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Żyli tak obok siebie, jedno koło drugiego, obcy sobie nawzajem. Dzięki temu panowała między nimi zgoda; żyli niemal szczęśliwi, przy czym każde z dwojga znajdowało dyskretne zastosowanie swoich cnót w znoszeniu drugiej połowy”.

„Z głosu można by rzec – anioł, a to był pomocnik kata. Jakąż nową ofiarę przynosił w worku, który kładł na stole udręczeń?”.

„Wy także umiecie wzywać lekarza, kiedy ktoś z rodziny zachoruje, ale kiedy chory wyzdrowieje, medycyna nie liczy się już za nic, to skutek modłów, któreście słali do nieba, podczas gdy lekarz was leczył”.

„(…) nikt nie ma prawa modlić się za kogoś wbrew czyjejś woli; prosić o łaskę dla kogoś bez jego wiedzy; to jest zdrada”.

„(…) najlichszy posąg jest najbardziej czczony…”.

„Brzydki strój był dla Lafcadia tak wstrętny jak dla kalwina kłamstwo”.

„Niech się pan najpierw pogodzi z tym, że nie ma niekonsekwencji, tak samo w psychologii jak w fizyce”.

„Skoro nie mogę być całkiem blisko przeszłości starajmy się najbardziej od niej oddalić”.

„Świat ma wiele złudzeń, co do niedostatków kobiecej inteligencji”.

„Tylu ludzi pisze, a tak mało ludzi czyta”.

„Zbrodnia bez motywu cóż za kłopot dla policji”.

„Wobec dziwności faktu, jakże wykrzyknik wydaje się bezużyteczny!”.

„Wszystko przychodzi na czas. Na tym świecie wystarczy umieć poczekać”.

            „Lochy Watykanu", powieść André Gide'a, została opublikowana w 1914 roku. Opowiada o zabójstwie, którego dokonuje główny bohater na współpodróżnym w pociągu. Gide polemizował nią ze „Zbrodnią i karą" Dostojewskiego, opowiadając inaczej niż rosyjski autor o zbrodni i jej motywach, podejmuje temat tak zwanej „bezcelowej zbrodni” (fr. „l’acte gratuit”) – morderstwa bez motywu, w teorii niewykrywalnego. W tym „migotliwym" świecie bohaterowie żyją w „lochach Watykanu”, ograniczeni albo przez fanatyczną, naiwną religijność, albo przez zwierzęce dążenie do hedonizmu.  André Gide sprawia, że po przeczytaniu książki człowiek nie pozostaje obojętny. I że książka nie skończy się wraz z zamknięciem ostatniej strony.

„Lochy Watykanu" to powieść przedstawiająca ludzi, których łączy pewne pokrewieństwo. Między innymi przedstawia fragmenty życia trzech małżeństw: Antyma i Weroniki Armand-Dubois, Juliusa i Małgorzaty de Baraglioul oraz państwa Fleurissoire. Julius de Baraglioul żył w przedłużonym trybie „moralności prowizorycznej”, tej samej, której poddał się Descartes w oczekiwaniu, aż sumienie ustali prawidła regulujące jego życie i myśli na przyszłość. Ale ani temperament Juliusa nie przemawiał z taką stanowczością, ani myśl jego nie miała takiej powagi, aby go dotychczas zbytnio krępowało owo poddanie się konwenansom. Wymagał tylko komfortu, którego cząstkę stanowiły jego sukcesy literackie. Wszystkich łączy przede wszystkim Julius oraz splot przypadkowych spotkań. Każde z nich przybywa do Włoch w celach osobistych. Antym uważa się za naukowca. Do swych badań wykorzystuje żywe zwierzęta, które kaleczy i głodzi. Jest to typowy przykład ateisty lub, w najlepszym wypadku, deisty. Pewnego dnia doświadcza cudu. Od tej pory radykalnie zmienia się jego życie. Antym jest zagorzałym, wojowniczym ateistą. Doprowadza żonę do szału przeprowadzając okrutne eksperymenty na zwierzętach oraz jego prześmiewczym antagonizmem wobec reszty rodziny, która jest głęboko wierząca. Pewnej nocy, po uszkodzeniu figury Maryi, Antym ma wizję i budzi się wyleczony z bólu w nodze, jest pewny, że dostąpił cudownego uzdrowienia (nie wyleczyła go jednak z guza na szyi). Antym natychmiast nawraca się, stając się tak „świętym”, że denerwuje to rodzinę bardziej, niż kiedy był ateistą. Następuje wspaniałe nawrócenie bluźniercy, potężnie nagłośnione przez Kościół i prasę katolicką. Dubois zdaje sobie sprawę z finansowych skutków swojej konwersji, jednak duchowni przekonują go, że Watykan potrafi zadbać o swoich ludzi nie gorzej od masonerii i skłania do przeprowadzki do Mediolanu. W Mediolanie Antym wiedzie żywot świątobliwego ascety i wkrótce popada w nędzę, bo po spektakularnym nawróceniu szybko przestaje być Kościołowi potrzebny. Jego życie małżeńskie również ulega gwałtownemu pogorszeniu, bo Weronika nie może znieść chrześcijańskiej pokory swego męża zarabiającego nędzne grosze pisaniem kazań. 


Julius jest niedocenianym pisarzem. Przybywa do Rzymu na konferencję. Z powodu losu męża swojej siostry prosi o audiencję w Watykanie. Jego szwagier Antym nie może otrzymać tego, co mu Kościół przyrzekł po sprawie uzdrowienia i nawrócenia. Juliusz chciał udać się do Ojca Świętego, aby prosić o sprawiedliwość. Z kolei drugiego szwagra Amadeusza do Rzymu ściąga nieco donkichotowskie poczucie misji. Pośrednio za sprawą pewnego oszusta wyrusza, by uratować uwięzionego papieża. Jego żona Arnika nie rozumiała spraw politycznych, ale kiedy tylko usłyszała podczas rozmowy z mężem słowa: „jeniec”, „uwięzienie”, rodziły w jej oczach obrazy mgliste i na wpół romantyczne; słowo „krucjata” działało jej na wyobraźnię, i kiedy Amadeusz, poruszony, wspomniał o tym, aby jechać do Rzymu uwolnić papieża, ujrzała go natychmiast w zbroi i w hełmie, konno… W czasie podróży zostaje zupełnie bez powodu i niespodziewanie wyrzucony z pociągu przez Lafcadia i ginie na miejscu. Amadeusz Fleurissoire dopełnia obrazu tak zwanej inteligencji twórczej. Prowincjonalny wynalazca, człowiek poczciwy, jest przy tym zdumiewająco ograniczony umysłowo, naiwny i nie wie nic o świecie. Każdy może go wykorzystać, a on przyjmie najbardziej niedorzeczne zadanie i będzie je wypełniał do końca, bezkrytycznie ufając, że wypełnia szlachetne posłannictwo człowieka. Z dwóch szwagrów, którzy zostali Juliuszowi, jeden zakrywał na bigota, drugi był niedorajdą.

„Lochy Watykanu" trafiły swego czasu na kościelny indeks ksiąg zakazanych. Największą tajemnicą utworu jest irracjonalna niemoralność, morderstwo dokonane bez żadnej przyczyny, jedynie dlatego, że było być może niezbędnym elementem stwarzania siebie samego. Lafcadio Wluiki jest typem, który ma wielu literackich braci. Podłych i wrednych. Tyle że bracia ci działają zawsze we własnym interesie. I tak jak na samym początku w książce mamy wątek Antyma, masona, który z dziecięcą złośliwością bluźni Bogu. Tak w następnym rozdziale poznajemy życie Lafcadio, który przypomina współczesnego młodego człowieka, żyjącego z dnia na dzień, bez celu i jakichkolwiek moralnych imponderabiliów. Ten najbardziej tajemniczy bohater prowadzony jest przez autora z drażniącą czasem oczywistością. Lafcadio, któremu matka dała pięciu wujów, nigdy nie znał swojego ojca. Godził się uważać go za zmarłego i nigdy nie zadawał pytań w tym przedmiocie. Co do wujów, kochanków matki (każdy odmiennej narodowości, a trzech spomiędzy nich w dyplomacji), dość szybko spostrzegł, że nie było między nim a nimi pokrewieństwa innego niż to, któremu podobało się im użyczyć pięknej Wandzie. Otóż, Lafcadio kończy lat dziewiętnaście. Urodził się w Bukareszcie w roku 1874, właśnie z końcem drugiego roku, w którym hrabiego de Baraglioul, ojca Juliusa więziły tam jego funkcje. Będąc w Paryżu idzie po swoje, czyli po pieniądze, które jako bękart dziedziczy po zaledwie poznanym i już umierającym ojcu. Jego wędrówka, czy raczej bierna egzystencja, niesie go przez życie skrajem zdarzeń związanych z aferą papieską. Lafcadio, zawieszony między skrajnie różnymi czynami: uratowaniem dziecka z pożaru a zamordowaniem nieznanego sobie człowieka, ma w sobie rys reprezentanta pokolenia nic. Pozbawiony ambicji i dążeń, umie jedynie wydawać odziedziczone pieniądze. Poznamy też świat Protosa, sprytnego oszusta, który wymyśla historyjkę o uwięzieniu papieża, by wyciągać pieniądze od zamożnych dewotek na rzekomą akcję jego uwolnienia. Jako przywódca „bandy Tysiąconogów” realizuje zakrojony na wielką skalę plan pod pompatyczną nazwą „Krucjata dla oswobodzenia papieża” by wyłudzać od bogatych i naiwnych ludzi sporych sum pieniędzy dla uwolnienia papieża, rzekomo uwięzionego w lochach Watykanu przez masonerię. Protos udaje kanonika Virmontala, ubiera sutannę i odwiedza bogate hrabiny aby wyłudzić od nich pieniądze. Jak się później okaże za sprawą Lafcadio i Protosa zbrodnia pociągnie za sobą kolejną zbrodnię.

Punktem wyjścia jest dla autora notatka z rubryki „zdarzenia różne” stwierdzająca, że na tronie papieskim zasiadał nie Leon XIII, uwięziony przez masonów w podziemiach Watykanu, lecz jego sobowtór. Ten sensacyjny wątek kryminalny wpisuje się dobrze w tradycję literacką końca XIX wieku. Od strony ideologicznej „Lochy Watykanu” powielają typowe dla końca XIX wieku pojęcia kryzysu wartości, społeczeństwa i literatury, przeżywane i wcześniej opisane na różne sposoby przez Nietzschego, Mallarmégo, Rimbauda czy Lautréamonta. Postacie, które autor tworzy, poddają się łatwo społecznej identyfikacji i kształtują swoje postawy wokół problematyki, którą żyło społeczeństwo francuskie. Już samo nawiązanie w jednym utworze do elementów bergsonizmu, sytuacji Kościoła, czy roli odgrywanej przez wolnomularzy i żydowskie sfery finansowe tłumaczy, jak bardzo niepokojąca była ta książka. Ale André Gide lubił niepokoić i uczynił z tego swoje pisarskie credo. Konstrukcja powieści jest niejednorodna i zdradza upodobanie autora do burzenia utartych wzorów i norm powieściowych. Śledzimy równoległy ciąg znoszących się wzajemnie sytuacji, opisów, charakterów, które jeszcze bardziej podkreślają nieautentyczność i fałsz opisanego świata. Postać samego Lafcadia obfituje w liczne sprzeczności – bękart odseparowany od społeczeństwa i próbujący zintegrować się ze społeczeństwem, posiada jednocześnie cechy młodego literata, przedstawiciela generacji, która właśnie dochodziła do głosu. Odrzucenie wartości moralnych narzuca świadomą rezygnację z tradycyjnej konwencji powieściowej. To wyraźny policzek zadany powieści w stylu balzakowskim. Gide zrywa z dominującym od połowy XIX wieku wiernym przedstawieniem rzeczywistości i obarczaniem pisarza niewdzięczną rolą „sekretarza historii”. Według tej zasady bohater może swobodnie wyzwolić się z krępujących go więzów moralnych i pozwolić dojrzeć w umyśle agresji nieumotywowanej, co wskazuje na wyraźne podobieństwo do typowego bohatera z powieści Dostojewskiego. Czyn bezinteresowny (acte gratuit), którego kwintesencję zawarł autor w „Lochach Watykanu”, pozostaje nadal najbardziej dyskutowanym problemem twórczości Gide’a z tego okresu. Zdolnym do takiego czynu może być tylko człowiek niezależny pod względem społecznym i moralnym. Lafcadio decyduje się na zbrodnię przekonany, że tym sposobem odnajdzie nowy i jednocześnie wolny od religijnych uwarunkowań system wartości. Czyn bezinteresowny świadczy jedynie o determinacji odcięcia się od wszystkiego, o zerwaniu ze stereotypami, a także o próbie potwierdzenia siły jednostki. Postawę Lafcadia należy zatem interpretować jako wyraz buntu wobec porządku społecznego, jako symbol irracjonalnej spontaniczności, koniecznej do funkcjonowania w społeczeństwie błaznów, gdzie każdy wystawiony jest na pośmiewisko. Należy zaznaczyć, że Lafcadia był bękartem, a deprecjonowanie dzieci nieślubnych było jednym z powodów, dla których nie warto było się przyznawać, że takim się właśnie jest. Obok dyskryminacji prawnej, bękarty prześladowano w życiu codziennym. Niechciane dzieci porzucano, a nawet zabijano. Na szczęście dla Lafcadia, kochankami jego matki byli bogaci „wujowie”, często dyplomaci, którzy obdarowywali jego matkę jakąś sumą pieniędzy na utrzymanie jej i syna. W charakterze chłopaka widać już też wyraźne cechy generacji młodych zbuntowanych, których fala zaleje Francję po pierwszej wojnie światowej. U Lafcadia możemy podejrzewać okresowe zaburzenia eksplozywne (IED), od angielskiej nazwy Intermittent Explosive Disorder, należące do zaburzeń kontroli impulsów. Problem nie jest zaliczany do grupy schorzeń psychicznych. Klasyfikuje się go jako jedno z zaburzeń psychicznych. Czynnikiem, który może odróżniać zdarzające się sporadycznie i niezbyt często napady gniewu od napadów o patologicznym nasileniu jest to, co powoduje ich wystąpienie. W przypadku okresowych zaburzeń eksplozywnych pacjenci reagują nieodpowiednio nawet na minimalnie drażniące ich sytuacje, co więcej – przyczyny gniewu czasami w ogóle może być trudno się doszukać. Po ustaniu epizodu chorym towarzyszyć mogą różnorodne emocje, od poczucia winy i wyrzutów sumienia do doświadczenia ulgi. Przyczyny występowania IED nie są do końca jasne. Ich podłożem mogą być m.in.: czynniki psychologiczne (np. przeżyte traumy lub poczucie odrzucenia). Lafcadio po zabójstwie Amadeusza żałował tylko swojego kapelusza, którego stracił podczas szarpaniny w pociągu. Pomyślmy tylko: popełnił zbrodnię, której nie uzasadniała ani namiętność, ani potrzeba.

Książka André Gide świetnie pokazuje paranoiczny lęk przed masonerią i wszystkimi wymyślonymi „siłami ciemności”, którym żywi się radykalny odłam Kościoła. Z zimną precyzją przedstawia jego konsekwencje: Jeden z bohaterów książki Portos może wyłudzać gotówkę od katolików właśnie, dlatego, że wierzą w teorię spiskową, są więc bardziej podatni na manipulację. Ma to swój wymiar komiczny. Dlaczego zachowujemy się tak a nie inaczej? Psychologowie spierają się o naturę a wychowanie, ale rzadko idą tak daleko, aby mówić o trwających naciskach, jakie rodzina i społeczeństwo oraz prawo i religia i kultura wywierają na nas, od dziecka do dorosłości. Tytuł książki sam w sobie zawiera nieuchronną dla tej powieści dwuznaczność, ponieważ słowo caves w liczbie mnogiej odwołuje się bądź, co bądź do przejścia podziemnego między Watykanem a Zamkiem Świętego Anioła w Rzymie, bądź też określa osoby naiwne, ofiary. Tę symbolikę możemy zauważyć już na samym początku książki, kiedy Antym Armand-Dubois jedna z głównych postaci powieści André Gide’a, za sprawą swoich raczej bzdurnych badań przetrzymuje zwierzęta w klatkach labiryntach (oślepia szczury, by badać wpływ wzroku na wagę ciała). W jego osobie Gide ośmiesza uczonych, których wolnomyślicielstwo jest tylko płaszczykiem dla wewnętrznej gotowości do ulegania zabobonom, a światopogląd rodzi się pod presją ludzi i sytuacji, nie zaś w wyniku intelektualnych poszukiwań. W rozdziale dotyczącym sprawy Amadeusza, którego podczas podróży do Rzymu obeszły wszy i pluskwy widzimy symbolikę inwazji fanatyzmu i łatwowierności. Wszy uciekały tylko wtedy, kiedy Amadeusz zapalał światło. Jest to aluzja do epoki Oświecenia, która nie dotarła do wszystkich ludzi, a która może chronić człowieka przed bigoterią. Analogicznie, druga część tytułu sugeruje bądź to miejsce sprawowania władzy papieskiej, bądź też, w szerszym znaczeniu, stolicę, Mekkę dla naiwnie wierzących. Wątpliwości, co do znaczenia tytułu podkreśla jeszcze bardziej enigmatyczny i z pewnością prowokacyjny w stosunku do religii katolickiej charakter powieści. 

 

 

 

             

 

28 sierpnia 2022

Szatan w Goraju

 

„Szatan w Goraju„

Isaac Bashevis Singer


Autor/ Isaac Bashevis Singer (jid. ‏יצחק באַשעוויס זינגער), ur. (prawdopodobnie) 21 listopada 1902 w Leoncinie koło Nowego Dworu Mazowieckiego. Jego ojciec był chasydzkim rabinem, matka Baszewa córką rabina z Biłgoraja. Jego rodzeństwo, siostra Ester Kreitman (1891–1954) i brat Israel Joszua Singer (1893–1944), było także znanymi pisarzami. Siostra Ester jako pierwsza w rodzinie zaczęła zajmować się twórczością literacką. Isaac Bashevis Singer  został nagrodzony w 1978 r. przez Akademię Szwedzką za „pełną uczucia sztukę prozatorską, która wyrastając z polsko-żydowskich tradycji kulturowych porusza jednocześnie odwieczne problemy”, jako pierwszy i jak dotąd jedyny pisarz tworzący w języku jidysz.

Tłumaczenie/  Monika Adamczyk-Garbowska

Tytuł oryginału/ ji „Der sotn in Goraj”

Tematyka/ Powieść rozgrywa się w mieście, gdzie szatan chadzał ulicami. Goraj, bo o nim mowa, kiedyś słynął ze świetnych talmudystów i pobożnych obywateli, do czasu. Singer w „Szatanie w Goraju” opisuje mechanizm tworzenia się sekty. Z Bogiem, jego (bardzo ziemskimi) prorokami i ich proroctwami nakazującymi porzucanie starych, rygorystycznych norm na rzecz rewolucji moralnej aż po upadek i świadomość, że zostało się oszukanym, choć bez dopuszczania do siebie myśli, że przecież chciało się nim zostać i że współtworzyło się oszustwo.

Główny motyw/ Miasteczko po krwawych najazdach Chmielnickiego powracało do życia. Remontowano domy, nieśmiało otwierano okiennice, na rynek znów zaczęły zjeżdżać furmanki z rozgadanymi żydowskimi handlarzami. Jako ostatni do Goraja powrócili stary rabin Bejnusz Aszkenazy i dawny parnes kahału reb Łozer Babad. W tym czasie w okolicy coraz popularniejsze stawały się pogłoski o przyjściu mesjasza. Jedni pokutowali modląc się gorliwie, inni tańczyli na ulicach w radości i oczekiwaniu na wybawienie. Duże poruszenie w mieście wzbudził emisariusz sefardyjski, wysłany przez samego Sabataja Cwi, który nazywał siebie żydowskim Mesjaszem. W synagodze emisariusz nawoływał żydów do zbierania sił. Mimo wszystko rozpaliły się namiętności pośród żydowskiej społeczności Goraja. Obłąkańczy fanatyzm i wiara w fałszywych proroków sprzyjały siłom zła. Żydzi zaniedbywali modlitwę i swoje obowiązki. Miasteczko na nowo ogarniał chaos. Sielski Goraj stał się „jaskinią złoczyńców, miastem przeklętym przez Boga i ludzi". Czyżby to znaczyło że reb Bejnusz Aszkenazy przegrał wojnę o mieszkańców Goraja?

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Ale tak to już bywa na tym świecie, że nic nie stoi w miejscu i los wtacza życie w stare koleiny”.

„Przecież być płodnym i rozmnażać się to biblijna zasada nad zasadami”.

„Spieszcie się, dzieci, to ostatnia Pascha w Goraju. W przyszłym roku zjemy macę już w kraju Izraela! Przyrządzą ją dla nas aniołowie…”.

                       Kim był lub kim być powinien Mesjasz? I żydzi, i chrześcijanie zgodzą się zapewne, że to wysłannik niebios, ktoś namaszczony – jak kapłani i królowie Izraela, wyzwoliciel, sprawca pokoju. Nie jest to, trzeba przyznać, wiele. Czy rację mają chrześcijanie, którzy uważają, że owym Mesjaszem był Jezus z Nazaretu, czy żydzi, którzy odmawiają mu tego tytułu? Wydaje się, że pytanie to wśród coraz większej grupy wierzących traci na znaczeniu. Nie, istoty konfliktu chrześcijaństwa i judaizmu nie da się sprowadzić do sporu o to, czy zbawienie ma charakter publiczny, czy prywatny. Wydaje się, że Gershom Scholem jest znacznie bliższy prawdy, gdy opisując pojęcie kryzysu tradycji w judaizmie, zauważa, że „od początku mesjanizm pozostaje w opozycji do idei objawienia Tory. Pojawia się on w historii, chociaż nie jest rozwinięciem idei prawa ani uzupełnieniem tradycji jego interpretacji”. Skąd się zatem bierze? Odpowiedź Scholema – z doświadczenia historii – nie odbiega właściwie od tego, co gotowi są przyjąć chrześcijanie. Z jednym wszakże zastrzeżeniem: oni, miast mówić o doświadczeniu, woleliby zapewne posłużyć się pojęciem objawienia, a jeszcze lepiej nowego objawienia w historii. Mówi ona o wierze i uznaniu za prawdziwe, że Mesjasz przyjdzie; zakazuje też myśli, że jego nadejście się opóźnia. W obrębie religii żydowskiej ma wszakże inne znaczenie niż w chrześcijaństwie.

                       Jednak wśród myślicieli żydowskich, którzy są, lub byli pod wpływem nauczania Kabały, powstała jednoznaczna odpowiedź, że nie chodzi o Mesjasza człowieka z krwi i kości, lecz o czasy mesjańskie. Era mesjańska z pewnością będzie szczęśliwsza niż czasy obecne, z pewnością też łatwiejsze będzie w niej życie; co się tyczy jednak tego, co najważniejsze − stosunku do Boga określanego przez wypełnianie prawa − nic się nie zmieni. Według nauczania kabalistów czasy mesjańskie zbliżają się krok po kroku. Każde pokolenie widzi zmiany na własne oczy; zniesienie niewolnictwa, nabywanie praw przez kobiety i dzieci, dbanie o środowisko naturalne, wegetarianizm, ochrona zwierząt.  Jednak takie postępowanie, niezależnie od zalet, obciążone jest poważną wadą: w żaden sposób nie możemy zrozumieć, dlaczego współczesne nam elity nie są w stanie dostrzec owej zdumiewającej zaiste zbieżności zawartych w proroctwach przepowiedni i faktów historycznych. Czyżby Prawda nie znosiła powszechnego posiadania? Są autorzy, którzy uważają, że najlepszym i niepodważalnym dowodem prawdziwości nastania ery mesjańskiej jest wypełnienie proroctw starotestamentowych. Jak pisze żyd mesjanista David H. Stern: „wypełnienie się proroctw jest naczelnym racjonalnym powodem – wynikającym z empirycznych obserwacji wydarzeń historycznych”. Przykładem jest księga Izajasza, która jak sądzą znawcy Biblii, w większości dotyczy nastania królestwa króla Dawida. Jednak między wierszami można wyczytać także wskazówki dotyczące czasów mesjańskich: „Niemowlę igrać będzie na norze kobry, dziecko włoży swą rękę do kryjówki żmii” (Iz 11;8). Czy współczesny człowiek boi się ugryzienia kobry lub żmii? Oczywiście, że tak, jednak nie w takim stopniu jak ludzie żyjący w czasach powstawania księgi Izajasza. Dlaczego? Ponieważ mamy obecnie lekarstwo na ukąszenia. 


                       Książka „Szatan w Goraju” Isaaca Beshevisa Singera jest jedną z najtrudniejszych książek Singera. Wiele z tego co pisze Baszevis Singer, jest rekonstrukcją, legendą, przypowieścią lub wyobrażeniem, tym też różni się od twórczości tych pisarzy żydowskich, którzy przedstawiali istniejącą rzeczywistość w konwencji realistycznej. Jego świat może wydać się bardziej egzotyczny Żydom, którzy się z niego wywodzą, niż czytelnikom nieznającym przedwojennego sztetl. Nic więc dziwnego, że pisarz spotkał się z nieprzychylnym przyjęciem ze strony niektórych krytyków żydowskich. Jego utwory, choć pozornie utrzymane w duchu dziewiętnastowiecznego realizmu, są bowiem bardziej bliskie modernistom, mimo że inspirację czerpie on z opowieści chasydzkich czy kabalistycznych. Powtarzające się motywy to zagubienie, alienacja, starość, patologiczne stany duchowości, rozkład fizyczny i moralny, ukazane nierzadko na domiar wszystkiego w sposób groteskowy czy tragikomiczny. Baszevis bardzo chętnie wprowadza do swoich opowieści demony. Demonem jest często człowiek opętany jakąś myślą i pragnieniem. Pisarz daje nam do zrozumienia, że w każdym z nas oprócz pierwiastków ludzkich tkwią również pierwiastki demoniczne, które ujawniają się wtedy, gdy namiętność ogarniająca człowieka jest tak silna, że nie mogą jej już powstrzymać żadne hamulce. Czasami motyw sił nadprzyrodzonych zostaje użyty w celach humorystycznych, częściej jednak ma wymiar tragiczny.

                       Wiele z motywów występujących w opowiadaniach pojawia się także w powieściach Baszevisa Singera. Najlepszą, zdaniem wielu krytyków, jest wspomniany wyżej „Szatan w Goraju” z 1933 roku. Ujawnił się w niej od razu jego  nieprzeciętny talent, odrębny, sugestywny styl, charakteryzujący się precyzją i zwięzłością języka, oraz zainteresowanie demoniczną stroną natury ludzkiej. Osadzona w drugiej połowie siedemnastego wieku, po powstaniu Chmielnickiego, opatrzona podtytułem Majse fun farcajtns (Opowieść z dawnych czasów), może być odczytywana w bardzo różny sposób. Jest to na pewno utwór umieszczony w pieczołowicie odtworzonym kontekście historycznym. Można go jednak także traktować jako alegorię, ukazującą jak narzucenie społeczeństwu niemożliwej do urzeczywistnienia ideologii - w tym wypadku mesjanizmu Sabataja Cwi - prowadzi ludzkość do zła i chaosu uosabianych przez Szatana. Wprawdzie na ostatnich stronach powieści wszystko wydaje się powracać do dawnego porządku, ale jak dalece dosłownie należy je traktować?  

                       „Szatan w Goraju”, podobnie jak cała późniejsza twórczość Baszevisa, wyrasta zatem z tradycji literatury żydowskiej, ale również buntuje się wobec niej, polemizuje z tą tradycją. Wyrazem tego jest nie tylko niekonwencjonalne wykorzystanie dobrze znanych gatunków, ale przede wszystkim odejście od purytańskiej obyczajowości judaizmu na rzecz nierzadko naturalistycznie pojmowanej erotyki. Występują tu także wątki rozwijane później w innych utworach pisarza, takie jak problem lekceważenia tradycji, walki między intelektualną a zmysłową stroną natury ludzkiej, upodobanie do przedstawiania fizycznych deformacji, fascynacja krwią, symboliczne traktowanie impotencji i bezpłodności. Widać też wyraźnie skłonność autora do rysowania typów ludzkich grubą kreską. W „Szatanie w Goraju” nie pojawia się jeszcze znany z późniejszych powieści bohater noszący znamiona autobiograficzne, który bez względu na epokę, w której żyje, prezentuje osobowość i światopogląd bliskie filozofii egzystencjalnej. Ale niektóre inne postaci, jak rozważny rabin Bejnusz Aszkenazy, asceta Icie Mates czy zdeprawowany reb Gedale, występują w swych rozlicznych wcieleniach w wielu późniejszych utworach.

                       Dzieje żydowskich ruchów mesjańskich frapowały Singera, czemu dał wyraz w swojej pierwszej, opublikowanej jeszcze w Polsce, powieści „Szatan w Goraju”, opowiadającej o fermencie, jaki w społecznościach żydowskich zasiały idee siedemnastowiecznego poprzednika Franka, Sabataja Cwi. Reb Mendele Bashevisa wraz ze swoimi oponentami stanowi interesującą próbę odtworzenia w ramach społeczności żydowskiej dysput w rodzaju tych, jakie mogły towarzyszyć sprawie Franka, która wstrząsnęła ówczesnym żydostwem. Z czysto literackiego punktu widzenia Bashevisowi w dużym stopniu udało się stworzyć wielce prawdopodobny portret. Postać reb Mendele jest jednak zarysowana nieco niewyraźną kreską, skłaniając się ku swego rodzaju karykaturze; zresztą autor nie wydaje się zbytnio zadowolony ze swoich wytworów. Najprawdopodobniej wielość źródeł stworzyła ograniczenia, których początkowo sobie nie uświadamiał. Dlatego doszedł do wniosku, że ze względu na wielką ilość dostępnych informacji na temat tych wydarzeń nie ma miejsca na fikcyjne elementy, które próbował do nich dołączyć.

                       Gdyby nie emancypacja religijna Singera, autor nie zdobyłby się też na negatywną, pesymistyczną ocenę świata. Judaizm był bowiem religią fundamentalnie optymistyczną. Cierpienie w świecie, całe zło, to – w istocie – męki porodowe Mesjasza. Gdy nadejdą czasy mesjańskie i zatriumfuje pokój, wszystko zostanie naprawione i wyjaśnione. Podskórny optymizm judaizmu był być może głównym ratunkiem – w czasie dwóch tysięcy lat wygnania – przed rozpaczą, a przeto poddaniem się i asymilacją. Matki chciały mieć dzieci, a ojcowie chcieli je wychowywać i kształcić religijnie, bo była nadzieja, że doczekają Mesjasza. Co prawda, wytrwało w wierze tylko kilka procent, inni rozpuścili się w ciągu tych tysiącleci w chrześcijańskim lub islamskim morzu, był to jednak dobór – na swój sposób – pozytywny; zostali ludzie o najsilniejszej wierze i największym harcie ducha; co jednak nie zawsze szło w parze z bystrością i otwartością umysłu. Singer, emancypując się, odszedł od tych „najwierniejszych z wiernych”; mógł przeto w pełni uwolnić potencjał bystrości, ciekawości i otwartości oraz zdjął optymistyczne, „różowe okulary” judaizmu: Mesjasz nigdy nie przyjdzie, nigdy lud Izraela nie poleci na chmurze do Ziemi Obiecanej. Cierpienie zatem – ludzi i zwierząt – ukazało mu się w całej swej szarości, okropności i domagało się jakiegoś wyjaśnienia. Poczuł się więc zmuszony do przemyślenia – od nowa i po swojemu – pytania o sens cierpienia w szczególności i sens świata w ogólności.

                       Żydowski Goraj z XVIII wieku nie jest tu zatem rodzajową dekoracją czy kostiumem. Pozostaje jednak figurą głębokich peryferii. Singer szkicuje swoją historię grubą kreską i ostrzega przed fałszywymi mesjaszami, którymi mogą stać się politycy, duchowni, naukowcy czy zwykli hochsztaplerzy. Gdzieś tam, w wielkim świecie, dzieją się ważne rzeczy. A tu lokalnie toczą się teologiczne spory, polityka krzyżuje się z religią, mesjasz Sabbataj Cwi czyni ponoć cuda i odnawia królestwo Izraela. A tutaj – echa tych wydarzeń wykorzystują zwykli mali ludzie, by zaspokoić swoją potrzebę władzy czy seksualne fantazje. Rachełe – dziwna, trochę zbyt wykształcona jak na to miasteczko panna – przechodzi z rąk jednego fałszywego proroka do drugiego. Obaj przybywają z zewnątrz, wzbudzając w zastygłej przy stolikach lokalnej społeczności spore poruszenie. Obaj wydają się charyzmatyczni. Jednak o wyniku konfrontacji między nimi rozstrzygnie sprawa męskiej potencji. Icie Mates, za którego Rachełe zostaje wpierw wydana – okazuje się seksualnie niesprawny, co go kompromituje. Natomiast przybyły do miasta rzeźnik, rzekomy wysłannik mesjasza Sabbataja Cwi – przeciwnie, charakteryzowany jest przez seksualną nadaktywność. Przejmuje Rachelę i władzę nad miasteczkiem, znosi religijne regulacje dotyczące życia płciowego. Charyzma okazuje się funkcją libido. Przemoc: fizyczna, seksualna, symboliczna – to w książce u Singera coś całkowicie odczarowanego, wręcz banalnego. Jest do bólu małomiasteczkowa, nawet wtedy, gdy małe miasteczko przekształca w rodzaj teokratycznej antyutopii. Społeczność tę jednak obserwujemy z góry, przez co stwarzająca ją przemoc wydaje się komiczna. W książce większy akcent pada na pokazywanie mechanizmów, niż budowanie historii poszczególnych postaci. A dobrze wiemy, o jakie mechanizmy chodzi. Singer pisał „Szatana w Goraju” na początku lat 30. w Warszawie – gdy w ościennych Niemczech w siłę rósł ruch nazistowski. Patos śmierci wróci na koniec – w sugestywnym opisie uboju zwierząt, którymi żywi się miasteczko. Zbanalizowana i spowszedniała codzienna przemoc wobec zwierząt, zostaje pokazana z powagą – jako ukryty rewers jawnej przemocy rządzącej relacjami ludzi.

                       Na koniec przypomina mi się pewna aluzja żydowskiego baraniego rogu zwanego „szofar” do rogu z „Wesela” Wyspiańskiego. Historia o pastuchu który miał róg. I dął w ten róg do utraty sił i przytomności. Równie namiętnie wielbił też Stwórcę śpiewem, fikaniem koziołków na łące i jedynym srebrnym groszem który posiadał. Natomiast głos szofaru daje Żydom nadzieję, odzwierciedlając dźwięk „wielkiego szofaru", który wezwie naród żydowski, rozproszony po całej Ziemi, gdy nastaną czasy mesjańskie. Zapowiada dzień sądu po upływie dni, które prorok opisuje jako „dzień szofaru i alarmu przeciwko miastom obronnym i wysokim basztom" (Zefania 1,16). Jasiek z „Wesela” zgubił róg, mesjasz żydaczowskich chasydów pożyczył go pastuchowi. Ani jeden, ani drugi już go nie ma... Dlaczego? Ponieważ kilka lat po napisaniu „Wesela” przez Wyspiańskiego oraz „Szatana w Goraju” przez Singera, „Żydzi tańcząc dygotali w ekstazie, tańcząc wchodzili do komory gazowej”, a Polacy oparci o ścianę śmierci w Palmirach dumnie stali i patrzyli w niebo słysząc strzały plutonu egzekucyjnego.