26 grudnia 2017

Żar


„Żar”


Sándor Márai




Autor/ (ur. 11 kwietnia 1900 w Kassa, zm. 22 lutego 1989 w San Diego) – węgierski prozaik, poeta, publicysta, autor licznych powieści. Bardzo ciężko przeżył śmierć żony, która zmarła na raka gardła. Kilka miesięcy później niespodziewanie zmarł jego przybrany syn Janos, który mieszkał z żoną i trzema córeczkami w okolicach San Diego. 22 lutego w 1989 pisarz popełnił samobójstwo, odbierając sobie życie strzałem z pistoletu.

Tłumaczenie/ Feliks Netz                                       

Tematyka/ Ta prosta historia opisana została z takim wyczuciem, głębią, że zdaje się być wnikliwą analizą ludzkiej duszy; samotności, próżności, wszelkich namiętności. Autor wnika w istotę przyjaźni i obnaża pustkę tego słowa, jeśli ludzie pozornie sobie bliscy w rzeczywistości stoją na dwóch przeciwległych brzegach. Iluzja miłości, przyjaźni, wierności... Cóż pozostaje – oczekiwanie na prawdę, na zemstę? Nie, nie na to w istocie czekamy. „Pośrodku żaru pozostał już tylko czarny popiół, jedwabisty jak czarny żałobny materiał…”

Główny motyw/ Wieczór. Na stole płoną świece i stoi ta sama, co kiedyś porcelanowa zastawa malowana w kwiaty. Na kominku płonie ogień. Pokój wygląda dokładnie tak samo, jak czterdzieści lat temu, kiedy siedzieli tutaj we trójkę – główny bohater opowieści, jego żona - Krystyna i Konrad – przyjaciel z dzieciństwa. Ile wówczas mieli lat? On i Konrad mieli wówczas po 31 lat, Krystyna – 20. Osiem lat później, po owej kolacji, ostatniej spędzonej we troje – Krystyny już nie będzie, a on będzie czekał całymi latami na to, by Konrad ostatni raz spojrzał mu w oczy. To oczekiwanie trzymało go przy życiu. „Wydaje się, że człowiek wytrzyma wszystko dopóty, dopóki ma w życiu cel”. Ta niewielka powieść w swej zewnętrznej warstwie mówi o męskiej przyjaźni, zburzonej przez miłosny trójkąt, przede wszystkim jednak jest refleksją nad potrzebą poznania prawdy, ale także nad niemożnością dotarcia do sedna minionych zdarzeń. Choć bohaterowie są już starzy, na przeszłość ciągle kładzie się cień niepewności – i to napięcie udziela się również czytelnikowi, który do końca nie otrzymuje prostych odpowiedzi.

 Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:
„A w każdym wielkim uczuciu, także i w tym, jest wstyd i świadomość grzechu”.
„Pewnego dnia musimy porzucić tego, którego kochamy”.
„Człowiek zawsze zna prawdę, tę inną prawdę, którą ukrywają okoliczności życia, rola, kostiumy”.
„W każdej ludzkiej władzy jest odrobina subtelnej i ledwie wyczuwalnej pogardy dla tych, nad którymi panujemy”.
„Był niegdyś świat, dla którego warto było żyć i za który warto było umrzeć”.
„To, co dla ciebie było kostiumem, dla nas było przeznaczeniem”.
„Tego, co ważne, nigdy nie zapomnisz”.
„Dopóki człowiek ma swoją sprawę na ziemi, żyje”.
„Fakty mówią, jak zwykły mówić, pod koniec życia wszystkie fakty denuncjują i wyją coraz głośniej jak skazańcy na torturach”.
„Człowiek rzadko wie, które jego słowo lub działanie zapowiada ostatecznie rodzaj nieodwracalnej zmiany w stosunkach między ludźmi”.
„Człowiek zabija, aby coś obronić, zabija, aby coś zdobyć, zabija, aby coś pomścić”.
„Wedle antropologii człowiek zaczął się wraz z tą oto umiejętnością: gdy potrafił zgiąć wielki palec, a więc złapać w garść broń, narzędzie”.
„To jest najszlachetniejsza substancja na świecie, i kiedy człowiek chciał powiedzieć Bogu coś wielkiego, coś niemożliwego do wysłowienia, zawsze składał mu ofiarę krwi”.
„Bo namiętność nie posługuje się argumentami rozumu”.
„Nienawidziłeś, a to stwarza więź równie silną, jakbyś kochał”.
„Bowiem życia nie można znosić w inny sposób niż ze świadomością, że godzimy się z tym wszystkim, co znaczymy dla siebie i dla świata”.
„Bardzo rzadko trafia się człowiek, u którego słowa całkowicie pokrywają się z prawdą swojego życia. Możliwe, że jest to zjawisko występujące w życiu najrzadziej”.
„Jest coś, co jest gorsze od śmierci i namiętności…to, że człowiek traci szacunek dla samego siebie”.
„Życie staje się niemal interesujące, kiedy już poznałeś różne kłamstwa i zaczynasz rozkoszować się obserwowaniem, jak ludzie zawsze mówią co innego, niż myślą i co naprawdę pragną powiedzieć…”.


  
                     Powieść „Żar” można nazwać na nowo odkrytym klejnotem literatury środkowoeuropejskiej – była niemal nieznana szerszemu gronu odbiorców, aż do momentu przetłumaczenia jej na język angielski w 2001 r. i język polski w 2006 r. Mimo swej osobliwej formy powieść stała się międzynarodowym bestsellerem, choć jej autor, (który popełnił samobójstwo na emigracji w Stanach Zjednoczonych w 1989 r.) nie doczekał się za życia tak niespodziewanej popularności.

                        Ta niewielka powieść w swej zewnętrznej warstwie mówi o męskiej przyjaźni, zaburzonej przez miłosny trójkąt. Tuż po wybuchu II wojny światowej, na Węgrzech, w odległym zamczysku u podnóża Karpat, Henrik- 75-letni emerytowany generał- spotyka się na obiedzie ze starym przyjacielem, Konradem, którego nie widział przez ponad 40 lat. Między mężczyznami jest wiele niedomówień, a co za tym idzie- dzieli ich dystans, subtelnie kontrolowany przez serię porywających anegdot, wspomnienia, przemilczenia, wypieranie się, zaprzeczenie. Sándor Márai porusza się w przestrzeni swego dzieła nader umiejętnie, precyzyjnie, pozwalając nowej sensacji wyłonić się w momencie, gdy czujemy, że może być możliwa jakaś forma pojednania. Lata ponurych wyrzutów kondensują się w jednej nocy.


       
                 Kiedy Henrik dowiedział się, że ma go odwiedzić dawny przyjaciel, niewidziany przez czterdzieści lat, poprosił swoją byłą „nianię” 91- letnią Nini o przygotowanie kolacji. W tym pokoju, w którym miało odbyć się spotkanie niania dawno temu niańczyła generała Henrika. Nini była córką wiejskiego listonosza, urodziła dziecko, gdy miała szesnaście lat, i nie powiedziała nigdy nikomu, kto był ojcem dziecka. Karmiła generała, bo miała dużo mleka; kiedy ojciec wyrzucił ją z domu, przyszła do pałacu. Nie miała niczego, oprócz jednej sukni i w kopercie kosmyka włosów zmarłego dziecka. W takim stanie przybyła do pałacu. Na sam poród. Pierwszy łyk mleka generał wyssał z piersi Nini. Przeżyła w tym pałacu, milcząco, siedemdziesiąt pięć lat. Zawsze uśmiechnięta. Jej imię przelatywało przez pokoje, jakby mieszkańcy pałacu nawzajem zwracali sobie na coś uwagę. Wołano: „Nini!”, jakby mówiono: „Ciekawe, że też na świecie jest jeszcze coś innego niż egoizm, namiętność, próżność, to właśnie Nini…”. A że była wszędzie tam, gdzie powinna, nigdy nie rzucała się w oczy. Nie miała w tym domu żadnego tytułu ani stanowiska, ale czuło się jej siłę. Jedynie generał mniej więcej orientował się, że Nini jest już po dziewięćdziesiątce.

 Henrika i Nini łączyła dość nietypowa relacja. Dwa żywoty upływały razem, odmierzane powolnym rytmem bardzo starych ciał. Wiedzieli o sobie wszystko, więcej niż matka i dzieci, więcej niż małżonkowie. Wspólnota, jaka łączyła ich ciała, była bardziej intymna niż jakakolwiek inna wspólnota cielesna. Może sprawiło to mleko niani. Może to, że Nini była pierwszą żywą istotą, która zobaczyła generała, gdy przyszedł na świat, która widziała go w chwili narodzin, we krwi i brudzie, czyli tak, jak zawsze rodzi się człowiek. Może powodem było tych siedemdziesiąt pięć lat, jakie przeżyli razem pod jednym dachem, gdy to samo jedli, wdychali to samo powietrze; stęchlizna domu, drzewa przed oknami, wszystko było wspólne. Nie byli rodzeństwem ani kochankami. Było też coś innego, co niejasno było im wiadome. Pewien rodzaj braterstwa, które jest większe, mocniejsze i silniejsze niż braterstwo bliźniąt w matczynej macicy. Życie wymieszało ich dni i noce, znali nawzajem swoje ciała i sny. Kiedy Henrik poprosił do siebie Nini i oznajmił jej, że przyjedzie Konrad i będzie na kolacji, Nini odpowiedziała: „Czy chcesz, żeby było tak jak wtedy?”.

                        Henrika i Konrada od dzieciństwa łączyła przyjaźń. Chłopcy poznali się w nietypowych okolicznościach. Każdego lata przyjeżdżali razem do pałacu. Wszystko mieli wspólne, ubrania, bieliznę, w pałacu urządzono im wspólny pokój, jednocześnie czytali tę samą książkę, razem odkrywali Wiedeń i las, książki i polowanie, jeździectwo i żołnierskie cnoty, życie towarzyskie i miłość. Chłopcy z czasem zaczęli stronić od świata, mieli swoje sekrety. Coraz głębszy był ten przyjacielski związek. Henrik chwalił się Konradem, bardzo chętnie wszystkim go przedstawiał, jak jakiś twór, jak jakieś arcydzieło, zaraz bał się każdego, bał się, że ktoś odbierze mu tego, którego kochał. Żyli według ścisłego regulaminu, który ustanowiła praktyka i doświadczenie minionych stuleci. Co rano przez całą godzinę fechtowali się w hełmach i bandażach, potem dosiadali koni. Henrik był świetnym jeźdźcem. Konrad rozpaczliwie walczył o utrzymanie równowagi i zachowanie bezpieczeństwa na końskim grzebiecie. Dwaj młodzieńcy wychowywali się razem, razem składali przysięgę, razem mieszkali przez te wszystkie wiedeńskie lata. Jednak Konrad różnił się od Henrika. Był „człowiekiem innego rodzaju” i nie można było drogą pytań przybliżyć się do jego tajemnicy. Później, kiedy byli młodymi oficerami Henrik zauważył, że jego przyjaciel „jakby żył nie na tym świecie”. Jakby po przepisowych godzinach służby zaczynała się dla niego inna służba.

                       Kiedy Henrik i Konrad spotkali się po czterdziestu latach i usiedli w tym samym salonie, pałac w minionych kilku godzinach zaczął żyć, jak mechanizm, który nakręcono. Nie tylko meble zaczęły żyć, fotele i sofy uwolnione od letnich płóciennych pokrowców, ozdobne przedmioty w oszklonych szafach i na gzymsie kominka. Przedmioty jakby nagle nabrały sensu i chciały udowodnić, że wszystko na świecie ma sens tylko wtedy, gdy mają coś wspólnego z ludźmi, gdy są częścią składową ludzkiego losu i ludzkiego działania.

Obaj mężczyźni z zazdrosnym i jednocześnie radosnym zdziwieniem czuli, że drugi stawia czoło surowemu egzaminowi: minione czterdzieści jeden lat, czas oddalenia- czas, kiedy się nie widywali, a jednak każdego dnia, w każdej godzinie, myśleli o sobie. Obaj czuli w owej chwili, że w ciągu minionych dziesięcioleci czerpali życiodajne siły z owego oczekiwania. Jak ktoś, kto przez całe życie przygotowywał się tylko do jednego działania. Konrad wiedział, że kiedyś będzie musiał tu powrócić, a generał wiedział, że pewnego dnia ta chwila nastąpi. Po to żyli.

                      Mężczyźni jedli steki uważnie i z potężnym apetytem, z żarłocznym zapamiętaniem starych ludzi, dla których jedzenie jest już nie tylko przyjmowaniem pokarmu, lecz działaniem odwiecznym i uroczystym. Rozpoczęli rozmowę, na początku kurtuazyjnie wymieniali zdania. Z czasem zaczęli rozmawiać o tym, co lub kto „zaburzył” ich wielką przyjaźń.  Rozważali, że przyjaźń to najsilniejszy związek w życiu… może, dlatego taki rzadki. Co tkwi u jego podstaw? Sympatia? Przecież to puste, jałowe słowo, za słabe, aby dwóch ludzi w krytycznej życiowej sytuacji mogło wesprzeć się wzajemnie z samej tylko sympatii. Może to coś innego? Może w głębi wszystkich ludzkich związków jest jakiś maleńki Eros? Eros przyjaźni nie potrzebuje ciała… ono mu nawet przeszkadza, albowiem działa podniecająco. A jednak Eros. Na dnie każdej miłości, każdego ludzkiego związku żyje Eros. W trakcie dyskusji a raczej monologu Henrika wynika, że Henrik „myśli”, że Konrad tak naprawdę go nienawidził. Był czas, kiedy generał próbował zrozumieć to uczucie. Konrad nigdy nie przyjął od Henrika pieniędzy ani prezentu, nie dopuścił, aby z tej przyjaźni zrodziło się prawdziwe braterstwo. „Bo ten, kto nie przyjmuje części, prawdopodobnie chce wszystkiego, całości” – podsumował Henrik.

                      Sándor Márai w książce „Żar” pokazuje, że największą tajemnicą i darem życia jest spotkanie się dwóch „odmiennych” istot. Jest to takie rzadkie, jakby natura, przemocą i podstępnie, uniemożliwiała to współbrzmienie - być może, dlatego, że od stworzenia świata, do odnawiania się życia konieczne jest napięcie, które towarzyszy temu wiecznemu poszukiwaniu drugiego człowieka, które powstaje pomiędzy wiecznie szukającymi się ludźmi odmiennego rytmu i przeciwstawnych zamiarów.  Kiedy do tego staje na przeszkodzie kobieta, którą kocha dwóch bliskich sobie przyjaciół „napięcie życia” staje się nienawiścią, i choć bohaterowie są już starzy, na ich przeszłość cięgle kładzie się cień niepewności- i to napięcie udziela się również czytelnikowi, który do końca nie otrzymuje prostych odpowiedzi.

                    „Żar” to krótka, niezwykle intensywna praca, powieść zanurzona w kulturze i atmosferze Austro-Węgier, przywołująca świat wina najlepszego rocznika, świec, prastarych lasów, skrzypiącego mahoniu, kryształowych luster i wytwornej porcelany. Autor osiąga taki efekt bez jakiejkolwiek ucieczki do taniej teatralności. Z całym swoim urokiem minionych czasów powieść pozostaje skomplikowanym, wnikliwym studium klasowości, przyjaźni, zdrady i męskiej dumy.

                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz