„Ile mil do
Babilonu?”
Jennifer Johnston
Tłumaczenie/ Beata Janiżanka
Tytuł oryginału/ en-ie “How Many
Miles to Babylon?”
Tematyka/ Alec i Jerry nie powinni
być przyjaciółmi, ponieważ dzielił ich stan społeczny: dla Aleca życie było
przywilejem, podczas gdy dla Jerry’ego egzystencja była jednym wielkim trudem.
Ale to nie miało znaczenia dla dwóch młodych mężczyzn, których połączyła
wspólna miłość do koni i pływania. Młodzi mężczyźni myśleli, że całe życie jest
jeszcze przed nimi. Kiedy w 1914 roku wybucha wojna, zarówno Jerry, jak i Alec
zaciągają się do armii – lecz obaj zupełnie z innych powodów. Na polach
Flandrii stoją razem w okopach, ale po raz kolejny dzieli ich warstwa
społeczna: jeden, jako oficer a drugi, jako szeregowiec. I to właśnie tam, w
otoczeniu błota, chaosu i śmierci, jeden z nich podejmie fatalną decyzję,
której konsekwencje wystawią na próbę ich przyjaźń i lojalność.
Główny motyw/ Jennifer Johnston w
swojej książce „Ile mil do Babilonu?” porusza wiele tematów: miłości, przyjaźni
i honoru. W mniejszym stopniu jest to również powieść o klasowości, jaka panuje
w społeczeństwie oraz o bezsensowności wojny. Historia zaczyna się w wiejskiej
Irlandii, gdzie dwóch bardzo różnych chłopców żyjących na odrębnych biegunach
podziału klasowego nagle staje się bliskimi przyjaciółmi. Alec jest jedynakiem,
synem bogatych właścicieli ziemskich. Jerry, mały jak na swój wiek, ale
traktowany jak dorosły pracuje przy koniach w posiadłości Aleca. Między
arystokratą i jednym z jego robotników rodzi się przyjaźń, która podąża
za nimi aż do okopów I wojny światowej. To historyczna fikcja najwyższego
kalibru.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„A zresztą tu czy tam
przyszłość jest równie nie znana”.
„Jakże lękają się ludzie
demonów, czających się w naszych umysłach!”.
„Na sondowanie swojej
duszy nie mam ani nie miałem ochoty, to zajęcie dla tych, co mają dużo czasu”.
„Wiara dodaje otuchy
żyjącym. Myślę, że dla umarłych nie ma znaczenia”.
„Prawdziwa przyjaźń
wchłania i to, co złe i to, co piękne”.
„Wspomnienia wypływają na
wierzch niczym wodorosty na powierzchni morza, gdy tylko poruszy się głębiny, w
których ukryte jest każde słowo, każdy gest, każde westchnienie”.
„Ziemia jest naszym
największym bogactwem. Nigdy jej źle nie traktuj”.
„Wojny rzadko się kończą
przed Bożym Narodzeniem”.
„Jak babie nie obiecasz
gwiazdki z nieba, to z tobą nie pójdzie. A dasz gwiazdkę, to będzie żądała
księżyca”.
„Są ludzie, co rodzą się
starzy i nigdy już nie młodnieją”.
„Zawsze zdumiewała mnie
szybkość, z jaką świat przechodził od mroku do światła”.
„Bałem się, że pewnego
pięknego dnia obudzę się i odkryję, że pogodziłem się już z groteskową ohydą
naszego życia”.
„Jeżeli nie uda mi się
zostać bohaterem we Flandrii, zgłoszę się na bohatera w Irlandii”.
„Może dojrzałość to stan,
w którym żywiołowy umysł człowieka i jego pogodna dusza mogą żyć obok siebie w
spokoju”.
„Co za różnica, czyim
jestem synem? Ostatecznie to, o co ocieramy się od urodzenia, czyni nas tym,
czym jesteśmy”.
„Trzeba było wielu
stuleci, żeby zbudować społeczeństwo, w którym żyjemy. Byłoby źle, gdyby miało
je zniszczyć garstka narwańców”.
„Żal mi tego, czego nigdy
nie będą znał”.
Książka „Ile mil do Babilonu?” Jennifer
Johnston została opublikowana w 1974 roku. Jej akcja rozgrywa się kilka lat
przed wybuchem I wojny światowej w Irlandii oraz w okopach podczas wielkiej
wojny światowej we Flandrii. A więc w okresie kiedy wzrastały silne nastroje
wśród Irlandczyków nawołujące do niepodległości. Przedstawia życie bogatej
irlandzkiej rodziny, która „chroni się” za murami obojętności w pięknym domu na
prowincji. Strzeże swojego życia przed skomplikowaną rzeczywistością,
nieprzyjemnymi informacjami ze świata i krajowej polityki. Jednak brak miłości
i trudne charaktery rodziców głównego bohatera prowadzą z biegiem lat do upadku
rodziny. Żyją nie dopuszczając do siebie żadnych refleksji, uporządkowanym i
spokojnym rytmem dni – ojciec polując na lisy, matka karmiąc łabędzie - który
jest tylko sporadycznie przerywane przez przykre doniesienia o ofiarach
wojennych. W miarę jak coraz więcej miejscowych mężczyzn zaciąga się do armii,
a wielu z nich ginie na froncie lub zostaje okaleczonych w okopach na wojnie w
Europie, konflikt światowy powoli staje się rzeczywistością dla rodziny żyjącej
w swojej prywatnej „arkadii”. Kiedy ich syn Alec zaciąga się na front, jego
dumni rodzice zmuszeni są do uznania jego istnienia, jego uczuć i pragnień,
które do tej pory nie były zauważane.
W domu zawsze panowała napięta
atmosfera, ponieważ rodzice Aleca nie znosili się nawzajem. Żyli w jednym domu,
lecz osobno. Alec zaprzyjaźnił się z Jerrym Crowe'em, miejscowym chłopcem z
klasy robotniczej, co ciekawe, między nimi nie rozwinęła się tylko bliska
przyjaźń, lecz miłość. Jerry zanim dołączył do brytyjskich sił zbrojnych, był
czynnie zaangażowany w działalność niepodległościową, którą rozpowszechniał w
okolicznych miejscowościach. Jego zaciągnięcie się na front miało dla spraw
Irlandii ważny cel. Planował zdobyć doświadczenie na temat metod walki, które
później po zakończeniu wojny chciał wykorzystać w boju o wolny kraj. Sam kiedyś
podsumował swój pomysł słowami: „Jeżeli nie uda mi się zostać bohaterem we
Flandrii, zgłoszę się na bohatera w Irlandii”.
W powieści „Ile mil do Babilonu?” Jennifer Johnston w ciekawy sposób bada temat miłości w opozycji do nienawiści. Alec Moore doświadcza wiele bólu z powodu miłości do Jerre’go, miłości, która była mu zabroniona, a której nigdy nie otrzymał od własnych rodziców. Bohater opowiada swoją tragiczną historię, przywołując psychiczne blizny, jakie pozostały po jego dzieciństwie, pozbawionym rodzicielskiej miłości, a przepełnionym samotnością w wielkim domu. Jego matka była zimną i okrutną kobietą, była manipulacyjna, pełna nienawiści do męża, którego uważała za słabego. Posługując się szantażem powiedziała synowi, że nie jest jego ojcem. Tę rozmowę Alec podsumował: „Jednym zdaniem, pozbawiłaś mnie ojca”. Jednak matka bez żadnych emocji odpowiedziała: „Na miłość boską, nie rób z tego melodramatu”. Od dzieciństwa Alec żył w cieniu swojej pięknej matki, której natura nie obdarzyła macierzyńskimi instynktami. Fizyczne piękno pani Moore kontrastuje w powieści z jej mściwą osobowością. Działania kobiety, które są wyrachowane, zimne i lekceważące, sugerują jej patologiczny charakter. Pomimo utrzymania pięknego domu nie jest to dom, w którym widać prawdziwą miłość i szczere uczucia. Dla arystokratki relacje międzyludzkie są bez znaczenia, chyba, że może uzyskać z nich jakąś korzyść na przykład zaspokoić swojego wewnętrznego narcyza. Używa swojego uroku, pozoru miłości, aby czerpać uwagę, jednak pod jej fałszywą powierzchownością widzimy zło. Alicia Moore lekceważy również uczucia męża, nieustannie obrażając go nawet w obecności syna. Kiedy kobieta odkrywa przyjaźń między Alec’em i Jerry'm Crowe'em robi wszystko, aby tę znajomość zniszczyć.
W dzieciństwie Alec był osamotniony.
Nigdy nie starał się usprawiedliwiać, po prostu stwierdził po latach fakt.
Tradycyjne bariery pochodzenia i edukacji dzieliły go od otoczenia i
rówieśników. Uczony był szeregu przedmiotów przez liczne guwernantki aż do
momentu, gdy przekroczył magiczną granicę lat dziesięciu i został oddany w ręce
wikarego, który prawdopodobnie gwoli powiększenia swych szczupłych dochodów
usiłował przez kilka godzin dziennie uczyć chłopca matematyki, literatury i
oczywiście łaciny. Miał dwanaście lat, kiedy wyłoniła się sprawa posłania
chłopca do szkoły, a ujrzała światło dzienne w tym sensie, że sam
zainteresowany się o tym dowiedział. Alec nawet w towarzystwie rodziców był
sam, a oni dzięki niemu nie byli sami. Jego rodzice byli znakomitymi,
serdecznymi gospodarzami i prawdopodobnie wesołymi gośćmi, gdy jednak nie brali
udziału w życiu towarzyskim, każde z nich zamykało się w jakimś swoim własnym
świecie. Spotykali się tylko przy swoim synu.
Alec miał więc przyjaciela. Bliskiego
przyjaciela, o którym nikt nie wiedział. Nigdy nie chodził do niego do domu ani
on nie przychodził do niego. Spotykali się kiedy Jerry wracał ze szkoły nad
jeziorem albo na wzgórzu za domem, dokąd Alec brał po południu swojego kuca.
Dobrze schowani za naturalną ścianą lśniącego granitu, urządzali tam sobie
maneż. Przesunęli kamienie, zasypali dziury, żeby poprowadzić tor wokół krzewów
janowca, i zbudowali sześć łatwych przeszkód. Tor dla chłopców wydawał się
szczytem doskonałości. Po lekcji jazdy z Jerrym Alec puszczał swojego kuca
Faraona wolno, żeby poskubał sobie tę odrobinę trawy, jaka tam rosła. Jerry
zawsze miał przy sobie organki, na których grał jak mistrz. Siadał po turecku
przymykał oczy i ująwszy organki w obie dłonie przyciskał je do ust. Palce jego
bosych stóp poruszały się po ziemi w jakimś pełnym ekstazy swoistym tańcu. Grał
ballady, zarówno sentymentalne, jak i rewolucyjne, starodawne pieśni bez słów,
zawiłe melodie, które przywodziły na myśl muzykę wschodu. Czasem Alec
usiłował śpiewać powtarzając słowa, które rzucał mu kątem ust Jerry. Alec
poprzez te irlandzkie piosenki zdobywał mnóstwo wiadomości z historii, którymi
jego nauczyciel pastor Bingham byłby przerażony.
Zaraz po wstąpieniu w szeregi brytyjskiej
armii chłopcy zostali wysłani na front do Flandrii. Ich przyjaźń trwała pod
nieprzychylnym dowództwem majora Glendinninga, który zabraniał swoim oficerom
kolegowania się z żołnierzami niższego stopnia. Pewnego dnia Jerry tymczasowo
opuszcza szeregi plutonu, aby szukać swojego ojca, który zaginął na polu bitwy.
Po powrocie zostaje skazany na śmierć za dezercję, jako przykład dla innych
żołnierzy, którzy mogą również rozważać ucieczkę. Alec, jako oficer, otrzymuje
rozkaz dowodzenia plutonem egzekucyjnym, który ma rozstrzelać Jerry’ego.
Obrazy nienawiści opisane w powieści
krążą wokół odniesień do I wojny światowej oraz irlandzkiej polityki
niepodległościowej. Od najwcześniejszych momentów w książce czujemy zbliżający
się konflikt polityczny w Europie, który stanowi tło dla zwaśnionego małżeństwa
państwa Moor. Można argumentować, że nienawiść między Alicią i Frederickiem
Moorem jest wykorzystywana, jako skompresowany obraz nienawiści między siłami
sojuszniczymi i wrogimi w czasie wojny. Alec całe życie traktowany był jak
marionetka. W domu - między skonfliktowanymi rodzicami, a w wojsku pomiędzy
stronami zwaśnionych państw. Wnioski, które wypływają z nienawiści w rodzinie
Aleca pełnią taką samą funkcję moralną jak obrazy wojny oraz zachowań
angielskich oficerów w stosunku do irlandzkich żołnierzy szeregowych.
Sprawiają, że czytelnik rozumie, że miłość jest niezbędnym elementem
przetrwania świata, ponieważ bez niej jest tylko chaos, okrucieństwo i
nienawiść. Decyzja Aleca o pójściu na wojnę jest częściowo konsekwencją
nienawistnego zachowania jego matki. Szaleństwo wojny, śmierć i okaleczenia
żołnierzy dowodzą tylko, jak bardzo destrukcyjna jest siła ludzkiej wrogości
często wobec swoich najbliższych. Decyzja Aleca o zostaniu żołnierzem sprawia,
że jego ojciec jest pozbawiony jedynego źródła miłości. Scena rozstania z ojcem
przed wyjazdem Aleca na front, choć wydaje się powierzchowna, jest w
rzeczywistości rozdzierającym serce epizodem. Ojciec daje synowi na pamiątkę
zegarek dziadka. Symbol upływającego czasu przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Natomiast matka Aleca postrzega jego decyzję o zostaniu żołnierzem, jako
osobisty triumf. Jawnie „wpycha” swojego syna w ramiona śmierci. Opis wojny w
powieści wywołuje poczucie grozy w czytelniku. Okopy, które opisuje Alec, są
symbolicznym zejściem do piekła. Jednak miłość Aleca do przyjaciela pozostaje
nienaruszona pomimo barier klasowych między żołnierzami w armii. Alec stara się
podtrzymywać przyjaźń do Jerry'ego, troszcząc się o jego dobro i próbując
buforować niektóre nadużycia, narzucane przez dowódców.
Ta powieść pasuje do kategorii realizmu
społecznego. Jest to historia pozostająca niezwykle wierna życiu. Johnston nie
przesadza z jej fabułą ani nie rozciąga jej poza granice wiarygodności. Powieść
oparta jest mocno w rzeczywistym czasie i miejscu w historii Europy. Jej główne
postacie należą do jasno zdefiniowanych środowisk społecznych, anglo-irlandzkiej
szlachty i katolickiej irlandzkiej chłopsko-robotniczej klasy niższej, żyjących
na początku XX wieku. Obaj mężczyźni są bardzo dokładnie sportretowani,
ponieważ każdy z nich posiada pewne cechy reprezentujące swoje środowiska
klasowe. Johnston używa również symbolu łabędzi. W odstępach czasu w książce
łabędź jest przedstawiony, jako symbol lojalności i wiecznej przyjaźni. Aleca i
Jerry’ego cechuje wspólna miłość i szacunek do łabędzi, gdy zaczynają się
poznawać jeszcze jako młodzi chłopcy. Łabędzie pojawiają się ponownie we
Flandrii podczas działań wojennych, zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.
Żołnierze byli już tak zmęczeni, że nie mieli sił nawet złorzeczyć. Na szarym
niebie, lecąc z południa na północ, ukazały się dwa łabędzie. Leciały nisko,
skrzydła ich z godnością wachlowały powietrze. Alec przystanął, zaskoczony ich
widokiem, jak gdyby doświadczył wizyty starych znajomych w niezupełnie
właściwym momencie. Łabędzie musnęły w locie nagie gałęzie kilku okaleczonych
drzew i pofrunęły w bok, ponad szeregiem żołnierzy. Alec pozdrowił je ręką i w
tej samej chwili huknął strzał. Szyja pierwszego ptaka drgnęła i opadła.
Bezwładna kupa mięsa i piór runęła na ziemię. Żywy łabędź zawahał się, a potem
odleciał szukając schronienia w chmurach. Przywołany obraz symbolizuje rychłą
śmierć Jerry'ego, ponieważ więź przyjaźni między nim a Alec’em ma zostać
niebawem zerwana.
Tytuł powieści został zaczerpnięty od
znanej dziecięcej rymowanki: Ile mil do Babilonu? Był to rym, którego
Alec nauczył się, jako dziecko i wracał do niego, jako dorosły mężczyzna. Jest
recytowany kilka razy na kartach książki między innymi na jej początku i znowu
jak Alec wyrusza na front. Odzwierciedla lęk Aleca, gdy udaje się w nieznane,
do jakiejś „babilońskiej" krainy, nie wiedząc, czy kiedykolwiek wróci do
domu. „Ile mil do Babilonu?” nie jest powieścią wyłącznie o wojnie. Chociaż I
wojna światowa jest w tle, Johnston dotyka również historii Irlandii, w
szczególności napięć między Irlandczykami i Brytyjczykami. Poprzez rewolucyjne
skłonności Jerry'ego i ostre komentarze na temat Irlandczyków dokonane przez
majora Glendinninga, Jennifer Johnston wskazuje na nadchodzącą walkę o
niepodległość Irlandii.
Kim jest tak naprawdę Alicia Moore? To
tak zwana „Matka-Vendetta”, która na syna kieruje gorycz i agresję, jaką czuje
do męża, po tym jak ten ją zawiódł. Alec przypomina jej o życiowej porażce.
Wydaje się przeszkodą, która stoi na drodze jej aspiracji. Podejmuje z nim grę:
Gdyby nie ty... to bym... Nie przepuści żadnej okazji, by poniżyć syna i
upokorzyć – odegrać się za jego ojca. Matka wchodzi w rolę prześladowcy. Takie
dzieci wychowywane przez „Matkę-Vendettę”, paradoksalnie, mocno ją idealizują i
próbują spełnić wymagania matki, ale nigdy nie czują się dość wartościowe.
Jeszcze gorsza wydaje się być „Matka-Kastrująca Kwoka”, która kamufluje swoją
wrogość do ojca i mężczyzn za parawanem nadopiekuńczości. Doświadczyła bólu w
relacji z mężczyznami. Lęka się więc męskiej siły i kastruje syna. To także
„Matka-Najwyższa Izba Kontroli” naruszone poczucie bezpieczeństwa próbuje
zrekompensować sobie kontrolą. Nie tyle kocha syna, co ma go we władaniu.
Śledzi każdy jego krok. Traktuje syna przedmiotowo. Alicia Moor w zależności od
okoliczności zakłada różne maski, aby upokorzyć i zniszczyć swojego syna.
Pod wieloma względami powieść „Ile mil
do Babilonu?” jest tragedią posłuszeństwa: Alec, samotny chłopak, jedynak z
anglo-irlandzkiego bogatego domu, jest tylko pionkiem w patologicznych
rozrachunkach swoich rodziców. Czuł silne pragnienie ucieczki z domu, na co
wojna dała mu szansę. Alec odciął się i poszedł na front w nadziei, że
zablokuje swoje myśli na temat relacji między nim a rodzicami. Pomyślał, że
teraz, gdy więzy uzależnienia emocjonalnego zostały zerwane i uwolnił się od
nich także finansowo, ma nadzieję na nowe życie. O dziwo, akcja książki
rozgrywa się na froncie podczas I wojny światowej, gdzie ginie tysiące młodych
żołnierzy, ale tylko dwie śmierci opisane w powieści pozostawiają ostry ślad na
psychice czytelnika – Aleca i Jerry’ego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz