21 grudnia 2024

Wiedza radosna

 

„Wiedza radosna”

Friedrich Nietzsche

 

Autor/ urodził się w 1844 roku w Röcken. Filozof, filolog, poeta. Na jego religijne wychowanie olbrzymi wpływ miał jego ojciec, który był pastorem. Studiował filozofię i teologię na uniwersytecie w Bonn, a także literaturę klasyczną w Lipsku. W 1869 roku zaoferowano mu profesurę nadzwyczajną na katedrze filologii klasycznej uniwersytetu w Bazylei. Po ponad 10 latach spędzonych w Bazylei, zrezygnował z pełnionych tam funkcji ze względu na narastające objawy choroby. Jej nawrót miał miejsce w 1889 roku, został wtedy częściowo sparaliżowany. Zmarł opuszczony i samotny w Weimarze w sierpniu 1900 roku. Do jego największych dzieł należą: „Narodziny tragedii”, „Jutrzenka”, „Wiedza radosna”, „Poza dobrem i złem”,  „Z genealogii moralności”, „Ecce homo” i „Tako rzecze Zaratustra”.

Tłumaczenie/ Leopold Staff

Tytuł oryginału/ de Fröhliche Wissenschaft

Tematyka/ Powiedzenie Fryderyka Nietzschego „Bóg umarł” skupia jak w soczewce jego poglądy na temat religii i jej roli w kulturze. Pojawia się ono kilkakrotnie w jego pismach, wkładane początkowo w „Wiedzy radosnej” (1882) w usta szaleńca, a potem traktowane w „Tako rzecze Zaratustra”, jako oczywisty fakt, o którym po prostu ktoś mógł nie słyszeć. Wraz z tradycyjną religijnością umiera bowiem tradycyjny pogląd na świat i chrześcijańska moralność ascetyczna, wymagająca doskonalenia się w cnotach czysto duchowych i pogardy dla ciała. Mogłoby się zdawać, że Nietzsche prezentuje tu pogląd niczym polscy decydenci w latach dziewięćdziesiątych, którzy zaproponowali zajęcia z etyki dla osób nieuczestniczących w katechezie szkolnej. Zastępowanie religii etyką sugeruje bowiem, że niewierzący to nihiliści, którzy odrzucają wszelkie moralne wartości. Dlatego właśnie potrzebują dodatkowych lekcji etyki, aby stali się moralni.

Główny motyw/ Dlaczego Bóg umarł? Otóż Europejczycy zrozumieli, że etyka jest od religii niezależna. Religia przestała funkcjonować jako uzasadnienie moralności, bo już wiemy, że nie może jej uzasadniać. Wartości chrześcijańskie nie mogą już uchodzić za wartości moralne. Są tylko arbitralne – bądź mają niezależne od religii uzasadnienie, a wtedy nie są tylko chrześcijańskie. Sekularyzacja, czyli obumieranie bogów, jest wedle Nietzschego konsekwencją rozpadu złudzenia, że religia jest źródłem uprawomocnienia wszelkich wartości. Tak myśląc o sekularyzacji, Nietzsche jawi się jako kontynuator oświecenia z jego hasłem „Bądź odważny myśleć”. To w oświeceniu Kant podkreślał, że prawdziwa moralność musi być autonomiczna, to znaczy nie może odwoływać się do uzasadnień pozamoralnych. Gdyby moralność odwoływała się tylko do strachu lub autorytetu władzy, nie byłaby godna pochwały: byłaby tylko bezmyślnym i mechanicznym posłuszeństwem. Wtedy jednak nie byłaby wcale moralnością. Moralność musi być autonomiczna, aby była moralnością. Tylko wolny człowiek jest moralny.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Podwójną boleść łatwiej jest znieść i lżej

Niż jedną (...)”.

„Istotę wielu ludzi znam,

A nie wiem, kim ja jestem sam!”.

„Może i śmiech ma jeszcze przyszłość przed sobą!”.

„Cóż oznacza to coraz nowe pojawienie się owych twórców moralności i religii, owych sprawców walki o oceny moralne, owych nauczycieli wyrzutów sumienia i wojen religijnych?”.

„(…) krótka tragedia zmieniała się ostatecznie zawsze na powrót w wieczną komedię istnienia (…)”.

„(…) człowiek musi co pewien czas wierzyć, że wie, dlaczego istnieje, rodzaj jego nie może się rozwijać bez periodycznie powracającego zaufania do życia! Bez wiary w rozum życia!”.

„Najsilniejsze i najbardziej złe duchy popychały dotąd ludzkość najbardziej naprzód: zawsze na nowo zapalały one usypiające namiętności (…)”.

„Dobrymi ludźmi w każdym okresie czasu są ci, którzy stare myśli w głąb zagrzebują i z nich hodują owoce, rolnicy duchowi”.

„W rzeczywistości jednak złe popędy wiodą w tym samym wysokim stopniu do celu, podtrzymują rodzaj i są niezbędne, jak dobre – tylko ich funkcje są odmienne”.

„Często to już syn zdradza swego ojca: ojciec rozumie samego siebie lepiej, odkąd ma syna. Wszyscy mamy w sobie ukryte ogrody i szczepionki; i używając innego porównania, wszyscy jesteśmy rosnącymi wulkanami, dla których nastąpi godzina wybuchu (…)”.

„Życie jest długim zgonem!”.

„Działa tu po prostu prawo nędzy: jeżeli chce się żyć, to trzeba się sprzedać (…)”.

„Zbudziłem się nagle wśród tego snu, lecz tylko dla świadomości, że właśnie śnię i dalej śnić muszę, aby nie zginąć: jak lunatyk dalej śnić musi, by nie runąć”.

„Ludzie, których życie nie jest >działaniem<, lecz zajęciem, siedzą przed sceną i przyglądają się obcym istotom, dla których życie jest czymś więcej niż zajęciem?”.

„Kto ma dosyć w samym sobie tragedii i komedii, będzie najchętniej trzymać się z dala od teatru (…)”.

„Niegdyś wszystkie dzieła sztuki ustawione były przy wielkiej uroczystej drodze ludzkości, jako wspomnienia i pomniki wzniosłych i błogich chwil. Dziś chce się dziełami sztuki zwabić biednych wyczerpanych i chorych z wielkiego ludzkiego gościńca cierpienia na ubocze, dla rozkosznej chwileczki; ofiaruje się im chwilowe odrzucenie i szaleństwo”.

„(…) >śmierć jest właściwie celem istnienia< (…)”.

„(…) Żydzi są przecież wynalazcami chrześcijaństwa!”.

„Po śmierci Buddy pokazywano jeszcze przez stulecie cień jego w jaskini – olbrzymi, straszliwy cień. Bóg umarł: lecz taki jest już rodzaj ludzki, że będą może jeszcze przez stulecia istniały jaskinie, w których będą pokazywali cień jego. – A my – my musimy jeszcze cień jego zwyciężać!”.

„Strzeżmy się myśli, że świat jest żywą istotą”.

„Strzeżmy się mówić, że istnieją prawa w przyrodzie. Są tylko konieczności”.

„Nie ma wcale innych wydarzeń życiowych, oprócz moralnych, nawet w dziedzinie spostrzeżeń zmysłowych”.

„Człowieka wychowały własne błędy”.

„Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy grzebią Boga?”.

„Czymże są jeszcze te kościoły, jeśli nie są grobowcami i pomnikami Boga?”.

„(...)>grzech< jest uczuciem żydowskim i żydowskim wynalazkiem, i ze względu na to tło wszelkiej chrześcijańskiej moralności dążyło chrześcijaństwo w rzeczy samej do >zżydzenia< całego świata”.

„Ktoś jak Jezus Chrystus mógł istnieć tylko wśród krajobrazu żydowskiego (...)”.

„Jeśli Bóg chciał stać się przedmiotem miłości, to powinien był wpierw zrzec się sądzenia i sprawiedliwości – sędzia nawet sprawiedliwy sędzia, nie jest wcale przedmiotem miłości”.

„Zbiegły ksiądz i wypuszczony skazaniec stroją ustawicznie miny: chcą mieć minę bez przeszłości”.

„Trzeba Niemcom wybić z głowy ich Mefistofelesa: i Fausta w dodatku. Są to dwa moralne przesądy wrogie wartości poznania”.

„Nie jest się niegrzecznym, jeśli się stuka kamieniem do drzwi, u których brak dzwonka”.

„Chociaż najbystrzejsi sędziowie czarownic, a nawet czarownice same, przekonani byli o winie czarownictwa, mimo to wina nie istniała. Tak ma się rzecz z wszelką winą”.

„>Dobro i zło są przesądami Boga< - rzekł wąż”.

„Bo, wierzcie mi! – tajemnica, by zebrać żniwo największego urodzaju i największej rozkoszy z istnienia, zwie się: żyć niebezpiecznie! Budujesz miasta swe na Wezuwiuszu!”.

„Nie chciałoby się dziś rzecz o moralności, jak Mistrz Eckhart: >proszę Boga, by mnie skwitował z Boga?<”.

„Myśli się z zegarkiem[1] w ręku, jak się je obiad (...)”.

„Bo szczęście i nieszczęście to dwoje rodzeństwa i bliźniąt, które wzrastają razem (...)”.

„Sokratesa, Sokratesa bolało życie!”.

„Wieczna klepsydra istnienia odwraca się jeno – a ty z nią, pyłku z pyłu!”.

„(...) życie zbudowane jest na pozorze, to znaczy na biedzie, oszukaństwie, przebraniu, oślepieniu, samozaślepieniu (...)”.

„(...) jeśli nic więcej nie okazuje się boskim, oprócz błędu, ślepoty, kłamstwa – jeśli Bóg sam okazuje się naszym najdłużej trwającym kłamstwem?”.

„To znaczy, im mniej kto rozkazywać umie, tym usilniej pożąda kogoś, kto rozkazuje, surowo rozkazuje, pożąda Boga, księcia stanowiska, lekarza, spowiednika, dogmatu, sumienia partii”.

„Nie ma bowiem nic demokratycznego nad logikę”.

„Wszędzie, gdzie Żydzi doszli do wpływu, nauczyli bardziej drobiazgowo odróżniać, bystrzej wnioskować, jaśniej i przejrzyściej pisać: zadaniem ich było zawsze jakiś naród >uczyć rozumu<”.

„Dodajmy, że nie tylko mowa służy za most między człowiekiem i człowiekiem, lecz i spojrzenie, ucisk, gest”.

Czy można powiedzieć, że dzieje chrześcijańskiej Europy otwiera i zamyka zarazem śmierć Boga? Czy chrześcijańska perspektywa ujmowania śmierci Boga jako warunku ustanawiającego najistotniejszy sens istnienia człowieka, ale i sens samego chrześcijaństwa jako religii, nie została unicestwiona przez parodystyczny (czy aby na pewno tylko?) gest Nietzschego ogłaszającego śmierć Boga właśnie? Bóg, o którym mówi Nietzsche, także został zamordowany przez ludzi. Tyle że, i to jest pierwsza dostrzegalna różnica, nie zmartwychwstaje. Zostaje po Nim puste miejsce. Nicość. Wprawdzie problem śmierci Boga pojawił się w przemyśleniach Nietzschego, jak uważa Karl Jaspers, jeszcze przed rokiem 1872, a później pojawiać się będzie od lat 80. jeszcze przy różnych okazjach (na przykład w „Tako rzecze Zaratustra”), to jednak po raz pierwszy sformułowany został w dobitny i poetycki sposób w „Wiedzy radosnej” z 1882 roku. W rozdziale zatytułowanym „Szalony człowiek” pojawia się postać z latarnią, która szuka Boga (co można interpretować jako echo znanej historii o Diogenesie, który biegał z latarnią, krzycząc, że szuka człowieka). Ci, do których jednak się zwraca, drwią z niego, wzruszając ramionami. Szalony człowiek krzyczy wtedy:
 „Gdzie jest Bóg? […] powiem wam! Zabiliście go – wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego mordercami. Ale jakże to uczyniliśmy? Jak mogliśmy wypić morze? Kto dał nam gąbkę, aby zetrzeć cały horyzont? Cóż uczyniliśmy, uwalniając Ziemię z łańcucha jej słońca? Dokąd zdąża teraz? Dokąd my zdążamy? Jak najdalej od wszystkich słońc? Czy nie spadamy nieustannie? I do tyłu, i w bok, i do przodu, ze wszystkich stron? Czy istnieje jeszcze jakaś >góra< i jakiś >dół<? Czy nie błąkamy się jakby w jakiejś nieskończonej nicości? Czy nie czujemy podmuchu pustej przestrzeni? Czy nie stało się zimniej? Czy nie nadchodzi ciągle noc, noc coraz większa? Czy nie musimy zapalać latarni w przedpołudnie? Czy nie słychać jeszcze zgiełku grabarzy, którzy pogrzebali Boga? Czy nic jeszcze nie czujemy z boskiego gnicia? – bogowie także gniją! Bóg umarł! Bóg jest martwy! I my go zabiliśmy! Jakże się pocieszymy sami, mordercy nad mordercami? Najświętsze i najpotężniejsze z tego, co świat dotąd posiadał wykrwawiło się pod naszymi nożami - kto zetrze z nas tę krew? Jakaż woda oczyścić by nas mogła? […] Czy wielkość tego czynu nie jest dla nas zbyt wielka? Czy sami nie musimy stać się bogami, by tylko wydawać się jego godnymi? Nigdy nie było większego czynu – i ktokolwiek tylko po nas się narodzi, należeć będzie gwoli czynowi temu do wyższych dziejów niż wszelkie dzieje dotąd!”.

Ta pełna dramatyzmu i patosu mowa „szalonego człowieka” nie znajduje jednak zrozumienia, odbija się o mur obojętności tłumu. „Szalony człowiek” pojmuje więc, że prawda, którą głosi, niejako wyprzedza czas, nie jest jeszcze pojmowalna. O czym zatem traktuje ta historia? Trudno rościć sobie pretensje do pełnego i oryginalnego wyłożenia jej, zważywszy, że stała się już ona przedmiotem wielu niezwykle ważnych interpretacji. Spróbujmy jednak nakreślić to, co wydaje się tu najistotniejsze. Na wstępie powiedzieć należy, że formuła Nietzschego nie jest wyrazem jakiegoś ateizmu (ten nie jest przecież czymś oryginalnym, odnajdujemy go już w starożytności w poglądach na przykład Gorgiasza z Leontinoi, Prodikosa z Keos, czy Teodora Ateisty). Można by wręcz uznać, że prawdziwymi ateistami okazują się w przytoczonej opowieści ludzie, do których zwraca się „szalony człowiek”. Najbardziej radykalny ateizm to szczególnego rodzaju obojętność na Boga (w tym sensie dotyczy on zarówno części zdeklarowanych ateistów, jak i tak zwanych ludzi wierzących, żyjących wiarą wyłącznie „zautomatyzowaną”, pozbawioną religijnego doświadczenia). 


Marta Soniewicka w książce „Utrata Boga” Wydawnictwa Copernicus Center Press[2] wyjaśnia, że wypowiedź „oszalałego człowieka” z wyżej przytoczonego fragmentu różni się od słów głupca z 14 psalmu, który w swoim sercu mówi: „Nie ma Boga” (Ps 14(13),1). Ze stwierdzenia śmierci Boga wynika bowiem, że Bóg musiał wcześniej żyć. W zacytowanym fragmencie pojawia się wyraźny zarzut, że Bóg nie tyle umarł, co „został zabity” i ten właśnie niewyobrażalny czyn budzi tak wielkie emocje. Nadaje to nowy sens śmierci Boga, która nie tylko jest faktem, ale staje się dla Nietzschego „wyczynem”. Nietzsche przypisuje „śmierć Boga” ludziom; jedną z przyczyn wspomnianego morderstwa jest to, że ludzie chcieli usunąć wszechwidzącego świadka, który widział ich wszystkie nikczemności.

Wiara w Boga, udzielającego schronienia przed rzeczywistością, jest również archaiczną odmianą wiary. Szukanie w Bogu pocieszenia wynika z duchowej słabości człowieka i jest według Nietzschego formą znieczulenia. Nietzsche oskarża taką wizję chrześcijaństwa o to, że jest szkodliwym dla ludzi oszustwem, wynikającym z uczucia resentymentu ludzi słabych, którzy szukają pocieszenia w tym, że zostaną wynagrodzeni za swoje ziemskie niedole w zaświatach. Forma niewinnego chrześcijaństwa, które sprowadza się do szukania w zaświatach ucieczki przed światem, jest określana przez niego „platonizmem dla ludu”. Nietzsche wyszydził wiarę z potrzeby, która czyni Boga „zapchajdziurą” dla ludzkiej niemocy, w tym również niewiedzy. Spór pomiędzy nauką a religią często opierał się na takim właśnie podejściu, w którym Bóg był pożyteczną hipotezą wyjaśniającą procesy naturalne, stopniowo dyskredytowaną przez naukę. Ten sam argument krytyczny wobec traktowania Boga jako protezy poznawczej jest określany również przez teologów mianem argumentu z „Boga-zapchajdziury” i uznawany za błąd. Niemiecki teolog Dietrich Bonhoeffer zauważa, że ludzie religijni mówią często o Bogu wówczas, gdy zawodzą ludzkie środki percepcji; przywołują Boga na pomoc, „albo dla tzw. rozwiązania nierozwiązalnych problemów, albo dla wsparcia w ludzkich porażkach – zawsze, można rzec, jako wyobrażenia ludzkiej słabości i na granicach ludzkiej egzystencji”.[3]

W „Wiedzy radosnej” krytyka chrześcijaństwa stała się już bezwzględna. Nietzsche przeprowadził ją z dwu zasadniczych pozycji: estetyka i demaskatora ukrytych za wiarą intencji. W paragrafie 132 za kryterium oceny oskarżonej wyznaniowości uznany zostaje „smak”. Zastąpi „rozumowanie”, chociaż i ono nie straci swojej ewentualnej atrakcyjności, co potwierdzi już to złośliwa trawestacja Marcina Lutra: Bogu, do tego, by istniał, w większym jeszcze stopniu niż ludzi mądrych, potrzeba głupców (por. § 129), już to określenie genezy modlitwy: wynaleźli ją ludzie „którzy właściwie nigdy nie mają myśli z siebie i którym podniesienie  ducha jest nieznane lub przebiega niepostrzeżenie” (§ 128). Za nieznośną z estetycznego punktu widzenia uzna Nietzsche fundamentalną dla chrześcijaństwa kategorię grzechu (por. § 135). Autor ( por. § 43) opisuje różnego interpretacje prawa: „Mylimy się, jeśli badamy prawa karne jakiegoś narodu, jak gdyby był wyrazem jego charakteru. Prawa wyrażają nie to, czym jest naród, lecz to, co mu się zdaje obce, dziwne, potworne, cudzoziemskie. Prawa odnoszą się do wyjątków obyczajowości obyczaju; a najostrzejsze kary spotykają to, co zgodne jest z obyczajem narodu sąsiedniego. Na przykład istnieją u Wahabitów tylko dwa grzechy śmiertelne: mieć boga innego, jak bóg Wahabitów i palić tytoń (nazywają to >haniebnym sposobem picia<). A jakże jest z zabójstwem i cudzołóstwem?” – zapytał mnie Anglik, który się o tym dowiedział. >Bóg jest łaskaw i miłosierny!< - odpowiedział naczelnik szczepu. – Istniało tak samo u dawnych Rzymian wyobrażenie, że kobieta może tylko w dwojaki sposób śmiertelnego dopuścić się grzechu: po pierwsze cudzołóstwem, następnie – piciem wina. Stary Kato mniemał, że całowanie wśród krewnych wprowadzono tylko po to w zwyczaj, by mieć na tym punkcie nad kobietami kontrolę; pocałunek znaczył: czy nie czuć od niej wina? Rzeczywiście kobiety, które pochwycono na piciu wina, karano śmiercią; i z pewnością nie tylko dlatego, że kobiety czasem  pod działaniem wina zapominają, że można czegoś odmówić; Rzymianie  bali się przede wszystkim pierwiastku orgiastycznego i dionizyjskiego, który wówczas, gdy wino jeszcze nowością było w Europie, nawiedzał  niekiedy kobiety z europejskiego Południa; bali się go, jako potwornej cudzoziemszczyzny, obalającej podwalinę rzymskiego odczuwania; było to dla nich jakby zdradą Rzymu, jakby przyswajaniem swemu ciału obczyzny”.

Dla Nietzschego źródłem resentymentu, który „psuje Europę” pozbawiając ją mocy sprawczej, było właśnie chrześcijaństwo. To ono z cnoty zrobiło wadę, a wady nazwało zaletami. Zakłamało więc wszystkie wartości, zaleciło pasywność, ustępowanie, życiową nieudolność, wycofywanie się. Godne pogardy stały się natomiast wartości, które świadczą o witalnej sile ludzi i społeczeństw: bogactwo i wpływy, powodzenie seksualne, ekspansja – tego wszystkiego „dzięki” chrześcijaństwu należy się wstydzić. Celem chrześcijaństwa jest według Nietzschego wmówienie ludziom, że są słabi, by zrobić z nich niewolników przeżywających poddaństwo jako duchowe bogactwo. Zjawisko resentymentu może dotyczyć nie tylko jednostek, ale i społeczeństw. I być źródłem negatywnych emocji zbiorowych. Niemiecki socjolog Max Weber idąc tropem Nietzschego uważał, że to resentyment sprawia, że grupy upośledzone w społeczeństwie mogą nie tylko odnaleźć sens swego cierpienia, ale i czerpać z niego poczucie godności. Idea Polski jako Chrystusa narodów, jest w myśl teorii Webera czystym przejawem resentymentu. Dlaczego? Bo gloryfikuje cierpienia negatywnie uprzywilejowanych, interpretuje istniejący porządek społeczny jako niesprawiedliwy oraz daje nadzieję na jego odwrócenie i przyszłą zemstę na ciemiężcach.

Wróćmy jeszcze do koncepcji „Śmierci Boga”. Po raz pierwszy o śmierci Boga pisze Nietzsche w 125 fragmencie „Wiedzy radosnej”, zatytułowanym „Człowiek szalony”. Przypominam treść tego bardzo ważnego fragmentu w pełnym brzmieniu. „Człowiek szalony. - Czyż nie słyszeliście o tym człowieku szalonym, który w jasne przedpołudnie zapala latarnię, biegnie na rynek i nieustannie krzyczy: „Szukam Boga! Szukam Boga!” — Wielu spośród tam zgromadzonych nie wierzy w Boga, dlatego (krzyczący) wywołuje szalony śmiech. A więc on się zgubił? mówi jeden. Czy zabłąkał się jak dziecko? mówi inny. A może się schował? Boi się nas? Odpłynął okrętem? Wywędrował? - tak krzyczą i śmieją się wszyscy. Szalony człowiek skoczył między nich i wiercił ich swym wzrokiem. „Gdzie jest Bóg? wołał, chcę wam to powiedzieć! Uśmierciliśmy go — wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego mordercami! Ale jak tego dokonaliśmy?”. Bóg zatem jest, skoro istnieją kościoły zwane domami bożymi, skoro wielu ludzi twierdzi, że słucha w nich Słowa Bożego. Jest, ale jaki? Co oznacza jego obecność, a co nieobecność? Z cytowanego fragmentu wynika, że ogłoszenie śmierci Boga nie oznacza po prostu postawy ateistycznej: „wielu spośród tam zgromadzonych nie wierzy w Boga”, a mimo to nie rozumieją, o co chodzi szalonemu człowiekowi. Wydaje się, że stanowisko Nietzschego bardzo trafnie charakteryzuje David Laing, nota bene również rzecznik „ludzi szalonych”. „W wierze w Boga — pisze on — nigdy nie chodziło o >wiarę< w jego istnienie, lecz o ufność w jego obecność, która była doświadczana i uznawana za fakt oczywisty. Natomiast wydaje się, że w naszych czasach o wiele więcej ludzi nie doświadcza ani obecności Boga, ani obecności jego braku, lecz jedynie brak jego obecności”.[4] Dla osób, którzy nie rozumieją koncepcji „śmierci Boga” rozwiązanie daje prof. Tadeusz Gadacz, który powiedział: „Wraz ze >śmiercią Boga< żyje Bóg, którym nie można już wyobrażać Go sobie na własne podobieństwo, manipulować nim, wkładać mu w usta swoją wolę, w Jego imię zabijać”.

Słowa Lainga można chyba interpretować w następujący sposób: w społeczeństwie, w którym powszechnie odczuwano obecność Boga, problem ateizmu nie istniał, i to nie dlatego, że niewiara karana była instytucjonalnie, lecz dlatego, że nieprzestrzeganie praw bożych było równoznaczne ze skazaniem się na zagładę w sposób naturalny. Analogicznie jak np. we współczesnym społeczeństwie industrialnym nieprzestrzeganie praw ekonomicznych. W porównaniu z mocą Boga odczuwaną w czasach przedchrześcijańskich, to, co dziś stanowi obiekt kultu religijnego, jest zaledwie godną politowania karykaturą. Tak w każdym razie należy rozumieć martwotę Boga w filozofii Nietzschego.” — Nie to nas oddziela, że nie odnajdujemy Boga ani w dziejach, ani w przyrodzie, ani poza przyrodą — pisze on — lecz że tego, co jako Bóg czczone było, nie odczuwamy jako >boskie<, lecz jako politowania godne, jako niedorzeczne, jako szkodliwe, nie tylko jako błąd, lecz jako zbrodnię względem życia … Zaprzeczamy Boga jako Boga…”.[5]

Śmierć Boga ponad wszelką wątpliwość nie jest jeszcze w filozofii Nietzschego zjawiskiem negatywnym samym przez się. Przypomnijmy słowa szalonego człowieka: „Jakie święto pojednania, jaką świętą grę będziemy musieli wynaleźć? Czy wielkość tego czynu nie jest dla nas zbyt wielka? Czy nie musimy sami stać się bogami, by okazać się go godnymi? Nie było nigdy większego czynu — i kto tylko po wsze czasy po nas się narodzi, będzie dzięki niemu należeć do dziejów wyższych niż wszelkie dzieje, jakie były dotychczas”. Bóg-despota, jednolita moc, rozciągnięta nad ludzkością i odczuwana przez każdą jednostkę jako nieuchronny przymus, musiał umrzeć. Bez jego śmierci niemożliwe byłoby przecież przejście na nowy etap człowieczeństwa — od człowieka do nadczłowieka, od istoty bezwzględnie podległej jednolitej, zewnętrznej mocy do istoty będącej jednością swej własnej, bezwzględnej mocy. Tragiczne jest natomiast, że umarł z litości i jako martwy fetysz wciąż jeszcze wegetuje w ludzkim świecie.

 

 


[1] W czasach dzisiejszych ze smartfonem w ręku!

[2] Marta Soniewicka „Utrata Boga. Filozofia woli Fryderyka Nietzschego” Data publikacji 2016-11-25 Wydawnictwo: Copernicus Center Press Data wydania: 2016

[3] Bonhoeffer 1959 r.

[4] D. Laing, Doświadczenie schizofreniczne, w: Literatura na Świecie 1976 nr 11, s. 263.

[5]  F. Nietzsche, Antychryst. Warszawa 1907, s. 71.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz