01 kwietnia 2019

Malarz świata ułudy


„Malarz świata ułudy”


Kazuo Ishiguro




Autor/ (oryg. 石黒 一雄 Ishiguro Kazuo, ur. 8 listopada 1954 w Nagasaki) – brytyjski pisarz japońskiego pochodzenia, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 2017. Urodził się w Nagasaki w Japonii, ale jego rodzina przeprowadziła się do Anglii w 1960, kiedy miał pięć lat. Obecnie mieszka w Londynie.

Tłumaczenie/ Maria Skroczyńska-Miklaszewska

Tematyka/ W swojej powieści Kazuo Ishiguro zastanawia się nad przewartościowaniem historii w powojennej Japonii. „Malarz świata ułudy” porusza, bowiem kwestie zmian społecznych i kulturowych. Książka ta, opowiedziana słowami Masuji Ono- artysty i propagatora japońskiego imperium w czasie II wojny światowej- poddaje ocenie przedwojenne dzieje kraju i trudności, jakie napotyka, gdy chce zaakceptować błędy przeszłości.

Główny motyw/ Akcja powieści „Malarz świata ułudy” rozpoczyna się trzy lata po klęsce Japonii. Masuji Ono stracił podczas wojny żonę i syna, a dalsze życie każe mu zrewidować własne zaangażowanie w imperium, które doprowadziły kraj do ruiny. Angażuje się w negocjacje przedślubne swojej młodszej córki, ale rodzina pana młodego stanowczo ją odrzuca. Bohater zaczyna się zastanawiać, czy to, że wcześniej wspierał imperialną Japonię zagraża przeszłości jego dziecka. Stara się trzymać swą osobistą historię w sekrecie i niechętnie patrzy na transformację przedwojennych wartości.

  Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W młodości wiele rzeczy wydaje się nudziarstwem bez rumieńców życia. W miarę dorastania człowiek spostrzega, że te właśnie rzeczy są dla niego najważniejsze”.

„(…) bo choćby człowiek nie wiem jak dokładnie oddawał zewnętrzne szczegóły swego odbicia w lustrze, przedstawiona w nim osobowość rzadko będzie bliska takiej prawdzie, jaką widzą inni”.

„Bo na dobrą sprawę ktoś, kto ma ambicję wznieść się ponad przeciętność, być czymś więcej niż zwykłym zjadaczem chleba, zasługuje chyba na podziw, nawet jeśli w końcu przegrywa i traci fortunę z powodu swych ambicji”.

Najlepsze rzeczy to te, które się zdarzają w nocy i znikają o poranku”.

„Trudno ocenić piękno świata, kiedy się wątpi w samą jego wartość”.

„Ja sam pierwszy bym przystał na to, żeby wiele dawnych zwyczajów wykreślić raz na zawsze, ale czy nie uważasz, że nieraz rzeczy dobre niszczy się razem ze starymi?”.

  

                     Narrator a zarazem bohater książki „Malarz świata ułudy” to Masuji Ono, który opowiada w niej o swoim osobistym życiu: o wczesnych krokach artystycznych, które stawiał około 1913 roku, kiedy był uczniem w szkole plastycznej; o późniejszej jego sławie artysty malarza, kiedy osiąga szczyt swojej kariery około roku 1938; i wreszcie jego osobisty i narodowy powojenny upadek. Główna historia książki rozgrywa się między październikiem 1948 r., a czerwcem 1950 r. Dowiadujemy się, że jego żona i syn zginęli podczas wojny, pozostawiając go samego z dwiema córkami; z Setsuko, która jest jego starszą córką oraz Noriko, która jest młodszą córką. Noriko mieszka z ojcem i nadal jest panną mimo 26 lat życia. Dowiadujemy się, że Ono jest pośrednio odpowiedzialny za śmierć swojej żony Michiko, która przebywała podczas bombardowań w Nagasaki, a także za śmierć ich syna, Kenjiego, który walczył za granicą w Mandżurii. Suichi, mąż starszej córki Setsuko, sugeruje swojej żonie, że jej ojciec Ono także ponosi winę za śmierć swojej żony i swojego syna, ponieważ malarz popierał nacjonalistyczny rząd Japonii- grupę, która doprowadziła kraj do klęski oraz do śmierci milionów żołnierzy cesarza.

                       Ono martwi się, że jego poparcie dla nacjonalistycznego rządu będzie przeszkodą w negacjach małżeńskich jego córki, a to zmusza go do dokonania samooceny swojej kariery a także swojego życia. Narrator pomału odsyła czytelnika do czasów, kiedy pracował w studiu artystycznym, które produkowało tanie kopie stereotypowych obrazów o Japonii a także do czasów, kiedy pracował w willi artystycznej Mori-san, próbując uchwycić na swoich obrazach wyjątkowość narodu japońskiego; powraca także do czasów swojego sukcesu zawodowego, kiedy był malarzem na usługach państwa, dla którego tworzył propagandowe prace artystyczne. Bohater porusza się po niewyraźnych krańcach tych światów, narracja przedstawia martwe pole, w którym czytelnik podejrzewa, że Ono pomija pewne informacje o sobie lub że mogą istnieć różne wersje tych samych faktów.

                  Życie Ono rozgrywa się na tle niejednoznacznego i pełnego przeciwieństw społeczeństwa, które podjęło gwałtowny zwrot w kierunku nowej drogi w historii swojego kraju. Pracując, jako malarz wspierający faszystowski rząd, artysta po latach zmaga się z adaptacją nowego „scenariusza”, którego Japonia wdrożyła po zakończeniu II wojny światowej. Bohater zostaje jakby „uwięziony” między swoją indywidualną narracją a kolektywnymi konfliktowymi napięciami wokół zmieniających się płynnych wartości, które społeczeństwo japońskie zostało zmuszone do przyjęcia w następstwie przegranej wojny. „Pióro” Kazuo Ishiguro sprawia, że czytelnik jest w stanie obserwować sprzeczne stanowiska, które wyłaniają się z różnych ideologii będących przedmiotem sporu w czasie intensywnego przewrotu politycznego w Japonii. Wszyscy bohaterowie książki ujawniają swoje rozbieżne wartości w obliczu zmian, jakie naród musi dokonać, aby przejść z bycia imperium kolonialnym do zaakceptowania nowego systemu demokracji narzuconego przez zwycięzców.

                  Zmieniające się postrzeganie Ono jest również odzwierciedlone w opowiadaniu o chłopaku Hirayama, opóźnionym w rozwoju dziecku, które naśladuje patriotyczne przemówienia i śpiewa stare propagandowe wojskowe piosenki. Przed wojną był obiektem aprobaty społeczeństwa, ludzie obdarowywali go pieniędzmi. Po klęsce Japonii chłopak został pobity za intonowanie nieaktualnych już piosenek. Możemy zwrócić uwagę, że chłopiec reprezentuje wewnętrze „Ja” Ono w odniesieniu do braku wizji swojej przyszłości i pomysłu na poczucie winy, którą należy odkupić. W tym okresie idea przynależności do narodu uległa nagłym zmianom, o ile tożsamość stała się mniej z góry określona, hierarchiczna i niepodlegająca negocjacjom, tak w nowych warunkach politycznych staje się bardziej odpowiednia tylko na poziomie indywidualnym. To jest ten moment w historii, kiedy globalny rynek i idea globalnej migracji, zarówno ludzi, jak i kapitału, współistnieją z ideą narodu, pomimo że stare hierarchie wartości się kończą, a zaczyna się nowa tożsamość obywatelska. Historycy wskazują, że pomimo aroganckiego idealistycznego porządku demilitaryzacji i demokracji, które zostały narzucone od początku Japończykom w powojennym państwie, ideały pokoju i demokracji stały się jakby naturalną częścią ich życia, a nie zapożyczoną wizją, która została narzucona przez różnych zachodnich polityków bez zgody Japończyków. Niemniej jednak nie było precedensu dla tego rodzaju relacji, która została ustalona po wojnie: Japonia była symbolem społeczeństwa wschodniego i pogańskiego, które uległo kolonialnej potędze narzuconej przez „mesjanistyczny zapał” generała Douglasa MacArthura. Dlatego II wojna światowa tak naprawdę nie skończyła się dla Japończyków po zrzuceniu bomby atomowej na Japonię, lecz w 1952 roku, kiedy społeczeństwo musiało zaakceptować nową demokratyczną drogę swojego kraju.  Lata te stały się, niezależnie od tego, jak bardzo kraj rozwinął się gospodarczo, znakiem rozpoznawczym tożsamości narodowej i indywidualnych wartości. Myląca żywotność lat, które nastąpiły po klęsce, stworzyła przestrzeń do dyskusji nad innymi modelami politycznymi niż państwowy kapitalizm, który pobudzał marzenia o międzynarodowej roli kraju „Kwitnącej Wiśni” zamiast „czołgać się” bezpiecznie pod nuklearnym parasolem Ameryki.

                     Pomimo możliwych reinterpretacji przeszłości, kluczowe znaczenie w tych latach klęski i okupacji polega na tym, że Japończycy byli zmuszani do przewartościowania na różne sposoby i do zakwestionowania podstawowych problemów życiowych, na które reagowali w sposób wyraźnie ludzki, omylny i często sprzeczny. Historyczna struktura jest doskonale uchwycona w „Malarzu świata ułudy” w indywidualnej i intymnej perspektywie narratora, który „przemawia” do nas w pierwszej osobie, ponieważ Ono jest zmuszony do ponownego przeanalizowania własnych doświadczeń przeciwko nowym wartościom wymuszonym na społeczeństwie japońskim w okresie po zakończeniu wojny. Obawy związane z takimi fundamentalnymi kwestiami życiowymi są splecione z refleksjami Ono na temat wojny i pojawiają się w niezliczonych sprzecznych uzasadnieniach, dostarczając nam obrazu ludzkiej kondycji psychicznej. Ono wspomina czasy, kiedy większość Japończyków odrzucała dekadę militarystycznej indoktrynacji, ujawniając kruchość ideologii totalitarnych reżimów. Gdy z jednej strony żołnierze cesarza doznawali pogardy ze strony społeczeństwa, gdy wrócili po przegranej wojnie, z drugiej strony ich nędza przyczyniła się do amnezji na temat zbrodni, których dokonywali na innych narodach; ta amnezja wydaje się „czaić” w historii Ono, gdy walczy z własnymi zaprzeczeniami. „A jednocześnie muszę wyznać, że trudno mi zrozumieć, jak człowiek, który ceni sobie szacunek dla samego siebie, może na dłuższą metę chcieć uniknąć odpowiedzialności za swoje dawne czyny. Bo choćby to nie zawsze było łatwe, człowiek z pewnością zyskuje satysfakcję i poczucie godności, przyznając się do popełnionych w życiu błędów. A już zwłaszcza nie musi się tak bardzo wstydzić, gdy popełniał je w najlepszej wierze. Na pewno dużo większą hańbą się okrywa, gdy nie potrafi albo nie chce się do nich przyznać”.
                    
                                   Zaufanie Ono do nacjonalistycznego dyskursu narodu i władzy nagle zmieniło się w nowy kontekst liberalnego dyskursu o modernizacji, postępie i internacjonalizacji społeczeństwa. Bohater staje wobec ideologicznego starcia, gdy na przykład Setsuko, jego najstarsza córka mówi: „Ojciec był po prostu malarzem”. Dla jej ojca zdanie „ (…) po prostu malarzem” jest wyrazem pogardy i bólu. W innym miejscu wnuk Ono, Ichiro, entuzjastycznie bawi się naśladując zachodnich super bohaterów, takich jak Zorro i Popeye, podczas gdy malarz bezskutecznie próbuje przyciągnąć jego uwagę pokazując dziecku swoje obrazy. Z perspektywy pokoleniowej ta sytuacja wyjaśnia nam to, jak starsi ludzie, w przeciwieństwie do młodych, wydają się chętnie przywracać przeszłość, przeglądając na przykład stare zdjęcia i stare dokumenty. Nie oznacza to jednak, że pamiętają lepiej niż młodzi; tak, więc nie jest tak, że „stare obrazy, zakopywane” w nieświadomości od dzieciństwa, odzyskują moc przekraczania krawędzi świadomości tylko w okresie starości. Przestrzeń kulturowa między dziadkiem a wnukiem jest postrzegana w ten właśnie sposób, inwestują oni wartości pozytywne w sprzeczne obrazy i ikony dwóch różnych historycznych momentów. Według psychologów, jeśli przed 1945 rokiem w Japonii chłopcy bawili się z opaskami i drewnianymi włóczniami, udając, że są bohaterskimi pilotami i marynarzami, którzy ratują kraj przed makietami Roosevelta i Churchilla, teraz w pozycji przegranej i pod nieobecność państwowej indoktrynacji, zastąpili hełmy samurajów na kowbojskie kapelusze, ponieważ nauczyli się składać papier w kształcie czapek na modę zachodnią. Kupowali również komercyjną dziesięciocentymetrową zabawkę jeepa, która była symbolem dużego samochodu, który rozwoził wesołe oznaczenia geograficzne, oraz z którego rozdawano dzieciom na ulicach czekoladę i gumę do żucia. Większość pierwszych słów, które japońskie dzieci nauczyły się po wojnie w języku angielskim brzmiały „cześć", „do widzenia" i „daj mi czekoladę". Natomiast Ono używa języka „samooszustwa i samoobrony", który wydaje się być czymś, co pomaga mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kiedy doświadcza retrospekcji swojego życia, próbuje ukryć wstydliwą historię związaną z jego przeszłością. Prawda o jego życiu zostaje powoli ujawniana czytelnikowi, podczas gdy on sam nie chce jej zobaczyć. Ishiguro twierdzi, że bohaterowie w jego powieściach wiedzą, czego muszą unikać, i jaką muszą wybrać drogę psychiczną, która by bezboleśnie przechodziła przez ich pamięć nie dotykając za bardzo niewygodnej przeszłości. Nie ma złudzeń, że zazwyczaj mocują się z historią swojego życia. Martwią się, ponieważ wyczuwają, że nie ma w tym nic dobrego. Ale pamięć to oczywiście okropny, zdradziecki teren, same niejasności, które wzmacniają samooszukiwanie. W fragmencie, w którym bohater wyraża zaniepokojenie zaaranżowanym małżeństwem młodszej córki, wspomina rozmowę z Matsudą, człowiekiem, który pracował z nim dla Okada-Shingen promującego militarystyczno-artystyczną politykę państwa; prosi Matsudę, aby odpowiedział na wszelkie pytania detektywa matrymonialnego dotyczące ich obu „z największą delikatnością", na co odpowiada Matsuda: „Zdaję sobie sprawę, że teraz są tacy, którzy potępiają takich, jak ty i ja, za to, z czego byliśmy kiedyś dumni”. Świat ułudy to dzielnica rozrywki. Ono, jako młody malarz był jej częstym bywalcem, a jej urok uwiecznił na niejednym obrazie. W wyniku bombardowań dzielnica została doszczętnie zniszczona. Świat ułudy należał do przeszłości, ale nie odszedł w zapomnienie, chociażby, dlatego, że w nowej rzeczywistości powstają nowe dzielnice ułudy.

               Wszystkie książki Kazuo Ishiguro są wariacjami na jeden temat: pokazują bohatera, który próbuje się zmierzyć z własną przeszłością, wypiera z niej pewne niewygodne fakty, zakłamuje ją, co stawia nas w obliczu pytania o to, na ile pamięć jest dla nas obciążeniem, a na ile może być budująca. Jest to aktualna powieść, która stawia pytanie o to, w jakim sensie pamięć o przeszłości może być budująca dla społeczeństwa, a na ile może być niszcząca. Czy pamięć o tym, co - jako społeczeństwo - złego wyrządziliśmy innym pomaga nam w budowaniu tożsamości, czy wręcz przeciwnie. Jest to absolutnie uniwersalne pytanie również w kontekście polskim. Jesieni życia często towarzyszy głęboka refleksja nad przeszłością. Gdy jednak porządek, który współtworzyliśmy, skompromitował się na naszych oczach, ocena własnych postaw i dokonań nabiera szczególnego znaczenia. W takiej właśnie sytuacji znalazł się bohater powieści, emerytowany malarz, gdy po zakończeniu drugiej wojny światowej nastał w Japonii czas gruntownych przewartościowań. Naglony wewnętrzną potrzebą oraz troską o szczęście córki, hołubiony niegdyś artysta wytacza proces samemu sobie, pełniąc w nim rolę sędziego, oskarżyciela i oskarżonego. Ale książka Ishiguro to coś więcej niż moralny rozrachunek. To piękna proza, pozostawiająca w pamięci niezatarty ślad. Książka „Malarz świata ułudy” zadaje czytelnikowi pytanie czy dzisiejsze pokolenie powinno odpowiadać za winy przeszłych pokoleń? Czy jest współwinne wykroczeniom, jakich dopuścili się ich przodkowie? Czy na skutek chociażby przynależności do tej samej kultury, narodu, rodziny czy wspólnoty religijnej nie ponosi ono współodpowiedzialności za winy „ojców”? Czy obecne pokolenie powinno przyjąć na siebie złe dziedzictwo przeszłości i starać się w jakiś sposób zadośćuczynić tym, którym kiedyś wyrządzono krzywdę. W książce rodzina pana młodego wynajmuje detektywa, aby prześwietlił rodzinę Ono, z tego powodu jego córka Noriko nie może wyjść za mąż tylko, dlatego, że jej ojciec był na usługach cesarza. Potoczna intuicja, wsparta argumentacją niektórych szkół psychologicznych, usiłuje znaleźć odpowiedź twierdzącą, podążając logiką kulturowego adaggium: „Pokaż mi swych rodziców, a powiem ci, kim jesteś” lub „powiedz mi, jak zachowują się twoi rodzice, a udowodnię ci, że tak samo będziesz postępował w swoim życiu”. Istnieje, bowiem powszechne przekonanie, że środowisko rodzinne i pozarodzinne, jakościowe konteksty relacyjne rodzice-dzieci-rówieśnicy oraz wychowanie wpływają na samoświadomość nowych pokoleń. Tworzą wzorce postępowania, kształtują ludzkie zachowanie. Decydują o tym, kim dziecko się stanie, jako dorosły człowiek. Kontekst środowiskowy stanowi, w przekonaniu niektórych, jedynie słuszną odpowiedź na problem, dlaczego w dorosłym życiu przytrafiają się nam częściej złe niż dobre rzeczy. Obwinianie rodziców za skutki osobistych wyborów i decyzji może stanowić wygodny mechanizm samousprawiedliwienia: „To nie my jesteśmy odpowiedzialni za swoje naganne postępowanie”. Odpowiedzialność ponoszą oni: rodzina lub szeroko rozumiane środowisko życia.

                  W sześciu z siedmiu powieści, które do tej pory napisał, Kazuo Ishiguro korzystał z narracji pierwszoosobowej, co więcej czytelnik z biegiem czasu orientuje się, że narrator nie jest osobą, której należy we wszystko wierzyć. Na szczęście bawienie czytelnika nie jest celem pisarstwa Ishiguro. Pamięć jest jednym z najważniejszych elementów jego książek. Ich bohaterowie „odwiedzają” swoją przeszłość i szukają w niej sensów. Próbują uzasadnić swoje życiowe wybory. Ishiguro chętnie korzysta z figury niewiarygodnego narratora, który poprzez elegancki i dość formalny język próbuje ukryć różne tajemnice i emocje. Warto się zatrzymać przy książce „Malarz świata ułudy”, bowiem pisząc ją Kazuo Ishiguro nawiązał w programowy niemal sposób do jednego z najbardziej osobliwych nurtów malarstwa japońskiego i kreśli przejmujący obraz przemian obyczajowych i cywilizacyjnych w Japonii po II wojnie światowej. Ishiguro wniósł w angielską kulturę literacką własne dziedzictwo kulturowe, stając się - obok Rushdiego - najwyżej cenionym spośród tzw. „newcomers” pisarzy przybyłych z innych stron świata i innych kultur i współtworzących nową literaturę angielską.

                  





            

24 marca 2019

Fima


„Fima”


Amos Oz




Autor/ właśc. Amos Klausner, hebr. עמוס עוז (ur. 4 maja 1939 w Jerozolimie, zm. 28 grudnia 2018 w Tel Awiwie) – izraelski pisarz, eseista i publicysta tworzący w języku hebrajskim. Współzałożyciel organizacji „Pokój Teraz” (Szalom Achszaw). Wykładowca literatury na Uniwersytecie im. Ben-Guriona w Beer Szewie.

Tłumaczenie/ Tempska Esden Anna

Tematyka/ Jaki jest Fima bohater książki Amosa Oza? To człowiek bezwolny, który nie potrafi przeprowadzić żadnego swojego zamierzenia. Nie tyle nie potrafi, ile nawet nie zaczyna. Żyje w świecie fantazji, marzeń, często kompletnie nierealistycznych planów. Może, dlatego nie podejmuje próby ich realizacji, bo wie, że nie są możliwe do zrealizowania? No, bo trudno wyobrazić sobie, że jego była żona, Jael, jej mąż Ted i ich synek Dimi zgodzą się z nim zamieszkać, tworząc coś w rodzaju komuny. On będzie sprzątał, gotował i opiekował się Dimim, do którego jest bardzo przywiązany. Dowcip polega też na tym, że Fima to potworny bałaganiarz, stale o wszystkim zapomina, wszystko gubi, nie potrafi prowadzić swojego gospodarstwa, jak więc możne myśleć o cudzym? Fima gosposią? Niemożliwe. To jedna z jego fantazji - planów. Jest ich znacznie więcej, większość równie księżycowych, dotyczą różnych spraw, ludzi i świata.

Główny motyw/ Fima, niespełniony izraelski intelektualista, przez większość czasu fantazjuje na temat tego, jak skutecznie rozwiązać problemy swego narodu, a także próbuje uporządkować swoje życie osobiste. Jego wędrówka ulicami zimowej Jerozolimy – wciąż pobrzmiewającego echami dawnych czasów świętego miasta – skłania do refleksji nad sprawami najważniejszymi. Fima, bowiem to zarówno uniwersalna opowieść o ludzkiej kondycji, jak i wnikliwy obraz targanego konfliktami rejonu świata.

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

 „Miał wrażenie, że we śnie jest mniej fałszu niż na jawie”.

„Tak jakby przez wszystkie te lata szukało się skomplikowanej odpowiedzi na trudne pytanie, a w przebłysku chwili ostatecznej odkrywa się prostą odpowiedź?”.

„No popatrz-powiedział sobie- nic nie jest nigdy stracone na zawsze, nic nie idzie na marne i prawie w każdej chwili staje się jakiś maleńki cud. Może wszystko ma jednak jakiś sens?”.

„Miłości nie da się wyrazić słowami, a jeśli się to potrafi, to znak, że już jej nie ma”.

„(…) miłość i śmieszność są ze sobą nierozerwalnie związane, a uwodziciel i jego ofiara kierują się określonym rytuałem”.

„Zanim zacznie się cokolwiek rozumieć, okazuje się, że nasza kadencja dobiegła końca”.

„Nie widział żadnej sprzeczności w popieraniu tradycyjnych wartości w systemie nauczania przy jednoczesnym wspieraniu finansowym akcji przeciwko religijnemu zniewoleniu”.

„A wiesz, jaka jest różnica pomiędzy szlemielem i szlimazelem, Efraimie? Szlemiel rozlewa herbatę, ale oblany zostaje zawsze szlimazel”. (…) Szlemiel i szlimazel obaj się nieśmiertelni”.

„Właściwie większość dowcipów opiera się na niezdrowej przyjemności, jaką czerpiemy z nieszczęścia innych”.

„Co mają ze sobą wspólnego i czym się różnią- jaszczurka, nieruchoma na ścianie, i karaluch pod zlewem? Najwyraźniej żadne z nich nie trwoni skarbu, jakim jest życie”.

„A przy okazji, czy Wasza Miłość raczy wyjaśnić Hiroszimę albo Oświęcim?”.

„Co ja wiem o miłości? Kiedyś myślałem, że miłość to coś pośredniego między okrucieństwem a współczuciem. Teraz myślę, że szkoda słów”.

„Za sto lat miłość i cierpienie pójdą w ślady dinozaurów, razem z krwawymi wojnami, krynolinami i gorsetami z fiszbinów. Mężczyźni i kobiety będą łączyć się w pary, wymieniając pomiędzy sobą maleńkie impulsy elektrochemiczne. Nikt nie będzie popełniał błędów”.

„Na swój sposób, Efraimie, kobiety są dokładnie takie same jak my, choć jednocześnie zupełnie inne. Ale, na czym polega to podobieństwo, a na czym różnica, do dziś stanowi dla mnie wielką zagadkę”.

„Po uszy już mieliśmy tego europejskiego humanizmu. Nasze plecy do dziś noszą blizny po twojej najdroższej zachodniej cywilizacji. My byliśmy zawsze tą stroną, która brała baty, od Kiszyniowa po Oświęcim”.

„(…) Mesjasz jest w rzeczywistości naszym aniołem zagłady”.

„Być zapomnianym przez Boga niekoniecznie musi się równać potępieniu”.

„(…) tu, w Jerozolimie, co drugi napotkany typ jest na wpół prorokiem, na wpół premierem”.

„Każdy Żyd, nawet z przeproszeniem grzesznik, był duszą na górze Synaj”.

„Na całym świecie nie ma Żyda, który nie przestrzegałby któregoś z przykazań. (…) Na przykład, już przez samo to, że pan żyje przestrzega pan przykazania: wybieraj życie, a nie śmierć”.



                                   Chytra, satyryczna „piesza wędrówka” po ostatnich latach pierwszego półwiecza istnienia Izraela - rozbita przez umysł nieefektywnego, dziwacznego marzyciela, którego nieustannie nękają najbardziej przyziemne szczegóły jego codziennej rutyny. Efraim (Fima) Nisan jest człowiekiem w średnim wieku, który co rano zapisuje wstrząsające, objawiające się sny, które na przemian z życiem na jawie są do siebie podobne w ich epizodycznej niejednoznaczności. Fima rozczarował swojego ojca Barucha Nomberga, prawicowego producenta kosmetyków, decydując się na pracę, jako recepcjonistka w klinice ginekologicznej, rozczarował swoją byłą żonę Jael Levin, badaczkę lotnictwa, pozwalając jej odejść i rzucić się w ramiona wyniosłego amerykańskiego Teda Tobiasza. Fima też codziennie rozczarowuje się sam sobą. Zafascynowany charyzmatycznym Uri Gefenem, usiłuje spać z jego żoną, Niną, która kończy każde codzienne uprawianie z nim seksu przez szorowanie swojego ciała, a następnie szorowanie toalety i umywalki. Fima nie może nawet zabić karalucha bez lęku, ponieważ przypomina mu sytuację narodu żydowskiego. Przemierzając ulice Jerozolimy, „zwołuje” własne wyimaginowane spotkania w gabinecie premiera w trakcie, których chce rozwiązać problemy polityczne i moralne narodu. Najbardziej zadowolony jest, gdy gra w gry z Dimim Tobiaszem, dziesięcioletnim synem Jael. Wszystkie niezrealizowane pragnienia Fimy dochodzą do głowy w magicznej, szczytowej epifanii w piątkowe popołudnie podczas spacerów przez Jerozolimę i jej historię, która pokazuje, że Fima wreszcie pogodził się ze swoim statusem współczesnego „Wędrującego Żyda”. Głęboko, słodko komiczna książka w stylu Gogola, w której pojawia się bolesne pytanie - jaki jest sens tego wszystkiego, skoro za sto lat i tak nikt już nie będzie o nas myślał i pamiętał?

                                      Fima ma pięćdziesiąt cztery lata i żyjąc długo samotnie, nabrał zwyczaju mówienie do siebie samego. Uważał to za jedno ze swoich starokawalerskich dziwactw, podobnie jak gubienie zakrętek od słoików z dżemem, przycinanie włosów w jednej dziurce nosa i zapominanie o drugiej, rozpinanie rozporka w drodze do łazienki dla zaoszczędzenie czasu. W życiu Fimy było kilka miłości, kilka idei, dobrze rokujący tomik poezji, myśli o sensie istnienia wszechświata i sprecyzowane poglądy na temat błędów Izraela oraz szczegółowo ułożony w wyobraźni plan stworzenia nowego ruchu politycznego. Były też różne tęsknoty i uporczywe marzenia, żeby zacząć wszystko od nowa. I tak oto tkwił w swoim nędznym mieszkaniu. Definiując precyzyjnie swoje starokawalerskie nawyki, Fima miał nadzieję zdobyć ironiczny dystans wobec samego siebie i tym samym uchronić marzenia, a także własną godność. Ale czasami wydawało mu się nagle, że te obsesyjne tropienie dziwactw nie jest wcale sposobem obrony przed starokawalerstwem, ale strategią stosowaną właśnie przez owego starego kawalera, aby zdominować go całkowicie.

                 Miał dziesięć lat, kiedy jego matka zmarła na wylew. Jego ojciec Baruch Nomberg, jak zawsze porywczy, nie doczekał nawet tygodnia- w pierwszą sobotę po pogrzebie spakował wszystkie rzeczy żony do kufrów, wszystkie suknie, buty i książki, toaletkę z okrągłym rosyjskim lustrem i powłoczki na pościel z wyhaftowanymi monogramami, i pospiesznie podarował wszystko hospicjum dla trędowatych. Zatarł wszelki ślad obecności żony, tak jakby jej śmierć była aktem zdrady. Tak jakby uciekła z innym mężczyzną. Zaraz po pogrzebie Baruch wziął w swoje ręce edukację syna. Codziennie rano sprawdzał wszystkie zeszyty w tornistrze Fimy. Co wieczór pilnował, żeby Fima dokładnie wyczyścił zęby. Uparł się dodać mu prywatne lekcje z matematyki, angielskiego i nawet z tradycji żydowskich. Dyskretnie przekupywał jednego ze szkolnych kolegów syna, żeby Fima nie czuł się zbyt samotny i miał towarzystwo do zabaw. Kupił szerokie biurko, którego Fima do tej pory używał. Zima czy lato zmuszał chłopca do noszenia zbyt ciepłych ubrań. W ich domu przez wszystkie te lata samowar elektryczny bulgotał zawsze do pierwszej lub drugiej w nocy. Eleganckie rozwódki i dystyngowane wdowy w nieokreślonym wieku przychodziły z wizytą i spotkania te ciągnęły się godzinami. Fima jeszcze przez sen słyszał dochodzące z salonu fragmenty prowadzonych z wyraźnym słowiańskim akcentem rozmów, wybuchy śmiechu, płacz albo śpiewy. Nie był pilnym uczniem. Ojciec „przeciągał go za uszy” z klasy do klasy. Skonfiskował mu jego książki, żeby zajął się podręcznikami. Zmusił do wcześniejszego przejścia trudnych egzaminów na wyższą uczelnię. Nie zawahał się uruchomić całej sieci znajomości, żeby ratować syna przed czynną służbą wojskową. Po odbyciu służby zastępczej na rzecz kraju Fima miał zamiar starać się o przyjęcie do marynarki handlowej, przynajmniej na jakiś rok lub dwa. Morze urzekało do bez reszty. Ale ojciec postawił veto i zadecydował, że syn będzie studiował zarządzanie, bo planował wciągnąć go do prowadzenia własnej firmy kosmetycznej. Dopiero po zażartej walce zdołali uzgodnić, że Fima wybierze wydział historyczny. Kiedy uzyskał doskonałe wyniki na zakończenie, ojciec, cały w euforii, postanowił wysłać go na słynny brytyjski uniwersytet na dalsze studia. Ale Fima zbuntował się, zakochał, jeszcze raz zakochał, potem nastąpił rok amorów i nauka poszła w odstawkę. To Baruch zawsze ratował syna z opałów, w Gibraltarze, na Malcie, uchronił go nawet od aresztu wojskowego. To ojciec kupił dla niego mieszkanie w Kiriat Jowel i ożenił go z Jael, po dokładnym zlustrowaniu i odrzuconych dwóch innych kandydatek- Ilii Abravanel z Hajfy, która wyglądała jak Maria Magdalena ze starego obrazu, i pięknej Liat Sirkin, która osładzała Fimie noce w śpiworze w górach północnej Grecji. I to ojciec, kiedy wszystko było skończone, zajął się przeprowadzeniem rozwodu.
                
                    Fima dostał swoje dwupokojowe mieszkanie na obrzeżu Kiriat Jowel, kiedy żenił się po raz drugi w 1961 roku, w niecały rok po ukończeniu z wyróżnieniem historii na uniwersytecie w Jerozolimie. W owych czasach ojciec wiązał z nim wielkie nadzieje. Inni też widzieli przed nim wspaniałą przyszłość. Dostał stypendium i miał już zdawać egzamin magisterki. Była też mowa o doktoracie i karierze naukowej. Ale w lecie 1960 roku życie Fimy bardzo się skomplikowało. Do dziś przyjaciele z rozbawieniem wspominali tamten „rok amorów”. Wieść niosła, że w połowie lipca, zaraz po egzaminach, Fima zakochał się w Nicole przewodniczce katolickiej wycieczki z Francji. Siedział na ławce w ogrodzie Klasztoru Ratyzbońskiego, czekając na uczennicę szkoły pielęgniarskiej, swoją dziewczynę Szulę. Jego oczy płonęły, kiedy Nicole szła do muzeum, czaił się w każdej Sali. Kiedy Nicole poszła na mszę do klasztoru, czekał pod drzwiami przez półtorej godziny jak pies. Kiedy poleciała do Francji, podążył za nią do Paryża, a nawet do jej domu w Lyonie. Pewnej księżycowej nocy ojciec Nicole wypalił do Fimy z dwururki, raniąc do lekko w nogę. Leżąc przez trzy dni w szpitalu prowadzonym przez franciszkanów, Fima wypytywał, co trzeba zrobić, aby zostać chrześcijaninem. Ojciec Nicole, kiedy przyszedł prosić o wybaczenie, obiecał pomóc mu w zamianie wyznania. Tymczasem Nicole miała dosyć również swojego ojca i uciekła od nich obydwu. Fima, brudny i zaniedbany, ścigał ją zakurzonymi autobusami i pociągami. Dotarł do Gibraltaru, gdzie skończyły mu się pieniądze. Z pomocą Czerwonego Krzyża wsadzono go niemal siłą na pokład panamskiego statku handlowego i odesłano do Izraela. Po przybyciu go Hajfy został aresztowany i spędził sześć tygodni w więzieniu wojskowym, bo sfałszował datę na formularzu uprawniającego żołnierza rezerwy do opuszczenia kraju.

                 Zwolniono go z aresztu, kiedy ojciec wstawił się za nim u zajmującego wysokie stanowisko urzędnika, którego żona, znana postać elity towarzyskiej, zakochała się nieprzytomnie w Fimie. Była o dziesięć lat młodsza od swojego męża i co najmniej o osiem lat starsza od Fimy. Jesienią zaszła z nim w ciążę i przeprowadziła się do niego do Musary. Znaleźli się na językach całego miasta. W grudniu Fima znowu wsiadł na statek handlowy, tym razem jugosłowiański, i wylądował na Malcie, gdzie spędził trzy miesiące, pracując przy hodowli ryb tropikalnych i pisząc swój cykl wierszy. Tam rozpoczął romans z właścicielką hotelu, z którą później wziął ślub cywilny. Związek ten nie potrwał nawet dwóch miesięcy, bo w tym czasie ojcu udało się z pomocą przyjaciół mieszkających w Rzymie ustalić miejsce pobytu syna. Poinformował Fimę, że jego ukochana z Jerozolimy poroniła, wpadła w depresją i wróciła do męża. Fima nie umiał znaleźć dla siebie żadnego usprawiedliwienia, czuł się strasznie winny. Zdecydował porzucić natychmiast swoją „gospodynię” i od tej pory omijać kobiety z daleka. Uznał, że miłość nieuchronnie prowadzi do katastrofy, a związki bez miłości przynoszą jedynie poniżenie i ból. Opuścił Maltę bez grosza w kieszeni, na pokładzie tureckiego statku rybackiego. Miał zamiar zaszyć się na rok w pewnym klasztorze na wyspie Samos. Zszedł ze statku w Salonikach. Następnego ranka wyruszył na poszukiwanie synagogi, choć nigdy nie był praktykujący, i miał przeświadczenie, że sam Bóg nie jest specjalnie religijny i tej religijności nie wymaga. Pod synagogą spotkał trzy dziewczyny z Izraela, które wędrowały po Grecji i zamierzały udać się na północ, w góry, bo właśnie zaczęła się wiosna. Fima przyłączył się do nich i po drodze, jak powiadają, zakochał się po uszy w jednej z nich, Ilii Abravanel z Hajfy. Ponieważ Ilii oparła się jego zalotom, przespał się kilka razy z jej przyjaciółką Liat, która zapraszała go do swojego śpiwora na noce. Przez cały ten czas nie widział żadnej sprzeczności w tym, że wzdycha do Ilii, a sypia z Liat, jednocześnie niemal nie zwracał uwagi na trzecią dziewczynę.

                 Prawie miesiąc po tamtej podróży Fima pojechał do Jawne, żeby poszukać trzeciej dziewczyny. Dowiedział się, że Jael Levin jest absolwentką wydziału inżynierii lotniczej politechniki w Hajfie i pracuje w górzystej okolicy na zachód od Jerozolimy w zakładach, których produkcja objęta była ścisłą tajemnicą. Następnie odszukał Liat i przesiedział z nią w małej nadmorskiej kawiarence pół godziny po to tylko, aby dała się skusić na pójście z nim do łóżka. W maju zaprosił wszystkie trzy dziewczęta do Jerozolimy, żeby przedstawić je ojcu. Staruszek oczarował Ilię staromodnymi manierami dżentelmena, anegdotkami i opowiastkami z morałem rozbawił Liat, a najbardziej podobała się mu Jael, bo uznał, że wyróżnia ja „głęboka osobowość”. Tak, więc w sierpniu 1961 roku Jael i Efraim (Fima) Nisan mieszkali już, jako małżeństwo w małym mieszkanku, które kupił Fimie ojciec na skraju Kiriat Jowel na przedmieściach Jerozolimy. Kiedy dobiegł końca „rok amorów” zaczęła się proza życia. W 1965 roku Jael wyjechała na specjalny kontrakt do centrum badań Boeinga w Seattle. Fima odmówił towarzyszenia jej, tłumacząc, że rozłąka dobrze im zrobi. Został w ich dwupokojowym mieszkaniu sam. Miał skromną posadkę w prywatnej klinice ginekologicznej, jako recepcjonista. Od czasu do czasu zadziwiał wszystkich obecnych zjadliwym podsumowaniem lub paradoksalną prognozą życia politycznego. Niczym nałogowy hazardzista brnął dalej, ze swadą spierając się o to, na czym się nie znał, albo na temat drobiazgów zupełnie bez znaczenia, i wtedy nawet jego najwierniejsi przyjaciele tracili cierpliwość. Kiedy na początku 1966 roku Jael napisała mu, że w jej życiu jest inny mężczyzna, Fima aż zaśmiał się na to banalne stwierdzenie. Od czasu do czasu jakiejś kobiecie poznanej w klinice udało się trafić do jego zabałaganionego łóżka z od dawna niezmienianą pościelą. Wkrótce każda z tych przypadkowych partnerek odkrywała, że Fimę bardziej interesuje sprawianie im przyjemności niż własne żądze. Niektóre uważały to za cudowne i wzruszające, ale inne były zaniepokojone i czym prędzej starały się wyplatać z takiego związku.

                   Pomiędzy zabiegami, kiedy obaj lekarze i pielęgniarki przychodzili na kawę do recepcji do Fimy, zastanawiał się, co tu właściwie robi, co łączy go z tymi obcymi ludźmi i gdzie właściwie powinien być, jeśli nie tu. Ale czuł boleśnie, że ktoś, gdzieś, na niego czeka i dziwi się jego spóźnieniu. Po pracy od czasu do czasu odwiedzał go w mieszkaniu ojciec. Wschodnioeuropejski aromat unoszący się wokół ojca wywoływał w Fimie mieszaninę odrazy i wstydu z powodu tego uczucia, a jednocześnie wieczną chęć, aby spierać się z ojcem, podeptać którąś z jego świętych zasad, zdemaskować drażniące sprzeczności jego poglądów, zdenerwować go trochę.

                  Amos Oz wybitny izraelski powieściopisarz i eseista w książce „Fima” jest bezbłędnie cierpliwy i czuły wobec swoich bohaterów. Nigdy nie osądza Fimę za to, co niektórzy mogą uznać za infantylizm, lenistwo i pobłażanie samemu sobie. Dlatego też nadaje swoim niedojrzałym bohaterom godność. Kiedy jedna z kochanek Fimy, porzucona żona, opowiada mu o swoich problemach życiowych, nie jest piskliwą kobiecą histeryczką, którą możemy znaleźć w tak wielu współczesnych książkach. Przypomina nam się raczej Anna Siergiejewna w opowiadaniu Czechowa „Dama z małym psem”, która znosi łzawy atak wyrzutów sumienia w pokoju hotelowym Gurowa. Fima jest romantycznie zaabsorbowany byłą żoną Jael; jest mężczyzną, który pragnie być ojcem, ale jest tym tak przerażony, że nalegał na aborcję, gdy Jael zaszła w ciążę. Jest kochankiem, który nie osiąga seksualnego spełnienia przez cały czas opowiadania. Jest idealistą politycznym, jest także osobistym nihilistą, który doszedł do wniosku, że „miłość prowadzi nieuchronnie do katastrofy, podczas gdy relacje bez miłości powodują jedynie upokorzenie i krzywdę". Pochłonięty przez fantazje o doprowadzeniu kraju do pokoju, zaniedbuje swojego chorego starszego ojca, którego śmierci był w stanie zapobiec. Po nieudanej próbie obiecującego historyka i obiecującego poety Fima pracuje, jako recepcjonista w gabinecie ginekologicznym. Według jego sposobu myślenia podjął się najtrudniejszego zadania: zagubiony w osobistych konfliktach, obywatel kraju, którego podstawowa etyka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, stara się żyć „dobrym życiem”. Jednak utrudnia mu to zarówno jego wewnętrzny stan, jak i rzeczywistość zewnętrzna. Powłoka osobowości Fimy jest konkretna, prosta, niemal oszałamiająco zwyczajna. Możemy porównać go do dziecka, które w pewnym okresie swojego życia nie potrafi ogarnąć rzeczywistości i opisuje świat w bardzo prosty i nieskomplikowany sposób.  Podążamy za Fimą, widzimy go, gdy marzy, rozwiązuje proste zagadki, wkurza ojca, opiekuje się Dimim synem byłej żony Jael, próbuje uwieść kobiety, angażuje się w nieustanne debaty polityczne, które są podstawą izraelskiego życia społecznego i patrzy przez okna. To patrzenie Fimy przez okna jest alegorią jego życia. Kiedy Fima wygląda przez okna, spogląda zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz siebie, i to jest coś, co sprawia, że ta jego aktywność stała się ważnym przedmiotem tej powieści. Rodzące się w nim refleksje, szczególnie, jeśli były konfrontowane z kobietami i ojcem, nie były formą ucieczki od wydarzeń świata, ani sposobem na unikanie problemów i codziennych konfliktów. Wyjawianie własnych myśli, emocji i uczuć były próbą dogłębnego poznania siebie. Ten proces introspekcji pociągał za sobą intelektualną izolację, ucieczkę we własny, mały wewnętrzny świat dziecka.  Świat, w którym „małemu” osieroconemu we czesnym okresie dzieciństwa Fimie brakuje matki.

                     Fima mieszka w Jerozolimie, ale czuje, że jest w Jerozolimie przez pomyłkę, że powinien być gdzieś indziej. W trakcie swojego życia miał kilka romansów, kilka pomysłów, wydał tomik wierszy, które wzbudziły pewne oczekiwania, myślał o celu wszechświata i w którym momencie jego kraj zgubił drogę, fantazjował na temat założenia nowego ruchu politycznego i ciągle pragnął otwarcia nowego rozdziału w swoim marnym życiu. W swoim ciasnym obskurnym mieszkaniu w ponury, mokry poranek, zaangażowany w upokarzającą walkę o uwolnienie rogu koszulki z zamka błyskawicznego w spodniach marzy o lepszym życiu, kraju i świecie. Z rzadkim dowcipem, intymną wiedzą o ludzkim sercu w mistrzowskim opowiadaniu o życiu Fimy, Amos Oz przedstawia obraz człowieka oraz pokolenia ludzi, które marzą o szlachetnych snach, ale nic nie robią aby je zrealizować.






16 marca 2019

Światło, którego nie widać


„Światło, którego nie widać”


Anthony Doerr




Autor/ (ur. 1973) - Amerykanin, autor powieści i krótkich opowiadań. Zyskał uznanie za książkę „Światło, którego nie widać”, za którą otrzymał Nagrodę Pulitzera w kategorii fikcji literackiej.

Tłumaczenie/ Tomasz Wyżyński

Tematyka/ W książce bomby spadają, kule świszczą, baterie przeciwlotnicze ostrzeliwują niebo, z sufitu sypią się kaskady pyłu, a ścieżki bohaterów zbiegają się, zanim odrodzą się w długim następstwie czasu, czyli w drugiej połowie XX wieku. Książka „Światło, którego nie widać” Anthony'ego Doerr, najpierw mnie „rozwścieczyła”, a potem zaczęła mnie „prześladować” napełniając mnie „przerażającą rozpaczą”. Książka może nie wzbudziła we mnie większego oburzenia, ale powodowała dyskomfort podczas czytania. Nie wiem, jak czytelnicy mogą ją uwielbiać?! Może, dlatego, że wygrała Nagrodę Pulitzera? Kluby z książkami i księgarnie promowały ją do znudzenia. Każdego ranka, w drodze do pracy, słyszałem rozmowy i zachwyt na jej temat, i każdego ranka pogrążałem się w coraz większej „rozpaczy”, która wzbudzała pewien rodzaj mentalnych nudności, a gdy bohaterka Marie-Laure zaczyna istnieć w publicznej świadomości, jako rozsądna reprezentantka tego, jak to jest być niewidomym i działać zarazem we francuskim ruchu oporu, przestałem wierzyć w sens nagradzania pisarzy jakąkolwiek nagrodą literacką.

Główny motyw/ Marie-Laure mieszka wraz z ojcem w Paryżu, jako sześciolatka traci wzrok i odtąd uczy się poznawać świat przez dotyk i słuch. Pięćset kilometrów na północny wschód od Paryża w Zagłębiu Ruhry mieszka Werner Pfennig, który jako mały chłopiec stracił rodziców. Podczas jednej z zabaw Werner znajduje zepsute radio, naprawia je i wkrótce staje się ekspertem w budowaniu i naprawianiu radioodbiorników. Odtąd Werner poznaje świat, słuchając radia. Kiedy hitlerowcy wkraczają do Paryża, dwunastoletnia Marie-Laure i jej ojciec uciekają do miasteczka Saint-Malo w Bretanii. Werner Pfennig trafia tam kilka lat później. Służy w elitarnym oddziale żołnierzy, który zajmuje się namierzaniem wrogich transmisji radiowych. Podczas nalotu aliantów na Saint-Malo losy tej dwójki splatają się…

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Wiesz, skąd się biorą diamenty i inne kryształy, Laurette? Poprzez przyrost mikroskopijnych warstw, po kilka tysięcy atomów na miesiąc, jedna na drugiej. Przez wiele tysięcy lat. Historie powstają w ten sam sposób”.

„Słyszałam, że diamenty to promień światła z raju. Przed upadkiem człowieka, światło zesłane na ziemię przez Boga”.

„Prawie wszystkie gatunki, jakie kiedykolwiek żyły, wymarły. Nie ma powodu by sądzić, że ludzkość będzie wyjątkiem!”.

„Krocz ścieżkami logiki. Każdy skutek ma przyczynę, istnieje wyjście z każdej trudnej sytuacji. Do każdego zamka można dopasować klucz”.

„Po co to wszystko robimy, jeśli nie po to, by zostać tym, czym chcemy?”.

„Ciągle wierzysz, że posiadasz własne życie, Wernerze. Właśnie na tym polega twój problem”.

„Prawdziwy diament nigdy nie jest doskonały”.

„Jeśli człowiek zamyka oczy, nie dowiaduje się niczego o ślepocie”.

„Wszyscy pojawiamy się na świecie, jako pojedyncza komórka, mniejsza od drobinki kurzu, znacznie mniejsza. Podział. Mnożenie. Dodawanie i odejmowanie. Materia przechodzi z rąk do rąk, atomy pojawiają się i znikają, wirują molekuły, łączą się białka, mitochondria wysyłają polecenia oksydatywne, powstajemy, jako mrowie połączeń elektrycznych. Płuca, mózg, serce. Po czterdziestu tygodniach sześć bilionów komórek przeciska się przez drogi rodne matki. Krzyczymy. Później atakuje nas świat”.



                        Dawno już nie czytałem tak słabej fikcji literackiej dotyczącej drugiej wojny światowej jak książka „Światło, którego nie widać”. Wybór niedoczytywania może być dobrą strategią na zachowanie higieny intelektualnej. Ja jednak wyznają zasadę, że należy dokończyć książkę. Cóż zrobić, jeśli książka jest zwyczajnie nudna a tekst mnie w żaden sposób nie zachęcał do dalszego czytania? Muszę przyznać, że czytanie kryje w sobie więcej pułapek, niż publiczne przyznanie się do nieczytania. Jeżeli, ktokolwiek zabiera się do pisania książki – nawet, jeśli jest to fikcja literacka, w której tłem są wydarzenia historyczne musi trzymać się faktów historycznych. Anthony Doerr popełnia mnóstwo fundamentalnych „gaf”, na przykład opisuje żydowską kobietę z naszytą na ubraniu żółtą Gwiazdą Dawida, która mieszka w centrum Berlina w 1941 roku i do tego korzysta z publicznej windy. Należy zaznaczyć, że Żydów w III Rzeszy pozbawiono praw obywatelskich już w 1935 roku. Nie mogła, więc owa kobieta korzystać z windy z obywatelami III Rzeszy, a co dopiero mieszkać z nimi w jednej kamienicy!  Zastanawiam się także, dlaczego książka „Światło, którego nie widać” została nagrodzona Nagrodą Pulitzera za rok 2015? Nagroda Pulitzera to w Stanach jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień. Tradycja przyznawania złotych medali sięga 1917 roku. Wtedy po raz pierwszy wręczono nagrodę, która upamiętnia wydawcę prasowego Josepha Pulitzera, właściciela wielkiego dziennika „World”. Gospodarzem wydarzenia jest nowojorski uniwersytet Columbia. To właśnie tej uczelni Pulitzera przekazał swój majątek. Chciał, by stworzono szkołę dziennikarstwa i  ustanowiono nagrodę jego imienia.

             Kandydatów do Pulitzera może zgłaszać każdy. Muszą być spełnione jednak pewne istotne kryteria. Na przykład zgłoszeni w kategoriach literackich muszą być obywatelami Stanów Zjednoczonych, za wyjątkiem kategorii historia, gdzie przedmiotem książki musi być historia USA. Natomiast w skład jury wchodzi aktualny rektor uniwersytetu, przedstawiciel rodziny Pulitzera, administrator fundacji oraz dwunastu członków, wybieranych na czteroletnie kadencje. Mogą nimi być wydawcy lub redaktorzy gazet o zasięgu ogólnokrajowym. Każdy wielbiciel literatury amerykańskiej doskonale zna te nagrody i zna także ich laureatów. Do grona zwycięzców zaliczają się między innymi Ernest Hemingway, William Faulkner, Jennifer Egan i Philip Roth. Jak to się stało, że to właśnie Anthony Doerr został nagrodzony? Czyżby rok 2015 był aż tak „słaby” literacko, że książka „Światło, którego nie widać” okazała się najlepsza? Moim zdaniem taka nagroda jak Pulitzer jednak zobowiązuje do większego poziomu pisarskiego.

                       Bohaterką jest Marie-Laure LeBlanc, której kochający ojciec, utalentowany ślusarz, robi wszystko, by pomóc jej zrekompensować utratę wzroku. Profesjonalnie ojciec Marie-Laure'a nadzoruje wszystkie zamki w Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Prywatnie, po tym, jak jego córkę oślepia katarakta w 1934 roku w wieku 6 lat, wymyśla maleńkie, zawiłe modele miejsc, do których musi zmierzać, aby nauczyła się poruszać dotykiem wykorzystując też swoją wyobraźnię i pamięć. W tym samym czasie w górniczym miasteczku w Niemczech Werner Pfennig, sierota, dorasta wraz ze swoją młodszą siostrą w domu dziecka, zauroczony audycjami radiowymi, z których dowiaduje się o różnych historiach i miejscach, których nigdy nie widział ani sobie nie wyobrażał.                    
                Werner i jego siostra starają się nie przegapić żadnej audycji radiowej, programu edukacyjnego nadawanego przez pewnego tajemniczego Francuza. Jego rozważania podniecają dzieci i karmią ich „głodną” wyobraźnię oraz uzupełniają ich wiedzę. Zarówno Jutta, jak i Werner martwią się, gdy nazistowska propaganda zaczyna przejmować władzę w ich mieście. Chociaż Werner marzy o studiach w Berlinie, jednak boi się, że jego jedyną przyszłością jest praca w pobliskich kopalniach, w których kilka lat wcześniej zginął ich ojciec. Jednak jego talent do naprawy radia staje się znany w całym mieście. Ludzie płacą mu kilka marek lub obdarowują go dodatkowym jedzeniem za te usługi. Kiedy naprawia radio ważnego niemieckiego urzędnika, Werner zostaje nagrodzony, otrzymuje stypendium do prestiżowej szkoły, staje się „ekspertem” w budowaniu i naprawianiu kluczowych dla armii odbiorników radiowych. Zostaje powołany do wojska, ma wykorzystać swój talent do wytrapiania ruchu oporu w okupowanych przez Niemcy Ukrainie, Rosji a później Francji. Zręcznie przeplatając życie Marie-Laure i Wernera, Anthony Doerr udowadnia, że wbrew wszelkim przeciwnościom ludzie starają się być dla siebie dobrzy.
                    
                Kiedy Marie kończy 11 lat, w całym Paryżu zaczynają krążyć plotki o wojnie. Słyszy historie o niemieckiej brutalności. Jej ojciec próbuje uspokoić jej lęki kupując jej książki w języku Breille. Zaczyna pracować w muzeum nad skatalogowaniem i ukryciem różnych cennych eksponatów, jednak muszą uciekać z miasta przed wkroczeniem Niemców do Paryża. Idą pieszo kilka dni do domu wuja, w którym jej ojciec ma nadzieję ukryć ważny eksponat z muzeum. Kierują się w stronę miasteczka Saint-Malo blisko Kanału La Manche, gdzie odnajdują wujka Etienne, bogatego mężczyznę, psychicznie zaburzonego po traumie jeszcze z czasów I wojny światowej. Nieznany Marie-Laure, przedmiot, który nosi jej ojciec, jest niezwykle cenny i nazywa się „Płomień Morza”. Wykonano dwie jego kopie. Jedna kopia została w muzeum, ale inna kopia, wraz z autentycznym diamentem, zostały rozesłane przez różnych kurierów, w tym ojca Marie w różne rejony Francji. Żaden z kurierów nie wie, kto przemyca prawdziwy klejnot, ponieważ kopie są prawie identyczne.

              Gospodyni wujka Etienne, Madam Manec, miło przyjmuje zmęczonych uchodźców w domu. Marie wkrótce zaczyna poznawać lepiej swojego ekscentrycznego wuja. Etienne rzadko opuszcza dom, bawi się z Marie w udawanie, że podróżują po całym świecie. Pokazuje jej stare radio, które zbudowali dawno temu wraz z jej dziadkiem. Wykorzystywał to radio do emitowania naukowych nagrań dla dzieci; te same nagrania, które kiedyś słuchał Werner i jego siostra w sierocińcu. Ojciec Marii buduje kolejne model miasta, tym razem model miasta Saint-Malo. Kilka miesięcy później wychodzi do pracy, ale nigdy nie wraca do domu.

             Werner uwielbia swoje lekcje w szkole, za to nie cierpi treningu fizycznego i indoktrynacji, które musi znosić, aby ukończyć szkołę. Zaprzyjaźnia się z cichym chłopcem o imieniu Frederick, który lubi oglądać ptaki i chce zostać ornitologiem. Niektórzy sadystyczni nauczyciele wybierali słabszych chłopców i wykorzystywali ich jako ofiary, aby się nad nimi znęcać. Fryderyk został pobity za odmowę wylania zamarzającej wody na innego ucznia. Werner wstydził się, że nie pomógł swojemu przyjacielowi. Inni uczniowie pobili Fryderyka tak poważnie, że z trwale uszkodzonym mózgiem został odesłany do domu w Berlinie, by żyć jak inwalida przez resztę swojego życia. Wkrótce odkryto dar Wernera do elektroniki i matematyki, po pewnym czasie został przydzielony do specjalnego zadania. Uczy się wzorów do śledzenia sygnałów radiowych i ustalania ich współrzędnych. Ostatecznie Werner został wysłany, by służyć w elitarnej jednostce, szukając posterunków oporu. Werner śledzi sygnały radiowe a inni żołnierze w brutalny sposób jej likwidują.

             Marie-Laure otrzymuje list od ojca, w którym wyjaśnia, że ​​został wzięty do niewoli przez Niemców. Kłamie w liście, że jest dobrze traktowany. Madame Manec i kilku jej przyjaciół stają się członkami francuskiego ruchu oporu. Marie często chodzi z nią po mieście, zabiera wiadomości od piekarza, a wuj ​​Etienne następnie nadaje je przez radio. Pewnego dnia wuj pokazuje Marie tajemniczą grotę. Marie jest zachwycona odkryciem, grota pokryta jest ślimakami i mięczakami. Odwiedza ją codziennie w drodze z piekarni do domu i zostawia w niej notatki od piekarza. Dziewczynka otrzymuje koleiny list od ojca, w którym przypomina jej skomplikowane pudełka, które wyrzeźbił dla niej na urodziny. Marie wie, że jej ojciec próbuje coś jej przekazać, powtarza sobie to zdanie z listu, ale nie może zrozumieć jego przesłania. Wojna dobiega końca. Werner zostaje przeniesiony ze swoim oddziałem do Francji, zaczyna tropić francuski ruch oporu oraz ich radiostacje w okolicach Saint-Malo. Werner namierza częstotliwość wuja Etienne'a, ale nie zgłasza tego, ponieważ przypomina mu nagrania z audycji radiowych z czasów dzieciństwa. Śledzi dom i podąża za Marią, która idzie z piekarni z tajnymi meldunkami. Zauważa, że ​​inny mężczyzna, nazistowski oficer o nazwisku Von Rumpel, też ją śledzi i pyta ją o ojca i o tajemniczy muzealny eksponat. Marie ukrywa się w grocie i połyka kawałek papieru, który piekarz ukrył w chlebie. Wuj Etienne pomyślał, że oficer szuka nadajnika, ale Marie zdaje sobie sprawę, że chodzi mu o tajemniczy diament, który jej ojciec musiał zabrać ze sobą uciekając z Paryża. Przesłanie jej ojca staje się dla niej jasne. Ukrył klejnot w modelu domu Etienne.

              Wuj Etienne zostaje aresztowany, niewidoma Marie zostaje sama w domu. Von Rumpel szuka brakującego diamentu, dobrze zdając sobie sprawę, że mistrz ślusarski musiał go ukryć gdzieś w budynku. Alianci zrzucają ulotki zachęcające mieszkańców miasta do ucieczki, ponieważ wieczorem miasto zostanie zbombardowane. Marie nie może przeczytać ulotek. Nie chce wyjść z domu, mając nadzieję, że Etienne po nią wróci. Kiedy bomby spadają, dom, w którym znajduje się dziewczynka i diament, to jeden z nielicznych budynków, które nie zostają uszkodzone.  Kiedy Von Rumpel wchodzi do jej domu, Marie zamyka się w ukrytym pokoju, w którym Etienne trzyma radio. Von Rumpel przeszukuje dom w poszukiwaniu zaginionego skarbu. Marie wie, że zginie, jeśli ją znajdzie, ale gdy godziny mijają, zaczyna używać radia do nadawania. Odczytuje przez radio alfabetem Breilla książkę Juliusza Verne „20000 mil podmorskiej żeglugi”, aby poinformować mieszkańców, że wciąż żyje. Werner, uwięziony pod gruzami zawalonego domu w piwnicy namierza jej radio i słyszy jak czyta książkę i zakochuje się w jej głosie.

                 Nie chce dalej zdradzać fabuły książki, ale ujawnię tylko, że jej akcja kończy się w 2014 roku. Marie wciąż żyje, wciąż przeżywa wspomnienia z wojny i ludzi, którzy pomogli jej przetrwać. Zastanawia się, czy ich dusze wciąż płyną po niebie jak fale radiowe, za pomocą, których ona, jej wujek i dziadek opowiadali o świecie. Frau Elena, która opiekowała się dziećmi w sierocińcu, w którym dorastali Werner i jego siostra została protestancką zakonnicą i nadal prowadzi dom dziecka.

                     Nadal zastanawiam się jak można było zepsuć tak dobrze na początku zapowiadającą się książkę? Dlaczego autor nadał diamentowi „magiczną moc”? „Płomień Morza” został rzekomo stworzony przez Boginię Ziemię, jako dar dla jej kochanka, Boga Morza. Zanim jednak udało mu się go dosięgnąć, książę z Borneo wyrwał go z koryta rzeki. Bogini przeklęła diament. Ten, kto utrzymuje kamień, będzie żył wiecznie, ale klęski spadną na wszystko, co kochał. Legendy otaczające diament wskazują na ból serca u tych, którzy go posiadali. Jedynym sposobem na złamanie klątwy jest rzucenie diamentu do morza. Oficer niemiecki Von Rumpel szuka owego magicznego klejnotu, ponieważ potrzebuje go do wyleczenia się z choroby nowotworowej.

                      Przez całą książkę odnosiłem wrażenie, że –proszę mnie źle nie zrozumieć- autor próbuje usprawiedliwiać zło, jakiego dopuszczali się Niemcy podczas II wojny światowej, że walczyli w „słusznej” sprawie. Na pewno stworzył niewinną postać Wernera, który też okazuje się ofiarą III Rzeszy. On tylko namierzał radia partyzantów, ale zabijali ich już inni zdegenerowani żołnierze. Kiedy dochodzimy do ostatnich rozdziałów, autor daje nam wprost do zrozumienia, że Armia Czerwona wkraczająca na tereny Niemiec to barbarzyńcy, mordercy, gwałciciele „zażynający” niewinne niemieckie dzieci i kobiety. Oczywiście ma rację, ale dlaczego kiedy czytamy rozdziały dotyczące Wermahtu na terenach państw okupowanych, to okazuje się, że byli to eleganccy żołnierze niosący cywilizację Słowianom chodzącym boso po śniegu. Czyżby autor sympatyzował z jakąś ideologią? W książce brakuje napięcia, choć jest w niej dużo okazji, aby poruszyć czytelnika. Nawet, jeśli sypie się sufit, walą się ściany to odnosi się wrażenie, że to tylko taka niewinna, bezpieczna zabawa. Na 635 stronach chłopcy bawią się w wojnę a dziewczynki im kibicują. Boli, strasznie boli kiedy czyta się tę książkę. Naprawdę nie polecam, szkoda czasu i nerwów.