„Płomyki pamięci”
Anne Michaels
Autorka/ (ur. 15 kwietnia
1958 w Toronto)
– kanadyjska pisarka. W 1980 ukończyła studia na Uniwersytecie Torontońskim, gdzie
aktualnie wykłada. Jej powieść „Płomyki pamięci” została nagrodzona Orange Prize, Books in
Canada First Novel Award i Trillium Book Award.
Doczekała się ona także adaptacji filmowej.
Tłumaczenie/ Bogumiła Malarecka
Tematyka/ Książka wypełnia
umysł czytelnika oszałamiającymi obrazami, uwodzi go promienną prozą. To
genialna historia zniszczonego życia i niezniszczalności ludzkiego ducha. Mówi
o stracie, o potrzebie miłości, o bólu i ostatecznej mocy uzdrawiania pamięci
przez opiekuńczą moc miłości. Jego bohaterowie rozumieją nieprzezwyciężalność
naturalnego świata, bezstronną doskonałość nauki, „złamane serce historii”, w
której człowieka można było przehandlować za kwaterkę wódki, dwa kilogramy
cukru lub paczkę papierosów.
Główny motyw/ Podczas II
wojny światowej grecki naukowiec i humanista Athos Roussos ratuje z błota w
Biskupinie małego chłopca Jacoba Beera i zabiera go na swoja rodzinną wyspę,
gdzie obaj spędzają ostatnie lata wojny, pogrążeni w świecie poezji,
kartografii, botaniki i sztuki. Wkrótce potem Jacob przybywa ze swoim opiekunem
do Toronto. Tu poznaje nowe miejsce zamieszkania, czyli miasto zbudowane na
dnie prehistorycznego jeziora, a jednocześnie nie może się uwolnić od własnej
bolesnej przeszłości...
Cytaty z książki charakteryzujące
problematykę utworu:
„(…) zmarli tracą wszystkie zmysły oprócz słuchu”.
„Wiem, dlaczego grzebiemy swoich zmarłych i zaznaczamy
miejsce pochówku kamieniem, najcięższą, najbardziej trwałą rzeczą, jaką
potrafimy sobie wyobrazić: ponieważ zmarli są wszędzie, tylko nie na ziemi”.
„Cień przeszłości jest ukształtowany przez wszystko, co się
nie zdarzyło”.
„Przeszłość to biografia tęsknoty”.
„Każda chwila-choćby najbardziej banalna i zwyczajna- jest
równoważona inną i wypełniona brakującym życiem”.
„Gdy nadchodzi śmierć, twarz człowieka, bez względu na jego
wiek, za sprawą tej reszty wzruszeń, którymi się nie zdążyło nikogo obdarować,
na powrót staje się młoda”.
„Pomyśl o pierwszej roślinie pobudzonej do życia przez
światło, pierwszym łyku powietrza, którym zachłysnęło się jakieś zwierzę,
pierwszych komórkach, które łączyły się, a nie dzieliły, aby się rozmnażać, o
narodzinach pierwszej ludzkiej istoty…”.
„Pierwszą bronią były ręce, paznokcie i zęby. Dopiero potem
pojawiły się kamienie i gałęzie drzew, i ogień, i płomienie…”.
„Myli się ten, kto sądzi, że to nad małymi rzeczami panujemy,
nie nad wielkimi; skądże znowu! Nie mamy wpływu na drobne przypadki,
mikroskopijne detale dnia powszedniego, które wpływają na nasz los: oto nagle
zawracasz, bo czegoś zapomniałeś, i ta chwila ratujecie przed wypadkiem
albo-przeciwnie- powoduje go. Ale możemy stać na straży największego ładu, bez
którego nie sposób żyć”.
„Wielka tajemnica drewna nie polega na tym, że drewno się
pali, lecz że pływa”.
„Aby przeżyć, należało uciec losowi. Ale jeśli uciekasz
przed własnym losem, wkraczasz w czyjeś życie. W czyje?”.
„Wszystkie rzeczy widzialne odrodzą się jako niewidzialne”.
„(…) istnieje świat niewidzialny i że ten świat jest równie
realny jak to, co widzialne”.
„Nieobce mi było także to, jak nagle coś się staje
niemożliwe do wypowiedzenia; niewymawialne”.
„Każdy, kto ma władzę, choćby przez jeden dzień, dopuszcza
się przestępstw”.
„Twoje dobre uczynki pomagają zmarłym w ich podróży”.
„Tak jak ziemia skrycie przygotowuje swoje kataklizmy, tak
historia jest wypadkową następujących po sobie zdarzeń”.
„Miłość sprawia, że widzisz pewne miejsca inaczej, podobnie
jak inaczej obchodzisz się z przedmiotem, który należy do kogoś, kogo kochasz”.
„Czym jest człowiek, który nie przechowuje w pamięci
żadnego krajobrazu?”.
„Dziecko, w przeciwieństwie do człowieka dorosłego, niewiele
wie o twarzy człowieka, mimo to instynktownie odróżnia tę dobrą od złej”.
„Jeśli prawda nie uwidacznia się w twarzy, no to gdzie? Na
rękach!”.
„Prawda nie dba o to, co o niej myślimy”.
„Kiedy umiera człowiek, jego sekrety wiążą się jak
kryształ, jak mróz na oknie”.
„Odkrywanie cudzych listów to poufność, którą wymusza na
nas śmierć”.
„Miłość zawsze jest czymś dobrym, bez względu na
okoliczności…”.
„Najlepszy nauczyciel zaszczepia swoją myśl nie w umyśle
ucznia, lecz w jego sercu”.
„Nie powinno się wierzyć biografiom; życie człowieka składa
się ze zbyt wielu niewidzialnych zdarzeń. Nieznanych innym, jak nasze sny. Tego,
który śni, nic nie potrafi wyzwolić; ani śmierć we śnie, ani przebudzenie”.
„Są miejsca, które cię przyzywają, i są miejsca, od których
powinieneś się trzymać z daleka”.
„Nam się tylko wydaje, że wojna wybucha nagle. W gruncie
rzeczy historia, nim zada cios, robi wiele drobnych podchodów. Skrada się jak
złodziej. To, co najpierw ledwo tolerujemy, powoli staje się naszą
codziennością”.
„Żadna miłość nie przepełnia tak samotnością jak
niespełnione pożądanie, utrzymujące świat w zawieszeniu, zatrute stale
ulatującą pięknością”.
„Żeby pozostać ze zmarłymi, trzeba ich opuścić”.
„Wiem, że miłość karmi się proteinami detali, że wsysa się
w każdy szczegół aż do szpiku kości (…)”.
„Pamięć umiera, jeżeli niczemu nie służy”.
„Człowieka określają jego pragnienia”.
„Na czym polega prawdziwa wartość wiedzy? Otóż wiedza
określa dokładniejsze miejsce naszej ignorancji”.
„(…) często uwielbiamy zwyczaje naszych kochanków”.
„Ale niektóre fotografie są jak DNA. Możesz w nich wyczytać
całą swoją przeszłość”.
„Płomyki pamięci”, które
zdobyły kilka prestiżowych nagród i uznanie krytyki, opowiadają o losach
żydowskiego chłopca Jakoba, ocalonego z jednego z polskich miast w czasie
Holocaustu przez greckiego nauczyciela i badacza Athosa, który zabiera go na
wyspę Zakynthos. W „schronieniu” na szczycie wzgórza Jakob, otoczony przyrodą,
dziełami z zakresu geologii oraz klasyczną poezją, chłonie dostępną wiedzę, a
jednocześnie rozpamiętuje śmierć zabitych przez nazistów rodziców i siostry. Od
samego początku widać, że powieść ta jest zupełnie inna. Napisana przez uznaną
poetkę proza jest bogata strukturalnie, akustyczna i rytmiczna.
Anne Michaels wykorzystuje
słownictwo z zakresu archeologii, geologii i literatury, by zbudować wyjątkowe
poczucie osobistej i politycznej historii, kiedy czytelnik staje się świadkiem
relacji między Jakobem a jego wybawcą. Wyruszamy razem z Athosem i Jakobem do
Kanady, czując to samo, co każda populacja imigrantów. Athos przekonuje
chłopca, by zaczął pisać, gdyż ten nie potrafi zapomnieć o śmierci swej
rodziny.
Kluczem do odkupienia dla
Jakoba okazuje się jego poezja i „obudzenie” własnej zmysłowości. W ostatniej części
powieści reperkusje traumatycznych przeżyć bohatera zostają ukazane w poezji,
która budzi w czytelniku ulgę. Pisarka pokazuje, jak losy ludzi splatają się ze
sobą mimo różnic kulturowych. Według niej jest to możliwe dzięki cudotwórczej
mocy języka pisanego. Autorka nie wzdraga się przed poglądem, że piękno odnosi
się zarówno do destrukcji, jak i do miłości.
Możemy zastanawiać się,
dlaczego Anne Michaels napisała książkę o chłopcu uratowanym z Zagłady? Myślę,
że z różnych doniosłych powodów – z lęku przed odrodzeniem się antysemityzmu,
starzenia się i śmierci ocalonych z Holocaustu oraz „prawdziwą obsesją na
punkcie przeszłości", która coraz bardziej scharakteryzowała lata
poprzedzające milenium. Pamięć, podobnie jak miłość, zyskuje siłę dzięki
odnowieniu, ponownemu potwierdzeniu; w kulturze, poprzez rytuał, tradycję,
historię, sztukę. Sądy pamięci to nasza lepsza jaźń; pomaga nam rozpoznać
znaczenie czynu; uczymy się z przyjemności, tak jak uczymy się z bólu. A kiedy
pamięć wywołuje rozważenie tego, co mogło być lub zostało powstrzymane, pamięć
staje się odkupieńcza. Jak pisał izraelski poeta Yehudi Amichai: „pamiętać to rodzaj nadziei". Historia
jest niemoralna: to tylko ciąg wydarzeń. Ale pamięć jest moralna; to, co
świadomie pamiętamy, jest tym, co pamięta nasze sumienie. Dlaczego jest to tak
ważne? Po II wojnie światowej konflikty zbrojne w XX wieku nie wygasły.
Przypomnijmy tylko te najważniejsze: wojna w Korei i w Wietnamie, konflikty w
byłej Jugosławii, w których stronami były liczne narody bałkańskie
zamieszkujące Jugosławię. Rebelie i wojny w Kongo, Ruandzie, Sudanie oraz wojna
w Afganistanie. To tylko nieliczne z wielu krwawych konfliktów, które dotknęły
świat. Książka „Płomyki pamięci” pokazuje,
że wojna nie kończy się nigdy podpisaniem przez jedną ze stron konfliktu
kapitulacją. Wciąż jest dla wielu ludzi ciągłym koszmarem, dla naukowców
częścią historii, natomiast dla polityków „powinna być” - w interesie
teraźniejszości i przyszłości- zapomniana. A dla kilku - bardzo niewielu - jest tylko
„narracją".
Książka „Płomyki pamięci” to jedna z lepszych fikcji literackich
dotyczących tematu Holocaustu. Na początku musimy wyjaśnić, co robi grecki
naukowiec podczas okupacji hitlerowskiej w Polsce a dokładnie w Biskupinie. Kiedy
wybuchła wojna, Biskupin już był słynny i nawet nazywano go „polskimi
Pompejami”. „Polskie Pompeje” , dowód na istnienie prastarej cywilizacji, która
nie była niemiecka, Himmler rozkazał zbadać i udowodnić, że była to jednak
kultura germańska, jeżeli nie, kazał ją zetrzeć z powierzchni ziemi. Aby
badania były „obiektywne” powołał międzynarodową grupę badawczą, w której
składzie był także Grek- wspomniany Athos. Niemcy chciały zawładnąć nie tylko
przeszłością. Zadaniem Himmlerowskiego SS-Ahnenerbe, Biura do Spraw Dziedzictwa
Przodków, był podbój historii.
Siedmioletni Jakob dorastał w
kryjówce, był wciąż na tyle mały, by w razie potrzeby zniknąć za tapetą w
spiżarni, by ocierając brwi, wcisnąć bokiem głowę między belki i tynk. Z tamtej
traumatycznej chili pamięta wyrwanie z zawiasów drzwi od domu, trzask drewna
podobny trzeszczeniu lodu pod butami. Z ust jego ojca wydobywał się krzyk,
jakiego nigdy przedtem nie słyszał. Z rąk matki wypadło pudełeczko z guzikami.
Słyszał, jak rozpryskują się guziki po podłodze, jak małe białe zęby. Kiedy
żołnierze wyszli Jakob wyczołgał się z kryjówki i zobaczył przerażający widok.
Chciał podejść do swoich rodziców i siostry Belli. Ale nie mógł, tyle było na
podłodze ich krwi. Czuł, jak jego dusza opuszcza ciało. Wybiegł na ulicę,
biegnąc przewracał się. Uciekł do najbliższego lasu, który wydawał mu się
ciemny jak wnętrze skrzyni. Wykopał niedużą dziurę i zasypał się liśćmi i
leśnym poszyciem. I wtedy przypadkiem odkopał go mężczyzna, mężczyzna, który
powiedział, że ma na imię Athos. Niespodziewane pojawienie się dziecka w
ściółce wyraźnie go poruszyło. Chyba mu się zdawało, że ma do czynienia z jedną
z pokutujących biskupińskich dusz albo z chłopcem z opowiastki dla dzieci,
który wykopuje tak głęboką dziurę, że trafia na drugą stronę ziemskiego globu. Po
zmroku schował go w samochodzie pod grubym długim płaszczem. Chłopiec nie miał pojęcia,
gdzie jest ani dokąd jedzie. Spał na tylnym siedzeniu samochodu. Nie wiedział
ile trwała ta podróż. Pewnego razu obudził się i zobaczył litery z daleka
przypominające hebrajski alfabet. Wtedy Athos jego wybawiciel powiedział, że są
w Grecji. Na wyspie Zakyntos Athos- grecki erudyta władający kilkoma językami-
pochwalił się słońcu swoim najbardziej zdumiewającym wyczynem. Spod poły
płaszcza wyciągnął siedmioletniego uciekiniera, Jakoba Beera.
Na Zakyntos mieszkali
blisko „nieba”. Gdzieś w dole otaczały ich niespokojne fale. W Morzu Jońskim,
bowiem, jak powiada legenda, straszył duch nieszczęśliwej miłości. Na piętrze
niedłużnego domu były dwa małe pokoje, z widokiem na dwie strony świata. Mały
Jakob był jak rzymski bóg Janus o dwóch twarzach- patrzył jednocześnie w
bolesną przeszłość i z nadzieją w przyszłość. Athos- Atanasios Rusos- był
geologiem i modlił się do swojej prywatnej Świętej Trójcy: torfu, wapienia i
prehistorycznego drzewa. Ale zrodziło go, podobnie jak większość Greków, morze.
Opowiadał małemu Jakobowi o starożytnych greckich cedrowych galerach z żaglami
z jedwabiu. O powiadał o peruwiańskich tratwach z drzewa balsa i polinezyjskich
łodziach z trzciny. Rozkładał przed chłopcem odziedziczone po ojcu mapy
morskie, które przekazywali sobie kolejni kapitanowie i hydrografowie. Kredą,
na łupkowym szkolnym globusie, odtwarzał handlowe szlaki morskie swoje i
pradziadka. Choć Jakob był jeszcze dzieckiem, choć krwawił przeszłością,
nietrudno było mu pojąć, że gdyby był wystarczająco silny, aby to zaakceptować,
zostałby obdarowany nowym życiorysem.
Przez długie miesiące
Athos snuł przed Jakobem szczególne opowieści- mocno ubarwione rodzinnymi
anegdotami, ilustracjami z książek i mapami- dotyczące nie tylko historii
nawigacji, ale także historii samej ziemi. Mnożył przed wyobraźnią chłopca
ogrom problemów, z którymi ziemia zmaga się od milionów lat. Wkraczali w
obszary coraz większej i większej czułości, dwie zagubione dusze, samotne na
pokładzie wśród czarnego i bezkresnego oceanu; wyjący za ścianą domu wiatr,
żadnych świateł, za którymi mogliby podążać, żadnych, które by zdradzały ich
pozycję. Dzięki Athosowi Jakob przez wiele godzin przebywał w innych światach,
choć wciąż owiewał go ten sam wiatr od tego samego morza. Dzięki Athosowi
cztery ściany ich domu zamieniały się w gniazdo kruka albo dom z torfu w
labradorskim Vinlandzie. W jego głowie oceany kołysały olbrzymimi kawałkami kry
i łupinami skórzanych łodzi, marynarze zwisali z bezanmasztów i lin zrobionych
ze skóry morsa, Wikingowie wiosłowali po szerokich rzekach Rosji, lodowce
cierpliwie drążyły swój ślad przez tysiące kilometrów. Dzięki Athosowi Jakob i
Marco Polo razem zwiedzali jego „niebiańskie państwo” z dwunastoma tysiącami
mostów, razem opływali Przylądek Perfum i razem, w Tobruku, wymieniali złoto na
sól.
Podczas gdy Jakob ukrywał
się na promiennej wyspie Athosa, tysiące innych dusiło się w ciemnościach.
Podczas gdy chłopiec ukrywał się w „luksusie” czterech bezpiecznych ścian,
tysiące innych kryło się w piecach piekarniczych, w kanałach, w śmietnikach. W
schowkach w podwójnych sufitach, w stajniach, w chlewach, w kurnikach. Podczas
gdy Jakob uczył się na Zakyntos greckiego i angielskiego, geologii i geografii,
poznawał poezję, Żydzi wciskali się we wszystkie dostępne zakamarki i szczeliny
Europy, w każdą dającą szansę przeżycia przestrzeń. Jakob o tym dobrze
wiedział, sam przecież oblepiony błotem cierpiał katusze jak Człowiek z Tollund[1],
Człowiek z Grauballe[2],
jak chłopiec, którego robotnicy drogowi odkopali pośrodku Franz Josef Strasse;
chłopiec z naszyjnikiem z sześciuset muszelek, w glinianym hełmie na głowie,
ociekającym strugami torfiastego fioletowego bagna. Bagna, łożyska ziemi. Ta metafora odczuwania wpływu zmarłych na świat żywych
jest, i zadziwiająca i piękna. Jednak ta obsesja Jakoba na punkcie historii
ludzkości jest „malowana” dość prosto, jak u kogoś, kto doświadczył wszystkich
okropności Zagłady. Tęskni za rodzicami, a zwłaszcza za starszą siostrą
Bellą.
Pe pewnym czasie Athos
otrzymuje propozycję pracy, jako wykładowca akademicki na uniwersytecie w
Toronto i zabiera ze sobą Jakoba do Kanady.
Athos i Jakob stali obok siebie na pokładzie statku i patrzyli na jasne
greckie niebo. Z tej odległości nie przyszłoby im na myśl, że Grecją wstrząsną
jeszcze dziejowe kataklizmy i że nie koniec nieszczęściom. Toronto okazało się
miastem przybyszów z odległych stron świata przynoszących ze sobą różne zwyczaje,
swoje kuchnie i pieśni. Było to miasto porzuconych światów; języków rozstań i
pożegnań. Athos odkrył grecką piekarnię w dolnej części miasta i zauważył, że piekarz,
Konstantinos z Poros, czekając na klientów, czyta po grecku Fausta Goethego.
Tam w Kanadzie Jakob
poznaje Alex, przy której wszyscy czuli się jak rodzice nieznośnego,
rozpieszczonego dziecka. Alex była
zaprzeczeniem samej siebie. Obnosiła się ze swoją niezależnością, ale miała
nadzieję spotkać kogoś, kto nad nią zapanuje. Grała rolę komediantki, ale śniła
o greckiej tragedii. Zużywała wiele energii, by wyglądać na wampa, a
jednocześnie marzyło jej się życie intelektualistki (bez balastu czytania).
Alex brakowało pewności siebie tylko w jednej dziedzinie. Zbyt dumna, by
przyznać się do dziewictwa, flirtowała z mężczyznami, trzymając ich na dystans.
Była sama dla siebie ślepą uliczką. Kupowała
czerwone pantofle i nosiła je tylko w deszczu, bo podobało jej się, jak
błyszczą na mokrym chodniku. Była perpetuum mobile, które chciało rozmawiać o
filozofii. Kiedy nie tańczyła, stała na głowie. Alex lekceważyła sobie wszelkie
wymogi języka. Używała niewyszukanych słów. Chełpiła się powiedzeniami typu
„pies na baby”, wiedząc, że ekstrawagancja jej języka rani innym duszę. Rozstali
się po pięciu latach wspólnego małżeństwa. Jakob odnosił wrażenie, że Alex
zrobiła sobie z małżeństwa moralna przykrywkę, a on był tylko klapą
bezpieczeństwa dla jej szaleństw i ekstrawagancji.
Po śmieci Athosa, Jakob uczył się cennych lekcji życia z przyjaźni,
wspólnoty i pamięci zarówno do Athosa, jak i innych ludzi „podobnych do niego”.
Mimo to nadal zmaga się z przerażeniem i wszechobecnością swojej traumy. Jakob
ostatecznie odciąża się od udręki poprzez intensywną intymną, fizyczną i
duchową komunię z kobietą o imieniu Michaela, która rozpaliła pamięć o
bezinteresownej miłości, którą otrzymał od swoich rodziców i Athosa. Wyzwalająca
bliskość między Jakobem i Michaelą stanowi zapowiedź drugiej połowy powieści,
która dotyczy głównie Bena. Symbolizuje on osoby z tak zwanego „drugiego
pokolenia Żydów”, których rodzice ocaleli z Holocaustu.
Anne Michaels w książce „Płomyki pamięci” nawiązuje – nie
wprost- do problemu istnienia zła na świecie i milczenia świata na to zło. Każda
chwila rozszczepia się na dwie chwile. W 1942 roku, kiedy przemoc spychała
Żydów w masowe groby, w otchłań bez dna, ludzie z własnej woli zanurzali się w
budzącą lęk noc groty Lascaux[3].
Osiemdziesiąt metrów pod ziemią, w świetle latarni przebudzały się ze snu i
podrywały się do życia jelenie, płynące przez powietrze konie, nosorożce,
bizony. Ich wilgotne chrapy zadrgały, ich skóra spotniała tlenkiem żelaza i
manganu, zapachem podziemnej skały. Kiedy archeolog we francuskiej grocie zauważał:
„Cóż za rozkosz słuchać Mozarta w
Lascaux, spokojną noc”, oświęcimska orkiestra odprowadzała do piaszczystych
dołów miliony istnień ludzkich. I tu, i tam naruszono spokój ziemi. Tu odkryto
zwierzęta, tam ukryto ludzi. Groty to świątynie ziemskiego globu, to delikatne
partie czaszki, które kruszą się przy pierwszym dotknięciu. Groty to grobowiec
duchów; to prawda, która przemawia po milionach lat. Wyrocznia delficka
przemawiała z groty. Święty proch masowych grobów wzbierał pęcherzami;
przemawiała ziemia. Podczas gdy język
niemiecki unicestwiał metaforę, zamieniając ludzi w rzeczy, fizycy zamieniali
materię w energię. Jeden krok od wzoru do faktu: od denotacji do detonacji.
Niedługo przedtem, jak pierwsza cegła wybiła okno podczas Nocy Kryształowej[4],
fizyk Hans Thirring napisał o względności: „Zapiera
ci dech, jak sobie pomyślisz, co mogłoby się stać z miastem, gdyby energia
drzemiąca w jednej cegle została uwolniona…wystarczyłoby jej, by zrównać z
ziemią metropolię wraz milionem mieszkańców”. Możemy sobie zadawać pytanie, a gdzie był
Bóg w tym czasie? Bóg nie przytłacza
człowieka. Powołując świat do istnienia, sam wystawił siebie na ryzyko wolnego
wyboru - i zgubnych decyzji - ze strony istot rozumnych. Usunięcie Boga ze
sceny świata nie wyjaśnia tajemnicy zła i nie czyni cierpienia lżejszym do
zniesienia.
Podczas drugie wojny
światowej zaginęły lub zostały zniszczone nieliczne rękopisy: dzienniki,
pamiętniki i relacje naocznych świadków. Niektóre z nich, zakopane na tyłach
domów, ukryte w ścianach i pod podłogami, pozostały tam na zawsze, bo ci,
którzy pragnęli je zachować dla potomności, nie przeżyli. Zdarzenia, których
nikt nie opisał ani nie opowiedział, pozostają ukryte w zakamarkach pamięci.
Inne zostały wydobyte na światło dzienne przez czysty przypadek. Jakob Beer,
poeta i tłumacz, zginął wiosną 1993 roku w Atenach w wieku sześćdziesięciu lat,
potrącony przez samochód. Żona stała z nim na chodniku. Przeżyła męża o dwa
dni. Nie mieli dzieci. Na krótko przed śmiercią Jakob Beer zaczął spisywać
swoje wspomnienia. „Człowiek”- zauważył
kiedyś- „nie przestaje doświadczać wojny
wraz z jej końcem. Dzieło człowieka, podobnie jak jego życie, zawsze jest
przerwane nie w porę”.
[1]
Człowiek z Tollund – zmumifikowane
zwłoki mieszkańca Półwyspu Jutlandzkiego pochodzące z epoki żelaza
(IV wieku
p.n.e.). Zostały one odnalezione 6 maja
1950 r. na torfowisku nieopodal Silkeborg
w Danii.
[2] Człowiek z Grauballe – szczątki około
30-letniego mężczyzny znalezione 26 kwietnia
1952 roku w torfowisku
niedaleko wioski Grauballe na Jutlandii w Danii. Ich wiek datowany
metodą węgla radioaktywnego szacuje się na 290 rok p.n.e.
[3] Lascaux – jaskinia krasowa w Akwitanii,
w południowo-zachodniej części Francji, w której w 1940 roku odkryto rysunki
i malowidła wykonane na ścianach w okresie paleolitu.
Wpisana na listę światowego dziedzictwa
UNESCO.
[4] Noc kryształowa (niem. Kristallnacht, Reichskristallnacht
lub Reichspogromnacht) – pogrom Żydów w nazistowskich Niemczech zainicjowany przez
władze państwowe, w nocy z 9 na 10 listopada 1938. Ulice
niemieckich miast zostały zasypane odłamkami szkła i kryształów ze zniszczonych
żydowskich mieszkań i sklepów, stąd też nazwa pogromu. Druga teoria, co do
nazwy mówi o „krystalizacji”, czyli oczyszczeniu narodu niemieckiego z
przedstawicieli innych narodów, przede wszystkim Żydów. Naziści
nie tylko przyzwolili na prześladowania ludności żydowskiej, ale również nadali
im zorganizowany charakter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz