„AKAN”
Powieść o Bronisławie Piłsudskim
Paweł Goźliński
Autor/ (ur. 1 czerwca 1971 w Mińsku Mazowieckim) – teatrolog,
dziennikarz, pisarz. Absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w
Warszawie, studiował także na Uniwersytecie Warszawskim, w Szkole Nauk
Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN gdzie obronił doktorat
pisany pod opieką prof. Marii Janion.
Tytuł oryginału/ pl „AKAN”
Tematyka/ Historia życia Bronisława Piłsudskiego, od
dzieciństwa w dworku szlacheckim, przez pełne napięć dorastanie, epizod
uniwersytecki, udział w spisku na życie cara, wyrok śmierci zamieniony na 15
lat katorgi, po czas spędzony wśród Ajnów na Sachalinie, służy jednak nie tylko
wydobywaniu z cienia tej fascynującej biografii. Pod piórem autora ożywa
polemika z tradycją romantyczną i insurekcyjną, a przede wszystkim stara się on
wyjść poza myślenie o polskiej historii, zdominowane przez postawę walki lub
podporządkowania. Jego bohater próbuje i jednego, i drugiego, w końcu
wybierając trzecią, zupełnie osobną drogę, odnajdując poczucie wspólnoty w
miejscu uznawanym za kraniec świata. Paweł Goźliński wyszydza kompleksy
narodowe i pychę Polaków, obnaża mity – poświęcenia dla sprawy czy heroizmu
zesłańców.
Główny motyw/ Statystyczny konsument historii rzadko, kiedy wie,
że Naczelnik Państwa miał w ogóle rodzeństwo, a szczególnie starszego brata. Z
książki dowiadujemy się jak bliskie i skomplikowane były ich relacje, że życie
„Bronisia” było naznaczone ciągłym kompleksem wobec „Ziuka” (Józefa). To
Bronisław, przedwcześnie zmuszony niefrasobliwością ojca do bycia de facto głową
rodziny, stworzył Józefowi warunki do tego, by stał się tym, kim zapisał się w
historii Polski. Tak jakby roztaczał nad nim niewidzialny parasol, chroniący od
trosk i potknięć. Wieczny chyba kompleks młodszego brata, zazdroszczenie tej
łatwości, z jaką szedł przez życie, nie sprawiły, by Bronisław przestał martwić
się o jego los i choć trochę mniej tęsknił przez sachalińskie lata. Sachalin,
odległa wyspa między Rosją a Japonią, to, jak pisał Czechow, piekło. Ale dla
żyjących tam plemion jest domem. Staje się nim również dla Bronisława, który
coraz bardziej oddala się od nieludzkiego świata zesłańców, otaczającego kultem
niedźwiedzie i szamanów, a wystrzegającego się bliźniąt.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę
utworu:
„Zawodziła w języku, w którym kobiety rozmawiają z
matkami i matkami swoich matek”.
„Warszawa śpi, nawet gdy się bawi”.
„Ale tam samotnemu mężczyźnie trudno jest
przetrwać. Nie chodzi tylko o głód, choroby, wyczerpanie. Gorzej, że nie ma
powodu, żeby dalej walczyć. Nie ma, o kogo”.
„Gdybym był Modrzejewską, publiczność wyprzęgłaby
konie, żeby ciągnąć mój powóz”.
„Przecież nie ma lepszych bohaterów niż ci,
którzy wędrują po trupach poprzedników”.
„Kilka trupów to niewysoka cena za trwały zapis w
historii”.
„Nikt nie pozbywa się bez przyczyny dowodu własnego
szczęścia”.
„Myślę, że tak się zaczyna każde uczucie. Od
zaszyfrowanej w przypadkowym słowie albo geście wiadomości, że nie zostaniesz
natychmiast odrzucony”.
„Śnieg zrobił w Warszawie wszystko, czego nie
zrobił Bóg, car ani żaden inny duch dziejów. Pojechał równą warstwą bogatych i
biednych, Rosjan i Polaków, Polaków i Żydów – nie tylko na ulicach, ale i na
cmentarzach, bo wszystkie nagrobki pozamieniał w białe kurhany”.
„Ale po dwudziestu latach postu każdy strzęp zadrukowanego
papieru był dla mnie jak rozdział z Tołstoja albo Stendhala”.
„Wszystko, co nam się do tej pory przyklejało do
pamięci, podeszw i powiek, mogło zagrozić jej nowemu życiu”.
„Kochałem Marię, chociaż nie kochałem naszego
wspólnego życia”.
„Tak, komfort deprawuje, a ciało, którego potrzeby
są zaspokajane bez wysiłku, ogarnia inny głód. Głód najedzonych”.
„(…) życie wśród sekretów bywa gorsze niż samotność
w celi”.
„Taka jest cena poznania dobrego i złego”.
„Życia na fotografiach nie da się wąchać ani szczypać
w uda”.
„Grzech to najniebezpieczniejszy z przesądów, a
sumienie to worek pełen kamieni, który więzi przy ziemi wolne dusze”.
„Myśli, że trudno się modlić, skoro nie wierzy w
Boga ani w cud i do tego zapomniał, jak wygląda raj”.
„I tego właśnie chce władza, bo łatwiej jest
pokierować stadem wystraszonych zwierząt niż sumą świadomych obywateli”.
„Policmajstrzy dobrze wiedzą, że za same pragnienia
[zabicie cara]należałoby powiesić połowę Rosjan. I prawie wszystkich Polaków”.
„Ta wyspa cała jest bluźnierstwem. Jeśli stworzył
ją jakiś Bóg, to strach się do niego modlić”.
„To niepojęte. Jak można traktować kobiety jeszcze
gorzej niż psy. A przecież psy nie mają tu łatwo”.
„Morałami możesz co najwyżej pozaklejać sobie oczy.
A wystarczy, że je otworzysz, rozejrzysz dookoła i widzisz całą historię
ludzkości aż do jej najgłębszych początków”.
„(…) nawet w świecie bez Boga muszę znaleźć swój
tikkun olam. Bo po co się starać, jeśli świat ma pozostać taki, jaki jest,
pełen bezradnych ojców i upokorzonych dzieci?”.
„Bo w każdej śmierci, na którą się godzimy, bez
względu na to, czy będzie to śmierć jednej ludzkiej istoty, plemienia czy
narodu, umiera też część naszej natury”.
„Kanalia zawsze pozostanie kanalią i nie zmieni to
nawet sto lat na jakiejś przeklętej wyspie. A że wyspę uda się zmienić przy
okazji w raj, to już zupełnie chora mrzonka”.
„Rozczarowują go ludzie, którzy udają, że wierzą w
cuda. A już najbardziej ci, którzy z tej kłamliwej wiary czerpią korzyści”
„(…) przecież papier też potrafi kłamać”.
„(…) mądrale próbują ulepić z Polaków idealne
ofiary, zrobić z nich mesjaszy, chociaż wisząc na krzyżach, nie wybiją się na
niepodległość”.
Sachalin, dzisiaj będący największą
wyspą Rosji i zamieszkany przez pół miliona ludzi, w połowie XIX wieku stanowił
nieprzystępne, niezbadane pustkowie, o które poza carskim imperium rywalizowała
także Japonia. Mocarstwo Romanowów przez prawie dwie dekady podejmowało usilne
próby skolonizowania dzikiej, mroźnej i oddalonej o przeszło 6000 kilometrów od
Moskwy ziemi. Każda kończyła się niepowodzeniem. Brakowało ochotników, a ci
których skuszono do udziału w akcjach osiedleńczych fałszywymi obietnicami,
zmuszeni byli mieszkać w lepiankach, znosić ogromne trudy i zmagać się z
głodem. W 1868 roku władze, zdeterminowane włączyć położoną na skraju świata
wyspę w obręb imperium, zarysowały nowy plan. Sachalin miał się stać wielką
kolonią karną dla najbardziej zatwardziałych przestępców. I dla największych
wrogów politycznych carskiego reżimu. Car Aleksander II ochoczo zatwierdził projekt
18 kwietnia 1869 roku i polecił, by na wyspę, czym prędzej przetransportowano
pierwszych ośmiuset nieszczęśników. Jeszcze w tym samym roku sformowano
specjalną Flotę Ochotniczą. Jej wyłącznym zadaniem miało być przewożenie
zesłańców do miejsca, w którym ogromną część z nich zamierzano zamęczyć.
Łącznie w latach 1869-1906 na Sachalin trafiło około 30 000 katorżników.
Ogromną część z nich stanowili Polacy, uczestnicy krwawo stłumionego powstania
styczniowego.
O czym jest książka Pawła Goźlińskiego
„Akan”? Po pierwsze to materiał na brawurową opowieść. A poza tym? Spójrzmy:
mamy dwóch braci. Jeden przeszedł do historii jako ojciec polskiej
niepodległości, człowiek, który buduje wielkie państwo dla wielomilionowego
narodu. Z czasem popada w patologie, przydarza mu się zamach stanu, a po
śmierci jego następcy wybierają niedemokratyczne formy rządzenia krajem, mimo
że wszyscy wyrastali z socjalizmu. A drugi brat? Zajmuje się tubylczym ludem,
Ajnami - wszystkiego cztery tysiące dusz rozrzuconych na kilku wyspach
[Sachalin, Wyspy Japońskie i Kurylskie] na końcu świata. I nie chodzi mu tylko
o to, żeby ocalić od zapomnienia ich obyczaje, język i pieśni. Bronisław
Piłsudski nie był ortodoksyjnym etnografem, który traktował kulturę jak
pocztówkę z pradziejów ludzkości, dzięki której możemy się dowiedzieć, jak
wyglądała ludzkość we wcześniejszych fazach organizacji społecznej. A tak mniej
więcej myśleli o „dzikich" ówcześni badacze. On naprawdę chciał ich
ocalić. Musimy pamiętać, że Sachalin, który trochę przypadkiem wpadł w
rosyjskie ręce, stał się kloaką Rosji. Władze wysyłały tam
najniebezpieczniejszy ze swojego punktu widzenia element, bandytów i więźniów
politycznych. Tubylcy, zanim Piłsudski zaczął ich opisywać, liczyć i sprawdzać
w jakim tempie wymierają, byli traktowani jeszcze gorzej. „Cuchnące psy".
Podludzie. To Bronisław zobaczył w nich swoich braci. Troskliwy stosunek do
mniejszości jest kluczowy dla zrozumienia tej postaci.
Sporo o ich dzieciństwie wiemy z dziennika Bronisława, w którym szczegółowo, niemal dzień po dniu, opisywał swoje życie. Biografowie na podstawie tych zapisków często budują historię o szczególnym patriotyzmie braci, a tak naprawdę pojawiają się tam może dwie wzmianki, o tym, że matka czytała im Słowackiego i że założyli kółko, w którym krążyły zakazane książki. Może Broniś nie pisał więcej o tej nielegalnej działalności ze względu na bezpieczeństwo, ale za to szczerze opisywał swoją walkę z onanizmem i seksualnymi pokusami, a także ciągłą rywalizację z Józefem, który był przystojniejszy, błyskotliwszy i miał większe powodzenie u dziewczyn. Dzielili los swojej zdeklasowanej rodziny. Matki, która wniosła w posagu Józefowi Piłsudskiemu seniorowi tysiące hektarów ziemi i kilka folwarków, i ojca, powstańca styczniowego, który zwiał pod ołtarz przed groźbą zesłania na Sybir. Senior potem próbował stworzyć za pieniądze żony ziemiańską utopię. Szkoda, że z drewna. W ciągu jednego letniego dnia wszystko spłonęło. Gdyby ogień pożarł tylko ściany, meble, zboże w stodołach – z łatwością by się pozbierali i z Bożą pomocą oraz za gotówkę z posagu Marii podnieśli Zuchów ze zgliszczy. Tylko że pożoga pochłonęła więcej, niż mieli. Wszystkie plany napoczęte na kredyt, do których ich ojciec zapalał się i gasł, zanim udało mu się ze sprowadzonych z zagranicy maszyn wycisnąć pierwszą kwaterkę spirytusu, piwa, terpentyny i choćby rubla zysku. Po pożarze nie było już nadziei na dochody z takowych przedsięwzięć. Ani na odszkodowania, bo Moskale zabronili polskim panom się ubezpieczyć. A jednak Piłsudscy wciąż próbowali udawać, że nawet w ciasnym, zawilgotniałym domku można żyć jak dawniej. Porozstawiali więc w pokojach meble ocalone ze świata, w którym nigdy nie brakowało miejsca. W Zuchowie kredens mógł mieć rozmiar katedry, stół był wyspą, fotele okrętami, a fortepian wielki jak kontynent niemal znikał w kacie salonu. Po pożarze w małych pomieszczeniach stał się zawalidrogą i Broniś musiał wstrzymać oddech, żeby się przepchnąć do klawiatury. Stary Piłsudski zapożycza się u sąsiadów jednak nie ma pieniędzy żeby oddawać długi. Zawstydza swoje dzieci ukrywając się lub uciekając przez okno przed pożyczkodawcami. Taka sytuacja miała miejsce, kiedy o oddanie długu przyszedł zapytać Żyd Morchel. Senior Józef Wincenty uciekając przez okno (wcześniej wysłał Bronisława, aby poinformował Morchela, że ojca nie ma w domu) wypadł z okna wprost pod nogi Żyda, który skamieniały wpatrywał się w tą całą sytuację. Żyd kiwał głową, jakby wciąż nie dowierzał temu, co przed chwilą zobaczył przyglądając się Bronusiowi ze współczuciem. Mały Broniś chciał się przed tym spojrzeniem ukryć, najlepiej rozpłynąć w powietrzu, zniknąć, ale coś bardzo silnego uciskało mu krtań i podduszało do ziemi. Przecież ktoś mówił mu niedawno, że nigdy nie powinien pozwolić się upokorzyć, bo hańbę zmywa się najtrudniej, a upodlenie jest jak śmierć. Czy to nie był ojciec?
Rodzina przeniosła się do
Wilna, tułała po wynajętych mieszkaniach, bracia musieli patrzeć, jak
ojciec spada z piedestału, a matka coraz bardziej choruje i umiera. Oni swoją
deklasację musieli przemienić w sens, znaleźć nowe wzorce do naśladowania. Ale
i tak najsilniej łączyła ich typowa, miłosno-nienawistna więź dwóch braci. W
czasie nauki w wileńskim gimnazjum Bronisław, obok Józefa był jednym z
założycieli kółka samokształceniowego „Spójni”. Jego członkowie czytali
zakazaną literaturę polską, dzieła filozofów i myślicieli. Spotkania
patriotycznie nastawionej młodzieży wywołały niepokój władz. Do „Spójni”
przeniknęli konfidenci tajnej carskiej policji – ochrany. Władze zakazały
działalności kółka „Spójnia” i nałożyły surowe kary finansowe na jego
założycieli. Piłsudski, który miał szerokie kontakty wśród wileńskiej młodzieży
i był duszą tego przedsięwzięcia, został relegowany z gimnazjum. W 1884 roku
zmarła matka Piłsudskich, a dwa lata później Bronisław Piłsudski postanowił
kontynuować naukę w stolicy Imperium Romanowów. To właśnie w Sankt Petersburgu
już na pierwszym roku poznał Aleksandra Uljanowa, starszego brata Włodzimierza
Lenina, który wciągnął młodego Polaka w działalność stowarzyszenia „Wola ludu”
(Народная воля), dążącego do obalenia caratu. Aleksander Uljanow był jednym z
organizatorów zamachu na „cesarza Rosji, króla Polski i wielkiego księcia
Finlandii” – Aleksandra III, a spisek rykoszetem odbił się także na obu
braciach Piłsudskich.
Jest rok 1887. 21-letni Bronisław z
młodszym bratem Józefem, przyszłym Marszałkiem, bierze udział w przygotowaniach
zamachu na cara Aleksandra III. Spisek zostaje zdekonspirowany. Carskie władze
nie patyczkują się z domniemanymi spiskowcami. Wyrok: kara śmierci. Stracony
zostaje jeden z nich – Aleksander Uljanow, starszy brat Włodzimierza, znanego
później pod nazwiskiem Lenin. Na szczęście dla Bronisława wyrok zamieniony
zostaje na 15 lat katorgi na wyspie Sachalin. Po wielu tygodniach podróży pociągiem
i statkiem przez Moskwę trafia do Odessy. Stamtąd udaje się na Daleki Wschód –
przez Morze Czarne i Śródziemne, Kanał Sueski, a następnie wokół Półwyspu
Indyjskiego, wybrzeży Korei i Chin. Mozolna przeprawa tylko na papierze
zajmowała niespełna dwa miesiące. W praktyce mogła trwać nawet i ponad pół
roku. Opisywane „luksusy” też nijak się miały do rzeczywistości. Zesłańców
przez całe miesiące trzymano w klatkach pod pokładem. Dotyczyło to także
Polaków, w wielkiej liczbie skazywanych na katorgę na Sachalinie. Nic więc
właściwie dziwnego, że właśnie spod ręki Polaka – Wacława Sieroszewskiego –
wyszedł chyba najbardziej uderzający opis podróży na piekielną wyspę. Ten
pisarz i zesłaniec, mający za sobą upiorny pobyt na Sybirze, w 1937 roku
opublikował artykuł wspomnieniowy poświęcony Bronisławowi Piłsudskiemu. A więc
prawdopodobnie najsłynniejszemu Polakowi, jaki trafił na Sachalin. Zanim
Bronisław został wielkim etnografem i uratował od zapomnienia bodaj
najbardziej tajemniczą kulturę Dalekiego Wschodu, musiał przetrwać prawdziwie
nieludzki transport.
„W 1887 roku wywieziono go z Odessy na
statku przez Suez na Sachalin wraz z 600 najcięższymi przestępcami kryminalnymi
w okropnych higienicznych warunkach” – tłumaczył Sieroszewski. I nie przebierał
w słowach. W oparciu o źródła z epoki, literaturę naukową i autentyczne
wspomnienia drogi zesłańców na Sachalin, Paweł Goźliński napisał powieść
„Akan”. Jej narratorem jest nie kto inny, jak Wacław Sieroszewski. Główny
bohater to Bronisław Piłsudski, a część akcji rozgrywa się na parowcu „Niżny
Nowogród”. Tym samym, który w 1879 roku zapoczątkował działalność Floty
Ochotniczej. I którym tak się zachwycała rosyjska prasa. Pobyt na wyspie
katorżników nie jest łatwy. Surowy klimat, długie zimy i odległość od Europy są
dla młodego człowieka olbrzymim wyzwaniem. W gruncie rzeczy cała wyspa jest
więzieniem o zaostrzonym rygorze i obozem pracy w jednym, w którym rządzi prawo
silniejszego. Nieprzyzwyczajony do ciężkiej, fizycznej pracy i tak trudnych
warunków młodzieniec radzi sobie tam jednak najlepiej jak potrafi. Ma też
szczęście. Zwolniony z wycieńczającej pracy w tartaku, zajmuje się pracami
biurowymi, gromadzi zbiory dla lokalnego muzeum oraz prowadzi obserwacje
meteorologiczne. W czwartym roku zesłania Bronisław poznaje Lwa Sternberga.
Słynny etnograf inspiruje Polaka do podjęcia prac naukowych, początkowo wśród
Niwchów i Oroków.
Pięć lat później ukazuje się jego
praca opisująca obserwacje klimatyczne na Sachalinie, wysoko oceniona przez
grono naukowe w Petersburgu. Piłsudski wysłany zostaje na południe wyspy, gdzie
prowadzić ma badania meteorologiczne. Podczas tego wyjazdu po raz pierwszy
styka się z Ajnami – ludem zamieszkującym południowy Sachalin, Wyspy Kurylskie
oraz wyspę Hokkaido. To właśnie to spotkanie wpłynie na dalsze koleje jego
losów. Ajnowie to jeden z najbardziej tajemniczych ludów Dalekiego Wschodu. Do
dziś nie wiadomo, skąd dokładnie się wzięli. Niektórzy naukowcy twierdzą, iż
przybyli oni z Azji Południowo-Wschodniej, inni – że przywędrowali z Syberii, a
jeszcze inni – że przypłynęli z Oceanii. Badania archeologiczne dowodzą, iż
zamieszkiwali oni północ Japonii już przed 7 tys. lat. Od pozostałych
mieszkańców wschodniej Azji wyróżniał ich wygląd. Byli niedużego wzrostu, ich
skórę cechowała jasna karnacja, a oczy mieli zielone lub piwne.
Charakteryzowali się też brakiem fałdy mongolskiej. Ajnowie posługiwali się
własnym językiem, którego pochodzenia wciąż jeszcze nie udało się jednoznacznie
ustalić. W ich języku „ajnu” znaczył po prostu „człowiek”. Zajmowali się
głównie myślistwem, rybołówstwem i zbieractwem. Na co dzień nosili ubrania
wykonane z włókna kory wiązu japońskiego oraz ze skór zwierzęcych. W ich
matriarchalnej społeczności bardzo ważną rolę odgrywały kobiety, które
dziedziczyły majątek. Charakteryzowały je również tatuaże wokół ust.
Bronisław niemal od razu czuje silną
więź z Ajnami. Wyróżniali się oni od pozostałych mieszkańców Sachalinu
skromnością i przywiązaniem do natury. Żyli przy tym w wielkim ubóstwie,
pozbawieni dostępu do edukacji i wielu praw. U młodego zesłańca odzywa się
natura społecznika. Zaczyna działać na rzecz polepszenia losu marginalizowanego
ludu. Uczy dzieci oraz niepiśmiennych dorosłych, pisze w ich imieniu pisma do
władz, szczepi ich przeciw chorobom i leczy. Sam też podejmuje naukę ich
języka, poznaje zwyczaje i rytuały. Bierze udział w ceremoniach religijnych i
uroczystościach rodzinnych. Ajnowie uważają go za swojego przyjaciela. Gdy
kilkanaście lat później, na Hokkaido spotyka brytyjskiego misjonarza żyjącego
wśród Ajnów, porozumiewają się nie po angielsku, lecz ajnusku.
Po dziesięciu latach zesłania kara
katorgi zamieniona zostaje na dożywotnią zsyłkę z zakazem opuszczania Dalekiego
Wschodu. Bronisław dostaje posadę kuratora w muzeum we Władywostoku. Już, jako
(częściowo) wolny człowiek, wysłany przez muzeum odwiedza osady ajnuskie na
Sachalinie, a potem osiedla się we wsi Ai. Tutaj spotyka i żeni się z córką
ajnuskiego wodza o imieniu Chuhsamma. Owocem tego związku są syn Sukezō i córka
Kyō. Przez cały czas Bronisław prowadzi intensywne prace etnograficzne, opisuje
obrzędy oraz rytuały Ajnów i tworzy słownik języka ajnuskiego. W 1903 roku
Piłsudski wraz z pisarzem i zesłańcem Wacławem Sieroszewskim udaje się na wyspę
Hokkaido. W czasie miesięcznego pobytu prowadzi badania nad mieszkającymi tu
Ajnami, lobbuje na rzecz polepszenia ich sytuacji, a także zakłada Towarzystwo
Polsko-Japońskie. Jak przystało na nowoczesnego badacza, w swojej pracy
terenowej używa nowinek technicznych w postaci kinematografu braci Lumière oraz
fonografu Edisona. Za pomocą tego ostatniego na stu wałkach woskowych
rejestruje pieśni i opowieści ajnuskie.
Losy wałków są niezwykle ciekawe.
Przez lata Piłsudski próbuje sprzedać je, by ratować się przed biedą, co się
jednak mu nie udaje. I tak wałki wędrują wraz z nim z miejsca na miejsce, by
przez Paryż, Wiedeń i Kraków trafić do Warszawy i zaginąć. W końcu odnalezione
przewiezione są do Poznania. Długo jednak nie udaje się odtworzyć nagranych na
nich dźwięków. Dopiero w latach osiemdziesiątych XX w. specjalny zespół
utworzony przez jednego z japońskich producentów sprzętu audio, konstruuje
specjalne urządzenie. Znów usłyszeć można bezcenne pieśni w języku, który
znajduje się na skraju wyginięcia.
Jemu, Polakowi, do tego skazanemu za
terroryzm, nie było łatwo znaleźć sobie miejsce wśród rosyjskich kryminalistów.
Był wrażliwym 21-latkiem, outsiderem. Samotność pchnęła go w stronę tubylców. Z
biegiem lat, kiedy jego status na wyspie-więzieniu uległ poprawie, jeździł po
tubylczych wioskach, spisywał pieśni i zbierał eksponaty dla rosyjskich muzeów.
A jednocześnie, o czym już wspominałem, zakładał szkoły, dawał dzieciom
podręczniki i narzędzia do pisania. Czego możemy nauczyć się z obserwacji
Bronisława Piłsudskiego na Sachalinie? Że poczucie bycia gorszym lub lepszym to
nie są kategorie naukowe. Że wiara w cywilizację i postęp nie jest więcej warta
niż wiara w animistycznych bogów. Że badając „dzikich", więcej
projektujemy na nich naszych własnych wyobrażeń, niż dowiadujemy się o ich
życiu. Że pierwotny nie znaczy niewinny. Że nauka bywa alibi dla zbrodni. I że
już sama obecność badacza zmienia przedmiot jego badań. I co najważniejsze
Bronisław nie miał na swoim koncie żadnych rasistowskich komentarzy czy
stwierdzeń dotyczących Ajnów.
Wybucha wojna japońsko-rosyjska. Na
przełomie 1905-1906 roku Bronisław Piłsudski łamie zakaz opuszczania Dalekiego
Wschodu i ponownie wyjeżdża, a właściwie ucieka z Władywostoku do Japonii. Czy
wie, że już nigdy do niej nie wróci i nigdy nie spotka się ze swoją żoną i
dziećmi? W Cesarstwie spędza pół roku, a następnie w sierpniu 1906 roku przez
Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią dociera do Galicji. Rozpoczyna badania
etnograficzne Podhala. Jego sytuacja materialna pozostawia wiele do życzenia.
Ze względu na brak formalnego wykształcenia nie udaje mu się znaleźć pracy w
świecie akademii. Pomimo to systematycznie opracowuje przywiezione z Dalekiego
Wschodu materiały, a w 1910 roku jedzie do Londynu, gdzie na
japońsko-angielskiej wystawie, w roli eksponatów, wystawiani są Ajnowie z
Hokkaido. Piłsudski korzystając z okazji spisuje ich opowieści. Dwa lata
później ukazuje się jego słynna do dziś praca „Materiały do studiów nad
językiem i folklorem Ajnów”.
Nastaje 1914 rok. Latem rusza rosyjska
ofensywa na Galicję. Przestraszony perspektywą ponownej zsyłki Bronisław ucieka
w pośpiechu do Szwajcarii, pozostawiając dużą część swoich zbiorów, w tym także
wspomniane już wałki fonograficzne. Ze Szwajcarii przenosi się do Paryża. Z
trudem udaje mu się związać koniec z końcem. Jest coraz bardziej zgorzkniały i
osamotniony. Znajomi wspominają o jego depresji.
17 maja 1918 roku, pół roku przed
końcem I wojny światowej i niepodległością Polski, 52 – letni Bronisław
Piłsudski skoczył do Sekwany z Pont des Arts w Paryżu. Niektórzy twierdzą, że
było to nie samobójstwo, lecz wypadek. Napad narkolepsji, która prześladowała
go od powrotu z Sachalina. A może Bronisław Piłsudski sam wybrał sposób, w jaki
domknął swój los wygnańca, któremu udało się zbudować dom w piekle, a po
powrocie do ojczyzny domu nie odnalazł. Kiedy autor książki Paweł Goźliński
dotarł do osady Ai, w której mieszkał Bronisław wśród Ajnów, na miejscu okazało
się, że po ajnuskiej osadzie nic nie zostało. Na pocieszenie czytelnika muszę
nadmienić, że potomkowie Bronisława Piłsudskiego nadal mieszkają w Japonii. W
mieście Jokohama mieszka jego wnuk, który dopiero niedawno dowiedział się o
tym, że jest potomkiem tak znanego człowieka. Między innym w Shiraoi, wiosce
Ajnów, na japońskiej wyspie Hokkaido w 2013 roku stanął pomnik upamiętniający Bronisława
Piłsudskiego. Sama historia jest bardzo interesująca, ale…. No właśnie, tu jest
największy minus „Akana” – potencjalnie dobra książka pod koniec została
przegadana, historia rozwleczona, aż ¾ akcji dzieje się, można by rzec – w
jednym miejscu i czasie – więc siłą rzeczy książka „na finiszu” traci na
dynamice.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz