„Plugawy ptak nocy”
José Donoso
Autor/ (ur. 5
października 1924 w Santiago, zm. 7 grudnia 1996 tamże) – chilijski pisarz,
współtwórca boomu na literaturę iberoamerykańską.
Tematyka/ "Plugawy ptak nocy" to niesamowita powieść. Książka, która przenosi nas do innego świata, mimo
że jej akcja dzieje się w rzeczywistości nam współczesnej. To książka o śmierci,
o brzydocie, o starości, naturalistyczno-turpistyczna w swej wymowie, z bardzo
ciekawą narracją, przypominającą strumień świadomości, tak typową dla nurtu literatury
iberoamerykańskiej. Pierwsze strony powieści są mało
zachęcające - stanowią one opis pogrzebu jednej z pensjonariuszek domu dla
starych kobiet. Jednakże stopniowe zagłębianie się w fabułę i przenikanie do
świata staruch, Iris, Olbrzyma i Głuszka powoduje, że nie można się oderwać od
tej książki. Ponadto fascynujący jest jej język, miejscami wulgarny,
odpychający, a innym razem mający w sobie coś z sacrum. I ta baśniowość,
ciągłe powracanie do legend, historii, zabobonów, liczne retardacje - to
wszystko przesądza o niesamowitym klimacie tego dzieła.
Główny motyw/ Sześć
staruch tworzy rodzaj sanhedrynu. Są wtajemniczone w odmienny stan jednej z
sierot, Iris. Oczekują na przyjście dziecięcia z dziewicy. Ich powiernikiem
jest Głuszek, klucznik domu. Jose Donoso pisze o wiecznej kobiecości, o
wiecznym macierzyństwie, o wiecznym potwornieniu świata i odwiecznej tęsknocie
do pełni, do przekroczenia granicy własnego ciała, do życia w kilku czasach
równocześnie. Autor opisuje nie tylko swoje udręki. Obsesją literatury
chilijskiej, argentyńskiej i meksykańskiej jest poszukiwanie owej utraconej
ongiś tożsamości. Rozpoznać siebie w muzeum szaleństwa, w galerii mitów, w labiryncie
wszelkich możliwości można tylko - to podpowiada nam autor książki „Plugawy ptak nocy” - jeśli zbadamy
dziesiątki możliwych wariantów: losu człowieka, bytowania karła, umierania
legendy, powstawania rzeczywistości skarlałej ze snów o spełnieniu.
Nieludzkiego z ludzkiego. Donoso rozpoczyna powieść obrazami rozpadu i śmierci.
Zamyka - sceną unicestwienia, palenia resztek czegoś, co przypomina kształt
ludzki. Widzimy śmierć narratora, którego nigdy nie było. Donoso zamyka krąg
czasu, krąg, w którym stale przenikają się twarze i maski.
Cytaty z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„(…) w tej staruszce było więcej zakamarków niż w całym
Domu (…)”.
„(…) złe czasy rodzą paskudne myśli (…)”.
„(…) dzisiejsze dziewczyny to zachodzą [ w
ciążę] od samego widoku spodni”.
„Olbrzymia jest siła strachu”.
„Bo dobrze jest płakać i lamentować w czasie pogrzebów, tak
jak dobrze jest radować się w czasie narodzin”.
„(…) ludzie mają wiele przeznaczeń (…)”.
„(…) bo cóż można stracić, skoro nie ma się nic godnego
czyjejkolwiek zazdrości…”.
„(…) łóżka świadków zawsze są samotne (…)”.
„Ostatecznie w najlepszych rodzinach zdarzają się wariaci,
potwory albo degeneraci”.
„Plugawy
ptak nocy”
to dziwna, „pokręcona”, prześladująca czytelnika, nieprzyzwoita książka! To
jedna z najtrudniejszych powieści, jakie dotychczas czytałem. Były chwile,
kiedy czułem, że mogę się z nią połączyć, ale przez większość czasu miałem
wrażenie, że unoszę się w groteskowym koszmarze, z zamurowanymi oknami i
drzwiami, nie mogąc znaleźć drogi wyjścia. Jeśli przez przypadek zostałem
brutalnie -od nowa- „wrzucony” w rzeczywistość, zmuszało to mnie do całkowitej
fascynacji, aby wrócić i sprawić, żeby mój mózg od nowa zmieniał się w „papkę”.
Z każdego niemal rozdziału można było usłyszeć, „jak ta książka oddycha”, jak
zmieniający się kształt bytu „zawinięty” jest starannie w kilka warstw
fantasmagorii.
W którym momencie powinienem zacząć recenzję o „Plugawym ptaku nocy”?
To, czego doświadczyłem od samego początku, było głębokim zamętem. Nie mogłem
zrozumieć, kim byli ci ludzie, którzy między sobą prowadzili dialogi, kto był
narratorem? Stopniowo, z długopisem i papierem w dłoni, zacząłem wędrować przez
tę gęstą i chaotyczną książkową „dżunglę” niedomówień i niejasności.
Bohaterem książki jest Humberto Peñaloza, który żyje (lub lepiej powiedzieć,
chowa się) w Domu Duchowych Ćwiczeń „Zwiastowania” w Chimba, pod prowizoryczną
osobowością - El Mudito. Był sekretarzem Jerónimo Azcoitía, senatora, który
pochodził z zamożnej, starej rodziny, która założyła Dom. Książka
„zamieszkiwana” jest przez całą obsadę postaci, ja wymienię tylko kilka: Inéz
Azcoitía, żona Jerónimo; Iris Mateluna, sierota żyjąca w Domu, która w pewnym
momencie jest uważana za ciężarną; Peta Ponce, pielęgniarka Iris; Chłopiec-
potworny syn. Szczerze mówiąc, to wyliczenie stanowi niesprawiedliwość wobec
ogromnej złożoności książki, jest mdłe i bezpłodne, tak jak książka jest bogata
i pełna znaczenia. Narrator jest wszechwiedzący, wszechobecny, podszywa się pod
niemal każdą postać tej książki, czasami w trakcie tego samego zdania. Punkt
widzenia przesuwa się gwałtownie, niczym promień światła odbijający się od
szorstkiego kryształu. Po pewnym czasie zacząłem szybciej reagować na zmiany
zachodzące w książce, co było wielką ulgą. Książka wydaje się być rzędem
pustych domów, opustoszałym miejscem w filmie, w którym pojedynczy szalony
dozorca wchodzi do nich przypadkowo i na chwilę napełnia je życiem.
Tak jak głos
narratora przechodzi od jednej postaci do drugiej w chaotyczny sposób, tak też
również osobowości bohaterów podlegają kilku zmianom: w całej książce grają
różne role, tak jak w zwielokrotnionym jednoosobowym serialu. Nie jest to
radykalna transformacja, jest po prostu postrzegana, jako taka: na przykład
Humberto Peñaloza jest z kolei biednym i niejasnym młodym człowiekiem,
nieudanym pisarzem, „potworem” poprzez swoją normalność, pośród zdeformowanych
ludzi, niemych i głuchych, siódmą starą kobietą pozbawioną seksu, chłopcem, który
się kurczy. Postacie
zmieniają także swoje cechy - Jerónimo kradnie rany Humberta, podczas gdy tan
kradnie potencję Jeronima. Inés Azcoitía naśladuje głosy otaczających ją osób,
podszywając się pod nie. Przeszłość i teraźniejszość wydają się współistnieć,
tak jakby ręce wiedźmy myliły czas, łamiąc linię i układając segmenty
równolegle.
Na zarysowany powyżej
charakter dzieła decydujący wpływ ma bez wątpienia osoba Głuszka alias Humberto
Peñaloza będącego głównym bohaterem i jednocześnie porte parole Donoso. To
szaleniec, schizofrenik cierpiący na manię prześladowczą i rozpad osobowości.
Jego umysł produkuje dwie rzeczywistości. Jego ojciec był człowiekiem mającym
obsesję na punkcie niskiej pozycji rodziny, uwidaczniało się to w zazdrości o
tytuł szlachecki i wyższą pozycję. Bycie „kimś” oznaczało dla niego zajęcie
znaczącej pozycji w społeczeństwie. Społeczne hierarchie były przez niego mylone
z samą egzystencją. W rozmowie z ojcem Humberto mówi: "Przysięgam, że będę kimś”. Jego pragnienie materializuje się
w postaci olbrzyma, wielkiej groteskowej maski noszonej przez „anonimowego”
mężczyznę. Jest to imponujący i pusty artefakt, ale dzięki temu zyskuje „obecność”.
Użycie tej maski nadaje mu definicję, ale z kolei pozbawia go całej
indywidualności. Wniosek, który wyłania się z tej „gry” z użyciem maski, jest
taki, że widoczność społeczna oznacza wyrzeczenie się swojego „Ja”. Motywy
masek, kostiumów i szaleństwa pojawiają się często w całej książce Jose Donoso.
Można pokusić się o stwierdzenie, że autor zafascynowany jest transwestytyzmem.
Brak pokrewieństwa i statusu społecznego, powoduje, że
Peñaloza żyje w desperackim poszukiwaniu widoczności, ale kiedy widoczność jest
tylko wynikiem wizji innych, wewnętrzna Jaźń nie istnieje. Jednostka jest
zanurzona w rodzaj abstrakcji. W tym kontekście symboliczne zniszczenie maski Gianta
oznacza odmowę istnienia, która zależy od sankcyjnego spojrzenia innych.
W pierwszej części Humberto Peñaloza jest niemym służącym w Domu Ćwiczeń
Duchowych „Zwiastowanie” w Chimbie, zamieszkałym głównie przez stare kobiety. W
drugim świecie (uprzedzając – chyba ciekawszym) jest niespełnionym pisarzem
Humbertem Peñalozą, służącym senatora Hieronima de Azcoiti, zatrudnionym, jako
nadzorca w raju wynaturzeńców – miejscu utworzonym przez wyżej wymienionego dla
Boya, upragnionego, niemniej potwornego potomka w celu zapewnienia mu
odpowiedniej przestrzeni życiowej. W konsekwencji powieść koncentruje się
przede wszystkim na problematyce utraty tożsamości, rozpadu osobowości oraz
nieświadomej, nieuniknionej deformacji „własnego ja” przez koegzystencję z
innymi ludźmi oraz tzw. okoliczności zewnętrzne, zaś cała książka staje się
podróżą przez splątany labirynt świadomości, rodzenia się i umierania, w którym
wieczne sąsiaduje z chwilowym, a sacrum z profanum. Biologiczna ewolucja,
jakiej doświadcza Humberto w swoim halucynacyjnym stanie, odpowiada postępowi,
który przenosi go z tradycji do potworności, od akceptacji siebie do
przestępstwa. Ta artykulacja ciała i historii w powieści Donoso przywołuje
równanie, które Foucault ustanawia między analizą fizjologiczną a analizą
historyczną.
Oba wykreowane przez
autora-głównego bohatera światy są nie tylko komplementarne wobec
rzeczywistości zewnętrznej, lecz odpowiadają sobie nawzajem. Mistrzostwo umiejętności
pisarskich Donoso najbardziej uderza właśnie w tym miejscu, na poziomie kreacji
dwóch wzajemnie warunkujących się rzeczywistości wewnętrznych i kompozycji,
która przy dużych walorach artystycznych wydaje się być zarazem bardzo
prawdopodobna psychologicznie. W obu domach, w obu zamkniętych społecznościach
zachodzą analogiczne wydarzenia. Bohaterowie nie mają inicjatywy ani decydującej
kontroli nad przyszłością swojego życia. Cała inicjatywa przypada na czas przygody
i wypadkową zdarzeń: rzeczy dzieją się ludziom wręcz nieprzewidywalnie.
Zdarzenia występują w sposób irracjonalny, a zatem może to być jedyne badanie
lub antycypacja, magiczna siła natury, wróżbiarstwo, mity i wierzenia. Kryzys
tożsamość głównego bohatera najwyraźniej uwidacznia się w akcie seksualnym, w
którym uczestniczy w masce, przebrany za kogoś innego. Pożądanie staje się
destrukcyjną siły pchającą go do ostatecznego utożsamienia się z kimś innym,
założenia maski i metamorficznego bycia nie sobą. Utrata tożsamości ukazywana
jest, jako proces następujących kolejno permutacji osobowości, podczas których
odautorskie ja ulega coraz głębszej destrukcji. Akt seksualny staje się aktem
prokreacji, a powieść tym samym wkracza w odwieczny porządek rodzenia i
umierania. W obu przypadkach obserwujemy transformację głównego bohatera w
dziecko. Szczególnie szokuje jego przemiana w Rinconadzie: w świecie potworów
normalność jest potworna - zdegenerowany Boy staje się centralnym punktem
odniesienia i wartościowania, zaś główny bohater potwornieje w oczach własnych
i najbliższego otoczenia. W obu przestrzeniach krąg mitu wprowadza legenda o
Błogosławionej i jej żółtej suce. Odpowiednikiem tej relacji na planie
fabularnym wydaje się być relacją zachodzącą pomiędzy Iris, a starą służącą,
wiedźmowatą Petą Ponce. Ona wraz z odpowiadającym jej na tej płaszczyźnie
Hieronimem odpowiadają za pojawiającą się w głównym bohaterze manię
prześladowczą, który czuje z ich strony permanentnie narastające zagrożenie, aż
do całkowitego zaanektowania i rozpadu jego osobowości. Oba światy kończy
wreszcie destrukcja (lista analogii jest bardzo duża i niestety jeszcze
bardziej skomplikowana). Narracja jest jak groteskowy koszmar z
sprzecznościami, skrzyżowaniami tożsamości, mitów... W atmosferze halucynacji
potwory i zniedołężniałe istoty poruszają kwestie dekadencji, przetrwania,
magii, frustracji, marginalizacji, obsesji, izolacji społecznej, gdy pozory już
nie działają. Innym tematem książki jest świat magii, mitów i legend, począwszy
od legendy o Błogosławionej Inez i żółtego psa, który wcielił się jej nianię,
jest to kontynuacja chilijskiego mitu imbunche dziecko, które od wczesnych miesięcy
swego życia blokuje wszystkie otwory ciała.
Kiedy fundowano
kapelanię, nikomu nie przyszło do głowy, że pewnego dnia może zabraknąć
mężczyzny, nosiciela i spadkobiercy rodzinnych praw, bowiem dzieci płci męskiej
było- jak stwierdzały akta epoki- dziewięcioro wszyscy pożenili się, i wszyscy
mieli wielu synów, wnuków i prawnuków. Jednak od XVIII wieku, niby jakieś
przekleństwo, rodziły się u nich przeważnie kobiety, piękne, bogate i pełne
cnót, które wychodziły za mąż szybko i dobrze, łącząc ich z całą ówczesną
socjetą, ale one to rządziły zgromadzoną wokół „ognia” rodziną, one manewrowały
„cienkimi nitkami” oplatając mężczyzn siecią szeptów i półsłówek. Dyskretne
kobiety w milczeniu przesuwały się w swoim świecie: szycia, służby, chorób,
odwiedzin, kościoła, z oczami spuszczonymi na kolorowe nitki jedwabiu na
tamborkach, podczas gdy ostre głosy męskie podnosiły się w dyskusjach o czymś,
czego nie rozumiały ani nie chciały rozumieć.
Całą książkę przenika
legenda o „Błogosławionej Inez”, która w XVIII wieku, jako córka potężnej
rodziny z Ameryki Południowej nagle i tajemniczo została zamknięta w klasztorze,
specjalnie dla niej zbudowanym na terenie majątku rodzinnego, ponieważ
wierzono, że jest albo wiedźmą, albo świętą, albo może jednym i tym samym w tym
samym czasie. Niektórzy twierdzili, że widzieli ją pod postacią straszydła ze
straszliwą głową z uszami, z nietoperzymi skrzydłami latającą w powietrzu w
księżycowe noce; inni natomiast przypomnieli sobie, jak przez swoją pobożność,
cudem uratowała klasztor przed zniszczeniem podczas trzęsienia ziemi. Inez miała
dziewięciu braci, jednak to ona była jasnością oczu dziedzica. Dziewczynka była
roześmiana, o włosach niby dojrzałe zboże, a taka robotna, że w całej okolicy
znana była ze swych domowych talentów, tych odwiecznych kobiecych zajęć
nauczyła się od pewnej staruszki o pokrytych brodawkami rękach, która była jej
piastunką od dziecka, bowiem matka obumarła ją, wydając na świat. Może z racji przywilejów, z których niańka
korzystała dzięki więzom łączącym ją z dziewczynką miejscowi chłopi znaleźli
łatwe wytłumaczenie dla tylu nieszczęść i trzeba było na kogoś zrzucić winę, „a złe czasy rodzą paskudne myśli”. Czy to stajenny powiedział ogrodnikowi, żonie
lub siostrzenicy kowala nie ważne, chłopi roznosili plotki o Inez, że wraz z
piastunką są wiedźmami. To one były wszystkiemu winne, bo dziewczynka była
czarownicą i czarownicą była jej niańka, która prócz niewinnych kobiecych
zajęć- jak smażenie konfitur i prowadzenie domu- wtajemniczyła małą w inne sprawy.
Z pewnością była opętana, tak jak wszyscy w tej książce. Bracia doszli do
wniosku, że przeczekawszy dla zmylenia oczu parę dni należy pozbyć się jakoś
piastunki, jeżeli bowiem ktoś jest winien, to ona: ona rzuca na dziewczynkę
swój niepewny cień. Zresztą jakież miało znaczenie poświęcenie nieznanej
staruchy, jeżeli w ten sposób cała sprawa „wypłynie na czyste wody”? Plotka
okazała się prawdą!
Legenda o Inez sprawiła, że
bohaterowie żyli jej paradoksalną historią. Rzeczywiście, można powiedzieć, że
prawdziwym przedmiotem tej książki jest sens życia: nadawanie sensu swojego
życia poprzez legendę, kobietom przez mężczyzn, „staruch” przez zużyte
przedmioty, biednym przez bogatych, bogatym przez odrzucenie biednych, pamięci
przez niezrealizowane pragnienia. Fabuła jest jedną wielką łamigłówką z
wszystkim, od „zielonych wymiocin” do romansu, od magii po morderstwo, często
dziwaczne, ale zawsze - bo Donoso jest opętany zadziwiająco zwinną wyobraźnią -
zainwestowaną żywą, niemal taneczną rzeczywistością. Nawet sama sceneria to
rodzaj labiryntu w labiryncie.
Nie było tajemnicą, że wielu młodych niemających ani stosunków, ani
pieniędzy, ani rodziny, ani prezencji, młodych o pochodzeniu nijakim,
groteskowych nazwiskach chciało za wszelka cenę przeskoczyć barierę klasową i
stać się kimś innym, wymykając się z kręgów ludzi „bez twarzy”. Świat tych
innych, tych, którzy byli kimś, ludzi z natury rzeczy znanych, zachowywał dla
nich magiczne proporcje, niebywały wydźwięk. Takim człowiekiem był właśnie
Humberto Peñaloza, który już, jako mały chłopiec chciał być tym „kimś”. Pewnego
ranka, kiedy ojciec prowadził go za rękę prze centrum miasta, pokazał mu
bogatego, dystyngowanego człowieka, tym człowiekiem był Hieronim ojciec Iris.
Chłopiec przysiągł sobie, że kiedyś połączy się z tą rodziną. Po latach, kiedy
Humberto pracował dla Domu Duchowych Ćwiczeń „Zwiastowania”, w którym
przebywała niepełnosprawna Iris, wsunął na swoją głowę maskę przypominającą
wielką głowę, przepchnął ją do muru, padli na murawę… Iris zaszła w ciążę.
Humberto Peñaloza całe życie był pogrążony w obserwacji tej
nieprzekraczalnej bariery, która odgradzała go od możliwości bycia kimś.
Podniecony tymi wszystkimi tęsknotami, które choć na chwilę miały zostać
zaspokojone, gdy dostał to „szlacheckie przebranie”, ten nowy „strój” miał
otworzyć mu okno na nieznane „pejzaże”, wśród których wszystko mogło się
przydarzyć. Ciąża Iris, choć poczęta w sposób naturalny dla starych kobiet z
Domu Duchowych Ćwiczeń „Zwiastowania” była niepokalanym poczęciem.
Co zaszło w rzeczywistości? Pod koniec osiemnastego wieku bogaty
właściciel ziemski baskijskiego pochodzenia, ojciec dziewięciu synów i córki
jedynaczki, opuszcza swoje majętności na południe od rzeki Maule, aby zamknąć
córkę w klasztorze, równocześnie fundując kapelanię związaną z rodziną
Azcoitia. Oto historia, ale, dla jakich przyczyn ojciec uwielbiający swą córkę,
wdowiec, niemłody już, zamykałby jedynaczkę na zawsze w klasztornych murach? Dlaczego
usiłuje karać ją, jako czarownicę, skoro czarownice nie istnieją, tak jak nie
istnieją inne demony? Czy po to ukarał niańkę, aby lud nadal wierzył w te
opowieści, w te maski strachu? Po co budować specjalny Dom i zamykać w nim
dziewczynkę, jeżeli jest prawdą, że nawiedziły ją mistyczne ekstazy i był w
niej materiał na błogosławioną, która mogła i powinna świecić przykładem?
Inez de Azcoitia nie była ani czarownicą, ani
świętą. Wszystko to jest o wiele prostsze. Dorastająca dziewczynka, zamknięta
na zapadłej wsi osiemnastego wieku, do której może wiodły ścieżki, ale na pewno
nie trakty, samotna na tej dziewiczej ziemi zaludnionej tylko przez zwierzęta i
awanturników, zakochała się w jakimś młodzieńcu, może delikatniejszym, może
piękniejszym, może po prostu czyściejszym niż jej bracia i ojciec. Kryta przez
starą, w jej przypadkowej roli stręczycielki, niezdolnej ukochanemu dziecku
niczego zabronić, miała romans z chłopcem, którego niańka jej przyprowadziła,
może był to sąsiad, może jakiś chłopak z fermy, może koniuszy, to nie ma
znaczenia. Czy to nie poród córki zakryło szerokie ojcowskie ponczo,
przysłaniając zbyt szerokie otwarte drzwi rzeczywistości. Czy nie zwrócił on
umyślnie furii swych podwładnych przeciw starej, by wykończyli ją, jedynego
świadka całej tajemnicy? Czyż nie, dlatego wyrwał swą córkę z życia, by
zamknięta w tym Domu odpokutowała ów zwykły grzech, rodząc legendę zamiast
odkryć prawdę? A tak ojciec okrył legendą córkę, fundując kapelanię; nie ma
„plamy”; nie ma syna; i nigdy go nie było i nigdy go nie będzie. A skoro Inez
nie ma syna, jest rzeczą jasną, że nie ma i ojca ani żadnej zemsty nad tym
ojcem. Kompletne milczenie kacyka, który nie powierzył sekretu nawet własnym
synom, bo nie zrozumieliby zemsty utkanej tak cienko, polegającej po prostu na
zaprzeczeniu istnienia, unicestwienia owego nieszczęsnego, nieśmiałego ojca,
który uciekł, zanim go tych dziewięciu „dzikusów” zabiło; ale oni go nie
zabili, bo go nie gonili, bo go nie było. Inez wstępuje do klasztoru, jest
cnotliwa i czysta, nic, absolutnie nic się nie stało… Kacyk pozbył się wnuka,
podrzucając go do domu jakiegoś chłopa, w której ze swych daleko położonych
posiadłości, gdy ją mijali w czasie podróży do stolicy.
Realizm magiczny stał się etykietką, która na stałe przylgnęła do literatury
latynoamerykańskiej. Była w tym określeniu intrygująca - nomen omen - magia,
która zwracała na nie uwagę i czyniła zeń znakomite narzędzie marketingowe.
Pisarze z Ameryki Południowej posługiwali się jednak tą nazwą niechętnie albo
wcale. Na przykład wspomniany Jose Donoso, autor jednej z najważniejszych
powieści latynoskiej eksplozji, "Plugawy
ptak nocy", pisząc w 1971 r. książkę eseistyczną "Moja osobista
historia boomu" nie użył go ani razu. Autorzy latynoscy zdawali sobie
sprawę z tego, jak różna jest ich twórczość i że tylko słowo boom opisuje siłę,
z jaką wdarli się na światowe salony literackie. Dzisiaj Jose Donoso jest pisarzem
zapomnianym, jak wiele innych gwiazd tamtych lat. Myślenie magiczne za sprawą
popularności New Age upowszechniło się i nie jest ciekawostką literacką.
Rozmaite nacje powielały pomysły Latynosów, a gdy coś jest powielane masowo, to
najczęściej komercjalizuje się i trywializuje. Podczas siedmiu lat, które
Donoso poświęcił na napisanie powieści, jego sytuacja psychiczna odpowiadała stanom,
jakie przechodzi główny bohater. Autor doświadczał paranoi, halucynacji,
rozdwojenia jaźni, co doprowadziło go do targnięcia się na własne życie. „Plugawy ptak nocy” jest powieścią o
metamorfozie w różnych punktach widzenia od scenarzysty, który gromadzi w sobie
swoje postacie, świat własny, deliryczny, barokowy, chaotyczny, prowadzący
zarówno do czarnych obrazów Goi, jak i do refleksji myśli schizofrenicznej w
mrocznej i brudnej atmosferze życia ludzkiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz