29 marca 2025

Kafka nad morzem

 

„Kafka nad morzem”

Haruki Murakami

Autor/ urodził się w Kioto w 1949 r., dzieciństwo spędził w Kobe, młodość zaś w Tokio, gdzie studiował teatrologię na Wydziale Literatury tokijskiego Uniwersytetu Waseda.  W drugiej połowie lat 70. wraz z żoną prowadził klub jazzowy Peter Cat, a muzyka była i jest ważną częścią jego życia, czemu daje wyraz w swoich książkach. Każda z jego powieści ma swoją ścieżkę dźwiękową, a w tle wydarzeń niemal bez przerwy gra muzyka: jazz, standardy muzyki klasycznej czy rockowej. O muzyce dyskutują też bohaterowie, a zadziwiająco wielu z nich świetnie orientuje się w historii klasycznej i rozrywkowej muzyki zachodniej. Jeden z najbardziej cenionych autorów literatury współczesnej, zdecydowanie najlepiej znany pisarz japoński, niemal etatowy kandydat do Literackiej Nagrody Nobla. Eseista i tłumacz z języka angielskiego. Jest autorem niemal wszystkich nowych przekładów na język japońskich klasyków literatury amerykańskiej, tj. Francisa Scotta Fitzgeralda, Raymonda Carvera, Johna Irvinga, Trumana Capote’a. Wiele lat spędził mieszkając w Stanach Zjednoczonych, skąd wrócił do Japonii w 1995 r.

Tłumaczenie/ Anna Zielińska-Elliott

Tytuł oryginału/  ja 海辺のカフカ / Umibe no Kafuka

Tematyka/ Murakami stworzył własny styl, jest to swego rodzaju japoński „realizm magiczny”, jednak z odniesieniami do kultury światowej, czego przykłady mamy także na kartach „Kafki nad morzem”. Pojawiają się tu odwołania i cytaty z kultury wyższej (Kafka, Czechow, Beethoven), jak i popowej (Beatlesi, Prince, Schwarzenegger), główny zaś bohater ucieka przed przekleństwem, z którym wieki temu musiał zmierzyć się Edyp. „To nie człowiek wybiera los, to los wybiera człowieka” – pisze Murakami, odnosząc się znów do tragedii antycznej. Jednak „Kafka nad morzem” jest powieścią bardzo współczesną, przy tym wciągającą czytelnika od pierwszej strony, ponieważ Murakami, oprócz wielu innych zalet, wymyśla po prostu ciekawe historie, pełne tajemniczości, nieoczekiwanych zwrotów akcji, a każdy jego bohater jest oryginalną, niezwykłą osobowością, zasługującą na oddzielną książkę.

Główny motyw/ Głównym bohaterem powieści jest chłopiec, który w dniu swoich piętnastych urodzin postanawia uciec z domu rodzinnego, który w rzeczywistości już przestał nim być. Matka wraz z siostrą opuściły przed laty rodzinę; a ojciec, znany rzeźbiarz, żyje własnym życiem, coraz bardziej oddalając się od syna. Piętnastolatek, który przybiera imię Kafka (mimo młodego wieku jest oczytany), postanawia wyjechać z Tokio jak najdalej, czyli na wyspę Shikoku, choć dokładnie nie wie, dlaczego akurat tam. Na miejscu trafia do prywatnej biblioteki, której właścicielką jest tajemnicza piękna kobieta. „Kafka nad morzem” jest opowieścią o wielkiej miłości, ale także o dojrzewaniu i poszukiwaniu tożsamości. Kafka, uciekając z domu, rozpoczyna wielką podróż, z której wróci kiedyś do punktu wyjścia, ale będąc już innym człowiekiem.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Na świecie jest tak wiele przestrzeni, lecz nigdzie nie ma przestrzeni dla ciebie – choć wystarczyłaby ci naprawdę niewielka”.

„Przypadkowe spotkania są w życiu bardzo ważne”.

„Ważne jest tylko to, skąd przyjechaliśmy i dokąd jedziemy”.

„Na razie wiem tylko, że jestem samotny. Samotny w nieznanym miejscu. Jak samotny odkrywca, który zgubił kompas i mapę. Czy na tym właśnie polega wolność?”.

„Proszę pana, świat jest bardzo, bardzo brutalny. Nikomu nie da się uciec od przemocy. Proszę o tym nie zapominać”.

„Jak powiedział Goethe, wszystko na świecie jest metaforą”.

„Wtedy rozumiem, że pewnego rodzaju doskonałość może zostać osiągnięta jedynie w drodze bezgranicznego spiętrzenia niedoskonałości”.

„Ale przecież większość wyborów na tym świecie jest bezsensowna”.

„Czas mija nawet, kiedy ma się zamknięte oczy i zasłonięte uszy”.

„I jak to bywa z ludźmi, którzy wcześnie dojrzewają, nie umieli dorosnąć”.

„Jest tylko jeden rodzaj szczęścia, ale rodzajów nieszczęść jest tyle, ile jest nieszczęśliwych ludzi. Jak zauważył Tołstoj, szczęście jest przypowieścią, a nieszczęścia opowieścią”.

„Słuchaj, Kafko Tamuro, są w życiu momenty, do których nie można wrócić, i są takie, choć jest ich bardzo niewiele, poza które nie można wyjść”.

„Mnie wszystko jedno, jakim sztandarem kto wymachuje. Ale nie mogę znieść takich pustych ludzi”.

„Wąskie horyzonty, brak wyobraźni, nietolerancja. Oderwane od rzeczywistości tezy, pusta terminologia, uzurpowane ideały, sztywne systemy. Właśnie takich rzeczy się naprawdę boję”.

„Ciasnota umysłowa, brak wyobraźni i nietolerancja są jak pasożyty. Zmieniają właściciela, zmieniają kształt i żyją wiecznie”.

„Raczej trudno zaufać komuś, kto na tym świecie umie zwyczajnie wyglądać i normalnie żyć”.

„Człowiek nie wybiera losu, to los wybiera człowieka. Taki pogląd leży u podstaw tragedii greckiej”.

„Można za życia zostać duchem”.

„Świat dziwów to inaczej ciemność naszych serc”.

„Całkowicie zniknęła ciemność świata zewnętrznego, lecz ciemność serca pozostała niezmieniona. To, co nazywamy ego albo świadomością, jest w większości zatopione w strefie tej ciemności, jak góra lodowa”.

„(…) wszystkie przedmioty są w ruchu. I ziemia, i czas, i pojęcia, miłość, życie, wiara, sprawiedliwość i zło, wszystko jest płynne i przejściowe. Nic nie trwa wiecznie w tym samym miejscu w jednym kształcie. Cały wszechświat to olbrzymia firma przewozowa”.

„(…) każdy zakochany człowiek poszukuje straconej części samego siebie”.

„Mój dziadek często mawiał, że świat jest ciekawy, bo nic się nie dzieje po naszej myśli”.

„Posiadanie rzeczy symbolizujących wolność może dawać więcej szczęścia niż posiadanie wolności”.

„Kafko Tamuro, może prawie nikt na świecie nie pragnie wolności. Ludzie tylko myślą, że jej pragną. To wszystko iluzja. Gdyby naprawdę dano im wolność, większość nie wiedziałaby, co począć. Lepiej to zapamiętaj. Ludzie w rzeczywistości lubią niewolę”.

„Jean Jacques Rousseu twierdził, że cywilizacja narodziła się, kiedy ludzie zaczęli stawiać płoty”.

„Nie można uczynić z siły muru i się nim otoczyć. Bo siłę może zniszczyć jeszcze większa siła. Taka jest zasada”.

„Ten, kto wysuwa hipotezę, musi ją udowodnić”.

„Normalne zastanawianie się nad tym, co nie jest normalne, to zwykła strata czasu”.

„Trudno komuś, kto nigdy nie widział morza, wytłumaczyć, co jest na jego dnie (…)”.

„Obok świata, w którym żyjemy, jest inny świat. Do pewnego miejsca można do niego wejść. I możesz z niego bezpiecznie wrócić. Jeżeli będziesz uważny. Ale jak miniesz pewien punkt, już stamtąd nie wyjdziesz. Nie znajdziesz drogi powrotnej. To labirynt”.

„Wszystko przestaje się wydawać rzeczywiste, jak przekroczy się pewną liczbę”. [Inaczej mówiąc, jeśli posiada się dużo pieniędzy]

„Ludzie mają różne gusty. Niektórzy rozmawiają z kamieniem. To przecież nic dziwnego, że są mężczyźni chcący sypiać z innymi mężczyznami”.

„Berlioz[1] powiedział, że >jeżeli przeżyłeś życie, nie przeczytawszy Hamleta, to jakbyś je przeżył w głębi kopalni węgla<”.

„Nieważne, jak dużo pieniędzy się zgromadzi, nie można za nie kupić czasu”.

„Słuchaj nie ma wojny, która skończyłaby inne wojny”.

„Wspomnienia ogrzewają człowieka od środka. Ale jednocześnie siekają go gwałtownie na kawałki”.

„W świecie, w którym jest czas, niczego nie da się odwrócić”.

„Dlaczego kochanie kogoś głęboko ma znaczyć, że musi się go tak głęboko ranić?”.

„Ale jak się zastanowić, to przecież żadne życie nie ma wyraźnie określonego znaczenia”.

„Na zewnątrz jest przestrzeń, gdzie nicość i treść dokładnie się na siebie nałożyły. Przeszłość i przyszłość tworzą nieprzerwaną, nieograniczoną pętlę. Błądzą tam znaki, których nikt nie czytał, akordy, których nikt nie słyszał”.

„W miejscu, gdzie czas się nie liczy, wspomnienia też się nie liczą”.

„Wszyscy ciągle tracimy różne ważne rzeczy, ważne okazje, możliwości, doznajemy uczuć, których nie da się odwrócić. Na tym między innymi polega znaczenie życia. Lecz w naszych głowach, przypuszczam, że to jest w naszych głowach, znajduje się niewielki pokój do gromadzenia takich rzeczy jako wspomnień”.

„Człowiek potrzebuje miejsca, do którego mógłby należeć. Mniej lub bardziej”.

„Świat jest metaforą, Kafko Tamuro”.

Styl Haruki Murakamiego często balansuje na granicy rzeczywistości i fantazji. W tej recenzji celowo posługuję się terminem „japoński realizm magiczny”, aby odróżnić go od tego, który znamy z literatury południowoamerykańskiej, reprezentowanej przez takich pisarzy jak Miguel Ángel Asturias, Gabriel García Márquez, Álvaro Cunqueiro, Juan Rulfo, Arturo Uslar Pietri, José de la Cuadra czy Pablo Neruda. Ogólnie rzecz biorąc, realizm magiczny można zdefiniować jako moment, w którym w realistyczną, szczegółową fabułę wkracza coś tak niezwykłego, że wydaje się niewiarygodne. Wendy Faris, profesor literatury angielskiej, zauważa, że w takich opowieściach czasoprzestrzeń i tożsamość są często podważane, a realizm magiczny wciąga nas w „bliskie połączenie dwóch światów... Magiczna wizja realizmu istnieje na przecięciu tych światów, w wyimaginowanym punkcie wewnątrz dwustronnego lustra, które odbija oba wymiary jednocześnie”. Właśnie taki efekt uzyskuje Murakami w swojej powieści „Kafka nad morzem”. Z jednej strony akcja toczy się w naszym świecie, w naszej rzeczywistości, lecz pojawiają się w niej elementy, które nie mogą istnieć. Co ciekawe, te wydarzenia nie są traktowane jako coś nadprzyrodzonego. I tak oto mamy bohatera rozmawiającego z kotami, deszcz ryb i pijawek spadających z nieba, „kamień otwierający drzwi do innego świata”, czy postacie takie jak pułkownik Sanders i Johnnie Walker. To jednak dopiero początek, ponieważ lista niezwykłości jest długa.

Powieść Murakamiego pt. Umibe no Kafuka (Kafka nad morzem, 2002) nie poddaje się prawom logiki czy przyczynowości, przeplatana jest surrealistycznymi obrazami w konwencji snu na jawie. Można odnaleźć w niej liczne tropy literackie (np. imię głównego bohatera jako nawiązanie do „Procesu” Kafki), które tworzą labirynt hermeneutycznych odniesień. Narracja jest prowadzona w typowy dla Murakamiego sugestywny i zaskakujący sposób, z pewnością będący jednym z głównych powodów jego niezwykłej popularności. Moim zdaniem Murakami sam najlepiej określił swój styl, pisząc o piosence jednej z bohaterek swojej powieści: „słowa, jedno po drugim, przenikają do serca, tworząc obrazy przerastające znaczenie; miękko obmywają świadomość czytelnika jak wiosenny deszcz zraszający kamienie…”

Główny bohater tej powieści, piętnastoletni Kafka Tamura, ucieka z domu w Tokio na wyspę Shikoku, gdzie znajduje azyl w tajemniczej prywatnej bibliotece pod opieką hermafrodyty pana Ōshimy. Ucieka przed ojcem, który przepowiedział, że jego syn go zabije i dopuści się kazirodztwa ze swoją matką i siostrą. Pewnego dnia Kafka budzi się w zagajniku przy świątyni i nic nie pamięta, a jego ubranie poplamione jest krwią. Wkrótce dowiaduje się, że jego ojciec został zamordowany w Tokio w tym samym dniu, kiedy on stracił przytomność na Shikoku. Kafka podejrzewa, że pani Saeki, pracująca w bibliotece, jest jego matką, która opuściła go zabierając ze sobą adoptowaną córkę, kiedy miał cztery lata. Czytelnik zdany jest jedynie na domysły, gdyż do końca nie może być pewny ani tego, że Saeki jest matką Kafki, ani tego, że napotkana w autobusie Sakura jest rzeczywiście jego siostrą. Nie jest także jasne, czy „kazirodcze” sceny w powieści są rzeczywistymi wydarzeniami, czy też stanowią jedynie fantazje bądź sny Kafki.

            Drugim równoległym wątkiem fabuły jest podróż na Shikoku pana Nakaty, staruszka, który w dzieciństwie stracił cząstkę swojej duszy i stał się wtórnym analfabetą. Cofnął się psychicznie do stanu dziewięciolatka, otrzymał rentę inwalidzką. Dorabiał sobie, poszukując zaginionych kotów, gdyż potrafi porozumiewać się z tymi zwierzętami. Nie wie, dlaczego musi jechać właśnie na Shikoku, jakby wzywała go jakaś tajemnicza siła. W podróży Nakacie pomaga młody kierowca ciężarówki, Hoshino. Nakata przypomina mu własnego dziadka, który chronił go zawsze, gdy znalazł się w tarapatach w okresie młodzieńczego buntu. To Hoshino ostatecznie pomaga Nakacie znaleźć magiczny „kamień, który otwiera wejście”. Mimo realistycznych opisów i nastroju niczym z powieści detektywistycznej, Murakami nie doprowadza żadnego wątku do ostatecznej konkluzji, a czytelnik czuje się zdezorientowany płynnym przejściem fabuły od drobiazgowych opisów kulinarnych preferencji bohaterów do niezwykłych zdarzeń, takich jak spadanie z nieba ryb czy pijawek. Do tego pojawiają się fantastyczne postaci – demoniczny Johnny Walker (z etykiety whisky) i tajemniczy, lecz zabawny pułkownik Sanders (wizerunek sieci restauracji „Kentucky Fried Chicken”). 


Autor umiejętnie wprowadza do książki ikiryō, czyli ducha osoby żyjącej, aby wykazać, że odpowiada on różnym aspektom nieświadomości zgodnie z psychoanalityczną typologią Carla Gustava Junga. Motyw ikiryō występuje w mitologii i folklorze Japonii. Według Junga, baśnie, legendy czy mity wyrażają ekspresję psychicznych procesów nieświadomości zbiorowej. Wraz z ideami religijnymi dostarczają symboli, za pomocą których treść nieświadomości może być skanalizowana do świadomości, a następnie zinterpretowana i zintegrowana. Baśnie czy mity osnute są wokół tematów archetypowych, a przekazanie w ten sposób ich treści miało na celu oswojenie ciemnych sił, które budziły lęk. W 1945 roku Jung podał najbardziej jasną i lapidarną definicję archetypu Cienia jako tego, czym człowiek nie chce być. Archetyp Cienia to, według tego filozofa, negatywna strona osobowości, suma wszystkich cech pozbawionej wartości oraz prymitywnej strony natury ludzkiej. Każdy człowiek ma w sobie własną ciemną stronę, którą traktuje jako coś obcego, jakby istniała w nim jakaś inna osoba. Jung zdawał sobie jasno sprawę z realności zła w życiu człowieka. Wszystko, co substancjonalne ma swój cień, dlatego użył tej metafory, aby wyrazić to, że ego ma także swój cień, czyli swoje przeciwieństwo. Takim samym przeciwieństwem jest światło i mrok. Każdy człowiek ma swój cień, jeśli zostanie wyparty i odizolowany od świadomości, nigdy nie uda się go kontrolować czy zmienić, może się wtedy pojawić zupełnie nieoczekiwanie, kiedy słabnie oddziaływanie ego. Cień tworzy wtedy nieświadomą przeszkodę, udaremniając człowiekowi jego nawet najbardziej szczere intencje, na przykład zamiar, żeby nie ranić drugiej osoby. Kiedy Cień dostaje się do świadomości, poczucie braku kontroli ze strony ego jest przerażające. Kafka wspomina, że czasami ma napady wściekłości i wtedy czuje się tak, jakby ktoś nacisnął przycisk w jego głowie i ciało zaczynało działać, zanim mózg pomyśli, miał wtedy wrażenie, jakby jego świadome ego było i jednocześnie nie było obecne. Tego rodzaju doświadczenie braku kontroli nad sobą Kafka kojarzy ze swoją utratą przytomności w zagajniku przy świątyni, sugerując, że musiał się przemieszczać i robić różne rzeczy zupełnie nie będąc tego świadomy. Pamiętał, że jadł obiad w przydworcowej restauracji, a tego, co działo się potem, nie może sobie przypomnieć. Kiedy odzyskał przytomność, z przerażeniem zauważył, że jego koszulka została poplamiona krwią, chociaż sam nie jest ranny. Można by dojść do wniosku, że oddzielenie się duszy od ciała nie powinno mieć wpływu na stan ciała, które pozostaje nieruchome w jakimś miejscu.

            Za archetypowy obraz czy też projekcję Cienia jako zła absolutnego w „Kafce nad morzem” można uznać groteskową postać Johnniego Walkera, zajmującego się łapaniem i zabijaniem w okrutny sposób kotów. Zjada serca zabitych kotów, a z ich dusz wyrabia specjalne flety, których dźwięku zwykli ludzie nie mogą usłyszeć. Flet z kociej duszy daje mu szczególną moc, gdyż nikt nie może się do niego zbliżyć, kiedy na nim zagra. Dźwięk fletu sprawia, że może zdobyć „jeszcze większe dusze”, aż w końcu wykona „flet na miarę wszechświata”. Johnnie Walker twierdzi, że całe życie zbiera dusze i jest tym zmęczony. Chce, by Nakata, powodowany strachem i nienawiścią, zamordował go, właśnie dlatego na jego oczach zabija koty, patroszy je, a potem zjada ich serca. Johnnie Walker zdaje sobie sprawę, że Nakata nie potrafi nikogo zabić, dlatego nawiązuje do sytuacji, w której wysłany na front młody człowiek niemający morderczych skłonności, nagle musi zabijać, gdyż inaczej sam zostanie zabity. „Trik w zabijaniu ludzi polega na tym, żeby się nie wahać. Wykonać szybko, myśląc o swoich wielkich uprzedzeniach”. Stawia Nakatę przed dylematem: czy pozwoli mu zabijać koty, czy też go zabije, gdyż tylko tak może go powstrzymać. Dla rozumiejącego mowę kotów Nakaty zwierzęta te są jak najbliżsi przyjaciele, dlatego staje przed dylematem miłośnika pokoju powołanego do wojska i wysłanego do walki – czy będzie zabijać, czy też będzie się biernie przyglądać jak wrogowie zabijają jego towarzyszy. Niewątpliwie dla Murakamiego złem absolutnym jest krzywdzenie innych postrzegane jako uzasadniona racjonalnie misja, obowiązek, który nie budzi wyrzutów sumienia, a co najwyżej znużenie. Johnnie Walker powtarzając „misja to misja” bez wahania rozcina brzuch sparaliżowanym, lecz świadomym kotom i z apetytem zjada wykrojone im serca. Takie poczucie obowiązku i misji w kontekście zła łączy się z rozważaniami Kafki na temat lektury książki o procesie Adolfa Eichmanna (1906-1962). Gdy Eichmann otrzymał rozkaz „rozwiązania kwestii żydowskiej”, przystąpił do tego metodycznie i praktycznie. Nie miał żadnych wątpliwości i rozterek, zajęły go wyłącznie obliczenia i kalkulacje, jak pozbyć się z Europy jedenastu milionów ludzi.

            Kafka Tamura symbolizuje dialog pomiędzy instynktem seksualnym (pragnieniem życia) a kompleksem Edypa (lękiem przed śmiercią). Jego tragedia polega na konflikcie między instynktowną obsesją myślenia o śmierci a próbą całkowitej ucieczki od przeznaczenia. Śmierć pana Nakaty, gdy wkracza do „świata za kamieniem”, nawiązuje do pojęcia „ludzkich ofiar”. Z kolei śmierć pani Saeki to świadoma decyzja, ucieczka od bolesnych wspomnień. Śmierć Johnniego Walkera wyraża samotność i beznadzieję wynikającą z braku kontroli nad własnym przeznaczeniem; zmusza on pana Nakatę, by to on zakończył jego tragiczny los. Motywy freudowskie odgrywają kluczową rolę w rozwoju fabuły. Kafka nie wie, kim jest jego matka, ponieważ odeszła, gdy miał cztery lata. Gdy spotyka kobietę prowadzącą bibliotekę, panią Saeki, zauważa: „Robi na mnie silne wrażenie, sprawia, że czuję się zamyślony i nostalgiczny. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby to była moja matka? Ale myślę to samo za każdym razem, gdy spotykam czarującą kobietę w średnim wieku.” Dziewczynę, którą spotyka w autokarze, wyobraża sobie jako swoją siostrę, którą zabrała ze sobą jego matka. Freudowski kompleks Edypa ujawnia się również w pragnieniu ojcobójstwa. Kafka ucieka z domu, bojąc się, że zabije ojca. Później zauważa, że sposób, w jaki trafił do miejsca, w którym pracowała pani Saeki, wydawał się „jakby los mnie wciągnął”. „Jak fabuła z greckiej tragedii” – mówi Ōshima.

            Haruki Murakami na końcu książki nie odpowiada na żadne pytania zadane na początku powieści. Tajemnicze przesłuchania świadków dziwnego wydarzenia z czasów wojny przez amerykańskie Archiwum X pozostają bez wyjaśnienia. UFO nigdy nie zostaje rozwiązane, a widmowa wioska między światami wydaje się nie pełnić żadnej dostrzegalnej funkcji, poza tym, że jest miejscem, do którego Kafka ucieka, a następnie musi się stamtąd wydostać. Motywy mityczne pozostają frustrująco tajemnicze. Czy pani Saeki naprawdę jest matką Kafki? (Odpowiedź, udzielona Kafce, brzmi: „Ty znasz odpowiedź.”) Czy Sakura, współpasażerka, którą Kafka poznaje na początku powieści i „gwałci” we śnie, jest naprawdę jego siostrą? Czy Kafka rzeczywiście zabił własnego ojca w innym śnie, używając pana Nakaty jako nieświadomego pomocnika? Czy chłopiec o imieniu Kawka (Wrona), okazjonalny towarzysz Kafki, jest cieniem Kafki, jego superego? Czy gigantyczny, zły ślimak pełzający po mieszkaniu Takamatsu jest wcieleniem ojca Kafki, próbującym dostać się do zaświatów? Dla wielbicieli Murakamiego ten japoński realizm magiczny, pełen fantazji i zagadek, jest niezwykle kuszący.

            „Kafka nad morzem” nie jest książką, która daje odpowiedzi. Po zamknięciu ostatnich stron siedziałem oszołomiony przez dłuższy czas. To powieść, z której czerpiemy przyjemność z wywracania rzeczywistości do góry nogami, bez żadnych wyjaśnień czy zastrzeżeń. W tym względzie również nie oferuje żadnej odpowiedzi. Jednak jeden cytat, wypowiedziany przez Ōshimę, utkwił mi w pamięci jako być może najlepsze wyjaśnienie tego, co Murakami próbuje nam przekazać: „Wąskie horyzonty, brak wyobraźni, nietolerancja. Oderwane od rzeczywistości tezy, pusta terminologia, uzurpowane ideały, sztywne systemy. Właśnie takich rzeczy się naprawdę boję.” Przecież to cytat na współczesną polską polityczną rzeczywistość.

„Kafka nad morzem” to książka, która przesuwa granice wyobraźni, przekręcając doświadczenie w granicach rzeczywistości. Nie jest osadzona w świecie wymyślonym w całości przez umysł autora, ale we współczesnym społeczeństwie i kulturze japońskiej. To tło sprawia, że oddziaływanie abstrakcji rzeczywistości Murakamiego jest jeszcze bardziej intensywne. Jako czytelnik uznałem tę abstrakcję za niewygodną – ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Jest to niewygodne, ponieważ w naturalny sposób sprawia, że szukasz odpowiedzi, próbując dowiedzieć się „dlaczego?”. Jednak, jak pokazuje powyższy cytat, Murakami nie napisał tej książki, aby zaoferować prostą fabułę z ostatecznym rozwiązaniem. „Kafka nad morzem” składa się raczej niemal wyłącznie z zagadek, na które nie ma za wiele odpowiedzi. To powieść, która mogła być całkowicie chaotyczna: weźmy współczesną scenerię i wrzućmy garść dziwacznych postaci, małą mimikrę pułkownika Sandersa, edypalne przepowiednie, hemofilskiego transpłciowego bibliotekarza, deszcz pijawek i ryb oraz trochę kocich rozmów. Recepta na chaos, o ile w ogóle taki istniał. A jednak Murakami sprawuje całkowitą i mistrzowską kontrolę nad swoim dziełem. Choć zagadki są liczne i złożone, czytelnik nigdy nie ma poczucia, że Murakamiemu brakowało celu w każdym szczególe powieści. Zamiast tego nieustannie popycha swoich czytelników do granic możliwości czytelniczych.

 


[1] Louis Hector Berlioz (ur. 11 grudnia 1803 w La Côte-Saint-André k. Grenoble, zm. 8 marca 1869 w Paryżu) – francuski kompozytor, twórca Symfonii fantastycznej, prekursor nowoczesnej kolorystyki, którego twórczość nadała kierunek rozwoju XIX-wiecznej symfonice; pisarz i krytyk muzyczny.

 

26 marca 2025

Kronika ptaka nakręcacza

 

„Kronika ptaka nakręcacza”

Haruki Murakami

Autor/ urodził się 12 stycznia 1949 roku w Kioto w Japonii. Studiował na wydziale literatury tokijskiego uniwersytetu Waseda, gdzie głównie pasjonował się historią teatru, a także pisaniem scenariuszy. Uznany za jednego z najważniejszych pisarzy współczesnej literatury światowej Murakami zaskakuje czytelników swoją niezwykłą wyobraźnią, mistycyzmem i delikatnym humorem. Jego dzieła odzwierciedlają skomplikowany, często surrealistyczny świat, w którym granice między rzeczywistością a fantazją są niejasne. W swojej twórczości Murakami często łączy elementy popkultury, muzyki klasycznej i jazzu, a także korzysta z tradycji literackich zarówno Wschodu, jak i Zachodu.

Tłumaczenie/ Anna Zielińska-Elliott

Tytuł oryginału/ ja Nejimakidori kuronikuru / ねじまき鳥クロニクル

Tematyka/ Postacią, z punktu widzenia której czytelnik poznaje świat, jest najczęściej młody mężczyzna, outsider kontestujący społeczną rzeczywistość. Metodą działania pozostaje wycofanie się, rezygnacja, komentarz. Tôru Okada z „Kroniki ptaka nakręcacza” sam rezygnuje z pracy w firmie prawniczej. Swoich rówieśników, „w garniturach i krawatach” spieszących do firm, postrzega jako zjawisko cokolwiek osobliwe. Jeszcze wcześniej skonstatował istnienie pewnej dziwnej reguły: „Nikt nie ustanowił takiego prawa, lecz panuje opinia, że czytania wartościowych powieści przez osoby zatrudnione w firmach prawniczych nie uważa się, co prawda, za rzecz naganną, ale nie patrzy się też na nie łaskawym okiem”.

Główny motyw/ Głównym bohaterem (czy raczej jednym z pierwszoplanowych bohaterów) i częściowo narratorem „Kroniki ptaka nakręcacza” jest Tōru Okada. Trzydziestoletni bezrobotny (na własne życzenie odszedł z kancelarii prawniczej, w której sprawnie odgrywał rolę „chłopca na posyłki”), żonaty, ale bezdzietny. Pewnego dnia całe jego życie ulega gwałtownym zmianom i przemianom, poukładany świat przewraca się do góry nogami, Okada (metaforycznie mówiąc) przechodzi do świata po drugiej stronie lustra, a wszystko przez tajemnicze zniknięcie… kota (kot staje się substytutem białego królika, za którym podążała Alicja z powieści Lewisa Carrolla).

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Co za bezsensowny dzień. Bezsensowny dzień bezsensownego miesiąca bezsensownego roku”.

„Tak jak to bywa z ważnymi problemami świata, które zaczynają się od drobnostek (…)”.

„Chodzenie do pracy to rzecz niełatwa (…). Zdarza się, że trzeba robić coś głupiego z jakimiś głupkami”.

„Na świecie jest mnóstwo niezrozumiałych rzeczy i ktoś musi tę pustkę wypełnić”.

„(…) łatwiej usłyszeć głosy duchów, jeżeli jest się głuchym”.

„Mówi się, że aby oszukać innych, trzeba najpierw oszukać siebie samego”.

„Ptak, który nie może odlecieć, studnia bez wody, pomyślałem. Uliczka bez wyjścia i …”.

„Jak się człowiek przyzwyczai, że nie dostaje tego, czego pragnie, to stopniowo sam nie wie już, czego naprawdę chce”.

„Gdyby Eric Dolphy[1] tłumaczył leżącemu na łożu śmierci Dalajlamie, jak ważne jest wybranie oleju silnikowego w zależności od brzmienia basowego klarnetu, być może rozmowa ich byłaby bardziej wartościowa i skuteczna niż moje dialogi z Noborun Watayą” (szwagier bohatera)

„Człowiek, który nie doznał prawdziwego bólu, zupełnie nie może go zrozumieć”.

„Wydawało mi się, że sam stałem się częścią jakiejś źle napisanej powieści”.

„Wspomnienie czekało, aż je rozplączę, lecz ja nie mogłem odnaleźć tej jedynej cienkiej niteczki”.

„Pewnego typu informacje przenikają do naszej świadomości jak dym i stają nam przed oczami bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie, czy ich poszukujemy, czy nie”.

„Wspomnienia i myśli starzeją się tak samo jak ludzie. Lecz są wśród nich takie, które nie starzeją się nigdy. Wspomnienia, które nie bledną”.

„Rzeczywiście, May Kasahara miała rację, otacza mnie zbyt wiele kobiet. I każda z nich ma własne, niezrozumiałe problemy”.

„Wydawało mi się, że aby się zastanowić nad rzeczywistością, lepiej się od niej jak najszybciej oddalić, na przykład na dno studni”.

„Wszystko, co jest skomplikowane, jest jednocześnie bardzo proste. To podstawowa zasada rządząca światem”.

„Lecz w rzeczywistości Ziemia jest zaledwie pyłkiem unoszącym się w zakamarku wszechświata, z którego perspektywy stanowi jedynie tymczasowe i marne oparcie dla stóp”.

„Gdyby miało się zawsze, zawsze tak po prostu żyć, nikt nie zastanawiałby się poważnie nad życiem. Nie byłoby takiej potrzeby”.

„Mści się na panu ten świat, który pan chciał odrzucić, i własne ja, które chciał pan odrzucić”.

„Na przykład nie można bezpośrednio zobaczyć własnej twarzy. Widzi się tylko twarz odbitą w lustrze. I tylko na podstawie doświadczenia wierzymy, że to odbicie w lustrze jest prawdziwe”.

„Jeżeli nie zastanowię się krok po kroku, gdzie kończy się rzeczywistość i zaczyna sfera nierealna, nie będę w stanie ich odróżniać”.

„[Nienawiść] To miecz obosieczny (…). Zadając ranę drugiemu, samemu odnosi się rany”.

„Są na świecie rzeczy, których lepiej nie wiedzieć, mówił porucznik Mamya”.

„Nikt nie wie, co się jutro może zdarzyć, a jeszcze mniej wiadomo, co będzie pojutrze. Skoro już o tym mowa, to nie wiadomo nawet, co się zdarzy dziś po południu”.

„Rzeczywistość składa się z kilku warstw”.

„Są rzeczy od których nie można uciec, jeśli nawet odejdzie się od nich bardzo daleko”.

„Przecież nigdy nie jest dokładnie tak samo jak przedtem, prawda?”.

„Mam wrażenie, że ludzie jeden po drugim spadają z krawędzi świata, do którego należę”.

„Lecz nie ma na świecie nic równie okrutnego, jak poczucie opuszczenia wywołane tym, że nie ma się na co czekać”.

„Jest pan zupełnie normalnym facetem, ale robi pan bardzo nienormalne rzeczy (…)”.

„Pamiętam jak byłem mały, czytałem >Lampę Aladyna< i współczułem temu dżinowi, który musiał wykonywać wszystkie rozkazy. Ojej! Nie sądziłem wtedy, że jak dorosnę, sam tak skończę. To naprawdę żałosne”.

„(…) kobiety otaczał specyficzny zapach będący rezultatem kombinacji pieniędzy i władzy”.

„Wydaje mi się, że większość ludzi na świecie – z niewielkimi wyjątkami – uważa, że życie i świat rządzą się prawami logiki (a przynajmniej powinny)”.

„Los był chorobą, na którą przyszło mu w życiu cierpieć”.

„Prawda nie musi być prawdą, a fakty faktami”.

„To przez to DNA. Dziedziczymy tylko złe rzeczy: łysienie, próchnicę zębów, słaby żołądek, krótkowzroczność. To jak prezent wypełniony przekleństwami”.

„Na świecie jest wielu głupców, ale nikt nie jest na tyle głupi, żeby sam na siebie podpisywał wyrok śmierci”.

„Poruczniku Mamiya, jesteście bardzo ciekawym człowiekiem. Ktoś, kto nie chce żyć, przeżył”.

„W piekle jest wiele poziomów”.

„Lenin wziął z teorii Marksa te fragmenty, które mógł zrozumieć i które mu były na rękę, Stalin wziął z teorii Lenina te fragmenty, które mógł zrozumieć (a takich było niewiele) i które mu były na rękę. A w tym kraju im mniej ktoś rozumie, tym większą ma władzę”.

Spaghetti. Zaginiony kot. Tajemnicze telefony. Rossini w radiu. Drzemiący bohater. Gdybym próbował streścić „Kronikę ptaka nakręcacza” Haruki Murakamiego, byłoby to tak, jakbym rzucił wam na kolana kawałki układanki. Powieść składa się z setek maleńkich kawałków – z których większość jest tak starannie wykonana, aby wszystkie do siebie pasowały – a suma tych kawałków stanowi wykwintny, choć niekompletny gobelin: krople cytryny, krawat, studnie, łysi mężczyźni, kije bejsbolowe, znamiona, ludzie żywcem obdarci ze skóry, zwierzęta w zoo, pokój hotelowy, fabryka peruk i tak dalej. Ta lista może tylko zaintrygować. Już po pierwszych dwóch stronach byłem oczarowany mistrzostwem, z jakim Murakami oddaje każdą z postaci z „Kroniki ptaka nakręcacza”. Jest Malta Kano, jasnowidzka o uroczystym głosie i czerwonym winylowym kapeluszu. Jej siostra, Kreta Kano, która pojawia się w erotycznych snach głównego bohatera. Jest też Cynamon Akasaka, tajny agent z talentem do czystości, który do pewnego dnia już nigdy nie wypowiedział ani słowa. Jego matka-bizneswoman Gałka Akasaka. Jest też May Kasahara, wychudzona nastoletnia sąsiadka, którą często można znaleźć opalającą się w swoim podwórku i która pracowała dla firmy produkującej peruki. Skrupulatna metoda tworzenia postaci przez Murakamiego przypomina cichą i cenną intymność, którą odczuwałem czytając jego powieść. Kiedy obserwuję ludzi w środkach transportu publicznego, w autobusie pełnym obcych pasażerów, czyjś strój czy maniery przyciągają mój wzrok, ponieważ ta osoba była zbyt zajęta byciem i istnieniem w swoim własnym świecie, by zauważyć moje spojrzenie. Czuję się wtedy tak, jakbym potajemnie posiadał wiedzę o małym, niefiltrowanym fragmencie osobowości tej nieznajomej lub tego nieznajomego. Podobnie, subtelny sposób, w jaki Murakami daje czytelnikowi dostęp do pewnych szczegółów z życia każdego z bohaterów, sprawił, że poczułem się związany z nimi w jakiś intymny sposób. Tak jak czasami zastanawiam się, co ta osoba, którą spotkałem w komunikacji miejskiej (ubrana w żółtą kurtkę przeciwdeszczową, trzymająca bukiet kwiatów) robi teraz, tak samo zastanawiam się, co porabiają Malta Kano, Kreta Kano, Cynamon i May Kasahara.

Poza poszczególnymi postaciami, uważam, że cała fabuła jest absolutnie fascynująca. Historia obraca się wokół bezrobotnego pana Tōru Okady, prostego człowieka prowadzącego proste życie. Pewnego dnia najpierw znika jego kot, a później znika jego żona, a on sam szukając odpowiedzi na to pytanie, poznaje mnóstwo pozornie przypadkowych nieznajomych. W miarę jak rozwijają się historie bohaterów, na światło dzienne wychodzi coraz więcej paraleli między ich przeszłością a teraźniejszością pana Okady. Na przykład pan Tōru Okada odkrywa, że weterynarz z zoo z czasów II wojny światowej ma ten sam osobliwy niebieski znak na twarzy jak Okada. Jednak najważniejszym pytaniem jakie pada na kartach tej książki jest: „Czy w ogóle możliwe, by jeden człowiek całkowicie zrozumiał drugiego? Załóżmy, że poświęcamy dużo czasu na poznanie kogoś, bardzo się staramy, ale czy w rezultacie udaje nam się zbliżyć do prawdziwej istoty tej osoby? W jakim stopniu? Czy naprawdę wiemy coś ważnego o tych, których, jak nam się wydaje, dobrze znamy?”.

 Tematem przewodnim książki „Kronika ptaka nakręcacza” jest okrucieństwo: nie okrucieństwo obojętnego wszechświata, ale raczej bestialstwo, które ludzie wyrządzają sobie nawzajem, albo celowo, albo po prostu nieświadomie. Murakami porusza temat bezduszności zarówno na poziomie osobistym, jak i globalnym. Istnieje zwyrodniałość na małą skalę, które ludzie wyrządzają sobie nawzajem w związku. Kiedy powieść się rozpoczyna, narrator ma obsesję na punkcie poszukiwań swojego zaginionego kota. Skupia się jednak na tym, gdzie zgubił się kot, a nie dlaczego. Tōru powinien zapytać, dlaczego kot w ogóle odszedł, skoro to pozornie niewinne wydarzenie jest zwiastunem zbliżającego się rozpadu jego małżeństwa z żoną, Kumiko. Kłopoty Kumiko wynikają z niepojętej tyrani, jakiej dopuścił się wobec niej jej brat, Noburo Watai, który był zręcznym, obeznanym z mediami politykiem, lubianym przez społeczeństwo, ale także sadystycznym oprawcą, zwłaszcza wobec swoich dwóch sióstr. Znęcanie się Noburo to okrucieństwo dla samego okrucieństwa. Murakami łączy te osobiste historie potworności z przemocą popełnioną na znacznie większą skalę podczas II wojny światowej. W „Kronice ptaka nakręcacza” jest bardzo wyraźny aspekt polityczny, w którym Murakami krytykuje swój własny rząd, będący znacznie bardziej niechętny niż Niemcy do przyznania się do barbarzyństwa podczas wojny światowej, przeprosin i wypłacenia odszkodowań. Naprawdę podziwiam to, co Murakami zrobił, postawił potworność wojny na pierwszym planie, pokazując opinii publicznej, aby stanęła twarzą w twarz z wynaturzoną przeszłością. Murakami nie ogranicza swojej krytyki do japońskiej przemocy podczas II wojny światowej. Po drugiej stronie frontu Sowieci byli równie zwyrodniali. W „Kronice ptaka nakręcacza” uosobieniem bezwzględności  jest Borys Gromow, zwanym „Borysem Oprawcą”. Sceny z Borysem są jednymi z najbardziej rozdzierających w całej książce i na stałe utkwiły mi w pamięci. Ponieważ w Japonii jest silna i zwarta nacjonalistyczna prawica, odwagą jest mówienie np. o tym, że dotąd nie rozliczono się z ludobójstwem w Nankinie pod koniec lat 30., gdy Japończycy dokonali rzezi na chińskich jeńcach i cywilach. W wyjątkowo bezwzględny sposób zginęło tam około 400 tys. ludzi. W 1990 r. mer Nagasaki, gdy powiedział głośno, że trzeba się rozliczyć z przeszłością, i obciążył odpowiedzialnością m.in. cesarza, został postrzelony przez przedstawiciela skrajnej prawicy. 


May Kasahara jest jedną z moich ulubionych postaci z tej książki: szesnastoletnia dziewczyna ogarnięta obsesją na punkcie starzenia się i śmierci, a mimo to jest tak żywa w tym ponurym świecie, nawet jeśli ma trochę sadystycznych zapędów: „Wie pan co? Ja się czasem zastanawiam, jakby się człowiek czuł, gdyby umierał powoli, po trochu”. Następnym ważnym wątkiem powieści jest istota bólu. Ból bycia człowiekiem, ból, który jest rdzeniem naszej egzystencji. Staramy się uciec od niego, ale jedynym sposobem na ucieczkę od bólu jest porzucenie samych siebie. Weźmy pod uwagę cytat Krety Kano, która znosiła niewypowiedziane okrucieństwo, ale w końcu znieczuliła się od bólu: „Życie bez bólu – coś, o czym marzyłam tak długo. Gdy jednak sen się ziścił, nie mogłam sobie znaleźć miejsca w tym nowym bezbolesnym życiu”.

Cała książka przepełniona jest codzienną rutyną, rutyną jaka przepełnia życie każdego czytelnika, ale pewnego słonecznego dnia, kiedy będziesz gotował makaron albo oddawał się innej prozaicznej czynności, zadzwoni telefon. A może wydarzy się coś innego, równie mało istotnego w strumieniu codzienności, co nieoczekiwanie stanie się punktem granicznym, dającym się zinterpretować dopiero z perspektywy chaosu, w jakim się znajdziesz. Sprawnie funkcjonujący dotąd mechanizm świata zacznie rozsypywać się na kawałki. „Ptak nakręcacz naprawdę istnieje. Nie wiem, jak wygląda. Nigdy go nie widziałem, słyszałem tylko jego głos. Przysiada na gałęzi któregoś z okolicznych drzew i po prostu nakręca sprężynę świata. Sprężyna zgrzyta. Jeżeli jej nie nakręci, świat staje w miejscu. Lecz nikt o tym nie wie. Wszyscy myślą, że świat poruszany jest jakimś wspaniałym, skomplikowanym, olbrzymim mechanizmem. Ale tak nie jest. W rzeczywistości ptak nakręcacz lata w różne miejsca i wszędzie po trochu nakręcając sprężynę, wprawia świat w ruch. To zwykła sprężyna, taka jak w nakręcanych zabawkach. Wystarczy nakręcić, lecz nikt poza nim jej nie widzi” – tłumaczy funkcjonowanie świata bohater Murakamiego Tōru Okada. A może to w nas samych pęka drobna sprężyna, wprawiająca w ruch mechanizm egzystencji? Bohaterowie książek Murakamiego to zwykle dobrze wyposażeni i przygotowani do sprawnego funkcjonowania w społeczeństwie trzydziestolatkowie (domek, żona, praca, zwierzę domowe), którzy z często tajemniczych dla siebie przyczyn przestają być aktywni w świecie: „W kwietniu odszedłem z kancelarii adwokackiej, w której od dawna pracowałem. Nie było ku temu żadnej szczególnej przyczyny”. Oczywiście można tę odmowę interpretować w kontekście analiz funkcjonowania społeczeństwa japońskiego, czyli uznać ją za reakcję na presję sukcesu i rywalizację. A jednak to ci „pasywni” bohaterowie Murakamiego wydają się nie dotknięci szaleństwem i złem świata. Ich „antyaktywność", brak wyższego celu koncentruje się wokół intensywnego przeżycia utraty. W „Kronice ptaka nakręcacza” to utrata groteskowa (znika krawat „z dawnych lat”), egzystencjalno-kryminalna (z niewyjaśnionych przyczyn odchodzi żona), sentymentalna (ginie ukochany kot żony). Od chwili, w której odebrał telefon, bohater „Kroniki…” rozpoczyna szaleńczą i dziwaczną wędrówkę po Tokio (jeśli wędrówką można nazwać siedzenie na ławce, gapienie się na przechodniów, liczenie łysych albo medytowanie na dnie studni). Za ich domem na przedmieściach Tokio znajduje się wąska uliczka, która przecina dwa rzędy ogrodów na tyłach domu. W te gorące czerwcowe dni jest to niemal nienaturalnie spokojne miejsce, w którym ciszę przerywa jedynie mechanicznie brzmiący głos stworzenia, o którym Toru myśli jako nakręcany ptak. Udaje się w głąb alejki, aby poszukać kota, ale wszystko, co znajduje, jest opuszczone (nawiedzone?): dom Miyawaki z rzeźbą ptaka i starą, wyschniętą studnią na podwórku. To właśnie tam poznaje May Kasaharę, szesnastolatkę, która po wypadku motocyklowym robi sobie roczną przerwę w szkole.

Ta książka, podobnie jak wiele innych powieści Murakamiego, stawia pod znakiem zapytania to, co jest rzeczywiste, a co nie. Z naszego punktu widzenia „tamten świat” wydaje się mglisty i senny, ale kiedy się w nim znajdujemy, jesteśmy zszokowani, gdy zdajemy sobie sprawę, że to naprawdę nasz świat jest fantomem. Ten drugi świat jest ukryty; jest miejscem, w którym „nasiona” i „korzenie” mogą kiełkować i rosnąć w ciemności. Rezultaty jesteśmy w stanie zobaczyć tylko wtedy, gdy to, co rosło, przebija się na powierzchnię. Nasz świat jest więc wielością i chaosem wielu pozornie oddzielnych rzeczy, które tak naprawdę mają proste pochodzenie, jeśli tylko można prześledzić wystarczająco nasze życie daleko wstecz! Ale powrót do korzeni rzeczy oznacza zejście „pod ziemię”, w ciemność. Do studni. Główny temat książki dotyczy naturalnego przepływu z (tego) innego świata i tego, co dzieje się z naszym światem, gdy ten przepływ zostaje zablokowany i ulega stagnacji. W książce jest wiele postaci, które wykazują zdolność do przenikania do innego świata, ale dwie postacie, które są całkowicie „podzielone”, które „zamieszkują” w obu światach równocześnie, to Noburo Watai i Cynamon Akasaka. Są to jednak biegunowe przeciwieństwa. Obaj zetknęli się z „innym światem” jako dzieci, rozdzielając się i stając się podwójnymi istotami stojącymi w każdym z tych światów. Rozwijali się oni jednak zupełnie inaczej. Jeden poświęcił swój głos, aby zachować równowagę, którą dodatkowa wiedza i wgląd mogły zakłócić, podczas gdy drugi zamiast tego używał swojego głosu, aby omamić świat i zdobyć władzę. Dzieciństwo Noboru nie jest opisane, a jego mroczny charakter jest tylko lekko zasygnalizowany, pozostaje w ukryciu. Opowieść o dzieciństwie Cynamona wiąże się z dziwnym dźwiękiem ptaka nakręcacza, który działa jakby zwiastun nadejścia przejścia pomiędzy światami. Zapowiada zmianę sceny, na przykład zniknięcie kota. Przecież kot jest stworzeniem, które rezyduje na progu. Raz odchodzi, a raz przychodzi i często nie wiemy gdzie przebywa. Cynamon widzi nieziemską scenę z okna swojej sypialni, po czym zasypia. Przeżywa realny sen i wie, że śni, ponieważ czuje się inaczej niż wcześniej, kiedy patrzył przez okno. Przedtem znajdował się w ciele fizycznym, ale teraz jest w ciele eterycznym. Na zewnątrz odkrywa wciąż bijące ludzkie serce, które zostało zakopane, ale kiedy wraca do łóżka, odkrywa, że jego własne ciało wciąż tam jest. Został podzielony na dwie części. To rozdzielenie i oddzielenie jest badane w całej książce, zarówno na poziomie fizycznym, jak podczas obdarcia Yamamoto ze skóry, ćwiartowania zwierząt w zoo przez chińskich chłopów i dziwnej śmierci męża Gałki Akasaka, która pociągnęła za sobą usunięcie jego organów wewnętrznych: jak i bardziej subtelne separacje. Przykładowo, porucznik Mamiy traci część siebie w studni, stając się pustym naczyniem; Kumiko zaś staje się rozpustną i zwierzęcą, oddzieloną częścią siebie, kobietą rozmawiającą przez telefon  w pokoju hotelowym.

Tōru Okada idzie ścieżką między tymi postaciami. Jest to archetypowa podróż bohatera. To znaczy zejść do podziemi, aby odnaleźć to, co zostało utracone. Mit o Orfeuszu i Eurydyce również wydaje się być odzwierciedlony w „Kronice ptaka nakręcacza”. Orfeusz stara się uratować Eurydykę z krainy umarłych i udaje mu się to zrobić, ale z zastrzeżeniem, że nie może się odwrócić i spojrzeć na nią, gdy odchodzą. Jest to jak kruchy amulet ochronny, którego nie wolno złamać, a w tej książce widzimy podobny urok używany przez Kumiko w pokoju hotelowym, która mówi „Nie świeć latarką i nie patrz, bo inaczej zaklęcie zostanie złamane”. Natomiast ucieczka przez korytarze w hotelu też jest (więc) magicznym zamkiem: jest labiryntem. Nikt nie jest w stanie przejść przez labirynt bez pomocy. Tezeusz miał nić Ariadny, Jaś i Małgosia mieli ślady z okruchów chleba,  Tōru ma gwiżdżącego kelnera, a także pozbawionego twarzy, pustego człowieka!

Ta książka to trochę takie japońskie „Twin Peaks” Davida Lyncha ze zdrową stroną „Lśnienia” Stephena Kinga: neurotyczni bohaterowie, długie historie, tajemnicze zniknięcia, klaustrofobiczne hotele, zmagania między ciałem a duszą i światem wykraczającym poza zwykły świat, który znamy. Bardzo bym chciał, żeby David Lynch nakręcił film na podstawie „Kroniki ptaka nakręcacza”. Tak jak w filmie Lyncha, nigdy do końca nie wiadomo, co się dzieje w książce Murakamiego (a przynajmniej ja nie wiem. Ale to jeden z powodów, dla których tak bardzo ją lubię). Należy dodać, że  pierwszoosobowa narracja świetnie zakotwicza książkę, czyniąc z Tōru Everymana, z którym podróżujemy razem w jego stanie zagubienia. Tak więc, nawet gdy fabuła staje się coraz bardziej dziwaczna i nieco przejęta przez inne głosy – poprzez długie monologi, listy lub opowieści przechowywane w plikach komputerowych – zawsze mamy tego sympatycznego bohatera, do którego możemy wrócić do domu. Podobnie jak w powieściach Dickensa, zauważyłem, że pomniejsze postacie, takie jak siostry Kano, pojawiają się właśnie wtedy, gdy grozi ci zapomnienie o nich ze względu na ciężar stron, które się między nimi znajdują.

 

 

 

 


[1] Eric Allan Dolphy – amerykański multiinstrumentalista i kompozytor jazzowy.