12 grudnia 2017

Cień


„Cień”


Karin Alvtegen





Autorka/ (ur. 8 czerwca 1965 w Huskvarnie) – szwedzka scenarzystka i pisarka, tworząca głównie thrillery psychologiczne. Alvtegen jest autorką powieści kryminalnych, osadzonych w rzeczywistości współczesnej Szwecji.


Tłumaczenie/ Alicja Rosenau


Tematyka/ Powieść porusza trudne tematy, jakimi z pewnością są poczucie samotności i odrzucenia, zdrady i niepewności, oraz stawia pytania, co zrobić dalej ze swoim życiem. Opowiada o ludziach, którzy bez skrupułów wydaliby najbliższych, byle tylko uratować siebie oraz o bohaterach, których poświęcenie może być dla innych wzorem. Alvtegen zdaje się, bowiem sugerować, że są winy, których nie jesteśmy w stanie zmazać, bo nie umiemy, nie chcemy i nie możemy sobie przebaczyć. Jesteśmy, więc skazani na życie w cieniu błędów przodków. Tajemnica nie ma tu więc mocy oczyszczającej, jest zniszczeniem i mrokiem, jest prawdą, z którą nie da się tak po prostu żyć.


Główny motyw/ Co i dlaczego ukrywa słynny pisarz-noblista Axel Ragnerfeldt, wielbiony przez cały naród? O wizerunek literackiego geniusza starannie dbają jego najbliżsi. Śmierć pewnej starej, opuszczonej kobiety uruchamia lawinę zdarzeń, której nie da się powstrzymać. Okazuje się, że za promiennym pasmem sukcesów noblisty kryją się straszliwe tajemnice, zdrada, kłamstwo i śmierć... Niepokojąca opowieść o „drugiej stronie medalu” i cenie, jaką niektórzy są gotowi zapłacić za nieśmiertelność. „Cień” to także opowieść o budowaniu pisarskiego autorytetu i o ostatecznym upadku pisarza, który zaprzedał swój talent i konstruując fikcję, zapomniał, czym jest prawda.



Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:
„Życie. Mała kropeczka między dwiema wiecznościami”.
„[…] nasze czyny są jak nasze dzieci, żyją dalej i niezależnie od nas i naszej woli działają nadal”.
„[…] atomy nigdy nie giną, tylko zmieniają postać”.
„Świat byłby lepszy, gdyby ludzie staranniej dobierali słowa”.
„[…] wartość moralna ma źródło nie w przyjemności, ale w obowiązku”.
„[…] ludzki mózg od czasu do czasu potrzebuje znieczulenia, żeby był w stanie tolerować cała tę głupotę, żeby mógł odczuwać nadzieję”.
„Są głosy, które nie cichną nigdy”.
„Żaden człowiek nie może pozostać taki sam po stracie dziecka, zwłaszcza kiedy ono zadało sobie śmierć”.
„Po co grzebać we wspomnieniach, z których i tak nie ma żadnego pożytku”.
„To przez opisywanie miłości niweczymy moc lęku”.
„Jeśli oczekuje się zbyt wiele, istnieje duże ryzyko rozczarowania”.
„[…] człowiek, który zawsze na pierwszym miejscu stawia zasadę ostrożności, dławi życie, które chce chronić”.

   
                    Książka Karin Alvtegen „Cień” zaczyna się od dwóch –na pierwszy rzut oka- niemających nic ze sobą wspólnego zdarzeń. Jak się później okaże te dwa wydarzenia będą stanowiły kanwę losów wszystkich bohaterów książki. Otóż pewnego dnia w sztokholmskim Skansenie strażnik Sven znalazł czteroletniego chłopca bez opieki. Kiedy mężczyzna przeszukiwał rzeczy małego na ziemię wypadła z książki złożona kartka papieru. Mężczyzna pełen złych przeczuć rozwinął ją – potwierdzały się jego najgorsze obawy. Krótka wiadomość – prośba była napisana pięknym charakterem pisma: „Zaopiekujcie się tym dzieckiem. Wybaczcie”. Tym chłopcem okaże się później Kristoffer Sandeblom. Kilka lat później od tego wydarzenie nastąpiło drugie jakże ważne. Marianne Folkesson pielęgniarka społeczna otrzymała od policji klucz od domu Gerdy Persson, która nie żyła od trzech dni. Gerda miała dziewięćdziesiąt dwa lata i nieco ponad trzy miesiące, gdy po raz ostatni wciągnęła do płuc powietrze. To było wszystko, co Marianne wiedziała o starszej kobiecie. Poza tym, skoro Marianne stała przed drzwiami domu zmarłej staruszki, znaczyło to, że ani, policji ani pielęgniarce społecznej nie udało się odnaleźć żadnych krewnych, którzy mogliby się zająć tym, co było do załatwienia. W takich oto wypadkach sprawa trafiała na biurko Marianne Folkesson. Klucz do obcego nieznanego życia, którego przeszłość mała odtworzyć. 


                      Marianne otworzyła torbę i wyjęła cienkie rękawiczki foliowe. Nigdy nie wiedziała, co ją czeka za zamkniętymi drzwiami, choć z szacunku do osoby zmarłej starała się nie uprzedzać. Jej zadaniem było posprzątać i posortować rzeczy, zgromadzić pamiątki i jeśli to możliwe, odszukać kogoś, dla kogo będą miały wartość. Śmierć już od dawna jej nie przerażała. Po dwudziestu latach pracy pogodziła się z tym, że śmierć jest po prostu częścią życia. Nie szukała już sensu istnienia, choć nie mogła powiedzieć, żeby go znalazła. Skoro wszechświat podejmował wysiłek egzystencji, musi być po temu jakiś powód. Tym się zadawalała, i znajdowała spokój w zawierzeniu tajemnicy. Marianne starała się zrobić wszystko, by odszukać choćby jednego krewnego osoby zmarłej, który przynajmniej pojawiłby się na pogrzebie. Czasami nie znajdywała nikogo. Wtedy tylko ona, pastor, przedsiębiorca pogrzebowy i kantor odprowadzali zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku. Na podstawie fotografii i pamiątek musiała stworzyć jakieś wyobrażenie o zmarłym, żeby w miarę możliwości nadać pogrzebowi cechy indywidualne. W domu Gerdy Persson nie znalazła nic godnego uwagi. Przejrzała szybko listy, jak się zorientowała, nie było niezapłaconych rachunków ani prenumeraty prasy. Tylko jeden list był zaadresowany osobiście do Gerdy Persson. Ciekawe było jednak to, że w zamrażarce znalazła książki obrosłe cienką warstwą lodu, owinięte w plastikowe worki, leżały w czeluści zamrażarki ułożone porządnie jedna na drugiej. Kiedy poskrobała paznokciem grzbiet jednej z książek okazało się, że to najbardziej znana powieść szwedzkiego pisarza i noblisty Axela Ragnerfeldta.

Wszystkie znalezione książki były autorstwa Axela Ragnerfeldta, kobieta z pewnym zdziwieniem odkryła, że wszystkie były opatrzone własnoręcznymi dedykacjami autora. „Dla Gerdy z oddaniem” i „Dla Gerdy z najgorętszym podziękowaniem”. I zamaszysty podpis nad wydrukowanym nazwiskiem. Mariannie zrobiło się ciepło na sercu. Jak zawsze w takich sytuacjach cieszyła się z każdego znaku, że zmarły kiedyś w życiu miał związki z jakiegoś rodzaju wspólnotą. W tym wypadku zadowolenie było podwójne. Stroniący od ludzi szwedzki noblista był jedyną osobą, która miała coś wspólnego z Gerdą. Marianne miała jeszcze jeden powód do zadowolenia, w domu kobiety znalazła brązową kopertę z napisem: „W razie mojej śmierci proszę wysłać ten list do Kristoffera Sandebloma!”.

                   Pisarz Axel Ragnerfeldt cierpiał na udar mózgu i skazany był na „milczenie”, spuścizną po jego pisarstwie zajmował się jego syn Jan-Erik. Książki były tłumaczone na całym świecie i co roku pieniądze z praw autorskich spływały do rodzinnej firmy, która przez lata rozrosła się w małe imperium, z fundacjami i funduszami dobroczynnymi, z przyzwoitym wynagrodzeniem dla Jana- Erika, który był prezesem i pilnował, żeby wszystkie sprawy „dalej się kręciły”. Dostawał także zamówienia na spotkania i odczyty. Lubił podróżować. Tak opisowo można by określić jego niezbyt silną potrzebę przebywania w domu. Podczas pewnego spotkania z czytelnikami w Goeteborgu z widowni padło do Jana-Erika pytanie. Mężczyzna mówił z obcym akcentem. Powieść, o którą pytał, przyniosła autorowi Nagrodę Nobla. Mężczyzna „głośno” zastanawiał się, jak autorowi udało się opisać w tej książce wszystko tak wiernie? Mężczyzna powiedział, że miał czternaście lat, kiedy został wyzwolony z obozu w Buchenwaldzie i trudno mu, jako że przeżył obóz koncentracyjny, zrozumieć, że człowiek, który tam nie był, potrafił z taka dokładnością go opisać. Czy Axel Ragnerfeldt przeprowadził gruntowne badania, gdyż książka jest pełna faktów zgodnych z rzeczywistością? W jaki sposób do tego doszedł? Jan-Erik odpowiedział: „Mój ojciec strzegł pilnie tajemnic swojego warsztatu”. Czy na pewno?

Po spotkaniu w Goeteborgu Jan-Erik odsłuchał kilka wiadomości z poczty głosowej. Pierwsza od córki Ellen. Druga od żony.  Trzecia od niejakiej Marianne Folkesson pielęgniarki społecznej, która niezwłocznie chciała się z nim skontaktować w sprawie Gerdy Persson. I w tym miejscu książka nabiera psychologicznego rozmachu. Okazuje się, że Gerda Persson przez wiele lat była gosposią w domu Axela Ragnerfeldta. Marianne poprosiła Jana-Erika o zdjęcie Gerdy, które mogłoby leżeć przy trumnie podczas pogrzebu. Jan-Erik przeszukując stare rodzinne albumu i dokumenty odkrywa przerażające informacje dotyczące jego rodziny a którymi świadkiem była gosposia Gerda Persson. Gdyby informacje, które posiad wyciekły na światło dzienne, mit rodziny Ragnerfeldtów by upadł.

                Kristoffer Sandeblom zastanawiał się, dlaczego został wymieniony w testamencie obcej i nieznanej mu kobiety. Kiedy miał cztery lata został znaleziony w Skansenie w Sztokholmie. Dochodzenie policyjne nie dało żadnych rezultatów. Kristoffer umiał tylko podać imię swojej mamy, wszystkie kobiety o imieniu „Elina” zostały odnalezione, bez skutku. Taty nigdy nie znał. Po pewnym czasie trafił do rodziny zastępczej. Zaczął sobie tworzyć własna prawdę, przekonany, że jego prawdziwi rodzice wkrótce się zjawią. Z biegiem czasu fantazje się rozwijały, wyjaśnienia były coraz mniej bajkowe. Teraz za sprawą śmierci Gerdy Persson miał szansę dowiedzieć się całej prawy o sobie, o swojej matce i swoim ojcu. I tak też się stało... W jednej z książek, które były na regałach w mieszkaniu Kristoffer przeczytał coś, co utkwiło mu głęboko w pamięci. Pamiętał te kilka linijek prawie dosłownie, bo wydawało mu się, że znalazł wyjaśnienie, a może usprawiedliwienie wielu sytuacji, które kierowały jego życiem: „Ponieważ człowiek jest bardzo kruchy, musi cechować się szczególną gotowością do obrony. Mózg ludzki w procesie ewolucji nabrał większych rozmiarów. Świadomość jest subtelnym systemem obronnym- ciągłym stanem czuwania, przeczesującym otoczenie, by zauważyć ewentualne zagrożenia. Nasz silny lęk tłumaczy wiele aspektów ludzkiej natury i cywilizacji”.

              Jak się później okaże na pogrzebie Gerdy Persson nikt się nie pojawił oprócz Marianne Folkesson, pastora, kantora i przedsiębiorcy pogrzebowego. Dlaczego w pogrzebie nie uczestniczyli ani Kristoffer, ani Jan-Erik, ani rodzina noblisty? Pastor wygłosi kilka pięknych słów o szczęściu tak źle pojmowanym przez ludzi i bohaterów książki. Pisze się książki na ten temat, organizuje konkursy, niektórzy nawet próbują szczęście kupić. Odczuwanie szczęścia stało się prawem każdego, gonimy za nim w przekonaniu, że kiedy je znajdziemy, otrzymamy także rozwiązanie wszystkich naszych problemów. Brak szczęścia stawiany jest na równi z porażką. Ale czym jest właściwie szczęście? Czy to w ogóle możliwe, żeby być szczęśliwym przez każdą świadomą minutę, dzień za dniem, rok po roku? Czy jest to coś, do czego warto dążyć? Bo jak w ogóle możemy pojąć nasze szczęście, jeśli nigdy nie doświadczyliśmy bólu? Myślę czasami, że nasz dzisiejszy problem ze znalezieniem szczęścia wynika z głębokiego lęku przed cierpieniem. Może zapomnieliśmy o naukach, jakie możemy znaleźć w mroku życia. Czy to nie tam musimy czasem wejść, żeby później móc dostrzec światło gwiazd? By do głębi zrozumieć, jak smakuje to szczęście, za którym tak uporczywie gonimy.

                 Z czasem poznajemy prawdę o innych bohaterach książki: dlaczego w młodym wieku zmarła córka Axela i siostra Jan-Erika piętnastoletnia Annika, kim była Halina Sandeblom, polska Żydówka była więźniarka obozu koncentracyjnego w Treblince, chora na osobowość mnogą kobieta, która przegrała swoje życie za sprawą romansu z Axelem? Jaką rolę odegrał w życiu rodziny Ragnerfeldtów zazdrosny Torgny Wennberg najlepszy kolega Axela?

                  Książka Karin Alvtegen „Cień” jest fantastycznym opisem tego, do czego zdolny jest człowiek, aby za wszelką cenę zrealizować cel bycia sławnym i bogatym. Do jakich ohydztw jest zdolny, aby zdobyć władzę, pieniądze i prestiż. Nie ma w niej bohatera moralnie „czystego”. Pokazuje jak głęboko zakorzenione rodzinne brudy i kłamstwa potrafią zniszczyć życie bliskich i powiązanych z nimi innych osób. Jaka hipokryzja kryje się za fasadą pisarza, człowieka, który powinien być moralnie bez skazy. Jakie draństwo i koszmar może kryć się w tzw. „dobrym domu”.

               Coś każe nam wierzyć tak jak bohaterom książki „Cień”, że chwilowy zachwyt i ekstatyczne upojenie sławą i prestiżem prowadzą do szczęścia, ale może jest tak, że to raczej odwaga, by zdecydować się na spokój, umiejętność odczuwania zadowolenia z tego, co się ma jest właśnie szczęściem. Czyżby rację miał Albert Einstein, który napisał, że Spokój i skromne życie przynosi więcej szczęścia niż dążenie do sukcesu łączące się z ciągłym niepokojem”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz