04 maja 2017

Inne głosy, inne ściany



„Inne głosy, inne ściany”

Truman Capote


Autor/ właściwie Truman Streckfus Persons (ur. 30 września 1924 w Nowym Orleanie, zm. 25 sierpnia 1984 w Los Angeles) – pisarz i scenarzysta amerykański.

Tłumaczenie/ Robert Sudół

Tematyka/ Młodociany bohater powieści staje z całą swą wrażliwością wobec jednej z najtrudniejszych i zarazem najbardziej intrygujących tajemnic życia, jaką jest miłość. Pierwsze wyzwanie miłosne jawi mu się w postaci szczególnie dramatycznej i odmiennej od zwyczajowo uznawanych form miłosnego uniesienia i oddania. Od tego, jak na to wyzwanie zareaguje, jakiej zdoła dokonać samoanalizy i samooceny, zależeć będzie całe jego życie uczuciowe, cały jego wewnętrzny świat. Arcywnikliwa odwaga psychologiczna autora, połączona z niedoścignioną poetycką subtelnością jego stylu, czyni z tej powieści jedno z najpiękniejszych w literaturze wieku XX studiów procesu dojrzewania człowieka.

Główny motyw/ Osierocony przez matkę trzynastoletni Joel Knox wychowuje się w nowym Orleanie pod opieką ciotki. Pewnego dnia dowiaduje się, że ma jechać na prowincję, do domu ojca, by tam rozpocząć nowe życie. Wrażliwy i obdarzony ogromną wyobraźnią, trafia do świata, którego nie potrafi zrozumieć. Ojcowska posiadłość, niszczejąca i porośnięta dziką roślinnością, okazuje się miejscem tajemniczym i niepokojącym, pełnym niewyjaśnionych odgłosów, dziwnych przedmiotów i obcych ludzi. Również długo wyczekiwane spotkanie z ojcem przynosi ogromny zawód - pan Sansom okazuje się niezdolnym do nawiązania jakiegokolwiek kontaktu paralitykiem. Osamotniony Joel rozpaczliwie walczy o miłość otoczenia, zabiegając o względy i uwagę kolejnych ludzi - krewniaka, czarnoskórej służącej, wreszcie dziewczynki z sąsiedztwa. Głód uczuć skazuje chłopca na wiele rozczarowań, a wytęskniona miłość okazuje się niejednoznacznym, trudnym do okiełznania uczuciem, które pojawia się w najmniej spodziewanym momencie.

Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

„ Choroby, śluby, zaloty, pogrzeby i Pan Bóg, oto ulubione tematy rozmów toczonych na werandzie”.

„[…] wszędzie dookoła pełno takich, co to wszystko wiedzą, tyle że nic nie kapują”.

„Och, na tym świecie pełno jest okrutnych ludzi i bezdusznych czynów”.

„Ograniczonych umysłowo, neurotyków, zbrodniarzy i prawdopodobnie także artystów łączy nieobliczalność i perwersyjna niewinność”.

„[…] moje życie przeznaczone jest na inne czasy”.

„Cała przyszłość mieści się w przeszłości”.

„Kiedy ktoś robi się sławny, to ludzie wygrzebują wszystko o jego dawnym życiu”.

„[…] bo w życiu każdego człowieka są takie sytuacje, kiedy jest zaledwie nicią we wzorze tkanym nieprzypadkowo przez… przez kogo, powinienem powiedzieć? Boga?”.

„Dziwne, jak dużo czasu potrzebujemy, żeby poznać samych siebie”.

„Mózg może przyjąć radę, ale nie serce”.

„[…] dla nas śmierć ma większą moc niż życie”.

„Samotność, podobnie jak gorączka, potęguje się nocą […]”.

„[…] bo niebo wszędzie jest takie samo i tylko w dole rzeczy różnią się od siebie”.

                  
                           Okres dorastania obejmuje orientacyjnie lata od dziesiątego do  dwudziestego roku życia. Najważniejszym procesem w tej fazie rozwoju jest kształtowanie się własnej tożsamości. Intensywne poszukiwania tego, kim się jest, czego się chce i dokąd się zmierza, wymagają od młodego człowieka wielkiego zaangażowania, wysiłku i łączą się z popełnianiem wielu błędów. Rola dorosłych będzie, zatem polegała na emocjonalnym wspieraniu dorastającego przez zrozumienie i udzielanie wskazówek dostosowanych do jego możliwości i sytuacji oraz „dawaniu” czasu i miejsca na własne poszukiwania. Realizacja ryzykownych eksperymentów to prawidłowość rozwojowa na pierwszym etapie kształtowania tożsamości – eksploracji, po której następuje drugi okres– podjęcie zobowiązania, jako podstawy do wejścia w dorosłość. Co jednak się stanie, kiedy dziecko w okresie dojrzewania nie ma rodziców?
               
                       Truman Capote w książce „Inne głosy, inne ściany” opisuje trzynastoletniego chłopca Joela Knoxa, który został osierocony przez matkę. Wychowuje się w Nowym Orleanie w rodzinie swojej ciotki Ellen. Ciotka Ellen, dobra, łagodna kobieta, starała się ze wszystkich sił okazywać miłość Joelowi. Miała pięcioro dzieci w wieku szkolnym, a jej mąż pracował w sklepie obuwniczym, więc rodzinie się nie przelewało, ale Joel był niezależny, bo po matce dostał niewielki spadek. Ellen i cała jej rodzina traktowali go dobrze, jednak ich nie lubił i często nie mógł się powstrzymać od złośliwości, takich jak szydzenie ze starszej kuzynki, mało rozgarniętej dziewczynki o imieniu Louise, która miała wadę słuchu: przykładał do ucha stuloną dłoń i krzyczał: „Że co? Że jak?”. I tak w kółko, aż wreszcie wybuchała płaczem. Przed pójściem spać ciotka Ellen lubiła czytać dzieciom Waltera Scotta, Dickensa i Hansa Christiana Andersena. Słuchając bajek, Joel uświadamiał sobie, że dużo łączy go z bohaterami tych opowieści. Zadawał sobie pytanie, czy w jego życiu znalazłby się ktoś gotowy narazić się na niebezpieczeństwo, żeby przyjść mu na ratunek? Nie było nikogo takiego, nikogo. Joel chodził na wagary do doków, dzielił się swoim drugim śniadaniem z pracującym tam czarnoskórym sztauerem ogromnej postury i słuchał zmyślonych przez niego fantastycznych opowieści o dzielnych marynarzach i morskich przygodach. Przez długie samotne godziny Joel patrzył na załadowywanie i rozładowywanie statków z bananami, kursujących do Ameryki Środkowej, planując przy tym rejs na gapę, bo był pewien, że w jakimś dalekim mieście znalazłby dobrze płatną pracę.
           
                    Jednak pewnego dnia w dniu trzynastych urodzin Joela nadszedł do ciotki Ellen list. Ciotka pokazała mu go dopiero po paru dniach. List był od biologicznego ojca Joela, który przeczytawszy w gazecie nekrolog swojej byłej żony a matki chłopca, zaoferował pomoc w dalszej opiece nad synem: „Śpieszę zapewnić łaskawą Pani, że w Landing czeka na mojego syna piękny dom, zdrowe jedzenie i kulturalna atmosfera”. Joel cieszył się z odjazdu. Nie wiedział, dlaczego się cieszy, i nawet się nad tym nie zastanawiał, jednak mniej lub bardziej niewiarygodne pojawienie się ojca na scenie, którą opuścił w tak dziwnych okolicznościach dwanaście lat wcześniej, nie zaskoczyło go zbytnio, gdyż liczył na podobne zdarzenie. I nagle ten obcy człowiek okazał się jego własnym ojcem, co wydawało się po prostu wspaniałym zrządzeniem losu.
                 
                 
 

                          Joel zmuszony był odbyć podróż w wozie dostarczającym pocztę, który kierował Sam Radclif. Ta niewygodna podróż bez względu na środek transportu, gdyż na tamtejszych wyboistych drogach szybko rozklekotałby się każdy samochód, nawet ten prosto z fabryki było dla niego wyjątkowym przeżyciem. Do tego Sam Radclif dużo palił i dużo gadał. W miasteczku Noon City Joel przesiadł się na wóz zaprzężony w muła, którego powoził stuletni Murzyn imieniem Jezus Gorączka. Wóz wlókł się ustronną wiejską drogą, na której koła zapadały się w głęboki, miałki piach tłumiąc smętny stukot kopyt muła Johna Browna. Przez całą drogę Jezus Gorączka odezwał się tylko dwukrotnie: za każdym razem po to, żeby zagrozić mułowi niepojętymi słownymi katuszami. Po drodze napotkali dwie siostry bliźniaczki, rówieśnice Joela, Florabel i jej siostrę chłopczycę Idabel, z którą Joela będzie łączyć przyjaźń.


              
                    Kiedy Joel dotarł na miejsce poznał wiele różnych dziwnych postaci zamieszkujących dom jego ojca: wysoką, bosą, pełną werwy i wdzięku, poruszającą się bezszelestnie jak kotka kucharkę wnuczkę Jezusa Gorączki Missouri. Ekscentrycznego kuzyna, malarza Randolpha, który opowiadał mu o wszystkich swoich romansach z kobietami i mężczyznami. Do jednego ze swoich ukochanych o imieniu Pepe w dzień w dzień pisał listy. Z braku informacji gdzie może mieszkać kochanek Pepe, kuzyn Randolph wybierał kilka miast na kuli ziemskiej i kierował korespondencję zawsze do rąk naczelnika poczty. Ale nigdy nie doczekiwał się odpowiedzi.
               
                    Mieszkał w domu swego ojca już dwa dni, a nie miał jeszcze możliwości się z nim spotkać. Joel zastanawiał się, o co tu w tym wszystkim chodzi? Pewnego dnia po śniadaniu Joel zamknął się w swoim pokoju i napisał list do swojego dobrego kolegi Sammy’ego. Chwalił się w nim, że podoba mu się w nowym domu, że tatę też polubił, zna się na samochodach, podarował mu śrutówkę i mają zapolować na oposy. Lecz gdy poprawiał koślawe litery, przyszło mu do głowy, że niemal wszystko, co napisał, było kłamstwem, wielkim kłamstwem przelanym na papier „jak gęsty syrop”. Jak się później okazało ojciec Joela był sparaliżowanym człowiekiem, który nie mógł poruszać nawet powiekami. O tym, że trzeba go przebrać informował wypuszczając z dłoni na podłogę czerwoną piłeczkę. Pan Sansom był tylko parą obłąkanych oczu. Joel czuł, że padł ofiarą perfidnego życiowego żartu, że za jego plecami uknuto jakiś spisek. Nie wiedział tylko, kogo lub co ma obwiniać. Czuł się odtrącony, pozbawiony tożsamości, jak „chłopiec, wykuty z kamienia i posadzony na przegniłym pniaku”. W myślach Joela nie było modlitwy; właściwie nie było niczego, co można by uchwycić w sieć słów, bo – z jednym wyjątkiem- wszystkie jego modlitwy z przeszłości sprowadzały się do prostych, konkretnych próśb: „Boże, spraw, bym dostał rower, bym dostał scyzoryk o siedmiu ostrzach, pudełko farb olejnych”. Lecz jak teraz w tym wypadku można poprosić o coś tak nieokreślonego, tak nic „nieznaczącego” jak to: „Boże, spraw, by mnie kochano?”.
                
                       Tydzień późnej, w szare i osobliwe chłodne popołudnie, Jezus Gorączka umarł. Ludzie opowiadali, że Pan Bóg opowiedział mu przed śmiercią coś śmiesznego, bo skonał wstrząsany napadem wariackiego chichotu. Przeniesienie cedrowej trumny okazało się mozolnym zadaniem; w końcu przywiązali ją liną do Johna Browna, a stary muł powlókł się nad mogiłę. Jezus Gorączka by się bardzo ucieszył, ze swej ostatniej drogi- mawiali przybyli na pogrzeb żałobnicy, których można było policzyć na palcach u jednej ręki-, ponieważ tak bardzo kochał swego najwierniejszego muła. Na domiar złego człowiek, który przez ponad sto lat był mieszkańcem tak zamkniętego świata i który zasługiwał na większy hołd poszedł do nieba głową w dół, ponieważ opuszczana do grobu trumna się wywróciła.
             
                        Truman Capote w książce „Inne głosy, inne ściany” opisuje dojrzewanie trzynastoletniego chłopca bez rodziców w otoczeniu obcych, dziwnych i zwariowanych ludzi. Chłopiec doznaje we czesnym etapie rozwoju żałoby, ciągłych rozczarowań. To ciągłe zderzanie się z rzeczywistością wpływa na jego rozwój emocjonalny. Od początku otoczony jest kłamstwem, bo kiedy widzi niepełnosprawnego, żyjącego niczym roślina ojca zastanawia się, kto w takim razie napisał w jego imieniu list do ciotki Ellen i w jakim celu? W tym środowisku otaczają go dziwni, zagubieni ludzie: niepełnosprawny ojciec, kuzyn Randolph o biseksualnych skłonnościach czy koleżanka Idabel z zaburzeniem tożsamości płciowej.  W wyniku rozczarowań związanych z przyjmowaniem pomysłów i postaw innych ludzi, Joel zaczyna aktywnie poszukiwać tego, co jemu odpowiada, co jest zgodne z jego własnymi przemyśleniami. Czy wyjdzie mu to jednak na dobre?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz