„Płacz ukochany kraju”
Alan Paton
Tłumaczenie/ Jerzy Gawroński
Tytuł oryginału/ en-za „Cry, the Beloved Country”
Tematyka/ „Płacz ukochany kraju” to jedna z
największych południowoafrykańskich powieści. Po raz pierwszy opublikowano ją w
Stanach Zjednoczonych, kierując uwagę świata na tragiczną historię Afryki
Południowej. Książka Patona to mądra, przejmująca opowieść o tym, jak
przewrotne jest życie i jak wielka może być siła pojednania, to także książka o
bezgranicznym cierpieniu i sztuce jego przeżywania. Powieść śledzi rozwój
ludzkich emocji, a wiara Patona w godność ludzką, nawet w najgorszych
okolicznościach – jest poruszająca i krzepiąca. „Płacz, ukochany kraju”
pokazuje okrucieństwo apartheidu, ale, mimo smutnego portretu rozpaczy
afrykańskiej, wciąż daje nadzieję na inną przyszłość. Sama powieść to płacz za
Afrykę Południową. Płacz za ludźmi, ich ziemią i niepewną nadzieją na
wyzwolenie od przemocy, biedy i strachu.
Główny motyw/ Książka opowiada o podróży ojca z
wiejskich południowych terenów do Johannesburga w poszukiwaniu syna. Czytelnik
może jedynie głęboko współczuć głównemu bohaterowi, zuluskiemu pastorowi,
Stephenowi Kumalo, podczas jego bolesnych odkryć, jakich dokonuje na miejscu.
Kumalo kończy swe poszukiwania: odnajduje syna Absaloma, czekającego w celi
więziennej na proces za morderstwo białego człowieka – człowieka, który – o
ironio! – głęboko przejmował się uciskiem rdzennych mieszkańców Afryki
Południowej i nawoływał do zmian. Spotkamy też innego ojca, ojca ofiary,
którego własna podróż, by zrozumieć syna, prowadzi ku niezwykłemu splątaniu
losów i żałoby pastora Kumalo.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„(…) bo ziemia ta jest święta – jest taka sama, jaka wyszła z rąk Stwórcy.
Mniej o nią staranie, strzeż jej, dbaj o nią, bo ona żywi ludzi, strzeże ich,
dba o nich. Jeśli ją zniszczysz, zniszczysz człowieka”.
„(…) bo gdy się raz taką rzecz [list] otworzy, nie można już jej zamknąć”.
„Tak bardzo pragniemy takiego listu a gdy nadchodzi, boimy się go
otworzyć”.
„Kto raz pojedzie do Johannesburga, już stamtąd nie wraca”.
„Pokorny człowiek sięgnął do kieszeni po świętą książkę [Biblię] i zaczął
czytać. Tylko ten świat był pewny”.
„(…) to, czego Bóg nie zrobił dla Afryki Południowej, musi zrobić
człowiek”.
„Nie możesz powstrzymać świata przed postępem”.
„Nie jest to tragedią, że coś się łamie. Tragedią jest, że się tego nie
naprawia”.
„Jedna jest tylko rzecz, która posiada całkowitą władzę… To miłość. Bo
kiedy człowiek kocha, nie dąży do władzy i dlatego właśnie ją ma”.
„Mam tylko jedną wielką obawę, że w chwili, gdy oni wejdą na drogę miłości,
my zwrócimy się ku nienawiści…”.
„Nie tak ciężko być biednym, kiedy wszyscy są biedni”.
„Któż zna naprawdę tajemnicę ziemskiej pielgrzymki? Któż wie naprawdę, jak
się to dzieje, że wśród nędzy tego świata można znaleźć ukojenie?”.
„Płacz ukochany kraju, bo to nie koniec jeszcze! Słońce rozjaśnia
promieniami tę ziemię, tę piękną krainę, którą człowiek nie może się cieszyć.
Ma bowiem w sercu tylko lęk…”.
„Są chwile, w których wydaje się, że Bóg odwrócił się od świata”.
„Płacz, ukochany kraju, płacz nad twymi nienarodzonymi jeszcze dziećmi,
którym w dziedzictwie zostawisz swój lęk”.
„Na świecie nie ma nic, prócz lęku i bólu”.
„Któż wie, czym jest życie, skoro życie jest niezbędne?”.
„(…) mówienie prawdy jest ważniejsze niż zbijanie pieniędzy”.
„Dajcie mi chwile czasu, muszę iść w objęcia śmierci”.
„Są tacy, którzy tęsknią za męczeństwem; są tacy, którzy wiedzą, że
więzienie przyniesie im sławę”.
„W najbardziej opuszczonej przestrzeni woda pluska o molo. W najciemniejszym,
najcichszym lesie opadają liście. Pod lśniącą warstwą farby termity wyjadają
drzewo. Nigdzie nie ma spokoju, chyba dla głupców”.
„Ja patrzę w serce, nie na ręce”.
„Gdybym mógł wrócić do Ndotsheni, nigdy bym już stamtąd nie wyjechał”.
2 lutego 1990r. kamery telewizji z całego świata
skierowane były na Kapsztad. Tego dnia w parlamencie pojawić się miał
urzędujący od kilku miesięcy prezydent Republiki Południowej Afryki Frederik
Willem de Klerk, by wygłosić coroczne przemówienie głowy państwa. Opinia
międzynarodowa spodziewała się uwolnienia więzionego od 27 lat Nelsona Mandeli.
Rzeczywiście, zapowiedź jego wyjścia na wolność padła wówczas w przemówieniu de
Klerka, choć stało się to na samym końcu. Wcześniej prezydent zrobił coś
zupełnie niespodziewanego – ogłosił koniec apartheidu (z jęz. afrykanerskiego –
osobno). „Historia narzuciła przywódcom naszego kraju ogromną odpowiedzialność
odejścia od drogi konfliktu i konfrontacji, którą dotychczas kroczył. Tylko my,
przywódcy naszych ludów, możemy tego dokonać” – apelował, nawołując do jedności
i współpracy przedstawicieli wszystkich sił politycznych w kraju. Ulica
wiwatowała, część białych parlamentarzystów płakała. Pokojowy charakter zmiany
zapewnił sam Mandela, po wyjściu z więzienia wzywający do powszechnego
wybaczenia. Jednak rozpad systemu był procesem długotrwałym, a zakończył się
wygranymi przez partię Mandeli wyborami w 1994r. Niedługo potem on sam przejął od
de Klerka prezydenturę.
Apartheid narodził się 41 lat wcześniej, jako system
polityczny dający białej mniejszości – Burom, potomkom europejskich osadników z
XVIw. – władzę nad czarną większością. W teorii oznaczał pełną izolację jednych
od drugich. W praktyce – dyskryminację i niewolnicze wykorzystywanie. „Sytuację
nierówności, podziałów i dominacji próbowali obwarować wszelkimi możliwymi
ustawami. Tych ustaw było ponad 100. Określały one wszystko: kto gdzie może
mieszkać, kto z kim może się spotykać, kto z kim się żenić, gdzie pracować i za
jakie pieniądze, co wolno czytać, gdzie i którędy wolno chodzić. „Każdy krok
był kontrolowany” – mówił w 1993r. Ryszard Kapuściński. Tylko biali mieli prawo
głosu i zrzeszania się w związkach zawodowych. Czarnych wysiedlono do
zamkniętych kolonii – pseudopaństw zwanych bantustanami, uprzednio pozbawiając
ich obywatelstwa RPA. Z czasem okazało się, że wygodne życie białym są w stanie
zapewnić jedynie czarni pracownicy. Aby mogli się bogacić, ktoś musiał harować
w kopalniach i fabrykach, wydobywać surowce, uprawiać ziemię. Apartheid był
regularnie potępiany przez większość państw świata, a jego długi żywot stał się
dla organizacji międzynarodowych impulsem do wydawania licznych konwencji
równościowych. W 1993 r. Mandela i de Klerk podzielili się Pokojową Nagrodą
Nobla przyznaną za wspólne rozmontowanie systemu.
„Płacz ukochany kraju” Alana Patona – to książka,
która wyrosła z życia. Jej problematyka została podjęta z miast, przedmieść i
wsi tej pięknej ziemi, ziemi pełnej zakątków „wspaniałych ponad wszelką pieśń,
jaką byś pragnął o nich wyśpiewać”. Lecz nie zamiłowanie do egzotyki wyznacza
tematykę książce Patona. Ziemia ta jest ziemią cierpienia. Krajem tym zawsze
rządził lęk. „Można czytać, tak jak ja czytałem będąc chłopcem, broszury o
uroczej Afryce Południowej, kraju słońca i piękna, chronionym przed burzami, i
można być dumnym z tego kraju i kochać go – a jednak nic o nim nie wiedzieć” –
napisze Jarvid-junior, jedna z postaci, o której w tej książce jest mowa. Nie
wiemy czy jest to osobiste wyznanie samego autora, czy tylko dokonane
spostrzeżenia. Ale jedno wydaje się pewne. Alan Paton wszedł w głąb tego kraju,
wsłuchiwał się w jego głos i poszukiwał jego prawdy tam, gdzie rzadko dociera
biały człowiek, jeśli los nie wyznaczy mu miejsca na jednym „barłogu” z czarnym
bratem. Autor był Południowo-Afrykańczykiem angielskiego pochodzenia. Książka
„Płacz ukochany kraju” stanowiła jego debiut literacki. Paton był protestantem,
a bohaterem jego powieści – protestancki pastor. Lecz tak naprawdę autor bardzo
subtelnie, choć w krytyczny sposób odnosi się do wszystkich Kościołów
chrześcijańskich na terenie Południowej Afryki, które wspierały apartheid. W swej powieści ukazał on sprawy, o które
się na co dzień ocierał. Przetworzył je w oszczędny i prosty styl, wyróżniający
się pełnią własnego uroku, ekonomią słowa. Książkę tę cechuje głęboko
chrześcijańskie umiłowanie człowieka. Stephen Kumalo, główny bohater powieści,
czarny pastor o gołębim sercu i duszy zranionej bólem – to człowiek, któremu
życie nie pozwoliło zrozumieć, że czarni i biali prości ludzie tego kraju muszą
sami otrząsnąć się z ucisku i poniżenia. Ale to także człowiek, który zawsze
zachowywał głębokie i pogodne ukochanie braterstwa i gorącą, bujną miłość do
Boga. Osobisty dramat wyrasta w tej książce z tragedii całego ludu Afryki
Południowej i jest z nią najściślej związany.
Zuluski pastor Stephen Kumalo, związany był ze swoimi parafianami nie tylko więzami religijnymi, ale zwłaszcza wspólną dolą, jaka spoczywała ciężkim brzemieniem na mieszkańcach Południowej Afryki. Przysłowie afrykańskie mówi: „Mój dziadek zbudził się pewnego ranka w swoim własnym kraalu i zobaczył białego człowieka, który powiedział: ty mieszkasz na mojej farmie i musisz dla mnie pracować”. Ten stan rzeczy leży w genezy osobistej tragedii bohatera tej książki – pastora Stephena Kumali. „Wszystkie drogi prowadzą do Johannesburga. Czy jesteś biały, czy czarny, one cię wiodą do Johannesburga”. W Johannesburgu było złoto. Kopalnie wyrastały jedna po drugiej, gorączkowo. Kapitalistyczny przemysł rósł nerwowym zygzakiem fabryk i szybów. Ale wszystko to działo się nie dla tego kraju, lecz przeciw niemu. Jego lud żył w skrajnej nędzy, a 90 procent dywidend wędrowało za granicę.
Pastor Stephen Kumalo z małej wioski Ndotsheni w
prowincji KwaZulu Natal, wyrusza do Johannesburga, by odnaleźć swojego syna,
Absaloma. Jak wielu młodych ludzi z prowincji, Absalom opuścił rodzinne strony
w poszukiwaniu lepszego życia w wielkim mieście. Jednak słuch po nim zaginął.
Młodsza siostra pastora, Gertrude, również przepadła tam bez śladu, a jego brat
John został z kolei „ważnym człowiekiem" i robił karierę w biznesie.
Pewnego dnia Kumalo otrzymuje list z Johannesburga, z którego dowiaduje się, że
Gertrude jest ciężko chora. Postanawia, więc nie tylko odwiedzić siostrę, ale
także odnaleźć syna i skłonić oboje do powrotu do domu. Paton wspaniale maluje
obraz prowincji i miasta. Wioska pastora jest w stanie rozpadu - od dawna
panuje susza powodująca nieurodzaj, młodzi nie widzą tam żadnych perspektyw.
Johannesburg natomiast to niemalże jądro ciemności - z jednej strony ziemia
obiecana, z drugiej miasto pokus, pełne agresji i kontrastów. Można zostać
bogaczem w krótkim czasie lub wejść na drogę przestępczości, z której nie ma
powrotu. Tak właśnie kończą Gertrude i Absalom: kobieta trudni się prostytucją
i nielegalnym handlem alkoholem, a młody chłopak jest członkiem gangu
włamującego się do domów zamożnych białych mieszkańców miasta. Podczas jednej z
takich napaści Absalom zabija człowieka, który okazuje się być prominentnym
białym działaczem ruchu liberalnego, i zostaje skazany na śmierć. Wkrótce
wychodzi na jaw, że zamordowany był synem Jarvisa, właściciela ziemskiego i
sąsiadem pastora Kumalo. W ten sposób losy obu mężczyzn splatają się na zawsze.
Paton w ten sposób pokazuje relacje między białymi i czarnymi mieszkańcami
kraju w czasach krystalizowania się systemu apartheidu. Jednak w tej opowieści
główni bohaterowie odnajdują wspólną drogę. Wprawdzie Gertrude nie wraca z
pastorem do rodzinnej miejscowości, ale jej córka oraz ciężarna żona Absaloma
stają się członkami rodziny pastora, który wraz z żoną przygarnia je i próbuje
odbudować swoje i ich życie. Jarvis z kolei nie żywi nienawiści do Kumalo. Po
tragicznej śmierci syna odnajduje jego zapiski i poznaje go na nowo, jako
liberała wierzącego w równość ludzi niezależnie od koloru skóry. Młody Jarvis
uważał także, że winę za wysoką przestępczość wśród czarnej społeczności
ponoszą biali mieszkańcy, których rasistowska postawa zmusza Afrykanów do
szukania bardziej radykalnych metod wymierzania sprawiedliwości. Jego ojciec
postanowił wcielić w życie ideały syna i z pomocą pastora odbudować
podupadającą wioskę.
Alan Paton nazywa w swojej książce Afrykę Południową
krajem, w którym panuje lęk niewoli i niewola lęku. Lęk niewoli – odnosi się do
położenia ludu afrykańskiego i nielicznego białego człowieka. Niewola lęku jest
zaś udziałem białej rasy panującej. Tkwi w tym określeniu cała diagnoza moralna
kolonialno-kapitalistycznego systemu. Zło czynione drugiemu człowiekowi nie
przechodzi bezkarnie. System oparty na wyzysku nie tylko krzywdzi
wyzyskiwanych, lecz upadla wyzyskujących. Pewien uczciwy człowiek,
chrześcijanin, zapytał innego chrześcijanina, rasistę, dostojnika rządowego:
„Pan chciałby pójść do nieba? Nieprawdaż? Ale czy pan zdaje sobie sprawę, że
tam będzie pan razem z czarnymi?”. Lęk niewoli- Paton pokaże nam go na kartach
książki wszędzie. W sądzie, który z majestatem prawa feruje wyroki państwa
odpowiedzialnego za nędzę i przestępstwa, i w życiu Shanty Town – w ciągu
jednej nocy powstałej dzielnicy bezdomnych pariasów Johannesburga. Znajdziemy
ten lęk w oczach szesnastoletniej dziewczyny, która miała już trzech „mężów”, i
rozpoznamy go nawet w głosie wspaniałego mówcy, czarnego działacza
robotniczego, brata pastora Johna Kumali, który ze strachu nigdy nie przekroczy
dopuszczalnej granicy. Był skorumpowanym politykiem, przedstawicielem czarnych
wyborców Johannesburga. Do tego stopnia był w „rękach” władz, że nie miał
problemu zdradzić swojego bratanka Absaloma, który wspólnie z jego synem
napadli na dom Arthura Jarvisa. Przy
pomocy rządzących (w zamian miał być im bardziej przychylny) wynajął
nieuczciwego prawnika, który przyczynił się do zwolnienia jego syna Matthew z
więzienia, nie zwracając uwagi na to, że Absalom zostanie skazany za zabójstwo
na karę śmierci. System ten miał bowiem jeszcze jeden sposób ochrony
przed zbyt wielkim uświadomieniem wyzyskiwanych. Stanowiła go policja, strach i
pokusa zdrady. Znajdziemy wszędzie ten lęk niewoli. Tubylcy to nie tylko
ludzie, którzy często nie mają dachu nad głową i którym nieraz brak chleba. To
również ludzie, którzy nie mieli perspektyw życia godnego człowieka, dostępu do
edukacji. „Wierz mi, że lęk ogarnął kraj. Bo co może człowiek poradzić, jeżeli
tak wielu rządzi się bezprawiem? Kogo cieszyć może piękno kraju, kogo cieszyć
może siedemdziesiąty rok własnego życia i promienie słoneczne, rozjaśniające
ziemię, jeśli w sercu panuje lęk? Kto może przechadzać się spokojnie w cieniu
drzew, jeśli w ich pięknie czai się niebezpieczeństwo? Kto może leżeć wygodnie
w swoim łóżku, jeśli ciemność nocy kryje w sobie tajemnicę? I jacy kochankowie
mogą spoczywać słodko pod gwieździstym niebem, jeśli wokół nich wzrasta groza –
tym wyżej, im staranniej się oni kryją?” – tak oto podsumował Alan Paton lęk
panujący w Afryce Południowej w dziele „Płacz ukochany kraju”.
Z książki można wywnioskować (wprost tego autor nie
napisał), że i pastor Stephen Kumalo i bogaty ziemianin James Jarvis poznali
emocje swoich synów dopiero z ich zapisków: jeden z listów z więzienia, a drugi
z notatek z dziennika. Możemy też domyślać się, że obaj młodzi mężczyźni nie są
tylko ofiarami polityki apartheidu, ale ofiarami braku zainteresowania ze
strony swoich ojców. Pastor Stephen Kumalo poświęcił całe swoje życie posłudze
duszpasterskiej, wychowaniu dzieci w swojej parafii, a także pomocy
humanitarnej. Ziemianin James Jarvis skupiał się tylko na gromadzeniu majątku.
Przykład takiego postępowania możemy znaleźć w historii rodziny Mahatma
Gandhiego. Jest to historia powszechnie znana w Indiach, choć wstydliwie
skrywana, jako jedno z najboleśniejszych narodowych tabu. Harilal, syn
Gandhiego tak w jednym zdaniu podsumował swój konflikt z rodzicem: „Gandhi jest
największym ojcem, jakiego każdy z nas mógłby mieć, i jedynym, którego ja nigdy
bym nie wybrał". Całą historię zawrzeć można w dwóch obrazach: ojca głoszącego
światu zasady moralne, wzywającego do całkowitego bojkotu angielskich towarów i
ubranego w wytartą, oberwaną tunikę, oraz syna zadającego się z najpodlejszymi
warstwami społecznymi Kalkuty, pijanego i odzianego w subtelne stroje od
najdroższych londyńskich projektantów. Zmarł, jako żebrak zaledwie kilka
miesięcy przed śmiercią sławnego ojca.
Książka została opublikowana w 1948 roku i co ciekawe
padają w niej prorocze słowa: „Mam tylko jedną wielką obawę, że w chwili, gdy
oni wejdą na drogę miłości, my zwrócimy się ku nienawiści…”. Od upadku
apartheidu w 1994 roku biali uciekają z RPA nie tylko z powodu braku pracy, ale
również, dlatego, że obawiają się o życie swoje i swoich bliskich. I nie są to
niestety obawy bezpodstawne. Od 1994 roku podczas tysięcy napadów na farmy
zostało zamordowanych przez czarnych współobywateli ponad 1500 białych
farmerów. Z kolei żony wielu rolników zostały brutalnie zgwałcone, często przez
Czarnych chorych na AIDS. Na dodatek trwa powolny proces wywłaszczania w
obliczu prawa białych farmerów na rzecz czarnej większości. Oficjalnie – w celu
zlikwidowania nierówności ery apartheidu. W ramach odszkodowania rolnicy nie
otrzymują więcej niż połowy rynkowej wartości gospodarstwa rolnego. Skutek jest
podobny jak w Zimbabwe – ziemia nie jest uprawiana, farmy pustoszeją i
niszczeją. Z 57 tys. istniejących w 1992 roku prywatnych farm pozostało mniej
niż 40 tys. Do tego Afrykański Kongres Narodowy planuje wywłaszczyć jeszcze
około 20 tys. dużych, wysoko produktywnych farm posiadanych przez białych, aby
na tej ziemi stworzyć małe, nieefektywne gospodarstwa dla czarnych, którzy nie
mają nawet doświadczenia w pracy na polu. Sektor rolny w RPA stoi na skraju
głębokiego kryzysu.
Osoby prowadzące farmy kładąc się spać często nie
wiedzą czy się obudzą. Śpią zabarykadowani na pierwszym piętrze swojego domu,
często celowo pozostawiając część kosztowności na parterze. Co roku mordowanych
jest, nieraz w sposób okrutny kilkuset farmerów. Przed zastrzeleniem są
wiązani, przypalani papierosami lub żelazkiem. Można uznać to za zemstę albo
zwykły lincz. Z roku na rok zmniejsza się populacja białych w Republice
Południowej Afryki. W ciągu ostatnich 10 lat wyjechało ich około miliona. W
ubiegłym roku decyzję o emigracji podjęło ponad 20 tysięcy przeważnie młodych
osób. To oznacza, że białych jest mniej niż 4,5 miliona z 56,5 milionowej
ludności, która szybko rośnie. Potomkowie białych - holenderskich, francuskich,
brytyjskich i niemieckich osadników żyją w stanie zagrożenia.
„Płacz ukochany kraju" często uznaje się za
najważniejszą powieść południowoafrykańską XX wieku. Ta niewielka książka nie
straciła na aktualności, bo kwestie rasowe są nadal bardzo żywe na całym
świecie. Polecam każdemu, kto chciałby zgłębić wiedzę na temat społeczeństwa
RPA, trudnych warunków współżycia między obywatelami oraz poznania mechanizmów
drugiego pokolenia dotkniętego traumą po apartheidzie. Jedna z najbardziej
przejmujących scen w książce opisana jest na końcowych kartach powieści, kiedy
pastor Stephen Kumalo wyczekuje całą noc na egzekucję swojego syna Absaloma,
która miała się odbyć w więzieniu w Pretorii o godzinie piątej nad ranem.
Pastor patrzy w niebo i powolnie dostrzega wschodzące słońce. Wie, że czas
egzekucji się zbliża. Książka została sfilmowana dwa razy: w 1951 i 1995 r.,
zaadaptowano ją też na scenę teatralną oraz na musical (wystawiany w latach
1949-1950 na Broadwayu pod tytułem „Lost in the Stars").
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz