„Fima”
Amos Oz
Autor/ właśc. Amos
Klausner, hebr. עמוס עוז (ur. 4 maja 1939 w Jerozolimie, zm. 28 grudnia 2018 w Tel
Awiwie)
– izraelski pisarz,
eseista i publicysta tworzący w języku
hebrajskim.
Współzałożyciel organizacji „Pokój Teraz” (Szalom
Achszaw). Wykładowca literatury na Uniwersytecie
im. Ben-Guriona w Beer Szewie.
Tłumaczenie/ Tempska Esden Anna
Tematyka/ Jaki jest Fima bohater książki Amosa Oza? To człowiek bezwolny,
który nie potrafi przeprowadzić żadnego swojego zamierzenia. Nie tyle nie
potrafi, ile nawet nie zaczyna. Żyje w świecie fantazji, marzeń, często
kompletnie nierealistycznych planów. Może, dlatego nie podejmuje próby ich
realizacji, bo wie, że nie są możliwe do zrealizowania? No, bo trudno wyobrazić
sobie, że jego była żona, Jael, jej mąż Ted i ich synek Dimi zgodzą się z nim
zamieszkać, tworząc coś w rodzaju komuny. On będzie sprzątał, gotował i
opiekował się Dimim, do którego jest bardzo przywiązany. Dowcip polega też na
tym, że Fima to potworny bałaganiarz, stale o wszystkim zapomina, wszystko
gubi, nie potrafi prowadzić swojego gospodarstwa, jak więc możne myśleć o
cudzym? Fima gosposią? Niemożliwe. To jedna z jego fantazji - planów. Jest ich
znacznie więcej, większość równie księżycowych, dotyczą różnych spraw, ludzi i
świata.
Główny motyw/ Fima,
niespełniony izraelski intelektualista, przez większość czasu fantazjuje na
temat tego, jak skutecznie rozwiązać problemy swego narodu, a także próbuje
uporządkować swoje życie osobiste. Jego wędrówka ulicami zimowej Jerozolimy –
wciąż pobrzmiewającego echami dawnych czasów świętego miasta – skłania do
refleksji nad sprawami najważniejszymi. Fima, bowiem to zarówno uniwersalna
opowieść o ludzkiej kondycji, jak i wnikliwy obraz targanego konfliktami rejonu
świata.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę
utworu:
„Miał wrażenie, że we śnie jest mniej fałszu
niż na jawie”.
„Tak jakby przez
wszystkie te lata szukało się skomplikowanej odpowiedzi na trudne pytanie, a w
przebłysku chwili ostatecznej odkrywa się prostą odpowiedź?”.
„No popatrz-powiedział
sobie- nic nie jest nigdy stracone na zawsze, nic nie idzie na marne i prawie w
każdej chwili staje się jakiś maleńki cud. Może wszystko ma jednak jakiś
sens?”.
„Miłości nie da się
wyrazić słowami, a jeśli się to potrafi, to znak, że już jej nie ma”.
„(…) miłość i
śmieszność są ze sobą nierozerwalnie związane, a uwodziciel i jego ofiara
kierują się określonym rytuałem”.
„Zanim zacznie się
cokolwiek rozumieć, okazuje się, że nasza kadencja dobiegła końca”.
„Nie widział żadnej
sprzeczności w popieraniu tradycyjnych wartości w systemie nauczania przy
jednoczesnym wspieraniu finansowym akcji przeciwko religijnemu zniewoleniu”.
„A wiesz, jaka jest
różnica pomiędzy szlemielem i szlimazelem, Efraimie? Szlemiel rozlewa herbatę,
ale oblany zostaje zawsze szlimazel”. (…) Szlemiel i szlimazel obaj się
nieśmiertelni”.
„Właściwie większość
dowcipów opiera się na niezdrowej przyjemności, jaką czerpiemy z nieszczęścia
innych”.
„Co mają ze sobą
wspólnego i czym się różnią- jaszczurka, nieruchoma na ścianie, i karaluch pod
zlewem? Najwyraźniej żadne z nich nie trwoni skarbu, jakim jest życie”.
„A przy okazji, czy
Wasza Miłość raczy wyjaśnić Hiroszimę albo Oświęcim?”.
„Co ja wiem o
miłości? Kiedyś myślałem, że miłość to coś pośredniego między okrucieństwem a
współczuciem. Teraz myślę, że szkoda słów”.
„Za sto lat miłość i
cierpienie pójdą w ślady dinozaurów, razem z krwawymi wojnami, krynolinami i
gorsetami z fiszbinów. Mężczyźni i kobiety będą łączyć się w pary, wymieniając
pomiędzy sobą maleńkie impulsy elektrochemiczne. Nikt nie będzie popełniał błędów”.
„Na swój sposób,
Efraimie, kobiety są dokładnie takie same jak my, choć jednocześnie zupełnie
inne. Ale, na czym polega to podobieństwo, a na czym różnica, do dziś stanowi
dla mnie wielką zagadkę”.
„Po uszy już mieliśmy
tego europejskiego humanizmu. Nasze plecy do dziś noszą blizny po twojej
najdroższej zachodniej cywilizacji. My byliśmy zawsze tą stroną, która brała
baty, od Kiszyniowa po Oświęcim”.
„(…) Mesjasz jest w
rzeczywistości naszym aniołem zagłady”.
„Być zapomnianym
przez Boga niekoniecznie musi się równać potępieniu”.
„(…) tu, w
Jerozolimie, co drugi napotkany typ jest na wpół prorokiem, na wpół premierem”.
„Każdy Żyd, nawet z
przeproszeniem grzesznik, był duszą na górze Synaj”.
„Na całym świecie nie
ma Żyda, który nie przestrzegałby któregoś z przykazań. (…) Na przykład, już
przez samo to, że pan żyje przestrzega pan przykazania: wybieraj życie, a nie śmierć”.
Chytra, satyryczna „piesza wędrówka” po
ostatnich latach pierwszego półwiecza istnienia Izraela - rozbita przez umysł
nieefektywnego, dziwacznego marzyciela, którego nieustannie nękają najbardziej
przyziemne szczegóły jego codziennej rutyny. Efraim (Fima) Nisan jest
człowiekiem w średnim wieku, który co rano zapisuje wstrząsające, objawiające
się sny, które na przemian z życiem na jawie są do siebie podobne w ich
epizodycznej niejednoznaczności. Fima rozczarował swojego ojca Barucha
Nomberga, prawicowego producenta kosmetyków, decydując się na pracę, jako
recepcjonistka w klinice ginekologicznej, rozczarował swoją byłą żonę Jael
Levin, badaczkę lotnictwa, pozwalając jej odejść i rzucić się w ramiona
wyniosłego amerykańskiego Teda Tobiasza. Fima też codziennie rozczarowuje się
sam sobą. Zafascynowany charyzmatycznym Uri Gefenem, usiłuje spać z jego żoną,
Niną, która kończy każde codzienne uprawianie z nim seksu przez szorowanie
swojego ciała, a następnie szorowanie toalety i umywalki. Fima nie może nawet
zabić karalucha bez lęku, ponieważ przypomina mu sytuację narodu żydowskiego.
Przemierzając ulice Jerozolimy, „zwołuje” własne wyimaginowane spotkania w
gabinecie premiera w trakcie, których chce rozwiązać problemy polityczne i
moralne narodu. Najbardziej zadowolony jest, gdy gra w gry z Dimim Tobiaszem,
dziesięcioletnim synem Jael. Wszystkie niezrealizowane pragnienia Fimy dochodzą
do głowy w magicznej, szczytowej epifanii w piątkowe popołudnie podczas
spacerów przez Jerozolimę i jej historię, która pokazuje, że Fima wreszcie
pogodził się ze swoim statusem współczesnego „Wędrującego Żyda”. Głęboko,
słodko komiczna książka w stylu Gogola, w której pojawia się bolesne pytanie -
jaki jest sens tego wszystkiego, skoro za sto lat i tak nikt już nie będzie o
nas myślał i pamiętał?
Fima ma pięćdziesiąt cztery
lata i żyjąc długo samotnie, nabrał zwyczaju mówienie do siebie samego. Uważał
to za jedno ze swoich starokawalerskich dziwactw, podobnie jak gubienie
zakrętek od słoików z dżemem, przycinanie włosów w jednej dziurce nosa i
zapominanie o drugiej, rozpinanie rozporka w drodze do łazienki dla
zaoszczędzenie czasu. W życiu Fimy było kilka miłości, kilka idei, dobrze
rokujący tomik poezji, myśli o sensie istnienia wszechświata i sprecyzowane
poglądy na temat błędów Izraela oraz szczegółowo ułożony w wyobraźni plan stworzenia
nowego ruchu politycznego. Były też różne tęsknoty i uporczywe marzenia, żeby
zacząć wszystko od nowa. I tak oto tkwił w swoim nędznym mieszkaniu. Definiując
precyzyjnie swoje starokawalerskie nawyki, Fima miał nadzieję zdobyć ironiczny
dystans wobec samego siebie i tym samym uchronić marzenia, a także własną
godność. Ale czasami wydawało mu się nagle, że te obsesyjne tropienie dziwactw
nie jest wcale sposobem obrony przed starokawalerstwem, ale strategią stosowaną
właśnie przez owego starego kawalera, aby zdominować go całkowicie.
Miał dziesięć lat, kiedy jego
matka zmarła na wylew. Jego ojciec Baruch Nomberg, jak zawsze porywczy, nie
doczekał nawet tygodnia- w pierwszą sobotę po pogrzebie spakował wszystkie
rzeczy żony do kufrów, wszystkie suknie, buty i książki, toaletkę z okrągłym
rosyjskim lustrem i powłoczki na pościel z wyhaftowanymi monogramami, i
pospiesznie podarował wszystko hospicjum dla trędowatych. Zatarł wszelki ślad
obecności żony, tak jakby jej śmierć była aktem zdrady. Tak jakby uciekła z
innym mężczyzną. Zaraz po pogrzebie Baruch wziął w swoje ręce edukację syna.
Codziennie rano sprawdzał wszystkie zeszyty w tornistrze Fimy. Co wieczór
pilnował, żeby Fima dokładnie wyczyścił zęby. Uparł się dodać mu prywatne
lekcje z matematyki, angielskiego i nawet z tradycji żydowskich. Dyskretnie
przekupywał jednego ze szkolnych kolegów syna, żeby Fima nie czuł się zbyt
samotny i miał towarzystwo do zabaw. Kupił szerokie biurko, którego Fima do tej
pory używał. Zima czy lato zmuszał chłopca do noszenia zbyt ciepłych ubrań. W
ich domu przez wszystkie te lata samowar elektryczny bulgotał zawsze do
pierwszej lub drugiej w nocy. Eleganckie rozwódki i dystyngowane wdowy w
nieokreślonym wieku przychodziły z wizytą i spotkania te ciągnęły się
godzinami. Fima jeszcze przez sen słyszał dochodzące z salonu fragmenty
prowadzonych z wyraźnym słowiańskim akcentem rozmów, wybuchy śmiechu, płacz
albo śpiewy. Nie był pilnym uczniem. Ojciec „przeciągał go za uszy” z klasy do
klasy. Skonfiskował mu jego książki, żeby zajął się podręcznikami. Zmusił do
wcześniejszego przejścia trudnych egzaminów na wyższą uczelnię. Nie zawahał się
uruchomić całej sieci znajomości, żeby ratować syna przed czynną służbą
wojskową. Po odbyciu służby zastępczej na rzecz kraju Fima miał zamiar starać
się o przyjęcie do marynarki handlowej, przynajmniej na jakiś rok lub dwa.
Morze urzekało do bez reszty. Ale ojciec postawił veto i zadecydował, że syn
będzie studiował zarządzanie, bo planował wciągnąć go do prowadzenia własnej
firmy kosmetycznej. Dopiero po zażartej walce zdołali uzgodnić, że Fima
wybierze wydział historyczny. Kiedy uzyskał doskonałe wyniki na zakończenie,
ojciec, cały w euforii, postanowił wysłać go na słynny brytyjski uniwersytet na
dalsze studia. Ale Fima zbuntował się, zakochał, jeszcze raz zakochał, potem
nastąpił rok amorów i nauka poszła w odstawkę. To Baruch zawsze ratował syna z
opałów, w Gibraltarze, na Malcie, uchronił go nawet od aresztu wojskowego. To
ojciec kupił dla niego mieszkanie w Kiriat Jowel i ożenił go z Jael, po
dokładnym zlustrowaniu i odrzuconych dwóch innych kandydatek- Ilii Abravanel z
Hajfy, która wyglądała jak Maria Magdalena ze starego obrazu, i pięknej Liat
Sirkin, która osładzała Fimie noce w śpiworze w górach północnej Grecji. I to
ojciec, kiedy wszystko było skończone, zajął się przeprowadzeniem rozwodu.
Fima dostał swoje
dwupokojowe mieszkanie na obrzeżu Kiriat Jowel, kiedy żenił się po raz drugi w
1961 roku, w niecały rok po ukończeniu z wyróżnieniem historii na uniwersytecie
w Jerozolimie. W owych czasach ojciec wiązał z nim wielkie nadzieje. Inni też
widzieli przed nim wspaniałą przyszłość. Dostał stypendium i miał już zdawać
egzamin magisterki. Była też mowa o doktoracie i karierze naukowej. Ale w lecie
1960 roku życie Fimy bardzo się skomplikowało. Do dziś przyjaciele z
rozbawieniem wspominali tamten „rok amorów”. Wieść niosła, że w połowie lipca,
zaraz po egzaminach, Fima zakochał się w Nicole przewodniczce katolickiej
wycieczki z Francji. Siedział na ławce w ogrodzie Klasztoru Ratyzbońskiego,
czekając na uczennicę szkoły pielęgniarskiej, swoją dziewczynę Szulę. Jego oczy
płonęły, kiedy Nicole szła do muzeum, czaił się w każdej Sali. Kiedy Nicole
poszła na mszę do klasztoru, czekał pod drzwiami przez półtorej godziny jak
pies. Kiedy poleciała do Francji, podążył za nią do Paryża, a nawet do jej domu
w Lyonie. Pewnej księżycowej nocy ojciec Nicole wypalił do Fimy z dwururki,
raniąc do lekko w nogę. Leżąc przez trzy dni w szpitalu prowadzonym przez
franciszkanów, Fima wypytywał, co trzeba zrobić, aby zostać chrześcijaninem. Ojciec
Nicole, kiedy przyszedł prosić o wybaczenie, obiecał pomóc mu w zamianie
wyznania. Tymczasem Nicole miała dosyć również swojego ojca i uciekła od nich
obydwu. Fima, brudny i zaniedbany, ścigał ją zakurzonymi autobusami i
pociągami. Dotarł do Gibraltaru, gdzie skończyły mu się pieniądze. Z pomocą
Czerwonego Krzyża wsadzono go niemal siłą na pokład panamskiego statku
handlowego i odesłano do Izraela. Po przybyciu go Hajfy został aresztowany i
spędził sześć tygodni w więzieniu wojskowym, bo sfałszował datę na formularzu
uprawniającego żołnierza rezerwy do opuszczenia kraju.
Zwolniono go z aresztu, kiedy
ojciec wstawił się za nim u zajmującego wysokie stanowisko urzędnika, którego
żona, znana postać elity towarzyskiej, zakochała się nieprzytomnie w Fimie.
Była o dziesięć lat młodsza od swojego męża i co najmniej o osiem lat starsza
od Fimy. Jesienią zaszła z nim w ciążę i przeprowadziła się do niego do Musary.
Znaleźli się na językach całego miasta. W grudniu Fima znowu wsiadł na statek
handlowy, tym razem jugosłowiański, i wylądował na Malcie, gdzie spędził trzy
miesiące, pracując przy hodowli ryb tropikalnych i pisząc swój cykl wierszy.
Tam rozpoczął romans z właścicielką hotelu, z którą później wziął ślub cywilny.
Związek ten nie potrwał nawet dwóch miesięcy, bo w tym czasie ojcu udało się z
pomocą przyjaciół mieszkających w Rzymie ustalić miejsce pobytu syna. Poinformował
Fimę, że jego ukochana z Jerozolimy poroniła, wpadła w depresją i wróciła do
męża. Fima nie umiał znaleźć dla siebie żadnego usprawiedliwienia, czuł się
strasznie winny. Zdecydował porzucić natychmiast swoją „gospodynię” i od tej
pory omijać kobiety z daleka. Uznał, że miłość nieuchronnie prowadzi do
katastrofy, a związki bez miłości przynoszą jedynie poniżenie i ból. Opuścił
Maltę bez grosza w kieszeni, na pokładzie tureckiego statku rybackiego. Miał
zamiar zaszyć się na rok w pewnym klasztorze na wyspie Samos. Zszedł ze statku
w Salonikach. Następnego ranka wyruszył na poszukiwanie synagogi, choć nigdy
nie był praktykujący, i miał przeświadczenie, że sam Bóg nie jest specjalnie
religijny i tej religijności nie wymaga. Pod synagogą spotkał trzy dziewczyny z
Izraela, które wędrowały po Grecji i zamierzały udać się na północ, w góry, bo
właśnie zaczęła się wiosna. Fima przyłączył się do nich i po drodze, jak
powiadają, zakochał się po uszy w jednej z nich, Ilii Abravanel z Hajfy. Ponieważ
Ilii oparła się jego zalotom, przespał się kilka razy z jej przyjaciółką Liat,
która zapraszała go do swojego śpiwora na noce. Przez cały ten czas nie widział
żadnej sprzeczności w tym, że wzdycha do Ilii, a sypia z Liat, jednocześnie
niemal nie zwracał uwagi na trzecią dziewczynę.
Prawie miesiąc po tamtej
podróży Fima pojechał do Jawne, żeby poszukać trzeciej dziewczyny. Dowiedział
się, że Jael Levin jest absolwentką wydziału inżynierii lotniczej politechniki
w Hajfie i pracuje w górzystej okolicy na zachód od Jerozolimy w zakładach,
których produkcja objęta była ścisłą tajemnicą. Następnie odszukał Liat i
przesiedział z nią w małej nadmorskiej kawiarence pół godziny po to tylko, aby
dała się skusić na pójście z nim do łóżka. W maju zaprosił wszystkie trzy
dziewczęta do Jerozolimy, żeby przedstawić je ojcu. Staruszek oczarował Ilię
staromodnymi manierami dżentelmena, anegdotkami i opowiastkami z morałem
rozbawił Liat, a najbardziej podobała się mu Jael, bo uznał, że wyróżnia ja
„głęboka osobowość”. Tak, więc w sierpniu 1961 roku Jael i Efraim (Fima) Nisan
mieszkali już, jako małżeństwo w małym mieszkanku, które kupił Fimie ojciec na
skraju Kiriat Jowel na przedmieściach Jerozolimy. Kiedy dobiegł końca „rok amorów”
zaczęła się proza życia. W 1965 roku Jael wyjechała na specjalny kontrakt do
centrum badań Boeinga w Seattle. Fima odmówił towarzyszenia jej, tłumacząc, że
rozłąka dobrze im zrobi. Został w ich dwupokojowym mieszkaniu sam. Miał skromną
posadkę w prywatnej klinice ginekologicznej, jako recepcjonista. Od czasu do
czasu zadziwiał wszystkich obecnych zjadliwym podsumowaniem lub paradoksalną
prognozą życia politycznego. Niczym nałogowy hazardzista brnął dalej, ze swadą
spierając się o to, na czym się nie znał, albo na temat drobiazgów zupełnie bez
znaczenia, i wtedy nawet jego najwierniejsi przyjaciele tracili cierpliwość. Kiedy
na początku 1966 roku Jael napisała mu, że w jej życiu jest inny mężczyzna,
Fima aż zaśmiał się na to banalne stwierdzenie. Od czasu do czasu jakiejś
kobiecie poznanej w klinice udało się trafić do jego zabałaganionego łóżka z od
dawna niezmienianą pościelą. Wkrótce każda z tych przypadkowych partnerek
odkrywała, że Fimę bardziej interesuje sprawianie im przyjemności niż własne
żądze. Niektóre uważały to za cudowne i wzruszające, ale inne były
zaniepokojone i czym prędzej starały się wyplatać z takiego związku.
Pomiędzy zabiegami, kiedy
obaj lekarze i pielęgniarki przychodzili na kawę do recepcji do Fimy,
zastanawiał się, co tu właściwie robi, co łączy go z tymi obcymi ludźmi i gdzie
właściwie powinien być, jeśli nie tu. Ale czuł boleśnie, że ktoś, gdzieś, na
niego czeka i dziwi się jego spóźnieniu. Po pracy od czasu do czasu odwiedzał
go w mieszkaniu ojciec. Wschodnioeuropejski aromat unoszący się wokół ojca
wywoływał w Fimie mieszaninę odrazy i wstydu z powodu tego uczucia, a
jednocześnie wieczną chęć, aby spierać się z ojcem, podeptać którąś z jego
świętych zasad, zdemaskować drażniące sprzeczności jego poglądów, zdenerwować
go trochę.
Amos Oz wybitny izraelski
powieściopisarz i eseista w książce „Fima”
jest bezbłędnie cierpliwy i czuły wobec swoich bohaterów. Nigdy nie osądza Fimę
za to, co niektórzy mogą uznać za infantylizm, lenistwo i pobłażanie samemu sobie.
Dlatego też nadaje swoim niedojrzałym bohaterom godność. Kiedy jedna z kochanek
Fimy, porzucona żona, opowiada mu o swoich problemach życiowych, nie jest
piskliwą kobiecą histeryczką, którą możemy znaleźć w tak wielu współczesnych
książkach. Przypomina nam się raczej Anna Siergiejewna w opowiadaniu Czechowa „Dama
z małym psem”, która znosi łzawy atak wyrzutów sumienia w pokoju hotelowym
Gurowa. Fima jest
romantycznie zaabsorbowany byłą żoną Jael; jest mężczyzną, który pragnie być
ojcem, ale jest tym tak przerażony, że nalegał na aborcję, gdy Jael zaszła w
ciążę. Jest kochankiem, który nie osiąga seksualnego spełnienia przez cały czas
opowiadania. Jest idealistą politycznym, jest także osobistym nihilistą, który
doszedł do wniosku, że „miłość prowadzi
nieuchronnie do katastrofy, podczas gdy relacje bez miłości powodują jedynie
upokorzenie i krzywdę". Pochłonięty przez fantazje o doprowadzeniu
kraju do pokoju, zaniedbuje swojego chorego starszego ojca, którego śmierci był
w stanie zapobiec. Po nieudanej próbie obiecującego historyka i obiecującego
poety Fima pracuje, jako recepcjonista w gabinecie ginekologicznym. Według jego
sposobu myślenia podjął się najtrudniejszego zadania: zagubiony w osobistych
konfliktach, obywatel kraju, którego podstawowa etyka jest w śmiertelnym
niebezpieczeństwie, stara się żyć „dobrym życiem”. Jednak utrudnia mu to
zarówno jego wewnętrzny stan, jak i rzeczywistość zewnętrzna. Powłoka
osobowości Fimy jest konkretna, prosta, niemal oszałamiająco zwyczajna. Możemy
porównać go do dziecka, które w pewnym okresie swojego życia nie potrafi
ogarnąć rzeczywistości i opisuje świat w bardzo prosty i nieskomplikowany
sposób. Podążamy za Fimą, widzimy go,
gdy marzy, rozwiązuje proste zagadki, wkurza ojca, opiekuje się Dimim synem
byłej żony Jael, próbuje uwieść kobiety, angażuje się w nieustanne debaty
polityczne, które są podstawą izraelskiego życia społecznego i patrzy przez
okna. To patrzenie Fimy przez okna jest alegorią jego życia. Kiedy Fima wygląda
przez okna, spogląda zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz siebie, i to jest coś,
co sprawia, że ta jego aktywność stała się ważnym przedmiotem tej powieści. Rodzące się w nim refleksje, szczególnie, jeśli były
konfrontowane z kobietami i ojcem, nie były formą ucieczki od wydarzeń świata,
ani sposobem na unikanie problemów i codziennych konfliktów. Wyjawianie
własnych myśli, emocji i uczuć były próbą dogłębnego poznania siebie. Ten proces introspekcji pociągał za sobą intelektualną
izolację, ucieczkę we własny, mały wewnętrzny świat dziecka. Świat, w którym „małemu” osieroconemu we
czesnym okresie dzieciństwa Fimie brakuje matki.
Fima mieszka w Jerozolimie, ale czuje, że jest w Jerozolimie przez pomyłkę,
że powinien być gdzieś indziej. W trakcie swojego życia miał kilka romansów,
kilka pomysłów, wydał tomik wierszy, które wzbudziły pewne oczekiwania, myślał
o celu wszechświata i w którym momencie jego kraj zgubił drogę, fantazjował na
temat założenia nowego ruchu politycznego i ciągle pragnął otwarcia nowego
rozdziału w swoim marnym życiu. W swoim ciasnym obskurnym mieszkaniu w ponury,
mokry poranek, zaangażowany w upokarzającą walkę o uwolnienie rogu koszulki z
zamka błyskawicznego w spodniach marzy o lepszym życiu, kraju i świecie. Z
rzadkim dowcipem, intymną wiedzą o ludzkim sercu w mistrzowskim opowiadaniu o
życiu Fimy, Amos Oz przedstawia obraz człowieka oraz pokolenia ludzi, które
marzą o szlachetnych snach, ale nic nie robią aby je zrealizować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz