„Diabły
z Loudun”
Aldous Huxley
Autor/(ur. 26 lipca 1894 w Godalming, zm. 22 listopada 1963 w Los Angeles) – angielski
powieściopisarz, nowelista, eseista, poeta.
Tłumaczenie/ Bartłomiej
Zborski
Tematyka/ Historia ta rozgrywa się na styku seksualności,
religii i władzy. O tym, że nie znajdujemy spełnienia we własnym ja, a
osobowość postrzegamy, jako zniewalającą klatkę, co prowadzi do prób
wykraczania poza siebie czy też, mówiąc językiem Huxleya, do samotranscendencji.
To także opowieść o tym jak prawo, ze słowem "Bóg" na sztandarach,
pełni czysto instrumentalną rolę, a instytucje mające go strzec wykazują
całkowitą dyspozycyjność wobec władzy.
Główny motyw/ Historia masowego opętania mniszek i związany z nią
temat władzy szukającej w ideologii uzasadnienia dla swoich bezprawnych
poczynań. Ten
splot zabobonu, religijnej psychozy i politycznej intrygi stanowi gotowy
materiał dla „ szatańskich” manipulacji, której ofiarami nie stały się tylko
same nękane urszulanki, ale wskazany przez nie, jako sprawca całego zamieszania „czarownik”,
proboszcz Urbain Grandier.
Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:
„… krzywoprzysięstwo jest większym grzechem
niż cudzołóstwo”
„Należycie zalegalizowane
kłamstwo, stało się teraz prawniczą prawdą”
„Wiara – znakomicie, lecz
przecież nie można pozwolić, żeby świętość wkraczała w życie prywatne”
„Pozory czynienia dobra bywają
głęboko zwodnicze”
„Chciwość i żądza władzy są
niemal tak bezmierne jak cokolwiek innego na tym świecie”
„Dzieje spirytualizmu dobitnie
dowodzą, że fałszerstwo, zwłaszcza fałszerstwo nabożne, świetnie daje się
pogodzić z wiarą”
„Diabłu, nawet gdy mówi prawdę,
nie można wierzyć”
„Bywały chwile, gdy nowa
doktryna powodowała zakłopotanie i żenadę”
„W konkretnym czasie i
konkretnym miejscu pewne myśli bywają nie do pomyślenia”
„…fałszywa teoria dotycząca
jakiegoś aspektu natury ludzkiej (na przykład łącząca stany histeryczne z
opętaniem) może wyzwolić w ludziach najgorsze instynkty i usprawiedliwić
najbardziej szatańskie okrucieństwa”
„…istnieją diabły
niewykształcone, ale również diabły wyedukowane”
„Należycie przymuszony diabeł
musi wyznać prawdę”
„Cywilizację można określić-
uwzględniając w tym kontekście jedną z jej cech- jako planowe i systematyczne
pozbawianie jednostek pewnych okazji do barbarzyńskiego zachowania i
postępowania”
„…>Bóg< stał się już tylko
czczym słowem pozbawionym treści i znaczenia”
Od wczesnego Średniowiecza do końca
wieku XVII kultura była przesycona irracjonalizmem. Nic dziwnego, że miało to
swój wyraz w formie, jaką przybierają zaburzenia psychiczne. Nic też dziwnego,
że irracjonalne myślenie nie jest obce współczesnym psychiatrom i
psychoterapeutom (tym ostatnim być może szczególnie, ale to już całkiem inna
historia). W końcu wszyscy jesteśmy kształtowani przez kulturę, w której
żyjemy.
Pojęcie
opętania ma długi, religijny “życiorys” i nic dziwnego, – bo ukuto je na długo
zanim nauka wkroczyła na scenę badań nad ludzką psychiką. Choć zjawisko to jest
dziś dość dobrze zbadane, wokół opętania wciąż pozostało żywych wiele mitów,
które mogą okazać się szczególnie niebezpieczne, kiedy problem dotyczy ludzi myślących
w kategoriach irracjonalnych.
Książka „Diabły z Loudun” Aldousa
Huxleya przedstawia historię katolickiego księdza Urbaina Grandiera, który w
1634 roku został spalony na stosie we francuskim mieście Loudun. Zarzucono mu
praktyki czarnoksięskie i doprowadzenia do opętania przez diabła zgromadzenia
mniszek wraz z przeoryszą, siostrą Jeanne des Anges. Książka jednak wyjaśnia
prawdziwą przyczynę męczeńskiej śmierci Grandiera. Ksiądz słynął z upodobania
do uciech świata doczesnego, ze słabości do kobiet. Naraził się tym wielu
osobistościom swojej epoki w tym kardynałowi Richelieu, który uknuł przeciw
Grandierowi spisek.
Wszystko jednak zaczęło się od tego, kiedy bohater krzepki młody
humanista postanowił żyć pełnią życia. W rezultacie młody kapłan uznał, że
jeśli żony i córki szlachciców darzą go ogromną miłosną estymą, nic nie stoi na
przeszkodzie, aby z tych „darów” korzystać. Nic w tym dziwnego nie było,
ponieważ Grandier był: „… czysty,
schludny, przystojny i wykształcony młody mężczyzna o manierach szlachcica”. Swoje
czyny w tym złamanie praw celibatu sam przed sobą tłumaczył sprytnym
sylogizmem: „Przyrzeczenie wykonania
niemożliwego nie jest wiążące” oraz „Kapłan
nie przyjmuje celibatu z uwielbienia dla tego ciała, ale tylko po to, żeby
zostać dopuszczonym do święceń”. Pobożnisie
należący do jego parafii uznali skłonności miłosne nowego proboszcza za
najstraszliwszy skandal, jednak pobożnisie byli w mniejszości. Już sama
popularność Grandiera wśród kobiet wystarczyła, żeby stał się on wysoce
niepopularny wśród mężczyzn. Elementarna roztropność, w nie mniejszym stopniu
niż zasady chrześcijańskie, nakazywała proboszczowi nieszczędzenie wysiłków, by
wygaszać płonące wokół niego ogniska wrogości.
Wszystkie „nieczyste” czyny
uchodziły proboszczowi bezkarnie, nawet niechciane ciąże. Do czasu aż jedna z
zakonnic przeorysza Jeanne des Anges zadłużyła się w wielebnym proboszczu.
Grandier nie miał, bowiem powodów wynikających z jego profesji ani osobistych,
by odwiedzać konwent. Odmówił także propozycji zostania spowiednikiem
urszulanek. Tego było już za wiele
szczególnie dla kobiety, która cierpiała na „furor
uterinus” – na chorobę z miłości. Upływały miesiące, upływały lata, a
przeorysza nadal nie znajdowała sposobności do zmierzenia go spojrzeniem,
któremu nic i nikt nie mógł się oprzeć. Tę chorobliwą nieodwzajemnioną miłość
podsycały opowieści nawet najbardziej szacownych dam o jego swobodzie
obyczajowej. W imaginacji jego parafianek miłosne poczynania Grandiera
przybierały iście ponadnaturalne rozmiary.
Decydującym wydarzeniem, które doprowadziło do zniszczenia proboszcza, a
należących do długiej serii wypadków była zabawa w stylu halloween mniszek w
udawanie duchów i poltergeistów. Po całej okolicy rozniosła się wieść, że
klasztor urszulanek został nawiedzony przez diabły i duchy. Ten oto dość
ryzykowny na ówczesne czasy chwyt miał przyciągnąć uwagę młodego proboszcza na
klasztor i jego przeoryszę. „ Po pewnym
czasie z nawiedzonego klasztoru zaczęły wyciekać pogłoski i wkrótce stało się
powszechnie wiadome, że zacne siostrzyczki zostały opętane przez diabły, które
to diabły obarczały winą za wszystko chochlikowatego Grandiera. Miejscowi
protestanci, jak łatwo się domyślić, byli zachwyceni”. Jak wszystkim
wiadomo w epoce fundamentalizmu pobożność oznaczała wiarę w osobowego diabła. Należy
zaznaczyć, że pobożnym urszulankom udzieliło się tzw. „folie à deux”.
Upodlenie podczas egzorcyzmów, w którym poddano
zakonnice, miało tylko podkreślić triumfalnie męski charakter roli egzorcystów.
Ich bierność wzmacniała jedynie ich poczucie panowania nad nimi. Jako
reprezentanci Boga mogli poczynać sobie wedle woli z tymi stworzeniami niższego
rzędu – nakazywać im, by wyczyniały sztuczki, wprawiać je w konwulsje,
traktować je brutalnie: „tak jakby były
krnąbrnymi maciorami albo jałówkami; ordynować im lewatywy albo chłostę”.
Do sprawy proboszcza Grandiera nie przypadkowo przydzielono prokuratora
Lauardemont, znanego z powiedzenia, że „wystarczą
mu zaledwie trzy linijki napisane własnoręcznie przez jakiegokolwiek
oskarżonego, by znaleźć powód do posłania takiego biedaka na szafot”. Zeznania
obronne oskarżonego były ignorowane, ponieważ jak twierdził prokurator
Laubardemont: „…Szatan jest z samej
definicji Ojcem Kłamstwa, toteż jego świadectwo jest bezwartościowe”. Wyrok
zapadł jednogłośnie. Ksiądz Grandier został skazany na śmierć. „W tamte upalne dni sierpniowe trzydzieści
tysięcy nowo przybyłych – czyli niemal dwukrotnie więcej niż cała ludność
miasta- współzawodniczyło o noclegi, posiłki i dobre miejsca na placu kaźni”.
Po torturach i publicznym wyszydzeniu tego samego dnia proboszcz został spalony
na stosie. „Gdy ogień wygasł, kat rozrzucił cztery pełne szufle popiołów, każdą w
inną stronę świata. A potem ruszył do przodu tłum. Parząc sobie palce,
mężczyźni i kobiety przesiewali gorący, miękki pył, poszukując zębów, kawałków
czaszki i miednicy oraz węgielków z charakterystycznymi ciemniejszymi smugami,
pochodzącymi ze spalonego ciała. Niektórzy byli niewątpliwie zwykłymi łowcami
pamiątek, większość jednak poszukiwała relikwii z przeznaczeniem na amulety
przynoszące szczęście lub też zdolne zmienić uczucia niechętnej niewiasty –
oraz na talizmany przeciw bólom głowy, zatwardzeniu albo też wrogim knowaniom”.
Wszystko to działo się w epoce Kartezjusza i Newtona, logarytmów i
geometrii. Duch nauki rozwijał się żywiołowo. Jednocześnie jednak równie żywiołowo
rozwijał się duch szamaństwa i czarnoksięstwa, czarów i zabobonów.
Jakie były prawdziwe przyczyny zainteresowania kardynała Richelieu tą nadzwyczajną
sprawą? Podobnie jak współcześni Jego Eminencji musimy zadowolić się domysłami.
Wydaje się pewne, że istotnym motywem było pragnienie osobistej zemsty. W roku
1618, gdy Richelieu był zaledwie biskupem „…,
ów chłystek, proboszcz, okazał mu niegrzeczność". To prawda, zarzut ów był z
gatunku tych, które nie znalazłyby uzasadnienia przed sądem. Diabły,
czarodzieje i czarna magia mogły okazać się użyteczne do jeszcze innych celów.
Gdyby udało się wywołać w narodzie przeświadczenie, iż Loudun stało się
przyczółkiem regularnej inwazji piekieł, udałoby się zapewne wskrzesić we
Francji inkwizycję. Ależ byłoby to wygodne.
Pytanie zasadnicze brzmi: Co chciał Aldous Huxley przekazać poprze
książkę „Diabły z Loudun”? W wieku XX
mieliśmy do czynienia z dwoma „manichejskimi” bałwochwalstwami: komunizmem i
nazizmem. Choć często manichejskie w praktyce, chrześcijaństwo nigdy nie było
manichejskie w dogmatach. Pod tym względem różni się od tych dwóch dyktatur, które
były manichejskie nie tylko w uczynkach, lecz również w wierze i w teorii. W
komunizmie i nazizmie chodziło o to, że to oni stoją po stronie „Światła” a
inny po stronie „Ciemności”. To właśnie „inni” zasługują na karę i muszą zostać
zlikwidowani. Albowiem ich „boskość” dostarczała uzasadnienia absolutnie
wszystkiemu za pomocą najbardziej przemyślanych i okrutnych środków, jakimi
dysponowały. Bałwochwalczo utożsamiając
Boga z interesem politycznym swej własnej sekty, skupiając myśli na mocach zła
i poświęcając im swe wysiłki, dokładali starań, by sam Szatan mógł
zatriumfować, ten sam Szatan, z którym jakoby walczyli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz