10 kwietnia 2025

Słońce też wschodzi

 

„Słońce też wschodzi”

 Ernest Hemingway

Autor/ Pisarz, dziennikarz, sportowiec, myśliwy. Urodził się w Chicago, jako drugie z szóstki dzieci. W 1917 roku rozpoczął pracę dla dziennika Kansas City Star. Rok później zgłosił się na ochotnika jako kierowca ambulansu na włoskim froncie, gdzie został ciężko ranny, ale odznaczony za swoją służbę. Te doświadczenia posłużyły za inspirację dla jego powieści „Pożegnanie z bronią”. Powrócił do Stanów w 1919 roku i w 1921 ożenił się z Hadley Richardson, pierwszą z czterech żon. W 1922 r. był reporterem w czasie wojny grecko-tureckiej, po czym zrezygnował z dziennikarstwa na rzecz poświęcenia się pisarstwu. Podczas swojego pobytu w Paryżu znalazł się pod wpływem modernistów. Jako pisarz rozpoczynający karierę po Wielkiej Wojnie, jego styl i koncepcje literackie kształtowały się w reakcji i opozycji do wojny oraz złożonemu stylowi XIX-wiecznych pisarzy. Hemingway uważał, że motywy pisarza nie powinny być częścią tekstu, ale znajdować się „pod powierzchnią” - nazwał to „teorią lodowca”. Jego styl był zwięzły, pozbawiony ozdobników, rzadko korzystał ze zdań złożonych. To ekonomiczne wykorzystanie języka wywarło silny wpływ na literaturę XX wieku.

Tłumaczenie/ Bronisław Zieliński

Tytuł oryginału/ an-us The sun also rises

Tematyka/ Kontrowersyjny debiut portretuje traumy i nadzieje straconego, amerykańskiego pokolenia, które próbuje odnaleźć się w powojennej rzeczywistości (po pierwszej wojnie światowej). Aspirujący młodzi artyści, skupieni wokół paryskich kawiarni, spędzają czas na zabawie i romansach. Gdzieś pomiędzy kolejnymi kieliszkami wypitego alkoholu obnażają przed nami swoje lęki i szukają - antidotum na nie. Bohaterowie Hemingwaya są skonstruowani zwięźle i prosto, co stanowi o ich sile — to nie skomplikowane koncepty psychologiczne, lecz zdewastowane egzystencją proste dusze, napędzane obsesją widoczną na pierwszy rzut oka.

Główny motyw/ W epigrafie książki „Słońce też wschodzi” (1926) Ernest Hemingway napisał: „Wszyscy jesteście straconym pokoleniem”. Pierwotnie zostało to powiedziane przez jego przyjaciółkę, pisarkę Gertrudę Stein, aby opisać grupę pisarzy, którzy tworzyli w okresie powojennym. Przeżywszy okropności pierwszej wojny światowej, czuli się niezdolni do połączenia się z przedwojennymi wartościami i przekonaniami. Książka „Słońce też wschodzi” opowiada historię grupy amerykańskich i brytyjskich emigrantów, którzy wybierają się na festiwal San Fermin w Pampelunie. Fabuła jest prosta, ale powieść dogłębnie bada złożoną rzeczywistość uczuć odczuwanych w okresie powojennym.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W szkole wojskowej, gdzie przygotowywał się do studiów w Princeton i był bardzo dobrym graczem skrzydłowym drużyny piłkarskiej, nikt nie obudził w nim świadomości rasowej. Dopiero w Princeton dano mu odczuć, że jest Żydem, a zatem czymś odmiennym od innych”.

„Wszystkie kraje wyglądają dokładnie tak samo jak w kinie”.

„W robocie dziennikarskiej, w której do najistotniejszych zasad postępowania należy stwarzanie pozorów, że nigdy się nie pracuje, jest rzeczą bardzo ważną wynaleźć takie zręczne sposoby ucieczki”.

„Nie można uciec od samego siebie przenosząc się z miejsca na miejsce. To nic nie daje”.

„Ale czy nie płacimy w życiu za wszystko, co robimy?”.

„Ogromnie łatwo jest być twardym za dnia, ale w nocy to zupełnie inna sprawa”.

„To wino jest za dobre na toasty, droga pani. Nie należy łączyć wzruszeń z takim winem. Zatraca smak”.

„Tak się powinno robić. Podróżować, dopóki człowiek jest młody”.

„Wiecie, jakie są panie. Jeżeli człowiek zabierze butelczynę albo skrzynkę piwa, zaraz myślą, że to już piekło i zatracenie”.

„Ale to jest dowód potęgi Kościoła katolickiego. Szkoda, że panowie nie jesteście katolicy. Wtedy na pewno dostalibyście obiad”.

„Cohn miał zdumiewającą zdolność do tego, że powodował ujawnienie się w każdym najgorszych cech”.

„-A jakim sposobem zbankrutowałeś? – zapytał Bill. -Na dwa sposoby – odpowiedział Mike. -Stopniowo, a potem nagle”.

„-On ją nazywa Kirke – rzekł Michael. -Twierdzi, że przemienia mężczyzn  w świnie”.

„Przede wszystkim trzeba być zakochanym w kobiecie, żeby mieć podstawę przyjaźni”.

„Chciałbym jedynie wiedzieć, jak żyć na tym świecie. Może jeżeli ktoś się dowie, jak trzeba żyć, znajdzie odpowiedź, o co w ogóle chodzi”.

„Zabawne, jak człowiek obojętnieje na krew”.

„A więc to tak. Tak się dzieje. Najpierw wyprawia się kobietę z jednym mężczyzną. Potem przedstawia się jej drugiego po to, żeby z nim wyjechała. A teraz jedzie się samemu, żeby sprowadzić ją z powrotem. I kończy się telegram serdecznościami”.

„Słońce też wschodzi” to najważniejsza powieść powojenna Ernesta Hemingwaya z roku 1926. W tej powieści Hemingway koncentruje się na sztuczności i desperacji życia, które było konsekwencją traumy spowodowanej I wojną światową. Zajmuje się powojennym rozczarowaniem, moralnym nieporządkiem, wszechobecnym cynizmem i niewiarą w ustalone wartości. Hemingway sportretował ludzi straconych dla świata, pogubionych, przegranych wskutek udziału w I wojnie światowej i wykolejenia emocjonalnego w związku z tym, że po tak silnych przeżyciach trudno im było wrócić do normalności. Sam tytuł jest nawiązaniem do epigrafu będącego fragmentem biblijnej Księgi Koheleta: „Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi.” (Koh 1:6). Centrum narracji jest Paryż, zatłoczony, drogi i bezbożny. Ale jeśli jesteś młody, (jeśli jesteś) zdrowy, jeśli masz pieniądze i (jeśli) dołączają do ciebie przyjaciele, Paryż jest nieporównywalnie genialny. Jednak Miasto Świateł bardzo szybko traci swój blask. Model nowoczesnego miasta, paryskie oświecenie, pozostawiło ówczesnym ludziom zbezczeszczone świątynie i Panteon dla zmarłych. I nikt się do ciebie nie uśmiecha, chyba że próbuje zdobyć twoje pieniądze. Chociaż nigdy się o tym nie mówi, wojna rzuca ponury cień na książkę, przypominając wszystkim zaangażowanym, że życie jest całkowicie daremne, a śmierć całkowicie nieunikniona. Bóg umarł na polach śmierci pod Sommą. Karabiny maszynowe, jak się okazało, nie były w stanie odróżnić markiza od nisko urodzonego szeregowca. Ograniczenia małżeństwa, które zawsze były tylko cnotą klasy robotniczej, teraz wydawały się osobliwe w odrzuconym świecie. Ale z drugiej strony nie ulega również wątpliwości, że „Słońce też wschodzi” jest powieścią o kilku płaszczyznach znaczeniowych i dlatego istnieje pewna dowolność w odczytaniu jej naczelnej intencji. Powieść składa się z trzech ksiąg, będących trzema aktami dramatu. Akt pierwszy rozgrywa się w Paryżu, spełnia rolę ekspozycji, na jej treść składają się, obok obrazu środowiska, życiorysy trzech głównych bohaterów: Jake’a, Brett i Cohna. W księdze drugiej Jake i Bill dużo jedzą, mocno piją, łowią ryby, czasem czytają. Księga trzecia jest finałem.

Głównym bohaterem i narratorem jest amerykański dziennikarz Jake Barnes. Kocha on z wzajemnością Angielkę, lady Brett Ashley. Ale romansu nie będzie ich miłość musi pozostać niespełniona z powodu ran, jakie odniósł na wojnie. On wydaje się pogodzony z losem, stara się nie myśleć o swoim kalectwie. Ona się miota i sypia z kim popadnie. Oboje ostro piją, podobnie jak ich towarzystwo złożone z pisarzy, artystów, arystokratów i obiboków. Najpierw w Paryżu, później w Hiszpanii, dokąd udają się łowić ryby i oglądać walki byków podczas Sanfermines w Pampelunie.  Jake Barnes, jak jego koledzy, jest gwałtownie odarty z wiary w sens życia. Poharatany przez pocisk, nie może współżyć z pociągającą go lady Brett Ashley, która odwzajemnia jego uczucia i sygnalizuje cierpiętnicze gesty, ale trafia w ramiona innych mężczyzn. Jake nie skarży się i nie filozofuje, w powojennym chaosie szuka prawd najprostszych: „Chciałbym jedynie wiedzieć, jak żyć na tym świecie. Może jeżeli ktoś się dowie, jak trzeba żyć, znajdzie odpowiedź, o co w ogóle chodzi”.

„Słońce też wschodzi” zaczyna się od dość niepochlebnego przedstawienia przez Jake'a Barnesa jednego ze swoich kolegów, Roberta Cohna. To właśnie na kartach tej powieści Hemingway próbuje uporać się z własnym antysemityzmem, przynajmniej poprzez swoje fikcyjne postacie. Jake Barnes ocenia Cohna biorąc pod uwagę jego żydowskość. Cohn jest określany jako „Żyd” od pierwszych stron. Jake omawia nawet nos Cohna, stwierdzając, że spłaszczenie go przez boks „niewątpliwie wyszło na dobre jego nosowi”. W powieści „Słońce też wschodzi” motyw antysemityzmu pojawia się wielokrotnie. Robert Cohn spotyka się z kilkoma antysemickimi uwagami w całej powieści, co ma na niego negatywny wpływ, ponieważ jest traktowany inaczej i często pogardzany. Robert Cohn pochodził z jednej z najbogatszych rodzin żydowskich w Nowym Jorku, uczęszczał do Princeton i został mistrzem boksu wagi średniej. Bycie Żydem chodzącym do Princeton sprawiło, że Cohn czuł się zgorzkniały, onieśmielony i gorszy. Narrator tej powieści, Jake, który chodził do szkoły z Cohnem, mówi, że Cohn tak naprawdę nie lubił boksu, ale używał go, „ażeby przeciwdziałać poczuciu niższości i onieśmielenia (…)”. 


Kolejnym centralnym punktem powieści jest motyw „tajemniczej rany” Jake'a Barnesa, ponieważ główny bohater powieści to postać wykastrowana z powodu odniesionych ran wojennych (wiemy, że Jake Barnes na froncie włoskim stracił penisa). Innymi słowy, Jake Barnes był człowiekiem zranionym w genitalia w taki sposób, że jego popęd seksualny pozostawał nienaruszony, ale jego zaspokojenie było niemożliwe. Sugerowałoby, że tematem powieści Hemingwaya jest bezpłodność współczesnego świata. Uważam, że tajemnicza rana Jake'a Barnesa jest emblematyczną reprezentacją woli, z jej dwoma aspektami: nieskończoną zdolnością do tworzenia pragnień i niemożnością znalezienia trwałej satysfakcji, sprzeczność w samym sercu ludzkiego cierpienia. Odwołując się do bardziej realistycznej symboliki, na przykład do Schopenhauera, który dosadnie stwierdza, że „genitalia są właściwym ośrodkiem woli, a zatem przeciwnym biegunem mózgu, reprezentującego poznanie, tj. drugą stroną świata, świat jako przedstawienie. Tamte są zasadą zachowania życia, zapewnienia wiecznego życia czasu, i tę ich właściwość Grecy czcili w postaci fallusa, Hindusi jako lingam – są to zatem symbole potwierdzenia woli życia. Natomiast poznanie daje możliwość usunięcia pragnień, wyzwolenia przez wolność, przezwyciężenia i zniszczenia świata”.[1]

Walki byków to rytuały związane z raną Jake'a. Byk jest symbolem seksualności, siły i witalności. Dostrzegamy to podczas ranienia i zabijania zwierząt przez toreadorów. Samo istnienie jest nieustannym cierpieniem i jest po części żałosne, po części przerażające. Tradycją tragedii jest bez wątpienia cierpienie, które bohaterowie powieści „Słońce też wschodzi” zadają sobie nawzajem. Postacią najbardziej odpowiedzialną za prowokowanie do wzajemnych niechęci jest Brett, z jej niestabilnością emocjonalną i strategiami, które stosuje, aby prowokować pożądanie i wściekłą zazdrość u otaczających ją mężczyzn. Robert Cohn porównuje ją do czarownicy Kirke: „On ją nazywa Kirke – rzekł Michael. -Twierdzi, że przemienia mężczyzn  w świnie”.

Kolejną ważną cechą w „Słońce też wschodzi” to tematy zbrodni i kary, winy i pokuty, grzechu i zbawienia. Bohaterowie, gdy dążą do swoich pragnień, pasji lub ambicji, narażają się na poczucie winy. Katastrofa spada na nich jako kara lub zadośćuczynienie. Obrazy brudu i czystości są podstawową strukturą powieści, poczynając od kontrastu między Francją a Hiszpanią: „Przejechaliśmy granicę hiszpańską. Był tam niewielki potok i most; po jednej stronie stali hiszpańscy karabinierzy w napoleońskich kapeluszach z lakierowanej skóry i z krótkimi karabinkami na plecach – a po drugiej tłuści, wąsaci Francuzi w kepi na głowach”. Francja jest skorumpowanym, brudnym krajem, w którym kupuje się za pieniądze wszystko. Hemingway wydaje się niemal tęsknić za światem przednowoczesnym. W końcu wielu modernistycznych pisarzy było dość konserwatywnych. A nawet gdyby chciał przywrócić cesarza, wydawało się, że nie ma drogi powrotnej do 1913 roku. Rozwiązaniem, które odkrył Hemingway, w najlepszym razie niedoskonałym, była Hiszpania.

Tak jak pocisk artyleryjski na froncie zachodnim zmusił Jake’a Barnesa do opuszczenia okopów, tak też trauma zmusza go do wyjazdu z dusznego od emocji Paryża. Barnes, Brett i przyjaciele (którzy prawie wszyscy byli partnerami seksualnymi Brett) udają się do Hiszpanii, aby wziąć udział w festiwalu San Fermin, i w ekstrawaganckiej walce byków. Autor skrupulatnie opisuje granice pomiędzy Francją a Hiszpanią, aby czytelnik zrozumiał, że jest to podróż nie tylko geograficzna, ale także polityczna, duchowa i czasowa. Natychmiast po przekroczeniu granicy z Hiszpanią Barnes wysiada ze swojego szybkiego pociągu – pełnego wagonów restauracyjnych i drogich butelek wina – i wskakuje na dach wiejskiego autobusu, dzieląc się strumieniami wina ze wspólnych bukłaków z opalonymi baskijskimi tubylcami. Hiszpańska wieś jest błogo zacofana, miejscowi hojni w wino i serdeczność, a letnie słońce uśmiecha się nieustannie. Wiejska wioska rybacka ożywia jedną z form przednowoczesnego życia: sielankową, idylliczną, pogodną. Następnie spotyka się ze swoimi przyjaciółmi w stolicy regionu, Pampelunie. Stare miasto, wciąż zakorzenione w tradycji i wspólnotowych strukturach przednowoczesnego społeczeństwa, (Pampeluna) daje wgląd w świat miniony, świat wczorajszy, w którym instytucje społeczne nadal rządzą, a sąsiedzi wciąż mają poczucie wspólnoty.

Gdy tubylcy i miłośnicy walk byków zbierają się podczas festiwalu San Fermin, powieść pędzi ku drugiej części. W żarliwej Pampelunie rzekomo katolickie święto San Fermin zmienia się w pogańską ekstazę. Wino leje się strumieniami bez przerwy w niemal bachicznym obrzędzie, fantastyczne fajerwerki eksplodują nad głowami i nikt nigdy nie śpi. Pijane z wyczerpania – i alkoholu – i napędzane czystą adrenaliną, całe miasto kołysze się i eksploduje w napadach namiętności w rytm tętentu kopyt. Miłośnicy korridy, chcąc naśladować swoich bohaterów matadorów, gonią paradujące byki po ulicach. Niektórzy umierają z powodu stratowania lub zranienia rogiem byka. Tłumy gapiów przechodzą do Plaza de Toros, aby następnie oglądać walki byków; wiwatują, gdy młodzi gladiatorzy zabijają byka za bykiem na arenie.

            Pampeluna to wrota prowadzące z przednowoczesnego świata, którą Hemingway próbuje zachować dla nas jak w bursztynie. Pampeluna upija się do szalonego uniesienia krwią i winem. Ale sami matadorzy to ponura grupa ludzi. Wiedzą, że wkrótce mogą umrzeć. A jednak, dzień po dniu, walka za walką, wracają na arenę, a wszystko to dla chwilowej chwały. Ale nawet do tego zapomnianego zakątka świata wdziera się współczesny świat. Karczmarz, przyjaciel Jake'a, pragnie chronić niczego nieświadomego 19-letniego Pedro Romero, najpiękniejszego, najbardziej bohaterskiego, najbardziej walecznego torreadora, przed światem zewnętrznym. Kiedy amerykański ambasador w Hiszpanii zaprasza Romero na kolację – z zamiarem skorumpowania go, zarobienia na jego talencie ogromnych pieniędzy, a następnie  porzucenia go jak każdy inny tani produkt – karczmarz ukrywa zaproszenie przed Romero. Niepokój przed nadchodzącą burzą kapitalizmu, która grozi zniszczeniem wszystkich starych sposobów życia, przejawia się w intensywnym, gwałtownym antysemityzmie bohaterów powieści. Robert Cohn jest złożoną postacią, Hemingway przedstawia go jako człowieka, który musi znosić dużo agresji, aby zaskarbić sobie sympatię czytelnika. Dowiadujemy się, że Cohn został genialnym bokserem, tylko dlatego, aby bronić się przed nieustanną agresją w szkole Princeton.  Ale Cohn ostatecznie pełni w powieści rolę antagonisty do którego prowadzi kilka antysemickich tropów, z których nie najmniej ważnym jest pożądliwy żydowski złoczyńca, próbujący ukraść żonę innego mężczyzny. Jake i jego towarzysze podróży obawiając się szybko zbliżającej się kapitalistycznej przyszłości, przekierowują swoje lęki na społeczeństwo, które nieokiełznane wybuchy antysemityzmu kierują przeciwko Cohnowi. I tu dochodzimy do ostatniego, najbardziej zapadającego w pamięć przesłania powieści. Wydaną w 1926 roku książkę czyta się teraz jak współczesną Kasandrę, desperacko wykrzykującą ostrzeżenia przed tym, co ma nadejść. Już za siedem lat od jej wydania czarne koszule Mussoliniego staną się absolutnym rozwiązaniem dla rozwiązłego świata. W 10 roku swoich rządów faszyści Franco, żywiąc się egzystencjalnym lękiem przed jutrem, który przenika historię Hemingwaya, powstaną, by zmusić Hiszpanię do reakcyjnego odwrotu. W pewnym sensie Franco zagra rolę pierwszego męża lady Ashley, zmuszając Hiszpanię do porzucenia nowoczesności na rzecz paskudnej, prymitywnej  tyranii. Ale czy Hemingway naprawdę był antysemitą? Czy zastanawiał się może ktoś z czytelników, czy mistrz pióra Karol Dickens jest antysemitą, kiedy przedstawił życie Żyda Fagina z „Oliwera Twista”? A może obaj pisarze, Dickens i Hemingway, opisali problematykę stereotypów etnicznych w swoich poruszających, złożonych powieściach o ludziach nękanych przez uprzedzenia i wykluczenie?

Bohaterowie niczym rewolucyjni kultyści rozumu, kłaniający się służalczo przed stworzonymi przez siebie idolami, przyjaciele Barnesa na emigracji recytują jak mantrę swoje rytualne afirmacje: Jak ci się podoba Paryż? Czyż nie jest to po prostu uroczy? Wiecznie spłukani i moralnie zbankrutowani bohaterowie powieści „Słońce też wschodzi” zdradzają, flirtują i tańczą w nocnych klubach – wszystko, by upić się na tyle, aby nie dopadła ich plaga wspomnień. Wszyscy zdradzają wszystkich i wszyscy czekają na sfinalizowanie swoich rozwodów, aby móc przejść do następnego taniego romansu. W świecie, w którym nie ma moralnego centrum, kłótnie małżeńskie stają się banałem. Robert Cohn, chudy i wielkogłowy konkurent Jake'a, wyrzuca swoją byłą żonę z domu, mimo że nie stać go nawet na 200 funtów, aby wysłać ją z powrotem do Anglii. Arystokracja straciła wszelką godność i znaczenie, czego uosobieniem jest postać hrabiego Mippipopolousa, którego nazwisko musi być Hemingwayowską wersją dowcipu. Grecki hrabia (czy naprawdę jest hrabią? Kto wie? Kogo to obchodzi?) jest grubym kapitalistą, który jest właścicielem sieci sklepów ze słodyczami w Stanach. Jest całkowicie szczęśliwy, że może odgrywać rolę rogacza, płacąc za randki i intymne tańce Lady Brett i Jake'a, podczas gdy on tylko się na to patrzy i zapija się na śmierć. Zaraz po pierwszym spotkaniu z Mippipopolousem, Jake Barnes przechodzi obok ogromnego posągu marszałka Neya, zwykłego generała, który wymordował wystarczająco dużo ludzi, aby Napoleon nazwał go księciem. Gruby rogacz do tego towarzystwa po prostu nie pasuje. Dwukrotnie rozwiedziona, Brett zdobyła tytuł szlachecki poprzez małżeństwo z marynarzem, dziewiątym baronem Ashley. Oszalały z powodu wojny, pierwszy mąż Brett zmuszał ją co noc, zawsze pod groźbą użycia broni, do spania z nim na gołej podłodze zamiast w łóżku. Nieprzywiązani ani do Kościoła, ani do państwa – to historia ateistycznych emigrantów (porzucili nawet wspólnotę swoich ojczystych języków!) – stracone pokolenie przedziera się przez Paryż,  bez żadnej nadziei na lepsze jutro. Pozbawieni jakiegokolwiek ugruntowania, starają się zamiast tego znaleźć afirmację (a może uzasadnienie dla istnienia) w miłości. Kiedy okazuje się, że śmiertelni kochankowie nie są w stanie zapewnić absolutnego sensu, nieustannie się rozwodzą i przenoszą do następnego kochanka, w nadziei na znalezienie celu w kolejnym towarzyszu łóżka. Ale przecież, jak dobrze wiemy, definicja szaleństwa to robienie w kółko tego samego, oczekując, że coś się zmieni.

Śledząc bezsensowne życie Jake'a i jego przyjaciół w Paryżu i w Hiszpanii, można zrozumieć, dlaczego ruchy absolutystyczne, takie jak faszyzm i komunizm, były tak atrakcyjne dla tamtego pokolenia (obserwujemy obecnie, że dla współczesnego pokolenia także wydają się atrakcyjne). W obecnych czasach także można zaobserwować atrakcyjność kultu jednostki i internetowych teorii spiskowych, które dostarczają wszechogarniającej odpowiedzi – bez względu na to, jak absurdalnej, okropnej czy nieludzkiej – na problemy współczesności. Biorąc pod uwagę cały szum wokół oświeceniowych myślicieli, takich jak intelektualista Steven Pinker, którzy upierają się, że świat wciąż pędzi naprzód w nową erę wolności, równości i braterstwa, niezwykłe jest to, jak współczesne jest przesłanie książki „Słońce też wschodzi”. Odkładając na bok slang, Hemingway mógł napisać tę historię wczoraj.

Co najmniej 87 obecnych lub byłych kandydatów do Kongresu w ostatnim cyklu wyborczym otwarcie poparło QAnon[2]. Senator Perdue w Georgii prowadził antysemickie reklamy przeciwko swojemu żydowskiemu przeciwnikowi, próbując przedstawiać obraz żydowskiej, demokratycznej kliki w Senacie, kontrolującej Waszyngton. Pod nieobecność Boga i jedności narodowej świecki fundamentalizm próbuje wypełnić pustkę po utraconych kolejny raz wartościach. Wszystko się rozpada. Centrum polityczne, jak się wydaje, może nie wytrzymać naporu dochodzących do głosu dwóch skrajnych przeciwności: skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Ku naszemu przerażeniu po raz kolejny przypomina się nam, że przeszłość nigdy nie jest martwa. To nawet nie jest przeszłość.

 

 


[1] Schopenhauer, „Świat jako wola i przedstawienie”.

[2] QAnon (określany również jako Q) – anonimowa osoba lub grupa osób rzekomo mająca dostęp do silnie strzeżonych tajemnic państwowych Stanów Zjednoczonych, która od października 2017 r. poprzez serwisy internetowe pozwalające na anonimowe umieszczanie wiadomości ujawniać ma informacje o rzekomo dziejącej się „za kulisami” niewidzialnej wojnie pomiędzy administracją Donalda Trumpa wspieraną przez Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych, a tajemniczą ogólnoświatową rozproszoną grupą przestępczą, jakoby korumpującą i podporządkowującą sobie instytucje państwowe USA oraz innych państw świata. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz