16 grudnia 2018

Płomyki pamięci


„Płomyki pamięci”


Anne Michaels



Autorka/ (ur. 15 kwietnia 1958 w Toronto) – kanadyjska pisarka. W 1980 ukończyła studia na Uniwersytecie Torontońskim, gdzie aktualnie wykłada. Jej powieść „Płomyki pamięci” została nagrodzona Orange Prize, Books in Canada First Novel Award i Trillium Book Award. Doczekała się ona także adaptacji filmowej.

Tłumaczenie/ Bogumiła Malarecka

Tematyka/ Książka wypełnia umysł czytelnika oszałamiającymi obrazami, uwodzi go promienną prozą. To genialna historia zniszczonego życia i niezniszczalności ludzkiego ducha. Mówi o stracie, o potrzebie miłości, o bólu i ostatecznej mocy uzdrawiania pamięci przez opiekuńczą moc miłości. Jego bohaterowie rozumieją nieprzezwyciężalność naturalnego świata, bezstronną doskonałość nauki, „złamane serce historii”, w której człowieka można było przehandlować za kwaterkę wódki, dwa kilogramy cukru lub paczkę papierosów.

Główny motyw/ Podczas II wojny światowej grecki naukowiec i humanista Athos Roussos ratuje z błota w Biskupinie małego chłopca Jacoba Beera i zabiera go na swoja rodzinną wyspę, gdzie obaj spędzają ostatnie lata wojny, pogrążeni w świecie poezji, kartografii, botaniki i sztuki. Wkrótce potem Jacob przybywa ze swoim opiekunem do Toronto. Tu poznaje nowe miejsce zamieszkania, czyli miasto zbudowane na dnie prehistorycznego jeziora, a jednocześnie nie może się uwolnić od własnej bolesnej przeszłości...

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) zmarli tracą wszystkie zmysły oprócz słuchu”.

„Wiem, dlaczego grzebiemy swoich zmarłych i zaznaczamy miejsce pochówku kamieniem, najcięższą, najbardziej trwałą rzeczą, jaką potrafimy sobie wyobrazić: ponieważ zmarli są wszędzie, tylko nie na ziemi”.

„Cień przeszłości jest ukształtowany przez wszystko, co się nie zdarzyło”.

„Przeszłość to biografia tęsknoty”.

„Każda chwila-choćby najbardziej banalna i zwyczajna- jest równoważona inną i wypełniona brakującym życiem”.

„Gdy nadchodzi śmierć, twarz człowieka, bez względu na jego wiek, za sprawą tej reszty wzruszeń, którymi się nie zdążyło nikogo obdarować, na powrót staje się młoda”.

„Pomyśl o pierwszej roślinie pobudzonej do życia przez światło, pierwszym łyku powietrza, którym zachłysnęło się jakieś zwierzę, pierwszych komórkach, które łączyły się, a nie dzieliły, aby się rozmnażać, o narodzinach pierwszej ludzkiej istoty…”.

„Pierwszą bronią były ręce, paznokcie i zęby. Dopiero potem pojawiły się kamienie i gałęzie drzew, i ogień, i płomienie…”.

„Myli się ten, kto sądzi, że to nad małymi rzeczami panujemy, nie nad wielkimi; skądże znowu! Nie mamy wpływu na drobne przypadki, mikroskopijne detale dnia powszedniego, które wpływają na nasz los: oto nagle zawracasz, bo czegoś zapomniałeś, i ta chwila ratujecie przed wypadkiem albo-przeciwnie- powoduje go. Ale możemy stać na straży największego ładu, bez którego nie sposób żyć”.

„Wielka tajemnica drewna nie polega na tym, że drewno się pali, lecz że pływa”.

„Aby przeżyć, należało uciec losowi. Ale jeśli uciekasz przed własnym losem, wkraczasz w czyjeś życie. W czyje?”.

„Wszystkie rzeczy widzialne odrodzą się jako niewidzialne”.

„(…) istnieje świat niewidzialny i że ten świat jest równie realny jak to, co widzialne”.

„Nieobce mi było także to, jak nagle coś się staje niemożliwe do wypowiedzenia; niewymawialne”.

„Każdy, kto ma władzę, choćby przez jeden dzień, dopuszcza się przestępstw”.

„Twoje dobre uczynki pomagają zmarłym w ich podróży”.

„Tak jak ziemia skrycie przygotowuje swoje kataklizmy, tak historia jest wypadkową następujących po sobie zdarzeń”.

„Miłość sprawia, że widzisz pewne miejsca inaczej, podobnie jak inaczej obchodzisz się z przedmiotem, który należy do kogoś, kogo kochasz”.

„Czym jest człowiek, który nie przechowuje w pamięci żadnego krajobrazu?”.

„Dziecko, w przeciwieństwie do człowieka dorosłego, niewiele wie o twarzy człowieka, mimo to instynktownie odróżnia tę dobrą od złej”.

„Jeśli prawda nie uwidacznia się w twarzy, no to gdzie? Na rękach!”.

„Prawda nie dba o to, co o niej myślimy”.

„Kiedy umiera człowiek, jego sekrety wiążą się jak kryształ, jak mróz na oknie”.

„Odkrywanie cudzych listów to poufność, którą wymusza na nas śmierć”.

„Miłość zawsze jest czymś dobrym, bez względu na okoliczności…”.

„Najlepszy nauczyciel zaszczepia swoją myśl nie w umyśle ucznia, lecz w jego sercu”.

„Nie powinno się wierzyć biografiom; życie człowieka składa się ze zbyt wielu niewidzialnych zdarzeń. Nieznanych innym, jak nasze sny. Tego, który śni, nic nie potrafi wyzwolić; ani śmierć we śnie, ani przebudzenie”.

„Są miejsca, które cię przyzywają, i są miejsca, od których powinieneś się trzymać z daleka”.

„Nam się tylko wydaje, że wojna wybucha nagle. W gruncie rzeczy historia, nim zada cios, robi wiele drobnych podchodów. Skrada się jak złodziej. To, co najpierw ledwo tolerujemy, powoli staje się naszą codziennością”.

„Żadna miłość nie przepełnia tak samotnością jak niespełnione pożądanie, utrzymujące świat w zawieszeniu, zatrute stale ulatującą pięknością”.

„Żeby pozostać ze zmarłymi, trzeba ich opuścić”.

„Wiem, że miłość karmi się proteinami detali, że wsysa się w każdy szczegół aż do szpiku kości (…)”.

„Pamięć umiera, jeżeli niczemu nie służy”.

„Człowieka określają jego pragnienia”.

„Na czym polega prawdziwa wartość wiedzy? Otóż wiedza określa dokładniejsze miejsce naszej ignorancji”.

„(…) często uwielbiamy zwyczaje naszych kochanków”.

„Ale niektóre fotografie są jak DNA. Możesz w nich wyczytać całą swoją przeszłość”.

  

                   „Płomyki pamięci”, które zdobyły kilka prestiżowych nagród i uznanie krytyki, opowiadają o losach żydowskiego chłopca Jakoba, ocalonego z jednego z polskich miast w czasie Holocaustu przez greckiego nauczyciela i badacza Athosa, który zabiera go na wyspę Zakynthos. W „schronieniu” na szczycie wzgórza Jakob, otoczony przyrodą, dziełami z zakresu geologii oraz klasyczną poezją, chłonie dostępną wiedzę, a jednocześnie rozpamiętuje śmierć zabitych przez nazistów rodziców i siostry. Od samego początku widać, że powieść ta jest zupełnie inna. Napisana przez uznaną poetkę proza jest bogata strukturalnie, akustyczna i rytmiczna.

                    Anne Michaels wykorzystuje słownictwo z zakresu archeologii, geologii i literatury, by zbudować wyjątkowe poczucie osobistej i politycznej historii, kiedy czytelnik staje się świadkiem relacji między Jakobem a jego wybawcą. Wyruszamy razem z Athosem i Jakobem do Kanady, czując to samo, co każda populacja imigrantów. Athos przekonuje chłopca, by zaczął pisać, gdyż ten nie potrafi zapomnieć o śmierci swej rodziny.

                  Kluczem do odkupienia dla Jakoba okazuje się jego poezja i „obudzenie” własnej zmysłowości. W ostatniej części powieści reperkusje traumatycznych przeżyć bohatera zostają ukazane w poezji, która budzi w czytelniku ulgę. Pisarka pokazuje, jak losy ludzi splatają się ze sobą mimo różnic kulturowych. Według niej jest to możliwe dzięki cudotwórczej mocy języka pisanego. Autorka nie wzdraga się przed poglądem, że piękno odnosi się zarówno do destrukcji, jak i do miłości.  

                    Możemy zastanawiać się, dlaczego Anne Michaels napisała książkę o chłopcu uratowanym z Zagłady? Myślę, że z różnych doniosłych powodów – z lęku przed odrodzeniem się antysemityzmu, starzenia się i śmierci ocalonych z Holocaustu oraz „prawdziwą obsesją na punkcie przeszłości", która coraz bardziej scharakteryzowała lata poprzedzające milenium. Pamięć, podobnie jak miłość, zyskuje siłę dzięki odnowieniu, ponownemu potwierdzeniu; w kulturze, poprzez rytuał, tradycję, historię, sztukę. Sądy pamięci to nasza lepsza jaźń; pomaga nam rozpoznać znaczenie czynu; uczymy się z przyjemności, tak jak uczymy się z bólu. A kiedy pamięć wywołuje rozważenie tego, co mogło być lub zostało powstrzymane, pamięć staje się odkupieńcza. Jak pisał izraelski poeta Yehudi Amichai: „pamiętać to rodzaj nadziei". Historia jest niemoralna: to tylko ciąg wydarzeń. Ale pamięć jest moralna; to, co świadomie pamiętamy, jest tym, co pamięta nasze sumienie. Dlaczego jest to tak ważne? Po II wojnie światowej konflikty zbrojne w XX wieku nie wygasły. Przypomnijmy tylko te najważniejsze: wojna w Korei i w Wietnamie, konflikty w byłej Jugosławii, w których stronami były liczne narody bałkańskie zamieszkujące Jugosławię. Rebelie i wojny w Kongo, Ruandzie, Sudanie oraz wojna w Afganistanie. To tylko nieliczne z wielu krwawych konfliktów, które dotknęły świat. Książka „Płomyki pamięci” pokazuje, że wojna nie kończy się nigdy podpisaniem przez jedną ze stron konfliktu kapitulacją. Wciąż jest dla wielu ludzi ciągłym koszmarem, dla naukowców częścią historii, natomiast dla polityków „powinna być” - w interesie teraźniejszości i przyszłości- zapomniana.  A dla kilku - bardzo niewielu - jest tylko „narracją".

                  Książka „Płomyki pamięci” to jedna z lepszych fikcji literackich dotyczących tematu Holocaustu. Na początku musimy wyjaśnić, co robi grecki naukowiec podczas okupacji hitlerowskiej w Polsce a dokładnie w Biskupinie. Kiedy wybuchła wojna, Biskupin już był słynny i nawet nazywano go „polskimi Pompejami”. „Polskie Pompeje” , dowód na istnienie prastarej cywilizacji, która nie była niemiecka, Himmler rozkazał zbadać i udowodnić, że była to jednak kultura germańska, jeżeli nie, kazał ją zetrzeć z powierzchni ziemi. Aby badania były „obiektywne” powołał międzynarodową grupę badawczą, w której składzie był także Grek- wspomniany Athos. Niemcy chciały zawładnąć nie tylko przeszłością. Zadaniem Himmlerowskiego SS-Ahnenerbe, Biura do Spraw Dziedzictwa Przodków, był podbój historii.

                  Siedmioletni Jakob dorastał w kryjówce, był wciąż na tyle mały, by w razie potrzeby zniknąć za tapetą w spiżarni, by ocierając brwi, wcisnąć bokiem głowę między belki i tynk. Z tamtej traumatycznej chili pamięta wyrwanie z zawiasów drzwi od domu, trzask drewna podobny trzeszczeniu lodu pod butami. Z ust jego ojca wydobywał się krzyk, jakiego nigdy przedtem nie słyszał. Z rąk matki wypadło pudełeczko z guzikami. Słyszał, jak rozpryskują się guziki po podłodze, jak małe białe zęby. Kiedy żołnierze wyszli Jakob wyczołgał się z kryjówki i zobaczył przerażający widok. Chciał podejść do swoich rodziców i siostry Belli. Ale nie mógł, tyle było na podłodze ich krwi. Czuł, jak jego dusza opuszcza ciało. Wybiegł na ulicę, biegnąc przewracał się. Uciekł do najbliższego lasu, który wydawał mu się ciemny jak wnętrze skrzyni. Wykopał niedużą dziurę i zasypał się liśćmi i leśnym poszyciem. I wtedy przypadkiem odkopał go mężczyzna, mężczyzna, który powiedział, że ma na imię Athos. Niespodziewane pojawienie się dziecka w ściółce wyraźnie go poruszyło. Chyba mu się zdawało, że ma do czynienia z jedną z pokutujących biskupińskich dusz albo z chłopcem z opowiastki dla dzieci, który wykopuje tak głęboką dziurę, że trafia na drugą stronę ziemskiego globu. Po zmroku schował go w samochodzie pod grubym długim płaszczem. Chłopiec nie miał pojęcia, gdzie jest ani dokąd jedzie. Spał na tylnym siedzeniu samochodu. Nie wiedział ile trwała ta podróż. Pewnego razu obudził się i zobaczył litery z daleka przypominające hebrajski alfabet. Wtedy Athos jego wybawiciel powiedział, że są w Grecji. Na wyspie Zakyntos Athos- grecki erudyta władający kilkoma językami- pochwalił się słońcu swoim najbardziej zdumiewającym wyczynem. Spod poły płaszcza wyciągnął siedmioletniego uciekiniera, Jakoba Beera.
                      
                        Na Zakyntos mieszkali blisko „nieba”. Gdzieś w dole otaczały ich niespokojne fale. W Morzu Jońskim, bowiem, jak powiada legenda, straszył duch nieszczęśliwej miłości. Na piętrze niedłużnego domu były dwa małe pokoje, z widokiem na dwie strony świata. Mały Jakob był jak rzymski bóg Janus o dwóch twarzach- patrzył jednocześnie w bolesną przeszłość i z nadzieją w przyszłość. Athos- Atanasios Rusos- był geologiem i modlił się do swojej prywatnej Świętej Trójcy: torfu, wapienia i prehistorycznego drzewa. Ale zrodziło go, podobnie jak większość Greków, morze. Opowiadał małemu Jakobowi o starożytnych greckich cedrowych galerach z żaglami z jedwabiu. O powiadał o peruwiańskich tratwach z drzewa balsa i polinezyjskich łodziach z trzciny. Rozkładał przed chłopcem odziedziczone po ojcu mapy morskie, które przekazywali sobie kolejni kapitanowie i hydrografowie. Kredą, na łupkowym szkolnym globusie, odtwarzał handlowe szlaki morskie swoje i pradziadka. Choć Jakob był jeszcze dzieckiem, choć krwawił przeszłością, nietrudno było mu pojąć, że gdyby był wystarczająco silny, aby to zaakceptować, zostałby obdarowany nowym życiorysem.

                     Przez długie miesiące Athos snuł przed Jakobem szczególne opowieści- mocno ubarwione rodzinnymi anegdotami, ilustracjami z książek i mapami- dotyczące nie tylko historii nawigacji, ale także historii samej ziemi. Mnożył przed wyobraźnią chłopca ogrom problemów, z którymi ziemia zmaga się od milionów lat. Wkraczali w obszary coraz większej i większej czułości, dwie zagubione dusze, samotne na pokładzie wśród czarnego i bezkresnego oceanu; wyjący za ścianą domu wiatr, żadnych świateł, za którymi mogliby podążać, żadnych, które by zdradzały ich pozycję. Dzięki Athosowi Jakob przez wiele godzin przebywał w innych światach, choć wciąż owiewał go ten sam wiatr od tego samego morza. Dzięki Athosowi cztery ściany ich domu zamieniały się w gniazdo kruka albo dom z torfu w labradorskim Vinlandzie. W jego głowie oceany kołysały olbrzymimi kawałkami kry i łupinami skórzanych łodzi, marynarze zwisali z bezanmasztów i lin zrobionych ze skóry morsa, Wikingowie wiosłowali po szerokich rzekach Rosji, lodowce cierpliwie drążyły swój ślad przez tysiące kilometrów. Dzięki Athosowi Jakob i Marco Polo razem zwiedzali jego „niebiańskie państwo” z dwunastoma tysiącami mostów, razem opływali Przylądek Perfum i razem, w Tobruku, wymieniali złoto na sól.

                   Podczas gdy Jakob ukrywał się na promiennej wyspie Athosa, tysiące innych dusiło się w ciemnościach. Podczas gdy chłopiec ukrywał się w „luksusie” czterech bezpiecznych ścian, tysiące innych kryło się w piecach piekarniczych, w kanałach, w śmietnikach. W schowkach w podwójnych sufitach, w stajniach, w chlewach, w kurnikach. Podczas gdy Jakob uczył się na Zakyntos greckiego i angielskiego, geologii i geografii, poznawał poezję, Żydzi wciskali się we wszystkie dostępne zakamarki i szczeliny Europy, w każdą dającą szansę przeżycia przestrzeń. Jakob o tym dobrze wiedział, sam przecież oblepiony błotem cierpiał katusze jak Człowiek z Tollund[1], Człowiek z Grauballe[2], jak chłopiec, którego robotnicy drogowi odkopali pośrodku Franz Josef Strasse; chłopiec z naszyjnikiem z sześciuset muszelek, w glinianym hełmie na głowie, ociekającym strugami torfiastego fioletowego bagna. Bagna, łożyska ziemi. Ta metafora odczuwania wpływu zmarłych na świat żywych jest, i zadziwiająca i piękna. Jednak ta obsesja Jakoba na punkcie historii ludzkości jest „malowana” dość prosto, jak u kogoś, kto doświadczył wszystkich okropności Zagłady. Tęskni za rodzicami, a zwłaszcza za starszą siostrą Bellą.  

                      Pe pewnym czasie Athos otrzymuje propozycję pracy, jako wykładowca akademicki na uniwersytecie w Toronto i zabiera ze sobą Jakoba do Kanady.  Athos i Jakob stali obok siebie na pokładzie statku i patrzyli na jasne greckie niebo. Z tej odległości nie przyszłoby im na myśl, że Grecją wstrząsną jeszcze dziejowe kataklizmy i że nie koniec nieszczęściom. Toronto okazało się miastem przybyszów z odległych stron świata przynoszących ze sobą różne zwyczaje, swoje kuchnie i pieśni. Było to miasto porzuconych światów; języków rozstań i pożegnań. Athos odkrył grecką piekarnię w dolnej części miasta i zauważył, że piekarz, Konstantinos z Poros, czekając na klientów, czyta po grecku Fausta Goethego.

                      Tam w Kanadzie Jakob poznaje Alex, przy której wszyscy czuli się jak rodzice nieznośnego, rozpieszczonego dziecka.  Alex była zaprzeczeniem samej siebie. Obnosiła się ze swoją niezależnością, ale miała nadzieję spotkać kogoś, kto nad nią zapanuje. Grała rolę komediantki, ale śniła o greckiej tragedii. Zużywała wiele energii, by wyglądać na wampa, a jednocześnie marzyło jej się życie intelektualistki (bez balastu czytania). Alex brakowało pewności siebie tylko w jednej dziedzinie. Zbyt dumna, by przyznać się do dziewictwa, flirtowała z mężczyznami, trzymając ich na dystans. Była sama dla siebie ślepą uliczką.  Kupowała czerwone pantofle i nosiła je tylko w deszczu, bo podobało jej się, jak błyszczą na mokrym chodniku. Była perpetuum mobile, które chciało rozmawiać o filozofii. Kiedy nie tańczyła, stała na głowie. Alex lekceważyła sobie wszelkie wymogi języka. Używała niewyszukanych słów. Chełpiła się powiedzeniami typu „pies na baby”, wiedząc, że ekstrawagancja jej języka rani innym duszę. Rozstali się po pięciu latach wspólnego małżeństwa. Jakob odnosił wrażenie, że Alex zrobiła sobie z małżeństwa moralna przykrywkę, a on był tylko klapą bezpieczeństwa dla jej szaleństw i ekstrawagancji.  

                     Po śmieci Athosa, Jakob uczył się cennych lekcji życia z przyjaźni, wspólnoty i pamięci zarówno do Athosa, jak i innych ludzi „podobnych do niego”. Mimo to nadal zmaga się z przerażeniem i wszechobecnością swojej traumy. Jakob ostatecznie odciąża się od udręki poprzez intensywną intymną, fizyczną i duchową komunię z kobietą o imieniu Michaela, która rozpaliła pamięć o bezinteresownej miłości, którą otrzymał od swoich rodziców i Athosa. Wyzwalająca bliskość między Jakobem i Michaelą stanowi zapowiedź drugiej połowy powieści, która dotyczy głównie Bena. Symbolizuje on osoby z tak zwanego „drugiego pokolenia Żydów”, których rodzice ocaleli z Holocaustu.

                    Anne Michaels w książce „Płomyki pamięci” nawiązuje – nie wprost- do problemu istnienia zła na świecie i milczenia świata na to zło. Każda chwila rozszczepia się na dwie chwile. W 1942 roku, kiedy przemoc spychała Żydów w masowe groby, w otchłań bez dna, ludzie z własnej woli zanurzali się w budzącą lęk noc groty Lascaux[3]. Osiemdziesiąt metrów pod ziemią, w świetle latarni przebudzały się ze snu i podrywały się do życia jelenie, płynące przez powietrze konie, nosorożce, bizony. Ich wilgotne chrapy zadrgały, ich skóra spotniała tlenkiem żelaza i manganu, zapachem podziemnej skały. Kiedy archeolog we francuskiej grocie zauważał: „Cóż za rozkosz słuchać Mozarta w Lascaux, spokojną noc”, oświęcimska orkiestra odprowadzała do piaszczystych dołów miliony istnień ludzkich. I tu, i tam naruszono spokój ziemi. Tu odkryto zwierzęta, tam ukryto ludzi. Groty to świątynie ziemskiego globu, to delikatne partie czaszki, które kruszą się przy pierwszym dotknięciu. Groty to grobowiec duchów; to prawda, która przemawia po milionach lat. Wyrocznia delficka przemawiała z groty. Święty proch masowych grobów wzbierał pęcherzami; przemawiała ziemia.  Podczas gdy język niemiecki unicestwiał metaforę, zamieniając ludzi w rzeczy, fizycy zamieniali materię w energię. Jeden krok od wzoru do faktu: od denotacji do detonacji. Niedługo przedtem, jak pierwsza cegła wybiła okno podczas Nocy Kryształowej[4], fizyk Hans Thirring napisał o względności: „Zapiera ci dech, jak sobie pomyślisz, co mogłoby się stać z miastem, gdyby energia drzemiąca w jednej cegle została uwolniona…wystarczyłoby jej, by zrównać z ziemią metropolię wraz milionem mieszkańców”.  Możemy sobie zadawać pytanie, a gdzie był Bóg w tym czasie? Bóg nie przytłacza człowieka. Powołując świat do istnienia, sam wystawił siebie na ryzyko wolnego wyboru - i zgubnych decyzji - ze strony istot rozumnych. Usunięcie Boga ze sceny świata nie wyjaśnia tajemnicy zła i nie czyni cierpienia lżejszym do zniesienia.   

                   Podczas drugie wojny światowej zaginęły lub zostały zniszczone nieliczne rękopisy: dzienniki, pamiętniki i relacje naocznych świadków. Niektóre z nich, zakopane na tyłach domów, ukryte w ścianach i pod podłogami, pozostały tam na zawsze, bo ci, którzy pragnęli je zachować dla potomności, nie przeżyli. Zdarzenia, których nikt nie opisał ani nie opowiedział, pozostają ukryte w zakamarkach pamięci. Inne zostały wydobyte na światło dzienne przez czysty przypadek. Jakob Beer, poeta i tłumacz, zginął wiosną 1993 roku w Atenach w wieku sześćdziesięciu lat, potrącony przez samochód. Żona stała z nim na chodniku. Przeżyła męża o dwa dni. Nie mieli dzieci. Na krótko przed śmiercią Jakob Beer zaczął spisywać swoje wspomnienia. „Człowiek”- zauważył kiedyś- „nie przestaje doświadczać wojny wraz z jej końcem. Dzieło człowieka, podobnie jak jego życie, zawsze jest przerwane nie w porę”.

                  



[1] Człowiek z Tollundzmumifikowane zwłoki mieszkańca Półwyspu Jutlandzkiego pochodzące z epoki żelaza (IV wieku p.n.e.). Zostały one odnalezione 6 maja 1950 r. na torfowisku nieopodal Silkeborg w Danii.

[2] Człowiek z Grauballe – szczątki około 30-letniego mężczyzny znalezione 26 kwietnia 1952 roku w torfowisku niedaleko wioski Grauballe na Jutlandii w Danii. Ich wiek datowany metodą węgla radioaktywnego szacuje się na 290 rok p.n.e.

[3] Lascaux – jaskinia krasowa w Akwitanii, w południowo-zachodniej części Francji, w której w 1940 roku odkryto rysunki i malowidła wykonane na ścianach w okresie paleolitu. Wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

[4] Noc kryształowa (niem. Kristallnacht, Reichskristallnacht lub Reichspogromnacht) – pogrom Żydów w nazistowskich Niemczech zainicjowany przez władze państwowe, w nocy z 9 na 10 listopada 1938. Ulice niemieckich miast zostały zasypane odłamkami szkła i kryształów ze zniszczonych żydowskich mieszkań i sklepów, stąd też nazwa pogromu. Druga teoria, co do nazwy mówi o „krystalizacji”, czyli oczyszczeniu narodu niemieckiego z przedstawicieli innych narodów, przede wszystkim Żydów. Naziści nie tylko przyzwolili na prześladowania ludności żydowskiej, ale również nadali im zorganizowany charakter.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz