„Podróż do kresu nocy”
Louis-Ferdinand Céline
Autor/ właśc. Louis-Ferdinand Destouches (ur. 27 maja 1894 w Courbevoie
na przedmieściach Paryża, zm. 1 lipca 1961 w Meudon) – francuski prozaik;
pisarz i eseista, zwany „enfant terrible świata literackiego”. Uczestnik I
wojny światowej. Jeden z najważniejszych, najbardziej wpływowych i zarazem
najbardziej kontrowersyjnych pisarzy XX wieku, prekursor egzystencjalizmu w literaturze,
porównywany nieraz do Markiza de Sade. Z wykształcenia lekarz, co znalazło
odzwierciedlenie w percepcji świata w jego powieściach. Innowator języka
literackiego, który wzbogacił o argot i specyfikę języka mówionego, wyzwolonego
ze składni francuskiej. Znany zwłaszcza dzięki skandalizującej powieści „Podróż
do kresu nocy”, określanej przez Jerzego Stempowskiego, jako powieść bez
estetyzmu. Wyróżniał się ostrym, prowokacyjnym stylem obfitującym w wulgaryzmy,
pełnym ironii, satyry i czarnego humoru. Uznany za jednego z największych (obok
Jeana-Paula Sartre’a, Alberta Camusa i Samuela Becketta) pisarzy opisujących
kondycję człowieka XX wieku.
Tłumaczenie/ Oskar Hedemann
Tytuł oryginału/ fr „Voyage au bout de la nuit”
Tematyka/ Ostry, prowokacyjny, obfitujący w wulgaryzmy, ironię i czarny
humor. Taki jest styl, którym posługiwał się jeden z najbardziej
kontrowersyjnych pisarzy XX wieku, a zarazem najwybitniejszych prozaików i
eseistów francuskich – Louis-Ferdinand Céline. Literaturoznawcy, niezależnie od
poglądów ideologicznych, zgadzają się w zupełności, że Louisa-Ferdinanda
Céline’a można określić, jako wielkiego geniusza i reformatora języka
francuskiego, ale wielu ludzi nie zapomina mu tego, że był bardzo mocno
uwikłany w pewien rodzaj kolaboracji z niemieckim okupantem w czasie II wojny
światowej. Do dziś toczą się spory i kontrowersje wokół antysemickich poglądów
Céline'a. Ja jednak spróbuję skupić się na twórczości pisarza, a nie na jego
poglądach.
Główny motyw/ Dzieje bohatera przedstawiają spory przekrój społeczeństwa
przedwojennego. Wędruje on pośród różnych środowisk społecznych, walczy na
wojnie, pracuje w koloniach, podróżuje do Stanów Zjednoczonych, by wreszcie
osiąść w Paryżu, jako źle opłacany lekarz. Wiedzie czytelników przez fabryki, pola
bitew, kiepskie dzielnice i podłe przybytki – w każdym z tych miejsc ukazuje
patologie, zachowania skrajnie egoistyczne i bezmyślne. Bezwzględnie obnaża
ludzkie grzechy i grzeszki, nie oszczędza żadnej z pobocznych postaci, nawet
samego narratora. Céline unika taniego podziału na „złych bogaczy" i
„niewinnych prostaczków". Równie ostro atakuje kolonizatorów, jak i
kolonizowanych. Nikt nie pozostaje bez winy, wszyscy tworzą piekło na ziemi.
Cytaty z książki
charakteryzujące problematykę utworu:
„Z więzienia wychodzi się
żywym, z wojny – nie”.
„Nigdy już nie będę wierzył
w to, co mówią, w to, co myślą. Bo to właśnie ludzi i tylko ludzi należy się
bać, i to zawsze”.
„Kiedy brak wyobraźni,
umieranie to pryszcz, ale kiedy wyobraźnia jest, śmierć to za dużo”.
„Największą klęską, tak
naprawdę i całkiem poważnie, jest to, że się zapomina, zwłaszcza o tym, co was
wykańcza za życia, i że zdycha się, nie zdając sobie sprawy, do jakiego stopnia
człowiek potrafi być ścierwem".
„Koty, gdy już zanadto
zagraża im ogień, mimo wszystko decydują się wskoczyć do wody”.
„Inwokacja do potomności to
jak przemowa do robali”.
„Podczas starannie
dopracowanych pogrzebów zdarza nam się, że bywamy smutni, ale kiedy się pomyśli
o spadku, o przyszłych wakacjach, o tej wdówce, która wydaje się milutka i
która, podobno, ma temperament, to myśli się też i o tym, że chciałoby się, dla
kontrastu, pożyć jeszcze długo i może w ogóle nigdy nie zdechnąć… Kto to wie?”.
„Smutek tego świata ogarnia
ludzi na różne sposoby, lecz, ogarniając ich, niemal zawsze dociera do samego
sedna”.
„Najlepsze, co pozostaje do
zrobienia, kiedy się już jest na tym świecie, to się od niego oderwać! I
wszystko jedno, czy jest się wariatem, czy nie… Z lękiem czy bez”.
„(…) aby was uważano za
sensownych, wystarczy mieć po prostu chamski tupet. A kiedy już posiadamy tenże
tupet, to jesteśmy w domu, wszystko wtedy wam wolno, zupełnie wszystko. Mamy za
sobą większość i to ona wydaje dekrety stanowiące o tym, co jest szaleństwem, a
co nim nie jest”.
„W tej kwestii, myślę tu o
sprawach męsko-damskich, odrobina perwersji to tak jak dodanie pieprzu do sosu,
coś, co jest naprawdę niezbędne i co mocno wiąże”.
„Kiedy wszystko na tym
świecie dzieje się na opak i kiedy szaleństwem nazywa się to, że ktoś ośmiela
się zapytać, dlaczego mają go zamordować, to, rzecz jasna, niewiele już
potrzeba, aby w każdym widzieć wariata”.
„Bo tak naprawdę to, co
interesujące, odbywa się w cieniu i doprawdy niewiele wiemy o prawdziwej
historii ludzkości”.
„Moje sumienie stało się
całkowicie odporne na wszelkie wyrzuty sumienia”.
„(…) ostrzegam was, że kiedy
wielcy tego świata zaczynają was kochać, to oznacza, że chcą was przerobić na
mięso armatnie… To czytelny i nieomylny znak… Zaczyna się wszystko od
przyjaznych uczuć”.
„Trudniej jest zrezygnować z
miłości niż z życia. Całe nasze życie na tym padole wypełnione jest zabijaniem
lub uwielbieniem, a wszystko to dzieje się równocześnie”.
„Ale śmierci z nikim się nie
dzieli…”.
„Wojna bez wątpienia działa
mocno na jajniki, więc panie domagały się bohaterów, a wszyscy ci, którzy nimi
nie byli ani trochę, musieli się za takich podawać, bo inaczej czekał ich
nieprawdopodobnie okrutny los”.
„Kiedy nienawiść ludzka jest
wolna od wszystkiego ryzyka, ich głupota szybko bierze górę, a motywy i powody
zawsze znajdą się same”.
„Kiedy żołnierz nie zajmuje
się zabijaniem, jest właściwie jak dziecko”.
„I nie ma takiej istoty
ludzkiej, która w pierwszej kolejności nie byłaby przede wszystkim próżna”.
„We śnie psy także
przypominają wilki”.
„Świat potrafi jedynie
zabijać, tak jak ktoś, kto, śpiąc, obraca się na bok i zabija przez sen pchły”.
„A zaufać ludziom to jest
tak, jakby się trochę zabijało samego siebie”.
„Ale na tym świecie
życzliwość nigdy nie trwa zbyt długo (…)”.
„Za mało jest już w nas
muzyki, aby zatańczyło w nas życie i tyle”.
„Prawda jest jak niekończąca
się agonia. Prawdą tego świata jest śmierć. Trzeba, więc wybierać pomiędzy
śmiercią a kłamstwem. A ja nigdy nie byłem w stanie się zabić”.
„Prawie wszystkie pragnienia
biednych ludzi kończą się karą więzienia”.
„Wśród snów wybierać zaś
trzeba te, które najbardziej rozgrzewają duszę”.
„Bo niemożliwe jest zasnąć w
samotności…”.
„Filozofowanie jest po
prostu inną formą lęku i prowadzi jedynie do zalęknionych wyobraźni”.
„Egzystencja ludzi, którzy
nie mają pieniędzy, jest jedyną wielką odnową pogrążoną w obłędzie, a poznać
dobrze samego siebie można jedynie wtedy, gdy wyzwolimy się od tego, co
posiadamy”.
„Życie to jedna wielka
bujda”.
„Okropne, jak straszną
niechęć wzbudzają w nas ludzie, których zamierzamy prosić o przysługę”.
„Odwaga nie polega na
wybaczaniu, gdyż i tak wybacza się za dużo!”.
„Nic dziwnego, piękno jest
jak alkohol albo jak komfort: przyzwyczajamy się i przestajemy na to zwracać
uwagi”.
„Po raz pierwszy jakaś
ludzka istota zainteresowała się mną, tak od wewnątrz, jeżeli mogę to tak
określić, ktoś wreszcie pomyślał o moim egoizmie, postawił się w mojej
sytuacji, a nie tylko oceniał ze swojego miejsca, tak jak wszyscy to czynią”.
„Życie to najbardziej
autentyczna kochanka prawdziwych mężczyzn”.
„Mózg jest jak
nieporównywalny w niczym tyran”.
„Deklasacja. Kiedy chcemy
stracić resztki szacunku dla samych siebie, wyruszamy w objęcia ludu”.
„W naszych czasach sława
uśmiecha się już jedynie do bogatych, czy są uczeni, czy nie”.
„(…) obłęd jednych
niekoniecznie przynosi szczęście innym (…)”.
„Gdy nie ma się co robić z
własnym sercem, to chętnie się je oddaje”.
„Tym właśnie jest życie,
odrobina światła, które ginie w ciemności”.
„Zdrada… Łatwo powiedzieć.
Ale jeszcze trzeba znaleźć odpowiednią okazję, żeby móc zdrady dokonać. Bo to
zupełnie tak jak otwarcie okna w celi więziennej. Wszyscy mieliby na to ochotę,
ale rzadko kiedy można to zrobić”.
„Oznacza to, że nie można
istnieć bez przyjemności, nawet przez sekundę, i że ciężko jest tak naprawdę
żyć w rozpaczy. Takie już jest to nasze życie”.
„Powagę można tolerować
tylko wtedy, gdy jest odpowiednio zagrana”.
„Dzisiaj ordery przypina się
wszędzie, w kiblu, w rzeźni, w lombardzie, a wszystko po to, żeby się zabawić,
rozerwać, zapomnieć na chwilę o Przeznaczeniu”.
„Życie na trzeźwo, to ci
dopiero męka”.
„Ludzie się może zmienili,
ale nie zmieniły się idee”.
„Rodzina jest dobra na
wszystko, z wyjątkiem tego, aby ją oglądać”.
„… życie jest jedynie jednym
wielkim obłędem, w którym króluje kłamstwo (…)”.
„Nigdy nie mamy za dużo
czasu, to fakt, żeby chociaż zdążyć pomyśleć o nas samych…”.
„Samotność to takie
przysposobienie się do śmierci”.
„Pomijając wszystko, kiedy
egoizm odpuści nam przez chwilę, kiedy nadchodzi czas rozliczenia się z życiem,
jedyne wspomnienia, jakie pozostały w sercu, to te o kobietach, które kochały
mężczyzn naprawdę (…)”.
„Nie ma nic gorszego od
zafiksowanych przekonań”.
„Każdy ma swoje powody, żeby
uciec od własnej, intymnej udręki i każdy z nas, aby to osiągnąć, wybiera sobie
z tego, co podsuwają mu okoliczności, swoją własną drogę. Szczęśliwi ci, którym
wystarcza burdel!”.
„Miałem tak spapraną
przeszłość, że nawet wtedy odbijało mi się niewąsko moim Przeznaczeniem”.
„Podróż do kresu nocy” to nowatorskie arcydzieło, które nie
zatraciło swej zdumiewającej siły i nadal może budzić wstrząs. Swobodna,
autobiograficzna narracja w pierwszej osobie opisując historię młodego Bardamu,
który po wybuchu I wojny światowej jest 21-letnim ochotnikiem służącym w
wojsku, a na początku lat 30. XX wieku zostaje dyplomowanym lekarzem. W tym
czasie przechodzi załamanie nerwowe, podróżuje do Afryki Środkowej i USA, a
następnie wraca do Francji, aby uzupełnić studia medyczne. Powieść, napisana
aroganckim, naturalistycznym językiem, przesyconym sardonicznym humorem i
zjadliwym cynizmem, jest zarazem liryczna i wymowna, choć narracja obfituje w
wyrażenia slangowe zapożyczone przez pisarza z języka argot, czyli
żargonu. Bohater powieści, Bardamu ujawnia bezlitośnie ponure poglądy na temat
człowieczeństwa („ludzkość składa się z dwóch bardzo różnych ras, bogatej i
biednej”) i, chociaż więcej łączy go z tą drugą rasą, odczuwa pogardę
dla obu. Jedyne, czego możemy być pewni w życiu to ból, starość i śmierć. Nawet
mimo tych nihilistycznych poglądów bohatera Céline nasyca narrację sporą dawką
humoru, który nigdy nie przestaje bawić. Wpływ oryginalnej, anarchistycznej
powieści Céline jest nieoceniony; William Burroughs był jej znanym
wielbicielem. Reprezentanci świata przestępczego krytykowanego przez Céline’a
stanowią oczywisty pierwowzór pesymistycznego antybohatera Becketta. Ta książka
doskonale obrazuje gatunkową ewolucję powieści. Wielokrotnie podkreślano
podwójny czy nawet potrójny wymiar jego życia – życia wybitnego literata,
apolitycznego lekarza, ale też głośnego zwolennika rasizmu i antysemityzmu,
autora zarówno wolnych od ideologii książek, jak i politycznie zaangażowanych i
wzbudzających ogromne oburzenie pamfletów. Można powiedzieć, że jego życie
miało schizofreniczny charakter. Pacjenci człowieka przedstawiającego się, jako
doktor Destouches nie mieli często pojęcia, że ten sam lekarz pisze powieści,
ukrywając się pod pseudonimem Céline. Na nagrobku pisarza czytamy:
Louis-Ferdinand Céline. Pod tym napisem jest drugi: Docteur L.F. Destouches.
Céline jest obecnie we Francji powszechnie uznawany za wybitnego pisarza, a
jego książki można kupić w niemal każdej księgarni. „Podróż do kresu
nocy” ma wysokie, szóste miejsce na głównej liście 100 książek stulecia
dziennika Le Monde. Pisarzowi poświęcono dwa pełnometrażowe filmy dokumentalne,
a jego zasług dla literatury raczej nikt nie kwestionuje. Niektórzy stawiają go
na równi z Proustem.
Szukając porównań, można powiedzieć, że
pisarstwo Céline’a w pewnym stopniu przypomina twórczość Emila Zoli (swoisty
naturalizm). Céline przedstawia człowieka w pełni jego biologiczności,
mechanizmy, które nim sterują, są atawistyczne: lęk, głód, pragnienie. Działa
jak zwierzę – cała bohaterskość, na jaką od czasu do czasu zdobywa się
jednostka, dość szybko zamienia się w krwawą farsę. Bardzo ważnym elementem
pisarstwa Célina jest język: brutalny, miejscami szalony, agresywny, żywy,
który pulsuje na stronach powieści jak serce. Jest to żywy, przeniesiony ze
świata studentów, nędzarzy, starców i drobnych kryminalistów w domenę
literatury pięknej argot, slang. Rozwibrowane zdania stają się znakomitym
nośnikiem dla potężnych emocji (a wszystkie te emocje są w jakiś sposób
skorelowane z fizjologią, ów lęk bohaterów Célina to ten sam lęk, który
powoduje skurcze w jelitach). Przy okazji jednak nie wytraca się warstwa
artystyczna dzieła, (co współcześnie dzieje się dość często). Opis Afryki,
który znajduje się w „Podróży do kresu nocy”, jest jednym z lepszych, a na
pewno jednym z bardziej wyrazistych opisów Czarnego Lądu, zaraz za „Jądrem
ciemności” Conrada, czy za „Biblią jadowitego drzewa” Barbary Kingslover.
Niezmiernie plastyczny, oszałamiający zmysłowo (Céline w jakiś sposób przemyca
Levi-Straussowy smutek tropików), działa na czytelnika tak, jak zapewne na
samego autora zadziałał kontakt z lepkim, malarycznym powietrzem Kamerunu.
Pisarz buduje atmosferę znużenia, wyczerpania, blazy: Europejczycy, którzy
umierają przez tak im obcy, afrykański klimat, nie zdając sobie z tego sprawy,
tylko sączą whisky i rozmawiają o poceniu się – majstersztyk! Zmusza czytelnika
do poczucia lepkiego powietrza, którym oddycha się jak wodą, zmusza do
usłyszenia różnych, dziwacznych odgłosów, prezentuje przed nim klaustrofobiczną
atmosferę – innymi słowy: porywa czytającego przez książkę, niczym przez
lustro, do swojej Afryki. Bohater, aby poznać Prawdę, wyrusza w podróż na trzy
kontynenty. Po Europie podróżuje jako żołnierz – ta wyprawa jest z tego punktu
widzenia „prośbą” o pacyfizm. Bardamu lawiruje między tchórzostwem a duchem
heroizmu. Poprzez tchórzliwość wyraża się jego instynkt przetrwania. W Afryce
odnajduje się jako pracownik kolonialny. Autor opisuje ten świat, jako zgniły,
nękany alkoholizmem i niskimi pobudkami przybyłych tam osadników. Tak zwana
cywilizacja, przyniesiona przez Zachód, jest kłamstwem. W Ameryce natomiast
główny bohater pracuje w fabryce Forda, gdzie odkrywa stan odrętwiającej pracy
przy linii montażowej.
Bardamu przechodzi przez cztery kręgi piekła: I wojnę światową,
Afrykę, Amerykę, aż w końcu wraca do domu we Francji, aby dokończyć studia
medyczne. Na wszystkich tych etapach martwi się swoim życiem, perspektywami i
stanem świata; nieustannie boi się i wprawia w zakłopotanie sytuacjami i
niebezpieczeństwem, w których się znalazł. Jest archetypowym królikiem w lesie
rojącym się od wilków.
Najbardziej imponujący z czterech rozdziałów to fragment,
zajmujący około 100 pierwszych stron, który dotyczy doświadczeń Bardamu podczas
I wojny światowej. Bardamu, jako samozwańczy ostatni tchórz na ziemi, jest
całkowicie poza swoim żywiołem. Nie może zrozumieć, dlaczego Niemcy chcą go
zabić, ani dlaczego jego rodacy chcą go skazać na śmierć. Każda chwila jest dla
niego wysiłkiem, by pozostać przy życiu, oszukać los; jest najlepszym
antybohaterem i antypatriotą. W pewnym momencie próbuje nawet dać się schwytać,
by pójść do niewoli, ponieważ widzi w tym najpewniejszy sposób na uratowanie
swojej skóry. W zasadzie kilkaset stron powieści opisuje wyłącznie parszywe i
odrętwiałe życie. Céline opowiada o wojnie w sposób, który musi zaszokować
czytelnika; bezsensowna jatka, z elitami, dla których życie ludzkie nie ma
najmniejszej wartości. Co więcej, pisze to z perspektywy osoby, która sama
zgłosiła się do wojska, by walczyć w imię Francji. W gruncie rzeczy jednak ta
Francja ma go zupełnie gdzieś, a na konflikcie zbrojnym zarabiają wszyscy tylko
nie żołnierze. Nie ma bohaterów. Jest strach i tchórzostwo. Kilka dekad temu każdy
młody pacyfista byłby zachwycony tą oczywistą prawdą o wojnie i jej skutkach.
Następna część książki, opowiadająca o przygodach Bardamu w
Afryce, to fragment według mnie ciekawy jeszcze z innego powodu. Na pozór
niewiele odróżnia ją od rozdziału dotyczącego wojny – Ferdynand wciąż jest
uciskany przez innych, wciąż się boi i stara się przetrwać dzień. Rzeczywiście,
ten rozdział podobny jest do książki Josepha Conrada „Jądro ciemności”.
Europejczyk wkracza do skolonizowanej, niegościnnej Afryki, która wydaje mu się
niebezpieczna i obca, i poszukuje zagadkowej postaci. Jednak różni się od
książki Josepha Conrada jednym kluczowym aspektem, po doświadczeniach wojennych
zaczynamy lepiej rozumieć bohatera książki, zauważamy, że Céline nie idealizuje
Afryki, pokazuje, że wszyscy są szaleni, niebezpieczni i w stosunku do siebie
obcy.
Jaki jest świat według Celine’a w „Podróży
do kresu nocy”? Śmierć, rozpacz, cierpienie, rozkład, hipokryzja,
podłość… Lista mogłaby być o wiele dłuższa. Wszystko zmierza do upadku, żadnej
nadziei, znikąd pomocy – to potworna i przygnębiająca wizja tego, co nas
otacza. Ale przecież jest to książka ważna, bardzo ważna, uznawana za jedną z
najważniejszych powieści dwudziestego wieku. Wiele powiedziane już zostało na
temat politycznych wyborów pisarza, jego drapieżnego antysemityzmu, kolaboracji
z Niemcami, lecz nie miejsce tu na dogłębną analizę jego biografii w kontekście
tego, jak wyglądała, co odczuwała i przeżywała Francja w latach trzydziestych
XX wieku.
Autor wiele razy w książce daje czytelnikowi jasno do zrozumienia,
że lepiej jest nie robić sobie złudzeń, bo ludzie i tak nie mają sobie nic do
powiedzenia, mówią tylko o swoich własnych troskach i bólu. Wszyscy chcą się
pozbyć egzystencjalnego bólu i starają się zrzucić ten swój żal na innych.
Starzejąc się, stajemy się w tej grze życiowej coraz brzydsi i bardziej
odpychający, coraz trudniej jest też ukryć rozczarowanie losem. Zdajemy sobie z
tego najlepiej sprawę po sposobie, w jaki wbrew sobie kochamy nasze
nieszczęścia. Natura jest od nas silniejsza, i tyle. Testuje nas w jednej roli,
a później nie umiemy się od niej oderwać. W całym naszym życiu odkrywamy tyle
śmieszności właśnie, tyle oszustw i tyle łatwowierności. Celine prowadzi
bohatera przez kolejne kręgi: rynsztoki miasta, szpital dla wariatów.
Przedziera się przez to z całkowitą pewnością, że Nieba nie ma. Nie ma też
żadnej miłości poza syfilitycznymi prostytutkami. Raz, może dwa pojawia się w
tej podróży jakieś pozaziemskie światło, jak ów przegrany Alcide z odległej
kongijskiej placówki, który dobrowolnie zostaje w tropikach, by za zarobione
pieniądze móc leczyć swoją – choć właściwie nieznaną sobie – bratanicę.
Jak pisze Elwira Przyjemska, „Pewna dama w
pociągu powiedziała kiedyś: >>Egzystencjalizm – cóż za okropność, proszę
pana! Syn mojej koleżanki jest egzystencjalistą; mieszka z Murzynką w czyjejś
kuchni!<<. Trudno mówić o jakiejkolwiek filozofii w oderwaniu od
jej genezy, pierwszej iskry czy twórcy.” W związku z tym cała książka Céline’a
oparta jest na elementach autobiograficznych, ale z rzeczywistością
transponowaną przez autora. Sam powiedział: „Jestem człowiekiem stylu, a nie
pomysłów”. Pierwszym elementem autobiograficznym, który można dostrzec w
„Podróży do kresu nocy”, jest oczywisty znak łączący Bardamu z autorem: ich
wspólne imię, Ferdynand. Praca społeczna, pobyt na froncie podczas I wojny
światowej, pobyty w Afryce i Stanach Zjednoczonych, praktykowanie medycyny na
ubogich przedmieściach Paryża to elementy życia pisarza zawarte w powieści.
Istnieją jednak znaczące różnice między historią wyobrażoną przez autora a jego
życiem. Céline został odznaczony medalem podczas wojny, a następnie odbywał
rekonwalescencję po doznanych ranach, podczas gdy Bardamu okazał się
dezerterem. W latach dwudziestych XX wieku pojawiły się ważne teksty Freuda,
zwłaszcza dotyczące traumy wojennej. Odnajdujemy w książce „Podróż do kresu
nocy” strukturę, która nawiązuje do reaktywacji traumy wojennej w snach
weteranów, o których Freud wspomina w swoich pismach. Rzeczywiście, Bardamu
przywołuje wspomnienia o wojnie przywoływane przez różne drobne elementy: na
przykład poprzez napisy na murach wojskowych koszar.
Po rekonwalescencji, Bardamu postanawia
wyjechać do Afryki. Tam odkrywa koszmar kolonialnego wyzysku. Na „Czarnym
Lądzie” spotyka Robinsona, znajomego z czasów wojny, którego zastępuje w jego
obowiązkach, przejmując kierownictwo nad placówką handlową. Z czasem zapada na
malarię, która doprowadza go do napadów majaczenia. Na wpół żywy, wykończony
opuszcza Afrykę na hiszpańskim statku i trafia do Nowego Jorku. Po przybyciu
zostaje umieszczony w kwarantannie. Choroby na Manhattanie szerzyły się tak
samo, jak w Afryce Céline’a. Podobnie jak tam, do głównych winowajców należała
żółta febra, przenoszona przez moskity, świetnie radzące sobie w letnim
klimacie Manhattanu, na bagnach i w stojących wodach. Do symptomów choroby poza
gorączką, wypryskami skórnymi, mdłościami, czarnymi wymiotami zaliczano także
brak kontroli nad czynnościami fizjologicznymi, żółtaczkę, a w końcu śmierć. W
tym mieście, o którym Ferdynand tak dużo marzył, doznaje tylko samotności i
biedy. Bohater jedzie do Detroit, aby podjąć pracę w fabryce Forda. Spotyka
Molly, prostytutkę, która wyciąga go z piekła fabryki. Molly kocha Bardamu,
utrzymuje go i dzieli się z nim swoim szczęściem. Jednakże jego pragnienie
odkrywania życia popycha go do porzucenia tej hojnej kobiety.
Za pomocą tych wszystkich amerykańskich doświadczeń bohatera
książki, Celine pokazuje, że egzystencja w kapitalizmie jest tak samo
wyniszczająca, jak wojna i kolonializm. Możemy zauważyć, że ruch ludzi w Nowym
Jorku jest ograniczony nie tylko racjonalną topografią, ale także pogonią za
pieniędzmi i ich akumulacją o tyle, o ile prostopadła siatka ulic stanowi analogię
dla siatki kapitalizmu z krótkoterminowymi planami (ulice) i długoterminowymi
wizjami przyszłości. Do tego czasu jest jasne, że Bardamu staje się coraz
bardziej rozczarowany Ameryką – na przestrzeni mniej więcej trzydziestu stron
po tym, jak zostaje odnotowane przybycie do Nowego Jorku w trajektorii zachowań
cielesnych i percepcji, można prześledzić to, jak początkowa romantyczna
fantazja i podniecenie związane z przyjazdem przemieniają się w obrzydzenie i
rozpacz. Bardamu czuje się uwięziony między różnymi modalnościami
doświadczenia, które wyraża się na poziomie jego rozpadającego się zaufania,
ciała, które nie znajduje bezpiecznej przestrzeni zamieszkania. Opuszcza Stany
Zjednoczone i wraca do Paryża. Powraca do Francji z „opuchniętym i
posiniaczonym sercem”.
„Podróż do kresu nocy” jest wciągającą książką, prowokującą do
myślenia, eksploracją zmieniającego się świata, w szczególności
kapitalistycznej nowoczesności, w której obecnie żyjemy. Autor jest wyraźnym
prekursorem egzystencjalizmu. Céline był człowiekiem empatycznym, który widział
świat taki, jakim jest, pomagał biednym i chorym, dlatego tym bardziej jesteśmy
zaskoczeni informacją, że był rasistą, antysemitą i nazistą. Może, dlatego w
tytule książki istnieje słowo „noc”, będące metaforą wewnętrznej
ciemności nie tylko bohatera, ale samego pisarza. Jego popularność opierała się
na dwóch ważnych elementach w jego twórczości. Często kolokwialne, szorstkie i
proste słownictwo, które stosował plus brak długich, arystokratycznych,
proustowskich zdań sprawia, że książka lepiej przemawia do niewymagającego
czytelnika. Dostajemy bardzo jasny obraz refleksji narratora na temat jego
życia i otaczających go ludzi. Narrator, Ferdynand Bardamu, jest bezkierunkową
porażką, zmaltretowaną przez życie i przenoszącą się z jednego negatywnego
środowiska do drugiego. Zawsze czuje się wyobcowany i samotny, a nawet
znienawidzony. „Podróż do kresu nocy” reprezentuje – bez wątpienia –
najbardziej ponure spojrzenie na ludzkość i życie, jakie kiedykolwiek spotkałem
w poważnej powieści. Bohaterowie przeżywają wydarzenia i doświadczenia, które
sugerują, że dla Celine życie (podróż do końca tytułowej nocy) jest bezsensowną
męką, którą trzeba znosić, zanim umrzemy. W rezultacie występki i zbrodnie
bohaterów są rzadko opisywane z dramatyczną atmosferą lub oburzeniem, jakie
można spotkać w powieściach Camus lub Zoli. „Imadło” życia dla pisarza jest
naturalne, zbrodnie nie mają znaczenia. Bohaterowie są zbyt zmęczeni, by
znaleźć w swoich życiowych dramatach większy sens, zbyt małostkowi i za bardzo
świadomi beznadziejności życia, by być na nie lub na Boga oburzonym.
Wybrana przez Céline’a forma powieści na wpół autobiograficznej,
jaką stanowi „Podróż do kresu nocy”, dokumentująca drogę, którą przebył on z
Europy do Afryki Zachodniej, a następnie Ameryki, unika spójności niezbędnej
naukom społecznym i staje się bogatym materiałem umożliwiającym badanie różnych
sposobów cielesnego doświadczenia, wyobrażeń moralnych i świadomości
estetycznej, związanych z podróżowaniem i przemieszczaniem się. Percepcja,
świadomość i przedstawienie świata u Céline’a zmieniają się nieustająco wraz z
niespójnością jego stanów umysłowych i cielesnych. Ludzie i miejsca są
doświadczane poprzez zasłonę przelotnych nastrojów: zmęczenia, choroby,
euforii, pożądania, wstydu, lęku, radości, nocnego sentymentalizmu, chorobliwej
obsesji i pragnienia odwetu. Świat Céline’a, nawet, jeśli został ujęty w
codziennej poufałości, jest niespójny, nieuporządkowany i uwikłany
emocjonalnie. Pozostaje raczej tworem niedoskonałości i różnorodności ludzkiej
percepcji niż usystematyzowanych metod i racjonalnej teorii. Jego podróż stawia
wiele pytań na temat, jakości prawd wytwarzanych dzięki badaniom etnograficznym
oraz tego, w jaki sposób zmiany cielesne, nastrój i percepcja wpływają na ich
status epistemologiczny i ontologiczny. Bohater ma świadomość tego, że owa
nazbyt krótka chwila nie ujawni prawdy wiecznej, lecz taką, która będzie się
zmieniać na skutek kolejnych sposobów bycia. Może najlepiej będzie oddać
ostatnie słowo Bardamu: „W takich chwilach wszystko składa się na nasze
nieludzkie zagubienie, zmuszając nas bezsensownie do postrzegania rzeczy, ludzi
i przyszłości takich, jakie są, to znaczy szkieletów, czegoś, co jest uboższe
od nicości, a przecież będziecie musieli je pokochać, wielbić, bronić, ożywiać
tak, jakby one rzeczywiście istniały. Inny kraj, inni ludzie wokoło, rozbiegani
w trochę dziwny sposób (…)”.