02 listopada 2022

Opowiadania nowojorskie

„Opowiadania nowojorskie”

Henry James

Autor/ (ur. 15 kwietnia 1843 w Nowym Jorku, zm. 28 lutego 1916) – amerykańsko-brytyjski pisarz, krytyk i teoretyk literatury. Dzięki fortunie dziadka rodzina nie znała problemów finansowych.

Tłumaczenie/ Barbara Kopeć-Umiastowska

Tytuł oryginału/ an-us „The New York Stories”

Tematyka/ Dziewięć opowiadań. Różnorodne portrety ludzi i miasta – Nowego Jorku z przełomu XIX i XX wieku. Od cierpko humorystycznego „Epizodu międzynarodowego”, opisującego podróż dwóch młodych Anglików za ocean, po „Niezły narożnik”, którego bohater powraca do Nowego Jorku po trzydziestu trzech latach nieobecności, by spotkać swojego sobowtóra; od Johna Lennoxa w „Historii pewnego arcydzieła”, poznającego dzięki obrazowi prawdę o swojej narzeczonej, po odkrywającą własną kobiecą tożsamość Catherine Sloper, bohaterkę „Placu Waszyngtona” – opowiadania, które wielu uważa za jedno ze szczytowych osiągnięć pisarza.

Główny motyw/ „Opowiadania nowojorskie” to podróż ścieżkami pamięci po mieście, którego już nie ma, migawki robione na przestrzeni czterdziestu lat. James, mistrz detalu i półcienia, rejestruje tu grę przelotnych spojrzeń i drobnych gestów, kreśli subtelny obraz relacji międzyludzkich i jak zwykle okazuje się wirtuozem niedopowiedzeń. Głównym tematem „Opowiadań nowojorskich” są uczucia oraz niuanse związków damsko-męskich. Autor ma dość ambiwalentny stosunek do kobiet. Jego bohaterki bywają chimeryczne, puste i egocentryczne. Bez skrupułów bawią się emocjami mężczyzn, a przy podejmowaniu życiowych wyborów przyświeca im troska o własną wygodną przyszłość. Inne zaś są naiwne, poddające się wpływom otoczenia i zbyt łatwo ulegające namiętnościom. Mężczyźni w oczach autora bywają znacznie bardziej złożeni i nie tak łatwo poddający się schematom.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Jej wielką zaletą był brak jakichkolwiek roszczeń i pretensji; tak jak jej uroda nie miała w sobie nic sztucznego, tak jej inteligencja pozbawiona była pedanterii, a życzliwość sentymentalizmu. Ta pierwsza cała tchnęła świeżością, dwie ostatnie – dobrym humorem”.

„Gdy mężczyzna zbliża się do wieku średniego, trudno mu z wdziękiem znosić takie wyróżnienie, jak narzeczeństwo (…)”.

„Jednak rzucało się w oczy, że jest bardzo zakochany – a przynajmniej bardzo wytrącony z równowagi”.

„-Boję się, że ja… czasem się boję, że ona właściwie mnie nie kocha. -Cóż, odrobina wątpliwości, nie zaszkodzi. To lepsze niż być zanadto pewnym uczucia i popaść w bezmyślność. Musisz tylko mieć pewność, że ty ją kochasz”.

„(…) nic tak nie studzi ferworu artysty jak ingerencja nielogicznej interesowności, czy to w jego, czy w cudzym imieniu”.

„(…) wszelkie zaloty rozpoczęte pośród najbardziej romantycznej scenerii w Europie są już w połowie udane”.

„Po raz pierwszy w życiu wzięła kogoś w niewolę, nic o tym nie wiedząc”.

„Dla niego miłość była namiętnością: dla niej, jak musiał przyznać, tylko prostacką rozrywką”.

„Nawet tysiąc wykrętów nie zastąpi szczerego wyznania (…)”.

„Nie może być ładne coś, co skończyło się tak brzydko”.

„Dawny amant zawsze jest niebezpieczny”.

„Czar prysł, a czaru nie da się ponownie skleić”.

„W rzeczy samej, o ile mi wiadomo, jedynie sentymentalne panny tak robią. Pragną mężczyzn dla jego wyglądu bądź dla pieniędzy i nadają swym uczuciom piękne nazwy”.

„Lepiej, żeby naprzykrzały ci się przyjemności niż ból”.

„Kobiety, które są młode w wieku lat czterdziestu pięciu, zapewne nie należą do kobiet zbyt interesujących”.

„Mężczyzna nie może się zalecać w szlafroku i kapciach”.

„Mężczyzna, który ustąpił kobiecej mądrości, zazwyczaj uważa, że powinien przekonać sam siebie, iż posłuchał głosu rozsądku”.

„Często się mówi, że obok wielkiej radości najbardziej figlarnym stanem ducha jest tylko wielka rozpacz”.

„Powiada się, że chociaż świat wielbi sukces, to nienawidzi ludzi sukcesu (…)”.

„(…) wiedzieć, czego się chce, to rzadko spotykana sztuka (…)”.

„Wyobraźnia wydaje się ostatnim miejscem, gdzie człowiek szukałby takiej osoby”.

„Szczytem jej ambicji jest być >modną<”.

„(…) w tych sprawach nie zna nawet abecadła”.

„Cóż, skoro istnieją ludzie inteligentni, których nie lubię, to chyba wolno mi polubić kogoś głupiego”.

„(…) nieszczęście uczyniło go bardziej interesującym, a nawet pomogło mu stać się modnym”.

„(…) dzień, kiedy człowiek zaczyna udawać, to niewątpliwe ważna data”.

„Nie mam nic prócz dwojga rąk, jak powiadają w melodramatach”.

„(…) nawet lekarz musi kiedyś umrzeć”.

„Moim zdaniem we własnym kraju żyje się z większą godnością”.

„Nie dość, że ludzie zawłaszczają cudze stoły i kanapy, to jeszcze przejmują czyjeś kwiaty, drzewa, a nawet widoki. Nie istnieje coś bardziej osobistego niż własny horyzont – jakikolwiek horyzont, który widzi się ze swego okna”.

„(…) pewne rzeczy, a jest ich wiele, nam ludziom, nie przysparzają  chluby”.

„Ale nie da się mieć wad związanych z cechami, których się nie posiada”.

„Dla pani pewnie i modlitewnik jest figlarny!”.

„Nie mnóż dokumentów; ich nadmiar jest również zły jak niedostatek”.

„(…) nie jest przyjemnie dostawać kosza, nawet od kobiety, której się nie chce za żonę”.

„Uczucie może być podstawą małżeństwa tylko z braku czegoś lepszego”.

„Natomiast pani Ermine jest bardzo płodna; nie ma końca obrazom rodzącym się w jej mózgu”.

„Dziwne są namiętności mężczyzn”.

Henry James właściwie już na samym początku literackiej kariery wyraźnie określił swoje stanowisko. Nie zamierzał być pisarzem zaangażowanym ani komentatorem społecznym – postanowił wnikać pod podszewkę zjawisk, badać zawiłości i kaprysy uczuć w związkach między ludźmi, a zwłaszcza między mężczyznami i kobietami. Ale uporczywe motywy twórczości Jamesa, takie jak chciwość i obłuda, rozczarowanie i wyrzeczenie, pojawiały się także w prywatnej sferze jego życia; i to za sprawą jego talentu sfera ta wydaje się dzisiaj bardziej dramatyczna i rozleglejsza niż wszelka przestrzeń zamieszkania przez władzę lub biznes. Henry James należy do pisarzy wymagających skupienia i cierpliwości. W jego powieściach nie ma katastrof, nagłych zmian akcji, wyrazistych konfliktów. Życie płynie powoli, na ogół nieszczęśliwie. Właściwie wiele, a może nawet wszystko, da się przewidzieć. Historia opowiedziana jest bez pośpiechu, niemrawo, tak jakby dotyczyła rzeczy nieistotnych. Najważniejsze są jednak szczegóły i to one długo pozostają w pamięci.

W opowieściach Jamesa dominuje zwyczajne ludzkie życie, chwilami piękne, momentami nudne, czasami przeraźliwie monotonne. Wszystko, co ważne już się zdarzyło lub wydarzy się w przyszłości. Teraźniejszość jest nieruchoma, istnieje poza czasem. Jest chwilą wytchnienia, namysłu, krótkotrwałym zaburzeniem dawnego rytmu. James przedstawia ten moment z konsekwencją matematycznego równania. Po chwili rozładowuje napięcie, przywraca równowagę, choć inne są już relacje między postaciami. Potrafi przy tym zachować malowniczość opisu przypominającego delikatne piękno dawnych akwareli. Buduje mistrzowskie portrety, głównie kobiece, doprowadza do zderzenia Ameryki i Europy. Ma przy tym poczucie humoru, wyciszone, podskórne i skłonność do  lekkiej, niemal niedostrzegalnej ironii.

„Plac Waszyngtona” opowiada historię doktora Slopera i jego jedynej córki, Catherine, którą ojciec uważa za tępą. Gdy Catherine zakochuje się w ubogim młodzieńcu, doktor, z całym chłodem i okrucieństwem, postanawia za wszelką cenę nie dopuścić do jej małżeństwa z uzurpatorem. Sporządzony przez Jamesa portret wrażliwej , bezradnej i nieśmiałej córki jest jednym z najbardziej spójnych i przekonujących w jego karierze. Świetność „Placu Waszyngtona” jest również skutkiem braku „rekwizytów”: psychologiczny rysunek postaci ojca i córki nakreślony został jeszcze staranniej i subtelniej niż zazwyczaj, gdyż James, u szczytu powodzenia w londyńskim towarzystwie, niezbyt dobrze pamiętał miasto i społeczność, w których umieścił akcję opowiadania. Wiedział jak były urządzone salony, w których przebywał jako mały chłopiec; potrafił pisać o znajomych wnętrzach; ale nie dorastał w tym świecie dostatecznie długo, by szerzej poznać jego charakter.

Wydarzenia opisane w „Placu Waszyngtona” rozgrywają się w latach, gdy autor mieszkał z rodziną w Nowym Jorku; dom jego babki stał się domem doktora Slopera, podobnie jak rok później dom jego drugiej babki miał się stać domem Isabel Archer w Alabany. Pierwotną wersję historii usłyszał od Fanny Kemble, której brat porzucił pewną zamożną pannę na wieść, że ojciec zamierza ją wydziedziczyć. James przeniósł opowieść na własne, utracone terytorium, w mieście, które należało tylko do marzeń – do Nowego Jorku, który musiał opuścić, kiedy ledwie zaczął poznawać jego zarys.

Aby poznać jak wielka patologia kryła się w psychice bohatera opowiadania „Plac Waszyngtona” doktora Slopera, musimy poznać historię jego życia. Nieodzowną składową reputacji doktora była doskonała równowaga między jego wiedzą i umiejętnościami; był, by tak rzec, uczonym doktorem, a przecież jego kuracje nie miały w sobie nic z abstrakcji – zawsze kazał pacjentom coś zażywać. W okresie, który głównie nas interesuje, miał około pięćdziesięciu lat i znajdował się u szczytu popularności. Jako człowiek dowcipny w najlepszym nowojorskim towarzystwie uchodził za światowca – w którym istotnie był w należytym stopniu. Uprzedzając jakiekolwiek nieporozumienia, muszę wyjaśnić, że doktor nie miał w sobie nic z szarlatana. Mając lat dwadzieścia siedem, poślubił uroczą dziewczynę, pannę Catherine Harrington z Nowego Jorku: ożenił się z miłości, ale panna, oprócz licznych wdzięków, wniosła mu bardzo pokaźny posag. Pani Sloper była miła, wdzięczna, wykształcona i elegancka.

Pierwsze dziecko, niezwykle obiecujący chłopczyk – doktor, nieskłonny do łatwych uniesień, był o tym niezłomnie przekonany – zmarło w wieku trzech lat mimo wszystkiego, co czułość matki i wiedza ojca były w stanie uczynić, aby je ocalić. Dwa lata później pani Sloper powiła kolejne dziecko; jednak płeć maleństwa od razu skazała je w oczach doktora na rolę marnej namiastki nieodżałowanego pierworodnego syna, którego obiecywał sobie wychować na wybitnego mężczyznę. Dziewczynka stanowiła rozczarowanie; ale nie dość na tym: tydzień po rozwiązaniu młoda matka, która, jak to się mówi, dochodziła już do siebie, nagle zaczęła zdradzać zatrważające objawy i przed upływem tygodnia Austin Sloper został wdowcem. 


Jak na człowieka, którego celem było utrzymywanie ludzi przy życiu, niewątpliwie we własnym domu spisał się marnie. Poza tym młody lekarz, który w ciągu trzech lat traci żonę i synka, musiał być przygotowany na to, że ktoś zakwestionuje jego uczucia lub umiejętności. Nasz bohater wszakże uniknął krytyki; a raczej, uniknął wszelkiej krytyki poza własną, najbardziej przecież miarodajną i znaczącą. Brzemię osobistego potępienia dźwigał do końca swoich dni; i już zawsze nosił ślady „chłosty”, którą w noc śmierci żony wymierzyła mu najsilniejsza ręka, jaką znał. Świat, który, jak już wspomniałem, wysoko go cenił, zbytnio się nad nim litował, by ironizować; nieszczęście uczyniło go bardziej interesującym, a nawet pomogło mu stać się modnym. Zwracano jedynie uwagę, że najpodstępniejsze formy chorób nie omijają nawet rodzin lekarzy i że w końcu doktor Sloper stracił również innych pacjentów oprócz wspomnianych dwojga, co stanowiło honorowy precedens. Została mu córeczka i choć nie była wszystkim, czego by sobie życzył, postanowił, że zrobi co się da. Posiadał spory zapas niewydatkowanego autorytetu, z czego dziewczynka we wczesnym dzieciństwie odniosła dużą korzyść. Imię, ma się rozumieć, dostała po biednej matce – doktor nie nazywał jej inaczej niż Catherina, nawet gdy była jeszcze niemowlęciem. Wyrosła na krzepkie i zdrowe dziecko, a ojciec, patrząc na nią, często powtarzał sobie, że jaka by była, przynajmniej nie musi się obawiać, że ją straci.

Dziewczyna jest nieśmiała i zakompleksiona, nie cieszy się też specjalnym powodzeniem u mężczyzn. Jej srogi ojciec jest przeświadczony, że jeśli zainteresuje się nią jakiś młodzieniec, to tylko ze względu na majątek, jaki Catherine po nim odziedziczy. Tak też ocenia Morrisa Townsenda, którego Catherine poznaje podczas przyjęcia zaręczynowego swej kuzynki. Przystojny młodzieniec, obdarzony nieprzeciętnym urokiem osobistym, szybko rozkochuje w sobie pannę Sloper. Po kilku wizytach wyznaje jej miłość i oświadcza się. Doktor Austin, wybadawszy dyskretnie jego sytuację finansową, zarzuca Morrisowi, że jest łowcą posagów. Córce zaś oświadcza, że jeśli wyjdzie za mąż wbrew jego woli, zostanie wydziedziczona. W nadziei, że jedynaczka zapomni o Morrisie, wywozi ją w długą podróż po Europie. Catherine prosi ukochanego, aby na nią czekał. Oddalenie i upływ czasu nie wpływają na stan jej uczuć. Rozwścieczony Austin zmienia testament na niekorzyść córki, która teraz nie kryje już swego buntu. Po powrocie ponownie spotyka się z Morrisem, ale ten otwarcie wyznaje jej, że nie poślubi jej bez posagu. Głęboko zraniona i upokorzona dziewczyna oświadcza ojcu, że za jego życia na pewno nie wyjdzie za Morrisa. Doktora nurtuje jednak ciągle pytanie, co się stanie później.

Ta klasyczna, zdawałoby się nawet banalna historia nieszczęśliwej miłości posłużyła Agnieszce Holland do stworzenia wspaniałego portretu psychologicznego swej bohaterki w filmie z 1997 roku „WASHINGTON SQUARE”. Z nękanej wyrzutami sumienia za niepopełnione winy, spragnionej ojcowskiej miłości dziewczyny Catherine przeistacza się powoli w dojrzałą, gorzko doświadczoną kobietę, która umie już z dystansem spojrzeć na samą siebie i swoje środowisko. Ale ta dojrzałość nie pomoże jej w osiągnięciu szczęścia, za jej uzyskanie zapłaci samotnością i bólem po stracie ukochanego mężczyzny. Cierpienie stanie się jednak dla niej źródłem siły, pozwoli z czasem odnaleźć w życiu nowy sens.

Sloper to sprytny, dowcipny intelektualista, który wierzy, że jest kimś ważnym w elitarnej społeczności Nowego Jorku. Wczesna śmierć jego żony i utrata syna, który zmarł w wieku trzech lat, zahartowały Slopera na emocje. Lekarz wyrósł na logicznego człowieka niewzruszonego romantyzmem, nie potrafi odwoływać się do uczuć; jego jedyne ocalałe dziecko, Catherine, jest głodne uczuć i wyzwolenia emocjonalnego. Narcystyczna ambiwalencja Slopera w stosunku do uczuć innych dodatkowo go izoluje, znacznie zmniejszając jego zdolność do interakcji i zmieniając go, głównie w środowisku domowym, w tyrana patriarchatu.

Catherine jest najbardziej złożoną postacią powieści. Na początku wydaje się być osobą nieaktywną, która spełnia życzenia ojca i czerpie szacunek do samego siebie z jego aprobaty. Jednak pod koniec powieści zdobyła mądrość poprzez cierpienie, znalazła w sobie siłę, by żyć samotnie bez ojca i bez ukochanego mężczyzny. Po drodze odkrywa, że jej prawdopodobnie troskliwa ciotka jest bardziej zainteresowana własnym sentymentalizującym spojrzeniem na Morrisa niż jej samopoczuciem. Henry James nie przedstawia jej tylko jako ofiary; zamiast tego powoli ujawnia jej rosnącą siłę charakteru, wynikającą z okropnego poczucia straty. Catherine pojawia się jako ocalała, kobieta o nieoczekiwanej odwadze, zdolna poprzez łuk historii zaakceptować realia, które zniszczyły jej iluzje i stać się bardziej urzeczywistnioną istotą ludzką.

Opowiadanie „Portret damy" bardzo powoli nabiera rozpędu, im dalej, tym wyraźniej narasta tu szaleństwo, które grozi wybuchem. A jednocześnie ciągle jesteśmy w salonie, gdzie kilka osób konwersuje z zachowaniem reguł grzeczności. W „Portrecie damy", wczesnej powieści z 1881 r., James nie rozwinął jeszcze w pełni swojej metody „punktu widzenia", ale już nieco podważył pozycję narratora. Mamy bowiem nieodparte wrażenie, że nie jest on w pełni wiarygodny, gdy mówi o bohaterce. Isabel Archer, Amerykanka, która przyjeżdża do Anglii, otoczona życzliwymi, tak naprawdę nie ma nikogo po swojej stronie. Musi sama stać się wiarygodna w oczach czytelnika. Choć pisano, że James raczej nie lubił kobiet, to stworzył przynajmniej dwie bohaterki, które są samoistnymi i pełnymi osobowościami. To Isabel Archer i Catherina z „Placu Waszyngtona".

Isabel Archer jest niezwykła. Widzi to jej otoczenie i ona sama. Niezwykle inteligentna i niezależna. Natychmiast po przyjeździe do Europy wzbudza zachwyt kolejnych wielbicieli. Jednak ma swój własny plan życia. Jednemu z pierwszych adoratorów odpisuje: „Każdy patrzy na życie ze swojego punktu widzenia i to prawo przysługuje nawet najskromniejszym i najsłabszym istotom, a ja nigdy nie będę mogła wyobrazić sobie swojego losu w postaci, jaką mi pan ofiarowuje". Isabel Archer jednak nie jest artystką. Czuje w sobie ogromne możliwości, które nie przekładają się na działanie. Isabel pochłonięta pielęgnowaniem swojego życia niczym ogrodu, nie zdaje sobie sprawy, podobnie jak czytelnik, że wokół niej toczy się rozgrywka. Inni mają wobec niej określone plany. I w rezultacie staje się łupem potwora. Narrator już na początku zapowiada, że będziemy jej jeszcze żałować. W oczach całego jej życzliwego świata Isabel popełnia błąd, niszczy swoje życie. Czyżby tym błędem był jej lęk przed porażką w życiu? Lęk, który kazał jej się obchodzić ze sobą jak z jajkiem? Może Isabel przemyślała życie do tego stopnia, że zatraciła z nim kontakt.

Wydaje się, że poprzez swoje opowiadania Henry James wskazuje na ważny punkt, który poszczególne kobiety muszą rozważyć, zanim będą mogły podjąć jakiekolwiek kluczowe decyzje w swoim życiu. Ze względu na czynniki kulturowe i społeczne jakie panowały w XIX wieku, kobiety w żaden sposób nie były w stanie zrozumieć świata zewnętrznego w taki sam sposób, jak mężczyźni. Ponieważ ich ostateczne królestwa były w zasadzie tylko ich domami, ich życie było ograniczone do czegoś, co można nazwać granicami wewnętrznymi. Dlatego też każde niepotrzebne spotkanie z rzeczywistością zewnętrzną, na które kobiety były w owym czasie zwykle nieprzygotowane, mogło doprowadzić do ich ostatecznej destrukcji jako bytów dążących do osiągnięcia własnej niezależności i wolności lub przynajmniej zdrapania z siebie raz na zawsze obrazu szczęśliwej córki, żony, matki, nad którym tak ciężko pracowały, ponieważ tylko w taki sposób mogły zachować resztki szacunku i godności.

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz