„Serca Atlantydów”
Stephen King
Autor/ (ur. 21 września 1947 w Portland) – amerykański pisarz
specjalizujący się w literaturze grozy. W przeszłości wydawał książki pod
pseudonimem Richard Bachman, raz jako John Swithen. Jego książki rozeszły się w
nakładzie przekraczającym 350 milionów egzemplarzy, co czyni go jednym z
najbardziej poczytnych pisarzy na świecie.
Tłumaczenie/ Maciejka Mazan, Arkadiusz Nakoniecznik
Tytuł oryginału/ en-us Hearts in Atlantis
Tematyka/ Stephen King proponuje czytelnikom pięć wypraw w
niezbyt odległą przeszłość: lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte. Senna
atmosfera amerykańskich prowincjonalnych miasteczek, zwyczajne troski i radości
zwyczajnych ludzi, mało ważne wydarzenia, owocujące mało istotnymi
konsekwencjami... Nie dajmy się jednak zwieść pozorom: spokój jest tylko
udawany, a zwyczajność powierzchowna. Pod cienką warstwą spokoju kipią
niebezpieczne namiętności, uważny czytelnik bez trudu zaś ułoży z
porozrzucanych przez autora fragmentów i wskazówek obraz co najmniej równie
mroczny i groźny jak te, które mistrz literatury grozy kreślił w swoich
wcześniejszych, bestsellerowych powieściach.
Główny motyw/ „Serca Atlantydów” to zbiór opowiadań i noweli
(którymi są dwa pierwsze utwory), dość ładnie połączonych ostatnim, krótkim
tekstem – traktować trzeba go raczej jako epilog niż opowiadanie. Wszystkie
historie toczą się w innych latach i mają inny charakter. Pierwsza nowela –
„Mali ludzie w żółtych płaszczach” opowiada o przyjaźni chłopca (Bobiego
Garfilda) i starego człowieka – Teda Brautigana. Ted obawia się tytułowych
małych ludzi w żółtych płaszczach i prosi właśnie Bobiego o to, by ten szukał
ich śladów w sąsiedztwie. Kolejne opowiadanie to „Serca Atlantydów”. Opowieść o
grupce studentów, którzy przegrywają swoje życie w akademickiej świetlicy,
grając w kierki. Kolejno popadają w nałóg, przegrywają pieniądze, opuszczają
się na studiach i w rezultacie są z nich wyrzucani. Następne dwa opowiadania w
zbiorze to „Ślepy Willie” i „Dlaczego jesteśmy w Wietnamie”. Oba opowiadają
historię weteranów wojny wietnamskiej i w bardzo wymowny sposób prezentują
jakie losy czekały bohaterów tej wojny. Wojna jest w tej książce grozą, która
dotknęła całe pokolenie ludzi i całe społeczeństwo. Ostatnie opowiadanie to
„Zapadają niebiańskie mroki nocy” – akcja opowiadania rozgrywa się w 1999 roku.
Króciutka historia, będąca niejako epilogiem wszystkiego, o czym przeczytaliśmy
wcześniej. Znów wracamy do Bobby'ego, który po latach, jako dorosły człowiek,
wraca do miasteczka swojego dzieciństwa, aby rozliczyć się z przeszłością.
Zgrabne podsumowanie całości.
Cytaty z książki charakteryzujące
problematykę utworu:
„Czy można rozpaczać z powodu straty kogoś, kogo
ledwo się pamięta?”.
„Życie nie jest sprawiedliwe”.
„Jeśli zdecydowała się komuś przylepić naklejkę z
napisem ZŁY, używała najmocniejszego dostępnego kleju”.
„Najistotniejsza była świadomość, że jest się
kochanym jedynie trochę, i pragnienie ocalenia za wszelką cenę tej odrobiny
uczucia”.
„Ten pocałunek stał się wzorem, z którym miał już
zawsze porównywać inne pocałunki – i stwierdzać, że żaden nie może się z nim
równać”.
„Wszystko jest legalne, dopóki człowieka nie
przyłapią na gorącym uczynku…”.
„W kartach jak w życiu: mężczyzn często dzieli
kobieta”.
„Ufam mu na tyle, na ile sam mogę przesunąć
fortepian”.
„Niekiedy wydawało mu się, że życie byłoby znacznie
ciekawsze, gdyby toczyło się według jakiegoś scenariusza”.
„Przyjaźń polega również na uszanowaniu
prywatności”.
„Ten świat to paskudne miejsce”.
„Niemal zawsze wiemy, co jest dla nas najlepsze,
ale czasem wiedza wydaje się bardzo blada w porównaniu z namiętnością. Smutna
prawda”.
„Nawet jeśli się pasa świnie, należy się dobrze
prezentować”.
„Fajna chwila, kiedy tak spoglądaliśmy na siebie
przez płomyk zapalniczki Zippo. Nie tak słodka jak pocałunek, ale miła”.
„(…) był to uśmiech, o którym można myśleć w środku
nocy, obudziwszy się z głębokiego snu”.
„Miłość nie trafia się często”.
„Czas mija, Atlantyda coraz głębiej osuwa się w
głąb oceanu, a człowiek nabiera tendencji do romantyzmu. I mitologizowania”.
„Był to świat, w którym słowa mogły jeszcze
szokować”.
„(…) noc, kiedy kochaliśmy się przy starych
przebojach, jest już dla niej historią starożytną”.
„Szacunek do pracy i miejsca pracy zaczyna się od
szacunku do samego siebie”.
„Nie pyta, dlaczego tak jest. Dobrze sobie radzi w
życiu bez żadnych pytań i nie chce tego zmieniać”.
„A może tylko dlatego, że kiedy ktoś umiera,
myślisz o przeszłości, przeszłości, pieprzonej przeszłości”.
„Niektóre wspomnienia przyklejają się do człowieka
i nie chcą się odczepić”.
„Co dobrego jest w dzieciństwie, skoro prowadzi to
do takich rzeczy? Zły wzrok i złe ciśnienie to jedno, złe idee, złe marzenia i
zły koniec to coś zupełnie innego. Po jakim czasie ma się ochotę powiedzieć do
Boga: oj, już byś dał spokój”.
Książka Stephena Kinga „Serca
Atlantydów” to głębokie zanurzenie (się) autora w pokolenie zaangażowane w
wojnę w Wietnamie. King wielokrotnie nawiązuje do tego pokolenia i Ameryki z
tego okresu, porównując do zaginionego miasta Atlantydy. W jednym z fragmentów
King odnosi się nawet do samej wojny, jako „apokaliptycznego tonącego
kontynentu". Te historie obejmują lata 1960-1999 i wszystkie są połączone
uczuciami, i powtarzającymi się w kolejnych opowiadaniach bohaterami. Pierwsze
dwie historie opowiadają o zbliżającej się wojnie, podczas gdy ostatnie trzy
próbują radzić sobie z następstwami, jakie przyniósł konflikt wietnamski.
Wszystkie opowiadania są pięknie napisane, jest to naprawdę jedna z najlepszych
książek Stephena Kinga.
Pierwsza historia w kolekcji „Mali ludzie w żółtych płaszczach" to piękna opowieść o dojrzewaniu. Tutaj King przedstawia czytelnikom wszystkich głównych bohaterów, których obserwujemy w dalszych częściach powieści: Bobby Garfield, Carol Gerber, John Sullivan (Sully-John), William (Willie) Shearman i Ted Brautigan. Bobby mieszka z matką i przyjaźni się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi, Carol i Sully-Johnem. Starszy pan, Ted, wprowadza się do mieszkania nad pokojem Bobby’ego. Ted i Bobby wkrótce stają się przyjaciółmi. Ted „zatrudnia” Bobby'ego, aby czytał mu gazety i wypatrywał „niskich mężczyzn w żółtych płaszczach”, a także innych znaków, mogących świadczyć o ich przybyciu. Dowiadujemy się, że Ted jest „łamaczem", a „mali ludzie w żółtych płaszczach” ścigają go, ponieważ może pomóc zniszczyć belki podtrzymujące ciemną wieżę, ogniwo wszechświata. W każdym razie Bobby kocha Teda, uczy się od niego bycia mężczyzną i traktuje go jak ojca. Kiedy Ted musi odejść pod koniec opowiadania, Bobby nie przyjmuje tego dobrze. Na ostatnich kilka stronach, obserwujemy, jak Bobby zmienia się ze słodkiego młodego chłopca we wściekłego nastolatka.
Tytułowa historia z kolekcji to „Serca Atlantydów". Wydaje się prawie jak historia non-fiction. W tej historii bohaterem jest Pete Riley i to z jego perspektywy widzimy pierwszy rok na Universytecie Maine podczas początków konfliktu w Wietnamie. Pete ma wielu przyjaciół na swoim roku, jednym z nich jest Ronnie Malenfant, ta postać pojawia się również w kolejnych dwóch historiach. Kolejną jest Carol Gerber. Tak, ta sama Carol Gerber z opowiadania „Mali ludzie w żółtych płaszczach”. Carol i Pete stają się sobie bliscy, jednak ona rezygnuje ze studiów na dobre podczas przerwy na Święto Dziękczynienia, aby w ten sposób zaprotestować przeciwko wojnie w Wietnamie. Ronnie sprawia, że koledzy z akademika uzależniają od gry karcianej zwanej Hearts. Pierwszoklasiści mają taką obsesję na punkcie tej gry, że ponad połowa z nich wylatuje ze studiów. Staje się to dla nich problemem, ponieważ jeżeli przerwali studia, mogą zostać powołani na wojnę. Pod koniec semestru Pete i jego najlepszy przyjaciel Skip błagają wykładowców o dodatkowe egzaminy, aby mogli zaliczyć semestr. Ich prośby działają, obaj chłopcy kończą pierwszy rok i z powodzeniem unikają powołania do wojska.
Opowiadanie „Ślepy Willie" przedstawia jeden dzień z życia Williego Shearmana, tak, Williego, który wspomniany jest już w opowiadaniu „Mali ludzie w żółtych płaszczach". Willie wychodzi z domu każdego ranka, udaje się do biurowca, gdzie pisze notatki, w których przeprasza Carol Gerber (tak znowu tą samą Carol) za pobicie jej, gdy byli dziećmi. Po wykonaniu tej czynności Willie przebiera się za niewidomego bezdomnego i żebrze o pieniądze. Willie jest weteranem wojny w Wietnamie. Walczył u boku Sully'ego-Johna (tak, ta sama postać) i Ronniego Malenfanta. Został odesłany do domu po tym, jak został częściowo oślepiony granatem błyskowym, kiedy ratował spod ostrzału ciężko rannego Sully-Johna w bezpieczne miejsce. Willie nie jest w rzeczywistości ślepy, tylko udaje, kiedy popada w jakieś kłopoty.
„Dlaczego jesteśmy w Wietnamie" opowiada o Sully-Johnie i jego życiu w powojennych czasach. Po tym, jak został ranny i uratowany przez Williego, Sully zaczyna widzieć ducha wietnamskiej kobiety, którą Ronnie zabił, najwyraźniej bez powodu. Wiele lat później Sully bierze udział w pogrzebie jednego ze swoich kolegów żołnierzy-weteranów i wraca do wspomnień podczas rozmowy ze swoim byłym dowódcą oddziału. Dyskutują o tym, że każdy z nich wrócił do domu okaleczony fizycznie i psychicznie, o rozpadzie ich związków, o umieraniu zbyt wcześnie, o nałogach, o nadużywaniu prozaku i traumie wojennej. Po pogrzebie, gdy utknął w korku w drodze do domu, Sully zauważa kobietę, która wygląda jak Carol Gerber. Sully spotykał się z Carol jeszcze przed studiami i widział jej zdjęcia w wiadomościach podczas antywojennych protestów. W jednym z artykułów wspomniano, że dom, w którym się znajdowała, spłonął. Sully zdaje sobie sprawę, że ta kobieta to nie jest Carol, nagle przypadkowe przedmioty zaczynają spadać z nieba, miażdżąc samochody i zabijając ludzi. Sully zostaje uderzony rękawicą baseballową, która należała do jego starego przyjaciela Bobby'ego Garfielda. Na ostatnich stronach tej historii, nie powiem dlaczego, Stephen King wyrywa nam serce.
„Niebiańskie odcienie nocy spadają" to ostatnia
historia z kolekcji, będąca swego rodzaju epilogiem. Bobby i jego matka
opuścili rodzinne miasto wkrótce po tym, jak zaaresztowano Teda. Po latach
Bobby wraca do rodzinnego miasta na pogrzeb. Ponownie odwiedza obszary wokół
domu, przywołując stare wspomnienia z dzieciństwa. Pewnego dnia gdy Bobby
siedział na ławce w parku, nagle podeszła do niego Carol. Bobby jest
zszokowany, ponieważ przypuszczał, że Carol nie żyje. Kiedyś przeczytał w
gazecie o protestach, podczas których dziewczyna zginęła. Podczas ich rozmowy
Bobby ujawnia, że dawno temu otrzymał paczkę od Teda. Paczka zawierała jego
rękawicę baseballową i wiadomość z informacją, że właśnie tego konkretnego dnia
po czterdziestu latach ma przyjechać do rodzinnego miasta. To spotkanie było lekko
podnoszące na duchu czytelnika, a jednocześnie bardzo smutne. Bobby i Carol to
nieliczni bohaterowie, którzy ocaleli z „Atlantydy”. King zatoczył w książce
koło... i to jest fenomenalne.
Chciałoby
zatrzymać się dłużej przy opowiadaniu „Mali ludzie w żółtych płaszczach”, które
zostało zekranizowane w reżyserii Scotta Hicksa w 2001 roku pod tytułem „Kraina
wiecznego szczęścia”. W rolę Teda wcielił się jeden z moich ulubionych aktorów
– Anthony Hopkins. „Mali ludzie w żółtych płaszczach” jest pierwszym
opowiadaniem ze zbioru „Serca Atlantydów”. Należy jednak wspomnieć, że ta
historia jest zarówno swoim początkiem i końcem, nawiązuje do ostatniego
opowiadania ze zbioru – „Zapadają niebiańskie mroki nocy”. Obecność Bobby’ego
Garfielda na pogrzebie dawnego przyjaciela – niejakiego Smutnego Johna staje
się pretekstem do wspomnień magicznego okresu dzieciństwa. W ten oto sposób
akcja przenosi nas do lat 60-tych, kiedy to do małego miasteczka o nazwie
Harwich przybywa wiekowy Ted Braughtigan. Mężczyzna szybko nawiązuje przyjaźń z
jedenastoletnim Bobbym, jednak Ted, jak się wkrótce okaże, wcale nie jest
zwyczajnym człowiekiem…
Początkowo Ted wydaje się wszystkim trochę dziwny. Wrażenie to
potęguje obsesja Teda, któremu wydaje się, że śledzą go „mali ludzie w żółtych
płaszczach". Ted jest jednym z Łamaczy, którzy mają zniszczyć
Promień, a co za tym idzie, unicestwić cały świat. Uciekł z miejsca, gdzie on i
jemu podobni byli przetrzymywani i wykorzystywani wbrew własnej woli. I tutaj
pojawiają się owi tytułowi „Mali ludzie” – ich zadaniem jest schwytać go i
zmusić do powrotu. Jest to tekst długi oraz ciekawy i wciągający zarazem – gdy
się zacznie czytać, to ciężko oderwać od niego wzrok. Akcja jest ciągła, można
się natknąć na sporo interesujących dialogów, poruszających wiele tematów (nie
tylko związanych bezpośrednio z fabułą – ten tekst miał być częścią powieści).
Genialna jest także kreacja głównego bohatera, Bobbiego. Początkowo przeciętny
nastolatek, któremu jednak w krótkim czasie dane jest przeżyć więcej, niż innym
w ciągu całego życia. Autor w iście mistrzowski sposób ukazuje nam jego
psychikę – to, w jaki sposób myśli, podejmuje decyzje, czym się kieruje przy
wybraniu takiej, a nie innej drogi, czy w końcu jaki wpływ będzie miało na
niego w przyszłości to wszystko, czego dotąd doświadczył.
Ted Brautigan
potrafi przewidzieć przyszłość. Unika kontaktu z ludźmi, ponieważ nie chce
zgłębiać ich umysłów i poznawać ich przyszłości. Pomaga jednak dzieciom do
momentu, kiedy Liz, matka Bobby’ego Garfielda, pomyślała, że może jest on
pedofilem. Na przykład, gdy Ted stara się nastawić zwichnięte ramię młodej
Carol Geber, Liz uważa, że w dotykaniu dziewczynki posunął się za daleko. Kiedy
Ted kogoś dotknął, potrafił przewidzieć, co spotka tę osobę. Otwierał okno w
jej umyśle, a ponadto wiedział, co jej się przytrafi, opierając się na tym, co
ona myśli i co robi. Posiadał dar telepatii i przepowiadania przyszłości. W
dodatku, gdy Ted otwierał okno w czyimś umyśle, przekazywał tej osobie swoje
psychiczne zdolności – choćby na krótką chwilę.
Jak to często bywa w opowieściach
Kinga, okres w którym rozgrywa się akcja opowiadania jest odtwarzany poprzez
intensywną pamięć o samochodach, audycjach radiowych, ubraniach, rękawicach
baseballowych – materialnych skarbach dzieciństwa w niepewnym świecie
dorosłych. Sami „mali ludzie w żółtych płaszczach” są tak samo symboliczni, jak
prawdziwi. W historii Kinga sugeruje się, że mogą pochodzić z innego świata lub
czasu, ale mogą też być agentami FBI, którzy chcą wykorzystać moce Teda dla
rządu. Jednak to nie ma znaczenia; ponieważ zamiarem autora było pokazanie czym
są twarde realia dorosłego świata, który bierze utalentowanych i
nonkonformistycznych ludzi aby ich użyć dla własnych celów, albo ich zniszczyć.
Książka odtwarza zacienioną dzielnicę niższej klasy średniej w mieście wzgórz i
drzew, senną atmosferę małego miasteczka, niedzielne popołudnia z gazetą w
rękach, piwem korzennym, której towarzyszą transmisje meczów w radiu. W takim
świecie dorasta Bobby. Czuje zagrożenie ze strony starszych łobuzów z sąsiedztwa,
jest zakochany w Carol Gerber i pełen podziwu dla Teda. Kiedy matka Bobby'ego
daje mu kartę biblioteczną dla dorosłych czytelników na urodziny, to właśnie
Ted staje się dla niego „zastępczym ojcem” i doradza mu, których autorów
powinien zacząć czytać.
Książka kończy się wraz z końcem
dzieciństwa, rozczarowaniem prawdziwym światem, który jest przed bohaterami.
Matka Bobby'ego zostaje okrutnie pozbawiona złudzeń, sfrustrowana, poniżona
przez swojego szefa atakuje niewinnego Teda, a potem przychodzą „mali ludzie w
żółtych płaszczach” i zabierają Teda. Tak kończy się lato Bobby'emu, ze stratą
dorosłego przyjaciela i powiernika, ale przynajmniej doświadczył najlepszego z
możliwych pocałunków od Carol. Chociaż wszystkie książki Stephena Kinga są
horrorami, „Mali ludzie w żółtych płaszczach” nie jest horrorem, który ma nas
wystraszyć, codzienne historie z życia bohaterów są „horrorami” codzienności.
Innymi słowy, większe i mniejsze tragedie występują tam jakby na marginesie.
Bobby jest nie tylko uroczym dzieckiem, ale inteligentnym, zagubionym chłopcem
szukającym „ojca” i męskiego autorytetu. Carol to nie tylko dziewczyna z ulicy,
ale rodzaj duszy, która inspiruje to wszystko, co najlepsze w innych ludziach.
Ted Brautigan to nie tylko starszy, zmęczony człowiek, który musi ciągle
ukrywać się przed jakimiś podejrzanymi ludźmi, który wie wszystko o osobach z
jego otoczenia i obawia się o swoją przyszłość, ale wciąż ma wystarczająco dużo
wiary w to, że zainspirowanie chłopca właściwymi autorami i pozycjami książkowymi
ukształtuje charakter tego zagubionego młodzieńca.
Historia z opowiadania „Mali ludzie w
żółtych płaszczach” pokazuje tradycyjne mocne strony Kinga: jego empatię wobec
dziecięcych zauroczeń i lęków, jego wręcz „telepatyczny” wgląd w emocjonalną
rzeczywistość małej, odizolowanej rodziny i wreszcie jego talent do wywoływania
strachu w prostych i znanych czytelnikom rzeczach. Przez większą część tego
opowiadania czytelnicy otrzymują to, w czym King jest najlepszy. Nagle
„przeszczepia” nasze fantazje o idyllicznym życiu na małomiasteczkowy gotyk.
Oszołomienie czytelnika potęguje samoistnie, ponieważ okazuje się, że Bobby nie
jest osobą, za którą się uważał. Chociaż King otwiera mu drzwi do innego
świata, młody bohater nie wkracza do niego. Postać z powieści grozy znalazłby
nowe pokłady odwagi, bohater z powieści fantasy zaakceptowałby przygodę, ale
Bobby odkrywa, że nie jest bohaterem własnego życia i żadne prawo z gatunków
literackich jego nie dotyczy.
Opowiadania umieszczone w książce
sprawiły, że zacząłem się zastanawiać nad kilkoma rzeczami: być może Wietnam
jest archetypem nie tylko ziemskiego horroru, którego Bobby’emu udaje się uniknąć,
nie będąc na wojnie w Wietnamie, ale całego nadprzyrodzonego horroru, jaki
prezentuje nam Stephen King w swojej twórczości. Być może te historie Kinga
były jego sposobem wyobrażania sobie, jakby to było przejść (jego płaskostopie,
wysokie ciśnienie krwi i pęknięte błony bębenkowe zatrzymały go w domu, dzięki
czemu uniknął wojny w Wietnamie) do świata, w którym jego osobista przeszłość
miała niesamowicie silny wpływ na jego teraźniejszość. Gdzie maszyny wydawały
się czasami mieć więcej siły woli niż mężczyźni, gdzie mili młodzi mężczyźni
odkryli, że zło i zabijanie przyciąga inne, jeszcze większe zło. Gdzie kruche
ludzkie ciała pękają, palą się i cuchną, gdzie złe rzeczy próbuje się opakować
w szczytny cel, aby mogły wyglądać sprawiedliwie i gdzie, z wyjątkiem naszej
wyobraźni, prawie niemożliwe jest bycie bohaterskim przez dwadzieścia cztery
godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz