16 stycznia 2023

Umiłowana

 

„Umiłowana„

Toni Morrison

Autorka/ Z domu Chloe Anthony Wofford. Afroamerykańska powieściopisarka i eseistka. Wykładała nauki humanistyczne w Princeton University. Wielokrotnie nagradzana za twórczość poświęconą głównie problematyce rasizmu, jest laureatką m.in. nagrody Pulitzera. W 1993 roku otrzymała literacką Nagrodę Nobla. Przyszła na świat w wielodzietnej rodzinie robotniczej. Studiowała na uniwersytetach w Howard i Cornell. Pełniła funkcję dyrektora nowojorskiej oficyny wydawniczej Random House, publikującej m.in. jej utwory.

Tłumaczenie/  Renata Gorczyńska

Tytuł oryginału/ an-us „Beloved”

Tematyka/ „Umiłowana” autorstwa Toni Morrison miała duży wpływ na obnażanie okrucieństwa, które towarzyszyło niewolniczemu dziedzictwu Ameryki. Centrum powieści to następstwa  czynów Sethe – matki,  wolącej odebrać swemu dziecku życie, niż pozwolić by wróciło do niewoli. Krytycy uznali, że powieść ma odpowiednią formę, by mówić o niewolnictwie. Sethe przypominała sobie, jak traktowano ją jako niewolnicę. Ta pamięć, psychiczne i fizyczne rany, doprowadziły ją do dzieciobójstwa. Morrison w tejże powieści daje swojej bohaterce szansę na uzdrowienie wewnętrzne. Zaniechanie sentymentalizmu oraz dystans do przeszłości czyni z „Umiłowanej” jedną z najbardziej zaskakujących książek w XX-wiecznej prozie amerykańskiej. W 1998 roku Toni Morrison otrzymała Nagrodę Pulitzera za „Umiłowaną”. Powieść ta została sfilmowana przez Jonathana Demme.

Główny motyw/ Bohaterka i jej jedyne pozostałe przy życiu dziecko mieszkają w domu, w którym ta straszna zbrodnia miała miejsce. Panuje w nim głęboki smutek. W życiu Sethe pojawia się Paul D., który pomaga jej znieść ból traumatycznego doświadczenia niewolnictwa na farmie nazywanej ironicznie „Słodkim Domostwem”. To on pragnie wygnać z domu ducha. Chce, by duch pojawił się w postaci kobiety, którą dziecko by było, gdyby pozwolono mu żyć. Społeczność, ukazana jako współwinna morderstwa, zmienia zdanie i zwraca Sethe wolność. W końcu godzi się też na powrót jej kochanka.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Była zawieszona między okropieństwem życia i złośliwością umarłych (…)”.

„(…) śmierć jest wszystkim, tylko nie przebaczeniem (…)”.

„Licząc na spokój własnej duszy, zapomniała o innej”.

„Nie nadrobisz osiemnastu lat w jeden dzień”.

„(…) w całym życiu Baby Suggs, jak i w życiu Sethe, mężczyzn i kobiet przesuwano jak pionki w warcabach”.

„(…) aksamit jest jak świeżo narodzony świat”.

„Nikt nie potrafi docenić bezpieczeństwa związanego z towarzystwem ducha”.

„Dla Sethe przyszłość polegała na oganianiu się od przeszłości”.

„Dzisiaj to jest teraz. A jutro to już nigdy”.

„Po prostu w głowie mi się nie mieści, na czym polega wasz związek. Rozumiem, dlaczego ona trzyma się ciebie, ale nie pojmuję, dlaczego ty trzymasz się jej”.

„Są rzeczy, których nie można porąbać, bo są w nas samych, w środku”.

„Ale przez osiemnaście lat żyła w domu pełnym dotknięć z tamtej strony [z zaświatów]”.

„Jak znikający swąd spalenizny, gdy ugasi się ogień i otworzy się szeroko okno, tak podejrzenie, że dotyk dziewczyny jest tożsamy z dotykiem dziecka, zaczęło ustępować”.

„Człowiek mógł ryzykować własne życie, ale nie życie swojego brata”.

„W niewoli nawet miłość matki zabija”.

„Martwego czarnucha nie można oskórać jak zabitego niedźwiedzia czy węża. Taka padlina nie jest nic warta”.

„(…) murzyńska twarz miała prawo ukazać się w gazecie tylko wtedy, jeśli informacja dotyczyła czegoś, o czym wszyscy chcieli się dowiedzieć”.

„Miłość albo jest, albo jej nie ma. Mała miłość to w ogóle nie miłość”.

„Masz w głowie tylko duchy. Gdzie spojrzysz, tam je widzisz”.

„Wiesz o tym równie dobrze jak ja, że ludzie, którzy umierają gwałtowną śmiercią, nie pozostają w ziemi”.

„(…) definicje należą do definiujących, a nie definiowanych”.

„Gdy zetniesz pień, to gałęzie uschną”.

„Nikt jej nie kochał, a ona wcale nie chciała, by ją kochano, ponieważ uważała miłość za poważne kalectwo”.

„Życie odebrało jej wszystko. Przyszłość to zmierzch, a przeszłość to coś, co zostawia się za sobą. Ale jeśli to coś nie chciało tam pozostać, to trzeba je przegonić”.

„Czy w niewoli, czy na wolności, każdy dzień jest ciężką próbą. Na niczym nie można polegać w świecie, w którym rozwiązanie problemu wraca jako problem”.

„Wiesz – dobrze jest mieć kobietę, która jest przyjacielem twoich myśli”.

Toni Morrison oparła historię Sethe na autentycznej postaci  niewolnicy Margaret Gardner, która w roku 1856 uciekła z mężem i dziećmi z plantacji w Kentucky do wolnego stanu Ohio. Niestety, na mocy Fugitive Slave Act z roku 1850 jej właściciel miał prawo odzyskać niewolników, jeżeli udałoby mu się ich złapać. I tak się stało, z tym, że Margaret próbowała zabić swoje dzieci i siebie, aby ocalić je od niewolnictwa. Zanim pojawił się biały właściciel, zdążyła jednak zabić tylko najmłodsze dziecko. W powieści Morrison Sethe również ucieka z dziećmi do Ohio i zostaje odnaleziona przez byłego właściciela. W panice zabija najmłodszą córkę, nazwaną Umiłowaną, co niesie za sobą bezwzględne następstwa. W „Umiłowanej” na pierwszym planie poznajemy historię Sethe, która musi stawić czoła konsekwencjom dzieciobójstwa (więzienie, odrzucenie przez społeczność, potworne wyrzuty sumienia, stopniowe popadanie w szaleństwo). Jest to ciąg przyczynowo - skutkowy, linearny, który jednak uniemożliwia dotarcie do istoty cierpienia Sethe. Drugi plan jest znacznie ważniejszy i dotyczy cyklicznego powrotu do traumy; plan ten zostaje „uruchomiony” poprzez pojawienie się ducha zabitej córki i kończy się rytualnym oczyszczeniem i powrotem na łono społeczności murzyńskiej.

Dwa plany wzajemnie się wzbogacają, a transkulturacja dotyczy dwóch sposobów zmagania się z historią jednostkową (indywidualne losy Sethe) i zbiorową (konsekwencje rasizmu nierozerwalnie związanego z niewolnictwem dla Afroamerykanów). Historia linearna mogłaby być relacją z punktu widzenia białego kolonizatora. Kolonizator rasista mógłby też zinterpretować czyn Sethe jako dowód na pewne ograniczenie umysłowe i prymitywizm Afroamerykanów; kolejny dowód na to, że paternalizm jest niezbędny, bo Murzyni są jak zwierzęta gotowe porwać się na własne dzieci. Kolonizator skruszony mógłby uznać, że istotnie potworność niewolnictwa mogła doprowadzić do skrajnych czynów, ale nic nie usprawiedliwia dzieciobójstwa i Sethe musi ponieść karę. W tej interpretacji nie mieści się też zapewne przypuszczenie, że Sethe zabiła dziecko z miłości, żeby uchronić je przed losem w jej mniemaniu gorszym niż śmierć.

Drugi plan opowiadania dotyczy perspektywy kolonizowanego, czyli jest to afroamerykańska recepta na uporanie się z historią. Tutaj najważniejsza jest słynna już koncepcja re-memory i lokalizacja źródeł zła oraz oczyszczenie przez sam akt opowiadania, w którym słowa mają magiczną moc zaklęcia lub modlitwy, o czym pisze m.in. Jerzy Kamionowski[1]. Cykliczne powracanie przez Sethe i innych byłych niewolników do traumy z przeszłości jest specyficznym rytuałem, który nie tylko umożliwia czytelnikowi wgląd w alternatywną wersję historii, ale też jest jedyną szansą dla głównych bohaterów na zejście z drogi autodestrukcji. Opętana Sethe omal nie umiera z głodu. To dorastająca córka Denver ratuje Sethe od ducha Umiłowanej; Denver, która odkrywa własne miejsce w całej historii i przywołuje na pomoc wspólnotę murzyńską. Uwzględnienie dwóch kodów wzmacnia też ogólne przesłanie powieści – oskarżenie rasizmu i jego konsekwencji. 


Trudno więc zakładać, że wszyscy już wiedzą, jaki zamysł leży u podstaw fabuły tej powieści. A jednocześnie nie da się pisać o „Umiłowanej”, nie zdradzając jej fundamentalnego sekretu. Bo tak jak w kryminale Morrison stawia tu przed czytelnikami zagadkę do rozwikłania, tyle że proces dochodzenia do prawdy ma wymiar nie rozrywkowy, lecz traumatyczny. Sferą tajemnic jest ludzka pamięć i rządząca nią zasada wyparcia. Powieść zaczyna się w sposób raptowny i rwany: „124 był nawiedzony. Pełen dziecięcego jadu”. Jakaś rodzina w połowie XIX wieku żyje w domu prześladowanym przez ducha, wszystko, co ważne, już się wydarzyło, ludzie pomarli, inni uciekli, została tylko starzejąca się matka z dorosłą córką. Nagle zjawia się mężczyzna z przeszłości matki – ale jakiej przeszłości? Co ich łączyło? Bohaterowie rozmawiają ze sobą kodem niełatwym do złamania. W ich życiu trauma została tak ściśle spleciona z codziennością, że nie sposób już powiedzieć, gdzie zaczyna się krzywda. Nawiedzający rodzinę duch jest prawdopodobnie jej echem, ale to realne wydarzenie z przeszłości – a nie wątki rodem z opowieści bizarnych – decyduje o tym, że „Umiłowana” może również aspirować do miana horroru.

Sethe, główna bohaterka „Umiłowanej”, przechodzi drogę tyleż straszną, co typową dla niewolniczego losu. Książka została zadedykowana przecież „co najmniej sześćdziesięciu milionom” ofiar transatlantyckiego handlu niewolnikami. „Typowe doświadczenie” oznacza więc zracjonalizowaną sytuację instytucjonalnej przemocy – odczłowieczenia, które nie jest ekscesem, ale istotą systemu. Nieważne, jakich drobnych gestów miłosierdzia Sethe mogła zaznać od właścicieli plantacji – czy były to ofiarowane w prezencie ślubne kolczyki, czy okupiona ciężką pracą wolność dla jej teściowej – niewola to stan psychicznego piekła, jakiego wolny człowiek nigdy nie zrozumie. Gdy Sethe morduje swoje dziecko, przysłany po nią biały parobek zastanawia się: „Po co ona uciekła i to zrobiła? Z powodu bicia? Do diabła, jego samego zbili z milion razy, chociaż był biały. Raz tak mocno go sprali, że wpadł we wściekłość i rozwalił wiadro od studni”. W przypadku „Umiłowanej” Toni Morrison, za sprawą cyklicznych powrotów do samej traumy i uwzględnienia wszystkich głosów i wersji narracji widzimy efekt terapeutyczny. Opowiadanie również i tutaj stanowi pewien rytuał i ma moc oczyszczającą – pozwala nie tylko na odkrycie prawdziwego sprawcy mordu, ale też napiętnowanie rasizmu i zdiagnozowanie jego katastrofalnych skutków. To dzięki tym fragmentom powieści zyskują uniwersalne głęboko humanitarne przesłanie – głównym bohaterom, ofiarom i agentom zbrodni zostaje zwrócone człowieczeństwo zawłaszczone wcześniej przez dyskurs rasistowski. Do takich fragmentów należą niewątpliwie części zamykające „Umiłowaną” ze słynnym powtórzeniem „To nie była historia do opowiedzenia” oraz wątek dotyczący życia Sethe z Umiłowaną.

Toni Morrison skłania się ku eksponowaniu symbolicznej wymowy scen, zdarzeń i bohaterów. Nadpisany nad historią Margaret Garner (Sethe) wątek paranormalny przenosi indywidualny dramat w sferę losu zbiorowości. Prawdziwa opowieść staje się więc przypowieścią o cechach religijnych. Jednocześnie narracja została zbudowana z tropów psychoanalitycznych – w niezrozumiałych z początku drabinach zdań wyparte przebija się z czasem do świadomości. Zakończenie „Umiłowanej” otwiera słynna charakterystyka samotności, która równoważy wcześniejsze rytualne uzdrowienie Sethe. To, że Sethe udaje się pozbyć ducha córki i uzmysłowić sobie, iż to Nauczyciel ponosi główną winę za zbrodnię, nie jest tożsame z odzyskaniem pełnego spokoju ducha. Niewolnictwo naznacza w taki sposób, że pełna „rekonwalescencja” okazuje się niemożliwa. Możliwe staje się za to wzajemne wsparcie Afroamerykanów, którzy przeszli przez podobną traumę, i tworzenie lepszej przyszłości dla dzieci, które na szczęście nie mają tak traumatycznych doświadczeń.

Sethe pozostaje jednak ze świadomością żywej pamięci, której częścią jest Umiłowana: „Ale jest również inna samotność, która lubi wędrować. Na taką kołysanie nie zda się na nic. Ta jest żywa, samodzielna. To coś suchego, rozpraszającego się, co wydaje dźwięk podobny do tupotu stóp nadchodzących z bardzo odległego miejsca”. Jest to indywidualna, najbardziej bolesna część historii niewolnictwa, której nie znajdziemy w żadnym zapisie historii oficjalnej. Nawet jeżeli tylko Sethe słyszy kroki Umiłowanej i widzi jej ślady i jest przez to jedyną, która nie może zapomnieć o jej istnieniu, musimy liczyć się z tym świadectwem. Świadectwem, które nigdy nie będzie mieć siły przekonywania i wiarygodności zapisanych dokumentów, ale też świadectwem, oddającym o wiele bardziej adekwatnie ludzkie uniwersalne poczucie straty i żal, którego nikt nie jest w stanie zracjonalizować i wyciszyć. Jest to bardzo muzyczny fragment narracji; kroki Umiłowanej powracają w nim jak akordy, a fraza „To nie jest historia do opowiedzenia” staje się refrenem. Doświadczania muzyki również w pełni nie jesteśmy w stanie opisać, stąd niewątpliwie ta poetycka strategia. „Przy strumieniu na tyłach 124 ślady jej stóp przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą. Są takie znajome. Do tych śladów będą pasować zarówno ślady dziecka, jak i dorosłego. Ale wystarczy unieść stopę, a ślady znowu znikają, jakby nikt tamtędy nie przechodził. Stopniowo wszystkie ślady giną i zapomina się nie tylko o odciskach stóp, ale i o tym, co tam w ogóle jest. Reszta jest pogodą. Nie oddech zapomnianej, niezaliczonej do żywych, lecz wiatr w okopach, wiosenne lody topniejące zbyt gwałtownie. Tylko pogoda. Z pewnością nie natarczywe domaganie się pocałunku”.

Od interpretacji tego fragmentu zależy też zrozumienie relacji Sethe z Umiłowaną. Jak wspominałem, Umiłowana jednocześnie jest i nie jest zjawą; Sethe jednocześnie jest i nie jest szalona. Ta dwoistość w konstrukcji głównej bohaterki i najważniejszego w tej powieści wątku może dotyczyć ambiwalencji zapisywania historii kolonizatorów i kolonizowanych. Nie istnieje tak pojemna narracja, która byłaby w stanie pogodzić te dwie relacje. Umiłowana jest pewnego rodzaju anomalią i takie też miejsce pozostawiono historiom kolonizowanych w dyskursie imperialnym. Co gorsza, historia Umiłowanej jest jedną z tych historii, którą nie można się pochwalić,  sami Afroamerykanie woleliby ją zapomnieć. Jednak „historie nie do opowiedzenia” są częścią naszego bagażu, bo gdy staramy się zaprzeczać ich istnieniu, fałszujemy historię i naprawdę stajemy się współwinni. Ludzie dotknięci traumą na zawsze pozostaną samotni w swoim doświadczeniu, ale nie usprawiedliwia to wygodnej strategii klasyfikowania ich jako tylko i wyłącznie ofiary szaleństwa.

Osadzając problem wyboru Sethe w szerszym kontekście, Morrison przechodzi do jego ujawnienia zarówno poprzez dostarczenie informacji z 1856 roku, aby czytelnik mógł zrozumieć, co się stało Sethe, kiedy łapacze niewolników przybyli pod numer 124, aż do momentu, gdy do tego domu przybył Paul D i w miarę budowania między nimi bliskości zapytał Sethe o dziecko. Rozdzielenie napięcia poprzez prezentację wyboru Sethe z trzech perspektyw: białego człowieka (Nauczyciela), który razem z innymi łapaczami niewolników przybywa do Cincinnati po Sethe i jej dzieci, przyjaciela Sethe i jej teściowej, Stamp Paida, oraz samej Sethe, jest decydującym zwrotem w rozwoju akcji powieści. Każda z tych trzech wypowiedzi może być rozumiana jako kierownictwo etyczne Morrison. Pierwsza relacja należy do Nauczyciela, reprezentanta białych. „Dwoje leżało z otwartymi oczami w trocinach. Z trzeciego lała się krew po sukni tej baby, po którą przyjechali. Opowiadał o niej nauczyciel, że potrafiła robić świetny atrament, gotować smaczne zupy, prasować jego kołnierzyki tak, jak sobie życzył, a na dodatek mogła jeszcze rodzić przez co najmniej dziesięć lat. Ale teraz baba oszalała wskutek niewłaściwego potraktowania przez siostrzeńca, który za mocno ją zbił, udzielając nauczki, i sprawił, że uciekła”. Ten sposób prezentacji wyboru Sethe, choć jest pierwszym krokiem do rozwiązania zagadki, wzmaga tylko niepokój czytelnika. Dotychczas bowiem widzimy Sethe z wewnętrznej perspektywy z punktu widzenia osób, które są jej przyjaciółmi czy bliskimi. W momencie odczytywania tego fragmentu, czujemy emocjonalną, psychologiczną i moralną irytację – widzimy ją z zupełnie innej, obcej perspektywy. Ktoś mówi o niej „ta kobieta”, „ta baba”, „to stworzenie”, porównując ją do konia i psa. Nauczyciel traktuje Sethe jakby była zwierzęciem, ale nie tylko to drażni w jego ujęciu. Drażni przede wszystkim instrumentalne podejście do Sethe. Nauczyciel patrzy na nią z punktu widzenia własnej straty, a nie z perspektywy samej Sethe i jej dzieci.

Według Slavoja Žižka wizja powrotu zmarłych zza grobu jest jedną z fantazji leżących u podstaw współczesnej popkultury, i chociaż powieść Morrison pod żadnym pozorem nie jest jej wytworem, to zdecydowanie obraca się ona wokół motywu powrotu zza światów. Dzieciobójstwo, na jakie natrafiamy na kartach ,,Umiłowanej", nie jest jednak punktem kulminacyjnym narracji, lecz jedynie przyczynkiem do dalszych wydarzeń. Gdy Sethe zostaje wypuszczona z aresztu, dom, w którym mieszka wraz z matką swojego męża oraz trójką dzieci, synami Howardem i Buglarem oraz córką Denver, zostaje nawiedzony przez ducha pełnego dziecięcego jadu, który pozbawia mieszkańców Bluestone Road 124 resztek spokoju. Jego obecność manifestuje się na wiele sposobów: domownicy słyszą raczkujące niemowlę wspinające się po schodach, widzą odciski dziecięcych dłoni pojawiające się na świeżo upieczonym cieście oraz ożywione przedmioty (w jednej ze scen Denver obserwuje jak klęcząca w modlitwie Sethe jest obejmowana przez swoją suknię) czy wreszcie są świadkami tego, jak niewidzialna siła z wściekłością ciska ich psem o ścianę. I chociaż ten złośliwy duch zostaje przegnany, jego obecność okazuje się jedynie preludium przed nawiedzeniem właściwym: oto na progu domu Sethe pojawia się anonimowa, osiemnastoletnia, nieumiejąca wyjaśnić swojego pochodzenia Afroamerykanka. Umiłowana [trauma] zagarniała wszystko, co było najlepsze: najwygodniejsze krzesło, największą porcję, najładniejszy talerz, najbardziej jaskrawą wstążkę do włosów. Im więcej brała, tym Sethe stawała się bardziej wylewna – wyjaśniała i opisywała, ile przecierpiała, jak się poświęcała dla swych dzieci: odganiała muchy w altance, wczołgiwała się na kolanach do przybudówki. Nic z tego wszystkiego nie robiło spodziewanego wrażenia. Umiłowana [trauma] oskarżała ją o porzucenie. O to, że była niedobra, że nie uśmiechała się do niej. Powtarzała, że były takie same, miały taką samą twarz, więc jak mogła ją zostawić? Sethe płakała, tłumacząc, że nigdy jej nie porzuciła, ani nie miała takiego zamiaru, tylko musiała wysłać dzieci daleko od Domowej Przyjaźni, że przez cały czas miała dla niej mleko i że miała również pieniądze na kamień nagrobny, tylko że było ich za mało. Jej plan polegał na tym, aby wszyscy razem znaleźli się po tamtej stronie, na zawsze. Umiłowanej [traumy] to nie interesowało. Mówiła, że kiedy płakała, to nikt się nie zjawiał. Że leżeli na niej umarli. Że nie miała niczego do jedzenia. Duchy bez skóry wkładały jej do środka palec i w ciemnościach mówiły do niej „umiłowana”. Umiłowana [trauma] była dla niej ważniejsza i znaczyła dla niej więcej niż ona sama. Że mogą w każdej chwili zamienić się miejscami. Że jest gotowa oddać swe życie, i każdą jego minutę i godzinę, by cofnąć choćby jedną łzę Umiłowanej [traumy].

Tak oto Morrison doprowadza czytelników swojej powieści do kulminującej sceny, w której trzydzieści Afroamerykanek pielgrzymuje, „aby na powrót wcielić posesję przy Bluestone Road 124 do swojej społeczności” oraz wspólną modlitwą przegnać widmo Umiłowanej. Jest to jeden z najpotężniejszych fragmentów powieści – modlące się na kolanach kobiety otaczają dom, a zaalarmowane ich obecnością Sethe i Umiłowana wychodzą na ganek, gdzie uderza je wzbierająca, głęboka fala modlących się głosów, która załamuje się na przeżywającej swoisty chrzest Sethe. W obliczu wybaczenia i akceptacji oferowanych przez wrogą niegdyś społeczność, Sethe opuszcza swoją zmarłą córkę i – wreszcie zdolna do tego, by sobie wybaczyć – rzuca się w ramiona swoich sąsiadek. Rany na sercu i pamięci Sethe ulegają zabliźnieniu, a stojąca w słońcu, naga i uśmiechnięta Umiłowana zostaje wygnana – część egzorcyzmujących ją kobiet mówi, że zniknęła, inne zaś twierdzą, że eksplodowała na ich oczach. Te niedomówienia nie niosą jednak ze sobą żadnej wagi: Umiłowana należała do Sethe, była widmem przywołanym z jej pamięci, i chociaż w oczach każdego z bohaterów istniała inna jej wersja, to właśnie Sethe położyła kres jej istnieniu.

 

 

 

 


[1] J. Kamionowski Stany Zjednoczone Amnezji: niekomunikowalność doświadczeń pierwotnych a pamięć głęboka w „Umiłowanej” Toni Morrison, w: W kanonie prozy amerykańskiej, red. L. Pędich, Academica–Wydawnictwo SWPS, Warszawa 2009.

 

30 listopada 2022

Utwory zebrane

 

„Utwory zebrane”

Izaak Babel

Autor/ Izaak Emmanuilowicz Babel urodził się 13 lipca 1894 roku w Odessie w rodzinie żydowskiego kupca. Niemal całe dzieciństwo spędził w żydowskiej dzielnicy tego miasta - Mołdawance. Świat dzieciństwa - żyjące na granicy nędzy żydowskie rodziny, sklepiki, port, a przede wszystkim malowniczy świat odeskich przestępców, opisał po latach w „Opowiadaniach odeskich". Babel został aresztowany 16 maja 1939 r. Po kilku dniach przesłuchań przyznał się do antyradzieckiej działalności trockistowskiej, współpracy z wywiadami francuskim i austriackim oraz związków z organizacją terrorystyczną planującą zamordowanie Stalina. Izaak Babel został rozstrzelany 27 stycznia 1940 r. Jego ciało złożono do zbiorowego grobu na terenie dawnego Dońskiego Monasteru w centrum Moskwy.

Tłumaczenie/  Jerzy Pomianowski

Język oryginału/ rosyjski

Tematyka/ „Utwory zebrane'' Babla zaopatrzone są znakomitym wstępem Jerzego Pomianowskiego, opowieścią o pisarzu i jego czasach. W tym eseju dźwięczy nuta osobista - to także rozrachunek pisarza z własnym czasem. Rozrachunek nowy i przenikliwy. Był mistrzem pierwszych zdań. Był też mistrzem zdań drugich i wszystkich kolejnych. Być może tkwi to gdzieś w stylu pisania, tematyce, spojrzeniu na świat, doświadczeniach całego narodu, jak i poszczególnych jednostek czy wreszcie w smutku przebijającym się z kart wielu powieści. Słowa, zdania, historie - są w stanie zawładnąć czytelnikiem, wciągnąć go w swoją orbitę by wreszcie, po przeczytaniu, porzucić jak rozbitka na brzegu codzienności. Owszem, bogatszego o setki doświadczeń, ale już tęskniącego za stałym lądem nowych wrażeń. To tkwi w naszych duszach, to zbliża niesamowicie, kołysze. Dobrze, że literatura ta żyje, ba, ma się coraz lepiej i dorabia nowych wydań.

Główny motyw/ Babel był świadkiem walk i pogromów od Berdyczowa aż po Zamość, widział triumfalny pochód konnicy Siemiona Budionnego na zachód „po trupie Polski” i jej sromotny odwrót po kontrofensywie „białopolaków” w sierpniu i wrześniu 1920 roku. Nikomu nie udało się równie sugestywnie ukazać apokalipsy kresów, końca dawnej Rzeczypospolitej z jej magnackimi pałacami i kościołami, zagłady galicyjskich sztetli. Babel opisał wszystko: bezmyślne okrucieństwo kozaków, wyrzynanie polskich jeńców, gwałty i mordy na Żydach. Z prowadzonego przezeń „Dziennika 1920”, który ukazał się wiele lat po śmierci autora wynika jednak, że jeszcze mniej niż narrator książki Lutow (pseudonim Babla) wierzył w nadejście nowej, świetlanej przyszłości.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) wszyscy mówią, że walczą o sprawiedliwość i wszyscy grabią”.

„(…) chcemy oświecenia, a brak nam oświetlenia (…)”.

(…) cmentarz zarósł trawą, widział Chmielnickiego, teraz widzi Budionnego, nieszczęśni tutejsi Żydzi, wszystko się powtarza, teraz znowu – Polacy – Kozacy – Żydzi – powtórka przeraźliwie dokładna, nowy element – komunizm”.

„W całej tej historii najbardziej mi szkoda niedopitej herbaty, dziwne, jak mi szkoda. Myślę o tym całą noc i nienawidzę wojny”.

„Co jest osobliwością galicyjskich miast? Mieszanina niechlujnego, ociężałego Wschodu (Bizancjum i Żydzi) z niemieckim Zachodem piwoszów”.

„(…) to nie rewolucja, tylko bunt dzikiego sobiepaństwa”.

„Koń to zbawca, to czuje się w każdym momencie, a jednak potrafią nieludzko je bić”.

„Niech przeklęty będzie los żołnierza, wojna, zamienia w motłoch młodych, zadręczonych, zdziczałych, jeszcze zdrowych ludzi”.

„Na stole dymiła garbata świeca – złowrogie ognisko marzycieli”.

„Gdzie można dostać żydowską chałkę, żydowską szklankę herbaty i odrobinę tego byłego Boga w szklance herbaty?”.

„Wszystko podległe jest śmierci”.

„Kronika powszednich zbrodni przytłacza mnie niezmordowanie jak wada serca”.

„(…) za dziedzicowymi świniami chodził, póki nie dostał od życia paska na naramiennikach (…)”.

„Zginiemy za kiszony ogórek i rewolucję światową”.

„Kucharze mają dużo do czynienia z mięsem martwych zwierząt i żarłocznością żywych, dlatego w polityce kucharze szukają rzeczy oderwanych”.

„Bo własna koszula bliższa ciału niż cudza skóra”.

„Nazywa się, że jesteśmy ludźmi, ale paskudzimy gorzej niż szakale. Wstyd przed tą ziemią…”.

„Kto w młodości nie drzemał w rogu kanapy na piersi gimnazjalistki, którą zdarzyło się przypadkiem spotkać na drodze życia?”.

„(…) ludzie są dobrzy. Tylko nauczono ich myśleć, że są źli, no to w końcu uwierzyli”.

„Co to za życie, kiedy człowiek już nie żyje?”.

„Żadne żelazo nie może wejść w ludzkie serce z tak mrożącą siłą jak kropka w porę postawiona”.

„Głupia starość nie mniej jest żałosna niż tchórzliwa młodość”.

Przeżył tylko 46 lat, ale - nawet jak na warunki Rosji Sowieckiej - wyjątkowo intensywnie. Niewielki wzrostem, przedwcześnie wyłysiały, w śmiesznych drucianych okularkach. Służył ochotniczo w osławionej Czeka, czyli Ogólnorosyjskiej Nadzwyczajnej Komisji do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, potem politykował w Ludowym Komisariacie Oświaty, brał udział w tzw. karnych ekspedycjach żywnościowych w 1918 r., a w kwietniu 1920 r. zaciągnął się do I Armii Konnej, jako korespondent polowy „Czerwonego Kawalerzysty”, gazety frontowej I Konnej Brygady Budionnego i w jej szeregach ruszył na Warszawę. Ale był też pisarzem, jednym z największych w XX wieku. Stworzył własny nowatorski język do pokazania świata, jaki oglądał. Trudno znaleźć kryterium, aby Izaaka Babla potępić, albo rozgrzeszyć.

W dokumentach stoi, że nazywał się Isaak Emmanuiłowicz Babel, choć niektórzy jego biografowie dowodzą, że według zapisu Rabinatu Odeskiego nazywał się Isaak Manjewicz Bobel. Urodził się w Odessie w 1894 r. wywodził z zamożnej, kupieckiej rodziny żydowskiej, specjalizującej się w artykułach żelaznych. Był synem Emanuela Ickowicza Bobla i Fejgi Bobel. Miał siostrę Mere (później, na emigracji nazywała się Marie Szaposznikow). Babel spędził dzieciństwo w Mikołajowie, 90 km od Odessy, ale też w żydowskiej dzielnicy tego miasta - Mołdawance. Świat jego dzieciństwa to żyjące na granicy nędzy żydowskie rodziny, sklepiki, port, a przede wszystkim malowniczy świat odeskich przestępców. Kupieckie pochodzenie sprawiło, że uczył się w prywatnym, elitarnym Instytucie Mikołaja I. Szybko uznano go za wunderkinda - znał biegle jidysz, hebrajski, rosyjski i francuski, w którym jako piętnastolatek pisał swoje pierwsze utwory. Ponadto uczył się gry na skrzypcach oraz błyskawicznie zapamiętywał rozbudowane ustępy z Talmudu. Po maturze rozpoczął naukę w Kijowskim Instytucie Finansów, gdzie zresztą poznał swoją przyszłą żonę - Eugenię Gronfejn. Po ukończeniu studiów w 1915 r., w związku z działaniami wojennymi, został ewakuowany do Saratowa. Następnie dotarł do Petersburga, gdzie rok później, dzięki protekcji Maksima Gorkiego, zadebiutował na łamach czasopisma „Letopiś”. Już wtedy nazywano go, m.in. przez Władimira Majakowskiego, „wschodzącą gwiazdą” literatury rosyjskiej. Został – jak sam mówił – mistrzem w gatunku milczenia. Zapłacił za to życiem, zamordowany 27 stycznia 1940 roku na polecenie Stalina. Zachował się wyrok z własnoręcznym podpisem przywódcy, na liście jest ponad sześćset nazwisk skazanych. Strzał w głowę oddał najsłynniejszy stalinowski zabójca, kapitan Wasilij Błochin; ten sam, który niespełna trzy miesiące później, już jako major, kierował masowym mordem polskich oficerów i policjantów internowanych w obozie w Ostaszkowie. Według ostrożnych szacunków podczas 30-letniej służby osobiście zastrzelił kilkadziesiąt tysięcy osób. Mało kto wie, że po Bablu zostały zapiski. Jerzy Pomianowski pisze: „Notatnik przechowała w Kijowie M.J. Owrucka, a Tatiana Stach, przyjaciółka pisarza, przekazała rękopis Antoninie Pirożkowej w czasie, gdy ta nie była pewna, czy jest już wdową, czy tylko drugą żoną aresztowanego. Rękopis okazał się jedynym zachowanym manuskryptem tego autora: wszystkie inne notaty, bruliony, zaczęte dzieła wzięto na zawsze pod klucz razem z nim 16 maja 1939 r. Po 266 dniach przerażającego śledztwa oddano Babla pod sąd wojenny, mimo, a może właśnie dlatego, że odwołał wszystkie wymuszone zeznania obciążające innych pisarzy i przyjaciół z Pierwszej Konnej. Dwudziestego szóstego stycznia 1940 roku, w gabinecie Berii w moskiewskim więzieniu Butyrki, trójka sędziów, po procesie, który odbył się bez obrońcy i trwał 20 minut, skazała na śmierć Izaaka, syna Emanuela Babla, bezpartyjnego, urodzonego w Odessie, Żyda, literata. Zastrzelono go przed świtem następnego dnia: żonę przez lata zwodzono niepewnością, co do jego losu”.

Babel chętnie mamił czytelników, sugerując, że jest bohaterem swoich opowieści. Fabułę jednego z najlepszych opowiadań „Moje pierwsze honorarium” zasłyszał od znajomego, który nie mając czym zapłacić prostytutce, wmówił kobiecie, że jest jej „siostrą”, czyli męską dziwką, i że nigdy jeszcze nie miał kobiety. To z tego tekstu pochodzi jedno z najlepszych pierwszych zdań w dziejach literatury światowej: „Mieszkać wiosną w Tyflisie, mieć dwadzieścia lat i nie być kochanym – to nieszczęście”. Ale ta historia naprawdę wydarzyła się w Petersburgu, nie w Tbilisi, a Babel w wieku dwudziestu lat mieszkał w Kijowie, gdzie poznał siedemnastoletnią Eugenię, swoją przyszłą żonę. Był mistrzem pierwszych zdań. Był też mistrzem zdań drugich i wszystkich kolejnych. Takiego stylisty nie było w Rosji od czasów Gogola, skądinąd także przybysza z Ukrainy. Jego pierwsze opowiadania ukazywały się w gazetach w Kijowie, Odessie i Tbilisi, gdzie zamieszkali z żoną po ślubie. Ale prawdziwą karierę zrobił w 1923 roku, gdy zaczęły go drukować gazety moskiewskie, skupiające tzw. poputczyków („towarzyszy podróży”), czyli autorów, którzy nie byli komunistami ani członkami partii, lecz popierali nowy ustrój. Większość nie dożyła końca lat trzydziestych.

Babel wykorzystał swoje pięć minut sławy – i względne złagodzenie reżimu w połowie lat dwudziestych – by wysłać za granicę matkę, siostrę i żonę; jego córka Natalia urodziła się w 1929 roku w Paryżu. Sam jednak wrócił do Moskwy, gdzie wiódł życie sowieckiego literata: brylował na salonach prominentów, żył na wysokiej stopie, miał wiele kochanek, które lgnęły do niego, choć nie był ideałem urody, spłodził kilkoro dzieci. Wśród znajomych miał wielu wojskowych, którzy cenili jego najsłynniejszą książkę- „Armię konną”, zbiór opowiadań o wojnie polsko-sowieckiej 1920 roku. Babel wziął w niej udział, jako korespondent gazety „Czerwony kawalerzysta” pod fałszywym, rosyjskim nazwiskiem Lutow. Przyjął je, by nie prowokować nastawionych antysemicko kozaków. Dziennik, prowadzony przez pisarza w ciągu kilku miesięcy, gdy obserwował z bliska okrucieństwo wojny, stał się podstawą książki „Armia Konna". Ten literacki fresk o rewolucji i wojnie szybko zyskał sławę arcydzieła literatury radzieckiej, mimo że pisarz negatywnie przedstawił radziecką armię. 


Jesienią 1928 r. Siemion Budionny oskarżył Babla na łamach „Prawdy" o szkalowanie w „Armii Konnej” bohaterów rewolucji. Nad pisarzem zebrały się czarne chmury, choć na razie uratowało go wstawiennictwo Maksyma Gorkiego. Babel załatwił wyjazd za granicę całej swojej rodzinie, sam jednak został w Rosji, mimo że w Europie był pisarzem znanym i cenionym. „Armia konna” była literacką sensacją, ale wkrótce przebiły ją „Opowiadania odeskie”, zbiór opowieści o żydowskich gangsterach z rodzinnego miasta pisarza. Także w tym wypadku zasadniczym tematem książki jest zmierzch dawnego świata, po którym została tylko legenda. Mit Odessy, słynne w całym dawnym sojuzie odeskie odzywki i anegdoty, specyficzna subkultura, kojarzona z czarnomorskim portem, są w dużej mierze dziełem Babla, najsłynniejszego, obok rewolucjonisty Lwa Trockiego i syjonisty Ze’ewa Żabotyńskiego, syna Odessy.

Wydanie „Armii konnej” spotkało się z protestami Budionnego, który nazwał pisarza „degeneratem od literatury”. Ponownie pomogła jednakże interwencja Gorkiego, którego Babel był protegowanym. Dzięki niej książka nie tylko nie została zakazana przez cenzurę, ale szybko przetłumaczono ją na wiele języków. Warto w tym kontekście przytoczyć znamienną odpowiedź rosyjskiego poety Siergieja Gandlewskiego na postawione przez niego samego pytanie, czy książka „Armia Konna” jest za rewolucją, czy przeciw?  To właśnie sam czytelnik musi odpowiedzieć sobie na tak postawione pytanie. Za odpowiedzią na tak przemawia fakt, że w pełnym okrucieństwa wydźwięku książki Babla wyraźnie czuje się silną autorską nutę szczerego zachwytu brawurą i ekscesami wojny domowej, co zresztą spowodowało, że jednak była ona do przyjęcia (choć z zastrzeżeniami) dla reżimu bolszewickiego. Natomiast za odpowiedzią na nie przemawiają opisy kozaków Budionnego, których łączy miłość do koni i nieprawdopodobna skłonność do przemocy: mordowanie jeńców i gwałcenie kobiet w kolejnych miasteczkach przeplatają się niczym ponury refren w zapiskach tajnego korespondenta. Rolą dowódców jest tutaj nie ograniczanie przemocy, ale jej wzmacnianie, polityka wojenna realizuje się przez wykorzystanie niskich instynktów, grabieże, gwałty, pogromy.

U Babla mamy sytuację porównywalną do tego, kiedy w utworze malarskim tło stanowi swoisty obraz w obrazie, obraz zbudowany według własnych zasad. Przy tym przedstawienie tła w większym stopniu niż przedstawienie postaci na pierwszym planie jest podporządkowane zadaniom dekoracyjnym (Uspieński 1977, 205). Zazwyczaj obraz scenerii zawiera się w jednym bądź dwóch — trzech zdaniach, wplecionych w tok narracji albo też stanowiących zaskakującą puentę, co przywołuje na myśl obrazowo kończące się opowieści chasydów, gdy między nimi a miniaturowymi opowiadaniami Babla zechcemy dostrzec zbieżność (Buber 1986). Krótki opis scenerii przerywający narrację albo też wypowiedź którejś z postaci daje świadectwo obecności narratora Lutowa, gdyż taka wizja świata dostępna jest tylko jemu. (Nazwisko to, stanowiące skróconą kombinację nazwisk dwóch twórców nauki kabalistycznej - Izaaka Lurii i Izraela Towa, przybrał Babel, idąc na front).  

Uwaga narratora skupia się na tym, co dzieje się wokół. Następnie wydarzenia „zatrzymują się w kadrze”, a jego wzrok kieruje się na pejzaż, na niebo, narrator zmienia się w obserwatora tła, na którym rozegrały się zdarzenia. Kreśli jego obraz niezwykle bogatym językiem, nasycając go figurami retorycznymi, niektórym szczegółom np. obrazowi schyłku dnia, „umierającego dnia”, nadając znaczenie mistyczne. Rzeka u Babla oscyluje wokół pojęć „życie” i „śmierć”, niekiedy wzajemnie się przenikających. Pojawiający się tu motyw śmierci, pozwalający badaczom szukać analogii do Dantego (Andruszko 1993, 14), stanowi też istotny składnik stereotypu ludowego i jest poświadczony bogatą egzemplifikacją obrzędowo-znaczeniową. Wątki śmierci w zestawieniu z rzeką powtarzają się w bajkach, pieśniach, balladach i legendach, w przepowiedniach i zagadkach, tworząc pewien zwarty typ konotacji, który stanowi językową ilustrację omawianego schematu (Masłowska 1990, 198). Motyw rzek spływających krwią (por. odwołującą się do różnych doznań metaforę: зап ах крови каплет ) powtarza się również i wiąże z opiewaną często rzeką jako miejscem walki i śmierci. Wraz ze zmieniającym się nastrojem i tonacją kolejnych obrazów, zmienia się natężenie ruchu, lekki wiatr zastępują częste u Babla metaforyczne sztandary (штаидары заката веют), pojawia się dźwięk (она [река] полна гула, свиста и песен), pojawia się zapach spływającej krwi (por. przytoczoną wyżej metaforę). Sztandar, znak bojowy budzący zapał, entuzjazm, przybiera u Babla znaczenie zwiastuna niebezpieczeństwa, śmierci, ujawnia się w takim wypadku konotacyjna warstwa jego znaczenia, którą pisarz traktuje, jako wartościującą. Ów komponent konotacyjny tworzy fakultatywną, aktualizowaną warstwę znaczenia — bierzemy tu pod uwagę predyspozycje całego połączenia powiewające sztandary, mroczne sztandary, pojawiające się w porównaniach w zaskakującym nieraz zestawieniu z kolorem mroku, czerwienią, blaskiem metalu, ruchem. U Babla także pojawia się wątek klasowy – ten uczestnik pierwszej wojny światowej, dziennikarz, zwolennik rewolucji, w czasie krótkiej kampanii przeciwko Polsce dostrzega nagle, jak łatwo spuszcza się z łańcucha średnio cywilizowanych Kozaków, widzi, że powstaje wtedy siła, której właściwie nikt nie będzie się w stanie sprzeciwić. Konarmia jest zaś posłusznym i ślepym narzędziem w rękach dowódców: „Ileż to oficerskich głów pościnali. Gazetę czytają, ale tak słabo rozróżniają nazwiska, jak łatwo to wszystko wywrócić na nice”. W innym miejscu zestawia główne cechy kozackich żołnierzy: „rewolucyjny zapał” i „zwierzęce okrucieństwo” – widzi już, że ich połączenie doprowadzi do kataklizmu. Babel równie często jak w przyszłość wybiega w przeszłość: pochód nowej armii kojarzy mu się, bowiem ze średniowieczem, tak samo towarzyszą jej pogromy żydowskie, przemoc wobec kobiet i cywilów: „Dziewczęta i kobiety ledwie powłóczą nogami”.

Jerzy Pomianowski tak podsumowuje jego wojenne doświadczenia: „Udział w polskiej kampanii wywarł na poglądy i przewidywania Babla podobny wpływ, jaki miało dla George’a Orwella, Arthura Koestlera czy Nicoli Chiaromonte doświadczenie, wyniesione z wojny domowej w Hiszpanii. Poszli bronić rewolucyjnej demokracji. Zobaczyli, jak każe rozumieć ją Moskwa. Gruntownie przemyśleli własne poglądy i w znakomitych swoich książkach dali wyraz wnioskom”. Ponoć po Odessie chodziły wówczas słuchy, że „główną cechą charakteru pisarza jest nieposkromiona ciekawość”. „Toż cała Odessa go zna: chce wszystko wiedzieć, wszystko widzieć, jest gotów zafundować suty obiad damie pod dziwacznym warunkiem: zajrzenia do zakamarków jej damskiej torebki” - pisano w recenzjach.

Ale to dzięki temu potrafił w 13 opowiadaniach oddać charakterystyczny świat Odessy. Główną postacią jest w nich Benia Krzyk - słynny odeski bandyta i awanturnik, który wraz ze swoją grupą bandytów prowadzi hulaszcze życie. Zabija przestępców, którzy według niego dopuścili się zdrady jego gangu, a następnie podpala lokalne więzienie. Złodzieje, którym udało się je opuścić , stają się członkami jego bandy,  rozrastającej się do imponujących rozmiarów. Wraz z nadejściem rewolucji październikowej Benia dołącza do Czerwonych, przyłączając swoją bandę do Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej.

Opowiadania to dowód prawdziwej literackiej klasy. Każde zdanie jest wycyzelowane. Uderza plastyczny język, giętko odzwierciedlający życie - jego urodę i brzydotę, a także trafnie ukazujący nastrój chwili czy ludzkie przywary, słabości, wzloty i upadki. Pisarz czaruje czytelnika stylem, w którym łączą się ciepły liryzm, ironiczny dystans i rubaszny humor. Babel zrobił z Krzyka domorosłego filozofa, który ma zdanie na każdy temat. Nawet na temat kobiet: „Pókiśmy młodzi, to nam się zdaje, że kobieta to jest rzecz, ale przecież to tylko słoma, która pali się od byle, czego…” - mówił Krzyk o swoim ożenku z córką Froima.

Fenomen Babla polega jednak m.in. na tym, że ten największy stylista rosyjski pierwszej połowy dwudziestego wieku prawie wcale nie pisał o Rosji. Akcja niemal wszystkich jego opowiadań rozgrywa się w granicach współczesnej Ukrainy. I niemal wszystkie mówią o tragicznym końcu żydowskiego życia: zagładzie galicyjskich chasydów i żydowskiej, przedrewolucyjnej Odessy. Jego przepustką do świata literatury – i petersburskiego gabinetu Gorkiego – były opowiadania zainspirowane folklorem żydowskim, literaturą jidysz, opowieściami z żydowskiego półświatka. To właśnie egzotyczna (z rosyjskiej perspektywy) tematyka żydowska utworów Babla zaintrygowała Gorkiego. Lecz tak naprawdę był to świat Żydów z dawnych kresów Rzeczypospolitej: Odessy, Berdyczowa, Brodów. Nie przypadkiem mistrzami Babla byli dwaj wybitni styliści, z których żaden nie pisał po rosyjsku: Guy de Maupassant i Szolem Alejchem. Pierwszy napisał jedne z najlepszych opowiadań w języku francuskim, drugi w jidysz „Dzieje Tewji Mleczarza”, które rozsławił hollywoodzki musical „Skrzypek na dachu”.

Dziś Izaak Babel znów jest klasykiem literatury rosyjskiej. W ostatnich latach można wręcz mówić o renesansie zainteresowania jego twórczością – nie tylko na Ukrainie, w Izraelu czy Ameryce, gdzie ukazały się nowe przekłady jego dzieł, ale także w Rosji. Babel jest wspólnym mianownikiem rosyjskiego i żydowskiego imaginarium: co piąty mieszkaniec Izraela wywodzi się z dawnego ZSRR (a większość amerykańskich Żydów – z dawnego Imperium Rosyjskiego, głównie z terenu zaborów). Jego książki zna każdy wykształcony Rosjanin. I wielu Żydów.  W Bablowskiej opowieści czytanej dzisiaj widać nie tylko chęć opowiedzenia o prawdziwym obliczu pierwszej bolszewickiej wojny, ale przede wszystkim o żydowskim cierpieniu. Ukrywając się pod nazwiskiem prawosławnego studenta, Babel tym więcej uwagi poświęca żydowskim cierpieniom, jest to bowiem grupa, która pada ofiarą polskiego antysemityzmu i kozackiej fantazji. Osady przechodzą z rąk do rąk i rytuał przemocy rozpoczyna się wciąż od nowa.

Babel prowadzi swój dziennik jako zbiór wątków do rozwinięcia, ale ta gorączkowa konieczność zapisywania, zapamiętania zdarzeń stanowi dla dzisiejszego czytelnika niezwykłą wartość, rysuje się tu bowiem obraz furii autorskiej, gniewu na rewolucję, w którą sam na chwilę się włączył, a teraz zmaga się z rozczarowaniem, z konsekwencją własnego przyłączenia się do armii: „wszyscy kłamią, piszę dziennik działań, podają kartofle z masłem”. I tak szczytne ideały sprawiedliwości, gniew żydowskiego inteligenta, który uwierzył w internacjonalizm, topią się w misce z gorącymi ziemniakami. Babel pyta w końcu: „jesteśmy awangardą, ale czego? Ludność miejscowa oczekuje wyzwolicieli, Żydzi – swobód, a tu przyjeżdżają Kubańcy…”.

 

 

02 listopada 2022

Opowiadania nowojorskie

„Opowiadania nowojorskie”

Henry James

Autor/ (ur. 15 kwietnia 1843 w Nowym Jorku, zm. 28 lutego 1916) – amerykańsko-brytyjski pisarz, krytyk i teoretyk literatury. Dzięki fortunie dziadka rodzina nie znała problemów finansowych.

Tłumaczenie/ Barbara Kopeć-Umiastowska

Tytuł oryginału/ an-us „The New York Stories”

Tematyka/ Dziewięć opowiadań. Różnorodne portrety ludzi i miasta – Nowego Jorku z przełomu XIX i XX wieku. Od cierpko humorystycznego „Epizodu międzynarodowego”, opisującego podróż dwóch młodych Anglików za ocean, po „Niezły narożnik”, którego bohater powraca do Nowego Jorku po trzydziestu trzech latach nieobecności, by spotkać swojego sobowtóra; od Johna Lennoxa w „Historii pewnego arcydzieła”, poznającego dzięki obrazowi prawdę o swojej narzeczonej, po odkrywającą własną kobiecą tożsamość Catherine Sloper, bohaterkę „Placu Waszyngtona” – opowiadania, które wielu uważa za jedno ze szczytowych osiągnięć pisarza.

Główny motyw/ „Opowiadania nowojorskie” to podróż ścieżkami pamięci po mieście, którego już nie ma, migawki robione na przestrzeni czterdziestu lat. James, mistrz detalu i półcienia, rejestruje tu grę przelotnych spojrzeń i drobnych gestów, kreśli subtelny obraz relacji międzyludzkich i jak zwykle okazuje się wirtuozem niedopowiedzeń. Głównym tematem „Opowiadań nowojorskich” są uczucia oraz niuanse związków damsko-męskich. Autor ma dość ambiwalentny stosunek do kobiet. Jego bohaterki bywają chimeryczne, puste i egocentryczne. Bez skrupułów bawią się emocjami mężczyzn, a przy podejmowaniu życiowych wyborów przyświeca im troska o własną wygodną przyszłość. Inne zaś są naiwne, poddające się wpływom otoczenia i zbyt łatwo ulegające namiętnościom. Mężczyźni w oczach autora bywają znacznie bardziej złożeni i nie tak łatwo poddający się schematom.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Jej wielką zaletą był brak jakichkolwiek roszczeń i pretensji; tak jak jej uroda nie miała w sobie nic sztucznego, tak jej inteligencja pozbawiona była pedanterii, a życzliwość sentymentalizmu. Ta pierwsza cała tchnęła świeżością, dwie ostatnie – dobrym humorem”.

„Gdy mężczyzna zbliża się do wieku średniego, trudno mu z wdziękiem znosić takie wyróżnienie, jak narzeczeństwo (…)”.

„Jednak rzucało się w oczy, że jest bardzo zakochany – a przynajmniej bardzo wytrącony z równowagi”.

„-Boję się, że ja… czasem się boję, że ona właściwie mnie nie kocha. -Cóż, odrobina wątpliwości, nie zaszkodzi. To lepsze niż być zanadto pewnym uczucia i popaść w bezmyślność. Musisz tylko mieć pewność, że ty ją kochasz”.

„(…) nic tak nie studzi ferworu artysty jak ingerencja nielogicznej interesowności, czy to w jego, czy w cudzym imieniu”.

„(…) wszelkie zaloty rozpoczęte pośród najbardziej romantycznej scenerii w Europie są już w połowie udane”.

„Po raz pierwszy w życiu wzięła kogoś w niewolę, nic o tym nie wiedząc”.

„Dla niego miłość była namiętnością: dla niej, jak musiał przyznać, tylko prostacką rozrywką”.

„Nawet tysiąc wykrętów nie zastąpi szczerego wyznania (…)”.

„Nie może być ładne coś, co skończyło się tak brzydko”.

„Dawny amant zawsze jest niebezpieczny”.

„Czar prysł, a czaru nie da się ponownie skleić”.

„W rzeczy samej, o ile mi wiadomo, jedynie sentymentalne panny tak robią. Pragną mężczyzn dla jego wyglądu bądź dla pieniędzy i nadają swym uczuciom piękne nazwy”.

„Lepiej, żeby naprzykrzały ci się przyjemności niż ból”.

„Kobiety, które są młode w wieku lat czterdziestu pięciu, zapewne nie należą do kobiet zbyt interesujących”.

„Mężczyzna nie może się zalecać w szlafroku i kapciach”.

„Mężczyzna, który ustąpił kobiecej mądrości, zazwyczaj uważa, że powinien przekonać sam siebie, iż posłuchał głosu rozsądku”.

„Często się mówi, że obok wielkiej radości najbardziej figlarnym stanem ducha jest tylko wielka rozpacz”.

„Powiada się, że chociaż świat wielbi sukces, to nienawidzi ludzi sukcesu (…)”.

„(…) wiedzieć, czego się chce, to rzadko spotykana sztuka (…)”.

„Wyobraźnia wydaje się ostatnim miejscem, gdzie człowiek szukałby takiej osoby”.

„Szczytem jej ambicji jest być >modną<”.

„(…) w tych sprawach nie zna nawet abecadła”.

„Cóż, skoro istnieją ludzie inteligentni, których nie lubię, to chyba wolno mi polubić kogoś głupiego”.

„(…) nieszczęście uczyniło go bardziej interesującym, a nawet pomogło mu stać się modnym”.

„(…) dzień, kiedy człowiek zaczyna udawać, to niewątpliwe ważna data”.

„Nie mam nic prócz dwojga rąk, jak powiadają w melodramatach”.

„(…) nawet lekarz musi kiedyś umrzeć”.

„Moim zdaniem we własnym kraju żyje się z większą godnością”.

„Nie dość, że ludzie zawłaszczają cudze stoły i kanapy, to jeszcze przejmują czyjeś kwiaty, drzewa, a nawet widoki. Nie istnieje coś bardziej osobistego niż własny horyzont – jakikolwiek horyzont, który widzi się ze swego okna”.

„(…) pewne rzeczy, a jest ich wiele, nam ludziom, nie przysparzają  chluby”.

„Ale nie da się mieć wad związanych z cechami, których się nie posiada”.

„Dla pani pewnie i modlitewnik jest figlarny!”.

„Nie mnóż dokumentów; ich nadmiar jest również zły jak niedostatek”.

„(…) nie jest przyjemnie dostawać kosza, nawet od kobiety, której się nie chce za żonę”.

„Uczucie może być podstawą małżeństwa tylko z braku czegoś lepszego”.

„Natomiast pani Ermine jest bardzo płodna; nie ma końca obrazom rodzącym się w jej mózgu”.

„Dziwne są namiętności mężczyzn”.

Henry James właściwie już na samym początku literackiej kariery wyraźnie określił swoje stanowisko. Nie zamierzał być pisarzem zaangażowanym ani komentatorem społecznym – postanowił wnikać pod podszewkę zjawisk, badać zawiłości i kaprysy uczuć w związkach między ludźmi, a zwłaszcza między mężczyznami i kobietami. Ale uporczywe motywy twórczości Jamesa, takie jak chciwość i obłuda, rozczarowanie i wyrzeczenie, pojawiały się także w prywatnej sferze jego życia; i to za sprawą jego talentu sfera ta wydaje się dzisiaj bardziej dramatyczna i rozleglejsza niż wszelka przestrzeń zamieszkania przez władzę lub biznes. Henry James należy do pisarzy wymagających skupienia i cierpliwości. W jego powieściach nie ma katastrof, nagłych zmian akcji, wyrazistych konfliktów. Życie płynie powoli, na ogół nieszczęśliwie. Właściwie wiele, a może nawet wszystko, da się przewidzieć. Historia opowiedziana jest bez pośpiechu, niemrawo, tak jakby dotyczyła rzeczy nieistotnych. Najważniejsze są jednak szczegóły i to one długo pozostają w pamięci.

W opowieściach Jamesa dominuje zwyczajne ludzkie życie, chwilami piękne, momentami nudne, czasami przeraźliwie monotonne. Wszystko, co ważne już się zdarzyło lub wydarzy się w przyszłości. Teraźniejszość jest nieruchoma, istnieje poza czasem. Jest chwilą wytchnienia, namysłu, krótkotrwałym zaburzeniem dawnego rytmu. James przedstawia ten moment z konsekwencją matematycznego równania. Po chwili rozładowuje napięcie, przywraca równowagę, choć inne są już relacje między postaciami. Potrafi przy tym zachować malowniczość opisu przypominającego delikatne piękno dawnych akwareli. Buduje mistrzowskie portrety, głównie kobiece, doprowadza do zderzenia Ameryki i Europy. Ma przy tym poczucie humoru, wyciszone, podskórne i skłonność do  lekkiej, niemal niedostrzegalnej ironii.

„Plac Waszyngtona” opowiada historię doktora Slopera i jego jedynej córki, Catherine, którą ojciec uważa za tępą. Gdy Catherine zakochuje się w ubogim młodzieńcu, doktor, z całym chłodem i okrucieństwem, postanawia za wszelką cenę nie dopuścić do jej małżeństwa z uzurpatorem. Sporządzony przez Jamesa portret wrażliwej , bezradnej i nieśmiałej córki jest jednym z najbardziej spójnych i przekonujących w jego karierze. Świetność „Placu Waszyngtona” jest również skutkiem braku „rekwizytów”: psychologiczny rysunek postaci ojca i córki nakreślony został jeszcze staranniej i subtelniej niż zazwyczaj, gdyż James, u szczytu powodzenia w londyńskim towarzystwie, niezbyt dobrze pamiętał miasto i społeczność, w których umieścił akcję opowiadania. Wiedział jak były urządzone salony, w których przebywał jako mały chłopiec; potrafił pisać o znajomych wnętrzach; ale nie dorastał w tym świecie dostatecznie długo, by szerzej poznać jego charakter.

Wydarzenia opisane w „Placu Waszyngtona” rozgrywają się w latach, gdy autor mieszkał z rodziną w Nowym Jorku; dom jego babki stał się domem doktora Slopera, podobnie jak rok później dom jego drugiej babki miał się stać domem Isabel Archer w Alabany. Pierwotną wersję historii usłyszał od Fanny Kemble, której brat porzucił pewną zamożną pannę na wieść, że ojciec zamierza ją wydziedziczyć. James przeniósł opowieść na własne, utracone terytorium, w mieście, które należało tylko do marzeń – do Nowego Jorku, który musiał opuścić, kiedy ledwie zaczął poznawać jego zarys.

Aby poznać jak wielka patologia kryła się w psychice bohatera opowiadania „Plac Waszyngtona” doktora Slopera, musimy poznać historię jego życia. Nieodzowną składową reputacji doktora była doskonała równowaga między jego wiedzą i umiejętnościami; był, by tak rzec, uczonym doktorem, a przecież jego kuracje nie miały w sobie nic z abstrakcji – zawsze kazał pacjentom coś zażywać. W okresie, który głównie nas interesuje, miał około pięćdziesięciu lat i znajdował się u szczytu popularności. Jako człowiek dowcipny w najlepszym nowojorskim towarzystwie uchodził za światowca – w którym istotnie był w należytym stopniu. Uprzedzając jakiekolwiek nieporozumienia, muszę wyjaśnić, że doktor nie miał w sobie nic z szarlatana. Mając lat dwadzieścia siedem, poślubił uroczą dziewczynę, pannę Catherine Harrington z Nowego Jorku: ożenił się z miłości, ale panna, oprócz licznych wdzięków, wniosła mu bardzo pokaźny posag. Pani Sloper była miła, wdzięczna, wykształcona i elegancka.

Pierwsze dziecko, niezwykle obiecujący chłopczyk – doktor, nieskłonny do łatwych uniesień, był o tym niezłomnie przekonany – zmarło w wieku trzech lat mimo wszystkiego, co czułość matki i wiedza ojca były w stanie uczynić, aby je ocalić. Dwa lata później pani Sloper powiła kolejne dziecko; jednak płeć maleństwa od razu skazała je w oczach doktora na rolę marnej namiastki nieodżałowanego pierworodnego syna, którego obiecywał sobie wychować na wybitnego mężczyznę. Dziewczynka stanowiła rozczarowanie; ale nie dość na tym: tydzień po rozwiązaniu młoda matka, która, jak to się mówi, dochodziła już do siebie, nagle zaczęła zdradzać zatrważające objawy i przed upływem tygodnia Austin Sloper został wdowcem. 


Jak na człowieka, którego celem było utrzymywanie ludzi przy życiu, niewątpliwie we własnym domu spisał się marnie. Poza tym młody lekarz, który w ciągu trzech lat traci żonę i synka, musiał być przygotowany na to, że ktoś zakwestionuje jego uczucia lub umiejętności. Nasz bohater wszakże uniknął krytyki; a raczej, uniknął wszelkiej krytyki poza własną, najbardziej przecież miarodajną i znaczącą. Brzemię osobistego potępienia dźwigał do końca swoich dni; i już zawsze nosił ślady „chłosty”, którą w noc śmierci żony wymierzyła mu najsilniejsza ręka, jaką znał. Świat, który, jak już wspomniałem, wysoko go cenił, zbytnio się nad nim litował, by ironizować; nieszczęście uczyniło go bardziej interesującym, a nawet pomogło mu stać się modnym. Zwracano jedynie uwagę, że najpodstępniejsze formy chorób nie omijają nawet rodzin lekarzy i że w końcu doktor Sloper stracił również innych pacjentów oprócz wspomnianych dwojga, co stanowiło honorowy precedens. Została mu córeczka i choć nie była wszystkim, czego by sobie życzył, postanowił, że zrobi co się da. Posiadał spory zapas niewydatkowanego autorytetu, z czego dziewczynka we wczesnym dzieciństwie odniosła dużą korzyść. Imię, ma się rozumieć, dostała po biednej matce – doktor nie nazywał jej inaczej niż Catherina, nawet gdy była jeszcze niemowlęciem. Wyrosła na krzepkie i zdrowe dziecko, a ojciec, patrząc na nią, często powtarzał sobie, że jaka by była, przynajmniej nie musi się obawiać, że ją straci.

Dziewczyna jest nieśmiała i zakompleksiona, nie cieszy się też specjalnym powodzeniem u mężczyzn. Jej srogi ojciec jest przeświadczony, że jeśli zainteresuje się nią jakiś młodzieniec, to tylko ze względu na majątek, jaki Catherine po nim odziedziczy. Tak też ocenia Morrisa Townsenda, którego Catherine poznaje podczas przyjęcia zaręczynowego swej kuzynki. Przystojny młodzieniec, obdarzony nieprzeciętnym urokiem osobistym, szybko rozkochuje w sobie pannę Sloper. Po kilku wizytach wyznaje jej miłość i oświadcza się. Doktor Austin, wybadawszy dyskretnie jego sytuację finansową, zarzuca Morrisowi, że jest łowcą posagów. Córce zaś oświadcza, że jeśli wyjdzie za mąż wbrew jego woli, zostanie wydziedziczona. W nadziei, że jedynaczka zapomni o Morrisie, wywozi ją w długą podróż po Europie. Catherine prosi ukochanego, aby na nią czekał. Oddalenie i upływ czasu nie wpływają na stan jej uczuć. Rozwścieczony Austin zmienia testament na niekorzyść córki, która teraz nie kryje już swego buntu. Po powrocie ponownie spotyka się z Morrisem, ale ten otwarcie wyznaje jej, że nie poślubi jej bez posagu. Głęboko zraniona i upokorzona dziewczyna oświadcza ojcu, że za jego życia na pewno nie wyjdzie za Morrisa. Doktora nurtuje jednak ciągle pytanie, co się stanie później.

Ta klasyczna, zdawałoby się nawet banalna historia nieszczęśliwej miłości posłużyła Agnieszce Holland do stworzenia wspaniałego portretu psychologicznego swej bohaterki w filmie z 1997 roku „WASHINGTON SQUARE”. Z nękanej wyrzutami sumienia za niepopełnione winy, spragnionej ojcowskiej miłości dziewczyny Catherine przeistacza się powoli w dojrzałą, gorzko doświadczoną kobietę, która umie już z dystansem spojrzeć na samą siebie i swoje środowisko. Ale ta dojrzałość nie pomoże jej w osiągnięciu szczęścia, za jej uzyskanie zapłaci samotnością i bólem po stracie ukochanego mężczyzny. Cierpienie stanie się jednak dla niej źródłem siły, pozwoli z czasem odnaleźć w życiu nowy sens.

Sloper to sprytny, dowcipny intelektualista, który wierzy, że jest kimś ważnym w elitarnej społeczności Nowego Jorku. Wczesna śmierć jego żony i utrata syna, który zmarł w wieku trzech lat, zahartowały Slopera na emocje. Lekarz wyrósł na logicznego człowieka niewzruszonego romantyzmem, nie potrafi odwoływać się do uczuć; jego jedyne ocalałe dziecko, Catherine, jest głodne uczuć i wyzwolenia emocjonalnego. Narcystyczna ambiwalencja Slopera w stosunku do uczuć innych dodatkowo go izoluje, znacznie zmniejszając jego zdolność do interakcji i zmieniając go, głównie w środowisku domowym, w tyrana patriarchatu.

Catherine jest najbardziej złożoną postacią powieści. Na początku wydaje się być osobą nieaktywną, która spełnia życzenia ojca i czerpie szacunek do samego siebie z jego aprobaty. Jednak pod koniec powieści zdobyła mądrość poprzez cierpienie, znalazła w sobie siłę, by żyć samotnie bez ojca i bez ukochanego mężczyzny. Po drodze odkrywa, że jej prawdopodobnie troskliwa ciotka jest bardziej zainteresowana własnym sentymentalizującym spojrzeniem na Morrisa niż jej samopoczuciem. Henry James nie przedstawia jej tylko jako ofiary; zamiast tego powoli ujawnia jej rosnącą siłę charakteru, wynikającą z okropnego poczucia straty. Catherine pojawia się jako ocalała, kobieta o nieoczekiwanej odwadze, zdolna poprzez łuk historii zaakceptować realia, które zniszczyły jej iluzje i stać się bardziej urzeczywistnioną istotą ludzką.

Opowiadanie „Portret damy" bardzo powoli nabiera rozpędu, im dalej, tym wyraźniej narasta tu szaleństwo, które grozi wybuchem. A jednocześnie ciągle jesteśmy w salonie, gdzie kilka osób konwersuje z zachowaniem reguł grzeczności. W „Portrecie damy", wczesnej powieści z 1881 r., James nie rozwinął jeszcze w pełni swojej metody „punktu widzenia", ale już nieco podważył pozycję narratora. Mamy bowiem nieodparte wrażenie, że nie jest on w pełni wiarygodny, gdy mówi o bohaterce. Isabel Archer, Amerykanka, która przyjeżdża do Anglii, otoczona życzliwymi, tak naprawdę nie ma nikogo po swojej stronie. Musi sama stać się wiarygodna w oczach czytelnika. Choć pisano, że James raczej nie lubił kobiet, to stworzył przynajmniej dwie bohaterki, które są samoistnymi i pełnymi osobowościami. To Isabel Archer i Catherina z „Placu Waszyngtona".

Isabel Archer jest niezwykła. Widzi to jej otoczenie i ona sama. Niezwykle inteligentna i niezależna. Natychmiast po przyjeździe do Europy wzbudza zachwyt kolejnych wielbicieli. Jednak ma swój własny plan życia. Jednemu z pierwszych adoratorów odpisuje: „Każdy patrzy na życie ze swojego punktu widzenia i to prawo przysługuje nawet najskromniejszym i najsłabszym istotom, a ja nigdy nie będę mogła wyobrazić sobie swojego losu w postaci, jaką mi pan ofiarowuje". Isabel Archer jednak nie jest artystką. Czuje w sobie ogromne możliwości, które nie przekładają się na działanie. Isabel pochłonięta pielęgnowaniem swojego życia niczym ogrodu, nie zdaje sobie sprawy, podobnie jak czytelnik, że wokół niej toczy się rozgrywka. Inni mają wobec niej określone plany. I w rezultacie staje się łupem potwora. Narrator już na początku zapowiada, że będziemy jej jeszcze żałować. W oczach całego jej życzliwego świata Isabel popełnia błąd, niszczy swoje życie. Czyżby tym błędem był jej lęk przed porażką w życiu? Lęk, który kazał jej się obchodzić ze sobą jak z jajkiem? Może Isabel przemyślała życie do tego stopnia, że zatraciła z nim kontakt.

Wydaje się, że poprzez swoje opowiadania Henry James wskazuje na ważny punkt, który poszczególne kobiety muszą rozważyć, zanim będą mogły podjąć jakiekolwiek kluczowe decyzje w swoim życiu. Ze względu na czynniki kulturowe i społeczne jakie panowały w XIX wieku, kobiety w żaden sposób nie były w stanie zrozumieć świata zewnętrznego w taki sam sposób, jak mężczyźni. Ponieważ ich ostateczne królestwa były w zasadzie tylko ich domami, ich życie było ograniczone do czegoś, co można nazwać granicami wewnętrznymi. Dlatego też każde niepotrzebne spotkanie z rzeczywistością zewnętrzną, na które kobiety były w owym czasie zwykle nieprzygotowane, mogło doprowadzić do ich ostatecznej destrukcji jako bytów dążących do osiągnięcia własnej niezależności i wolności lub przynajmniej zdrapania z siebie raz na zawsze obrazu szczęśliwej córki, żony, matki, nad którym tak ciężko pracowały, ponieważ tylko w taki sposób mogły zachować resztki szacunku i godności.