24 marca 2019

Fima


„Fima”


Amos Oz




Autor/ właśc. Amos Klausner, hebr. עמוס עוז (ur. 4 maja 1939 w Jerozolimie, zm. 28 grudnia 2018 w Tel Awiwie) – izraelski pisarz, eseista i publicysta tworzący w języku hebrajskim. Współzałożyciel organizacji „Pokój Teraz” (Szalom Achszaw). Wykładowca literatury na Uniwersytecie im. Ben-Guriona w Beer Szewie.

Tłumaczenie/ Tempska Esden Anna

Tematyka/ Jaki jest Fima bohater książki Amosa Oza? To człowiek bezwolny, który nie potrafi przeprowadzić żadnego swojego zamierzenia. Nie tyle nie potrafi, ile nawet nie zaczyna. Żyje w świecie fantazji, marzeń, często kompletnie nierealistycznych planów. Może, dlatego nie podejmuje próby ich realizacji, bo wie, że nie są możliwe do zrealizowania? No, bo trudno wyobrazić sobie, że jego była żona, Jael, jej mąż Ted i ich synek Dimi zgodzą się z nim zamieszkać, tworząc coś w rodzaju komuny. On będzie sprzątał, gotował i opiekował się Dimim, do którego jest bardzo przywiązany. Dowcip polega też na tym, że Fima to potworny bałaganiarz, stale o wszystkim zapomina, wszystko gubi, nie potrafi prowadzić swojego gospodarstwa, jak więc możne myśleć o cudzym? Fima gosposią? Niemożliwe. To jedna z jego fantazji - planów. Jest ich znacznie więcej, większość równie księżycowych, dotyczą różnych spraw, ludzi i świata.

Główny motyw/ Fima, niespełniony izraelski intelektualista, przez większość czasu fantazjuje na temat tego, jak skutecznie rozwiązać problemy swego narodu, a także próbuje uporządkować swoje życie osobiste. Jego wędrówka ulicami zimowej Jerozolimy – wciąż pobrzmiewającego echami dawnych czasów świętego miasta – skłania do refleksji nad sprawami najważniejszymi. Fima, bowiem to zarówno uniwersalna opowieść o ludzkiej kondycji, jak i wnikliwy obraz targanego konfliktami rejonu świata.

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

 „Miał wrażenie, że we śnie jest mniej fałszu niż na jawie”.

„Tak jakby przez wszystkie te lata szukało się skomplikowanej odpowiedzi na trudne pytanie, a w przebłysku chwili ostatecznej odkrywa się prostą odpowiedź?”.

„No popatrz-powiedział sobie- nic nie jest nigdy stracone na zawsze, nic nie idzie na marne i prawie w każdej chwili staje się jakiś maleńki cud. Może wszystko ma jednak jakiś sens?”.

„Miłości nie da się wyrazić słowami, a jeśli się to potrafi, to znak, że już jej nie ma”.

„(…) miłość i śmieszność są ze sobą nierozerwalnie związane, a uwodziciel i jego ofiara kierują się określonym rytuałem”.

„Zanim zacznie się cokolwiek rozumieć, okazuje się, że nasza kadencja dobiegła końca”.

„Nie widział żadnej sprzeczności w popieraniu tradycyjnych wartości w systemie nauczania przy jednoczesnym wspieraniu finansowym akcji przeciwko religijnemu zniewoleniu”.

„A wiesz, jaka jest różnica pomiędzy szlemielem i szlimazelem, Efraimie? Szlemiel rozlewa herbatę, ale oblany zostaje zawsze szlimazel”. (…) Szlemiel i szlimazel obaj się nieśmiertelni”.

„Właściwie większość dowcipów opiera się na niezdrowej przyjemności, jaką czerpiemy z nieszczęścia innych”.

„Co mają ze sobą wspólnego i czym się różnią- jaszczurka, nieruchoma na ścianie, i karaluch pod zlewem? Najwyraźniej żadne z nich nie trwoni skarbu, jakim jest życie”.

„A przy okazji, czy Wasza Miłość raczy wyjaśnić Hiroszimę albo Oświęcim?”.

„Co ja wiem o miłości? Kiedyś myślałem, że miłość to coś pośredniego między okrucieństwem a współczuciem. Teraz myślę, że szkoda słów”.

„Za sto lat miłość i cierpienie pójdą w ślady dinozaurów, razem z krwawymi wojnami, krynolinami i gorsetami z fiszbinów. Mężczyźni i kobiety będą łączyć się w pary, wymieniając pomiędzy sobą maleńkie impulsy elektrochemiczne. Nikt nie będzie popełniał błędów”.

„Na swój sposób, Efraimie, kobiety są dokładnie takie same jak my, choć jednocześnie zupełnie inne. Ale, na czym polega to podobieństwo, a na czym różnica, do dziś stanowi dla mnie wielką zagadkę”.

„Po uszy już mieliśmy tego europejskiego humanizmu. Nasze plecy do dziś noszą blizny po twojej najdroższej zachodniej cywilizacji. My byliśmy zawsze tą stroną, która brała baty, od Kiszyniowa po Oświęcim”.

„(…) Mesjasz jest w rzeczywistości naszym aniołem zagłady”.

„Być zapomnianym przez Boga niekoniecznie musi się równać potępieniu”.

„(…) tu, w Jerozolimie, co drugi napotkany typ jest na wpół prorokiem, na wpół premierem”.

„Każdy Żyd, nawet z przeproszeniem grzesznik, był duszą na górze Synaj”.

„Na całym świecie nie ma Żyda, który nie przestrzegałby któregoś z przykazań. (…) Na przykład, już przez samo to, że pan żyje przestrzega pan przykazania: wybieraj życie, a nie śmierć”.



                                   Chytra, satyryczna „piesza wędrówka” po ostatnich latach pierwszego półwiecza istnienia Izraela - rozbita przez umysł nieefektywnego, dziwacznego marzyciela, którego nieustannie nękają najbardziej przyziemne szczegóły jego codziennej rutyny. Efraim (Fima) Nisan jest człowiekiem w średnim wieku, który co rano zapisuje wstrząsające, objawiające się sny, które na przemian z życiem na jawie są do siebie podobne w ich epizodycznej niejednoznaczności. Fima rozczarował swojego ojca Barucha Nomberga, prawicowego producenta kosmetyków, decydując się na pracę, jako recepcjonistka w klinice ginekologicznej, rozczarował swoją byłą żonę Jael Levin, badaczkę lotnictwa, pozwalając jej odejść i rzucić się w ramiona wyniosłego amerykańskiego Teda Tobiasza. Fima też codziennie rozczarowuje się sam sobą. Zafascynowany charyzmatycznym Uri Gefenem, usiłuje spać z jego żoną, Niną, która kończy każde codzienne uprawianie z nim seksu przez szorowanie swojego ciała, a następnie szorowanie toalety i umywalki. Fima nie może nawet zabić karalucha bez lęku, ponieważ przypomina mu sytuację narodu żydowskiego. Przemierzając ulice Jerozolimy, „zwołuje” własne wyimaginowane spotkania w gabinecie premiera w trakcie, których chce rozwiązać problemy polityczne i moralne narodu. Najbardziej zadowolony jest, gdy gra w gry z Dimim Tobiaszem, dziesięcioletnim synem Jael. Wszystkie niezrealizowane pragnienia Fimy dochodzą do głowy w magicznej, szczytowej epifanii w piątkowe popołudnie podczas spacerów przez Jerozolimę i jej historię, która pokazuje, że Fima wreszcie pogodził się ze swoim statusem współczesnego „Wędrującego Żyda”. Głęboko, słodko komiczna książka w stylu Gogola, w której pojawia się bolesne pytanie - jaki jest sens tego wszystkiego, skoro za sto lat i tak nikt już nie będzie o nas myślał i pamiętał?

                                      Fima ma pięćdziesiąt cztery lata i żyjąc długo samotnie, nabrał zwyczaju mówienie do siebie samego. Uważał to za jedno ze swoich starokawalerskich dziwactw, podobnie jak gubienie zakrętek od słoików z dżemem, przycinanie włosów w jednej dziurce nosa i zapominanie o drugiej, rozpinanie rozporka w drodze do łazienki dla zaoszczędzenie czasu. W życiu Fimy było kilka miłości, kilka idei, dobrze rokujący tomik poezji, myśli o sensie istnienia wszechświata i sprecyzowane poglądy na temat błędów Izraela oraz szczegółowo ułożony w wyobraźni plan stworzenia nowego ruchu politycznego. Były też różne tęsknoty i uporczywe marzenia, żeby zacząć wszystko od nowa. I tak oto tkwił w swoim nędznym mieszkaniu. Definiując precyzyjnie swoje starokawalerskie nawyki, Fima miał nadzieję zdobyć ironiczny dystans wobec samego siebie i tym samym uchronić marzenia, a także własną godność. Ale czasami wydawało mu się nagle, że te obsesyjne tropienie dziwactw nie jest wcale sposobem obrony przed starokawalerstwem, ale strategią stosowaną właśnie przez owego starego kawalera, aby zdominować go całkowicie.

                 Miał dziesięć lat, kiedy jego matka zmarła na wylew. Jego ojciec Baruch Nomberg, jak zawsze porywczy, nie doczekał nawet tygodnia- w pierwszą sobotę po pogrzebie spakował wszystkie rzeczy żony do kufrów, wszystkie suknie, buty i książki, toaletkę z okrągłym rosyjskim lustrem i powłoczki na pościel z wyhaftowanymi monogramami, i pospiesznie podarował wszystko hospicjum dla trędowatych. Zatarł wszelki ślad obecności żony, tak jakby jej śmierć była aktem zdrady. Tak jakby uciekła z innym mężczyzną. Zaraz po pogrzebie Baruch wziął w swoje ręce edukację syna. Codziennie rano sprawdzał wszystkie zeszyty w tornistrze Fimy. Co wieczór pilnował, żeby Fima dokładnie wyczyścił zęby. Uparł się dodać mu prywatne lekcje z matematyki, angielskiego i nawet z tradycji żydowskich. Dyskretnie przekupywał jednego ze szkolnych kolegów syna, żeby Fima nie czuł się zbyt samotny i miał towarzystwo do zabaw. Kupił szerokie biurko, którego Fima do tej pory używał. Zima czy lato zmuszał chłopca do noszenia zbyt ciepłych ubrań. W ich domu przez wszystkie te lata samowar elektryczny bulgotał zawsze do pierwszej lub drugiej w nocy. Eleganckie rozwódki i dystyngowane wdowy w nieokreślonym wieku przychodziły z wizytą i spotkania te ciągnęły się godzinami. Fima jeszcze przez sen słyszał dochodzące z salonu fragmenty prowadzonych z wyraźnym słowiańskim akcentem rozmów, wybuchy śmiechu, płacz albo śpiewy. Nie był pilnym uczniem. Ojciec „przeciągał go za uszy” z klasy do klasy. Skonfiskował mu jego książki, żeby zajął się podręcznikami. Zmusił do wcześniejszego przejścia trudnych egzaminów na wyższą uczelnię. Nie zawahał się uruchomić całej sieci znajomości, żeby ratować syna przed czynną służbą wojskową. Po odbyciu służby zastępczej na rzecz kraju Fima miał zamiar starać się o przyjęcie do marynarki handlowej, przynajmniej na jakiś rok lub dwa. Morze urzekało do bez reszty. Ale ojciec postawił veto i zadecydował, że syn będzie studiował zarządzanie, bo planował wciągnąć go do prowadzenia własnej firmy kosmetycznej. Dopiero po zażartej walce zdołali uzgodnić, że Fima wybierze wydział historyczny. Kiedy uzyskał doskonałe wyniki na zakończenie, ojciec, cały w euforii, postanowił wysłać go na słynny brytyjski uniwersytet na dalsze studia. Ale Fima zbuntował się, zakochał, jeszcze raz zakochał, potem nastąpił rok amorów i nauka poszła w odstawkę. To Baruch zawsze ratował syna z opałów, w Gibraltarze, na Malcie, uchronił go nawet od aresztu wojskowego. To ojciec kupił dla niego mieszkanie w Kiriat Jowel i ożenił go z Jael, po dokładnym zlustrowaniu i odrzuconych dwóch innych kandydatek- Ilii Abravanel z Hajfy, która wyglądała jak Maria Magdalena ze starego obrazu, i pięknej Liat Sirkin, która osładzała Fimie noce w śpiworze w górach północnej Grecji. I to ojciec, kiedy wszystko było skończone, zajął się przeprowadzeniem rozwodu.
                
                    Fima dostał swoje dwupokojowe mieszkanie na obrzeżu Kiriat Jowel, kiedy żenił się po raz drugi w 1961 roku, w niecały rok po ukończeniu z wyróżnieniem historii na uniwersytecie w Jerozolimie. W owych czasach ojciec wiązał z nim wielkie nadzieje. Inni też widzieli przed nim wspaniałą przyszłość. Dostał stypendium i miał już zdawać egzamin magisterki. Była też mowa o doktoracie i karierze naukowej. Ale w lecie 1960 roku życie Fimy bardzo się skomplikowało. Do dziś przyjaciele z rozbawieniem wspominali tamten „rok amorów”. Wieść niosła, że w połowie lipca, zaraz po egzaminach, Fima zakochał się w Nicole przewodniczce katolickiej wycieczki z Francji. Siedział na ławce w ogrodzie Klasztoru Ratyzbońskiego, czekając na uczennicę szkoły pielęgniarskiej, swoją dziewczynę Szulę. Jego oczy płonęły, kiedy Nicole szła do muzeum, czaił się w każdej Sali. Kiedy Nicole poszła na mszę do klasztoru, czekał pod drzwiami przez półtorej godziny jak pies. Kiedy poleciała do Francji, podążył za nią do Paryża, a nawet do jej domu w Lyonie. Pewnej księżycowej nocy ojciec Nicole wypalił do Fimy z dwururki, raniąc do lekko w nogę. Leżąc przez trzy dni w szpitalu prowadzonym przez franciszkanów, Fima wypytywał, co trzeba zrobić, aby zostać chrześcijaninem. Ojciec Nicole, kiedy przyszedł prosić o wybaczenie, obiecał pomóc mu w zamianie wyznania. Tymczasem Nicole miała dosyć również swojego ojca i uciekła od nich obydwu. Fima, brudny i zaniedbany, ścigał ją zakurzonymi autobusami i pociągami. Dotarł do Gibraltaru, gdzie skończyły mu się pieniądze. Z pomocą Czerwonego Krzyża wsadzono go niemal siłą na pokład panamskiego statku handlowego i odesłano do Izraela. Po przybyciu go Hajfy został aresztowany i spędził sześć tygodni w więzieniu wojskowym, bo sfałszował datę na formularzu uprawniającego żołnierza rezerwy do opuszczenia kraju.

                 Zwolniono go z aresztu, kiedy ojciec wstawił się za nim u zajmującego wysokie stanowisko urzędnika, którego żona, znana postać elity towarzyskiej, zakochała się nieprzytomnie w Fimie. Była o dziesięć lat młodsza od swojego męża i co najmniej o osiem lat starsza od Fimy. Jesienią zaszła z nim w ciążę i przeprowadziła się do niego do Musary. Znaleźli się na językach całego miasta. W grudniu Fima znowu wsiadł na statek handlowy, tym razem jugosłowiański, i wylądował na Malcie, gdzie spędził trzy miesiące, pracując przy hodowli ryb tropikalnych i pisząc swój cykl wierszy. Tam rozpoczął romans z właścicielką hotelu, z którą później wziął ślub cywilny. Związek ten nie potrwał nawet dwóch miesięcy, bo w tym czasie ojcu udało się z pomocą przyjaciół mieszkających w Rzymie ustalić miejsce pobytu syna. Poinformował Fimę, że jego ukochana z Jerozolimy poroniła, wpadła w depresją i wróciła do męża. Fima nie umiał znaleźć dla siebie żadnego usprawiedliwienia, czuł się strasznie winny. Zdecydował porzucić natychmiast swoją „gospodynię” i od tej pory omijać kobiety z daleka. Uznał, że miłość nieuchronnie prowadzi do katastrofy, a związki bez miłości przynoszą jedynie poniżenie i ból. Opuścił Maltę bez grosza w kieszeni, na pokładzie tureckiego statku rybackiego. Miał zamiar zaszyć się na rok w pewnym klasztorze na wyspie Samos. Zszedł ze statku w Salonikach. Następnego ranka wyruszył na poszukiwanie synagogi, choć nigdy nie był praktykujący, i miał przeświadczenie, że sam Bóg nie jest specjalnie religijny i tej religijności nie wymaga. Pod synagogą spotkał trzy dziewczyny z Izraela, które wędrowały po Grecji i zamierzały udać się na północ, w góry, bo właśnie zaczęła się wiosna. Fima przyłączył się do nich i po drodze, jak powiadają, zakochał się po uszy w jednej z nich, Ilii Abravanel z Hajfy. Ponieważ Ilii oparła się jego zalotom, przespał się kilka razy z jej przyjaciółką Liat, która zapraszała go do swojego śpiwora na noce. Przez cały ten czas nie widział żadnej sprzeczności w tym, że wzdycha do Ilii, a sypia z Liat, jednocześnie niemal nie zwracał uwagi na trzecią dziewczynę.

                 Prawie miesiąc po tamtej podróży Fima pojechał do Jawne, żeby poszukać trzeciej dziewczyny. Dowiedział się, że Jael Levin jest absolwentką wydziału inżynierii lotniczej politechniki w Hajfie i pracuje w górzystej okolicy na zachód od Jerozolimy w zakładach, których produkcja objęta była ścisłą tajemnicą. Następnie odszukał Liat i przesiedział z nią w małej nadmorskiej kawiarence pół godziny po to tylko, aby dała się skusić na pójście z nim do łóżka. W maju zaprosił wszystkie trzy dziewczęta do Jerozolimy, żeby przedstawić je ojcu. Staruszek oczarował Ilię staromodnymi manierami dżentelmena, anegdotkami i opowiastkami z morałem rozbawił Liat, a najbardziej podobała się mu Jael, bo uznał, że wyróżnia ja „głęboka osobowość”. Tak, więc w sierpniu 1961 roku Jael i Efraim (Fima) Nisan mieszkali już, jako małżeństwo w małym mieszkanku, które kupił Fimie ojciec na skraju Kiriat Jowel na przedmieściach Jerozolimy. Kiedy dobiegł końca „rok amorów” zaczęła się proza życia. W 1965 roku Jael wyjechała na specjalny kontrakt do centrum badań Boeinga w Seattle. Fima odmówił towarzyszenia jej, tłumacząc, że rozłąka dobrze im zrobi. Został w ich dwupokojowym mieszkaniu sam. Miał skromną posadkę w prywatnej klinice ginekologicznej, jako recepcjonista. Od czasu do czasu zadziwiał wszystkich obecnych zjadliwym podsumowaniem lub paradoksalną prognozą życia politycznego. Niczym nałogowy hazardzista brnął dalej, ze swadą spierając się o to, na czym się nie znał, albo na temat drobiazgów zupełnie bez znaczenia, i wtedy nawet jego najwierniejsi przyjaciele tracili cierpliwość. Kiedy na początku 1966 roku Jael napisała mu, że w jej życiu jest inny mężczyzna, Fima aż zaśmiał się na to banalne stwierdzenie. Od czasu do czasu jakiejś kobiecie poznanej w klinice udało się trafić do jego zabałaganionego łóżka z od dawna niezmienianą pościelą. Wkrótce każda z tych przypadkowych partnerek odkrywała, że Fimę bardziej interesuje sprawianie im przyjemności niż własne żądze. Niektóre uważały to za cudowne i wzruszające, ale inne były zaniepokojone i czym prędzej starały się wyplatać z takiego związku.

                   Pomiędzy zabiegami, kiedy obaj lekarze i pielęgniarki przychodzili na kawę do recepcji do Fimy, zastanawiał się, co tu właściwie robi, co łączy go z tymi obcymi ludźmi i gdzie właściwie powinien być, jeśli nie tu. Ale czuł boleśnie, że ktoś, gdzieś, na niego czeka i dziwi się jego spóźnieniu. Po pracy od czasu do czasu odwiedzał go w mieszkaniu ojciec. Wschodnioeuropejski aromat unoszący się wokół ojca wywoływał w Fimie mieszaninę odrazy i wstydu z powodu tego uczucia, a jednocześnie wieczną chęć, aby spierać się z ojcem, podeptać którąś z jego świętych zasad, zdemaskować drażniące sprzeczności jego poglądów, zdenerwować go trochę.

                  Amos Oz wybitny izraelski powieściopisarz i eseista w książce „Fima” jest bezbłędnie cierpliwy i czuły wobec swoich bohaterów. Nigdy nie osądza Fimę za to, co niektórzy mogą uznać za infantylizm, lenistwo i pobłażanie samemu sobie. Dlatego też nadaje swoim niedojrzałym bohaterom godność. Kiedy jedna z kochanek Fimy, porzucona żona, opowiada mu o swoich problemach życiowych, nie jest piskliwą kobiecą histeryczką, którą możemy znaleźć w tak wielu współczesnych książkach. Przypomina nam się raczej Anna Siergiejewna w opowiadaniu Czechowa „Dama z małym psem”, która znosi łzawy atak wyrzutów sumienia w pokoju hotelowym Gurowa. Fima jest romantycznie zaabsorbowany byłą żoną Jael; jest mężczyzną, który pragnie być ojcem, ale jest tym tak przerażony, że nalegał na aborcję, gdy Jael zaszła w ciążę. Jest kochankiem, który nie osiąga seksualnego spełnienia przez cały czas opowiadania. Jest idealistą politycznym, jest także osobistym nihilistą, który doszedł do wniosku, że „miłość prowadzi nieuchronnie do katastrofy, podczas gdy relacje bez miłości powodują jedynie upokorzenie i krzywdę". Pochłonięty przez fantazje o doprowadzeniu kraju do pokoju, zaniedbuje swojego chorego starszego ojca, którego śmierci był w stanie zapobiec. Po nieudanej próbie obiecującego historyka i obiecującego poety Fima pracuje, jako recepcjonista w gabinecie ginekologicznym. Według jego sposobu myślenia podjął się najtrudniejszego zadania: zagubiony w osobistych konfliktach, obywatel kraju, którego podstawowa etyka jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, stara się żyć „dobrym życiem”. Jednak utrudnia mu to zarówno jego wewnętrzny stan, jak i rzeczywistość zewnętrzna. Powłoka osobowości Fimy jest konkretna, prosta, niemal oszałamiająco zwyczajna. Możemy porównać go do dziecka, które w pewnym okresie swojego życia nie potrafi ogarnąć rzeczywistości i opisuje świat w bardzo prosty i nieskomplikowany sposób.  Podążamy za Fimą, widzimy go, gdy marzy, rozwiązuje proste zagadki, wkurza ojca, opiekuje się Dimim synem byłej żony Jael, próbuje uwieść kobiety, angażuje się w nieustanne debaty polityczne, które są podstawą izraelskiego życia społecznego i patrzy przez okna. To patrzenie Fimy przez okna jest alegorią jego życia. Kiedy Fima wygląda przez okna, spogląda zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz siebie, i to jest coś, co sprawia, że ta jego aktywność stała się ważnym przedmiotem tej powieści. Rodzące się w nim refleksje, szczególnie, jeśli były konfrontowane z kobietami i ojcem, nie były formą ucieczki od wydarzeń świata, ani sposobem na unikanie problemów i codziennych konfliktów. Wyjawianie własnych myśli, emocji i uczuć były próbą dogłębnego poznania siebie. Ten proces introspekcji pociągał za sobą intelektualną izolację, ucieczkę we własny, mały wewnętrzny świat dziecka.  Świat, w którym „małemu” osieroconemu we czesnym okresie dzieciństwa Fimie brakuje matki.

                     Fima mieszka w Jerozolimie, ale czuje, że jest w Jerozolimie przez pomyłkę, że powinien być gdzieś indziej. W trakcie swojego życia miał kilka romansów, kilka pomysłów, wydał tomik wierszy, które wzbudziły pewne oczekiwania, myślał o celu wszechświata i w którym momencie jego kraj zgubił drogę, fantazjował na temat założenia nowego ruchu politycznego i ciągle pragnął otwarcia nowego rozdziału w swoim marnym życiu. W swoim ciasnym obskurnym mieszkaniu w ponury, mokry poranek, zaangażowany w upokarzającą walkę o uwolnienie rogu koszulki z zamka błyskawicznego w spodniach marzy o lepszym życiu, kraju i świecie. Z rzadkim dowcipem, intymną wiedzą o ludzkim sercu w mistrzowskim opowiadaniu o życiu Fimy, Amos Oz przedstawia obraz człowieka oraz pokolenia ludzi, które marzą o szlachetnych snach, ale nic nie robią aby je zrealizować.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz